Mauria[Mauria] Przygotowania

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Ranea
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Mauria] Przygotowania

Post autor: Ranea »

Mauria, chyba najlepsze miasto, jakie dotąd miała okazję ujrzeć w całej Alaranii. Przede wszystkim odpowiadała jej stylistyka tego miejsca. Chodziło tu o nic innego jak wykorzystanie kości jako budulca. Ranea nie miała okazji widywania tego typu konstrukcji, o ile nie były one jakimś tam ołtarzykiem pomniejszego plemienia i ich zacofanych wierzeń. Ogromne budynki ze sprytnie wykorzystanym powszechnie budulcem... zmyślne. Ale jej wizyta w tym miejscu nie była spowodowana chęcią pozwiedzania stolicy umarłych, a czymś znacznie ciekawszym. Mianowicie miała odnaleźć artefakt, który rzekomo znajdował się w jednej z ruin cytadeli znajdującej się w Dolinie Umarłych. Jej wyprawa była dość brawurowa i częściowo nieprzemyślana. Wiedziała, gdzie ma iść... i to by było na tyle. Żadnych wskazówek i gwarancji, że odnajdzie tam cokolwiek... oprócz sterty gruzu. Mimo to, warto było się o tym przekonać na własnej skórze, bo jeśli jednak "coś" nadal się tam znajdowało... Dobre pytanie... Co? Coś związanego z nekromancją, tyle dało się wyspekulować. Mistrz Sacrius był dość oszczędny w wyjaśnieniach, a mogłaby dać sobie uciąć obie ręce, że wiedział po cóż to miała się wyprawić.

Rzecz jasna nie wędrowała samotnie, gdyż mogła spodziewać się jakiegoś oporu w tak nieprzyjaznym środowisku. Nigdy nie wiadomo, co też kryło się wśród gęstwin Mrocznej Doliny. Jej kompania stanowiła grupkę doborowych wojaków w liczbie dziesięciu, którzy w większej części dysponowali ekwipunkiem zbliżonym do tutejszych standardów oraz "podręczny" oddział nieumarłych, na wszelki wypadek. W razie większych problemów ta liczba zawsze może ulec powiększeniu, ale póki co lepiej było aż tak nie rzucać się w oczy, jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało. Akolitka postanowiła więc wspomóc się najemnikami. To oraz uzupełnienie zapasów było główną przyczyną postoju w Maurii. Paru jej ludzi zasięgnęło języka u miejscowych i zakręciło się w odpowiednich miejscach, karczmach i innych, mniej oczywistych miejscach. W większości mieli oni doświadczenie najemnicze i byli jako tako obyci z tą krainą, więc nie błądzili zbyt długo.

Ranea tym czasem czekała nieopodal bram miasta, póki co z połową całej karawany. Strażnicy i tak nerwowo spoglądali w ich stronę, więc nawet nie ładowali się w całości za mury - nie było po co. Wyruszyć mieli jeszcze dziś. O ile z zapasami wszystko szło zadziwiająco szybko, to z najemnikami były pewne problemy, głównie kwestie dostępności... Raptem dwunastu chłopa i paru "kopaczy." Możliwe, że ktoś będzie musiał uwinąć się z całym bajzlem na miejscu lub też kilku... Diabli wiedzieli, jak rozległy mógł to być kompleks, a liczba nieumarłych którymi mogła dysponować byłaby w stanie dysponować niekoniecznie pokryłaby zapotrzebowanie.
- Wypłata od łebka, jeśli któryś z was zginie to reszta grupy nie dostanie jego doli. Podstawowy prowiant, to są namioty oraz wyżywienie macie zapewnione. Jeśli coś nie odpowiada, używacie własnego sprzętu. I jeszcze coś, żadnego pijaństwa. Za to lecicie na zbity pysk na miejscu a zaręczam, że nie chcielibyście pałętać się tam w samotności. - Ot drobna instrukcja jej adiutanta, co by chociaż niektórzy z najemników wbili to sobie do tych pustych łbów... Chociaż jak któryś zginie przez głupotę, to zawsze można by go ożywić... Ale to już jej prywatna opinia.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Mauria- jedyne warte odwiedzenia miasto na terenie Mrocznych Dolin, i chyba w ogóle jedyne miasto na tych terenach. Od północnego- zachodu sąsiaduje z Mglistymi Bagnami i otoczone jest gęstą puszczą. Drogi do tego miasta są dwie i jedna gorsza od drugiej: pierwsza wiedzie przez Dolinę Umarłych, która jest naprawdę nieprzyjemnym miejscem dla kogoś podróżującego samotnie, i to bez różnicy ile ten człowiek przeżył i co już widział, a druga przez bagna. Obydwie nie zachęcają do przejścia przez nie, jednak niektórzy albo są zmuszeni to zrobić, albo i tak to zrobią, bo tak im się podoba. Do której grupy należy Samiel? Tego to chyba nawet on sam nie wie. Po prostu do Maurii miał najbliżej, a że nie miał żadnego zlecenia to postanowił, że poszuka jakiegoś w "Mieście Umarłych".
Przemieniony do miasta przywędrował tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, a więc podróżował samotnie. Tym razem wybrał drogę przez Dolinę Umarłych, a ten etap wędrówki był chyba dla niego najcięższy. Ale ostatecznie udało mu się dotrzeć do Maurii, bo dlaczego miałoby się nie udać- był przygotowany na ewentualne zagrożenia jakie niesie ze sobą samotna wędrówka po szlaku, zawsze był na to przygotowany.

Siedział sobie w karczmie i jadł posiłek, który zamówił wcześniej. Wzrok miał spuszczony w dół, aby po prostu patrzeć na to co je, a o tym, że ktoś usiadł przy jego stoliku zorientował się po dźwięku odsuwanego krzesła. Przełknął kęs mięsa i popił wodą, na żaden alkohol nie miał dzisiaj ochoty, więc zamówił wodę, i dopiero po tym podniósł wzrok na postać, która usiadła naprzeciw niego.
Po wyglądzie niektórych ludzi da się niemalże od razu poznać czym dana osoba się zajmuje, i tak było też w przypadku najemnika, który usiadł przy stoliku, przy którym siedział Samiel. Szczerze mówiąc to przez te lata, które przeżył to nawet i po przemienionym było widać, mniej więcej, czym on się zajmuje, a to, że był najemnikiem i potrafił walczyć było dostrzegalne dość szybko- właśnie dlatego nieznany mu najemnik usiadł przy jego stoliku, a nie przy innym. Po chwili mężczyzna wyjaśnił mu dlaczego się do niego dosiadł, że szuka ludzi do dobrze płatnej roboty i wytłumaczył mu też na czym ma polegać ta robota, a także powiedział gdzie znajduje się punkt zbiórki, a następnie wyszedł, pewnie po to aby poszukać jeszcze kogoś do pomocy przy zadaniu. Samiel dokończył posiłek, zebrał się i wyszedł z karczmy. Sprawdził jeszcze czy nie brakuje mu niczego- nie brakowało, założył chustę na głowę i sprawnie zrobił z niej nakrycie głowy, które przywykł nosić. Następnie ruszył w stronę bramy wyjściowej.

Szybko zauważył gdzie konkretnie znajduje się miejsce zbiórki, bo w jednym miejscu rozbitych było kilka namiotów, a także w ich pobliżu stała karawana. Zauważył tam też kilku mężczyzn krzątających się przy "obozie", pewnie byli to inni najemnicy, którzy należeli do kompanii tego, który "zwerbował" Samiela. Ruszył w stronę tamtego miejsca.
Na miejsce dotarł w momencie, w którym, prawdopodobnie dowódca, zaczął krótką, jednak dość treściwą przemowę- wysłuchał go. Namiot i wyżywienie może się przydać, jednak nie potrzebował od nich żadnego sprzętu, bo miał własny i był zadowolony z tego jak się spisywał, poza tym to wątpił w to, żeby jakaś broń mogłaby być lepsza od jego Piekielnych Kłów. Kusza, którą się posługiwał również nie była zwykła- należała do tych mniejszych kusz, jednak była wzmocniona magicznie, więc siłą dorównuje tym dużym i mniej poręcznym. Szkoda, że nie dowiedział się jakie konkretnie wynagrodzenie wchodzi w grę, mimo wszystko nie był materialistą, ale i tak dobrze byłoby znać ilość złota, która wpadnie po zakończonym zadaniu. Przemawiający nie wspomniał nic o kobietach i przelotnych romansach, więc Samiel uznał, że coś takiego może "istnieć" w trakcie wyprawy.
Co do kobiety, która stała gdzieś niedaleko przemawiającego to to, że mimo tego, iż miała na sobie zbroję, dało dostrzec się jej kobiecą sylwetkę, która zachowała się w dobrym stanie, co nie zawsze się zadarzało. Mógł też stwierdzić, że należała ona do kobiet, którym "nie należy wchodzić w drogę, bo się pożałuje", takie odniósł wrażenie. Na pierwszy rzut oka nie mógł chyba stwierdzić więcej, bo żeby wyrobić sobie o niej jakąś opinię to musi przebywać dłużej w jej towarzystwie. Co do wyglądu to też nie mógł stwierdzić nic więcej, bo miała na sobie zbroję, a Samiel nie wiedział jak kobieta ta wygląda bez zbroi, ale podejrzewał, że widok ten może być całkiem przyjemny dla oka.

Swoją drogą to przemieniony trochę wyróżniał się z tłumu, bo stał nieco na uboczu i był nieco wyższy niż większość najemników. Poza tym chyba jako jedyny miał na plecach niewielką kuszę, a obok niej, na tej samej wysokości, bełty do niej. W kołczanie było widać, że niektóre z bełtów są dodatkowo pokryte srebrem. Sztyletów nie było widać, gdyż jego peleryna ułożyła się tak, że po prostu je zakrywała. Stał ze skrzyżowanymi rękoma przez całą przemowę dowódcy.
Jeszcze, na chwilę, wracając do kobiety, to chyba tylko jej figura pozwalała na rozpoznanie, że jest ona przedstawicielką płci pięknej. Swoją drogą to ciekawy czy wypatruje ona "ciekawych", według niej, najemników i odbywa z nimi jakąś rozmowę czy coś, może akurat Samiel wydałby jej się ciekawy i tym samym zawsze byłoby to jakieś wyróżnienie z grupy, i to dość szybkie wyróżnienie- po niedługiej chwili odegnał od siebie tę myśl i zaczął rozglądać się po obozie, czy aby nikt nowy nie zmierza w jego stronę i tak dalej.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Podróż trwała zbyt długo. Coraz bardziej czuła się znużona... Jechała na zachód bezpiecznym szlakiem. Napotkani podróżni próbowali ją przekonać, aby zawróciła.
- Panienko, gdzie jedziesz, to nie jest miejsce dla ciebie - przestrzegali ją. "A dlaczego to niby nie dla mnie" - przekomarzała się w myślach z nimi. Vanessa nie znała tych okolic, tym bardziej była ciekawa, jak wyglądają. A jej niezłomny upór stanowił poważną przeszkodę w zmianie celu podróży. Mroczne Doliny... nic o nich nie słyszała. Powoli wkraczała na ich teren. Pomału ogarniał ją mrok. Brak roślinności wyraźnie ją zaskoczył. W wielu miejscach popękana ziemia."Jakaś wymarła kraina... słońca nie widać..." Doświadczyła uczucia przenikającej grozy. Jechała tak już przez dłuższą chwilę, zaniepokojona brakiem osiedli ludzkich. Przejmująca cisza paraliżowała jej myśli... "Ani żywej duszy wokoło, co to za przeklęte miejsce." Opis posępnego krajobrazu dopełniały kikuty sterczące z martwych drzew i wielkie skalne bloki. Trakt, którym jechała, prowadził prosto do Maurii, jedynego miasta w mrocznej krainie.
Odruchowo upewniła się, czy broń znajduje się na swoim miejscu. Dotknęła ręką sztyletu ze srebra, ukrytego w cholewie buta i zacisnęła silniej ramię, aby zakupiony dobrej klasy łuk, nie zsunął się z ramienia. Skórzany kołczan ze strzałami znajdował się u pasa. "W porządku, w razie czego... jestem przygotowana." Odetchnęła nieco z ulgą. Pomimo że, starała się ukryć strach, to była nim cała przeniknięta. Opatuliła się szczelniej czarnym płaszczem i czerwonym szalem wokół szyi. Jakiś jeździec przemknął obok niej, galopując na koniu. Przyśpieszyła próbując go dogonić. Ale szybko straciła go z oczu. Z daleka widziała mury miasta.... przypominającego warownię. Jeszcze tylko trochę i już będę na miejscu. Źle się czuła na tym pustkowiu i chciała jak najszybciej znaleźć się wśród ludzi.

Kiedy dotarła wystarczająco blisko, ujrzała potężne bramy miasta, a po bokach dwóch strażników. Zsiadła z konia, którego prowadziła z boku. Też tak jak i ona był głodny i zmęczony.
- Stać, zatrzymać się! Dokąd to?! - zawołał jeden ze strażników, zachrypniętym głosem.
- Szukam miejsca, gdzie mogę zjeść coś ciepłego i odpocząć, bo przybywam z daleka - odrzekła spokojnie dziewczyna.
- Lepiej panienko... zabieraj się stąd...to nie miejsce dla ciebie... - zripostował mężczyzna.
- Nie jestem sama, zaraz przyjedzie mój brat - skłamała.
- No... skoro tak, to wejdź. Karczma "Pod kościstym zadem" jest po prawej stronie głównej ulicy - odpowiedział znudzony strażnik.

Dziewczyna podziękowała i udała się w kierunku wskazanym przez niego. Gdy weszła do miasta, jej uwagę przykuły ogromne budynki zbudowane... z kości. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim. "A więc tak wygląda miasto umarłych..." - zastanawiała się. Odszukała karczmę, w której panował jak zwykle ruch i niemiłosierny zaduch. Starała się nie zwracać niczyjej uwagi, aby nie popaść w jakieś tarapaty. Chłopak, który pomagał gospodarzowi, obsłużył ją szybko i sprawnie.
- Czy tutaj zawsze jest taki ruch? - zapytała siląc się na uśmiech.
- Raczej nie... ale z tego, co wiem, to przybywają najemnicy, bo szykuje się jakaś wyprawa po artefakt, który ponoć jest ukryty w ruinach cytadeli w Dolinie Umarłych - odparł.
- A panienka, tak... sama tutaj... na tym pustkowiu - zapytał nieco zdziwiony.
- Ależ skąd... brat na mnie czeka - zełgała Vanessa, żegnając się i udając się w kierunku wyjścia.

Kiedy znalazła się poza bramami miasta, dostrzegła niewielką grupę ludzi i ... kobietę w zbroi. "No tak... najemnicy" - przebiegło jej przez myśl. Bardzo ją to zaintrygowało. Podeszła bliżej... Zbroja kobiety budziła podziw i szacunek. Była zbyt ciekawa i zafascynowana, aby nie przywitać się. Z dziewczęcą sobie skromnością, dygnęła:
- Witaj, pani... jestem Vanessa. W skrytości ducha marzyła, aby przeżyć jakąś przygodę u boku tak wspaniałej wojowniczki...
Awatar użytkownika
Ranea
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ranea »

Akolitka niespecjalnie zwracała uwagę na nowo przybyłych najemników. Prawdę mówiąc to nie obchodzili oni ją w ogóle. "Kopacze" to zwykła, szara siła robocza, która mogła się przydać zaś ci rzekomo potrafiący posługiwać się bronią robić mieli za mięso armatnie. Nigdy nie wiadomo, co też wśród trupiej krainy mogło czaić się w mniej uczęszczanych miejscach, a tym bardziej ruinach cytadel należących do nekromantów... w zasadzie miejscach, gdzie takowi czarownicy występowali. Z doświadczenia wiedziała, że takowe osoby miały naprawdę dziwne pomysły... Co ciekawe, jeden z najemnych wojaków wyróżniał się, a raczej nie, bo jego aura była trudna do odczytania. Raneę lekko to zdziwiło, bo wśród ludzi jego profesji raczej to się nie zdarzało. "Dziwne..." Czyżby miał jakiś przedmiot maskujący jego magiczną emanację lub był zdolny do jej częściowego zamaskowania? No cóż, jego decyzja. Powody nie obchodziły wampirzycy zupełnie, o ile nie będzie to w jakikolwiek sposób przeszkadzać w jej pracy.

Ze stanu drobnej zadumy wyrwała ją kobieta, która nie wydawała się być wojowniczką ani nikim związanym z tą profesją. Sama broń nie świadczyła jeszcze o tym. W zasadzie to wzbudziła w niej mieszane uczucia. Wampirzyca skrzyżowała ręce, po czym spojrzała na Vanessę, bo tak się przedstawiła ze swego rodzaju wyższością, a może nawet i nutą pogardy, bo odbiór tego zależał już od konkretnej osoby.
- Chyba pomyliłaś miejsca. Tutaj zbierają się osoby potrafiące dobrze walczyć orężem. - Położyła spory nacisk na słowo "dobrze." - Chyba, że znasz się na czymś przydatnym jak choćby medycyna. Bo za część towarzystwa nie ręczę. - Tu spojrzała wymownie w kierunku najemników, a raczej tego z topazowymi oczyma. Cóż poradzić, był po prostu charakterystyczny, a czy walczył lepiej... wyjdzie w trakcie. Na tę chwilę wrzucała wszystkich do jednego worka.

W tej samej chwili podszedł do niej jeden z członków jej oddziału, a wyposażony był dość podobnie do niej. Ten sam typ zbroi, dwie katany oraz łuk i strzały. Wypisz wymaluj, męska wersja Ranei... tylko wygląd bardziej "przeciętny". Podał jej mapę, na którą zerknęła.
- A więc z drogą nie jest tak źle... - mruknęła. Dzięki temu skrawkowi papieru, ich droga na miejsce będzie szybsza, ale to nie znaczy, że prostsza. Być może bardziej niebezpieczna... Mimo to decyzja została podjęta niemalże w tej samej sekundzie, to będzie ich szlak. Im szybciej dotrą na miejsce, tym szybciej dowie się, czy ten artefakt nadal tam jest.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Zauważył dziewczynę, która przecisnęła się przez niewielki tłum najemników i dotarła do miejsca, w którym stała srebrnooka wojowniczka. Następnie jasnowłosa zaczęła rozmowę z wojowniczką, a przynajmniej to wynikałoby z ruchu ich warg. Samiel nie zmienił miejsca, w którym stał. Zauważył też to, że akolitka zerknęła na niego już drugi lub trzeci raz, przy czym, przy ostatnim razie przemieniony spojrzał dokładnie w jej oczy, z lekką premedytacją i gdyby jego ust nie zasłaniała część chusty to pewnie, przez chwilę, dałoby się ujrzeć lekki uśmiech na jego twarzy. W jego oczach nie dało zaobserwować się tego, że na chwilę się uśmiechnął.
Wiedział, że w pewien sposób wyróżnia się spośród reszty najemników, jednak teraz zaczęło mu być obojętne czy srebrnooka zwróciła na niego odrobinę większą uwagę niż na resztę, czy nie- nie był tutaj po to, aby podobać się komuś, kto jest bliżej dowódcy niż reszta najemników tylko po to, aby pomóc w wykonaniu zadania, do którego został zatrudniony.

Swoją drogą to przypomniał sobie, że jedna rzecz z ich wyposażenia, oprócz jedzenia i miejsca do spania, może mu się przydać, a mianowicie wierzchowiec, o ile w ogóle dowódca zapewni coś takiego dla tych, którzy nie posiadają własnych wierzchowców. Zamierzał o to zapytać, o ile osobnik ten nie wyprzedzi go z tym i sam ich o tym nie poinformuje. Postał tak jeszcze chwilę, bo czekał właśnie na to, aż dowódca "wyprzedzi" go i powie coś odnośnie wierzchowców dla tych, którzy ich nie posiadają czy coś związanego z tym tematem. Nie powiedział nic na ten temat, więc Samiel zdecydował, że po prostu podejdzie i zapyta.
Przeszedł obok grupki najemników, żeby nie musieć się między nimi przeciskać i podszedł do dowódcy, w którego pobliżu stała też srebrnooka. Spojrzał na tego pierwszego.
- A co z jakimiś wierzchowcami czy coś? Ogólnie co z transportem osób, które po prostu nie posiadają własnych wierzchowców. Zapewnicie wierzchowce na czas wyprawy, przetransportujecie wozem czy będziemy musieli maszerować? - zapytał. Od razu przeszedł do rzeczy, o którą chciał zapytać. Czekając na odpowiedź, pomyślał czy nie ma jeszcze żadnych pytań, aby nie musieć chodzić w tę i z powrotem kilka razy tylko zapytać o wszystko za jednym zamachem.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Dziewczyna z uwagą wysłuchała słów wojowniczki, która górowała wzrostem, a spod hełmu wystawał srebrny kosmyk długich włosów. Kiedy spojrzała jej w oczy, zauważyła ich srebrny odcień i jasną, wręcz bladą karnację skóry. "Prawie...jak rówieśniczka i do tego dowódczyni." - pomyślała. "Jak to możliwe..." Vanessa nie podejrzawała, że wojowniczka jest wampirem czystej krwi, a ta z kolei wcale nie miała ochoty jej o tym informować. Póki co, miała poważniejsze sprawy na głowie związane z formowaniem drużyny.
- Wiem, że nie jestem jak ci... uzbrojeni po zęby i z doświadczeniem - odrzekła, wskazując ruchem głowy w kierunku najemników. Ale potrafię strzelać z łuku, umiem posługiwać się srebrnym sztyletem - próbowała przekonywać - a w razie czego potrafię opatrzyć rannych. Tylko muszę zaopatrzyć się w zioła lecznicze i bandaże, bo nie mam ich w dużej ilości.
Dziewczyna nie była pewna, czy była wystarczająco przekonywująca...
- No i mam własnego rumaka, którego zostawiłam w mieście, aby wypoczął - dopowiedziała nieco ciszej.

W tym momencie podszedł jakiś uzbrojony mężczyzna z mapą i coś pokazywał dowódczyni na skrawku papieru. Vanessa rozejrzała się wokół... Wśród najemników dostrzegła jednego, który w jakiś sposób wyróżniał się od reszty. Był wysoki, ubrany w ciemne rzeczy, praktyczne, nie rzucające się w oczy. Nosił na głowie ciemnoszarą, dziwnie złożoną chustę. Niedbałym krokiem skierował się w stronę dowódcy, o czymś z nim rozmawiając. A że stała z boku, przyjrzała mu się z ciekawością. Przez moment wydawało jej się, że wyczuł jej spojrzenie na sobie... odwzajemnił je. Miał oczy w kolorze topazu, rzadko spotykane... niezwykle przenikliwe i jak dla niej w jakiejś mierze niepokojące... Na twarzy posiadał kilka blizn, które próbował ukryć przy pomocy chusty. Nie odważyła się na rozmowę z nim. W głębi duszy obawiała się go. Wolała go obserwować z bezpiecznej odległości.

Kiedy dowódczyni została przez chwilę sama, cicho podeszła i przemówiła.
- Co ci szkodzi zabrać mnie ze sobą... na moją odpowiedzialność. I tak pozostanę przez kilka dni w mieście, całkowicie bezużyteczna... a tak, mogę się na coś przydać. Przecież z wami będę bezpieczna...
Nie była manipulatorką, ale tylko bardzo uparta. "Muszę za wszelką cenę pojechać z nimi... nawet bez zgody dowódcy." - postanowiła.
Patrzyła na nią z nadzieją w oczach.
- Więc jak będzie? - zadała ostateczne pytanie...
Awatar użytkownika
Ranea
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ranea »

- Ilu was wejdzie na wozy tylu wejdzie, reszta zmuszona będzie iść o własnych siłach. Aż tacy rozrzutni by by fundować czy też wypożyczać wierzchowca każdemu z was nie jesteśmy. - Adiutant Ranei niemal spiorunował go wzrokiem. "Jakiś głupi czy co? A może z księżyca się urwał, pijany lub zabrał się za jakieś tajemnicze ziółka?" Możliwe, iż jedna z tych myśli chodziła samurajowi po głowie. Rzadko kiedy doposażano pierwszą lepszą najemniczą bandę tak mocno. - Cel znajduje się niespełna dwa dni drogi stąd, więc nogi raczej wam nie odpadną. A jeśli wypłata wam nie odpowiada to cóż... Nikt was do tej roboty nie zmusza. - Mówiąc to wskazał głową na sakwę leżącą na prowizorycznym stoliku nieopodal jego osoby, oczywiście nie leżącej tam samotnie... Lepiej nie kusić potencjalnego złodziejaszka. Same jej rozmiary budziły raczej pozytywne odczucia, bo takie coś szło na łebka, o ile ten wywiążę się ze swojej służby i dożyje jej końca.

Na wzmiankę kobiety o umiejętnościach posługiwania się łukiem i sztyletem, Ranea uniosła tylko brew. Mówiąc wprost, nie wierzyła w to. Owszem, strzelać mniej więcej w cel to nawet i tawerniany obwieś by mógł, podobnie z resztą jak podźgać "badylem". Dopiero robienie tego na poziomie... to już inna sprawa. Na jej szczęście, podobno znała się na opatrywaniu, co mogło się przydać. Tego akurat nie dało się potwierdzić, bo wszystko wyszłoby w trakcie, ale i tak pewno zna się na tym lepiej niż ona sama.
- Medykamenty są na wozie - tu wskazała na ten, na którym znalazłoby się nieco tego typu towarów, może nawet i w lekkim nadmiarze. - Wyruszamy za godzinę - dodała po chwili.
Tymczasem do ich grupki dotarło jeszcze parunastu najemników.
- To już będą wszyscy, jeszcze tylko Aria z ostatnim powozem gdzieś zawieruszyła się w okolicach targu. - Odparł Krios, który wrócił wraz ze świeżą "dostawą" wojaków.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

- Wolałem się upewnić - odparł przemieniony. Wzrok adiutanta nie wywołał u niego żadnej reakcji, a mężczyzna ten praktycznie spiorunował Samiela wzrokiem, po prostu patrzono na niego już o wiele gorszym spojrzeniem, i to nie raz, więc nie robiło to na nim wrażenia.
Ponownie poczuł, że ktoś mu się przygląda, rozejrzał się wokół i zauważył, że patrzy na niego jasnowłosa dziewczyna, która wcześniej podeszła do srebrnookiej kobiety w zbroi i o czymś rozmawiały. Przemieniony spojrzał w oczy dziewczyny, które kolorem zbliżone były do szafiru, ich spojrzenia spotkały się ze sobą- po prostu ciekawiło go, jak zareaguje, spuści wzrok, a może dalej będzie się mu przyglądać? Chciał się o tym przekonać.
Tymczasem usłyszał, że adiutant zaczyna coś mówić, więc zaczął go słuchać, a spojrzał na niego dopiero wtedy, gdy zobaczył reakcję niebieskookiej na to, co zrobił.
- To rzeczywiście nie jest specjalnie daleko. Mnie nogi nie odpadną, podejrzewam, że reszta najemników również przyzwyczajona jest do długiego marszu i też im nic nie będzie. A zrezygnować to nie zrezygnuję, bo za coś żyć trzeba, a z tego, co patrzyłem to i tak nie znalazłbym w Maurii innej pracy - powiedział do mężczyzny. Spojrzał na pękaty mieszek, który wskazał rozmówca. Nie był materialistą, ale "za coś żyć trzeba", więc taka zapłata powinna być odpowiednia. Swoją drogą to nie czuł żadnego strachu czy czegoś podobnego, co miałoby wynikać z tego, że rozmawia właśnie ze swoim tymczasowym dowódcą, tymczasowym dlatego, że jest on nim tylko na czas wykonywania zadania. Samiel już wcześniej zauważył, że jest naprawdę mało rzeczy, które by go naprawdę przestraszyły.
- Swoją drogą... Jeżeli będzie trzeba zabić kogoś po cichu to polecam się na przyszłość - dodał po chwili. Oczywiście chodziło mu o okres, w którym współpracują ze sobą, chociaż nie wykluczał też tego, że jego rozmówca może kiedyś nająć go do tego typu roboty już po zakończeniu zadania.

- Myślę, że to wszystko. Nie mam już więcej pytań - odparł Samiel do adiutanta, a następnie odwrócił się i odszedł w miejsce, w którym stał wcześniej, czyli po prostu wrócił na wcześniejsze miejsce. Ponownie spojrzał w stronę dziewczyny o szafirowych oczach i znowu udało mu się uchwycić jej spojrzenie, którym go obserwowała. Jeszcze raz spojrzał jej w oczy, a gdy był pewien, że ona też patrzy w jego oczy to... mrugnął do niej lewym okiem, ot tak, po prostu znowu chciał sprawdzić, jak dziewczyna na to zareaguje. Szczerze mówić to troszkę się nudził, więc możliwe, że uczynił to właśnie dlatego.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Dziewczyna ucieszyła się, że dowódczyni wyraziła zgodę, aby wyruszyła razem z nimi. Musiała się szybko zbierać, bo zostało mało czasu... tylko godzina. Na wozie znalazła w miarę pojemne dwie torby, w które włożyła chusty, bandaże i lecznicze mikstury. Jakby co, była prawie gotowa do drogi. Jeszcze tylko pobiegła po swojego wierzchowca do miasta.
W karczmie zaopatrzyła się w suchy prowiant i wodę do picia. Doszła do wniosku, że weźmie jeszcze kilka dodatkowych bukłaków z wodą dla rannych, licząc, że inni też będą je mieli ze sobą. Postanowiła, że nie będzie szła pieszo, bo okazało się, że torby były zbyt ciężkie i nieporęczne. Dopiero teraz zauważyła, że jedna z nich ma trochę uszkodzony pasek, ale jakoś dała radę przymocować ją do siodła. Tak przygotowana dołączyła do zebranej grupy przed miastem.
- Jestem już gotowa do wymarszu, pani - zameldowała się przed obliczem dowódczyni, która jak sie okazało miała na imię Ranea.
Spojrzała na nią i tylko skinęła głową, jakby przyjmując do wiadomości, nic nie odpowiadając.

Vanessa... tak naprawdę, nie była świadoma grożących jej niebezpieczeństw. Ale chęć przeżycia czegoś niezwykłego była silniejsza od strachu. Wsiadła na konia i spokojnie obserwowała resztę osób. Każdy był zajęty przygotowaniami do wymarszu. Niektórzy czyścili broń, inni rozmawiali, jeden z najemników drzemał na ziemi, owinięty płaszczem.
Wśród nich wyłapała wzrokiem "mężczyznę o topazowych oczach", jak go w myślach określała. Stał niedaleko... i miała wrażenie, że ją obserwuje. Co rusz zerkał w jej stronę z zainteresowaniem. A raz nawet wydało jej się, że mrugnął do niej lewym okiem... Vanessa nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Nagle cała ta sytuacja wydała jej się komiczna. Nastąpiło to pod wpływem nieustannego napięcia, jakie odczuwała od momentu przekroczenia granic tej niegościnnej krainy. Jej delikatna, dziewczęca psychika musiała się jakoś "rozładować". Przez moment pomyślała o rodzinnym domu. "A co będzie... jak zginę... Tak naprawdę, to nie mam żadnego doświadczenia w takich wyprawach." Znowu spojrzała po wszystkich. "Sprawiają wrażenie ludzi... obytych z niebezpieczeństwem, więc powinno wszystko pójśc dobrze" - pomyślała. Koń zachowywał się niespokojnie, głaskała go po grzywie, starając się go uspokoić.
- Jeszcze trochę i zaraz wyruszamy - powiedziała.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Podejrzewał, że nagły wybuch śmiechu nie był reakcją bezpośrednią na mrugnięcie w jej stronę, jednak, mimo wszystko, to była to dość ciekawa reakcja. Śmiech mogło wywołać napięcie, które chciała rozładować, strach, którego chciała się pozbyć lub go zmniejszyć, albo jeszcze coś innego. Samiel nie zastanawiał się nad tym i nie próbował tego zrozumieć, nie umiał też czytać w myślach, aby wiedzieć, o czym pomyślała niebieskooka. To, że się zaśmiała, sprawiło też, że przemieniony również to zrobił, co prawda zaśmiał się dość cicho i tak, że nie było tego widać, bo jego usta zasłaniała chusta, ale się zaśmiał. Po chwili rozejrzał się wokół siebie, a gdy jego wzrok ponownie wylądował na niebieskookiej dziewczyna to na chwilę, na niedługą chwilę, zatrzymał go na niej i przyjrzał się jej figurze, twarzy i tak dalej. Następnie, jak gdyby nigdy nic, usiadł w miejscu, w którym przed chwilą stał i z torby wyjął kawałek suszonego mięsa, które dziś zakupił i zaczął jej jeść. Powód do tego był tylko i wyłącznie taki, że zrobił się głodny.

Jakoś nie specjalnie chciało mu się integrować z innymi najemnikami, tym bardziej że i tak większości pewnie nie spotka już w swoim życiu albo może ich spotkać, jednak wtedy mogą stać po przeciwnych stronach i będzie musiał ich zabić. Nie zmieniało to faktu, że z niebieskooką to mógłby się nieco lepiej poznać, zawsze to ktoś z kim można porozmawiać na inne tematy niż te, w których gustuje przykładowy najemnik, czyli alkohol, kobiety i walka. Nie wykluczał też tego, że wśród tych najemników znalazłby się też taki, z którym mógłby porozmawiać na inne tematy niż te trzy, które wymienił przed chwilą, jednak i tak miło byłoby, gdyby niebieskooka podeszła do niego i chciała porozmawiać, a jak nie to zawsze może zrobić to sam, jednak najpierw musi dokończyć jedzenie. Liczył się też z tym, że dziewczyna po prostu nie będzie chciała z nim porozmawiać lub nie będzie miała na to ochoty, wtedy nie będzie miał jej tego za złe, bo po co miałby mieć? Nie widział w tym większego sensu. Gdy nie zgodzi się na rozmowę to zawsze, może usiąść w miejscu, w którym siedział, wyjąć swój szkicownik i zacząć coś rysować. Do wyruszenia pozostała jakaś godzina, więc ma trochę czasu.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Chcąc uspokoić konia, ruszyła przed siebie, zataczając małe koło wokół grupy najemników. Towarzystwo było wyraźnie jeszcze rozleniwione, a czas upływał wyjątkowo powoli. Spoglądała z zainteresowaniem na zebranych osobników, którzy tworzyli pewnego rodzaju zbieraninę... nastawioną tylko na zysk. W końcu to była ich praca. Byli w różnym wieku, twarze z bliznami, świadczące o ich zawodzie, polegającym na pozbawianiu życia, rabowaniu, paleniu czy wykonywaniu każdego rozkazu za odpowiednią liczbę monet czy innych dóbr. Na pewno nie posiadali wykształcenia, a jednak byli skuteczni w tym, co robili. Przypomniała sobie słowa Kelyn, która nazywała ich niekiedy "skrytobójcami ", mówiąc, że są nieufni i ostrożni w zawieraniu wszelkich kontaktów.

Podjechała do jednego... który ćwiczył mieczem jednoręcznym. Posługiwał się nim w sposób biegły. Dziewczyna podziwiała jego niezwykłą siłę i zręczność. W pobliżu stał inny... strzelający z kuszy do celu. "Muszą ćwiczyć swoje umiejętności, które często decydują o ich życiu lub śmierci."
Wróciła z powrotem na swoje miejsce. Poczuła pragnienie. Sięgnęła po bukłak z wodą, którą piła chciwie... małymi łykami. Kiedy go odłożyła, poprawiła rozwiane włosy, rozczesując je lekko zgiętymi palcami, unosząc ręce nieco do góry.
W jednej chwili spojrzała przed siebie, napotykając wzrok "mężczyzny o topazowych oczach", który na siedząco posilał się kawałkiem suszonego mięsa. "Musiał mnie obserwować od dłuższego czasu... " - spekulowała.
"Czego on chce ode mnie... już kilka razy złapałam jego spojrzenie na sobie. A może zna mnie... tylko ja go wcale nie kojarzę. No... chyba rodzice nie wynajęli go, aby mnie śledził. Jakby chciał coś ode mnie, to podszedłby i porozmawiał. Przecież etykieta zabrania panienkom z dobrego domu zagadywać nieznajomego mężczyznę i w dodatku najemnika... Już raz tak zrobiłam, ale wtedy to była konieczność".

Vanessa poklepała konia i pojechała do karczmy uzupełnić zapasy wody. Zakupiła jeszcze dodatkowo kilka flaszek z wodą, aby mieć czym obmyć ewentualnie rany zranionym. Tak na wszelki wypadek, bo należała do osób zapobiegliwych. Skusiła sie jeszcze na małą przekąskę i powróciła na swoje miejsce, dołączając do najemników.
"No teraz to jestem już na pewno przygotowana" - uśmiechnęła się, szepcząć do siebie.
Ostatnio edytowane przez Vanessa 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Ranea
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ranea »

Ranea nie zwracała specjalnej uwagi na to co działo się "w głębi" całego tego prowizorycznego oboziku. Tak długo jak nikt nie kładł swych lepkich rączek na zapasach, zwłaszcza tych w monetach, wszystko było w porządku. Powiedzmy sobie szczerze, była nieufna, a zwłaszcza do najemniczej bandy zbitej w jeden oddział bez wcześniejszego rozeznania. Mimo to, w oczach wampirzycy, byli tylko i wyłącznie mięsem armatnim, tylko że mieli zadziwiająco dobre zapasy jak na tą zaszczytną rolę. Opatrunki, zioła lecznicze, żywność, woda, namioty... żyć nie umierać... Chociaż ożywieni byliby zapewne bardziej posłuszni, ale to już taka drobna uwaga nekromantki i taktyczny punkt widzenia.
- Nareszcie - rzuciła w stronę Arii, która wreszcie raczyła pokazać się wraz z ostatnim powozem. - Już myślałam, że zgubiłaś się w mieście tak samo jak ostatnio - powiedziała, po czym zaśmiała się lekko. Z resztą, sama Aria od zawsze była dość zabawną osobą, po prostu roztrzepany człowiek... Na szczęście była skuteczna w tym co robiła, inaczej jej obecność tu byłaby wielce... nieistniejąca.
- Nie musisz mi znowu przypominać... - odparła kobieta, mogąca robić za ich pechowy talizman. Uosobienie czarnego kota...
- Owszem, muszę. Bo jeszcze zapomnisz - powiedziała Ranea, niezwykle wręcz słodko. Ogółem to nie jest tak, że była "wredną suką" dla każdego... po prostu było bardzo niewiele wyjątków od tej reguły. Kwestia poznania danej osoby... bardzo długoterminowej.

- Zbierać się, ruszamy za pięć minut - rzuciła komendę, skoro wszyscy już dotarli. Poza tym mijała ta słynna już "godzina".
- Zaraz zaraz - zawołał jeden z najemników, swoją drogą słusznych rozmiarów i o umięśnionej sylwetce. - Ty dowodzisz? Taka drobnica? - tu zaśmiał się, po czym podszedł bliżej wampirzycy. Ewidentnie próbował udowodnić swoją tezę.
Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy zaledwie jednym uderzeniem pięścią w brzuch zgiął się bardzo mocno, po czym został bez najmniejszego problemu przewrócony przez kobietę na ziemię. Ranea dosłownie przygniotła mu jedną nogą szyję, co by pogrążyć go jeszcze bardziej.
- Powinnam cię zabić w tej chwili - powiedziała, po czym zwiększyła nacisk.
- Nie warto - rzekł do niej przyciszonym głosem jej adiutant, kładąc jej rękę na ramieniu. Najwidoczniej nie chciał być świadkiem morderstwa nawet i takiej szumowiny bez lepszego powodu. Ta tylko spojrzała kątem oka to na niego, to na najemnika, po czym odpuściła, tak po prostu.
- Ruszamy. - Padła komenda, a całe towarzystwo było już na wierzchowcach, o ile dana osoba takowym dysponowała, wozach a reszta... no cóż, czekał ich kilkugodzinny marsz.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Po tym, jak skończył jeść i wyciągnął szkicownik, rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegoś lub kogoś co mógłby narysować, bo zawsze coś się znalazło, bez względu na to, gdzie się znajdował. W tym momencie nie zwracał już uwagi na niebieskooką dziewczynę, która, przynajmniej raz, spojrzała w jego stronę. Na pobliskim drzewie siedział kruk i patrzył się w stronę Samiela, więc przemieniony postanowił, że wykorzysta okazję i spróbuje go narysować, razem z gałęzią, na której siedzi. Nie był jakimś mistrzem lub kimś zbliżonym do niego, jednak nie było mowy o tym, że brak mu talentu do rysowania, bo byłoby to kłamstwem. Na kartkach jego szkicownika było już kilka ładnych rysunków, było tam też sporo pustych kartek, które w przyszłości pewnie zapełnią się różnorakimi rysunkami, bo przemieniony nie ograniczał się do rysowania rzeczy należących do jednej "dziedziny", rysował to, co mu się podobało i to, co uważał, że warto naszkicować.
Gdy usłyszał "Zbierać się, ruszamy za pięć minut" to był na etapie rysowania szczegółów takich jak poszczególne, wyróżnione pióra kruka i kilka uschniętych liści znajdujących się na gałęzi, na której ten ptak siedział- to może dokończyć w trakcie podróży lub kiedy indziej, kiedy będzie miał trochę wolnego czasu. Zebrał się szybko, aby zająć sobie dobre i wygodne miejsce na wozie. Przy okazji był światkiem dość ciekawej sceny, bo srebrnowłosa właśnie położyła jakiegoś najemnika, który był od niej wyższy, silniejszy i cięższy- w tym momencie potwierdziło się tylko to, co Samiel myślał o niej wcześniej, a mianowicie to, że jest ona kobietą, której nie opłaca się wchodzić w drogę i niepotrzebnie denerwować, bo można oberwać. Po tym, jak scena się skończyła wszyscy najemnicy wrócili do tego, co mają robić, czyli zajmowania swoich miejsc na koniach, na wozie lub w szeregu, który będzie szedł piechotą.

Samiel jako jeden z pierwszych dotarł do wozu i zwinnie na niego wskoczył. Zajął sobie miejsce na końcu, tak żeby mieć widok na resztę towarzystwa, które będzie siedziało razem z nim na wozie i tak, żeby mieć dobre oparcie na plecy, w razie, gdyby mu się nudziło i chciał dokończyć rysunek kruka siedzącego na gałęzi. Usiadł na miejscu, które sobie zajął i na razie obserwował jak reszta najemników, zajmuje swoje miejsca. Wzrokiem wyłapał też niebieskooką dziewczynę i srebrnowłosą kobietę, na każdą z nich spojrzał chwilę dłużej, a następnie wrócił do obserwacji najemników.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Oczekując na wymarsz, zauważyła małe poruszenie w pobliżu dowódczyni. Jakiś osiłek, słusznej postury... nagle został przez nią powalony na ziemię i do tego przygnieciony nogą. "Niesamowite" - jęknęła pod nosem z wrażenia. "Ta kobieta jest niezwykle silna i poradziła sobie z takim najemnikiem... Muszę być zawsze w pobliżu niej, wtedy na pewno będę bezpieczna." - rozważała dalej podekscytowana. Nie co dzień Vanessa była świadkiem takiego zdarzenia. Kobieta silniejsza od mężczyzny... wydało jej się czymś wręcz nierealnym. W duchu marzyła, aby umieć to, co ona.
"Musi być taka do nich, inaczej nie słuchaliby się i każdy z nich chciałby rządzić." Vanessa była dobrą obserwatorką, toteż zauważyła, że tak naprawdę... grupa stanowi zbieraninę ludzi niekiedy o tępym, bezmyślnym wzroku."Nie będzie łatwo... tymbardziej muszę się pilnować."

Powoli, każdy zajmował swoje miejsce. Jeszcze dołączyła jakaś kobieta powozem. W końcu usłyszała komendę do wymarszu. Część ludzi była na wierzchowcach, inni ustawiali się w szeregu, aby poruszać się pieszo, a pozostali usadawiali się na wozach.
Zauważyła, że" mężczyzna o topazowych oczach" sprawiał wrażenie jakby... nieobecnego, pochłoniętego rysowaniem czegoś, wyraźnie patrząc w stronę... kruka na drzewie. Jednak czuwał nad wszystkim, bo gdy tylko usłyszał komendę wzywającą do wymarszu, to jako jeden z pierwszych dotarł do wozu i wskoczył na niego. Usiadł gdzieś na końcu wozu, sprawiając wrażenie trochę znudzonego ciągłym oczekiwaniem...
Przez moment znowu "wyczuła" jego spojrzenie. "To na pewno szpieg... wysłany przez rodziców, aby mnie śledził, a może i... czuwał nad moim bezpieczeństwem. To nawet i dobrze." - pomyślała. Po raz pierwszy poczuła prawdziwą wdzięczność do nich przeplataną żalem do siebie, że tak ich potraktowała.
"Jak powrócę cała i zdrowa, to kto wie, czy nie odwiedzę ich w Rubidii... na pewno ucieszyliby się na mój widok".
Awatar użytkownika
Ranea
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ranea »

Szczerze mówiąc zdziwiło ją nieco zachowanie jednego z najemników, a konkretnie "chłopca o topazowych oczach." Jako głównodowodząca całą wyprawą oczywiście miała od podróżowania swego rumaka, więc zrównała jego tempo z wozem na którym siedział. Nutka artystyczności... dziwne jak na osobę parającą się tą profesją. Zazwyczaj ich sztuka ograniczała się do rzygowin po przedawkowaniu alkoholu oraz "śpiewie" do karczemnej muzyki, o ile grajek nie dostał butelką po japie. Do tego jeszcze ta aura, której odczytanie stanowiło wyzwanie... czyżby jakaś perełka wśród wojaków?
- Przedobrzyłeś z rytuałami czy próbujesz maskować swoją aurę? - W jego głowie rozbrzmiał głos wampirzycy. Nie posłużyła się telepatią, bo nie wiedziała czy i on ją potrafił. Szczerze to w to wątpiła. Zawsze jednak mógł ją nieco zadziwić, bo do pełni tego miałaby inne wymagania, oczywiście wyższe. Niebywałe umiejętności walki jakąś bronią czy też nekromancja na wysokim poziomie... temu już bliżej do tego by było, z naciskiem na to drugie. - No i od kiedy prosty najemnik zajmuje się w wolnym czasie rysowaniem? Raczej rzadko spotykane hobby wśród ludzi o waszej profesji. Zazwyczaj skupialiście się na burdach między sobą. - Z tym ostatnim to mogła nieco przegiąć, bo jednego chwilę wcześniej musiała przywrócić do szeregu, bo się nadto rozochocił, tłumok jeden. A to, że Ranea kierowała się stereotypami? Ojej, zapewne musiałoby być jej z tego powodu bardzo przykro... Nie bez powodu najemnicza brać miała taką a nie inną opinię, jakoś na nią zapracowali... Podobnie z resztą jak te krwiożercze wampiry!

W międzyczasie oddalali się od Maurii coraz bardziej, a zaczynali wkraczać w coraz mniej przyjazne tereny. Z resztą, Mroczne Doliny nigdy nie były uważane za nadto przyjazne miejsce, nie licząc nekromantów, bo tu mało kto mógł im przeszkadzać w ich pracy. "Jeśli wszytko pójdzie gładko, to do zmroku powinniśmy być w docelowym miejscu, nadającym się na obóz." - Wszystko zależało od jej zwiadowcy. A po co się rozbijać? Ano odpoczynek tym "śmiertelnikom" się przyda... bo ich drużyna była w większości żywa.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Zdecydował się na to, że w trakcie podróży zajmie się dokończeniem rysunku kruka siedzącego na gałęzi. Wyjął szkicownik i rysik, kilku najemników popatrzyło na niego, a następnie wróciło do gadania ze sobą. W sumie to dobrze, że im to nie przeszkadzało- w końcu nie samą wojaczką najemnik żyje, a przynajmniej Samiel tak uważał. Poza tym... to przemieniony uważał, że nie jest zwykłym najemnikiem, i to nie tylko dlatego, że jest skrytobójcą, którym nie jest każdy najemnik, którego spotka się na swojej drodze.
- Nie twoja sprawa... - odpowiedział niemalże od razu po tym, jak usłyszał głos w swojej głowie.
- Ale skoro już tak bardzo chcesz to wiedzieć, to nie mam żadnego świecidełka, które maskowałoby mi aurę. A masz trudności z jej odczytaniem lub w ogóle nie możesz jej odczytać, bo kiedyś zostałem poddany pewnym eksperymentom, a ta specyficzna aura jest jednym z ich następstw - powiedział po krótkiej chwili. Właściwie to odpowiedział na pytanie, które zostało mu zadane, a patrząc na to, że srebrnooka zrównała swojego wierzchowca z tempem jazdy wozu, na którym siedział Samiel i to w takim miejscu, w którym właśnie siedział on, to najprawdopodobniej do niej należy kobiecy głos, który zadał demonowi pytanie odnośnie do jego aury. Następnie zabrał się za dorysowanie kilku szczegółów do rysunku, którego nie udało mu się wcześniej dokończyć. Niestety niedane mu było długo nad tym posiedzieć, bo srebrnooka zadała mu kolejne pytanie, na które również odpowie, głównie z grzeczności.
- Nie jestem prostym i zwykłym najemnikiem. Czasami lepiej jest nie oceniać innych po pozorach dotyczących, na przykład, grup społecznych, do których należą lub profesji, którą się parają - odpowiedział. Rozmawiać też potrafił, a zasób jego słownictwa był na pewno o wiele większy niż u "przykładowych ludzi w jego profesji", czyli po prostu u najemników.
- Ale nie obawiaj się... Zapewniam, że walczę lepiej niż rysuję - dodał po chwili. Rysował nie najgorzej, więc walczyć musiał naprawdę dobrze, jednak wampirzyca nie mogła tego zweryfikować, bo nie widziała rysunku, którym aktualnie zajmował się Samiel.
- Mógłbym dowiedzieć się tego, jak masz na imię? - zapytał. Jak na razie nie zajmował się rysunkiem, jednak wstępnie miał zamiar dokończyć go w trakcie tej podróży.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości