Pustynia Nanher[Wśród wydm i piaskowców] Wykopaliska

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Szczerze mówiąc miała gdzieś czy staruch będzie dla niej miły czy nie. Ale tłumaczenie tego tak tępej istotce jak Eilein nie miało żadnego sensu. O niebo bardziej ciekawił ją kamień, który dostała od Metatrona. Postanowiła, że gdy tylko zostanie na dole chwilę sama, przyjrzy mu się bliżej. Teraz jednak skupiła się więc na monologu Doumy. Przynajmniej jego słuchało się o niebo lepiej niż tego nadętego osiłka, który wcześniej gadał o ściętej głowie.
-Jak mu tam było? - Przez chwilę zastanowiła się kotołaczka - A z resztą, nie ważne.
Z niewielkim uczuciem podniecenia zsunęła się po linie, lądując tuż obok mężczyzny. Faktycznie było dosyć ciasno. Próbując się obrócić, by choć trochę się rozejrzeć co chwilę ocierała się o jego ciało. Trochę ją to irytowało, co można było zauważyć po końcówce ogona, która zaczęła się mimowolnie poruszać. Sicissa podejrzewała, że miejsce które wybrali na opuszczenie się w dół musiało być jakimś schowkiem. Może tutaj służba trzymała miotły? Na razie jednak pozostawiała te domysły dla siebie.
- Może byś znalazł tutaj jakieś drzwi i nas stąd wypuścił? - Po krótkiej chwili udało im się znaleźć i wyważyć drzwi. Mało subtelna metoda jak dla "włamywaczy", ale cóż poradzić? Po krótkiej chwili oczy zmiennokształtnej przystosowały się do panującego tu półmroku.
- Korytarz! A raczej jego koniec, bo po prawej mamy ścianę! - Krzyknęła, choć wcale nie była pewna, czy staruch ją słyszy. Jego kaszel potrafił zagłuszyć wszystko. Spojrzała w drugą stronę korytarza, jednak niewiele jej to dało, gdyż ten po chwili zakręcał. Ostrożnie odsunęła się od wejścia do "schowka na miotły", czekając na rozkazy.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Burza rozszalała się na dobre. Piasek był wszędzie, wchodził do namiotów, pod ubrania, w oczy, usta, nos. Noc i tak już nadciągała lecz pod piaskowym płaszczem nie miało to znaczenia. Widoczność i tak została ograniczona. Tak, trzeba było przyznać – dziwna to była burza. Gęsta, przeszkadzająca lecz nie mordercza. Burza w której z trudem dostrzegało się własną, wyciągniętą dłoń lecz jednocześnie wiatr nie miał nawet ułamka siły zdolnej uszkodzić jakikolwiek namiot, tkaniny trzepotały leniwie.
Wszędzie poza małą oazą spokoju, magicznym okiem cyklonu. Swymi zmęczonymi oczyma Metatron spoglądał jak tumany piasku rozbijające się o kinetyczną sferę powołaną do życia prostym czarem tarczy. Na nic bardziej skomplikowanego czy chociaż silniejszego czarodziej nie odważył się w obecności ruin. Tarczy było po prostu tyle aby pozwolić mu samemu nie zginąć od piasku, co przy jego zdrowiu było możliwe, oraz nie zasypać duetu pod ziemią Usłyszeli krzyk. Brat towarzyszącego Sicisse woja tylko odkrzyknął, że usłyszeli lecz nie wydano dodatkowych dyrektyw. Czarodziej z rosnącym niepokojem doglądał burzy. Miał naprawdę okropne przeczucia, tym bardziej, iż w zawiejo nie tylko nic nie było widać. Z wnętrza bariery mało było słychać.
***

- To idziemy – stwierdził po prostu Douma gdy miast rozkazów dosłyszeli tylko potwierdzenie. Korytarz był zadziwiająco dobrze zachowany, ściany pozostawały proste, podłoga nawet równa. Gdzieniegdzie tylko walały się stery kamieni zdające się nie pochodzić z wnętrza budowli. Zapach stęchlizny mieszał się z wonią rozdrobnionego piaskowca. Bliższe oględziny ujawniły, że całeściany pełne są masy pęknięć, bruzd i rys. Tworzyły jednak pewną zwartą całość, być może nawet wzór. Trudno stwierdzić, czy po prostu materiał użyty w budowie w tak specyficzny sposób niszczał czy też ktoś dokonał tego celowo.
    Koniec korytarza wieńczyła... Ściana.
    - Tajne przejścia, jakie to typowe. Jeśli wszystko ma iść takim tropem to pewnie za nią będzie masa chodzących trupów – mówiąc to opukał ścianę wprawnie. Materiał był mniej gęsty, a co za tym idzie – lżejszy. Więc zapewne w jakimś stopniu ruchomy. Tego jednak Douma nie skomentował, gdy próbował naprzeć na ścianę wieńczącą korytarz ta ani myślała się poruszyć.
    Zza ich pleców dobiegł szmer...
    ...skrzydeł wróżki. Tymczasem ściana wieńcząca korytarz upadła z hukiem do wnęki, odkrywając spowite w ciemności schody na dół. Nie sposób było natomiast odmówić logiczności wywodu Doumie:
    - Wchodzimy od najwyższego piętra, czyli część w której jesteśmy była strzeżona, łącznie ze schowkiem na miotły? W drugą stronę co będzie, skarbiec na strychu?
    ***

    Nadeszła burza. Najemnicy gdzie indziej poszli, zostawiali szefową samą wedle polecania. Piasek zasypywał cel, coraz dalej i dalej, nie da rady. Burza, wiatr się zrywa, nie widać nic. Tylko krzyki. Skąd? Skąd to wiedzieć? W obozie! Coś się dzieje! Czy to tyłu ułuda, ułuda szczęku metalu, mieczy, może jakiejś walki. Może to fałszywe wrażenie, znowu trzeba przejść burzę, wrócić do obozowiska.
    Dopiero po chwili dane było Janis zauważyć, że nóg to ona nie ma w piasku. Lecz w objęciu zimnej, martwej dłoni robotnika. Po kilku chwilach z piasku wygrzebały się owe ruchome zwłoki. Trudno powiedzieć cokolwiek więcej, wiatr zagłuszał dźwięki, piasek przed oczami pchał się i do nich. Piasek był wszędzie.
    I śmierć gdy ożywiony rzucił się na nią w bezrozumnym szale. Po chwili kobieta zauważyła, że nie tylko on. Takich trupów – jeśli to były inne trupy lecz sadzać po sposobie walki, tak – zaroiło się w mocy czterech. Nie gryźli, nie drapali tylko chwytali, tłamsili, aby wepchnąć w piasek, w wieczny piasek aby zostać pogrzebanym wraz z nimi.
    Szczęk stali z obozu stał się naprawdę donośny. Potem zagłuszył go wiatr. Może ucichł.
    Awatar użytkownika
    Sicissa
    Szukający drogi
    Posty: 34
    Rejestracja: 10 lat temu
    Rasa: Kotołak
    Profesje:

    Post autor: Sicissa »

    Uważnie przyglądała się każdemu nawet najmniejszemu załomowi płyt po których szli. Pułapka naciskowa była dosyć powszechna, ale też dosyć prosta w zauważeniu, jeśli tylko wiedziało się czego szukać. Nie dała się wciągnąć w rozmowę z mężczyzną, teraz była w swoim żywiole. Podczas pracy nic nie mogło jej rozpraszać, każdy błąd mógł się skończyć śmiercią albo kalectwem. Gdy dotarli do kolejnej ściany jej brwi lekko się uniosły. W takim wypadku, ta, albo druga ściana musiały być tajnym przejściem. Patrząc jak Douma opukiwał ścianę przyglądała mu się początkowo z uznaniem, gdy jednak ten rozpoczął bezmyślne pchanie kamiennej płyty, skrzywiła się.
    - Cóż za prostactwo... Przecież właściciel tego miejsca za każdym razem nie rozwalał tej płyty w drobny mak, gdy tylko chciał tędy przejść. - Wstrzymała się z głośnym komentowaniem. Faceci bywali bardzo czuli na punkcie swojego ego.
    Wzdrygnęła się lekko słysząc odgłos skrzydeł wróżki. Dla pewności, czy aby jej słuch nie myli zerknęła szybko przez prawe ramię, na szczęście faktycznie okazała się być to Eilein. Sicissa nie miała pojęcia po co ta mała kobietka za nimi przyleciała. Prawdopodobnie z ciekawości. Nie zdawała sobie nawet sprawy z ryzyka... A zmiennokształtna nie miała zamiaru jej informować, bo jeszcze za bardzo się przestraszy i narobi wrzasku. Jeśli faktycznie coś w tej ciemności żyło, lepiej było tego nie informować o ich obecności.
    - Trzymaj się blisko nas mała. Tam na dole będzie bardzo ciemno, lepiej żebyś się nie zgubiła. - Zerknęła na mężczyznę, ciekawa czy ten zamierza ruszyć za nią w dół schodów. Raczej tego nie planował... Światło padające z otworu przez który weszli już tutaj prawie nie sięgało. - W zasadzie to nie będzie żadnego pilnowania się "nas". Zostajecie oboje tutaj, a ja zejdę na dół się rozejrzeć. Najlepiej jak sprawdzicie, czy nie ma innych przejść. Jeśli długo nie będę wracała... Cóż, szukajcie sobie nowego zwiadowcy.
    Po tych słowach ruszyła w dół. Jeszcze przez chwilę mogli widzieć majaczący kształt jej sylwetki, nim całkowicie pochłonęły ją ciemności. Źrenice bardzo szybko jej się rozszerzył, przystosowując się do braku światła. Ostrożnie posuwała się naprzód, choć nie spodziewała się pułapek na schodach, wolała nie ryzykować. Głucha cisza, nie zakłócana nawet odgłosem jej kroków, jeszcze bardziej tylko zmuszała ją do wyczulenia zmysłów. W końcu schody się skończył... Kolejną ścianą. W przeciwieństwie jednak do Doumy nie próbowała ich wyważać. Zaczęła jednak uważnie badać ściany i podłogę. W końcu znalazła praktycznie niezauważalnie bardziej wypukły kamień. Ostrożnie wcisnęła go, co zapoczątkowało głośny zgrzyt starego już mechanizmu. Jednak płyta odsunęła się na bok bez zostania zniszczoną. Teraz kotołaczka mogła wkroczyć do średniej wielkości pomieszczenia. Po ilości półek założyła, że musiała to być osobista biblioteka. Jednak czemu większość z nich była połamana? To pytanie nie dawało zmiennokształtnej spokoju...
    Awatar użytkownika
    Eilein
    Szukający drogi
    Posty: 42
    Rejestracja: 13 lat temu
    Rasa: Wróżka
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Eilein »

            Zaciekawiona wróżka poleciała w ślad za ludźmi podążającymi w stronę wykopalisk. Z początku nikt nie zwracał na nią uwagi. Dopiero po jakimś czasie zdali sobie sprawę z jej obecności. Wleciała za nimi do wnętrza jakiejś budowli. Było to ponure, zakurzone miejsce, które w ogóle jej się nie spodobało. Mimo to wrodzona ciekawość nie pozwoliła jej na opuszczenie tego miejsca.
    ***

            Nie zauważyła kiedy Sicissa się od nich oddaliła. Była zbyt zajęta oglądaniem wszystkiego wokoło, po prostu nagle ze zdumieniem stwierdziła że jej nie ma. Ciemny korytarz nie wyglądał zachęcająco i nikt się do niego nie zbliżał. Wszyscy stali i czekali… a Eilein nie wiedziała na co. Nudziło jej się, więc zaczęła latać po pomieszczeniu, zaglądając w zakurzone i zagruzowane kąty. Ludzie podskoczyli jak oparzeni słysząc jej rozdzierający krzyk, ale odetchnęli z ulgą kiedy zobaczyli wróżkę która wpadła w wielką i zapewne wiekową pajęczynę.
            - Pomocy! – pisnęła przestraszona.
    Awatar użytkownika
    Metatron
    Przybysz z Krainy Rzeczywistości
    Posty: 88
    Rejestracja: 11 lat temu
    Rasa: Pradawny - Czarodziej
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Metatron »

    Metatron posiadał słuch nietoperza. Była to w zasadzie zadziwiająca cecha staruszka która nie raz, nie dwa potrafiła wprawić w osłupienie postronnych. I tym razem, mimo raczej nie przepuszczającej zbyt wielu dźwięków bariery, a także hałasu burzy piaskowej czarodziej słyszał zniekształcone odgłosy przypominające walkę. I stare serce zadrżało. Wytłumaczył sobie to jako majak. Był zmęczony, pora późna, wieczorna – on prawie tysiącletni, chory. Wytłumaczył sobie, że nie może ufać zmysłom. Zaniósł się kaszlem, a burza trwała w najlepsze.
    Ciemność, ciemność pod ziemią wraz z dusznym, pylistym powietrzem tworzyła typową atmosferę dla takich zabudowań. Tylko pisk wróżki kompletnie nie pasował do klimatu tego miejsca. Pasował natomiast pająk chociaż tak naprawę trudno stwierdzić czemu tak głęboko pod ziemią raczył przebywać – za to fakt poruszania się go w kierunku małej kobiety był rzeczą całkiem oczywistą. Jaka wojowniczka taki potwór żyjący w lochach, gotów wyssać strawione uprzednio wnętrzności mikrej bohaterki. Pajęczak powoli, leniwie kroczył w jej kierunku, wielki przedstawiciel swego rodu istot o wielu nogach. W jego czarnych ślepiach można byłoby się przeglądać...
    Tymczasem Douma, zapewne klnąc w duchu, na niemożność korzystania z pochodni przy pierwszym zejściu, szukał wróżki.
    ***

    Najwyższe piętro wieży, bo to od niego poczęli pozostawało zaiste tajemnicą. Brakowało jakiegokolwiek większego konceptu ukrycia komnat. Może to tylko pozory? Gdy kotołaczka wkroczyła do biblioteki, momentalnie poczuła rosnące ciepło w kieszeni. Następnie jakby zapach, spalenizny? Tylko szybki refleks pozwolił unikać oparzeń, podarowany przez Metatrona kawałek metalu był miękki, gorący, podczas swego lotu na ziemię przybrał barwę czerwieni jaśniejącej w mroku. Potem biała, jasną, metal rozlał się na podłodze w stanie ciekłym. Po przejściu w tą fazę ponownie ostygł w postaci metalicznego, namagnesowanego pyłu. Pole magiczne pozostawało w bibliotece silne.
    Wszystkie niemal meble pozostawały zniszczone. Nie przez siły czasu czy przyrody. Tak samo jak resztki ksiąg, ktoś je niszczył siekierą czy młotem. Normalny szał istoty inteligentnej, być może szaleństwo popchnęło je ku tak destrukcyjnym działaniom. Również ściany pozostały popękane lecz i podłoga, i sufit, i meble... Tak! To znaczyło tylko jedno – to nie dziwaczna korozja materiału lecz celowe działanie. Ktoś to wszystko, cierpliwie, delikatnie wydrapał czy też wyskrobał. W bibliotece czuć niezidentyfikowaną wonią która przyćmiewała zapach stęchłego powietrza. To woń skumulowanej siły, czuć było drgania, zgromadzony potencjał. Pamięć dawnych dni. Niewypowiedziane zaklęcie którego moc zakrzepła tutaj. W ciemności zarys lezącego na ziemi medalionu przyciągał wzrok. I nie tylko jego. Nie widać człowieka lecz pośród zbutwiałych szmat leżał złamany kostur, pęknięta różdżka, kilka pierścieni i medalion. Wszystko to, co kojarzy się z magiem w ceremonialnym stroju. Niezbyt drobne, zaśniedziałe elementy biżuterii.
    Awatar użytkownika
    Sicissa
    Szukający drogi
    Posty: 34
    Rejestracja: 10 lat temu
    Rasa: Kotołak
    Profesje:

    Post autor: Sicissa »

    Pomimo kompletnego braku zmysłu magicznego, nawet ją przeszedł dreszcz, gdy przedmiot dany jej przez maga zmienił się najpierw w ciecz, a potem w proszek. Zaklęła pod nosem wściekła. Teraz to się pewnie staruch wkurzy... Rozwaliła jego magiczne cudeńko, choć to nie była jej wina! No nic, będzie musiała się z tym zmierzyć gdy już wróci na powierzchnię...
    Chwilę po tej jakże owocnej kontemplacji znowu skupiła się na swojej robocie. Szybko przebadała całe pomieszczenie, jednak poza trupem nie znalazła nic wartego uwagi. Zręcznie zdjęła z niego amulet, już miała wstać zabierając zniszczoną laskę oraz różdżkę, gdy pod palcami poczuła jakiś twardy przedmiot. Okazał się on być pierścieniem, jednak bliżej postanowiła mu się przyjrzeć dopiero gdy będzie sama. Właśnie ten najmniejszy element biżuterii ukryła w swoim dekolcie. Na ile mogła zebrała pozostałości po kamieniu Metatrona do kieszeni, resztę znalezisk owinęła w zerwane z nieboszczyka szaty i z takim pakunkiem ruszyła z powrotem po schodach. Całą drogę czuła się strasznie nieswojo, miała wrażenie, że coś jest zdecydowanie nie tak jak powinno. Pomimo jednak co chwilę zerkania za siebie i analizowaniu w myślach swojego postępowania nie udało jej się zrozumieć czemu jej podświadomość stara się ją alarmować.
    Podróż na górę wydawała jej się znacznie krótsza niż w dół, gdy przed jej oczami ukazał się jaśniejszy prostokąt zwiastujący wyjście zaczęła powoli zmniejszać źrenice. Nieznacznie przyspieszyła kroku, miała nadzieję, że wróżka nie poleciała jednak za nią na dół. Odszukanie jej tam graniczyłoby z cudem...
    Awatar użytkownika
    Eilein
    Szukający drogi
    Posty: 42
    Rejestracja: 13 lat temu
    Rasa: Wróżka
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Eilein »

            W pomieszczeniu panowała niemal całkowita ciemność która skutecznie kryła go przed wzrokiem przerażonej wróżki. Nieśpiesznie brnął w jej stronę, stawiając cicho swoje długie kończyny. Czarne ślepia uważnie wpatrywały się w małą istotkę szamocącą się w jego sidłach. Eilein z całych sił próbowała się wyplątać z pajęczyny, jednak jej próby zaowocowały jedynie tym że bardziej się w nią zaplątała.
            - Tutaj jestem! Niech mnie ktoś … – zapiszczała po raz kolejny, a jej cienki głosik poniósł się echem po pustych komnatach. Zamarła jednak nim zdołała dokończyć zdanie, zorientowała się bowiem, że coś się ku niej zbliża. I mimo, że Eilein bywała głupiutka i nierozgarnięta, to w mgnieniu oka zdała sobie sprawę z grożącego jej niebezpieczeństwa. Zadrżała z grozy gdy do jej uszu dobiegły radosne pomruki stworzenia, z entuzjazmem witające jej pojawienie się w sieci. Miała absolutną pewność, że nie da rady przekonać tej odrażającej kreatury aby jej nie zjadała.
            Biorąc pod uwagę to kim Eilein była, oraz fakt, że wychowała się w lesie, zabawnym wydawało się, że panicznie bała się pająków. Trzeba jednak przyznać, że w przeciwieństwie do ludzi, którzy mogli z łatwością zgnieść pająka za pomocą buta, jej obawy wydawały się uzasadnione. Wobec grożącego jej śmiertelnego niebezpieczeństwa, wróżka zrobiła jedyną rzecz, jaką mogła w tej sytuacji uczynić. Rozpłakała się, panicznie wzywając pomoc. Maleńkie stworzonko podniosło taki raban, że zdawało się iż hałas mógłby obudzić zmarłego.
    Awatar użytkownika
    Metatron
    Przybysz z Krainy Rzeczywistości
    Posty: 88
    Rejestracja: 11 lat temu
    Rasa: Pradawny - Czarodziej
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Metatron »

    Czarodziej był zmęczony dzisiejszym dniem. Był już za stary aby ekscytować się rutynowym badaniem podziemi. Prawdę mówiąc starość wypaliła niemal doszczętnie ogień gwałtownych pasji w tej materii – co innego prace w laboratorium. Lecz tutaj, pośród wydm nawet ostrożna ciekawość pozostawała określeniem zbyt dużym. Beznamiętnie przyjął wracających z podziemi badaczy i ich relacje. Lecz co tam się działo?
    Douma pierwszy zareagował na krzyk wróżki. Zareagował również pająk, jego szczęki radośnie zaklekotały, a wiele par oczu zdawało się wyrażać podniecenie z nowego, coraz to ciekawszego dlań posiłku. Eilein rozumiejąc mowę zwierząt mogła nawet usłyszeć co pan pająk mówi zbliżając się niechybnie jak śmierć, a pająk mówił sporo głosem zimnym, ochrypłym i szalonym.
    - Jedzenie pokonane-pokonane! Dawno-dawno nie jeść! Nareszcie, słodka, jedzenie słodkie jak pszczółka ile temu-temu lat? Pszczółeczko!
    Zapiszczał niesamowicie zadowolony, mlasnął dwa razy nie przerywając marszu ku swej ofierze. Wnet... Resztki światła zagasły. Zrobiło się ciemno i upiornie. Cień padł na ich oblicza. Wszystkie oczy pajęczaka zwróciły się ku plamie ciemności nad pajęczyną, monstrualną siłą zmierzającą ku nim.
    -Wielki-wielki wrócił! Jedzenie-jedzenie od wielkiego? Tak wielki-wielki, much pilnowałem, ani jednej ani-ani-jednej! Wielki, nieeee!
    Chrzest pajęczego pancerza pękającego pod naciskiem mrocznej siły mieszał się z krzykiem pająka przechodzącym w konwulsyjny bulgot. Douma jak gdyby nigdy nic starł z rękawicy resztki bezkręgowca i zupełnie beztrosko oswobodził wróżkę z pajęczyny.
    ***

    Burza piaskowa już cichła gdy Metatron przyglądał się temu co zostało z mającego wykryć zaburzenia pola magicznego materiału. Tak gwałtowna przemiana zaradzała przed pradawnym nie tylko oczywisty fakt naprawdę silnego pola lecz również jego niestabilność. Pod wpływem pola kawałek materiału powinien ponownie scalić się z pobliskim pyłem. Lecz w takiej formie miał dużą inercje. Zmiany pola magicznego następowały tak szybko, że pył nie nadążał z reakcją, koniec końców dalej już nie przemieniając się. Mogło to oznaczać wiele lecz najoczywistszym wytłumaczeniem pozostawało zaklęcie – albo silne i działające w sposób aktywny albo pozostałości po niedokończonym rytuale. Nie odezwał się nic, skierował wzrok w stronę magicznej kopuły. Przeszedł go dreszcz.
    Skoro on to widział, to widzieli wszyscy. Absolutną ciemność nocy, za mało pochodni. Krzątaninę ludzi. Burza ucichła lecz to nie były straty podczas niej. Kiedy czarodziej zdjął czar ochronny, natychmiast podbiegł doń zdyszany, zaspany robotnik.
    - W środku obozu, na wyciągu... Powieszono kogoś! Nie mogą odnaleźć innych, szefowej ochrony też nie ma.
    - Sprawdzić to! Dokładnie! - Niemal krzyknął zanosząc się w kaszlu, przy okazji stwierdzając oczywistość. Zamilkł zaskoczony dławiąc się jeszcze kilka chwil. Zielarka odruchowo przysunęła się w kierunku wojowników.
    Z głębi obozu dobiegł kolejny krzyk.
    Awatar użytkownika
    Eilein
    Szukający drogi
    Posty: 42
    Rejestracja: 13 lat temu
    Rasa: Wróżka
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Eilein »

            Adrenalina pulsowała jej w żyłach podczas dramatycznej walki z czasem. Eilein miotała się zawzięcie w złowrogich sidłach, zdając sobie sprawę, że stawką w tej rozgrywce jest jej życie. Po raz pierwszy poczuła ukłucie żalu, że zdecydowała się wyruszyć w tą nieprzemyślaną i szaloną podróż po świecie. Że też jej się zachciało przygód!
            Koniec był już bliski, a kiedy krwiożerczy pająk wyciągnął ku niej swoje obleśne, włochate odnóża, zamknęła oczy z przerażenia.
    ***

            Udało się! Przeżyła! Dzielny Douma ocalił wróżkę od niechybnej zagłady. Rozradowana rozpływała się w zachwytach nad bohaterskim czynem mężczyzny tak długo, dopóki nie uznała, że nie podoba jej się to mroczne miejsce i wyruszyła w drogę powrotną. Tym razem jednak leciała powoli, upewniając się, że na jej drodze nie ma śmiercionośnych pajęczych pułapek.
            Na powierzchni odetchnęła głęboko świeżym, nie zatęchłym powietrzem. Z tego całego stresu zdążyła zgłodnieć, więc czym prędzej poleciała poszukać jakiejś strawy.
            Obozowisko było olbrzymie dla takiego małego stworzonka jakim była Eilein, nic więc dziwnego, że sporo czasu zajęło jej odszukanie czegoś do jedzenia i picia. Bardzo się ucieszyła gdy zobaczyła beczkę z soczkiem w którym zasmakowała ostatnimi czasy.
    ***

            Leciała zygzakiem, raz po raz wytracając wysokość. Sama nie miała pojęcia dokąd leci, była zbyt skupiona na tym by w ogóle utrzymać się w powietrzu i nie zawracała sobie głowy takimi nieistotnymi kwestiami jak cel podróży.
            Ucieszyła się na widok Metatrona. Dopiero za czwartym razem udało jej się usiąść na jego ramieniu, a kiedy to już zrobiła, czknęła. Potoczyła niezbyt przytomnym wzrokiem po otoczeniu.
            - Ależ tu bałagan! Hik… Czy nikt tu nie sprząta?! Hik… Trzeba by pozamiatać ten piasek! Hik…
    Awatar użytkownika
    Sicissa
    Szukający drogi
    Posty: 34
    Rejestracja: 10 lat temu
    Rasa: Kotołak
    Profesje:

    Post autor: Sicissa »

    Gdy dotarła na górę z wyjaśnień Doumy dowiedziała się, że wróżka nie poleciała na dół. Zaplątała się za to w pajęczynę. Co ciekawe w tym zapomnianym przez bogów miejscu, zakopanym przez lata pod piachem wciąż żyły stworzenia. Czego dowodem był właśnie ten pająk, który zaatakował Eilein.

    Wraz z mężczyzną postanowili wrócić na górę i zdać raport Metatronowi. Kotołaczka zwięźle wyjaśniła co znaleźli na dole, po czym z przepraszającą miną pokazała magowi resztki przedmiotu, który jej dał.
    - Zebrałam ile się dało... - Miała olbrzymią nadzieję, że nie potrąci jej tego z wypłaty. - Znalazłem też parę przedmiotów przy trupie w bibliotece. Wygląda mi to na przedmioty jakiegoś maga. - Rozwinęła obok maga szmaty, w których znajdował się amulet, różdżka oraz zniszczona laska. Przez chwilę zapadła cisza.
    - Mam wrócić na dalsze poszukiwania? - Najchętniej w tym momencie usłyszałaby odmowę. Miała straszną ochotę bliżej przyjrzeć się znalezionemu pierścieniowi. Nim jednak czarodziej zdążył odpowiedzieć podbiegł robotnik z wieściami, które sprawiły, że po plecach kotołaczki przeszedł zimny dreszcz. W takiej sytuacji to tym bardziej nie chciała wracać do podziemi. Skoro ktoś mógł bezkarnie zabić i powiesić na środku obozu, jednego z ich ludzi to tym bardziej ona nie czułaby się bezpieczna tam na dole. To nie byłby wielki problem zawalić za nią przejście. Zaczęła się ukradkowo rozglądać, ruchy ogona zdradzały jednak jej poddenerwowanie.
    Awatar użytkownika
    Metatron
    Przybysz z Krainy Rzeczywistości
    Posty: 88
    Rejestracja: 11 lat temu
    Rasa: Pradawny - Czarodziej
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Metatron »

    Jeden z braci zebrał ze sobą kilku robotników i pobiegł dojrzeć straty. Działał niemal natychmiastowo, mimo wieku radząc sobie w trudnej sytuacji. Krzyk w tle. Kolejny. Krzątanina. Nocne zamieszanie, gdy burza cichła na dobre.
    Czarodziej marszczył czoło przysłuchując się słowom Sicissy. Zmrużył oczy, delikatnym słabowitym przeczącym ruchem głowy zaprzeczył jakoby kobieta miała ponownie schodzić do podziemi. Nie zwrócił uwagi na wróżkę. Ciało zbyt niedomagało, a sytuacja dodatkowo wyglądała nieciekawie. Poza tym o dziwo wróżka nie irytowało go... Zbytnio.
    Bo i nie miała jak gdyż szybko została zabrana przez Zohare z jego ramienia. Zielarka z uśmiechem u sadowiła ją w koszyku z medykamentami i pogroziła palcem:
    - Zupełnie jak moi chłopcy! Zostań lepiej tutaj, potem pomożesz sprzątać mi w namiocie, też piasek.
    Czarodziej kazał postać przy wejściu do ruin nim sprawy się nie wyjaśnią.
    ***

    Nie minęło wiele czasu nim gdy do zgromadzonych wokół zejścia do ruin, wrócił Douma. Nerwowe srożenia. Robotnicy chodzący w mrokach, co jakiś czas krzyk, kolejne zamieszanie. Napięcie było niemal wyczuwalne, mieszanina strachu, podniecenia, niepewności i nieokreślonego gniewu przepełniała te cienie, istoty przemykające w ciemności zgliszczy niedawnego szturmu i burzy piaskowej. Budziło to wspomnienia w wiekowych oczach czarodzieja. Tak wyglądały upadki królestw i państw. Tylko czemu upadek ten tak przypominał chaos w obozowisku? Zła wróżba? Wojak wyrwał pradawnego z rozmyślań.
    - Zaginęła szefowa ochrony. Poza nią jednym namiot kopaczy zaginiony wraz z załogą. Trupy... Powieszeni oraz trzy na brzegu. Takie... Takie same nacięcia, do kości. Tym razem na torsach.
    Cisza. Czarodziej Milczał. Zielarka tylko raz jeszcze spojrzała czy dobrze pilnuje pijanej wróżki. Drugi brat przekiwał pod nosem coś o klątwie. Metatrona oblicze ściągnął gniew. Gniew na siebie. Ostatecznie to on był odpowiedzialny za badania. I bardzo zmęczony.
    - Sicissa... Rankiem... Rozpowiedz o ekspiracji. Neguj klątwę. Panika to najgorsze.
    Nie skończył, ponownie złapał zadyszkę, a w głowie kołatały mu skojarzenia. Reakcji metalu w podziemiach usłyszanych się resztek magii, ataku i jego synchronizacji. Resztki rzeczy, trup. Czy to pierwotny właściciel? Jego przedmioty?
    Odpowiedzi musiały poczekać.
    Z ciemności, od strony wzniesień z piaskowca wyłonił się opatulony w szmaty... Człowiek? Elf? W mroku nocy trudno było stwierdzić, stał na wziewaniu z dłonią w górze. Ledwo widoczny, ludzie w zamieszaniu nie zwrócili nań uwagi. Wiatr bawił się jego płaszczem, ten trzepotał niby skrzydła. Dłoń zatoczyła koło.
    Metatron słabo widział to, niemal wcale. Lecz gest koła poznał. Przeszły go ciarki. Ktoś powoływał się na duchy pustyni Na wierzenia dotyczące ochrony zmarłych. Na prawo zemsty. Demon uderzający w południe.
    Nieznajomy zniknął za wydmami.
    Metatron nie miał już sił. Nie tej nocy. Pozostawił jurysdykcję braciom. Sam opadł w sen niespodziewanie nawet dla siebie.
    Awatar użytkownika
    Eilein
    Szukający drogi
    Posty: 42
    Rejestracja: 13 lat temu
    Rasa: Wróżka
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Eilein »

            W stanie upojenia alkoholowego Eilein była jeszcze bardziej entuzjastycznie nastawiona do wszelkich propozycji spędzania czasu, niż normalnie. Tak więc z werwą zabrała się do sprzątania namiotu. Wlazła do słoika w którym znajdowało się trochę suszonych ziół, usiadła sobie wygodnie i zaczęła układać je najładniej jak tylko potrafiła. Nie była jednak zbytnio skupiona na wykonywanej czynności, wierciła się bowiem i ciągle opowiadała zielarce o rzeczach które wydawały jej się interesujące. Kobieta okazała się bardzo uprzejma i cierpliwie wysłuchiwała trajkotania Eilein, która wypluwała z siebie słowa z niesamowitą prędkością. Zielarka usiadła przy stole na którym stał słoik z wróżką i przyglądała się z uśmiechem jak dziewuszka podskakuje i wymachuje rączkami, starając się zobrazować opowiadane historie.
            Jakiś czas później nieco zmęczona niekończącym się entuzjazmem i gadaniną dziewuszki, zielarka poszła sprawdzić jak się czuje Metatron. Po powrocie do namiotu nie mogła nigdzie znaleźć wróżki. Nawoływanie też nie przyniosło żadnych rezultatów. Eilein zniknęła.
    ***

            Tymczasem wróżka siedziała na głowie Metatrona i plotła mu masę cieniutkich warkoczyków na głowie. Po jakimś czasie, zmęczona zasnęła, ukryta wśród sterczących, krótkich warkoczyków z siwych włosów.
    Awatar użytkownika
    Sicissa
    Szukający drogi
    Posty: 34
    Rejestracja: 10 lat temu
    Rasa: Kotołak
    Profesje:

    Post autor: Sicissa »

    W sumie kotołaczka nie do końca zrozumiała co miała przekazać zatrudnionym tu pracownikom. Dotarło do niej jednak dość, by móc improwizować. Informacja o klątwie sprawiłaby, że wszyscy by uciekli. Co skończyłoby się wstrzymaniem prac oraz jej zarobków. O tak, to było coś co się kotołaczce zdecydowanie nie podobało. Choć i ona obawiała się zabójców, którzy zdolni byli powiesić kogoś na środku placu - nie zamierzała popychać ludzi do dezercji. Trochę honoru jednak miała. Niewiele - ale zawsze coś.
    Kątem oka dostrzegła ten sam cień humanoida, co mag. Lecz nim zdążyła się przyjrzeć, ten zniknął, uznała więc to za wymysł swojego umysłu. Widząc, że Metatron zapadł w sen, nie czekając aż zielarka ją wygoni, opuściła starca. Nie miała najmniejszej ochoty kręcić się po obozie, tak samo siedzenie samej w namiocie, bez towarzystwa Janis wydawało jej się kuszeniem napastników. Ba! Posiedziałaby z kimkolwiek, nawet gdyby był największym biedakiem. W końcu udało jej się wpaść na jednego z robotników - Dizza. Chłopak był strasznie młody i co ciekawe nawet gdy go perfidnie ogrywała - śmiał się z tego. Jako jeden z nielicznych wciąż nie unikał gry z nią, nawet sam czasem to proponując. Zawsze to zastanawiało Sicissę, bo przecież musiał już wiedzieć, że go dziewczyna go kantuje. Zakładała więc, że albo się zakochał, albo jest wyjątkowo oporny na wyciąganie nauki z błędów.
    Tak czy inaczej spędzenie reszty dnia w jego towarzystwie było zawsze lepszą alternatywą niż samotność. Chłopak chyba miał podobne myśli, bo zaciągnął ją do namiotu, w którym zazwyczaj wszyscy jadali. Jak się okazało zebrała się tam już całkiem spora grupka robotników oraz kilku wartowników. W rozmowie z nimi starała się jak mogła negować klątwie. Bo przecież powinna najpierw uderzyć w nią, albo w maga. Że to na pewno jacyś rabusie ich napadli i nie ma się czego bać...
    Nie każdy jej wierzył co dosyć zrozumiałe. Dostrzegła, że część z nich ugniata w dłoniach jakieś zawiniątka. Domyśliła się, że to amulety, mające ich chronić przed magią i złem. Nie skomentowała. Lepiej, żeby wierzyli w moc tych śmieci, niż żeby uciekli gdyby im je zabrać. Inni by zapomnieć wygrzebali nie wiadomo skąd alkohol i teraz postanowili w nim utopić strach.

    Nawet nie zauważyła kiedy dzień się skończył, a po nim noc. Brzask słońca wszystkich ich sprowadził na ziemię. Teraz wszystko wydawało się być prostsze i mniej straszne. Jakby tamte trupy były tylko złym snem. Niestety brak tych kilkunastu ludzi wciąż pozostawał faktem. I mimo śmiechu i udawanego zrelaksowania wyczuć można było wiszące w powietrzu napięcie...
    Awatar użytkownika
    Metatron
    Przybysz z Krainy Rzeczywistości
    Posty: 88
    Rejestracja: 11 lat temu
    Rasa: Pradawny - Czarodziej
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Metatron »

    Dla czarodzieja ranek rozpoczął się wcześniej od reszty załogi wykopalisk. Bracia jeszcze spali w osobnej części namiotu, słońce jeszcze nie wstało, a zielarka padła w sen z boku podczas przygotowywania maści na następny dzień.
    Wnet... Nadzorca robotników wpadł do namiotu jak burza, chyba ich obudził jakimiś butnymi słowami mającymi być w zamierzeniu szybką grzecznością na którą chyba nie zareagowali wojownicy sięgający po miecze.
    - Chwila! Chwila! Zamordować mnie chciano - wrzasnął ocierając spoconą twarz i zupełnie wybudzając Metatrona który nawet nie zauważył nieutworzony na swej głowie warkoczyków, lecz świta skomentowała to rozbawionym spojrzeniem. Starzec natomiast przypatrywał się nadzorcy z rosnącym niedowierzaniem. Nawet nie złość kierowała czarodziejem, z jego ust nie popłynął potok obelg czego spodziewać się mógł każdy co chociaż trochę znał. Zielarka wzięła na bok skacowaną wróżkę sama jeszcze nie wiedząc co to ma znaczyć. W namiocie zapanowała kłopotliwa cisza przerywana rzężeniami roztrzęsionego nadzorcy. Czarodziej podniósł dłoń trochę wyżej. Bracia znali ten gest i bez słowa skierowali miecze ku nadzorcy.
    Ten szybko odzyskał rezon, pot zniknął z jego twarzy, pewnie spoglądał na pradawnego butnie. Ponownie zapadła cisza, kilka chwil. Bracia wciąż zastanawiali się czemu im tak kazano, tylko zaufanie do czarodzieja kazało im celować bronią w nadzorcę.
    ***

    Ich mogiła, daleko od domu, wśród wiecznie zmiennych, a jednak wiecznych piasków pustkowi – zdawał się mówić świeżo wyrosłe mogiły na skraju obozu. Sicissa widziała je wyraźnie i zadumę robotników podczas wstrzymanych prac. Powietrze zdawało się być natomiast całkiem rześkie, oczyszczone burzą. Tylko ten piasek wypełniał wszystkie szczeliny. Nawet teraz trudno było o czysty kubek.
    Zapach wina. Zapach krwi. Kotołaczce krew ciekła z nosa. Nogi się pod nią ugięły.
    ***

    Czy śniła? Trudno powiedzieć. W uszach brzmiały jej podniosłe słowa, chyba zaklęć przerywane szaleńczym bełkotem. Między rzeczywistości wkradała się mara. Widziała wielkiego maga, a potem cień jego potęgi. Jak słaniał się na nogach. Widziała też koncentryczne kręgi symboli okalając wieżę. Akie jak wydrapane na ścianach, wszystko jednym symbolem. Mag krzyczał, ona krzyczała przez sen, nawoływał stare moce i zaklinał swe kruche życie aby jeszcze dotrwało do końca.
    Nie dotrwało. Kobieta obudziła się w namiocie Metatrona pod opieką zielarki. W rogu leżał związany i zakneblowany nadzorca. Bracia siedzieli przy kartach podsuwając wróżce napar na kaca.
    - Słuchaj mała, wiem, świństwo. Ale pomaga. Umiesz grać w karty? Czy coś? Czy czym się takie latawice zajmują?
    - Pewnie sprowadzają wędrowców na bagna – zaśmiał się z żartu drugi z braci lecz niezbyt żywo. I mu ciążyły wydarzenia dnia poprzedniego. A chyba najbardziej związany nadzorca, co do którego Metatron nie raczył jeszcze wyjaśnić swych zamiarów. Wnet spojrzał budząca się kotołaczkę.
    - Dobrze, że wstałaś. Akurat byliśmy po ciebie gdy zasłabłaś. Pan Metatron mówił, że to może mieć związek z tamtym pomieszczeniem. Tahu, tahu...
    - Zmienne pole tahumagiczne czy jakoś tak – stwierdziła zielarka z łagodnym uśmiechem szykując dla Sicissy... Wino.
    Awatar użytkownika
    Eilein
    Szukający drogi
    Posty: 42
    Rejestracja: 13 lat temu
    Rasa: Wróżka
    Profesje:
    Kontakt:

    Post autor: Eilein »

            Wszystko było nienaturalnie wyostrzone. Światło było niezwykle jaskrawe, rażące oczy do tego stopnia, że powodowało ból. Podobnie było z dźwiękami. Każdy szelest zdawał się hukiem raniącym uszy. Nic więc dziwnego, że Eilein siedziała zaciskając powieki i zatykając uszy rączkami, podczas gdy pochylało się nad nią dwóch mężczyzn.
            Co oni mi zrobili? – przemknęło wróżce przez myśl. Targały nią mdłości i bardzo chciało jej się pić. Stworzonko nie miało pojęcia że wszystkie te objawy są spowodowane trunkiem który sama spożyła.
            Niski głos przemawiającego do niej mężczyzny dudnił jej nieprzyjemnie w uszach, lecz rozumiała co do niej mówi. Kiedy podsunął jej napój, nie wahała się, tylko łapczywie rzuciła w stronę naczynia, trzepocząc lekko skrzydełkami.
    Picie!
            Krzywiąc się upiła trochę napoju. Był obrzydliwy, lecz przyjemnie zwilżył jej gardło i spierzchnięte usta.
            - Nie sprowadzamy nikogo na bagna. Bagna są okropne i nieprzyjazne. Niebezpieczne – pouczyła mężczyzn tonem znawcy – My, wróżki umiemy robić wiele pożytecznych rzeczy. – odpowiedziała na pytanie mężczyzny - Umiemy robić żeby roślinki ładnie rosły, umiemy rozmawiać ze zwierzętami, a ja nawet umiem szyć!
            Zasępiła się na dłuższą chwilę.
            - Tylko chciałabym być duża. I silna. Tak silna jak ty – dodała po namyśle. – Gdybym była taka silna to mogłabym robić dużo fajnych rzeczy. Np. przesuwać krzesła. A tak to jestem mało przydatna – zasępiła się.
            Dopiero po dłuższej chwili dostrzegła Sicissę i pofrunęła w jej stronę z radosnym okrzykiem.
    Awatar użytkownika
    Sicissa
    Szukający drogi
    Posty: 34
    Rejestracja: 10 lat temu
    Rasa: Kotołak
    Profesje:

    Post autor: Sicissa »

    Nie do końca orientowała się gdzie jest, anie też kto jest wokół niej. Musiała parę razy zamrugać, nim wzrok, zamglony jeszcze trochę, po utracie przytomności, wrócił do normy. Z wdzięcznością przyjęła podane przez zielarkę wino. Wpatrując się wciąż lekko nieobecnym wzrokiem w maga, łapczywie opróżniła kielich. Dawno nie czuła, by jej gardło było tak spierzchnięte, zupełnie jakby... Krzyczała bardzo długo i bardzo głośno. Znów w jej umyśle pojawiły się obrazy z wizji. Mag odprawiający chyba jakiś rytuał w wieży, czy to mogło być to miejsce? Cóż, skoro nikt jej aktualnie o stan nieprzytomności nie pytał, mogła odsunąć od siebie te rozważania, rozejrzała się więc po namiocie.
    Wpierw jej uwagę przykuła drąca się wniebogłosy wróżka, która przy okazji leciała w jej stronę. Pomachała jej słabo i nawet postarała się o delikatny uśmiech.
    - Hej kruszynko, co tam u ciebie? - Dopiero po chwili pozwoliła sobie na dalsze rozglądanie się. W pierwszej chwili widok unieruchomionego nadzorcy wprawił dziewczynę w osłupienie. Zastanawiała się czy to aby nie kolejny figiel jej umysłu, który chyba nadwyrężony został przez magię. Jednak dyskretne uszczypnięcie się, nie pomogło. Nie miała siły na ukrywanie uczuć, więc szok i zagubienie bardzo wyraźnie odbijały się a twarzy zmiennokształtnej. Ledwo zdołała wykrztusić, pytanie kierowane bardziej w pustkę niż do konkretnej osoby.
    - Co... Co tu się dzieje?
    Zablokowany

    Wróć do „Pustynia Nanher”

    Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości