Góry Dasso ⇒ [Smocza Przełęcz] Wieczorny postój
Kobieta? - zdziwiła się Maeve, słysząc jej głos. W dodatku kobieta dobrowolnie pakująca się w kłopoty. Usłyszała jak chowa miecz z powrotem do pochwy. Zaraz, a...?
Elfka skoczyła na przód i pchnęła dziewczynę na ziemię. Obie upadły z łoskotem tuż pod ścianą namiotu. Miejsce w którym dopiero co znajdowała się kobieta przeszył ciężki miecz mężczyzny.
Mia nie wiedziała co się dzieje. Najpierw elfka rzuciła się na nią i pchnęła na ziemię. Dziewczyna nawet nie zdążyła znów sięgnąć po miecz, była przekonana, że nadszedł jej koniec. Usłyszała świst, potem elfka wstała. Zduszony okrzyk mężczyzny a potem niepokojący charkot. Chciała odwrócić się i zobaczyć, co się stało, ale elfka chwyciła ją za ubranie. Rozległ się odgłos prucia materiału i Mia zobaczyła, jak nożyk elfki rozcina ścianę namiotu.
- Ratunku! Pomocy! Ra... Aaaaa! - wrzasnęła Eilein. Coś dużego i pierzastego spadło na nią i przygniotło do ziemi. Zobaczyła duże, czarne oko wpatrujące się w nią.
~ Będziesz ty cicho? Jeszcze raz zaczniesz wrzeszczeć to... to... to cię zjem! - fuknął Virtus.
Maeve wywlekła oszołomioną dziewczynę z namiotu. W obozowisku panowało poruszenie, gdzieś daleko jakaś mała dziewczynka wrzeszczała wniebogłosy. Elfka zaklęła w myślach - kiedy odkryją "niespodziankę" w namiocie i kiedy kupiec się obudzi, już będą wiedzieli kogo szukać. Puściła dziewczynę, która natychmiast się od niej odsunęła.
- Nie bój się. - szepnęła Maeve - Gdyby nie ja, byłabyś już martwa.
Zamarła na chwilę, i obróciła szybko głowę. Obie przysunęły się bliżej namiotu i zastygły w bezruchu. Ktoś przebiegł blisko nich, ale nie spostrzegł nikogo.
- Uciekaj jak najszybciej. Nikt nie może cię zobaczyć. Nie rozmawiaj z nikim. Masz konia?
Mia pokręciła głową. Elfka westchnęła.
- Masz czy nie?
- Nie - usłyszała odpowiedź dziewczyny. Maeve zaklęła.
- Chodź - syknęła i chwyciła ją za rękę. - Wiem, że to głupie, ale musisz mi zaufać.
Pobiegły zgięte wpół pomiędzy namiotami. Kilka razy elfka zapytała ją o kierunek - wcześniej dowiedziała się, że namiot jej przyjaciela był tuż pod wysokim dębem rosnącym samotnie na równinie. Maeve tym razem szła dłużej, parę razy zgubiła się między wozami i stosami towarów, a czasem obie musiały ukryć się za jakąś beczką. W końcu jednak dotarły. Elfka wśliznęła się do namiotu wciągając za sobą dziewczynę.
- Czy cię do reszty obrało z rozumu czy... O! - zdumiał się młody mag, gdy zobaczył jak elfka wciąga do namiotu drugą osobę. Spostrzegł mokre od krwi ubranie elfki i chwycił się za głowę.
- Obok drzewa znajdziesz czarnego konia. Czekaj tam na mnie, muszę wrócić po wróżkę. - powiedziała Maeve do dziewczyny.
- Chwileczkę! - przerwał im adept.
- Pani, zostań tu przez chwilę. Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. - zwrócił się do nieznajomej dziewczyny. Elfka już otworzyła usta, żeby mu przerwać, ale ten wstał i siłą posadził ją na ziemi. Sięgnął ręką ku jej pokrwawionej koszuli i uniósł materiał, odsłaniając ranę.
- Co ty do diabła...?!
Rana zalśniła i zamknęła się, pozostawiając tylko niewielką bliznę. Mag puścił elfkę która z niedowierzaniem dotknęła całkowicie nieuszkodzonej skóry.
- Przepraszam. - powiedziała po chwili Maeve. Mag tylko prychnął. - Muszę znaleźć wróżkę, zgubiłam ją w tym całym zamieszaniu. - dodała i ruszyła w stronę wyjścia.
~ Już widzę jak niewidoma elfka cała upaprana krwią szuka po obozowisku małej wróżki.
Przez wejście do namiotu wskoczył sokół. Na grzbiecie ptaka siedziała Eilein, kurczowo trzymając się śliskich piór.
Elfka skoczyła na przód i pchnęła dziewczynę na ziemię. Obie upadły z łoskotem tuż pod ścianą namiotu. Miejsce w którym dopiero co znajdowała się kobieta przeszył ciężki miecz mężczyzny.
Mia nie wiedziała co się dzieje. Najpierw elfka rzuciła się na nią i pchnęła na ziemię. Dziewczyna nawet nie zdążyła znów sięgnąć po miecz, była przekonana, że nadszedł jej koniec. Usłyszała świst, potem elfka wstała. Zduszony okrzyk mężczyzny a potem niepokojący charkot. Chciała odwrócić się i zobaczyć, co się stało, ale elfka chwyciła ją za ubranie. Rozległ się odgłos prucia materiału i Mia zobaczyła, jak nożyk elfki rozcina ścianę namiotu.
- Ratunku! Pomocy! Ra... Aaaaa! - wrzasnęła Eilein. Coś dużego i pierzastego spadło na nią i przygniotło do ziemi. Zobaczyła duże, czarne oko wpatrujące się w nią.
~ Będziesz ty cicho? Jeszcze raz zaczniesz wrzeszczeć to... to... to cię zjem! - fuknął Virtus.
Maeve wywlekła oszołomioną dziewczynę z namiotu. W obozowisku panowało poruszenie, gdzieś daleko jakaś mała dziewczynka wrzeszczała wniebogłosy. Elfka zaklęła w myślach - kiedy odkryją "niespodziankę" w namiocie i kiedy kupiec się obudzi, już będą wiedzieli kogo szukać. Puściła dziewczynę, która natychmiast się od niej odsunęła.
- Nie bój się. - szepnęła Maeve - Gdyby nie ja, byłabyś już martwa.
Zamarła na chwilę, i obróciła szybko głowę. Obie przysunęły się bliżej namiotu i zastygły w bezruchu. Ktoś przebiegł blisko nich, ale nie spostrzegł nikogo.
- Uciekaj jak najszybciej. Nikt nie może cię zobaczyć. Nie rozmawiaj z nikim. Masz konia?
Mia pokręciła głową. Elfka westchnęła.
- Masz czy nie?
- Nie - usłyszała odpowiedź dziewczyny. Maeve zaklęła.
- Chodź - syknęła i chwyciła ją za rękę. - Wiem, że to głupie, ale musisz mi zaufać.
Pobiegły zgięte wpół pomiędzy namiotami. Kilka razy elfka zapytała ją o kierunek - wcześniej dowiedziała się, że namiot jej przyjaciela był tuż pod wysokim dębem rosnącym samotnie na równinie. Maeve tym razem szła dłużej, parę razy zgubiła się między wozami i stosami towarów, a czasem obie musiały ukryć się za jakąś beczką. W końcu jednak dotarły. Elfka wśliznęła się do namiotu wciągając za sobą dziewczynę.
- Czy cię do reszty obrało z rozumu czy... O! - zdumiał się młody mag, gdy zobaczył jak elfka wciąga do namiotu drugą osobę. Spostrzegł mokre od krwi ubranie elfki i chwycił się za głowę.
- Obok drzewa znajdziesz czarnego konia. Czekaj tam na mnie, muszę wrócić po wróżkę. - powiedziała Maeve do dziewczyny.
- Chwileczkę! - przerwał im adept.
- Pani, zostań tu przez chwilę. Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. - zwrócił się do nieznajomej dziewczyny. Elfka już otworzyła usta, żeby mu przerwać, ale ten wstał i siłą posadził ją na ziemi. Sięgnął ręką ku jej pokrwawionej koszuli i uniósł materiał, odsłaniając ranę.
- Co ty do diabła...?!
Rana zalśniła i zamknęła się, pozostawiając tylko niewielką bliznę. Mag puścił elfkę która z niedowierzaniem dotknęła całkowicie nieuszkodzonej skóry.
- Przepraszam. - powiedziała po chwili Maeve. Mag tylko prychnął. - Muszę znaleźć wróżkę, zgubiłam ją w tym całym zamieszaniu. - dodała i ruszyła w stronę wyjścia.
~ Już widzę jak niewidoma elfka cała upaprana krwią szuka po obozowisku małej wróżki.
Przez wejście do namiotu wskoczył sokół. Na grzbiecie ptaka siedziała Eilein, kurczowo trzymając się śliskich piór.
~ Będziesz ty cicho? Jeszcze raz zaczniesz wrzeszczeć to... to... to cię zjem! - fuknął Virtus. W pierwszej chwili wróżka była tak skołowana, że nie docierało do niej co się dzieje. Patrzyła na sokoła nic nie rozumiejąc. Kiedy jednak poznała poczciwe ptaszysko, rzuciła się je wyściskać. Piszcząc z radości, wykonała wokół Virtusa jakiś dziwny taniec, po czym ponownie się do niego przytuliła. Dopiero potem przypomniała sobie o Maeve.
~ Jeżu kolczasty! Maeve! Trzeba jej pomóc! – wykrzyczała znowu w panice. Wylewała z siebie słowa tak szybko, że dopiero po dłuższej chwili sokół był w stanie przedrzeć się przez tę paplaninę by coś powiedzieć.
~ Maeve nic nie będzie, chodź, poszukajmy jej – zaproponował, a ona ochoczo się zgodziła. Usiadła mu na grzbiecie i pofrunęli w poszukiwaniu elfki.
Na widok Maeve wróżka pisnęła uradowana i sfrunęła z grzbietu sokoła aby krążyć w euforii wokół głowy elfki. Trajkotała jak najęta nie zauważając kompletnie innych osób znajdujących się w namiocie.
~ Jeżu kolczasty! Maeve! Trzeba jej pomóc! – wykrzyczała znowu w panice. Wylewała z siebie słowa tak szybko, że dopiero po dłuższej chwili sokół był w stanie przedrzeć się przez tę paplaninę by coś powiedzieć.
~ Maeve nic nie będzie, chodź, poszukajmy jej – zaproponował, a ona ochoczo się zgodziła. Usiadła mu na grzbiecie i pofrunęli w poszukiwaniu elfki.
Na widok Maeve wróżka pisnęła uradowana i sfrunęła z grzbietu sokoła aby krążyć w euforii wokół głowy elfki. Trajkotała jak najęta nie zauważając kompletnie innych osób znajdujących się w namiocie.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Nie sprawiła dobrego pierwszego wrażenia. Dopiero widząc surową twarz elfki zrozumiała, jak głupim było mieszać się w czyjeś sprawy. Ponownie wpakowała się w jakieś tarapaty z własnej woli, bez niczyjego zaproszenia. Rudowłosa zmieszała się zupełnie. Może dlatego nie powiedziała elfce, że jej nikt by nie poznał. Chociaż może arystokratka miała rację, wodząc ją krętymi ścieżkami lasu. Mia wolała nie pogrążać się bardziej, dlatego szła jak grzeczny uczeń za przewodniczką. Tym bardziej wyobcowana poczuła się, widząc rozgrywającą się na jej oczach rodzinną wręcz scenę. Kobieta otaczana przez trajkot małej istotki, która poruszała się tak szybko, że zwykły człowiek dostawał oczopląsu. A obok kobiet zdezorientowany mężczyzna, rzucający co rusz siarczyste przekleństwa, nie wiedzący czy powinien bardziej złościć się, czy cieszyć. Dodatkowo latający wkoło sokół, który wydawałoby się, patrzył dokładnie na dziewczynę. Jej wątpliwości okazały się trafne kiedy ptak wylądował tuż obok niej. Na początku był daleko i patrzył na pozostałą trójkę, lecz powoli zbliżał się, coraz uparciej wpatrując się w rudowłosą. W przeciągu chwili był już tuż przy niej, obserwując usilnie jej oczy. Ta fascynacja nie spodobała się Mii - co, jeśli ptak ją zaatakuje? Nie zdołałaby nawet zareagować. Zaczęła powoli się odsuwać, nie chcąc dać zwierzęciu powodu do ataku. Gdy uznała, że za nią nie ma już wolnej przestrzeni, postanowiła przełamać swoją nieśmiałość i rzekła z udawaną pogodą:
- Jak mu na imię?
- Jak mu na imię?
- Eilein... Błagam cię... - jęknęła elfka, zatykając uszy i śmiejąc się jednocześnie. Wróżka popiskiwała ze szczęścia, krążąc wokół jej głowy tak szybko, że furkot jej skrzydełek i radosne piski zlewały się w jedno. W końcu wróżka dostała zadyszki i usiadła na głowie elfki, by złapać oddech.
- Potrzebujemy konia - zaczęła Maeve, korzystając z tych kilku chwil ciszy - Jeśli nas tu znajdą, wszystkie trzy będziemy miały poważne kłopoty. Bardzo poważne kłopoty.
- Jak mu na imię? - zapytała dziewczyna. Miała ładny i melodyjny głos. Maeve zwróciła głowę w jej stronę.
- Sokół? On nazywa się Virtus. Nie bój się go, nie zrobi nikomu krzywdy.
Ptak nadal wpatrywał się jak urzeczony w zmieniające kolory oczy Mii. Jeszcze nigdy nie widział czegoś podobnego, a widział przecież wiele. Wyglądał dość zabawnie, przekręcając łebek, by lepiej się przyjrzeć dziwnej istocie. Nastroszył piórka, zdziwiony reakcją dziewczyny. Najwyraźniej się go bała.
- Nie żebym zachęcał... i pochwalał... - powiedział mag z wahaniem - Nad rzeką pasły się konie jednego faceta, który przegrał ze mną w karty jakieś dwa miesią...
Reszta jego słów utonęła w głośnym wołaniu. Elfka słyszała już podobny głos. Był to ten sam kupiec, któremu wykradła wróżkę.
- Ludzieee! Mordercy! Złodzieje! Na pomoooc! - wrzeszczał.
W namiocie zrobiło się cicho, nawet Eilein zamarła w bezruchu.
- Ratowałam nam życie! - wykrzyknęła Maeve, zanim mag zdążył otworzyć usta. - Nikogo nie zabiłam, tylko ten kretyn, zamiast mu pomóc, drze morde!
W rzeczywistości, wcale nie miała pewności, że strażnik przeżył. Trudno dobrze celować, będąc ślepym. Maeve jednak wolała żeby okazał się martwy, tylko on miał tak naprawdę możliwość rozpoznania jej twarzy.
- Musimy uciekać - powiedziała z naciskiem - Eilein, za bardzo zwracasz uwagę, szybko by cię schwytano. Proponuję, byście poszły ze mną.
- Ty także, jeżeli chcesz wyjść z tego w jednym kawałku. - zwróciła się w stronę Mii
Umilkła na chwilę, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. W obozowisku zawrzało, obudzili się już prawie wszyscy.
~ Poprowadzisz ją? - zapytała Virtusa. Sokół krzyknął cicho w odpowiedzi.
- Porozmawiamy o wszystkim później, obiecuję. Weź wróżkę i biegnij do dużej skały niedaleko brzegu rzeki, powinnaś zastać tam mojego konia. Virtus cię poprowadzi. Czekajcie tam na mnie i uważajcie na obcych. I, przede wszystkim, bądźcie cicho. Jeśli macie jakieś wątpliwości, pytajcie teraz.
- Potrzebujemy konia - zaczęła Maeve, korzystając z tych kilku chwil ciszy - Jeśli nas tu znajdą, wszystkie trzy będziemy miały poważne kłopoty. Bardzo poważne kłopoty.
- Jak mu na imię? - zapytała dziewczyna. Miała ładny i melodyjny głos. Maeve zwróciła głowę w jej stronę.
- Sokół? On nazywa się Virtus. Nie bój się go, nie zrobi nikomu krzywdy.
Ptak nadal wpatrywał się jak urzeczony w zmieniające kolory oczy Mii. Jeszcze nigdy nie widział czegoś podobnego, a widział przecież wiele. Wyglądał dość zabawnie, przekręcając łebek, by lepiej się przyjrzeć dziwnej istocie. Nastroszył piórka, zdziwiony reakcją dziewczyny. Najwyraźniej się go bała.
- Nie żebym zachęcał... i pochwalał... - powiedział mag z wahaniem - Nad rzeką pasły się konie jednego faceta, który przegrał ze mną w karty jakieś dwa miesią...
Reszta jego słów utonęła w głośnym wołaniu. Elfka słyszała już podobny głos. Był to ten sam kupiec, któremu wykradła wróżkę.
- Ludzieee! Mordercy! Złodzieje! Na pomoooc! - wrzeszczał.
W namiocie zrobiło się cicho, nawet Eilein zamarła w bezruchu.
- Ratowałam nam życie! - wykrzyknęła Maeve, zanim mag zdążył otworzyć usta. - Nikogo nie zabiłam, tylko ten kretyn, zamiast mu pomóc, drze morde!
W rzeczywistości, wcale nie miała pewności, że strażnik przeżył. Trudno dobrze celować, będąc ślepym. Maeve jednak wolała żeby okazał się martwy, tylko on miał tak naprawdę możliwość rozpoznania jej twarzy.
- Musimy uciekać - powiedziała z naciskiem - Eilein, za bardzo zwracasz uwagę, szybko by cię schwytano. Proponuję, byście poszły ze mną.
- Ty także, jeżeli chcesz wyjść z tego w jednym kawałku. - zwróciła się w stronę Mii
Umilkła na chwilę, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. W obozowisku zawrzało, obudzili się już prawie wszyscy.
~ Poprowadzisz ją? - zapytała Virtusa. Sokół krzyknął cicho w odpowiedzi.
- Porozmawiamy o wszystkim później, obiecuję. Weź wróżkę i biegnij do dużej skały niedaleko brzegu rzeki, powinnaś zastać tam mojego konia. Virtus cię poprowadzi. Czekajcie tam na mnie i uważajcie na obcych. I, przede wszystkim, bądźcie cicho. Jeśli macie jakieś wątpliwości, pytajcie teraz.
Ostatnio edytowane przez Maeve 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Mogę polecieć na Virtusie? – zapytała błagalnym głosikiem wróżka. Najwyraźniej wszystkie wątpliwości odnośnie planu ograniczyły się do tego jakże nieistotnego aspektu. Chociaż nie można wykluczyć, że dla wróżki była to bardzo istotna sprawa. Kiedy sokół się zgodził, Eilein klasnęła uradowana w rączki i umościła się wygodnie na grzbiecie ptaka.
~ Wiesz, że cię kocham? – pisnęła szczęśliwa, wtulając się w piórka ptaka.
Maeve uśmiechnęła się słysząc te słowa, ale zaraz ponagliła ich do ucieczki z obozowiska. Nie mieli czasu na tkliwości. Nie teraz.
~ Wiesz, że cię kocham? – pisnęła szczęśliwa, wtulając się w piórka ptaka.
Maeve uśmiechnęła się słysząc te słowa, ale zaraz ponagliła ich do ucieczki z obozowiska. Nie mieli czasu na tkliwości. Nie teraz.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Słysząc krzyk poza namiotem, zrozumiała, że wcale nie była "niewidzialna". Byli świadkowie, w tym jeden ranny. Spojrzała na sokoła, który lekkim łukiem obierał kierunek lotu. Odwracając się odpowiedziała:
-Nie mam - co prawda nurtowały ją kwestie konia i czasu, ale nie była to odpowiednia chwila, by je zadawać.
Zaczęła biec za ptakiem z wróżką na grzbiecie. Droga nie była krótka, bo Virtus wybierał mniej widoczną, a trudniejszą drogę. Dziewczyna starała się nie zwalniać nawet, gdy droga zaczęła piętrzyć się w górę. Gdy dobiegła do rzeki, była wyczerpana. Jednak, co gorsza, nigdzie nie mogła zobaczyć konia. Elfka przecież nie mogła go zostawić po drugiej stronie rzeki. Mia zbliżyła się do rzeki, jej nurt był powolny, ale brzegi oddalone. Czekała chwilę wpatrując się w ciemność. Gdy księżyc wyszedł na chwilę zza chmur, ujrzała zarysy zwierzęcia. Było bardzo mocno przywiązane do bolca wbitego w ziemię. To wydało jej się podejrzane. Elfy nie obchodzą się ze zwierzętami z przemocą, a koniowi wyraźnie nie podobało się miejsce, w którym się znalazł. Sprawdziła głębokość wody i powoli zaczęła się w niej zanurzać. Nurt był silniejszy, niż się spodziewała, ale wytężyła całe swoje siły. Dodatkowo, gdy prąd w końcu zaczął ją znosić, sokół złapał ją za kołnierz i ciągnął w górę. Rozwiało to wszystkie jej wątpliwości, co do jego nastawienia wobec niej.Wróżka nie poszła w jego ślady. Tylko krzyknęła entuzjastycznie przedługi komplement o jego sile, co było prawdą. Gdy dotarła do brzegu, koń niechętnie podniósł łeb i strzygąc uszami pociągnął za sznurek, który go oplatał. Robił tak pewnie wiele razy, bo rzemyk był rozciągnięty i poszarpany. Mia przecięła więzy i wyciągnęła bolec, by nie zostawiać śladów, po domniemanej kradzieży. Koń przez chwilę obezwładniony przez trajkot małej wróżki ruszył przed siebie: prosto do rzeki. W ostatniej chwili się go złapała, nie wiedząc czy nie będzie musiała go wyciągać z topieli. Nie wiedziała, ze konie umieją pływać. Gdy dotarli na drugi brzeg, koń zatrzymał się w miejscu, w którym, rudowłosa miała nadzieje, zostawiła go elfka. Chwilę potem, po drugiej stronie pojawiły się dwie postaci, które były wyraźnie zawiedzione brakiem zwierzęcia. Na szczęście, nie mogli dostrzec zmoczonej grupki naprzeciw nich.
-Nie mam - co prawda nurtowały ją kwestie konia i czasu, ale nie była to odpowiednia chwila, by je zadawać.
Zaczęła biec za ptakiem z wróżką na grzbiecie. Droga nie była krótka, bo Virtus wybierał mniej widoczną, a trudniejszą drogę. Dziewczyna starała się nie zwalniać nawet, gdy droga zaczęła piętrzyć się w górę. Gdy dobiegła do rzeki, była wyczerpana. Jednak, co gorsza, nigdzie nie mogła zobaczyć konia. Elfka przecież nie mogła go zostawić po drugiej stronie rzeki. Mia zbliżyła się do rzeki, jej nurt był powolny, ale brzegi oddalone. Czekała chwilę wpatrując się w ciemność. Gdy księżyc wyszedł na chwilę zza chmur, ujrzała zarysy zwierzęcia. Było bardzo mocno przywiązane do bolca wbitego w ziemię. To wydało jej się podejrzane. Elfy nie obchodzą się ze zwierzętami z przemocą, a koniowi wyraźnie nie podobało się miejsce, w którym się znalazł. Sprawdziła głębokość wody i powoli zaczęła się w niej zanurzać. Nurt był silniejszy, niż się spodziewała, ale wytężyła całe swoje siły. Dodatkowo, gdy prąd w końcu zaczął ją znosić, sokół złapał ją za kołnierz i ciągnął w górę. Rozwiało to wszystkie jej wątpliwości, co do jego nastawienia wobec niej.Wróżka nie poszła w jego ślady. Tylko krzyknęła entuzjastycznie przedługi komplement o jego sile, co było prawdą. Gdy dotarła do brzegu, koń niechętnie podniósł łeb i strzygąc uszami pociągnął za sznurek, który go oplatał. Robił tak pewnie wiele razy, bo rzemyk był rozciągnięty i poszarpany. Mia przecięła więzy i wyciągnęła bolec, by nie zostawiać śladów, po domniemanej kradzieży. Koń przez chwilę obezwładniony przez trajkot małej wróżki ruszył przed siebie: prosto do rzeki. W ostatniej chwili się go złapała, nie wiedząc czy nie będzie musiała go wyciągać z topieli. Nie wiedziała, ze konie umieją pływać. Gdy dotarli na drugi brzeg, koń zatrzymał się w miejscu, w którym, rudowłosa miała nadzieje, zostawiła go elfka. Chwilę potem, po drugiej stronie pojawiły się dwie postaci, które były wyraźnie zawiedzione brakiem zwierzęcia. Na szczęście, nie mogli dostrzec zmoczonej grupki naprzeciw nich.
Dziewczyna opuściła namiot za Virtusem i wróżką. Mag poczekał chwilę, aż tamta odbiegnie kawałek. Podał elfce czarną pelerynę z kapturem i opaskę na oczy.
- No to... powodzenia - mruknął. Elfka uśmiechnęła się blado.
- Dziękuję ci za wszystko. Ryzykujesz dla mnie tak wiele a ja... Nie mam jak się odwdzięczyć.
- Jeszcze się spotkamy, prawda? - zapytał.
- Mam taką nadzieję. - powiedziała. Chłopak podszedł do niej i po chwili wahania objął ją i przytulił.
- Nie zatrzymuj sie nigdzie. Jedź prosto na południe, nie chcę, by stała ci się krzywda. - powiedziała Maeve.
- Ty też uważaj na siebie. I na wróżkę. - uśmiechnął się mag.
Maeve zasłoniła oczy i zarzuciła na siebie pelerynę. Już zbierała się do wyjścia, gdy przypomniała sobie o pewnej rzeczy.
- Wspominałeś, że masz zapasowe ogłowie.
Mag wyciągnął z kufra nieco podniszczone, ale wciąż zdatne do użytku ogłowie i podał elfce, pomagając jej je rozplątać. Wyszedł z nią na zewnątrz i pokazał kierunek, krótko tłumacząc co i gdzie. Elfka podziękowała raz jeszcze, okryła głowę kapturem, pożegnała się i odbiegła w ciemność.
Po kilku minutach dobiegła do celu, słysząc znajome rżenie. Na łące pasła się około dziesiątka różnych koni. Elfka szybko przeszła pomiędzy nimi, przecinając pęta trzem z nich. Wybrała w końcu wysokiego siwka o spokojnym usposobieniu. Z trudem założyła mu ogłowie, gdyż przekonała się, że żaden z tych koni nigdy nie miał na sobie jeźdźca. Po krótkiej sprzeczce udało jej się nieco przekonać go do siebie, prawdopodobnie pozwoli też, by Mia go dosiadła. Maeve miała nadzieję, że dziewczyna umiała jeździć konno.
~ Idź do rzeki, do dużego kamienia - poleciła. Koń ruszył raźno przed siebie a elfka pobiegła za nim, trzymając wodze. Zanim dotarła na miejsce, koń nagle szarpnął się i gwałtownie zatrzymał. Cos wylądowało tuż przy stopach elfki. Koń zachrapał niespokojnie.
~ Uważaj. Mamy towarzystwo po drugiej stronie rzeki. - rzekł Virtus. Poprowadził elfkę i konia tak, by osłaniały ich duże skały nad rzeką.
Kary ogier powitał swoją panią cichym rżeniem. Elfka pacnęła go lekko po nosie, żeby był cicho. Wydawał się nieco wystraszony. Virtus przysiadł na załomie skalnym obok wróżki, kolejny raz grożąc zjedzeniem, jeśli i ona nie będzie cicho. Wszystko pachniało wilgocią.
- Mała kąpiel? - zapytała Maeve, dotykając mokrego ubrania dziewczyny. Virtus i przerywająca mu co chwilę Eilein opowiedzieli jej pokrótce sytuację.
- Trzeba się stąd zabierać - wręczyła wodze siwka dziewczynie - Nie miałam skąd wziąć siodła. W dodatku ten koń jest nieujeżdżony, lecz jestem pewna że cię nie zrzuci. Co najwyżej nie będzie cię słuchał. Nie wiem jak z twoimi umiejętnościami jeździeckimi, ale wolałabym dosiadać swojego. Jest już przyzwyczajony, że jeździec nie wie gdzie jedzie. Teoretycznie mógłby unieść nas obie, jednak to może być niewygodne w przypadku pościgu.
Maeve sięgnęła do juków w siodle karosza. Brakowało pieniędzy, jednak nie zaprzątała sobie tym głowy, gdyż złodzieje zabrali coś jeszcze. Elfka nie mogła znaleźć swojego miecza.
Stłumiła niepochlebne słowa pod adresem rabusi. Doszła do wniosku, że nie powinna uczyć Eilein takiego słownictwa. Virtus nastroszył sie i otrząsnął. On także był mokry.
- Zmiana planów. Muszę odzyskać swój miecz. - mruknęła. Zwróciła głowę w stronę Mii. - Pomożesz mi? Potrzebuję oceny sytuacji... i pomysłów.
- No to... powodzenia - mruknął. Elfka uśmiechnęła się blado.
- Dziękuję ci za wszystko. Ryzykujesz dla mnie tak wiele a ja... Nie mam jak się odwdzięczyć.
- Jeszcze się spotkamy, prawda? - zapytał.
- Mam taką nadzieję. - powiedziała. Chłopak podszedł do niej i po chwili wahania objął ją i przytulił.
- Nie zatrzymuj sie nigdzie. Jedź prosto na południe, nie chcę, by stała ci się krzywda. - powiedziała Maeve.
- Ty też uważaj na siebie. I na wróżkę. - uśmiechnął się mag.
Maeve zasłoniła oczy i zarzuciła na siebie pelerynę. Już zbierała się do wyjścia, gdy przypomniała sobie o pewnej rzeczy.
- Wspominałeś, że masz zapasowe ogłowie.
Mag wyciągnął z kufra nieco podniszczone, ale wciąż zdatne do użytku ogłowie i podał elfce, pomagając jej je rozplątać. Wyszedł z nią na zewnątrz i pokazał kierunek, krótko tłumacząc co i gdzie. Elfka podziękowała raz jeszcze, okryła głowę kapturem, pożegnała się i odbiegła w ciemność.
Po kilku minutach dobiegła do celu, słysząc znajome rżenie. Na łące pasła się około dziesiątka różnych koni. Elfka szybko przeszła pomiędzy nimi, przecinając pęta trzem z nich. Wybrała w końcu wysokiego siwka o spokojnym usposobieniu. Z trudem założyła mu ogłowie, gdyż przekonała się, że żaden z tych koni nigdy nie miał na sobie jeźdźca. Po krótkiej sprzeczce udało jej się nieco przekonać go do siebie, prawdopodobnie pozwoli też, by Mia go dosiadła. Maeve miała nadzieję, że dziewczyna umiała jeździć konno.
~ Idź do rzeki, do dużego kamienia - poleciła. Koń ruszył raźno przed siebie a elfka pobiegła za nim, trzymając wodze. Zanim dotarła na miejsce, koń nagle szarpnął się i gwałtownie zatrzymał. Cos wylądowało tuż przy stopach elfki. Koń zachrapał niespokojnie.
~ Uważaj. Mamy towarzystwo po drugiej stronie rzeki. - rzekł Virtus. Poprowadził elfkę i konia tak, by osłaniały ich duże skały nad rzeką.
Kary ogier powitał swoją panią cichym rżeniem. Elfka pacnęła go lekko po nosie, żeby był cicho. Wydawał się nieco wystraszony. Virtus przysiadł na załomie skalnym obok wróżki, kolejny raz grożąc zjedzeniem, jeśli i ona nie będzie cicho. Wszystko pachniało wilgocią.
- Mała kąpiel? - zapytała Maeve, dotykając mokrego ubrania dziewczyny. Virtus i przerywająca mu co chwilę Eilein opowiedzieli jej pokrótce sytuację.
- Trzeba się stąd zabierać - wręczyła wodze siwka dziewczynie - Nie miałam skąd wziąć siodła. W dodatku ten koń jest nieujeżdżony, lecz jestem pewna że cię nie zrzuci. Co najwyżej nie będzie cię słuchał. Nie wiem jak z twoimi umiejętnościami jeździeckimi, ale wolałabym dosiadać swojego. Jest już przyzwyczajony, że jeździec nie wie gdzie jedzie. Teoretycznie mógłby unieść nas obie, jednak to może być niewygodne w przypadku pościgu.
Maeve sięgnęła do juków w siodle karosza. Brakowało pieniędzy, jednak nie zaprzątała sobie tym głowy, gdyż złodzieje zabrali coś jeszcze. Elfka nie mogła znaleźć swojego miecza.
Stłumiła niepochlebne słowa pod adresem rabusi. Doszła do wniosku, że nie powinna uczyć Eilein takiego słownictwa. Virtus nastroszył sie i otrząsnął. On także był mokry.
- Zmiana planów. Muszę odzyskać swój miecz. - mruknęła. Zwróciła głowę w stronę Mii. - Pomożesz mi? Potrzebuję oceny sytuacji... i pomysłów.
- Miecz? Ten długi metalowy patyk, który ze sobą nosisz? – spytała wróżka. – Zawsze się zastanawiałam gdzie można znaleźć takie fajne patyki. Widziałam jak ludzie nimi machają i wydają z siebie przy tym takie śmieszne odgłosy. – Żeby wszyscy wiedzieli o co jej chodzi, poderwała się i z bojowym okrzykiem dźgnęła Virtusa niewidzialnym metalowym patykiem. – To musi być fajna zabawa – stwierdziła poważnie. – Chciałabym mieć taki patyk, ale wszystkie są dla mnie za duże. – Dodała nieco markotnie. Sekundę później jednak odzyskała humor. – Skoro oni ci go zabrali, to może poprosimy żeby nam go oddali jak już przestaną się chować w tych krzakach o tam po lewej kilka metrów od nas?
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
To było nielogiczne lub wręcz absurdalne. Jak istotka zdołała wypatrzyć cokolwiek w takim mroku, a jeśli już, to czemu tamci dotąd nie zaatakowali? Przecież dość długą chwilę czekała nad brzegiem sama. Głos Eilein był bardzo piskliwy, lecz również niezbyt głośny, bo zagłuszony przez szum rzeki. Mia powstrzymała się przed odwróceniem głowy w wskazywaną stronę, ale skierowawszy tam wzrok nie dostrzegła nic niepokojącego. Jej oczy były po prostu za słabe na takie warunki. Widziała zamazany obraz krzaków, ale resztę pochłaniała ciemność nocy. Spojrzała na elfkę, ale ta nasłuchiwała. Nawet konie przestały się poruszać. Po chwili na twarzy Maeve ukazało się rozeznanie w sytuacji. Odwróciła się w tamtą stronę, co było znakiem dla rudowłosej żeby zrobić tak samo. Z mroków dość szybko wyłaniało się kilka postaci. Mia szybko wyciągnęła miecz, ale rękojeść wysunęła w stronę elfki:
- Pewnie już zauważyłaś, że nie jestem w tym dobra...
- Pewnie już zauważyłaś, że nie jestem w tym dobra...
Maeve doprawdy nie wiedziała od czego zacząć. Przez te kilka sekund doszła tylko do jednego wniosku:
Jeśli wszystkie wyjdą z tego żywe, spuści Eilein porządne lanie.
Elfka nie była strategiem, jednak już wcześniej ktoś jej powiedział, że ma talent do knucia. Jak to polityk. Jedynym znakiem tego, że elfka posłyszała rabusi był nieznaczny ruch jej długich uszu. Z zadowoleniem stwierdziła, że dziewczyna również nie drgnęła. Złodzieje mieli przewagę, byli z pewnością uzbrojeni, w dodatku przekonani, że kobiety nie stanowią dla nich zagrożenia. Maeve miała jednak jeszcze jeden sposób na beznadziejne sytuacje. Odwróciła się w stronę złodziei, dając im znak, że wie o ich obecności. Dziewczyna zrobiła to samo. Elfka usłyszała trzask łamanych gałęzi oraz szelest trawy, gdy dwie postaci w krzakach poruszyły się.
Usłyszała znajomy dźwięk miecza wysuwanego z pochwy. Zimna rękojeść broni dotknęła niespodziewanie jej ręki. Maeve drgnęła nieznacznie, zaskoczona sytuacją.
- Pewnie już zauważyłaś, że nie jestem w tym dobra... - szepnęła dziewczyna. Maeve zacisnęła dłoń na rękojeści. Była bardzo zimna i dziwnie obca, niedopasowana do jej ręki. Skóra delikatnie ją zaswędziała, poczuła nieznaczny dotyk magii. Broń nie chciała służyć nikomu, poza jej właścicielką.
- Pilnuj wróżki. - szepnęła do dziewczyny. - Nie wtrącajcie się.
Zrobiła kilka kroków w stronę złodziei. Szła pewnie, jej twarz wciąż skryta była pod kapturem. Blade światło księżyca zamigotało na lśniącej, lustrzanej klindze miecza. Był cięższy niż się spodziewała, cięższy niż jakakolwiek broń której używała. Źle leżał jej w dłoni, ale trzymała go pewnie, przygotowując się do zbliżającej się konfrontacji. Złoczyńcy nie mogli pochwalić się równie pewnym krokiem - odziana w czerń postać nie wyglądała na byle podróżnika. Jednakże wciąż była sama - przeciwko dwóm rosłym osiłkom.
- Oddajcie mi co do mnie należy, a daruję wam życie. Inaczej żaden z was nie ujdzie stąd żywy - powiedziała gardłowym głosem. Na kilka sekund zrobiło się cicho, potem rozległ się głośny rechot zbójców. A potem ciszę rozdarł wrzask jednego z nich, gdy elfka ruszyła do ataku.
Jeśli wszystkie wyjdą z tego żywe, spuści Eilein porządne lanie.
Elfka nie była strategiem, jednak już wcześniej ktoś jej powiedział, że ma talent do knucia. Jak to polityk. Jedynym znakiem tego, że elfka posłyszała rabusi był nieznaczny ruch jej długich uszu. Z zadowoleniem stwierdziła, że dziewczyna również nie drgnęła. Złodzieje mieli przewagę, byli z pewnością uzbrojeni, w dodatku przekonani, że kobiety nie stanowią dla nich zagrożenia. Maeve miała jednak jeszcze jeden sposób na beznadziejne sytuacje. Odwróciła się w stronę złodziei, dając im znak, że wie o ich obecności. Dziewczyna zrobiła to samo. Elfka usłyszała trzask łamanych gałęzi oraz szelest trawy, gdy dwie postaci w krzakach poruszyły się.
Usłyszała znajomy dźwięk miecza wysuwanego z pochwy. Zimna rękojeść broni dotknęła niespodziewanie jej ręki. Maeve drgnęła nieznacznie, zaskoczona sytuacją.
- Pewnie już zauważyłaś, że nie jestem w tym dobra... - szepnęła dziewczyna. Maeve zacisnęła dłoń na rękojeści. Była bardzo zimna i dziwnie obca, niedopasowana do jej ręki. Skóra delikatnie ją zaswędziała, poczuła nieznaczny dotyk magii. Broń nie chciała służyć nikomu, poza jej właścicielką.
- Pilnuj wróżki. - szepnęła do dziewczyny. - Nie wtrącajcie się.
Zrobiła kilka kroków w stronę złodziei. Szła pewnie, jej twarz wciąż skryta była pod kapturem. Blade światło księżyca zamigotało na lśniącej, lustrzanej klindze miecza. Był cięższy niż się spodziewała, cięższy niż jakakolwiek broń której używała. Źle leżał jej w dłoni, ale trzymała go pewnie, przygotowując się do zbliżającej się konfrontacji. Złoczyńcy nie mogli pochwalić się równie pewnym krokiem - odziana w czerń postać nie wyglądała na byle podróżnika. Jednakże wciąż była sama - przeciwko dwóm rosłym osiłkom.
- Oddajcie mi co do mnie należy, a daruję wam życie. Inaczej żaden z was nie ujdzie stąd żywy - powiedziała gardłowym głosem. Na kilka sekund zrobiło się cicho, potem rozległ się głośny rechot zbójców. A potem ciszę rozdarł wrzask jednego z nich, gdy elfka ruszyła do ataku.
Wróżka wpatrywała się w scenę walki z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. Pierwszy raz była świadkiem takiego aktu przemocy i w dodatku dopuszczała się go jej przyjaciółka.
Maeve, choć niewidoma, bardzo dobrze władała bronią i z gracją poruszała się w tym tańcu ze śmiercią. Eilein była wstrząśnięta gdy pierwszy z mężczyzn padł martwy na błotnistą ziemię, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła jej oderwać wzroku od sceny, która się rozgrywała nieopodal.
Zabijanie było złe, ale Maeve była przecież dobra. Wróżka musiała się zatem zastanowić nad pewnymi kwestiami. Chociaż Eilein nie zdawała sobie z tego sprawy, to właśnie rozpoczęło się jej dorastanie.
Maeve, choć niewidoma, bardzo dobrze władała bronią i z gracją poruszała się w tym tańcu ze śmiercią. Eilein była wstrząśnięta gdy pierwszy z mężczyzn padł martwy na błotnistą ziemię, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła jej oderwać wzroku od sceny, która się rozgrywała nieopodal.
Zabijanie było złe, ale Maeve była przecież dobra. Wróżka musiała się zatem zastanowić nad pewnymi kwestiami. Chociaż Eilein nie zdawała sobie z tego sprawy, to właśnie rozpoczęło się jej dorastanie.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Uważnie obserwowała istotkę. Z każdą chwilą cała jej radość i dziecinność ulatywała. Rudowłosa szybko pojęła, że mała nigdy nie widziała walki, a co dopiero z udziałem przyjaciółki. Sytuacja wyglądałaby zgoła inaczej, gdyby to elfka stała na miejscu Mii, przyglądając się pojedynkowi. Dziewczyna, niestety nie umiała walczyć, a wzniecanie ognia byłoby złym posunięciem, gdy chciały pozostać niezauważone.
Mimo wszystko wiedziała, że prędzej czy później i tak istotka zdobyłaby tego typu doświadczenia. Postanowiła odwrócić jej uwagę - nie miała zamiaru przyzwalać jej na cierpienie, tylko dlatego, że kiedyś musi go doświadczyć:
- Jak Ci na imię? - zaczęła głośno i nachalnie, by zmusić zastygłą w powietrzu istotkę do skupienia się na jej osobie. Od razu widziała, że nie osiągnie tym żadnego efektu, dlatego ciągnęła dalej nie czekając na odpowiedź. - Ja jestem Mia. Jestem człowiekiem, zupełnie tak jak tamci. - mała lekko odchyliła głowę w jej stronę, ale nadal patrzyła w tamtym kierunku - Jednak ludzie są różni: jedni są... powiedzmy dobrzy i mili, a inni nie... - tutaj przerwała, bo choć było możliwe, że zaskarbiła sobie uwagę słuchaczki, to niezręczny monolog przerwany został przez krzyk agonii drugiego ze zbirów. Już nie było sensu czegokolwiek mówić, dlatego nieświadomie rzuciła sentencjonalne:
"Albo pokonasz ich, albo oni pokonają ciebie"
i sama również zaczęła wypatrywać zakapturzonej postaci pośród ciemności.
Mimo wszystko wiedziała, że prędzej czy później i tak istotka zdobyłaby tego typu doświadczenia. Postanowiła odwrócić jej uwagę - nie miała zamiaru przyzwalać jej na cierpienie, tylko dlatego, że kiedyś musi go doświadczyć:
- Jak Ci na imię? - zaczęła głośno i nachalnie, by zmusić zastygłą w powietrzu istotkę do skupienia się na jej osobie. Od razu widziała, że nie osiągnie tym żadnego efektu, dlatego ciągnęła dalej nie czekając na odpowiedź. - Ja jestem Mia. Jestem człowiekiem, zupełnie tak jak tamci. - mała lekko odchyliła głowę w jej stronę, ale nadal patrzyła w tamtym kierunku - Jednak ludzie są różni: jedni są... powiedzmy dobrzy i mili, a inni nie... - tutaj przerwała, bo choć było możliwe, że zaskarbiła sobie uwagę słuchaczki, to niezręczny monolog przerwany został przez krzyk agonii drugiego ze zbirów. Już nie było sensu czegokolwiek mówić, dlatego nieświadomie rzuciła sentencjonalne:
"Albo pokonasz ich, albo oni pokonają ciebie"
i sama również zaczęła wypatrywać zakapturzonej postaci pośród ciemności.
Pierwszy z rabusi został zabity po krótkiej wymianie ciosów, niezbyt zgrabnym pchnięciem prosto w gardło. Elfka zdążyła wykonać tylko kilka ruchów, a już szczerze znienawidziła oręż dziewczyny, powolny i nieporęczny jak miecz katowski. Gdyby walczyła swoim własnym, obaj złodzieje już leżeli by martwi. Ich szczątkowa pewność siebie uleciała z pierwszym ciosem elfki.
Maeve skupiła się na walce, odgradzając się od wszystkiego, co jej nie dotyczyło. Rabuś, któremu strach odjął zdrowy rozsądek, przestał zastanawiać się nad tym co robi. Popełniał błąd za błędem, dając elfce w ciągu kilkunastu sekund tuzin okazji do uśmiercenia go. Nie wykorzystała ani jednej. Była niewidoma, wszystkie jej walki bazowały na jej refleksie i czymś, co mogło być magią, a jej podpowiadało jak uniknąć ciosu i gdzie uderzyć. Teraz, po raz pierwszy, jej wrodzona wrażliwość na magię została jakby zakłócona. Pchnięcie, które miało przeszyć pierś napastnika wylądowało obok, raniąc go w bok. Cięcie, które miało pozbawić go głowy, musnęło włosy, gdy zdążył się uchylić przed ciosem.
- Gdzie ukryliście łupy? - wysyczała do ucha złodzieja, gdy ten przemknął obok niej w rozpaczliwym uniku. Pośliznął się na wilgotnej trawie, ale elfka pozwoliła mu wstać, w nadziei, ze się odezwie. Rabuś zaatakował ją w ciszy. Maeve nie wiedziała, że milczał, gdyż strach odebrał mu mowę. Sądziła, że chciał milczeć do śmierci i nie zdradzać tej informacji.
Trudno - pomyślała.
Maeve uniknęła desperackiego wypadu i cięła poziomo. Nie mogła nie trafić.
Cios miecza rozpłatał złodziejowi brzuch i wywlekł na zewnątrz wnętrzności. Mężczyzna padł na ziemię, wyjąc przeraźliwie. Maeve ostatecznie zakończyła cierpienia oponenta, krzyk ucichł nagle.
Walka była skończona. Elfka pochyliła się nad trupem i wytarła o jego ubranie klingę miecza. Na szyi rabusia znalazła cienki rzemyk z umocowanym doń niewielkim kluczem. Zabrała go, choć nie wiedziała, do czego może pasować. Smród wyprutych wnętrzności przyprawił ją o mdłości. Wstała i odsunęła się szybko od trupów. Nie pierwszy raz zabiła, ale pierwszy raz czuła się z tym tak... źle. Oddychała ciężko, z wysiłku i z nerwów.
- Znikajmy stąd - powiedziała cicho - Znajdę swoje rzeczy i znikamy.
Oddała miecz dziewczynie i przywołała sokoła. Virtus wbił szpony w jej przedramię aż do krwi, elfka jednak nie wydała najmniejszego dźwięku.
~ Następnym razem zanim wyprujesz komuś flaki upewnij się, że nie ma w pobliżu wróżki! - wyskrzeczał, ewidentnie wściekły. Teraz Maeve wiedziała już, dlaczego czuła się źle. Nie z powodu wyrzutów sumienia po zabiciu dwóch ludzi - z powodu narażania na takie widoki Eilein i owej dziewczyny. Kiedyś ta prawda może by ją zaniepokoiła.
Virtus wzbił się w powietrze. Tym razem elfka syknęła z bólu, gdy ponownie podrapał jej rekę, rozdzierając rękaw ubrania.
- Jeśli chcecie, odejdźcie już teraz. - rzekła, teraz już przytomniejszym głosem. - Znajdę swoje rzeczy i wrócę tu. Jeżeli wciąż chcecie mi towarzyszyć, czekajcie.
Założyła na głowę kaptur który spadł jej podczas walki i pobiegła za Virtusem, który wypatrywał ukrytego dorobku złodziei. W zagajniku niedaleko skał znalazła zamaskowany niewielki wózek i zaniepokojonego odgłosami walki muła. Uwolniła zwierzę, zabrała swój miecz, rzucony niedbale na kupę różnych śmieci i sakiewki, włożone do niewielkiej szkatułki. Kolejna mała skrzynka była zamknięta. Otworzywszy ją za pomocą zdobytego kluczyka, zabrała stamtąd jakieś papiery. Elfka umocowała miecz zwyczajowo na plecach i ruszyła w powrotną drogę, zastanawiając się, czy ktoś będzie na nią czekał. Virtus polatywał jej nad głową, wskazując drogę.
Maeve skupiła się na walce, odgradzając się od wszystkiego, co jej nie dotyczyło. Rabuś, któremu strach odjął zdrowy rozsądek, przestał zastanawiać się nad tym co robi. Popełniał błąd za błędem, dając elfce w ciągu kilkunastu sekund tuzin okazji do uśmiercenia go. Nie wykorzystała ani jednej. Była niewidoma, wszystkie jej walki bazowały na jej refleksie i czymś, co mogło być magią, a jej podpowiadało jak uniknąć ciosu i gdzie uderzyć. Teraz, po raz pierwszy, jej wrodzona wrażliwość na magię została jakby zakłócona. Pchnięcie, które miało przeszyć pierś napastnika wylądowało obok, raniąc go w bok. Cięcie, które miało pozbawić go głowy, musnęło włosy, gdy zdążył się uchylić przed ciosem.
- Gdzie ukryliście łupy? - wysyczała do ucha złodzieja, gdy ten przemknął obok niej w rozpaczliwym uniku. Pośliznął się na wilgotnej trawie, ale elfka pozwoliła mu wstać, w nadziei, ze się odezwie. Rabuś zaatakował ją w ciszy. Maeve nie wiedziała, że milczał, gdyż strach odebrał mu mowę. Sądziła, że chciał milczeć do śmierci i nie zdradzać tej informacji.
Trudno - pomyślała.
Maeve uniknęła desperackiego wypadu i cięła poziomo. Nie mogła nie trafić.
Cios miecza rozpłatał złodziejowi brzuch i wywlekł na zewnątrz wnętrzności. Mężczyzna padł na ziemię, wyjąc przeraźliwie. Maeve ostatecznie zakończyła cierpienia oponenta, krzyk ucichł nagle.
Walka była skończona. Elfka pochyliła się nad trupem i wytarła o jego ubranie klingę miecza. Na szyi rabusia znalazła cienki rzemyk z umocowanym doń niewielkim kluczem. Zabrała go, choć nie wiedziała, do czego może pasować. Smród wyprutych wnętrzności przyprawił ją o mdłości. Wstała i odsunęła się szybko od trupów. Nie pierwszy raz zabiła, ale pierwszy raz czuła się z tym tak... źle. Oddychała ciężko, z wysiłku i z nerwów.
- Znikajmy stąd - powiedziała cicho - Znajdę swoje rzeczy i znikamy.
Oddała miecz dziewczynie i przywołała sokoła. Virtus wbił szpony w jej przedramię aż do krwi, elfka jednak nie wydała najmniejszego dźwięku.
~ Następnym razem zanim wyprujesz komuś flaki upewnij się, że nie ma w pobliżu wróżki! - wyskrzeczał, ewidentnie wściekły. Teraz Maeve wiedziała już, dlaczego czuła się źle. Nie z powodu wyrzutów sumienia po zabiciu dwóch ludzi - z powodu narażania na takie widoki Eilein i owej dziewczyny. Kiedyś ta prawda może by ją zaniepokoiła.
Virtus wzbił się w powietrze. Tym razem elfka syknęła z bólu, gdy ponownie podrapał jej rekę, rozdzierając rękaw ubrania.
- Jeśli chcecie, odejdźcie już teraz. - rzekła, teraz już przytomniejszym głosem. - Znajdę swoje rzeczy i wrócę tu. Jeżeli wciąż chcecie mi towarzyszyć, czekajcie.
Założyła na głowę kaptur który spadł jej podczas walki i pobiegła za Virtusem, który wypatrywał ukrytego dorobku złodziei. W zagajniku niedaleko skał znalazła zamaskowany niewielki wózek i zaniepokojonego odgłosami walki muła. Uwolniła zwierzę, zabrała swój miecz, rzucony niedbale na kupę różnych śmieci i sakiewki, włożone do niewielkiej szkatułki. Kolejna mała skrzynka była zamknięta. Otworzywszy ją za pomocą zdobytego kluczyka, zabrała stamtąd jakieś papiery. Elfka umocowała miecz zwyczajowo na plecach i ruszyła w powrotną drogę, zastanawiając się, czy ktoś będzie na nią czekał. Virtus polatywał jej nad głową, wskazując drogę.
Eilein siedziała cicho na jednym z kamieni i odprowadzała Maeve i Virtusa wzrokiem. Nawet do głowy jej nie przyszło, że mogłaby zostawić elfkę – była to w końcu jej przyjaciółka, a przyjaciół nie zostawia się ot tak. Zadarła maleńką główkę żeby spojrzeć na ich nową koleżankę, zaciekawiona czy zostanie z nimi, czy też zdecyduje się podążyć własną drogą. Mia wpatrywała się w miejsce w którym zniknęła elfka. Wróżka odwróciła głowę i również wlepiła wzrok w tamto miejsce. Unikała patrzenia na martwe ciała, ale nie mogąc się oprzeć, co jakiś czas zwracała ku nim swoje błękitne oczka.
Wydawało jej się, że czeka wieczność. Już po kilku minutach wróżka zaczęła się wiercić na swoim kamyczku, by chwilę później wstać i osłaniając maleńką rączką oczy, wypatrywać Maeve między gałęziami drzew.
Wydawało jej się, że czeka wieczność. Już po kilku minutach wróżka zaczęła się wiercić na swoim kamyczku, by chwilę później wstać i osłaniając maleńką rączką oczy, wypatrywać Maeve między gałęziami drzew.
- Mia
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Wiedziała, ze jeśli odejdzie zapobiegnie wpadnięciu w kolejne tarapaty, ale podświadomie czuła niepohamowaną chęć poznania dalszych przygód elfki i latającej istotki. Ta ostatnia właśnie intrygowała ją najbardziej. Musiała nadal wierzyć w siłę przyjaźni, bo nie uciekła na sam widok towarzyszki, co było, w pewnym sensie, piękne. Jednak nie poleciała za elfką zobaczyć, co będzie robić. Może bała się, że dojdzie do kolejnej walki.
Już zanim elfka wróciła, rudowłosa podjęła już decyzję. Nie musiała obwieszczać swojego wyboru zbyt uroczyście, bo to, że została samo o sobie świadczyło. Jednak dopiero gdy wsiadła na konia, istotka powróciła z niedostępnego dla ludzkich oczu miejsca, gdzie sobie wcześniej siedziała. Najpierw zrównała się z Mią, by potem lekko ją wyprzedzić. Las był tak bardzo spowity mrokiem, że dziewczyna starała się obrać ścieżkę tamtej, ale i tak gałęzie drzew smagały jej twarz. Liście były pokryte drobnymi kropelkami wody przywianej znad rzeki, jednak nie przeszkadzało to jej. Musiały pozostać niezauważone, więc wszystko: każde za głośno wypowiedziane słowo, mogło przesądzić o ich losie. Powoli pogrążała się w swoich myślach, wręcz wyłączając bodźce percepcji. Jednak mimo wszytko czuwała.
Już zanim elfka wróciła, rudowłosa podjęła już decyzję. Nie musiała obwieszczać swojego wyboru zbyt uroczyście, bo to, że została samo o sobie świadczyło. Jednak dopiero gdy wsiadła na konia, istotka powróciła z niedostępnego dla ludzkich oczu miejsca, gdzie sobie wcześniej siedziała. Najpierw zrównała się z Mią, by potem lekko ją wyprzedzić. Las był tak bardzo spowity mrokiem, że dziewczyna starała się obrać ścieżkę tamtej, ale i tak gałęzie drzew smagały jej twarz. Liście były pokryte drobnymi kropelkami wody przywianej znad rzeki, jednak nie przeszkadzało to jej. Musiały pozostać niezauważone, więc wszystko: każde za głośno wypowiedziane słowo, mogło przesądzić o ich losie. Powoli pogrążała się w swoich myślach, wręcz wyłączając bodźce percepcji. Jednak mimo wszytko czuwała.
Ostatnio edytowane przez Mia 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Kiedy zbliżyła się do skały wyraźnie usłyszała parskanie swojego karosza. Po chwili dołączył się kolejny koń. Zapach zwęglonych szczątków przemieszany z aromatem miodu i wiosennych kwiatów utwierdził ją w przekonaniu, że żadna z dziewczyn nie ruszyła się z miejsca. Maeve uśmiechnęła się delikatnie pod kapturem. I Eilein i młoda kobieta okazały się odważniejsze niż myślała. Wyglądało na to, że będzie musiała nauczyć się rozpoznawać ich aury. I, przede wszystkim, poznać imię kobiety.
Zanim zebrały się do odejścia, na Maeve czekało jeszcze jedno niemiłe zajęcie. Zwłoki rzezimieszków wciągnęła w rosnące nad rzeką splątane chaszcze. Nie miała siły ukryć ciał lepiej, miała nadzieję, że to choć trochę spowolni poszukiwania jej śladów. To, że będą jej szukać, wydawało się oczywiste. Wystarczyło jedynie by skarg kupca wysłuchały odpowiednie uszy.
Podróżując razem z filigranową wróżką i ludzką kobietą nie mogła liczyć na duże wsparcie z ich strony. Maeve nie dość, że będzie musiała bronić siebie, to jeszcze zadbać o bezpieczeństwo towarzyszek. Dawniej pewnie by jej to przeszkadzało - teraz jednak nie martwiła się w ogóle. Wiedziała, że we trójkę zawsze dadzą sobie radę.
Czarny ogier Maeve ostrożnie wybierał ścieżkę piaszczystym brzegiem rzeki, mocząc w chłodnej wodzie pęciny. Siwek Mii twardo trzymał się wyznaczonego szlaku, od czasu do czasu prychając i ciągnąc za wodze, niezadowolony z ciężaru na grzbiecie. Podróżowały niemal w absolutnej ciszy, jedynie Virtus ni stąd ni zowąd zawrócił nagle w locie i przysiadł na ramieniu Mii, strasząc zarówno ją jak i konia.
Kiedy zagłębiły się w lesie, paradoksalnie, elfka odetchnęła z ulgą. Nie mogła widzieć złowrogich cieni, które rzucały drzewa oświetlone przez księżyc. Słyszała za to o wiele więcej niż jej towarzyszki. Maeve wiedziała jednak, że w lesie nic im nie grozi. Przynajmniej ze strony stworzeń naturalnie go zamieszkujących. Niewielkie kępy drzew, które tutejsi ludzie zwykli nazywać lasami nie stanowiły jednak bardzo bezpiecznej osłony.
- Na południu znajduje się Valladon. Dla własnego bezpieczeństwa, wolałabym nie zatrzymywać się tam, jeśli nie jest to konieczne. Gdyby nie ta... hm, sprzeczka w obozie, zamierzałam ominąć Ekradon i udać się do Menaos, teraz jednak chyba nie jest to dobry pomysł. - zastanawiała sie głośno Maeve - Na południu znajduje się też ukryta w Lesie Driad Laria. Trudno o lepsze miejsce, gdy szuka się schronienia. Czas pokaże, czy potrzebujemy schronienia...
- Mogłabyś zdradzić mi swoje imię? - zapytała dziewczynę - Mnie nazywają Maeve.
Zanim zebrały się do odejścia, na Maeve czekało jeszcze jedno niemiłe zajęcie. Zwłoki rzezimieszków wciągnęła w rosnące nad rzeką splątane chaszcze. Nie miała siły ukryć ciał lepiej, miała nadzieję, że to choć trochę spowolni poszukiwania jej śladów. To, że będą jej szukać, wydawało się oczywiste. Wystarczyło jedynie by skarg kupca wysłuchały odpowiednie uszy.
Podróżując razem z filigranową wróżką i ludzką kobietą nie mogła liczyć na duże wsparcie z ich strony. Maeve nie dość, że będzie musiała bronić siebie, to jeszcze zadbać o bezpieczeństwo towarzyszek. Dawniej pewnie by jej to przeszkadzało - teraz jednak nie martwiła się w ogóle. Wiedziała, że we trójkę zawsze dadzą sobie radę.
Czarny ogier Maeve ostrożnie wybierał ścieżkę piaszczystym brzegiem rzeki, mocząc w chłodnej wodzie pęciny. Siwek Mii twardo trzymał się wyznaczonego szlaku, od czasu do czasu prychając i ciągnąc za wodze, niezadowolony z ciężaru na grzbiecie. Podróżowały niemal w absolutnej ciszy, jedynie Virtus ni stąd ni zowąd zawrócił nagle w locie i przysiadł na ramieniu Mii, strasząc zarówno ją jak i konia.
Kiedy zagłębiły się w lesie, paradoksalnie, elfka odetchnęła z ulgą. Nie mogła widzieć złowrogich cieni, które rzucały drzewa oświetlone przez księżyc. Słyszała za to o wiele więcej niż jej towarzyszki. Maeve wiedziała jednak, że w lesie nic im nie grozi. Przynajmniej ze strony stworzeń naturalnie go zamieszkujących. Niewielkie kępy drzew, które tutejsi ludzie zwykli nazywać lasami nie stanowiły jednak bardzo bezpiecznej osłony.
- Na południu znajduje się Valladon. Dla własnego bezpieczeństwa, wolałabym nie zatrzymywać się tam, jeśli nie jest to konieczne. Gdyby nie ta... hm, sprzeczka w obozie, zamierzałam ominąć Ekradon i udać się do Menaos, teraz jednak chyba nie jest to dobry pomysł. - zastanawiała sie głośno Maeve - Na południu znajduje się też ukryta w Lesie Driad Laria. Trudno o lepsze miejsce, gdy szuka się schronienia. Czas pokaże, czy potrzebujemy schronienia...
- Mogłabyś zdradzić mi swoje imię? - zapytała dziewczynę - Mnie nazywają Maeve.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości