Mauria[Karczma: Ubity Warchlak] Spotkanie z Łapą

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Karczma: Ubity Warchlak] Spotkanie z Łapą

Post autor: Mastema »

Drzwi karczmy otworzyły się, a przegniłe częściowo, deski podłogi, zaskrzypiały pod ciężarem masywnego obuwia rosłego mężczyzny, który przekraczając próg, wpuścił do środka trochę wiatru i wyschniętych liści, które zatańczyły z lekkością u jego stóp, zaścielając przy nich podłogę, gdy tylko drzwi wróciły na swoje miejsce i domknęły się z głuchym łoskotem, ostrzegając tym samym, że przy wizycie kolejnego gościa Ubitego Warchlaka, rozpadną się w drobny mak.
Mężczyzna o którym mowa ubrany był w białą szatę, wyglądającą dość prosto na jego szerokich, ale szczupłych barkach. Sprawiał wrażenie godnej, skromnej osoby. Na głowę narzucony miał kaptur z którego wystawało poroże koloru kości słoniowej, przypominające to, należące do górskiej kozicy. Z jego pleców pięła się dumnie para czarnych, jak węgiel, skrzydeł. Twarz schowana była w cieniu kaptura spod którego wystawały kosmyki długich, prostych, równie czarnych włosów. Dłonie uwieńczone były zaostrzonymi paznokciami, na szyi zwisał naszyjnik zrobiony z czaszki kruka. Szatę przepasał skórzany pas za który wetknięty był sztylet oraz niewielkich rozmiarów, oprawiona w skórę, książka. Zwisała także przy niej piaskowa sakwa ze złotem, w której dźwięczały, prócz złota, dwa, obijające się o siebie klucze, gdy tajemniczy jegomość stawiał kolejne kroki pod którymi skrzypiała podłoga. Odznaczał się na tle mroku karczmy ze swym nieskazitelnie białym odzieniem. Wyglądał jakby kogoś szukał. W dłoni dzierżył jeszcze jedną, brązową sakiewkę ze złotem.
W istocie szukał swojej nowej towarzyszki, którą zwali Łapą. Powiedziano mu, że ma tutaj na niego czekać. Winien był jej część zapłaty za podróżowanie u jego boku. Została mu polecona, jako jedna z lepszych w swym fachu. Zamierzał to sprawdzić. Jego pośrednik umówił się z Łapą że resztę złota otrzyma po wykonaniu zadania, a więc po wróceniu z powrotem do Warchlaka, zahaczając o miasto Thenderion.
Jego rubinowe spojrzenie chwilę błądziło po pomieszczaniu,aż w końcu usiadł on przy jednym ze stolików, czekając aż Łapa sama się zjawi. Powiedziano jej, iż wypatrywać ma czaszki kruka. To był jedyny znak po którym miała go odnaleźć.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Po ponad miesiącu przebywania w postaci zwierzęcia, Kelisha wpadła w Szepczącym Lesie na dawnego znajomego, który od razu rozpoznał ją po miedzianym kolczyku. Całą noc wspominał i przekonywał łowczynię do zmiany postaci. Wreszcie jakimś cudem zdołał przypomnieć jej, że była w stanie przybrać ludzką formę, a nawet jak powinna to zrobić. W Kryształowym Królestwie naprawiła łuk i uzupełniła zapasy. Doszła też do wniosku, że jeśli miała kiedykolwiek dojść do siebie po nieprzyjemnej nocy z dwójką wampirów w roli głównej, musiała wrócić do Maurii. Po drodze zatrzymała się w Górach Druidów, by przeczekać nów oraz poprosić starego znajomego, by załatwił jej jakieś zlecenie. Nie chciała bez powodu wchodzić na ziemie wampirów. Dwa dni po nowiu znów była w drodze, wiedząc tylko, że miała w karczmie o wdzięcznej nazwie "Ubity Warchlak" spotkać kogoś z naszyjnikiem z czaszki ptaka.
Aktualnie siedziała przy szynkwasie już prawie godzinę, niemrawo sącząc piwo i garbiąc się nad kuflem. Za każdym razem, gdy słyszała odgłos otwieranych drzwi, zerkała przez ramię, wypatrując swojego nowego pracodawcy. Nie rzucała się przesadnie w oczy ubrana w ciemne brązy i z kapturem na głowie. Jak nigdy chciała ukrywać swoją prawdziwą rasę, udając człowieka. Sęk w tym, że gdy tylko ktoś stanął zbyt blisko niej, chwytała pewniej leżący przed nią nóż myśliwski i warczała pod nosem na zbyt odważnego delikwenta. Co jakiś czas odchylała się na krześle nieco w tył i węszyła dyskretnie, chcąc wiedzieć, kto oprócz niej zawitał do karczmy. Drażnił ją fakt, że wszystko w mieście było przesycone wonią sugerującą, że wielu jego mieszkańców było od dawna martwych.
Gdy akurat podnosiła kufel ze słabym piwem do ust, drzwi otworzyły się, wpuszczając kolejnego gościa. Zmiennokształtna zerknęła za siebie, wypatrując bieli kości. Tym razem miała szczęście i ślepia pod kapturem rozjarzył się lekko. Przeklęła pod nosem znajomego, który zorganizował jej tą pracę. Gdyby powiedział jej o całej reszcie znacznie bardziej rzucających się w oczy elementów, jak wielgachne skrzydła, czy para rogów, nie musiałaby siedzieć w karczmie. Wypatrzyłaby go z drugiego końca miasta. Odczekała, aż anioł usiądzie i podniosła się ze swojego miejsca. Plecak stojący dotąd na ziemi narzuciła na ramię i dyskretnie dotknęła ukrytej pod ubraniem obroży ze srebrnymi ćwiekami, której nadal się nie pozbyła. Podeszła do zleceniodawcy, starając się iść w możliwie ludzki sposób. Nigdy jednak nie opanowała głośnego, ciężkiego stawiania stóp. Jak zwykle więc jej chód był nieco zbyt płynny i miękki, chociaż nie musiała się zbytnio trudzić z przepychaniem między podpitymi ludźmi i nieludźmi. Do pełnego obrazu brakowało tylko kołyszącego się lekko ogona, ale ten jak zwykle był ukryty pod koszulą. Bez pytania usiadła naprzeciw skrzydlatego, poprawiając jedną ręką kaptur, by jak najlepiej zasłaniał twarz.
- Czaszka dużego ptaka, chyba kruka i pękata sakiewka. Chyba czekasz właśnie na mnie. Jestem Łapa.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Upadły uważnie błądził wzrokiem po karczmie, dlatego jego spojrzeniu nie umknął widok zmierzającej w jego stronę zakapturzonej postaci. Wzrok utkwił na sakwie pełnej złota, którą trzymał w swej lewej, dużej, męskiej dłoni o upiornie długich palcach, które gładziły materiał sakiewki niczym grzbiet wdzięcznego, miłego kota. Naszyjnik z czaszki przy pochyleniu swego właściciela w przód, oparł się dziobem o stolik, łypiąc na otoczenie dwoma, ziejącymi pustką oczodołami. Jegomość ewidentnie nie był gościem karczmy, bo nie było wokół niego żadnego napitku: piwa czy miodu...
Gdy tajemnicza osoba zajęła miejsce na krześle obok Upadłego, ten uniósł na nią wzrok demonicznych oczu koloru zakrzepłej krwi. Choć nawet one przy bieli kaptura wyglądały nadzwyczaj łagodnie. Jego usta wykrzywiły się w lekkim, niezbyt uprzejmym uśmiechu, zdradzającym po części jego jadowity charakter.
- Więc to ciebie zwą Łapą...? - Odezwał się w końcu głębokim, melodyjnym tonem głosu, jakby kokieteryjnym, ale i lekko prześmiewczym. Nie chodziło o to, że drwił, słysząc głos kobiety. Miał w zwyczaju właśnie tak dobierać słowa i ton głosu, że podobnie brzmiało wszystko, cokolwiek nie postarałby się wymówić. Ludzie mówią na to "maniera". Miał ją chyba we krwi.
Nie czekając dłużej, leniwie podsunął jej jednym palcem sakwę w której schowana była połowa zapłaty. - Oto Twoje wynagrodzenie. Połowa, tak jak się umawialiśmy. Po wykonaniu zadania otrzymasz resztę zapłaty. - Po powrocie miał czekać na nich w karczmie jego człowiek, aby zapłacić najemnikowi resztę złota. On miał przy sobie własne złoto, które zawsze może się przydać podczas podróży. - Zwą mnie Roderick. - Skłamał, choć nadzwyczaj umiejętnie. - Roderick Nite. Od teraz pracujesz dla mnie. Wiesz po co cię wynająłem...?
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

- Z pewnością nie do sadzenia kwiatków. - Mruknęła półgębkiem, postanawiając nie pozostać w tyle, jeśli chodziło o ton, a wręcz nieco przesadzając z ilością jadu. Bez ogródek zważyła w dłoni podsuniętą sakwę i przejrzała kilka monet, sprawdzając, czy nie były nadmiernie oberżnięte na brzegach. Po kontroli pokiwała z zadowoleniem głową. - Szukałeś najemnika, więc chcesz ochrony. Skoro trafiłeś na mnie, chciałeś też przewodnika. Czyli podróż i nieciekawe otoczenie. Motywy i cała reszta mnie nie obchodzi. Pytanie, gdzie chcesz się dostać.
Panterołaczka odchyliła się na krześle do tyłu, upchnąwszy sakiewkę wśród swoich rzeczy. Dyskretnie otaksowała rozmówcę, patrząc spod kaptura i mrużąc oczy, by nie zabłysły z powodu małej ilości światła. Przy tak nietypowym jegomościu, ona ze swoimi uszami, ogonem a nawet złotymi oczami wyglądałaby niemal normalnie. Omal nie uśmiechnęła się pod nosem na takie skojarzenie.
- Informuję tylko, że nie podróżuję konno. I jestem raczej łuczniczką. - Zerknęła na szynk i gdy dostrzegła, że karczmarz ją widzi, skinęła na niego i wskazała zostawiony przez siebie kufel. Mężczyzna skrzywił się wyraźnie, ale pamiętając, że przez ostatnią godzinę wyglądała, jakby najmniejszy powód mógł ją sprowokować do bójki, dopełnił naczynie słabym piwem i przyniósł do stolika. Kelisha spróbowała napitku i wcisnęła karczmarzowi monetę w dłoń.
- Kiedy chcesz ruszać? I w jakim kierunku? Coś powinnam wiedzieć? - Zapytała, gdy ona i "Roderick" znów byli jedynymi osobami przy stoliku. Oparła łokcie na blacie, siadając wygodniej, gdyż spodziewała się długawego, nudnego wywodu o niezwykłej wadze przedsięwzięcia, których nasłuchała się w życiu aż zbyt wiele.
Awatar użytkownika
Toruviel
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka morska
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Toruviel »

„Mauria jest miastem paskudnym i niebezpiecznym”. Do wciągnięcia takiego, jakże spostrzegawczego wniosku doszła Toruviel po zaledwie kilku minutach przebywania w tym niegościnnym miejscu i choć z czasem jej opinia złagodniała, to wciąż nie polubiła tego miejsca. Tu nie chodziło o wygląd, choć nie urzekał swoim widokiem, ani o to, gdzie się znajduje to osławione miasto nieumarłych, nie chodziło nawet o plotki i ostrzeżenia, których się nasłuchała o tym miejscu, choć musiała z żalem przyznać, że nie były w większości prawdziwe. Choć naprawdę znajdowała się tu zatrważająca ilość nieumarłych i były, tak podkreślane w każdej opowieści, budynki z kości, to na przekór upiornej sławie i wyglądowi, Mauria była miastem spokojnym. Surowe kary za wykroczenia skutecznie ograniczały przyrost przestępczości, a ludziom żyło się całkiem dobrze. Było bardzo mało osób biednych, bo można było się wspomóc zawierając kontrakty z wampirem lub nekromantami, lub oddając krew w specjalnych miejscach. To było znośnie miejsce do życia, ale tylko dla tych, którym nie przeszkadzała wisząca nad miastem jak niewidzialny opar aura śmierci. Elfce zdawało się, że wszystko tu jest nią przesiąknięte i ona też. Miała ochotę stąd odejść, ale Toruviel nie była osobą, która zmienia plany z tak błahego powodu, jakim jest nieprzyjemna aura.
Tuż po przyjściu została poinstruowana, jak należy się zachowywać w mieście i po jakich częściach chodzić. Kiwała potakująco głową i wysłuchała tego grzecznie, choć i tak zamierzała robić, co chciała. Ale żeby to zrobić, musiała wtopić się w tłum. Do tego celu posłużyło męskie ubranie, które składało się z bluzy, w której nie było widać kobiecych kształtów, i ciasnych spodni, wszystko w obowiązkowych, czarnych kolorach. Włosy starannie związała w warkocz, po czym splotła w ciasny kok na karku. Chustka na głowie powstrzymywała luźne kosmyki przed wpadnięciem do oczy i ukrywała spiczaste uszy. Narzuciła na siebie czarny płaszcz, a na głowę zarzuciła kaptur. Teraz w niczym nie wyróżniała się od tych ludzi, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Przyszła na miejsce, gdzie umówiła się z jej nowym zleceniodawcą, ale ku jej zdumieniu nie było tam jego, tylko posłaniec, w dodatku nieumarły. Ożywieniec poprowadził ją do jakiegoś sklepu, na zapleczu którego ją umieści. Tam dowiedziała się, że jej zlecenie było nieaktualne. Elfkę normalnie niełatwo było rozzłościć, ale tym razem wybuchła gniewem. Nie po to tu podróżowała, żeby się teraz dowiedzieć, że to nieaktualne! Ciężko sklęła posłańca i niedoszłego pracodawcę, który wyglądał, jakby zaraz miał dostać apopleksji i dała upust złości niszcząc kopniakiem krzesło, ma który wcześniej siedziała. Wzburzona wyszła jak najszybciej i ruszyła odszukać jakąś karczmę, żeby się napić. W drodze nieco się uspokoiła i kiedy w końcu znalazła przybytek, który od biedy można było określić mianem gospody. Weszła cicho, nie budząc nikogo ciekawości – ot, normalna, przeciętna osoba. Ktoś, kto by się jej przyjrzał, dostrzegłby, ze jak na chłopka, nawet chuderlawego, ma za wąskie ramiona i talię oraz że zdecydowanie żaden mężczyzna nie miałby takich nóg, jak ona, ale na szczęście w Mauri nie wtrącało się do nie swoich spraw, i nawet jeśli rozpoznano w niej Elfkę, to nikt nie robił kłopotów i nie dał po sobie nic poznać. Z nachmurzoną miną podeszła do karczmarza, z którym zamieniła po cichu kilka zdań. Po chwili kilka monet przewędrowało ze smukłej dłoni Elfki do sękatej i niezgrabnej dłoni karczmarza, a ona sama odeszła do samotnego stolika przy ścianie. Po chwili dostała napitek i klucz do pokoju. Napój sączyła powoli, krzywiąc się z niesmakiem i piorunując gniewnym spojrzeniem wszystkim, który zawiesili na niej wzrok choćby o chwilę za długo, niżby chciała. Na szczęście ciekawskie spojrzenia kierowały się nie w jej stronę, a do innego stolika. No tak, skrzydlaty i rogaty jegomość ze swoją zamaskowaną towarzyszką stanowili małą sensacje, ale wszyscy uważali, żeby nie patrzeć na nich wprost. Rzucali ukradkowe spojrzenia kątem oka i wydawali się zupełnie zajęci czymś tak absorbującym, jak picie piwa czy pogawędka z kolegami. Wykrzywiła pogardliwie usta, nie wiadomo, czy okazując tym pogardę do takiego zachowania, dla ludzi, dla tego miasta lub ogólnie świata czy po prostu nie smakował jej trunek. Elka nie kryła się ze swoim spojrzeniem i otwarcie zmierzyła tę dwójkę oceniającym wzrokiem.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Na kąśliwą uwagę Łapy, jegomość w białej pelerynie zareagował łobuzerskim, drwiącym uśmiechem, zupełnie, jakby rozbawił go jej żart. Ta dziewczyna niewątpliwie miała poczucie humoru! Widząc, że przegląda monety, uniósł tylko brwi ku górze, w zdumieniu obserwując, co też ona wyczynia. Złoto było błyszczące, miało idealnie równe brzegi... Aż się prosiło, aby je wyciągnąć, przesunąć opuszkami palców po chłodnej i śliskiej powierzchni... Poukładać w równe stosiki i nieskończenie się w nie wpatrywać...
Kiedy karczmarz podszedł do stolika, Mastema, a raczej w obecnym momencie Roderick, podsunął mu jedną monetę z własnej sakwy i również poprosił, lecz o pitny miód. Ten zaś mało nie dostał szału, kiedy kolejna osoba nie pofatygowała się do lady, tylko czekała, aż napitek zostanie przyniesiony do stołu. Upadły nie zwrócił na to uwagi, tylko podparł się na kościstej dłoni i zmrużył oczy, jakby chciał przyjrzeć się jej twarzy. - Jesteś bystra. - Odparł z uznaniem, które nieczęsto gościło na jego ustach. - Ale i nieufna. Zawsze sprawdzasz, co ludzie ci ofiarują...? Ciekaw jestem jaka by była twoja reakcja, gdyby piwo nie było takie, jakiego oczekujesz? - Zapytał po chwili z czystej ciekawości, akurat, kiedy mężczyzna ze skwaszoną miną podchodził do stolika, by przynieść jego zamówienie.
- Chcę się dostać do Thenderionu. Poznać ich zwyczaje, zaznajomić się z posiadaną przez nich bronią i przyjrzeć życiu monarchii. Nic więcej nie musisz wiedzieć. Zorganizuj mi bezpieczną podróż i nie zabijaj nikogo bez potrzeby. Nie chcę byśmy byli przez kogokolwiek zauważeni. - Wiedział, że mimo wszystko, to będzie ciężkie. Najemnik jest pewnie człowiekiem... Chociaż nigdy nic nie wiadomo, skoro tak usilnie próbuje schować oblicze pod kapturem. Jemu było ciężej. Nie mógł zlikwidować swych skrzydeł ani zatuszować rogów zbyt długich, by nie budziły w ludziach pytań, gdyby zostałyby nakryte materiałem. Jak wiadomo... Na to co odkryte nigdy nie zwraca się uwagi. Podejrzenie budzą rzeczy, które stara się za wszelką cenę ukryć. - Żywię nadzieję, iż dobry z ciebie łucznik, Łapo. Wierzę, że nie sprawisz mi zawodu. Wyruszamy o świcie. Pragnę odpocząć, mam za sobą dość długą podróż. - Rzekomy Roderick uniósł naczynie z miodem do ust, pociągając kilka łyków. Dawno nie pił tak dobrego trunku. Wówczas odruchowo przeciągnął spojrzeniem po sali, zauważając siedzącego przy jednym ze stolików, delikatnego młodzieńca, który natarczywie spoglądał w ich stronę. Oczy innych od razu obierały sobie inny punkt zaczepienia. Ten zdawał się walczyć na spojrzenia z Mastemą, który pierwszy ustąpił, lecz nadal co jakiś czas spoglądał w stronę Chłopca. Nabrał podejrzeń iż może to być jeden ze szpiegów. Może ktoś się zorientował...? Taka opcja istniała. Musieli obaj mieć się na baczności.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Na wzmiankę o jakichkolwiek oczekiwania wobec piwa brwi Kelishy powędrowały wysoko w górę, czego rozmówca nie mógł jednak dostrzec z powodu kaptura. W szczerym zdziwieniu zerknęła w swój kufel, niepewna, czy może nie powinna odstawić trunku, bo najwyraźniej miała po nim omamy słuchowe. Ostrożnie pociągnęła niewielki łyk i posmakowała powoli napój. Potem skinęła z zadowoleniem głową. Tak, piwo nadal było tak samo rozcieńczone, paskudnie gorzkie a jednocześnie wodniste i mimo dużej ilości piany nie miało w sobie ani odrobiny bąbelków. Istne dzieło w temacie marnych piw. Ale właściwie wymagania łuczniczki były wręcz śmiesznie małe. Lubiła takie właśnie liche trunki i na wpół surowe mięso. Za to zapłatę za swoje usługi traktowała śmiertelnie poważnie. Dopiero na słowo "Thenderion" odruchowo znów skupiła uwagę na aniele. Zadanie nie brzmiało jakoś wybitnie ciężko, co poprawiło humor najemniczki. Wyglądało na to, że małym kosztem zdobędzie nieliche pieniądze. I bez najmniejszego problemu zdąży przed nowiem. Obróciła się na krześle do karczmarza i zawołała tylko tak głośno, jak było to niezbędne.
- Mięsa! Nie przypal, może być krwiste. - Wyszczerzyła jeszcze tylko zęby do wyraźnie niezadowolonego mężczyzny i obróciła się do rzekomego Rodericka. - Muszę się tylko upewnić. Mam Cię eskortować też z Thenderionu do Maurii? Jeśli tak, ile mogą zająć sprawy tam?
Spytała już normalnym, raczej cichym głosem. I wtedy zauważyła, że anioł wbijał wzrok w jakiś punkt w głębi pomieszczenia. Po kręgosłupie przeszedł jej leciutki dreszcz, sięgający końcówki ogona. Powiodła za spojrzeniem pracodawcy i dojrzała delikatnie zbudowanego młodzika. trochę nawet zbyt delikatnie. Panterołaczka przeklęła pod nosem, że gapiąca się na nich osoba siedziała zbyt daleko, by mogła ją obwąchać. Z resztą woń siedzącego obok niej anioła skutecznie tuszowała co delikatniejsze zapachy. Chłopaczek, czy czymkolwiek był, nie przestawał się patrzeć. Na coś takiego Kelisha przez cały dzień podświadomie czekała. Instynkty drapieżnika czekały jakby tuż pod skórą od czasu jej ostatniej przemiany, trwającej przeszło miesiąc. Odruchowo pochyliła nieco głowę i uniosła ramiona, co w formie pantery sprawiało, że wydawała się większa. Końcówka ogona skrytego pod luźną koszulą drgała, drażniąc dodatkowo zmiennokształtną. Omal nie wstała, przewracając krzesło i warknęła. Ograniczyła się tylko do pochylenia nieco całego ciała w przód i pokazania równych jasnych zębów, o tylko minimalnie zbyt ostrych kłach i zbyt drobnych siekaczach. Wyjęła też zza paska ciężki nóż myśliwski, który położyła przed sobą na stole i zaczęła lekko gładzić rękojeść palcami. Spod kaptura błysnęły złote oczy na chwilę zbyt krótką, by można być pewnym, czy nie było to tylko przywidzenie.
Awatar użytkownika
Toruviel
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka morska
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Toruviel »

Gdy napotkała spojrzenie anioła, powstrzymała ochotę by odwrócić wzrok w bok kub wbić go w blat. Uparcie powtórzyła sobie w duchu, że nie ma najmniejszego powodu by to zrobić i to wystarczyło. Kiedy przerwał kontakt wzrokowy na usta wypłyną lekko kpiący półuśmiech, niezbyt dobrze widoczny w cieniu kaptura. Owszem, zdawała sobie sprawę, że to dziecinne sposoby na poprawę humoru, ale nie mogła się powstrzymać. Za to reakcja dziewczyny obok była rozbrajająca. Zjeżyła się jak kotka broniąca swoich młodych. Uśmieszek przemienił się w rozbawiony, całkiem nieukrywany uśmiech. Ta cała sytuacja była z jej perspektywy zabawna, choć równocześnie nieco dziwna. Czemu tak przesadnie ta dziewczyna zareagowała? Zachowywała się dziko, jakby była nieoswojona z ludzmi. Jej gesty miały w sobie coś kociego i nienaturalnego dla zwykłego człowieka, jakąś miękkość i płynność, którą charkteryzują się ruchy zwierząt. Elfka uznała, że z prawdopodobnie nie jest człowiekim. Bo czy człowiek pokazałby zęby w takim grymasie, jaki ona właśnie prezentuje? Bardzo wątpliwe. Za to kiedy wyciągneła nóż, Elfka w błagalnym geście uniosła oczy ku sufitowi i potrząsneła ze zdegustowaniem głową, jakby chciała powiedzeć " o bogowie, z kim ja się zadaję?". Zerkneła na ten mierny scyzoryk z politowanien w oczach i westchneła ciężko. Co ona zamierzała osiągnąć, pokazując jej i wszystkim w sali tą zabawkę? Chciała pokazać, że jest uzbrojona? I po co niby, dla niej to forma pokazania wyższości czy co? Chciała jej w ten sposób zasugerować, żeby Elfka zajeła się swoimi sprawami? Cóż, jeśli taki był zamiar, to się przeliczyła, bo jej to podsuneło do głowy możliwe rozwiązanie zagadki pt. " co oni tu robią i dlaczego są tacy przesadnie ostrożni?". Wystarczy pomyśleć: osobnik z wielkimi czarnymi skrzydłami, ani chybi upadły anioł, prowadzi rozmowę z podejrzaną osobą zachowującą się z maniakalną ostrożnością. Wniosek? Mogą być chciażby szpiegami, którzy zmawiają się i wymieniają informacjami. Choć bardzo mało prawdopodobna, ta wizja przemówiła przemówiła do jej wyobraźni. Uśmiechneła się i nieco przekrzywiła głowę w bok, jakby przyglądała się parze niezwykle interesujących zwierząt. Po krótkiej chwili wyprostowała się i podniosła w ich stronę kufel, milcząco pozdrawiając i upiła łyk trunku. Spojrzała na naczynie z naganą, jakby to była jego wina, że piwo było paskudne. To samo zresztą sugerowała nagle skrzywiona mina.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

- Tak. W miejscu w którym znajdujemy się obecnie będzie czekał ktoś z resztą twojej zapłaty. Pobyt w Thanderionie powinien zająć nam kilka dni, przewiduję, że około trzy zachody słońca. Zależy czy się postarasz i w jakim stopniu pomożesz mi zdobyć te informacje. - Podczas wypowiadania tych słów, upadły przesuwał opuszkami palców po powierzchni naczynia, w tę i z powrotem, ignorując spojrzenia młodzika, choć dostrzegł kątem oka malujący się na jego twarzy triumf. Ah, te dzieciaki! Wyglądało na to, że nieznajomy poczuł smak zwycięstwa w tajemniczej walce na spojrzenia. Rzekomy Roderick uniósł kąciki ust w rozbawionym, ojcowskim uśmiechu, zupełnie jakby próbował się przed nim powstrzymywać. Ah, ta beztroska młodzieńczego żywota!
Upadły stracił większość podejrzeń do osoby siedzącej nie daleko nich, przy stoliku, choć nie tracił swej czujności. Stwierdził, że później zobaczy dokąd pójdzie ten wątły chłopiec, gdy dopiją napitki i opuszczą swój stolik. Mogli wzbudzać niemałą sensację, lecz był pewien, że to się zmieni, gdy opuszcza mury Maurion. Wszystko było tutaj niebywale szare i ponure, a Mastema wyróżniał się ze swą nieskazitelnie białą szatą, która krzyczała już z daleka, że jeśli o coś chodzi, to on jest niewinny. Chodziło właśnie o to, by obudzić pozytywne skojarzenie. W czarnej szacie wyglądałby przerażająco ze swymi rubinowymi oczami, rogami i czarnymi jak noc skrzydłami i włosami. Natomiast jego obecną towarzyszkę wyróżniał teraz sposób zachowania. Nie miał wątpliwości, że jest albo kotołakiem, albo panterołakiem. Był tego niemal pewien. W oczy rzucił mu się wyraz twarzy Łapy i jej dzikie zachowanie. Powędrował raz jeszcze wzrokiem w stronę tego Chłopca. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że tam właśnie spoglądała. - Czy coś się stało? - Zapytał Panterołaczki, unosząc przy tym równe, nieco zbyt cienkie jak na mężczyznę, brwi, lecz nie spuszczał młodzieńca z oka. Widząc, że podnosi swój kufel w ich stronę, Roderick sam podniósł naczynie z miodem pitnym, jakby odpowiadał na pozdrowienie, czy nawet wznosił toast z nikłym, czającym się na twarzy, portretowym uśmiechem.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Głos towarzysza podziałał na Kelishę jak kubeł zimnej wody. Wyprostowała się nagle, jakby ktoś zdzielił ją batem przez plecy. Oderwała wzrok od chłopaczka i zerknęła na zleceniodawcę. Skinęła krótko głową, dając znać, że usłyszała i przyjęła do wiadomości informacje o podróży.
- Nie, nic się nie stało. - Mruknęła nieco chrapliwie i upiła malutki łyk piwa, by przepłukać gardło. Był to sikacz, jakich mało. Aby się nim upić, musiałaby chyba osuszyć beczkę. - Nie lubię po prostu, jak ktoś się na mnie gapi. Zwłaszcza taki goło...wąs.
Łuczniczka wstała od stolika, widząc, że karczmarz przygotował jej zamówienie. Potknęła się przy tym o krzesło, co wyglądało dość naturalnie... prawda? Czasem celowo robiła takie dziwne rzeczy, by zniszczyć wcześniejsze wrażenie. Łaki, które miały cokolwiek wspólnego z kotami nie miały w zwyczaju potykać się, przewracać, czy mylić rytmu kroków. Często też chodziły, stawiając najpierw palce, czego panterołaczka usiłowała pozbyć się przez całe życie. Ale jakiekolwiek inne kroki były po prostu jej zdaniem niewygodne. Odebrała od karczmarza talerz z kawałem mięsa i zapłaciła mu od ręki, przyciszonym głosem pytając przy okazji o wolne pokoje. Zadowolona, że jedną sprawę miała za sobą, wróciła na swoje miejsce. "Danie" było przygotowane tak szybko, bo mężczyzna za szynkiem postanowił potraktować jej zamówienie dość poważnie i mięsiwo było jedynie zarumienione z wierzchu. Zapewne miała to byś swoista zemsta za zmuszanie go do biegania po karczmie z napojami. Ale dla Kelishy było w sam raz. Z lekkim ociąganiem zsunęła z głowy kaptur i zdjęła płaszcz, nie chcąc skończyć cała w tłuszczu. Odsłoniła w ten sposób więcej ciemnej skóry, niż to miała w zwyczaju. Ukazała też czarne włosy zwinięte w kok na tyle ciasny, by nie mógł się rozpaść w biegu, ale też na tyle luźny, by zakryć miejsce, gdzie u ludzi znajdowały się uszy a także jej własne, czarne i okrągłe, umieszczone znacznie wyżej. Wzrok wbiła od razu w talerz i nie podnosiła go ani na chwilę, by ukryć pod powiekami nieludzkie oczy. Złapała swój myśliwski nóż i bez zastanowienia odkroiła kęs.
- Mam jeden najważniejszy warunek. Jeśli zechcesz zostać tam dłużej, najdalej w trzy tygodnie chcę być znów tu. Albo dwa dni wolnego po tym czasie. - Oznajmiła, po czym zabrała się za przeżuwanie mięsa. Nie zamierzała mówić, że tego wolnego potrzebowała na okres nowiu.
Awatar użytkownika
Toruviel
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka morska
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Toruviel »

Skłoniła głową jakby dziękując za odpowiedź, jednak już straciła zainteresowanie tą nietypową parą. Owszem, byli nieco nietypowo, ale ilu jest w tym mieście nietypowych osób? Mnóstwo. Więc przestała ostentacyjnie się w nich wpatrywać, a przyjrzała się temu przybytkowi, w którym zamierzała spędzić noc i ludziom w niej się znajdujcych. Większość gości była ludźmi, i jak to oni, zbierali się w grupy, pochłaniające zatrważające ilości piwa, gadające za dużo i bez większego sensu oraz rzucających obleśnymi żartami i lubieżnymi spojrzeniami na widok każdej przechodzącej obok kobiety. Elfka w duchu raz po raz gratulowała sobie pomysłu ukrycia jakiej jest płci. Nie była pewna, czy zachowałaby spokój pod takim ostrzałem spojrzeń.
Kiedy w końcu trunek znikną z jej naczynia, ludzie zaczeli zdradzać objawy upicia. Nie miała pojęcia, ile musieli w siebie wlać tego cienkusza, żeby się upić, bo piwo było tak słabe, że ona potrzebowałaby do tego chyba z beczkę trunku, choć głowę do alkoholi miała kiepską. Podchmieleni mieszkańcy zaintonowali fałszywie jedną ze znanych chyba przez wszystkich piosenek. Śpiewali tak potwornie i słowa były tak nieprawdopodobnie głupie, że nie mogła tego słuchać. Postanowiła wyjść na chwilę na zewnątrz odetchnąć nieco. Wstała i czyniąc trochę zamieszania przedarła się do drzwi.
Wzieła głęboki wdech, ciesząc się z świeżego i chłodnego nocnego powietrza. Po zaduchu karczmy i siedzeniu w wśród ludzi niezbyt dbających o higienę osobistą, łagodnie mówiąc, była to czysta rozkosz. Z przyjemnością rozprostowała też zesztywniałe nogi i plecy. Przez chwilę stała tak, po czym postanowiła kawałałek się przejść. Ruszyła w prawo, idąc spacerowym krokim i rozkoszując się ciszą, tak miłą po wrzaskach ludzi.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Nie pomyślałaś, że mogłaś wpaść mu w oko? - Zapytał z dozą ironii Mastema, upijając łyk pitnego miodu. Odprowadził ją wzrokiem, gdy szła do karczmarza po swoje zamówienie. Kiedy wróciła, spojrzał z odrazą na to, co Panterołaczka miała na talerzu. Sam nie zamówiłby czegoś, co ocieka krwią i jest praktycznie surowe. Nie był dzikim zwierzęciem, a gdyby chciał zjeść na surowo, starczyłoby przecież upolować zająca w lesie i skonsumować go nawet nie rozpalając ogniska. Ale nie zajmował się dłużej jej jedzeniem. Dopił swój miód i spojrzał na nią w milczeniu, gdy zaczęła mówić o własnych wymaganiach. Jego brwi niebezpiecznie się ściągnęły. - To ja ustalam zasady Łapo. Twoje zasady mnie nie interesują. - Odparł pozbawionym uśmiechu, suchym głosem, jakby mu się naraziła. Wtedy też młodzieniec siedzący przy stoliku na drugim końcu sali podniósł się i skierował swoje kroki do wyjścia. Momentalnie wzrok Upadłego utkwił się w jego plecach, a twarz przybrała zadumany wyraz.
Znienacka wstał. Skierował swe kroki do lady, za którą stała ładna, aczkolwiek zniszczona przez biedę i panujące warunki, kobieta o regularnych rysach i włosach koloru wyschniętej słomy. - Potrzebuję pokoju na kilka godzin. - Odparł, przesuwając w jej stronę, po ladzie, kilka złotych monet. Kobieta od razu je zabrała i schowała w sakwie za pasem. Nawet pokwapiła się na krótki uśmiech, z pewnością z powodu liczby złotych monet, które nie często miała okazję oglądać.
- Tędy. - Odpowiedziała łagodnym, dziewczęcym głosem, wychodząc zza lady i kierując swe kroki na górę. Upadły spojrzał na Najemnika. - Prześpię się. Ty rób co chcesz, jednak chcę cię tu jutro widzieć o poranku. - I z tymi słowami poszedł za karczmarką.
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

Choć od tygodnia przebywał w mieście nadal nie mógł się opanować. Wszechobecny odór smierci i jego nieumarli mieszkańcy wzbudzali w nim niepokój z którym starał się walczyć, na razie bez większych efektów. Wszystko zaczeło się od zlecenia jakie przyjoł w Danae, a mianowicie eskorta karawany kupieckiej. Po przybyciu do masta starał się znaleźć nową misję jednak do tej pory żadnej nie znalazł. W ostatnich kilku dniach wycofało sie kilku zleceniodawców i nikt nie znał przyczyny. W tym samym jednak czasie do miasta przybyło kilku innych poszukiwaczy przygód i awanturników, a gospoda pod "Ubitym Warchlakiem" stała się na czas nieokreślony punktem zbornym.
W siódmą noc swojego pobytu w mieście do gospody zawitało kilka nowych osobowości. Upadły anioł z czarnymi włosami i skrzydłami, zakapturzona kobieta i chłopiec o łagodnych rysach twarzy. Dla niektórych pensjonariuszy gospody szczególnie pierwsza dwójka robiła za atrakcję wieczoru. Kiedy Orlin karmił swojego sokoła z budynku wyszedł trzeci z przybyszy. Jego buntownicze spojrzenie wzbudziło w nim sympatię na tyle dużą, że udało mu się przełamać nieśmiałość.
- A więc ty też nie jesteś w stanie wytrzymać bez świeżego powietrza. W gospodzie panują dość podłe warunki, ale przynajmiej cena jest adekwatna do oferowanych usług.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

- A to się w nów zdziwisz... - Łapa szepnęła do siebie, gdy miała pewność, że anioł nie mógł jej już słyszeć. Została przy stoliku sama, skupiła się więc na jedzeniu. Co jakiś czas unosiła do ust kufel, by spłukać kęs. Gdy wreszcie uporała się z posiłkiem, zabrała się za przygotowania do podróży. Nie wiedziała, co "Roderick" uważał za jej zakres obowiązków, ale dopóki nie dostała jasnych instrukcji, domyślnie organizowała suchy prowiant i wodę. Założyła płaszcz i nasunęła kaptur na głowę, od razu czując się lepiej. Z karczmarzem uzgodniła tylko kwestię śniadania, która miało już na nią czekać pół godziny przed świtem. Została jeszcze kwestia jedzenia w trakcie podróży. Kelisha opuściła więc karczmę, by sprawdzić, co mogła dostać w mieście. Cudów się nie spodziewała, ale biorąc pod uwagę specjały w Warchlaku, wolała zostawić go jako ostatnią deskę ratunku. Po wyjściu na ulicę, rozejrzała się i poprawiła paski plecaka. Po chwili wahania wybrała drogę w prawo. Obiecywała sobie tylko w duszy, że będzie unikać ulicy Jedwabnej.
Awatar użytkownika
Toruviel
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka morska
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Toruviel »

Szła spokojnie spacerowym tempem, spojrzeniem błądząc główne po budynkach. Nie uciekała jednak spojrzeniem przed ludźmi, choć były to spojrzenia pełne wyzywającej pewności siebie, prowokujące do reakcji. Większość osób jednak odwracała wtedy jednak oczy, mimo drobnej postury i zwodniczo kruchej sylwetki elfki. Możliwe, że miał na to wpływ miecz przypasany do pasa oraz łuk, ułożony w kołczanie, choć bez naciągiętej cięciwy. Miała jeszcze sztylety przy pasie, jednak w chwili obecnej niewidoczne, zakryte były bowiem płaszczem.
Zatrzymała się, słysząc jak ktoś mówi do niej, a zrobiła to tak gwałtownie, że torba z rozmachu uderzyła ją w biodro, spadając z ramienia. Złapała ją jednak zręcznie i z wprawą świadczącą o tym, że nie pierwszy raz zrobiła taki psikus swojej właścicielce. Rozejrzała się, jakby szukając innej osoby, do której te słowa mogłyby być skierowane, nikogo takiego jednak nie znalazła. Spojrzała więc na właściciela głosu takim samym wzrokim, co na innych ludzi napotkanych po drodze, zabarwionym tylko ciekawością.
- Tak, rzeczywiście - przytakneła ostrożnie, łagodnym i miękkim głosem - i to jedyna zaleta tego przybytku - dodała, nawet nie próbując zmienić głosu na bardzej męski. Bo i po co? Wszelkie starania zeszły by w końcu na marne, bo prawda prędzej czy później wyszłby na jaw. Zresztą, to nie była przykrywka na dłuższą metę i przy bliższym kontakcie rozsypałaby się jak domek z kart. Dobra była tylko dla ogółu, gdzie wyróżniałaby się zbytnio z tłumu brz przebrania. Tak niemal zlewała się z mieszkańcami miasta. Podniosła dłoń i odsuneła kaptur z oczu, by lepiej się mu przyjrzeć. Nieco się przy tym odsłoniła, ale nie przejeła się tym.
- Ładny towarzysz - zagaiła z uśmiechem - moja sowa nie chciała się nawet się zbliżyć do miasta.
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

- Dziękuje Pani. Jest moim długoletnim przyjacielm i towarzyszem łowów. Nazywa się Venn a moje imię to Orlin. Dość niezwykłe jest spotkanie w tej okolicy elfa, ale sądząc po łuku i twoim śmiałym spojrzeniu potrafisz o siebie zadbać.
Widok elfa w tej przesiąkniętej smiercią okolicy faktycznie go dziwił, ale również nie wątpił, że kobieta nie niosła łuk jedynie demonstracyjnie. Podczas dwutygodniowego pobytu w Danae nie zawarł wielkiej przyjaźni z tamtekszymi elfami. W jego ocenie były istotami dumnymi, aż do przesady ze swego pochodzenia, ale i też mądrymi i zdolnymi. Nie mniej jednak obecność kobiety go cieszyła, w końcu znależć drugą osobę powiązaną z siłami natury było trudno w mieście nieumarłych. Przez kilka sekund zastanawiał się co mogło skłonić elfa do przybycia tutaj, ale nic mu nie przychodziło do głowy oprócz wytłumaczenia, że podobnie jak on nieznajoma jest poszukiwaczem przygód.
- Nazwałaś Venna towarzyszem, a więc sowa o której wspomniałaś jest twoim?
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości