- Nie wiem jak jest z innymi lwicami i mówiąc szczerze mało mnie to obchodzi. Swoją drogą nie uważam żebyśmy byli rozwiązłą społecznością, po prostu nie udajemy, że bliskość jest czymś odrealnionym. Każdy robi to co uważa za słuszne dla samego siebie. Jeśli ktoś chce spać ze sobą przed ślubem, to jego sprawa, jeśli po to też jest to jego decyzja. Z resztą osobiście uważam, że zmuszanie kogokolwiek do tego, by utrzymać, jak to ładnie mówią, swój wianek, do ślubu jest całkowicie bez sensu. Nie żyjemy w społeczeństwie, w którym do jednego mężczyzny należy jedna kobieta. Skoro mężczyzna może mieć więcej żon, to kobieta może mieć mężczyzn przed ślubem. Nie mówię, że mamy teraz zmieniać cały swój system wartości i pozwalać kobietom mieć więcej mężów. Nie chodzi mi o wielką rewolucję, po prostu uważam, że nie ma sensu udawać, że jesteśmy święci. Nikt nie jest, a przynajmniej nie w takim sensie, jakby chciały tego „cywilizowane” krainy. Moim zdaniem, ich świat jest pozbawiony sensu. Bo niby dlaczego mężczyźni, mogą skakać z kwiatka na kwiatek, a kobiety nie mają prawa do niczego... Ech... nie ważne, to nie jest dyskusja na taki dzień jak ten – na początku posmutniała, ale zaraz potem rozchmurzyła się.
- Chodzi m i tylko o to, że to co robimy z własnym życiem, to nasz sprawa i nikogo innego. Chcieliśmy tego oboje i nie obchodzi mnie, czy z ślubem, czy bez ślubu. Niech sobie ludzie w Mau robią co chcą, jeśli chcą czekać do ślubu, niech czekają, jeśli nie, to nie. My mamy własny rozum i własne decyzje. Z resztą nasz ślub jest i tak faktem, nie ważne kiedy się odbędzie, czy dziś, czy za miesiąc. Nie mówię tak, bo chcę zwlekać, nie, wręcz przeciwnie. Po prostu chodzi mi o to, że nigdzie się już nie wybieram, nie zamierzam zmieniać zdania, już zdecydowałam gdzie i z kim powinnam się znaleźć. Z Tobą – uśmiechnęła się.
- Nie zamierzam już nigdzie uciekać, chorować, czy udawać, że nic się nie stało. Chcę wziąć ślub, Z Tobą, z nikim innym i założyć rodzinę. I oczywiście, że chce mieć z Tobą kocięta. Nie wiem ile, nie wiem kiedy, ale tak. Chcę. Jeśli będą teraz, to będę się cieszyła równie mocno, co jeśli miałby przyjść później. Nie mówię, że się nie boję, bo boję się, ale przed życiem nie da się uciec – przytuliła się do Tarliona na moment, kiedy ten ją objął. To wszystko co się wydarzyło w ostatnim czasie, było jak gwałtowna burza piaskowa, ale najwidoczniej tak właśnie musiał być. Nani dochodziła do siebie, nie chodziło o jej ciało, raczej jej umysł. Po prostu wiedziała już, że nie może uciekać przed życiem. Nie chciała wracać do przeszłości, do Leo, do tego co miało być między nimi. Teraz nadszedł czas by spojrzeć w przyszłość, nie oglądać się za siebie, bo i po co. Nie ważne, co było kiedyś, ważne co działo się dziś, tu i teraz. A tu i teraz był Tarilion i ona, i to się liczyło. Wiedziała, że gdy wrócą do wioski, czeka ją rozmowa z rodzicami,, którzy na pewno w tej chwili odchodzili od zmysłów. Ale prawda była taka, że najważniejszym co miało się stać, był ślub jej i Tariliona. Miała nadzieję, że to stanie się niebawem, bo nie chciała już dłużej czekać. Dom był w zasadzie gotowy, oni oboje też, czas wreszcie by stali się mężem i żoną przed całym stadem, nie tylko przed sobą. Czekały ich wyzwania, nowe życie, nowe rozterki i troski, nowe doświadczenia, wspólne. Nowe radości i nowe smutki. Nie było na co czekać. Nani miała nadzieję, że ślub wezmą na dniach i wszystko jakoś się ułoży.
Kiedy ją pocałował, z przyjemnością oddała pocałunek. Byli już ze sobą wystarczająco blisko, by zdobywać się na takie gesty w spontaniczny sposób. Nie było co udawać i się wstydzić. Nie było sensu bawić się w podchody. Kiedy oderwał usta od jej warg, Nani oparła swoje czoło o jego i spojrzała mu w oczy. To było takie miłe, mieć kogoś bliskiego, bliższego niż przyjaciel. Jej serce wypełniło nieoczekiwane ciepło. To było wspaniałe uczucie. Nie bać się. Nie zastanawiać, czy zaraz osoba, którą się kocha nie odgryzie się, nie zaczepi, nie ucieknie. Gdzieś z tyłu głowy Nani miała cały czas Leo i jego wybryki. Czy oni kiedykolwiek byli prawdziwymi przyjaciółmi? Czy tak właśnie zachowywali się sobie bliscy? Teraz miała ku temu poważne wątpliwości. Może dobrze się stało, że odszedł, może tak właśnie miało być. Tak było lepiej. Zdecydowanie.
- Wiesz, myślę, że powinniśmy podziękować szamance, nim odejdziemy. To ona mnie uratowała, dzięki niej żyję, powinniśmy powiedzieć jej chociaż kilka słów nim wyjedziemy. To jej się na leży. Nie uciekajmy bez pożegnania.