Pustynia NanherMiędzy wydmą a... wydmą

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Kiedy nastawił kość drugiemu aniołowi rozglądnął się za jakimiś patykami. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie znalazł żadnego. Wstał więc i odszedł kawałek, póki nie znalazł jakiegoś suchego badyla oraz leżącego w piasku miecza. Wrócił z nimi do grupki, ale zatrzymał się przed gryfem kiedy usłyszał pytanie.
- A wiesz że nie mam bladego pojęcia? Więc lepiej ją zabierz zanim zmienie zdanie, bo dług już chyba spłaciłem. A jeśli ona będzie uważała inaczej, znajdzie mnie tu przez najbliższe dni. Wątpie żeby szybko wrócili po niego.. - wskazał ruchem głowy na nieprzytomnego anioła - a nie mogę go zostawić.
Musiał przyznać, że denerwowała go ta sytuacja. Nigdy nie był dobry w wyczuwaniu magii, ale kiedy Yasi odzyskała przytomność wyraźnie poczuł wpływ demonicznych zaklęć, których nie udało się zamaskować nawet tym, że przywrócily dziewczynie siły. Dotąd miał jeszcze nadzieję, że może nie miała kontaktu z demonami, a teraz nie wiedział już co robić.
Przyklęknął przy aniele i za pomocą rozdartych rękawów koszuli którą miał na sobie niedawny przeciwnik usztywnił jego nogę, przywiązując ją do szyny skonstruowanej z jakiegoś suchego patyka i miecza. Zrosił jeszcze rozdarcie na skórze wodą, mając nadzieję że nie wedrze się tam żadne zakażenie. Zaraz potem spojrzał z powrotem na gryfa i leżącą na jego plecach Yasi z pewną troską. Od razu jednak postarał się żeby jego twarz przyjęła dawny, nieugięty wyraz.
- Nie, poradzę sobie. - odparł na kolejne pytanie. Do pustki w brzuchu już się przyzwyczaił, a podobno niektórzy dają radę wytrzymać bez jedzenia przez miesiące. Wody trochę jeszcze zostało, a zmęczenie miine kiedy w końcu dadzą mu usiąść i odpocząć. Co nie zmienia faktu że obecnie wyglądał jak żywy trup.
- Leć już. - powtórzył ponownie, od razu odwracając się od gryfa i udając że poprawia wiązania przy nodze nieprzytomnego. Najchętniej padłby na ziemię obok i przespał się tak jak stał, ale wolał poczekać aż gryf odleci.
Awatar użytkownika
Yasi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yasi »

Sztorm patrzył jeszcze przez chwilę na niebianina.
- Ona zapewne tego nie zrobiła, więc dziękuję, że jej nie zabiłeś, zająłeś się nią i cokolwiek innego zrobiłeś dla Yasi. Zakładam, że twój "przyjaciel" nie polubi upadłej, więc już lecę. Żegnaj.
Gryf zamachnął kilka razy skrzydłami i wzniósł się w powietrze. Anielica przechyliła się niebezpiecznie, ale na szczęście nie spadła. Po chwili Sztorm był ledwo widoczną plamką na niebie.

Yasi otworzyła oczy i zorientowała się, że jest w powietrzu. Chwilę zajęło jej uprzytomnienie się, kto ją niesie, a gdy dokonała tej trudnej sztuki zaczęła udawać, że jeszcze jest nieprzytomna.
- I tak wiem, że już nie śpisz - usłyszała głos przyjaciela - jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, to powiedz.
Anielica nie odezwała się, ale ponownie rozchyliła powieki. Wtedy dopiero zorientowała się, że już nie znajdowała się nad pustynią, ale w zupełnie innym miejscu.

Ciąg dalszy: Yasi
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Ethel zerknął jedynie przez ramie, kiedy gryf wzbił się już w powietrze. Mruknął coś pod nosem, chyba nawet samemu nie wiedząc co. Dziwnie się czuł, że Upadła już odleciała i zapewne nigdy jej nie spotka, a tu na głowie ma rannego anioła. Westchnął ciężko ale nie miał siły zastanawiać się nad konsekwencjami. Na to przyjdzie czas. Ustawił rannego w bezpiecznej pozycji i częściowo nakrył go jego własnymi skrzydłami. W okolicy nie było nawet mowy o znalezieniu jakiegoś schronienia. Chwilę później sam Ethel padł ze zmęczenia na ziemię, owinął się piórami i nawet nie poczuł chłodu nocy, bo od razu zasnął. Nie był to bynajmniej spokojny sen. Rzucał się, co chwilę syczał z bólu, w dodatku żołądek nie dawał o sobie zapomnieć. Bardziej się chyba tą nocą zmęczył niż odpoczął.

Rankiem obudziło go palące już od wczesnych godzin słońce. Otrzepał się z piasku który nawiał na niego nocą i usiadł pociągając łyka wody. Nie było jej dużo, ale pamiętał że niedaleko była rzeka. Wystarczyło poczekać aż anioł będzie miał wystarczająco sił żeby polecieć. Zerknął na rannego, który również już nie spał. Patrzył na Ethela bykiem jasno ukazując swoje niezbyt przyjazne nastawienie.
- Nawet nie waż się odzywać, albo zmienię zdanie co do twojego życia przyjacielu. - rzucił mu bukłak z wodą - Tylko nie wszystko naraz, to musi nam starczyć dopóki nie polecisz.
Anioł oszczędnie napił się wody, po czym zapadła głucha cisza. Siedzenie na miejscu niezbyt podobało się Ethelowi, ale pozostawało mu tylko czekać. I mieć nadzieję, żeby tamtemu nie przyszła znowu do głowy walka.

~~~

Od tamtego czasu minęły trzy dni. Anioły jedynie doszły nad rzekę z niejakim trudem i zostały tam przez te kilka dób. Żaden nic nie mówił, nic nie robił. Ethel całymi dniami właściwie siedział nad wodą i gapił sie bez sensu na wydmy. Czuł się jak worek kości bez sił na cokolwiek, zresztą jak i jego przypadkowy towarzysz. Siły w pewnym sensie wróciły, ale nawet nie w połowie. Noce były niespokojne, chociaż i tak nic mu się nie śniło. W końcu jednak nieznajomemu aniołowi wróciło energii na tyle, żeby mógł wrócić na Plany. Ethel nie liczył na żadne rzewne pożegnanie. Oboje wzięli swoje bronie i wzlecieli w powietrze. Już miał odlatywać na południe, kiedy tamten go zatrzymał.
- Powiedz... Dlaczego? - zapytał krótko. Ethel od razu wiedział o co chodzi.
- A dlaczego nie? - mruknął i zatrzymał się w miejscu, obracając do skrzydlatego - Uratowała mi życie. Honor, rozumiesz. No i wasza głupota.
- Rozumiem. Więc żegnaj. - i bez większych ceregieli oboje polecieli w różnych kierunkach.
Ethel starał się balansować na wiatrach żeby jak najmniej się zmęczyć, aż w końcu minął granicę wiecznych piasków. Odetchnął świeżym powietrzem i czym prędzej zanurkował między drzewa.

Ciąg dalszy: Ethelnalen
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości