Charlotta wędrowała od wielu dni bez celu. Klepsydra pokazywała, że jej bratu zostało jeszcze dużo czasu, więc postanowiła zostać w tej krainie na jakiś czas. To nie tak, że całkowicie zrezygnowała z poszukiwań Arnila, ale uznała, że przydałoby się jej trochę odpoczynku. Przecież wędruje już tak długo...
Od jakiegoś kupca, którego spotkała po drodze dowiedziała się o pięknie wodospadów na Wyspie Syren na Jadeitowym Wybrzeżu, dlatego od razu postanowiła się tam udać. Na wyspę przewiózł ją rybak swoją małą łódeczką w zamian za niewielką zapłatę. O nic nie pytał, co jako księżniczka Charlotta bardzo ceniła. Tak, księżniczka , pomyślała Państwa, którego od ponad dwustu lat nie ma na mapach!. Po raz pierwszy stwierdziła, że dwieście lat to dużo i że powinna już dać sobie spokój z tą wędrówką. Całe swoje życie zmarnowała na szukanie brata, który i tak pewnie już o niej zapomniał i na snuciu planów zemsty na ochmistrzu. Zresztą, czy on jeszcze żyje? Dziewczyna wyjęła spod płaszcza klepsydrę. Tak, żyje. I zostało mu dużo czasu. Czarodziejka więc miała też dużo czasu by udoskonalić swoje umiejętności i się zemścić. Charlotta schowała magiczny przedmiot. Mała łódka dopłynęła do Wyspy Syren. Rybak pomógł zejść kobiecie na ląd. Charlotta uśmiechnęła się i rzuciła mu sakiewkę ze złotym monetami, po czym udała się przed siebie.
Przedzierała się przez zarośla. Jesień na wyspie była naprawdę piękna. Pomimo pory roku wciąż było ciepło. Piękno krajobrazu zachwycało czarodziejkę. Było tu tak cicho i spokojnie, że mogłaby tu zostać na zawsze. Około południa usłyszała szum spadającej wody. Uśmiechnęła się zadowolona i przyśpieszyła kroku. Po chwili jej oczom ukazały się przepiękne wodospady. Znalazła spokojne miejsce w cieniu na polance przy stawie, do którego wpadała woda, rozłożyła na ziemi swój płaszcz i usiadła na nim. Wyciągnęła z tobołka chleb i zaczęła go jeść. Było tu tak spokojnie... Spokój, to wszystko czego chciała. Schowała chleb to tobołka i położyła się. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła...