Góry DassoDwie sowy

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Dwie sowy

Post autor: Nyllef »

        Nyllef była zdeterminowana aby osiągnąć sukces, a swoją niezwykłą motywację opierała na dwóch czynnikach. Przede wszystkim liczyło się to, iż Uro twierdził że Puchowego Dzwonka nie da się schwytać, dzięki czemu kapłanka miała niezwykłą okazję by udowodnić mu w jak wielkim był błędzie. Zdaniem starego mistrza, ów kotowaty jest zbyt inteligentny by dać się wciągnąć w jakąkolwiek pułapkę, a dodatkowo natura wyposażyła go w niezwykle wyostrzone zmysły, również te magiczne, dzięki którym bez trudu zwierzak był w stanie wyczuć, zwęszyć, zobaczyć i poznać zamiary przeciwnika, na długo przed tym nim ten spróbuje jakiejkolwiek reakcji.
        Wielu myśliwych próbowało dokonać podobnej sztuki, a wszystkich ich łączyło jedno – poniesiona porażka. Jednak żaden z nich nie miał tyle czasu co Nyllef by udoskonalać swój plan. Pilnowanie lodowca wiązało się z tym, iż jego strażnik miał mnóstwo okazji aby równolegle zajmować się czymś innym. Jak na przykład opracowywaniem nietuzinkowych strategii polowań.
        - Tak, wiem Lri że poprzednia próba okazała się porażką. A wcześniej o mało nie zginęliśmy. – Głośno przemówiła czarodziejka. – Dlatego tym razem przyjmujemy zasadę „wszystkie ręce i oczy na pokład”.
        - Lriii – Olbrzymia sowa pokręciła głową, wyrażając swoje oburzenie, w czasie gdy dziewczyna ciągnęła sanie na skraj urwiska.
        - Nie mam pojęcia co znaczy „pokład”. Uro czasem tak mawia, więc coś musi być na rzeczy.
        Pomijając chwile w których przebywała w umyśle Lri, Nyllef nie rozumiała mowy swojego pierzastego towarzysza. Czuła za to nieustanno potrzebę aby prowadzić z kimś dialog, dlatego chcąc zagłuszyć samotność, zwykła udawać że ptak do niej przemawia. Górskie szczyty były wystarczająco milczącym miejscem by doprowadzić człowieka do szaleństwa w wyniku przejmującej ciszy. Poza tym znała sowę już tak długo, iż bez specjalnych mocy, była w stanie odgadywać nastroje zwierzęcia.
        - Siadaj przede mną. Będzie dobrze.
        Kluczem do sukcesu miała być prędkość. Ryś zwany Puchowym Dzwonkiem, dzięki temu iż jego łapy nie zapadały się w ciężkim śniegu, był jednym z najszybszych drapieżników w okolicy. Ale ani on, ani nawet Lri, nie byli szybsi od rozpędzonych sań ślizgających się po górskim zboczu. Wystarczyło tylko pozostawić przynętę u podnóża góry i w stosownym momencie przypuścić atak.
        Powyższy plan miał również swoje słabe strony. Przede wszystkim były nimi kamienie i drzewa w dolnej części trasy oraz fakt iż sanie Nyllef nie należały do specjalnie sterownych, a zasiadająca w nich łowczyni była niewidoma, mogąc bazować tylko na wzroku swojego ptaka. Poza tym pojawiały się tez inne trudności, jak chociażby samo wciągniecie san na górski szczyt. Istotnym mankamentem okazało się również to, że w skutek dużej odległości nie dało się precyzyjnie rozpoznać ofiary podchodzącej pod przygotowaną zawczasu przynętę w postaci świeżego mięsa.
        Z wysokości grani, ryś, mamut czy przygarbiony człowiek wyglądali tak samo.
        - Oby tym razem to był on. – Poprosiła Nyllef. Bez względu na to jaka istota skupiła się na zanęcie, kapłanka musiała podjęć atak, nie chcąc pozwolić by ktokolwiek zżarł jej tygodniową racje żywności.
        Początkowo sanie z trudem nabierały prędkości, jednak po chwili dziewczyna z okrzykiem przerażenia, ślizgała się w dół zbocza. Nadmierna stromizna sprawiała iż jej pojazd przez znaczną cześć trasy leciał w powietrzu, co jakiś czas rozbryzgując śnieżne zaspy. Nyllef kurczowo trzymała się liny, wolną ręką obejmując Lri. W tych warunkach nawet w pozycji leżącej cały czas musiała walczyć by nie wypaść poza sanie, a przecież planowała wstać i chwycić włócznie.
        Nagle olbrzymi wstrząs wyrzucił dziewczynę w powietrzę. Dalszą część drogi kapłanka pokonała na przemian wzbijając się w górę lub turlając po zmrożonej trasie, przy okazji boleśnie obijając sobie plecy, pośladki i wszystkie kończyny. Tylko jakiemuś nieprawdopodobnemu zbiegowi okoliczności zawdzięczała fakt iż swój szaleńczy zjazd zakończyła trafiając na osobnika, który od początku był jej celem. Swoim impetem sprawiła że przez chwile łowca i ofiara razem potoczyli się po szlaku, zbici niczym śnieżna kula. Wprawdzie nie miała przy sobie żadnej broni, ale mimo to nie zamierzała unikać walki.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Rozstanie z Isambre i Chibim nie należało do długich, choć już na samym początku nie odbyło się bez piskliwych ataków białego stworka, który zdążył się do niego przyzwyczaić, a nawet polubić. Aki musiał zatem złożyć obietnicę, że jeszcze kiedyś się spotkają i dopiero wtedy zwierzak go puścił i pobiegł za smoczycą górskimi ścieżkami.
Wyspiarz ruszył w przeciwną stronę, mając za przewodnika tylko wydeptany szlak, którym chciał dotrzeć do Ekradonu, położonego w niższych partiach. Niestety samotna przeprawa nie była najlepszym pomysłem. Aki kilka razy musiał zawracać lub nadkładać drogi, kiedy to okazało się, że szlak jest zablokowany lub znika gdzieś w dali, prowadząc go na górę, zamiast w dół. Nie zamierzał się jednak poddawać.
Godzinne marsze opłaciły się dopiero wieczorem, kiedy trafił na kupiecką karawanę, przeprawiającą się przez góry. W rozmowie z jej właścicielem uzgodnił, że pomoże im, w zamian za dokładną mapę i świeży prowiant na kilka dni. Tak więc młody berserk szybko znalzł nowych towarzyszy podróży, zapominając na chwilę o celu jakim był Ekradon.
Ten jednak przypomniał o sobie następnego dnia, kiedy na szlaku złapała ich śnieżyca. Nie widząc innego sposobu jak powrót za bezpieczne mury, karawana zaczęła się cofać, starając się nie pogubić wszystkich swoich członków. Zadaniem Akiego było utrzymanie w ryzach sześciu rumaków, które z niezadowoleniem w oczach szły po zimnych i skutych lodem traktach, prychając na każdą przeszkodę. Mróz i wiatr robiły się coraz bardziej nie do zniesienia, aż w końcu karawana zmuszona została do rozbicia obozu i przeczekania nawałnicy, która odeszła z samego rana.
- Chyba możemy wracać - powiedział właściciel karawany, patrząc w dal na odchodzące chmury. - A w Ekradonie uzupełnimy zapasy i pojedziemy przez Smoczą Przełęcz, unikając podobnej sytuacji.
Przysłuchujący się tym pomysłom Aki przytaknął tylko głową i już miał pomóc w załadunku skrzyń, kiedy między górskimi szczelinami rozległ się trzask łamanego drewna. Zaraz po nim wszyscy usłyszeli stłumiony ryk i odgłosy jakiejś walki. Wyspiarz i trzech innych postanowili to sprawdzić i ruszyli przez zaspy, kierując się tylko słuchem.
Zwinniejszy od reszty berserk radził sobie w nich znacznie lepiej i pierwszy znalazł się u źródła hałasu. Była nim kobieta i dziki ryś, złączeni w wirze walki. Sytuacja nie wyglądała dobrze, ale mimo to Aki zaczął zmierzać nieznajomej z pomocą, ignorując zimno, jakie powoli go paraliżowało. Ciepłe ubrania od kupców coraz bardziej nasiąkały wodą, która się schładzała i utrudniała marsz, a także mroziła ciało.
W końcu jednak chłopak znalazł się przy walczących i łapiąc za brzeg tarczy, uderzył nią o bok rysia, zrzucając go z kobiety. Zwierzę odskoczyło i przypadło do ziemii, mierząc wyspiarza spojrzeniem pełnym rządzy mordu.
- Nic ci nie jest? - zapytał Aki, w następnej chwili pozbywając się kurtki i w samej koszuli i spodniach stanął między nimi, zasłaniając bok i udo tarczą.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Czarodziejka wyczerpała dany jej limit szczęścia. Fakt że przy próbie zjazdu po stromym zboczu nie rozbiła głowy o jeden z dziesiątków znajdujących się na tej trasie głazów, można było nazwać niezwykłym fartem, natomiast to iż w ostateczności wylądowała, zderzając się z miękkim futrzakiem, notabene tym na którego polowała, nie dało się opisać inaczej niż mianem cudu. Niestety w tym manewrze nie wszystko poszło tak gładko jakby chciała tego Nyllef. W ostateczności, z dwójki walczących, to ona znalazła się na spodzie, wbita głową w miękki śnieg. W tej pozycji mogła jedynie bronić się przed pazurami Puchowego Dzwonka, próbując jednocześnie przytrzymać zwierzaka. W swoich zmaganiach kapłanka pozostawał zupełnie ślepa, ponieważ dla jej Lri podróż saniami również zakończyła się w śnieżnej zaspie, z której sowa nie potrafiła się uwolnić. Swoje przetrwanie czarodziejka mniej zawdzięczała własnym umiejętnościom, a bardziej temu iż ryś skupiony był głównie na próbie wyrwania się i ucieczki, niż rozszarpaniu gardła dziewczyny.
        Niespodziewanie potężne uderzenie zwaliło drapieżnika z znajdującej się pod nim ofiary.
        - Ucieka! – Krzyknęła Nyllef, cały czas będąc w przekonaniu iż wygrywała owe starcie. Czarodziejka miała nadzieję ze Lri jest gdzieś w pobliżu. Doskonale wiedziała że jeśli Puchowy Dzwonek zyska kilka metrów swobody, to już go nie zobaczą.
        Niewiele się zastanawiając, kapłanka szybko zebrała się z ziemi i natychmiast skoczyła do ataku, rzucając się na przeciwnika, którym w tym przypadku okazały się plecy Akiego. Nyllef objęła mężczyznę silnym uściskiem. Na jej twarzy przez chwile pojawił się wyraz niedowierzania. Stwór z którym walczyła nagle okazał się znacznie większy, zimny i pozbawiony miękkiego futra. Nic tu nie pasowało. Chyba że wierzyć legendom mówiącym o tym iż żyją w górach stworzenia potrafiące zmieniać swoje kształty. Problem w tym iż nawet te najbardziej niesamowite z opowieści, nie mówiły nic o bestiach które potrafią przemawiać ludzkim głosem.
Powoli dochodząc do jedynych słusznych wniosków, Nyllef zmieniła zapaśniczy chwyt na delikatne wodzenia palcami po torsie i twarzy wojownika, chcąc się przekonać z kim ma do czynienia.
        - Nie jesteś rysiem. – Stwierdziła odkrywczo. Człowiek w tych okolicach stanowił jeszcze większą rzadkość. Czarodziejka od dawna marzyła aby spotkać kogoś dzięki komu nie będzie musiała mówić do siebie. W tej sytuacji mogła nawet przeboleć fakt iż jej niedoszła ofiara chwilowo zbiegła na wolność.
        Wprawdzie Uro wielokrotnie przestrzegał ją, że ludziom pałętającym się po górach nie należy ufać, jednak Nyllef miała w zwyczaju weryfikować wszystkie modrości swojego mistrza, nawet jeśli ten z reguły miał rację, a próba podważenia jego tez, zwykle kończyła się bolesnym lądowaniem na ziemi. W każdym razie czarodziejka miła doskonale przygotowany scenariusz ewentualnego spotkania z potencjalnym wędrowcem takim jak ten tutaj. Chciała zaprezentować się z jak najlepszej strony, niekoniecznie poprzez wskakiwanie mężczyźnie na plecy. A skoro już źle zaczęła, to dalej nie pozostawało jej nic więcej jak improwizować.
        - Jestem Dziewczyna, pilnuję góry. – Przedstawiła się ładnie, gdy tylko oswobodziła wojownika z swoich objęć. – Też polujesz na Dzwonki? Widziałeś tu gdzie moje oczy? Powinnam sprawdzać każdą nowo zeszłą lawinę. Chodzi o to czy góra przypadkiem nie odsłoniła tego co pod nią. Bo widzisz ona raczej nigdzie się nie wybiera, ale jeśli tego nie zrobię, będę wyglądać jak cieknący sopel.
        Nyllef promieniała z radości, zaszczycając Akiego uśmiechem, który w obliczu panującego chłodu, zamieci i ogólnej surowości krajobrazu, mógł przypominać po trochu uśmiech szaleńca.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Co? - wyjąkał jedynie wyspiarz, kiedy jego ciała uczepiła się nieznajoma dziewczyna, która jeszcze przed chwilą leżała twarzą w śniegu, nie zdolna do obrony przed rozwścieczonym rysiem. To iż zwierzę nie rzuciło jej się do oczu zawdzięczała albo własnemu szczęściu, albo wypadkowi, przez który wyrośnięty kot sam nie wiedział co się z nim dzieje i zapragnął stąd jak najdalej uciec. Jego puchate łapy jeszcze przez moment ugniatały śnieg, nie zapadając się w nim, a następnie pobiegły przed siebie, odsuwając niebezpieczeństwo.
Aki mimo wszystko stał tak jeszcze przez chwilę, nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji. Zwierzak uciekł, a on stał tak pośrodku niczego, obejmowany przez nieznajomą w powoli nasiąkających wodą ubraniach. W końcu jednak wstrząsnęły nim dreszcze od spadku adrenaliny i młody mężczyzna zaczął poważniej odczuwać panujący dookoła mróz.
- Nie, nie jestem rysiem - powtórzył jej słowa i opuścił gardę, kierując się w stronę zniszczonych sań. Tarczę z malunkiem ponownie zarzucił na plecy, podobnie zresztą jak przemoczoną kurtkę od kupców, którą rzucił na śnieg podczas udzielania pomocy. - Może można ci jakoś pomóc? - zaproponował, zbierając połamane kawałki drewna z kilku stert na jedną, wspólną.
W tych warunkach lepiej było nie stać w jednym miejscu, a pracować w jakikolwiek sposób, by ogrzać mięśnie. Plusem było też to, że dzień dopiero się zaczynał, więc słońce, na zmianę z wiatrem, dopiekały wszystkim na górskich szlakach. Aki niemal zupełnie zapomniał o dotychczasowych towarzyszach, brak kupców wskazywał jednak dobitnie, iż go zostawili lub zgubili się kiedy tylko wybuchło to małe zamieszanie, a szansa na ich odnalezienie we śniegu graniczyły pewnie z cudem. Dlatego wyspiarz odpóścił sobie ten pomysł i skupił się na obecnych problemach.
- Jestem Aki - przedstawił się, idąc w stronę zaspy, z której wystawały chude nóżki i cała chmara śnieżnobiałych piór. Wyspiarz kilkoma szybkimi ruchami zgarnął nadmiar puchu i odkopał znajdującą się pod nim sowę, zapewne towarzyszczę Dziewczyny.
- I nie poluje na nic, co nazywasz Dzwonkiem - dodał. - Właściwie to nawet nie do końca znam okolicę i miałem nadzieję, że powiesz mi gdzie jestem, ale widzę, że też słabo się orientujesz we wszystkim.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Po tym jak Aki uwolnił Lri z śnieżnej zaspy, Nyllef zyskała sposobność by przyjrzeć się nieznajomemu. Czarodziejka nie miała pojęcia jak dokładnie działa więź łącząca ją z sową, a pozwalająca spoglądać dziewczynie na świat oczyma zwierzęcia. Według Uro musiała to być jakaś forma telepatii, w czasie której ptak dzielił się z nią swoimi zmysłami. W każdym razie kapłanka mogła korzystać z owego daru praktycznie bez ograniczeń i bez konieczności wprawiania się w jakikolwiek trans, a jedynym problemem były chwile takie jak ta, w których Nyllef spoglądała na samą siebie. Obserwowanie się w trzeciej osobie, sprawiało iż czarodziejka nagle miła zawroty głowy i kłopoty z koordynacją ruchową. W owym połączeniu czarodziejka mogła przekazywać zwierzęciu swoje myśli, jednak nie oznaczało to władanie nad ciałem sowy. Z czasem Lri rozpracowała o co chodzi, a chcąc się pozbyć intruza w swojej głowie, po prosty spoglądała bezpośrednio na dwunożną przyjaciółkę.
        W życiu Nyllef zdarzały się sytuacje w których warto było zaryzykować te drobne niedogodności, po to by lepiej ocenić, co takiego ma się pod nosem, a obecność wojownika była właśnie jednym z takim wyjątków, gdzie ciekawość wygrywała nad rozsądkiem. Widok wojownika troszkę ją zaskoczył. Nie spodziewała się że mężczyźni są tacy … niekształtni. Nieznajomy był dziwnie szeroki w ramionach, na ustach wyhodował włosy, a do tego cały czas podskakiwał jakby mu kto wrzucił sopel za spodnie. Z cała pewnością ten tutaj nie przypominał jedynego znanego jej człowieka czyli Uro. Z drugiej strony jej stary mistrz kojarzył się raczej z przemokniętą zwierzęcą skórą, zbyt długo wystawioną na działanie silnego mrozu. Aki na pewni nie był też taki jak ona, co prowadziło czarodziejkę do jedynego słusznego wniosku, a mianowicie tego iż ludzie są fantastyczni, strasznie ciekawi i że warto ich poznać.
        - Potrafisz je naprawić? – Spytała czarodziejka, mając na myśli sanie. Jej sprzęt nigdy nie zaliczał się do dumy myśli technicznej, jednak tu w górach ciężko było o właściwe drzewo, o gwoździach nie wspominając. Już samo to wystarczyło by Uro się wściekł, a przecież to on je wykonał i wiadomość o zbezczeszczeniu tak ciężkiej pracy, musiała wywołać u starego napad furii.
        - Wiem gdzie jesteśmy. Tam jest Droga Głupców, a ten uskok to Zbocze Wrzasku. Za nami znajduje się Zapomniana Wioska, natomiast idąc ta drogą dojdziemy do jaskini Muarni. – Wyjaśniła Nyllef, zdziwiona wątpliwościami wojownika. Przecież w górach nie dało się zgubić. – Mieszkam tu.
        W czasie tej przemowy Lri zainteresowała się rysunkiem na tarczy Akiego. Sowa była zachwycona widokiem nakreślonych znaków na drzewie. Po namyśle, ptak doszedł do wniosku, iż owa tarcza, będzie stanowiła dla niej idealne miejsce, na którym mogłaby odbyć dalszą podróż, a co za tym idzie, Lri bez większego skrępowania usadowiła się na plecach człowieka.
        - Co to takiego. – Dociekała Nyllef, nagle przypominając sobie, że mężczyzna zaoferował jej pomoc i że w tej sytuacji warto było z owej propozycji skorzystać, nawet jeśli nic się nie potrzebowało.
        – Czy mógłbyś pójść ze mną do miejsca gdzie spadła lawina? - Spytała czarodziejka, wyciągając swoją dłoń w stronę wojownika, dając Akiemu do zrozumienia iż chciałaby aby ten towarzyszył jej, trzymając ją za rękę.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Aki obserwował jak wygrzebana z zaspy sowa trzepocze skrzydłami, usuwając z nich nadmiar śniegu i okruchy lodu, które zdążyły powstać przy tak ujemnej temperaturze. On dodatkowo odczuwał ją jeszcze silniej, brak cieplejszego odzienia zmuszał go do pocierania ramion i skakaniu z jednej nogi na drugą, co w oczach dziewczyny musiało wyglądać dziwnie i zabawnie jednocześnie. Następnie ptak podreptał wokół nich i w ostateczności, kiedy czarodziejka przemawiała do berserka, usadowił się na jego tarczy, o mało nie przeważając i wywracając wyspiarza. Sowa okazała się cięższa niż przypuszczał, ale bez przesady. Lekko pochylony do przodu, Aki popatrzył pytająco na rozmówczynię, a następnie na sanie, które uległy zniszczeniu w walce z rysiem.

- Nie sądzę żeby udało się je naprawić - przyznał całkiem szczerze, biorąc do ręki jedną z desek, która już napęczniała wilgocią. - A przynajmniej nie teraz. Zabierzmy to do jakiejś jaskini, osuszmy, może wtedy. Po śladach wnioskuję, że nieźle pędziłaś, a ryś i śnieżne zaspy robiły za hamulce, prawda? Połamane deski, zerwane linki, mogę spróbować to znowu scalić, ale nie licz na wiele. Nie znam się na tym. Kiedyś ojciec zrobił mi sanki z całego pnia i niby trzymają do dzisiaj, ale jestem już na nie za duży. Po za tym tu nie ma drzew, a ja nie umiem rzeźbić i ryć.

- Wiesz, te nazwy nic mi nie mówią - powiedział z lekką obawą w głosie, lecz zaraz wyprostował się i spojrzał na dziewczynę poważniej. - Nie jestem stąd. Urodziłem i wychowałem się po za Alaranią, a tu jestem w charakterze turysty. Wiem tylko tyle, że jestem na pólnoc od Ekradonu i na południe od Opuszczonego Królestwa.

- To? - zapytał Aki, jakby na potwierdzenie jej pytania, ruchem głowy wskazując na tarczę, a raczej na sowę, która zajmowała całą wolną przestrzeń na jego plecach i karku. Wiadome jednak było o co chodzi. - Moja tarcza, a twojemu zwierzakowi najwyraźniej spodobało się malowidło na niej umieszczone.
Kiedy wyspiarz uniósł dłoń, by pogłaskać ptaka, sowa nachyliła się ku niemu i pozwoliła zatopić się jego palcom w pierzastym brzuchu i pod dziobem.
- Śliczna sowa - powiedział, obserwując kątem oka czarodziejkę.

- Nie obraź się, ale nie wszyscy dobrze znoszą mrozy - dodał, wysilając się na uśmiech w śnieżycy. - Pójdę z tobą, ale najpierw zabierz mnie gdzieś, gdzie będę mógł osuszyć ubranie, kurtkę, ogrzać się i trochę odpocząć. I tak kupcy, z którymi jechałem przełęczą gdzieś się ulotnili, więc zostałem na twojej łasce. Twojej i tego małego ciężarka na plecach.
Aki chwycił dziewczynę za dłoń i ruchem głowy wskazał, żeby prowadziła. Skoro znała okolicę - dobrze. Przynajmniej nie będzie sam błądził. Jeszcze zamarzłby na śmierć.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef nie miała pojęcia co znaczy „tarcza”. Pierwszy raz słyszała podobne określenie. Zdawała sobie sprawę, że gdzieś tam poza górami, znajduje się wielki świat, pełen dziwnych, niezwykłych i obcych jej rzeczy, takich o istnieniu których być może nawet sam Uro nie zdawał sobie sprawy. Oczywiście jej mistrz nigdy nie przyznałby się do faktu iż może czegoś nie wiedzieć, dlatego też czarodziejka uznała, że w kontaktach z nieznajomymi, ona sama również powinna udawać obeznaną z tematem. Bez względu na to jak niezwykłej materii może dotyczyć dane zjawisko. Na szczęście a sprawie tarczy Lri przyszła jej z pomocą. Okazało się że Aki dźwiga na plecach nosidło dla sowy. Był to trochę dziwne, ponieważ dziewczyna nigdzie nie dostrzegła drugiego zwierzęcia. Być może sowa wojownika szybowała obecnie gdzieś pod niebem, a gdy wróci, Lri będzie musiała zrobić jej trochę miejsca. Poza tym jej pytanie w gruncie rzeczy dotyczyło samego rysunku, a nie przedmiotu na jakim umieszczono malowidło.
        Nazwa Ekradon również brzmiała tajemniczo, chociaż nie była ona dla Nyllef zupełnie obca. Kapłanka miała z nią styczność, głównie w powiedzeniu Uro brzmiącym: „jeśli nie przestaniesz, kopnę cię tak że dolecisz do samego Ekradonu”. Proste rozumowanie pozwoliło czarodziejce dojść do wniosku, że chodzi o miejsce, w które Uro wysyła osobników działających mu na nerwy. Nigdy jednak nie udało jej się zlokalizować gdzie owo miejsce miałoby się znaleźć.
        Za to najbardziej niezwykłym okazało się stwierdzenie Akiego iż jest mu zimno i pilnie potrzebuje znaleźć miejsce by się osuszyć. Zdaniem Nyllef temperaturę wokół nich nawet nie dało się nazwać chłodną. Mróz panował tam skąd rozpoczęła swój karkołomny zjazd. Tu w dole zawsze było cieplej. W dolinie poniżej rosły drzewa. Ponieważ były nieprzystosowane do życia w takich warunkach, żadne z nich nie próbowało zapuścić korzeni na górskich szczytach. Natomiast postępowanie człowieka było w brew logice, a dziewczyna próbowała dociekać co takiego skłoniło go do wędrówki w tereny gdzie ciężko mu się przystosować. Mimo wszystko chciała mu jakoś pomóc.
        - Nieźle, prawda. Wciąż staram się ulepszyć swoją technikę. – Odpowiedziała czarodziejka nawiązując do swojego karkołomnego zjazdu. - Twoje nosidełko na sowy. Jest z drewna, prawda? Może dałoby się z niego zrobić niezłe sanki. Znaczy się jeśli wykorzystać także resztę tego co zostało z moich.
        Przy pomocy wzroku swojej pierzastej przyjaciółki Nyllef oceniła szkody jakie postały w skutek roztrzaskania sań o skały. W odróżnieniu od Akiego, dziewczyna nie uznawała iż ich sytuacja wygląda aż tak źle. Życie w surowym klimacie doskonale rozwijało umiejętności wykorzystywania wszystkiego co znalazło się po ręką. Zachęcało także do poszukiwania nietypowych rozwiązań dla zastosowań niektórych przedmiotów.
        - W pobliżu nie ma jaskiń jakich szukasz, a do najbliższego szałasu mamy pół dnia drogi. Za to jak wspomniałam wcześniej, blisko nas jest Zapomniana Wioska. Kiedyś mieszkali tam ludzie, ale wielka lawina przysypała ich osadę. Dopiero po dziesiątkach lat, śnieg odsłonił ten teren, na powrót oddając go ludziom. Jednak żaden z nich nie chciał wracać. Wciąż stoją tam chaty. W niezłym stanie, chociaż nikt żywy tam się nie zapuszcza. Za to z całą pewnością znajdziemy w niej drzewo.
        Nawet przez grube rękawice Nyllef czuła bijące od Akiego ciepło. Było to fantastyczne uczucie. Przypominało dotyk miękkich pór Lri w ekstremalnie zimne noce. Czarodziejka często tuliła swojego ptaka, w czasie gdy oboje byli dla siebie jedynym źródłem ciepła. Nagle uświadomiła się że z Akim mogłaby zrobić to samo. Jak już znajdą się wewnątrz chaty, osłonięci przed wiatrem, spróbuje ogrzać go swoim ciałem.
        Tymczasem poprzestała na tym by objąć mężczyznę w pasie i przycisnąć się bliżej niego. Dzięki temu mogła uwolnić Lri polegając na oczach Akiego. Nieco później będzie musiała powiedzieć mu o lodowych demonach.
        Czarodziejka podniosła z ziemi swoja włócznię i przy jej pomocy wskazała człowiekowi kierunek ich marszu. Promienie słońca padające jej na twarz oraz wiatr gnający miedzy górskimi szczytami, pozwalały Nyllef określić gdzie znajduje się cel ich wędrówki.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- To nie nosidełko dla sów - wyjaśnił berserk, czując na sobie ciekawskie spojrzenie pierzastej przyjaciółki dziewczyny, jakby ta rozumiała wszystko, co mówił. Zwierzę wydawało się bardzo mądre i oswojone z ludźmi, o czym świadczył fakt, że Lri tak po prostu wskoczyła mu na plecy, nie skrzecząc i dziobiąc uszu, jak miały to w zwyczaju na przykład kovirskie papugi. Zaraz jednak spojrzenie Akiego wróciło do jego towarzyszki i zatrzymało się na jej profilu.
Wyglądała młodo i niewinnie, jasna skóra, przyjazna dla oka, okrągła twarzyczka, ciemne oczy. Tylko uśmiech trochę przerażający, ale wyspiarz tłumaczył to sobie samotnością dziewczyny i to, że może być jednym z niewielu, który ją spotkał. Ciekawe co robiła sama w górach.
- Tarcza służy do ochrony - kontynuował wyjaśnienia, lekko zdziwiony małym obyciem czarodziejki w świecie. Nie możliwe przecież było, by nigdy nie słyszała takiej nazwy. - Używają jej rycerze z całego świata. Różnią się one kształtem, rozmiarem, kolorem i wagą, ale przeznaczenie mają jedno. Muszą być w stanie ocalić właściciela przed niebezpieczeństwem...
Przerwał, nie wiedząc, czy dziewczyna rozumie coś z jego wypowiedzi. Z jej miny wnioskował, że niewiele ale nie mógł wyjaśnić tego prościej niż obecnie. Wolał zatem założyć, iż jest ona pustelniczką, która rzadko opuszczała dom i stąd braki w wiedzy.
- Zgadza się - przytaknął - wykonano ją z drewna, ale do zrobienia z niej sanek się nie nadaje. Widzisz, ona jest magiczna i tylko ja mogę ją nosić. Nikt inny. Gdybyś wzięła ją do ręki, stałaby się ciężka jak góra, po której stąpamy. Dlatego zjazdy z niej po śniegu mogą się źle skończyć.
Te informacje Aki mógł jej szczerze wyłożyć, nie obawiając się o złodziejską naturę towarzyszki. Oczywiście gdyby taką miała. Stara magia drzemiąca w rodowym przedmiocie nigdy nie pozwoliłaby obcym go posiąść, dlatego gdyby wyspiarz miał kiedyś zginąć bez męskiego potomka, tarcza stanie się bezużyteczna - wyginie bowiem linia męskich pierworodnych i nikt już jej nie podniesie, ani tym bardziej nie zniszczy. Nasączone krwią drzewo stało się odporne na magię, ostrza i inne uszkodzenia, dzielnie zatem chroniła właściciela, który mógłby nią wygrać wszystkie swoje bitwy. Na szczęście trafiła ona do rąk młodego mężczyzny, którego prowadzenie wojen i potyczek by coś komuś udowodnić, nie interesowały.
- Prowadź zatem - powiedział, puszczając dziewczynę przodem, by wskazała drogę do wioski. Dach nad głową i ciepło ogniska były berserkowi teraz bardzo potrzebne. Ta jednak szybko przywarła do niego jak lep i wyrównali krok, by nie upaść w śnieżne zaspy.
Takiego zachowania z jej strony Aki się nie spodziewał, ale czując bijące od niej ciepło, na moment zapomniał o niezręcznej sytuacji. Dodatkowo pióra Lri grzały jego kark i tył głowy, chroniąc przed smagającym jak bicz wiatrem.
Opuszczona wioska nie figurowała Akiemu w głowie jako odpowiednie miejsce na odpoczynek, zwłaszcza, że jak mówiła czarodziejka, zasypała ją lawina. Nie mniej nie miał innego wyboru. Pół dnia w przemoczonych ubraniach nie mogło się dla niego dobrze skończyć. Wyspiarz nigdy nie narzekał na swoje zdrowie, wręcz sam siebie uważał za odpornego, ale każdy miał swoje granice. Jego kurczyła się z każdym podmuchem, uderzającym w jego pierś.
Słońce pieło się coraz wyżej na nieboskłonie, przeganiając chmury, które zasypywały ich śniegiem. W jego świetle nie było już tak zimno, ale chłód cienia i wiatr wciąż przypominały o sobie. Najmniej sfatygowaną marszem istotą była sowa. Przytulona do głowy Akiego, prawdopodobnie przysnęła, zaciskając szpony na tarczy. Dziewczyna natomiast zdawała się tryskać energią, jej oczy błyszczały w dziwnym podnieceniu, a ruchy były lekko przyśpieszone. Berserk zastanawiał się nawet czy nie trafił na jakąś górką zjawę, zaciągającą mężczyzn w góry, by ich tam porzucić, ale szybko odgonił od siebie te myśli. Nyllef za dobrze z oczy patrzyło.
- To ta wioska? - zapytał nagle Aki, przezwyciężając wyschnięte gardło i wskazując na kilka zabudowań ukrytych w głębokim i szerokim jak dolina leju, kilkaset kroków przed nimi.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Z wyjaśnień Akiego na temat tarczy, Nyllef zrozumiała tylko tyle, że wojownik jednak nie ma swojej sowy, a Lri spokojnie może zająć całą przestrzeń na nosidełku. Czarodziejka nie chciała wdawać się w dyskusję na temat tego, czy przedmioty są tym na co wyglądają, czy też tym do czego zostały zastosowane. Na przykład jej Uro warzył zioła w swoich butach, nazywając je garnkami. Wspomniana wcześniej funkcja obronna drewnianej konstrukcji, również wydawała się kapłance problematyczna. Skoro Aki potrzebował teraz sań, to służąca mu pomocą tarcza, powinna się nimi stać, ale ta najwyraźniej nie miała takiego zamiaru.
        Na szczęście nawet bez dodatkowego środka transportu udało im się dotrzeć do Zapomnianej Wioski, chociaż bardziej prawidłową nazwą byłoby powiedzenie do tego co z owej wioski zostało. Większość budynków zniszczyła lawina, a z tym czego nie zdołał dokonać żywioł, skutecznie poradził sobie ząb czasu. Gdyby nie siarczyste mrozy, które sprzyjają konserwacji wyrobów rąk ludzkich, dwójka podróżnych nie zastałaby tutaj nic więcej niż spróchniałe kołki. Tylko kilka chat zachowało komplet ścian i przynajmniej fragmenty dachów. Drzwi czy okiennice stanowiły tu prawdziwy rarytas, a ich otwarcie wymagało nie lada wysiłku. Za to wnętrza budynków stanowiły prawdziwą kopalnie skarbów. Zejście lawiny ma to o siebie, iż zastaje człeka dokładnie w takim stanie w jakim dzień wcześniej podziwiał on bezchmurne niebo.
        Wyposażenia chat pozostawało nienaruszone, nie licząc tego co zdążyły zdemolować okoliczne zwierzęta. Te ostatnie głównie zainteresowane były pozostawioną żywnością, czy ciałami nieszczęsnych domowników. Przedmioty takie jak narzędzia, naczynia, ubrania, czy zgromadzone drewno na opał, tylko czekały aby je zabrać. Rzecz jasna z racji swojego wieku, nie były to rzeczy wysokiej klasy, ale przemarznięci podróżni nie powinni wybrzydzać.
        - Ludzie nigdy tu nie wrócili. – Wyjaśniła Nyllef. – Przynajmniej nie na dobre, ponieważ od czasu do czasu zjawia się tu jakaś banda, co robi wewnątrz więcej szkód niż zgłodniały niedźwiedź. Chyba czegoś szukają. I tyle.
        Czarodziejka poprowadziła Akiego do jedynego z budynków który nosił znamiona prowizorycznych remontów. Wcześniej stojący na uboczy, obecnie stanowił centrum wioski i wymarzone schronisko dla ludzi szukających ucieczki przed światem. Dom stał sie również magazynem wszystkiego co udało się znaleźć w okolicznym rumowisku, a co samo sobą prezentowało jakąś wartość. Kapłanka nie wspomniała ani słowem, że Uro zabronił jej chodzić w te okolice. Jak mawiał stary mistrz, masowe mogiły to miejsca które należy zostawić w spokoju. A nade wszystko nie wolno prowokować tego czegoś, co mogłoby sobie nie życzyć odwiedzin.
        Jednak kierowana ciekawością Nyllef pozostawał głucha na mądre rady. Zupełnie inaczej niż Lri. Sowa nagle się przebudziła i niemal natychmiast wzbiła do lotu, ostatecznie sadowiąc się na szczycie budynku.
        - Ona nie lubi zamkniętych przestrzeni. – Wyjaśniła dziewczyna. - Zaczeka tutaj i ostrzeże nas w razie jakiegoś niebezpieczeństwa. Chodź. W środku powinien być ogień i ciepłe skóry.
        Pierzastej wyraźnie nie podobał się ów pomysł, a swoje niezadowolenie sowa podkreśliła przeciągłym „lriiii”. Chcąc sprawdzić podstawy do obaw swojej przyjaciółki, Nyllef na chwilę skupiła na umyśle ptaka, tylko po to by zdać sobie sprawę iż Lri spogląda prosto na nią. Efekt tych działań był taki, że czarodziejka zamiast skierować się w drzwi, boleśnie uderzyła w ościeżnicę.
        „Daj spokój. Co takiego może się stać” – Upominała sowę, kwitując swoje zdanie wyciągniętym językiem.
Nyllef weszła do środka tym razem ostrożniej koncentrując się na przedmiotach które ma przed sobą. Zadowolona z faktu iż udało jej się znaleźć schronienie przed wiatrem, przystąpiła do realizacji dalszej części swojego planu.
        - Skoro nie polujesz na Dzwonki, to co robisz w górach?
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Wcale im się nie dziwię - skomentował berserk, obrzucając cały teren wioski badawczym spojrzeniem. Spod śnieżnych pagórków wyrastały połamane deski zgniłych od wilgoci ścian i strzaskanych ciężarem lodu dachy, noszące ślady niszczycielskiego czasu. Całość migotała w świeżych płatkach śniegu, grubo spadającego z ciężkich chmur, który wydawałoby się ponownie zasypuje dolinę. Pierwsze zabudowania minęli nawet na nie nie patrząc: zerwane stropy i śnieg w pomieszczeniach od razu zniechęcał do odpoczynku w takim miejscu. Kolejne wyglądały o wiele lepiej. Tu i ówdzie Aki widział małe salony i kuchnie, w większości umeblowane i gotowe do użycia, lecz przykryte wiekową wartstwą kurzu. Gdyby poszukać znalazłoby się nawet ludzkie kości i resztki ubrań należące do ludzi, którzy przeżyli lawinę, ale wymarli z głodu lub od dzikich zwierząt.

Wyspiarz ciągle miał w pamięci kovirskie góry, przy których te mogłyby być ich lustrzanym odbiciem. Problem pojawiał się jednak w tym, iż po tamtych berserk potrafił się poruszać, a ty był skazany na przeciwności losu.
- To zrozumiałe - przyznał Aki, rozmasowując ramiona, które poczuły ogromną ulgę, gdy sowa postanowiła w końcu z niego zejść. - Miałem kiedyś psa, który wolał siedzienie przy domowym ogniu niż harce na świeżym powietrzu. Stary, poczciwy buldog, przyzwyczajony do ludzkich wygód. Nie dziwię się zatem, że na świecie są zwierzęta, które zachowują się podobnie lub odwrotnie. Jeśli chce, niech poczeka, ale ja dłużej na tym mrozie nie ścierpię.
Z tymi słowami Aki pchnął skrzypiące na zardzewiałych zawiasach drzwi i przepuszczając czarodziejkę przodem, zanurkował za nią w mrok chaty.

Ta okazała się większa niż z zewnątrz, kwadratowa podstawa, podzielona na trzy części kolumnami i niższą barierką, gdzie stała kuchnia i pokój dzienny oraz zabite deskami pomieszczenie, zapewne sypialnia. Lekko na lewo od wejścia stały stare szafy i strawione przez korniki skrzynie, oświetlane przez duże, wybite okno. Z prawej widniała podrapana ściana, podbita od frontu osmolonymi kamieniami i niewielką dziurą w podłodze, gdzie kiedyś musiało stać palenisko.
- Przypłynąłem z daleka - wyjaśnił berserk, krzątając się po mieszkaniu w poszukiwaniu czegoś na opał. Drewniane krzesła i nogi starego stołu nadawały się do tego idealnie, więc Aki od razu je połamał i wrzucił w jedno miejce. - A tutaj trafiłem przez przypadek i bez przygotowania, co chyba nie było zbyt mądre. Z poprzednimi towarzyszami rozstałem się w okolicach Ekradonu, oni powędrowali na Smoczą Przełęcz, ja do miasta, a później z kupcami chciałem sforsować górskie szlaki. Niestety śnieżyca nas rozdzieliła, a ja trafiłem na ciebie.

- Jeśli Dzwonkiem nazywasz tego rysia to nie, nie poluję na nie - powtórzył jeszcze raz, starając się jakoś rozpalić drewno w dołku przy pomocy znalezionych w kuchni krzemieni.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        W pomieszczeniu gdzie ostre górskie słońce nie drażniło jej wzroku, Nyllef mogła wreszcie przyjrzeć się sylwetce człowieka. A przynajmniej próbowała to zrobić, ponieważ Aki w żaden sposób nie ułatwiaj jej zadania. Wojownik cały czas pozostawał w ruchu, próbując na swój sposób zorganizować ich prowizoryczne schronienie. Mężczyzna nieustannie coś przestawiał, przerzucał, niszczył, sprawdzał, poprawiał, generalnie robiąc wokół siebie wielkie zamieszanie. Czarodziejka na spokojnie przyglądała się owej walce o ogień, nie chcąc kwestionować metod człowieka. Rozsądek podpowiadał jej że im więcej energii Aki angażuje w swoje działania, tym finalnej jest mu zimniej. Z drugiej strony jeśli w końcu wojownik dopnie swego, oboje będą mogli grzać się w cieple paleniska.
        Idąc za tą myślą Nyllef również zdecydowała się zrobić coś pożytecznego. Krótki rekonesans po pomieszczeniach, pozwolił dziewczynie odnaleźć coś co dawniej musiało być posłaniem, a co obecnie przypominało stertę bezwładnie ułożonych zwierzęcych skór. Idealnych ku temu by się nimi okryć. Kapłanka chwyciła za rant pierwszej z brzegu pościeli i silnie szarpnęła ją do siebie, wzbijając tym samym w powietrze gęste chmary pyłu.
        Na górskich zboczach nie ma czegoś takiego jak kurz. Intensywne wiatry nie pozawalają by cokolwiek innego jak śnieg, osiadało na ziemi, a w wilgotnych jaskiniach w ogóle nie ma miejsca na podobne zjawisko. Nyllef przeraziła się nie na żarty, wyczuwając w tym wszystkim jakąś magię. Złowrogi zaklęcie które zaatakowało jej nozdrza, sprawiając iż kichała tak donośnie, że aż cofnęło ją o kilka kroków. Niestety owa moc zdawała się być odporną zarówno na ogień, wodę jak i lód, a próba pozbycia się magicznych oparów, przy pomocy wymachiwania na nie trzymanym w dłoniach okryciem, tylko pogarszała sprawę.
        - Co to za paskudztwo? A sio! – Czując że nie wygra tej walki, Nyllef zdecydowała się wycofać, wpadając prosto na Akiego pochylonego nad paleniskiem. – Uważaj. Cos złego unosi się tu w powietrzu – ostrzegła wojownika – i jest tego cała chmara.
        Gdyby nie przytomność mężczyzny, czarodziejka gotowa był zdeptać ledwo co wzniecony płomień, a wszystko w imię walki z wyimaginowanym przeciwnikiem. Ostatecznie dziewczyna ograniczyła się do tego by podać towarzyszowi swoje znalezisko i przynajmniej przez chwile stać bez ruchu.
        - Jak ci idzie? Czujesz że już ci cieplej? A może chciałbyś abym w czymś pomogła… na kapiące sople … - Nyllef na moment zamarła, dostrzegając przed sobą kolejny niesamowity przedmiot. Uro wielokrotnie ostrzegał ją by nie odwiedzała Zapomnianej Wioski, jednak nawet jej uparty mistrz musiały uznać wagę tego znaleziska. Uradowana kapłanka miała przed sobą idealnie zachowany rondel, z solidną rączką. Owo naczynie mogło się okazać kluczem do przetrwania w tym niedostępnym środowisku. Co więcej, w cudownym garnku, który miała przed sobą, wciąż znajdowało się pożywienie.
        - Niesamowite, patrz. – Z zapałem godnym odkrywcy, Nyllef zabrała się za analizowanie działania pokrywy od rondla. Pierwszy raz widziała takie cudo, a wszystko to oznaczało, iż świat musiał być pełen innych niesamowitych wynalazków. Dopiero po chwili czarodziejka zorientowała się iż w niezwykłym naczyniu coś jest nie tak.
        - Nadal jest ciepłe? – Bardziej zapytała niż stwierdziła Nyllef, u której wyczucie temperatury pozostawało zaburzone. Dziewczyna przekazała garnek Akiemu, mając nadzieję iż ten będzie w stanie wytłumaczyć to niezwykłe zjawisko.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Zajęty szukaniem i układaniem opału Aki, pozwolił sobie na chwilę spuścić wzrok z towarzyszącej mu dziewczyny, łamiąc kolejne krzesło. A przynajmniej miał taką nadzieję, gdyż bardzo często trafiał na luźne, zbite z desek przedmioty, które miały chyba do czegoś służyć. W słabym świetle i mrozie berserk nawet nie próbował się dowiadywać do czego. Wrzucał wszystko do jednego dołka, a gdy ogień zajął część trocin na dnie stosu, rozdmuchał iskry i dopiero w ich świetle ponownie spojrzał na towarzyszkę.
Uśmiechnął się pod nosem i cicho parsknął, widząc jak czarodziejka odsuwa od siebie zakurzony koc, a to, co na nim zalegało od dziesiątek lat, nazywa złem unoszącym się w powietrzu.
- To tylko kurz - starał się jej wyjaśnić na spokojnie, odbierając z jej rąk skórę, ale część pyłu uderzyła w niego, na co berserk również zareagował donośnym kichnięciem. - Widzisz? Nic mi nie jest. To szaro-brązowe powstaje, gdy jakiś przedmiot nie jest czyszczony wystarczająco często. Powoduje u wszystkich takie kichanie. U smoków także.
Następnie Aki rozłożył koc od czarodziejki przed ogniskiem i usiadł na nim okrakiem, podtrzymując się za ramiona. Ledwo tlące się płomyki potrzebowały chwili czasu, aby strawić drewno i wysuszone skóry, które nie nadawały się już do niczego.
- Może usiądziesz... - zaczął, lecz czarodziejka już była w innym miejscu i z dziecięcą ciekawością łapała za kolejne przedmioty.
Młody wyspiarz cały czas zastanawiał się z kim ma do czynienia. Z jednej strony Nyllef wydawała się starsza od niego, co prawda fizycznie, lecz jej umysł był chyba na poziomie dziecka. Wszystko musiała zobaczyć, wszystkiego dotknąć, zapytać. Jakby nigdy nie wychodziła po za swoją pustelnię lub jaskinię, obojętnie gdzie obecnie mieszkała. W głowie Akiego powstały nawet obawy, że trafił w miejsce, w którym przyjdzie mu spędzić kilka tygodni, gdyż czarodziejka nie prezentowała wysokiej znajomości świata i przedmiotów.
- Tak - odpowiedział, dodając skinienie głową, po czym zerknął i ponownie dmuchnął w ogień.
- To garnek - wyjaśnił, utrwalając się w swoim przekonaniu o sporej niewiedzy towarzyszki. - Ludzie gotują w nich jedzenie. Stawiasz taki na ogniu, wlewasz wodę i wrzucasz na przykład warzywa... nie, to jest zimne jak kamień, a jeśli coś jest w środku to z pewnością już niejadalne a pewnie i trujące.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef opróżniła zawartość garnka, wyrzucając ją bezpośrednio na podłogę. Naczynie wydawało się jej zbyt cennym by miało marnować się w takim miejscu. Następnie z nieukrywaną podejrzliwością spojrzała w kierunku koca, na którym siedział Aki. Mimo zapewnień wojownika, cały ten kurz wydobywający się z starego przykrycia, wydawał jej się nad wyraz podejrzany. Według filozofii czarodziejki, jeśli coś dymiło, to znaczy że musiało płonąć, a tymczasem materiał nie wyglądał jakby lada chwila miał zając się ogniem. Dziewczyna przez chwilę zmagała się z powyższym dylematem. Na szczęście przy podejmowaniu trudnych decyzji, z pomocą Nyllef zwykle przychodziła jej ciekawość. Jeśli coś wydawało się interesujące, wszystkie inne rozterki, odchodziły w niepamięć.
        Kapłanka rozsiadła się jak najbliżej swojego towarzysza. W starej chacie było mnóstwo fascynujących ją przedmiotów, jednak żaden z nich nie mógł się równać z bliskością człowieka. Przez krótką chwilę, Nyllef bez słowa wpatrywała się w wojownika, niczym w obrazek. Ekscytowało ją wszystko. Nietypowy kształt twarzy, włosy na brodzie, czy dziwny odcień skóry. A nawet twardość jego mięśni, jako iż szybko samo oglądanie okazało się nie zaspokajać ciekawości badaczki, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt iż wzrok był jej najsłabszym z zmysłów. Dziewczyna głęboko wciągała powietrze, analizując zapach wojownika. Dotykała jego skóry, a nawet przyłożyła ucho do piersi mężczyzny, wsłuchując się w bicie jego serca.
        Niemniej tym co skupiało największą uwagę czarodziejki był noszony przez Akiego tatuaż.
        - Co to jest? I skąd to masz? – Zapytała Nyllef wodząc palcem po tajemniczym wzorze. Obraz, który w jakiś sposób wykonano na skórze chłopaka, przypominał ten z nosidełka na sowy. Być może był to jakiś symbol oznaczający iż tarcza jest jego własnością, a rolą wojownika jest dźwiganie Lri. Wszystko to jakoś pasowałoby do siebie, jednak prawdziwym problem stanowił fakt, iż dziewczyna już wcześniej doskonale znała owe wzory.
        - Czekaj, pokażę ci coś. – Oznajmiła kapłanka, mocując się z zapięciem od swojego płaszcza, a następnie ściągając z siebie, kożuch, paski, wierzchnią tunikę i całą kolekcję ozdób oraz podręcznych rekwizytów niezbędnych by samotnie przetrwać na górskim szlaku. Nyllef nie miała żadnych zahamowani, a pojęcia takie jak wstyd, zażenowanie, czy dobre obyczaje, były jej zupełnie obcymi. Po chwil z górnej części jej garderoby nie pozostało nic poza cienkim podkoszulkiem.
        - Patrz. Ja też mam taki. Tyle że mniejszy i wykonany na ramieniu. – Zaprezentowała. Tatuaż Nyllef również przypominał sowę, chociaż jej rysunek był znacznie prostszy, ograniczający się do samych konturów ptaka. Mimo tego nie dało się go pomylić z żadnym innym gatunkiem. Czarodziejka nie miała pojęcia kto i kiedy go wykonał. Musiało to mieć miejsce w czasach zanim odnalazł ją Uro, czyli z okresu który wciąż pozostawał poza jej wspomnieniami.
        - Czy to znaczy że wszyscy ludzie malują się podobnie?
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Ogień powoli ogrzewał coraz większą przestrzeń wokół siebie, stwarzając komfortowe warunki dla kogoś, kto słabo znosił mróz i przyzwyczajony był do cieplejszego klimatu niż zasypane śniegiem przełęcze. Do tej pory Aki nie mógł zrozumieć jak jego towarzyszka wytrzymuje tutaj, a do tego nie skarży się na paskudną pogodę i temperatury poniżej zera. Na jego wyspie zdarzali się śmiałkowie, którzy prześcigując się w konkurach udowadniali kobietom, że mróz im nie straszny, ale były to akty odwagi, nie życie na co dzień. Nyllef musiała zatem pochodzić z krainy, gdzie topniejący śnieg jest zjawiskiem tak rzadkim, że jest brany za karę od bogów za nieskładanie ofiar czy coś w tym rodzaju. Zmęczony nie miał ochoty dalej się nad tym rozwodzić.
Kiedy czarodziejka usiadła obok niego, wyspiarz uważnie się jej przyjrzał, a następnie w milczeniu wodził wzrokiem po chacie, próbując zrozumieć co ją tak wciągnęło. Budynek nie wyróżniał się niczym spośród wielu, które berserk widział i o których słyszał, gdy jego ojciec wracał z najazdów. Zwyczajna, na wpół spalona, na wpół zamrożona chata, opuszczona przez właścicieli i ograbiona z co ważniejszych dóbr, zapewne przez rabusiów, którzy dostali się tutaj gdy, jak mówiła dziewczyna, śnieg opuścił dolinę i odkrył wioskę na nowo. Berserk doszedł do wniosku, że Nyllef jest pustelniczką, mieszkającą w jaskini wraz z sową i nie wychodzącej z niej do świata. A jeśli już to go unikającego. To tłumaczyło ciekawość i chęć poznania wszystkiego dookoła oraz nieznajomość tak podstawowych narzędzi jak garnek czy tarcza.
- Co ty... - nie zdążył zapytać, kiedy Nyllef zaczęła go dotykać po piersi, gdzie był tatuaż, a następnie mocować się z płaszczem i pierwszymi warstwami ubrań. Jej zachowanie mocno zdziwiło Akiego, który aż zerknął na przemoczoną kurtkę od kupców, schnącą przy ogniu. W jego filozofii w mrozy trzeba się ubierać, a nie odwrotnie, ale najwyraźniej ona o tym nie wiedziała.
Kiedy zniknęła ostatnia tunika, Akiemu trudno było powstrzymać zakłopotanie. Cienki podkoszulek dziewczyny niemal przylegał do jej ciała, podkreślając jej kobiece kształty, które spodobałyby się nie jednemu mężczyźnie. Na szczęście byli sami, otoczeni czarnymi ścianami, więc nikt nie mógł dostrzec twarzy Akiego, zaczerwienionej jednocześnie od wstydu i mrozu. Wychodziło na to, że dziewczynie nawet ta cecha była obca.
Szybko jednak znalazł się temat zastępczy, kiedy Nyllef pokazała mu tatuaż, mniejszy i prostszy, ale przedstawiający sowę.
- Każdy w mojej rodzinie to nosi - odpowiedział, wskazując najpierw na tatuaż, a później na malowidło na tarczy, którą położył przed dziewczyną. - Mój ojciec wytatuował mnie gdy miałem siedem lat. To nie tylko ozdoba, to znak, że jestem rodowitym kovirczykiem oraz członkiem starego rodu, który dał początek naszemu państwu. Symbolem mojej rodziny jest sowa ponieważ pierwsze drzewo, które ścięto do budowy grodu było jednocześnie domem tych ptaków. Oczywiście nie zrobiliśmy im żadnej krzywdy - wyjaśnił od razu, by dziewczyna nie pomyślała o nim jak o potworze.
- Nie wszyscy, znaczy nie wiem, jak jest tutaj. To czysty zbieg okoliczności, że ty też masz taki symbol. Wątpię byś była z mojego klanu, mieszkasz tu chyba od dawna, co?
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Spotkanie z Akim samo w sobie zaliczało się do jednej z najbardziej niesamowitych przygód jakie miała okazję przeżyć Nyllef, a teraz okazało się jeszcze, że dzięki wojownikowi dziewczyna zyskała możliwość znalezienia odpowiedzi na jedno z niezwykle nurtujących ją pytań. Kwestia rozwiązania zagadki pod tytułem „kim jestem”, w osobistym rankingu kapłanki, znajdowała się zaraz za tą „czy naprawdę warto pilnować lodowca”. Podekscytowana czarodziejka słowa mężczyzny traktowała nad wyraz wybiórczo, a większość wniosków do których doszła, było wynikiem jej własnych interpretacji.
        Całe to rysowanie na skórze, oczywiście musiało być związane z ceremonią znakowania czegoś lub kogoś. Tak jak zaznacza się pułapki ukryte pod śniegiem. Wcześniej kapłanka podejrzewała iż zwyczajnie w świecie urodziła się z takim znamieniem, natomiast informacja o tym, że zostało ono wykonane ludzkimi rękoma, była dla dziewczyny jednoznaczna z stwierdzeniem, iż gdzieś tam jest ktoś kto będzie posiadał wiedze na temat jej przeszłości.
        - Naprawdę myślisz że jesteśmy rodziną? – Spytała Nyllef całkowicie przekręcając fakty. – Co z tego że nasze sowy nie są podobne. Liczy się to, iż oba tatuaże przedstawiają tego samego ptaka. Musi coś w tym być. Przecież ten kto je wykonał mógł namalować dowolną rzecz. Na przykład płatek śniegu. Albo górę. Albo kamień, albo Puchowego Dzwonka, a nawet ten cały gar-nek. Zresztą wystarczy go zapytać. Czy mógłbyś zaprowadzić mnie w to niezwykłe miejsce, gdzie tworzy się takie niesamowite rysunki?
        Nyllef była rozgorączkowana. Z trudem mogła usiedzieć na miejscu. Cały czas mówiła z wypiekami na twarzy. Miała nadzieję że skoro ona pokazała Akiemu schronienie w Zapomnianej Wiosce, to wojownik również nie powinien mieć oporów aby spełnić jej prośbę.
        - Ja… jestem tu odkąd pamiętam. – Czarodziejka odpowiedziała na zadane jej pytanie. - Znaczy się od czasu gdy znalazł mnie Uro. Tego co było wcześniej nie potrafię sobie przypomnieć.
        Dziewczyna intensywnie wpatrywała się w swojego towarzysza, starając się znaleźć miedzy nimi jakieś podobieństwo, które mogłoby stanowić potwierdzenie przytoczonej przed chwilą teorii. Niestety w tej sprawie Matka Natura nie przychodziła jej z pomocą. Specyficznie wychowywana Nyleff nie potrafiła zrozumieć dlaczego fizycznie tak bardzo różniła się od Akiego. Mimo wszystko nie zamierzała się poddawać. Równie solidnym dowodem mogło być przecież podobieństwo charakterów, upodobanie, przyzwyczajenia czy nawyki. Należało tylko ustalić jakie.
        - Potrafię spać jak Lri. Na stojąco i bez ruchu przez cała noc. – Czarodziejka spróbowała skierować rozmowę na interesujący ja temat.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Wątpię byśmy byli spokrewieni - powiedział dość chłodno, starając się nie wpatrywać natarczywie w podkreślone podkoszulkiem ciało dziewczyny, od której dzieliła go najwyżej szerokość dłoni. - Może jesteś potomkinią którejś z rodzin, która znalazła się w Alaranii, ale wybacz, z mojej nie jesteś. Wiedziałbym o tym, że mam piątą siostrę - dodał, uśmiechając się przyjaźnie, wspominając jednocześnie dom. Do dziś nie wiedział, jak jemu i jego ojcu udało się wytrzymać z pięciorgiem kobiet pod jednym dachem i nie zwariować. Treningi i wypady do lasu były w tym bardzo pomocne ponieważ dzięki nim berserk mógł pozbierać myśli z dala od babskich bełkotów i ich nadopiekuńczości.
Słysząc, jak czarodziejka wspomina o wędrówce w miejsce wykonania jego tatuaży, Aki odchrząknął głośno, nie kryjąc zdziwienia.
- Obawiam się, że będzie z tym kłopot - powiedział po chwili, nie wiedząc, jak to wytłumaczyć swojej towarzyszce. - Widzisz mój dom jest bardzo daleko stąd, otoczony wodą i względnie ukryty przed nieproszonymi gośćmi. Żeby się tam dostać musimy pojechać na południe i wysłać list do mojego ojca aby po mnie przypłynął. Zresztą tam nie znajdziesz tego, czego szukasz. Te tatuaże wykonano mi gdy byłem dzieckiem. Jeśli chcesz wiedzieć kto naznaczył ciebie, musisz zapytać kogoś, kto cię zna. Niewiem może z kimś mieszkasz? Nie wydaje mi się, żebyś spędziła w górach całe życie w towarzystwie sowy.
Następnie wyspiarz sprawdził swoje ubrania, a gdy te okazały się w większości suche, zarzucił je na siebie i wstał z miejsca, by rozprostować kości. Ciepło zdążyło rozplynąć się po chacie i nie odczuwało się już przymrozków z wybitych okien i dziur w ścianach, które namnożyły uderzające o ściany grudy śniegu.
- Kim jest Uro? - zapytał, zbierając w międzyczasie resztki mebli, które nadawałyby się do spalenia. - Chętnie go poznam i zapytam się, czemu nie nauczył cię podstawowych pojęć o świecie. - To ostatnie Aki dodawał coraz ciszej, jakby się nad czymś zastanawiał. Z tego, co się zorientował Nyllef była starsza od niego i mniej zorientowana w świecie, choć on sam wiele jeszcze musiał się nauczyć.
- Ja preferuję klasyczne łóżka albo przynajmniej wygodny materac - odpowiedział jej, podtrzymując temat rozmowy. - Ale to co mówisz też jest ciekawe.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości