Strona 9 z 11

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pon Lis 20, 2017 5:04 pm
autor: Nani
- Nie wiem jak jest z innymi lwicami i mówiąc szczerze mało mnie to obchodzi. Swoją drogą nie uważam żebyśmy byli rozwiązłą społecznością, po prostu nie udajemy, że bliskość jest czymś odrealnionym. Każdy robi to co uważa za słuszne dla samego siebie. Jeśli ktoś chce spać ze sobą przed ślubem, to jego sprawa, jeśli po to też jest to jego decyzja. Z resztą osobiście uważam, że zmuszanie kogokolwiek do tego, by utrzymać, jak to ładnie mówią, swój wianek, do ślubu jest całkowicie bez sensu. Nie żyjemy w społeczeństwie, w którym do jednego mężczyzny należy jedna kobieta. Skoro mężczyzna może mieć więcej żon, to kobieta może mieć mężczyzn przed ślubem. Nie mówię, że mamy teraz zmieniać cały swój system wartości i pozwalać kobietom mieć więcej mężów. Nie chodzi mi o wielką rewolucję, po prostu uważam, że nie ma sensu udawać, że jesteśmy święci. Nikt nie jest, a przynajmniej nie w takim sensie, jakby chciały tego „cywilizowane” krainy. Moim zdaniem, ich świat jest pozbawiony sensu. Bo niby dlaczego mężczyźni, mogą skakać z kwiatka na kwiatek, a kobiety nie mają prawa do niczego... Ech... nie ważne, to nie jest dyskusja na taki dzień jak ten – na początku posmutniała, ale zaraz potem rozchmurzyła się.

- Chodzi m i tylko o to, że to co robimy z własnym życiem, to nasz sprawa i nikogo innego. Chcieliśmy tego oboje i nie obchodzi mnie, czy z ślubem, czy bez ślubu. Niech sobie ludzie w Mau robią co chcą, jeśli chcą czekać do ślubu, niech czekają, jeśli nie, to nie. My mamy własny rozum i własne decyzje. Z resztą nasz ślub jest i tak faktem, nie ważne kiedy się odbędzie, czy dziś, czy za miesiąc. Nie mówię tak, bo chcę zwlekać, nie, wręcz przeciwnie. Po prostu chodzi mi o to, że nigdzie się już nie wybieram, nie zamierzam zmieniać zdania, już zdecydowałam gdzie i z kim powinnam się znaleźć. Z Tobą – uśmiechnęła się.
- Nie zamierzam już nigdzie uciekać, chorować, czy udawać, że nic się nie stało. Chcę wziąć ślub, Z Tobą, z nikim innym i założyć rodzinę. I oczywiście, że chce mieć z Tobą kocięta. Nie wiem ile, nie wiem kiedy, ale tak. Chcę. Jeśli będą teraz, to będę się cieszyła równie mocno, co jeśli miałby przyjść później. Nie mówię, że się nie boję, bo boję się, ale przed życiem nie da się uciec – przytuliła się do Tarliona na moment, kiedy ten ją objął. To wszystko co się wydarzyło w ostatnim czasie, było jak gwałtowna burza piaskowa, ale najwidoczniej tak właśnie musiał być. Nani dochodziła do siebie, nie chodziło o jej ciało, raczej jej umysł. Po prostu wiedziała już, że nie może uciekać przed życiem. Nie chciała wracać do przeszłości, do Leo, do tego co miało być między nimi. Teraz nadszedł czas by spojrzeć w przyszłość, nie oglądać się za siebie, bo i po co. Nie ważne, co było kiedyś, ważne co działo się dziś, tu i teraz. A tu i teraz był Tarilion i ona, i to się liczyło. Wiedziała, że gdy wrócą do wioski, czeka ją rozmowa z rodzicami,, którzy na pewno w tej chwili odchodzili od zmysłów. Ale prawda była taka, że najważniejszym co miało się stać, był ślub jej i Tariliona. Miała nadzieję, że to stanie się niebawem, bo nie chciała już dłużej czekać. Dom był w zasadzie gotowy, oni oboje też, czas wreszcie by stali się mężem i żoną przed całym stadem, nie tylko przed sobą. Czekały ich wyzwania, nowe życie, nowe rozterki i troski, nowe doświadczenia, wspólne. Nowe radości i nowe smutki. Nie było na co czekać. Nani miała nadzieję, że ślub wezmą na dniach i wszystko jakoś się ułoży.

Kiedy ją pocałował, z przyjemnością oddała pocałunek. Byli już ze sobą wystarczająco blisko, by zdobywać się na takie gesty w spontaniczny sposób. Nie było co udawać i się wstydzić. Nie było sensu bawić się w podchody. Kiedy oderwał usta od jej warg, Nani oparła swoje czoło o jego i spojrzała mu w oczy. To było takie miłe, mieć kogoś bliskiego, bliższego niż przyjaciel. Jej serce wypełniło nieoczekiwane ciepło. To było wspaniałe uczucie. Nie bać się. Nie zastanawiać, czy zaraz osoba, którą się kocha nie odgryzie się, nie zaczepi, nie ucieknie. Gdzieś z tyłu głowy Nani miała cały czas Leo i jego wybryki. Czy oni kiedykolwiek byli prawdziwymi przyjaciółmi? Czy tak właśnie zachowywali się sobie bliscy? Teraz miała ku temu poważne wątpliwości. Może dobrze się stało, że odszedł, może tak właśnie miało być. Tak było lepiej. Zdecydowanie.

- Wiesz, myślę, że powinniśmy podziękować szamance, nim odejdziemy. To ona mnie uratowała, dzięki niej żyję, powinniśmy powiedzieć jej chociaż kilka słów nim wyjedziemy. To jej się na leży. Nie uciekajmy bez pożegnania.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Czw Lis 23, 2017 8:41 pm
autor: Tarilion
- Masz rację, to nie czas i miejsce na rozmowy o tym, jaką społecznością jesteśmy. Ważne jest to, że łączą nas silne więzi, dzięki którym udaje nam się przeżyć kolejne wschody i zachody słońca. Z zewnątrz możemy się wydawać szorstcy, a nawet ostrzy, ale wewnątrz jesteśmy tylko stadem wielkich kotów, które żyją w zgodzie ze swoją naturą. Moje zdanie w kwestii wielożeństwa też nie jest ci już obce. Zakochałem się w najpiękniejszej lwicy w Mau i tylko z nią chcę stworzyć coś więcej niż powierzchowną znajomość, stworzoną na latach samotności. Inni mogą mi tylko tego pozazdrościć - przyznał Tar, gładząc bujne loki swojej żony, które kaskadami spływały na jej ramiona. Jego palce zatapiały się w czekoladowych falach, które pozostawiały przyjemne uczucie mrowienia, czasami docierały głębiej, ku spiętej szyji kobiety lub zatrzymywały się na policzkach, których kolory zdążyły już w pełni wrócić do normy. Takie chwile, myślał sobie leonid, widząc ślady rumieńców, mogłyby trwać wiecznie i codziennie rozgrywać się w ten sam sposób. Spojrzenie głęboko w oczy ukochanej, rozmowa o błachostkach i zero zmartwień, aż do późnego wieczora, kiedy to przyjdzie pora na chwilę zapomnienia.
Rzeczywistość miała się jednak z lekka inaczej i nie oferowała takich luksusów. Tarilion wiedział, że jako dowódca wojowników będzie musiał przestawić dotychczasowy styl życia i podporządkować go pod Mau. Zapewnienie mieszkańcom wioski pożywienia i bezpieczeństwa należało tu do głównych obowiązków, z których ni jak nie mógł się wykręcić. I nawet, by nie próbował. A to oznaczało polowania na dzikie zwierzęta i utrzymywanie dobrych stosunków z sąsiadami. Zwłaszcza teraz, gdy Mau znów wróciło na mapę szlaków handlowych, po nieudolnym panowaniu szamanki. Fakt iż ona i jej syn przeżyli zmuszał leonidów do zachowania większej ostrożności, choćby dlatego, że wiosek podobnych do Edu było w okolicy bardzo mało, a większość konfliktów między nimi załatwiały pojedynki najlepszych wojowników z plemienia. Wśród nich wiele zwycięskich na korzyść Mau dzięki Varalowi i jego synom. Na mężczyznę czekały więc polowania, szkolenia nowych wojowników, walka z sąsiadami i dbanie o dobro społeczności.
Tarilion zastanawiał się, jak do tego wszystkiego dołączyć jeszcze Nani i ich wspólną przyszłość.
- Nie mówmy już o tym - powiedział spokojnie. - O tym, co nas czeka porozmawiamy na spokojnie w domu, który dla nas zbudowałem. Myślę, że to będzie najwłaściwszy moment i miejsce. I cieszę się, że zostaniesz ze mną i nie będziesz uciekać. Choć po prawdzie gdybyś tego nie zrobiła, nie wiem, czy odważyłbym się pierwszy wyciągnąć łapę. Onieśmielałaś mnie. Inne lwice... - zamilkł na moment i jeszcze raz ucałował leonidkę, tym razem po to, by ukryć zmieszanie, które odebrało mu mowę. - Nie... nie ma już innych lwic. Tylko ty. Tu i teraz. To najważniejsze.
Kiedy ich oczy się spotkały, Tar uśmiechnął się szeroko i powoli zainicjował przemianę w lwa, której zakończeniem był błogi pomruk i złożenie głowy na udzie ukochanej. Jego ogon leniwie zamiatał podłogę namiotu, a uszy strzygły powietrze, wyłapując każde słowo, które było do niego kierowane.
- Masz rację - mruknął nie zmieniając jeszcze formy. - Gdyby nie ona, nie leżałbym teraz tutaj z tobą i rozmyślał, jak piękne są twoje oczy. Co zatem proponujesz? Możemy podarować jej naszego konia. Na pustyni takie zwierzę to rzadkość, a do Mau nie mamy wcale daleko. Zaledwie trzy dni, które chciałbym pokonać bez pośpiechu, abyś jeszcze zdążyła wypocząć. Lepiej dmuchać na zimne, choć z drugiej strony nie chcę forsować cię marszem przez te słońce. Wybór należy do ciebie.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Wto Gru 05, 2017 6:29 pm
autor: Nani
Nani gładziła Tariliona po puchatej grzywie, która otaczała jego lwi pysk. Leżał z głową na jej kolanach. Ona w postaci człowieka, on w postaci lwa. Mogła też się przemienić, ale nie czuła takiej potrzeby. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Nani nie odpowiedziała na słowa Tariliona. W końcu jednak postanowiła się odezwać.
- Myślę, że nie powinniśmy oddawać naszego konia, ale jeśli zażądają od nas takiej zapłaty to tak zrobimy - powiedziała spokojnie, po czym zaczęła powoli wstawać.
- Pójdę podziękować szamance, w końcu uratowała mi życie - wysunęła się spod łba Tariliona i wstała. W pierwszym momencie zakręciło jej się w głowie. Na szczęście Tar również się podniósł i zdążyła oprzeć się o jego masywny grzbiet.
- Nic mi nie jest - powiedziała szybko, nie chciała by mężczyzna się martwił. To był tylko lekki zawrót głowy, nic więcej. W końcu była jeszcze osłabiona. Próbował ją zatrzymać w namiocie, ale Nani nie chciała zostać, upierała się przy tym, że sama pójdzie podziękować szamance i tak właśnie zrobiła. Szybko zniknęła poza namiotem. Słońce oślepiło ją na kilka sekund, kiedy wyściubiła nos spod płachty zamykającej namiot. Promienie były ostre i piekące, jak to na pustyni. Chwilę zajęło nim oczy przyzwyczaiły się do tak intensywnego światła. Nani stanęła twardo na wysuszonej ziemi i rozejrzała się dookoła. Po wiosce krzątali się leonidzi, każdy miał już coś do roboty, w końcu poranki także w Mau były pracowite. Edu nie różniło się wielce od innych wiosek zamieszkujących pustynne ludy. Życie tutaj toczyło się od świtu do zmierzchu. Dni były długie, oświetlone intensywnymi promieniami pustynnego słońca, a każdy miał do spełnienia określoną rolę w plemieniu. Przez moment leonidka stała i przyglądała się przechodzącym obok niej kobietom, w końcu zaczepiła jedną z nich i zapytała o szamankę. Młoda dziewczyna z dzbanem na głowie pokazała jej kierunek, w którym powinna się udać. Nani ruszyła pewnym krokiem w stronę chaty wskazanej przez lwicę. Zastała szamankę siedzącą na ziemi i ucierającą jakieś zioła. Chwilę rozmawiały o tym co się wydarzyło, o zdrowiu Nani i o tym, że razem z Tarilionem zamierzają już odejść. Szamanka nie chciała zapłaty, a Nani nie chciała nalegać. Najwidoczniej Edu i Mau miały znów być sąsiadami o dobrych relacjach, a szamanka chciała dać temu dowód. Po tej rozmowie Nani wróciła do namiotu, w którym zostawiła Tariliona. Zobaczyła go stojącego przed wejściem, już w postaci człowieka.
- Możemy jechać - oświadczyła idąc w jego kierunku. Jej krok nie był jeszcze tak pewny jak zwykle, szła raczej ostrożnie i powoli, bojąc się, żeby znów nie zakręciło jej się w głowie. Ale nie zamierzała narzekać, było dobrze, a osłabienie w końcu jej przejdzie, była tego pewna. Nie chciała nadużywać gościnności Edu, to raz, a dwa, musiała wracać ze względu na rodziców, którzy z pewnością się zamartwiali. Im szybciej znajdą się w domu tym lepiej.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Sob Gru 09, 2017 10:23 pm
autor: Tarilion
Kiedy Nani wyszła, Tar jeszcze przez jakiś czas leżał w postaci lwa, zastanawiając się nad sprawą ich zbliżającego się ślubu. Małżeństwem byli jedynie w kwestii danego słowa i tego, że leonidka wsunęła na swoją dłoń bransoletkę, jako znak gotowości i chęci do zostania żoną. I to jego żoną. Na Tariliona czekały zatem nowe obowiązki, których część zamierzał przyjąć na barki z ogromnym zaszczytem. On sam bowiem dojrzał już do kwestii małżeństwa i założenia rodziny, z którą w spokoju dożyłby późnej starości. Dom nad Nefari stał pusty i gotowy na przyjęcie leonidów, zaraz po ceremonii prowadzonej przez wodza i szamankę. Z ich błogosławieństwem wojownik z dumą chciał wkroczyć w ten etap w swoim życiu. Miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i że nie spotka już żadnych nie miłych niespodzianek.
<i>Jesteś prawdziwym szczęściarzem. Taka kobieta to skarb, którego strzec trzeba, jak oka w głowie. Ale czy jesteś na to odpowiednio przygotowany? Do tej pory twoim życiem była walka, poświęcałeś jej każdy wolny czas, a teraz... Ona. Czy jesteś gotów poświęcić wiele dla tej jedynej?</i> Rozbrzmiewało mu pod czaszką, gdy tak leżał i patrzył przed siebie, na leniwie wędrujące po niebie chmury. Odpowiedzi na oba pytania udzielił satysfakcjonujące, łagodząc to dziwne uczucie, które sprawiało, że serce waliło mu jak szalone.
W końcu jednak postanowił działać. Wróciwszy do ludzkiej postaci, Tar uprzątnął namiot i zostawił go w takim samym stanie, w jakim zastał go pierwszego dnia od pozostawieniu ukochanej opiece szamanki. Następnie przygotował konia i prowiant na podróż, który przyniósł mu mąż szamanki.
- Jeszcze raz dziękuję za wszelką, udzieloną nam pomoc - powiedział ze szczerym uśmiechem, uściskując prawicę pustynnego elfa. - Mam nadzieję, że kiedyś nadarzy się okazja do odwdzięczenia się i że całe Edu będzie nam bratem i siostrą w życiowych zmaganiach. Przyjaźń Mau deklaruję wam jako syn nowego wodza, Valara, możesz przekazać to waszemu przywódcy. Bywajcie w zdrowiu.
Po tej wymianie grzeczności i pozdrowień, Tar znalazł jeszcze chwilę na rozprostowanie kości, a następnie, widząc idącą ku niemu Nani, wyszedł jej naprzeciw.
- Też tak sądzę - odpowiedział kobiecie, pomagając jej usadowić się w siodle, samemu idąc tuż obok i trzymając uzdę. Do bramy nikt ich nie raczył zatrzymywać, wszyscy przesyłali uśmiechy i życzyli bezpiecznej podróży przez gorące piaski Nanher.
- Żebym tylko za szybko nie osiwiał - zażartował, zdając sobie sprawę z tego stresu, jaki towarzyszył mu przez ostatnie dni.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Śro Gru 13, 2017 1:27 pm
autor: Nani
- Lwy nie siwieją - powiedziała zaczepnie dziewczyna. Tak było w rzeczywistości, lwy rzadko siwiały, nawet najstarsi w wiosce mieli co najwyżej płowe włosy, ale nie całkiem siwe. Grzywy starszych blakły, ale nie robiły się białe jak u ludzi. Czasem w ludzkiej postaci, zwłaszcza u mężczyzn siwiała lekko góra włosów, ale białych kępek było raczej mało. Ojciec Nani na przykład miał bujną, ciemną czuprynę i nie zanosiło się, żeby jego grzywa szybko miała przyprószyć się siwizną.

Nani wsiadła na grzbiet rumaka. Mogła swobodnie podróżować w postaci lwa, ale wiedziała, że Tar jej na to nie pozwoli. Był trochę nadopiekuńczy wobec niej, ale póki co jej to nie przeszkadzało. Martwił się, to było zrozumiałe, w końcu o mało co nie wylądowała na tamtym świecie. Zapewne dlatego wolał dmuchać na zimne. Przeszli przez wioskę żegnając się z jej mieszkańcami. Dotarli do bramy i wyszli przez nią bez żadnych problemów. Strażnicy przy palisadzie już wiedzieli, że Nani i Tar opuszczają Edu. Wioska była otoczona przez palmy kokosowe i inne rośliny, które spotkać można było w takich oazach. Kiedy znaleźli się już na otwartej przestrzeni Tarilion wsiadł na konia. Usadowił się za plecami Nani i chwycił wodze. Popędził rumaka i wreszcie ruszyli w stronę swojego domu.

Jechali bardzo długo. Żar lał się z nieba. Nani była raczej przyzwyczajona do upału, ale ten dzień był wyjątkowy. Tar miał rację, że nie pozwolił jej iść w postaci lwa. Im dłużej jechali tym gorzej się czuła, mimo iż siedziała na koniu. Kiedy słońce miało się już ku zachodowi Nani miała wrażenie, że zaraz zupełnie odpłynie i zemdleje. Przez długi czas milczała, nie chciała dać po sobie poznać, że jej słabo, ale w końcu zrobiło jej się tak źle, że musiała powiedzieć mężczyźnie jak bardzo źle się czuje.
- Tar... musimy się zatrzymać. Nie dam rady dłużej... - powiedziała cicho.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Nie Gru 17, 2017 2:19 pm
autor: Tarilion
- W takim razie wyłysieję - dodał żartobliwie leonid, chcąc jakoś rozweselić swoją przyszłą małżonkę, by ta zapomniała o smutkach, a na jej twarzy szybciej zagościł uśmiech. Każdy mężczyzna marzył o tym, by jego partnerka chodziła wiecznie uśmiechnięta, Tar nie był tu wyjątkiem, a widok smucącej się Nani odbierał radość także jemu. Musiał więc jakoś temu zaradzić.
- Gdy wrócimy do Mau, odstawię cię do rodzinnego namiotu byś spędziła trochę czasu z matką i siostrą. Chcę na spokojnie porozmawiać z naszymi ojcami w sprawie ślubu - oznajmił na spokojnie, podkreślając tym samym wagę sprawy, jaką była dla niego ceremonia złożenia sobie przysięgi.

Podróż przez piaski była monotonna, niezmienny krajobraz zmuszał do przymknięcia oczu, a lejący się upał ogłupiał. Mimo to Tarilion czuwał, jedną ręką trzymając lejce, drugą obejmując Nani w talii, by kobieta nie spadła z siodła. Była jeszcze osłabiona po ostatnich przejściach, więc nie należało nadwyrężać resztek jej sił. Do Mau nie mieli wszak daleko, postoje mogli zatem urządzać nader często, by dostatecznie dać odpocząć rumakowi, który dźwigał ich na grzbiecie. Tar nie liczył czasu, jaki minął od opuszczenia Edu, po prostu patrzył na słońce co jakiś czas, a następnie przed siebie, starając się zająć czymś myśli.

Do jego uszu dotarł nagle szept ukochanej. Rozumiejąc, co się święci leonid wstrzymał konia, zsunął się na piasek i pomógł zejść ukochanej, cały czas ją podtrzymując.
- Usiądź i oddychaj głęboko - polecił, zmuszając wierzchowca do siadu, tak, by głowa leonidki znalazła się w cieniu. Następnie Tar sięgnął po bukłak z wodą, której część wlał do ust kobiety, a drugą zwilżył jej czoło, kark oraz okolice mostka.
- Może chcesz coś zjeść? - zapytał, odwijając otrzymany w Edu pakunek, w którym było suszone mięso i chleb.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Czw Gru 21, 2017 5:08 pm
autor: Nani
Nani choć bardzo chciała być w pełni sił - nie była. Mocno się starała, ale miała nadwątlony organizm. Gorączka i słabość sprawiły, że teraz, podczas długiej drogi i ogromnego upału bardzo szybko traciła siły. Mimo, że była przyzwyczajona do gorącego klimatu to dziś ciężko jej było znieść żar lejący się z nieba. Po pewnym czasie jazdy konnej, była zwyczajnie byt słaba by jechać dalej, co zasygnalizowała Tarilionowi. Nie myślała zbyt wiele o tym co będzie w wiosce, na pewno na początku zostanie w chatce rodziców, tak jak mówił Tar. Musiała opowiedzieć ojcu i matce o tym co się działo. Wiedziała, że tak szybko jej nie wypuszczą. Nie miała pojęcia kiedy dojdzie do zaślubin między nią a ukochanym. Miała nadzieję, że szybko. Nie to, że jej się spieszyło, ale chciała jak najszybciej stać się pełnoprawną żoną i zamieszkać z mężem. Oczywiście blisko rodziców, ale już we własnym domu. Zastanawiała się nad tym, czy aby już nie zaszła w ciążę. Noc spędzona z Tarilionem wypadała akurat tak, że było to możliwe. Znała swój cykl i wiedziała, że to możliwe. Nie zagłębiała się jednak w ten temat, nie powiedziała też o tym ukochanemu. Jeśli będą mieli kocięta, to będą, jeśli nie to nie. Poza tym była pewna, że to nie pierwsza i nie ostatnia noc, która z nim spędzi, czy teraz, czy też później.

Tar pomógł jej zejść z konia i usiąść na gorącym piasku. Z chęcią przyjęła pomoc. Kiedy to było nie do pomyślenia. Kiedy miała przy boku Leo ze wszystkim radziła sobie sama, Leo bowiem nie był zbyt pomocny. On raczej kazałby się jej bujać i radzić sobie samej. Teraz z perspektywy czasu wiedziała, że ta przyjaźń była czymś bardzo dziwnym i nietypowym. Zdecydowanie wolała to co łączyło ją z Tarilionem. On był przy niej. Pomagał jej, troszczył się o nią, był pomocny w każdej kwestii. Usiadłszy na piasku oparła się o zda rumaka, który dawał jej cień i z przyjemnością przyjęła wodę od leonida.
- Myślałam, że jestem silniejsza - rzekła powoli, oddychając głęboko.
- W tym tempie nie zbyt szybko dotrzemy do wioski, a rodzice bardzo się martwią. Niestety nie przyspieszę swojej zdrowia, przepraszam.
- I chętnie coś zjem, jestem wyczerpana, ale potem ruszajmy dalej, musimy dojechać do oazy przed zmrokiem.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Sob Gru 23, 2017 8:42 am
autor: Tarilion
- Jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem - powiedział Tar, próbując ją pocieszyć i jednocześnie skłonić do nie zamykania oczu. Gdyby miało jej się teraz w jakiś sposób pogorszyć, lepiej by była przytomna. Wtedy leonid będzie wiedział, że to nie jest takie groźne, jakby się mogło wydawać i szybciej będzie w stanie zareagować na potencjalny stan Nani. Za wiele przeszedł, by teraz ją od tak stracić. Nie po tym wszystkim, co razem przeszli.
Upał dawał o sobie znać, nawet ich wierzchowiec zwiesił łeb z gorąca, a Tar czuł, jak żar rozpala mu mięśnie i gotuje zawartość czaszki. W pewnym momencie mężczyzna się zatoczył, jakby wypił za dużo plemiennego wina używanego w rytuałach i upadł ciężko na piasek obok Nani, opierając głowę na jej ramieniu. Nogi miał, jak z gliny, której jeszcze nikt nie wsadził do pieca. Każdy, w każdej chwili mógł ją jeszcze ukształtować.
- Niedługo słońce minie zenit i powinno się trochę ochłodzić. Do tego czasu lepiej będzie, jeśli nie ruszymy się przesadnie z miejsca. Chyba, że jako lwy - dodał, przypominając sobie sposób w jakim dzikie koty i hieny od zarania dziejów radziły sobie z upałem.
Futra tych drapieżników nie pochłaniały tyle słońca i oddawały całe ciepło, schładzając organizm. Dzięki temu lejące się z nieba żary nie były dla nich tak uciążliwe. Wystarczyło tylko zmienić formę.
- Od oazy dzieli nas jedna, może półtora staji. Jeśli trzeba będzie, zaniosę cię tam na rękach, ale nie będę ryzykować twoim zdrowiem. Zjedz, odpocznij i dopiero ruszymy w dalszą drogę. Oaza nie ucieknie.
Zaczekał, aż Nani zje, a następnie sam posilił się kawałkiem chleba i mięsem, które przygotowała im szamanka. Wypiekany przez pustynne społeczności, w tym takźe Mau, chleb był najlepszy pod słońcem, odnośnie uzupełniania sił na palących piaskach. Kruchy pozwalał szybko się dzielić i zajmował mało miejsca, a w żołądku pęczniał i nadawał uczucie najedzenia na długie godziny. Dzięki temu wojownicy nie musieli brać ze sobą tobołów na polowanie. Często zdarzało się, źe jedli przed wyprawą i przez cały czas jej trwania nie czuli głodu.
Gdy sam skończył, otoczył Nani ramieniem i pchnął ją lekko na piasek, podkładając ramię pod głowię i kładąc się obok.
- Nie wstawaj, proszę - powiedział troskliwie. - Odpocznij. Wiem, że jesteś silna, ale nie puszczę cię w to słońce. - Dodatkowo Tar objął ją w talii i tak unieruchomił siłą własnych ramion, lekko napinając mięśnie.
- Jesteś dla mnie wszystkim - wyszeptał jej do ucha.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pon Sty 15, 2018 5:56 pm
autor: Nani
Nani martwiła się o Tariliona. Kiedy się zatoczył wystraszyła się nie na żarty. Gdyby wiedziała jak mu pomóc to zapewne by to zrobiła, ale ona sama była wykończona. Chciała coś powiedzieć, jakoś go pocieszyć, ale nie miała pojęcia jak. Jedząc podzieliła się swoim posiłkiem z ukochanym. On też musiał nabrać sił. Wiedziała, że z pewnością były nadwątlone. W końcu gnał z nią przez pustynie by tylko uratować jej życie. Czuwał przy niej, robił wszystko by tylko wyzdrowiała, a dopiero co wrócił z wielkiego polowania. Należał mu się odpoczynek i Nani doskonale o tym wiedziała. Dobrze, że mieli konia, a do oazy nie było aż tak daleko. Musieli odpocząć trochę teraz, a potem bez przeszkód udać się do oazy i tam spędzić noc.

Nani nie wiedziała co zrobić, kiedy Tar przygwoździł ją do ziemi. Była tak zmęczona, że nie miała siły walczyć o to by się podnieść. Z resztą nie miała ku temu powodów. Leżała na gorącym piasku i wpatrywała się w oczy leonida. Kiedy tak nad nią wisiał jego włosy tworzyły wyraźną grzywę wokół jego twarzy. U Nani było tak zawsze. Jej kręcona czupryna rozwiana na wszystkie strony zawsze wyglądała jak lwia grzywa. Jak na ironię w postaci lwa miała ją znacznie mniejszą, a właściwie prawie niewidoczną. Jej sierść była jednak ciut ciemniejsza niż innych lwic, to przez to, że jej skóra w postaci człowieka była intensywnie czekoladowa.

- Musisz być zmęczony - odezwała się w końcu wyciągając ręce w stronę mężczyzny i zakładając mu je na szyi.
- Powinieneś odpocząć kiedy wrócimy. Miałeś tyle na swoich barkach. Polowanie, potem ja, ten bieg przez pustynie, teraz niedający się znieść upał. Mam wrażenie, że jest goręcej niż zwykle - kiedy powiedział, że jest dla niego wszystkim uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach zatańczyły znajome iskierki.
- I wzajemnie. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu dzisiaj. W ogóle nie byłoby mnie wśród żywych - posmutniała, ale zaraz rozchmurzyła się.
- Najważniejsze, że jesteśmy, oboje. Ale kiedy wrócimy myślę, że powinieneś odpocząć. Naprawdę. Ostatnie tygodnie były dla ciebie mordercze. Musisz, po prostu musisz odpocząć. Obiecaj, że to zrobisz, chociaż przez jeden dzień.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pią Sty 19, 2018 10:23 pm
autor: Tarilion
Tar patrzył teraz na Nani z wyrazami największego uczucia, jakim ją darzył, jednocześnie zastanawiając się nad tym, co powinien powiedzieć. A może nie musiał nic mówić? Swoim zachowaniem, narażaniem własnego zdrowia i życia dla niej samej powiedział już chyba dostatecznie wiele, tak, że mógłby nie mówić "kocham cię" przez najbliższe lata. A mimo to leonid miał ogromną ochotę powtarzać jej to na okrągło, patrząc głęboko w oczy i uśmiechając się. Nani była dla niego sensem życia, co zrozumiał dopiero wtedy, gdy ta postanowiła uciec. Wszystkie te lata treningów, walk i polowań nie były wyłącznie po to aby podobać się lwicą z Mau, tylko jej. Nawet jeśli dziewczyna nie uważała tężyzny fizycznej jako najważniejszy atut przyszłego męża. Tylko, że wtedy Tarilion o tym nie wiedział. I nie miał prawa wiedzieć przez swoją głupią nieśmiałość. Dopiero te kilka tygodni, najpierw z Nani na pustyni, potem pobyt u beduinów i w końcu Edu, uświadomiły mu, że bycie sobą zupełnie wystarczy, by zdobyć taką kobietę, jak ona. Że nic nie szkodzi odstawać od reszty, jeżeli ma się kogoś, dla kogo to coś znaczy. Dla Tara to, jaka była Nani, wiele znaczyło, jak jej już wyjaśnił - wszystko.

Ciszę między nimi pierwsza przerwała leonidka. Jej słodki, acz stanowczy głos zabrzmiał mężczyźnie pod czaszką gromem, że ten natychmiast zapomniał o zmęczeniu, które w nim narastało. Przenosząc pełen troski wzrok na ukochaną, wojownik uśmiechnął się blado i skinął głową w jednym, ogromnym geście zrozumienia.
- Jestem zmęczony - przyznał się jej i przed samym sobą, rozluźniając mięśnie, które, gdyby umiały, zaczęłyby wzdychać z ulgi. - Ale ty dajesz mi siłę. Zawsze ją dawałaś, wystarczyło, że byłaś obok. Głupiec ze mnie, że gdy trenowałem na placu z innymi i dostrzegałem cię w tłumie innych lwic, nie miałem odwagi podejść. Pomimo faktu, że przed chwilą pobiłem trzech wojowników gołymi rękami. Ich nie bałem się za nic, za to rozmowy z tobą unikałem, jak ognia.
- O moje barki się nie martw - dodał żartobliwie, poklepując się jedną ręką po ramieniu i bicepsie, a następnie przechylił się jednym, zdecydowanym ruchem i chwytając Nani za biodra, uniósł ja nad siebie, uważając by jej ciało pozostawało w cieniu rzucanym przez wierzchowca. - Skoro mam jeszcze siłę cię podnieść to znaczy, że nie jest ze mną najgorzej - wyjaśnił z szyderczym uśmieszkiem, powoli ją opuszczając i ukrywając twarz w jej bujnych włosach. Tar uwielbiał ich zapach i wygląd, mógłby patrzeć na nie godzinami, a nawet pomagać leonidce je czesać, gdyby go poprosiła. Były jej indywidualnym skarbem, czymś, co wyróżniało ją spośród innych lwic, które ze względu na pustynne upały albo chodziły krótko obcięte albo związywały włosy w zgrabny, koński ogon.

Gdy Nani wylądowała bezpiecznie na jego torsie, Tar pogładził ją po głowie niczym kochający mąż, którym miał się niedługo stać, a następnie w ciszy wysłuchał jej słów, okazjonalnie przesuwając palcami po złotej bransoletce na jej nadgarstku.
- Obiecuję - powiedział ciepło z całego serca i ucałował ukochaną w policzek. - Jak tylko wrócimy i będę miał pewność, że jesteś bezpieczna, pójdę solidnie wypocząc. Ale tylko jeden dzień, dobrze? Gdy wrócę, zostaniesz moją żoną i zamieszkamy razem w naszym domu nad brzegiem Nefari. Tylko ty, ja i od czasu do czasu Lavar lub Natchilion, gdyby chcieli ukryć się przed żonami na jakiś czas.
Ostatnia wyliczanka dość mocno rozbawiła leonida, który zaśmiał się głośno i szczerze, z dłońmi wciąż wspartymi na szerokich biodrach Nani, a potem nawet kierując je lekko niżej.
- Nie bój się, przed tobą nie zamierzam się nigdzie chować. Jesteś kobietą, przy której chciałbym się w końcu zestarzeć.
Po tych słowach Tar przymknął oczy i odetchnął głęboko, starając się dodać ten moment do kolekcji jego ulubionych. Teraz, po pierwszym ujrzeniu Nani podczas wioskowej zabawy, dnia, w którym po raz pierwszy ją pocałował i tego, w którym spędził z nią miłosne uniesienie, przyszła kolej na wspomnienie, kiedy był dla niej całym światem. Jak miło było to usłyszeć z jej ust.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pon Sty 29, 2018 4:53 pm
autor: Nani
Choć jeszcze niedawno była pewna, że nikomu nie zaufa, choć myślała, że nigdy nikogo nie pokocha, to zmieniło się diametralnie. Tarilon sprawił, że jej światopogląd wywrócił się do góry nogami. Na lepsze, na szczęście. Po odejściu Leo czuła się zagubiona i niechciana. Myślała, że nie zasługuje na miłość. Skoro nawet najlepszy przyjaciel jej nie chciał, to jakim cudem miałby chcieć ją ktoś inny. Sądziła, że nie nadaje się do niczego. Była zdruzgotana i zmęczona życiem. Ale wtedy odnalazł ją Tar i wszystko się zmieniło. Na lepsze. Tarilion ją kochał, bardzo i była dla niego najważniejsza. Czy można było chcieć czegoś więcej? Poświęcił dla niej tak wiele. Owszem, początkowo była przerażona tym, że wódz wyznaczył go na męża dla niej. Tak słabo go znała, tak bardzo była zraniona. Ale on był cierpliwy, mądry i dobry, mimo decyzji wodza nie chciał jej do niczego zmuszać. Ba, gdyby tego zechciała uciekłby z nią gdziekolwiek by zapragnęła. On, jego obecność, jego zachowanie, jego cierpliwość... Wszystko to sprawiło, że w Nani obudziły się zupełnie nieznane uczucia. Zaufała mu i pokochała, takiego jakim był. A był idealny. Niczego mu nie brakowało. Był pełen ciepła, pełen zrozumienia, cierpliwości i miłości. Nie mogłaby wymarzyć sobie kogoś lepszego. Był taki różny od mężczyzn, których znała do tej pory. Mahib, Leo, inni leonidzi z wioski... Oni liczyli na zabawę, na śmiech, na odskocznie od rzeczywistości, na coś co odrywało ich od codziennych zadań, a Tarilion... On był ich odwrotnością, chciał się zaangażować i dzielić z nią życie, problemy, troski, wątpliwości. Chciał ją taka jaka była, nie ładniejszą, nie wyższą, nie szczuplejszą.

Zaśmiała się wesoło, kiedy ją podniósł. Był zmęczony, ale nadal chciał jej zaimponować swoją siłą. Cały Tar... A przecież nie musiał, bo ona kochała go bez względu na siłę jaką posiadał, bez względu na pozycję jaką miał w stadzie. Kochała go za to jaki był, a nie czym zajmował się w plemieniu. Owszem jego siła jej imponowała, ale to nie było najważniejsze. Kiedy położył ją na sobie oparła głowę o jego ramię, wtulając się w nie mocno. Czuła się przy nim bezpieczna, to uczucie do tej pory było jej nieznane. Z Leo łączyła ją więź, ale nie poczucie bezpieczeństwa, można powiedzieć, że z nim było zupełnie odwrotnie. Był nieprzewidywalny, nigdy nie było wiadomo co przyjdzie mu do głowy. Jego szaleństwa bywały miłe i odprężające, ale to nie mogło się równać z poczuciem bezpieczeństwa w ramionach Tara.

- Do starzenia się jest jeszcze daleko - powiedziała podnosząc się na rękach i patrząc mu w oczy. Miała piękny uśmiech na twarzy, mimo upału i ciężkich warunków jakie panowały dookoła.
- Na razie przeżyjmy ze sobą młodość, bo mimo tego co mówią w plemieniu, ja wcale nie czuję się staro - rzekła. Potem wzięła głęboki oddech wdychaj gorące powietrze.
- Myślę, że powinniśmy ruszać dalej. Do oazy niedaleko, a musimy tam dotrzeć przed zmrokiem - dodała, ale nie spoważniała, nadal jej twarz zdobył urzekający uśmiech.
- Kocham cię - wyrzekła nagle zupełnie zmieniając temat z podróży na to co działo się tu i teraz.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Śro Sty 31, 2018 8:14 pm
autor: Tarilion
Kiedy Nani wyznała mu miłość w tych dwóch prostych słowach, wtulona w niego niczym bezbronna kotka szukająca schronienia, twarz wojownika rozjaśnił szeroki uśmiech. Nigdy nie dawał sobie zbyt dużych nadzieji na to, że kobieta w pełni odwzajemni jego uczucia. Podobnie z resztą było z oświadczynami, których zgodę bądź ewentualną odmowę był gotowy przyjąć ze stoickim spokojem, usuwając się z drogi do jej szczęścia, gdyby rzecz jasna powiedziała "nie". Przykre doświadczenia z dawnych lat pozostawiły po sobie bliznę na całe życie, której nikt nie był w stanie usunąć, co mężczyzna doskonale rozumiał. Chciał jej jednak osłodzić to życie i sprawić, by wszystkie łzy zostały zastąpione uśmiechem. Sam nie miał zamiaru zapominać nigdy twarzy Mahiba i Leo, przypominali mu te wszystkie lata, w których nie wykorzystał swojej szansy na zdobycie leonidki. Może gdyby miał więcej odwagi, dziewczyna uniknęłaby przykrego rozczarowania i późniejszego odtrącenia ze strony mężczyzn, którym zaufała. Tar nie zamierzał się do nich w żadnym stopniu upodabniać. Był ponad nimi i skoro teraz to on po tym wszystkim trzymał Nani w ramionach, to to znaczyło, że wygrał walkę o jej serce. I nagrody tej nie zamierzał wypuścić bez walki.

Patrząc leonidce głęboko w oczy, Tarilion dźwignął się do góry i bez zawachania zamknął ich usta w długim, namiętnym pocałunku. Słowa przestały być tu potrzebne, zastąpione kipiącym między nimi uczuciem. Wojownik smakował każdy skrawek jej warg, spijając wyznanie miłości i nie przestając się uśmiechać, gdy kobieta ochoczo odpowiadała mu tym samym. Swoje dłonie wsparł na jej udach i pozwolił im się opleść, kiedy wstawał z gorącego piasku.
- Też cię kocham - wyszeptał, przerywając okupację jej ust i skupiając całą uwagę na bursztynowych, dużych jak migdały oczach. Powstrzymał się także od komentowania jej wieku i tego, co mawiają o niej w Mau, ciepłym spojrzeniem dając jej do zrozumienia, że wciąż bardzo pociąga go fizycznie.

Na tego typu harce czas i miejsce nie były jednak najodpowiedniejsze, toteż Taril ze skruchą i udawanym smutkiem postawił ukochaną na ziemii, a następnie pomógł jej dosiąść wierzchowca, samemu zajmując miejsce za nią. Do oazy nie mieli wcale daleko - galopujący koń dotarłby tam w godzinę, lecz czas wogóle ich nie gonił. Dwójka leonidów mogła sobie pozwolić na odrobinę wytchnienia. A choć słońce powoli chyliło się ku zachodowi, to jego promienie wciąż były palącą falą, która oblewała ich karki. Tar starał się osłaniać kobietę własnym ciałem, pochylony do przodu jedną ręką kierował, drugą obejmował Nani, wtrącając co jakiś czas słówko lub dwa. Znacznie częściej zdarzało mu się w przypływie dobrego humoru połaskotać kobietę lub polać jej nogi bądź plecy wodą ze skórzanego bukłaka. Jej zapas, podobnie jak chleba, nie był wyraźnie nadwątlony, a że zmierzali do oazy, tam uzupełnią manierki świeżą wodą, która starczy im aż do progu ich rodzinnych domów.

Palmy o dużych, zielonych liściach, odcinających się od złota otaczającego ich piasku dostrzegli bez najmniejszego trudu. W ich cieniu stał szeroki zbiornik słodkiej wody, mogący przykryć znaczną część ich wioski, a dookoła rosła rzadka trawa i krzewy. Na ich widok wierzchowiec parsknął zadowolony i przyśpieszył kroku, chcąc jak najszybciej odpocząc. Tarilion nawet go nie pośpieszał, jedynie uwolnił od własnego ciężaru i ostatnie metry przebył pieszo, aż cała trójka przystanęła nad brzegiem oazy. Wtedy to wojownik zdjął z ogiera juki i derkę, składają je w cieniu drzewa, a samego rumaka uwiązując nieopodal tak, by mógł bez przeszkód sięgać i po strawę i po zimną wodę.
- Jest jeszcze jasno, ognisko rozpalę później - zakomunikował ukochanej, zabierając się wpierw za rzeczy niezbędne do przetrwania na pustyni. A skoro mieli co jeść i pić, a ich głowy przed słońcem chroniły palmy, mogli trochę odpocząć, a przynajmniej leonid mógł odetchnąć przed wieczornym czuwaniem. Wiedział już, że z nadmiaru emocji ciężko mu będzie zmrużyć oczy.

Kiedy więc rozłożył derkę i zabezpieczył juki, wszedł do wody po pas i westchnął z głęboką ulgą, jakby ktoś mu zdjął z ramion worki z piaskiem.
- Wchodzisz, czy będziesz tak stać? - zapytał prowokacyjnie, rzucając leonidce uśmiech i zanurzając się z każdym kolejnym krokiem.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Śro Lut 07, 2018 4:13 pm
autor: Nani
Popołudniu upał zdawał się jakoś bardziej znośny, choć gorące powietrze nieruchomo i ciężko wisiało nad pustynią. Tarilion siedzący za nią z jednej strony dawał cień, a z drugiej ogrzewał ją ciepłotą własnego ciała. I tak źle i tak nie dobrze. Jechali w średnim tempie, nie przemęczając konia. Do oazy mieli niedaleko. Po pewnym czasie w oddali zaczęły już majaczyć intensywnie zielone palmy i niskie krzewy rosnące wokół zbiornika wodnego. Nani przyszło na myśl, że nigdy nie widziała prawdziwego lasu. Całe życie mieszkała na pustyni, przy rzece, to prawda, ale tam nie rosły sosny i świerki, tylko palmy, baobaby i akacje. O drzewach iglastych do tej pory tylko czytała, tak jak o różnych porach roku, o prawdziwych zmianach jakie następują w naturze podczas nich. A śnieg? Och, nie miała pojęcia jak naprawdę wygląda, na rysunkach płatki były tak cudownie skomplikowane i jakby nienaturalne. Nani była ciekawa jak wyglądają w rzeczywistości. Śnieg, zima, iglaste bory, złota jesień, wiosenne polany, to wszystko chciała zobaczyć, ale była mieszkanką pustyni i nie zanosiło się na to by kiedykolwiek poznała aż tak daleki świat. Jadąc tak przez pustynię miała czas by rozmyślać nad takimi rzeczami. Jednak kiedy dotarli do oazy jej myśli biegły już zupełnie innym torem. Teraz był czas żeby odpocząć, uzupełnić zapasy i nie myśleć o rzeczach, które były nieosiągalne, przynajmniej na razie.

Leonidka zsiadła z konia przy asyście Tariliona. Rozciągnęła się wyciągając ręce wysoko nad głowę i stając na placach u stóp. Poczuła, że jej kręgosłup prostuje się jak struna. Jechała lekko pochylona do przodu i mocno ścierpła. Teraz miała okazję rozprostować kości. Cień palm dawał przyjemny chłód. Tutaj, w oazie nadal było gorąco, w końcu ciągle znajdowali się na pustyni, ale cień i bliskość wody dawały wrażenie dużo niższej temperatury. Poza tym wiał leciutki wiatr poruszający gorące powietrze i płowe trawy obrastające jeziorko.

Po drugiej stronie oazy rozbili się beduini. Mieli rozstawione namioty i piekli coś nad ogniskiem. Zbliżał się wieczór, ale do nadejścia ciemności było jeszcze bardzo daleko. Na pustyni dni trwały bardzo długo, a noce były stosunkowo krótkie. Słońce zachodziło późnym wieczorem i wstawało wcześnie rano. Mimo to leonidzi chodzili spać dość wcześnie, ranki za to były pracowite. Chłodne powietrze po ciemnej nocy było łatwiejsze do zniesienia niż to wieczorne, kiedy gorący piasek oddawał ciepło.

- Będę tak stać - drażniła się, ale na ustach miała zaczepny uśmiech. Nie czekała jednak dłużej i po prostu weszła do wody. Nie była lodowata, a raczej letnia, ale dla rozgrzanego słońcem ciała i tak wydawała się chłodna i dawała wielką ulgę dla obolałego po jeździe ciała. Była przyjemna i orzeźwiająca. Nani zanurzyła się po samą szyję odpływając nieco od Tariliona. Zanurkowała nawet, by zmoczyć włosy. Gęste, kręcone pukle przywarły teraz do jej głowy, ale nie wyprostowały się jakoś szczególnie. Loczki jakie wyrastały z jej głowy były nie do opanowania. Przegarnęła je na tył głowy, a potem przeniosła na ramię. Teraz, gdy były mokre sięgały jej za piersi. Suche natomiast sterczały na wszystkie strony. Jej czekoladowa skóra lśniła odbijając słońce przeciskające się przez liście palm. Podpłynęła do Tariliona i objęła go zaszyję.
- Tak lepiej? - zapytała zaczepnie.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Nie Lut 11, 2018 11:11 pm
autor: Tarilion
Woda była w sam raz na długą i odprężającą kąpiel. Upał znacząco zelżał, palmy dawały przyjemny cień, a wokół swój koncert rozpoczynały właśnie cykady i pustynne świerszcze. Tło wręcz idealne dla chwili relaksu i wyciszenia, jednak Tarilion nie mógł się ku temu przemóc. Beduini po drugiej stronie zbiornika skutecznie mu to utrudniali. Ich obecność zmuszała wojownika do zachowania większej niż zazwyczaj ostrożności. On sam nigdy nie uważał tych pustynnych wędrowców za wrogów, ich życiowym celem było przemierzanie piasków Nanher wzdłuż i wszerz od oazy do oazy, wypasanie dzikiego bydła i handlowanie tym, co są w stanie z tego uzyskać. Nigdy nie sprawiali nikomu kłopotów, a oazy traktowali jako wspólnotę ludów pustyni i choć każda grupa posiadała liczną sektę wojowników, nie próbowali oni przywłaszczyć sobie dóbr oazy. Chętnie dzielili się z innymi. Mimo to Tarilion nie potrafił zapanować nad dziwnym skrętem w żoładku i uderzeniem gorąca, od którego niemal nie upadł. W porę się opanował i odetchnął spokojnie, widząc, że w tym samym momencie Nani nurkowała i nie mogła tego widzieć. Gdyby zapytała, na pewno powiedziałby jej wszystko, ale teraz, gdy mieli chwilę wytchnienia, nie chciał martwić jej swoim niepokojem. W końcu stanęłoby na tym, iż jest to efekt przewrażliwienia i zmęczenia, jakie dopadło go w ostatnich dniach.

Chcąc przestać o tym myśleć i skupić się na tym co teraz, wojownik zanurzył się po sam czubek głowy i przepłynął kilka metrów, a następnie z wymalowanym na twarzy uśmiechem przyjął na siebie "atak" swojej ukochanej. Jego dłonie momentalnie zamknęły kobietę w objęciach, a usta powędrowały do jej słodkich warg, nie dając im czasu na wykonanie uniku.
- Znacznie lepiej - odpowiedział Nani, pieszczołowicie przesuwając palcami po jej plecach i napawając się ciepłem jej półnagiego ciała. - Ale bez tego byłoby ci chyba wygodniej. - Wskazał na skórzaną przepaskę na jej piersiach i uśmiechnął się łobuziarsko, chcąc zamaskować swoje zatroskanie i chwilowy niepokój. Nie liczył jednak na zbyt wiele w tej sytuacji, oboje z Nani sporo ostatnio przeszli i należała im się chwila wytchnienia. Mimo to Tar nie zamierzał ukrywać swojej chęci kochania się z ukochaną, z którą łączyły go już nieoficjalne więzy małżeńskie. Nie chciał też, by leonidka pomyślała, że tylko na tym mu zależy. Tarilionowi daleko było do lwów pokroju Mahiba, który zdołał już zaistnieć w życiu kobiety, niszcząc je przy okazji w znacznym stopniu. Jej pierwsza miłość okazała się niespełnioną fantazją, po której miała złamane serce. Mężczyzna nie chciał, by doszło do tego po raz drugi. Sam nie ścierpiałby widoku płaczącej leonidki.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pon Mar 12, 2018 2:44 pm
autor: Nani
Nani nie zwracała uwagi na beduinów. Byli wystarczająco daleko, a poza tym nie stanowili żadnego zagrożenia. Wręcz przeciwnie, mogli okazać się przydatni. Co prawda leonidzi mieli w jukach jakieś jedzenie, ale w razie czego mogli coś utargować z wędrownymi plemionami. Oczywiście gdyby to było im potrzebne. Wędrowne plemiona przemierzały pustynie od wieków. Przecinali szlaki handlowe i dobijali interesów z karawanami, poza tym docierali też do małych wiosek rozsianych po pustyni i tam sprzedawali mleko, mięso i skóry, a także to co zebrali w większych oazach, czyli na przykład daktyle. Żyli w ten sposób od niepamiętnych czasów, a ludzie mieszkający na pustyni dobrze ich znali. Oczywiście beduińskie plemiona nie były bezbronne. Wojownicy byli nieodzowną częścią ich społeczności. W końcu nie mogli sobie pozwolić, by jakieś oprychy ich okradały. A nawet na pustyni zdarzali się tacy, którzy chcieli się wzbogacić na czyjejś krzywdzie. Dlatego karawany przemierzające piaski Naher również posiadały ochronę. Najemnicy chętnie zatrudniali się przy pilnowaniu takich karawan, praca była łatwiejsza niż na równinach, czy w lasach, tam było zdecydowanie więcej zagrożeń.

Ale wracając do Nani i Tariliona...
Leonidka z przyjemnością zanurzyła się w wodzie. Po całym dniu upału taka kąpiel była ukojeniem dla obolałych, rozgrzanych mięśni. Kiedy tak "wisiała" na swoim ukochanym nie pamiętała zupełnie o tym, że jeszcze dzień temu była ciężko chora. Wszystkie troski jakby zniknęły. Nawet zmęczenie wydawało się mniej uciążliwe. Dała się pocałować, a potem, kiedy ich wargi oderwały się od siebie, położyła głowę na ramieniu mężczyzny i westchnęła ciężko. Tak było dobrze, w miękkiej, chłodniejszej od otoczenia, wodzie, przy boku mając kogoś, kto zawsze będzie cię chronił. W głowie Nani pojawił się nagle obraz Mau, jej ukochanej wioski. Tam było jej miejsce na ziemi. Choć już nie w chacie u rodziców. Kiedy wrócą do domu wszystko będzie już inaczej, ale zapewne lepiej. Na to liczyła leonidka. Przez długą chwilę jej głowa leżała na ramieniu lwa, ale w końcu podniosła ją i spojrzała w oczy swojego przyszłego męża. Uśmiechnęła się do niego szeroko. Bez zbędnego skrępowania wskoczyła Tarilionowi na biodra obejmując go w pasie nogami. Teraz byli na widoku, ale przecież wokół wodopoju rosła trzcina, w której mogli się schować. Nani chyba nie musiała nic mówić, miała nadzieję, że mężczyzna zrozumie.

Re: [Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłości

: Pią Mar 16, 2018 8:33 pm
autor: Tarilion
Do wieczora mieli jeszcze trochę czasu, dlatego Tarilion chciał go spędzić na czymś przyjemnym, co by sprawiło, że świat wokół oazy znacząco przyśpieszy, a dla nich wyjątkowo zwolni. Kiedy Nani na niego naskoczyła, nie miał wątpliwości, tej nocy prędko nie zaśnie. Jeżeli już to zdrzemnie się na moment przez świtem, kiedy jego serce przestanie walić jak szalone, pobudzone przez bliskość ukochanej. A mimo to nie śpieszył się, czasu mieli naprawdę sporo, zważywszy na to ile już go poświęcili, by doczekać się takich momentów. Kiedy leonidka spoczywała w jego ramionach, Tar patrzył na nią jak na bezbronną kotkę, którą miałby się zaopiekować. Dlatego zafascynowała go siła, z jaką kobieta obejmowała go w pasie. Jej nogi niczym kleszcze zacisnęły się na jego biodrach, a ciało przywarło zmniejszając przestrzeń między nimi do zera. Przez materiał ubrań, wojownik czuł każdy akcent ciała ukochanej, który odzywał się mrowieniem w kręgosłupie.

Jej sarni uśmiech przekazał mu wszystko, co chciał wiedzieć i bez dalszej zwłoki, Tarilion zaczął wychodzić na brzeg. Nie wypuszczając Nani z objęć lew odnalazł koc, który dla nich rozłożył i pomagając sobie jedną ręką, przesunął go za linię wysokich trzcinowych łodyg, by mogli spocząć.
Następnie mężczyzna ułożył Nani na miękkim materiale, a sam zawisł nad nią na wyprostowanych ramionach. Krople wody spływały po ich ciałach, błyszcząc w promieniach słońca. Nie zwracając już uwagi ani na beduinów po drugiej stronie, ani na uwiązanego do drzewa wierzchowca, Tar pochylił się ku przyszłej żonie i nakreślił na jej szyji linię z pocałunków, schodząc powoli coraz niżej.

- Mam nadzieję, że łóżko, które nam zbudowałem będzie wygodniejsze niż gorący piasek - mruknął w dobrym humorze, powoli rozwiązując szarfy na ciele leonidki, pod którymi ukrywała swoją kobiecość. Przez chwilę Tar napawał się jej widokiem, nie odrywał oczu od piersi, delikatnie prowadził szorskie palce po miękkiej skórze, aż w końcu poczuł, że za długo opiera się zwykłej żądzy.