Strona 1 z 2

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Nie Lip 20, 2014 10:35 pm
autor: Tilgor
Tryton nie posiadał się ze szczęścia, widząc Enitie całą. Była co prawda ranna i słaba, ale żyła. Niestety, jego radość nie trwała długo. Wnet przypomniał sobie o słowach ducha dziewczynki. Przyjrzał się jeszcze raz nereidzie. Była tak samo piękna jak zawsze, mimo brudu i krwi. Nie było po niej widać żadnych oznak obłędu ani dziwnych rytuałów. Zadała mu pytanie, jednak nie miał teraz głowy do myślenia nad odpowiedzią.

- Nie teraz Enitio - odrzucił pospiesznie. - Wszystko wyjaśnię ci, jak już się stąd wydostaniemy. Teraz musimy...

Tryton urwał, bo oto drzwi od pokoju się otworzyły i stanął młody mężczyzna. W dłoni dzierżył gąbkę, która upadła mu na podłogę, kiedy zobaczył oswobodzoną nereidę i trytona. Na jego widok, w Tilgorze zawrzała krew. Jeszcze nigdy nie poczuł takiego gniewu i żądzy zemsty jak w tym momencie. Nie zupełnie panując nad sobą, pchnął mężczyznę ku ścianie, która stała za nim. Adept nekromanty cicho kwiknął, gdy jego szyja znalazła się między dwoma zębami trójzęba wbitego z nienaturalną siłą w ścianę. Spojrzał w oczy swojego oprawcy. Widział tam już tylko nienawiść. Poczuł delikatne ukłucie na piersi.

- To ty jesteś Kleofas nekromanta? To ty jesteś za to odpowiedzialny? - wrzasnął mu prosto do ucha. - Jeśli spróbujesz jakichkolwiek sztuczek, wyrwę ci serce z piersi i zgniotę je w pięści na twoich oczach. A teraz odpowiadaj na pytania!

- J-ja? Nie, ja jestem... znaczy, panie, nazywam się... - jąkał się ze strachu.

- Kleofas!? To ty? - Nie spuścił z tonu ani trochę. Nerwowo oddychał i zgrzytał zębami, przyciskając ostrze noża coraz mocniej.

- Nie! Przysięgam! - Chłopak przyspieszył, nie chcąc po raz kolejny wyprowadzać trytona z równowagi - Nazywam się Lorten, jestem niewinny!

- Gdzie on jest...? - Wyszeptał mu do ucha. Ostrze noża zaczęło wwiercać się w płótno jego ubrania i dotykać skóry.

- Ehh... A... J-ja... On-on pewnie jest teraz w swojej komnacie! Błagam nie krzywdź mnie... - zaszlochał cicho, roniąc łzy.

Tilgor spojrzał na Enitię. Ta z przerażeniem oglądała zajście. Trochę uspokoiło to Tilgora, przestał naciskać ostrzem na pierś i wyciągnął wbity w ścianę trójząb. Było to o wiele trudniejsze, niż przypuszczał, w złości wbił go naprawdę głęboko. Teraz pomniejszył go i zatknął za pas. Obrócił Lortena plecami do siebie i związał mu ręce resztkami sznurów z łoża Enitii. Jednym z nich go zakneblował. Teraz przyłożył mu ostrze do gardła i nakazał prowadzić do swojego mistrza. Tak też zrobił. Tilgor poczuł na swojej ręce przytkniętej do jego szyi zimny pot. Adept się bał, i dobrze. O to chodziło.

- Tilgor! - szepnęła mu do ucha Enitia podążająca tuż za nim. - Po co tam idziesz? Powinniśmy uciekać stąd jak najszybciej!

- Nic nie rozumiesz... ty... - Znów urwał w połowie zdania, nie bardzo wiedząc, czy powinien jej o tym mówić. W końcu uznał, że to najwyższy czas na wyjaśnienia. - Chodzi o tą wiązkę światła. W momencie, gdy nawiązałaś z nią kontakt, rzuciłaś na siebie klątwę. Tak jak ta dziewczynka, której duszę spotkałem w tych kryptach. Enitio... Tylko Kleofas może zdjąć ją z ciebie. Jeśli tego nie zrobi... połączenia między twoim ciałem i duszą słabną z każdą chwilą. To będzie postępować, aż do momentu, gdy więź się zerwie. Przykro mi. - Uronił łzę, jednak ukrył to przed nereidą. Wtem żal i smutek przeistoczył się w nienawiść. Pchnął Lortena, aby szedł szybciej.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Pon Lip 21, 2014 5:29 pm
autor: Enitia
        A jednak nie było to przywidzenie - Tilgor naprawdę tam stał i walczył z młodym mężczyzną. Stawką było jej życie. Enitia nie sądziła, że tryton jest tak silny, patrzyła z rosnącym niedowierzaniem, jak z wściekłością wbija trójząb w ścianę. Nigdy nie widziała go tak wściekłego, a zarazem zdeterminowanego, by ukarać podejrzanego czarownika. Wtem uświadomiła sobie, jak bardzo ważny stał się dla niej ten naturianin. Zrozumiała, że przyszedł tu tylko ze względu na nią, jednocześnie czując ogromny wstyd, że sprowadziła na nich zgubę. Gdyby nie jej naiwność i dobre serce, prawdopodobnie nie znaleźliby się w tej jaskini. "Po co przyjmowałam od tego starca magię?", zastanawiała się Enitia, nie kryjąc żalu z powodu swojej lekkomyślności. Niewiele rozumiejąc z tego, co mówił do niej przyjaciel, krzyknęła:
        - To wszystko moja wina! Moja i tylko moja! Mogłam mu nie pomagać, a nic by się nie stało! Ale tak bardzo
chciałam cię odnaleźć, że zaufałam mu i wzięłam od niego tę przeklętą wiązkę światła. Nie miałam pojęcia, że
planuje mnie uprowadzić, to mi się nie mieści w głowie, jak on mógł zrobić coś takiego? Sądziłam, że to niegroźny
staruszek, a okazał się zwykłym, podłym oszustem, który bez cienia skrupułów mnie wykorzystał!
        - Enitio - odparł spokojnie Tilgor. - Nie możesz się obwiniać o to, co się stało. Skąd mogłaś wiedzieć, z kim masz do czynienia? Świat właśnie taki jest, że czasami za nasze dobre serce musimy słono zapłacić.
Nereida nie mówiła już nic na ten temat. Nie chciała użalać się nad sobą, ani rozczulać nad losem, którego przecież nie wybierała. Teraz muszą skupić się na ważniejszych rzeczach. Cieszyła się, że Tilgor nie ma do niej żalu.

        Kiedy tryton wyjawił to, czego dowiedział się od ducha zmarłej tragicznie dziewczynki, nie kryła swojego zdziwienia. Niewiele zrozumiała z tego, co usłyszała, ale jedno wiedziała na pewno: musieli koniecznie znaleźć Kleofasa i zmusić go, by odczarował zły urok. Czy to jednak było możliwe do zrealizowania? Enitia przeczuwała, że ze starcem nie pójdzie im tak lekko, jak by tego chcieli, dlatego spojrzała na jego adepta i wyciągnęła knebel z jego ust. Zawsze lepiej mieć kogoś takiego po swojej stronie, a tak się złożyło, że Lorten chciał im pomóc rozprawić się z jego mistrzem.
        Młodzieniec nie sprawiał złego wrażenia, wręcz przeciwnie. Naturianom wydawało się, że stoi po ich stronie. Żywo gestykulując, powiedział przejęty, że oprócz Enitii, jest uwięzionych o wiele więcej osób. Wyznał, że Kleofas urządził sobie tu tajemne więzienie, do którego uprowadzał młode kobiety, by następnie odprawiać na nich rytuały powiązane z czarną magią. Nie do końca pojmował, po co mu to było,aczkolwiek dopatrywał się w tym jakąś osobliwą pasję starca. Lorten z jednej strony bał się Tilgora, a z drugiej, wiedział, że jeśli nie wskaże miejsca pobytu Kleofasa, postąpi haniebnie i udowodni, że jest zwykłym tchórzem. Zresztą, i bez tego nim był. Pomagał starcowi wiele razy, nawet w uprowadzaniu niewinnych ofiar, czego teraz bardzo żałował. Przeszłości nie dało się wymazać, ale mógł zrobić ten jeden raz w życiu dobry uczynek i zrobić to, co do niego należy.
        Szli przez długi i bardzo wąski korytarz, tak, że musieli ustawić się gęsiego. W pomieszczeniu było duszno, więc wyprawa do Kleofasa okazała się drogą przez mękę. Najgorzej znosiła to kulejąca i słaba Enitia, jednak w całej swej niedoli mogła liczyć na Tilgora - szła trzymając się mocno jego pleców. Jej wyniszczony organizm nie był w stanie przejść całej drogi, nereida w pewnym momencie upadła ciężko na zimną posadzkę, skręcając się w boleściach z powodu głębokich ran na ciele.
        - O nie, moja droga. W takim stanie, nie możesz się ruszać - powiedział stanowczo Tilgor, widząc, że Enitia próbuje wstać o własnych siłach. Następnie kazał jej wdrapać się mu na plecy. Nie wyobrażał sobie, aby dziewczyna w takim stanie chodziła. Widział, jaka jest wycieńczona i gdyby tylko mógł, czym prędzej opuściłby z nią jaskinię. Wiedział jednak, że nie mogą ot tak sobie pójść. Najpierw muszą odnaleźć Kleofasa i żądać, by cofnął zły urok z naturianki.
Powoli, wręcz ślimaczym tempem zbliżali się do komnaty mistrza Lortena. Tilgor był wdzięczny za jego pomoc i okazane dobro. Młodzieniec był szczerze poruszony stanem nereidy.
Gdy już dotarli do jego kryjówki, Tilgor postawił Enitię na ziemi i kazał jej nigdzie się nie oddalać. Następnie powiększył swój trójząb, wziął rozpęd i rzucił się na niczego niespodziewającego się Kleofasa. Wiedział, że go zaskoczył. Starzec runął na ziemię, powalony ciężarem trytona. Ten chwycił go z całej siły za kark i ryknął:
- Masz w tej chwili uwolnić Enitię z tego czaru słyszysz?! Jeśli tego nie zrobisz, gorzko tego pożałujesz, starcze. Twoje minuty są już policzone, więc lepiej zrób, co ci każę!

.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Wto Lip 22, 2014 12:59 am
autor: Tilgor
Tilgor wparował z impetem do pomieszczenia, gdzie znajdował się Kleofas. Od razu powalił go na ziemię i usiadł nań okrakiem, chwytając oburącz za szyję. Starzec był bardzo zaskoczony, ale nie wydawał się ani trochę przestraszony. Tryton, kipiąc złością, nakazał mu natychmiast cofnąć zaklęcie rzucone na Enitię. W odpowiedzi usłyszał tylko kpiący śmiech. To poirytowało go jeszcze bardziej. Wstał z niego i chwycił za trójząb. Zatknął jego głowę między dwoma jego zębami i podniósł do góry tak, że nekromanta teraz wisiał wyłącznie na szyi. Czując ból i problem z oddychaniem, złapał za dwa pozostałe zęby i podciągnął się.

- I jak ci się to podoba, nekromanto? - rzucił pogardliwie Tilgor. Choć wiele razy wyprowadzano go z równowagi, tak zły jak dziś nie był chyba nigdy. - Masz cofnąć to zaklęcie. Teraz!

- Nie wiem skąd wiesz o klątwie ani co tu robisz, ale... dlaczego miałbym to zrobić? - Nekromanta wydawał z siebie urywane dźwięki, stękając z wysiłku. - Bo udało ci się mnie zaskoczyć? To prawda, nie spodziewałem się, że ktoś odkryje moje laboratorium. Ale nie myśl sobie, że dam się do czegokolwiek zmusić!

- Jeśli tego nie zrobisz - Głos Tilgora przyjął niski, nieprzyjemny ton. - Ten nóż wyląduje między prawą a lewą komorą twojego serca. O ile w ogóle jakieś masz.

- Nie możesz mnie zabić! - Krzyknął z chytrym uśmieszkiem na twarzy. - Jeśli zginę, kto zdejmie z niej klątwę? Twoja Enitia przepadnie na wieki, a jej dusza utknie na tym świecie. Jeśli chcesz, bym odprawił rytuał odwracający, musisz wykonywać moje polecenia. Puść mnie!

Tilgor skamieniał. Nie był na to przygotowany. Wiedział, że mag ma rację i nie może go zabić, bo byłoby to równoznaczne z utratą nereidy na zawsze. Spojrzał na nią i na Lortena, oczekując jakiejś podpowiedzi co robić dalej. Niestety, zastał tylko malującą się na ich twarzach bezradność. W końcu stwierdził, że nie ma wyboru i opuścił mężczyznę na ziemię, pozwalając mu stanąć na własnych nogach, jednocześnie nie przestając mierzyć w niego trójzębem.

- W porządku. Zrobię dla ciebie co zechcesz, pod warunkiem, że ją uwolnisz i odczarujesz.

- Ależ oczywiście, mój drogi książę. - Uśmiechnął się sztucznie, pocierając dłońmi obolałą szyję. - Nie jesteś zwykłym człowiekiem. Widać to po twoich czynach. I rozumie. - Stanął prosto i ruszył w kierunku drzwi, nie zważając na ostrze wymierzone w jego pierś. - Aby odprawić rytuał, musimy pójść w pewne miejsce. Za mną.

Tilgor szedł zaraz za magiem, gotów w każdej chwili go obezwładnić. Dalej szła Enitia wspomagana przez Lortena. Przedostali się jakimś skrótem w miejsce, które trytonowi zapadło szczególnie w pamięć. Była to ogromna komnata z sześcioma kamiennymi mostami i wysepką po środku. Szli jednym z mostów, a gdy dotarli do centrum, Kleofas stanął na wgłębieniu i rzekł do nich:

- Będę potrzebował do pomocy mojego adepta. Kobietę zaś proszę o stanięcie tutaj, gdzie ja. Ty zaś - zwrócił się do Tilgora. - Wycofał się poza krąg. Nie może tam być nikogo poza nami.

Tak też się stało. Lorten stanął obok Kleofasa naprzeciw Enitii. Nagle zaczęło się. Obaj magowie zaczęli coś inkantować równo, a w ślad ich głosów zajaśniały runy dookoła ich. Przez jakiś czas wymawiali skomplikowane zdania, których tryton nie rozumiał, aż w końcu Enitia utraciła przytomność. Zamiast upaść, zaczęła lewitować, skierowana twarzą ku górze. Jej włosy zaczęły falować w powietrzu. Wszystko szło pomyślnie. Do czasu...

Nagle obaj magowie przestali inkantować. Kleofas wyciągnął dziwne ostrze, prawdopodobnie nóż rytualny. Podał go pomocnikowi. Ten przeciął swój przegub i upuścił trochę krwi na podłogę, po czym oddał narzędzie mistrzowi. Ten na początku chciał zrobić to samo, lecz zamarł. Szybkim, niespodziewanym ruchem wbił ostrze prosto w serce Lortena. Tilgor zawył, tak jak oszukany uczeń. Chciał ruszyć mu z pomocą, lecz gdy tylko chciał przekroczyć linię run, coś zastąpiło mu drogę. To pole siłowe, magiczna tarcza odcinająca go od tego, co działo się wewnątrz. Mógł tylko obserwować... Kleofas wyjął nóż i rzucił go gdzieś w przepaść. Spojrzał teraz na trytona.

- Nawet nie wyobrażasz sobie jak wielki błąd popełniłeś wchodząc tutaj. Naprawdę myślałeś, że możesz kogokolwiek uratować? To ja tutaj jestem panem życia i śmierci. Dla ciebie jednak nie jest przeznaczone ani jedno ani drugie. Nie, dla ciebie mam coś o wiele, wiele gorszego. - Teraz przerzucił wzrok na lewitującą Enitie. Podszedł do niej i czule złapał za dłoń. - A miało być tak pięknie. Mogłaś zostać kimś naprawdę wyjątkowym. Teraz jednak nie mam wyboru... - Kleofas rozłożył ręce. - In cesta eldo immerati... In arbit eldo ardera. Mis shauni koun paghaar. Evideth tar kazuug...

Choć próbował z całych sił, Tilgor nie mógł się przebić przez barierę. Mógł tylko patrzeć, co mag robi z nereidą. Ta zaczęła wrzeszczeć wniebogłosy, ruszając gwałtownie każdą cząstką swojego ciała. Otworzyła szeroko usta a z nich zaczęła ulatywać jej dusza...

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Śro Lip 23, 2014 7:54 pm
autor: Enitia
Świadomość Enitii nie została wyłączona. Czuła, myślała i coś podpowiadało jej, że to jeszcze nie jest koniec. Nie powiedziała ostatniego słowa. Lewitując nad przepaścią, uniosła ręce do góry. Zanim poczuła jak jej dusza ulatuje nad ciałem, uzmysłowiła sobie, że musi działać – teraz. Mimo niezmiernego bólu głowy i wszystkich mięśni, jej chęć przetrwania okazała się silniejsza.
Wysepka znajdowała się pomiędzy dwoma mostami połączona metalowym łańcuchem. Jeśli źle się na niej postawiło stopę, trafiało się wprost do rwącego i zimnego morza. W przypadku Kleofasa, śmierć byłaby natychmiastowa. Do nozdrzy Enitii dotarł intensywny zapach wody, otworzyła szeroko oczy wpatrując się w kamienisty strop jaskini. Rozpostarła ręce i opuszkami palców przywołała do siebie parę kropel wody. Osiadły one na jej drobnych dłoniach, początkowo spokojnie spływając po nich, a następnie tworząc malutki wir. Nereida zacisnęła pięści, używając całej swej siły, zebrała ogromną ilość zbiornika. Kontrolując moc, powoli otworzyła dłoń, z której wręcz wybuchł potężny strumień żywiołu, powalając starego nekromantę na ziemię. Przez parę chwil czołgał się, spoglądając na Tilgora, który teraz stał twardo na nogach z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Najwyraźniej pomagał nimfie, chociaż co do tego Kleofas nie mógł być pewny. Strumień wody trafił prosto w jego serce – wiedział, że jego minuty są już policzone. Organ kołatał tak silnie, jakby chciał wyskoczyć, więc staruszek mógł tylko patrzeć przed siebie oraz na to, co w dalszym ciągu robi Enitia.
Kobieta postanowiła nie dawać za wygraną i zmusiła się do ponownego powzięcia wody, tworząc z niej potężny wyr. Jej moc przybrała na sile do tego stopnia, iż staruszek został weń wciągnięty, by następnie z hałaśliwym pluskiem wpaść do morza.
Nereida po wszystkim upadła z hukiem na ziemię, a następnie zemdlała. Jej kruche ciało wydawało się martwe.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Czw Lip 24, 2014 10:22 pm
autor: Tilgor
Wszystko działo się tak nagle, że Tilgor nawet nie myślał o tym co robi. Kierował się czystym instynktem i wyuczonymi odruchami. Enitia zaczęła czarować, przywołała moce wody. Choć pod nimi widział tylko głęboką czerń, wiedział, że gdzieś tam głęboko na dole znajduje się woda. Tryton nie zwlekając pomógł jej utworzyć wir. Włożył w to cały wysiłek, by utrzymać takie ilości wody tak daleko od powierzchni morza. W końcu wir wciągnął Kleofasa. Mag krzyczał coś, krztusząc się wodą, lecz nikt już go nie słyszał. Zniknął gdzieś w ciemności. Usłyszeli plusk i wszystko ucichło. Stamtąd nie było już dla niego ratunku. Już nigdy nikogo nie skrzywdzisz - przeszło mu przez myśl. Wydawać by się mogło, że to koniec zmartwień. Tilgor stanął prosto. Zauważył, że bariera ochronna zniknęła. Przed nim leżała omdlała Enitia. Ruszył powoli w jej kierunku.

Przykucnął przy niej. Obrócił ją bezwładną na plecy. Była niezwykle blada, wręcz biała. Oczy miała otwarte, ale nie było w nich życia. Przyłożył ucho do jej rozchylonych ust. Nie oddychała.

- Nie, to niemożliwe. Nie, NIE!

Zaczął nią nerwowo poruszać, otwierać na siłę oczy, mówić do niej, lecz to nie skutkowało. Tilgor załamał się. Wszystko na nic. - pomyślał - Przeszedłem to wszystko tylko dla niej, zrobiłem to wszystko żeby ją uratować i... nie udało mi się. Tryton poczuł się winny za to, co się stało. Wiedział, że to wina tego, że zaufał czarodziejowi. Głos w jego głowie co prawda mówił mu, że chciał dobrze, a poza tym ona i tak by umarła gdyby nie zrobił nic, jednak nie dało mu to spokoju. Nie płakał, nie miał na to sił. Oparł się po prostu o jej ciało, wpatrzony w martwe oczy. Przypomniał sobie gdy ją pierwszy raz spotkał. Pamiętał to wszystko jakby to było wczoraj. Były chwile radosne i smutne, ale najgorsze było pożegnanie. Tilgor zdał sobie sprawę z tego jaką pustkę odczuwał kiedy zabrakło Enitii. Pamiętał jeszcze sny, w których go nawiedzała. Potem to jej szczęście, gdy go odnalazła. Powoli zaczęło do niego docierać kim on jest, a właściwie był dla nereidy. A później zapytał siebie: Czy ona była tym samym dla mnie? Nie było to jednak teraz ważne, bo oto jego jedyna przyjaciółka leżała martwa na ziemi. Nie czuł nic. Po prostu pustkę. Było mu żal straconego czasu, który mogli spędzić razem. Chwycił jej zimną dłoń. Była taka drobna, gdy złapał ją obiema swoimi znikała całkowicie. Nie wiedzieć czemu rozbawiło go to i nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.

Zapadła nieprzenikniona ciemność, bo wszelkie pochodnie zgasiły litry wody, które wznieśli wraz z nereidą. Nagle ciemność rozjaśniała. Z początku Tilgor nie zwracał na to uwagi, lecz z czasem światło narastało. Widział dokładnie całe pomieszczenie, choć samo źródło nie było wcale jasne. Wreszcie zrozumiał i spojrzał na swój trójząb. Świecił się tak samo, gdy zaatakował go nieumarły. Za każdym razem, gdy atakował przywołańca Kleofasa, klejnot rozświetlał takim blaskiem. Chwycił go do ręki i powiększył. Spojrzał w jego głębię. I wtedy właśnie zrozumiał. Tylko ta moc, która zrywa połączenie ciała i duszy może je znów połączyć. - zabrzmiało mu w głowie. Podniósł się. - Przecież mój trójząb wchłonął moc Kleofasa! To jest moja szansa. Tryton uniósł trójząb do góry, a ten momentalnie zapłonął oślepiającym światłem. Był tak jasny, że nawet zasłaniając go ręką Tilgora raziły oczy. Poczuł, jak coś ciągnie jego broń do góry, by chwilę później puściło. Spojrzał w górę. Wiązka światła, którą jego trójząb pochłonął, teraz wzleciała ku górze. Przygasła i podleciała do jego głowy. Zatrzymała się tuż przed jego twarzą.

- Rozumiem, że mam jedno życzenie? - spytał, zupełnie jakby kula miała mu odpowiedzieć. Nie myśląc długo rzekł - Przywróć jej duszę.

Kula z początku nie zareagowała. Tryton myślał, że to na nic, gdy poczuł potężny przeciąg. Widział, jak wiruje czasoprzestrzeń. Ciężko to było opisać, ale wiedział, że oto materializuje się duch Enitii. Humanoidalny kształt pojawił się nad ciałem nereidy po czym bardzo szybko weń wleciał.

Enitia zakaszlała i otworzyła oczy. Żyła! Tilgor pomógł jej wstać i przytulił ją tak mocno, że zabrakło jej tchu. W końcu opanował się i puścił ją. Spojrzał jej w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Miał tyle myśli na raz... Wśród nich przeważała jedna, ale zanim zdążył coś wydukać, poczuł coś pod stopami. Wysepka zadrżała. Rozejrzał się. Mimo absolutnej ciemności zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Coś odbiło się od jego głowy, po chwili znowu. Ziemia trzęsła się coraz mocniej. Najwidoczniej moc z jaką użyli magii wody naruszyła strukturę sklepienia. To oznaczało, że lada moment cała góra, w której wydrążono to pomieszczenie zawali im się na głowę. Nie było czasu do stracenia. Enitia nie miała siły by porządnie ustać, a co dopiero biec. Chwycił ją w poprzek na rękach i ruszył w stronę wyjścia, przez jedyny mostek oznaczony zapamiętanym przez niego znakiem. Biegł ile sił w nogach, nie zatrzymując się. Gdy był w połowie drogi, światło wpadło do jaskini. Spojrzał w tył. To szczyt sklepienia się zawalił, a wraz z nim ściany. Przyspieszył. W końcu dotarł do wyjścia. Nie myśląc nad tym co robi, wyskoczył przez półkę skalną. Spadali teraz prosto w przepaść - pod Wiszącymi Domami. Nie panikował jednak, ani nie puszczał z rąk kobiety. Resztką siły wzniósł w górę tyle wody, ile się dało, po czym diametralnie obniżył jego temperaturę. Woda stworzyła na moment... ślizgawkę. Przejechał po niej, na końcu bezpiecznie lądując w wodzie.

Dalej nie wiedział co się działo. Pamiętał tylko, że zmienił się w postać trytona i dopłynął gdzieś do brzegu. Tam położył Enitię na piasku, a sam zemdlał obok niej. Śniły mu się macki pochłaniające statki.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Pią Lip 25, 2014 11:16 am
autor: Enitia
Jak to jest stracić duszę? To tak, jakbyś przekuł balonik, z którego powoli uchodzi powietrze. Dokładnie tak „czuła” się Enitia. Właściwie, to nie sposób było powiedzieć, dokąd jej dusza powędrowała, bo była w tak różnych miejscach, że pobłądziła. Znalazła się w białym korytarzu tak jasnym, że trzeba by było zmrużyć oczy po wejściu do niego. Dusza unosiła się w górę i w dół, tworząc coś w rodzaju materii spirytystycznej, powoli odchodząc w niebyt.
Wszystkie uczucia, emocje, wspomnienia i przeżycia zamknęły się w tej jednej substancji. Dusza zaczęła świecić na czerwono, później przybrała kolor niebieski, następnie biały. Zbliżała się do ogromnych kamienistych wrót, z których nie było powrotu. Po przekroczeniu ich, materia dołącza do innych i decyduje, gdzie się udać. Ma do wyboru dwie ścieżki: lewą albo prawą. Może nie podjąć decyzji i zatrzymać się u wrót, ale będzie to najgorsze z możliwych wyjść. Będzie to oznaczać, że dusza utknęła w zaświatach i po odłączeniu od ciała, nigdy nie zazna spokoju.

Unosiła się przez chwilę w powietrzu, jakby „zastanawiając” się, którą drogę wybrać. Wyglądało na to, że się „waha”, że „myśli”, jednocześnie nie chcąc na zawsze opuścić świata doczesnego.
Nagle stało się coś dziwnego. Dusza zawróciła i ponownie weszła w jasny korytarz. Poruszała się teraz o wiele wolniej, niż wcześniej. Z jednej strony, sunęła, jakby pływając – jej ruchy były miękkie, lekkie i nieoczywiste. Z drugiej, zaczęła się zmieniać. Już nie przypominała bezkształtnej masy, a istotę humanoidalną – czującą, myślącą i żywą. A jednocześnie, przezroczystą, wciąż będąc duszą.
Kiedy wyszła z korytarza, opadała wolno na ziemię, wracając do ciała. Było to niezwykłe zjawisko, nawet Tilgor nie był w stanie opisać tego słowami. To coś tak sakralnego i mistycznego, że istocie, która nigdy dotąd tego nie widziała, mogło się to wydać snem. Ale była to rzeczywistość, chociaż tak sensualna.

Wokół czuć było zapach róż i konwalii. Była to niezwykle delikatna i subtelna woń, tak mógł pachnieć ogród pełen polnych kwiatów lub ornament przy królewskich drzwiach. Właściwie, z tym zapachem wiązało się wszystko to, czego chciałbyś doświadczyć. Był to po prostu zapach duszy Enitii – czystej, nieskalanej, dobrej i wrażliwej.
W jednej niezauważalnej chwili, materia została wchłonięta przez ciało, wlatując ustami, a zatrzymując się gdzieś w okolicach mostka.
Nereida po odzyskaniu duszy, czuła się tak, jakby wypłynęła na powierzchnię wody. Zakasłała parę razy, miała bowiem wrażenie, że się dusi. Potarła też dłońmi oczy, które teraz przybrały barwę błękitu.

Obudziła się zupełnie niespodziewanie, zdając sobie sprawę, że leży na piasku. Nie pamiętała tego, co się wydarzyło i nie kojarzyła również, jak się tu znalazła. Obróciła delikatnie głowę w prawo i ujrzała
Tilgora w postaci trytona. Był taki piękny, że nereidzie zaparło dech w piersiach. Ciało było pokryte łuskami, ale to co robiło największe wrażenie było długim ogonem zakończonym płetwą. Nereida nie mogła odwrócić wzroku od śpiącego naturiana. Zachwycona, nachyliła się nad nim i złożyła na jego zimnych ustach delikatny pocałunek.
- Tak bardzo cię kocham - wyznała z oczami pełnymi łez i przytuliła się do jego umięśnionego torsu. W tej chwili nic się dla niej nie liczyło. Jej serce po brzegi wypełnione było czystą i szczerą miłością.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Pią Lip 25, 2014 6:39 pm
autor: Tilgor
Tilgora obudził pocałunek Enitii. Był skołowany, nie do końca wiedział, co się dzieje dookoła niego. Z początku myślał, że to kolejny ze snów z Enitią na pierwszym planie, ale gdy poczuł jej dotyk, od razu pojął, że to rzeczywistość. Spojrzał na nią. Leżała przytulona do niego, z zamkniętymi oczami. Była tu z nim, żyła. Czuł jej oddech na swoim torsie, jej ucisk. Dotknął ręką jej twarzy. Nie była już trupio blada, nabrała kolorów. Znów była tą samą, żywą nereidą. Uśmiechnął się. Nie był w stanie się podnieść, ale i tak by tego nie zrobił. Było mu tu dobrze, bo miał przy sobie to, o co tak zawzięcie walczył. Uratował ją. Teraz to on ją objął i przyciągnął do siebie.

- Tak się bałem... - zaczął ochrypłym głosem - Nawet nie wiesz jak się teraz cieszę. Wtedy, na wyspie, myślałem że stracę cię na zawsze. Nie wiem co bym wtedy począł. - Ich spojrzenia napotkały się. Widział łzy w jej oczach. - Przeszedłem całą tą drogę tylko dla ciebie. Gdy wchodziłem do jaskini wiedziałem, że muszę cię odnaleźć. A teraz wiem dlaczego.

Nie wahając się Tilgor pocałował ją namiętnie, wręcz zachłannie. Dopiero gdy skończył, pomyślał, że ten gest mógł być zbyt nachalny, ale zapomniał o wstydzie i o kulturze. Teraz liczyła się tylko ona i chciał za wszelką cenę wyrazić co czuje.

- Nigdy więcej nie każ mi czuć tego, co czułem gdy zniknęłaś. - powiedział stanowczo, niby karcąco, choć z uśmiechem.

W końcu postanowił zmienić postać na ludzką. Dopiero gdy skończył zauważył, że od pasa w dół jest całkiem nagi. Nie przeszkadzało mu to jednak, najwidoczniej nereidzie także. Sama miała ciuchy podarte, a jej ciało pokryte było w sińcach. Trwali tak przytuleni do siebie, zapominając o czasie, o świecie. A właśnie mijała noc, księżyc dawno zniknął za horyzontem, a słońce wschodziło z pomarańczowym blaskiem. Nastał kolejny, piękny dzień w jego życiu.

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Sob Lip 26, 2014 12:49 pm
autor: Enitia
Okolica, w której się znaleźli, była niezwykle urodziwa. Enitia mogłaby tu spędzić resztę swoich dni, oczywiście, razem z Tilgorem u boku. Byłby jednak pewien problem, gdyż nie miałaby gdzie mieszkać. Nereidzie przypadł szczególnie do gustu wielki ogród pełen przeróżnych, kolorowych kwiatów. Rosły w nim zarówno konwalie, tulipany, róże, jak i polne kwiaty, roztaczające wokół wyborny aromat. Niezwykłe było również to, że góry łączyły się z morzem, tak więc widok był wspaniały i niepowtarzalny.

Trudno było sobie nawet wyobrazić, co w tej chwili czuła Enitia. Nie sposób było tego nawet opisać. Było to połączenie ogromnej radości, poczucia bezpieczeństwa, miłości oraz błogiego spokoju. Na wieść o tym, że Tilgor zjawił się w jaskini tylko dla niej, nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Zakryła usta w przypływie wzruszenia i spojrzała w oczy swojego ukochanego.
- Kiedy poczułeś, że... no wiesz? Że mnie... kochasz? - spytała Enitia zawstydzona. Nigdy nie była w nikim zakochana. Nie wiedziała, jak smakuje miłość i jaka jest piękna, póki nie spotkała Tilgora. Początkowo nie zdawała sobie sprawy z uczucia, którym go niespodziewanie obdarzyła. Sądziła, że to tylko lubienie, że w obliczu tragicznych wydarzeń z Ther'Annon, jest mu po prostu wdzięczna za pomoc. Ale musiała spojrzeć prawdzie w oczy, było to coś dużo większego, czego nie sposób było ogarnąć umysłem. Tym samym, przestała analizować każdy gest, zastanawiać się, czy wypada. Wpiła się w usta Tilgora, nie bacząc na nic. W tej chwili, czuła, że unosi się nad ziemią, że nic innego nie ma znaczenia. Wstyd jej było to przyznać przed samą sobą, ale nigdy przedtem nikogo nie całowała. Wprawdzie była zauroczona, bardziej lub mniej w marynarzach, których spotykała, ale nigdy nie czuła potęgi tego cudownego uczucia. Serce biło jej jak oszalałe, a na ciele miała gęsią skórkę.
Leżeli tak objęci, rozmawiając, całując i chichocząc się na przemian. Nereidzie zupełnie nie przeszkadzał fakt, że tryton od pasa w dół jest nagi. Nie czuła się tym skrępowana, tym bardziej, że była przyzwyczajona do nagiego ciała. Lubiła wszak spędzać czas z syrenami, które jak wiadomo, nie były odziane. Nagie ciało mężczyzny również było jej znane, chociaż w tym przypadku, nie potrafiła ukryć sporego rumieńca na policzku. Do głowy przyszło jej to, co chyba każdej kobiecie przyszłoby w tej sytuacji, jednak opanowała się. Nie chciała zbyt szybko pozbawiać tego uczucia aury niewinności. Wolała nacieszyć się nią w czystej i nieskalanej fizycznością formie. Ponowie złożyła pocałunek na jego ustach, tym razem trochę śmielszy, niż za pierwszym razem.
- Słuchaj... - zaczęła z troską w głosie. - Jest wspaniale, ale nie możemy spędzić tu reszty czasu. Wiesz jak dostać się stąd do mojego domu?
Nereida pragnęła znaleźć się ponownie w swoim domu i ułożyć się do snu. Była słaba, obolała, zaś jej ręce, nogi i część brzucha była posiniaczona. Zastanawiała się, co ten wstrętny nekromanta jej robił. Czyżby ją bił? Miała nadzieję, że nie dopuścił się do czegoś więcej, gdyby tak było, chyba by umarła z rozpaczy. Podejrzewała, że część siniaków powstała w wyniku upadku ze sporej wysokości, inne natomiast musiały powstać w wyniku uderzeń.

Spuściła wzrok, gdy doszło do niej, jak fatalnie musi wyglądać. Nie była już piękna, cała lepiła się od potu i zakrzepłej krwi. Uświadomiła sobie, że przez długi czas nie wiedziała, co się z nią dzieje. Bolało ją to, że zaufała nieodpowiedniej osobie, tym samym, narażając i siebie, i Tilgora na poważne niebezpieczeństwo. Westchnęła przeciągle, sadowiąc się na piasku i przykurczając nogi. Chwilę zastanawiała się, czy zadać trytonowi to pytanie, ale ciekawość zwyciężyła.
- Czy wiesz, dlaczego Kleofas mnie porwał? Co mi chciał zrobić? I czy... czy on mi coś zrobił?
Wyczekiwała odpowiedzi z rosnącym napięciem. Przymknęła oczy, wpatrując się w swoje siniaki i poczuła do siebie wielką odrazę.

Ciąg dalszy: Enitia

Re: [Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

: Nie Lip 27, 2014 12:15 am
autor: Tilgor
Tilgor zastanawiał się nad odpowiedzią, bawiąc się jej włosami. Próbował ustalić kiedy nastąpił przełom i zrozumiał, że ją kocha. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, po prostu uśmiechnął się i rzekł:
- Nie wiem. Chyba zawsze cię kochałem. A co do tego nekromanty, to nie zawracaj sobie nim głowy. Nie wiem kim był ani jakimi pobudkami się kierował, ale teraz to już przeszłość. Już nigdy nikogo nie skrzywdzi.

Jakkolwiek cudownie było na plaży, słońce było coraz wyżej i świeciło coraz jaśniej. Nadszedł czas, aby wreszcie udać się do domu. Choć Tilgor nie miał zielonego pojęcia jak dostać się na górę, wstał i wszedł do wody, ponownie przyjmując postać trytona. Enitia nieśmiało weszła za nim. Widząc to podpłynął bliżej i wciągnął ją głębiej, rzucając na nią zaklęcie. Dookoła jej głowy pojawiła się bańka wypełniona powietrzem. Kazał jej wejść na swoje plecy i mocno złapać. Potem odpłynęli razem w stronę skał.

***

Od tamtego czasu minął rok. Enitia pozwoliła Tilgorowi zamieszkać razem z nią. Od tej pory żyli we dwoje. Bardzo się kochali. Razem przechodzili przez trudne chwile, razem cieszyli się ze wspólnego szczęścia. Nadszedł jednak moment, kiedy Tilgor musiał ruszyć w daleką podróż do Alaranii. Ale to już zupełnie inna historia...

Ciąg dalszy: Tilgor