Mauria[Serce miasta umarłych] Ciemne interesy

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Treść całej tej przemowy demona najwyraźniej nie dotarła zupełnie do topielicy. Histeryczny, wysoki śmiech zagłuszył ostatnie dwa słowa Nemorianina.

- A oklapł, oklapł! Jakby tobie nóż między żebra wrazić, to też byś oklapł, ani chybi! - zawołała oskarżycielsko mała nieumarła. Ze łzami w bladych oczach potrząsała dalej ciałkiem kruka, chodząc w kółko po pokoju i mamrocząc coś po cichutku.

Wreszcie stanęła znów nad Gardenią, w tej samej pozycji co poprzednio, i znów odezwała się do niej, choć tym razem zupełnie zmienionym głosem:

- Ja nie chciałam, ja nie chciałam, ja nie wiem, to on, niech go pani naprawi, niech pani nie mówi Megdarowi, niech pani... To nie moja wina, naprawdę!
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Nieskończenie powoli Gardenia pochyliła się do przodu i wsparła czoło o wyprostowane, nieco rozstawione palce. W duchu zażyczyła sobie, żeby teraz, właśnie w tej chwili, naszedł ją mocny, twardy sen. Taki, z którego obudziłaby się dopiero za tydzień. Za miesiąc. Za rok. Szybko przegoniła te złudzenia. Głośno wciągając powietrze przez nos podniosła głowę. Aishele wciąż majtała jej przed twarzą pokiereszowanym truchłem ptaka. I co niby maie miała z nim zrobić? Był tak pocięty, że skrzydła i kończyny ledwo trzymały się korpusu, a wnętrzności wystawały na zewnątrz. Delikatnie wzięła kruka od topielicy, położyła go na jednej dłoni i przykryła drugą. Przepuściła przez małe ciałko strumień leczniczej energii, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. Niestety, jej zdolności nie działały na nieumarłych.
- Przykro mi, Aishele. – Położyła nieruchome truchło na oparciu fotela. – Posłuchaj, magia śmierci nie działa na każdego tak samo. Niektórzy po przemianie po prostu popadają w obłęd i nic nie można na to poradzić. Jeśli twój kruk rzeczywiście cię zaatakował, to nie powinnaś na razie z niego korzystać. Mamy za dużo do stracenia. Może jeszcze odzyska zmysły, ale do czasu zakończenia misji lepiej trzymaj się od niego z daleka. Do tego czasu będzie ci towarzyszył Stefan. – Krótkim ruchem głowy wskazała na swojego ożywieńca, który na moment przestał się bawić okiem i zakrakał na Gardenię z wyrzutem.
- Nu, nu, tylko bez kapryszenia. Nie narób mi wstydu, śmierdzielku. – Pogłaskała go po pierzastej szyjce, po czym podała topielicy.
- Dla jasności, jestem tu jako twoje wsparcie, ale nie będę brać bezpośredniego udziału w jutrzejszym spotkaniu. Do jego zakończenia pozostanę w tym pokoju. Udasz się tam razem z Akkarinem. Skoro w pierwszej rozmowie z wampirzycą uczestniczyliście oboje, to tak też powinno zostać, żeby nie wzbudzać podejrzeń. – Popatrzyła pytająco na czarnowłosego, czy aby ten nie będzie protestował. Potem przeniosła spojrzenie z powrotem na topielicę. Jej nerwowość i rozdygotanie trochę ją niepokoiły. Mimo to uśmiechnęła się przyjaźnie. – Wykonaliście świetną robotę. Naprawdę. Skoro do tej pory wampirzyca nie wyrzuciła was jeszcze za drzwi, to znaczy, że udało wam się zainteresować ją waszą ofertą. Teraz wystarczy, że pociągniecie to dalej, doprowadzicie sprawę do końca według wskazówek Megdara i wszystko będzie dobrze. Jak już będzie po wszystkim, uczcimy sukces w najlepszej karczmie w Maurii. Na mój koszt.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Obietnicę Gardenii nieumarła przyjęła obojętnym skinieniem głowy i bez entuzjazmu wyciągnęła rękę w stronę pierzastego pomocnika Królowej Płomienia. Cuchnął jakby bardziej, niż ten jej.

- Stefan? - parsknęła śmiechem, nie tracąc jednak wciąż histerycznego wyrazu twarzy. Kruk Gardenii popatrzył na nią jakby urażony i niechętnie usiadł na jej przedramieniu. Topielica skrzywiła się. - Nie, nie, ja nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, no bo przecież... Och!

Nie zdążyła dokończyć myśli - przerwało jej nagłe przebudzenie spisanego już na straty ptaszyska, które podniosło właśnie łebek i zamachało żwawo skrzydłami. Jednocześnie wszyscy mogli poczuć subtelne zawirowanie magii śmierci. Kruk, którego życie już dawno ustało (lecz, jak się okazuje, jeszcze nie tak na dobre), dobył z siebie donośne "Krrra-krrraa! Krra! Kra!", zgodnie z zaleceniem Megdara wyrzucając z siebie wszystko, co mu leżało na sercu.

Aishele poczuła w tym magicznym impulsie cień charakterystycznej, potężnej aury Króla Licza i zrozumiała, że tym razem nie ma powodu do niepokoju - to jego zaklęcie. Potwierdziło to lekkie, znajome pieczenie nadgarstka.

Kruk, ten bezimienny, poderwał się i przysiadł na jej drugiej ręce. Nie zdradzał już symptomów szaleństwa, zachowywał się jak najporządniejszy nieumarły posłaniec świata. Jego rany też jakby trochę się zmniejszyły, przynajmniej na tyle, że mógł swobodnie latać i nie gubić przy tym wnętrzności.

- Chyba... już z nim w porządku, więc... jeśli chodzi o Stefana, to nie będzie jednak takiej potrzeby... prawda? - mruknęła do Gardenii i blady uśmiech wykwitł na jej zsiniałych usteczkach. Wykwitł na sekundę i zaraz zniknął, jakby go nigdy nie było. Nieumarła miała świadomość, że Megdar cały czas obserwuje jej poczynania, jednak za każdym razem, kiedy tak bezpośrednio jej to pokazywał, przeszywał ją lodowaty dreszcz. - Stefan, wracaj do swojej pani. Chyba i tak byśmy się nie polubili. A ja idę spać.

Jak Aishele oświadczyła, tak też zrobiła. Trudno powiedzieć, żeby jej martwe ciało potrzebowało snu, ale to najwyraźniej kwestia przyzwyczajenia.
Nieumarła zdjęła swą szarą suknię i nowo nabyty szal, złożyła je porządnie, jak nigdy, na oparciu fotela i w samej cienkiej, przykrótkiej koszulinie zwinęła się w kłębek na jednym z dwóch łóżek - tym wolnym, bo na jednym spała już Koi. Dziwna dziewczyna, swoją drogą... Topielica przez moment rozważała, czy nie legnąć koło niej, ale coś... coś niewytłumaczalnego ją odstraszyło i niemal fizycznie odepchnęło. Niech Akkarin sobie z nią śpi, jak chce. Albo Gardenia, o ile tu zostanie. Och, topielicy zupełnie, zupełnie to wszystko nie obchodziło.

Spała długo i - co dziwne - zupełnie bez snów.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        - Dobranoc – odparła Gardenia, która już w myślach układała sobie, ile jutro zostawi złota w „Zachodzie Słońca”. Musiała przyznać, że była w całkiem niezłym nastroju, choć nie do końca potrafiła określić przyczynę tej radości. Być może dlatego, że jej zadanie w Maurii poszło łatwo i sprawnie, bez konieczności uciekania się do skrajnych rozwiązań. Przeniosła spojrzenie na Stefana, a potem na poharatanego kruka topielicy. Zachichotała złośliwie.
- Pięknie, dobrali się jak w korcu maku. Śmierdzielek z szajbuskiem.
Podniosła swojego nieumarłego posłańca i położyła go na szafkę stojącą obok drzwi wejściowych.
Pilnuj – wydała mu krótką komendę. Następnie wróciła na swój fotel, posadziła drugiego ptaka na ręce i obejrzała go kontrolnie z każdej strony. Zadziwiające. Mimo dzielącej ich ogromnej odległości, Megdar był w stanie postawić ten rozpruty i wypatroszony worek piór z powrotem na nogi. I nawet dawał głos, skubany. Magini była ciekawa, czy gdyby się wystarczająco mocno skoncentrowała, to byłaby w stanie choćby osmalić zasłony w sali tronowej Fortu. Może kiedyś to sprawdzi.
Coś zawiesistego i brązowego zaczęło wyciekać z wnętrzności ptaka na jej przedramię. Maie skrzywiła się widząc oślizgły fragment jelita. Cóż, chyba każde zaklęcie ma swoje ograniczenia. Złapała za brzegi głównej rany na brzuchu ożywieńca, przeciągnęła palcami od lewej do prawej, spawając bardzo wysoką temperaturą jeden płat przeciętej skóry z drugim. Ostatecznie powstała z tego nieźle prezentująca się, charakterna blizna.
- No, teraz wyglądasz jak prawdziwy kruk bojowy. – Zaśmiała się znowu i podrzuciła „szajbuska” w powietrze. Ten zamachał energicznie skrzydłami, zakręcił ósemkę pod sufitem i wylądował obok głowy swojej śpiącej pani.
Widząc, że wszyscy już udali się na zasłużony spoczynek, Gardenia również przygotowała się do snu. Usadowiła się w pozycji lotosu, w siadzie skrzyżnym, lewą stopę założyła na prawym udzie, a prawą stopę na lewym. Podeszwy obu stóp skierowane miała do góry, a plecy i kręgosłup wyprostowane. Nadgarstki położyła luźno na kolanach i zamknęła oczy. Poczuła jak regeneracyjna energia swobodnie zaczyna krążyć w jej ciele.
Zanim usnęła usłyszała jeszcze, jak Stefan głośno ziewnął i westchnął z krótkim chrapnięciem.
- Przeklęty ptak, miał pil…
A potem nasunął się na nią sen głęboki i miękki, jak puchowa pierzynka.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon udawał jeszcze przez chwilę, że śpi. Nie zamierzał usnąć przed Gardenią. Nie ufał jej, i tym bardziej nie zamierzał gdy wyczuł, że użyła magii. Dopiero gdy był pewny, że tylko on został świadomy, oparł nogi o drugi fotel, pogrążając się w płytkim śnie.

Obudził się tuż przed świtem, choć nie wiadomo czy można o nim mówić w tej krainie. Gdy tylko otworzył oczy, ujrzał pokój pogrążony w ponurych szarościach. Wstał cicho i wyciągnął ramiona w górę, splatając równocześnie dłonie. Podszedł do okna i otworzył je, oparł się o parapet i zapatrzył w dal. Widok pochmurnego nieba i pogrążonego w porannych ciemnościach świata pogorszył mu nastrój. Nie mógł się doczekać, gdy tylko opuści te nieprzyjemne okolice. Gdyby nie możliwość zysków z pomocy w misji Aishele, żałowałby każdej minuty tu spędzonej. Co go zagnało do tego przeklętego miasta? Zaczynało mu brakować zieleni równin, tutaj czuł się przytłoczony, za bardzo kojarzyło mu się to z Otchłanią. Stał pogrążony we wspomnieniach czekając, aż panie będą łaskawe się obudzić.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Aż do rana męczył ją jeden nawracający koszmar, a kiedy wreszcie się ocknęła, była wystraszona, zlana potem, a mięśnie karku miała napięte jak postronki. Pochyliła głowę. Zimna kropla spłynęła jej po twarzy i po krótkim locie z podbródka wylądowała na pokrytej gęsią skórką piersi. Magini bezgłośnie nabrała powietrza, powoli je wypuściła, po czym zaklęła krótko acz soczyście. Opuścił nogi na podłogę i rozejrzała się po pokoju.
Akkarin obudził się pierwszy. Stał teraz odwrócony tyłem i w zamyśleniu podziwiał widoki za oknem. Postanowiła mu nie przeszkadzać. Jego obie towarzyszki ciągle drzemały, kruki zajmowały się swoimi sprawami, obok zegara natomiast stała tajemnicza, ale bardzo obiecująca szafka. Niewiele się zastanawiając Gardenia zajrzała do środka i wygrzebała z niej zdobioną butelkę o klarownej, pachnącej miodem i przyprawami zawartości. Krupnik. Gwizdnęła z uznaniem.
- Dzień dobry, Maurio.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Brzydki, szary poranek powitał Aishele bez specjalnej serdeczności, a i ona nie odpowiedziała mu dużo większą wylewnością. Ale wstała, wstała, cóż, bo innego wyjścia nie było. Obudził ją nagły szum ulewy.

Już dawno się nie zdarzyło, żeby topielicy przez całą noc nie przyśniło się absolutnie nic. W końcu od czasu swojej śmierci umiała w sporym stopniu panować nad snami, które były jej ucieczką od jałowego, pustego istnienia... jej prawdziwym życiem. A tej nocy jakoś nie potrafiła tam dotrzeć, być może przez to ciągłe, uporczywe tykanie zegara, a może przez bliską obecność czegoś niebezpiecznego i strasznego, czego nie umiała określić... Z tego czy innego powodu, Aishele zasypiając nie umiała znaleźć tej furtki, przez którą myślami zawsze przechodziła, pogrążając się w sennych marzeniach. Dlatego już od chwili przebudzenia była rozdrażniona i zła, dręczona wewnętrznym niepokojem.

W pokoju było ciemno. Trochę z winy zasnuwających niebo szarosinych chmur, a trochę Nemorianina, który raczył zasłonić okno swoją szlachetną sylwetką. Ten fakt dodatkowo zezłościł dziewczynę.

- Odsłoń! - prychnęła krótko zamiast powitania. - Znowu leje? - dorzuciła oskarżycielskim tonem, jakby to Akkarin był odpowiedzialny za tak niesprzyjające warunki pogodowe.

Topielica rozejrzała się po pokoju, obojętnie rejestrując obecność Gardenii i śpiącej nienaturalnym snem Koi. Wzruszyła chudymi ramionami i leniwym gestem rozczochrała sobie włosy, najwyraźniej uznając, że spała tej nocy zbyt spokojnie i nie zdołała wystarczająco malowniczo rozwichrzyć swej fryzury. Jedna z ostatnich, kiedyś tak ozdobnych, a teraz nieładnie zbrązowiałych różyczek z mokrym plaśnięciem spadła na podłogę.

Kiedy koc zsunął się z ciała dziewczyny, ogarnęło ją przenikliwe zimno.

- Zamknij to okno, do diabła, Ak-harin! - wycedziła, szczękając zębami i pospiesznie wdziała sukienkę oraz szal. Już ubrana podeszła do demona i położyła mu głowę na ramieniu. Ten gest zupełnie nie współgrał z nieprzyjazną nutą irytacji i zniecierpliwienia, jaka pobrzmiewała w jej głosie. - Zamknij, słyszysz?!
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Popijała ze szklanki małymi łykami, bez pośpiechu, delektując się smakiem wysokiej jakości trunku. W końcu, kiedy naczynie odsłoniło swoje dno, odłożyła je na stół, tuż obok butelki. Do spotkania z wampirzycą pozostało jeszcze trochę czasu, ale Gardenii jakoś się nie śpieszyło. Czy topielica w ogóle wiedziała, z kim będzie pertraktować? Kim była władczyni Maurii? Sadystką? Psychopatką? Drapieżnikiem w ludzkiej skórze? Właścicielką największej kolekcji narzędzi tortur na zachód od Rapsodii? Tak, tym właśnie była.
Jeden, jedyny raz magini spotkała ją wiele lat temu. Była wtedy gościem na jakimś przyjęciu, już sama nie pamiętała na czyją cześć wydanym. Już wtedy jej uwagę zwróciła niezwykła struktura aury, która otaczała Ariszię. Nie odznaczała się, jak to zwykle bywa w przypadku wampirów, subtelną wonią świeżej krwi. To co towarzyszyło damie w czerni przypominało raczej fetor z ubojni. Mdlący, zawiesisty, przerażająco intensywny. Jak wiele razy trzeba zadać śmierć, żeby przekształcić swoją aurę w coś tak odpychającego? Wtedy Gardenia z dużym trudem zmusiła się, by nie odwrócić się na pięcie i nie uciekać gdzie pieprz rośnie. Zaprawdę, nieumarła potrafiła przestraszyć.
- Posłuchaj, Aishele, będzie mała zmiana planów. Prawdę mówiąc, ten dworek przyprawia mnie o dreszcze. Nie mam ochoty zostawać tu dłużej niż to konieczne. - Czknęła. – Chyba udam się od razu do karczmy, o której ci wczoraj opowiadałam. Nazywa się „Zachód Słońca”. To największy budynek na Placu Głównym, nie sposób go przegapić. Jak już załatwisz wszystko co trzeba, tam się spotkamy. Mam cię odstawić prosto do Fortu. – Czknęła ponownie. – Wierzę, że dacie sobie radę i szybko dojdziecie z panią Ariszią do porozumienia. To z pewnością urocza i ujmująca osoba. - Uśmiechnęła się.
Może mogłaby uprzedzić Aishele, że władczyni Maurii jest niebezpieczna, tylko czy to by w czymś pomogło? Nie, raczej nie. I bez tego topielica była podminowana jak napojony energetycznym wywarem leming tuż przed skokiem ze skarpy. Im mniej elementów rozpraszających, tym lepiej.
Krótkim gwizdnięciem przywołała swojego ożywieńca i ruszyła do drzwi.
- Aha, gdyby proponowano wam zwiedzanie pałacowej piwnicy… - pokręciła lekko głową. - Nie schodzicie tam.
I już jej nie było.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon odwrócił się od okna i nie bardzo zważając na opierającą się na nim topielicę zaczął krążyć po pokoju. Słowa Gardenii krzyżowały jego wszystkie plany. Jeśli Aishele nie będzie jechała szukać Talizmanu, to on na tym nie zyska. W końcowym rezultacie tylko stracił czas, choć mimo wszystko trochę przynajmniej zarobił... Teraz miał dwa wyjścia, albo odjechać, bądź zacząć pracować dla króla Licza. Gdyby się zgodził, mógłby wygryźć mała nieumarłą z misji odnalezienia artefaktu, który by potem oczywiście zawłaszczył dla siebie. Skoro ktoś na tyle potężny, żeby wskrzesić ptaszysko, na zapewne sporą odległość, szuka czegoś, to warto się tą rzeczą zainteresować. Akkarin był prawie pewny, że to dzięki mocy Talizmanu Licz jest równie silny. Gdyby to on zdobył to cudeńko, ten stary szkielet na pewno będzie chciał go odzyskać. Nie znajdzie go jednak, jeśli zniknie on w mrokach Otchłani... Tak, Nemorianin już wiedział co zrobi. Postara się przekonać Gardenię, by i jego zabrała przed oblicze Medgara. Nie zamierzał jednak, o ile to możliwe, wyjawiać kim jest. Przecież jego wysokość szkielet mógłby się domyślić gdzie go w przyszłości szukać, a tego demon nie chciał...

Zatrzymał się dopiero po dłuższej chwili i odetchnął, opadając równocześnie na fotel. Nie pozostało już nic do zrobienia. Niedługo powinna zjawić się służba wampirzycy, by przekazać im pozwolenie na ponowną audiencję. Musiał teraz tylko czekać, czas działał na jego korzyść. Czas, tak, czego jak czego, ale czasu miał pod dostatkiem.
- Niedługo powinniśmy zostać poproszeni o przybycie na audiencję u pani Ariszii, miejmy nadzieję, że nasza wizyta tutaj nie poszła na marne. W końcu twój pan to zapewne na tyle wpływowa osoba, że by mu nie odmówili, prawda, droga Aishele? - Uśmiechnął się do niej, starając się uspokoić jej rozchwiany nastrój.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Zamykane okno trzasnęło tak, że aż szybki zadzwoniły lękliwie, lecz w pokoju nie zrobiło się od tego ani odrobinę cieplej. Aishele ze złością kopnęła ścianę bosą nogą, sekundę później jęknęła z bólu, a potem odwróciła się do Gardenii.

- Tak - odparła z filozoficznym spokojem na propozycję spotkania w karczmie. "Zachód Słońca", dobrze. - Tak - dodała na wzmiankę o ujmującym charakterze pani Ariszii. - Tak, tak - dorzuciła jeszcze, obiecując sobie w myślach absolutnie nie wchodzić do żadnej piwnicy, a potem zmierzyła pustym wzrokiem Akkarina i pokiwała głową. Megdar z pewnością był wpływowy. - Och. Tak.

Po tej błyskotliwej przemowie topielica uśmiechnęła się swoim krótkim i nikłym uśmiechem i chyba chciała dodać coś jeszcze - nie zdążyła jednak, drzwi komnaty otworzyły się bowiem gwałtownie i stanął w nich blady, na oko dziesięcioletni chłopiec.
- Witajcie - rzekł, kłaniając się i ciekawie rozglądając się po pokoju. - Mam na imię Venouk. - Wyprostował się i wygładził na sobie kosztowne czerwone ubranko. - Czcigodna pani Ariszia Velmeron zaprasza was, by omówić szczegóły waszej sprawy w pokoju narad, w zachodnim skrzydle dworu. Jeśli jesteście już gotowi, zaprowadzę was. Jeśli chcecie wcześniej spożyć śniadanie lub zażyć kąpieli, powiedzcie, a ja wskażę wam drogę. Czy macie jakieś życzenia albo pytania? Jestem do waszej dyspozycji.

Aishele zdziwiła się trochę, że nagle zaczynają ich tu traktować jak gości, a nie jak marne sługi. Ale może to dobrze wróżyło powodzeniu misji?

Nieumarły kruk przebudził się niespodziewanie, głośnym krakaniem obwieścił wszystkim swoją obecność i sfrunął z oparcia fotela na ramię chłopca. Venouk zaśmiał się z zupełnie dziecięcą radością w głosie, gładząc zwierzątko po grzbiecie.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon wstał z fotela i spojrzał na topielicę, przez chwilę zapominając, że jest umarła. Już miał powiedzieć, że może coś zjedzą, lecz po chwili zreflektował się. Oboje nie potrzebowali pożywienia. Przeniósł więc wzrok na chłopca, bawiącego się z tym wnerwiającym ptaszyskiem.
- Nie możemy pozwolić naszej gospodyni czekać. Prowadź nas do pani Ariszii.

Gdy tylko wyszli z pokoju i ruszyli za chłopcem, który ciągle zajmował się krukiem, Nemorianin pochylił się nad Aishele i szepnął jej do ucha:
- Im szybciej opuścimy to przeklęte dworzyszcze, tym lepiej. Najwyżej wykąpiemy się w gospodzie. - Po czym wyprostował się i ruszył dalej jakby nic nie zaszło.


Po dłuższym spacerze zatrzymali się przed dużymi, podwójnymi drzwiami. Chłopak wpuścił ich, niechętnie rozstając się z ptakiem, po czym zamknął za nimi drzwi. Pokój narad okazał się prostokątnym pomieszczeniem. Na ziemi leżał dywan w kolorze zaschniętej krwi, a przez środek pomieszczenia biegł ciemny stół, zwrócony w ich stronę dłuższym bokiem, z rzędem mahoniowych krzeseł. Ściany również wykonano z tego samego drewna co krzesła. Okna zasłaniały ciężkie firany, tym razem jasnoczerwone. W rogu znajdowały się kolejne drzwi, równie ciemne co stół, zapewne dla służby. Jak się okazało, zgromadziła cała trójka władców Maurii z ich gospodynią po środku. Miała na sobie czerwoną suknię z wymalowanymi na niej czarnymi różami oraz głębokim dekoltem. Siedzący po jej lewej licz miał na sobie czarną szatę, skrywającą dobrze całe jego kościane ciało. Ostatnim z nieumarłych był kapłan-upiór, był ubrany podobnie jak pierwszy mężczyzna, lecz jego szatę zdobiły ciągi magicznych symboli, układających się w czarno-magiczne zaklęcia. Siedzieli oni na wprost wejścia, uważnie przyglądając się przybyłym. Topielica oraz demon przeszli kilka kroków, po czym Nemorianin ukłonił się nieumarłym. Akkarin czekał, aż ktoś z władców odezwie się jako pierwszy.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele weszła do pokoju narad i z miejsca poczuła się źle. Natężenie trzech potężnych, wymieszanych ze sobą aur władców Maurii było tak wielkie, że mało brakowało, by dziewczyna zaczęła się nimi krztusić. Ogarnęła ją mieszanina nieprzyjemnych, duszących zapachów: wielowiekowego kurzu, świątynnych, zatęchłych kadzideł, wysuszonej skóry, starych pergaminów i świec, lecz nade wszystko - mdląca woń krwi i jej kolor wszędzie dookoła. Na miękkim dywanie pod stopami, na sukni pani Velmeron, na jej ustach, nawet na firanach, które nadawały wpadającemu przez okno światłu czerwoną barwę, zupełnie, jakby krew zalewała pokój falami.

Pani Ariszia wyglądała najmniej odrażająco spośród Wielkiej Trójki, lecz to względem niej mała nieumarła żywiła największą - niewytłumaczalną w gruncie rzeczy - odrazę. Nie dała tego jednak po sobie poznać.

Topielica z wielkim trudem zdobyła się na płytki ukłon. Kruk, którego życie już dawno ustało, wylądował w jej ramionach, a ona przytuliła go do siebie mocno, tak jak dzieci tulą zabawki.

- Usiądźcie - poleciła Ariszia, głosem słodkim jak sama śmierć. Było to ostatnie, co topielica zapamiętała z tego spotkania. Później była już oszołomiona, jak w amoku. Siedziała, coś mówiła, ale mało, czegoś słuchała, czemuś przytakiwała. Akkarin też coś mówił, nekromanta i upiór odzywali się niewiele, lecz bardzo stanowczo, a kruk skrzeczał jak oszalały, jak gdyby też czuł się pełnoprawnym członkiem owych pertraktacji. A topielica czuła, jakby dochodzące skądś krzyki agonii zagłuszały wszystko i zlewały się w jej głowie w jedną mglistą masę nieludzkiego hałasu, który przytłacza i nie pozwala na żaden świadomy ruch.

I wreszcie wszystko ucichło. Topielica odgarnęła z twarzy zasłonę włosów, otworzyła oczy i ujrzała, że stoi na schodkach dworu, już na zewnątrz, że stłamszone promyki słońca migocą w setce kałuż dookoła, że jest zimno i że parkowe drzewa w świetle dnia - jakkolwiek marnym i ponurym - nie przypominają wcale potępionych dusz z dna Otchłani. Rozpłakała się, ale na krótko.

- Już? - wychrypiała do stojącego przy niej Nemorianina z jakimś zaskoczeniem w głosie. - No tak. Dwa oddziały Czarnych Jeźdźców, pół setki wampirów, w tym pięciu magów, i dwie setki Upiornych Dzieci. Powiedzieli, że wyślą armię natychmiast, gdy tylko dostaną połowę talizmanu - powtórzyła bezmyślnym i bezbarwnym głosem to, co ostatecznie zostało ustalone przez mauryjskie władze. - Na bogów, wynośmy się już stąd - dodała na koniec dużo bardziej świadomie i zbiegła schodkami w parkową aleję. Po drodze zerwała kilka wątłych, drobnych, bielutkich kwiatków rumianku i wetknęła je sobie we włosy.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Jej spacer w stronę Głównego Placu przerwała ostra, nie znosząca sprzeciwu komenda, dobiegająca z zacienionej bocznej alejki.
- Stój! Straż miejska! Nie ruszaj się! - zażądał groźny, donośny głos, charakterystyczny dla osób przywykłych do kierowania innymi. - Ręce na głowę, popaprańcu, tylko tak żebym je widział!
- Ale ja nic nie zrobiła... - wymamrotała zaskoczona i wykonała ruch, jakby chciała stanąć do krzykacza przodem.
- Stój w miejscu, mówię! I na kolana! - głos przycichł o jakieś pół tonu, jakby złagodniał i zaczął się dziwnie rozjeżdżać, zupełnie jakby strażnik powstrzymywał się przed parsknięciem śmiechem. - Na ziemię! Połóż się na ziemi! I żadnych gwałtownych ruchów, bo strzelę!
Słysząc to Gardenia żachnęła się. - Na litość Stwórcy, jak mam się położyć z rękami za głową? - Rozluźniła zupełnie i swobodnie opuściła ręce. Bez dalszych opóźnień odwróciła zagniewaną twarzą do wampira.
- Dawidzie...
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. - Nieumarły zgiął się w pół i nie zważając na jej złość zaczął rechotać jak szaleniec. Ubrany był w typowy dla straży szaro-czarny mundur, a przez plecy przewieszoną miał lekką kuszę. Przy szerokim skórzanym pasie przyczepiony był miecz, sztylet i sakwa z bełtami. W końcu wampir wyprostował się i wyraźnie z siebie zadowolony wyszedł z uliczki.
- Jesteś najgorszym strażnikiem jaki chodził po tej ziemi, wiesz?
- A dziękuję szanownej pani, mówiono mi. - Uśmiechnął się szeroko, prezentując maie ostro zakończone kły, górne i dolne. - Zobaczyłem jak idziesz chodnikiem i po prostu nie mogłem się powstrzymać. Co porabiasz w naszej gościnnej Maurii, Gardenio?
- A... - podrapała się w głowę. - Nic takiego. Trochę interesów. I trochę zwiedzania. - Zaplotła ręce na piersi. - A ty czemu nie łapiesz przestępców, jak na strażnika przystało, tylko się w cieniu czaisz i porządnych obywateli straszysz, co?
- Nie, no. Porządnych nie straszę. - Zaśmiał się i zręcznie uchylił przed szturchańcem. - A tak na poważnie, to... - skubnął kilka razy czubek nosa. - Zostałem przydzielony, razem z resztą mojego oddziału, do obserwacji tej okolicy. Mieliśmy tu ostatnio serię brutalnych morderstw. - Pokręcił głową. - Krwawa jatka, nawet mnie trudno było to oglądać. Prawdopodobnie to jeden i ten sam sprawca. Jesteśmy na jego tropie ale to jeszcze potrwa - westchnął. - To nie jest bezpieczny czas na zwiedzanie Maurii, Gardenio, więc jak tylko będziesz mogła, lepiej stąd odjedź.
- Spokojnie - machnęła ręką. - I tak niedługo miałam wracać do siebie. Czekam tylko na kogoś.
- W porządku - kiwnął głową. - No, dobra. - Rozejrzał się po okolicy i zatarł nerwowo ręce. - Chyba powinienem wracać na stanowisko. Kapitan kołkiem mnie przebije, jak zobaczy, że zamiast pracować podrywam turystki.
- Uuuu… Niedobry ten wasz kapitan.
Strażnik zaśmiał się tubalnie.
- Nie wiesz nawet jak bardzo. – Podszedł do maie i przytulił przyjacielsko. Głośno pociągnął nosem, potem ponownie, jakby wdychał jakiś zapach. – A to co takiego?
- Co? – Gardenia popatrzyła na niego pytająco.
Wampir podniósł połę jej płaszcza i podsunął sobie do twarzy. Przez chwilę stali w zupełnej ciszy.
- Masz wrogów, Gardenio? To istotne, bo na twoim ubraniu są ślady substancji znaczącej, używanej przez skrytobójców do tropienia swojego celu w tłumie. Ten środek to Cikel, praktycznie niewyczuwalny przez przeciętną osobę, chyba, że się ma bardzo czuły nos. – Popatrzył na nią czujnie. – Może lepiej będzie, jeśli odprowadzę cię do siedziby straży, żeby to zbadali?
- Ach, daj spokój, wampirze. – Skrzywiła się i zdecydowanie pokręciła głową. – Nie mam czasu na takie głupoty. Mam umówione spotkanie i właśnie się na nie udaję. Zresztą sama umiem o siebie zadbać. Jak ktoś jest tak głupi, żeby na mnie polować, to, owszem, dostanie to, po co przyjdzie. – Oczy zapłonęły jej żywym ogniem. - A nawet więcej.
- Jak chcesz – wzruszył ramionami. Jego twarz wskazywała, że nie do końca się z nią zgadzał. – Ale na twoim miejscu pozbyłbym się płaszcza i kupił nową odzież. – Klepnął ją lekko w ramię, po czym zaczął wycofywać się z powrotem w cień bocznej uliczki. – Uważaj na siebie.
- Ty też, strażniku.

*        *        *

„Zachód Słońca”, kilka minut później.

– Królewskie krewetki w aromatycznym sosie smażone z czosnkiem i chilli, poproszę.
– Nie ma chili, z pepperoni są krewetki!
- Dobrze, niech będą...
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Akkarin i Aishele nie mieli większego trudu z odnalezieniem "Zachodu Słońca". Był to dwupiętrowy budynek ze z daleka rzucającym się w oczy szyldem, przedstawiającym skrywające się za widnokręgiem czerwone słońce. Nad nim, jakby dla zwabienia gości, wisiała świecąca się nawet w dzień latarnia. Gdy tylko się zbliżyli, demon z ironią pomyślał, że to chyba jedyne słońce, którym można cieszyć oczy w tej zapomnianej przez bogów krainie. Sam budynek prezentował się z zewnątrz nad wyraz schludnie, musiał być nawet niedawno malowany, gdyż nie było widać żadnych odprysków farby. Nemorianin zamierzał sam zaprowadzić Arkada do stajni, choć wiedział, że ten sam by sobie poradził, lecz ubiegł demona dobrze ubrany pachołek, który w zamian za "brązowego" obiecał zająć się wierzchowcem.

Wnętrze budynku przywitało ich ciepłem płynącym z palącego się wesoło ognia w kominku, przed którym stało kilka foteli obitych najlepszą skórą. Zadziwiająca była liczba stołów i krzeseł, przynajmniej w połowie zajętych przez dobrze ubranych gości, zapewne byli to głównie bogaci kupcy. Żółte ściany gdzieniegdzie ozdobione były zręcznie zrobionymi zdobieniami, zapewne robionymi w Valladonie, oraz sztukami najlepszej broni, w której odbijał się blask płomieni. Za kontuarem zrobionym z drewna i białego marmuru kręcił się karczmarz. Był on potężnym, dobrze zbudowanym człowiekiem o obfitym brzuchu. Ubrany był w czerwono-czarny strój, w którym pobłyskiwały drogocenne kamienie. Właśnie targował się on zawzięcie z jakimś upierdliwym klientem, Akkarin więc nie zamierzał mu przeszkadzać. Rozejrzał się po sali, szukając Gardenii, lub przynajmniej dobrego miejsca. Mimochodem podążył wzrokiem za tacą pełną krewetek w jakimś sosie, dzięki czemu udało mu się wypatrzyć mai, okazało się bowiem, że to jej zamówienie przykuło jego uwagę. Nie czekając długo wziął topielicę pod rękę i zaprowadził do jej stołu, znajdującego się chyba najbliżej kominka ze wszystkich.
- Witaj, długo musiałaś czekać? - Uśmiechnął się do Gardenii. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się w stronę właściciela karczmy, który zdążył już w tym czasie pozbyć się namolnego klienta. - Karczmarz! - Machnął na niego ręką i widząc, że ten zmierza w ich kierunku, ponownie odwrócił się do kobiet. - Jakie plany na przyszłość, drogie panie?
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Plany? – Maie rozłożyła płócienną serwetkę na kolanach i udach dla ochrony ubrania przed poplamieniem. Następnie lekko nachyliła się nad talerzem, by nacieszyć się aromatem apetycznie pachnącego dania. Ciepła para owiała jej twarz. Przełknęła napływającą do ust ślinę. – Wracamy tam, skąd przybyłyśmy, Akkarinie. Niestety, nic więcej nie mogę ci na ten temat powiedzieć. Tajemnica służbowa. - Wzięła do rąk widelec i nóż. – No ale nie trzymajcie mnie dłużej w niepewności. Opowiadajcie jak wam poszło. Sądząc po minach chyba nie najgorzej. – Nabiła na widelec dwa różowe „robaczki” i dokładnie otoczyła je w gęstym sosie. Podniosła kęs do góry i podmuchała, sprawnie zdejmując z niego nadmiar ciepła. – Czy ostatecznie Ariszia zgodziła się wesprzeć armię Megdara?
Czekając na odpowiedz Gardenia powoli, jakby z namaszczeniem, zaczęła żuć krewetki.
- Mmm-hmm, doskonałe – uśmiechnęła się.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

- Negocjacje poszły zadziwiająco dobrze. Wasz król będzie miał odpowiednie wsparcie. Nie będę cię zanudzał szczegółami, choć sama rozmowa z trzema osobami, o tak silnych i wyjątkowo nieprzyjemnych aurach, jest męcząca. Co widać po naszej drogiej Aishele. - Spojrzał na topielicę, która zdawała się być zmęczona, na tyle by odpłynąć gdzieś w swój świat. Widocznie była nieprzywykła do przebywania z równie starymi i potężnymi istotami. On sam, za młodu, codziennie stykał się z podobnie silnymi aurami, u swoich przodków.
Rozmyślania przerwało demonowi przybycie karczmarza, chcącego przyjąć zamówienie. Nemorianin spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Dzban najlepszego wina i trzy kieliszki. Tylko szybko, gospodarzu. - Włożył mu w rękę srebrniaka i ponownie skierował swoje zainteresowanie na Gardenię. Gdy tylko mężczyzna oddalił się, żeby przynieść zamówiony trunek, Akkarin odezwał się ponownie. - Mówisz, że wracacie do Megdara. Chciałbym, żebyś mu mnie przedstawiła, chciałbym mu zaoferować swoje usługi. W końcu pomogłem wam ze sprawą Maurii. - Demon umilkł na chwilę. Po czym uśmiechnął się, jakby przepraszająco. - Mam nadzieję, że nie byłby to dla ciebie zbyt duży kłopot, pani?
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości