Gabriel lekko się uśmiechnął. ''Też racja w sumie''. Astrid oczekuje informacji a nie samej osoby.
- Co jeśli będzie chciała najpierw wyjść a potem przekazać informacje? - zapytał Gabriel Vuldrima na głos, idąc w stronę, w którą prowadzili nieprzytomną elficę.
''Ja bym złamał jej rękę na zachętę.'' - Stwierdził Vuldrim bez zastanowienia. Gabriel postanowił już nie pytać upiora o zdanie. Najpierw musiał się przekonać czy cokolwiek z tego wyjdzie.
Opuściwszy bazar, Gabriel musiał minąć parę domostw i zakładów by dotrzeć do posterunku straży. Wysoki na trzydzieści stóp gmach stał otworem. Strażnicy wychodzili i wchodzili zmieniając warty i patrole. Ci w środku albo trenowali niczym wojsko albo zabawiali się w przy zabawach typu gra w karty czy kości. Idąc dalej, wchodziło się na główny dziedziniec gdzie stała stajnia z przygotowanymi końmi i po przeciwnej stronie mieścił się zapewne gabinet komendanta. Areszt musiał się znajdować gdzieś pod ziemią w jednym z budynków.
- Pomóc w czymś? - zapytał strażnik z zaskoczenia.
Gabriel odwrócił wzrok w stronę strażnika. O połowę młodszy od Gabriela, strażnik wyłupił oczy patrząc na oręż Swaina.
- Owszem - odpowiedział. Chcę się zobaczyć z niedawno zatrzymaną elfką. Gdzie mogę ją znaleźć?
- Przyjaciel?
- Nie, mam parę pytań, to wszystko.
- My też. Proszę stąd odejść i jutro zgłosić się do komendanta w południe. Pora odwiedzin minęła.
Gabriel nie chciał zrezygnować. Mógł to załatwić na spokojnie, ale wątpił by czekanie do jutra pomogło w czymkolwiek.
- Czy można zrobić wyjątek? Podejrzewam, że mogła coś ukraść co należało do mojej córki.
- To przyszedł Pan złożyć oskarżenie czy rozmawiać?
Strażnik nie odpuszczał. Był typowym służbistą Gabriel wątpił by nawet łapówka była stanie go przekonać. Dlatego Gabriel lekko się ukłonił i odwrócił się w stronę wyjścia. Będzie to musiał zrobić w mniej przyjemny sposób.
''Gdzieś indziej''
Mężczyzna w niebiesko-złotym stroju trzymał w dłoni błękitny kryształ, który świecił jak pochodnia oświetlając tunel przez który szedł. Była to jakaś jaskinia z wyrastającymi z ścian kolorowymi kryształami podobnymi do tego, który trzymał zamaskowany mężczyzna. Odziany w niebieskie szaty i złoty pancerz mąż, posiadał także dwa Chopesze na plecach. Ten kto już widział wcześniej tego mężczyznę, stwierdziły od razu, że to ta sama osoba, która towarzyszyła Viktorowi podczas jego wykopalisk.
Gdy dotarł do końca tunelu, zastał jedynie osuwisko i stertę pękniętych kryształów. Przyglądając się bliżej, mężczyzna chwycił jeden z nich i pociągnął. Chwilę później, całe osuwisko zniknęło w mgnieniu oka. Mechanizm otwierający był na wpół magiczny. Iluzja prysnęła do momentu jak przekroczył próg osuwiska. Jak postawił parę kroków w przód, za jego plecami pojawiły się ogromne kamienne drzwi, a przed nim sala odpowiadająca wielkości drzwi za nim. Sala rozświetlona większymi kryształami posiadała jedynie na środku coś na wzór krągłego ołtarza z podestem otoczonym szklanymi szybami. Zamaskowany ruszył przed siebie, jego kryształ w dłoni zgasł a on sam stanął na środku sali, na podeście między szkłem. Z kieszeni wyjął przedmiot i ustawił go przed sobą. Był to skarabeusz w tej samej kolorystyce co on sam.
Gdy to zrobił, szklane szyby rozświetliły się a w ich wnętrzu pojawiły się postaci ubiorem mu podobne. Jednak każdy z nich posiadał jakiś fragment ubiory wyróżniający jednego od drugiego. Razem było ich sześciu. Gdy wszyscy z wnętrz szklanych zwierciadeł spostrzegli swego gościa, jeden z nich zapytał:
- Wykonałeś zadanie?
Mężczyzna chwilowo nie odpowiedział. Chwycił za swą złotą maskę i ją zdjął ukazując niebieskie oczy i kruczoczarne włosy z siwym kosmykiem włosów.
- Czy kiedykolwiek zawiodłem? - odpowiedział posyłając szelmowski uśmiech i wilcze spojrzenie wszystkich wkoło.
- Dobrze, zatem możesz odejść.
Mężczyzna skinął głową i odwrócił się. Gdy postawił pierwszy krok, usłyszał za plecami.
- Raveth... Przygotuj się do fazy drugiej.
- Już to zrobiłem - poinformował i zniknął w cieniu opuszczając salę tą samą drogą, z której przybył.