Świątynia Deszczu ⇒ [Budynek Świątyni Deszczu] I co dalej?
Po nieudanym ataku Izis miała nadzieję, że impulsywność jej towarzysza nareszcie się do czegoś przyda. Popatrzyła na niego zachęcająco, ale jemu wcale nie były potrzebne zachęty. Zobaczyła jak z wściekłością uderza pięścią w ziemię. Wampirzyca podniosła się i położyła ręce na biodra. Cóż to była za upokarzająca sytuacja, żeby wykiwał ją jakiś tam kociak? Na całe szczęście jej towarzysz był o wiele większym kotem. Nagle poczuła, że to wszystko jest na prawdę chore i zupełnie niepotrzebne.
"Ale jeżeli on na prawdę szuka tego klejnotu to się bardzo zdziwi" pomyślała i właśnie to dodało jej otuchy. Uśmiechnęła się złośliwie i ze spokojem obserwowała dalsze wydarzenia.
"Ale jeżeli on na prawdę szuka tego klejnotu to się bardzo zdziwi" pomyślała i właśnie to dodało jej otuchy. Uśmiechnęła się złośliwie i ze spokojem obserwowała dalsze wydarzenia.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Kotołaki
- Profesje:
- Kontakt:
Biegł szybkim jednostajnym tempem, lawirując między korytarzami, nikt pewnie nie podejrzewał, że pod sporym budynkiem jest jeszcze większy labirynt zakrętów i ślepych uliczek, w których idzie się zgubić na ładne kilka godzin, Ascalon niestety posiadał wielkie szczęście w nieszczęściu. Jego niezwykła pamięć pozwoliła zapamiętać każdy możliwy zakręt i pomieszczenie, które tutaj istnieje, pewnie gdyby jego przeciwnikiem był człowiek, albo inna istota to łatwo by ją zgubił, ale mając za wroga postacie obdarzone doskonałym węchem i słuchem gonitwa ta mogłaby potrwać bardzo długo... niestety Sampere nie ma zbyt wiele czasu na zabawę.
"Trzeba szybko pozbyć się tego panterołaka, a potem wiać z klejnotem..."
Kotołak pokonał jeszcze kilka zakrętów i przeczesując własną pamięć zdecydował się na otwartą walkę w wybranym przez siebie pomieszczeniu, które znajdowało się za następną alejką. Miał kilka sekund przewagi nad rywalem, co pozwoliło dotrzeć do pokoju i przybrać ludzką postać, ponieważ jako niewielki kot nie miał szans w starciu z potężną panterą, choć jeśli chodzi o uciekanie to niewątpliwie miał przewagę.
Sala w czasie swojej świetności z pewnością musiała być całkiem spora, ale teraz kiedy część sufitu się zawaliła, a po podłodze walały się roztrzaskane półki, gdzie zapewne kiedy stały książki, powierzchnia zmalała niemal o połowę, kilka wnęk w ścianach i zwisających z góry belek, oraz dziury w podłodze mogły dać zarówno przewagę jak przynieść śmierć temu kto w nie wpadnie.
"Nie lubię otwartej walki, ale w tej chwili nie mam czasu na przygotowania..."
W następnej sekundzie Ascalon stanął dokładnie na środku pokoju kilka metrów od jedynych drzwi wejściowych i nasłuchiwał jak zbliża się intruz, w jego dłoniach widniał już sztylet i sejmitar, a gotowe do użycia były także ukryte po rękawach i butach kolejne ostrza.
"Pozbędę się Ciebie w kilka sekund i szybko zniknę stąd nim ta wampirzyca się napatoczy..."
"Trzeba szybko pozbyć się tego panterołaka, a potem wiać z klejnotem..."
Kotołak pokonał jeszcze kilka zakrętów i przeczesując własną pamięć zdecydował się na otwartą walkę w wybranym przez siebie pomieszczeniu, które znajdowało się za następną alejką. Miał kilka sekund przewagi nad rywalem, co pozwoliło dotrzeć do pokoju i przybrać ludzką postać, ponieważ jako niewielki kot nie miał szans w starciu z potężną panterą, choć jeśli chodzi o uciekanie to niewątpliwie miał przewagę.
Sala w czasie swojej świetności z pewnością musiała być całkiem spora, ale teraz kiedy część sufitu się zawaliła, a po podłodze walały się roztrzaskane półki, gdzie zapewne kiedy stały książki, powierzchnia zmalała niemal o połowę, kilka wnęk w ścianach i zwisających z góry belek, oraz dziury w podłodze mogły dać zarówno przewagę jak przynieść śmierć temu kto w nie wpadnie.
"Nie lubię otwartej walki, ale w tej chwili nie mam czasu na przygotowania..."
W następnej sekundzie Ascalon stanął dokładnie na środku pokoju kilka metrów od jedynych drzwi wejściowych i nasłuchiwał jak zbliża się intruz, w jego dłoniach widniał już sztylet i sejmitar, a gotowe do użycia były także ukryte po rękawach i butach kolejne ostrza.
"Pozbędę się Ciebie w kilka sekund i szybko zniknę stąd nim ta wampirzyca się napatoczy..."
- Iranthel
- Szukający drogi
- Posty: 32
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
Gonił sierściucha. Był całkiem blisko bo słyszał jak biegnie. W końcu cisza. Stanął, począł się zbliżać powolnym krokiem, jeszcze jeden zakręt i będzie tam gdzie wydano ostatni dźwięk. Wychynął powili zza zakrętu, powoli zlustrował pomieszczenie. Jest! Przybrał formę hybrydy po czym wstał. Sięgnął powolnym ruchem po łuk i strzałę. Przygotował się do oddania błyskawicznego strzału. "Powoli... jest szybki... ale za to człowiiekiem... a może? Tak, czas spróbować dyplomacji."
- Słuchaj, nic Ci nie zrobię pod warunkiem, że ty nic nie zrobisz mi. Nie chcę walki. Kim jesteś? Czego tu szukasz?
- Słuchaj, nic Ci nie zrobię pod warunkiem, że ty nic nie zrobisz mi. Nie chcę walki. Kim jesteś? Czego tu szukasz?
Izis została sama. Przez chwilę miała ochotę po prostu odwrócić się i opuścić tą całą Świątynię Deszczu, ale była zbyt ciekawska. Powolnym, znużonym krokiem ruszyła za zapachem obu zmiennokształtnych, których obecnie najchętniej zjadłaby na śniadanie. Miała ich dość. Po chwili zatrzymała się i głęboko zastanowiła. Tak właściwie sama nie potrafiła określić ile czasu to trwa. Czas... dla niej nie miał żadnego znaczenia w końcu nie musiała się nim przejmować. Jednak tym razem poczuła, że ma ochotę na jakieś polowanie. Skrzywiła się.
"To wszystko jest takie beznadziejne!" -pomyślała i uderzyła pięścią w ścianę. Wiedziała, że tuż za nią znajdują się obaj zmiennokształtni. Po chwili zdecydowała to wszystko zakończyć. Powolnym krokiem weszła do pomieszczenia i oparła się o jakąś belkę czy coś takiego. Wszystko jedno drewno to drewno. Nie rozejrzała się dookoła, chociaż zawsze to robiła, jedynie kątem oka spojrzała na mężczyzn. Iranthel znowu stał z tym swoim łukiem, a ten drugi na przeciw niego w każdej chwili gotowy do walki.
-On szuka klejnotu... -wypowiedziała spokojnym, obojętnym głosem. -Ale traci czas... -dodała po chwili wbijając w niego swoje wielkie brązowe oczy.
"To wszystko jest takie beznadziejne!" -pomyślała i uderzyła pięścią w ścianę. Wiedziała, że tuż za nią znajdują się obaj zmiennokształtni. Po chwili zdecydowała to wszystko zakończyć. Powolnym krokiem weszła do pomieszczenia i oparła się o jakąś belkę czy coś takiego. Wszystko jedno drewno to drewno. Nie rozejrzała się dookoła, chociaż zawsze to robiła, jedynie kątem oka spojrzała na mężczyzn. Iranthel znowu stał z tym swoim łukiem, a ten drugi na przeciw niego w każdej chwili gotowy do walki.
-On szuka klejnotu... -wypowiedziała spokojnym, obojętnym głosem. -Ale traci czas... -dodała po chwili wbijając w niego swoje wielkie brązowe oczy.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Kotołaki
- Profesje:
- Kontakt:
Trwał niewzruszony słowami panterołaka przez dobre kilka sekund, wiedział, że zbliża się wampirzyca, ale w jego głowie powoli zaczął roić się plan ewentualnej ucieczki oraz sposób działania przeciwko tej dwójce. Niewielki otwór po lewej stronie był w sam raz dla niewielkiego kota, ale zdecydowanie za mały dla pantery, o człowieku już nie mówiąc, każda poświęcona na myślenie sekunda sprawiała, że jego pomysł był coraz bardziej doskonały, jednak wciąż pamiętał zasadę swojego ojca.
"Nie ma takiego planu, którego nie dałoby się pokrzyżować..."
Jego spojrzenie uważnie obserwowało całą dostępną przestrzeń, pamiętał aby nigdy nie skupiać się na jednym punkcie, ale obserwować wszystko co dzieje się dookoła.
"Dostrzeżesz go jako ruch, nie jako postać..."
- To mamy impas... - powiedział ciężkim, oraz zniekształconym przez maskę, ale wyraźnym głosem - bo ja zamierzam wam zrobić krzywdę.
Jego złote oczy zwęziły się mocno dodając jeszcze większej grozy całej postaci, a czarna maska sprawiała wrażenia jakby jeszcze bardziej pociemniała. Niestety nie dane im było walczyć w pojedynkę, ponieważ sekundę później pojawiła się kobieta i wypowiedziała kilka istotnych słów, które bardzo zmieniły obecną sytuację.
- Rozwiń.
Słowa były ewidentnie skierowane do nieumarłej, ani ton, ani żaden gest nie wskazywały, żeby Ascalon był zirytowany , po prostu da niego wyglądało to jak rozmowa o pogodzie, a nie głównym celu, który kosztował go nie małych problemów.
"Nie ma takiego planu, którego nie dałoby się pokrzyżować..."
Jego spojrzenie uważnie obserwowało całą dostępną przestrzeń, pamiętał aby nigdy nie skupiać się na jednym punkcie, ale obserwować wszystko co dzieje się dookoła.
"Dostrzeżesz go jako ruch, nie jako postać..."
- To mamy impas... - powiedział ciężkim, oraz zniekształconym przez maskę, ale wyraźnym głosem - bo ja zamierzam wam zrobić krzywdę.
Jego złote oczy zwęziły się mocno dodając jeszcze większej grozy całej postaci, a czarna maska sprawiała wrażenia jakby jeszcze bardziej pociemniała. Niestety nie dane im było walczyć w pojedynkę, ponieważ sekundę później pojawiła się kobieta i wypowiedziała kilka istotnych słów, które bardzo zmieniły obecną sytuację.
- Rozwiń.
Słowa były ewidentnie skierowane do nieumarłej, ani ton, ani żaden gest nie wskazywały, żeby Ascalon był zirytowany , po prostu da niego wyglądało to jak rozmowa o pogodzie, a nie głównym celu, który kosztował go nie małych problemów.
Wampirzyca zdawała sobie sprawę, że wypowiedziane przez nią słowa drastycznie zmieniają sytuację, a informacje, które zna dają jej istotną przewagę. Uśmiechnęła się zaczepnie.
-Czy to ma być rozkaz? -zapytała chociaż ton tego kociaka był raczej obojętny. Jednak los który spotkał klejnot nie był już aż tak obojętny. Dziwna ironia. Wampirzyca spokojnie podeszła do jakiejś sterty gruzu i gładziła koniuszkiem palca serdecznego krawędź jakiegoś tam kamienia. Robiła to celowo. Niby dlaczego miała mu od razu wszystko wypaplać? I to na jego rozkaz? Dopiero teraz rozejrzała się dookoła. Miała w końcu tyle czasu. Pomieszczenie wieki temu musiało służyć jako sala balowa albo wielka jadalnia. W rogach można było zauważyć jakieś posągi, które teraz strawił czas. Większa część sufitu leżała na ziemi w postaci góry kamieni. Izis podeszła do Iranthela. Oparła się o jego ramię, obejrzała jego wciąż napięty łuk.
-Psuję ci zabawę? -zapytała niewinnie.
-Czy to ma być rozkaz? -zapytała chociaż ton tego kociaka był raczej obojętny. Jednak los który spotkał klejnot nie był już aż tak obojętny. Dziwna ironia. Wampirzyca spokojnie podeszła do jakiejś sterty gruzu i gładziła koniuszkiem palca serdecznego krawędź jakiegoś tam kamienia. Robiła to celowo. Niby dlaczego miała mu od razu wszystko wypaplać? I to na jego rozkaz? Dopiero teraz rozejrzała się dookoła. Miała w końcu tyle czasu. Pomieszczenie wieki temu musiało służyć jako sala balowa albo wielka jadalnia. W rogach można było zauważyć jakieś posągi, które teraz strawił czas. Większa część sufitu leżała na ziemi w postaci góry kamieni. Izis podeszła do Iranthela. Oparła się o jego ramię, obejrzała jego wciąż napięty łuk.
-Psuję ci zabawę? -zapytała niewinnie.
- Iranthel
- Szukający drogi
- Posty: 32
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
"Więc po to przylazł... może i ja coś z tego zagarnę? Hmmm... tylko po co? Ech... nieistotne, niech się bawią jak chcą." Po pytaniu wampirzycy schował strzałę do kołczana.Przez cały czas patrzył na sierściucha. Jakby się dało to już dawno przewierciłby go wzrokiem na wylot.
- Nie. Skądże znowu- odparł całkowicie poważnym tonem, lecz bez żadnegodrugiego dna. - Wybacz, że teraz o to pytam, ale czy masz jeszcze trochę tego pomarańczowego wina? Dobre było. A tak poza tym musisz mnie nauczyć takie przyrządzać.
"Jak już zbaczać z tematu to po całości."
- Nie. Skądże znowu- odparł całkowicie poważnym tonem, lecz bez żadnegodrugiego dna. - Wybacz, że teraz o to pytam, ale czy masz jeszcze trochę tego pomarańczowego wina? Dobre było. A tak poza tym musisz mnie nauczyć takie przyrządzać.
"Jak już zbaczać z tematu to po całości."
Pytanie zadane przez zmiennokształtnego sprawiło, że Izis cała się ożywiła. Oczywiście na tyle na ile może ożywić się nieumarła. Uśmiechnęła się promiennie.
-Pewnie, że mam. Pewien czarownik nauczył mnie jak je przyrządzać -odpowiedziała i po raz pierwszy od dłuższego czasu popatrzyła na tego drugiego.
-Może ty też masz ochotę na wino? -zapytała niewinnie i dostrzegła, że jeden z guzików po raz kolejny jest rozpięty. Tym razem nic z tym nie zrobiła. Po za tym jej czarna koszula nie była już wcale taka piękna jak na początku. Teraz cała zakurzona i rozdarta straciła swój urok. Wampirzyca marzyła o zmianie garderoby, małej toalecie i może kieliszku wina.
-Pewnie, że mam. Pewien czarownik nauczył mnie jak je przyrządzać -odpowiedziała i po raz pierwszy od dłuższego czasu popatrzyła na tego drugiego.
-Może ty też masz ochotę na wino? -zapytała niewinnie i dostrzegła, że jeden z guzików po raz kolejny jest rozpięty. Tym razem nic z tym nie zrobiła. Po za tym jej czarna koszula nie była już wcale taka piękna jak na początku. Teraz cała zakurzona i rozdarta straciła swój urok. Wampirzyca marzyła o zmianie garderoby, małej toalecie i może kieliszku wina.
- Iranthel
- Szukający drogi
- Posty: 32
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
-Wiesz, on chyba jest abstynentem. Poza tym po pijaku nie zrobiłby nam krzywdy jak się zarzekał. Wino z pomarańczy. Niesłychane. A może masz jeszcze jakieś wyroby procentowe co? Jeśli nie masz nic przeciwko z chęcią ich skosztuję.
"Heh, ciekawe co teraz zrobi ten sierściuch." Przewiesił łuk przez ramię i stał tak. Zastanawiało go co teraz obcy zrobi skoro nie ma tutaj jedynego wartościowego dla niego przedmiotu. Odejdzie czy zostanie? A może jednak wywiąże się walka? Jeszcze wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Odpowiedzi natomiast może udzielić tylko ta kotopodobna istota.
"Heh, ciekawe co teraz zrobi ten sierściuch." Przewiesił łuk przez ramię i stał tak. Zastanawiało go co teraz obcy zrobi skoro nie ma tutaj jedynego wartościowego dla niego przedmiotu. Odejdzie czy zostanie? A może jednak wywiąże się walka? Jeszcze wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Odpowiedzi natomiast może udzielić tylko ta kotopodobna istota.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Kotołaki
- Profesje:
- Kontakt:
Szczerze powiedziawszy nie miał najmniejszej ochoty wdawać się w walkę, chciał po prostu zdobyć to po co przyszedł, a jeśli tego nie dostanie to po prostu wrócić i odpocząć spokojnie w swojej kryjówce, pieniędzy miał wystarczająco, a jedynym powodem tej wyprawy była nuda i okazja zdobycia czegoś na co polował od długiego czasu. Bardzo mu się jednak nie podobało, że intruzi traktowali go jak nic nie znaczącą postać, której można w każdej chwili się pozbyć, był to tak naprawdę wystarczający powód, żeby ich zabić, ale...
- Skoro nie ma tutaj klejnotu to nie mam też czego tu szukać... - Przekrzywił głowę w stronę wampirzycy, a potem zajął się sobą, spokojnie wsunął miecz do pochwy usytuowanej na plecach, a lekki ruch nadgarstka sprawił, że ostrze błyskawicznie schowało się do rękawa, po czym kolejne słowa skierował do mężczyzny.
- Nie powiedziałem, że zabiję was tu i teraz... - Gdyby mogli przejrzeć wzrokiem jego maskę dostrzegli by paskudny uśmiech, niestety jedyne co widzieli to złote ślepia, a te nie wyrażały nic po za obojętnością.
"Rozgadałem się, a przecież nawet nie wiem, czy ich nie pozabijam za chwilę..."
- Skoro nie ma tutaj klejnotu to nie mam też czego tu szukać... - Przekrzywił głowę w stronę wampirzycy, a potem zajął się sobą, spokojnie wsunął miecz do pochwy usytuowanej na plecach, a lekki ruch nadgarstka sprawił, że ostrze błyskawicznie schowało się do rękawa, po czym kolejne słowa skierował do mężczyzny.
- Nie powiedziałem, że zabiję was tu i teraz... - Gdyby mogli przejrzeć wzrokiem jego maskę dostrzegli by paskudny uśmiech, niestety jedyne co widzieli to złote ślepia, a te nie wyrażały nic po za obojętnością.
"Rozgadałem się, a przecież nawet nie wiem, czy ich nie pozabijam za chwilę..."
Izis popatrzyła prosto w złote oczy egzemplarza stojącego przed nią. Intrygował ją ten przybyły ktoś. Tak bardzo żałowała, że nie potrafi czytać w jego myślach pewnie dowiedziałaby się czegoś interesującego? Przygryzła wargę. Jej białe kiełki wysunęły się lekko do przodu.
-No przystojniaku... -zwróciła się w stronę istoty, która w obecnym wydaniu nie była nawet mężczyzną, a co dopiero przystojniakiem.
-Może opowiem ci historię klejnotu, kiedy już usiądziemy sobie w jakimś... -tutaj urwała i szybko zlustrowała pomieszczenie -innym miejscu... -dodała wolno i przeszła z nogi na nogę.
-No przystojniaku... -zwróciła się w stronę istoty, która w obecnym wydaniu nie była nawet mężczyzną, a co dopiero przystojniakiem.
-Może opowiem ci historię klejnotu, kiedy już usiądziemy sobie w jakimś... -tutaj urwała i szybko zlustrowała pomieszczenie -innym miejscu... -dodała wolno i przeszła z nogi na nogę.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Kotołaki
- Profesje:
- Kontakt:
Nie przejął się docinkami kobiety, szczerze to nigdy nie przejmował się żadnymi słowami krytyki jakie kiedykolwiek ludzie rzucali w jego stronę, opinię innych miał w głębokim poważaniu. Uwielbiał, jednak robić ludziom nazłość i nigdy nie marnował ku temu okazji dokładnie tak jak było to w tej chwili.
Zamiast odpowiedzieć na słowa wampirzycy po prostu przeszedł z nogi na nogę i spokojnie przykucnął, wciąż mając jednak pole do manewru i szybkiego odbicia w razie ataku, w końcu nie można nigdy być w stu procentach pewien, co do intencji przeciwnika, ale wracając do sytuacji w pomieszczeniu. Ten drobny ruch był chyba wystarczającą odpowiedzią, że Ascalon nie ma najmniejszego zamiaru się stąd ruszać. Dla niego każde miejsce będzie odpowiednie cała trójka znakomicie widzi w tych ciemnościach, również słuch mają wyostrzony, a każde z nich posługuje się wspólnym co również nie przeszkadza w komunikacji.
"Więc, w czym problem..?"
Zamiast odpowiedzieć na słowa wampirzycy po prostu przeszedł z nogi na nogę i spokojnie przykucnął, wciąż mając jednak pole do manewru i szybkiego odbicia w razie ataku, w końcu nie można nigdy być w stu procentach pewien, co do intencji przeciwnika, ale wracając do sytuacji w pomieszczeniu. Ten drobny ruch był chyba wystarczającą odpowiedzią, że Ascalon nie ma najmniejszego zamiaru się stąd ruszać. Dla niego każde miejsce będzie odpowiednie cała trójka znakomicie widzi w tych ciemnościach, również słuch mają wyostrzony, a każde z nich posługuje się wspólnym co również nie przeszkadza w komunikacji.
"Więc, w czym problem..?"
- Iranthel
- Szukający drogi
- Posty: 32
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
-Co za uparciuch. Choćże, bo nikt nie ma zamiaru targać tych zapasów aż tutaj- zwrócił się do kotołaka po czym skierował wzrok w kierunku wampirzycy- mam rację?
Stał nieco przygarbiony gdyż strop był dość nisko." Ja nie wiem, co za uparty tępol, daliśmy mu wyraźny znak że nic mu nie zrobimy. Chcesz się bawić ty cholerny diable? Dobra, to my się jeszcze zabawimy. Nie teraz, ale się zabawimy"
Stał nieco przygarbiony gdyż strop był dość nisko." Ja nie wiem, co za uparty tępol, daliśmy mu wyraźny znak że nic mu nie zrobimy. Chcesz się bawić ty cholerny diable? Dobra, to my się jeszcze zabawimy. Nie teraz, ale się zabawimy"
Izis ze spokojem przyglądała się zmiennokształtnemu, który najwyraźniej sobie z nimi pogrywał. Wampirzyca nie miała zamiaru brać udziału w tej durnej grze i tak zmarnowała już bardzo dużo czasu. Nie miała zamiaru błagać tego tutaj, żeby z nimi gdziekolwiek poszedł- nie to nie! Prychnęła w jego stronę i złapała Iranthela pod ramię.
-Chyba miałeś rację. Mimo wszystko ciebie zapraszam do części, którą zajmuje -zwróciła się w jego stronę wolno zmierzając do wyjścia. -Musisz mi coś o sobie opowiedzieć, a tamten typ niech idzie swoją drogą. -to mówiąc ściszyła głos. Wiedziała, że ten drugi ją słyszy, ale nie dbała o to.
-Chyba miałeś rację. Mimo wszystko ciebie zapraszam do części, którą zajmuje -zwróciła się w jego stronę wolno zmierzając do wyjścia. -Musisz mi coś o sobie opowiedzieć, a tamten typ niech idzie swoją drogą. -to mówiąc ściszyła głos. Wiedziała, że ten drugi ją słyszy, ale nie dbała o to.
- Iranthel
- Szukający drogi
- Posty: 32
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Panterołak
- Profesje:
- Kontakt:
W chwili gdy poczuł uchwyt wampirzycy poczuł się na prawdę spełniony, choć wiedział, że nie będzie z tego nic a nic. Nie dał po sobie poznać nawet niewielkiego skrawka emocji.
- Czuję się zaszczycony mogąc ci towarzyszyć. Dobrze, opowiem ci coś nie coś o sobie i odpowiem na ewentualne pytania, ale najpierw pozostawmy tego tutaj osobnika samego sobie.- prowadzony przez Izis podążał z nią w wyznaczone miejsce. Szli obok siebie. "Ciekawe co ten parszywiec teraz zrobi... a z resztą, czy to ważne? Izis spokojnie sobie z nim poradzi jak będzie trzeba. Opowiedzieć o sobie? No dobra, a moze na prawdę się zainteresuje? Nie. Co niby wampira obchodzi moja historia? Nic. No właśnie... nic."
W jego głowie toczyła się istna burza myśli, gra pozorów była tym z czym radził sobie na prawdę źle. Niestety na jego niekorzyść.
- Czuję się zaszczycony mogąc ci towarzyszyć. Dobrze, opowiem ci coś nie coś o sobie i odpowiem na ewentualne pytania, ale najpierw pozostawmy tego tutaj osobnika samego sobie.- prowadzony przez Izis podążał z nią w wyznaczone miejsce. Szli obok siebie. "Ciekawe co ten parszywiec teraz zrobi... a z resztą, czy to ważne? Izis spokojnie sobie z nim poradzi jak będzie trzeba. Opowiedzieć o sobie? No dobra, a moze na prawdę się zainteresuje? Nie. Co niby wampira obchodzi moja historia? Nic. No właśnie... nic."
W jego głowie toczyła się istna burza myśli, gra pozorów była tym z czym radził sobie na prawdę źle. Niestety na jego niekorzyść.
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Kotołaki
- Profesje:
- Kontakt:
Nie cierpiał kiedy coś szło nie po jego myśli, nie cierpiał gdy ludzie traktowali go jak niegroźnego kota domowego, ale najbardziej nienawidził jak gruba kasa przechodziła mu koło nosa. Ascalon jest typem mordercy, cyniczny, chamski, grubiański i nienawidzący całego świata, ale gdy wymaga tego sytuacja jest w stanie założyć "maskę" normalnego, albo przynajmniej mniej psychopatycznego człowieka, a kwota dziesięciu milionów ruenów jest warta każdej zmiany.
"Obiecuję, że jak tylko będę miał ten kryształ w swojej ręce to pozabijam tą parę i bynajmniej nie zrobię tego powoli..."
Sampere spokojnie podniósł się z ziemi i otrzepał kurz, który osiadł mu na kurtce i spodniach, a potem ruszył powolnym krokiem za intruzami, wciąż poruszał się cicho, nie skradał się jednak, po prostu w nawyku miał aby każdy krok był delikatny i bezszelestny, dlatego nawet gdy szedł na spacer nie wydawał praktycznie żadnego dźwięku.
"Obiecuję, że jak tylko będę miał ten kryształ w swojej ręce to pozabijam tą parę i bynajmniej nie zrobię tego powoli..."
Sampere spokojnie podniósł się z ziemi i otrzepał kurz, który osiadł mu na kurtce i spodniach, a potem ruszył powolnym krokiem za intruzami, wciąż poruszał się cicho, nie skradał się jednak, po prostu w nawyku miał aby każdy krok był delikatny i bezszelestny, dlatego nawet gdy szedł na spacer nie wydawał praktycznie żadnego dźwięku.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości