Góry Dasso[Okolice gór Dasso] Byle do Smoczej Przełęczy

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

[Okolice gór Dasso] Byle do Smoczej Przełęczy

Post autor: Alestar »

Alestar, Falkon i Teus wyjeżdżają z [W mieście] Odrobina świeżego powietrza

         Nareszcie opuszczali miasto, wracali na szlak, na łono dzikiej przyrody, z dala od problemów, a raczej uciekając od kłopotów, które prezentowały się w formie uważnego obserwatora. Jego wzrok kazał wyjeżdżać stąd, tylko po to by on i jego znajomi mogli dopaść poza miastem kompanie. Przyjaciele nie tylko chcieli zostawić problemy za sobą, ale i zamknąć ważne sprawy: głównie chcieli odnaleźć Lydię, a przy okazji Alestar mógł zabić niedobitki z bandy Wolfunga i zamknąć sprawę rzezi na rodzinie Zenemarów. Mężczyzna mógł tylko żałować, że nie zdążył zapytać o Dąb na skalnych rozstajach, czymkolwiek on był. Słowa Falkona polepszały i tak już dobry humor kusznika, a on odpowiedział:

        - Może był wart tysiące ruenów, ale cóż, ty tylko jej zapłaciłeś. A co podróży, to rzeczywiście chętnie zabiłbym jakiegoś potwora, ratując przy tym wioskę i zdobywając parę pieniędzy. W sumie, jakaś mniejsza wioska w okolicy ma problemy z bazyliszkiem, a raczej złodziejem kur, który podobno jest tym stworem i zanim spotkałem jednego elfa, byłem tym zajęty. A co do wina - chętnie skorzystam. – Zenemar zakończył wypowiedź i pociągnął kilka łyków z butelki, na co Zefir cicho parsknął co można było zrozumieć jak: „Nie pij w czasie jazdy” lub „Czemu ja nie mogę?”, jednak to były tylko domysły - trzydziestolatek nie znał mowy zwierząt.

        Jadąc spokojnym kłusem, syn Komonasa dalej podał butelkę i rozkoszował się pięknem pogody, która była idealna na wyprawę. Kompania spokojnie jechała naprzód co jakiś czas mijając samotne drzewa, skaczące zające, czy inne biegające zwierzęta, było cicho i sielsko. Nic nie zapowiadało powrotu do szarej normalności i nikt pewnie by nic nie zobaczyłby, gdyby nie to, że jedna z rękawic Alestara zleciała z dłoni. Taka sytuacja zdarzyła się mu pierwszy raz, jednak nie miał czasu tego analizować. Zatrzymał konia, powoli z niego zsiadł i stanął na ziemi by schylić się po rękawice, a gdy się prostował, na wschodzie pojawił się jakiś cień, najpewniej jeźdźca. Trzydziestolatek wsiadł z powrotem na konia i powiedział do towarzyszy:
        - Los nad nami czuwa, w oddali widziałem cień, to pewnie konny i wątpię, by był to podróżny i że jest sam. Panowie lepiej delikatnie przyśpieszmy.
Jak łowca powiedział, tak wszyscy zrobili, przyspieszyli konie prawie do galopu i po chwili znaleźli się na większym pagórku. W dole było widać pędzące cienie - kłopoty znów wracały.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Uznając, że jest już wystarczająco uzbrojony, Teus chwycił podaną butelkę i pociągnął z niej duży łyk. Może i kupione wino nie należało do najwytrawniejszych, ale dobrze gasiło pragnienie, a to aktualnie liczyło się najbardziej.
        - Jeżeli chodzi o polowanie na potwory - włączył się do rozmowy - to proponuję na razie skupić się na dojechaniu żywym przynajmniej do przełęczy. Potwory najpewniej spotkają nas same. – Teus uśmiechnął się pod nosem i pociągnął kolejny łyk.

        Zdążyli przejechać spory kawałek, gdy upuszczona rękawica Alestara ostrzegła kompanię przed nadjeżdżającymi postaciami. Drużyna przyspieszyła i po chwili towarzysze znaleźli się na pobliskim pagórku, który umożliwił im dokładniejsze zbadanie okolicy. Jeźdźcy owszem, pędzili ile sił w koniach, jednakże nie okazali większego zainteresowania podróżnymi.
        - Cóż, ostrożności nigdy za wiele. – Teus skwitował całą sytuację. – Wątpię jednak, by właśnie byli w trakcie popołudniowej przejażdżki. W pobliżu musiało się coś stać, a my moglibyśmy to sprawdzić. W końcu nie zaszkodzi zbadać sytuację, która może przynieść trochę grosza. – Tousend pociągną za lejce i ruszył za grupką jeźdźców, po których aktualnie został sam kurz. Jego kompani nie mając w sumie innego wyboru ruszyli za nim.

        Strzelec uznał, że mógłby w końcu rzucić towarzyszom nieco więcej światła na sprawę, prze którą prawie zginęli. Zebrał się więc w sobie i rozpoczął przytaczanie całej historii.
        - Skoro mamy trochę wolnego czasu, to może wytłumaczę wam po co i w ogóle dlaczego jedziemy. Najlepiej byłoby zacząć od początku. – Trudno było nie zauważyć zaciekawienia malującego się na twarzach Falkona i Alestara, co zadowoliło Teusa. Zaraz jednak przestało mu być wesoło, gdy przypomniał sobie o tamtych wydarzeniach.

        - Wszystko zaczęło się od zwykłego polowania. Przeważnie łowiłem w lasach leżących wokół Fargoth, od czasu do czasu zapuszczałem się w okolice trzech wielkich jezior niedaleko Demary, lecz wtedy polowałem w pobliżu drzew rosnących przy górach na południe od Serany. Choć najczęściej tropiłem zwierzynę sam, to jednak tamtego dnia postanowiłem zapolować wraz z moją młodszą siostrą. Rozdzieliliśmy się, gdyż Lydia znalazła nowe ślady sarny, a akurat goniliśmy pokaźnego jelenia. W końcu udało mi się dogonić tego bydlaka i miałem zabrać się już za zabranie go do naszego obozu, gdy usłyszałem jej krzyk. – Teus nabrał powietrza i zebrał siły potrzebne do kontynuowania opowieści.

        - Na Równinie Drivii natknąłem się kilka razy na ugrupowania przeróżnej masy zbirów i nomadów. Obie grupy mają podobny sposób na zarobek – polowanie na niewolników. Porywają niewinnych ludzi po to, aby w niedługim czasie sprzedać ich mieszkańcom pustyni. Taki sposób na życie jest najwyraźniej korzystny, bo aktualnie taki interes coraz bardziej się rozwija. Tamtego dnia najwyraźniej również chcieli sobie dorobić. Zanim wybiegłem z lasu, oni zdążyli już zniknąć. Najszybciej jak mogłem wsiadłem na swego wierzchowca i pognałem po ich śladach. Na moje nieszczęście Płotka była wtedy u naszego miastowego weterynarza, a wałach na którym jechałem nie był w stanie dogonić szybkich, stepowych koni koczowników. Po niedługim czasie zrozpaczony zrozumiałem, że zostałem daleko w tyle i że nie jestem w stanie ich złapać. Wróciłem więc do domu, a tam moja wiadomość została potraktowana jako sygnał do żałoby. Nie zarejestrowano u nas przypadku powrotu porwanej osoby. W temacie dostarczania nowych niewolników, grupy łowców są w stanie błyskawicznie dowieźć swój towar na sprzedaż. Ewentualnie zabić tych, którzy na sprzedaż się nie nadają. Prosiłem o pomoc w poszukiwaniach, lecz nikt nie wierzył w szansę odzyskania mojej ukochanej siostry. – Teus zorientował się, że zaczął ronić łzy. – Mój brat chciał zorganizować ekipę poszukiwawczą, ale jego przełożeni nie zgodzili się na taki ruch. Miał w końcu ruszyć sam, jednak obowiązki oficera straży zmusiły go do pozostania na miejscu. Ja jednak wiedziałem, że nie mógłbym żyć dalej w domu, w którym moja matka cały czas wylewa łzy z powodu mojej porażki, a ojciec odzywa się do mnie tylko w chwili, gdy nie ma innego wyboru, lecz nie mogłem naprawić swojego błędu i ruszyć na poszukiwania sam, gdyż moi rodzice nie chcieli stracić kolejnego dziecka. Próbując uciec od bolesnej codzienności ruszyłem na przejażdżkę po okolicy. Zabrałem cały swój sprzęt mając nadzieje na spotkanie jakieś grupki tych ścierw. Po drodze spotkałem orszak znajomego poborcy podatków. Przejechałem z nim ładny kawałek, a później ruszyłem dalej. Niedługo później dowiedziałem się, że został napadnięty. Jako że to ja przebywałem z nim przed atakiem, a później odjechałem, więc to również ja zostałem uznany za jednego z tych bandytów. Mimo woli zyskałem powód do opuszczenia rodzinnych okolic i udania się na poszukiwania. Do rodziny wysłałem list z wyjaśnieniami. Uwierzyli w moją niewinność, jednak nie wystarczało to na oczyszczenie mnie z zarzutów.

        - W końcu trafiłem na ślady ludzi, którzy porwali mą siostrę. W wiosce, w której się tego dowiedziałem, dokonałem zakupów przygotowujących mnie na dłuższą podróż i ruszyłem w drogę. Po tropieniu mej zwierzyny nareszcie ją znalazłem. Zaczaiłem się na nich, gdy ci rozbili obóz w lesie. Zakradłem się w nocy i wszystkich wyrżnąłem. - Po wypowiedzeniu tych słów Teus zacisnął dłonie na trzymanych lejcach. - W obozie znajdowało się dziewięć trupów, jednak nie było w nim mojej siostry. Dotarło do mnie, że zdążyli już ją sprzedać. Mimo tego nie zamierzałem się poddać. Po jakimś czasie znalazłem również grupę tych, którzy handlowali niewolnikami na pustyni i pośredniczyli w sprzedaży mojej siostry. Oni również zginęli, a ja po raz kolejny się spóźniłem. Kolejną grupę ścigałem aż do Nowej Aerii, jednakże mój pościg został przerwany przez ścigających mnie łowców nagród, którzy polują na mnie ze względu na wspomniany napad. Tej potyczki sami byliście świadkami, a resztę już wiecie. - W jednej chwili Teus poczuł ogromną ulgę wyrzucając z siebie całą historię. Do tej pory musiał kryć swoje zamiary, jednak uznał, że swoim aktualnym towarzyszom może zaufać.
        - Oto ona - dodał czule. Wyjął z kieszeni starannie zawinięte płótno i podał je towarzyszom.
Ostatnio edytowane przez Teus 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Jakbym już gdzieś to widział — powiedział z uśmiechem, wyrywając portret dziewczyny z dłoni Teusa.

        Opowieść wyjaśniła dużo, może nawet zbyt dużo. Podróż na południe mogła okazać się bardziej niebezpieczna, niż wcześniej się wydawało, jednak na zmianę decyzji było już nieco za późno. Poza tym Falkon czuł, że coś ciągnie go w tamte strony. W końcu tam się urodził i wychował, nauczył wielu rzeczy, tam też zaczął swoją bezcelową wędrówkę. To wszystko działo się dosyć niedawno, jednak on miał wrażenie, jakby minęły wieki. Jak tam teraz jest? Coś się zmieniło? Jego dom, gospodarstwo... rodzice? Czy w ogóle jeszcze żyją? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Poczuł żal, tęsknotę. Odkąd wrócił na ląd, podświadomie omijał tamte okolice. Może wreszcie przyszedł czas wrócić, choć na chwilę odpocząć od beztroskiego życia, tułania się po wioskach, zarabiania na najróżniejsze sposoby, by później wszystko przepić w brudnych karczmach... Umysł chłopaka wypełnił się nagle powodami, dla których warto kontynuować wędrówkę na południe. Dom, rodzina, żeglowanie... "A może ona?" — pomyślał, pochylając się nad trzymanym portretem. Znowu poczuł coś dziwnego, patrząc na znaną mu już twarz. Lydia, siostra Teusa. Piękna, młoda, uśmiechnięta... porwana. Otrząsnął się nagle, dostrzegłszy dziwaczne spojrzenia jadących obok towarzyszy. Najwyraźniej gapił się na płótno zbyt długo. Zwinął je ostrożnie i podał Alestarowi, tłumacząc się głupawym uśmieszkiem.
        — Niezłego zamieszania narobiłeś — zwrócił się do Teusa. — Ta podróż może okazać się mniej przyjemna, niż myślałem. — Uśmiechnął się szeroko, jakby taka informacja cieszyła go najbardziej.

        Ledwo widoczny dym unosił się gdzieś na północy, kawałek drogi od nich. Pierwszy dostrzegł go Falkon. Zatrzymał konia i wskazał palcem na szare kłęby, unoszące się nad drzewami. Najprawdopodobniej ktoś rozbił obozowisko w lesie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że grupa tajemniczych jeźdźców kierowała się w tamtą stronę.
        — Nie mam pojęcia, co tam się dzieje, ale chyba nic się nie stanie, jak zboczymy trochę z kursu. Daleko nie mamy.
        Ciekawość w głosie chłopaka mieszała się teraz z podekscytowaniem i lekką niepewnością. Ruszył stanowczo na przód, uważnie przyglądając się widocznym w oddali drzewom, wypatrując jakiegokolwiek ruchu. Czyżby nie tylko oni byli przez kogoś ścigani?
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Szybki przejazd jeźdźców niedaleko trójki przyjaciół był nieco dziwny, nie było widać co może ich gonić, a przeczucie i nie do końca zrozumiałe spadnięcie rękawicy, powodowały że Alestar, tak jak i Teus nie był całkiem pewien, że mogą jechać spokojnie dalej. Na szczęście, kusznik i żeglarz nie mieli czasu na przemyślenia, ważniejsze było słuchanie opowieści Tousenda – bardzo długiej opowieści.
„I teraz wiele się wyjaśnia: Lydia to jego młodsza, porwana siostra, a on potem znalazł się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Jest to prawdopodobne, skoro tyle opowiada o sobie, niewiele chce ukryć, a w sumie, to powinniśmy wiedzieć. Dzięki jego wylewności mam nadzieję, że nie znajdę się w takiej sytuacji, jak po zapoznaniu się z Bernim.”

        Historia dobiegała końca, a łowca nagród wreszcie mógł zobaczyć jak wygląda niewiasta, dla której narażają życie. Po dość długim oglądaniu szkicu przez złodziejaszka, trzydziestolatek w końcu ujrzał portret pięknej, długowłosej dziewczyny o czarującym uśmiechu i przecudownych, dużych oczach. Teraz rozumiał dlaczego towarzysz tak długo wpatrywał się w tą twarz, siostra Teusa musiała być piękna, skoro sam szkic wywoływał rumieńce na twarzy. Spoglądanie na portret przerwało dostrzeżenie dymu przez Falkona, należało to sprawdzić, skoro tam udali się pędzący jeźdźcy. Najmłodszy z przyjaciół dość szybko wyjechał na przód kompanii, ale Zenemar nie zamierzał czekać i zaczął przyśpieszać, by go dogonić.

        Zaczęli zbliżać się do unoszącego dymu, byli dość niedaleko, jednak Alestar gwałtownym gestem zatrzymał Zefira, który cicho zarżał, pozostałe konie też się zatrzymały. Syn Komonasa powiedział:
        - Nie możemy tak jechać przez las, będzie ciężko i nas usłyszą. Musimy zejść z koni, jeśli rzeczywiście chcemy się pakować w pogawędkę, czy co tam, kto woli. – Skinienia głową towarzyszy w stu procentach wystarczały jako odpowiedź.
        Konna kompania stała się pieszą, by odkryć, kto i dlaczego tak pędził w tą stronę. Prowadzili swoje konie powoli naprzód, zbliżając się nieubłaganie do obozowiska tajemniczych jeźdźców. Gdy byli w odległości około dwóch sznurów, przyjaciele zostawili konie przy drzewach. Kusznik wiedząc, że może być spokojny o Zefira nie przywiązywał go. Dalszą drogę towarzysze przebyli powoli, pieszo, a gdy byli już całkiem niedaleko ogniska dało się słyszeć kilka przekleństw i słowa: „Jak zwykle oni coś robią, ja się w to mieszam, uciekamy, robimy obóz, a ja dostaje najnudniejszą robotę – pilnuje sprzętu, jakby niedźwiedź miał tu przyjść, wziąć miecz i nim nas powybijać, eh… głupcy.” Wszyscy dość dobrze słyszeli te słowa, więc byli wyjątkowo blisko. Należało więc zdecydować, czy idą tam i pytają się o wszystko, czy ktoś zbada sytuację - bardziej racjonalna była druga opcja.

        - Nie podejdziemy tam i nie zapytamy przed czym uciekają. Słyszeliśmy jeden głos, więc reszta się rozeszła. Dzięki temu możemy zobaczyć ile jest tam zostawionych koni i w związku z tym – wszystkich jeźdźców. Ja się tam cicho nie dostanę, więc albo ty Falkonie i twoje talenty cichego poruszania, albo Teus nam w końcu udowodni, że potrafi dobrze wykonywać akrobatyczne kombinacje. – Zenemar przedstawił możliwości rozwiązania sytuacji, bo decyzja należała do kompanów.
Ostatnio edytowane przez Alestar 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Hej, nie wyszło mi tylko raz, no może dwa, ale w obu przypadkach zawiniło niestabilne otoczenie – akrobata odparł urażony. – Tak w ogóle, to jeszcze nie widzieliście mnie w prawdziwej akcji – uśmiechnął się pod nosem i postanowił lepiej przyjrzeć się obozowisku.

        Wcześniej, w czasie jazdy, trudno było nie zauważyć nadmiernego zaciekawienia portretem Lydii, lecz Teus uznał, że lepiej będzie nie zwracać uwagi na rumieńce kompanów. Po chwili jednak zmienił zdanie, gdy rozbawiony przyjrzał się zachowaniu Falkona i Alestara.
        - Aż tak reagujecie na zwykły portret? Strach pomyśleć co się stanie, gdy będziecie musieli porozmawiać z jakąś prawdziwą kobietą – wyszczerzył się do kompanów nie mogąc powstrzymać się od komentarza. Zaraz po jego wypowiedzeniu grupie podróżnych ukazało się obozowisko wcześniej widzianych jeźdźców, które aktualnie obserwowali z bezpiecznej pozycji.

        - No dobrze, musimy się pospieszyć z działaniem, jeżeli nie chcemy mieć dodatkowego problemu z pozostałymi – odwrócił się i jeszcze raz spojrzał w stronę Płotki, pozostawionej przy jednym z okolicznych drzew. – Widzę, że mają trochę zapasów, a te mogą nam się przydać – odparł, gdy myślami wrócił do planowanej akcji. – Proponuję trochę ich pożyczyć. Falkonie, jeśli możesz, to sprowadź tu nasze konie. Bardzo możliwe, że będziemy musieli szybko opuścić okolicę. Tak sobie myślę, że skoro oni przed kimś uciekają, to nikt nie obrazi się, jeśli trochę opóźnimy ich odjazd. Alestarze chodź za mną, jeżeli oczywiście chcesz. Rozgonisz ich konie, gdy tylko udobrucham strażnika.

        Po tych słowach Tousend nasunął na twarz swoją chustę i założył kaptur. Powoli wysunął się z zarośli i wolnym krokiem zaczął skradać się w stronę osamotnionego osobnika. Gdy znalazł się już na odległości trzech prętów, nałożył strzałę na cięciwę. W końcu podszedł do wroga na odległość czterech kroków, napiął łuk i wycelował w opontenta.
        - Dobry wieczór, nie przeszkadzam? – Strażnik podskoczył przerażony, a wycelowana w niego strzała wcale nie poprawiła jego samopoczucia.
        - Wpadłem tylko na chwilę, pożyczę parę rzeczy i już mnie tu nie ma. – Wystraszony człowiek pokiwał tylko głową. – Przyjacielu, daj tym biednym wierzchowcom rozprostować kości. – Strzelec kiwnął głową w stronę Alestara. – A ty, jeśli łaska, trzymaj ręce uniesione.

        Rozejrzał się ukradkiem i zauważył torby naładowane prowiantem. Najwyraźniej ta banda była solidnie przygotowana na opuszczenie miasta, a ich podróż bynajmniej nie miała skończyć się w okolicznej wiosce. Tym ciekawszy wydawał się powód opuszczenia przez nich Nowej Aerii.
        - Proponuję zrezygnować z tego pomysłu – powiedział, gdy zorientował się, że trzymany na celowniku delikwent powoli sięga w stronę przyczepionego do pasa miecza.

        Aktualnie pozostawało czekać na wsparcie Falkona i sprowadzenie wierzchowców, które Teus zamierzał wykorzystać do załadunku przynajmniej części zgromadzonej tu żywności. Z takimi zapasami mogli spokojnie przejechać nawet do przełęczy, nie martwiąc się po drodze o uzupełnienie niedoboru jedzenia.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Nie dość, że do tej pory narobił nam tyle problemów, to jeszcze teraz będzie okradał bandę uzbrojonych ludzi, złodziej jeden — mamrotał pod nosem Falkon, przedzierając się jak najkrótszą drogą, przez zarośla, do przywiązanych wierzchowców.

        Był już blisko, ale nagle zwolnił tempo, stawiając ostrożnie każdy krok, nasłuchując. Ktoś był niedaleko, najpewniej jeden z ludzi, którzy rozbili tu obóz.
        — Hej, chodź tu szybko!
        Falkon zatrzymał się, słysząc przyciszony głos mężczyzny. Po chwili go dostrzegł - drobna, szczupła postać wyłoniła się z krzaków i zbliżyła do przywiązanych koni. Chłopak ukrył się między niskimi drzewami, obserwując uważnie sytuację.
        — Ktoś tu jest, znalazłem konie — wycedził typ, rozglądając się badawczo wokół. — Chodź tu!
        Po chwili z lasu wyskoczył potężny, umięśniony mężczyzna, mierzący ze dwa metry wzrostu. Był łysy, miał złoty kolczyk w lewym uchu i nosił rozpiętą kamizelkę z grubej skóry, spod której sterczały rękojeści dwóch zakrzywionych szabli, uwieszonych u pasa.
        — Bierzemy co mają, konie przegonimy. — Osiłek zbliżył się do wierzchowców i zaczął przeszukiwać juki.
        — Nie ładnie grzebać w cudzych rzeczach — krzyknął Falkon z uśmiechem, wyłaniając się z zarośli.
        Dwa ostrza świsnęły w rękach mężczyzn, zanim jeszcze zdążyli się odwrócić. Łysol zrobił dwa kroki w stronę chłopaka, po czym zatrzymał się i opuścił broń. Ręką nakazał swojemu drobnemu towarzyszowi, by uczynił to samo. Stał przez dobrą chwilę, patrząc na śmiejącego się Falkona.
        — Falkon — powiedział wreszcie.
        — Już się bałem, że mnie nie poznasz — zaśmiał się chłopak.
        Osiłek schował szablę i zbliżył się do złodziejaszka. Uścisnął mu rękę i poklepał go serdecznie po ramieniu, uśmiechając się ciepło. Nadal sprawiał wrażenie zaskoczonego całą sytuacją.
        — Wszystko w porządku — rzucił przez ramię do swojego kompana, który nadal stał z wyciągniętym mieczem, nie wiedząc, jak się zachować. — Co tu robisz, przyjacielu? — zapytał po chwili Falkona.
        — Mógłbym zapytać cię o to samo — zaśmiał się chłopak. — Co się stało, że jesteś tak daleko od morza?
        — Dużo by opowiadać. Chodźmy do obozu, dowiesz się...
        — Cholera! — przerwał mu Falkon. — Mam nadzieję, że jeszcze nic się nie stało — powiedział przestraszony, po czym rzucił się biegiem w stronę obozowiska. Osiłek i jego towarzysz ruszyli za nim.
        — Stop! — ryknął, wyskakując z lasu. — Teus, Alestar! Czekajcie!
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Wygrała urażona duma Teusa, to on miał wykonać przeszpiegi obozu, jednak nie było mowy o rozmowach, a jawnym wzbogaceniu się w zapasy jeźdźców. Falkon został wysłany po konie, by móc na nie wziąć kolejne zapasy. Alestar otrzymał zadanie rozgonienia wierzchowców należących do tajemniczych jeźdźców, by obozująca tu grupa tak łatwo nie dogoniła trójki przyjaciół. Kusznik opowiedział akrobacie inną wersję planu:

        - Rozgonię je i pójdę za tobą, ale nie tuż obok. Będę skradał się po krzakach. Myślę, że sobie poradzisz sam jeden z tylko samotnym człowiekiem. On mnie nie zauważy, a ja będę pilnował, czy coś nie zbliża się z tej – pokazał przeciwny kierunek do miejsca, gdzie są konie trójki przyjaciół – strony. Będziemy spokojni, bezpieczni i bogatsi o ich zapasy w kilka sekund – plan idealny
        Zgodnie ze swoimi słowami skierował się w stronę wierzchowców, idąc po łuku, by przypadkiem strażnik obozowiska nie zwrócił na niego uwagi. Niestety, obrana droga miała pewną wadę: kolczaste zarośla zahaczające o spodnie, przez co należało się zatrzymywać co jakiś czas. Przy jednym z takich kilkunastosekundowych postojów można było zobaczyć, że Tousend świetnie wykonuję swoją robotę. W przestraszonego strażnika była wymierzona napięta na cięciwę strzała, a w okolicy nie było widać zagrożenia, które mogło zepsuć tak doskonały plan.

        Niestety, przyroda jest często nieubłagana, o czym Zenemar szybko się przekonał ,lądując po kilku chwilach twarzą na ziemi, tuż przed wilczymi odchodami. Nogi zaplątały się w większe zarośla i trzeba było poświęcić około minuty zamiast kilku sekund, by wyplątać się z krzaków. Tymczasem dało się słyszeć, że łucznik mówi, by konie zostały rozgonione. Niestety, będzie musiał się nieźle zdziwić, bo łowca nagród leżał zaplątany kilka sążni od koni należących do obozujących tu jeźdźców. Na szczęście synowi Komonasa udało się wyjść z impasu, kilkanaście sekund po wołaniach Teusa. Alestar pędem zbliżył się do koni, jednak musiał się gwałtownie zatrzymać, by konie nie zarżały i tym samym nie zwołały swoich właścicieli. Mężczyzna był bardzo obyty z końmi, w końcu rodzinne gospodarstwo, głównie dzięki ich hodowli się utrzymywało. Dzięki temu nie było problemu, by uspokoić wierzchowce.

        Kusznik odwiązał lejce od drzew i już popędzał konie w dal, gdy na miejsce obozowiska wpadł Falkon z obstawą, krzycząc, by pozostała dwójka jego przyjaciół przerwała swoje działania. Zenemar nie był do końca przekonany, czy dwumetrowy osobnik i jego towarzysz nie zmuszają złodziejaszka do tego, nie było jednak wyboru. Zwierzęta zamiast popędzić w siną dal, gwałtownie zostały zatrzymane przy okazji głośno rżąc. Trzydziestolatek nie do końca przekonany do słów młodzieńca spytał:
        - Mogę wiedzieć: kim są ci dwaj ludzie i co najważniejsze co się tu dzieje?
Odpowiedź Falkona może mieć brzemienne skutki: czy przyjaciele zostaną zmuszeni do walki czy historia przedstawia się inaczej jak to na pierwszy rzut oka wygląda. Wszystko zależało od niego.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Strzelec zaczynał powoli się niecierpliwić. Alestar jak dotąd nie pojawił się, a to wywoływało u Teusa czarne myśli. Trzymany na celowniku delikwent rozejrzał się bacznie i z pytającym wyrazem twarzy spojrzał na zakapturzonego. Tousend zaczął obmyślać najgorsze scenariusze jakie mogły przytrafić się reszcie ekipy, lecz na szczęście po chwili zaginiony pojawił się w zasięgu wzroku, ruszył w stronę koni i zabrał się za ich odwiązywanie. Miały one już zaznać smaku wolności, gdy nagle ze strony zarośli, z których przybyli wybiegł wrzeszczący Falkon.

        - Ale czemu? – Łucznik zapytał nie mając pojęcia co się dzieje. Odruchowo wymierzył w dwóch typów, którzy wyłonili się z krzaków zaraz po złodziejaszku. Zaraz po tym znowu wycelował w przetrzymywanego jeńca, gdy ten zamierzał wykonać jakiś ruch.

        - Mogę wiedzieć: kim są ci dwaj ludzie i co najważniejsze co się tu dzieje? – usłyszał nagle po prawej, a strzała na napiętej cięciwie skierowała się w tamtą stronę. Teus zdezorientowany zrozumiał po chwili, że celuje w Alestara i opuścił łuk.

        Odwrócił się już w stronę Falkona chcąc coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili uchylił się przed nadchodzącym ciosem. Przetrzymywany wcześniej zbir zdążył już chwycić za miecz i zaszarżować na Teusa, gdy ten próbował rozeznać się w sytuacji. Ciął zza głowy, lecz strzelec odskoczył w bok i z całej siły kopnął go w kolano. Zadany cios poprawił jeszcze prawym sierpowym i podwadził oponenta trzymanym w ręce łukiem, a ten runął na ziemię. Gdy się ocknął znów mógł podziwiać wymierzony w niego grot. Tym razem łucznik cofnął się lekko, tak aby móc widzieć leżącego i nadciągających w jego stronę dwóch napastników. Za cel obrał wielkoluda. Wiedział, że z takiej odległości najpewniej uda mu się ustrzelić tylko jednego. Nie chciał jednak atakować od razu, sam jeszcze nie wiedział co się tak naprawdę dzieje.

        - Streści mi ktoś co tu się dzieje? – Na szczęście biegnący w jego stronę zatrzymali się. Najwyraźniej sami lekko się zagubili, a strzała w nich wymierzona nie poprawiała ich sytuacji.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Zaczekaj chwilę — wydyszał Falkon, podbiegając do Teusa. — Już wyjaśniam. To jest Hektor... mój stary przyjaciel. Hektorze, to jest Teus, mój... yyy... nowy przyjaciel. A tamten wysoki to Alestar.
        Osiłek zbliżył się ostrożnie, wyglądając tak, jakby miał za chwilę wyjąć broń i zarżnąć wszystkich wokół. Uśmiechnął się sztucznie i podał Teusowi rękę, po czym machnął do Alestara, przywiązującego uwolnione przed chwilą konie.
        W obozowisku zrobiło się tłoczniej, zbierało się co raz więcej osób, przyglądając się sytuacji. Z ziemi podniósł się mężczyzna, którego przed momentem powalił Teus. Podszedł do Hektora i zaczął do niego krzyczeć, wskazując palcem na zakapturzonego łucznika.
        — Oni chcieli nas okraść, może i zamordować! Nie waż się...
        — To ja tu rządzę. — Osiłek przerwał mu stanowczym głosem. — Przyjaciele Falkona są moimi przyjaciółmi. Nie wiedzieli kim jesteśmy. Na ich miejscu każdy z nas działałby w taki sam sposób. Falkonie — zwrócił się do chłopaka — możecie przeczekać noc z nami. Powspominamy dawne czasy, jedzenia i picia starczy dla wszystkich.
        — Chętnie zostaniemy — uśmiechnął się chłopak. — O jedzenie i picie się nie martw, zabraliśmy ze sobą trochę zapasów.
        — Przyprowadźcie konie, niech tu odpoczną. Rano musimy na kogoś zaczekać, później ruszamy na północ. Jeśli wam po drodze, to zabierzecie się z nami.
        — To miłe z twojej strony, ale my zmierzamy na południe. Przez Przełęcz.
        — Przełęcz... uważasz, że to dobry pomysł? Zresztą nieważne. Rozgośćcie się, porozmawiamy po zmroku. — Hektor odwrócił się na pięcie w stronę swoich ludzi, szepczących i kręcących głowami z niezadowoleniem. — Wszystko jest w porządku, panowie zostaną z nami do rana. Każda para rąk się przyda, nie sądzicie?
        Nieśmiałe głosy aprobaty dały się słyszeć z tłumu.
        — Chodźmy po konie — powiedział Falkon do Teusa i Alestara.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Odpowiedź Falkona na szczęście miała pozytywny wydźwięk, trzyosobowa kompania po prostu spotkała grupę pod przewodnictwem jego starego znajomego. Hektor okazał się dość mądrym człowiekiem, potrafił wytłumaczyć swoim ludziom, że niedokończony napad wykonywany przez Teusa i Alestara, to zwykłe nieporozumienie. Udowadniał, że jest idealnym człowiekiem na właściwym miejscu. Gdy kryzysowa sytuacja została zażegnana, a plany na resztę dnia były już znane, należało przejść do ich realizacji. Zenemar jako osoba, która pół życia spędziła z końmi, świetnie poradziłby sobie z przyprowadzeniem trzech wierzchowców, ale potrzebował swoich ziomków, by obgadać z nimi pewne rzeczy. Gdy tylko oddalili się na tyle od obozowiska, by nikt ich nie słyszał, trzydziestolatek przemówił:

        - Falkon, wiem, że Hektorowi ufasz i znasz go jak własną kieszeń, ale jego ludzie najwyraźniej przed czymś uciekali. Nie wiemy, co może tu przybyć ani co oni mogą zrobić. Chcę im ufać, ale nie zdziwiłbym się, jakby przypadkiem zaginęło coś z naszych rzeczy. Najbardziej jednak martwię się ich ucieczką, bo tak to wyglądało - co ich mogło gonić? Wiedza o tym, czym zwykle zajmuję się twój znajomy, też rozjaśniałaby sprawę z jakim ludźmi mamy do czynienia.

        Gdy kusznik skończył mówić o swoich obawach, przyjaciele znaleźli się już przy swoich wierzchowcach i trzymając je za lejce zaczęli prowadzić w stronę obozowiska. Droga powrotna była prawie idealnie spokojna, jednak łowca nagród miał szczęście trafić na małe obsuwisko. Stracił szybko grunt pod nogami i zjechał około dwóch prętów w dół, na szczęście puścił, wtedy Zefira, bo inaczej skończyłoby się to źle dla ukochanego wierzchowca. Syn Komonasa mógł tylko się uskarżać na ból kostki, która raczej nie była skręcona i pomniejsze obdarcia, poza tym wszystko było w porządku. Opierając się o korzenie drzewa, które ciągnęły się wzdłuż osuwiska, Alestar po kilkunastu minutach znalazł się na górze. Dalsza droga do obozu przebiegła już spokojnie.

        Na miejscu, trzydziestolatek korzystając z materiałów ze swojej torby i zimnej wody, wykonał i przyłożył sobie zimny okład na delikatnie spuchnięta kostkę; przy okazji prosząc Teusa, by przywiązał konia do drzewa. Kusznik zwykle tego nie robił, nie mógł mieć jednak pewności, co mogą zrobić ludzie z grupy Hektora. Nie mając wiele możliwości łowca oparł się o drzewo i czekał na rozwój wypadków.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Spotkanie starych przyjaciół podczas próby ich obrabowania wydawało się Teusowi sceną wręcz wyjętą z jednej z powieści przygodowych, które w swoim czasie miał okazję przerobić. „Kto wie, może i o nas coś napiszą”. Opuścił napięty łuk i szeroko uśmiechnął się do przetrzymywanego wcześniej jeńca.
        - Mam nadzieje, że nie uderzyłem za mocno.

        Mężczyzna jednak nie zachował się tak samo serdecznie i od razu ruszył na skargę do domniemanego przywódcy grupy. Swoją drogą Teus cieszył się w duchu, że nie musi do niego strzelać. Nawet z taką mocą jaką dysponowała jego broń, nie mógł być pewien, że olbrzym padnie po pierwszym strzale, a później nie miałby już czasu na ponowne wymierzenie.

        Sytuacja dość szybko rozwinęła się na korzyść wędrowców i wszyscy złożyli gotowy do walki oręż. Hektor, bo tak zdawał się mieć na imię dowódca grupy, aż nazbyt radośnie przywitał ludzi, którzy w końcu przed chwilą starali się go obrabować. Słowa Alestara wypowiedziane podczas wyprawy po konie całkiem dobrze odwzorowywały odczucia Tousenda. Postanowił jednak dać mały kredyt zaufania przyjacielowi Falkona. Przynajmniej nic nie powinno im zagrozić podczas nocowania w tak licznej grupie. Nie licząc członków tej grupy.

        Wkrótce wrócili z powrotem do obozu, po drodze holując kontuzjowanego łowcę. Na miejscu strzelec przywiązał wierzchowce do drzewa, rosnącego w pobliżu miejsca wybranego przez podróżników na odpoczynek. Teus po wykonaniu czynności przysiadł się bliżej Falkona.
        - Pewny jesteś, że możemy im zaufać? Trochę nieswojo czuję się z myślą, że mogę obudzić się z nożem między żebrami.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Nie masz się czego obawiać — zaczął powoli Falkon, wyjmując z odczepionej od siodła torby butlę wina. — Znam Hektora od dawna. Można mu zaufać, więc jego ludziom także.
        Chłopak uśmiechnął się, po czym pociągnął solidnego łyka z butelki i podał ją Teusowi. Nie dziwiła go nieufność jego towarzyszy. Sam nie był do końca pewny czy są tu bezpieczni, ale jednocześnie nie wiedział, czego niby mogą się obawiać. Poza tym okazja spędzenia chwili czasu ze starym przyjacielem może się już nie powtórzyć...
        — Nieźle się załatwiłeś — zaśmiał się Falkon do Alestara. — Masz, na pocieszenie. — Wyjął z torby dorodne jabłko i wręczył przyjacielowi. — Nieźle nas wyposażyłem, nie?

        Obóz ożył, wszyscy gdzieś chodzili, rozmawiali, jedli i pili. Falkon próbował odszukać wzrokiem Hektora, jednak nigdzie go nie było. Widział go wcześniej, idącego do lasu z tym samym typkiem, z którym był w momencie spotkania. "Co oni tak łażą po tym lesie? Przecież tu jest już wszystko, czego potrzebują na jedną noc..."
        — Jak Hektor wróci to z nim porozmawiam, dowiem się co ich tu przygnało i co dalej zamierzają — powiedział chłopak. — Spokojnie, on mi ufa, tak jak i ja jemu, powie mi — dodał, uprzedzając pytania towarzyszy.
        Pozostawało tylko czekać i mieć nadzieję, że nie czekają ich kolejne kłopoty.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Falkon chciał uspokoić towarzyszy najlepiej jak mógł, ale oni byli na tyle domyślni, że wiedzieli, że on sam Hektorowi ufa. Kwestią niepewną pozostawała, to co mogą zrobić jego ludzie, przyjaciele nie obudzą się raczej zabici czy związani – banda była podporządkowana bezwzględnie dowódcy co udowadniała sytuacja zawiązana między Teusem grożącym jednemu z grupy osiłka. Nie można było mieć jednak pewności, że nie zrobią czegoś na pozór niewidocznego, a co przyniesie dalsze, katastrofalne skutki dla trzyosobowej kompanii. Zbliżało się popołudnie, więc było wiadomo, że przyjaciele zostaną tutaj na noc, a to właśnie po ciemku, ktoś z bandy mógłby coś zrobić i najprawdopodobniej byłby to człowiek, który przed oczami widział naciągniętą przez łucznika strzałę.
Na owocowy podarunek od złodziejaszka, Alestar odpowiedział:

        - Nic mi nie jest, trochę poboli, pojawi się siniak, ale opuchlizna zejdzie. Ważne, by kostka nie była skręcona, a za jabłko dziękuje, ale lepiej jakbyś miał dużo materiału, który posłużyłby za ochronę przed deszczem. Bo na te chmury – wskazał na granatowe obłoki płynące na niebie w ich stronę – przydałoby się właśnie takie wyposażenie. – Tu trzydziestolatek zakończył wypowiedź, by po kolejnych słowach byłego pirata, kontynuować – Porozmawiać z Hektorem sobie możesz, taka wiedza się przyda, ale może dałbyś jakieś wskazówki czym zwykle się zajmował, jeżeli było to opłacalne, to z tego nie zrezygnował. Przynajmniej, zanim poznamy szczegóły, będziemy lepiej przygotowani, a ja, by ściągać uwagi wszystkich, rozprostuję kości i przynajmniej zobaczę jak ta moja noga.

        Jak Zenemar powiedział, tak zrobił i opierając się głównie na prawej nodze, a lewą – wciąż bolącą stawiając lżej powoli robił obchód wokoło obozowiska. Przy takim spokojnym chodzie szybko można było dojść do wniosku, że nie występuję skręcenie ani zwichnięcie kostki. Jednocześnie łowca wiedział, że jakby miał się całym ciężarem oprzeć na dwóch nogach, byłby na straconej pozycji, gdyby podczas walki, ciosy padały z lewej strony. Nie miał jednak czasu na przemyślenia, bo zbliżając się do innych obozowiczów, dało się posłyszeć głosy, że przybyła trójka może zabić ich we śnie, czy coś ukraść. Rozbawiło, to nieco kusznika, bo przecież kompania przyjaciół miała takie samo zdanie o grupie pod dowództwem Hektora. Nie mając wielu zadań do wykonania, mężczyzna wrócił na swoje poprzednie miejsce zauważając, że Falkona już nie ma i dlatego sadził, iż musiał on znaleźć dowódcę bandy i z teraz z nim rozmawia. Kompletnie znudzony Alestar poszedł do Zefira i zaczął czyścić sierść swojego konia, licząc, że może on odpowie mu co tu się dzieje i kogo muszą się obawiać.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Czarne chmury powoli wtaczały się na niebo górujące nad obozem. Teus miał jedynie nadzieje, że to nie okoliczne nastroje ją wywołały. Przypomniała mu się opowieść o człowieku, który był w stanie wywołać zmiany pogody swoim samopoczuciem. Jego zły humor sprowadzał burze i wichury, dobry nastrój natomiast pozwalał słońcu na okazanie pełni swych wdzięków. Tousend nie miał na razie żadnego zajęcia, więc cały czas rozmyślał na temat wcześniej posłyszanych i przeczytanych powieści oraz wpatrywał się w jasno widoczne zwiastuny nadchodzącej ulewy. Taka pogoda w niczym mu nie przeszkadzała, wręcz uwielbiał czuć na skórze spadające z nieba krople deszczu.

        Mając dość bezczynności podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w głąb obozu.
        - Zaraz wracam – rzekł krótko do Falkona. Alestar wpadł na pomysł Teusa już wcześniej i aktualnie nie przebywał z resztą kompanii.

        Tousend przechadzając się między małymi zgrupowaniami ludzi Hektora miał nadzieje dowiedzieć się czegoś nowego o tym podejrzanym zbiorowisku. Pierwsze co przyszło mu na myśl to zbieranina najemników, jednak przyglądając się rynsztunkowi obserwowanych porzucił ten pomysł. Ich sprzęt nie wyglądał na uzbrojenie doświadczonych wojowników. „Kto ich tam wie” – przeszło mu przez myśl. Przypomniał sobie o jednej z lekcji traktującej o nielekceważeniu przeciwnika. „Dobry szermierz jest gotowy na wszystko” – w głowie Teusa rozległ się dawno nie słyszany głos nauczyciela. – A szermierz gotowy na wszystko ginie od pierwszego skoncentrowanego ataku – mruknął pod nosem. Ktoś bardzo mądry powiedział kiedyś – „Broniąc wszystkiego nie bronisz niczego”. Głowa Tousenda wypełniła się wspomnieniami dotyczącymi fechtunku i jego nauki. Nie zauważył nawet, że stanął już na krańcu obozu. Dalej rozciągał się las. „To chyba tyle, jeżeli chodzi o zbieranie wiadomości”.

        Gdzieś w oddali rozległ się huk grzmotu. Pogoda najwyraźniej nie zamierzała przepuścić okazji zmoczenia grupy podróżujących. Teus wyjął nabitą fajkę i zaciągnął się. Puścił kilka kółek z dymu i postanowił zawrócić. Trudno było nie zauważyć lekkiej niechęci, którą żywili do niego widziani po drodze członkowie grupy dowodzonej przez Hektora. Wszyscy bacznie mu się przyglądali, gdy przechodził obok ich miejsc spoczynku. Po drodze zauważył wolne miejsce przy jednym z rozpalonych ognisk. Postanowił jednak zaciągnąć trochę języka na temat zbiorowiska i zasiąść z tą niepełną kompanią.

        - Hej! Parszywcu! Mamy parę nie załatwionych spraw! – Za plecami Teusa rozległ się niezbyt przyjazny głos. Odwrócił się trzymając fajkę w ustach. Naprzeciwko niego stał człowiek, który wcześniej z jego pomocą zapoznał się bliżej z okoliczną glebą. Najwyraźniej wcześniej wymierzony grot w twarz delikwenta nie wpłynął dobrze na ich wspólne relacje.
        - Eh, nie możemy rozwiązać tych niecierpiących zwłoki spraw przy kuflu piwa? Do tego zaraz zacznie padać, a nie przepadam za negocjacjami przy takiej pogodzie. – Na dzisiaj Teus miał już dość akcji i wolałby nie rozpoczynać kolejnych bójek.
        - Przedtem wolałbym upuścić ci trochę krwi. – Napastnik zbliżył się do strzelca i pchnął go.
        - Może tak spokoj… - Nie zdążył dokończyć.
        Agresor wyprowadził prawego sierpowego, który trafił prosto w policzek Tousenda. Zaraz po tym poprawił lewym prostym, a atakowany poleciał w tył, ledwo łapiąc równowagę. Teus przyjrzał się fajce wytrąconej podczas ataku, która właśnie leżała w kałuży błota.
        - Przesadziłeś – splunął krwią i ruszył ku zbirowi.

        Poczuł na swojej skórze pierwszą krople deszczu. Zanim wróg wyprowadził kolejnego sierpowego deszcz rozpadał się na dobre. Teus schylił się, a cios trafił w pustą przestrzeń nad nim. Lewą stopę wysunął przed siebie i z całej siły uderzył prawą pięścią w brzuch oponenta. Uderzenie wyprowadzone lewą dłonią trafiło prosto w twarz członka grupy Hektora, a ten pod wpływem trafienia zachwiał się. Swoją sytuację próbował poprawić kolejnym sierpem, tym razem zadanym z lewej strony, lecz łucznik zblokował go prawą ręką, a drugą trzasnął z całej siły w nieogoloną twarz napastnika. Walka wydawała się już skończona, lecz w najmniej oczekiwanym momencie zbir wykonał cięcie nożem. Zaskoczony Teus, który nawet nie zauważył kiedy wróg dobył broni, odskoczył w tył, a nóż trafił jedynie w kurtkę, tworząc na niej lekkie wgłębienie. Pod wpływem wszędzie gromadzącego się błota Tousend prawie runął na ziemię. W ostatniej chwili złapał równowagę i zaszarżował na nożownika. Kolejny cios nożem zablokował lewą ręką, a nóż znalazł się po jej wewnętrznej stronie. Prawą, wolną dłonią uderzył po raz kolejny w twarz. Mając już dość walki, Teus złapał obiema dłońmi za rękę, w której oponent trzymał nóż i uderzył z podskoku kolanem w jego łokieć. Rozległ się trzask wywołujący ciarki na plecach, a wróg padł na ziemię, krzycząc przy tym w niebogłosy. Rozglądają się wokół strzelec zauważył duże zgromadzenie, zebrane w okręgu otaczającym walczących. Prawdopodobnie całe obozowisko, przyszło obejrzeć walkę. Tousend miał tylko nadzieję, że nie rzuci się na niego teraz cały obóz, lecz miny zebranych nie wróżyły za dobrze.

        - Co się tu dzieje? – Zebranie rozgonił donośny głos, który po chwili okazał się głosem przywódcy grupy. Nie daleko Hektora można było dostrzec zmierzającego w jego stronę Falkona, a to dawało szanse na zatrzymanie eskalacji konfliktu. Tousend podniósł zabrudzoną fajkę z ziemi i wytarł ją o skrawek koszuli.
        - Mówiłem, że wolę opcję z piwem – rzucił jeszcze do leżącego i ruszył w stronę wcześniej widzianych.
        - To tylko drobna sprzeczka. Mieliśmy z kolegą lekką różnicę zdań – odparł dowodzącemu.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Bójka trwała na tyle krótko, że Falkon nie zdążył na nią nijak zareagować. Gdy dobiegł do tłumu zebranego wokół walczących, było już po wszystkim.
        — Hektorze... — zaczął chłopak, podchodząc szybkim krokiem do osiłka, który pojawił się nagle, nie wiadomo skąd. — Gdzieś ty był?
        — Wiedziałem, że będzie z nim jakiś problem — wycedził Hektor, spoglądając na Teusa, który bynajmniej nie wyglądał na skruszonego.
        Sytuacja nie prezentowała się zbyt ciekawie. Falkon czuł złość i wstyd za przyjaciela, a jednocześnie bał się reakcji przywódcy obozu, która, ze względu na jego specyficzny charakter, była nie do przewidzenia.
        — Hektorze... — Chłopak stanął przed mężczyzną, jakby chciał mu zasłonić Teusa, jednak wzrost osiłka skutecznie to utrudniał. — Twój człowiek sam zaczął. Widziałeś chyba! Spokojnie, dopilnuję, żeby się to nie powtórzyło. Masz moje słowo. Hektorze?
        — Nie wpieprzaj się — odparł spokojnie Hektor, odpychając Falkona na bok i podchodząc do Teusa. — To mój obóz i moi ludzie. Nie życzę sobie więcej takich sytuacji. Ciebie też się to tyczy — warknął do pobitego, stękającego z bólu typa, który próbował się dyskretnie odsunąć. — Idź, niech ktoś cię poskłada. I nie becz jak baba.
        Dwaj blondyni, zapewne jacyś medycy, złapali ostrożnie jęczącego mężczyznę i poprowadzili go do jednego z namiotów. Hektor z Teusem stali, patrząc na siebie bez cienia emocji. Falkon zbliżył się do nich, ale nic nie powiedział. Dostrzegł Alestara, który lekko kulejąc człapał po błocie w stronę powoli rozchodzącego się zbiorowiska.
        — Następnym razem załatwimy to inaczej — powiedział Hektor i odwrócił się na pięcie, rzucając ostatnie, pogardliwe spojrzenie w stronę Teusa. — Falkonie, pozwól ze mną.

        Weszli do jednego z większych namiotów. Chłopak przeczesał ręką mokre od deszczu włosy i usiadł na ziemi, między dwójką popijających jakieś paskudztwo mężczyzn.
        — Ładna pogoda, nieprawdaż? — zwrócił się do jednego z nich.
        — Zostawcie nas samych — nakazał Hektor.
        Mężczyźni dopili resztki z kubków i wyszli bez słowa.
        — Nie, nie chcę rozmawiać o tym co się przed chwilą stało. Było, minęło.
        Falkon uśmiechnął się życzliwie do siadającego obok Hektora. Z jednej strony spodziewał się takiej reakcji, ale z drugiej mimo wszystko bał się, że Teus znowu narobi problemów sobie, lub całej trójce.
        — Zwialiśmy z miasta, nie wiem czy nas ścigają. Mam nadzieję, że nie. Niby nic na to nie wskazuje, ale wiesz jak jest... Aaa, nie mówiłem ci jeszcze o co tutaj chodzi, wybacz. Po powrocie z morza chciałem zająć się czymś ciekawym i... opłacalnym. No i z pirata stałem się przemytnikiem. Żadna praca nie hańbi...
        Falkon roześmiał się.
        — Ci tutaj to dobrzy ludzie. Znalazłem ich w różnych okolicznościach, niektórych wybawiłem od śmierci, innych wyciągnąłem zza krat. Są mi wdzięczni. I posłuszni. A na robocie znają się jak nikt inny... no, może nie do końca. Wiesz, mamy teraz bardzo poważne plany, niezupełnie związane z przemytem... rozumiesz o co mi chodzi... pamiętasz, kiedyś rozmawialiśmy o...
        — Ooo, nie. Nie, nie, nie. Nie. — Z twarzy Falkona zniknął uśmiech, zastąpił go grymas dezaprobaty. — Wiem czego ode mnie oczekujesz. Nie chcę.
        — Zrozum, to będzie coś wielkiego! Pamiętasz jak sam mnie namawiałeś? Wtedy nie mieliśmy szans! A teraz? Popatrz na nich. — Hektor odsunął płachtę zasłaniającą wejście do namiotu. — Z takimi ludźmi robota to przyjemność.
        — To było kiedyś! Zmieniłem zdanie. To nie dla mnie. Poza tym mam teraz inny cel.
        Chłopak podniósł się raptownie z ziemi i westchnął ciężko. Odszukał w pamięci wizerunek dziewczyny, którą ma zamiar odnaleźć wraz ze swoimi kompanami.
        — Nie proś mnie o to — powiedział cicho do osiłka, unikając jego spojrzenia.
        — Daj znać jak zmienisz zdanie — rzucił Hektor, spoglądając na plecy wychodzącego Falkona.

        — Twoje winy będą ci wybaczone — powiedział chłopak do Teusa, udając wzniosły, urzędniczy ton.
        Cała trójka parsknęła śmiechem. Falkon usiadł między towarzyszami, którzy schronili się przed deszczem pod gęstymi drzewami i patrzyli na ponury, moknący obóz.
        — Niech się to więcej nie powtórzy — zwrócił się do łucznika, tym razem poważnym głosem. — Jeśli was to ciekawi, to dowiedziałem się kilku rzeczy. To przemytnicy. Wyrzucili ich z miasta, ale ich nie ścigają. Szczegółów nie znam.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Czarne chmury przyniosły spodziewany deszcz, wokoło szybko zrobiło się mokro, można było dostrzec pierwsze kałuże i powstające błoto. Zmiana pogodu zmusiła Alestara do zaprzestania czyszczenia Zefira, teraz, to burza wyczyści konia. Zmienne warunki pogodowe nastąpiły w raz z momentem, w którym spora część obozu zebrała się jedno miejsce. Trzydziestolatek nie mając nic do roboty, również chciał się dowiedzieć co dzieję się przy tamtym zbiorowisku ludzi. Z pakunków przy swoim wierzchowcu wyjął swój płaszcz, by mieć ochronę prze spadającymi kroplami wody. Przeczuwał jednak, co mogło spowodować tą zbieraninę: „Teus, strzała wymierzona w jakiegoś typa, teraz on jest wkurzony i właśnie tam wyjaśniają sprawy. Czemu do cholery ściąga tyle kłopotów, jakiś przeklęty jest, czy co mu? Ehh… mam głupią nadzieję, że to nie on.” Łowca niestety przeliczył się, tak jak podejrzewał to łucznik z jednym z ludzi Hektora skończył właśnie bójkę, a przegrany oponent trzymał się łokcia. Teoretycznie wygrał Tousend, ale wszystkie kwestie rozstrzygał tu przywódca obozu. Na szczęścia okazał się być na tyle mądrym i spokojnym człowiekiem, że nikogo nie spotkała kara.

        Zaraz po tym zdarzeniu Falkon ze swoim dwumetrowym przyjacielem udali się do jednego z namiotu, a brodacz i kusznik udali się na wybrane wcześniej miejsce spoczynku. Gdy już znaleźli się na miejscu Zenemar stwierdził:
- Miałem nadzieję, że nie będę się musiał martwić o przystawiony nóż do gardła w nocy. Ale widzę, że ty lubisz tak spać i musiałeś zwiększyć ich niechęć do nas. Nieważne, że wygrałeś, ważniejsze jest to, że teraz większość obozu cię nie lubi i odbiję się to na nas. Wątpię, że wygrana bójka z jakimś podrzędnym typkiem, zaskarbi u nich szacunek do nas.

        Czekając na odpowiedź przyjaciela, mężczyzna zarzucił na siebie swój szaro-zielony płaszcz, który zwykle wykorzystywał przy takiej pogodzie. Po paru minutach, kompanie uzupełnił również były pirat przynosząc nowe wieści. Na pierwsze słowa brunet zareagował wybuchem śmiechu, a otrzymując kolejne informacje, powiedział:
        - Mówiłem mu, że popsuł naszą sytuację w obozie, a podejrzewam, że do niego mówić, to jak do ściany. – tu Alestar zaśmiał się znowu – Przemytnicy, czyli jest nie najgorzej, nie ma też pościgu albo go jeszcze nie zauważyli. To nam daję podgląd na sytuację, w sumie i tak jutro stąd odjedziemy dalej.

        Zachmurzone niebo i szalejąca po okolicy burza szybko sprawiły, że popołudnie zaczęło przypominać noc, dlatego kusznik postanowił zrobić sobie małą drzemkę, by być przygotowany na wszelkie możliwości jakie mogą wystąpić po zmierzchu. Posilając się zakupionymi zapasami, najedzony trzydziestolatek ułożył się do drzemki.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości