Strona 1 z 1

[Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Wto Kwi 09, 2013 8:40 pm
autor: Mantus
        Pierwszy oczywisty ślad za Charonem do którego dotarł Mantus. Już wcześniej doszły go słuchy o miejscowości dotkniętej dziwną plagą. Gdzie ludzie zapominają rzemiosła, stare pieśni milkną. Podobno nawet imiona i nazwy rzeczy znikały. Tym gorsze były to poszukiwania, że miejscowość miała być jak legenda. Nikt nie znał jej nazwy, ludzie nie potrafili dokładnie pokazać położenia. Błądzili palcem po mapie niezdecydowani.
        Lecz kuglarz leniwie wchodząc do wioski podparty o swój kij czuł, że nie tylko jest u swego celu. Czuł doskonale jak prąd losu obywa jego twarz będąc blisko nie tylko swego dawnego mentora ale również blisko nowej osoby której los ważył na dwie strony harmonii i słodkiej negacji. Było to niezwykle interesujące gdy kości okazywały się niebywale ciężkie w dłoni sztukmistrza. Rozejrzał się po okolicy. Powietrze tutaj było suche, nieprzyjemne. Niemal martwe lecz nie w sposób właściwy. Było martwe, nie jako przemijanie, lecz wieczna statyka. Ktoś na skraju chałupy brzdąkał na prymitywnie nie mogąc ustalić harmonia w swej sztuce. Mag cienia dostrzegł również inne niepokojące symptomy. Piec kuźni był wygaszony, wozy stały puste pomimo żniw, konie z niesmakiem piły wodę.
        Swym starym zwyczajem dotarł do okolic studni i przysiadając na zupełnie nie pasującym do okolicy pieńku począł czekać na kolejny prąd losu. Wszak miał dziś kogoś spotkać, czyż nie? Więc w takim przeświadczeniu pozostał w tym miejscu. Lecz przeczucia miał okropne, niepokoił się tym miejscem. Ludzie zwyczajowo ignorowali jego skromną osobę lecz teraz nawet nikt nie spojrzał. Kompletna apatia i bezruch. Cisza w metafizyce. Cień był bardzo nerwowy.
Gdy walił się monetą w dłoni, jego uszu dobiegł dźwięk podkutych kopyt.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Wto Kwi 09, 2013 9:34 pm
autor: Arisa
        Zjawa włóczyła się, nucąc pod nosem upiorne pieśni. Wpatrywała się w ziemię, nie zwracała uwagi na to dokąd idzie. Dziwnym trafem wkroczyła do wioski. Ludzie się jej bali, na jej widok chowali się w chatkach czy też zawracali z drogi. Tak więc poruszała się po pustych ulicach, aż dotarła do studni, lecz w tym momencie na placu pojawił się jeździec. Arisa popatrzyła na stworzenie, podeszła do niego i pogłaskała, acz nieudanie. Zjawa popatrzyła na swoją dłoń, jakby nie dowierzała, że nie żyje. Popatrzyła prosto w oczy jeźdźca, którym była kobieta.
        - Piękny koń - powiedziała cichym i smutnym głosem. Usiadła na murku studni, nie zważyła na mężczyznę obok. Zaczęła smętnie wpatrywać się w czerń, jaką obejmowała przestrzeń studni.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Czw Kwi 11, 2013 12:01 pm
autor: Ieldarisa
        Podkowy dzwoniły wesoło na kamieniach, gdy łaciaty konik przechodził płynnie z kłusa do stępa. Wodze zwisały luźno po bokach szerokiego karku tylko dzięki temu, że zaczepiono je o przedni łęk siodła. Ogier szedł dokładnie takim tempem, na jakie akurat miał ochotę. Chciał przyspieszyć, więc przyspieszał. Chciał zwolnić i odpocząć, zwalniał. Jedynymi warunkami było parcie przed siebie oraz łagodność owych zmian, aby nie przeszkadzać siedzącej na jego grzbiecie kobiecie. Ta ostatnia kołysała się dość biernie w siodle, wpatrzona w rozłożoną na jej kolanach księgę. Co jakiś czas głowa opadała jej na mgnienie oka na pierś, po czym prostowała się gwałtownie i mrugała, wracając do lektury. Jakimś cudem udawało jej się nawet dopisywać coś na kartach, gdy wierzchowiec osiągał prędkość zaspanej, ulepionej miodem muchy wlokącej się po stole. Rudowłosa otwierała wtedy kałamarz i moczyła w nim pióro, z rzadka tylko upiększając niosące ją zwierzę ciemną plamką inkaustu. Czasem zaklęła cicho pod nosem, czasem kręciła z politowaniem głową, nie zwracając uwagi na nic oprócz księgi.
        Dlatego też nie zauważyła nawet, gdy coraz częściej mijała zabudowania. Tarot za to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajdował. A mianowicie znajdował się w miejscu, gdzie mógłby ugasić pragnienie w sposób prawidłowy, czyli czystą wodą ze studni, zamiast błotnistymi paskudztwami ze strumyków czy kałuż. Ciężko powiedzieć czy to dzięki zaklęciom wplecionym na stałe w jego istotę, jakimś wybitnym zdolnościom, instynktu, czy po prostu nieuwadze jego pani, ale dostrzegł zjawę, która najwyraźniej usiłowała go pogłaskać, a na którą czarodziejka nie zwróciła uwagi. Ogier parsknął cicho, co było całą jego reakcją na owo wydarzenie. Miał za sobą już dziwniejsze sytuacje. Powlókł się do studni i zatrzymał przy samej cembrowinie. Dopiero ustanie miarowego kołysania sprawiło, że pogrążona w lekturze kobieta uniosła głowę i rozejrzała się.
        - Gdzie ty mnie diable wyniosłeś? Nie wygląda mi to na Ekradon. - Mruknęła na wpół do siebie, pocierając dłonią policzek. Dopiero po chwili spojrzała w dół. - Przepraszam, co to za miejsce?

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Czw Kwi 11, 2013 8:12 pm
autor: Mantus
        Chłopi bardzo szybko, wręcz niesamowicie i anormalnie, wyszli z pierwszego szoku, strachu, a negatywne emocje omiotły ich jak woda. Ludie wrócili do swej melancholii i stagnacji. Mantus leserował to z niemałym żalem jak nie tylko życie ale i śmierć była zabrana tym ludziom, nie tylko miłostki i radości lecz i strach, i ból. Wstał ze swego pieńka, spojrzał na zjawę wzrokiem spokojnym, i na nią przyjdzie czas. Umarli, chociaż sami udręczeni, potrafili być potężną wolą przeznaczenia. Lecz i sami potrzebowali jej pomocy. Wtedy dojrzał przybywającą kobietę.
        - Nie powiedzą ci jak nazywa się to miasto – stwierdził trochę beznamiętnym tonem spoglądając na dwójkę dzieci beznamiętnie rzucających się kłębkiem szmat robiącym za piłkę, tak samo jak wcześniej jeden z dorosłych, zająknęli się błądząc myślami po nieznanych torach i zamilkli na moment zawstydzeni swą niewiedzą. Kuglarz westchnął, pobłądził dłonią w resztach wody z wiadra stojącego przy studni. Nie wydawała się mokra, raczej w jakiś sposób sucha jak pył i piasek. Nieprzyjemna.
        - Wodą tutejszą też bym się nie raczył. Jestem Mantus – z uśmiechem przedstawił się i skłonił lekko, bez udawanej służalczości. Ciągle wyczuwał umarłą, czasami niemal ją widział kątem oka lecz jeszcze nic konkretnego. Stwierdził, że pozwoli jej słuchać i wyciągnąć wnioski. Nie lubił niepokoić umarłych i tak mieli już dość bólu.
        Rzucił monetą dwa obroty. Wypadł awers, co sztukmistrz przyjął z pewnym rozbawieniem. Schował ją i oczekiwał reakcji przybyłej. Czuć odeń było siłą, to jasne. I awers... Świat stawał się jeszcze bardziej interesujący. Ciekawe gdzie kryje się rewers?

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Sob Kwi 13, 2013 11:10 pm
autor: Arisa
        Zjawa drgnęła na słowa mężczyzny, spojrzała w jego kierunku. Czyżby na nią od czasu do czasu spoglądał? Czy coś się jej zdawało?
        - Czemu nie wiedzą? - pytanie wyszło jej z ust nieświadomie. Po chwili zacisnęła usta, zdenerwowana, że nawiązuje dialog. Modliła się w duchu, żeby jej pytanie było niezauważone przez towarzystwo, jednak była ciekawa jaka fascynująca i mroczna legenda jest związana z tym miejscem.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Nie Kwi 21, 2013 2:10 pm
autor: Ieldarisa
        Po ostrzeżeniu na temat wody, czarownica szarpnęła gwałtownie cuglami, odciągając koński pysk od stojącego na studni wiadra. Zwierzę omal nie stanęło dęba, usiłując wymanewrować tak blisko cembrowiny.
        - Oni mi nie powiedzą. Ale ty wyraźnie coś wiesz. - Zauważyła rudowłosa, uśmiechając się jednym kącikiem ust. - Nazywam się Mogena. Mój koń jest spragniony. Co z resztą widać. Gdzie tu jest najbliższa zdatne źródło?
        Rzeczywiście, łaciaty ogier uparcie usiłował znaleźć się bliżej wody parskając przy tym i szczerząc zęby. Wreszcie wiedźma nie wytrzymała, zeskoczyła z siodła i wsunęła księgę pod pachę. Pociągnęła jeszcze raz za uzdę, osadzając Tarota w miejscu i zmusiła go do pochylenia łba na tyle nisko, aby jego ucho znalazło się na poziomie jej ust. Wierzchowiec błysnął białkami oczu, ale nie odważył się znów sprzeciwiać swojej pani. Rudowłosa nachyliła się w jego kierunku i wyszeptała kilka chrapliwie brzmiących słów. Gdy skończyła mówić, z jej dłoni zwisał misterny łańcuszek podtrzymujący wisiorek w kształcie stającego dęba konia. Czarodziejka założyła go na szyję z paskudnym uśmieszkiem.
        - I jeden problem z głowy. - Błysnęła jednym kłem w złośliwym grymasie, rozglądając się po okolicy, nieprzyjemnie błyszczącymi zielonymi oczami. Pozornie nie zwróciła na zjawę uwagi, jakby jej nie zauważyła. Właściwie nie widziała jej, wyczuła za to w tamtym miejscu typową dla nieumarłych aurę. Jedynym szczegółem, który świadczył o tym, że cokolwiek dostrzegła, było rozciągnięcie ust w kolejnym drapieżnym uśmiechu. Oględziny zakończyła zwróceniem pełnej uwagi na Mantusa.
        - No dobrze. Co tu się dzieje, na Piekło?

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Nie Kwi 21, 2013 5:40 pm
autor: Mantus
        Mag cienia zastanawiał się w głębi swej duszy jaką prawdę lub jakie kłamstwo zaserwować w tej chwili. Nie miał problemów moralnych przy tym, prawdziwą naturą wszechrzeczy w jego oczach był splątany stan tajemnic, półprawd, półkłamstw, rozmytych znaczeń i pojęć. Nie było prawdy bo i nie było kłamstwa. Wszystko gdzieś było prawdziwe i fałszywe. Gdyby miał ucznia opowiadałby mu teraz godzinami o sztuce oratoryjnej, że mówiąc nie przekazujemy informacji, a tylko pewien cel... lecz ucznia nie miał, więc tylko na twarzy pojawił się odrobinę melancholijny uśmiech, nim wrócił do swego, w sumie dość pogodnego, oblicza. Nim rozpoczął mówić, postarał się być jak największą częścią ciała zwrócony w kierunku zjawy. Jeśli nie mógł, nie miał czasu pomóc niespokojnym nie chciał ich niepokoić. Dopiero po sygnale ze strony umarłego pozwoli sobie na kontakt. Głos Mantusa był przyjemny dla ucha.
        - Zaraza, klątwa, przekleństwo, choroba, zły urok. Jakkolwiek to nazwać, nie ma pochodzenia naturalnego. Jeśli się nie mylę – przerwał w udawanym zastanowieniu – ma swe źródło raczej w osobie niżeli zaklęciu. Każdy przypadek jest unikatowy, ale kilka rzeczy jest wspólnych. Brak imion, nazw, pamięć, melancholia stagnacja. Często też w takich miejscach pojawią się niespokojni zmarli, chociaż to akurat dobrze, zwykle przyczyniają się do końca plagi. Między nami, mają zwykle problemy z upuszczeniem takiego miejsca. Podobnie jak dusze żywych.
        Zamilkł. Ile celów z tego wychwycą? Słowem nie powiedział o Charonie, o jego głodzie. W jakiś sposób Charon musiał tutaj wstrzymywać cykl. Zaspokajać swój głód. Lecz Mantus nie wiedział jak czynił to jego mentor. I prawdę mówiąc, strasznie go to niepokoiło.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Nie Kwi 28, 2013 9:45 pm
autor: Pani Losu
Piękna zjawa nie miała jednak nigdy poznać bliżej tajemnicy owej skażonej zapomnieniem wioski - kapryśny los postanowił jej w tym przeszkodzić.

Arisa poczuła, jak strumień Magii Śmierci pojawia się nie wiadomo skąd. Najpierw opływa ją delikatnymi strużkami, a potem przeszywa na wskroś całe jej martwe jestestwo i silną falą porywa daleko, bardzo daleko od zagubionej wioski w Górach Dasso. Nie była w stanie mu się sprzeciwić. Mantus i Ieldarisa zdążyli tylko zobaczyć, jak ciemne włosy zjawy pomimo braku wiatru unoszą się nagle w falującym obłoku, a jej oczy na moment wypełniają się srebrnym blaskiem. Później cała jej sylwetka poczerniała, przeobraziła się w cień i rozpłynęła w drgającym jeszcze przez chwilę powietrzu.

W jakiejś odległej krainie pewien adept sztuk nekromanckich wykonał właśnie rytuał, którym przywołał zagubioną, błąkającą się po Alaranii, pragnącą zemsty duszę imieniem Arisa. W jakim celu i co z tego wyniknie - to dopiero miało się okazać...

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Czw Maj 09, 2013 2:27 pm
autor: Ieldarisa
- Nienaturalne? Więc magiczne. To może być ciekawe. - Mogena mruknęła pod nosem, rozglądając się po okolicy. Odetchnęła głęboko, rozluźniając się, by skupić się na postrzeganiu aur. Oblizała powoli usta, gdy skończyła przyzwyczajać się do porcji nowych doznań. Oczy wiedźmy zdawały się mieć jeszcze bardziej jadowity odcień zieleni, niż wcześniej. I jakby błyszczały leciutko, wewnętrznym, nieco upiornym blaskiem.
Zdążyła tylko wciągnąć z syknięciem powietrze przez zęby, gdy zjawa zaczęła znikać. Rudowłosa miała okazję przyjrzeć się temu jak na maga przystało, oglądając aury. Dało to dodatkowy, nieprzyjemny efekt spowodowany Magią Śmierci.
- To było... dziwne... - Zauważyła, bez większego namysłu podchodząc bliżej, by obejrzeć miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się nieumarła. Przy odrobinie wysiłku można było nadal wyczuć pewne magiczne ślady jej obecności.
- Czy mi się wydawało, czy ktoś przywołał stąd tego ducha? I chyba nie był to specjalista... Ktoś właśnie ściągnął sobie na głowę mściwą duszyczkę. Zapewne niezbyt z tego powodu szczęśliwą. A ja nie zobaczę, co ona mu zrobi. Diabli! - Wiedźma wydawała się szczerze niezadowolona z powodu omijającej ją rozrywki, jednak po chwili wyobraziła sobie, co mogło się dziać w miejscu, gdzie pojawiła się zjawa. Odrzuciła głowę do tyłu i śmiała się przez moment bez skrępowania.
- No dobrze. To że wszystko tu wygląda na nafaszerowane magią, już wiemy. Teraz trzeba znaleźć osobę za to odpowiedzialną. Jeśli przyczyną rzeczywiście nie jest stricte zaklęcie, ani ja ani ta idiotka nic z tym nie zrobimy. Muszę napoić mojego przeklętego konia, zanim pojadę dalej. Jakieś pomysły? Wydajesz się sporo wiedzieć o tym, co się tu stało. - Przy ostatnim stwierdzeniu Mogena podeszła nieco bliżej Mantusa z nieodgadnioną miną, opierając pięści na biodrach.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Sob Maj 18, 2013 10:28 pm
autor: Mantus
Zimny dreszcz przebiegł po ciele Mantusa gdy zjawa została wezwana. Czuł pewien wewnętrzny smutek, że nie może w tej chwili nic z tym zrobić gdyż obecnie istniały inne priorytety. Tym bardziej, że poza rozwiązaniem kwesto Charona – do której zbliżenia się nawet w najśmielszych snach nawet nie liczył w ciągu najbliższych dni, a czyniło tylko w imię dania szansy losom na uśmiechnięcie się doń – miał w torbie magiczną czaszkę pewnego nieszczęśnika pogrzebanego w okolicy.
- Ładne wycięcie w talii – skomplementował zadowolony z lekko zawadiackim uśmiechem stając przed kobietą. Szczerzył równe zęby. - Niedaleko powinno być źródło, pewnie klątwa częściowo działa ale słabiej. Możemy tam się wybrać, tylko znajdę łopatę.
Jak powiedział tak poczynił, radośnie odchodząc na bok i bezceremonialnie zabierając porządne narzędzie prosto spod jednej z chałup. Właściciel w pierwszej chwili zareagował wyjątkowo burzliwie na tak bezczelną próbę kradzieży. Lecz wystarczyło kilka chwil aby mętne oblicze chłopa pogodniało pod przyjacielskim uściskiem Mantusa.
- Byłem kowalem, nie pamiętam, nie potrafię... - chłop niemal płakał.
- Jestem lekarzem – zapełnił po raz wtóry opierając łopatę o ramię gotów do drogi. Dało się zauważyć, że trawa pod stopami Mantusa lekko przysycha. Pożegnał się serdecznie z kowalem obiecując poprawę losów wnioski. Przekonanie go nie było trudne, ludzie byli tutaj w takiej apatii, iż pomimo początkowe zapału szybko popadali w stagnacje. Uśmiechnął się w kierunku Ieldaris.
- To co, idziemy? Mam pewnego nieszczęśnika do pochowania po drodze – po raz olejny moneta w palach ustawiła się bledną stroną. Awers, rewers... Magowi cienia nic nie grało.
Westchnął czyniąc kilka kroków w wybranym kierunku.
- Ufam, iż mi pomożesz rozwiązać tutejsze sprawki.

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Pią Lip 05, 2013 4:39 pm
autor: Ieldarisa
- O ile uznam, że mam na to ochotę. - Mogena mruknęła w stronę pleców chwilowego przewodnika, po czym wzruszyła ramionami i poszła za nim. Mijając okradzionego z łopaty kowala, zwróciła uwagę na nieduży placyk trawy wyglądającej wyraźnie gorzej niż w innych miejscach. Bez namysłu przyklęknęła i zerwała garść źdźbeł, zgarniając przy okazji trochę ziemi. Otworzyła trzymana pod pachą księgę na losowej pustej stronie i wsypała tam wszystko, by później dokładniej przyjrzeć się znalezisku.
- Kto to widział, żeby czarownica niosła konia do wodopoju? - Poskarżyła się na swój los, zamykając księgę, po czym ruszyła w dalszą drogę do źródła. Odczarowanie Tarota ułatwiłoby rudowłosej podróż, ale wierzchowiec bywał na tyle uparty, że mógłby nie chcieć ruszyć się od studni. Wiedźma musiała więc iść o własnych siłach i jeszcze postarać się, żeby nie zostać za mocno w tyle.
- A kogo będziesz chował i czym podpadł? - Zawołała, podciągając lekko skraj sukni, by móc iść nieco szybciej. - I masz pomysł, od czego zacząć szukanie źródła tej sytuacji? Że tutejsi nic nie powiedzą dotarło nawet do mnie.
Przy ostatnich słowach czarownica skrzywiła się lekko. Zdawała sobie sprawę, że zapewne Ieldarisa z tą swoją harmonią i dobrem pewnie dałaby radę na chwilę przywrócić komuś pamięć, chęć do życia, czy czego pozbawiono tubylców. Nie miała jednak najmniejszego zamiaru oddawać kontroli nad ciałem drugiej czarodziejce. Szczególnie, jeśli była szansa na jakąś rozrywkę inną od zwyczajowego przygotowywania eliksirów i maści na sprzedaż.

Gdy wiedźma znalazła strumień i przywróciła Tarota do normalnych rozmiarów, jej głowa opadła na chwilę na pierś i pochyliła się gwałtownie w przód, jakby miała stracić równowagę. Jednak nic takiego się nie stało. Równie szybko podniosła wzrok i Mogena rozejrzała się po okolicy. Zupełnie nieświadoma wydarzeń, wskoczyła na koński grzbiet i popędziła zwierzę do dalszej wędrówki.
ciąg dalszy

Re: [Zagubiona wieś] O przymierzu, umieraniu i życiu

: Pon Lip 08, 2013 9:12 pm
autor: Mantus
- Mej skromnej osobie na szczęście niczym. Ale widać miał tyle szczęścia aby zostać uznanym za surowiec pierwszej próby przez pewnego czarnoksiężnika. - Odrzekł spokojnie Mantus za kolejnym wzgórzem które oddzielało ich od celu. I prawdę mówiąc droga była dość krótka. Trzy dość błotniste, porośniętej ciemną trwa pagórki i już znajdowali się na skraju okropnie zarośniętego gaju. Mantus był tutaj już wcześniej, jeszcze nieprzygotowany. Stana przed wołającą o iltość swym stanem ubogą mogiłą. Deszcz wymył płytkie napisy na kamiennym nagrobku, na szczęście grób nie był zabezpieczony kamieniem po wierzchu. Bez słowa wyjął z torby worek w którym znajdowała się czaszka nieszczęśnika.
- Za tymi zaroślami znajduje się potok. Woda dobra, płynąca. W tym czasie ja zajmę się tym biedakiem – i jak powiedział tak zrobił wbijając łopatę w grób. Aby rozpocząć wykopywanie nie tylko zwłok co miejsca na ich zagrabioną część. Trzeba bowiem wiedzieć, iż chociaż sam Mantus uważał nekromancje za wyjątkowo plugawą sztukę to wiedza którą posiadał bywała nie raz wystarczająca aby zainteresować nim co fanatyczniej paladynów. Jak teraz, słusznie zakładał, że słabym punktem zaklęcia wiążącego magię w przedmiocie – i ku biedzie ludzkiego surowca, również pewne wyrwane fragmenty duszy nieszczęśnika o czym nekromanta nie do końca mógł mieć pojęcie – jest podatność na resztę szczątków. Niecały tydzień przebywania w tym samym grobie powinien całkowicie rozpleść zaklęcie.
Okolica wydawała się zbyt spokojna, jak ktoś kto jeszcze nie umarł lecz również nie żyje. Apatyczna. Wrażenie owo wydawało się silniejsze właśnie z powodu oddalenia od wioski, centrum tej emanacji na zasadzie kontrastu.
- Twierdzisz, że jesteś czarownicą, masz swoje metody na szukanie źródła klątwy – stwierdził wracając do poprzedniego wątku i przebierając łopatą. - Zawsze możemy zdać się na mnie, podobno mam dobrego nosa – zaśmiał się serdecznie. Trawa wokół Mantusa dalej lekko przysychała.
***

Mag cienia właśnie uklepywał łopatą rozkopany grób. Czaszka kartografa tkwiła teraz razem ze zwłokami, tak jak powinno być. Już sam ten fakt dokonał pierwszego szarpnięciom zaklęcia osłabia ac je. Wnet... Śpiew ptaków. Nagły, niespodziewany. Żywy, nawet w pewien sposób radosny. Czyżby to nie Charon? Zwykła, prosta klątwą powstała przy tym zaklęciu? Czy to możliwe?
Wszystko było możliwe. Kości nie kłamały gdy potoczyły się po trawie przynosząc odpowiedź. Więc to koniec, nieoczekiwane rozwiązanie spraw. Odczynienie klątwy nad wioską i zarazem negacja zaklęcia nad czaszką. Mantus czuł się zadowolony, bardzo.
Nie czekał już na pełne skutki, rzucił łopatę na ziemię i wyruszył gdzie go nogi poniosą.

[Ciąg dalszy: Mantus]