Demon, gdy tylko usłyszał huk, od razu ruszył w tamtą stronę. Nie wiedział co się stało, lecz instynkt podpowiadał mu, że tam znajdzie Aishele. Pognał konia, prawie tratując tych, którzy nieszczęśliwie znaleźli się na jego drodze. Gdy był już odpowiednio blisko, wyczuł że użyto w tej okolicy magii, miał nadzieję, że kobietom nic nie jest. W końcu kto inny zarekomendowałby go Medgarowi?! Nie wiedział, czy będzie musiał walczyć, w końcu niewiadome kogo tam spotka. Arkad wyczuwał jego obawy, więc chcąc pomóc, tylko przyspieszył. Nemorianin, zatrzymał gwałtownie konia u wylotu uliczki, jedną dłoń trzymał uniesioną w powietrzu i skierowaną wnętrzem dłoni w głąb zaułka. Przed sobą i Arkadem utworzył energetyczną barierę, mającą powstrzymać co silniejsze ataki magiczne, zaś między jego palcami przechodziły wyładowania, gotowe w każdej chwili utworzyć pocisk. Słońce padało zza jego pleców, skrywając jego postać w cieniu, trochę głębszym, niż ten spowijający już to miasto. Nie od razu dojrzał ciało elfa oraz obie kobiety. Dopiero gdy dokładniej omiótł wzrokiem otoczenie, ujrzał pobojowisko w całej okazałości. Uspokoiło go trochę, że Gardenia z topielicą są całe, zeskoczył z konia uwalniając równocześnie magię. Zbliżył się do mai, zerkając równocześnie na pokrytego szronem elfa. Kobieta musiała władać naprawdę potężną magią, skoro była do tego zdolna. Zerknął na Gardenią z uznaniem i szacunkiem, po czym ponownie wrócił do przyglądania się trupowi.
- Kto to? I czego mógł od was chcieć? - Uklęknął i przesunął dłonią po jego zbroi, następnie po ostrzu miecza. - Świetna robota. Gdyby nie ten symbol, przygarnąłbym sobie to cudo. - Zawiesił na chwilę głos. - Ktoś taki nie atakuje bezbronnych topielic bez powodu. Czyżby wasz pan miał tak bezwzględnych wrogów? Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz po drodze do Licza, Gardenio...
Mauria ⇒ [Serce miasta umarłych] Ciemne interesy
- Akkarin
- Poszukujący Marzeń
- Posty: 415
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
Arkad
Siedziba rodu Derathé
Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Siedziba rodu Derathé
Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
Gardenia uniosła lekko brew, słysząc o "atakowaniu niewinnych topielic". Cokolwiek mogła powiedzieć o nieumarłej, to na pewno nie określiłaby jej w ten sposób.
- Zapewniam cię, demonie, że w otoczeniu Megdara nie ma nikogo, kto byłby "niewinny". A Licz nie jest moim panem.
Przykucnęła przy znieruchomiałym elfie, owinęła go jego własnym płaszczem, zasłaniając materiałem twarz i mocno związując ze sobą rękawy, by unieruchomić kończyny trupa. Następnie zdjęła swój prochowiec i zrobiła dokładnie to samo.
- Musimy zabrać te zwłoki ze sobą. Przy odrobinie szczęścia nasi nekromanci będą mogli wyciągnąć z niego jakieś przydatne informacje, chociażby skąd Złoty Świt dowiedział się o twojej wizycie w Maurii, Aishele. - Sięgnęła do sakwy i wyjęła z niej niewielki rubin. - Do transportu przyda się jeszcze jeden koń.
Nagle zakręciło jej się w głowie, więc podniosła się z kucków i oparła plecami o ścianę zaułka. Kropla potu spłynęła jej po skroni. - Uff, ależ się gorąco zrobiło. - Maie otarła ręką mokre czoło i poluzowała kołnierzyk bluzki. - Aż trudno uwierzyć, że "Świt" wysłał za Aishele tylko jednego siepacza. Myślę raczej, że towarzysze tego elfa wciąż gdzieś tu są. Zostanę w tej okolicy i jeszcze się rozejrzę. Może trafię na jakiś ślad. - Przeniosła wzrok na demona i topielicę. - Wy w tym czasie zakupcie dodatkowego konia, załadujcie na niego ciało i jak najszybciej skierujecie się w stronę Doliny Umarłych. I nie chcę tym razem żadnych niespodzianek. Jeżeli w przeciągu następnych trzydziestu minut nie opuścicie murów miasta, możesz zapomnieć, Akkarinie, o rozmowie z Mrocznym Panem. Dostarczenie wiadomości od władz Maurii jest teraz najważniejsze. - Podała ciemnowłosemu rubin. - Idźcie już. Dołączę do was później.
- Zapewniam cię, demonie, że w otoczeniu Megdara nie ma nikogo, kto byłby "niewinny". A Licz nie jest moim panem.
Przykucnęła przy znieruchomiałym elfie, owinęła go jego własnym płaszczem, zasłaniając materiałem twarz i mocno związując ze sobą rękawy, by unieruchomić kończyny trupa. Następnie zdjęła swój prochowiec i zrobiła dokładnie to samo.
- Musimy zabrać te zwłoki ze sobą. Przy odrobinie szczęścia nasi nekromanci będą mogli wyciągnąć z niego jakieś przydatne informacje, chociażby skąd Złoty Świt dowiedział się o twojej wizycie w Maurii, Aishele. - Sięgnęła do sakwy i wyjęła z niej niewielki rubin. - Do transportu przyda się jeszcze jeden koń.
Nagle zakręciło jej się w głowie, więc podniosła się z kucków i oparła plecami o ścianę zaułka. Kropla potu spłynęła jej po skroni. - Uff, ależ się gorąco zrobiło. - Maie otarła ręką mokre czoło i poluzowała kołnierzyk bluzki. - Aż trudno uwierzyć, że "Świt" wysłał za Aishele tylko jednego siepacza. Myślę raczej, że towarzysze tego elfa wciąż gdzieś tu są. Zostanę w tej okolicy i jeszcze się rozejrzę. Może trafię na jakiś ślad. - Przeniosła wzrok na demona i topielicę. - Wy w tym czasie zakupcie dodatkowego konia, załadujcie na niego ciało i jak najszybciej skierujecie się w stronę Doliny Umarłych. I nie chcę tym razem żadnych niespodzianek. Jeżeli w przeciągu następnych trzydziestu minut nie opuścicie murów miasta, możesz zapomnieć, Akkarinie, o rozmowie z Mrocznym Panem. Dostarczenie wiadomości od władz Maurii jest teraz najważniejsze. - Podała ciemnowłosemu rubin. - Idźcie już. Dołączę do was później.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
- Akkarin
- Poszukujący Marzeń
- Posty: 415
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
Demon schował od razu rubin do sakiewki, wiedział, że nie mają czasu do stracenia. Złapał topielicę i wsadził ją na Arkada, przed nią umieścił ciało elfa. Ruszył szybkim krokiem ulicą, w stronę centrum miasta. Na głównym placu widział chyba handlarza końmi, miał nadzieję, że jeszcze go zastanie...
Dotarli tam dopiero po prawie dziesięciu minutach. Mauria była tak jednolita, że ciężko było się zorientować, gdzie co jest. Znalezienie kupca i przekonanie go do sprzedania konia wraz z wyposażeniem zajęło im kolejne kilka minut. Przeniósł trupa na drugiego konia, który bądź co bądź był nawet niczego sobie, i przywiązał elfa dobrze do siodła. Połączył "nowy nabytek" z siodłem Arkada kawałkiem mocnego sznura, po czym szybko wskoczył na siodło swojego ukochanego wierzchowca, tak żeby Aishele, znalazła się przed nim. Ruszyli galopem, w stronę bram miasta, nie zważając na przechodniów. W końcu i tak nie zamierzał już tutaj wracać, to miasto źle na niego wpływało. Kilku strażników próbowało ich początkowo zatrzymać, lecz szybko zrezygnowali.
Z miasta wypadli niczym burza, demon mgliście pamiętał, że między Maurią i Doliną Umarłych znajdują się jakieś bagna. Nie podobał mu się pomysł przebycia ich konno, postanowił więc jechać wzdłuż nich, dzięki czemu przynajmniej się nie zgubią, choć nadrobią nieco drogi. Nie zatrzymując się pędzili galopem przed siebie, miasto powoli niknęło w oddali, zarówno za sprawą odległości, jak i podnoszącej się powoli mgły. Czekała ich długa i męcząca jazda, demon wiedział, że gdy tylko dotrą do celu, będą wszyscy potrzebować przynajmniej kilku dni, żeby wypocząć...
Dotarli tam dopiero po prawie dziesięciu minutach. Mauria była tak jednolita, że ciężko było się zorientować, gdzie co jest. Znalezienie kupca i przekonanie go do sprzedania konia wraz z wyposażeniem zajęło im kolejne kilka minut. Przeniósł trupa na drugiego konia, który bądź co bądź był nawet niczego sobie, i przywiązał elfa dobrze do siodła. Połączył "nowy nabytek" z siodłem Arkada kawałkiem mocnego sznura, po czym szybko wskoczył na siodło swojego ukochanego wierzchowca, tak żeby Aishele, znalazła się przed nim. Ruszyli galopem, w stronę bram miasta, nie zważając na przechodniów. W końcu i tak nie zamierzał już tutaj wracać, to miasto źle na niego wpływało. Kilku strażników próbowało ich początkowo zatrzymać, lecz szybko zrezygnowali.
Z miasta wypadli niczym burza, demon mgliście pamiętał, że między Maurią i Doliną Umarłych znajdują się jakieś bagna. Nie podobał mu się pomysł przebycia ich konno, postanowił więc jechać wzdłuż nich, dzięki czemu przynajmniej się nie zgubią, choć nadrobią nieco drogi. Nie zatrzymując się pędzili galopem przed siebie, miasto powoli niknęło w oddali, zarówno za sprawą odległości, jak i podnoszącej się powoli mgły. Czekała ich długa i męcząca jazda, demon wiedział, że gdy tylko dotrą do celu, będą wszyscy potrzebować przynajmniej kilku dni, żeby wypocząć...
Arkad
Siedziba rodu Derathé
Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Siedziba rodu Derathé
Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
Po opuszczeniu swoich towarzyszy Gardenia nie zdążyła nawet rozpocząć poszukiwań Złotego Świtu w Maurii. Zamiast tego musiała uporać się całą serią nieprzyjemnych dolegliwości ze strony swojego organizmu. Jak przypuszczała krewetki, które magini zjadła wcześniej, mogły być albo nieświeże, albo zatrute. Nie udało jej się dotrzeć do bram miasta. Zamiast tego przeleżała wiele godzin w wynajętym pokoju, modląc się do Stwórcy o szybki koniec. Późnym wieczorem dopiero jej zdolności lecznicze uporały się z oczyszczaniem ciała z toksyn i maie mogła opuścić swoją kwaterę. Uzbrojona w butelkę ziółek na trawienie odleciała w stronę Doliny Umarłych.
Ciąg Dalszy.
Ciąg Dalszy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości