Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani usnęła, kiedy Tar wyszedł. Nawet nie wiedziała kiedy odpłynęła. Nie spała jej się dobrze. Drażniło ją wszystko wokoło. Pod plecami czuła najmniejsze wgłębienie, czy uwypuklenie piasku. Skóry na których leżała drażniły ją w plecy. Ubranie zdawało się nieprzyjemnie ciężkie, choć Nani miała na sobie tylko przepaskę biodrową ze skór i jak zwykle czerwoną chustę zawiązaną na piersiach. Jej skóra była wyraźnie nadwrażliwa, co nie pozwalało jej spać spokojnie. Przebudzała się co kilka minut i przewracała z boku na bok, to kuląc się to rozciągając. Gorączka rosła. Kiedy Tar zniknął przyszła do niej matka, czuwać. Siedziała przy niej zmartwiona i skołowana, zupełnie nie wiedząc co czynić. Trzymała ją za rękę i gładziła wierzch jej dłoni delikatnie. Nic innego nie mogła zrobić.

Po pewnym czasie do ich domu wrócił Tarilion. Matka Nani bez słowa pozwoliła mu ją wziąć. Nie zamierzała się sprzeczać, uważała, że tylko on jeszcze może jej pomóc. Jako jedyny może jej pomóc. Pozwoliła mu wziąć ją na ręce i wynieść z domu. Nani przebudziła się kiedy leonid brał ją na ręce, ale nie powiedziała ani słowa. Była zbyt zmęczona, zbyt chora, by mówić cokolwiek. Dała się włożyć do prowizorycznego hamaka rozwieszonego pomiędzy dwiema końmi. Niestety jazda nie należała do najprzyjemniejszych. Mimo słabości, mimo całego bólu i chęci zaśnięcia cały czas była przytomna. Hamakiem miotało we wszystkie strony, co po krótkiej chwili stało się nie do zniesienia.
- Tar- wykrztusiła z siebie strając się mówić jak najgłośniej.
- Tar, proszę, zatrzymaj się...
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Tarilion nie oszczędzał koni, choć sam będąc przytulonym do grzbietu jednego z nich, z trudem się utrzymywał. Wierzchowce pędziły jak wicher, rozrzucając na boki ciepły piasek i sapiąc z wysiłku. Leonid jednak nie mógł zwolnić, a tym bardziej się zatrzymać. Nie, kiedy życie jego ukochanej gasło, a on wydawał się teraz jedynym dla niej ratunkiem. Do położonego dwa dni od Mau Edu powinni dotrzeć o świcie lub wcześniej i Tar modlił się by tamtejsza szamanka była przychylna im pomóc. A raczej nie im, tylko Nani. Mężczyzna czuł się dobrze, pomijając kilka sińców i rozcięcie bizonim rogiem, ale nie były to pierwsze i nie będą to ostatnie takie okaleczenia w jego życiu, był tego pewien. Po drodze napadły go także inne myśli. Pierwsze nieodłącznie towarzyszyły ucieczce lwicy, wypędzeniu szamanki i jej syna, przejęcia władzy w wiosce przez Varala i wyprawa wojowników na bizony. To wszystko działo się tak szybko i nagle, że Tar nawet nie zauważył, że przestał sypiać tylko po to aby sprostać wszystkim obowiązkom. Wciąż był silnym, młodym lwem, ale o oczach i strudzonego pracą człowieka. Wiedział, że to wszystko kiedyś minie, że jego życie wróci do normy, ale obecnie było coś ważniejszego niż osobiste szczęście.
Z zamysłu wyrwał ją słaby głos ukochanej kobiety, ułożonej na prowizorycznym koszu i zawieszonej między biegnącymi w jednym rytmie końmi. Na jej słowa Tar zacisnął mocniej zęby, ale nie mógł przymknąć na to oka i kontynuować tak szaleńczego biegu. Ściągając lejce, osadził oba wierzchowce w miejscu i zeskoczył na piach obok ukochanej.
- Przepraszam - wyszeptał, unosząc ostrożnie jej głowę i pomagając napić się ze skórzanego bukłaka, który zdąrzył wziąść ze starego domu. - Wytrzymaj jeszcze chwilę. Jesteśmy już blisko.
Gdy do niej mówił, łzy spływały mu po policzkach, a ręce i wargi drżały. Tar sam był już na skraju choroby, ale walczył i tego samego oczekiwał od Nani. Bolało go jej obojętność i pogodzenie się z losem. Nie chciał na nią krzyczeć, ale wiedział, że byłoby mu łatwiej gdyby ona okazywała choć cząstkę tej wewnętrznej walki i nie poddawała się tak łatwo.
- Pamiętasz nasz pocałunek nieopodal wioski beduinów? - zapytał, by zwrócić jej uwagę na świat. Nie wiedział tylko czemu umysł każe mu wyciągnąć właśnie to wspomnienie. Może dlatego, że było jednym z najpiękniejszych. - Zaraz po tym, gdy pływaliśmy w rzece. Widziałem uśmiech na twojej twarzy. Szczery, pełen ciepła i chęci do życia. Gdzie podziała się tamta dziewczyna, która ze śmiechem wciągnęła mnie pod wodę? Niech wróci, proszę.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani czuła się w tej podróży tragicznie. Hamak, czy też kołyska, jak zwał tak zwał, była kiepskim pomysłem, rzucało ją na wszystkie strony, tak dotkliwie, że było jej niedobrze. Kiedy się zatrzymali Nani kręciło się w głowie.
- Niedobrze mi - wydusiła z siebie, ale nie przechyliła się i nie zwymiotowała. Kilka sekund później uniosła jednak głowę i spojrzała na Tariliona.
- To nie ma sensu Tar, nie jestem w stanie tak jechać. Posadź mnie na konia, twarzą do siebie, oprę się o Ciebie, ale nie każ mi jechać w tym czymś. To naprawdę nie ma sensu, tak jest tylko gorzej. Jeszcze chwila i będę wymiotować - mimo tego, że bardzo źle się czuła, miała wysoką gorączkę i ledwo żyła to mówiła całkiem do rzeczy.
- Nie mogę tak jechać - powiedziała prawie płacząc.
- To mnie po prostu boli, nie dam rady - wtedy Tar jej przerwał, a ona patrzyła na niego zamglonymi oczami i słuchała go.
- Nie płacz - wyciągnęła do niego rękę i otarła mu z twarzy łzy.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, choć sama w to nie wierzyła. Była jednak na tyle świadoma, by nie dobijać swojego przyszłego męża.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Słuchając słabego głosu swojej przyszłej żony, Tar powstrzymał łzy i ucałował ją w czoło, zasłaniając jednocześnie jej twarz przed palącym słońcem. Do Edu pozostawał jeszcze kawałek drogi, który mogli pokonać w sześć lub siedem godzin, ale oznaczałoby to kolejny, szaleńczy bieg przez pustynię, a na to Nani, jak mówiła, nie ma już siły. Leonid popatrzył na wykonaną przez siebie kołyskę i rozerwał jej wiązania, pozwalając jednemu z koni wrócić do Mau po własnych śladach. Wiedział, że te zwierzęta są na tyle mądre, że ciężko im się zgubić. Zachowując przy sobie drugiego wierzchowca, Tarilion posadził na nim ukochaną, a następnie sam usiadł przodem do niej, opierając jej głowę na swoim ramieniu i jedną ręką trzymając w pasie. Drugą musiał powozić, co było dla niego utrudnieniem. Mimo to nie mógł teraz odpuścić.

Mając jej dobro na względzie, Tarilion zwolnił tempo biegu i podtrzymując swoją partnerkę, cały czas pilnował aby nie spadła.
- Musi być dobrze - powiedział jej wprost do ucha, wtulając głowę w jej włosy. - Nie pozwolę żeby coś ci się stało.
Mówił do niej spokojnie, samemu chcąc się uspokoić, choć w rzeczywistości był kłębkiem nerwów. Edu, choć było sąsiednią wioską, nie należało do przyjaznych względem Mau, gdyż między wojownikami często dochodziło do konfliktów na polowaniach. Ojciec Tara miał nawet pomysł, by połączyć obie społeczności, ale plan zatrzymał się tylko na pomyśle, gdyż nikt jakoś nie kwapił się do podjęcia rozmów. Na szczęście syn wodza nie pędził do nich w tej sprawie. Chciał prosić o pomoc dla ukochanej i wierzył, że ich szamanka im nie odmówi.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Mimo, że Taril pomagał jak mógł i wsadził ją na konia to i tak było jej ciężko. Ledwo mogła utrzymać się w pionie, ale nie mogła teraz odpuścić. Zawiodłaby go. A nie chciała tego. Kiedy usiadł przed nią oparła się o niego całym ciałem i objęła go mocno za plecy, opierając głowę o jego ramię. Czuła się niesamowicie ciężka, jakby ktoś przywiązał jej do rąk i nóg kamienie. Czuła, że jeszcze trochę i dosłownie zacznie przelewać się przez ręce Tariliona. Jego dotyk ją parzył, ale musiała się go trzymać, nie było innego wyjścia. Miała bardzo wrażliwą skórę, ale to dotyk, nie słońce sprawiał jej największą przykrość. Z drugiej strony, mentalnie było to jej potrzebne. Tar był w tej chwili dla niej najważniejszą osobą na świecie. Nikt inny się nie liczył. Choć kochała rodziców i siostrę, to nie oni wieźli ją przez pustynię do sąsiedniej wioski by ratować jej życie.

Jazda konna, nieustanne podskakiwanie, kurczowe trzymanie się pleców Tara i żar lejący się z nieba osłabiał ją z każdą minutą. Jednak jej myśli nie kręciły się wokół bólu, a wokół tego by się nie poddawać. Gdyby leżała teraz w swojej chacie pewnie poddałaby się, z resztą nim przyjechał Tar była już pogodzona z losem. Dopiero jego obecność i to jak bardzo ją kochał sprawiło, że w ogóle pomyślała o walce.

Po pierwszej godzinie szaleńczej jazdy miała wrażenie, że zemdleje. Zamknęła oczy, nie patrzyła już na nic, chciała zasnąć, odpłynąć, oddać się niemocy. Jednak coś w jej głowie szeptało, by tego nie robiła. Przez cały czas trzymała się kurczowo pleców leonida. Ból całego ciała był tak dotkliwy, że Nani nie była w stanie myśleć. Miała pustkę w głowie, skupiała się tylko na tym by trzymać się jak najmocniej i nie spaść. Choć nie miała już nawet siły by uchylić powieki.

Po długiej, niesamowicie i nieprzyzwoicie długiej podróży z daleka ich oczom ukazała się mała oaza. Wioska, ich ocalenie. Edu...
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Edu miało to do siebie, że było bardziej otwarte niż Mau. Skupiało w sobie wiele wędrownych ludów pustyni, które postanowiły wspólnie przetrwać w tej domenie. Tak więc oprócz leonidów, których było tu zdecydowanie najwięcej, w Edu mieszkali także beduini, pustynne elfy oraz niewielki odsetek koto i tygrysołaków. Nad wszystkim panował tutaj wódz, wybierany poprzez powszechne głosowanie, a nie jak w Mau, wybierany przez radę lub w wyjątkowych przypadkach, tytuł przechodził z ojca na syna. Panował on dożywotnio i mimo zróżnicowania rasowego, nikt nie miał ku temu żadnych uwag.

Tariliona jednak nie obchodziły rządy, czy system klas w Edu. Chciał jak najszybciej uzyskać pomoc dla ukochanej i wrócić z nią do domu. Zdrowie i życie Nani były dla niego najważniejsze, bardziej niż jego własne. Obiecał jej opiekę i pomoc we wszystkim, czego sobie zażyczy i miał zamiar dołożyć wszelkich starań, by to spełnić.
Edu wyrosło przed nimi jak zaczarowane, białe i żółte dachy wyraźnie odcięły się na tle złotego piasku, zapraszając podróżnych do środka. Wioska zbudowana była na planie koła z niewysoką palisadą, pod którą ustawione były jurty i gliniane lepianki. W samym jej centrum znajdował się wyrównany plac, do którego prowadziła szeroka aleja łącząca główną bramę z namiotami wodza i szamanki.

Tar zatrzymał wierzchowca dopiero na placu, ignorując powitanie strażników i krzyki przechodniów. Był dość znany i szanowany nawet tutaj, wielu leonidów słyszało o walecznym lwie z Mau, ale nie duża ich część mogła poszczycić się jego poznaniem.
- Muszę porozmawiać z waszą szamanką! - zawołał do starszego wiekiem leonida, wychodzącego mu na powitanie. Miał na sobie typowy, skórzany pancerz i dwa noże z kamiennymi ostrzami przy pasie. - I to szybko. Moja żona jest ciężko chora.
Lew popatrzył na niego z pobłażaniem, a następnie przeniósł wzrok na bladą i mizernie wyglądającą Nani.
- Jest u siebie - odpowiedział i wskazał im mniejszy namiot, ozdobiony z zewnątrz malunkami zwierząt i roślin.
W środku było dość duszno i parno. Dym z kadzideł drapał w gardle i przyćmiewał widoczność, ale mimo to dało się dostrzec prosty stolik i kilka poduch. Na jednej z nich siedziała niewysoka kobieta w półprzezroczystych szatach. Jej skóra była mocno opalona, lecz nie spalona słońcem, a włosy rozpuszczone. Kiedy Tar wnosił Nani na rękach, szamanka odwróciła się na prędce i utkwiła w nich swoje zielone oczy.
- Zrób wszystko, by odzyskała siły - poprosił Tarilion, układając przyszłą żonę na poduchach i powoli, z wyraźną niechęcią, wycofując się z namiotu. Wierzył, że zrobił już dość aby jej pomóc i że teraz tylko szamanka z Edu może coś w tej sprawie wskórać.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani ciężko zniosła podróż. Pod koniec ledwo się trzymała. Gdyby nie to, że Taril obejmował ją w pasie pewnie spadłaby z grzbietu rumaka. Było naprawdę trudno. Kiedy niósł ją do namiotu szamanki straciła przytomność i przelewała się mu przez ręce. Nie pamiętała tego, że weszli do namiotu, że położył ją na podłodze, na poduszkach tam rozłożonych. Była już w innym świecie. Zbyt słaba by zachować przytomność.

Szamanką w Edu była driada o wyjątkowych magicznych mocach. Jej zielonkawa skóra tutaj zmieniła swój kolor na brązowy, opalony od słońca. Włosy miała rude, jasnorude, także rozjaśnione od wszechobecnych promieni słonecznych. Była niewysoka, miała może ze 160 cm wzrostu, może nieco mniej. Szczupłą sylwetkę z płaskim brzuchem i niewielkim biustem. Jej twarz była młoda, choć szamanka przeżyła już sporo lat. Nie starzała się jednak jak zwykli ludzie.

Przyklęknęła przy zupełnie nieprzytomnej leonidce i spojrzała na jej twarz. Przez chwilę przyglądała się jej, a potem położyła dłoń na jej czole. Była niesamowicie rozpalona. Mia, bo tak miała na imię szamanka położył obie dłonie na policzkach leonidki. Zamknęła oczy, a spod jej dłoni wyłoniło się jasnozielone światło, które zdawało się wnikać w kruchą buźkę lwicy. Trwało to kilka minut, po tej dłuższej chwili driada zdjęła dłonie z policzków dziewczyny. Ponownie dotknęła jej czoła, po czym wstała i wyszła z namiotu. Tarilion stał niedaleko, Mia tylko spojrzała na niego i pokręciła głową by dać mu znak, że ma nie wchodzić do środka namiotu. Po czym zniknęła mu z oczu. Wróciła po krótkiej chwili niosąc w rękach kilka pęków jakiś wielkich, suszonych ziół i bukłak z wodą. Zmierzyła wzrokiem zdenerwowanego Tariliona po czym zniknęła w namiocie.

Jakąś godzinę później zmęczona driada opuściła namiot. Tarilion nadal sterczał zdenerwowany nieopodal.
- Możesz do niej pójść - odezwała się, a jej głos był niesamowicie lekki, jak trzepotanie motylich skrzydeł.
- Nie wiem jak będzie - dodała - zrobiłam wszystko co w mojej mocy, ale coś rzuciło na nią potężne zaklęcie. Zatruło jej organizm. Dałam jej zioła, skorzystałam z zaklęci odtruwających, ale wszystko zależy od niej, jeśli jest silna - wygra, jeśli nie... nie jestem w stanie pomóc. Naprawdę wszystko zależy od niej.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Kiedy z namiotu wyszła driada, Tar o mało nie wyskoczył z siebie. Do tego czasu zawsze panował nad emocjami, mało było rzeczy których się bał i które mogłyby go ruszyć. Oddając serce i myśli Nani wiedział, że nic nie będzie już takie same, ale nie widział tej przyszłości w ciemnych barwach. Dla niej gotowy był poświęcić wiele, nie było dla niego ceny, której by nie zapłacił w zamian za jej bezpieczeństwo. Dlatego kiedy szamanka z Edu wyszła do niego, leonid wyraźnie odetchnął, mając nadzieję, że wszystko potoczyło się dobrze i lada dzień będzie mógł zabrać ukochaną do ich nowego domu nad brzegiem Nefari.
- Dziękuję - powiedział, ocierając czoło z potu i powoli kierując kroki w stronę wejścia. Stopy ciążyły mu z każdym metrem, jakby ktoś przywiązał mu do kostek worek, a ktoś inny wrzucał tam kamienie.
- Jest silniejsza niż ja - dodał, odsuwając na bok ciężką kotarę
W środku nic się nie zmieniło, dalej panował skwar, gęsty dym zataczał się pod sufitem, a zapach ziół drażnił nozdrza. Tariliona jednak nie interesowały flakoniki, kadzidła czy suszone rośliny. Całą swoją uwagę skupił na poduszkach, na których godzinę wczesniej ułożył Nani i oddał ją pod opiekę szamanki. Wyglądała teraz znacznie lepiej, jej skóra nie była już tak blada, a do oczu powracał dawny blask. Zioła i czary najwyraźniej pomagały, ale w uszach Tara wciąż szumiały słowa szamanki.
Nie spuszczając z Nani wzroku, leonid usiadł obok niej na ziemii i ostrożnie ujał jej dłoń w swoje i ucałował, uśmiechając się blado.
- Gdyby ktoś mi powiedział, że poślubienie ciebie sprawi tyle zachodu, oświadczyłbym się dużo wcześniej - powiedział, chcąc odgonić przykre myśli. Domyślał się, że i ona nie będzie chciała teraz poruszać tego tematu.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Szamanka ocuciła Nani jak tylko zaparzyła zioła. Leonidka była wpółprzytomna, ale Mia kazała jej pić obrzydliwy wywar. Zmusiła się do tego. Nie była w stanie sama się podnieść, więc szamanka podtrzymywała jej głowę, a Nani przełykała ciężko mieszankę, po której ledwo zdołała nie zwymiotować. Potem leżała, a driada krążyła wokół niej wypowiadając zaklęcia. Dziewczyna raz się budziła, raz traciła przytomność. Czasem słyszała słowa driady, czasem zupełnie odpływała. Nie miała pojęcia ile trwają te zabiegi, lecz w końcu zauważyła jak Mia znika gdzieś poza namiotem. Chwilę później do środka wszedł Tarilion. Nani miała wpół przymknięte powieki. Kiedy jednak usłyszała kroki otworzyła oczy, choć było to dla niej niezwykle trudne. Zobaczywszy leonida uśmiechnęła się blado. Miała kochającą rodzinę, to prawda, ale nikt, nigdy nie opiekował się nią tak jak Taril. Była pewna, że ją kocha, w dodatku czuł do niej znacznie więcej niż ona do niego. Nie znaczyło to jednak, że był jej obojętny. Wręcz przeciwnie, to co dla niej robił napawało ją nieznanymi dotąd uczuciami. W dodatku nie tylko to co się działo, ale też to jak ją traktował, jak do niej mówił, sprawiło, że prawie w ogóle nie myślała o Leo. Choć tle lat się znali, to znaczy ona i Leo, to jednak dzięki Tarilionowi potrafiła zupełnie się od tego odciąć i nie cierpieć. Jego obecność była dla niej ukojeniem.
- Gdybyś wiedział, że twoje oświadczyny sprawią tyle kłopotu to nawet byś się do mnie nie odezwał - powiedziała pół żartem pół serio, ale nie podniosła głowy z poduszek. Nie miałaby na to siły.
- Nie wiem jak będzie - dodała - szamanka powiedziała, że nic więcej nie zrobi.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Widząc stan, w jakim była jego przyszła żona, Tar nie miał już sił na wymuszanie na swojej twarzy uśmiechu. Siedział teraz obok niej, trzymając ją za rękę, a jego głowa opadła bezwładnie na pierś. Uderzała w niego fala gorąca wypełniająca namiot szamanki, ale nie mógł go teraz opuścić. Nie w takiej chwili. Leonid pomagał jej jak mógł, ocierając pot z czoła i ramion, a także podsuwał pod usta kubek z wodą, by Nani mogła czymś przepłukać gardło po mazi, jaką kazała pić jej szamanka. Po minie dziewczyny było widać, że nie specjalnie jej to smakuje.
- Chyba masz rację - powiedział dość chłodno, po czym nachylił się by ucałować jej policzek. - Potrafiłem postawić się każdemu w Mau. Wodzowi, szamance, bracią i ojcu, a zabrakło mi odwagi, by podejść do ciebie zanim to wszystko się zaczęło i zawalczyć o twoje względy. Byłaś na wyciągnięcie ręki, a mimo to wszystko zepsułem w obawie, że będziesz wolała Leo. Czasami myślę, czy nie byłoby lepiej gdyby on tu stał zamiast mnie.
Gdy kończył, w tym samym momencie do namiotu weszła szamanka i podchodząc do pary, uklękła obok nich, związując ich nadgarstki srebrną tasiemką.
- To czy twoja żona wydobrzeje - zaczęła - zależy w głównej mierze od niej samej, ale mam jeszcze jedną metodę, którą możemy zastosować. Mogę spróbować przesłać część twojej siły witalnej na nią i tym samym wyprzeć to, co w niej siedzi. Problem polega jednak na tym, że to ty - Tu driada zwróciła się do leonidki. - musisz być tego pewna. Musisz spojrzeć swojemu mężowi w oczy, wyznać mu miłość i złożyć pocałunek na ustach. Jest niestety haczyk. Uczucie musi być szczere ponieważ jeśli w głębi serca się wachasz, możesz już nigdy w życiu go nie zobaczyć. Czar co prawda zadziała, ale bez silnej więzi, pozbawi dawcę życia.
Tarilion przysłuchiwał się słowom szamanki w milczeniu, próbując zrozumieć jak najwięcej. Nie znał się na magii, a ostatnie dni zmęczenia spowodowały, że nie jasno też wszystko pojmował i mógł skupić się tylko na jednej rzeczy na raz. Jednak na słowa o własnej śmierci, która mogłaby dać życie jego ukochanej drgnął silnie, uważając by nie zmiażdżyć Nani ręki. Cały czas czuł bijący od niej chłód, który postępował mimo żaru jaki panował dookoła i na zewnątrz.
- Potraktujmy to jak ostateczność, jeśli do jutra jej nie przejdzie - powiedział w końcu łagodnie, przerywając niezręczną ciszę. - Nie chcę jej zmuszać do żadnych uczuć względem mnie. To za dużo, by żądać od niej tak silnego wyznania po tym wszystkim co przeszła.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Nie, nie byłoby lepiej gdyby był tu Leo - powiedziała chłodno. Może i była wyczerpana, może i była umierająca, ale to wiedziała na pewno. Leo nie był jej wart. On nie zrobiłby dla niej tego wszystkiego co Tarilion. Nie pognałby z nią do Edu. Z resztą udowodnił jaki jest po prostu uciekając do innej wioski, za pieniądze i status był gotów na więcej niż można by przypuszczać. Miała tylko nadzieję, że tą wioską do której uciekł nie było właśnie Edu. Nie miała jednak czasu na ten temat rozmyślać.
- Nie zgadzam się - powiedziała stanowczo, choć jej słaby głos mógłby temu przeczyć.
- To zbyt niebezpieczne. I nie, nie chodzi mi tu o uczucia. Nie widzisz? - spojrzała na szamankę.
- On jest zmęczony, wykończony, nie wolno odbierać mu energii, bo sam umrze. Nie zgadzam się na to byś odbierała mu cokolwiek i przekazywała mnie, ja sobie poradzę - ostatnich słów nie była pewna, za to miała pewność, że nie pozwoli odebrać ostatnich sił Tarilionowi. Gnał tu z nią, trzymał, by nie spadła, a dopiero co wrócił z wielkiej wyprawy na bizony. Nie była głupia, przecież on też musiał być wykończony.
- Daj mu odpocząć, nie każ mu oddawać mu swojej energii, tak nie może być. Nie widzisz, że on też jest wykończony? - broniąc Tariliona głos Nani przybrał formę nieoczekiwanej pasji. W jego obronie gotowa była pozostawić swoje życie losowi.
- Zabierz go - poprosiła - daj mu odpocząć.
- Proszę - spojrzała na mężczyznę - musisz nabrać sił. Musisz. Ja sobie poradzę.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Dla ciebie zniosę dużo - powiedział łagodnie do Nani, po czym rozwiązał ich nadgarstki i oddał tasiemkę szamance.
- Dajmy jej czas, jest silna i wytrzymała. Wierzę, że to co ją nęka, opuści ją i pozostawi w pełnym zdrowiu. Natomiast ja... mhmm... rzeczywiście ostatnio niedomagam jeśli chodzi o sen. Ostatnie dni wogóle nie spałem, martwiąc się o nią. Sam jestem bliski choroby, a przecież dla niej muszę być silny.
- Rozumiem - przyznała szamanka Edu, zmieniając kompres na głowie leonidki i wskazując Tarilionowi tylne wyjście z namiotu. - Poprosiłam swojego siostrzeńca o rozłożenie namiotu dla was na wypadek gdybyście musieli zostać tu dłużej. Jeśli potrzebujesz snu, tam nikt ci nie przeszkodzi. Ja zostanę tutaj i będę jej doglądać aż do rana.
Tar podziękował szamance głębokim ukłonem, a następnie pogładził Nani po włosach, by ją uspokoić.
- Przyjdę do ciebie rano - zapewnił i niespokojnym krokiem ruszył do wyjścia, zerkając co jakiś czas przez ramię czy wszystko jest w porządku.

- Trochę ci zazdroszczę - szepnęła szamanka po wyjściu leonida, podpalając kilka kadzidełek, których siwy dym momentalnie otulił ręce i stopy kobiety. - Sama jestem mężatką, ale mój mąż, co stwierdzam ze smutkiem, nawet w połowie nie dorasta mu do pięt. Dlatego walcz, masz dla kogo żyć.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani nie wiedziała co odpowiedzieć. Miała szczęście, wielkie szczęście mając Tariliona. On nie był zwyczajnym mężczyzną. By wyjątkowy, a Nani miała wrażenie, że za mało go docenia. Nie miała jednak pojęcia co powinna zrobić, by zmienić ten stan. Leczenie szamanki było skuteczne, czuła to. Może nie wyzdrowiała, ale jej stan poprawił się na tyle, by mogła myśleć dość jasno. Była zmęczona, nie miała sił podnieść głowę z poduszki, ale w głowie jej huczało. Słowa driady zakuły ją w serce. Nie odpowiedziała. Po prostu zamknęła oczy i westchnęła. Szamanka postanowiła dać jej spokój. Usiadła po drugiej stronie na miotu.
- Śpij... - powiedziała tylko i zajęła miażdżeniem jakiś suszonych ziół w moździerzu.
Spała jak zabita, nie wiedząc, że szamanka od czasu do czasu siadała przy niej i oddawała część swojej energii magicznej by utrzymać ją w tym stanie. Nani przebudziła się dopiero, kiedy słońce było już wysoko nad horyzontem. Czuła się zaskakująco dobrze, o niebo lepiej niż poprzedniego dnia. Czary rzucane przez szamankę i obrzydliwe zioła jednak pomogły. Gdy otworzyła oczy i rozejrzała się, ale w namiocie nie dostrzegła nikogo. Mia musiała gdzieś pójść, a Tar... może jeszcze spał? Uniosła się i usiadła na posłaniu. Przybierając tą pozycję trochę zakręciło jej się w głowie, ale ten nieprzyjemny efekt wkrótce zniknął. Postanowiła spróbować wstać. Z wielkim trudem dźwignęła się z poduch i stanęła na nogach. Chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia i... dosłownie wylała się z namiotu. Nie mając żadnego wsparcia w postaci stołka, belki, czy czegokolwiek w tym rodzaju przewróciła się na kotarę zakrywającą wejście, zerwała ją i przewróciła się na piach przed namiotem.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Dla Tariliona noc była wyjąkowo trudna. Przez pierwszą jej część leonid wiercił się niespokojnie, przebudzał się i zasypiał na nowo, próbując odgonić wszelkie myśli, zmierzające ku jego ukochanej. Potrzebował tego bardziej niż kiedykolwiek. Mięśnie paliły go jak żywy ogień, a mózg pracował na najwyższych obrotach, przywołując wszystkie dobre i złe wspomnienia. Musiał odpocząć: fizycznie i psychicznie. Sen przyszedł do niego dopiero na kilka godzin przed świtem, kiedy pomarańczowa łuna powoli zaczynała wypływać zza linii horyzontu, a i wtedy Tar nie mógł nacieszyć się odpoczynkiem. Śnił o swoim dotychczasowym życiu, które skupiało się na treningach, polowaniach i sprzeczkach ze starszymi braćmi. Jak mógł wywiazywał się ze wszelkich obowiązków, ciężko pracując by do czegoś dojść. I wtedy nagle wszystko zakryła kotara, a dotychczasowa egzystencja przekręciła się o sto osiemdziesiąt stopni. A to wszystko przez Nani. Tar nie umiał zapomnieć o jej pięknych oczach, puszystych włosach i ognistym temperamencie, jakim dysponowała. Była silną i niezależną lwicą, nie dla której siedzenie w domu i zgrywanie dobrej gospodyni. Była na to zbyt żywiołowa i leonid doskonale o tym wiedział. Taką ją pokochał i nawet nie zamierzał jej zmieniać.

Wojownik obudził się na chwilę przed południem. Był, co dziwne, wypoczęty, ale cały odrętwiały, co zważywszy na wiele nocy pod gołym niebem podczas polowań, nigdy mu się nie zdażało. Ocierając oczy wierzchem dłoni, mężczyzna przybrał lwią formę i przeciągnął się przed namiotem, że aż zatrzeszczały mu stawy. Ryknął przy tym i targnął łbem, pozbywając się resztek snu po czym lekko chwiejnym krokiem ruszył do namiotu szamanki. Mieszkańcy Edu nawet nie zwracali na niego uwagi, nie był w końcu pierwszym leonidem, a i żyło tu zapewne kilku takich, którzy preferowali lwą formę od ludzkiej. Będąc już w połowie drogi, poczuł jednak niepokój związany z zostawieniem ukochanej samej na tyle godzin i przyśpieszył, zatrzymując się tuż przed wejściem.

Na piasku, owinięta kotarą od wejścia leżała Nani, przy której czuwała już szamanka, pomagając jej usiąść.
- Za wcześnie wstałaś - powiedziała łagodnie, przykładając zimne okłady do czoła i szyji leonidki. - Twój stan się poprawia, ale wszystkie siły wrócą za dzień lub dwa. Do tego czasu każda próba chodzenia zakończy się w ten sposób.
- Wnieś ją do środka - poleciła wojownikowi, który już zmienił się w człowieka, jakby dopiero teraz go dostrzegając.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Przewracając się na szczęście miała przed sobą kotarę, w przeciwnym razie wyrżnęła by twarzą o ziemię i dosłownie najadła się piachu. Ciężki materiał trochę spowolnił i złagodził upadek. Mimo to Nani się poobijała, uderzyła bowiem klatką piersiową o ziemię. Przez kilka sekund nie mogła złapać tchu. Na szczęście Mia była blisko, dopadła do Nani i przewróciła ją na plecy, wiedziała, że tak łatwiej będzie jej złapać oddech. Pomogło, lwica wzięła płytki oddech, potem kolejny.
- No już, już, powoli - powiedziała szamanka.
- Nie możesz wstawać, jesteś za słaba - próbowała jej tłumaczyć. Mia była bardzo miłą osobą, choć driada w wiosce na pustyni była raczej rzadkością, to akurat tu Mia odnalazła spokój. Uciekła ze swojej wspólnot gdy była bardzo młoda, a wszystko przez to, że odstawała od reszty. Większość driad już w młodym wieku starała się o potomka, b przedłużyć ród i dać kolejnemu drzewu opiekuna. Tymczasem Mia nie chciała mieć dzieci. Nie zamierzała szukać partnera i płodzić z nim kolejną małą driadę. Lata mijały, a ona nadal nie miała potomka. W końcu jej matka i siostry zaczęły na nią naciskać, a wkrótce ich prośby i groźby stały się nie do zniesienia. Mia nie była w stanie dłużej żyć pod taką presją i postanowiła opuścić wspólnotę. Jako, że znała się na magii postanowiła pomagać chorymi cierpiącym. Przemierzyła cały Szepczący Las, a w końcu zaczęła kierować się na północ. I w ten sposób dotarła na pustynię. Wędrówka przez gorące piaski okazała się jednak mordercza, Mia była u kresu sił, kiedy znalazła ją pewna karawana, która uratowała jej życie i wraz z nią driada trafiła do Edu. Tutaj odzyskała siły, a kiedy okazało się, że zna się na zielarstwie i magii zaproponowano jej by pozostała w wiosce. Ich stara szamanka akurat zmarła i plemię potrzebowało kogoś kto znał się na zielarstwie. Mia szybko się zadomowiła i została w Edu na stałe.

W pierwszej chwili Nani nie zauważyła Tariliona, miała na wpół przymknięte oczy, słońce raziło ją niemiłosiernie. Nagle poczuła, że ktoś ją podnosi i dopiero wtedy dostrzegła swojego przyszłego męża. No bo któż inny mógłby brać ją na ręce. Otwarła oczy i zobaczyła twarz leonida. I po raz pierwszy poczuła w sercu, że czuje do niego coś więcej niż tylko wdzięczność i przyjacielską wieź. Założyła mu ręce na kark i oparła głowę o jego ramię. Czuła się bezpiecznie i na powrót zamknęła oczy. Tar zaniósł ją z powrotem do namiotu i położył na poduszkach.
- Już mi lepiej - powiedziała opierając głowę o poduszkę i otwierając oczy. W namiocie panował półmrok, więc mogła swobodnie patrzeć na leonida.
- Możemy już wracać do Mau? - zapytała.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Wchodząc do namiotu szamanki z Nani na rękach, Tarilion uśmiechnął się do niej, widząc jak jej stan polepsza się z każdą kolejną minutą. Skóra leonidka powoli odzyskiwała kolory, a dawny blask powrócił do oczu. W środku zdawało się być teraz nieco chłodniej niż wcześniej, więc i dla niego była to spora ulga. Tar przyzwyczajony był do niewielkich jurt, które wolno się nagrzewały i szybko chłodziły, przez co można było w nich naprawdę odetchnąć po całodniowym uganianiu się za zwierzyną, nie martwiąc się o pot spływający kaskadami po plecach. Dom szamanki miał jednak swój urok. Umeblowany był prosto i skromnie, w stylu ludów pustyni, lecz noszącym typowe dla driad elementy, jak ozdoby z kory drzewa, czy małe roślinki w każdym kącie, przypominające im o lasach, z których pochodziły. A nad wszystkim górował dym kadzideł, nieodłączny element każdej szamanki.
Odkładając ukochaną na posłanie, Tar przysiadł obok i z czułością zaczął rozczesywać jej włosy.
- Spokojnie, tygrysie - powiedział do niej z uśmiechem, ujmując jej dłoń, na której pobłyskiwała bransoletka. - Nie jesteś mną, potrzebujesz więcej czasu na odpoczynek. Nie chcę żebyś zemdlała mi w siodle i spadła. Poleż jeszcze dzień, a rano zabiorę cię do domu.
- Po za tym mnie też przyda się jeszcze trochę snu - dodał, nachylając się ku niej, by złożyć pocałunek na jej policzku. - Mięśnie mnie palą, a w głowie huczy od tego całego stresu. Jeden dzień zwłoki nic złego nam nie zrobi. Mau spoczywa w odpowiedzialnych rękach.
- No cóź - westchnęła Mia, wtrącając się do tej sceny, kładąc palce na brzuchu leonidki. - Moja rola chyba dobiegła końca. Nie wyczuwam zagrożenia, tętno ci wraca, siły jak słyszę również. Jeśli chcecie przenieście się do jurty na tyłach i rano możecie swobodnie opuścić Edu.
- Dziękuję - odpowiedział Tar, kłaniając się nisko. - Nie wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć za uratowanie mojej przyszłej żony. Bez niej chyba już do końca życia byłbym ponurym i zgorzkniałym wojownikiem.
Później, jeszcze tego samego dnia Tarilion przeniósł Nani do jurty naszykowanej przez siostrzeńca szamanki i ułożył ją w cieniu, samemu kładąc się obok na twardej ziemii, podstawiając sobie dłonie pod kark.
- W Mau czekają mnie nowe obowiązki - powiedział chłodno, przymykając oczy. - Polowanie to tylko początek. Ktoś musi w końcu trenować naszych wojowników, zarządzać wartami i nawiązywać kontakty z innymi wioskami. Pocieszająca jest jednak myśl, że mam braci, którzy mi pomogą, ale to i tak oznacza dla ciebie wiele godzin samotności.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość