Mauria[Pałacyk wampira Belequzara] Szopka.

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

[Pałacyk wampira Belequzara] Szopka.

Post autor: Histoffe »

Po otwarciu drzwi diabeł stwierdził, że komnata się nada. Była dość duża, wyścielona cennym czerwonym dywanem, po którym nie powinno się chodzić. Na przeciwnej ścianie znajdowało się wielkie łóżko z jasnym baldachimem, które dodatkowo mogło zasłonić się bordową zasłoną. Łoże dzieliło pokój na dwie równe lustrzane części, w których znajdowały się te same drogie meble. Szafeczka nocna, stoliczek na krótkich nogach przykryty seledynowym obrusem, komoda i szafa. Na bocznych ścianach znajdowały się parzyste kratowane okna ze zdobionymi okiennicami wewnątrz komnaty. Jedyną różnicą było to, że po prawej stronie (jak się wchodzi), w rogu znajdował się stół z lustrem oraz kuferkiem pełnych damskich pierdółek, których diabeł nigdy nie umiał rozpoznać. Z kolei po lewej stronie znajdowało się duże stojące zwierciadło. Wszedł do środka, następnie obejrzał się za siebie. Obok drzwi na ścianie rozwieszono obrazy z motywem wampira zabijającego wilkołaka. Pod obrazami znajdowały się dwa długie stoły, a przy nich po trzy zdobione krzesła.
- I co nada się? – dobiegł głos anioła z korytarza
- Twojej się spodoba. Właź! – pokręcił nosem diabeł.
Anioł wszedł do komnaty z roznegliżowaną nemorianką i ułożył ją delikatnie na łożu bliżej strony ze stolikiem. W tym czasie diabeł zdążył wyjść, następnie wejść z anielicą, również w negliżu i rzucić na część łoża bliżej zwierciadła.
- Jak myślisz będą wściekłe?
- Wściekłe to mało powiedziane! – burkną diabeł – One będą rozjuszone jak dwie… - tu puścił długą wiązankę obraźliwych słów, które by świętego wytrąciły z równowagi.
- Mogłeś się ograniczyć do jednego epitetu. Zrozumiałbym.
- Nadal nie pojmujesz?! To jest Histoffe, chędożony anioł, który podróżował z chędożonym Taidiellem. Widziałem jak go zatłukła w moim mieście. Na pewno nie jest lepsza od niego! Ta druga to Nemorianska Księżniczka Mileena. – Podkreślił jej tytuł czarną mową – Robi za dyplomatkę swojego tatusia… Sam Wiesz Kogo! Wiesz co to oznacza?
- Nie. – odpowiedział chcąc znać dalszą część
- Że pod tym baldachimem leżą dwa Armagedony! Łatwiej byłoby je zabić, niż trzymać przez dwa tygodnie w uśpieniu i odprawiać na nich rytuały!
Przez chwilę nastała cisza, którą przerwał anioł:
- Znasz je?
- Obie i to z daleka. Dziwne, że dopiero teraz się pytasz. Minęły się w moim mieście. Mieście, którego już NIE MA !!!

Diabeł był wściekły, wyszedł trzaskając drzwiami. Anioł został. Obszedł łóżko zaczynając oględziny od anielicy. Dotkną jej czoła i pojawiły się ukryte runy, których wcześniej nie miała. Napisane były magicznym dialektem mowy czarnej w formie małych ciemnych znaków, gęsto ułożonych przy sobie tworząc cierniowe ostre wzory. Oczy z powiekami, czoło, prawa pierś i dwa okręgi na plecach. Na wewnętrznej i zewnętrznej skórze dłoni. Nie rozumiał znaczenia, ale miał nieodpartą pewność, że gdy stanie się krzywda Mireenie, to Histoffe stanie się śmiertelniczką zdaną na własne niezdarne ciało. Bez magii i skrzydeł nie dożyje tygodnia albo popełni samobójstwo od razu, pomyślał anioł.
Do komnaty wszedł ożywiony sługa. Zostawił on misę z lodem, do której włożył butelkę wina z przyciemnionego szkła oraz zabitą korkiem z runą zatrzymującą energię. Następnie zajrzał do szaf sprawdzając czy odpowiednie ubranie się w nich znalazło. Prosty turkus i zdobny niebieski, według gustu śpiących dam.

Wyszedł sługa, a chwilę za nim anioł. Po czym wszedł diabeł.

Podszedł do nemorianki i uwidocznił runy jakie miała na sobie. O kolorze granatowym jak atrament, przypominające odręczne pismo drobnym maczkiem, zlewały się w łagodne okręgi i spirale. Piękna anielska kursywa w jakimś pseudoanielskim dialekcie magicznym. Prawa dłoń i pierś oraz czoło. Stwierdził, że to mało, wiec zajrzał jej w usta.
- Psia krew! – powiedział na widok runy na języku – Jak skrzydlata przepadnie to ty razem z nią. Nie wiele cennego z ciebie zostanie.
Do pokoju ponownie wszedł anioł, tym razem trzymał złotą i srebrną szeroką bransoletę.
- Głupi jesteś! One potrzebują obroży i kagańca!
- Raczej nie były by z tego powodu zadowolone. Nie są takie brzydkie, może nie będą chciały się ich pozbyć.
- „Może” jest długie i szerokie.
Srebrną założył anioł anielicy nad lewą kostką. Złota, zamontowana przez diabła, dostała się nemoriance na prawej. Bransolety przykryły runy, które nie powinny być teraz oglądane.
- Mamy teraz ptaszki w złotej klatce. – powiedział spokojnie anioł
- Armagedony… - urwał diabeł
- Trzeba powiedzieć naszemu przyjacielowi jakich zaszczytnych gości ma w swym pałacyku.
- Belequzar nie wie? – zdziwił się nieprzyjemnie – No… On też będzie bardzo „zadowolony”.

Anioł pstrykną palcami by runy na damach stały się znów niewidoczne. Następnie wyszli razem, zamykając ciężkie zdobione drzwi na klucz. Histoffe i Mileena przebudziły się spokojnie, wyspane po dwutygodniowym śnie. Były głodne, bez krzty mocy w sobie, zdane wyłącznie na swoje cechy i umiejętności. Zostawione, bez żadnych instrukcji i wyjaśnień.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

Mileena otworzyła powoli oczy. Faktem było, że czuła się wypoczęta. Potem jednak doszły do niej inne rzeczy. Jak na przykład fakt, że była potwornie głodna. Uniosła głowę w poszukiwaniu jakichś talerzy ze strawą, w końcu miała nadzieję, że znajduje się w nemoriańskiej ambasadzie w Serenaa. Kiedy jednak spojrzała na dół zobaczyła, że jest naga. Uświadomiła sobie też, że nigdzie w pomieszczeniu nie ma wywieszonych nemoriańskich herbów. Czyli nie były w ambasadzie. Cholera!
Spojrzała na bok i zobaczyła budzącą się Histoffe również nagą. W tym momencie doszło do niej, że czegoś jej brakuje. Jej dostęp do jej mocy, do pustki, był przytłumiony i to bardzo. Cholera po raz drugi. Jako, że nie miała zbyt wiele wstydu ani problemów z własną nagością czy ciałem, zsunęła się na ziemię nie próbując nawet zakrywać żadnej części swojego ciała. Bez maski Histoffe mogła zobaczyć ją w całej okazałości ładnie wyprofilowany nos i piękne, proporcjonalne usta. Kiedy była już na ziemi usłyszała brzęczący dźwięk grubej bransolety. Zmarszczyła lekko brwi. Na pewno nie miała tego wcześniej. Zresztą nie pasowało to do jej ulubionych butów oraz przeszkadzałoby w walce. Coś jej jednak mówiło, że owej bransolety nie da się tak po prostu zdjąć. Zauważyła srebrną również na kostce Histoffe, choć jej zdaniem dla niej zwykły sznurek by wystarczył.
- Jak chciałaś się ze mną przespać, wystarczyło zapytać w oberży. Chyba, że lubisz mały rozlew krwi przed seksem to rozumiem. Sama lubię takie zabawy - przez chwilę jej myśli powędrowały do jej wyczynów łóżkowych, jak chociażby orgia w ambasadzie. Szybko jednak otrząsnęła się z tych przyjemnych myśli.
- Gdzie nas przyprowadziłaś? I po co? I co to do cholery jest? - powiedziała wskazując na bransoletę. Następnie podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę, jednak okazały się zamknięte. Potem podeszła do okna chcąc znaleźć jakąkolwiek podpowiedź gdzie się znajdują. To co zobaczyła zaskoczyło ją.
- Nie wiem czy to Cię zainteresuje, ale nie jesteśmy już w Serenaa, ani nawet na Wybrzeżu Cienia. To wygląda jak Mroczna Dolina. - znała świat na tyle, żeby móc po krajobrazie określić jaka to kraina. Spojrzała nieprzyjemnie na anielicę i podeszła do niej.
- Chyba, że Ty już to wiesz - wycedziła wściekle słowa. Dotarło do niej, że Nemorianie w Serenaa zapewne już jej szukają. Pytanie czy ktoś pomyślał, żeby rozszerzyć poszukiwania na więcej miast i krain. Co chwilę powtarzała w myślach, że znajduje się w Mrocznej Dolinie. Miała nadzieję, że ktoś odczyta jej myśli. No i któryś Nemorianin musi być na tyle dobry w lokalizowaniu, żeby określił, gdzie jest dokładnie. Prawda?
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

Przebudzona Histoffe, gwałtownie zerwała się z łoża ściągając całą pościel, którą się obwineła. Miała zdecydowanie inne zdanie na temat nagości, z tego powodu patrzyła na paradującą Mileenę jak na istotę z innej rzeczywistości.
- Przespać? Seks? Nigdy! - zabrzmiała lękliwie – Nie! Ja muszę zachować czystość.
Sprawdziła w panice czy ktoś, bez jej świadomości, wykorzystał ją w tym aspekcie, o którym mówiła nemorianka. Na szczęście nic z tych rzeczy, więc mogła odetchnąć z wielką ulgą.
- Nie wiem gdzie jesteśmy! To twoi znajomi, nie moi, mieszkają w takich miejscach. A to jest…
Chciała najpierw przeskanować srebrną bransoletę, ale nie pojawiła się magiczna iskra w oku. W ogóle to oprócz srebra na nodze nie zobaczyła nic. Poczuła się ślepa, głucha i bezsilna. Zmysł magiczny był z nią od zawsze, magia była z nią od zawsze. A teraz nie czuła aur, nie czuła nawet smrodu własnej aury, a bardzo by się z tego ucieszyła. Nie potrafiła orientowała się w świecie pozbawionych kolorów magii. Zrobiła się blada i przeszył ją zimny dreszcz, chociaż w komnacie było dostatecznie ciepło. Zdjęto z niej zaklęcie, które kiedyś na siebie rzuciła. Straciła kilka stopni temperatury ciała. Anielica podróżowała tyle co na krucjacie, czyli porównując to do doświadczenia nemoriańskiej dyplomatki, to nic nie zwiedziła.
- Jesteśmy w … !
Ucięła, mając przekleństwo na końcu języka. Gdy, poczuła na sobie władcze spojrzenie to cofnęła się o dwa kroki. Nie znała odpowiedzi.
- Pamiętam wielką czerwoną łapę, ciemność, a potem budzę się w tej komnacie razem z tobą. Nie bratam się z demonami, to ja potrzebuję wyjaśnień.

Na razie nikt nie odpowiedział na mentalną wiadomość Mileeny.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

Mileena mimo całej powagi sytuacji zaśmiała się widząc pierwszą reakcję anielicy po przebudzeniu się i spojrzenie jakim ją Histoffe obdarzyła. W życiu nie pomyślała by aby się nakrywać, wolała rozeznać się w sytuacji i nawet przed Histoffe nie czuła skrępowania.
- Spokojnie dziewczynko, to nie boli. No może za pierwszym razem. Potem to już czysta przyjemność - spojrzała na nią i widząc prawie, że przerażenie anielicy na samą myśli, uśmiechnęła się szelmowsko i podeszła do niej.
- Obiecuje, że będę delikatna - odrzekła śmiertelnie poważnym tonem. Kiedy już była bardzo blisko roześmiała się znowu. Wprawianie anielicy w przerażenie było zdaniem księżniczki niezwykle zabawne.
- Nie ma tu żadnych naszych herbów. Poza tym zapewniam Cię, że gdybyśmy byli u Nemorian nie leżałabym z Tobą zamknięta w jednym pomieszczeniu, bez jedzenia - stwierdziła rzeczowo i jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było tu jednak nic ciekawego. Będąc tak blisko Histoffe, nawet ona wyczuła totalny brak jakichkolwiek magicznych wibracji w pomieszczeniu. To znaczyło, że i Histoffe jest najprawdopodobniej pozbawiona magii również. To miało złe i dobre strony. Złe były takie, że nie pomoże to im w wydostaniu się stąd. A dobre? Mileena była fizycznie dużo silniejsza od anielicy, praktycznie nie było porównania między nimi. Uniosła dłoń i solidnie spoliczkowała Histoffe.
- To za telekinezę. I tak czuję się dużo lepiej -posłała jej kwaśny uśmiech. Widziała, że anielicy jest zimno. A ostatnie co potrzebowała to histeria z powodu temperatury. Podeszła do do szafy, którą otworzyła. Ciekawe, ktoś doskonale zna ich gusta. To zdecydowanie pobudziło jej ciekawość. Rzuciła turkusowy strój Histoffe.
- Masz zanim zaczniesz zgrzytać zębami - po czym sama ubrała bogato zdobione, błękitne szaty.
- Czerwoną łapę? - wyciągnęła przed siebie swoją rękę.
- Jak widzisz Nemorianom daleko do czerwieni. To nikt od nas. Ja za to pamiętam anioła, który mnie dotknął. Stąd byłam pewna, że masz coś z tym wspólnego -powiedziała zamyślonym tonem, kiedy już się ubrała i spojrzała przez okno.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

Policzek anielicy zaczerwienił się i zapiekł siarczyście. Przyłożyła dłoń do twarzy, dopiero gdy Mileena od niej odeszła. Zaczął się najpodlejszy dzień Histoffe. Ubrała się strój zbliżony do tego jaki miała w karczmie. Czyli, turkusowa suknia z wysokim rozcięciem z prawej strony, odpowiednio długa by nie ciągnęła się po ziemi czy schodach. Nowe buty różnił szary kolor i zwierz, z którego zostały wykonane. Wcisnęła nogę w but razem z bransoletą.
- Wiec, taki jest plan. Załatwisz to za pomocą swoich srebrnych ust.- nie było słychać ani grama złośliwości w głosie anielicy – Nie mam pojęcia o dworskich zwyczajach, więc będę trzymać się z tyłu. Chcę jak najszybciej z stąd uciec.

Podeszła do dużego zwierciadła, następnie zrobiła podwójny obrót chcą sprawdzić jak się prezentuje. Zajrzała do szuflad wyciągając kilka zdobnych wstążek, sznurków i wsuwek. Zastanawiała się co zrobić z włosami.
- Demony i piekielni to dla mnie jeden worek. Macie te swoje, umowy między klanami piekielnych i swoimi rodami. Nemorianie nie biorą aktywnego udziału w walkach, wiem to, lubcie siedzieć na swoim i wysługiwać się innymi. Jesteś trzecim przedstawicielem swej rasy, którego wiedzę i pierwszym, z którym rozmawiam. Znęcacie się na ludziach dla zabawy. – Z chęcią dodała by coś o etykiecie, jednak nie chciała dawać przysłowiowej oliwy do ognia.
- Miałam nadzieję, że to twój ochroniarz. – powiedziała po tym jak Mileena pokazała rękę – Wtedy sytuacja byłaby jaśniejsza, chociaż tak samo marna… dla mnie. Anioł? – dodała po chwili - Co anioł robił z diabłem?... Za dużo pytań za mało odpowiedzi.

Skończyła układać włosy. Na głowie miała dwa luźno dobierane warkocze na różnych wysokościach oraz nisko upięty kok, bez rażących dodatków. Odsłoniła kark i załatwiła problem niepotrzebnej, na ten czas, grzywki spadającej na oczy. Uwinęła się z całością szybko, dobrze wyuczonymi ruchami bez mechanicznej dokładności.
- Pocieszające jest to, że mogę poruszać w wygodnych butach, a nie w zabójczych pantoflach. – uśmiechnęła się lekko nie odrywając oczu od zwierciadła.

Za oknem panował ciemny, chmurny poranek, który rzucał szarość na pięknie zadbany duży ogród. Dalej był wysoki kamienny mur, który oddzielał posiadłość od reszty świata i żelazna brama przez którą wjeżdżały przyczepy z meblami, głownie stołami, ciągnięte przez konie. Wspólna izba nemorianki i anielicy znajdowała się na drugim piętrze lewego skrzydła, wybrzuszenia frontowej ściany.

Rozległo się pukanie do drzwi.
- Wielmożny Pan Belequzar, z przyjemnością pragnie zaprosić Waszą Siostrzaną Błękitną Krew na skromne jadło w doborowym towarzystwie. Czy Wasze Mości już się przyodziały?
Histoffe miała mieszane uczucia co do znaczenia wypowiedzi sługi. Spasowała, dając Mileenie pole do popisu. Po chwili milczenia za drzwiami, przeskoczyły trybiki w zamku. Sługa nie nacisną na klamkę, wypada czekać na kobiety, a nie wbijać im się do pokoju.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

Spoglądając na szaty Histoffe, Mileena miała przez chwilę olbrzymią ochotę rzucić się na nią i podrzeć jej szaty, tak żeby prawie goła musiała stąd wyjść lub żeby ktokolwiek tu przyjdzie tak ją oglądał. Wciąż nie mogła przełknąć upokorzenia przed karczmą. Na razie jednak porzuciła tą myśl. Priorytetem powinno być wydostanie się stąd.
- Więc teraz podobają Ci się moje srebrne usta? Już nie jestem mięsem armatnim? - rzuciła ironicznym tonem i posłała jej kwaśny uśmiech. Doskonale wiedziała jednak, że anielica ma rację i to właśnie w jej zdolnościach, szczególnie tych dyplomatycznych leży największa szansa wyciągnięcia ich stąd.
Podeszła za Histoffe do zwierciadła i stanęła z tyłu. Przeczesała jedynie włosy rękoma, które i tak były nieskazitelnie proste. Słysząc kolejne słowa zmarszczyła brwi.
- Jeden worek? Poważnie dziewczynko? Tak jakby wampir i wilkołak to też było to samo, tylko dlatego, że jedno i drugie działa lepiej w nocy. Mało wiesz. I oceniasz. - rzuciła jej wymowne spojrzenie.
- Cóż taki jest porządek rzeczy, wszyscy Nemorianie mają mniej lub bardziej szlacheckie pochodzenie. Ja akurat mam bardziej. A to znaczy, że walczą inni a my dowodzimy. Daj mi armię, a zdobędę każdą twierdzę - stwierdziła pewnym siebie tonem głosu. Strategia to akurat była jedna z jej mocnych stron, została w tym całkiem nieźle wyszkolona.
- Zresztą widziałam Twoje skrzydła, nie przypominają anielskich. Bardziej te istot piekielnych. Więc nie wywyższaj się. A ludzie są po prostu słabi, prawo do przeżycia mają tylko silniejsi. Prawo siły. Proste. I sama potwierdziłaś to, że mam rację, swoim zachowaniem przed karczmą kiedy chciałaś mnie dobić. Tego akurat nie mam Ci za złe - powiedziała i puściła oko do anielicy.
- Miejmy nadzieję, że dostaniemy wkrótce jakieś odpowiedzi. I tak, wygodne buty to podstawa - powiedziała odwzajemniając uśmiech.
Słysząc pukanie do drzwi przeniosła na nie wzrok. Dobrze, że nikt się im nie władował do izby. Słysząc imię szybko przeszukała w pamięci znane imiona szlachciców. Na pewno nie był to demon ani piekielny. Samo brzmienie imienia wskazywało na wampira bądź licha. Ten ostatni zapewne z łatwością zneutralizował by ich magię. Taki właśnie komunikat wysłała w myślach do Histoffe, oraz w przestrzeń wciąż szukając kontaktu z Nemorianami.
- Zaczynamy przedstawienie - wyszeptała do Histoffe, po czym kontynuowała.
- Tak, jesteśmy ubrane. Możesz wejść. Szczere podziękowania dla Wielmożnego Pana za zaproszenie. Posiłek w jego towarzystwie będzie prawdziwą przyjemnością. Chciałabym aby obecna tutaj Histoffe również mogła korzystać z łaski Wielmożnego Pana. - Spojrzała na Histoffe i uśmiechnęła się lekko. Sama nie wiedziała dlaczego, ale wolała mieć towarzyszkę niedoli przy sobie. W końcu nie wiadomo co je czeka na dole. Niewątpliwym plusem był fakt, że wkrótce pozna rozkład zamku. Przy próbie ucieczki, może to okazać się nieocenione.
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

Wilczy jeździec pewnego, jakby się mogło wydawać, spokojnego dnia przebywał w oberży w mieście zwanym Maurią, pijąc piwo za pieniądze ze zlecenia, które wykonał po drodze z Równin Drivii. Było to niewielkie zlecenie polegające na rozbiciu grupki bandytów, która blokowała trakt z wioski do miasta. Najemnik miał wtedy po drodze więc przyjął zlecenie, a pięcioosobowa zgraja nawet nie zauważyła gdy ich głowy posypały się na ziemie, tamtego czasu Harvor najadł się za całą podróż, jednak nie była to dla niego najsmaczniejsza uczta. No, ale wracając do czasów obecnych to wojownik tak sobie siedział w karczmie sącząc powoli piwo, aż w pewnym momencie podszedł do niego mężczyzna, typowy karczemny awanturnik, chcący zdobyć darmowy napitek. Is spławił go bezpośrednim, niezbyt przyzwoitym gestem po czym opróżnił swój kufel i chciał wyjść z przybytku, ale awanturnik zatrzymał go i wymierzył cios w szczękę Wilczego co skończyło się złapaniem ręki i złamaniem jej bez żadnych problemów przez wprawionego w tym najemnika. Gdy otworzył drzwi przybytku w celu opuszczenia go do jego nosa dotarła bardzo ciekawa mieszanina zapachów typowych dla niebian, piekielnych i demonów, nie były to zapachy z tego świata, a ze świata aur, to było dziwne, że je wyczuł, bo wcale się na tym nie skupił, musiały być one niezwykle silne. Podążył wraz ze swym kudłatym towarzyszem w kierunku, z którego dobiegały interesujące wonie.

Dotarł do bram dworku, pałacu, który może nie sprawiał wrażenia pod względem rozmiarów, ale zdobieniami wyróżniał się w tej zapyziałej dziurze, która w mniemaniu najemnika nie powinna być nazywana miastem. Is pchnął delikatnie bramę, która poruszyła się, widocznie nikt nie pomyślał o tym, że ktokolwiek zapragnie tu wejść. Problemów nie doznał również z dostaniem się do wnętrza dworu. Ba! Nawet drzwi były nieznacznie uchylone, jakby czekały na jego przyjście. Nie wiedział w co się pakuję, zaczynał domyślać się, że dworek należy do wampira, które gustowały w takich siedzibach. Szedł dalej za zapachami, doprowadziło go to do długiego korytarza, na którego końcu były drzwi, zza których wyczuwał właśnie interesujące go zapachy, jednak nie mógł tak po prostu tam wejść, bo przed drzwiami ktoś stał, najprawdopodobniej mieszkaniec tego miejsca. Is schował się za ścianą dokładnie wsłuchując się w to. Harvor na wszelki wypadek chował się w krzakach obok dworku, zapewne wyczuje gdy jego Panu coś będzie miało się stać.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

Sługa wszedł do pokoju, nie powiedział nic co by w jakikolwiek sposób zaskoczyło Mileenę. Powtórzył ze trzy razy, że Pan wyjaśni sytuację i dwa razy przepraszał w Jego imieniu za wszelkie niedogodności związane z umiejscowieniem, gwarantując, że również zostaną osobiście przeproszone. Histoffe została potraktowana z równym szacunkiem, bardziej jako przyjaciółka księżniczki poza rodu, chociaż sługa nie powiedział tego wprost, a wszystko co nie było wypowiadane wprost umykało anielicy w większości.
Wychodząc na korytarz okazało się, że lewe skrzydło nie było przeznaczone dla gości. Korytarz na podłodze i ścianach był poobijany, nie sprzątnięto jeszcze gruzu i połamanych zwilgotniałych pozostałości po meblach. Sługa natychmiast zareagował widząc niezadowolenie Niemoriańskiej Księżniczki. Natychmiast wytłumaczył, że dwór przez dłuższy czas był w łapskach zmiennokształtnych, a Pan Belequzar dopiero od roku przywraca pałacowi dawną świetność. Ponownie przepraszał za wszystko. Zatrzymali się na chwilę przy starym herbie opartym o zwilgotniały mebel.

„Na typowej herbowej tarczy o polu podzielonym w słup (tzn. w pionie). Pierwsza barwa seledynowa, druga zaś purpurowa. Godło stanowiła kiść winogron przebita sztyletem jak wyciągnięte serce. Tarczę trzymały dwa czarne trójgłowe psy. Hełm nad tarczą zdradzał, iż dwór należy do barona. Klejnot stanowiło drzewo z czerwonymi liśćmi, które korzeniami lekko oplatało hełm. Postument przypominał zdobiony ciemny marmur, pod którym znajdowała się dewiza „Wytnij psubratu”. Herb nie posiadał zawołania i labrów.”

Zeszli po schodach na parter, który już godnie się prezentował. Nie było krat w dużych oknach. Wzdłuż korytarzy rozpościerał się ciemnozielony dywan, we wnękach ścian wstawiono zbroje, posągi oraz niebrutalne obrazy na tle purpury i seledynu. Na holu było słychać ludzi, którzy cały czas wnosili meble do sali balowej. Sługa powiedział, że planowane jest przyjęcie na jutrzejszy wieczór – „…ale to Pan wyjaśni”. Wyciągną drogę, chcąc pominąć hol pełen „ludzi pracy”, zaprowadził je przez tylne korytarze. Histoffe nie mogła zgadnąć, czy Mileena jest bardziej zirytowana czy sługa zestresowany. Przeprowadził je przez prawe skrzydło…

Ostatni zakręt dzielił, by sługa wraz z anielicą i nemorianką nakryli najemnika. W tym samym czasie z drzwi wybiegła żywa młoda dziewczyna, nie więcej jak szesnaście lat. Płaczem, dała wyraźnie znak o urażonej dumie, we dłoniach przy piersi ściskała szkicownik. Pobiegła, jak na złośliwość losu, w korytarz prawego skrzydła. Najemnik na widoku. Dziewczyna zatrzymała się trzy krótkie kroki od intruza. Nie zauważyła go przez zalane łzami oczy.

- Abwi! Uciekaj!!!
Krzyknął sługa, który prowadził damy na jadło. Rzucił się w bieg do najemnika przez długi korytarz. Nie miał broni, ale był gotowy tłuc się na śmierć i życie w nierównej walce. Odźwierny migiem ruszył się z miejsca, był młody, szybki i zwinny. Zręcznie obrócił puginałem w prawej dłoni schowanej pod białą rękawiczką. Młodemu wyraźnie podobało mu się, że może stanąć do walki, dodatkowo w obronie kogoś tak cennego jak Abwi.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

Sługa był uosobieniem grzeczności i ogłady. Co zresztą Mileeny wcale nie dziwiło biorąc pod uwagę fakt, że ktokolwiek był właścicielem tego miejsca, z pewnością chciał uchodzić za kogoś ważnego, za szlachcica. To nie ulegało wątpliwości. To zachowanie jednak nie było w stanie wymazać tego w jaki sposób księżniczka została tutaj przyprowadzona. Niezbyt podobał jej się fakt porwania oraz bycia zamkniętą w wieży. Widząc zachowanie sługi uśmiechnęła się jednak kącikami ust widząc, że Histoffe traktowana jest dobrze, jedynie na prośbę Mileeny, a nie dlatego kim jest. Świat jeszcze nie upadł do góry nogami.
- "Bądź grzeczna i zachowuj się wobec mnie jak posłuszna towarzyszka to lepiej obydwie na tym wyjdziemy"- taką myśl posłała w stronę Histoffe, zdając sobie sprawę, że lepiej to podkreślić, zanim anielica powie coś czego potem obydwie mogą mocno żałować.
Faktycznie po wyjściu na korytarz księżniczka była niezbyt zadowolona, a określenie "zgrywanie się na szlachcica" coraz bardziej pasowało jej do właściciela. Kiedy zatrzymali się przy herbie Mileena przejechała po nim dłonią. Wiedziała już, że ma do czynienia z wampirem i to zapewne z jakiegoś drugorzędnego rodu. Fakt ten potwierdzało niezbyt szybkie tempo prac przy odbudowie. Poza wszystkim księżniczkę jednak irytował brak informacji. Potem wszystko zdarzyło się dosyć szybko, zalana łzami dziewczyna, jakiś obcy mężczyzna i atakujący go sługa. W głębi serca Mileena kibicowała obcemu mężczyźnie w myśl zasady "Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", mimo tego, że dużo wskazywało, że jest człowiekim. Nie miała sama broni, żeby pomóc. Nie była też do końca pewna jak dużą kontrolę nad nimi mają te bransoletki. Dała znak ręką Histoffe, żeby stała w miejscu sama następnie złapała zapłakaną dziewczynę i przyciągnęła do siebie i anielicy.
- Nareszcie coś - rzuciła do Histoffe, a do dziewczyny powiedziała - Gdzie jesteśmy? I co się tutaj do cholery dzieje? -
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

Is widział jak sługa wchodzi do pokoju, a po chwili wyszedł z niego w towarzystwie dwóch niezwykle pięknych dam. Skupił się na chwilę i już wiedział, że to właśnie od nich czuł te ciekawą mieszankę zapachów. Właściwie to sam wilczy nie wiedział czemu pokierował się tym zapachem. Być może zmusił go do tego jego zew. Wyczuł rzadkie zapachy i zabrał się za polowanie lecz nie w celu zabicia, a zaspokojenia zwykłej ciekawości. Dopiero po chwili zorientował się, że sługa wraz z pięknościami zbliża się w jego kierunku. I nagle z pokoju naprzeciwko niego wybiegła zapłakana kobieta, a Is nie lubił oglądać płaczących kobiet więc ruszył z pomocą lecz zatrzymał go krzyk sługi. Po sekundzie biegł już na niego drobny, słabiutki sługa, mający amok w swoim spojrzeniu, gotowy poświęcić życie za tę kobietę. Najemnik tylko westchnął, zdjął płaszcz i rzucił nim w sługę, który zaplątał się w odzieniu mężczyzny zaś gdy znalazł się wystarczająco blisko Is go kopnął, a ten upadł na ziemie chwilowo ogłuszony. Położył rękę na rękojeści miecz i uśmiechnął się szelmowsko w stronę kobiet.
- Upadły anioł i nemorianka. Cóż za ciekawa mieszanka zapachów. - zbliżył się do nich, nie bał się widział, że są bezbronne.
- A zwłaszcza ty anielico. - zbliżył nos do jej szyi i delektował się jej przyjemnym zapachem. Również zapach jej aury nie był aż tak przesiąknięty piekłem.
- Co takie piękno panie robią w zapyziałej Maurii? Już z karczmy czułem wasz zapach, zupełnie iny niż tego motłochu w mieście. - mówił, odsuwając się od anielicy, by jej nie krępować.
Gdy sługa zaczął gramolić się by wstać z ziemi, Is spojrzał na niego i wydobył z siebie słowa:
- Nie przyszedłem nikogo zabijać, a tym bardziej tej o to dziewki. - wyjaśnił.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

- W pałacu… – odpowiedziała zapłakana dziewczyna Mileenie – Lafayette. On znów bawi się w lorda bez obecności wuja i trwoni jego ciężko zarobiony majątek. Wczoraj w nocy zaprosił Diabła i Anioła, a wuj mu zabronił.

- Wara! …
Wyraziła protest, Histoffe Istrathilowi, po czym załamała głos w niepewność, i uczyniła krok w tył. Tym razem anielica nie miała zamiaru pozwolić by ktoś, znów, miał stać zbyt blisko i pastwić się nad nią, wykorzystując jej tymczasową niemoc, co już zrobiła wcześniej Mileena. Po drugie, wypowiedź mężczyzny skojarzyła z piekielnym mięsem armatnim. Nie wiedziała kto ją obwąchuje i jaką mocą dysponuje, ale pierwszy raz poczuła jak to jest być zeskanowaną magicznie, samemu nie mogąc tego zrobić. Uczucie to, najlepiej określić stąpaniem po niepewnym gruncie. Pomyliła najemnika z kimś innym:
- Szukamy wyjaśnień w całej tej szopce, piekielny. Nie obchodzą mnie niczyje tytuły czy inne dworskie „pierdu-pierdu”. Chcę, aby ktoś zdjął ze mnie szmelc jaki mam w bucie i zwrócił mi moją moc! Potem… Potem zabiję każdego kto brał w tym udział!

Sługa bez słowa schował broń, następnie podał białą chusteczkę dla Awbi, która otarła ostatnie łzy.
- Sam jesteś dziewka. – powiedziała dziewczynka niewinnym drżącym głosikiem.

Po chwili okazało się, że dziewczyna ma nieoszlifowaną umiejętność do długich wypowiedzi:
- Zacznę wyjaśnienia od samego początku… Pałac dawno, dawno temu należał do szwagra Belequzara. Lafayette jest synem jego siostry. Ona przemieniona, a on gorsza krew. Rozumiecie, prawda? Postawili dworek, zyskali tytuły, dostali herb baronów. Chcieli rozpocząć nowy wampirzy ród. Lafayeete był głupi i do dziś to się nie zmieniło. Trwonił majątek na używki i zabawy u bogatszych rodów. Zaniedbywał obowiązki, zwalniał służbę, zapraszał kogo chciał, a po swoich „zbiorowych nocach” nie dbał o przywrócenie porządku. Przysporzył zbyt dużo wstydu swoim rodzicom narażając ich niewyrobioną opinię na zgorszenie, a oni nic mu nie zrobili!

Zrobiła kilka krótkich kroków ustawiając się tak, by każdy mógł widzieć jej twarz, gdy cicho przemawia.
-Później, zakolegował się z Diabłem i Aniołem. Nie wiem jak się naprawdę nazywają. Po trzech miesiącach jego rodzice zostali zamordowani w dziwnych okolicznościach. Umiecie łączyć fakty, prawda? Lafayette przepuścił cały majątek i zadłużył całą posiadłość. Na domiar złego nie zadbał o straż w posiadłości, tak jak dziś, pozwalając by wdarł się tu intruz. – dziewczyna wskazała na Istrathila. – Weszły wilkołaki, którym wcześniej naubliżał obrażając ich samca alfa. Zrobiły mord i zniszczyły młotami większość cennych ozdób, których Lafayette nie zdążył sprzedać. Uciekł jak tchórz! Zniszczył wszystko co zrobili jego rodzice. Rozumiecie jaki smród za sobą pozostawił?

Oddała szkicownik słudze. Po chwili pociągnęła nosem, po czym nie zważając na obecność osobistości, głośno wydmuchała nos w chusteczkę.
-Po długim czasie Wuj Belequzar zbił majątek jako kupiec na Równinie Maurat. Gdy, tylko dowiedział się o zrujnowanym dworku i śmierci swej siostry natychmiast spieniężył całe swoje życie i ruszył do Mrocznej Doliny. Kupił posiadłość razem z długiem. Na własny koszt pozbył się zmiennokształtnych… Przemieniony wampir, bez herbów. Śmieją się z niego! Wszystkie rody dookoła się z niego śmieją! Bo zajmuje się kupiectwem i zrezygnował z ludzkiej krwi. Nikt nie widzi jego poświęcenia! Nikt!!

Oddała chusteczkę słudze, który ani trochę się nie skrzywił.
- Ten tchórz, wrócił gdy Belequzar doprowadził wszystko do porządku. Tylko po majątek! Wuj go kocha, tak jak kochał swoją siostrę. Nie chce widzieć, że jego siostrzeniec sprawia same problemy. Wuj ma złudną nadzieje, że się zmieni.
- Nie wiem kim wy jesteście i niech tak zostanie. Nie chcę kłamać. – dopowiedziała po dłuższym czasie - Jeżeli chcecie Diabła i Anioła, to zacznijcie od Lafayetta. Ja osobiście nie będę płakać jak coś mu się stanie. Możecie poczekać do wieczora, wtedy Wuj powinien wrócić i załatwić sprawę… Lafayett oczekuje z jadłem i łóżkiem w dużej komnacie. Z tej co wyszłam. Mówił coś o Armagedonach w kobiecym ciele i ważnych damach… Ale jak dla mnie, to czeka na ladacznice.

Wzięła szkicownik ponownie ściskając go przy piersi.
- Nie jestem już potrzebna. Pozwolicie zniknąć mi w głąb korytarzy wraz ze sługą? Gdyby coś się stało, to mnie w tej części pałacu nie było.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

- Lafayette, oraz anioł i diabeł. Więc wiemy już, kto nie wyjdzie stąd żywy - powiedziała księżniczka zimnym tonem. Potem uśmiechnęła się pod nosem widząc gwałtowną reakcję Histoffe na obwąchiwanie mężczyzny. Zwróciła się do niej tonem jak do rozkapryszonego dziecka.
- Spokojnie Histoffe, on tylko chce powiedzieć, że mu się podobasz. To nic złego. - nie była nawet zaskoczona, że bardziej przypadła mu do gustu anielica. W końcu to był człowiek, a więc od samego początku księżniczka, nie uważała, aby jego gusta były odpowiednio wyrafinowane.
- Piekielny? To człowiek a nie piekielny. W ogóle nie rozumiem co masz na myśli mówiąc dworskie "pierdu-pierdu", ale oświecisz mnie przy innej okazji. I swoją drogą podobasz mi się kiedy jesteś taka ognista i pałasz żądzą mordu - powiedziała i puściła do anielicy oko.
Słuchała opowieści Abwi z największym skupieniem, chcąc zapamiętać każdy detal. Na koniec opowieści pokiwała głową. To wyjaśniało dosyć dużo. Gdyby Lafayette zaprosił je tutaj w sposób cywilizowany i okazał się odpowiednio przystojny to Mileena skorzystała by z jego zaproszenia zarówno na kolację jak i do łóżka. Teraz jednak jej jedynym prawdziwym zamiarem było zabicie go.
- Poczekaj Abwi - rzuciła kiedy dziewczyna miała już odchodzić. Wzięła od niej szkicownik razem z ołówkiem, odwróciła go na czystą stronę i zaczęła coś intensywnie pisać. Po chwili oddała dziewczynie szkicownik.
- Pójdziesz z tym do najbliższej ambasady nemoriańskiej. Pokażesz to co napisałam i dostaniesz tyle złota, że starczy na remont pałacu i jeszcze trochę zostanie. Chyba, że chcesz wszystko dla siebie, co też możesz zrobić. Teraz idź - w Mileenie włączył się zmysł dyplomatki, wiedziała, że w ten sposób zyska przychylność Abwi a być może i Belequzara. Kolejny nemoriański sojusz, może nie z najznamienitszym rodem, ale w obecnej sytuacji nie ma co wybrzydzać.
Obróciła się do mężczyzny i obdarzyła go lekkim uśmiechem
- Jestem Mileena, a to strachliwe stworzenie to Histoffe. Masz może drugi miecz, nieznajomy? Albo chociaż nóż? zdziwisz się co potrafię z nim zrobić. Swoją drogą czuję, że mój rapier jest gdzieś w tym pałacu. Nie wyjdę dopóki go nie znajdziemy. I co robimy? Czekamy na wuja, czy zabijamy tego całego Lafayette'a od razu? - powiedziała stanowczo.
- Chyba, że wy chcecie, pójść na wygodne łoże w naszej wieży i spędzić miło czas? A ja poszukam rapiera sama. - dla Mileeny nie byłoby nic dziwnego w tym jakby faktycznie chcieli tak zrobić.
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

Reakcja Histoffe zaskoczyła go, rzadko kiedy kobiety reagowały na jego zaloty negatywnie, a co dopiero aż tak.
- Zraniłaś mnie Aniołku. Chciałem jedynie poznać lepiej twój zapach. - puścił do niej oczko po czym przeniósł swój wzrok na nemoriankę. Is musiał przyznać, że tak pięknej kobiety to nie widział już bardzo długo. Chciał coś powiedzieć jednak w słowo wtrąciła mu się kobieta, której sługa przed chwilą musiał wstawać z podłogi. Monolog był bardzo długi i zupełnie nie interesował mężczyzny, za to cały czas przyglądał się dwóm kobietom, które z tego wszystkiego najbardziej go interesowały, w końcu to one przyciągnęły go do tego dworku. Odetchnął z ulgą gdy kobieta wraz ze sługą odeszły.
- Jestem Istrathil, miło mi was poznać piękności. - jego zawadiacki uśmiech nie znikał z twarzy.
To co powiedziała Mileena niezwykle "podnieciło" najemnika. Sam fakt, że mógł zapolować na wampira w tym zamku przyprawiał go o zaciesz, a wizja spędzenia nocy z którąkolwiek z tych pań sprawiała, że mógłby nawet zawyć do księżyca niczym wilk. Spojrzał się na nemoriankę.
- Nie mam obecnie innej broni, ale mogę odzyskać twój rapier. Ba! - tutaj jego szelmowski uśmiech uwydatnił się.
- Za noc z waszą dwójką przyniósłbym Ci twój rapier, a na nim nadzianą głowę tego całego Lafayette'a. - wyciągnął swój miecz i wbił go w ziemię, a ostrze zapłonęło krwistoczerwonym płomieniem. Zrobił to by uwydatnić swoją pewność siebie.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

Ślepy gniew, który w tym monecie powinien objawić się oceanem krwi, nie mógł znaleźć ujścia z anielicy. Do przepełnionej puli furii, która i tak przybierała błyskawicznie na wielkości, dolewała nemorianka i najemnik. Temat cudzołóstwa działał na anielicę zdecydowanie lepiej niż czerwona płachta na byka czy sól na otwartą ranę. Niezdrowa czerwień rzuciła się na całą twarz Histoffe i jej odsłonięty kark. To też dolewało do puli, bo wiedziała, że zdjęto z niej zaklęcie, z którym do tej patologii by nie doszło. Zacisnęła mocno pięści, zmarszczyła brwi, gniew szarpną całym jej ciałem.
- MORDA!!! Nikt nie będzie decydował za mnie! Nie jestem rzeczą! Cnota jest jedną z trzech ważnych dla mnie wartości! Jeżeli chcecie się kochać, to bez mojej obecności i wiedzy! – dalej, przez zęby – Zabiję, jak będziecie drążyć mój temat!

Histoffe zdecydowała za wszystkich. Pchnęła ciężkie drzwi, które mimo większego wysiłku anielicy nie trzasnęły z hukiem.
Komnata była przestronna, wyścielona miękkim dywanem, wypełniona licznymi poduszkami i łózkami. Pomysł zaczerpnięty od nemorian i zrealizowany z równym rozmachem co do kosztów. Lafayette siedział w stroju nocnym na zdobionym bogato tronie, za stołem pełnym wykwintnego jadła skroplonego czystą energią. Po ilości krzeseł przy stole, oczekiwał łącznie pięciu gości. Był pięknym, wręcz olśniewającym gładko skórnym szatynem bez cienia zarostu. W czerwonym oku błyszczało oczytanym cwaniaczkiem. Miał wyrzeźbione ciało, jednak na pewno nie było to ciało wojownika, tylko osoby lubiącej uciechy cielesne i pojedynki na szable.

Zerwał się kocim ruchem i z lubieżną gracją wyszedł Histoffe naprzeciw, która zdążyła wejść w gniewie głęboko w komnatę. Anielica zamachnęła się pięścią, ruch był niedokładny i jawny, przez co bez problemu chwycił ją za nadgarstek. Bez zastanowienia zaryzykowała ten sam ruch drugą ręką, bez powodzenia. Jej gniew rajcował wampira, a ją samą coraz bardziej drażniło. Histofe charknęła mu w twarz, na co Lafayette odwdzięczył się tym samym, ponownie wzmagając swoje skrajne uczucie. Postawił nogę za nią i pchną, nie wkładając w ruch zbyt wiele wysiłku. Nie pozwolił upaść, zsuną dłonie z jej nadgarstków nachylając się szybko sprawiając wrażenie, że runie razem z nią. Złapał ją za palce i zatrzymał jak w tańcu. Jęknęła cicho, mimowolnie, jak to jest przy nagłej utracie równowagi. Niecały kciuk długości dzielił łopatki anielicy od podłogi. Wampira znów podnieciło.
- Jesteś najjaśniejszą z trzynastu gwiazd jakie odrzuciło niebo.
Powiedział cicho, romantycznie bez lubieżności w oku, tym samym zbijając anielicę z pantałyku. Znikł jej cały gniew jak przy dotknięciu magicznej różdżki. Przedłużył chwilę następnie, przywrócił ją z powrotem do pozycji stojącej. Nieco później, pocałował ją po ojcowsku, skromnie w czoło.
- Gwarantuję, że nikt nie wyrządzi Tobie krzywdy.

Lafaette nie tracił czasu i nagłego przypływu zbereźnej weny. Szedł pewnie do Mileeny jak zwycięzca po puchar. Po kilku krokach zrobił zauważalnie zgorszoną minę, jak by nagroda była za, co najwyżej, trzecie miejsce. Zagrał lekko na nerwach Księżniczki. Po chwili wymalował, na twarzy i w chodzie, fałszywą skromność. Schylił głowę w pokorze patrząc się w dekolt nemorianki. Nie ukrywał swoich myśli, a właściwe chciał by Księżniczka spenetrowała jego umysł. Jego zamiary, jego wola, nie przypominała słów, były to obrazy. Szczegółowe malunki, na zwojach cennych niczym krople wody na pustyni, przedstawiały co chciał robić: z nią, dla niej i tylko z nią. Gdy, znalazł się zdecydowanie zbyt blisko, umyślnie naginając etykietę, jego twarz wyrażała niezrozumiały kontrast. Obcy, nawet dla tak obeznanej w emocjach Królewskiej Córy. Wyraźnie chciał pocałować ją w usta. Zrezygnował, choć był blisko, pozostawiając niedosyt. Schylił się powoli z zamiarem pocałowania jej dłoni, którą poderwał drapieżnie szybko. Nie oderwał oczu od jej twarzy, gdy na jej dłoni składał zuchwałą pieczęć. Będąc jeszcze w tej pozycji, powiedział:
- Za noc, za chwilę spędzoną w towarzystwie największego skarbu świata, sam złożę swoją głowę na złotej tacy.
Rozciągną w czasie powrót do pozycji wyprostowanej, cały czas patrząc w oczy.
- Daj znać Królowo.

Nagle, bez ostrzeżenia oderwał wzrok od Mileeny, czyniąc w tym samym monecie nagły krok do Istrathila. Całkowicie dostosował ton:
- Nic nie dzieję się bez przyczyny, przyjacielu! Jeszcze w moim nieżyciu nie zdarzyło się tak, bym nie wiedział z kim mam odczynienia. Wierzysz w fatum, zbieg okoliczności? Nie sposób wytłumaczyć, że w jednej komnacie znalazły się osoby, którym śmierć, ta prawdziwa i ostateczna, nie jest straszna. Panna Histoffe, brutalny anielski żołnierz ujawnił swoją największą fobie. Niezwykłe... Księżniczka nienawidzi swojej słabości, sprytnie ją skrywając w „dymie i lustrach”. Ty nie boisz się niczego. Pustka wyżera twą duszę, nie umknęło to mojej uwadze. Martwi nie boją się niczego. Ty jesteś martwy za życia. Istrathilu, Pozwól mi siebie ugościć. Sprawić chwilową radość w Twoim życiu.

Lekkim gestem zaprosił wszystkich do stołu.
- Jesteście głodni. Obsłużę was osobiście.
Awatar użytkownika
Mileena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mileena »

Wybuch furii Histoffe nie zrobił na Mileenie większego wrażenia, z tego powodu, że po prostu uważała widok pieklącej się anielicy za niezwykle zabawny. Odezwała się z trudem powstrzymując śmiech.
- Jesteś zdecydowanie za głośna, żeby być rzeczą - tu wskazała na Istrathila.
- Miałam nadzieję, że przy naszym nowym gościu, zachowasz nieco klasy i nie będziesz wszczynać awantur. Ale nie martw się, podobasz mi się taka pełna emocji. I lepiej wykorzystaj je na naszym gospodarzu - rzuciła z półuśmiechem. Naprawdę nie przypuszczała, że tyle emocji może tkwić w anielicy. Przeniosła wzrok na mężczyznę.
- A Twoją propozycję przyjmuję. Noc za mój rapier. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego znacząco. Wiedziała, że to człowiek, ale rapier znaczył dla niej bardzo dużo. Zresztą biła od niego siła, którą i bez magii dało się wyczuć. Nie był słaby jak większość ludzi.
Nic więcej nie zdążyła powiedzieć bowiem Histoffe pchnęła drzwi, niezbyt imponująco zresztą mimo wysiłku. Mileena zatrzymała się po kilku krokach widząc wampira i pewnie idącą w jego kierunku Histoffe. Kiedy zobaczyła co z nią robi, wiedziała już, że musi być przygotowana na różne gładkie teksty w jego wykonaniu. W trakcie kiedy on był zajęty anielicą, księżniczka nachyliła się do najemnika i wyszeptała mu do ucha.
- Zabijesz go na mój znak, a dostaniesz dużo złota. No i mnie na drugą noc - powiedziała rzeczowo.I postąpiła kilka kroków naprzód. Wtedy wampir znalazł się przy niej. Myśli wampira nie były zaskoczeniem. Większą niespodzianką było jego zachowanie. Mileena jednak wbiła w niego swój najbardziej lodowaty wzrok. Kiedy ucałował jej rękę i ona pochyliła głowę nie tyle w geście pokory, ile zrozumienia.
- Niezbyt podoba mi się sposób w jaki zostałam tu przyprowadzona, lecz jadło wygląda znakomicie - powiedziała kurtuazyjnie, po czym gestem ręki wskazała miejsce Istrathilowi aby usiadł, dając znak, że jeszcze nie czas. Posłała również błagalne spojrzenie w kierunku anielicy, żeby nie robiła nic głupiego i sama usiadła.
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

- Nie piekl się tak Aniołku. Nie mam zamiaru zabierać Ci twojej cennej cnoty. - wyjaśnił, odsuwając się od zdenerwowanej Histoffe.
- Chyba że sama tego zechcesz. - puścił oczko w jej stronę . Trzeba przyznać, że niezwykle bawiło go to z jaką powagą anielica odbiera jego zaczepki i jak się przy tym denerwuje, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie powinien się tak zachowywać do istoty o nieznanej mu mocy. Is chyba bardziej polubił Mileene, która wyrażała trochę większą aprobatę co do jego osoby. I nagle zdenerwowana jasnowłosa otworzyła drzwi, które pomimo siły jaką w to włożyła, nie uderzyły z impetem o ściany. Najemnik zaśmiał się. Jego wzrok skierował się ku nemoriance.
- Cieszę się, że zgadzasz się na moją propozycję. - odwzajemnił jej uśmiech. Zaczął skupiać się, nie wiedział nic o tej broni lecz zgadywał, że to nie jest zwyczajny rapier, a jakoś będzie się wyróżniał spośród innych. W końcu wyczuł kwaśny zapach zmieszany z metaliczną wonią stali, jednak to co upewniło go w tym, że to broń Mileeny to był jej zapach na rękojeści. Uśmiechnął się po czym gwizdnął głośno w palce, miał nadzieję, że wilk domyśli się o co chodzi i przede wszystkim wyczuje to samo co jego pan. Zwrócił wzrok ku wampirowi, który zaczął witać się z Histoffe. Nie wiedział czemu, ale czuł nienawiść i pogardę do każdego wampira, a jedynym co powstrzymało go przed przebiciem jego parszywego serca w tym momencie była wypowiedź nemorianki.
- Jak sobie życzysz, ale za to ścierwo nie chcę żadnego złota. Wystarczy mi noc z Tobą. - wyszeptał do niej w odpowiedzi, jednocześnie chowając swój miecz, którego płomień zgasł. Teraz wampir przywitał się z Mileeną, a zaraz po tym nastąpiła kolej najemnika. Wampir brzmiał tak jakby czekał tu na niego. Nie był zadowolony, że musi rozmawiać z tą parszywą istotą.
- Mylisz się, nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie. Przyszłość jest kształtowana tylko i wyłącznie przez nas. A to co powiedziałeś miało tylko usprawiedliwić to, że ktoś taki jak ja, zwykły człowiek, wszedł do twojego dworu bez zaproszenia. - zaśmiał się głośno w twarz wampirowi.
- Lecz z jednym się zgodzę, już dawno obiecałem komuś swoją śmierć i oficjalnie jestem martwy. Moja dusza jest skazana na wieczną niełaskę, aczkolwiek ciało zginie dopiero gdy przyjdzie na to czas. - spoważniał na moment. Na polecenie gospodarza usiadł przy stole, choć bardziej na polecenie swojej zleceniodawczyni. To będzie dopiero drugi raz kiedy ktoś zaoferował mu taką zapłatę za jego usługi. Chwilę później do sali wbiegł ogromny, czarny niczym noc wilk zwany przez najemnika Harvorem, w pysku trzymał pewien przedmiot, był to rapier Mileeny zawinięty w materiał. Is uśmiechnął się, był dumny ze swego towarzysza, że wyczuł do samo co on i zrozumiał go. Wilk zatrzymał się przy stole, obok mężczyzny. Najemnik chwycił rapier i powąchał go, czuł kwaśny zapach, który drażnił jego nos. Pogłaskał swego towarzysza w geście podzięki i zwrócił się do nemorianki.
- Czy to jest ten twój rapier? - zapytał się z uśmiechem.
- Mój wilk go znalazł po zapachu, podobnie jak ja. - wyjaśnił.
- Lecz nie dam Ci go teraz, by nie urazić naszego gospodarza. - puścił oczko do kobiety.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości