WodospadyKotek i rybka

Gdzieś na wyspie porośniętej gęsta roślinnością znajdują się niezwykłe wodospady, spadają one bowiem do jednego zbiornika.... W basenie pod wodospadami mieszkają bowiem tajemnicze syreny, podwodne tunele prowadzące do tego miejsca znają tyko one. Jeśli jednak uda cie się tutaj trafić, strzeż się, te mityczne istoty nie są przyjazne dla intruzów...
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Syrenka patrzyła na chochlika z lekko rozbawioną miną. Słuchała tego, co mówił, a wręcz wykrzykiwał telepatycznie naturianin. W miarę kolejnych słów dziewczynie coraz gorzej było powstrzymać wybuch śmiechu, dlatego cicho zachichotała.
Lilian natomiast przewróciła oczami i zaczęła dogadywać koledze podobnym do niej wzrostem.

- Mari umie tworzyć banki powietrza więc nawet dno morza wchodzi w grę! Ze skóry na twoich pośladkach? Raczysz żartować? Naprawdę myślisz, że ktokolwiek z tak rozwiniętym zmysłem węchu, jak Drim chciałby nosić takie coś?! – chochlik mówił dość szybko, więc w końcu wróżka dodała – TCHÓRZ! Może i wyglądasz jak facet z zewnątrz, ale wewnątrz to siedzi mała przestraszona dziewczynka, bojąca się pobrudzić rączki! Obyś nigdy głosu nie odzyskał! Już wystarczy, że nam w głowach się drzesz jak stare prześcieradło!

Syrenka złapała wściekle trzepoczącą skrzydłami towarzyszkę i niemalże zmusiła, by ta trochę ochłonęła, zatykając jej usta. Urażona Lili usiadła na jej ramieniu, nadymając czerwone ze złości policzki i zamilkła.
Tygrysołak nie pozostawił chochlikowi wyboru, grożąc rozszarpaniem. Syrenka delikatnie zakryła usta, powstrzymując śmiech, widząc tak szybką zmianę nastawienia tego małego stworka.

- Dobrze Oko. – posłała mu szczery uśmiech.

Teraz jednak zwróciła się do tygryska, widząc jego radość nie mogła się powstrzymać, by pogłaskać go za uszkiem.

- No to wychodzimy – syrenka stworzyła dla każdego, prócz siebie oczywiście, bańki powietrza, sama wskoczyła do wody, a podczas skoku przez ułamek sekundy zmiennokształtny widział jak para jej nóg, zmienia się w rybi ogon o lśniących, pomarańczowych łuskach.

Będąc już całkiem zanurzoną, poczekała, aż każdy wejdzie do banki i dzięki swą magią kierowała tymi, gdzie byli Drim oraz Oko. Wróżka sama potrafiła przemieszczać swoją. Nie minęła dłuższa chwila, gdy cała czwórka wynurzyła się ponownie na powierzchnie.
Oblały ich promienie słońca, które właśnie wschodziło, rozpraszając ciemności, będące pozostałościami nocy. Mari wyszła z wody, a jej ogon ponownie stał się parą zgrabnych nóżek.

- Dobrze Drim, to teraz zajmijmy się tym płaszczem, a potem myślę, iż pójdziemy do świątyni deszczu, jestem pewna, iż właśnie tam znajduje się portal – uśmiechnęła się do tygryska – Nim znacznie szybciej pojawimy się w mieście.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Drimowe uszko zostało pogłaskane, przez co Drimowy jęzor został wywalony na zewnątrz, a i mruczenie rozbrzmiało, które trwało nawet po fakcie, bo aż do wyjścia z powrotem na normalną, otwartą przestrzeń. Oko oczywiście, nie chcąc być w jadłospisie, był grzeczny. Ale wzrokiem to mordował wróżkę. Chociaż, gdy się uspokoił nieco po wyjściu z wody na trawę, to po prostu gapił się na jej ciałko, ot tak, zamyślony. Wracając jeszcze, do chwil, gdy szli w pod wodą to… nic się nie działo szczególnego. Ot, miła odmiana po zwariowanej części dnia.

        Ledwie syrenka przypomniała, by tygrysołak odnalazł płaszcz, a ten padł na cztery łapy, po czym niczym pies zaczął niuchać, szukając własnego zapachu. Najpierw zaprowadziło go to do jego własnego tyłka, przez co kręcił się dokładnie niczym piesek. Wielki, mogący zabić piesek z rodziny kotowatych. Tuż po tym jednak znalazł właściwy trop, który poprowadził go do krzaków, w które skoczył. Po chwili jednak wyskoczył z nich. Nadal na czterech kończynach przyczłapał do Mari z własnym płaszczem w zębach, by następnie usiąść niczym grzeczny pupilek, który wpatrywał się wesoło w twarzyczkę naturianki, jakby właśnie skończył aportować patyk, czy też raczej płaszcz.

“Dobra Mari, idź, prowadź go, cokolwiek. Się rozszalał chyba jego wewnętrzny tygrys… pies... coś...” - Skomentował telepatycznie oko, który aż zakrył twarz, widząc haniebne postępowanie swego towarzysza.
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Naturianka zachichotała widząc jak bardzo po kociemu zachowuje się tygrysołak. Zaskoczyło ją nawet nieco, iż nawet po tym, jak skończyła go głaskać, mruczał i to aż do wyjścia z wody. Natomias Lilia patrzyła na chochlika, uparcie czekając, by cokolwiek zrobił i by mogła mu jakoś dogadać, obrazić albo wytknąć błędy. Jego wściekłe spojrzenie wystarczyło, aby małej naturiance wpadł do głowy ciekawy pomysł.

- No i co się tak gapisz? Zazdrościsz mi cycków czy co? – rzuciła mu złośliwy uśmieszek.

Syrenka nie zwracała chwilowo uwagi na przekomarzanie się pary niewielkich naturian. Bardziej zaskoczyło ją prawie że psie zakochowanie Drima, który najpierw tropił własny ogon, a po chwili dopiero zaczął szukać płaszcza. Znalazł go w krzakach i przyniósł do dziewczyny.
Białowłosa czuła się nieco dziwnie w tej sytuacji. No bo między nią a zmiennokształtnym powstawała jakaś więź, ale widząc go zachowującego się jak najzwyklejsze zwierzę… No trochę dziwnie było. Zrobiła się lekko czerwona na policzkach przez tę całą sytuację.

- Mhm… - przytaknęła chochlikowi.

Tak więc cała czwórka wyruszyła na północ, musieli minąć góry, z których wypływały wodospady i przejść jeszcze kawałek drogi do Świątyni Deszczu. Marielka uznała, iż będzie to mimo wszystko krótsze od przymusu płynięcia statkiem.
Teraz szli wzdłuż linii jeziora, gdzie wskaźnikiem kierunku świata był głównie mech na drzewach. Mijali egzotyczne kwiaty, od czasu do czasu pojawiały się nawet wielobarwne papugi. W pewnym momencie przed nimi przebiegł ciemnoskóry człowiek. Był ranny i ledwo co biegł. Za nim gonił jakiś inny mężczyzna z mieczem.
Syrenka widząc to, nie zamierzała się wahać, ściągnęła bransoletkę, która zmieniła się w kose o czerwonym ostrzu. Dziewczyna pobiegła w stronę napastnika. Jej białe włosy falowały na wietrze, raz odsłaniając płetwy na plecach, by po chwili znów je zakryć. Naturianka biegła co sił w nogach. Gdy zbliżyła się wystarczająco blisko, krzyknęła zwracając na siebie uwagę i skoczyła na tego złego.
Ciemnoskóry zatrzymał się dysząc, i spojrzał na syrenkę.

- On… huh… on zabił mojego brata… puf… - wydyszał – Nie kradlibyśmy… byliśmy głodni… uff puff… tylko dlatego…

Ta informacja wystarczyła Marielce.

- Morderca – powiedziała do uzbrojonego człowieka.
- Ale… - chciał coś powiedzieć.
- MILCZ! Nadszedł czas, byś zapłacił.
- A… - W tej chwili jego głowa została oddzielona od reszty ciała dzięki ostrzu kosy.

Wróżka siedziała sobie tymczasem na ramieniu Drima i obserwowała z oddali.

- Widzisz tygrysku, to się nazywa wymierzanie sprawiedliwości! I jeszcze ocaliła tego biedaka… A ty nas miałeś za skrytobójczynie, co Oko? – rzuciła mu gniewne spojrzenie.

Białowłosa podeszła do ocalonego mężczyzny i zamieniła z nim parę zdań. Poczekała aż tygrysołak wraz z resztą do niej przyjdą.

- To jest Neksian, on wie, którędy dotrzeć do świątyni, pomoże nam – powiedziała wesoło.

Ciemnoskóry widząc zmiennokształtnego miał rodziawione usta i zdawał się nieco wystraszony. W końcu widział humanoidalnego tygrysa, zapewne pierwszy raz w swoim życiu.

- T…Tak… J…Ja z…zaprowadzę… - mówił, jąkając się z wrażenia.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

“Szczerze mówiąc to tak, zazdroszczę. Nigdy nie widziałem bardziej męsko wyglądającej klatki piersiowej” - Oko nie planował zostać pokonany przez byle wróżkę, nie w sztuce, którą była walka słowna, a z której niektóre chochliki są znane na cały świat. Jednak, ponieważ chciał zachować wszystkie zęby, to na wszelki wypadek ustawił się w bezpiecznej odległości od wróżki.

        To jednak było jedynie drobne zmartwienie naturianina. Bowiem w końcu całą czwórką ruszyła przez malownicze i równie dzikie miejsca, pełne roślin zwierząt i martwych elementów natury. W końcu jednak nastał moment natknięcia się na dwóch ludzi. Jeden ranny, drugi zaś długo nie pożył, bowiem skończył jako ofiara sprawiedliwości Mari, która o dziwo była całkiem sporą hipokrytką, bo mordowała morderców.

        Drim, aż musiał się odtygrysić, przynajmniej psychicznie, bowiem powróciła jego bardziej ludzka część do władzy. Takie widowisko bowiem nie było codziennością dla niego, rzadko kiedy napotykał kogoś, kto niszczy inne życie z taką łatwością.

- Ciekawa… forrrma sprawiedliwości. Widowiskowa i brutalna, ale ciekawa…

“Każdemu się zdarzają błędy w ocenie innych, szczególnie gdy ktoś taki jak ty emanuje swoją głupotą” - Odpowiedział tuż po Drimie Oko, próbując przyciąć nieco zarozumiałość wróżki.

        W końcu jednak podeszli bliżej i do syreny i do ocalonego. Mari przedstawiła jegomościa i wyjaśniła, iż będzie on pomocny, jegomość zaś trząsł portkami na widok zmiennokształtnego.

- Spokojnie, nie zjem cię, jak już, to rybka jest o wiele bardziej kusząca - Powiedział tygrysołak, nie myśląc nawet nad tym, co mówi, bo pewne uczucie uderzyło mu do głowy. - To co, idziemy?
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

- AH TAK!? – wkurzyła się wróżka i ponownie poczerwieniała ze złości przypominając teraz dorodnego pomidora – A TY! TY!... NIGDY NIE WIDZIAŁAM ŻADNEJ ISTOTY TAK SKROMNIE OBDARZONEJ PRZEZ NATURĘ!!! – spojrzała na jego krocze.

Marielka nie zdołała powstrzymać śmiechu. Przez co i ona została obrzucona gniewnym spojrzeniem.

- CO RECHOCZESZ RYBO?! – oburzyła się Lili.
- A tak o… - usiłowała spoważnieć, choć na moment.

Wróżka ponownie spojrzała na towarzysza bliskiego jej jedynie wzrostem.

- UCIEKASZ?! TCHÓRZ! – podleciała do niego i dała mu solidnego kopa w tyłek.

Następnie pokazała mu, już chyba po raz któryś, język i usiadła na ramieniu syrenki. Wtedy wszyscy ruszyli. Niespodziewanie szybko kogoś spotkali i oczywiście Mari poczuła się w obowiązku wypełnienia swej misji. Jakkolwiek hipokrytycznie by to nie wyglądało. Postanowiła się wytłumaczyć Drimowi, gdy tylko spostrzegła jego zdziwienie.

- Cóż… ktoś musi – naturianka stwierdziła, iż to trochę marne – Wiesz… Robię to, odkąd zamordowano moich rodziców… - to już brzmiało lepiej.

- GŁUPOTĄ?! TO TY TU CHYBA JESTEŚ GŁUPI! JAK MOŻNA TAK MÓWIĆ DO KOBIETY?! ZOSTANIESZ SAM DO KOŃCA SWEGO NĘDZNEGO ŻYCIA! MOŻE Z NUDÓW SIĘ NAUCZYSZ MÓWIĆ JAK KAŻDY, A NIE TELEPATYCZNIE! I KTO TU JEST GŁUPI??? –uskrzydlona naturianka zaczęła wydzierać się wniebogłosy i tupać nogą w powietrzu.

Nawet jak Oko i Drim poszli do białowłosej, to Lilian została i odwrócona do nich plecami klęła pod nosem i ukrywając przed wszystkimi, zaczęła szlochać z tej całej złości. No może w głębi duszy tam bardzo głęboko, bardzo skrycie było jej też przykro, ponieważ wolałaby się poznać nieco bliżej z chochlikiem, a obecnie byli parą istnych wrogów.
Tymczasem ocalony Neksian spojrzał z przerażeniem w błękitne oczy zmiennokształtnego, a kolana mu drżały tak, iż nawet z daleka mogłoby się to zauważyć.

- M… Mhm – zdołał wykrztusić.

Natomiast Mari spojrzała na Drima pytająco.

- Rybka bardziej kusząca? Chciałbyś mnie zjeść… czy może coś innego ci chodzi po głowie? – zażartowała i uśmiechnęła się lekko, by atmosfera nie stała się nieprzyjemna – Ale tak… idziemy.

Ciemnoskóry zaczął ich prowadzić. Wróżka została w tyle, leciała za nimi, ale powolutku z głową zwieszoną w dół by nikt się jej nie przyglądał za mocno. Piękno tutejszej okolicy mało ją interesowało, zaś Marielka reagowała całkiem odwrotnie, radośnie wymachując kosą, szła naprzód.
Podróż trwała już jakiś czas, teraz musieli przedzierać się przez gęste trawy, a czekała ich wspinaczka, po co prawdzie niezbyt wysokich, ale stromych górkach. Na domiar złego zerwał się wiatr, podwiewał on nieco materiał, którym okrywała swe ciało naturianka. W pewnym momencie uwolniły się skryte pod nim płetwy przypominające skrzydła, a wschodzące słońce na nie padające oświetliło je w taki sposób, iż przez moment mieniły się wszystkimi odcieniami tęczy.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Szli przez niezbyt sprzyjający temu teren. To znaczy, nie było źle, ale Drimilianos zaczynał tęsknić za wydeptanymi ścieżkami, o porządnych drogach nie wspominając. Nie był to jednak problem fizyczny, a raczej tęsknota za starymi czasami, gdy szlajał się po karczmach, a nie po gęstwinach Wyspy Syren.

“Ciekawe jak tam rodzice. Kto wie, może czarne róże stają się sławne na całą Alaranię, w czasie gdy ja tracę tutaj czas? Czy w tym tempie zdążę powrócić do pierwotnej formy, nim moja rodzina… zaniknie?”

        Szybko nadszedł moment, w którym zmienił zdanie. Bowiem w czasie, gdy wróżka i chochlik wykuwali, albo też szykowali się do wykucia, coraz to większe topory wojenne, tygrysołakowi dana była szansa doznać tęczowego olśnienia. Różnokolorowy blask rozświetlił jego umysł, uwalniając go od cieni strachu i zwątpienia. Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale w nieludziach bez wątpienia było coś fascynującego. Te skrzydła, płetwy, czy cokolwiek to było, okazały się doskonałym tego przykładem. Coś tak nowego i egzotycznego, że aż fascynującego. A może to tylko fakt, że jest to część Mari, uroczej, a zarazem ludzkiej z twarzy istotki, przy której świat pachniał dla zmiennokształtnego rybką?

“Najpierw zapoznałem się z chochlikiem, a teraz syreną i w dodatku toleruje jej przyjaciółkę wróżkę. Co dalej, randka w cztery oczy ze smokiem?”

        Uśmiechnął się do siebie, a raczej, jego ludzka część się uśmiechnęła. Bowiem zwierzęcy umysł postanowił robić co innego. Drimilianos dogonił syrenę i zaszedł ją od tyłu tak cicho, jak to było możliwe w obecnej sytuacji. Następnie, gdy tylko nadarzyła się okazja, objął ją swoimi rękoma, przyciskając ją ostrożnie do siebie.

- Rrrybka...

        Po pojedynczym słowie zaczęło dochodzić z niego intensywne mruczenie. A wraz z mruczeniem, zmiennokształtny zmienił taktykę i zamiast po prostu obejmować uzbrojoną w śmiercionośną kosę pannę, postanowił, iż weźmie ją w swe ramiona. I udało mu się to, bez większego wysiłku czy trudności. Serducho biło jego mocno, a dzikie oczka spoglądały to na Mari, to przed siebie, by przez przypadek nie zrobić sobie krzywdy od zagapienia się na pół-kobietę, pół-nadmorski-obiad o iście apetycznych walorach.

        Coś jednak ciągle rozpraszało tygrysołaka, który miał ciągle nadstawione uszy, nasłuchujące z całych sił. Jego mina zaś z chwili na chwilę rozbiła się coraz bardziej poważna. Gdy tak szedł z towarzyszką w ramionach, w końcu odezwał się, a po tonie słychać było, iż tygrys w dużej mierze przez niego przemawia.

- Nie podoba mi się ta sytuacja. - Odwrócił się do tyłu, by wzrokiem szybko sprawdzić, czy człowiek, którego wcześniej spotkali, nadal z nimi jest, a następnie odszukał dwójkę drobnych nieludzi, którym się dłużej przyglądał. - On nigdy nie milczy tak długo, gdy wszystko jest dobrrrrze. Jest rozkojarzony. Gdyby coś nas zaatakowało, do niego dotarrrłby ten fakt zbyt późno, co mogłoby się skończyć trrragicznie. Twoja wróżka zaś jest za głośna. Wcześniej nie było to zbyt uciążliwe, bo byłem skupiony na tobie. Ale ja słyszę ją głośno i wyrrraźnie. Podobnie pewnie jak wszelka okoliczna dzicz. Gdybym polował po tej okolicy, ona już dawno byłaby marrrtwa.

        Po tych słowach, nie czekając na opinie syreny, ryknął nie za głośno, aczkolwiek porządnie, w stronę chochlika, który dotychczas tylko przemieszczał się za nimi, zamknięty we własnych zamyśleniach odkąd to został nie dość, że obrażony, to w dodatku kopnięty, przez pewną skrzydlatą istotę, dwa razy mniejszą od niego. Ten nagły dźwięk nie dość, że wybudził chochlika, to także skierował jego uwagę na twarz Drimilianosa, po której chochlik dowiedział się, że zginie, jeśli nie domyśli się za moment, co ma zrobić. Na nieszczęście, nawet bez telepatii wiedział, że chodzi o drobną naturiankę. Westchnął w swych myślach, co pewnie każdy mieszkaniec wyspy usłyszał w swej głowie, a następnie, dosyć niechętnie, podleciał do wróżki, by objąć ją ostrożnie swą prawą ręką.

“No już, już… Przepraszam. Pasuje? Czy mam jeszcze się dać kopnąć?” - W porównaniu do wizji śmierci, utrata honoru oraz przyznanie się do winy nie było czymś tak złym, jak Oko się tego spodziewał. Drim tymczasem, radosny już z tego, iż kryzys być może został zażegnany, uśmiechnął się w stronę Mari, po czym liznął ją po niezwykle intymnej części ciała, jaką jest kobiecy... brzuch. Zawsze to jakieś umilenie obecnej sytuacji!
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Podczas wędrówki, Mari zdarzyło się kilka razy skaleczyć stopy o jakiś wystający kamień, szła przecież na boso, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Wróżka nawet nie próbowała wspominać syrenie o butach, była zresztą zbyt zajęta wnerwiającym chochlikiem.
Marielka idąc żwawo przed siebie została dość mocno zaskoczona przez Drima, który chwycił ją od tyłu i wymruczał nazwę stworzenia, którym w połowie jest białowłosa.

- Nie strasz mnie tak… tygrrrrrrysku – celowo sparodiowała końcówkę.

Po chwili zmiennokształny po prostu ot, tak przytulił dziewczynę. Czuła ona bicie jego serca, a on jej. Mari ze sporą dozą nieśmiałości wtuliła się jeszcze mocniej. Jego futerko muskało delikatnie bladą skore wodnej istotki, której zrobiło się przyjemnie ciepło. Wygląda na to, że ma swojego księcia z bajki, co prawda z futrem i ogonem, ale ważne, że jej. Jej… no właśnie, znali się tak krótko, a co będzie jak na drodze trafią na jakąś inną kobiete? Takie właśnie myśli przebiegały rzez główkę zielonookiej.

- Nie. Teraz nie powinnam się tym martwić. Co będzie, to będzie, a ja zrobię wszystko, by było dobrze.

Pogrążona w myślach zupełnie nie zauważyła jak ich przewodnik wycofał się nieco ani poważnej miny Drima. Dopiero gdy przemówił, zwróciła uwagę co się właściwie dzieje.

- Huh, jaka… Czemu? – zdziwiła się białowłosa – Mówisz o chochliku? I jakby co możemy się obronić – pomachała swą kosą o czerwonym ostrzu, w taki sposób, iż napis „Arcavir” sprawiał wrażenie jakby świecił, ponieważ promienie słońca akurat tak nań padły –Ah… Lili jakjest wkurzona zawsze jest głośna… taka już po prostu jest… Rozumiem… hmm mogłabym się postarać, przywołać ją do porządku, ale… najwięcej zależy od chochlika i…

Chciała coś dodać, ale Drim zaryczał niczym prawdziwy tygrys, nie aż tak głośno, aczkolwiek nadal groźnie. Zirytowana wróżka przestała się wydzierać, ale nadal była czerwona jak pomidor z tej całej złości. Skrzydlatej niemalże szczęka opadła, gdy fioletowy stworek ją objął i do tego przeprosił. Początkowo nie mogła wykrztusić żadnego słowa.

-… Ten… no ok… ale ten… tak dla pewności mogłabym kopnąć jeszcze raz – zaśmiała się i uśmiechała do Oka tym swoim diablim uśmieszkiem.

W rzeczywistości była strasznie zmieszana i powiedziała pierwsze, lepsze, co jej ślina na język przyniosła. Tak naprawdę to jej drobne serduszko, podobnie jak u Mari zabiło szybciej. Nie chciała dać tego po sobie poznać więc szybko odsunęła się od naturianina.

- Co za dużo to niezdrowo – skomentowała – Szczególnie jak chodzi o czułości – starała się mieć kamienną minę i postawę, ale jakaś dziwna i przerażająca siła zmuszała ją do uśmiechu. Lilian próbowała przybrać bardziej poważny grymas, bezskutecznie. Jej bezsilne próby osiągnięcia stanu obojętności wyglądały naprawdę komicznie.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Atmosfera nareszcie została oczyszczona ze zbędnych zakłóceń, a wizja szkarłatnego potoku przestaje ciążyć Drimilianosowi niczym kolejna klątwa nałożona na jego osobę. Nastał względny spokój, Oko już był, jak należy, a i Lilianna przestała być prawdopodobnym źródłem problemów dla grupy.

        Tygrysołak, wciąż nosząc swoją towarzyszkę, rozglądał się, szukając skutków swojej niedawnej decyzji. Zrobiło się ciszej, jego ryk odstraszył część mniejszych zwierzaków, albo przynajmniej sprawił, iż te postanowiły poczekać, aż przestanie być Drim w pobliżu. Nawet dźwięki, które sugerowały na coś większego niż byle wiewiórka, a które mogły oznaczać kłopoty, oddaliły się, prawdopodobnie zniechęcone tak ostrym dla uszu wszelakich odgłosem.

“Dobra, jeden problem z głowy. Aż chyba zacznę rozkoszować się tą wycieczką. Nie co dzień jest tak bezpiecznie, a i to mój pierwszy raz na Wyspie Syren. Przyda się zapamiętać co nieco na przyszłość, by mieć co wspominać.”

        Chciał skupić swój wzrok na drzewach, kwiatach czy innych, dla niego egzotycznych, roślinach. Z każdą próbą jednak jego twarz, zamiast pokornie posłuchać głosu rozsądku, postanowiła pomrukiwać radośnie, jednocześnie bez zahamowań wlepiając wzrok w pewną wodno-lubną naturiankę. Jego wzrok wydawał się niemalże głodny jej widoku. Równie dobrze można by powiedzieć, że była ona w tamtej chwili lizana przez jego oczy, z których pomocą zmysł wzroku delektował się każdą chwilą tej cielesnej panoramy. Dzika i zmysłowa uczta dla ślepi to była doprawdy. Nie trwała ona jednak bez zakłóceń, bowiem do tygrysołaka przydreptał na okaleczonych nóżkach pewien fakt.

- Au… W moich rodzinnych stronach damy z takimi ranami były wożone do znachorów, trzymane za rękę przez najbliższe osoby. Widać, a raczej nie słychać, że ty jesteś do tego przyzwyczajona, ale nie sądzisz, że to trochę nierozważne? W takie rrrany łatwo wdają się różne paskudztwa, a przynajmniej tak słyszałem. Kto wie, może to prawda, może tylko czasami, a może w ogóle. W każdym razie chyba rrrozważę dla ciebie nakaz bycia noszoną. - Powiedział troskliwym głosem, lecz szybko dodał jeszcze kilka słów głosem, który przepełniony był chęcią droczenia się z Mari. - Następnie, rrrozplanujemy ci godziny spania, godziny wstawania, a także, kiedy masz się stawić na obowiązkowe czyszczenie, oczywiście z moją pomocą!

        W tym samym czasie, Oko przeżywał egzystencjalny kryzys. Tak jakoś… Lepiej mu było. A co w tym złego było dla chochlika? Wiele, bowiem rzadko kiedy było mu lepiej. Teraz gdy był po o zgrozo, akcie przytulenia wróżki, która go, ku chwale Prasmoka, odepchała od siebie, powinien pałać nienawiścią do Drimilianosa, za zmuszenie go do tego, oraz do Lilian, za to, że w ogóle miała prawo zaistnieć, przez co musiało do tego dojść. Lecz zamiast tego było… w porządku. Owszem, nadal czuł, że ma ochotę co najmniej spłatać najokrutniejszy z okrutnych żartów w stronę wróżki, lecz czuł, jakby powód był inny. Jakby niechęć została zastąpiona przez coś innego. Gdy tylko chochlik spróbował domyślić się, przez co konkretnie, przez jego głowę przeszło najpierw słowo “przyjaźń”, co wywołało niemalże odruch wymiotny. Chwilę później, jak na złość, “miłość” zabrzęczała w jego umyśle, aż Oku w głowie się zakręciło.

“Chyba zachorowałam i majaczę… Gorąco mi.“ - Przez przypadek jego myśl rozbrzmiała telepatycznie, przez co inni mogli ją usłyszeć, w czasie gdy chochlik przyłożył rękę do swojego czoła, chcąc sprawdzić swą temperaturę.

        Dosyć szybko, zamiast patrzeć w pustą przestrzeń, obrócił głowę w stronę dwukrotnie mniejszej od siebie towarzyszki, obok której to leciał. Zaczął jej się przyglądać, jakby szukając powodu, czemu ta irytująca istota przestała być irytująca. Nadal była tą samą wróżką, co to była niemalże człowiekiem, tyle że malutkim, odzianym w listki i kwiatuszki i inne ozdóbki leśne. Do tego skrzydła, dosyć podobne do jego własnych, tyle że oczywiście odpowiednio mniejsze.

“Inny kolor skóry, nieco inna twarzyczka, i chochliczka jak się patrzy, jakże łatwiej by mi było. Chociaż, gdyby nie charakter, to nawet w obecnej formie... Nie, nie, nie! Mózgu, wiem, do czego zmierzasz! Spróbuj tylko wzruszyć to, co ma pozostać niewzruszone, a przysięgam, że będę wiódł życie debila, który ostatnie szare komórki wydłubie sobie przez ucho! Nie ma takiej opcji!”

        Westchnął wkurzony, jednak wciąż wpatrywał się we wróżkę. Jakby chcąc usprawiedliwić samego siebie, zaczął myśleć kolejne zdania, które, tak jak poprzednie, zachował tylko dla siebie.

“Może gdybym zaniżył swoje standardy… Oraz jeśli bym zgubił resztki rozsądku… Przynajmniej nie groziłoby wpadką. Pytanie tylko, jak zmieścić wielkie drzewo do niewielkiego pieca, gdy przyjdzie co do czego?... Zaraz, czy ja właśnie...?!”

        Za swoje myśli, chochlik szybko się splaskaczował, po czym, by jak najszybciej odejść od tematu, który zaprzątał mu głowę, przemówił telepatycznie do Lilian.

“Tak w ogóle… Jak skończyłaś u boku syreny? Dziwi mnie to, tym bardziej że wydajecie się o wiele bliżej siebie, niż dla porównania ja i Pan Mruczysław.”

- Wrrróżki, chochliki oraz ludzcy towarzysze podróży, widzę coś na horyzoncie! - Przemówił Drimilianos, który stał na szczycie górki, którą tak dzielnie przemierzyli. On i Mari już mogli podziwiać w oddali budynek, którego nie oszczędzał ni czas, ni flora tego miejsca. A mimo tego był i stał nadal, w miarę nienaruszonym stanie. Drimilianos po kilku sekundach wpatrywania się spojrzał stanowczo w stronę ludzkiego przewodnika. - To jest ta Świątynia Deszczu, prawda? Nie idziemy przypadkiem gdzieś indziej, do jakiegoś przeklętego miejsca, gdzie niechybnie zginiemy?

        Chochlik nie śpieszył się w stronę Drima. Postanowił, że będzie trzymał się blisko wróżki. Czemu? Cóż… Miało to wiele… Zalet. W razie zagrożenia mógł rzucić ją na pierwszy ogień, niczym mięso armatnie, o!
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Marielka będąc niesioną przez tygrysołaka czuła się jak jakaś księżniczka, którą uratował książę z bajki, w tym wypadku niezwykle kotowaty. Wtulała się w niego, delektując się przemiłym futerkiem zmiennokształtnego. Było jej tak dobrze, iż marzyła, by ta chwila mogła trwać i trwać. Naturianka odpływała swymi myślami do miejsc, jakie wraz ze swoim tygryskiem być może kiedyś odwiedzi, wyobrażała sobie jak wspólnie będą wymierzać sprawiedliwość wszystkim mordercom i nawet długi pobyt z dala od wody nie będzie jej straszny dzięki magii. Gdy przestała bujać w obłokach jej wzrok spoczął na oczach mężczyzny, syrenka zastanawiała się, o czym on myśli w tej chwili, starała się choćby odrobinę odgadnąć wyszukując rzeczy, w które wpatrywały się jego błękitne jak niebo oczy.
Gdy tylko jego spojrzenie spoczęło na niej, ona jakby przyłapana na jakimś czynie niegodnym zarumieniła się solidnie, nie przerwała jednak kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęła się nieśmiało i poprawiła włosy. Gdy się odezwał, Mariela wsłuchiwała się uważnie w każde najdrobniejsze nawet jego słowo.

- Nie potrzebuje znachorów, potrafię leczyć za pomocą magii. Nie robię tego od razu, ponieważ to sposób uodpornienia się na ból, to co robię, często zmusza mnie do walki z trudniejszymi przeciwnikami, czasem człowiek potrafi stracić przytomność z samego bólu, gdy już zwycięstwo wisi na włosku… Spokojnie, nim wda się jakaś infekcja powiedzmy, że „zamknę” te rany – zachichotała, słysząc o nakazie noszenia – Jesteś kochany, ale przez te paręnaście godzin mogę mieć nogi, czyli mogę chodzić, choć przyznam, że bardzo mi przyjemnie w twych ramionach – uśmiechnęła się, wtulając do tygryska, wybuchła zaś szczerym śmiechem na myśl o dniu rozplanowanym przez niebieskookiego.

Tymczasem wróżka usiłowała utrzymać niby naburmuszoną, niby kamienną minę w stosunku do chochlika, na którego chamsko, nieustannie się gapiła. Jak tylko usłyszała jego myśl, dała jej ona powód do ponownego drażnienia chochlika.

- Majaczę… Gorąco mi – przedrzeźniła go, starała się jednak zrobić to cicho by Drim znów nie zaczął rykiem ich uspokajać – Marudzisz i jojczysz jak baba, a nawet gorzej. Bo spójrz, ja jestem baba, a nie jojcze, co każe mi sądzić, iż twe zachowanie dorównuje zachowaniu dzieciaka, który bezczynnie czeka, aż mu mamusia przyniesie zioła od znachora. Weź się w garść ty… ty… Nawet nie wiem jak cię nazwać, bo żaden z ciebie mężczyzna ani baba, no dzieciak no…

Wróżka chciała jeszcze coś dopowiedzieć, ale gdy tylko fioletowoskóry zaczął ją wnikliwie oglądać jak jeszcze przed momentem ona jego, to poczuła się nieswojo. Oburzenie mieszało się z onieśmieleniem, zaczerwieniła się lekko na policzkach w efekcie.
Zapanowała krępująca cisza między tymi istotkami o niewielkich rozmiarach. Dało się słyszeć jedynie delikatny trzepot skrzydeł. Lili zastanowiło nerwowe westchnięcie Oka, jednakże to, że sam się splaskaczował odczuła nieprzyjemne zdezorientowanie, już chciała zapytać, o co u licha chodzi, bo pewnie o nią, zważywszy na to, iż się na nią gapił. W tym momencie jednak telepatycznie przemówił naturianin.

- W sumie to przypadkiem na nią trafiłam, wyszła na ląd i chciała łazić po nim zupełnie naga, to musiałam jej załatwić ubrania, trochę objaśniłam zasady panujące na powierzchni i tak jakoś wyszło, że się zaprzyjaźniłyśmy. Ale do butów to jej do dziś nie przekonałam…

Wtem rozległ się głos tygrysołaka. Wygląda na to, iż dotarli, przewodzący im mężczyzna zaczął się wycofywać.

- Tak, to ta świątynia. Dalej dojdziecie już sami – powiedział ciemnoskóry, wciąż był przerażony więc czmychnął w okamgnieniu.

Marielka i Lilianna były uradowane, aczkolwiek mniejsza naturianka zastanawiała się, czy to przypadkiem nie za szybko poszło, miała pewne obawy, ale nie chciała psuć chwili. Syrenka stanęła na własne nogi i pobiegła, machała lekko przy tym swoimi płetwo-skrzydłami, z przyzwyczajenia, bo zawsze w wodzie ich używała, jak się gdzieś śpieszyła.

- Chodźcie! – zawołała wszystkich swych towarzyszy.

Niespodziewanie jednak, przez chwile poczuła jakby uniosła się nad ziemię wyżej, niż przy biegu było to normalne. Reszta raczej tego nie zobaczyła, bo to była ledwie chwila. Aczkolwiek nasunęło to pewną myśl Marielce.

- Czyżbym za pomocą magii zdołała się unieść w powietrze? Hmm latająca syrena- uśmiechnęła się do siebie, jak tylko pojawią się w innym miejscu, będzie musiała to wypróbować.

Tymczasem jednak cała grupa weszła do świątyni, musieli zamknąć oczy bo oślepiłoby ich niezwykle jasne światło. Gdy je otworzą, zapewne będą już gdzieś indziej.

Ciąg dalszy: Mari i Drim
Zablokowany

Wróć do „Wodospady”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość