Mauria[Serce miasta umarłych] Ciemne interesy

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Teraz zrozumiał czym było zaklęcie, które go otaczało. Miał ochotę się zaśmiać, czegoś takiego się obawiał? Choć z drugiej strony, skoro umiała poznać po temperaturze ciała czy kłamie, mogła go jeszcze zaskoczyć. Rozluźnił się i ponownie wygodnie rozsiadł się na krześle, nie tracąc jednak kobiety z oczu. Skoro Gardenia wygadała się, że zna co nieco istoty z Planów Zewnętrznych, musiał powiedzieć całą prawdę. Uśmiechnął się, próbując uspokoić tym jej zdenerwowanie na niego.
- Nie kłamałem, mówiąc, że taki kolor oczu jest rodzinny. Skoro jednak chcesz wiedzieć kim dokładniej jestem, odpowiem. Masz do czynienia z czystej krwi Nemorianinem. Zakładam, że zgadza się to z twoim poglądem o moim pochodzeniu?

Między jego wypowiedzią, a następnymi słowami Gardenii, zjawił się karczmarz, stawiając na stole karafkę pełną czerwonego wina oraz szklane kieliszki. Nie przysłuchiwał się jednak, lecz szybko wycofał się do swojego kontuaru. Nie usłyszał więc wiele, co najwyżej ostatnie zdanie Akkarina.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Mhm - mruknęła tylko potwierdzająco, widząc, że do ich stolika zbliża się wino, niesione w rękach karczmarza. Podziękowała ubranemu w czarno-czerwony strój brzuchaczowi i wzięła do ręki jeden z kieliszków.
- Czemu wijesz się jak piskorz przy odpowiedzi na tak proste pytanie, Akkarinie? - zastanawiała się, nalewając sobie z karafki. - Nie jesteś pierwszym ani ostatnim demonem, który chodzi między ludźmi. Skąd więc to zdenerwowanie? - Umoczyła usta w karminowym płynie. - Czyżby coś cię łączyło ze Złotym Świtem? – Odstawiła naczynie na blat.
- W porządku, Akkarinie. Następne pytanie będzie jeszcze łatwiejsze. Odpowiedz mi "tak" lub "nie". – Lekko poruszyła palcami, ciaśniej oplatając zaklęciem Nemorianina. - Czy zamierzasz w jakikolwiek sposób zaszkodzić Megdarowi bądź zakłócić jego plany?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Zaszkodzić Medgarowi? Nie, to na pewno nie leżało w intencjach demona. Przynajmniej w tej chwili, najlepszym interesem dla niego była pomoc mu. Przynajmniej do czasu, aż nie zmieni się zbyt diametralnie pozycja Licza na świecie, a demon będzie mógł więcej zyskać u kogo innego.
- Nie, nie zamierzam mu zaszkodzić w jakikolwiek sposób. Nie pokrywa się to z moimi interesami. - Akkarin nalał sobie wina i upił łyk. Jak zwykle nie poczuł smaku, lecz należało wśród ludzi stwarzać pozory jednego z nich. Przynajmniej na tyle, na ile mógł to zrobić bladoskóry, zielonooki demon.... - Dużo masz jeszcze tych pytań? - Skoro już przyznał kim jest i sytuacja jest spokojna, przestał się obawiać kolejnych pytań. Choć dalej wolałby jak najwięcej wiedzy o sobie zatrzymać w tajemnicy.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Jaki masz kolor bielizny? - ni stąd, ni zowąd przemknęło jej przez głowę, zawczasu jednak ugryzła się w język i zachichotała tylko krótko pod nosem. Wzięła ponownie do ręki kieliszek i ułożyła się wygodniej w krześle. Wypiła mały łyk. I kolejny.
Sprawa z Nemorianinem była niejednoznaczna. Kluczył w swoich odpowiedziach, kręcił, nie był z nią do końca szczery. Jednoznacznie maie nie miała jednoznacznych dowodów na to, żeby stanowił bezpośrednie zagrożenie. Przez jakiś czas milczała, raz za razem pomniejszając zawartość swojego kieliszka o kolejne porcje wina.
- Postaram się umówić cię na to spotkanie, Akkarinie, ale nie mogę powiedzieć, żebym ci ufała. Oczywiście będziesz musiał odsłonić swoją naturalną aurę, przynajmniej na czas rozmowy. - Odłożyła puste już naczynie i krótkim ruchem oczyściła kąciki ust. - Uprzedzam cię jednak, jeśli spróbujesz oszukać Arcylicza, nie ma takiego miejsca, ani w Alaranii, ani w Planach Zewnętrznych, w którym mógłbyś się ukryć. Pan Doliny Umarłych nie ma litości dla swoich wrogów, a jego gniew sięga daleko. - Uśmiechnęła się szeroko. - Nie to, żebym cie straszyła. Po prostu chcę, żebyś był dobrze poinformowany, towarzyszu.
Nabrała powietrza i klepnęła się w uda. - No dobra, koniec tych pogaduszek. Komu w drogę, temu czas. - Popatrzyła z zaciekawieniem na Aishele, która od czasu powrotu z dworu wampirzycy była dziwnie milcząca. Bardzo to kontrastowało z jej wcześniejszym ożywieniem.
- Macie jakieś wierzchowce? - zapytała spoglądając na nią i Nemorianina.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

- To dobrze, że mi nie ufasz. W końcu demon to mało wiarygodna istota. Co do gniewu twojego władcy, to śmiem wątpić w długość jego rąk. Albo ja nie doceniam jego, albo ty nie doceniasz mojej rasy, droga Gardenio. Znasz może historię Otchłani? - Opróżnił kieliszek do końca i odstawił go na stół. Nemorianin wstał i zabrał ze stołu karafkę.
- Co do wierzchowca, ja posiadam konia, nazywa się Arkad. Nie wiem jednak, czy udźwignie naszą trojkę. Cóż, trzeba będzie się przekonać. - Akkarin wziął Aishele pod rękę, topielica była na tyle nieobecna, że nie stawiała oporu idąc z nim potulnie jak baranek, i ruszył ku drzwiom karczmy. Gdy był już blisko, poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, zdecydowanie nie kobiecą. Odwrócił się i zobaczył karczmarza, któremu chyba nie podobało się wynoszenie zastawy przez gości, w tym wypadku karafki z winem. Demon tylko się uśmiechnął.
- Ja nic stąd nie wynoszę, a ty masz wracać do pracy. - Jego słowa były na tyle ciche, żeby usłyszał je tylko grubas. Wplecione w nie zaklęcie umysłu podziałało jak należy, mężczyzna zabrał rękę i lekko sztywnym krokiem wrócił za kontuar.
Nemorianin nie zamierzał czekać, aż ktoś zwróci większą uwagę na to zajście, więc szybko opuścił lokal. Od razu skierował swoje kroki do stajni. Puścił nieumarłą i schował szklane naczynie do juków przy siodle, był prawie stuprocentowo pewny, że się nie wyleje. Dla pewności dopchał jeszcze sakwę sianem, żeby naczynie nie mogło się przewrócić. Zabrał się za oporządzanie Arkada, choć wiedział, że nie może sobie pozwolić na zbyt wiele, starał się zadbać jak mógł o swojego przyjaciela.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Odkąd Aishele tylko weszła do karczmy i usiadła koło Gardenii, nie poruszyła się ani nie odezwała ani razu. Nie tknęła wina ani niczego innego. Siedziała tak, doskonale obojętna na wszystko - tak, jak obojętny może być tylko trup. Trudno powiedzieć, żeby się cieszyła, choć przecież powinna. Owszem, czuła ulgę z powodu pozytywnego - chyba - zakończenia rozmów z władzami Maurii. Entuzjazm, który ogarnął ją po opuszczeniu dworu Ariszii, rozwiał się jednak jakoś w drodze do "Zachodu Słońca".

Dwa kruki łaziły sobie smętnie po stole, podskakując i poskrzekując sobie co jakiś czas. Zdaje się, że topielicę bardziej zajmowało przypatrywanie się ich poczynaniom, niż rozmowa Akkarina i Gardenii. Rozmowa, która zaczęła od kilku chwil przypominać bardziej przesłuchanie. Cóż, nie obchodziło jej specjalnie, czy ktoś w jej otoczeniu jest Nemorianinem, czy nie. Szczerze mówiąc, nie wiedziała nawet zbyt dobrze, co to oznacza, więc tym bardziej nie wywarło to na niej wrażenia. A niechby i sobie był krokodylem - co to zmienia?

W gospodzie pachniało winem, palonym cukrem i pieczonymi jabłkami, a nieumarłej zachciało się płakać. Ogień, który zrazu przyjemnie ogrzewał plecy topielicy, zrobił się nagle zbyt gorący. Odsunęła się trochę razem z krzesłem. Po chwili jeszcze raz, i jeszcze. Gorąco. Całe szczęście, wkrótce wyszli. Już na zewnątrz, zdenerwowana nie wiedzieć czym właściwie, wyplątała się spod ramienia Akkarina i wymamrotała jakieś "tak, ja zaraz wracam". I już jej nie było.

Nieumarła najpierw sądziła, że wymknie się na parę chwil, odetchnie tylko świeższym, chłodniejszym powietrzem. Przed karczmą było jakoś zbyt gęsto, zbyt duszno. Skręciła prędko w jakiś zaułek, potem w następny i gdzieś się zagubiła. Potem szła dalej, prosto przed siebie, boso po błocie, nie zastanawiając się ani przez sekundę, dokąd chce dojść.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Przez czas krótszy niż uderzenie serca jej twarz przykrył cień, a oczy zapłonęły żywym ogniem.
- Obyś nigdy nie miał okazji się o tym przekonać, demonie.
Wstała z miejsca i energicznym krokiem ruszyła w ślad za swoimi nowymi towarzyszami.
- Mnie możesz odliczyć - nawiązała do wątpliwości Nemorianina. - Mam swój własny środek transportu - wskazała kciukiem swoje plecy.
Ruszyła za Akkarinem do stajni. Na chwilę przystanęła i przyjrzała się jego wierzchowcowi. Choć nie była znawcą, wydawał się zdecydowanie wyższy niż większość przedstawicieli tego gatunku, jakie widziała. Ogólnie rzecz biorąc, Gardenia nie lubiła koni. Były uparte, brudne i przejadały więcej, niż były warte. Ten był jednak jakiś inny. Jakoś mniej... koński.
- Hej, Aishele, usiądziesz razem z Akkarinem, czy chcesz jechać osobno na własnym czworonogu?
Poczekała chwilę ale nie doczekała się odpowiedzi.
- Aishele? - Obróciła się dookoła. Sprawdziła na placu przed karczmą, nawołując raz po raz. Cisza. Topielicy nigdzie nie było. Maie westchnęła i włożyła ręce do kieszeni.
- Gdzie ona mogła pójść?
Wróciła do stajni i zwróciła się do Nemorianina.
- Nie mogę znaleźć Aishele, pójdę jej poszukać. Chciałabym, żebyś został tu i zaczekał, może zaraz sama wróci. Tak czy inaczej, spotkajmy się w tym miejscu za godzinę.
Odwróciła się na pięcie i wyszła na zewnątrz. Tam rozpostarła skrzydła i wzbiła się w powietrze.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon za bardzo nie przejął się zniknięciem topielicy. Kiedyś się znajdzie, z drugiej jednak strony powinien pomóc w jej poszukiwaniach. Mogłoby to dobrze wyglądać podczas rozmowy z Medgarem. Szybko osiodłał Arkada i wsiadł na niego. Nie zwlekając wyjechał ze stajni, rozglądając się czujnie. Z grzbietu konia widział więcej, ciekawiło go, jak Gardenia zamierza wypatrzeć ją z większej wysokości. Postanowił skorzystać w tym wypadku ze swoich zdolności. Sięgnął do sakiewki i założył na palec pierścień rodowy. Zaczerpnął z niego niewielką ilość mocy. Skupił się na Gardenii, próbując odnaleźć jej umysł. Nie trwało to długo, odezwał się w jej głowie, równie wyraźnie jakby był tuż obok niej.
- Spróbuję się skontaktować z Aishele, może uda mi się dowiedzieć gdzie jest, lub namówić ją do powrotu. Nie odpowiadaj, potem sam się odezwę.
Przerwał połączenie z jej umysłem, od razu powtarzając proces kontaktu na topielicy.
- Aishele. Gdzie jesteś? Boimy się o ciebie z Gardenią. Mauria jest niebezpieczna. Wróć do stajni przy gospodzie. Odpowiedz mi w myślach, zrozumiem. - Czekał na jej odpowiedź, ciągle rozglądając się uważnie, próbując odnaleźć ją pośród wielu innych nieumarłych istot.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Unosząc się nad dachami Maurii, Gardenia odruchowo zgrzytnęła zębami. Tuż przed samym wyruszeniem w drogę powrotną topielicę naszła nagle ochota na zwiedzanie miasta. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tylko wcześniej uprzedziła o swoich zamiarach. Nic takiego się jednak nie stało. Przez cały pobyt w karczmie dziewczyna nie odezwała się ani słowem, a teraz mogła być praktycznie wszędzie. Maie była wyraźnie poirytowana, a kiedy doszedł do niej mentalny komunikat od Nemorianina, poczuła jak zalewa ją kolejna fala gniewu.
- Co za uparty… niesubordynowany… - Zacisnęła ręce w pieści. – Przecież mówiłam wyraźnie, że się tym zajmę.
Gwizdnęła przez zęby. Czarny ptak zakołował nad jej głową, by po chwili wylądować na wyciągniętym przedramieniu. Magini sięgnęła drugą ręką do sakwy i wyciągnęła stamtąd pukiel włosów Aishele. Podsunęła go pod dziób ożywieńca.
- Dobrze. Dokładnie tak jak wczoraj. – Krótkim ruchem ręki podrzuciła ptaka w powietrze. – Szukaj!
Gardenia położyła skrzydła po sobie i zanurkowała ostro w dół, podążając w ślad za nieumarłym krukiem, który właśnie złapał trop. W myślach układała już sobie listę rzeczy, które zrobi topielicy, kiedy ją odnajdzie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Oprócz Gardenii, w ślad za znanym już tropicielem, krukiem Stefanem, leciał także drugi nieumarły ptak, który jakoś stracił z oczu swoją małą panią i z pewnością byłoby mu z tego powodu bardzo wstyd, gdyby posiadał jakieś szczątki świadomości.

Nieświadoma zaś tego całego zamieszania Aishele dreptała sobie z bezmyślną beztroską to w prawo, to w lewo, nie zatrzymując się, nie zawracając i nie patrząc na nic. Bez celu, bez sensu, ale z determinacją godną zaiste lepszej sprawy. Komunikat Akkarina przyjęła z obojętnością, uznając raczej za własną myśl, niż próbę kontaktu. Ale Mauria miałaby być niebezpieczna? E tam. Nieumarła wzruszyła tylko ramionami, mijając w wąskiej uliczce stadko wychudzonych kóz i stragan z warzywami, i już chciała sobie w myślach powiedzieć, że nie ma tu przecież czego bać, kiedy ktoś zastąpił jej drogę.

Brzydka, byle jaka szarość pochmurnego popołudniowego nieba pociemniała, jakby miało się zbierać na deszcz. Wbrew pozorom jednak, postać która zjawiła się przed topielicą nie była upiorem utkanym z najczarniejszego mroku, ponurym wampirem liczącym na świeżą krew (cóż, źle by trafił, tak czy siak), ani innym sługą ciemności i śmierci, na co wskazywałyby podobne okoliczności przyrody. Przeciwnie - cień, jaki zasnuł uliczkę, zdawał się podkreślać tylko wewnętrzny blask, jaki wydobywał się z jasnej, pięknej twarzy, okolonej aureolą płowych loków, z błękitnych oczu i z całej dumnej postury młodzieńca - nawet pomimo ciemnego płaszcza, przy pomocy którego próbował zapewne wtopić się w tutejszy krajobraz. To było jednak pewne już na pierwszy rzut oka - mężczyzna nie był stąd.

- Stój! - rozkazał.
- Co? - Dziewczyna posłusznie stanęła i wytrzeszczyła przestraszone oczy.
- Pokaż rękę - rzekł tamten władczo i zmrużył powieki.
- Co?!
- Nie udawaj.

Aishele skuliła się, nie wiedząc o co chodzi. Zrobiła kilka kroków w tył, ale potknęła się o jakąś porzuconą butelkę i o mały włos nie upadła.

Elf - bo nieznajomy bez wątpienia musiał być elfem - skrzywił z niejakim wstrętem swoje doskonale wykrojone usta, po czym odrzucił poły płaszcza i dobył miecza. Spod czarnego sukna wychynęła srebrzysta kolczuga misternej roboty. Na piersi mężczyzny widniał przepiękny symbol - bursztynowe oko, otoczone rozchodzącymi się we wszystkie strony promieniami.

- Pokaż rękę, mówię. - Śpiewny głos nieznajomego, choć stanowczy i niechętny, miał w sobie zarazem jakąś hipnotyzującą, słodką nutę. - Nie próbuj uciekać. Nie masz szans. Chodź tu, no już!

Topielica nadal niezbyt rozumiała sytuację. Przecież nie zrobiła nic złego, na bogów, czego on może chcieć? Wyciągnęła przed siebie obie dłonie w obronnym, poddańczym geście i wtuliła się plecami w zimny mur za sobą. Nie podeszła bliżej, ale nie śmiała próbować ucieczki...
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

W uliczce rozległ się szum skrzydeł i upiorne, skrzekliwe krakanie. Chwilę potem prosto z nieba spadł na mężczyznę jakiś duży obiekt, o wyraźnie humanoidalnym kształcie. Huknęło. Siła uderzenia przygniotła elfa do ziemi, wzbijając przy okazji w powietrze tumany szarego pyłu. Napastnik instynktownie zdążył jeszcze zasłonić się przedramionami, ale na niewiele to się zdało. Gardenia jedną ręką złapała wciąż oszołomionego mężczyznę za gardło i zacisnęła na nim palce. Magia ognia, dodatkowo napędzana gniewem i irytacją, zabuzowała w niej, nabierając z każdą sekundą mocy. Dość szybko i brutalnie zaczęła pozbawiać ciało elfa ciepła, do momentu aż jego piękne oblicze całkowicie zdrętwiało i pokryło się lekkim szronem. Wtedy cofnęła rękę, przerywając kontakt, a co za tym idzie również zaklęcie drenujące.
Wyprostowała się. Nabrała powietrza, przytrzymała przez kilka sekund, po czym wypuściła. Następnie w kilku ruchach poprawiła swoje ubranie i fryzurę.
W tym momencie powinna zainteresować się, czy Aishele nic się nie stało, ale nadal była na nią zła, więc zapytała tylko: "Chciał czegoś od ciebie?", spoglądając z góry na znieruchomiałe u jej stóp ciało. Trąciła je stopą.
- A to co takiego? - Nachyliła się, uważnie przyglądając się błyskotce zwisającej na szyi elfa.
- To chyba Złoty Świt. Wygląda na to, że chcą przeszkodzić w dopełnieniu twojej misji w Maurii. - Zaklęła. - Może ich tu być więcej. Chodź. - Wyciągnęła otwartą dłoń w stronę topielicy. - Musimy jak najszybciej wracać do Doliny Umarłych.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon, gdy tylko usłyszał huk, od razu ruszył w tamtą stronę. Nie wiedział co się stało, lecz instynkt podpowiadał mu, że tam znajdzie Aishele. Pognał konia, prawie tratując tych, którzy nieszczęśliwie znaleźli się na jego drodze. Gdy był już odpowiednio blisko, wyczuł że użyto w tej okolicy magii, miał nadzieję, że kobietom nic nie jest. W końcu kto inny zarekomendowałby go Medgarowi?! Nie wiedział, czy będzie musiał walczyć, w końcu niewiadome kogo tam spotka. Arkad wyczuwał jego obawy, więc chcąc pomóc, tylko przyspieszył. Nemorianin, zatrzymał gwałtownie konia u wylotu uliczki, jedną dłoń trzymał uniesioną w powietrzu i skierowaną wnętrzem dłoni w głąb zaułka. Przed sobą i Arkadem utworzył energetyczną barierę, mającą powstrzymać co silniejsze ataki magiczne, zaś między jego palcami przechodziły wyładowania, gotowe w każdej chwili utworzyć pocisk. Słońce padało zza jego pleców, skrywając jego postać w cieniu, trochę głębszym, niż ten spowijający już to miasto. Nie od razu dojrzał ciało elfa oraz obie kobiety. Dopiero gdy dokładniej omiótł wzrokiem otoczenie, ujrzał pobojowisko w całej okazałości. Uspokoiło go trochę, że Gardenia z topielicą są całe, zeskoczył z konia uwalniając równocześnie magię. Zbliżył się do mai, zerkając równocześnie na pokrytego szronem elfa. Kobieta musiała władać naprawdę potężną magią, skoro była do tego zdolna. Zerknął na Gardenią z uznaniem i szacunkiem, po czym ponownie wrócił do przyglądania się trupowi.
- Kto to? I czego mógł od was chcieć? - Uklęknął i przesunął dłonią po jego zbroi, następnie po ostrzu miecza. - Świetna robota. Gdyby nie ten symbol, przygarnąłbym sobie to cudo. - Zawiesił na chwilę głos. - Ktoś taki nie atakuje bezbronnych topielic bez powodu. Czyżby wasz pan miał tak bezwzględnych wrogów? Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz po drodze do Licza, Gardenio...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia uniosła lekko brew, słysząc o "atakowaniu niewinnych topielic". Cokolwiek mogła powiedzieć o nieumarłej, to na pewno nie określiłaby jej w ten sposób.
- Zapewniam cię, demonie, że w otoczeniu Megdara nie ma nikogo, kto byłby "niewinny". A Licz nie jest moim panem.
Przykucnęła przy znieruchomiałym elfie, owinęła go jego własnym płaszczem, zasłaniając materiałem twarz i mocno związując ze sobą rękawy, by unieruchomić kończyny trupa. Następnie zdjęła swój prochowiec i zrobiła dokładnie to samo.
- Musimy zabrać te zwłoki ze sobą. Przy odrobinie szczęścia nasi nekromanci będą mogli wyciągnąć z niego jakieś przydatne informacje, chociażby skąd Złoty Świt dowiedział się o twojej wizycie w Maurii, Aishele. - Sięgnęła do sakwy i wyjęła z niej niewielki rubin. - Do transportu przyda się jeszcze jeden koń.
Nagle zakręciło jej się w głowie, więc podniosła się z kucków i oparła plecami o ścianę zaułka. Kropla potu spłynęła jej po skroni. - Uff, ależ się gorąco zrobiło. - Maie otarła ręką mokre czoło i poluzowała kołnierzyk bluzki. - Aż trudno uwierzyć, że "Świt" wysłał za Aishele tylko jednego siepacza. Myślę raczej, że towarzysze tego elfa wciąż gdzieś tu są. Zostanę w tej okolicy i jeszcze się rozejrzę. Może trafię na jakiś ślad. - Przeniosła wzrok na demona i topielicę. - Wy w tym czasie zakupcie dodatkowego konia, załadujcie na niego ciało i jak najszybciej skierujecie się w stronę Doliny Umarłych. I nie chcę tym razem żadnych niespodzianek. Jeżeli w przeciągu następnych trzydziestu minut nie opuścicie murów miasta, możesz zapomnieć, Akkarinie, o rozmowie z Mrocznym Panem. Dostarczenie wiadomości od władz Maurii jest teraz najważniejsze. - Podała ciemnowłosemu rubin. - Idźcie już. Dołączę do was później.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon schował od razu rubin do sakiewki, wiedział, że nie mają czasu do stracenia. Złapał topielicę i wsadził ją na Arkada, przed nią umieścił ciało elfa. Ruszył szybkim krokiem ulicą, w stronę centrum miasta. Na głównym placu widział chyba handlarza końmi, miał nadzieję, że jeszcze go zastanie...

Dotarli tam dopiero po prawie dziesięciu minutach. Mauria była tak jednolita, że ciężko było się zorientować, gdzie co jest. Znalezienie kupca i przekonanie go do sprzedania konia wraz z wyposażeniem zajęło im kolejne kilka minut. Przeniósł trupa na drugiego konia, który bądź co bądź był nawet niczego sobie, i przywiązał elfa dobrze do siodła. Połączył "nowy nabytek" z siodłem Arkada kawałkiem mocnego sznura, po czym szybko wskoczył na siodło swojego ukochanego wierzchowca, tak żeby Aishele, znalazła się przed nim. Ruszyli galopem, w stronę bram miasta, nie zważając na przechodniów. W końcu i tak nie zamierzał już tutaj wracać, to miasto źle na niego wpływało. Kilku strażników próbowało ich początkowo zatrzymać, lecz szybko zrezygnowali.
Z miasta wypadli niczym burza, demon mgliście pamiętał, że między Maurią i Doliną Umarłych znajdują się jakieś bagna. Nie podobał mu się pomysł przebycia ich konno, postanowił więc jechać wzdłuż nich, dzięki czemu przynajmniej się nie zgubią, choć nadrobią nieco drogi. Nie zatrzymując się pędzili galopem przed siebie, miasto powoli niknęło w oddali, zarówno za sprawą odległości, jak i podnoszącej się powoli mgły. Czekała ich długa i męcząca jazda, demon wiedział, że gdy tylko dotrą do celu, będą wszyscy potrzebować przynajmniej kilku dni, żeby wypocząć...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Po opuszczeniu swoich towarzyszy Gardenia nie zdążyła nawet rozpocząć poszukiwań Złotego Świtu w Maurii. Zamiast tego musiała uporać się całą serią nieprzyjemnych dolegliwości ze strony swojego organizmu. Jak przypuszczała krewetki, które magini zjadła wcześniej, mogły być albo nieświeże, albo zatrute. Nie udało jej się dotrzeć do bram miasta. Zamiast tego przeleżała wiele godzin w wynajętym pokoju, modląc się do Stwórcy o szybki koniec. Późnym wieczorem dopiero jej zdolności lecznicze uporały się z oczyszczaniem ciała z toksyn i maie mogła opuścić swoją kwaterę. Uzbrojona w butelkę ziółek na trawienie odleciała w stronę Doliny Umarłych.

Ciąg Dalszy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości