Strona 1 z 1

[Daleko w lesie] Dama w opałach

: Czw Gru 18, 2014 8:16 pm
autor: Barius
Byli już za murami miasta, a w pobliskim lesie łatwo było przeczekać dłużące się chwile, kiedy to elfka odzyska przytomność. Co prawda wyglądało na to, że mocno oberwała, ale obyło się bez ran kłutych czy ciętych. Bez czego się nie obyło – bez wnikliwego zaznajomienia się z „towarem”. Barius wiedział już czy miała ze sobą złoto – a jeśli miała, to już go nie miała. Sprawdził stan jej zębów, rodzaj materiału z jakiego uszyte były jej szaty i obuwie. Sprawdził wszelkie drobiazgi mające na celu podpowiedzenie kim też dama może być, skąd pochodzić i ile być warta. Sprawdził wszystko co miała przy sobie i jedynym co pozostawało dla niego niezbadane- zagadkę jej niewinności. Czy jednak była dziewicą czy nie – to wolał zostawić medykom. Żeby nie było jednak zbyt różowo - jako „uzdrowiciel amator” sprawdził stan jej piersi obmacując subtelnie zdobycz… dopóki ta nie zaczęła odzyskiwać przytomności. W baśniach to księżniczka budzona jest pocałunkiem księcia, w brutalnej dziczy musi wystarczyć jej macanie biustu przez wielkiego barbarzyńcę. Prędko jednak odsunął się od elfki dając jej czas na pozbieranie się.
- No no no… myślałem, że już nigdy się nie obudzimy… - zaczął wyraźnie rozbawiony.
-Boli główka? Tak czy inaczej zdaje się właśnie wyratowałem cię z niezłego kociołka. Na twarzy Bariusa pojawił się kpiący uśmieszek. Wyglądał jak typowy zbójec, z tym, że rysy twarzy miał całkiem przyjemne, a mimo niezadbanego kilkudnionwego zarostu i blizn uchodzić mógł za całkiem przystojnego, o ile w guście dziewczyny leżały typy bliższe żołnierzom i zabijakom, a nie wymuskane pajace. Elfka mogła być jednak spokojna… przynajmniej na razie. Gdyby pragnął zawrzeć z nią bliższą znajomość – już miał ku temu okazję, gdyby pragnął ją uwieść – nie ograbiłby jej ze złota, gdyby pragnął rozkochać – nie zrobiłby wszystkiego co zrobił wcześniej. Gdyby spiczastoucha wiedziała co się wydarzyło w czasie tej drogi – miałaby stuprocentową pewność, że Barius jest zwykłym rzezimieszkiem i zależy mu bardziej na zysku niż na walorach jej ciała, choć i te docenione były przez jego samcze ślepia. Tak czy inaczej, dama w opałach miała przed swymi oczami blisko dwumetrowego olbrzyma w skórach, obwieszonego żelastwem i bronią, wyglądającego na wskroś niebezpiecznie, więc może odrobina powściągliwości i manier jakim osoba uprowadzona zwykła okazywać swemu porywaczowi nie zaszkodzi. O ile nie miała zamiaru drzeć się wniebogłosy, wszystko powinno pójść sprawnym, wypracowanym schematem… ale nie uprzedzajmy faktów.
- Wody? – zapytał siląc się na resztę przyzwoitości uśmiechając się cały czas w ten rozbrajająco szelmowski sposób.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Pią Gru 19, 2014 12:57 pm
autor: Ilia
Odzyskawszy świadomość Ilirinleath natychmiast zerwała się na nogi. Błyskawicznie oceniła sytuację. Najważniejszym był fakt że wciąż żyła i prawdopodobnie nie odniosła większych ran. Wywleczono ją na górski trakt. Dość sprytne zważywszy na to że teraz najprawdopodobniej spóźni się na turniej i zostanie zaliczona do dezerterów. Jednak Elfka nie zamierzała poddawać się tak łatwo. W tej chwili bardziej liczył się jej honor niż to że młody Rilan bez jej pomocy nie ma żadnych szans przetrwać pierwszego etapu biegu. Pozostawało mieć nadzieję że bibliotekarz będzie na tyle ogarnięty by nie pchać sie do zawodów samemu. Po tym co dało się zobaczyć na biesiadzie uczestników każdy rozsądny na jego miejscu pozostałby w domu przykryty bezpieczną pościelą.
- Wypchaj się z swoją wodą! - Ilia mrużąc oczy przyjrzała się towarzyszącemu jej osobnikowi. Kupa mięśni i nic więcej. Do tego na tyle durny by nie odebrać jej ukrytej broni. Natychmiast chwyciła za sztylet kierując go w stronę Bariusa. Hienołaka brała za swojego oprawcę w ogóle nie rozważając możliwości by ten tępy typ mógł przyczynić się do jej wybawienia. - Zostaw mnie w spokoju śmierdząca padlino! Jestem przedstawicielem straży. Jeśli mnie tkniesz będziesz miał spore kłopoty.
Wypowiadając te słowa cały czas rozglądała się po okolicy. Na szczęście dobrze znała tereny wokół miasta i szybko zorientowała się gdzie jest. Nie miała żądnej ochoty na dyskusję z mężczyzną. Był dla niej zupełnie nie liczącym się pionkiem, niczym kurz na wietrze. W tej chwili najważniejszy był dystans jaki ma do pokonania i jej umiejętności jako biegaczki. Niewiele czasu ale powrót do Aerii przed świtem wciąż pozostawał możliwy. Oczywiście pod warunkiem że nie będzie trawić nadaremno cennych minut. Walka z nieznajomym była w tej chwili właśnie takim marnotrawstwem. Ewentualne zwycięstwo nic by elfce nie dało. Dużo większą satysfakcję będzie miała jeśli pomimo starań swoich wrogów zdąży pojawić się na starcie do turnieju. Wprawdzie góra mięsni miała przy sobie konia, ale trakt górski prowadził okrężną drogą i na pewno jest nieustannie obserwowany. Droga przez las wydawała się Ilirinleath dużo krótsza, szybsza i o wiele bezpieczniejsza. Elfka spojrzała w stronę słońca oceniając porę dnia.
Cały czas kierując swój sztylet w stronę Bariusa, Ilia zrobiła kilka kroków w tył, z gracją zsunęła się po zboczu i rzuciła do ucieczki. Była przekonana że niewiele jest istot zdolnych w biegu pokonać elfy, a gęste zarośla raczej uniemożliwiały korzystanie z wierzchowców.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Pią Gru 19, 2014 8:02 pm
autor: Barius
Słysząc odzywkę elfki powieki same opadły mu do grymasu klasycznego dla niego chłodnego spojrzenia, a usta zbiły się w wąską kreskę. Ani dzień dobry, ani dziękuję, ani pocałuj mnie w dupę… a mówią, że to ja jestem niewychowany. Pfff… głupie baby. Patrzył niewzruszony na to jak brązowowłosa macha przed nim jakimś scyzorykiem.

- Dziewczę drogie, schowaj ten kozik, bo się jeszcze skaleczysz. – radził jej dobrze, była za ładna na strażnika chyba, że miała na myśli strzeżenie swej cnoty. Jak dla niego - kłamała i tak to też odbierał. Miała faktycznie dość twarde mięśnie wskazujące na to, że trudniła się częstą fizyczną pracą, odzywki też niezbyt wyszukane, na przedstawicielkę arystokratycznego rodu nie wyglądała. Marzenia o niebotycznej fortunie z okupu powoli zaczynały rozmywać się w aurze rozczarowania. Przede wszystkim nie rozumiał motywu, dlaczego ładne dziewcze wolałoby towarzystwo przepoconych żołdaków. Hmm… czyżby sugerowała, że ma do czynienia z takimi jak Barius? Spoglądał jak cofa się, by zgrabnie ześlizgnąć po skarpie i ucieka dołem. Odruchowo sięgnął do toreb którymi objuczona była Malika chwytając za długi potykacz. Rzemienie posiadające na końcu metalowe ciężarki zastukały cicho, a zrezygnowany Barius westchnął spoglądając klaczy prosto w oczy. Zarżała kiwając głową.
- Ta… ona jeszcze nie wie – odpowiedział koniowi jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie i z jednej z toreb wysupłał tytoniowe zawiniątko. Za pomocą hubki i krzesiwa przełożonych pomiędzy silnymi palcami wykrzesał iskrę, która zapaliła skręta. Barius oparł się plecami o bok Maliki zerkając jak elfka znika mu z pola widzenia. Rozejrzał się po okolicy kontemplując pewnie piękno przyrody. Zaskrobał zębami o dolną wargę rozważając nad czymś, splunął siarczyście na ziemię i zaciągnął się raz jeszcze. Tytoń pozwalał mu stłamsić uczucie ziewania. Podrapał się po niedogolonej facjacie dopalając wszystko do końca, by wypluć kiep gdzieś pod swoje nogi. Westchnął raz jeszcze, zdjął koszulę, buty i spodnie, a następnie bieliznę. Tak był nagi jakim się urodził i szczerze nie interesowało go to wiele. Ważne, że nie porwie sobie ubrań.

Zmarszczył nos wciągając w nozdrza świeży trop elfki. Wyczułby ją nawet gdyby siedziała pod kamieniem. Złożył swoje odzienie w jednej z toreb przytroczonych do rumaka i polecił mu udanie się w kierunku miasta. Malika posłusznie zarżała i spokojnie zakłusowała we wskazanym kierunku, Barius zaś z rozbiegu wyskoczył z krawędzi spadku w locie przeobrażając się w hienę. Drapieżne zwierzę opadło z trzaskiem na ściółkę warcząc cicho. Czuł jej zapach jakby zostawiała go specjalnie dla niego.
- Hiahiahiahiahia… - z pyska bestii wydobył się charakterystyczny hieni chichot. Pościg można było uznać za rozpoczęty.

Hiena darła listowie i tratowała krzaczki na swej drodze pędząc za elfką jak po sznurku. Początkowa gęstwina już po kilkudziesięciu sekundach sprintu zmieniła się w całkiem przyjazny las. Choć drzewa rosły blisko siebie, dla takiego łowcy jak on nie było to problemem. Był niby we własnym domu i ciężko było sprawić, by teren zaczął go spowalniać. Potężne susy raz za razem, przenosiły jego cielsko coraz dalej i dalej, bezbłędnie podążając za pozostawianą przez elfkę słodką wonią skóry. Kiedy roślinność zaczęła rosnąć w nieco luźniejszych odstępach przybrał formę monstrualnego padlinożercy. Olbrzymia hiena przerastała wzrostem nawet tęgie wierzchowce. Ogromne pazury orały darń jak lemiesze, tam gdzie spiczastoucha zmieniała kierunek biegu korzystał z pni drzew, odbijając się od nich w biegu zdzierając z rosłych pni korę, mniejsze rośliny zwyczajnie tratował, a gruba, niewrażliwa skóra dodatkowo pozwalała mu nie tracić prędkości. Nie musiał gonić jej wieczność, w końcu ujrzał sylwetkę poszukiwanej przebiegającej przez gęstwinę. Zaszarżował i ruchem łapy podciął ją w pędzie, tak by z łomotem upadła na ziemię. Podchodził z pochylonym łbem eksponując mocne i ostre zęby, zdolne skruszyć jej kruchy szkielet niczym gałązkę. Czekał tylko aż dobędzie swej szturmowej broni, ciekawiło go nawet jak zamierzała z nim walczyć. Nim jednak zbliżył się na zasięg jej ramion jak gdyby nigdy nic znów przybrał ludzką postać prędkim ruchem ramienia naginając pobliski krzaczek, tak by zasłaniał listkami obnażone przyrodzenie.

Usiądziesz na dupie i zamienimy parę słów, czy będziemy się tak bawić póki nie zaczniesz wymiotować z wyczerpania?

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Sob Gru 20, 2014 5:32 pm
autor: Ilia
Starała się biec spokojnym tempem świadoma dystansu jaki ma do pokonania. Jeśli niewłaściwie rozłoży siły, wkrótce padnie z wyczerpania a jej wysiłek pójdzie na marne. Mijała kolejne drzewa rozmyślając o tym co powinna uczynić gdy już dotrze a miejsce. Zupełnie zapominała o spotkaniu z nieznajomym mężczyzną. Nagle potrącona przez łapę bestii upadła na ziemię. Natychmiast przeturlała się dobywając ostrzy i przyjmując pozycję bojową. Ujrzała hienołaka. A zatem niewiele się pomyliła nazywając go wcześniej padliną. Ilia gardziła tymi stworzeniami. Nieokrzesana kupa mięsni bez żadnych wartości, podstępna i nikczemna kierująca sie tylko siłą i troską o samego siebie.
-Czego ty do licha ode mnie chcesz? Odwal się i wracaj do swojej nory! - Wycedziła. Postępowanie obcego nie miało w sobie krzty logiki. Jeśli chciał ją zabić miał ku temu dużo lepszą okazję wcześniej. Najwyraźniej był tak zarozumiały i zapatrzony w siebie iż uznał że może stanąć do pojedynku z nią zupełnie nago. W każdym razie jej subtelne wskazówki mówiące o tym iż ma zostawić ja w spokoju odbijały się od niego jak od głazu. Towarzystwo gbura i nadętego barana było ostatnią rzeczą jaką elfka w tej chwili potrzebowała. Pozostawała więc ucieczka lub walka. Na obie te rzeczy Ilia nie miała czasu ani ochoty. Nie była tez w specjalnym nastroju na dyplomatyczne kroki.
- Marnujesz mój czas. Gadaj co musisz a potem z łaski swojej wynocha. - Ilirinleath ostentacyjnie wpatrywała sie w tą cześć ciała którą Baruis usiłował zasłonić. Mało ją interesowało ciało mężczyzny ale jeśli mogła w ten sposób wprowadzić go w zakłopotanie, to zamierzała z tej okazji skorzystać.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Sob Gru 20, 2014 7:04 pm
autor: Barius
Spoglądał nieco naburmuszony, nie dlatego, że kazała mu odejść, lecz dlatego, że zasugerowała, że mieszka w norze. Czy on wyglądał jej na gryzonia? Na chędożonego tchórza? Skóra na nosie pomarszczyła się w grymasie niezadowolenia, ale w odpowiedzi jedynie gardłowo sapnął pokazując zęby.

- Każesz mi iść, ale to ty stawiasz kroki. – przekrzywił długowłosą głowę na bok wbijając wzrok w ostrza.
- Strasznie zależy ci na tym czasie, ostatnio kiedy cię widziałem, miałaś go sporo na umieranie z rąk zwykłych, pijanych żołdaków, a mimo to poświęciłem ci chwilę lub dwie… nie zważając na terminarz. Widząc jak spogląda na newralgiczny punkt odsłonił krzaczek stając już w pełnej swej krasie wyraźnie niezrażony. Jeśli chciała wytrącić go z równowagi, postanowił odbić tą piłeczkę.
- Może wytłumaczysz mi co taka kobieta jak ty robiła w takim miejscu jak tamto zbierając tęgi łomot, zamiast układać książki na półkach? – zapytał może i grubiańsko, ale za to widać zajęty był bardziej rozmową niż jakimikolwiek niecnymi zamiarami.
- Może jakaś odrobina wdzięczności, księżniczko? Może jakieś odpowiedzi? Barius rozłożył ramiona, ciekaw jak zareaguje na jego słowa elfka.

Być może brała go za nie wartego uwagi typa z pod ciemnej gwiazdy nie grzeszącego ani obyciem ani rozumem, ale mimo wszystko mógł zrobić jej dużo gorsze rzeczy, a jednak oddychała i miała przy sobie swój ekwipunek. Czy wszystkie elfy były kąpane w tak ciepłej wodzie, czy nieznajoma była wyjątkiem? A może to jego aparycja sprzyjała bardziej w zjednywaniu sobie wrogów niż przyjaciół?

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Nie Gru 21, 2014 8:56 pm
autor: Ilia
Wypowiedź mężczyzny wprawiła Ilie w dużo większe zakłopotanie niż jego nagość. Była mężatką więc widok męskiego przyrodzenia nie robił na niej wielkiego wrażenia. Nie mogła za to zrozumieć czego ten irytujący typ od niej oczekuje. Czyżby zadał sobie tyle trudu tylko po to by usłyszeć od niej jakieś głupie pochwały? Byłby aż tak narcystyczny? Czy w ogóle istniała szansa ze po wysłuchaniu jaki to jest szlachetny i jak wspaniale postąpił hienołak wreszcie się od niej odczepi? Elfka powątpiewała w takie rozwiązanie. Tym bardziej iż wcale nie czuła wdzięczności na myśl o ratowaniu jej w ten sposób. Gdyby miała wybierać wolałaby zginać tam na służbie niż żyć z świadomością iż strażnicy Aerii mają ją za zdrajczynie, a przyjaciel e się na niej zawiedli. Problem w tym że rozmowa o honorze i poczuciu obowiązku w przypadku mięśniaka którego miała przed sobą wydawała jej się bez sensu. Uczenie go podstaw medycyny również. Mimo wszystko Ilię kusiło by uświadomić obcego że traktowanie rannego jak worek owsa było dla strażniczki szczytem głupoty. Przecież gdyby miała jakieś załamania lub obrażenia wewnętrzne, wrzucenie jej na wierzchowca i wstrząsy wywołane jazdą przez dziesiątki mil to jak podcięcie umierającemu gardła tępym ostrzem. Może dzięki temu ocali przyszłą ofiarę której Barius pospieszy z pomocą?
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Nikt cię nie prosił byś angażował swój cenny czas w cudzej sprawie. - Odburknęła. - Dałbyś juz sobie spokój z tą fałszywą gierką. Nie interesuje mnie dla której strony pracujesz. Bez względu na to jaki uczestnik biegu zlecił ci pozbycie się konkurencji, możesz mu powiedzieć że spartoliłeś robotę. - Dodała. Jeśli nieznajomy chciał uniemożliwić jej start w turnieju to przez swoją butę, zarozumiałość i nadmierną pewność siebie, zmarnował najdogodniejszą ku temu okazję. Teraz nie pozostawało im nic innego jak walka. Mężczyzna cały czas lekceważył ją jako wojowniczkę co działało na korzyść elfki.
- Wdzięczność? Pfff ... dobre sobie. Jakbyś nie zauważył mam przez ciebie same problemy. Tak się sprawia ze bardzo mi się spieszy więc darujmy sobie historię mojego życia i jej związek z książkami. - Ilia była gotowa do starcia. Spróbowała sprowokować napastnika. - Atakuj wreszcie albo złaź z drogi.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Pon Gru 22, 2014 11:51 am
autor: Barius
- Masz rację, nikt mnie o to nie prosił – Barius podszedł bliżej. Faktycznie nie przejmował się elfką, lecz to nie narcyzm, lecz pewność siebie sprawiała, że biła od niego rozbrajająca aura istoty, która wręcz nie zna strachu. Elfka mogła zobaczyć na jego nagim ciele całe mrowie starych blizn, które zdobiły sylwetkę szramami, które musiały być naprawdę stare – głębokie jak od ostrzy nie miecz, lecz toporów, były też nieregularne zygzaki i mniejsze i większe kratery, lecz żadna normalna broń nie zostawiała przecież tak pokrzywionych wyrw w ciele. Broń, którą zadano te obrażenia nie była idealna, była poszarpana i w bardzo złym stanie. Pomimo tego Barius przeżył je stercząc teraz jak pomnik woli życia triumfujący nad marnością ciała.
- Mimo wszystko zawdzięczasz mi życie…

- Gdybym chciał widzieć cię martwą, zostawiłbym twoje dupsko w tamtej sali. Patrzyłbym na to jak tamten drań w końcu skruszy kości twej czaszki doprowadzając mózg do stanu porównywalnego konsystencją z robionym pośpiesznie gulaszem. Mogłem nie marnować swego czasu i patrzeć na ten kiepski spektakl widząc jak z każdym uderzeniem pięści ucieka z ciebie życie. Jak twoja ładna buźka zmienia się w krwawą miazgę. Mówisz mi o stawaniu do walki? Dziewczynko… Barius podszedł do niej na tyle blisko, że z łatwością znalazł się w zasięgu jej broni. Obecność zabójczo ostrego żelastwa nie robiła jednak na nim wrażenia. … kiedy wywlekałem cię z jadalni byłaś nieprzytomna jak śpiące dziecko. W oczach mężczyzny nie kryła się chora, dzika ekscytacja, w jego ciemnym spojrzeniu dostrzec można było wręcz niezmącony spokój.
- Honor… to cię tak boli elfko? Barius uśmiechnął się krzywo, a na jego twarzy zaczął malować się smutek. Honor… - powtórzył z dziwnym nostalgicznym mruknięciem.
Co innego kazałoby się jej tak ciskać i tak prędko szukać niepotrzebnie śmierci?
- Obiecałaś coś komuś? – zaczął jak gdyby nigdy nic, by lekceważąco odwrócić głowę w kierunku dochodzących z oddali trzasków. Uśmiechnął się – to Malika docierała na miejsce.

- Nie pracuję dla żadnej strony… nie wiem nic o żadnym biegu, ale z tego co mówisz wynika, że na eliminowaniu konkurencji można zarobić. Zagwizdał na swojego konia, który w całej tej śmiesznej sytuacji stanął posłusznie u boku właściciela jak gdyby nigdy nic. Barius odwrócił się i sięgnął po swoje portki naciągając na nagie pośladki.

- Dasz mi teraz ładną historię o łatwym zarobku, a ja zapomnę, że mierzyłaś do mnie z broni. To ty masz być wyeliminowana? Nie wiem o co chodzi, ale jeśli komuś zależy na pozbyciu się ciebie, to jest niesamowicie zdesperowany. Tak, właśnie kpił sobie w najlepsze z elfki, co z pewnością nie musiało się jej podobać, ale widać takie miał wyjątkowo wredne poczucie humoru, bowiem na jego twarzy nie malowała się buta a rozbawienie.
- Nie postawiłbym na twoją wygraną złamanego ruena… Jesteś za chuda… zbyt krucha… zbyt ładna… i masz dobre serce. – to mówiąc puścił jej oko i kontynuował ubieranie się.
- Powiesz mi jak wypełnić sakwę złotem, a może zamknę gębę na moment czy dwa i jakoś się odwdzięczę… za tą ujmę na wielkim, elfim honorze rozmawiania z kimś takim… Tu znowu spojrzał w jej oczy uśmiechając się bezczelnie – jak ja… Szydził z niej, lecz miał powód, gdyby nie podjęta przez niego decyzja, spiczastoucha byłaby właśnie przygotowywana do ceremonii pogrzebowej. Jej honor wojowniczki zaczął blednąć w momencie, gdy zamykając oszołomiona oczy zaczęła odpływać już do drugiego świata. Harda postawa, którą teraz prezentowała była jedynie cieniem, tego co zostało. Barius nie napinał się i nie mówił o sobie jak o nie wiadomo kim, nie żądając nie wiadomo czego. Na swój beztroski sposób był wręcz zadziwiająco pokorny… cóż, on utracił honor już dawno, dawno temu. Widać zaakceptowanie tego faktu pozwoliło mu w inny sposób patrzeć na życie.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Wto Gru 23, 2014 2:20 pm
autor: Ilia
Nieznajomy był nudny niczym bard znający tylko jedna piosenkę. Cały czas opowiadał o swoim wielkim wyczynie, z uporem dziecka domagając się pochwał i uznania za poniesione trudy. Elfka powątpiewała w odwagę i męstwo jakim rzekomo wykazał się mężczyzna ratując ją z biesiadnej bijatyki. Nie interesowało jej co takiego kieruje poczynaniami hienołaka. Potrzeba dowartościowania się? Najczęściej najgłośniejsi krzykacze znikali gdy trzeba było udowodnić wypowiadane przez siebie kwestię.
- Szczerze mówiąc powątpiewam w twoje słowa. Chcesz opowieści? Gotowa jestem postawić swoja miesięczną pensję ze czekałeś tam w kącie skulony z strachu tylko po to by wykorzystując zamieszanie wyciągnąć mnie niepostrzeżenie z awantury. – Odpowiedziała mając świadomość ze w bijatykach typu wszyscy przeciwko wszystkim mało kto zadaje sobie trud w dobijaniu lezącego przeciwnika. Zwykle nie ma na to czasu gdyż po pokonaniu jednego rywala od razu ma się na plecach dwóch kolejnych. W tym kontekście opowieść mężczyzny nie miła sensu. – A następnie pośpiesznie ulotniłeś się z miasta w obawie że ktoś cię przyuważy. W kwestii odwagi dzielę ludzi na tych za których przemawiają ich czyny i tych którzy o swoich czynach wolą przemawiać sami. – Ilia pozostawiła w domyśle nieznajomego do której z kategorii on sam powinien się zaliczać.
- Wracam tam. Życzę szczęścia. – Tym razem chowając broń spokojnie przeszła obok Bariusa delikatnym krokiem jakby spacerowała po ogrodzie. – A co do sposobu na napełnienie sakiewki polecam wziąć się do uczciwej pracy. – Rzuciła na pożegnanie.

Re: [Daleko w lesie] Dama w opałach

: Czw Gru 25, 2014 11:58 am
autor: Barius
Westchnął głosniej. Miał ostatnio szczęście do irytujących panien… i niewdzięcznych. Widząc jak odchodzi uśmiechnął się sam do siebie. Cóż, to on miał jej woreczek z monetami, podobnie jak pozostałe, które udało mu się odebrać zabijakom. Być może to niezbyt wiele za uratowanie damy z opresji, ale chyba będzie musiało wystarczyć. Mężczyzna obrzucił ją raz jeszcze wzrokiem ściskając zdegustowany rękojeść miecza. Widać faktycznie panna była tak zajęta wizją przedwczesnego umierania, a on nieborak wyrwał ją z objęć zguby, do której tak ją ciągnęło. Jak ktoś szuka śmierci to ją znajdzie, Barius nie należał do przesądnych ale ostatnie doświadczenia sprawiały, że ostro zastanawiał się czy to nie jakieś puszczenie mu oka od losu. „Wystrzegaj się dziwnych kobiet” zdawało się mówić w ten sposób oko przeznaczenia.

Jest cienka linia pomiędzy odwagą i głupotą… Powodzenia, może zdążysz jeszcze spotkać swój los – rzucił nie chcąc wchodzić fortunie w paradę, nie dzisiaj. Miał całkiem sporą drogę do nadrobienia, jeśli planował ruszyć dalej… i dość gotówki by balować jeszcze przez jakiś czas. Wsiadł na konia… i tyle go widziano.

Ciąg dalszy: Barius