Góry DassoDwie sowy

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        - Mróz? Jaki mróz? – Dziwiła się Nyllef, zaskoczona sugestią wojownika. – A to. Z chwilę będziemy poniżej linii śniegów, co chyba oznacza że zrobi się tam cieplej.
        Oczyma Lri, czarodziejka rozglądała się po okolicy szukając właściwego kierunku, w którym powinni podążać, tak aby jak najszybciej dotrzeć do wioski ludzi. Jednocześnie pożądana przez nich droga powinna charakteryzować się odpowiednią stromizną. Dziewczyna nie znała się na zjeżdżaniu na saniach, czy też na innych przedmiotach mogących pełnić funkcję górskiego powozu. Nigdy nie słyszała o czymś takim jak dynamika, siły tarcia czy środek ciężkości. Do wszystkiego dochodziła empirycznie, często pobierając przy tym bolesne lekcje. Zresztą wszelką teorię uważała za zbędną. Wcale nie trzeba było być wielkim mędrcem, by zrozumieć że każde ciało zrzucone z górskiego zbocza, wcześniej czy później znajdzie się u jego podstawy. Istotą było to, w jaki sposób ów proces przebiegnie, a mówiąc jeszcze prościej, należało robić wszystko aby w czasie takiego ślizgu twoja głowa znajdowała się wyżej niż stopy.
        - Tutaj. Zjedziemy tędy. Odwróć ławkę i stań na niej. Ja popchnę i skoczę na miejsce za tobą. – Krótko wytłumaczyła Nyllef od razu przystępując do działania, tak aby nie dać Akiemu czasu a ewentualne wątpliwości czy sugestie. To ona była tu ekspertem. Jednej rzeczy jakiej nauczyła się w czasie swoich licznych, nieudanych prób, było to że lepiej jest stać na saniach niż na nich siedzieć, a to dlatego że nogi potrafią zamortyzować wstrząsy i uderzania znacznie bardziej niż tyłek. Dziewczyna włożyła swoją stopę miedzy stopy wojownika, po czym przesuwając nogę w bok, delikatnie zasugerował Akiemu by ten stanął w rozkroku. Następnie bez ostrzeżenie pchnęła ławkę, rozpoczynając karkołomna podróż. – No to w drogę.
        Umiejętność balansowania ciałem była czymś czego uczyło się intuicyjnie, bo w przeciwnym razie nie dostawało się drugiej szansy na poprawianie swoich błędów. Wojownik miał tą przewagę ze stojąca za nim i obejmująca go rękoma w pasie, Nyllef mogła częściowo sugerować wymaganą pozycję, tak aby nie rozbić się już na pierwszym drzewie czy kamieniu.
        Czarodziejka przez chwilę mogła napawać się sukcesem. Oczyma wyobraźni widziała jak Aki chwali jej pomysłowość, strategię i posiadane zdolności. Wszystko zaplanowała precyzyjnie. Południowe zbocza nadawały się idealnie do takiej jazdy, ponieważ intensywne słońce topiło śniegi, które następnie znów zamarzały wraz z nadejściem chłodnych nocy, a co za tym idzie, ich droga przypominała ślizganie się po lodzie. Dopiero widząc przed sobą linie gdzie śnieżne jęzory ustępowały miejsca skałom i trawie, Nyllef przypomniała sobie o istnieniu czegoś takiego jak hamulce i o tym że stara ławka na pewno ich nie posiadła.
        - Skacz! – Krzyknęła dziewczyna przekonana iż ostatnie metry trasy bezpieczniej będzie pokonać przyklejonym do podłoża.
        Potem już tylko zamknęła oczy, czując jak nieznana siła z impetem wyrzuca ją w górę, a następnie sprawia iż kolejne kilkanaście kroków pokonuje fikając kozła za kozłem. Zwykle kończyła swoje zjazdy właśnie w ten sposób, jednak nigdy jeszcze nie zapuściła się w miejsca gdzie kończyły się śniegi, przez co zamiast w typowej miękkiej zaspie, przyszło jej zatrzymać się na czymś co dziwnie trzeszczało, pękało pod naporem jej ciała a przy tym kłuło niemiłosiernie. Czarodziejka syknęła z bólu, nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ludzie wybierają do życia tak nieprzyjazne tereny.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Ten mróz - odpowiedział jej berserk, wydmuchując przed siebie całe powietrze z płuc, które momentalnie zbielało i opadło w postaci śnieżnej drobiny. - Jest kilka, jeśli nie kilkanaście stopni na minusie, z mleka i owoców możnaby zrobić lody w kilka minut, a ty mi mówisz, że to nic wielkiego?
Sąsiednie skrzeczenie sowy zdołało jednak potrząsnąć Akim i przypomniało mu o dziczy, w jakiej się znalazł. W końcu jego towarzyszka wyglądała na taką, która się tu wychowała, więc zapewne przywykła do tych wszystkich trudności. Chłopak zamilkł i posłusznie przesunął sanie, czasem przenosząc je na plecach, kiedy droga stawała się mniej równa. Z oddali wciąż wydawało mu się, że słyszy wilcze wycie, jakby wszystkie zasypane kundle już się uwolniły i biegły ich tropem, szukając okazji do zemsty. Berserkowi nie wsmak było kolejne spotkanie z wygłodniałą watahą. W tym celu przyśpieszył nieco kroku, odkrywając, że znów zaczyna czuć palce u stóp. Był to jakiś postęp.
- Ty tu rządzisz - zdołał jedynie wysapać, stając w pozycji, w jakiej ustawiła go Nyllef. W obecnej sytuacji spieranie się z nią było bezcelowe. Stopy zaparł o nogi ławki i lekko się pochylił. Na plecach czuł znajony ciężar okrągłego kawałka drewna i metalu, a także dotyk dziewczyny.
Zjechali w milczeniu, jeśli nie brać pod uwagę skrzypiącego pod nimi śniegu i świszczącego wiatru. Aki starał się balansować na pędzącej ławce, spełniając instrukcje czarodziejki co do joty. Bądź co bądź jego jedyne doświadczenie z sankami nigdy nie wyszlo po za łyse, łagodne wzgórza i małe zaprzęgi ciągnięte przez konie lub ogromne psy. Zmróżył oczy do granic możliwości, tak, by śnieg nie wyłupił mu oczu, ale też by mógł cokolwiek widzieć. A i tak wiele tego nie było. Rozmazana smugami ciemność była jak niekończący się tunel, którego kraniec tworzą kolejne, czarne ściany. W porę jak zbliżali się do jednej, ta znikała i przenosiła się parę metrów dalej. Wyspiarz poczuł, jak dziewczyna mocno go trzyma, jak przywiera do jego ciała, gdy sunęli z zabójczą szybkością. To, że nie trafili na jakieś urwisko, głaz lub poprostu zaspę bylo chyba cudem.
Nagle jednak śnieg zaczął ustępywać drawą, co odczuć można było po zwiększonym tarciu i znajomemu szumowi spod ławki. Aki zerknął w bok, a potem kątem oka na Nyllef, by zrozumieć, że ta granica wiecznego śniegu właśnie się kończy. Niestety w tym samym momencie dziewczyna krzyknęła i poleciała do tyłu, co było znakiem do ewakuacji.
Idąc jej śladem, wojownik najpierw usiadł na ławce, potem się położył, a sam koniec sturlał się z niej podczas zjazdu, zaliczając dość mocny upadek z ziemią. Na szczęście nie odniósł dużych obrażeń, zjazd na ramieniu szybko zamienił na pelcy, a tam jego tarcza zaczęła ostro hamować.
Ryjąc wilgotną ziemię wielkim pasem, Aki w końcu zatrzymał się na jakimś drzewie, amortyzując zderzenie przegubami ramion.
- Co dalej? - zapytał, odbijając się od niego i próbując zachować równowagę na miękkich nogach.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        - Tam! - Otrzepując się z brudu, ziemi i igliwia, Nyllef wskazała wojownikowi migoczące w oddali światła ludzkiej osady. Nie zamierzała rozwodzić się nad upadkiem, ponieważ pomijając inny rodzaj podłoża, było to typowe dla niej zakończenie zjazdu po zboczach. Najważniejsze że sięgające ich stado wilków zostało daleko w tyle, a jeśli nawet drapieżniki miałyby okazać się na tyle zuchwałymi by kontynuować pościg, z cała pewnością nie zdecydują się wejść do wioski. Zwierzęta instynktownie unikały skupisk ludzkich. Podobnie zresztą jak dziewczyna. Sama nigdy nie zdecydowałaby się zbliżyć do tego miejsca, ale przecież miała z sobą Akiego, który raz że stanowił dla niej gwarancje bezpieczeństwa, a dwa powinien wiedzieć jak się zachować i w jaki sposób rozmawiać z miejscowymi. Dzięki „bratniej sowie” kapłanka mogła zrealizować swoje marzenie polegające na dowiedzeniu się wszystkiego o zwyczajach ludzi.
        Kto wie, może znajdą tu kogoś kto zna się na rysunkach na skórze? Co prawda wcześniej ustalili że wspólnie odwiedzą Uro, jednak wizyta u jej mistrza mogła zaczekać. Góry były tu od zawsze, podobnie zresztą jak zgorzkniały staruszek zamieszkujący ich szczyty. Jeśli spóźnią się kilka dni, na pewno go zastaną.
        - Myślisz że możemy skorzystać z ich gościny? Będą mieli coś przeciwko? – Głośno zastanawiała się Nyllef, nie kryjąc swojej ekscytacji.
        Kapłanka była gotowa aby od razu ruszyć przed siebie w kierunku osady, jednak Lri ów pomysł zdecydowanie nie przypadł do gustu, a w ramach protestu sowa odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Pierzasta zadawała się krzyczeć że jeśli Dziewczyna chce iść w kierunku zabudowań, będzie musiała zrobić to po omacku.
        - Hej, spokojnie. Przecież nie dam cię skrzywdzić. – Pojednawczo stwierdziła Nyllef, głaszcząc sowę po głowie. Znała zwierzaka na tyle by rozumieć iż same zapewnienia mogą tu nie wystarczyć, dlatego też szybko wymyśliła inny argument. – Poza tym jeśli się zgodzisz będziesz mogła cały dzień siedzieć w nosidełku.
        Lri ochoczo zatrzepotała skrzydłami, przeskakując z ramienia dziewczyny na tarczę wojownika. Wyjątkowo w tej akurat kwestii nikt Akiego nie pytał o pozwolenie.
        Grupa podróżnych zdołała pokonać zaledwie połowę odległości dzielącej ich od wioski gdy drogę zastąpił im wysoki mężczyzna z pochodnią w ręku. Nieznajomy od stóp po czubek głowy ubrany był w futra, tak że poza gęstą brodą i zmęczonym wzrokiem, ciężko było cokolwiek powiedzieć o jego sylwetce. Początkowo jego postawa i spojrzenie zdecydowanie dawały się odebrać jako złowrogie, jednak gdy tylko mężczyzna zorientował się że zarówno Akiemu jak i Nyllef wciąż bliżej do dzieciaków niż dorosłych, jego oblicze znacznie złagodniało.
        - Kim jesteście i co tu robicie? – Zapytał nieznajomy, po czym zaraz dodał z nieukrywaną nadzieją – Wiedzieliście w okolicy małego chłopca? Ma osiem lat ale jak na swój wiek jest wyjątkowo wątły. Nie wrócił dziś na noc, a las jest pełen niebezpieczeństw. Podejrzewam że się zgubił.
        - Co to jest „zgubił”? – Głupkowato odpowiedziała Nyllef, która nigdy nie spotkała się z podobnym problemem. Mając przy sobie Lri po prostu nie można było zabłądzić. Podobnie zresztą jak odszukanie nawet najmniejszego przedmiotu nie stanowił dla sowy poważnego wyzwania.
        - Słucham? – Odpowiedział zaskoczony człowiek.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Na całe szczęście w osadzie, do której trafili, żyli ludzie. Po incydencie w spalonej sadybie Aki miał już serdecznie dość gór i wszystkiego, co kryły. Był przemoknięty do suchej nitki, głodny i zmarźnięty, a widok opatulonej lekko dziewczyny, gotowej tarzać się w śniegu niemal nago, nie poprawiał mu humoru. Pierwszy raz spotkał kogoś, kogo nie rusza zamieć i ujemna temperatura. Dla jego umysłu to, co wyprawiała Nyllef było nie do pojęcia. No, ale w końcu dotarli do celu wędrówki. A przynajmniej wojownik miał taką nadzieję. Idąc w stronę światła, mijali zabite okna, zza których nie tlił się nawet płomyk, lecz gęsty czarny dym bijący z komina wskazywał, że ktoś tam jest. Pewnie wypchali szparki słomą by zachować ciepło, przeszło Akiemu przez myśl, kiedy wygrzebywał nogi z kolejnych zasp. Wiatr hłostał go po plecach niemiłosiernie, z kurtki od kupców został tylko sztywny skrawek tkaniny, który więcej zimna wpuszczał niż wypuszczał. Trzęsącymi się dłońmi wyspiarz próbował opatulić się nią mocniej, ale nic z tego nie wyszło. Odzież była jak z kamienia.

- Zobaczymy - odpowiedział dziewczynie, gdy ją dogonił po jej wystrzeleniu w kierunku domów. - Jeśli nie są pustelnikami, jak ten twój Uro, to może nam pomogą. Staraj się tylko ładnie uśmiechać, a reszte zostaw mnie.
Zaraz też Aki poczuł, jak towarzyszka czarodziejki ponownie wsiada mu na plecy, traktując tarcze jak nosidełko, które z tym prawdziwym miało tyle wspólnego ile pszczoła z pająkiem. Mimo to nie zaprotestował, widząc, że sowa czuje się niepewnie w takim miejscu i o tej porze. Ale plusy też się znalazły. Ciepły, pierzasty brzuch Lri doskonale ogrzewał kark chłopaka, który powoli zaczął tracić w nim czucie.

Nagle ktoś zastąpił im drogę i Aki wyforsował do przodu, by w razie kłopotów znaleźć się bliżej towarzyszki.
- Szukamy schronienia zanim zamarźniemy tu na śmierć - wytłumaczył wojownik, przekrzykując świszczący wiatr. - Pomożesz? - Jego pytanie zlało się z pytaniem sędziwego, powodując nie małe zamieszanie. Gdy obaj zamilkli, Aki rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiś śladów, ale wszystko przykryte było śniegiem.
- Niestety, nie widzieliśmy nikogo - odpowiedział i potrząsnął ramionami z zimna. - Sami uciekliśmy niedawno przed watahą wilków.
Mężczyzna z pochodnią w ręku wskazał im drzwi za swoimi plecami i wprowadził do środka, gdzie było żółto od trzaskających w kominku płomieni. Aki podziękował mu skinieniem głowy, zrzucił przemoczone ubranie i w samej koszuli i spodniach podszedł do źródła ciepła.
- Jeszcze raz dziękuję - powtórzył, wyciągając przed siebie dłonie.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef z zapartym tchem obserwowała wnętrze chaty. Ta w której się znaleźli zdecydowanie różniła się od ruin w Zapomnianej Wiosce. Kapłankę fascynowało wszystko. Sprzęty których w większości nawet nie potrafiła nazwać, ogromny stos drzewa zgromadzony wokół kominka, wyglądający jakby ktoś wyrąbał połać lasu, piec i znajdujące się na nim miejscowe specjały, a przede wszystkim ludzie i ich niezwykłe zwyczaje. Poza mężczyzną, który ich tu przyprowadził, w środku znajdowały się cztery kobiety. Jedna, młodsza, skulona na podłodze, zalewała się łzami, druga znacznie starsza, o białych włosach, starała się pocieszać tamtą, natomiast dwie pozostałe zajmowały się gośćmi. W wiosce wciąż trwały poszukiwania zagubionego dzieciaka, a uczestnicy misji ratunkowej tylko na moment zaglądali do chaty, głównie po to by się ogrzać, czasem zmienić ubrania, wypić coś ciepłego, wziąć z sobą nową pochodnię i ustalić jaki okoliczny rejon powinni sprawdzić w czasie następnego wypadu. Z tego też powodu atmosfera w chacie była ponura, przygnębiająca, przesiąknięta smutkiem, strachem i niepewnością. Ponieważ dla Nyllef były to uczucia zupełnie obce, nie zrażona niczym, starała się uśmiechać, mając w pamięci wskazówkę jaką otrzymała od Akiego. Nie było to zresztą wcale takie proste jako iż czarodziejka niewiele wiedziała na temat uśmiechów. Mistrz Uro nigdy nie przejawiał oznak zadowolenia, podobnie jak nie tolerował radości na twarzach gości w swojej jaskini. Dziewczyna śmiała się tylko wtedy gdy przebywała wraz z Lri. Teraz jednak nie chciała zawieść towarzysza, dlatego ochoczo prezentowała zebranym swoje uzębienie, nawet nie przepuszczając jak bardzo jej zachowanie nie przystaje od aktualnego samopoczucia mieszkańców.
        Było tu też coś co zdecydowanie nie podobało się kapłance. W chacie panował okropny upał, w skutek którego Nyllef miała wrzenie że lada moment zsunie się z nóg. Na jej twarzy pojawiły się olbrzymie krople potu, oddech z każda chwilą stawał się coraz cięższy, dłonie czarodziejki zaczęły dygotać, a obraz tego co odbierała przy pomocy wzroku Lri, jawił się jako nieostry i zamazany mgłą. Woń rozchodzącą się we wnętrzu kształtował nie tylko żar bijący z pieca, ale również aromat potraw. Przyzwyczajana do nieograniczonych przestrzeni Nyllef nagle przekonała się czym jest klaustrofobia. Nadmiar skrzyń, stołów, posłań i krzątających się ludzi, sprawiał wrażenie olbrzymiego ścisku, przytłaczającego czarodziejkę, a jakby tego było mało, jej słabe samopoczucie kobiety zinterpretowały jako objaw skrajnego wychłodzenia i niemal natychmiast okryły ją dodatkowym kocem.
        Dziewczyna pilnowała się aby nic nie mówić, jednak łatwo dało się zauważyć iż jest już na skraju omdlenia. Z kolei Akiego powitano tu w wielką czcią, tak jak wita się nieoczekiwaną pomoc, nadciagającą w najbardziej ponurym czasie. Wprawdzie wojownik ani słowem nie zadeklarował chęci wzięcia udziału w poszukiwaniach, jednak żadna z kobiet nie wątpiła iż tak właśnie się stanie. Oczywiście zaraz po tym jak Akiego odpowiednio przyodziano i nakarmiono.
        - Dziękujemy ci panie za szczodre chęci i wielkie poświęcenie. Rzadko miewamy tu gości, a już szczególnie takich co to bezinteresownie chcą wspomóc ciężko pracujących drwali.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Ludzie z wioski okazali się nadzwyczaj gościnni i skorzy do udzielenia pomocy, nawet jeśli nie robili tego z pobudek czysto humanitarnych. Zniknięcie jednego z nich, w dodatku małego chłopca było dla nich strasznym ciosem, toteż musieli jakoś wykorzystać pojawienie się osób z zewnątrz. Aki nie chciał zatem wiedzieć, jakby wyglądała ta rozmowa, gdyby przyszli z Nyllef za dnia, a życie w wiosce toczyłoby się normalnym rytmem. Prawdopodobnie odmówionoby im jedynie noclegu, choć były to jedynie puste spekulacje. Mimo to Aki przyznał sobie w duchu, że odwdzięczy się za udzieloną pomoc i gdy tylko zbierze siły, pomoże w poszukiwaniach. Najpierw jednak musiał zaopiekować się czarodziejką i jej sową, bo Najwyższy tylko wie, co się może stać.
I całe szczęście, że jeszcze nie wyszedł. Widząc co kobiety zrobiły z Nyllef, berserk doskoczył do nich i dziękując za pomoc uśmiechem, zdjął z jej ramion koc, a następnie płaszcz.
- Panie, ta dziewczyna zamarźnie - wtrącił, przyglądający się tej scenie gospodarz, przytrzymując drzwi dwóm drwalom, którzy po złapaniu oddechu, ponownie wybiegli na mróz. - Trza ją otulić grubo. Patrz pan, jak się trzęsie.
- Jej nic nie będzie - odpowiedział lekko poddenerwowany, kiedy pomagał dziewczynie zdjąć te wszystkie warstwy. Wciąż pamiętał, że Nyllef pod płaszczem i cienkimi futrami jest niemal naga i rozebranie jej na oczach wszystkich może postawić go w złym świetle, ale jakoś nie chciał, by stan czarodziejki uległ pogorszeniu. Już teraz była balda jak śnieg i bliska utraty przytomności.
- Nyllef, słyszysz mnie? - zapytał z zatroskaniem w głosie, a następnie gdy z ubrań została na niej jedynie cienka bluzka i krótkie spodnie, okrył ją kocem. - Tak lepiej? Będzie ci ciepło, ale nie tak gorąco. Nie zdejmuj tego i w miarę możliwości nie podchodź tak blisko kominka. To to duże z ogniem w środku - wskazał jej palcem na ceglany piecyk, a następnie odebrał od gospodyni miskę z ciepłym gulaszem i świeży bochen chleba.
- Siedź tutaj i uważaj na siebie - polecił, przełamując kawał chleba na mniejsze części, które usypał w małą górkę pod szponami sowy. - A to dla ciebie, Lri.
Po wszystkim Aki złożył resztę rzeczy czarodziejki obok kominka, by przeschły, a sam ubrał się ciepło w podarowaną mu kurtkę i gruby szal, którym opatulił szyję.
- Gdzie ostatnio widzieliście chłopca? - zapytał.
- Zanim się ściemniło, bawił się za oborą. Mamy tam kilka krów i owiec, ale tam się nie schował. Przetrząsneliśmy już kawał tej przeklętej góry. - wyjaśnił chłop i pokazał wyspiarzowi mapę pokreśloną czarnym węglem.
Sprawę pogarszał fakt, iż burza śnieżna zasypywała ślady, stąd wielu drwali chodziło po własnych śladach i nie byli tego do końca świadomi. Aki wiedział, że mróz odbiera wszystkim siły, a im więcej czasu chłopak był po za domem, tym większa szansa, że zamarzł przykryty lodem. Nie chciał jednak dzielić się tym przypuszczeniem ze starszym mężczyzną.
- Nyllef - zwrócił się zamiast tego do towarzyszki. - Możesz poprosić Lri, żeby polatała wokół wioski i wskazywała mi drogę, jeśli coś znajdzie? Przez ten śnieg nie widać czubka własnego nosa, a sowy mają bardzo dobry wzrok.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef miała wrażenie, że oto została połknięta przez smoka i znalazła się w jego żołądku. Było tu ciemno, duszno, ciasno i wyjątkowo gorąco, a wspomniany przez Akiego kominek, jawił się jej jako wyjątkowo paskudny organ bestii, który lada chwila miał eksplodować, niczym wulkan trawiąc zgromadzony w trzewiach pokarm. Samo uwolnienie z nadmiernej ilości koców, derek i płaszczów nie przyniosło czarodziejce specjalnej ulgi. Dziewczyna trzymała się na nogach głównie dzięki temu że drzwi do izby nieustannie otwierano, a z każdym wchodzącym lub wychodzącym, do środka trafiał podmuch świeżego, chłodnego powietrza, pozwalający Nyllef wykonać kilka bezcennych wdechów. Szczęśliwie Aki zorientował się w sytuacji, przesuwając kapłankę jak najbliżej wyjścia, pozwalając jej stopniowo odzyskać dobre samopoczucie.
        Jednocześnie, w miarę jak zebrani przyzwyczajali się od obecności nowych gości, poza zapracowaniem, troską i poświeceniem chłopów usiłujących ratować zgubę, w izbie dało się wyczuć dużo bardziej negatywne emocje. Mieszkańcy wzajemnie zaczęli obwiniać się o los chłopaka. Coraz częściej dało się tez słyszeć głosy, iż poszukiwania o tej porze i w tak złych warunkach są bez sensu, dlatego też należy je przerwać i kontynuować rano.
        - To Twoja wina Griza, miałaś go pilnować! Przez ciebie cała wioska ucierpi! – Krzyczał poirytowany mężczyzna.
        - Nie doszłoby do tego gdybyśmy głupio nie zaoferowali Nadzorcy swojej pomocy! – Oponował ktoś inny. – A który stary cap wpadł na ten pomysł?!
        Wówczas to Aki zaproponował swoja pomoc, a jedna z kobiet czując się w obowiązku wyjaśnić wojownikowi powagę sprawy, zdradziła przybyłym szczegóły historii.
        - To dziecko nie jest stąd. Dlatego nasze psy nie mogą go wytropić. Zgubił się ponieważ nie zna zasad panujących w wysokich górach. Na przykład tych aby zawsze wracać przed zmierzchem. Poza tym wychowano go w przekonaniu iż prostego ludu nie należy słuchać, więc za nic miał nasze zakazy. Jego ojciec Naczelnik wyruszył na polowanie w okoliczne lasy, a nam powierzył małego pod opiekę. Obawiam się że teraz cała wioska będzie musiała ponieść konsekwencję. – Powiedziała zmartwiona gospodyni. – W tobie Panie nasza jedyna nadzieja.
        - Na co polował? – Zainteresowała się czarodziejka dla której wzmianka o łowach była jedyną sensowną w całym tym potoku słów.
        - Czy to ważne? Chyba niedźwiedzie. Albo jakieś tajemnicze rysie. – Podła odpowiedź.
        Tymczasem Nyllef dokonała niezwykłego odkrycia. Zrozumiała że nadmierne gorąco miało tez swoje dobre strony, które to przejawiały się głównie w postaci przepysznego ciasta. Czarodziejka nie pamiętała kiedy ostatni raz jadła tak obfity posiłek. Zapamiętała sobie aby w wolnych chwilach zapytać towarzysza czym jest ten miękki rarytas w chrupiącej skórce i jak się go robi. Lri również zdawała się być zachwycona jedzeniem, podnosząc głowę dopiero wówczas gdy z ust wojownika padło jej imię.
- A więc wychodzimy? – Stwierdziła uradowana dziewczyna, natychmiast podnosząc się z miejsca. – Świetnie. – Nyllef stanęła przy drzwiach zabierając z sobą dwie porcje gulaszu i dwa razy tyle kromek chleba. Po namyśle tego ostatniego wzięła jeszcze więcej.
        - Lri znajdzie co tylko chcesz. Znaczy się go. Jego. Bo „chłopak” to takie ludzkie szczenię, tak? – Zapewniła kapłanka gdy znaleźli się z Akim na osobności. Dziewczyna nie miała pojęcia dlaczego ludzie mając wokół siebie tyle niezwykłych rzeczy, które musieli nazwać, zadawali sobie dodatkowy trud, wymyślając po kilka nazw na to samo. Dziecko, potomek, maluch, chłopak? Być może nie mogli się porozumieć co będzie właściwsze. – Znaczy się taki co to mógłby być już samodzielny ale nie potrafi. W każdym razie ta ich więź społeczna jest niezwykła. Ta starsza kobieta powiedziała że nie przestaną go szukać do czasu aż nie znajdą. Żywego czy martwego. Jeśli wszyscy tak mają, to znaczy że być może mnie też ktoś szuka?
        Było to sprzeczne z wszystkim co twierdził Uro, według którego ludzie ją porzucili i nie życzą sobie oglądać nigdy więcej. Jednak jej mistrz często zwykł mijać się z rzeczywistością, dlatego też Nyllef uznała warto by samemu zweryfikować nową tezę.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Można tak to ująć - odpowiedział czarodziejce, kiedy oboje byli już na zewnątrz. Pytanie to, jaki i kilka poprzednich odnośnie ludzkich zachowań nie wywarło na nim wielkiego wrażenia. Aki zdążył się już przyzwyczaić to tego, że jego towarzyszka inaczej postrzega świat i jej pytania odnośnie wszystkiego, co dla niej nowe, przestały go zadziwiać. Doszedł nawet do wniosku, że jej niewiedza i zacofanie nie wynikają z ograniczonej inteligencji, a z braku odpowiedniego kształcenia, którym, jak Nyllef zdołała już mu wyjaśnić, zajmował się tajemniczy pustelnik Uro. Aki był skory go poznać i porozmawiać z nim odnośnie dziewczyny, która potrafi samotnie polować na śnieżne rysie, a nigdy w życiu nie słyszała o czymś takim, jak garnek. Czyżby Uro "hodował" ją na jakąś specjalną okazję, czy też sam był wyrwanym z cywilizacji człowiekiem, na wpół zdziczałym przez lata samotności. Aki przyznał sobie w duchu, że postara się pomóc czarodziejce, którą polubił.
- Ludzie nie używają określeń szczenię - wyjaśnił, idąc przodem przez zaspy i oświetlając sobie drogę pochodnią. - Wolimy używać terminów noworodek, młokos, chłopiec, mężczyzna, starzec, jeśli rozmawiamy o samodzielności. Ten, który się zgubił to chłopiec, czyli w przełożeniu na twoje oznacza to, że jest duży na tyle by mówić, chodzić, rzucać kamieniami lub wspinać się na niskie drzewa, ale wciąż za mały, by przetrwać starcie z dorosłym wilkiem bądź niedźwiedziem. Sam miałbym z tym nie mały problem, chociaż z jednym już wygrałem - odwrócił się do czarodziejki, by pokazać jej naszyjnik z niedźwiedzim pazurem na rzemyku.
- Niestety mnie do tego przygotowano - kontynuował, zatrzymując się co kilka kroków, by przyjrzeć się płytkim, notorycznie zasypywanym śladom.
- Taką więź ma każda rodzina - wyjaśnił Aki. - Troszczą się o siebie, pomagają sobie nawzajem. To normalne wśród ludzi, którzy są z sobą na dobre i na złe. - Mimo, że właśnie berserk wyłożył czarodziejce na czym polega rodzina, sam nie był do końca przekonany, czy dobrze zrobił. Nyllef nie znała tego pojęcia, jej nauczycielem był stary Uro, który znalazł ją w górach. Z tego też powodu nigdy nie zaznała tego, czego on w dzieciństwie. Kochającego ojca wpajającego mu zasady, matki troszczącej się na każdym kroku i szeregu sióstr, które mu dokuczały. Tworzyli wielką, szczęśliwą rodzinę.
By odciągnąć myśli od tego, Aki wyszedł dalej w mróz i zaczął okrążać domostwa, zaglądając najpierw w szczeliny pomiędzy ścianami, a następnie przesuwał się dalej, wzdłuż płotów.
- Nie mógł daleko uciec - podsumował, wracając do Nyllef z czerwonym od mrozu nosem i sinymi wargami. - Niech Lri obleci wioskę i poszuka, a my zejdziemy nieco niżej. Może upadł i stoczył się po zboczu.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Krótki pobyt w wiosce, pozwolił Nyllef dokonać całego szeregu niezwykłych odkryć, które to całkowicie zmieniły jej światopogląd i sposób w jaki patrzyła na sprawy. Nawet nowe, niezwykłe przedmioty nie wywoływały na czarodziejce takiego wrażenia jak możliwość poznawania zachowani chłopów i obserwacja tworzonych między nimi relacji. Dziewczyna uświadomiła sobie nagle, że pomaganie ludziom jest znacznie prostsze, a przy tym również zabawniejsze, jeśli zawczasu dowiedzieć się od zainteresowanych jakiego to wsparcia potrzebują. Zdaniem jej mistrza, pilnowanie lodowca, a dokładniej rzecz ujmując pilnowanie tego co jest uwięzione w lodowcu, to wielka misja, prowadzona dla dobra wszelkich żywych istot. I chociaż większość z nich, z racji wrodzonej podłości, samolubstwa, pychy i arogancji, na to nie zasługuje, należało ją prowadzić nie bacząc na przeciwności losu. Obecnie Nyllef skłonna była jedynie zgodzić się co do faktu, iż jest t o rola nad wyraz niedoceniana. Za to odnalezienie zagubionego dzieciaka, raz że wydawało się sprawą banalną, mogło uradować wszystkich wokół, a dodatkowo w samej formie przypominało tropienie zwierzyny, czyli jedną z lepszych rozrywek jakimi zajmowała się czarodziejka. Co więcej ona sama była w tym dobra, a co jeszcze ważniejsze, w ten sposób pomagała również Akiemu.
        Przez chwile wszystko układało się po myśli Dziewczyny. Lri wbiła się w powietrze i zataczając coraz to szersze kręgi, ruszyła na rekonesans w poszukiwaniu zguby. W przypadku gdy odległość miedzy nią a jej sową była zbyt duża, możliwość korzystania z bystrego wzroku przyjaciółki, nie ułatwiaj kapłance normalnego funkcjonowania, w taki sam sposób jak to miało miejsce gdy lri siedziała jej na ramieniu, jednak w ciemnościach nocy nie powinno mieć to znaczenia. Brak rażącego słońca sprawiał że Nyllef mogła posługiwać się własnym wzrokiem, a uszkodzone przez lodowiec oczy nie bolały tak bardzo.
        Przynajmniej w teorii tak właśnie powinno być. W praktyce wojownik skutecznie oślepiał czarodziejkę blaskiem trzymanej w dłoniach pochodni. Chcąc aby światło ogarnęło swoim władaniem jak największy teren, Aki nieustannie wymachiwał żagwią, tym samym zmuszając kapłankę do odwracania wzroku. Nyllef ciężko było podążać za mężczyzna a jednocześnie cały czas stać do niego bokiem lub tyłem. W efekcie wyglądało to tak jakby dziewczyna nieustannie biegała wokół chłopaka, wykonując tajemnicze rytualne tańce, w czasie których raz za razem deptała go po stopach.
        - Przestań! Nie dam rady w ten sposób! Nic nie widzę! – Poskarżyła się czarodziejka. – Nie mogę patrzeć bezpośrednio na światło. Popsułam oczy obserwując jak promienie słoneczne odbijają się od topniejącego lodu. Normalnie Lri mi pomaga, albo jak świeci księżyc to potrafię sama.
        Nyllef zawiązała na oczach opaskę, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku Akiego, sugerując wojownikowi iż najlepiej będzie jeśli ten znów zostanie jej przewodnikiem. Już wcześniej zauważyła że ludzie w chacie często się do siebie przytulali, obejmowali, obściskiwali i w ogóle czynili sobie całą masę gestów mających wyrazić wzajemną bliskość. Czarodziejka doszła do wniosku, że chcąc pokazać Akiemu iż normy społeczne wcale nie są jej tak obce, powinna względem towarzysza postępować podobnie, to znaczy nie unikać lecz wręcz prowokować kontakt fizyczny.
W tym czasie sowa oznajmiła swój sukces, a w głowie Nyllef pojawił się obraz zagubionego chłopca. .
        - Lri go znalazła. Jest nad rzeką. Siedzi na starym pniu zaczepionym o kamienie wystające z koryta. To w tą stronę. A i ma z sobą kozę. – Ostatni fakt wydał się dziewczynie wielce zabawnym. Ludzie trzymali wokół siebie mnóstwo zwierząt. Od ptaków, po wilkowate a nawet wielkie woły. I chociaż wszystkie one okazywały się niczemu nieprzydatne, z jakiegoś powodu stawały się dla nich ważne. Czarodzieja przyjaźniła się z sową, ale jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie podobnego związku z rogatą kozą.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Wybacz, nie miałem pojęcia - powiedział Aki i zaraz przeniósł pochodnię do drugiej ręki, a jej światło skierował znacznie niżej, by nie nękało wrażliwych oczu czarodziejki. Swoją drogą wyspiarz zdążył już zauważyć iż jego towarzyszka niedowidzi bądź też cierpi na stałą ślepotę ilekroć ma doczynienia z mocnym źródłem światła, lecz tłumaczył to sobie surowymi warunkami, w jakich żyła. Równie dobrze Nyllef mogła przez ostatnie lata wogóle nie opuszczać górskich jaskiń i widzieć tylko w mroku, jak nietoperze, choć z drugiej strony nie mogło być przecież aż tak źle skoro widziała w nocy lub z pomocą Lri, nie ważne jakby to miało wyglądać. Aki nie znał się na tego typu czarach, był prostym człowiekiem, którego rodzina co kwartał najeżdżała wybrzeże, łupiła i wracała na wyspę. Jedynymi "czarownikami" byli druidzi, którzy kształtowali przyrodę i dopomagali klanom, łamiąc uparty charakter Matki Natury.
Widząc ułomność czarodziejki, berserk mocno jej współczuł, w końcu wzrok był najcudowniejszym ze zmysłów, a zaraz po nim dotyk i słuch.
Czując chłód dłoni Nyllef, Aki złapał ją za rękę i poprowadził drogą przez chaty, uważając by oboje przy tym o nic się nie potknęli. Ostatnie o czym wojownik teraz myślał to kolejne nurkowanie bądź tażanie się w zimnym śniegu podczas mroźnej nocy.
Nikły księżyc nie ułatwiał mu zadania, dodatkowo pochodnia w miarę kolejnych spadających na nią płatków gasła i jej płomień nie oświetlał już takiego samego zasięgu jak na początku.
Mijała już druga godzina poszukiwań, podczas której Aki i Nyllef powoli zaczynali kręcić się w kółko z dopalają się żagwią. Berserk tracił nadzieję na odnalezienie chłopca, kilka razy wyrwało mu się, że powinni wracać i że nic nie mogą dalej zrobić, kiedy nagle nadleciała Lri i donośnym skrzeczeniem zaczęła o czymś informować. W słuchany w wyjaśnienia towarzyszki, która przekładała to na wspólny, wojownik przywołał w pamięci obraz mapy i płynącej w dole rzeki, zaledwie dziesięć minut marszu od wioski. Samemu dotarłby tam znacznie krócej, dlatego wpierw odprowadził czarodziejkę pod najbliższą ścianę jakiejś szopy i nakierował jej dłoń wystający z ziemi drewniany słup.
- Zaczekaj tu na mnie - polecił. - A gdyby ktoś tędy przechodził, powiedz, że zguba się znalazła i niech naszykują koce. Zaraz wrócę.
Nie czekając na odpowiedź, Aki ruszył w kierunku, z którego nadleciała sowa i zbiegł po zboczu, wykorzystując doświadczenie przebywania z Nyllef, by z tarczy zrobić sanki. Oszczędziło mu to sporo czasu, tak że po niecałych czterech minutach młody kovirczyk znalazł się nad zamarźniętą rzeką. A dalej poszło już z górki: pęknięcie na rzece układały się w długie pozginane linie, wychodzące z małego przerębla. Obok leżał powalony pień, do którego przywiązana była koza. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł także chłopca, czy też raczej siną z mrozu lalkę w poszarpanej koszulce, do połowy zanurzoną w rzeczonym przeręblu. Z całych sił ściskała ona gałąź, która już dawno uległa złamaniu i teraz leżała bezwładnie na lodzie. Czasu było niewiele.
Opierając swój ciężar na lewej nodze, Aki łukiem okrążył przerębel i chwycił nieprzytomnego chłopca za kołnierz. Mały miał co najwyżej dziewięć, może dziesięć lat, nie było zatem problemu z jego przeniesieniem. Podobnie z resztą jak z kozą, która odwiązana, sama ruszyła za powracającym wojownikiem.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        W kluczowym momencie misji ratowania dzieciaka Aki postanowił działać sam. Czarodziejka nie zamierzała się sprzeciwiać, ponieważ sama nie miała pojęcia w jaki sposób mogłaby pomóc. Tylko by spowalniała. Pomijając fakt iż wojownik wciąż musiałby odgrywać rolę jej przewodnika i odpowiadać na dziesiątki zbędnych pytań, wielce prawdopodobnym było również to, iż biorąc z sobą kapłankę, mężczyzna miałby do wyciągania z wody dwie ofiary. Nyllef nie umiała pływać i chociaż wiedziała że większość zwierząt opanowuję tą sztukę instynktownie, sama nie podejrzewała się o podobne umiejętności.
        Pozostawało jej czekać, rozsiadając się wygodnie pod ścianą jednego z budynków. Ukryta pomiędzy wiatą na drzewo, a zbiornikiem dla deszczówki, dziewczyna przytuliła do siebie powracającą Lri. Pochwaliła ptaka za wykonaną robotę, nagradzając sowę jedną z wyniesionych z chaty kromek chleba. Wkrótce miało świtać, co stanowiło doskonałą okazję do obserwacji zachowania mieszkańców wioski. W tej chwili światło paliło się tylko w największym z domów, pozostałe zaś wciąż okryte były w ciemnościach. Prawdopodobnie było tu znacznie więcej ludzi niż Nyllef widziała w nocy, a to z kolei oznaczało poranek pełen nowych wrażeń.
        Czarodziejka nie miała pojęcia ile czasu spędziła na wyczekiwaniu, gdy nagle z zadumy wyrwały ją męskie głosy dobiegające zza sąsiedniego budynku.
        - Znajdzie go. Nie wiem skąd się ten obcy szczyl się tu wziął i jakim cudem trafił nad rzekę, ale znajdzie przeklętego bachora. – Mówił ktoś wyraźnie podenerwowany. – Ale… ale pewnie będzie już za późno. Smarkacz najpewniej się utopił, a jeśli nie to zamarzł na dobre.
        - Nie obchodzi mnie to! – Drugi z głosów brzmiał dużo bardziej stanowczo, władczo i zdecydowanie. – Wzięliśmy pieniądze więc musimy sprawę doprowadzić do końca. Żadne „chyba”. Nie możemy niczego pozostawiać przypadkowi. Wrócisz tam i upewnisz się ze sprawa jest zamknięta. I pamiętaj. Wszystko ma wyglądać na wypadek. Nawet jeśli będzie trzeba w tej rzeczce zostawić dwie osoby.
        - A dziewczyna?
        - Głupia dzikuska wydaje się niegroźna. Pokrzyczy, pobeczy i sobie pójdzie. Rusz dupsko Kuf. Nie możemy czekać. Ja tymczasem wracam do sali narad, po to by nas kryć. Wielu zaczyna się poddawać więc będę usilnie zachęcał pozostałych by kontynuować poszukiwania.
        Po tych słowach wymiana zdań pomiędzy mężczyznami dobiegła końca. Nyllef była ostatnią osobą która potrafiłaby rozpoznać spisek, knowania lub jakakolwiek niegodziwość, jednak nawet czarodziejka kompletnie nie obeznana z zżyciem w grupie, czuła iż dzieje się coś ważnego. Co prawda pierwszy raz słyszała określenie „bachor”, jednak zdołała powiązać je z Akim i poszukiwanym przez niego dzieckiem. Za to zupełnie nie miała pojęcia o co chodzi z tym wypadkiem? Dlaczego ktoś miałby go robić? Przecież wypadki z założenia są nieszczęściami które dzieją się same. Czyżby miało to znaczyć ze Aki sam wpakował się w kłopoty? A zatem należało mu pomóc, albo przynajmniej uprzedzić o powyższym. Co prawda człowiek nazwany przez towarzysza Kufem najwyraźniej poszedł już to zrobić, ale ponieważ obaj tajemniczy nieznajomi mieli o samej Nyllef pogardliwe zdanie, czarodziejka uznała że sama poinformuje wojownika co zaszło.
        A przy okazji dowie się czym jest „dzikus”. Uro często jej urągał. Nazywał ją pokraczną niedojdą, tępym nierobem, przygłupim darmozjadem, ślepą wariatką czy bezużytecznym brzydulą, jednak nigdy nie używał słowa „dzikus”, tak jakby to ostatnie stanowiło temat tabu.
        - Rozumiesz coś z tego Lri? – Dziewczyna zapytała o zdanie swoja skrzydlatą przyjaciółkę.
        - Lri. – Podła odpowiedź.
        - Tez tak myślę. No to prowadź mnie do niego.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Biorąc pod uwagę dodatkowy ciężar, powrót po własnych śladach stał się wyjątkowo ciężki do zrealizowania. Idąc nad rzekę, Aki schodził z górki, robiąc większe kroki po zaspach śniegu i lodu, co teraz przysparzało mu kłopotów. Nierówny teren i złe warunki kilka razy posłały go na kolana, lecz nie zdołały zatrzymać. Dzieciak na jego barkach oddychał coraz płycej i rzadziej, co samo w sobie robiło za klepsydrę. Jeśli oddech ustanie, będzie to równowarte z przesypanym w naczyniu piaskiem i w efekcie nastąpi koniec poszukiwań. Wojownik wiedział, że musi się śpieszyć, ale jego nogi znikały w białym puchu po same uda, tak, że dalsza walka byłaby tylko stratą cennego czasu. A musiał jeszcze wrócić po Nyllef, którą zostawił pod jakąś szopą. Grunt, że kochała mróz i sama potrafiła o siebie zadbać w górach, bo wycieńczony chłopak z tatuażem miał olbrzymią ochotę znów znaleźć się naprzeciw ciepłego kominka.
Całe szczęście, czarodziejka wyszła mu na spotkanie nieco wcześniej i Aki mógł częściowo obarczyć ją ciężarem znajdy.
- Pomóż mi go zanieść do izby - dyszał ciężko, nie dopuszczając do głosu towarzyszki, która najwyraźniej chciała mu coś przekazać. A sądząc po minie, było to coś ważnego. - Leżał w rzece - wyjaśnił. - Jeszcze kilka minut dłużej i byłoby po nim. Cud, że jeszcze żyje, ale puls ma bardzo słaby.
Dopiero wtedy Aki rzucił okiem na Nyllef i Lri, które z niepokojem mu się przyglądały, jakby czekały na jakiś jego gest.
- O co chodzi? - zapytał.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef biegła, starając się jak najszybciej dołączyć do Akiego. Pomimo tego że w pokonanie drogi dzielącej ją od wojownika wkładała maksimum wysiłku, narzucone przez dziewczynę tempo, raczej nie mogło nikomu zaimponować, ponieważ możliwości czarodziejki w tym zakresie były mocno ograniczone. Opanowanie umiejętności spoglądania na świat oczyma Lri, było niczym w porównaniu z próbą wytłumaczenia sowie czym jest bieg i jakie niesie z sobą niebezpieczeństwa. Ptak uparcie nie przyjmował do wiadomości że powinien zwracać uwagę na leżące na ziemi przeszkody, takie jak chociażby korzenie drzew, a poza każdą trasę do celu wytyczał w linii prostej. Jeśli po drodze była rzeka, urwisko czy skalna ściana, Nyllef traciła mnóstwo casu aby wytłumaczyć pierzastej przyjaciółce dlaczego powinni szukać innego przejścia. Z drugiej strony kapłanka miała tez pewną przewagę nad ściągającym się z nią Kufem, dzięki której zdołała dotrzeć ma miejsce przed mężczyzną. Dziewczyna była lekka, nie obciążała się noszeniem nadmiernej ilości odzieży, a poza tym doskonale opanowała umiejętność przedzierania się przez śnieżne zaspy, tak aby nie zapadać się weń po szyję, co sprawiało że nie musiała nadkładać drogi, szerokim łukiem omijając przysypane tereny.
        Gdy już znalazła się na miejscu, Nyllef z zaskoczeniem stwierdziła że widok który zastała jest zupełnie zwyczajny. Aki dźwigał uratowanego przez siebie chłopaka, zmierzając wraz z nim w kierunku wioski. Uradowana Lri, gdy tylko rozpoznała znajomą sylwetkę chłopaka, natychmiast zajęła należne jej miejsce na jego tarczy, nie specjalnie przejęta faktem że stanowi dodatkowy ciężar.
        Wojownik prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że już na początku prowadzonej przez siebie misji ratunkowej popełnił błąd, związany z faktem iż nie zabrał niczego czym mógłby na miejscu ogrzać ofiarę lodowej kąpieli. Kilka koców z wiejskiej chaty i łyk ciepłego napoju mógłby sprawić cuda, a tak Aki męczył nie tylko dzieciaka, ale również samego siebie narażał na odmrożenia, ponieważ z przewieszonego przez ramię nieszczęśnika, zimna woda lała się po plecach jego wybawcy. Owe drobne niedopatrzenie, nawet jeśli w opinii znającej się na leczeniu odmrożeń czarodziejki znacznie zmniejszało szansę młodzieńca na przeżycie, z całą pewnością nie było katastrofą którą Nyllef spodziewała się zobaczyć.
        - Nic ci się nie stało? – Spytała Nyllef tonem w którym oprócz zdziwienia dało się wyczuć nutkę pretensji. Ostatecznie czarodziejka przybyła tu po to by ratować Akiego, więc fakt iż ten żadnej pomocy nie potrzebował, w jej odczuciu był trochę niegrzeczny. – A gdzie wypadek? I to całe podwójne nieszczęście które miałeś zrobić? Tamci mężczyźni mówili że to ważne i trzeba tego dopilnować.
Nyllef zastanawiała się czy powinna dodać coś jeszcze. Sądząc po minie wojownika, ten nie do końca zrozumiał o co jej chodzi. Trudno zresztą było mu się dziwić, skoro sama czarodziejka do końca nie potrafiła wyjaśnić własnych intencji. O wspomnianych przez siebie mężczyznach nie mogła powiedzieć nic więcej, niż to że jeden z nich wypowiadał się niewyraźnie, tak jakby miał braki w uzębieniu, a drugi był porywczy i gwałtowny.
        - Zresztą to chyba nieważne że nie wiem jak wyglądają, ponieważ jeden z nich za chwilę tu będzie. – Na głos rozważała dziewczyna.
        Chwilę później pojawił się Kuf. Mężczyzna okazał się o głowę wyższy od Akiego, nosił długą brodę, a jego potężnie zbudowane ramiona swoim obwodem dorównywały talii Nyllef. Wielkolud również nie wyglądał na osobę przygotowaną do ratowania kogokolwiek, jako że poza pokaźnym toporem nie dźwigał z sobą żadnego ekwipunku. Widok tego osobnika łatwo pozwalał się domyśleć, że w parze spiskowców, Kuf robił raczej za wyrwidęba, a myślenie pozostawiał swojemu wspólnikowi. Mimo tego olbrzym wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności aktorskich i teatralnie odegrał scenę udawanego zaskoczenia spotkaniem z Akim i faktem że ten odnalazł zgubę.
        - Toż to cud! Macie go! – Krzyknął. – Szybko! Daj mi dzieciaka! Pomogę go nieść.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Mnie nic nie jest - odpowiedział lekko zmieszany, próbując zrozumieć sens zadanego przez towarzyszkę pytania. W końcu to nie on wpadł do przerębla w środku zamieci i to nie jego w tej chwili niesiono nieprzytomnego do źródła ciepła. Nie mniej troska Nyllef była godna pochwały. - Z nim jest o wiele gorzej. Oddech mu zwalnia z każdym moim krokiem, a przez ten mróz nie mogę wyczuć pulsu. W dodatku cały jest siny, jak jagoda. Jeśli w chacie nie będą mu musieli amputować palców lub nogi to będziemy mogli porozmawiać o... Lri to mi nie pomaga! - sapnął, kiedy pierzasta przyjaciółka Nyllef weszła mu w słowo z typowym dla siebie "Lri", a następnie usiadła na rondzie tarczy, dodając mu swój ciężar. Co prawda ptak nie był wielce ciężki, ale patrząc na to, że na barkach osiemnastoletniego młodzieńca spoczywa gruba, nasiąknięta wodą kurtka, ośmioletni smarkacz, dobre dwa funty śniegu i tarcza, to rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej.
- Nyllef, proszę, powiedz jej żeby zeszła. Sam ledwo zipię, a czasu mamy coraz mniej.
Co prawda pogoda powoli się uspokajała, ale wokół wciąż panował mróz, jak z najsroższych zim. Aki, który nie był przygotowany na podobne warunki, pragnął jak najszybciej znaleźć się pod dachem z miską ciepłego gulaszu w rękach i grubym kocem na plecach. Nie wspominając już o tym, że widok słońca bardzo by go ucieszył, gdyż ostatni raz widział je po rozstaniu z kupcami, kiedy chciał przedrzeć się z ich karawaną przez góry, ale to właśnie zamieć ich rozdzieliła, podsuwając w zamian czarodziejkę. Takie zrządzenie losu.
- Co? - zapytał wciąż zdekoncetrowany po wcześniejszych, dziwnych pytaniach przyjaciółki, lecz zaraz oprzytomniał, przypominając sobie, że przy niej nie powinien się dziwić, a raczej próbować ją zrozumieć. - Jaki wypadek? Jacy mężczyźni i co za nieszczęście? Że niby to? - Wskazał ruchem głowy na chłopca.
Wtedy to zza załomu ściany wyszedł im na spotkanie mężczyzna niewiele wyższy od Akiego, za to znacznie szerszy i masywniejszy, ubrany w grubą pikowaną kurtkę i spodnie z niedźwiedziej skóry, przewiązane na biodrach pasem. Długą brodę otaczającą kwadratową szczękę nosił zaplątaną w warkocz, co było dość imponujące przy koziej bródce i cienkich wąsach młodego berserka, który prezentował się lichej. Zimne, chyba piwne oczy mężczyzny, który figurował przed nimi jako Kuf, wpatrzone były właśnie w niego, a ich zatroskany wyraz był tak naturalny, że Aki momentalnie odebrał to za sztuczność i pełen fałsz. Jego spojrzenie od razu zarejestrowało świeżo naostrzony, o ostrzu wciąż ociekającym oliwą, topór, trzymany przez Kufa w lewej ręce.
- Był w rzece! - zawołał Aki w odpowiedzi, zdejmując chłopaka z barków i pozostawiając go w dłoniach czarodziejki, szepnął:
- Zanieś go do domu i nie oglądaj się za siebie, jasne? Poradzę sobie.
Jeśli Kuf myślał, że trafił na głupiego młokosa, który nie umie dodać dwa do dwóch, to ostro się przeliczył. W przeciwieństwie do niego, Aki Negar wychował się wśród normanów, napadających Jadeitowe Wybrzeże od pokoleń i z tego typu zagrywkami został doskonale zaznajomiony. W końcu kiedy znika dziecko właściciela ziemskiego, zawsze znajdą się tacy, którzy nie życzą mu pomyślnych wiatrów. Większość jednak boi się podjąć odpowiednich działań z obawy przed konsekwencjami w wyniku porażki. Przykład Kufa pokazywał, że na właśnie takich spiskowców przyszło Akiemu trafić.
Zdejmując z pleców swoją tarczę, wyspiarz towarzyszył czarodziejce tylko do pierwszego zakrętu, trzymając się jej prawicy, by odciąć ją od napastnika.
- Nie dam ci skrzywdzić ani chłopaka, ani przyjaciółki - powiedział, rozluźniając się nieco, czując znajomy ciężar rodzimego artefaktu.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Z każdą chwila czarodziejka rozumiała coraz mniej. Do tej pory ślepo wierzyła w rozsądek Akiego i sens podejmowanych przez niego decyzji, jednak obecnie ciężko było znaleźć jej argumenty na to iż wojownik wie co robi. Z ich trójki to właśnie Nyllef najmniej nadawała się do noszenia przemarzniętego dzieciaka. W porównaniu do dwójki mężczyzn była wątła, słaba, powolna, a co najważniejsze niewidoma. Niby jak miała dostarczyć chłopaka gdziekolwiek gdy nawet Aki dźwigał go z trudem? Kapłanka mogła o najwyżej ciągnąc nieszczęśnika po ziemi, czym raczej nie poprawi stanu jego zdrowia. Jakby tego było mało, to właśnie Aki i Kuf mieli na sobie grube i ciepłe ubrania którymi można by ogrzać znajdę, natomiast Nyllef nie dysponowała niczym takim. Najwyraźniej wszystko sprowadzało się do tego że dwójka dominujących samców nigdzie się nie ruszy, do czasu aż nie ustali który z nich będzie przewodził stadu. Całe to gadanie o cywilizacji i etyce która rzekomo odróżnia ludzi od zwierząt, okazało się być psu na budę.
        Mimo wszystko Nyllef zdecydowała się wykonać powierzona jej zadanie. Przynajmniej w miarę swoich możliwości. Uznała że potem wypyta Akiego o wszystko. Obecnie zaś, przede wszystkim musiała ustalić czy intencją jej chłopaka było uratowanie małego, czy samo dostarczenie jego ciała do wioski? Jak bardzo dosłownie powinna traktować wypowiedziane przez niego słowa? I jak właściwie one brzmiały?
        - Powiedział żeby mu pomóc czy żeby zatachać zwłoki do ludzkiej osady? – Przekonana że dzieciak nie ma szans przeżyć takiej podróży, czarodziejka zwróciła się z pytaniem do swojej sowy.
        - Lri.
        - Na pewno?
        - Lrrri.
        - W porządku. Ale będziesz musiała pomóc.
        Nyllef zabrała się do pracy. Zaczęła od rozebrania chłopaka, jako ze przemoczone ubrania tylko pogarszały sprawę. Następnie wcisnęła sowę w ramiona dzieciaka i obu ich dokładnie owinęła swoim płaszczem. Trudno było go nazwać wyjątkowo ciepłym, ale na tą chwile nie miała niczego innego pod ręką. Musiała jakość podnieść temperaturę topielca, a jedyną ku temu drogą było odseparowanie go od lodowych podmuchów i panującego wszędzie mrozu. Kapłanka musiała nieustannie powtarzać sobie w myślach słowa Akiego że na zewnątrz jest zimno. Ona sama pozostając jedynie w tunice i rajstopach uznałaby obecną aurę za idealny wiosenny poranek. No ale siny na ustach dzieciak, nie mogący opanować drgawek musiał mieć na ten temat inne zdanie. Początkowo Nyllef starała się znaleźć jakieś naturalne schronienie. Opuszczona chatę, niewielką jaskinie, czy skupisko zwalonych drzew, jednak natura nie chciała przyjść jej z pomocą, a co za tym idzie czarodziejka musiała działać sama.
        Magia Nyllef pozwalała jej panować nad żywiołami wody i ognia, co w praktyce sprowadzało się do umiejętności tworzenia przedmiotów z lodu. Dowolnej wielkości i kształtu. Na przykład igloo, chociaż sama czarodziejka nazywała je raczej lisią norką. Najważniejsze że mogła w czymś takim umieścić chłopaka, siebie a nawet kozę, która jak dotychczas nie wykazywała się specjalna wola do współpracy. Wepchniecie zwierzęcia do środka okazało się największym wyzwaniem. Głupi stwór uparcie odmawiał skorzystania z nowego schronienia, zwłaszcza ze miałby się tam znaleźć razem z drapieżnikiem jakim była Lri. Ostatecznie Nyllef udało się przydusić kozę do ziemi, spętać jej nogi i w ten sposób zaciągnąć do lodowej norki. Teraz wystarczyło tylko zaczekać aż ciepło domowników wypełni pomieszczenie.
        - Masz. Nie wiem co to za płyn, ale ludzie z twojej chaty pili go nad wyraz ochoczo, więc musi być dobry. – Uznała czarodziejka przekazując malcowi butelkę czerwonej wody którą zawczasu zabrała z wioski.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Nie wtrącaj się młody! - oburknął Kuf, robiąc krok w stronę Akiego i obracając w dłoniach topór. - Ty i ta smarkula możecie się jeszcze wycofać, to co tu zaszło was nie dotyczy. Nie każ mi kopać w tym śniegu trzech grobów.
Uwaga mięśniaka, choć trafna, jakoś nie zrobiła wrażenia na odważnym berserku, który jedynie uniósł tarczę w geście, iż się nie cofnie. Nyllef potrzebowała czasu na zaniesienie chłopca do ciepłej izby i poinformowania gospodarza o całym zajściu, a wtedy na pewno przybędzie odpowiednia pomoc. A jeśli nie, to wioska będzie musiała wyprawić Kufowi pogrzeb, ewentualnie zagrzebać ciało wyspiarza pod lodem i śniegiem. W końcu był tu obcy, nie tylko w wiosce, ale i na kontynencie, więc nie mógł co liczyć na łaskawsze niż inni traktowanie.
Robiąc krok w stronę Kufa, Aki usłyszał za sobą skrzypienie śniegu pod butami, a następnie odgłos uderzających o siebie metalicznych bloków, które w rzeczywistości okazały się blokami lodu, posklejanymi śniegiem. Powstałe na niewielkim placu, dzięki magii, iglo przypominało raczej mały schron, w wejściu którego ostatnia zniknęła Nyllef, próbując wepchnąć do środka upartą kozę. W pierwszej kolejności Aki pomyślał, że coś się stało i że powinien pomóc towarzyszce, ale Kuf, widząc wahanie oponenta, okazał się znacznie szybszy.
Wznosząc topór na wysokość barków, starszy z mężczyzn zamachnął się jak młotem i z całych sił starał jednym ciosem odrąbać młodszemu głowę. Tylko przeczucie uratowało Akiego od śmierci oraz szybki odskok w bok, pod opadającym ostrzem. Bez broni, wyspiarz musiał przyjąć pozycję defensywną, nie dać się zajść od boku i cały czas trzymać Kufa z dala od iglo i tych, którzy siedzieli w środku.
- Ostrzegałem! - powiedział, zmieniając nogę, by ciąć z lewej.
Ostrze z impetem uderzyło o tarczę, ku zdziwieniu przeciwnika, nawet jej nie zarysowując. Sypnęły jedynie iskry, a głuchy dźwięk wypełnił puste ulice. Unikając dwóch kolejnych, śmiercionośnych strać, Aki musiał zacząć atakować, zmusić podświadomie przeciwnika do przeciągania walki na korzyść wytatuawanego wojownika, dlatego gdy Kuf wypadem próbował wykonać natarcie, berserk z całych sił uderzył rondem w jego piszczel, a następnie posłał lewego prostego w podbródek, że głowa topornika odskoczyła w tył. Po tym musiał jeszcze skontrować kilka razy i zmienić rękę bowiem tnąc na oślep, Kuf cały czas grzmocił w malunek sowy.
Tarcza, choć wytrzymała na magię i fizyczne ciosy, lekka i łatwa w obsłydze, to jednak swoją niezwykłością nie dodawała sił trzymanemu. Nie przyzwyczajony do mrozu Aki szybko tracił siły, a fakt iż nie miał broni dodatkowo go rozsierdzał.
- Tylko na tyle cię stać?! - zadrwił z przeciwnika, cofając się pod ścianę, by odetchnąć i wykorzystać przestrzeń do ochrony pleców. Nie przewidział jednak, że Kuf zamiast rzucić w niego toporem, na co Aki w głębi serca liczył, staranował go i obaj, wśród drzazg, wpadli przez ścianę do pustej, obszernej stodoły.
Bele zamagazynowanego siana i zabezpieczone przez mrozem worki ze zbożem piętrzyły się w góry pod sam sufit, podczas gdy proste narzędzia gnieździły się pod ścianą i zbierały kurz przez okres nieużywania z powodu śniegu. Aki, choć obolały i prawdopodobnie ze skręconą kostką, doczołgał się do sterty i wyciągnął z niej pogrzebacz - żelazny pręt o długości siedemdziesięciu centymetrów, z drewnianą rączką i ostrym lejcem, w całości pokryty sadzą.
- Masz dość? - zapytał z głębi mroku Kuf, idąc ku niemu z gniewem kipiącym z oczu. - Poddaj się. Ze mną nie wygrasz! - oznajmił, wykonując oburącz cięcie ponad głową.
Odruchowo Aki zamiast tarczy, wzniósł pogrzebacz, który pękł od impetu, w ostatniej chwili zbijając ostrze z toru lotu tak, że przemknęło ono przez rękaw i kawałek skóry chłopaka. Wtedy nadeszła szansa, której Aki nie mógł zmarnować. Biorąc rozmach, uderzył rondem tarczy w szczękę Kufa, a gdy ten się cofnął, sztych ułamanej rączki pogrzebacza utkwił w jego kolanie.
Krzyk, jaki temu towarzyszył strącił z dachu wszystkie sople, a gdzieś po drugiej stronie gór wywołał lawinę, która uderzyła w boguducha winny las.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości