Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek nie spodziewała się cudów, mentalnie przygotowywała się wręcz do tego, by przemocą zmusić Eldine do tego, by z nią poszła. To właśnie za świeżo upieczoną panią Ulka czuła się najbardziej odpowiedzialna, trochę przez to, że darzyła ją sympatią - do czego nie zamierzała się otwarcie przyznawać - a trochę też przez to, że uważała, że skoro Guly i Sjans to bracia, to powinni dbać o siebie nawzajem, bo tak działało rodzeństwo. Chyba, bo ona osobiście nie miała w tej materii doświadczenia. Skoro jednak miała dobrą wymówkę, chętnie skupiła się na w pełni mobilnej i w miarę posłusznej Eldine, pijanego lorda Kamiennego Targu zostawiając pod opiekę drwalowi. Chwała niech będzie Prasmokowi, że do tego pokiereszowanego durnia w końcu coś dotarło.
        Nagle wszystko działało bardzo sprawnie. “Sprawnie” nie było jednak jednoznaczne z “normalnie”. Skowronek nie wiedziała co powiedzieć, stała w bezruchu z ustami otwartymi w pół słowa i gapiła się na Botana. Zdawało jej się, że już po nich - że gdy oni wygłupiali się z jakimiś sukniami ślubnymi, pijanymi panami młodymi i resztą tego syfu, ogień podszedł za blisko, a wraz z nim ten gaz, który sprawiał, że miało się halucynacje, a potem zapadło się w sen, by już nigdy się nie obudzić. Musiała sama uderzyć się w twarz by nabrać pewności, że nie ma omamów i nie śni - że Botan naprawdę wziął Norga na ramiona jak cielaka.
        - Jak to możliwe? - zapytała nerwowo samą siebie. Przetarła oczy nasadami dłoni, ale to nie zniknęło.
        - O na Prasmoka… Wypiłam albo za dużo albo za mało - uznała, ogarniając swoją sukienkę, by móc w niej wygodnie biegać. Nie pytała o nic, nie próbowała dyskutować, bo sama przed chwilą narzekała, że nie ma czasu.
        - Będę cały czas w pobliżu - zwróciła się do Eldine, gdy już wszyscy byli gotowi. Ruszyli, zaskakująco karnie trzymając się pleców prowadzącego ich drwala. Wokół zaczynało robić się najpierw parno, gdy parowała woda z liści i poszycia, a potem sucho i gorąco: to docierało do nich czoło fali ognia. Wraz z nią szedł trzask pękającego drewna i ryk ognia, jeszcze odległy, ale nie wiadomo jak długo. Chociaż nie: na pewno nie za długo. Pożary lasów były groźne właśnie przez to jak się rozprzestrzeniały.
        Wszyscy jednak przejmowali się pożarem lasu, ludźmi Styfinga, brakiem kondycji Eldine czy tym czy wszyscy utrzymają nerwy na wodzy, a tymczasem kto inny był ich największym wrogiem. Kliri. A konkretniej pułapki, jakie rozstawiła wokół szałasu Pustelnika. Dziewczyny teoretycznie pozbyły się wszystkiego, co znalazły na swojej drodze, ale nie miały czasu by zasypywać wilcze doły i to właśnie jeden z nich sabotował ucieczkę.
        - Kurza twarz! - zaklęła elfka, gdy gałęzie trzasnęły pod nogami pierwszej osoby, która wpadła do zamaskowanego dołu. Promyczkiem szczęścia w tej całej sytuacji był fakt, że Kliri z jakiegoś powodu zrezygnowała z umieszczania zaostrzonych pali na dnie, wpadało się więc w stosunkowo miękką warstwę błota.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Zanim jego ciało zwaliło się na dno wilczego dołu, Sjans zdołał przekląć w myślach wszelkie wyroki losu. Przede wszystkim pomstował na swoją głupotę, w związku z którą nie zauważył zagrożenia i wpakował się prosto w pułapkę. Dostało się także Kliri, za stworzenie idiotycznej fortyfikacji, tylko po to aby zaimponować samej sobie, jak również Skowronkowi, która miała zająć się likwidacją podobnych niebezpieczeństw, i czego drwal był niemal pewien, która zawczasu meldowała wykonanie powierzonego jej zadania. Właściwie to wszyscy byli winni. Gdyby nie wcześniejsza opieszałość całej grupy, Ulka nie musiałby teraz gnać na złamania karku. Na szczęście w tym przypadku nie było to dosłowne powiedzenie, chociaż ból jaki odezwał się w prawej nodze, sprawił iż Sjansowi pociemniało przed oczyma. Fakt, iż wciąż pozostawał przytomny, drwal zawdzięczał uwolnionej potężnej dawce adrenaliny oraz poczuciu odpowiedzialności za drużynę. Ulka nie mógł pozwolić sobie teraz na chwilę słabości. Podobnie zresztą jak nie mógł skupiać uwagi drużyny na ratowaniu swojej osoby, tym samym narażając wszystkich na niepożądaną stratę czasu.
        W całym tym niefortunnym upadku drwal i tak mógł mówić o sporej dawce szczęścia. Przede wszystkim z powodu braku zaostrzonych pali na dnie zamaskowanej pułapki, ale również z racji tego, iż biegnąc na czele grupy, wysforował się na tyle przed podążającą za nim Ważką, że ta widząc co się dzieje, zdążyła wyhamować, nie zwalając mu się obecnie na głowę. Poza tym szybki przegląd sytuacji pozwolił mu zauważyć, iż jego córka nie przyłożyła się specjalnie do pracy, co można było poznać po licznych korzeniach na ścianach wykopu. Owe korzenia dawały nadzieje na wydostanie się z dołu. A potem wystarczy tylko znaleźć jakiś sposób by pokuśtykać poza obręb pożaru.
        - Trzymaj się Sjans! Zaraz cię wyciągniemy! – krzyknął Guly pochylający się nad wykopem. – Daj nam chwilę, a coś wymyślimy.
        - Nie ma czasu! – odpowiedział drwal. – Zabieraj ich stąd! Natychmiast! Poradzę sobie. Tylko tym razem bądźcie ostrożni i patrzcie pod nogi.
        Ulka nie chciał ryzykować. Bez dokładnych oględzin nie mógł stwierdzić w jakim stanie jest jego noga. Być może była złamana. W każdym razie czuł, że kulejąc tylko będzie opóźniał ucieczkę drużyny, a jeśli pozostali będą na niego czekać, ich szanse na wydostanie się z ognistej pułapki drastycznie zmaleją. Zresztą już teraz nie były zbyt duże. Musiał zawierzyć umiejętnościom brata. W końcu wychowywali się razem, więc Guly przynajmniej teoretycznie powinien wiedzieć o lasach tyle co on. Za to z całą pewnością młodszy Ulka miał silną motywację i umiejętności, aby przewodzić grupie. Jeśli zaś chodzi o niego, to działając w pojedynkę będzie mógł obrać inną drogę, która być może zapewni mu przetrwanie.
        - Jesteś pewien? - powątpiewał Guly.
        - Do licha co wy tu jeszcze robicie?! – zirytował się Ulka. – Oczywiście, że jestem. Wyjdę stąd i zanim się obejrzycie jeszcze was dogonię.
        - Dobra, jak chcesz. Chodźmy. Eldine, tędy. Ily, ruchy! – Młodszy z braci wreszcie przejął dowodzenie, a Sjansowi nie pozostało nic innego, jak wsłuchiwać się w oddalające się głosy.
        Przekonany, iż grupa jest już daleko, Sjans ostrożnie podwinął nogawkę spodni chcąc obejrzeć swoją ranę. Charakteryzował się dużą odpornością na ból, a skoro obecnie miał wrażenie jakby w jego nogę ktoś rytmicznie walił młotem kowalskim, przeczuwał, że sprawy mogą mieć się dużo gorzej niż myślał. I rzeczywiście na widok formującego się olbrzymiego krwiaka i nienaturalnie ułożonej kości, drwal aż syknął, z cierpienia zaciskając zęby.
        - W porządku. Bez paniki. Bywało gorzej. Trzeba to usztywnić i nie obciążać w czasie biegu – powiedział sam do siebie, jednocześnie kodując sobie w głowie, że w czasie najbliższego rodzinnego spotkania, będzie miał z córką do omówienia sporo tematów. – A tak w ogóle to jesteś starym głupcem, Ulka. Dumny, zapatrzony w siebie dureń, wolący się usmażyć niż przyjąć pomoc. Mogłeś chociaż poprosić by wrzucili tu ci jakąś grubą gałąź robiąca za kulę.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek przez moment nie była w stanie pojąć, co zaszło. Sjans biegł przez las szybko i pewnie, jakby to było jego własne podwórko, nieświadomie zwiększając dystans między sobą a resztą. A potem nagle runął. Elfka tak jak wszyscy pozostali gwałtownie się zatrzymała, a potem pośpiesznie podeszła do krawędzi dołu. Przez krótki moment pomyślała z przerażeniem, że drwal skręci sobie kark i jednocześnie na dosłownie jedno uderzenie serca wzięła na siebie całą winę za to zdarzenie: w końcu miały razem z Kliri oczyścić teren, a zrobiły to niedokładnie. Tak, nie miały czasu zasypać tego dołu, ale mogły przecież go jakoś oznaczyć… Teraz cenę za ich błędy płacił Sjans, a jej było tak cholernie głupio. Ale tylko przez moment, bo to nie był czas na umartwianie się.
        - Żyjesz? - zapytała jakże elokwentnie, spoglądając na dno wypełnionego błotem rowu. Sjans był trochę blady, bardzo brudny, ale przytomny. I co więcej sprawiał wrażenie, jakby nie wpłynęło to na jego zimną krew - nadal potrafił się opanować i sprawnie wydawać polecenia. Logiczne, ale…
        - Sjans, nie bądź durny! - próbowała z nim dyskutować, gdy kazał im iść i nie zwracać na siebie uwagi. Była świadoma zagrożeń: Sjans mógł tu się usmażyć żywcem, a oni mogli nie znaleźć drogi w lesie, bo to w końcu on znał się na tym najlepiej. Skowronek nie wiedziała wszak, że Guly też co nie co w tej materii wie.
        Ulkowie jednak dogadali się mimo jej słabego protestu. Skowronek liczyła, że obaj wiedzą co robią i pobiegła za panem młodym razem z resztą. Cały czas jednak nie opuszczały jej wątpliwości, co przyjęła z pewnym zaskoczeniem. Normalnie ani przez moment nie zaprzatałaby sobie myśli zostawionym z tyłu towarzyszem: Przyjaciele działali tak, że nie przejmowali się jedni drugimi. Teraz jednak czuła się winna położeniu Sjansa i nie dawało jej to spokoju. Z irytacją doszła do wniosku, że to ich wina, ludzi z Kamiennego Targu - przez nich stała się miękka. Nawet się nie spostrzegła, gdy zwolniła, zostając gdzieś z tyłu kolumny, aż w końcu wręcz przystanęła. Spojrzała za siebie i rozważała, czy nie zawrócić.

        Tymczasem ktoś spokojnym krokiem podszedł do brzegu wilczego dołu i zerknął do środka. Wielkie ciemne oczy w obwódce długich rzęs gapił się na znajdującego się w nieciekawym położeniu drwala, a mięsiste wargi z zapamiętaniem coś przeżuwały.
        - Muu! - odezwała się Betty, krowia koleżanka Skowronka. W jej muczeniu dało się usłyszeć niemy zarzut “a co ty tam robisz?”.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans wiele razy słyszał powiedzenie o tonącym i brzytwie. Co prawda na palcach jednej ręki dało się policzyć tych mieszkańców Kamiennego Targu, którzy kiedykolwiek widzieli morze lub większe jezioro, jednak na bagnach nie brakowało okazji by zakończyć swój żywot właśnie poprzez utoniecie. Wykorzystując to co miał pod ręką, przede wszystkim materiał z koszuli, większe gałęzie i trzonek od topora, drwal zdołał usztywnić nogę w miejsc złamania. Mógł teraz w miarę spokojnie się poruszać, nie mdlejąc przy tym z bólu, jednak samą siłą rąk nie był w stanie wydostać się z pułapki, w jakiej znalazł się w skutek własnej nieuwagi. Ściany wykopu miały co prawda wiele nierówności i korzenie drzew, ale nie było ich aż tyle, aby wspinaczkę w górę nazwać łatwą. Nawet przy pełnej sprawności Ulka miałby z tym problem, teraz natomiast pozostawało mu jedynie liczyć na to, iż któryś z jego towarzyszy się zreflektuje i pospieszy mu z pomocą.
        Niestety takie działanie wymagałoby umiejętności czytania między wierszami, a Sjans raczej nie podejrzewał by była to cecha bardzo popularna wśród jego ludzi. Jeśli wcześniej popędzał ich do natychmiastowego kontynuowania ucieczki, to mówił tak głównie przez wzgląd na Eldine, dla której każda strata czasu mogła okazać się katastrofalna w skutkach. Oczywiście gdyby powiedział wprost, iż jego bratowa jest najsłabsza z kompanii, a pozostali muszą o nią dbać, Ślimakowa Panna najpewniej od razu by się obraziła, upierając się przy udowodnieniu mu iż jest inaczej. A wówczas wszyscy byliby zgubieni. Być może powinien od razu wyraźnie podkreślić „zostawcie mi Botana, a reszta niech bierze tyłek w troki”. Wówczas nikt nie czułby się negatywnie wyróżniony. Jednak wcześniej nie miał pojęcia, że jest z nim aż ta źle. Za to doświadczenie obecnej wyprawy podpowiadało mu, że nigdy nie jest tak tragicznie, aby nie mogło być gorzej. Tak jak mógł siedzieć w dziurze i desperacko nawoływać o pomoc, tak równie dobrze mógł robić to samo, z krową pochyloną nad krawędzią, tępo przyglądającą się jego niedoli.
        Ulka zaklął siarczyście, zastanawiając się jednocześnie co owo bydle tu robi. Od razu przyszedł mu do głowy Pustelnik i fakt, iż żyjący w odosobnieniu elf posiadał swoja trzodę. Nie mógł przecież żywić się tylko i wyłącznie jagodami. Być może jedna z jego krów uciekła spłoszona widokiem ognia. Takie rozwiązanie wydawało się najbardziej logiczne, jednak drwal nie mógł oprzeć się wrażeniu, że skądś kojarzy tą konkretną mordę. Po chwili go olśniło. Bez względu na to jak bardzo wydawało się to nieprawdopodobne, zrozumiał iż ma nad sobą zwierzę należące do Skowronka. Roztrząsanie w tej chwili kwestii w jaki sposób krowa, której imienia Sjans nie potrafił sobie przypomnieć, znalazła się tak blisko granicy Mglistych Bagien, nie miało teraz sensu. Ponieważ obecnie krowa nie stanowiła dla Sjansa żadnego wsparcia, zdaniem drwala zwierzę równie dobrze mogło przebywać w Ekradonie.
        „Chyba, że okaże się tak głupie, iż wpadnie do dołu, a wówczas może uda mi się wyjść po jej grzbiecie”, pomyślał Ulka, jednak na jego nieszczęście Betty wykazała się wyjątkowym instynktem samozachowawczym lub też potrafiła czytać w umyśle człowieka. W każdym razie krowa nie zamierzała dać ani kroku do przodu i żadne nawoływania nie były w stanie zmienić tej decyzji. Próbując zahipnotyzować umysł zwierzęcia i zmusić je do samobójczego skoku, Sjans nagle dostrzegł dla siebie inną alternatywę. Na szyi Betty znajdował się gruby powróz, który w czasie swojej wędrówki krowa ciągnęła za sobą. Obecnie jego koniec leżał gdzieś nad wilczym dołem, jednak gdyby łaciata wykonała kilka ruchów głową, być może mimowolnie przesunęłaby linę prosto w ręce drwala. A wówczas Sjans mógłby się po niej wspiąć lub w ostateczności wciągnąć krowę do pułapki i wrócić do pierwotnego planu ucieczki, bezpośrednio po krowim grzbiecie.
        - No dalej. Ruszaj mordą. Chyba nie powiesz mi, że przyszłaś się tu jedynie gapić? – przemawiał Sjans chcąc skupić na sobie uwagę zwierzęcia, jednocześnie cały czas przesuwał się z jednej krawędzi dołu do drugiej, tak żeby krowa wodziła za nim wzrokiem, a tym samym kręciła głową. – Niech ci będzie. Masz moje słowo, że od dziś rezygnuję z wołowiny. A teraz do roboty, mała.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Nadprzyrodzone moce Betty obejmowały najwyraźniej umiejętność pojawiania się w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie, ale nie było już mowy o tworzeniu bardziej skomplikowanych planów czy chociażby wykonywaniu poleceń. Głupia krowa nie chciała współpracować, a czas uciekał. Stała nad brzegiem wilczego dołu i patrzyła z wielkim zainteresowaniem na drwala, który odstawiał jakieś przedziwne tańce w błocie. Trochę kręciła głową, lecz to nie wystarczyło, by powróz na jej szyi spadł do środka pułapki, w której tkwił Ulka. Sama wpaść również nie chciała, ale akurat o to nie można było mieć do niej pretensji…

        Skowronek była chyba jedną z ostatnich osób, jakie Sjans chciałby zobaczyć w tej chwili i wcale nie chodziło o kwestie sympatii czy zaufania wynikającego z długiej znajomości - chodziło o same walory fizyczne. Elfka nie była najsilniejszą osobą z grupy, plasowała się prawdopodobnie na przedostatnim miejscu, tuż przed Eldine, a daleko w tyle za całą resztą młodzieży z Targu. To jednak jej głowa pojawiła się tuż obok łba Betty. Obie samice spojrzały na siebie nawzajem jakby porozumiewawczo, po czym elfka złapała za powróz przy szyi krasuli i zrzuciła go na dół.
        - Wyciągniemy cię, tylko trzymaj mocno! - oświadczyła drwalowi, razem z krową ciągnąc za drugi koniec sznura. Gdyby Przyjaciółka była sama, pewnie nie dałaby sobie rady, ale jej wierna rogata towarzyszka dysponowała siłą, która umożliwiała realizację całego przedsięwzięcia. Pytanie co elfka zrobiłaby bez niej? Była tu sama, nie towarzyszył jej nikt z Bagien. Po wypiekach, jakie pojawiły się na jej twarzy, można było poznać, że biegła ile sił.
        - Wiedziałam, że jest gorzej niż wyglądało! - zawołała, gdy Sjans był już na górze i zobaczyła to koromysło na jego nodze. Aż nachyliła się, by dokładniej zbadać prowizoryczne usztywnienie. - Dasz radę z tym iść? A co ja głupio pytam, jasne, że nie…
        Elfka dotknęła brzegu dorodnego krwiaka tuż nad brzegiem opatrunku i zaraz cofnęła rękę, jakby Sjans miał ją za to zdzielić w łeb albo na nią nawrzeszczeć. Na ten problem miała gotową receptę.
        - Ładuj się na Betty - oświadczyła, nie zważając na zaskoczone spojrzenia tak drwala, jak i krasuli. - Pomogę ci, właź na nią, nie ma czasu! Betty, kochanie, zrób to dla mnie, bądź grzeczną krówką…
        Czułości, z jaką Przyjaciółka zwracała się do tej krowy, by ta stała spokojnie, mógłby pozazdrościć niejeden mężczyzna, a już w szczególności taki Botan czy ten nachalny elf z Danae. Dzięki temu jednak krasula dała się udobruchać cierpliwie czekała, aż drwal załaduje się na jej grzbiet, choć nie była urodzonym wierzchowcem - to chyba jednak działała ta mityczna więź między elfami a zwierzętami, bo jak inaczej wytłumaczyć tak irracjonalne zachowanie Betty?
        - Dasz radę jak cię podsadzę? - upewniła się, robiąc z dłoni koszyczek i opierając je na swoim kolanie. Silna nie była, a drwal był na dodatek dość ciężki, ale ten jednorazowy zryw miał szansę się udać.
        - A reszta… - zdecydowała się w końcu wyjaśnić tę kwestię. - Spokojnie, twój brat ich prowadzi, przekonałam ich, że jak będę z tobą to nic mi nie grozi i ich dogonimy. Ale nie spodziewałam się, że będziesz w takim stanie… - mruknęła, marszcząc lekko nos.

        Chwilę wcześniej, gdy przystanęła spoglądając za siebie, nie obeszło się to bez echa. Reszta zauważyła jej wahanie, ale Skowronek w porę się odezwała, by w ich głowach nie zdążył zrodzić się żaden pomysł.
        - Guly, biegnijcie dalej, ja wracam po Sjansa! Cholera, to moja wina, że ten dół tam był i stąd ta heca! Biegnijcie, my was dogonimy! Sjans na pewno już stamtąd wylazł, tylko trzeba go pogonić, bo w tym wieku to już ruchy nie te! No, jazda, widzimy się na skraju lasu!
        To powiedziawszy elfka zawróciła i czym prędzej pobiegła do wilczego dołu, by tam spotkać rozebranego do pasa drwala z usztywnieniem na nodze i krowę, która jakimś cudem nadal ich śledziła, a teraz dotrzymywała mu towarzystwa. Nie wiedziała, jak do tego doszło, lecz była jej wdzięczna. Teraz wystarczyło załadować na jej grzbiet rannego i wiać, wiać, bo ogień już im się tlił za ogonem!
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Czy to możliwe, aby w skutek nawdychania się oparów odchodził od zmysłów? Widok zwierzęcia, które zamiast kierować się instynktem i uciekać przed ogniem, gapiło się tępym wzrokiem na jego podskoki, sprawiał, że Sjans nie mógł wykluczyć, iż tracił kontakt z rzeczywistością. Nie potrafił jednak wytłumaczyć dlaczego w takiej sytuacji wydumał sobie akurat krowę? Jego umysł z całą pewnością posiadał dużo więcej tematów godnych analizy, niż los jakiejś zabłąkanej łaciatej i podchody Botana w kierunku elfki. Z drugiej strony halucynacje mają to do siebie, iż z reguły nie trzymają się logiki. Drwal tak był przejęty próbą rozwikłania tej zagadki, że niewiele brakowało, by na widok Skowronka, otwarcie spytał Przyjaciółkę czy ta nie jest przypadkiem wytworem jego wyobraźni.
        Gdyby i nad tym pochylić się głębiej, na liście osób, co do których Ulka mógł liczyć, iż pospieszą mu z pomocą, elfka plasowała się niewiele wyżej przed swoją rogatą koleżanką. Bez dwóch zdań była najbardziej spostrzegawcza, zaradna i przewidująca z całej jego kompani, jednak udzielenie pomocy Sjansowi raczej nie powinno wpisywać się w jej najważniejsze cele. A z tego co sama o sobie deklarowała, Skowronek przede wszystkim stawiała na praktyczność, wykonanie zadania i dbanie o własne interesy. Od jakiegoś czasu drwal podejrzewał, iż elfka może spróbować go zdradzić. Ostatecznie to z jego ojcem, a nie z nim miała podpisaną umowę. Tymczasem Asets parł do rozdmuchania konfliktu ze Styfingami, a nie do jego wygaszenia. Pomaganie Sjansowi tylko częściowo stanowiło warunki kontraktu. Zasadnicza jego część była zupełnie inna niż to co miał w głowie drwal. Oczywiście Skowronek mogła to sobie tłumaczyć na wiele sposobów, jednak cofając się po Ulkę, pozostawiła tych, na których biorąc pod uwagę jej misję, powinna uważać w pierwszej kolejności.
        Powyższe rozważania stanowiły dobry temat do rozmowy na później. W obecnej sytuacji Sjans gotów był przyjąć każdą pomocną dłoń, nie oglądając się na to co jego wybawca trzyma w drugiej ręce. Z tego samego powodu godził się nawet na najbardziej absurdalne plany. Nawet te lokujące go na krowim grzbiecie. Co prawda z początku próbował protestować, twierdząc, że rana nie jest wcale tak groźna i spokojnie będzie mógł iść, jednak elfka nie wyglądała na taką, która zamierzała go słuchać. Była zdeterminowana wsadzić go na krówsko. Betty słabo nadawała się na wierzchowca, a on z kolei był fatalnym jeźdźcem, wiec jak nic stanowili idealny duet by zręcznie pogalopować ku linii horyzontu. Na szczęście Przyjaciółka zdawała się mieć i na to rozwiązanie, ponieważ gdy tylko drwal znalazł się na górze, chwyciła powróz na szyi krowy, z zamiarem pociągnięcia rumaka i jeźdźca w odpowiednim kierunku.
        - W porządku, niech będzie po twojemu – stwierdził Ulka przyglądając się twarzy elfki. Od razu dało się zauważyć, że dla Skowronka nie jest to typowa sytuacja. Dziewczyna zazwyczaj emanowała spokojem i opanowaniem, jednak w lesie stąpała po niepewnym gruncie, stawała się nerwowa i impulsywna, a jej działania wyglądały chaotycznie. A już pożary lasu z całą pewnością nie były jej domeną. Sjans postanowił spróbować rozładować napiętą atmosferę, pozwalając sobie na żart. – Kieruj się w tą stronę i uważaj na to co masz pod nogami. Jakbyś usłyszała, że coś wielkiego wali się na ziemię, to będę to ja. I najważniejsze, pilnuj, aby nikt nas nie zobaczył. Jak by nie patrzeć jestem synem lorda i muszę dbać o reputację.
        Dopiero gdy wreszcie udało im się ruszyć z miejsca w kierunku bezpieczniejszych terenów, drwal mógł przejść do innego nurtującego go tematu.
        - Dlaczego wróciłaś? Tak naprawdę? – Drwal nie rozwijał tematu, na przykład sugerując, że mogła tu przysłać Ily’ego albo kogokolwiek z drużyny. Nie podejrzewał też Skowronka o wyrzuty sumienia, czy o jakąkolwiek psychiczną słabość, ale nie mógł wykluczyć że w rzeczywistości Przyjaciółka była tak twarda za jaka chciała uchodzić. Być może nie był to też najlepszy czas na takie rozmowy, ale możliwość odwrócenia myśli od szalejącej za ich plecami pożogi, powinna działać na korzyść ich obojga.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek dostrzegała niedowierzanie malujące się na obliczu drwala, ale bardzo skrupulatnie je ignorowała: nie było czasu na pogaduszki, musieli się stąd szybko wydostać, a rozmowy o motywacjach w niczym by nie pomogły, tylko wszystko by opóźniały. Dlatego z uporem maniaka forsowała swoje pomysły, jakkolwiek niedorzecznie by nie wyglądały. W jej odczuciu były jednak najlepsze z aktualnie dostępnych. Noga Sjansa wyglądała tak paskudnie, że o chodzeniu nie było mowy, nawet gdyby Przyjaciółka go podpierała. Ten problem znikał, gdy w grę wchodził wierzchowiec, a że teraz w grę wchodziła jedynie krowa - hej, lepiej to niż nic! Skowronek i tak nie mogła wyjść z podziwu, że Betty odnalazła się akurat teraz, gdy była najbardziej potrzebna. Tak daleko od miasta, w zupełnej dziczy… Czy ta krowa będzie ją prześladować do końca życia? O co jej chodziło? ”Może będę musiała pogadać z jakimś druidem, by ją o to zapytał i powiedział mi czego ona ode mnie chce…”, uznała elfka, z cichym sapnięciem kończąc pomaganie Sjansowi przy wsiadaniu. Po wszystkim otrzepała ręce i złapała za powróz Betty, by ją poprowadzić. Krasula jak zawsze grzecznie zgodziła się za nią iść, dostosowując swoje tempo do tempa Przyjaciółki.
        Skowronek uśmiechnęła się lekko pod nosem, gdy Sjans wspomniał o reputacji. Faktycznie, gdyby ktoś go zobaczył w tym stanie, nie byłoby już co ratować - ubłocony, jechał przez płonący las na krowie prowadzonej przez elfkę. Wizja jak z surrealistycznej komedii, ale na tyle zabawna, że Przyjaciółka musiała aż się otrząsnąć, by pozbyć się wesołości. Gdy zresztą znowu zrobiło się między nimi cicho i dotarł do niej odległy odgłos walących się drzew i ryk ognia, zaraz znowu była skupiona i spięta. Przyspieszyła prawie do lekkiego truchtu, pilnując jednak, by rozpędzona Betty nie wytrzęsła Sjansa jak worek ziemniaków.
        Nagle zadane pytanie o motywacje wybiło elfkę zupełnie z rytmu. Zwolniła i przez moment rozważała czy nie udawać, że nie słyszała jego pytania. Spuściła wzrok, nagle bardzo skupiona na pokonywaniu nawet niewielkich przeszkód i można było odnieść wrażenie, że za nic w świecie nie odpowie, ale w końcu się odezwała.
        - Bo bez ciebie to wszystko weźmie w ryj - oświadczyła sucho, nawet nie obracając na niego wzroku. Znowu przyspieszył kroku, ciągnąc za sobą zaskoczoną tymi nagłymi zmianami krasulę. Betty zamuczała, wyrażając swoje lekkie niezadowolenie z traktowania jej jak byle jaki środek transportu, ale nie szła w zaparte.
        - Tylko ty masz tu jakiś pomysł i jesteś w stanie tych ludzi zebrać. Bez ciebie nie dotrzemy do Targu. Wyszlibyśmy z lasu, a potem każde ciągnęłoby w swoją stronę… Tacy jesteście. Wy, ludzie z Targu. Indywidualiści co do jednego, nawet w obliczu zagrożenia. Ty potrafisz ich jakoś podejść. Ja cały czas noszę się z pomysłem, by wsadzić Eldine i Guly’ego do osobnych worków i zawieść ich na miejsce jak plony na sprzedaż.
        Czy Skowronek mówiła całkowicie szczerze, tego nie dało się orzec. Ton głosu miała zacięty, jakby cały czas skupiała się na swoim zadaniu, a głowy nie odwracała, nie można było więc zobaczyć wyrazu jej twarzy. Gdyby jednak ktoś umiał czytać w myślach i porównał obie przedstawione przez nią wersje - tę, którą opowiedziała teraz Sjansowi i tę, którą przedstawiła reszcie drużyny - szybko spostrzegłby, że się różnią. Pytanie brzmiało jedynie, która była tą prawdziwa… A może żadna z nich?
        - Przyspieszę, trzymaj się mocno - zakomunikowała drwalowi Przyjaciółka, po czym dała mu chwilkę, by może faktycznie spróbował lepiej złapać się Betty i zaczęła lekko biec. Oprócz tego, że dzięki temu mieli się szybciej wydostać z ognistej pułapki, liczyła, że dzięki temu Ulka nie będzie zadawał jej już kłopotliwych pytań.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans bardzo boleśnie przekonał się o tym, że temat motywacji kierujących Skowronkiem jest zamknięty i nie powinien nawet próbować go zgłębiać. Gdy elfka szarpnęła za powróz, krowa przyspieszyła, fundując drwalowi niezapomnianą przejażdżkę na swoim kościstym grzbiecie. Ulka raz za razem podskakiwał w powietrze, by chwilę później obić boleśnie swoje zacne siedzenie w kontakcie z kręgosłupem łaciatej. W tych warunkach nie był w stanie wypowiedzieć choćby słowa. Szybko doszedł do wniosku, że w porównaniu do tej chaotycznej przejażdżki, nawet bieg byłby lepszą alternatywą. Obciążenie nogi podobne, ale przewidywalne i powtarzalne ruchy, przynajmniej pozwoliłyby przygotować się na ból i odpowiedni napinać mięśnie, aby jakoś amortyzować obciążenia. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, iż Betty wreszcie zaczęła myśleć, chociaż być może właściwszym stwierdzeniem byłoby to, iż krowa przestała myśleć, na powrót kierując się instynktem, który kazał jej uciekać, a nie interesować się zawartością każdego dołu w okolicy. W wielu przypadkach to właśnie intuicja zwierzęcia pomagały elfce zdecydować o wyborze konkretnego kierunku. Osobną kwestią był fakt, iż droga krowy nie miała nic wspólnego z trasą, którą obrała grupa Guly’ego, przez co obie drużyny oddalały się od siebie. Ale tym póki co Sjans postanowił się nie martwić.
        Ulka nie znał się na kobiecej psychice. Mógł jedynie przypuszczać, że został ukarany za poruszenie drażliwego tematu. Odebrał dotkliwą nauczkę, której rezultatem poza licznymi dodatkowymi siniakami, było uświadomienie sobie tego, iż w języku powszechnym istnieje zwrot „czy mógłbym o coś zapytać”. Na szczęście nie była to długa podróż. Gdy tylko Sjans przekonał się, że minęli strefę ogarniętą pożarem, natychmiast zdecydował się przerwać feralny galop, nawet jeśli miał okupić ten manewr kolejnym bolesnym upadkiem. I jeszcze bardziej sponiewieraną dumą.
        - Dość, nie dam rady tak dalej – poskarżył się. – Jeśli w ten sposób ma to wyglądać, to od razu odprowadźcie mnie z powrotem i przysypcie dół ziemią. A przy okazji świetna robota. Myślę, że teraz nic już nam nie grozi. Pozwól, iż dalszą drogę sobie pokuśtykam. Szczęśliwie się składa, że jesteśmy znów na terenach Mglistych Bagien. Natomiast nieco mniej optymistyczny jest fakt, że idąc tędy same, prawdopodobnie rychło zorientujecie się, iż stoicie po kolana w błocie, zapadając się zaskakująco szybko. Dlatego lepiej niech to ja poprowadzę. I nie martw się o pozostałych. Nie jest z nimi aż tak źle. Poradzą sobie. Mają z sobą Botana, a niedźwiedź nie gubi się w lesie. Poza tym co można spaprać gdy jest się tak blisko celu?
        Drwal miał nadzieję, że ostatnie pytanie na zawsze pozostanie retorycznym. Nie chciał poznać na nie odpowiedzi. Ostatnimi czasy dręczyło go zdecydowanie za dużo wątpliwości, a poszukiwanie wyjaśnień wcale nie poprawiało mu humoru. Zwłaszcza gdy okazywało się, że każda kolejna rozwiązana zagadka pociągała za sobą przynajmniej kilka trudniejszych pytań. Jeśli tak miało to wyglądać, to Ulka zdecydowanie wolał, aby do samego kamiennego Targu, on i Skowronek toczyli nudną dyskusję na temat drzew i miejscowego klimatu. Niestety to nie była wyprawa spełniających się życzeń. Elfka, Sjans i Betty nie uszli daleko, gdy natrafili na jedną z ofiar szalejącej pożogi. Ponieważ nie znajdowali się na terenach często odwiedzanych przez obcych, z dużym prawdopodobieństwem można było powiedzieć, iż był to jeden z nieudolnych podpalaczy. Widok strawionej przez ogień skóry dla wielu mógł wydawać makabrycznym, jednak tym co przeraziło Ulkę, była zbroja jaką miał na sobie nieboszczyk. Zbroja jaką nosili ludzie jego brata Cryfa.
        - Cholera. Zdaje się, że mamy kłopoty – krótko podsumował drwal. Do tej pory cały czas podejrzewał Styfinga, jednak co by złego nie powiedzieć o lordzie Ado, nie był on aż tak głupim, aby zaryzykować konflikt z Koroną dla relatywnie niewielkiego skrawka ziemi. Za to Cryf Ulka nigdy nie zawracał sobie głowy takim błahostkami jak rozważanie konsekwencji swoich czynów. A że wrócił w rodzinne strony, to przypomniał sobie, że przecież należą mu się one jak psu micha. Więc czemużby się po nie nie upomnieć? Zwłaszcza gdy ma się przy boku własną armię.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek co jakiś czas kontrolowała, czy Sjans nadal siedzi na Betty czy też zgubiły go gdzieś po drodze, ale nie było to wcale takie proste - w jednej ręce trzymała postrąk, a drugą podwijała kieckę, którą może i wcześniej pocięła, by łatwiej się w niej biegło, ale i tak teraz przeszkadzała. Ulka trzymał się jednak dzielnie, choć na jego obliczu raz czy dwa razy wyraźnie odmalowała się boleść. Przyjaciółka musiała przyznać, że rozwiązanie nie było szczególnie komfortowe, lecz w jej odczuciu było znacznie szybsze, bo Betty truchtała bardzo dzielnie i na pewno szybciej niż drwal ze złamaną nogą. No i - cóż za szczęście - krowa sama potrafiła wytyczyć kierunek. To było im potrzebne, bo elfka nie znała się w ogóle na orientacji w terenie, zaś Sjans na jeździectwie, nie mógł więc kierować swoim nietypowym wierzchowcem.
        Złość zaś szybko wyparowała z głowy Przyjaciółki - miała zbyt wiele innych trosk, by jeszcze roztrząsać aż takie pierdoły, jak głupie pytania zadawane przez drwala. Gdy więc w końcu się zatrzymali, miała już dobry humor. No, powiedzmy, neutralny. Na tyle neutralny, na ile mógł być po ucieczce z płonącego lasu z rannym towarzyszem, rozdzielając przy tym grupę. Czyli… jednak nie było najlepiej. Ale zawsze mogło być gorzej.
        - Dasz radę? - upewniła się, gdy Sjans zarządził, że to koniec jego przejażdżki, dalej nie da rady i woli iść. Jej pytanie dotyczyło zaś zarówno przemieszczania się na własnych nogach, jak i samego aktu zsiadania z krowy. W razie potrzeby, mogła go asukerować, chociaż akurat gdyby runął na nią z grzbietu Betty, nie utrzymałaby go za nic w świecie i razem wpadliby w to błocko.
        Słów o tym jak radzi sobie reszta nie skomentowała - kulturalnie obróciła głowę, udając, że sprawdza czy wszystko w porządku z jej rogatą koleżanką. “Poza tym co można spaprać gdy jest się tak blisko celu”? W przypadku tej grupy wszystko! Co więcej oboje o tym wiedzieli, ale nie było sensu mówić o tym na głos. Lepiej wierzyć, że sobie poradzą…
        - Jak twoja noga? - upewniła się nim ruszyli. - Skręcona, złamana? Wygląda okropnie. Oprzyj się na mnie, nie ma co jej obciążać.
        To powiedziawszy elfka stanęła ramię w ramię z drwalem, by stanowić dla niego mobilną kulę. Nic lepszego nie przyszło jej do głowy - może przez to, że i tak miała w niej już natłok myśli. Poza tym po tym nieszczęsnym weselu bolały ją stopy i czuła suchość w gardle, ale to możliwe, że przez bieg. Nie były to warunki do prowadzenia konwersacji, więc elfka z przyjemnością milczała u boku Ulki. Aż do momentu, gdy jak na komendę obojgu wyrwała się z ust soczysta “cholera”. Przyjaciółka gapiła się na ciało przed nimi. Nie ruszył jej jego stan - widziała już znacznie gorsze zwłoki, niektóre nawet bywały jej dziełem. Rozpoznała jednak te symbole.
        - Sjans… - zwróciła się do drwala ostrożnie, jakby obawiała się, czy powinna ruszać ten temat. - Fydlon nosił podobne symbole. To… Dlaczego oni to zrobili? - parsknęła. - By pozbyć się za jednym zamachem wszystkich problemów? Pretendentów, wrogów, przyjaciół i świadków? To mi nie pasuje - mruknęła, bo faktycznie, zbyt wiele rzeczy w tym nie grało. Po pierwsze, plan był zbyt wyrachowany, po drugiej: ich relacje były jakie były, ale jednak byli braćmi. Skowronkowi wydawało się, że dla nich powinno to mieć jakieś znaczenie i na pewno nie byliby w stanie posunąć się do umyślnego bratobójstwa. Ale przypadkiem, przy okazji: próbując rozwiązać kwestię Styfingów…
        - Chodźmy - mruknęła w końcu. - Mam złe przeczucia.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Stwierdzenie przez Sjansa, że on sam „może chodzić”, było zdecydowanie na wyrost. Drwal co najwyżej mógł ciągnąć nogę za nogą, ślamazarnie przesuwając się przy tym w wyznaczonym kierunku. Jak na ironię Ulka kulał w momencie gdy najbardziej się spieszył. W tej sytuacji niewielkim pocieszeniem okazywał się fakt, że noga nie bolała i że znów dane mu było oglądać Betty i Skowronka z normalnej perspektywy. Recz jasna pomny wcześniejszych doświadczeń, tym razem pilnował się by w rozmowie z elfką poruszać tylko i wyłącznie bezpieczne tematy, co w uproszczeniu sprowadzało się do tego, by nie zmuszać Przyjaciółki do mówienia o sobie. A skoro tak, to drwal uznał, że warto by wyjaśnić obecną sytuację, opowiadając coś więcej o własnym ludzie, chociaż Skowronek była zapewne przekonana, że naturę mieszkańców Kamiennego Targu rozpracowała po zaledwie godzinnym pobycie w tak zwanym centrum lokalnego handlu. I trudno byłoby w tym przypadku się z nią nie zgodzić.
        - Nawet nie będę ukrywał, że sprawa trochę się skomplikowała – zaczął Ulka. - Według reguł jakimi kieruje się Ekradon, Cryf pozostaje prawowitym lordem Kamiennego Targu. Jest tak z racji pierwszeństwa w urodzeniu oraz tego, iż to na jego ręce Asets przekazał swoją władzę. A znasz mojego brata już na tyle, by wiedzieć, że nie jest to osobnik, który często komuś ustępuje. Z drugiej strony, jeśli zostawiasz swój lud na kilka lat, wyruszając zabawić się w wielkim świecie, to w rozumieniu ludzi z Mglistych Bagien sam określasz się jako obcy. Podwójnie obcy, jeśli brać pod uwagę, że w czasie pożegnania, nie zaniechasz kilka razy podkreślić co myślisz o marnowaniu żywota na zadupiu. Guly początkowo miał być kimś w rodzaju namiestnika, ale sprytnie wykorzystał zwolnione miejsce. Sympatia ludzi jest po jego stronie. Zwłaszcza iż Cryfa niewielu pamięta, a jeszcze mniej z nich mogłoby o owych wspomnieniach powiedzieć coś dobrego. Co prawda nasz wielki wojownik dysponuje armią, która pozwoli mu przejąć władzę w mieście w kilka chwil, ale najpierw musi tam dotrzeć. A sam nie da rady nigdy. Gdyby spróbował, byłaby to największa klęska w dziejach. Jeśli ma odnieść sukces, potrzebuje kogoś kto przeprowadzi jego ludzi przez moczary. Oczywiście w tym przypadku nie boję się o to, iż taki zdrajca może się znaleźć. Po pierwsze dlatego iż spiskowanie i myślenie perspektywiczne nie jest tu popularną cechą, a jeśli jakimś cudem miałby się znaleźć w mieście ktoś, kto potrafi planować do przodu, to z pewnością ten sam osobnik zdawałby sobie sprawę, że Cryf i tak dług nie zabawi na siedzeniu lorda, jako że szybko odezwie się w nim duch przygody, a gdy tylko zniknie za pierwszymi drzewami, jego dotychczasowi poplecznicy delikatnie to ujmując będą mieli przesrane.
        Oczyma wyobraźni Sjans widział Thara Blewoga i Bouga Bulwatera zapowiadających miejscowym co stanie się z tymi, którzy chcieliby poprzeć uzurpatora. Nie wspomniał o tym głośno, ponieważ w powyższej przemowie nie było ani słowa, które można by powtórzyć przy damie. Nawet takiej obytej z brudami świata jak Skowronek. W tym przypadku wystarczyło samo zapewnienie, że szanse na znalezienie spiskowca Cryf miał niemalże zerowe. Niemalże, ponieważ w całych Mglistych Bagnach była tylko jedna osoba zafascynowana wojownikiem, a co gorsze właśnie ta osoba zmierzała teraz prosto do jego obozu, z olbrzymim gryfem na barkach. Botan był co prawda ostatnim, który chciałby celowo zdradzić ojca i swój ród, jednak był też na tyle ograniczony, by zrobić to nieświadomie.
        Ulka i Skowronek dotarli wreszcie na wzgórze, z którego doskonale można było zobaczyć niekończące się rzędy namiotów należące do podkomendnych Cryfa. W tym momencie prysła ostatnia nadzieja Sjansa związana z tym, że licznej armii szybko skończy się zaopatrzenie. Nawet jeśli ów moment był już całkiem blisko, w sytuacji gdy najstarszy z braci schwyta niczego niepodejrzewającego Guly’ego, który praktycznie sam wlezie mu w łapy, Cryf zyska dodatkowy argument by nie przerywać prowadzonej kampanii. Najgorsze że w całym tym zamieszaniu jedynym, który zyskiwał, był Styfing. Ado musiał jedynie poczekać aż poszczególni Ulka pozabijają się wzajemnie.
        - Pozwolisz, że raz jeszcze uraczę cię siarczystą „cholerą"? – Drwal krótko skomentował widok, który mieli przed sobą. – Posłuchaj, chciałbym wierzyć że jest inaczej, ale zakładam, że Guly i pozostali po prostu wleźli w to obozowisko, widząc w nim sojusznika. Cryf może i nie jest wybitnie przebiegły, ale byłby głupcem nie wykorzystując takiej okazji. W każdym razie, bez względu na to jak głupie ci się to wydaje, w tej sytuacji przede wszystkim musimy ratować Botana. Wiem, że logika kazałaby się skupić na moim bracie i Eldine, ale to mały Niedźwiedź jest teraz kluczem do wszystkiego. Ponieważ Cryf i jego dokonania mają na niego ogromny wpływ, a znam tylko jedną osobę, która w hierarchii Botana znajduje się wyżej od rycerza. – Sjans nie dodał nic więcej. W końcu rozmawiał ze Skowronkiem, co oznaczało, że nie musi co do joty wykładać wszystkich swoich przypuszczeń i planów. Elfka z całą pewnością domyśli się reszty … a potem zacznie protestować.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Jakoś posuwali się do przodu. Sjans utykał, ale był twardy - nie spodziewała się po nim niczego innego. To, że zdecydował się umilić jej czas rozmową również było do niego podobne. A Skowronek słuchała, bo drwal miał to do siebie, że rzadko gadał głupoty i nawet jeśli brzmiał, jakby uprawiał gawędziarstwo, to miało to jakiś cel. Dlatego Przyjaciółka słuchała go bez irytacji, może nawet zadowolona, że coś się działo, że nie szli w tak zupełnej ciszy i może coś z tego wyniesie.
        - Oj tak - zawtórowała, gdy Sjans w krótkich słowach opisał swojego najstarszego brata. Później potakiwała już jedynie ruchami głowy, bo obserwacje drwala były trafne i nie miała co do nich zastrzeżeń. Zaczynała też lepiej rozumieć sytuację - wcześniej jakoś nie wiedziała jak wygląda układ między Ulkami i (o naiwna!) zakładała, że skoro cały czas mówiono o Gulym jako o przyszłym władcy, to było to jakoś uregulowane, a tymczasem wszystko było na gębę. Lud Kamiennego Targu był naprawdę niesamowity, bo byli wierni po grób, ale niekoniecznie tym, którym by oczekiwano. Prawowitego władcę byli w stanie wywieźć na taczkach, bo woleli jego bardziej “swojskiego” brata.
        Całą tę przemowę Skowronek skwitowała wymownym westchnieniem - rozumiała, ale w głowie jej się to nie mieściło.
        I w końcu stanęli przed obozem Cryfa - prężnie działającym, dobrze zaopatrzonym, gotowym do akcji. Tak to powinno zawsze wyglądać, Skowronek byłaby nawet pełna podziwu i może rzuciła jakiś komplement, gdyby nie to, że wcale nie było im to na rękę. Była w równych częściach wściekła, załamana i sprowokowana.
        - Nie krępuj się nawet gorzej - zachęciła więc Sjansa, gdy ten przeprosił ją za kolejną “cholerę”. Jej samej na usta cisnęły się same nieprzyjemne słowa. Dotarło do niej, że dała się wmanewrować w znacznie gorsze bagno niż podejrzewała i wręcz widać było, jak pod wpływem tej myśli krew odpływa jej z twarzy. A potem zaczął mówić drwal i wtedy było już zupełnie źle. Przyjaciółka słuchała roztaczanej przez drwala wizji w milczeniu, gapiąc się na namioty przed sobą i krzątających się tam ludzi. Powieka jej nie drgnęła, gdy padały kolejne domysły i imiona a bagno tej sprawy wciągało ich coraz głębiej. Gdyby nie to, że nie chciała przerywać, pewnie powiedziałaby na głos to, co myśleli oboje: mieli przesrane.
        I nagle ni z gruszki ni z pietruszki padło imię młodego Blewoga. Przyjaciółce wydawało się, że się przesłyszała. Zmarszczyła brwi i podniosła wzrok na Sjansa, ale ten nie żartował, naprawdę mówił o tym tępym osiłku. Wyjaśnił czemu mają się na nim skupić i już miał powiedzieć jaki jest jego plan, gdy nagle zamilkł, wymownie zawieszając głos i spoglądając na nią. Przyjaciółka tylko przez mgnienie oka nie wiedziała o co chodzi, a potem jej usta otworzyły się na kształt dużego “O”, z gardła jednak nie dobył się żaden dźwięk. Złapała wszystkie wątki. Ten wstęp o tym komu należy się władza w Targu według prawa, według sympatii ludu, wreszcie według kolejnych zainteresowanych. I ten fragment o zdrajcach i przewodnikach. Wszystko do niej dotarło… i to było przerażające.
        - O nie, ty mówisz poważnie - parsknęła. - Sjans, naprawdę… Cholera, w co ty mnie chcesz wpakować.
        Elfka zacisnęła wargi i spojrzała znowu na obozowisko Cryfa. Odsunęła się od Sjansa i obróciła się do niego plecami, zakładając ręce na piersi. Wyglądała na sfrustrowaną i może wręcz obrażoną, choć jeszcze nie wiedziała na kogo miałaby się boczyć. Padło na Sjansa, bo poza nim nie było tu nikogo, a na samą siebie nie mogła się obrazić.
        - Ja z nim nawet nie umiem rozmawiać! - oświadczyła, obracając się ponownie do drwala. - Nie, Sjans, wymyśl coś innego, musi być inny sposób. Ja z Botanem... po prostu nie - urwała z rezygnacją, nim znowu obróciła się do Ulki plecami, łapiąc się za głowę. Patrzyła w ścianę lasu za sobą i drwal na pewno mógł poczuć tę specyficzną aurę wokół jej sylwetki, która mówiła, że Przyjaciółka właśnie rozważa, czy nie rzucić się do ucieczki i zwiać jak najdalej od Kamiennego Targu póki była okazja.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        - Wejście i inwigilacja takiego obozu to rzecz banalna – zauważył Sjans, przechodząc do dalszego etapu swojego planu, bez czekania na oficjalną decyzją Skowronka. Uznał, że skoro elfka wciąż stała obok niego, nie uciekła, nie dała mu w pysk oficjalnie zrywając współpracę, nie zaczęła wrzeszczeć, rzucać obelgami czy kopać go po kostkach, to wystarczający dowód, iż wciąż może na nią liczyć. Musiał tylko dać jej czas do przetrawienia informacji i zaakceptowania swojego pomysłu, nawet mimo wewnętrznego buntu. Przecież tak naprawdę nie musiała silić się na wielki dialog z Botanem. Wystarczyło, że powie ”chodź”, a Niedźwiedź za nią pójdzie. Drwal był co do tego przekonany, jednak gdyby kazano mu wyjaśnić w jaki sposób to działa, nie potrafiłby tego wytłumaczyć.
        - Moglibyśmy wykorzystać w tym celu zbroje znalezionego żołnierza, ale myślę, że nawet ona nie będzie tu potrzebna. Ponieważ za armią taka jak ta, podażą cały tabun cywili. Kucharze, myśliwi, zwiadowcy, kowale, drwale, medycy, praczki a nawet damy do towarzystwa. Nie lubię co prawda hazardu, ale w tym przypadku gotów byłbym założyć się, że żołnierze traktują ową resztę jako gorszą kategorie i pewnie nawet nie zwracają uwagi na ludzi szwendających się po terenie, przynajmniej dopóki kogoś takiego nie potrącą. Myślę, że możemy tam wejść i spenetrować obóz niezauważeni. Tym bardziej, że Cryf nawet nie pofatygował się, aby go ufortyfikować. Niestety w swoim obecnym stanie, obchodziłbym go pewnie z tydzień, dlatego potrzebuje twojej pomocy. Znajdziemy Botana i go stamtąd zabieramy. Nawet jeśli przyjdzie nam go ogłuszyć. Chociaż może na sam początek spróbujemy jedynie podsłuchać kilka lokalnych rozmów, by dowiedzieć się czy przypadkiem nie wyrywamy się przed szereg. Może Guly okazał się na tyle ostrożny, by darować sobie wpadniecie w ramiona brata. Zwłaszcza, że szczególnie nigdy za sobą nie przepadali.
        Sjans miał nadzieję, że udało mu się wyciszyć obawy Skowronka i przedstawić sprawę tak by ta została zaakceptowana przez elfkę, a przy tym potraktowana jako rutynowe zadanie szpiegowskie, do których dziewczyna z całą pewnością miała kwalifikacje. Pozostawało jedynie czekać czy Skowronek kupi takie tłumaczenie.
        W tym czasie drwal uważnie obserwował obóz, próbując znaleźć najbardziej dogodne miejsce dostania się do niego, jak również zorientować się w zwyczajach podkomendnych Cryfa. Uwagę Ulki przykuła liczna grupa konnych zwiadowców wyruszająca w las, zapewne z zamiarem podjęcia kolejnej próby znalezienia drogi do Kamiennego Targu. Przynajmniej będą mieli okazję udowodnić co są warci.
        - Swoją drogą słabo to wygląda. Władca nie potrafiący odnaleźć ścieżki do swojej siedziby – zauważył Sjans, jednocześnie zastanawiając się czy przypadkiem większość monarchów nie cierpi na podobną przypadłość. Wystarczy wywieść takiego poza mury stolicy, zakręcić dwa razy, a bez swoich doradców nie trafi na miejsce.
        Drwal zauważył również, że ludzie Cryfa stanowiliby idealne ofiary gdyby najstarszy z braci próbował siłą wymusić wskazanie sobie przejścia dla armii. Okuci w stalowe zbroje zapadali by się w bagnach znacznie szybciej niż na przykład Skowronek, a do tego maszerując w szyku, sami rozdeptywaliby podmokłe tereny, łatwo wpadając w zasadzkę. Armia generała Ulki rozleciałaby się w pył już na Zdradzieckich Wrzosowiskach, a jej niedobitki przepadłyby bez wieści na Bulgoczącym Gardle. Ci z pierwszych szeregów wiedzieliby przed sobą zwykłą łąkę, środkowa cześć kolumny brnęłaby po kolanach w błocie, a tyły potopiłyby się całkowicie. I to jeszcze zanim wozy z żywnością i rzemieślnikami dotarłby na miejsce, tym samy odcinając główne siły od zaopatrzenia. Niestety o ile Cryf nie był zbyt bystry, to pozostawał na tyle ambitny, by zaryzykować życie wszystkich, byleby tylko przez chwilę pogrzać swój tyłek na siedzisku lorda.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek wiedziała, że myszkowanie w obozie Cryfa to będzie bułka z masłem - zwłaszcza dla kogoś takiego jak ona. Gdyby jej za to zapłacono, mogłaby wejść wszędzie, wszystko znaleźć, wszystkiego się dowiedzieć, a gdyby wróciła z pustymi rękami to tylko i wyłącznie przez to, że to czego szukała zwyczajnie nie istniało. Widać było, że wśród żołnierzy panowało rozluźnienie spowodowane długim postojem i chaos, bo nikomu nie chciało się pilnować porządku tak długo, jak nie dochodziło do większych incydentów. Przyjaciółka pomyślała w tym momencie kąśliwie, że mimo wszystko dla ludzi z Bagien określenie "większy incydent" może mieć zupełnie inne znaczenie niż dla niej i pewnie zanim ktoś by zareagował, ci krewcy żołnierze wybiliby się do nogi w imię jakiejś błahej waśni.

        - Zresztą na żadne z nas ta zbroja by nie pasowała - oceniła elfka gorzkim tonem, gdy Sjans wspomniał o zakradaniu się do obozu w przebraniu. Na nią pancerz martwego żołnierza byłby za duży, a na Sjansa mógłby być za ciasny, a już na pewno byłby na niego kusy. Całe szczęście Ulka był na tyle rozgarnięty, że dostrzegał idealną alternatywę - wygodną, wiarygodną i nie wymagającą wielkich przygotowań. Gdyby Skowronek miała sama wybrać preferowany sposób infiltracji obozu, byłoby to właśnie włóczenie się po nim w aktualnych ubraniach, udając posługaczkę albo prostytutkę. Jedno tylko jej w tym całym planie nie pasowało.
        - My? - upewniła się, gdy kilka razy usłyszała formę mnogą padającą z ust drwala. Dopiero teraz odwróciła się do niego twarzą, już uspokojona i nastawiona na opracowanie planu, który będzie efektywny i jak najprostszy zważywszy na ograniczony czas i zasoby.
        - Sjans, bez urazy, ale z tą twoją nogą daleko nie zajdziemy. Będziesz spowalniał, a gdybyśmy musieli wiać, bo Cryf by nas zobaczył czy cokolwiek, musiałabym cię zostawić, bo przecież nie dasz rady biec. Lepiej bym poszła sama. Chyba, że chcesz mnie uświadomić w jeszcze jakiejś kwestii - dodała bez cienia drwiny, bo drwal niejednokrotnie uświadamiał ją, że gdy w grę wchodzą ludzie z Kamiennego Targu, jej ocena może być błędna.
        - Weź nic już nawet nie mów o swoich braciach - westchnęła. - Jesteście egzemplarzami, które wymykają się wszelkim standardom i nie istnieje dla was niemożliwe. Jeśli się zaweźmiecie to koniec, po prostu koniec.
        Elfka sapnęła. Wsparła się pod boki i również chwilę patrzyła na krzątaninę w obozie. Patrzyła na cywili kręcących się między namiotami, których w istocie była masa, a każdy ubrany po swojemu, mieli więc spore szanse wtopić się w ten tłum. Przyjaciółka spojrzała jednak dla pewności na swoje ubrania. Mogła sobie powinszować, że nie podarła za radą Ważki spódnicy, gdyż dzięki temu mogła udawać niepozorną praczkę, co było znacznie łatwiejsze niż podawanie się za prostytutkę - bycie panną lekkich obyczajów zawsze niosło za sobą większe ryzyko zaczepek, na które należaloby odpowiadać, a taka zwykła służąca mogła spuścić wzrok i czmychnąć zawstydzona, pewnie przy akompaniamencie rechotów i głupich komentarzy. Takich dziewczyn po prostu się nie widziało, stanowiły tło. Skowronek musiała jedynie zdobyć jakąś chustkę na głowę by schować uszy i gotowe. Tylko Sjans…
        - Ale jak pójdziesz ze mną to może jakiś felczer ci to opatrzy tak przy okazji - uznała w końcu zadziwiająco lekkim tonem. - Rób jak chcesz, to i tak wszystko… Es vatombrĕ - dokończyła bardzo mało eleganckim elfickim epitetem nim ruszyła w stronę obozu.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Drwalowi ciężko było spierać się z argumentem Skowronka odnośnie tego iż z ranną nogą będzie tylko spowolniał elfkę, a w razie konieczności ucieczki, może pogrążyć całą akcję. Problem w tym, że jakoś nie mieli alternatywy. Przecież nie pokuśtyka samotnie do Kamiennego Targu by ogłosić tam mobilizację. Ulka mógł tu siedzieć i czekać, był jednak pewien, że wcześniej czy później wypatrzy go jakiś patrol kręcący się wokół obozu, a samotny mężczyzna przyglądający się wojskowym namiotom wyglądał dużo bardziej podejrzanie, niż ten sam osobnik krzątający się po obozie i wykonujący jedną z tych mało zajmujących acz potrzebnych rzeczy. Gdyby był jakieś trzydzieści lat młodszy, Sjans mógłby podać się za chłopca wypasającego krowę, który zafascynowany bliskością prawdziwych rycerzy na chwilę zapomniał się w swoich obowiązkach. Betty stanowiłaby w tym wypadku idealną przykrywkę. Zresztą nawet teraz obecność zwierzęcia okazywała się bezcenna jak chodzi o przeniknięcie do wnętrza fortyfikacji, ponieważ ciągłą dostawa zaopatrzenia dla tak dużej liczby zbrojnych była czymś naturalnym i nie budzącym podejrzeń.
        - Nie zamierzam wchodzić ci w drogę. Po prostu uznałem, że najciemniej jest pod latarnią. Posiedzę tam i postaram się ostrożnie sprawdzić tak duży teren na jaki pozwoli mi obecna kondycja, a gdy tylko coś wykryję, w pełni zdaję się na ciebie – wyjaśnił Sjans. – Sam być może faktycznie skorzystam z gościnności brata i jego medyków, w czasie gdy ty z pozostałymi będziecie już pędzić w stronę Mglistych Bagien. A i jeśli pozwolisz przygarnę do współpracy twoja łaciatą przyjaciółkę. Ją również przemycę do środka. Mam tylko nadzieję, że bydle nie potrafi czytać w myślach i mi się nie zbuntuje.
        Ulka nie znał się specjalnie na technikach inwigilacji jakie stosowała elfka. Wydawało mu się, że w takiej pracy wszystko zależy od szczęścia. Rzecz jasna można była wyrobić w sobie pewne umiejętności, które pozwolą ci pozostać niezauważonym i przeniknąć na teren wroga, jednak to czy uda ci się zdobyć kluczowe informację, zależało głównie od tego na jaki temat rozmów się trafi. A oni z racji ograniczonego czasu tym bardziej musieli liczyć na uśmiech losu. Być może Skowronek obdarzona została darem intuicji, pozwalającym jej już po kilku zdaniach ocenić czy podsłuchiwana wymiana zdań, rokuje cokolwiek jeśli chodzi o interesujące ją kwestię? Przeszukiwanie obozu namiot po namiocie nie wchodziło w grę. Musieli jak najszybciej dowiedzieć się gdzie przetrzymują Botana i resztę, co biorąc po uwagę dalszy rozwój wypadków, mógł stanowić najłatwiejszy element ich zadania.

        Gdy tylko znalazł się za pierwszym rzędem namiotów Ulka od razu zorientowała jak bardzo kiepska była sytuacja w obozie. Nastroje żołnierzy przypominały beczkę prochu, potrzebującą jedynie niewielkiej iskry by eksplodować. O tym iż jest źle mówiło się niemal przy każdym ognisku, warsztacie czy namiocie. Sjansowi wystarczyło spotkanie z pierwszym z brzegu medykiem by wsłuchując się w narzekanie mężczyzny doskonale poznać kłopoty obozowiczów.
        Okazało się, że większość uczestników wyprawy była jej przeciwna już na samym początku. Niewielu chciało sprzeniewierzyć się władcom Ekradonu, uczestnicząc w czymś co jawnie przypominało bunt. W sobie tylko znany sposób Cryf dał jakoś radę przekonać ludzi, że warto. Zwykł rządzić twardą ręką wiec prawdopodobnie brutalnie rozprawiał się z najgłośniejszymi oponentami. Problem w tym, że z każdym dniem koszty jego ekspedycji rosły. Ludzi trzeba było wyżywić, a najemnikom dodatkowo płacić. Czekanie obniżało morale, tym bardziej, że z żadnej strony nie widać było perspektywy ewentualnych łupów i przyszłych korzyści, a co gorsze zamiast na zielone tereny Mglistych Bagien, podkomendni Cryfa spoglądali raczej w kierunku gdzie położona była stolica państwa, skąd spodziewano się nadejścia tych, którzy położą kres buntownikom. Paradoksalnie w wyniku najazdu na swoje ziemie, to właśnie Styfing zarabiał najwięcej, korzystając z faktu, że szlachta podległa najstarszemu Ulce wolała skupować żywność niż dolewać oliwy do ognia, grabiąc kolejne wioski.
        Wszystko to razem sprawiało, iż Cryf stał niejako pod ścianą będąc zdesperowanym by coś zrobić. Być może w tym momencie nie chodziło już o Kamienny Targ, a o samo wyjście z twarzą z sytuacji. Dowódca był jednak wyjątkowo uparty, co tym gorzej zwiastowało Guly’emu i całej reszcie.
        - Nie przyjmuje żadnych kredytów ani innych poręczeń majątkowych - kategorycznie oświadczył medyk. – Ten cały obóz to jedna wielka zbieranina bankrutów. Powinienem dawno brać stąd tyłek w troki. Zresztą nie byłbym wcale pierwszym ani ostatnim. Płacisz to siadasz na krześle. W przeciwnym razie idź szukać kogoś bardziej naiwnego.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek lubiła Sjansa za to, że używał głowy nie tylko jako zatyczki do korpusu, a jego odwagę czasami ograniczał rozsądek w przeciwieństwie do innych mężczyzn z Kamiennego Targu. Potrafił ponadto schować dumę do kieszeni i zrobić coś logicznego a nie heroicznego: na przykład tak jak teraz, przyznając się do tego, że faktycznie nie da rady sprawnie iść. Przyjaciółka mogłaby go za to pocałować ze szczęścia, bo nie dość, że odpuścił wspólną eksplorację, to jeszcze zaproponował inne rozwiązanie, które było proste, sensowne i miało wszelkie szanse się udać. W normalnych okolicznościach, ma się rozumieć. Te normalne nie były, ale cóż począć.
        - Dobrze - uznała Skowronek, gdy drwal poprosił ją o pożyczenie krasuli na czas inwigilacji tego miejsca. - Betty, bądź grzeczna i ładnie rób co ci Sjans każe.
        Elfka przemówiła do krowy z czułością, o którą nikt wcześniej by jej nie podejrzewał, a co więcej pogładziła ją też po delikatnym futrze między oczami i poklepała po boku, nim po raz kolejny kazała jej iść z drwalem. To, że krasula grzecznie jej posłuchała, było najmniej zaskakujące w tym wszystkim. I tak ku zaskoczeniu ogółu Betty podeszła do Ulki, a elfka poszła w stronę obozu bez żadnego ogona.

        Główną strategią jaką Przyjaciółka stosowała przy wchodzeniu tam, gdzie nie było jej wolno, było udawanie, że jednak wolno jej tam być. Szła normalnym tempem, jakby wiedziała gdzie zmierza, rozglądała się dyskretnie, ale i tak skutecznie, a słuch miała na tyle dobry, by podsłuchać to i owo. Potrafiła też przystanąć tak, by wyglądało to naturalnie, a nie jak nadstawianie ucha. Niby detale, ale jednak istotne. Musiała tylko poprawić swoje przebranie, a to wymagało przejścia przez część obozu, gdzie urzędowali cywile - i tak zresztą musiałaby stamtąd nadejść, by łatwiej było “wkraść się do środka główną bramą”. Było tam tłoczno i gwarno, a tylko chodząc między ludźmi można było usłyszeć trochę plotek. Niestety, niezbyt przydatnych, ale nikt nie mówił, że będzie aż tak łatwo.
        Skowronek złapała za pierwszą lepszą zgrzebną chustę, jaką znalazła gdzieś na stercie innych szmat i zgodnie z tym, co zaplanowała wcześniej, zawiązała ją na głowie jak czepiec. Takie nakrycie głowy było praktyczne, więc wiarygodne w przypadku posługaczki, a przy tym maskowało uszy, które były za bardzo widoczne spod włosów. Później wystarczyło tylko podwinąć rękawy, złapać za jakieś wiaderko i można było działać.
        Wejście do obozu było łatwe, tak jak Przyjaciółka się spodziewała - nikt nie zwracał uwagi na dziewczynę wykonującą jakieś przyziemne fizyczne prace, taką w nieciekawej sukience i z nieciekawą fryzurą. Na miejscu zaś okazało się, że znalazł się jeszcze lepszy rekwizyt pomagający jej biegać gdzie chce. Wystarczyło podwinąć skrzynkę z opatrunkami, która stała tuż przy wejściu do jednego z lazaretów. Była na wyciągnięcie ręki, niepilnowana, z niczym cennym, ale jednak wiarygodnym. Skowronek zaraz zrobiła użytek ze swoich złodziejskich umiejętności, zostawiając wiadro i zabierając skrzyneczkę. Z nią mogła iść szukać Botana i reszty. Bez planu jednak mogła biegać niczym kurczak z obciętym łbem. Miała pewne pomysły, gdzie szukać, ale i tak potrzebowała kogoś, kto by ją poprowadził - była kobietą, więc nie wstydziła się pytać, a wręcz przecież tego po niej oczekiwano, bo baba na kierunkach się nie zna...
        - Ej, ten… Przepraszam! - zwróciła się w końcu do dwóch żołnierzy, którzy gdzieś szli, ale na pewno się nie spieszyli. Mówiła z bardzo prostackim akcentem z nizin społecznych i co więcej pociągała nosem, jakby była lekko przeziębiona. Poprawiła trzymaną przy boku skrzyneczkę.
        - Latam tu w kółko jak dziwka na mrozie - zirytowała się tonem dziewczyny, która nie da sobie w kaszę dmuchać. - Gdzie jest ten… karacen? Karoca? No wiecie o co chodzi.
        Karcer - tego słowa “szukała” Przyjaciółka. Miała gotową bajeczkę, wystarczająco mętną i wiarygodną jednocześnie, by się za nią schować jeśli zapytają po co tam idzie - miała tylko donieść opatrunki, nie wiedziała kto dostał i nie wiedziała kto posłał, ale na pewno jeden z łapiduchów, ona tam po imieniu ich nie kojarzyła…
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Zagryzając zęby, Sjans poddał się bolesnemu zabiegowi. Wojskowy medyk nie okazał się ani zręczny ani delikatny. Ulce pozostawało wierzyć, że mężczyzna przynajmniej zna się na swojej robocie, ponieważ czuł iż jego noga puchnie w zaskakującym tempie, zachowując się przy tym tak, jakby na jej kościach i ścięgnach ktoś wygrywał sobie pełen męczarni utwór, synchronizowany z tętnem drwala. Gdyby nie fakt, że nie chciał zwracać na siebie uwagi, Sjans dawno już porzuciłby resztki dumy, wrzeszcząc z bólu na całe gardło. Tymczasem nie pozostawało mu nic innego jak spróbować skoncentrować swoje myśli na czymś innym niż prowadzona operacja. Na przykład na fatalnym morale panującym w obozie Cryfa. Być może gdyby spróbować jeszcze bardziej podgrzać panującą tu atmosferę, doprowadziłoby się do buntu, który całkowicie zniweczyłby plany jego brata? Ulka zastanawiał się również nad faktem na ile w ten sposób pomógłby Skowronkowi? Nie miał pojęcia, czy w swojej szpiegowskiej misji, elfka wolała gdy wszystko wokół niej przebiegało równym, spokojnym i przewidywalnym torem, czy też mogąc wybrać, zdecydowałaby się na sytuację gdy wszędzie panuje chaos i zamieszanie?
        Ostatecznie zdecydował się poprowadzić rozmowę, głównie dlatego że zagadnięty medyk, przynajmniej na chwilę przerywał wykonywane czynności, tym samym dając moment oddechu swojemu pacjentowi.
        - Ale dla ciebie to chyba dobrze, że cała wyprawa póki co odbywa się bez ofiar? – zapytał drwal, podejrzewając, iż medyk jest na stałym żołdzie, tak jak większość żołnierzy. Niemożliwością było przecież by każdy ranny opłacał go indywidualnie. Być może przedstawiciele tak zwanego „zaplecza” towarzyszącego armii, czyli ktoś taki za kogo chciał uchodzić Sjans, musieli leczyć się na własny koszt, ale głównych sił bojowych taki proceder zapewne nie dotyczył.
        - Lord dusigrosz płaci za opatrywanie ran odniesionych w czasie walki. Co więcej każdy taki przypadek każe sobie skrupulatnie notować – poskarżył się medyk. – W oczywisty sposób nie uwzględnia to maści na odciski, wszelkiego rodzaju uczuleń, odstraszaczy komarów, dolegliwości żołądkowych, czy wywarów dających „siłę w lędźwiach”. Niestety ostatnimi czasy odnoszę wrażenie jakbym kredytował całą armię.
        - A będzie jeszcze gorzej – zauważył Ulka.
        - Co masz na myśli?
        - Spójrz na tą wychudzoną krowę. Pytałem w trzech wioskach zanim w ogóle udało mi się zdobyć choć taką miernotę – wyjaśnił drwal. – Wieśniacy się pokapowali i teraz chowają wszelką żywność.
        - Wydawało mi się, że zbijają na nas niezły interes.
        - Na nas może i tak, ale na pewno nie na armii, która ma dopiero nadejść.
        - Nie rozumiem? - zainteresował się medyk.
        - Nie chciałbym mówić za wiele. Ostatecznie to tylko plotki – bronił się Sjans. – Z drugiej strony moja praca polega na słuchaniu takowych i wysłuchiwaniu w nich szansy na zysk lub ewentualnych zagrożeń. A wniosek z tych szeptów jest taki, iż król jest wściekły. Jedynym powodem, dla którego jeszcze nie ma tu jego posła grożącemu lordowi Ulce palcem, jest to iż władca nie może pozwolić sobie na pozostanie gołosłownym. Dlatego też zawczasu w Ekradonie mobilizuje się odpowiednie siły, które przypomną buntownikom czym jest autorytet króla. Na szczęście ja w tym czasie zamierzam być daleko stąd w poszukiwaniu kolejnej wychudzonej krowy dla naszego czcigodnego Cryfa.
        Medyk na chwilę umilkł, a jego mina zdradzała głębokie zamyślenie, choć tak naprawdę drwal nie powiedział mu nic więcej niż to co przypuszczał każdy w obozie lorda Ulki. Sjans miał po prostu nadzieję, że głośno wypowiedziana groźba przypomni co niektórym iż być może warto podjąć jakieś kroki zaradcze. Nieoczekiwanie jego rozmówca zamiast wyjawić zaniepokojenie, zaczął tryumfować.
        - Skoro tak lubisz wszelkiej maści gadki to podzielę się z tobą jeszcze jedną. Podobno lord Cryf podejmuje właśnie arcyważnych gości – oświadczył medyk. – A co za tym idzie wkrótce nasza kampania dobiegnie końca. Co więcej rzekomo każdemu kto okaże lojalność coś się z tego skapnie.
Drwal niemal natychmiast pomyślał o Gulym i swoich kompanach. Mimo to starał się nie zdradzać niepokoju.
        - Oby tylko twoje źródło okazało się wiarygodne – podsumował Ulka.
        - Oczywiście, że takie jest. W końcu to informację z pierwszej ręki – odezwała się Gyneid wchodząc do namiotu. Tym razem, na widok roześmianej Ważki drwal nie był w stanie udawać opanowanego. Natychmiast poderwał się z miejsca i ciągnąc z sobą dziewczynę, zaczął zasypywać ją pytaniami.
        - Co ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś związana? I gdzie jest reszta? Zwłaszcza Botan. Musimy go stąd zabrać.
        - Eee, Botan ma się świetnie. Podobnie jak pozostali. No może poza Eldine, która uskarża się na obtarcia, więc zaopatruje ją w maści i…
        - Wiesz, że nie o to mi chodzi! – Nie wytrzymał Sjans. – Jak to możliwe, że Cryf was nie zamknął?
Tym razem to Ważka uważnie rozejrzała się po okolicy, chcąc się upewnić czy ktoś mógłby ich podsłuchać.
        - Więc w wielkim skrócie, było to tak. Początkowe pewnie i chciał. Był bardzo agresywny, nieprzyjemny i dosłowny. Ale Guly od razu mu przerwał, wyrażając gotowość do oddania posady lorda. Oświadczył, że jego nie interesuje to stanowisko. Co więcej, zaproponował, że zaprowadzi brata do Kamiennego Targu i oficjalnie przekaże władzę, tak aby nikt z niechętnych Cryfowi nie kwestionował jego praw.
        - Nie wierzę.
        - No w sumie Cryf też nie wierzył. Ale o dziwo od razu podłapał, gdy chwilę później Guly przebił swoją ofertę, proponując bratu coś znacznie większego. Konkretniej rzecz ujmując – proponując mu księżniczkę Arolę. Ponieważ gdy tylko nasz wojak raczył zainteresować się zdrowiem brata, ten wyjaśnił, że leczył się u elfów, gdzie przypadkiem dowiedział się o rzekomym spotkaniu Aroli z Cryfem, jak również o fakcie, iż nasz nowy lord wpadł w oko długouchej, a ta nie może przestać o nim myśleć – wyjaśniła Ważka. – I właśnie dlatego lada moment Cryf zwija stąd żagle i pędzi do Adrionu. Dobrze, że Skowronka tu z tobą nie ma.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości