Skały Rozbitkow[Skaliste półki wybrzeża] Morski płacz

Niebezpieczna, zdradliwa płycizna z ostrymi skałami, na której bardzo często rozbijają się statki.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Sira
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Skaliste półki wybrzeża] Morski płacz

Post autor: Sira »

        Połyskujący w blasku księżyca wrak zdawał się ją pocieszać, gdy jak zwykle wypłakiwała oczy nad własnym losem. Po niewidzialnej twarzy spływały strumieniami kamienne łzy, które tuż przy powierzchni skał rozmywały się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Kilka kruków siedziało nieopodal i zajadało coś, co sporej wielkości fala wyrzuciła na ostre kamienie. Woda kłębiła się przy jej stopach, a dokładniej w miejscu, gdzie stopy powinny się znajdować.
        Nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić. Nie miała z kim rozmawiać. Kruki nie należały raczej do szczególnie rozmownych. Choć zdążyły już przywyknąć do jej krzyków i lamentów, czasem zdawało jej się, że chcą od niej uciec. A to możliwe nie było. I w tym momencie załamało ją, jak nigdy indziej.
        - Dlacze-ego ja... Dlaczego... Statku, dlaczego nie mogę odlecieć sama? Dlaczego nie mogę dołączyć do rodziny? - powiedziała, dławiąc się łzami i unosząc nad powierzchnię skały na kilka metrów, zupełnie niekontrolowanie. W blasku księżyca widoczny było jedynie mleczne widmo. Zarys kobiety i jej ciemnej, poszarpanej u dołu sukni. I wyglądające jak długi welon włosy.
        Sira była zrozpaczona. Żal, jak fale obijające się o skały, wezbrał się także w niej samej. Tak jak słona woda, spieniły się w jej ustach słowa. Teraz potrafiła jedynie krzyczeć. Krzyk szybko przerodził się w pisk. Kruki podniosły jedynie czarne głowy znad kolacji.
Awatar użytkownika
Razd
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Razd »

Opuściwszy nieprzyjemne ziemie mrocznej doliny, samotny pielgrzym wędrował wiele tygodni oglądając rzeczy, których nie dane było mu widzieć w czasie swego letargu w zapomnianej grocie, dawnego skarbca szarych krasnoludów. Jedynie zawodzący wiatr i płochliwa zwierzyna towarzyszyła mu podczas poszukiwań upragnionego szczęścia. Mogło to być zaskoczeniem, że ktoś napawający się cierpieniem innych, panujący nad otchłanią ostatecznego spoczynku wszystkich istot, pragnie tak trywialnej rzeczy. Jednak w jego przekonaniu szczęście oznaczało zupełnie co innego...
Dwa dni temu po raz pierwszy ujrzał granatowe morze rozbijające się swymi potężnymi falami o ostre skaliste wybrzeże, którego nazwy nie dane mu było nigdy poznać. Czytał kiedyś w jednej z ksiąg opis pewnego barda na temat pierwszego spotkania z morzem.
Przez chwilę szukał zapomnianych słów w swej mrocznej pamięci, zanim przypomniał sobie odpowiedni fragment.

" I gdy ogarnąłem jego mroczny ogrom, morderczą siłę, nieprzeniknioną tajemnicę skrywającą w swej głębinie niejedno ludzkie istnienie, i skarby zapomniane od wieków wśród widmowych okrętów, spoczywających na dnie...Chwycił mnie bardzo ten widok za serce, i jedyne czego pragnąłem to pozostać tu by wiecznie już móc napawać się jego pięknem."

Co zatem czuł robak, jedynie nieprzeniknione zimno docierające przez ciężki płaszcz okrywający jego nagie ciało... Okrył się szczelnie peleryną, klnąc cicho w różnych językach, narzekając nad własnym marnym losem...
Gdy nagle gęsta mgła otoczyła jego osobę, rozejrzał się z niepokojem, starając się określić jak daleko znajduję się od brzegu, wiedział, że niejeden blady szkielet u stóp klifu to nierozważny wędrowiec mający więcej odwagi niż rozumu. Z siłami natury niestety jeszcze nikt nie wygrał.
Skrzeczące mewy kołowały nad jego głową przyprawiając go o nieznośny ból głowy, gdy na jego ustach zaczęło cisnąć się już zaklęcie mające na celu uwolnienie jego umęczonej duszy od tego piekielnego jazgotu, dostrzegł nagle dziwną postać stojącą przy brzegu nieopodal starego wraku połyskującego na horyzoncie, w blasku pełnego księżyca.
Robak powoli zszedł z klifu, zastanawiając się, co w tak mało przyjemnym miejscu robiła żywa istota, jednak gdy zbliżył się już dostatecznie blisko spostrzegł, że ta istota unoszącą się delikatnie nad ziemią wcale nie była tak "żywa", jak mu się z początku wydawało.
Choć w mrokach nocy i mgle, która przy brzegu była nieco rzadsza, jej postać majaczyła jakby zaraz miała rozpłynąć się niczym pustynna fatamorgana. Razd posiadał jednak pewien szczególny dar, a wszelkie zjawy towarzyszyły mu od dnia narodzenia, nawet jeśli nie dane było ich widzieć innym istotą...
Robak wpatrywał się w kobietę, która jego zdaniem była zjawiskowo piękna. Długie, mlecznobiałe włosy sięgające ziemi, fioletowa suknia zniszczona w upływie ziemskiego życia. Oraz para czarnych skrzydeł wyrastających z jej pleców, niczym u jej hebanowych towarzyszy kraczących nad jej głową. Nekromanta nie widział jej twarzy, gdyż odwrócona był do niego plecami, jednak bardzo interesowało go, co zatrzymało ją na tym świecie, nie pozwalając jej na doczesny spokój w wymiarze, gdzie udręczone dusze odnajdywały swój upragniony spokój...
Jej lament w dziwny tajemniczy sposób docierał do jego serca, poruszając w nim emocję, których nie potrafił nazwać. Przez chwilę stał jak wryty, jak gdyby jakaś niewidzialna siła odebrała mu władzę nad własnym ciałem. Robak chciał coś powiedzieć, odezwać się,jednak słowa ugrzęzły mu w gardle i jedynie niemy krzyk wyrwał się z jego ust...
Awatar użytkownika
Shalran
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:

Post autor: Shalran »

Jeszcze chwilę wcześniej miała tego parszywego maga jak na widelcu. Miała już idealny plan na torturowanie tego sukinsyna przez długie godziny. Niech by poczuł, co oznaczają prawdziwe tortury, które zaserwował jej dosyć niedawno temu. Na początku oczywiście miała wielką ochotę skręcić mu kark... i w tej chwili bardzo pożałowała, że tego nie zrobiła. Tchórz jakimś cudem teleportował ją... no właśnie to było naprawdę bardzo dobrym pytaniem. Jeszcze przed chwilą znajdowała się w lesie, gdzie było jasno, miło i raczej przyjemnie, a teraz... Gdzieś na wybrzeżu w samym środku nocy. "Super..." Wcześniej nie wiedziała, gdzie trafiła, a teraz nic się nie zmieniło, oprócz otoczenia. Na dodatek przy "wychodzeniu" z portalu, a raczej wyleceniu solidnie grzmotnęła o jakąś skałę prawym ramieniem. Teraz do zastanawiania się, gdzie do cholery jest, mogła doliczyć w najlepszym razie obolałą rękę. Rila naprawdę ostatnio cierpiała na nadmiar szczęścia...
Dopiero po chwili zauważyła jakieś widmo, a raczej zjawę unoszącą się przed nią i nieco wyżej. Biorąc pod uwagę położenie portalu, który właśnie się zamkną, musiała ona jeszcze przelecieć idealnie przez nią... Wątpiła, że jej się to spodobało...
- Co jeszcze - prychnęła pod nosem w swoim języku. A właśnie! Ciekawe czy tu go ktoś zrozumie... w przeciwnym wypadku jej pobyt tutaj zapowiadał się naprawdę przyjemnie...
Awatar użytkownika
Sira
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sira »

        Sira już miała zamiar wystosować bardzo wylewny i iście żałobny monolog w kierunku wschodzącego księżyca, gdy coś okazało się być jednak jaśniejsze od niego. Błysnęło niewiarygodnie silnie, a jasność odbiła się od tafli wody, przez co zjawa zdawała się być zupełnie prześwietlona. Była pewna, że to jakaś kometa, pożar lub cokolwiek innego, co można wyjaśnić nie używając przy tym słowa "magia".
        Pomyliła się jednak. Źródłem światła okazał się portal, który nie pojawił się tam bez przyczyny. Przez owy twór magiczny coś właśnie wypadło. Tym "czymś" okazała się kobieta, a przynajmniej tak się Sirze wydawało. Jej głos zwiastował złość.
        Już po chwili Sirze zrobiło się niedobrze. To dość naturalny efekt bycia potraktowaną przez los jak powietrze. Niby nie była materialna, ale jej świadomość nie zawsze o tym pamiętała. To tak jak z młodymi żołnierzami, którzy zwracają wnętrzności swojego żołądka po oberwaniu mieczem na samą myśl o ranie, choć byli doskonale strzeżeni przez pancerz.
        Zjawa zgięła się w pół i na chwilę zupełnie rozpłynęła się w powietrzu. Nie potrafiła w takiej chwili kontrolować użycia energii, którą pobrała od swej ostatniej ofiary. Miała jej jeszcze na tyle dużo, by być widzialną jeszcze przez długi czas. Uważała takie rozwiązanie za zdecydowanie bardziej... grzeczne? Ale czy mogła myśleć o grzeczności, gdy jej wszystkie nieistniejące wnętrzności przewracały się w jej nieistniejącym ciele?
        Gdy odzyskała panowanie nad sobą, na powrót skupiła się na pojawieniu się w formie widma. Zatrzepotała skrzydłami, zupełnie niekontrolowanie i zamrugała kilka razy czarnymi oczyma. Po czym... wybuchła płaczem. Zupełnie bez powodu. Może z przerażenia? A może... dyskomfortu? W każdym razie, patrzyła zapłakanymi oczyma na leżącą na skale istotę i nie potrafiła wydusić słowa. Po chwili gwałtownie ucichła.
        - Ktoś tu jest. Jest ktoś tu, na pewno. Albo coś. Nie wiem, czy te kości pachną trupem, czy jest tu jakiś żywy trup, czy jest tu coś innego. Czuję śmierć. - Była zupełnie spokojna i skoncentrowana.
Awatar użytkownika
Razd
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Razd »

Razd wciąż wpatrywał się w migoczącą sylwetkę zjawy unoszącą się tuż nad linią brzegu. Zanim udało mu się podjąć jakąś racjonalną decyzję, nad szerokim klifem otworzył się niespodziewanie portal zaginając przestrzeń w koło siebie. Ledwo chwila minęła, gdy przez przestrzenne drzwi wyskoczyła sylwetka kolejnej kobiety, ta jednak z całą pewnością była żywa. Bo pomimo sporej odległości, nekromanta nawet tutaj wyczuwał jej wściekłość jaką pałała do całego świata.
"W co ty się znowu wpakowałeś, przeklęty pechowcu".

Robak otrząsnął się z otumanienia spowodowanego przez dziwną zjawę, po czym poprawił szeroki kaptur nakrywający jego blade oblicze.
Zanim zrobił kolejny krok przykucnął na prawym kolanie, wyrysowując na ziemi krąg otoczony dziwnymi symbolami. Mimo swojego całego szaleństwa, posiadał w sobie dość rozsądku by nie pchać się do gniazda szerszeni bez wcześniejszego przygotowania drogi ucieczki.
Razd okrył się szczelnie płaszczem, po czym ruszył na spotkanie twarzą w twarz z martwą istotą, która zafascynowała go do tego stopnia, że na jego twarzy pojawiła się błyszcząca w świetle księżycowej poświaty łza. Nekromanta czując odrazę do samego siebie za tak prymitywne ludzkie emocje, stanął za plecami zjawy w odległości wyciągniętej ręki...
Awatar użytkownika
Shalran
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:

Post autor: Shalran »

"A jej co się stało?" - pomyślała demonica. Czyżby widma czy tam zjawy od zawsze były takie płaczliwe? W sumie to gdyby i ona umarła to pewno też by się zasmuciła... albo wkurzyła... Ciężko powiedzieć, jak dotąd jeszcze się to nie zdarzyło... Brzmi raczej logicznie... Niby przeleciała też centralnie przez nią, ale przecież nie powinna tego odczuć? Z reguły duchy były niematerialne, więc to nie powinno jej zaszkodzić. Co innego trzaśnięcie zaczarowanym ostrzem, ale od tak samą sobą? Bez przesady...
Mimo to były to i tak lepsze przemyślenia niż odpowiedź na najważniejsze pytanie, gdzie w końcu była. W głębi duszy i tak była zszokowana lub coś w tym rodzaju. Po prostu jako tako to ukrywała w tym momencie. Co jak co, ale płakać nie zamierzała z tego powodu, że znajdowała się nie wiadomo gdzie i jak daleko od domu.
Dodatkowo ona oraz zjawa nie był jedynymi istotami na tym wybrzeżu. Najwidoczniej los pognał tu kogoś jeszcze. Wędrowiec wyglądał dość dziwnie i charakterystycznie. Kojarzył jej się na dwa sposoby, albo jakiś ubogi włóczykij albo mag. To drugie mogło brzmieć dziwnie, ale na jego szacie były jakieś dziwne wzorki, więc czemu by nie pokusić się o taki wniosek? Niemniej jednak obstawiałaby pierwszą opcję. Czarownicy nie kojarzyli jej się z takimi wędrówkami. Obstawiała, że tu nie było normalnie niczego specjalnego... ale nie tej nocy.
- Czy ktoś mi powie gdzie ja jestem? - spytała, chodź nie miała większych nadziei na to, że ją zrozumieli... Przy okazji podeszła odrobinę bliżej, trzymając się za obolałą rękę.

Najwyraźniej żadne z nich nie mogło jej zrozumieć, czego też się spodziewała. A, że raczej się i tak nie dogadają, bo na jakąkolwiek rozmowę się nie zanosiło, Rila nałożyła kaptur na głowę i ruszyła... gdzieś... po coś... sama już nie wiedziała...

Ciąg dalszy: Rila
Ostatnio edytowane przez Shalran 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Sira
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sira »

        - Nad morzem. Jesteśmy... Nad... Morzem... - powiedziała przez łzy, ocierając je wszystkie z twarzy. Tak, wiedziała, że ten zabieg nie ma sensu. Tak naprawdę nie miała nawet twarzy. Ani łez. Ani dłoni, którymi mogłaby je otrzeć... Nie wiedziała już nawet, dlaczego płacze. Ale płakała nadal. Dopiero po chwili zrozumiała, że niepotrzebnie porusza ustami. Poczuła, że jest w towarzystwie osób, które nie zdziwią się, gdy w ich głowach pojawi się głos, a osoba, która jest właścicielką tego głosu, tak naprawdę nie wypowiedziała słowa.
        Nagle odwróciła się w kierunku przybysza w taki sposób, jakby wcześniej jego obecności nawet nie wczuwała. Zbliżyła się do niego bardzo blisko. Spojrzała mu w twarz tak, jakby oczekiwała, że zobaczy coś fascynującego. Jej czarne oczy wciąż wypełnione były łzami. Blask księżyca przepływał przez nią, co sprawiało, że wyglądała, jak prawdziwa magiczna iluzja. Zaraz jednak cała fascynacja minęła. Poczuła, jakby zrobiła właśnie coś nieprzyzwoitego. Oprócz tego w oczach miała... zawiedzenie? Jakby spodziewała się dostrzec inną twarz w cieniu kaptura.
        Nawet fale na chwilę zagłuszył jej pisk. Wyfrunęła w powietrze, używając do tego takiej ilości energii, że nie dało się nie wyczuć jej w powietrzu. Zdawało się nawet, że coś przecięło je, jak błyskawica. Wokół zrobiło się chłodno. Choć fale o tej porze nie były ciepłe, parowały przy nagłej zmianie temperatury. Sira wylądowała tuż za kobietą, która miała coś mrocznego w swojej osobie. Nie odważyła się jej dotknąć, ale wydawało jej się, że tak będzie bezpieczniejsza. Przytuliła się ramionami.
        - Zimno - powiedziała głosem małego dziecka. Choć tak naprawdę nie czuła zimna.
Awatar użytkownika
Razd
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Razd »

Razd poczuł chłód, który przeszył jego ciało, co on robił między duchem, który zbliżył się na wyciągnięcie dłoni... Gdyby tylko dało się ją dotknąć. Nekromanta spoglądał na zjawę, czując w sobie emocje, które tak dobrze udało mu się ukrywać przez wiele lat, nie potrafił ich nazwać i wątpił czy kiedykolwiek będzie potrafił. Jednak jej twarz, smutek który przewiercał się przez jego serce mocniej niż ostrze zabójczego sztyletu. W tej sekundzie jakby świat się zatrzymał, a dla niego istniał tylko ten mały kawałek... Między błyszczącym wrakiem statku majaczącym na horyzoncie, a szeroką równiną rozpościerającą się gdzieś za zasłoną mgły. Razd powoli wyciągnął szponiastą dłoń ukrytą w szerokim, poszarpanym rękawie, cuchnącym odorem siarki, potu,oraz palonych ziół...
- Kim jesteś, dlaczego jesteś taka smutna?
Mimo całej swej mocy, niegodziwości jakiej dopuścił się podczas swego krótkiego życia.
To smutek jakim emanowała umęczona dusza unosząca się przed jego obliczem, był tak wielki, że jedyne czego pragnął nekromanta w tej chwili, to zrobić wszystko, aby jej ciernienie wreszcie się skończyło. Nawet jeśli ceną miało było jego życie...
Przez chwile zapomniał nawet o kobiecie stojącej na klifie, która była całkowitym przeciwieństwem "płaczącego ducha"... Jak miała się zakończyć ta dziwna historia.
Zablokowany

Wróć do „Skały Rozbitkow”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości