Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Na propozycję leonidki, Tarilion zerknął na swój zakurzony ubiór, tors i ramiona. Jego skóra przybrała jaśniejszy odcień piasku, gdzieniegdzie poprzecinany ciemniejszymi plamami czystego ciała. Krótka kąpiel, kiedy jeszcze razem z Nani nocowali na cyplu na nic się nie zdała i wojownik przypominał upaprane po całodniowej zabawie dziecko. Przedarte były tego najlepszym przykładem. Mężczyzna żałował, że w pobliżu nie ma lwa lub hien. Z ich skór mógłby wykonać tymczasowe, mocniejsze odzienie. Nie tylko dla siebie, ale też dla niej. W końcu umiejętność szycia, kiedy Taril pomagał matce, by się do czegoś przydała, ale zważywszy na okoliczności kąpiel powinna wystarczyć. Mimo to i tak nie wyglądał najgorzej. Kątem oka dostrzegł, że jedna z kobiet, siedząca pod przeciwległą ścianą zerka na niego, a raczej na jego mięśnie, ledwo drgające z powodu rozluźnienia. Jednak Taril nie zwracał na nią specjalnej uwagi. Zdążył tylko zobaczyć, że oczy ma piwne i okolone długimi rzęsami, lecz przy pierwszym kontakcie uciekała wzrokiem zawstydzona.
- Prowadź - powiedział do leonidki, przeczesując palcami zlepione kurzem włosy.

Obóz beduinów od środka wyglądał nawet obszerniej niż przypuszczał, a tworzące jego ogrodzenie parawany ustawione były z rozmysłem. Na każde dwie jurty przypadał waśki pas ścieżki, przez to atakujący musieli przeskakiwać tylko w tych miejscach i najczęściej się zatrzymywali, gdy dalszą drogę zagradzało dwóch lub trzech wyszkolonych beduinów. Dalej wędrówkę utrudniały stojaki i ogniska, a także wozy, służące nie tylko do transportu. W walce mogły służyć za barykadę lub stanowisko łuczników. Całość patrolowana była przez zmieniające się warty i konne wypady zwiadowców przeczesujących pustynię. Nawet Mau nie miało takiego systemu. Taril pamiętał, jak ojciec pokazywał mu cztery wysokie punkty obserwacyjne, będącymi gliniano-drewnianymi basztami, na których zawsze stał łucznik, wojownik z dzidą i goniec w postaci chłopca, mającego roznosić meldunki. Sposób, choć prymitywny był skuteczny, lecz u przeciętnych ludzi nie wyszedłby za dobrze. Leonidzi widzieli i czuli lepiej niż oni i to im w zupełności wystarczało.

Idąc za Nani w stronę rzeki, uwagę leonida przykuła gromada beduinów, stojących w kręgu wokół dwójki mężczyzn, okładających się drewnianymi kijami. Ciekawy zamieszania, Taril podszedł bliżej, cały czas mając żonę w zasięgu wzroku, uszu i ręki. Krótko mówiąc, nie miał zamiaru jej puścić.
Kiedy przedarli się do przodu, jeden z mężczyzn leżał i obficie krwawił z nosa, podczas gdy drugi stał nad nim i przyciskał mu koniec drąga do szyji.
- To hanbo - wyjaśnił gruby beduin z szablą, ten sam, który rozbroił na wydmie leonida. - Służy do zaganiania kóz i mordobicia.
Wojownik uważnie przyjrzał się broni. Był to prosty kij, jak u dzidy, lecz grubszy i owinięty rzemiennym pasem. Na końcach zaś miał zgrubienia w postaci większych walców. Z dalszych słów grubasa dowiedział się także, że w walce korzystają z metalowych, co pozwala roztrzaskać głowę przeciwnika.
- Wygrał Halvar! - zawołał ktoś z tyłu, bazgrząc piórem strusia po drewnianej teseczce. - Kto następny?
- Zmierzysz się? - zapytał beduin, poklepując go po ramieniu. - Trwa właśnie turniej i jeśli dasz radę dotrwać do walki z mistrzem, wygrywasz nagrodę.
Taril uniósł brew w lekkim zdziwieniu, lecz zanim zapytał, grubas wskazał na namiot ich wodza.
- Nagrodą jest córka wodza. Niedługo stanie się kobietą i wódz chce ją wydać za mąż za najlepszego wojownika. Chętnych jest dużo, ale obecnie to mistrz areny ma największe szanse. Oczywiście jeśli ktoś go nie pokona.

- Kusząca propozycja - odparł Taril, patrząc raczej na dziwną broń niż na zawodnika. W Mau korzystali z prostych lag lub kijków, a do walki służyły im łuki, dzidy i noże. Ale cóż, co kraj to obyczaj. - Ale odmówię. Kobietę swego życia już mam. - dodał na odchodnym, kierując się z Nani w stronę rzeki, do której wskoczył.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani wyszła z namiotu razem z Tarem. Ona pewnie nie zatrzymywałaby się przy zbiegowisku, ale skoro on to zrobił przystanęła za nim. Dwójka mężczyzn walczyła przy pomocy kijów. Tłukli się, uderzali po bokach i nogach. Jeden z nich uderzył drugiego pod kolanem, a ten upadł z hukiem na ziemię. Wtedy ten pierwszy przystawił mu kija do gardła. Mniej więcej w tym samym momencie, nie wiadomo skąd tuż przy nich zjawił się mężczyzna przy kości, ten sam, który „powitał” ich w obozowisku. Nani przysłuchiwała się rozmowie, która zaczął toczyć z Tarilionem. Kiedy grubas powiedział, że walki toczą się o rękę córki wodza, a Tar odpowiedział, że to kusząca propozycja, ze złości chciała kopnąć go w kostkę i to z całej siły. No jak śmiał tak powiedzieć, jakby się zastanawiał. Co to miało być?! Nagle w Nani do głosu dostrzegł typowy kobiecy charakterek. Była zła, że w ogóle śmiał pomyśleć o córce beduińskiego wodza. Nie wiedziała, czy zrobił to dla żartu, czy naprawdę się zastanawiał. Tak, czy inaczej zazdrość uderzyła w nią z wielkim hukiem. Na szczęście była na tyle mądra by nie dać tego po sobie poznać. Nie będzie się przecież burmuszyć, nadymać policzków i strzelać fochów niczym małe dziecko. Po prostu ugryzła się w język i wycofała taktycznie do tyłu, by ochłonąć. Owszem, Taril dodał potem, że ma już kobietę i zapewne miał na myśl właśnie ją, ale pierwsza jego reakcja spowodowała złość u Nani. Na szczęście kilka sekund później Nani już trzymała się w ryzach i zachowywała się normalnie. Chociaż w środku jej się gotowało. Jeszcze nie wziął jej za żonę, a już szukał sobie kolejnej. O nie! Tak być nie mogło!

Nani bez większego zastanowienia odwróciła się powoli (celowo powoli, by nie wzbudzać podejrzeń) i ruszyła w stronę rzeki. Obejrzała się przez ramię, by sprawiać pozory, że sprawdza, czy Taril idzie za nią, ale w rzeczywistości, miała ochotę pójść nad rzekę sama. Wcześniej tego nie wiedziała, ale w tak zwanym „praniu”, okazało się, że jest wielką zazdrośnicą.

Przeszli przez większą część obozu i znaleźli się nad rzeka. Nani nie czekała na swojego towarzysza. Rzecz jasna nie rozbierając się weszła do rzeki. Nie patrząc na Tariliona przepłynęła kawałek oddalając się od niego. Zanurkowała kilka razy, aż w końcu znalazła się spory kawałek od niego. Zimna woda sprawiła, że otrzeźwiała i złość z niej zeszła. Teraz była już spokojna i kiedy Tar podpłynął do niej nawet się uśmiechnęła.
- Czemu powiedziałeś, że ręka córki wodza to kusząca propozycja? - zapytała, ale mówiła już zupełnie normalnie. Chciała wiedzieć o nim kierowało, bo być może chciał się z nią tylko podrażnić, nie robiąc przykrości. Chociaż właściwie to to drugie mimowolnie mu się udało.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Przepraszam jeśli tak to zabrzmiało - powiedział Taril, podpływając do Nani i nie ukrywając, że to pytanie go zaskoczyło. Czyżby leonidka była zazdrosna? A może go sprawdzała? Tak, czy siak jej głos był nadwyraz spokojny i wojownik nie mógł zgadnąć, co kryje się pod tym krótkim zdaniem.
- Kusząca była propozycja zmierzenia się z nimi. W końcu nie codziennie ktoś proponuje ci udział w turnieju. A nagroda mnie nie interesuje. Naprawdę myślisz, że przyjąłbym taką ofertę?

W głębi serca Taril wolał chyba nie znać odpowiedzi. Nie chciał dać po sobie poznać, że pytanie, które zadała mu Nani stawia go w świetle podrywacza i człowieka, który ma sielankowe podejście do życia i jego słowo nie jest nic warte. Jak u zdrajcy. Leonid nawet nie wyobrażał sobie, by wyrządzić dziewczynie krzywdę, a wiedział, że przyjęcie propozycji, nawet gdyby nie wygrał, mogłoby byś ciosem dla niej. O ile by przegrał. Doskonale znał swoje możliwości i wiedział, co nieco o stylu walk beduinów. Zawsze zwodzili i okrążali przeciwnika, zadając ciosy tylko wtedy, gdy ich rywal ma słońce w oczy. Z leonidem mieliby problem, bo choć Taril nie posiada formy hybrydy wyostrzony wzrok pozwala mu stawić czoła takiemu wyzwaniu.

Przepływając kilka kolejnych metrów mężczyzna zaczął przyglądać się niebu i nielicznym chmurom. Burza mogła ich zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie i wojownik nie chciał ryzykować, by ten moment przypadł na czas kąpieli.
- Jak ci mam udowodnić swoją miłość? - zapytał poważnie, urywając biały kwiatek spomiędzy traw i wczepiając go we włosy Nani, w miejcu gdzie był poprzedni, ten z pustyni, zgubiony kiedy leonidka rozczesywała włosy.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Ani jedno, ani drugie nie wydaje mi się kuszące – odparła, lecz nie zdradzała swojego nastroju.
- Nie wystarczy ci, że musisz walczyć na co dzień? Czy codziennie trzeba polować i walczyć o przetrwanie. Ech... - westchnęła głośno.
- Zostawmy to – powiedziała spokojnie i nawet uśmiechnęła się do Tarila.
- Wierzę ci, nie mam powodu by tego nie robić. Może i nie znam cię na wylot, ale przecież nie mógłbyś mnie okłamać, prawda? - zapytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi. Nie była już wzburzona, przeszło jej. Z resztą zawsze starała się, by negatywne emocje nią nie władały. Zbyt wiele razy widziała, jak inni leonidzi dają się ponieść emocją, zwłaszcza tym negatywnym. Może nie miała tyle cierpliwości co Tarilion, ale nie była znów tak porywcza jak inni mieszkańcy Mau. Do anioła było jej daleko, jednak bardzo starała się nie przejmować rzeczami na które nie miała wpływu. Taril się wytłumaczył, powiedział o co mu chodziło, nie miała powodu by dalej drążyć ten temat.
- Już w porządku – dodała i uśmiechnęła się szerzej, kiedy wpiął jej kwiatek we włosy. To był bardzo miły i czuły gest. Do tej pory nikt jej tak nie traktował. Tar był pierwszym mężczyzną, który naprawdę się o nią starał. Mahiba nie liczyła, on owszem był miły i pociągający, ale to co robił było podszyte złymi intencjami. Z Tarilem było inaczej – przynajmniej tak sądziła, bo przecież pewności mieć nie mogła. Mogła natomiast mu zaufać. Opinie miał nieposzlakowaną, był odważny i pełen męstwa, spokojny i zawsze uczynny. Dlaczego miałaby mu nie ufać?

Skoro wszystko było już w porządku Nani postanowiła zrobić coś szalonego. Z Leo często się bawiła i wygłupiała. Nie miała pojęcia na ile może sobie pozwolić z Tarilionem, jednak nie zaszkodziło spróbować, najwyżej zruga ją i będzie niezadowolony, przynajmniej będzie wiedziała na czym stoi i że jej życie może być smutnawe, bo jak tu żyć będąc kotem, bez zabawy.

Nie bacząc na kwiatek we włosach, Nani zanurkowała rozchlapując wodę wszędzie wokół siebie, przy okazji mocząc też włosy swojego przyszłego męża. Kiedy była już wystarczająco głęboko, chwyciła leonida za nogę i wciągnęła go pod wodę. Potem szybko wynurzyła się i pociągnęła go w górę. A kiedy był już nad wodą wskoczyła mu na plecy, obejmując go za szyję.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Zawszę będę wobec ciebie szczery i uczciwy - przyznał Taril, gładząc jej policzek. - Na nikim nie zależało mi tak, jak na tobie.

Obawy leonidki były bezpodstawne, ale leonid nie zamierzał dłużej tego ciągnąć. Krótkim sygnałem "w porządku" Nani dała mu do zrozumienia, że mu wierzy i nie chce rozdrapywać tematu. Tym lepiej, bo kłótnia mogłaby silnie wpłynąć na ich relację, a z postawy jego przyszłej żony, Taril wyczytał, że próbuje zapobiec wszelkim waśnią, mogącym silnie zachwiać relacje między nimi. Dlatego kiedy pukiel jej włosów, a razem z nim złote oczy i smukłe ciało zniknęło pod wodą, wojownik uznał to za koniec rozmowy i postanowił do niej dołączyć.
Wtedy coś chwyciło go za kostkę i szarpnęło w dół. Ciało leonida zniknęło pod błękitną taflą, a on sam o mało nie wypuścił powietrza, które zdążył nabrać. Będąc już pod powierzchnią rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu zagrożenia. Z początku myślał, że to wodorosty lub małe ryby, ocierające się o niego. Ale one nigdy nie miałyby siły wciągnąć mężczyzny pod wodę. Dopiero przy wynurzeniu, zrozumiał co się stało, kiedy na barkach poczuł wyraźne obciążenie.
Trzymająca się jego szyji Nani najwyraźniej dobrze się bawiła, podtapiając przyszłego męża, który szybko ochłonął i podjął grę z uśmiechem. Jedną ręką podtrzymując udo kobiety, drugą rozgarniał wodę i pokonywał kolejne metry z rozbawioną leonidką na plecach. Kilka razy z nią nurkował, schodził na dno i odbijając się od niego, przecinał gładką taflę podczas wynurzania. W końcu, co sam ze zdziwieniem musiał przyznać, leonid poczuł zmęczenie. Nani nie była ciężka i w normalnych okolicznościach Taril mógłby ją nosić na rękach cały dzień, ale nie w wodzie, gdzie ramiona i nogi cały czas pracują, by nie poszli na dno. Podczas ostatniego "rejsu" nogi wojownika zaczęłu mu ciążyć, lecz nie dał tego po sobie poznać. Z uśmiechem zrobił jeszcze kilka kółek, ku wyraźnym zadowoleniu dziewczyny, po czym powoli wdrapał się na brzeg z wciąż uczepioną jego szyji leonidką.

- Masz pomysły - odparł, zsuwając Nani z siebie i kładąc ją na rozgrzanym piasku. Mokra, czy sucha cały czas była w jego oczach najpiękniejsza. W jej złotych oczach błyszczały drobne iskierki, a włosy utworzyły na ziemi chaotycznie rozrzuconą mozaikę. Uśmiech na twarzy o łagodnych rysach powalał. Zwłaszcza, że był to szczery uśmiech.
Będąc nad nią, Taril wsparł się na ramionach i podźwignął na ich długość. Woda z jego umięśnionego torsu kapała na brzuch dziewczyny, a stamtąd spływała na piasek. Na wyrzeźbionych ramionych krople spływały drobnymi kanalikami, podkreślającymi jego mięśnie. W tej pozycji trwał przed dłuższą chwilę, patrząc głęboko w złote oczy Nani.
- Kocham cię - wyszeptał, jakby coś podpowiedziało mu, że tego leonidka oczekuje i uginając ramiona, nachylił się do jej ust. Pocałował ją czule i namiętnie, cały czas patrząc jej w oczy, zniewolony ich blaskiem. Tym razem nie czuł zmieszania, czy wstydu, choć zakłuło go w żołądku, modląc się w duchu, żeby Nani nie pomyślała o nim jak o nachalnym smarkaczu.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Właściwie Nani nie była pewna, jak zareaguje Tarilion. Trochę bała się, że jest zbyt poważny na takie zabawy. Z resztą Tar w ogóle był bardzo stonowanym leonidem. Cechowała go anielska cierpliwość i no właśnie powaga. Ale mimo to postanowiła zaryzykować. No i chciała go sprawdzić, wiedzieć na czym stoi, co może, a czego nie. Nie widziała w nim następcy Leo, ale bardzo chciała się przekonać, czy z Tarem też może być odprężona i radosna. Jak do tej pory prowadzili raczej trudne rozmowy. O ich przyszłości, trudnej przeszłości, o wodzu i wiosce. O ich przyszłym małżeństwie, o Leo. Same trudne tematy. Tymczasem Nani w głębi serca czasem była rozbrykanym kotem, wielkim kotem. Bo do takiej rodziny bądź co bądź zaliczano leonidów. Mieli w sobie sporo z prawdziwych lwów, ale też wiele z małych, domowych kotów. Lubili wylegiwać się na słońcu, dzieci wiecznie wesołe naśladowały rodziców i bawiły się ze sobą, ciągnąć ca uszy i ogony. Takie to było ich życie. Trudne, ale pełne ciepła i zabaw. I taka też była Nani. Owszem potrafiła być bardzo opanowana, ale lubiła się też rozerwać.

Na szczęście Taril okazał się być dobrym towarzyszem zabaw. Bardzo szybko złapał o co chodziło Nani. Młoda lwica śmiała się i cieszyła, że chyba znalazła nowego towarzysza nie tylko do rozmów i życia, ale też do zabaw. Trzymała się go kurczowo nurkując i wynurzając się nad wodę. Na chwile puściła go i odpłynęła kawałek tak by ją gonił. Zanurzyła się i próbowała mu uciekać, ale chwycił ją, a wtedy ona znów wdrapała się mu na plecy. Czuła się fantastycznie, nie było jej nawet zimno. Na chwilę zapomniała o wszystkich smutkach i o bólu po utracie przyjaciela, w tak okrutny dla niej sposób. W tej chwili nie myślała po prostu o niczym innym, jak o tym co działo się tu i teraz.

W końcu, po dosyć długiej zabawie w wodzie, Taril wyniósł ją na brzeg i położył na piasku. Nagle zrobiło się między nimi bardzo poważnie. Mężczyzna opierając się na rękach zawisł nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy. Ona zrobiła to samo, przyglądając się mu uważnie. Był przystojnym, dorosłym leonidem, takim o którym marzyła każda lwica. Widziała jego napięte mięśnie na ramionach i barkach, choć wokół było już dość ciemno, lecz blask z ognisk w obozowisku oświetlał brzeg rzeki na tyle, że swobodnie mogła dostrzec każdy szczegół. Zauważył, że Tar ma pieprzyk na lewym policzku. Nieduży, trochę tylko ciemniejszy od jego skóry, ale jednak. Podobał jej się. Bardzo powoli wyciągnęła ręce i objęła go za szyję. Nie bardzo zastanawiała się co dalej, raczej działała instynktownie, lecz gdy powiedział, że ja kocha aż zakuło ją w sercu, bo nie mogła odpowiedzieć tym samym. Było jej przykro, ale nie mogła, nie potrafiła go okłamywać. Bardzo chciała go kochać, ale w tej chwili po prostu tego nie czuła. Na szczęście ją pocałował. To było dla niej wybawienie od podpowiedzi, poza tym całkiem przyjemne wybawienie. Taril miał ciepłe, miękkie i pełne usta. Pocałował ją pewnie i namiętnie, lecz nie nachalnie. Nani nawet przez myśl nie przeszło, że ma do czynienia z młodym i narwanym lwem. Tar był pewien swego, lecz nie robił nic wbrew woli leonidki. Znaleźli się w takiej sytuacji, w której trudno było się od siebie trzymać z daleka. Z resztą Nani wcale nie zamierzała odsuwać od siebie mężczyzny. Mieli zostać mężem i żoną, a co za tym idzie powinni wybudować miedzy sobą intymność. Nagle do uszu Nani dobiegł nieprzyjemny męski głos.

- Te! Kociaki! Dosyć tego migdalenia! - zawołał ktoś, kto znalazł się tuż obok nich. Niski mężczyzna o brązowej skórze i czarnych włosach stał nad nimi i wpatrywał się w nich dziwnym wzrokiem.
- Burza idzie, lepiej żebyście stąd zniknęli nim piach zacznie wdzierać wam się w oczy. Niedługo zamykamy namioty. Od wewnątrz wejścia będą przywalone workami z piaskiem, więc nie wejdziecie już do środka. Dobrze wam radze kochasie, ukryjcie się póki czas. Potem nikt was już nie wpuści.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Masz wyczucie - warknął Taril, opadając na piach obok Nani. W jednej chwili jego uśmiech i dobry humor zostały zastąpione przez wyraźną niechęć do beduina. Niski strażnik najwyraźniej nigdy nie słyszał o prywatności lub nie chciał się do niej dostosować. Swoją obecność mógł jednak zakomunikować jakimś chrząknięciem lub wrzuceniem do wody głupiego kamienia, a nie wpadać, jak do siebie i wlepiać w nich wzrok. Ciekawe jak długo tam stał i ile zdążył zobaczyć. Leonid patrzył na niego z przymróżeniem oka, słuchając wiadomości i odprowadzając go wzrokiem, gdy skończył. Nie zamierzał się jednak od razu zbierać. Postanowił cierpliwie zaczekać, aż beduin odejdzie i wojownik ponownie zwrócił się do wyraźnie speszonej leonidki.

Rozrywka jaką mu zapewniła obudziła w nim młodego kota, którym był przez pierwsze piętnaście lat życia. Wtedy nie liczyło się nic oprócz zabawy i wspólnego dokazywania z przyjaciółmi, pod karcącym spojrzeniem braci. Taril wciąż pamiętał jak wpadał w kłopoty, z których ratowali go bliscy, a w przypadku ich niemocy, dostawał za swoje. Często wracał z pręgowatymi plecami po laniu batem lub siniakiem, ale nigdy go to nie zniechęciło. A pózniej przyszedł atak, czas próby i bardzo nietypowy chrzest, który czeka na każdego chłopca w Mau. Przez nieszczęśliwy zbieg losu Tar odbył go wcześniej z bronią w ręku i razem z tą chwilą jego beztroskie dzieciństwo się skończyło. Wybryki zastąpiły treningi, a przyjaciół bracia, zabierający go za polowania. Dlatego te kilka minut z Nani były dla niego wspaniałym odprężeniem. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie jeden, wścibski beduin.

- Chodźmy - powiedział czule, biorąc ją na ręcę i stawiając na piasku. - Bo burza idzie i zaraz nikt nas nie wpuści - dodał, przedrzeźniając pustynnego człowieka.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani przestraszyła się słysząc czyiś głos nad sobą. Nie spodziewała się, że ktoś po prostu bez pardonu wparuje między nią w Tara. Schowała się nico pod nim i zawstydziła, jakby robili coś uznawanego za złe, a przecież tak nie było. Do niczego nie doszło, tylko się całowali. Nic więcej. Z resztą nawet gdyby zostali nad rzeką dłużej i tak nic by się nie wydarzyło, nie w miejscu, w którym mógł się ktokolwiek pojawić. Mimo to, Nani była zła, że im przerwano. Może i beduin chciał im tylko powiedzieć, że powinni udać się do namiotów, ale zrobił to w tak obcesowy sposób, że trudno było zrozumieć jego zachowanie.

Mimo złości i zawstydzenia Nani dała się podnieść Tarilionowi i chwilę potem stała już stopami na ziemi. Nim jednak ruszyli do namiotu, w którym udzielono im schronienia otrzepała się z piasku, który przykleił się do jej mokrego ciała. W zasadzie w tej chwili miała go wszędzie. Na łydkach, na udach, na pośladkach i plecach, a nawet we włosach. Za wszelką cenę próbowała zrzucić z siebie jak najwięcej drażniących ją drobinek. Potrząsnęła głową niczym lew potrząsa swoją grzywą, by pozbyć się piachu z włosów, a przynajmniej jego większości. Tar miał więcej szczęścia, bo piasek przykleił się tylko do jego dłoni i kolan, w końcu to on zawisł nad nią, a nie ona nad nim.

Kiedy już strzepała z siebie większość uporczywych kryształków ruszyli w stronę namiotu, w którym mieli nocować. Nani szła pierwsza i kiedy znaleźli się przy wejściu odsłoniła dłonią materiałową kurtynę, po czym weszła do środka, a Tarilion ruszył z nią. Sarabi siedziała tak gdzie wcześniej i tylko uśmiechnęła się do Nani na powitanie. Leonidka przywitała ją tym samym, łagodnym uśmiechem, po czym ruszyła do miejsca, w którym siedzieli wcześniej i usiadła pod ścianą.

- Wiesz, że to nie będzie zwykła burza? - spojrzała na Tariliona pytająco.
- To będzie burza piaskowa – dodała.
- Mamy szczęście, że pozwolili nam zostać. W namiocie będzie w miarę bezpiecznie.
W tym momencie do namiotu weszło dwóch rosłych mężczyzn. Jeden był stary, miał siwe włosy i pomarszczoną twarz, lecz jego ciało ciągle był prężne i mocno zbudowane. Drugi był młokosem, rosłym, ale ciągle młokosem. Wyglądało na to, że siwy był mężem starowinki siedzącej w namiocie, a młodszy dziewczyny karmiącej piersią. Mężczyźni przynieśli do namiotu kilka worków z mokrym, rzecznym piaskiem. Wciągnęli do środka kurtynę, przez która wcześniej weszli i przygwoździli do ziemi jej dół kładąc na materiale worki. Boki miały troczki, czy też jak kto woli tasiemki, przyszyte bardzo gęsto, co kilka centymetrów. Takie same były wszyte w boki wejścia. Mężczyźni zaczęli wiązać je ze sobą, tak by uszczelnić wejście, by jak najmniej piasku mogło dostać się do środka.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Idąc za Nani w stronę obozowiska, Tarilem pierwszy raz pokierowała najzwyjklejsza w świecie, męska fascynacja. Zawsze skupiał się na wnętrzu kobiet, nigdy na wyglądzie. Leonidka posiadała i jedno i drugie, co zdarza się dość rzadko, nawet u ludzkich kobiet. Jej smukłe, kobiece ciało miało idealnie zachowane proporcje: kształtne pośladki, jędrne piersi, długie nogi, wszystko, czego pragnął mężczyzna. Czekoladowe, poskręcane włosy opadały kaskadą na jej ramiona, przysłaniając zgrabne plecy. Dochodził do tego bogaty charakter, jej stalowa niezależność i siła. Choć sporo przeszła, nie załamała się tylko szła dalej. To i wspaniałe ciało czyniło ją najpiękniejszą kobietą w Mau.

Dopiero kiedy przekroczyli bramę, wojownik zerknął na niebo, które jeszcze niedawno miało intensywny, błękitny kolor. Teraz zakryły je szare chmury, a rozgrzane powietrze drażniło nozdrza. Burza mogła uderzyć lada moment, dlatego kiedy znaleźli się spowrotem w namiocie, leonid odetchnął z wyraźną ulgą i usiadł obok Nani pod ścianą i obserwował z nią jak dwóch beduinów zabezpiecza wejście. Młodszy z nich, mniej więcej dziesięć lat młodszy od Tarila, układał worki, podczas gdy starszy zawiązywał troczki i zabezpieczał je dodatkowym sznurkiem, do którego umocowane były kamienie. Całość przykryli dodatkowym suknem i zwrócili się do swoich kobiet z uśmiechem na ustach.
- Gotowe - powiedział starszy z beduinów, siadając na samym środku jurty i spoglądając na leonidów lekko zamglonym wzrokiem.
- Jestem Sabal - przedstawił się i wskazał na młodzieńca. - A to mój syn, Besso. Miło nam was gościć.
- Dziękujemy za schronienie - odparł Taril, kłaniając się z szacunkiem.

- Burze trwają kilka godzin - zwrócił się do Nani. - Jak sądzisz ile potrwa ta?
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Do rana na pewno – rzekła dość spokojnie. W namiocie byli bezpieczni, wiedziała to zwłaszcza po tym, jak zobaczyła w jaki sposób zabezpieczono wejście. Beduini znali się na rzeczy. Mieszkali wyłącznie na pustyni i w oazach. Przenosili się z miejsca na miejsce i doskonale wiedzieli jak bronić się przed zjawiskami pogodowymi. Setki lat w trudnych warunkach, albo zabiją, albo przystosują do wszystkiego. Mieli więc do czynienia z ludźmi, którzy burze piaskowe znali od podszewki. A wiedzę o nich przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Nani też przecież nie była laikiem, Mau stało na skraju pustyni i też atakowały je burze piaskowe. Mieli podobny system zabezpieczania domów. Wejścia i dziury, które służyły za okna zabezpieczali tkaninami, by piasek nie dostawał się do środka. Inna sprawa, że ich domami nie były namioty. Tak, czy inaczej, byli tutaj bezpieczni.

Nani przyglądała się dwóm beduinom, którzy przyszli do namiotu. Była przekonana, że ma do czynienia z dziadkiem i wnukiem, niespodzianką dla niej było, że młody jest synem pomarszczonego. Ale cóż, może starszy mężczyzna nie był aż tak stary jak się wydawało. Nomadzi starzeli się szybciej, przez silne, suche wiatry, które wiecznie smagały ich twarze. Ich lica szybko zdobiły zmarszczki, a skóra robiła się gruba i szara. Zmarszczki szybko przechodziły w głębokie bruzdy, zwłaszcza u mężczyzn. Kobiety częściej niż panowie zakrywały twarz chustami, co chroniło je przez wiatrem i szybkim starzeniem się.

Beduini byli ciekawym narodem. Mimo wielu lat nie osiedlili się nigdzie. A przynajmniej większość z nich. Były wyjątki. Kilka plemion bowiem założyło małe wioski w oazach. Jednak zdecydowana większość prowadziła koczowniczy tryb życia. Hodowali kozy i przemieszczali się z miejsca na miejsce. Zajmowali się zbieractwem i polowaniem. Nani nie rozumiała jak można nie osiedlić się nigdzie. Ona nie pojmowała jak można nie należeć do miejsca. Ona czuła się związana z Mau. To było miejsce, gdzie czuła się dobrze, choć prawdę mówiąc nie zawsze była tam potrzebna. Mimo to Mau i ludzie w nim byli jej domem i rodziną.

Spojrzała na Tariliona i uśmiechnęła się delikatnie. Teraz to on był jej rodziną, a przynajmniej miał być. Z reszta już się zdecydowała. Będzie jej rodziną. W głowie miała wiele pytań, ale nie odważyła się ich zadać. Były bowiem sprawy, których się bała, lecz była dorosła, musiała poradzić sobie z nimi sama.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Obserwując z Nani, jak beduini zabezpieczali wejście, Taril zastanawiał się nad dziwnie podrapanym wozem, stojącym w bramie obozu i służącym za strażnicę. Na jego drewnianych ścianach, wojownik dostrzegł ślady pazurów, lecz były one o niebo mniejsze niż zwykłych, dzikich lwów. Po za tym one nie atakowały beduinów. A zwłaszcza podczas burz i kiedy ich schronienie jest tak dobrze pilnowane. Najczęściej napadały nocą lub podczas wędrówki, szybko rezygnując z powodu zawziętości ludzi pustyni w obronie swoich majątków. Dlatego dodatkowy brak krwi na piasku i mogił zaniepokoił leonida, który starał się poukładać fakty w całość. Beduini nie byli agresywną społecznością i nigdy nie szukali pretekstu do zwady z innymi ludami. Traktowali pustynię jako wspólnotę wielu ras i chętnie dzielili się jej dobrami. Po śladach na wozie, można było jednak stwierdzić, że komuś się nawinęli.

- Kto was zaatakował? - zapytał wprost, patrząc w przestrzeń. Siedzący pod przeciwległą ścianą starzec zamamlał językiem i pomasował skroń, jakby próbował sobie przypomnieć. Odpowiedzi jednak udzielił młodszy z mężczyzn.
- Tydzień temu na pustyni mieliśmy bliskie spotkanie z pewnym leonidem. Szedł naszym tropem od kilku dni i najwyraźniej wypatrywał czegoś dla siebie ważnego. O świcie spróbował po to sięgnąć, ale byliśmy na to gotowi.
- Co to było? - zapytał Taril, przerywając mu. - To, na czym mu zależało?
- Nasz plemienny druid wpadł ostatnio w posiadanie rzadkich ziół - wyjaśnił młodzieniec, zerkając najpierw na starca, który przyzwalająco kiwnął głową. - Kórych spalenie objawia się błękitnym, halucynogennym dymem. Podobno otwiera wizje i pomaga ruszyć w podróż astralną do świata duchów. Ten wojownik próbował je wykraść, a kiedy podnieśliśmy alarm, zabić druida. Przegoniliśmy go, nikt nie ucierpiał, a ślady pazurów zostawił uciekając. Miał białą grzywę i coś na kształt znamienia na tylnej nodze.

Czyli nie Leo, Taril odetchnął z ulgą, lecz zaraz spochmurniał. Tylko jedna osoba w Mau miała znamię. I zawsze ono przechodziło na kolejną osobę i kolejną po niej w prostej, kobiecej linii. Osoba ze znakiem zajmowała jedną z najwyższych hierarchi w plemieniu i nikt nie zważał podważyć jej autorytetu.
- To Astana - wyszeptał do Nani i przerzucając się na język Mau. - Nasza szamanka. Słyszałem, że choć jest kobietą, potrafi przybrać postać samca. W wiosce zawsze jest hybrydą, ale białe włosy i znamię na łydce by się zgadzało. To mi już przestało przypominać niewinne podtruwanie wodza, ona sięga po władzę i zgaduję, że w Mau rozpęta się wojna. Obecnie nie ma w niej mnie i Lavara. Został mój ojciec i starszy brat, Natchilion. O ile jeszcze tam zostali.
- Jak daleko jest stąd do Mau? - zapytał nagle starca, który pomagał żonie w przygotowaniu posiłku. Ten podniósł na niego, wydawałoby się, zmęczone oczy i wskazał w kierunku północnym, choć w rzeczywistości wyglądało to tak, jakby wskazywał dach jurty.
- Z burzą nigdy tam nie dotrzesz, ale dwa dni po prostej lini i jesteś w domu - odparł. - Piaski skończą sypać zapewne przed świtem, ale do tego czasu...

Urwał, widząc jak tkanina na wejściu napina się pod czyimś uderzeniem, a worki drgnęły ledwo zauważalnie. Chwilę później coś chaotycznie zaczynało uderzać w całą jurtę, przypominając walenie bębna. Burza przyszła tak nagle, że nikt nie zauważył i od razu uderzyła wszystkim co miała. Mimo to ich schronienie wytrzymało pierwsze uderzenie, więc beduini rozluźnili się na dobre. To był chyba ich sprawdzony psesąd. Jeżeli jurta wytrzyma początek, wytrzyma wszystko. Dlatego ze stoickim spokojem na twarzach ich gospodarze wrócili do swoich spraw.
Tarilion również próbował się uspokoić. W tym celu, objął ramieniem swoją przyszłą żonę i odwzajemnił jej ciepłe spojrzenie. Dostrzegł jednak w nim nutę obawy i wiedział, że sama z siebie, leonidka nic mu nie powie. W takiej sytuacji Taril nie będzie jej w niczym pomóc.
- Co cię trapi? - zapytał troskliwie, odrzucając wszelkie inne myśli. Dobro wioski nie mogło stanąć na drodze między nimi. Nawet jeśli Taril jest za nią odpowiedzialny. W tym momencie liczyła się tylko Nani i wojownik wiedział, że ojciec by to zrozumiał. - Powiedz. Niech twoje zmartwienia będą moimi, a nie moje twoimi. Ja zniosę wiele i nie chcę cię niczym przytłaczać.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani nie zauważyła zadrapań, czy też śladów pazurów na wozie. Nie zarejestrowała tego, z resztą miała wtedy na głowie, a konkretnie strach przed tym co robił Tarilion. Bała się, że przez jego poddanie się będą mieli przechlapane. Tak czy inaczej nie zwróciła na to uwagi. Z wielką ciekawością przysłuchiwała się rozmowie Tara z beduinem. Więc zaatakował ich lew... Nie wyglądało to dobrze. Owszem w okolicy były też inne wioski zamieszkane przez lwy, ale jednak Nani miała przeczucie, że w tym całym bałaganie to właśnie Mau było w to zamieszanie. Ech... źle się działo, bardzo źle się działo... Szamanka stawała się krnąbrna i robiła wszystko by mamić wodza, a właściwie całkowicie przejąć kontrolę. Nani miała złe przeczucia. Usłyszawszy, jak beduin mówi, że zaatakował ich lew o białej grzywie i znamieniu od razu wiedziała o kim mowa.

- Jestem więcej niż pewna – powiedziała odwracając się do Tariliona – że to szamanka. Tylko ona mogła to zrobić. Chce przejąć kontrole nad wodzem. Musimy szybko wracać. Jeśli ruszymy tuż po burzy, jutro rano i będziemy biegli dotrzemy do domu krótko po zmroku. Nie ma czasu na wolną wędrówkę. Musimy wrócić jak najszybciej. Mam złe przeczucia, bardzo złe przeczucia. Już kiedy decydował o mnie i Leo był oderwany od rzeczywistości, ale wygląda na to, że jest tylko gorzej – mówiła w języku ich wioski, by beduini nie mogli ich zrozumieć. To były ich sprawy, nieznajomi lepiej żeby nie wiedzieli co dzieje się w Mau.

Na chwile oboje zamilkli. Nani patrzyła teraz na Tariliona i zastanawiała się co też kłębi się w jego głowie. Wiedziała, że czuje się odpowiedzialny za wioskę i za to co się w niej dzieje. Wiedziała, że gdyby mógł ruszył by już dziś. Wiedziała, że będzie chciał zaradzić problemom, kiedy tylko wrócą. On, jego ojciec i bracia, byli w hierarchii wioski bardzo wysoko. Ojciec Tarila zasiadał nawet w radzie wioski. Inna sprawa, że w tej radzie zasiadał też wódz i szamanka i to oni dyktowali zasady panujące w Mau.

- To tak nie działa Tar – powiedziała spokojnie nadal na niego patrząc.
- Skoro mamy być małżeństwem musimy ustalić pewne zasady – mówiła nie przechodząc na wspólną mowę, a mówiąc cały czas w języku ich wioski.

- Posłuchaj. Moje problemy to twoje problemy i na odwrót. Twoje zmartwienia będą moimi, chcesz tego czy nie. Będę się martwić o ciebie, tak jak ty martwisz się o mnie. Będę się o ciebie troszczyć, tak jak ty o mnie. Teraz nie będziesz już sam, choć zapewne chciałbyś oddzielić świat zmartwień, o tego dobrego i dzielić się ze mną tym co miłe i przyjemne. Jednak nie na tym polega małżeństwo. Tak jak wioska jest naszym wspólnym domem i wspólnie się o nią martwimy. Nie potrafię walczyć tak jak ty, nie mam takiej władzy jak twoja rodzina, jak twój ojciec, jak ty, ale Mau to moje miejsce na ziemi i tak czy inaczej chcę dla niego jak najlepiej, rozumiesz?
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Chaos, który rozgrywał się na zewnątrz z minuty na minutę przybierał na sile. Napięta tkanina na wejściu co razy wydawała głychy łomot, kiedy nawał piasku uderzał w nią z wielką siłą. Przypominało to walenie w bęben, tyle że jego muzyka mogła ich wszystkich pogrzebać żywcem, jeśli instrument, a w tym przypadku płótno, zostanie przerwane. Taril siedział jednocześnie czujny i rozluźniony. Jedną ręką obejmował Nani, drugą trzymał na drzwcu dzidy, gdyby zaszła konieczność bronienia jej. W głębi serca wiedział jednak, że leonidka jest całkowicie bezpieczna. Ostrożności jednak nigdy za wiele.

Wysłuchawszy relacji beduina i zapoznania się ze słowami przyszłej żony, Taril zamknął na chwilę oczy i oparł głowę o słup. Myśl, że w Mau wybuchnie wojna domowa mocno go zaniepokoiła. Przejęcie władzy przez szamankę może zniszczyć wszystko, na co leonidzi z wioski tak długo pracowali. Spokój i bezpieczeństwo. To, że Astana uciekła się do ziół w pewnym stopniu zaintrygowało wojownika. Szamanka musiała wyczuć, że próba nakłonienia rady wojowników do przeprowadzenia przewrotu spełźnie na niczym, a ona sama ryzykowałaby wtedy śmiercią. Ojciec Tarila pilnował tam wszystkiego, choć zawsze starał się stać zboku od polityki Mau. Był żolnierzem, nie przywódcą. Owszem, potrafił doskonale przewodzić wojownikom na polowaniach i podczas bitew, ale do kierowania społecznością nie był gotowy. Dlatego pilnował tylko tego, na czym się znał i to przekazywał synom.

- Zgoda - przyznał po chwili, uśmiechając się do niej. - Ale nie myśl, że przestanę próbować oddzielać cię od zmartwień. Nie będę przed tobą niczego zatajał, ale będę robić wszystko byś jak najmniej przez nie doskwierała. I dlatego musisz mi w tym pomóc. Do sprawy Mau wrócimy gdy ucichnie burza, a póki co powiedz, co ci leży na sercu?
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Wiesz... - westchnęła Nani - to chyba nie są najlepsze okoliczności by mówić o pewnych rzeczach - próbowała się wykręcić od rozmowy. To co ją gnębiło było bardzo, ale to bardzo prywatne. Mogli mówić w języku Mau, ale przecież Nani nie miała żadnej gwarancji, że ktoś ich nie podsłuchuje. Nie znała tych ludzi, a przecież istniała szansa, że ktoś z zebranych znał ich dialekt. Co gnębiło Nani? Mówiąc bardzo ogólnie przyszłość, a szczególnie? Wspólne życie, albo raczej dzielenie ze sobą jednego ciała. Nani była w tej kwestii raczej uboga. Spała tylko z Mahibem, nikim innym. W dodatku było to wiele lat temu. Jej doświadczenie było raczej marne. Taril za to z pewnością miał cały bagaż jeśli chodzi o tą kwestię. Nani jednak wstydziła się o tym mówić, a zwłaszcza przy obcych. To nie był ani czas, ani miejsce na takie rozmowy. Może w ogóle należało odpuścić rozmowy o tym i zdać się na los?

- Jestem zmęczona - powiedziała i była to prawda - to nie czas ani miejsce na trudne rozmowy, nie jesteśmy u siebie. Wiem, że w Mau może być ciężko, ale teraz naprawdę nie możemy rozmawiać o tym co mnie trapi, musisz mi uwierzyć na słowo. Naprawdę jestem już zmęczona. Przeszliśmy dzisiaj spory kawał drogi. Ty też powinieneś odpocząć, myślę, że najlepiej będzie jeśli spróbujemy zasnąć - nie czekała na reakcję Tarila, wyswobodziła się z jego objęcia i ułożyła się na ziemi kładąc mu głowę na kolanach. Nie położył się od razu. Zaczął natomiast gładzić ją po włosach. Było to niesamowicie przyjemne. Jeszcze nikt na świecie nie był dla niej tak czuły jak Tar. Zachowywał się tak jakby znali się na wylot od zawsze, a przecież dopiero co poznawali się bliżej. Nie można było przecież uznać, że widywanie się od czasu do czasu w wiosce było jakąś wielką znajomością. Nani w kilka minut odpłynęła zupełnie. Subtelny dotyk mężczyzny działał na nią jak najlepsza kołysanka. Bardzo szybko przestała słyszeć rozmowy beduinów i gaworzenie dziecka. Jej organizm ogarnęła błogość i wkrótce potem zatraciła się zupełnie. Usnęła.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Rozumiem - Przyznał Taril, silniej obejmując swoją przyszłą żonę. Czas, który z nią spędził uświadomił mu czego tak naprawdę w życiu pragnie do pełnego szczęścia. Jej. I tylko tyle. Utwierdzała go w tym każda chwila, w której wyznawał jej miłość, mimo, że ona tego nie zrobiła. I wojownik nie miał pewności, czy wogóle musi to mówić. Nie chciał tego słyszeć tylko ze względu na wspólną przyszłość. Jeśli Nani potrzebowała czasu, by się oswoić to on zaczeka. Choćby i do śmierci. W głębi serca domyślał się, co ją gryzie i to on do tego doprowadził. Wtedy nsd rzeką, kiedy ją pocałował, zwisając nad nią. Zapewne w Nani zrodziła się obawa przed ich wizją współżycia ze sobą. Taril wiedział, że to musi przyjść naturalnie, że oboje muszą mieć pewność. Oczywiście leonid miał już o tym jakieś pojęcie. Droga do kobiet z Mau stała przed nim otworem, lecz żadnej tak nie pragnął jak Nani. Mówione im "kocham cię" były puste i wypowiadane pod presją chwili, czego nie można powiedzieć o szczerym wyznaniu do leonidki.

Dalszej rozmowy nie było mu dane podjąć, a i nawet tego nie próbował. Kiedy Nani opadła na jego kolana z chęcią zaśnięcia, Taril bez zbędnej zachęty zaczął głaskać jej bujne włosy, sprawiając tym samym, że dziewczyna się rozluźniła, wydawało mu się że w pewnym momencie zamruczała i usneła. W takiej chwili Taril nie mógł uwierzyć w dwie natury swojej przyszłej żony. Raz była twarda i niezależna. Trzymała się swojego zdania i robiła to na co miała ochotę. A raz, jak nad rzeką, stawała się dziewczęca i skora do zabaw, chętna zapomnieć ile ma lat i wrócić do czasów bezstroskiego dzieciństwa. Patrząc, jak Nani spokojnie oddycha, jak śpi i zapewne już śni jej się coś miłego, Taril ostrożnie podniósł jej głowę, położył się obok i opuścił ją sobie na pierś, obejmując Nani jak śpiące, zwinięte w kulkę dziecko. Kiwnięciem głowy podziękował jeszcze beduinom za schronienie i koc, którym właśnie okrywał leonidkę i sam zasnął, wsłuchany jak piasek przygrywa na płótnie.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani obudziła się wczesnym rankiem. Konkretnie to obudził ją zimny podmuch wiatru. Ktoś zdjął z wejścia do namiotu materiał tym samym wpuszczając do środka świeży powiew powietrza. Burza musiała skończyć się jakiś czas temu, a że słońce już wstało beduini zaczęli krzątać się po obozie. Nani usiadła i rozejrzała się po wnętrzu namiotu. W jego kącie siedziała młoda beduinka z dzieckiem. Ta sama, która wieczorem karmiła piersią. Lwica przywitała się z nią uśmiechem. Chwilę potem odwróciła się jednak do Tarila i dotknęła jego ramienia.
- Tar... Obudź się, musimy ruszać, burza ustała - Tarilionowi nie trzeba był dwa razy powtarzać. Zbudził się natychmiast i usiadł spoglądając na dziewczynę. Zamienili ze sobą kilka zdań po czym ogarnęli się i wyszli z namiotu. Nani odnalazła starszego beduina i podziękowała mu za gościnę. Potem spotkała się z Tarilem nad brzegiem rzeki. Zaczerpnęli wody i zdecydowali się na bieg w postaci lwów. Tak było szybciej i mieli nadzieję, że nadrobią sporo drogi.

Biegli co sił w łapach. Nani była jednak słabsza od Tariliona i to on dostosowywał tępo do niej, nie odwrotnie. Była drobniejsza, silna, ale nie tak jak lew biegnący obok. Gnali przez dłuższy czas, aż mięśnie paliły ich żywym ogniem. Przystanęli koło południa, kiedy słońce było zbyt piekące, by błądzić po pustyni. Schowali się w zaciszu pod drzewami rosnącymi nad rzeką. Musieli napić się i odpocząć. Stracili w ten sposób dwie godziny, ale Nani nie miała już sił biec dalej w tym szaleńczym tempie. Ruszyli, kiedy słońce zelżało kolejne kilka godzin spędzili w biegu. Gdy słońce miało się ku zachodowi zwolnili tempo, oboje byli już wycieńczeni. Jednak tuż po zmroku w oddali zaczęła majaczyć pomarańczowa łuna. To był ich dom. Mau. Jednak coś było nie tak, już z daleka wiedzieli, że wokół wioski rozstawiono zbyt wiele pochodni. Zwolnili jeszcze trochę mając już Mau w zasięgu wzroku. Nani popatrzyła pytająco na Tariliona, ale nic nie powiedziała, on też. Po prostu ruszyli w stronę wioski.

Weszli na terytorium Mau, ale na brzegu osady nie spotkali żadnego człowieka, dochodziły ich jednak głosy z głębi wioski. Natychmiast ruszyli w jej głąb. Nagle ktoś zastawił im drogę. Był to ojciec Nani.
- Na wszystkich bogów! Nani! - Ojciec nie zastanawiając się i chwycił Nani w ramiona.
- Jak dobrze, że wróciłaś! - cieszył się mężczyzna.
- Dzięki ci - spojrzał na Tariliona znad ramienia Nani.
- Nie uwierzycie co tu się dzieje - dodał odsuwając od siebie córkę.
- Szamanka zabiła wodza. Podała mu jakieś zioła, zbyt silne zioła, nie obudził się. Twój ojciec - spojrzał na Tara - znalazł ją pochylającą się nad jego ciałem. Synowie wodza chcą ją spalić na stosie, rada starszych nie chce się na to zgodzić, chcą wygnania. Przy chacie Astany zrobiło się zbiegowisko. Wiedźmę związano i uwięziono w jej domu. Zrobił się tu straszny bałagan odkąd odeszliście. Rada Starszych chce wybrania wodza spośród siebie, jego synowie nie. Varal próbuje ich uspokoić, ale boimy się, że dojdzie do walki.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości