Wyspa Syren[Między Wodospadami a Smoczą Paszczą] Woda, Krew i Łuski

Mityczna kraina Syren, położona gdzieś w głębi oceanu. Pełna wodospadów, rzek i soczysto-zielonych dolin otoczona błękitną woda. Zamieszkała również przez nieliczna grupę Nereid, na których czele stoi królowa Aria.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Początkowa reakcja obcego na Lullasy nie zapowiadała niczego dobrego. Gdy on odskoczył, eugona aż zadrżała ze strachu. Na całe szczęście, cudem opanowała się, dzięki czemu zdołała przemówić w miarę spokojnym głosem. Mieszanka gróźb oraz wyjawienia swoich pokojowych zamiarów, o dziwo, zadziałała. Smokołak nie tylko schował broń, ale i oblicze jego straciło resztki wrogości.

        Eugona czuła, jak jej wcześniej przyspieszone tętno zaczęło spowalniać do bardziej spokojnego rytmu uderzeń serca. Onuris, zachęcony najwyraźniej wcześniejszym blefem naturianki, zaczął tłumaczyć swoją sytuację. Eugona pokiwała głową na znak, że rozumie, kiedy wyjaśnił, że kot go tu przyprowadził. Niewolnica coraz bardziej zaczynała wierzyć w to, że ten kot jest zdolny do więcej, niż tylko do pluskania się w wodzie, skoro jego postępowanie doprowadziło do tego spotkania.

        Niestety, gdy tylko usłyszała zapytanie przedstawiciela płci męskiej, wężowa dama poczuła się przytłoczona. Momentalnie spadł na nią ciężar niewiedzy i bezradności, którego zdołała wcześniej unikać poprzez skupianie się na innych aspektach teraźniejszości. Milczała więc, kiedy w jej umyśle szalała burza.

“Nigdy nie podróżowałam, przynajmniej nie na tyle, by znać dobrze kontynent. Rośliny tutejsze nie wyglądają szczególnie znajomo, a i teren oraz tutejszy klimat nic szczególnego mi nie mówią. Nie widziałam też ani nie słyszałam żadnych dzieł istot rozumnych… Równie dobrze mogłabym wydrapać sobie oczy. Nie wiem, gdzie jesteśmy, ani czy z miejsca, w którym przebywamy, można w ogóle wrócić do Alaranii konwencjonalnymi metodami.”

        Oczy niewolnicy momentalnie się zaszkliły. Jej postawa utraciła pozory gotowości do walki, które stwarzała przed wcześniejszym, możliwym zagrożeniem. Ręce, w akcie wyładowania emocji, zacisnęły się na materiale, który eugona miała owinięta wokół bioder. Ze wciąż mokrego materiału wyciśnięte zostały pojedyncze krople wody, które przetrwały suszenie na słońcu. Eugona, nie chcąc, by jej bezsilność wywołała empatię Sechmet, bądź pogorszyła stosunki z nowo poznanym smokołakiem, odwróciła wzrok od niego, twarz przekręcając lekko na bok. Miała nadzieje, że ten gest wyrządzi mniej szkody, niż gdyby zostało zauważone, że niewolnica nie radzi sobie najlepiej psychicznie. Poza tym, w ten sposób była szansa, że uwaga Onurisa skupi się na Sechmet, a Lullasy będzie miała okazję, by ochłonąć.

        I tak też się stało. Sechmet i Onuris wpatrywali się w siebie nawzajem, gdy męska część smokołaczego zgromadzenia przedstawiała swoje imię, a także brak swych złych intencji. Obserwując tą sytuację, naturianka zdołała już w pełni uspokoić zarówno swoje serce, jak i umysł. Nadal była zmartwiona, przerażona nawet, ale panowała nad strachem, nie on nad nią.

        Eugona odetchnęła głośno, gdy tylko smokołak skończył mówić. Chcąc, by przyjazne stosunki przetrwały jak najdłużej, postanowiła, że wynagrodzi Onurisowi poprzednią wrogość. Powoli, by nie uznał tego za atak, podpełzła do niego na swoim ogonie. Choć tak właściwie, to najpierw przemieściła się tak, by znaleźć się przed nim, a następnie obróciła się w jego stronę.

- Onurisie… - Zaczęła - Wierzę, że wszyscy dążymy do podobnego celu. Zarówno Panna Sechmet, a co za tym idzie, także i ja, jak i ty, chcemy, jeśli nie opuścić to miejsce, to przynajmniej mieć pewność, że jesteśmy bezpieczni i nic nam nie grozi. Dlatego też myś-.

        Urwała słowo, jakby fizycznie utknęło ono w jej gardle. Nutka przerażenia, otoczona w nieprzenikniony płaszcz cierpienia, zabłysła w jej oku. Jej ciało i umysł uderzyły w metaforyczny mur, który wyznaczył limit tego, jak długo eugona była w stanie bezproblemowo ignorować symptomy świadczące o tym, jak bardzo jej ciało jest nadwyrężone. Nie jadła od dawna, a wody, która tu jest, nie odważyła się pić, nawet tej, która płynie strumykiem, który to spada do źródła, gdyż nie wiedziała, czy ta aby na pewno jest pitna. Niedawne zajęcia zaś, nie licząc kilku minut leżenia na trawie, ciężko było zaliczyć do odpoczynku, przez co nie tylko była śpiąca, ale nawet wyczerpana.

        Poza tym, zioła, które wcześniej spożyła, zaczęły tracić swój efekt. Najwyraźniej jedynie załagodziły objawy tego, co jej dolegało, cokolwiek by to było. Wiedziała jedynie, że to mogło mieć związek albo z portalem, albo z możliwą chorobą, która mogła zaatakować jej słaby organizm. W każdym razie mogłaby przysiąc, że każda pojedynczy fragment jej ciała zaczął przeżywać katusze. Tyle dobrego, że po chwili przyzwyczaiła się do bólu, o ile można o tym było mówić w jej obecnym stanie. Może po prostu traciła czucie w swoim ciele? W każdym razie, całe opanowanie Lullasy poszło w rozsypkę w tej chwili.

- W-wybacz przerwę w mych słowach. To tylko… Nic ważnego. - Próbowała zachować poprawny styl mowy, którym jako dobrze wytresowana niewolnica posługiwała się biegle, lecz głos jej dygotał. Walczyła o to, by nie okazywać tego, co się z nią dzieje, ale była z góry skazana na porażkę. - Jak chciałam powiedzieć… myślę, że musimy jak najszybciej znaleźć coś, cokolwiek. Przyjazne siedlisko ludzi bądź nieludzi. Sposób na powrót do miejsc, które znamy, i w których nie będziemy zagubieni. Choćby i łatwe źródło jedzenia, na wypadek, gdyby nie było nadziei na szybkie opuszczenie tej okolicy. Nie wiem, co może tu na nas czekać, ale obawiam się, że z każdą chwilą rośnie szansa, że nieszczęście spadnie na nasze głowy.

        Prawą dłonią chwyciła swoje lewe ramię, kiedy mówiła. Co kilka słów zaciskała palce, wbijając paznokcie w skórę. Robiła wszystko, by nie poddać się chęci padnięcia na ziemię i zwinięcia się w kłębek, przy akompaniamencie krzyków cierpienia z jej ust. Trzymała się na nogach już nie siłą mięśni, a resztkami swojej woli, która to była podporządkowana na chwilę obecną dobrem Sechmet. Niewolnica wiedziała, że jeśli podda się, nie będzie użyteczna i zawiedzie.

        Jej fryzura też najwyraźniej nie czuła się najlepiej. Węże oklapły, najwyraźniej także wycieńczone wcześniejszym przedstawieniem. Syczały leniwie raz na jakiś czas, a niektóre to nawet spały. Jeden wyjątek był od tej reguły, bowiem pewna wężowa mordka, żywa i w pełni przytomna, wpatrywała się intensywnie w Onurisa. Tak intensywnie, że aż na czerwonej, gadziej główce zagościł najdorodniejszy zez, jaki można sobie wyobrazić. Nikt nie wie, czemu, ale tak było.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet nieco ulżyło, gdy nieznajomy schował broń. Już się bała, że może zareagować agresywnie na groźby Lullasy. Sama była smokołaczką i wiedziała, że w postaci smoka pewnie mógłby je nawet pożreć. Ją pewnie sparaliżowałby strach i nie zdołałaby się przemienić, o przeklęta nieśmiałości.
To, że kot go tu przyprowadził, wydawało się absurdalne, aczkolwiek sam kot w butach był jednym wielkim dziwakiem i to lubiącym wodę.

- Ostatni Bastion? – spytała cicho, Opuszczone królestwo, to się znajdywało na pewno tam. Kraina, w której mieszkała, tyle wspomnień nagle pojawiło się w główce dziewczyny i ucieczka, a potem śmierć rodziców. W ten sposób przyjemna aura dawnych lat przybrała krwawy ton – Same nie jesteśmy pewne, gdzie jesteśmy… - stwierdziła cichutko, może nawet jej nie słyszał i rozejrzała się wokół po egzotycznej roślinności, cudowne miejsce, ale niebywale obce.

Wtem ku jej zaskoczeniu zaczął mówić i to do niej. To było niebywale stresujące, uśmiechać się, nie wyrażać emocji, ukrywać przerażenie? To było straszliwie trudne. Musiała stanąć na wysokości zadania.

- J… Jestem Sechmet Ignis – nie wiedziała, czy powinna podać imiona swych rodziców, nieco zaskoczyło ją imię matki dokładnie takie jak imię jej mamy- córka Edwarda i Rozalii – uśmiechnęła się nieco, może w tamtych czasach to imię było dość popularne – Milo cię poznać Onuri… - nie bardzo wiedziała co powiedzieć więcej, trochę jej było głupio, że zgapiła szablon zaczynający rozmowę, miała nadzieję, że nie wyszło to niegrzecznie – My również nie szukamy kłopotów – dodała, zmartwiło ją nieco to „przynajmniej na razie”.

Wtem do rozmowy na szczęście wtrąciła się również eugona, powinna już całkiem doprowadzić do porządku tę sytuację. Jednakże coś się stało, Sechmet wiedziała, że z pewnością nie jest to nic dobrego.

- Lull, wszystko w porządku? – podeszła i chwyciła ją tak, by ta nie upadła. Nie mogła wręcz w uwierzyć, że naturianka będąc w takim stanie, jeszcze mówi w ten sposób i przeprasza za to – Lullasy! Musisz teraz odpocząć i żadnego, ale! – krzyknęła głośno jak kogoś nieśmiałego, a także utrzymując władczy ton, by ta ją posłuchała – Usiądź – pomogła jej się usadowić, tuż obok kamienia, służącego za oparcie.

Wstała i zaczęła się rozglądać, nie wiedziała, jakie wcześniej zioła wzięła Lullasy, ale wiedziała, że w obecnych warunkach poratować mogą jedynie naturalne medykamenty.

- Onuris, możesz chwilkę z nią zostać? Muszę poszukać czegoś, co jej pomoże, wrócę szybko – powiedziała i dzięki mocnemu machnięciu skrzydeł wzbiła się w powietrze, niezbyt wysoko, ale to było znacznie szybsze niż bieg i jakoś lepiej było dla niej wypatrywać z powietrza tego i owego.

W wysokich chaszczach znalazła pokrzywy, skrzywiła się, ale wyciągnęła dłoń i z bólem zerwała kilka. Teraz potrzebowała jakiegoś naczynia, czegokolwiek, z czego dało się pić. Niestety wokół niczego nie było, musiała wrócić, z nadzieją, że może ten smokołak jakoś poratuje jej koleżankę.
Lot był niezwykle szybki i niski, trawy wręcz uginały się pod naporem pędu lecącej zmiennokształtnej. Dawno tak szybko nie latała, prawie zapomniała jakie to przyjemne, nie mogła się w tej chwili jednak w pełni tym cieszyć.

- Onuri, potrzebuje jakiegoś naczynia, w którym zrobię napar dla Lullasy, cokolwiek, byle dało się z tego pić – wlepiła w niego swoje zielone oczy, które wręcz błagały o pomoc, naprawdę bardzo martwiła się o eugonę.
Awatar użytkownika
Onuris
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Onuris »

Onuris stał przed nieznajomymi kobietami, zupełnie nie wiedząc, jak powinien się zachować. Był całkowicie zdezorientowany obecną sytuacją, w której się znalazł, a wieść o tym, że i one nie znają miejsca ich obecnego pobytu, dodatkowo go nie pocieszała. Raczej podsuwała pewne obawy, których wyjawienie na głos mogłoby wywołać panikę u całej czwórki. No... może trójki, jeśli nie biorąc pod uwagę dziwnego kota w butach, który postanowił wypiąć się na wszystkich i wskoczyć do kałuży. Obserwując jego poczynania z lekkim znudzeniem na twarzy, smokołak schował dłonie do kieszeni spodni, a następnie zaczął rozglądać się po otaczających ich drzewach.

Wszystko wyglądało jak z bajki. Pastelowa zieleń trawy i liści mieszała się z żółtymi snopami światła, błękitem niewielkiego staeu i gryzącym w oczy fioletem łusek Onuriego, który słuchał tego, co do niego mówiono, samemu jednocześnie analizując posiadane informacje. Pierwsza z nich od razu zaczęła krążyć mu pod czaszką, wywołując nieprzyjemne kłucie.

- Jak się tu znalazłyście? - zapytał swobodnie, przestępując z nogi na nogę i machając na boki długim ogonem. W swojej ciekawości odważył się nawet podejść nieco bliżej i uśmiechnąć się milej do eugony i smokołaczki, co by nie wyglądać na bardziej wystraszonego niż to miało miejsce.
- Mnie wyrzuciła jakaś burza, która rozbłysła nad miastem. Pech chciał, że akurat leciałem w niej i kilka razy prawie oberwałem piorunem. A później chyba o coś uderzyłem i znalazłem się tutaj - wyjaśnił bardzo powoli, licząc na to, że któraś z dziewczyn zdoła rozwikłać tą zagadkę lub rzucić na nią jakieś światło, ale sądząc po ich minach, Onuri tylko się przeliczył.

Nieoczekiwanie jedna z kobiet, wężowa dama imieniem Lullasy zasłabła i osunęła się na ziemię, blednąc bardziej niż strażnicy Ostatniego Bastionu widząc na ulicy plującą kwasem jaszczurkę. Mamewr dywersyjny do tego stopnia udany, że nikt nie zwracał uwagi na grupę rabusiów wynoszących ze sklepów cenne towary - wszyscy skupili się na gadzie. To były piękne wspomnienia, których mgłę rozwiała nieoczekiwanie Sechmet ze swoim żądaniem. Onuris, który miał w kieszeni trochę piasku, a za pasem sztylet, rozejrzał się po najbliższej okolicy szukając czegoś, co choćby w połowie przypominało miskę. Niestety ciężko coś znaleźć jeśli stoi się pośrodku lasu, na wyspie, o której się nic nie wie.

- Poczekaj, mam pomysł! - zawołał w stronę zmiennokształtnej, a następnie sam się przemienił w fioletowego pseudosmoka i doskoczył do pierwszych drzew. Na wycinkę i wydrążanie z drewna miski było za mało czasu, zwłaszcza, że Onuris nie wiedział jak to zrobić, ale duże liście palmy i kawałek kory powinien załatwić sprawę. Zebrawszy te dwa emelenty, chłopal złożył dwa liście w coś na kształ padołka, a kawałkiej ostrej drzazgi wielkości palca, którą wygryzł z pnia, przebił ich końce i złączył ze sobą.
- Zawsze coś - dodał, podając Sechmet prowizoryczną miskę, w której mogła ona przygotować napar.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

- Czyżbym stawała się bezużyteczna…?

        Wyszeptała do samej siebie, myśląc na głos. Węże na jej głowie usłyszały to bez problemu, inni - nie za bardzo. Nic dziwnego, że wężowa fryzura, oburzona słowami niewolnicy, zaczęła syczeć z dezaprobatą. Szczególnie było to widoczne po tym, że każdy wąż syczał po swojemu, przez co panował na głowie Lullasy totalny chaos.

“Jeśli dożyję dnia, gdy będę mogła powrócić do swoich obowiązków, będę unikać łaski innych niczym ognia. Tylko tak uda mi się zmyć hańbę, którą zaraz się okryję. Niestety, do tego czasu, jestem na łasce tych, którzy mają zbyt wielkie serca, by zrozumieć, że ich dobroć nigdy nie powinna być skierowana w moją stronę.”

        Sechmet natychmiast zauważyła, że wężowa niewolnica czuje się coraz gorzej. Nie tylko pilnowała na początku, by naturianka nie padła gwałtownie na ziemię, ale także poświęciła swój czas na odnalezienie czegoś, co mogłoby pomóc. Onuris, jeszcze niedawno całkiem obca osoba, także wykazał się empatią, gdyż utworzył prowizoryczne naczynie na życzenie Sechmet. Ci dwoje zdawali się podobni, szczególnie pod względem tego, jak bardzo niewinnie wyglądali w oczach niewolnicy. Smokołaczka już od dawna wykazywała to czynami, on zaś, choć jeszcze wiele nie zrobił, to jednak z twarzy nieco przypominał młodzika, a każdy wie, że młodzi są nie tylko naiwni, ale i mają wielkie serca.

“Będę śnić po nocach ten moment. Moment, gdy pozwoliłam sobie odrzucić na bok moje obowiązki.”

        Nie miała już sił, by sprzeczać się z działaniami Sechmet i Onurisa. Nie miała energii, by ukrywać stan, w jakim się znajdowała. Nic więc dziwnego, że grzecznie oddała się w objęcia swej słabości. Przestała walczyć, pozwalając, by jej własna śmiertelność zacisnęła swoje kościste palce mocniej wokół delikatnego ciała, przypominając o sobie przy pomocy przenikliwego bólu. Pozwoliła, by wizja powolnego opadnięcia na trawę stała się rzeczywistością. Nie zwinęła się może w kłębek z bólu, jak wcześniej myślała, gdyż zamiast tego usiadła, a jej ogon ciągnął się dookoła niej, ale jednak od czasu do czasu mocniejszy impuls sprawił, że jej ciało drżało i wyginało się z lekka.

- Wybaczcie. Za to, że jestem w… tym stanie. Nie chciałam zawracać wam głowy tym, jak się czuje i nadal nie chce, ale nie jestem w stanie dłużej ukrywać objawów dręczących moje ciało. Przepraszam, że wymagam waszej opieki.

        Przez chwilę milczała. Było jej wstyd, a nawet gorzej. Czuła obrzydzenie do samej siebie. Powinna być niewolnicą, powinna wytrwać każdy ból. Zawiodła w jedynej rzeczy, do której się nadaje. Miała ochotę katować się w myślach, kiedy to dotarło do niej coś ważnego. Jej fatalny stan niejako natchnął ją pomysłem, który mógł się udać.

- Rozpalmy ogień. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby, będące objawem kłującego bólu, który nagle przeszył jej brzuch. Nie była sama pewna, czy to wynik głodu, zmęczenia czy wcześniejszych obrażeń. Nie chciała nawet znać powodu i kto wie, może tak było lepiej. - Duży. Najlepiej jak będzie zagrażał spopieleniem okolicy. Jeśli gdziekolwiek w pobliżu jest miasto, osada, choćby jedno domostwo, to wtedy żyjące tam istoty zauważą zagrożenie dla lasu. Tak samo, jak mój stan przykuł waszą uwagę… tak samo stan lasu przykuje uwagę tych, co żyją niedaleko. Powstanie zamieszanie, które łatwiej byłoby zauważyć przez nas niż spokojną mieścinę. A może i nawet ktoś by przyszedł sprawdzić, co się dzieje, wtedy nie musielibyśmy nawet szukać.

        Milczała przez chwilę. Nie wiedziała, jaka będzie reakcja na jej pomysł. Czy to w ogóle był dobry pomysł? Wiedziała, że nie myśli jak należy. Czuła się przytępiona. Kusiło ją, by spróbować oddać się w objęcia nieświadomości, wtedy też nie musiałaby się o nic martwić. Była na tyle wyczerpana, że nie byłoby to problemem. Nie chciała jednak stać się w pełni bezużyteczna. Postanowiła najpierw odpowiedzieć na pytanie, które wcześniej rzucił w powietrze Onuris.

- Magia nas tu przeniosła. Ja z panienką Sechmet znamy się od niedawna, jest to jednak czas przepełniony chaosem i niespodziewanymi wydarzeniami. Portal, który nas wypluł niedaleko stąd, przy okazji nas poturbował. Głównie mnie jednak, z tego, co widać. - Powiedziała, pochylając się delikatnie w międzyczasie. Starała się chociaż utrzymać pozycję siedzącą, przynajmniej tyle mogła zrobić.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet odruchowo cofnęła się o krok, gdy smokolak się przybliżył, ale gdy się uśmiechnął i ona nie pozostała mu dłużna, choć jej wzrok unikał jego oczu, nawet nie chciała patrzeć na jego twarz, wolała spoglądać na jego nogi, to było najmniej stresujące. Pozwoliła, by Lullasy zajęła się wyjaśnieniem tego, skąd przybyły i dlaczego tutaj.

- Słyszłam, że podczas burzy mogą się często pojawiać portale i może jakoś tak…no… - zmiennokształtna była zła na siebie, tak gładko szło i musiała dostać zacinki, wszystko przez to, bo popatrzyła odważniej na Onurisa.

Nieśmiałość na szczęście uciekała na bok, gdy ktoś potrzebował pomocy, a w tym momencie była to biedna Lullasy, wykończona, w fatalnej kondycji fizycznej. Potrzebowała tylko tej głupiej miski teraz, zioła odpowiednie już znalazła.
Mężczyzna miał jednak plan, widziała jak przemienił się w smocza formę. Brunetka tak dawno widziała, jak ktoś to robi, ostatnio chyba jej ojciec, jak leciał w podróż, a w takiej postaci dzięki swojej wielkości wszystko trwało szybciej.

- Dziękuję – wzięła, to co zdążył na szybko zaimprowizować Onuri, było całkiem dobre, roztarła w niej kilka różnych płatków i dolała do tego odrobinkę wody, by było łatwo połknąć. Duża zawartość pokrzyw szybko zatarła inne barwy, więc napar wyglądał bardzo zielono.

Jeszcze tylko musiała podgrzać, ułożyła kilka badyli w stosik i zionęła ogniem, po czym potrzymała nad nim miskę i zazekala tyle ile mogła, musiała też uważać, by temperatura nie spowodowała jej rozwalenia.
Sechmet ostrożnie podała go Lullasy, by wypiła do dna. Nie pozwoliła jej nawet samej trzymać miski, wytłumaczyła to tym, że nie chce, by przypadkiem upuściła, choć tak naprawdę zwyczajnie nie chciała dodatkowo męczyć gadziej koleżanki.

- Każdy czasem potrzebuje pomocy, to normalne i nie ma sensu jak ten uparty osioł jej odmawiać – powiedziała dziewczyna pół żartem, pół serio.

Gdy eugona wypiła napar, to smokołaczka rozejrzała się wkoło i spostrzegła czerwone kwiatuszki z białymi kropeczkami, zaczęła je zrywać i układać na ciele naturianki. Nie pamiętała ich nazwy, ale wiedziała, że to jedne z tych, co wspomagają regenerację, w taki sposób, że po oddaniu swej energii, na rzecz osoby, na której leżą, po prostu więdną. Stało się to naprawdę szybko, Lull tego potrzebowała.

- Ojej, to dość… odważny pomysł, tylko co jeśli ogień zagrozi i nam, mogłabym to zrobić, bez problemu, ale… nie wiem, czy to na pewno dobry pomysł… A co jeśli nikogo tu nie ma? I spaliłabym wszystko, co mogłoby nam tymczasowo pomóc przetrwać?

Zbierała więcej kwiatków, pomagały, a w połączeniu z naparem efekty były natychmiastowe. Już nie więdły tak szybko, coraz wolniej, już nie musiały oddawać życia, które się w nich tliło co do ostatniego płatka.
Sechmet odetchnęła z ulgą i położyła się na trawie, po chwili jednak musiała się poprawić, bo padła na swój ogon, co nie było zbyt wygodne.

- A gdybyśmy… zbudowali łódź? Łódź! Razem z Onurisem moglibyśmy lecieć i ja pchać, a Lull bezpiecznie siedziałaby w środku? Czy… czy to dobry plan? – spytała ze skruchą, jakby jej nagły wybuch śmiałości był jakiś strasznym grzechem.

Ami tymczasem chwycił kota w zęby i rzucił obok swej pani, jasno dając do zrozumienia, że ma dość futrzaka, pseudosmok cały ociekał wodą, najwyraźniej kocisko musiało się na niegootrzepać.

- Wraz ze zwierzakami oczywiście by siedziała... - dodała dziewczyna, uśmiechając się na widok jej towarzysza trzymającego w zębach zasypiające z nudów kocura.
Awatar użytkownika
Onuris
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Onuris »

W czasie kiedy Sechmet pomagała eugonie, Onuris, wciąż w smoczym ciele, wzniósł się ponad korony drzew i obleciał polanę w poszukiwaniu czegokolwiek, co wskazałoby mu drogę do cywilizacji. Niestety wszystko w promieniu smoka od niego było pokryte gęstwiną, jeśli nie liczyć ogromu oceanu za plecami i pojedyńczych wzniesień w głębi lądu. Szczerze mówiąc nie wyglądało to najlepiej. Nieznana ziemia, z nieznajomym zagrożeniem ukrytym w cieniu i w towarzystwie nieznajonych kobiet. Choć te akurat nie wyglądały na groźne i niebezpieczne, lecz na równie, co on, zagubione. Nie tracąc z oczu miejsca, gdzie po raz pierwszy spotkał dziwnego kota w butach, smokołak jeszcze raz przeciął upchane pod nim drzewa i zawisł nad czymś, co niewątpliwie było rzeką. Bardzo krętą rzeką.

Lecąc jej śladem smokołak po niekrótkim czasie spostrzegł, że lata w kółko, a uświadomił go w tym stary głaz, pamiętający na pewno lepsze wieki, na który chłopak spluwał ilekroć go napotkał. Po szóstym w ten sposób okrążeniu doszedł do wniosku, że nie znajdzie na wyspie dwóch identycznych skał z dymiącymi po kwasie dziurami wielkości ludzkiej głowy. Lekko podirytowany powrócił zatem na polanę i tam znów przybrał hybrydzi wygląd, rozsiadając się wygodnie pod jednym z drzew. Nie miał pojęcia, jak długo go nie było, ale to akurat było nie istotne.
- Na pewno jutro znajdziemy sposób jak stąd uciec - rzucił optymistycznie, wkładając do ust źdzbło trawy, aby je w spokoju pożuć.

Wtedy nagle swoje pomysły na ucieczkę przedstawiły dziewczyny, z których ten o budowaniu łodzi nie do końca podpadł leniwej duszy Onurisa. Zmiennokształtny popatrzył na jego pomysłodawczynię dość oziemble, lecz zaraz spuścił wzrok, nie czując się zbyt swojsko. Było w niej coś do złudzenia podobnego, coś w jej spojrzeniu sprawiało, że młody smokołak czuł wewnętrzną potrzebę wszczynania buntów. Uczucie, które zazwyczaj towarzyszy na linii syn-matka, gdy ten pierwszy zaczyna dojrzewać. Doprawdy dziwne.
- Może ognisko to nie najgorszy pomysł - powiedział, stukając w pień za sobą. - Materiału mamy pod dostatkiem, a i na miejsce nie możemy narzekać. Jak nie tu to możemy zrobić to na plaży. Większa szansa, że zobaczy nas jakiś statek. W końcu nie trafiliśmy gdzieś na kraniec świata, prawda?

Uśmiechnięty od ucha do ucha smokołak siedział rozprostarty na ziemii i tępo patrzył się w niebo, jakby oczekując tego, że jego wkład w pracę będzie najmniejszy. Nie wiedział czemu, ale tak już miał. Nie był typem pracusia, wolał chodzić na łatwiznę i właśnie taką okazję do tego miał teraz. Czemu jej nie wykorzystać.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Ktoś, gdzieś tam, pilnował, by litość trzymała eugonę w swoich dłoniach. W świecie pełnym niebezpiecznej magii, trujących roślin oraz istot, którym nie jest obcy rozlew krwi, Lullasy otrzymywała to, co najlepsze. Sechmet i Onuris mieli dobre serca. Okolica, choć dzika, nie zdołała jeszcze pokazać swoich kłów czy pazurów. Roślin leczniczych zaś nie brakowało, dzięki czemu Eugona powoli przestawała się zachowywać, jakby była końcówką ogona w głowie. Nawet jej wężowa fryzura uspokoiła się, jakby zioła i dobro, które wniosły do ciała naturianki, działały uspokajająco na nie. A może po prostu naćpały się zapachem kwiatów, które poświęcały swój własny żywot dla niewolnicy, to też było możliwe z tymi gadzinami.

        W końcu jednak napar się skończył, a i nie było już kwiatów, którymi można było udekorować, a zarazem uleczyć, ciało wężowej kobiety. Z tego też powodu, po kilku głębszych oddechach, Lullasy podniosła się z ziemi. Lekko się chwiała, ale to musiało być zmęczenie - może nie była okazem zdrowia, ale wszelkie obrażenia, które zagrażały jej zdrowiu, odeszły w niepamięć. Gdyby nie była sobą, to może i by zaczęła wychwalać pod niebiosa matkę naturę i jej dary.

        Węże na jej głowie nie chciały, by ta się przemęczała, więc zwisając z jej głowy, syczały w jej stronę. Lullasy odpowiedziała w jedyny sposób, który wiedziała, że uspokoi jej fryzurę - zaczęła głaskać każdą główkę, którą zdołała wypatrzeć. Nie na tym była jednak skupiona - dyskusja dotycząca tego, jak mieliby się wydostać, wciąż trwała, a przynajmniej tak odczuwała to eugona.

- Wybacz mi panienko Sechmet, ale… Wątpię, by ktokolwiek z nas umiał zbudować łódź. Ja na pewno nie umiem, a ani pani, ani pan Onuris nie wyglądają na zaznajomionych z tematem. - Stwierdziła po chwili, nieświadoma tego, że mniej więcej w tym samym czasie smokołaczka została przez moment obdarzona niezbyt ciepłym spojrzeniem przez męskiego przedstawiciela zmiennokształtnych.

        Jej oczy powędrowały na smokołaka, gdy tylko ten udzielił poparcie, jak i również własną opinię, na temat pomysłu z ogniem. Gdy usłyszała słowa o krańcu świata, zmartwiła się wyraźnie, o czym zresztą szybko poinformowała.

- Nie znam się na tym, jak podróżują statki, ale… Nie wydaje się to niemożliwe, by wyspa ta była, choćby i przez czysty przypadek, omijana przez wszelkie statki. Poza tym, pomimo waszej pomocy, za którą jestem dozgonnie wdzięczna, wciąż nie jestem na tyle silna, by służyć pomocą przy przenoszeniu drewna. A i nie wiem też, czy wy, w swoich silniejszych formach, będziecie mieli na tyle sił, by wystarczającą ilość materiału dla ognia przenieść. Może i moje słowo nie powinno nic znaczyć… Ale uważam, że powinniśmy tutaj rozpocząć ogień. Jeśli wymknie się on spod kontroli zbyt szybko, będziemy mogli uciec, albo choćby schować się pod wodą. - Wskazała ręką na gorące źródła, z których niedawno obie kobiety korzystały. - Czy zgadzacie się z tym, co mówię? Jeśli tak… To nalegałabym, abyśmy zaczęli jak najszybciej. Nie wiemy, co za zwierzęta bądź istoty mogą czyhać na nas wśród roślin, jeśli będziemy zwlekać zbyt długo.

        To było… Dziwne. Nienaturalne. Obrzydzenie, którym obdarowywała się eugona, autentycznie zachęciło ją do zwymiotowania. Zachowywała się wbrew swej naturze, nawet jeśli tylko po to, aby nie martwić obecnych obok niej osób. Z trudem powstrzymywała się od stania i czekania na ich rozkazy, ale wiedziała, że tutaj nie otrzyma ani jednego. Była zdana na samą siebie i to było przerażające. Przynajmniej dzięki temu miała motywację, by jak najszybciej odnaleźć cywilizację. Może jeszcze nie było za późno. Może jeszcze zdoła wrócić do swojego prawdziwego życia i udawać, że wydarzenia tego dnia nigdy nie miały miejsca?
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet spojrzała na Onurisa jak wzniósł się pod niebo, jakoś nie wierzyła, aby cokolwiek wypatrzył. Ona wcześniej nic nie znalazła. W głębi serca jednak miała nadzieje, że znajdą jakąkolwiek cywilizacje lub sposób by dostać się na stały ląd bez potrzeby spopielania tego pięknego miejsca.
Teraz jednak musiała zająć się Lullasy, która w końcu zaczynała odzyskiwać siły. Gdy eugona zaczęła się podnosić, dziewczyna oczywiście jej pomogła. Przy okazji uważała, aby nie zostać dziabniętą przez żywe włosy naturianki.
Po dłuższym czasie Onuri wrócił, smokołaczka lekko się uśmiechnęła, rzucając mu pytające spojrzenie.

- Oh… - mruknęła pod nosem, słysząc odpowiedź mężczyzny, nie było to zbyt optymistyczne.

Nie bardzo jej się widziała kolejna noc w tym obcym miejscu, wprawdzie noce pod gołym niebem to nic nowego, ale wolałaby wrócić na stały ląd. Nawet sama podała propozycję, jak mogliby to zrobić. Jednakże wzrok zmiennokształtnego całkowicie ja speszył. Dodatkowo po jego stronie stanęła jej łuskowata koleżanka. Naprawdę chciała dobrze, miała teraz minę zbitego psa. Poczuła się wręcz głupio, ale przecież tonący brzytwy się chwyta. Nie miała jednak odwagi, by się jakoś usprawiedliwić czy wytłumaczyć, choć bała się, że zostanie uznana za niemądrą.

- W sumie to ognisko na plaży mogłoby się udać, ale musiałoby być naprawdę duże… W sumie w naszych smoczych formach moglibyśmy tego dokonać nawet dzisiaj… - wypowiedziała na głos swoje przemyślenia.

Zbił ją jednak z tropu widać tak beztroskiego zachowania. Miała ochotę na niego nakrzyczeć, ale przecież ledwo co się poznali, to nie wchodziło w grę, jej nieśmiałość skutecznie to uniemożliwiała.

- Tutaj? – skrzywiła się smokołaczka, ale czas uciekał i trzeba było podjąć decyzję – Myślę, że większe szanse będziemy mieli na plaży, jeśli chcemy stąd uciec, a przecież ogień nie rozejdzie się tak szybko, więc zawsze będziemy mogli uciec też do wód oceanu – stwierdziła z największym przekonaniem, jaki tylko mogła z siebie wykrzesać – Lullasy ty odpoczywaj, wiem, że to dla ciebie może być trudne, ale w tym stanie możesz sobie zaszkodzić tylko, a my z Onurisem nazbieramy materiałów i poznosimy na plaże, prawda? – spojrzała na niego wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu, przynajmniej miała nadzieję, że tak jest.

Pewnie nawet jakby odmówił pomocy, to nie byłaby w stanie mu nagadać, że przecież jest facetem i powinien pomóc kobietom. Tak czy siak Sechmet przybrała smoczą formę i zaczęła łamać albo mniejsze drzewa, albo gałęzie i znosić je na plaże. Dawała z siebie wszystko, chciałaby, aby to ognisko było na tyle duże, by dało się je spostrzec z naprawdę daleka.
Nawet gdy zaszło słońce i reszta postanowiła nabrać sił podczas snu, ona zawzięcie pracowała, nie zważając na swoje zmęczenie. Po połowie nocy dopiero uznała, że stos gałęzi i konarów oraz nawet mniejszych drzewek jest wystarczająco duży. Już wcześniej podpaliła cały stos, jednakże teraz zionęła raz jeszcze, by ogień się zwiększył.
Po tym wyczynie wróciła do swej hybrydziej postaci i po prostu padła ze zmęczenia przy pobliskim drzewie i zasnęła. Dopóki się nie obudziła, śniła o statkach, które przypływały i zabierały ich na stały ląd.
Obudziła się, gdy słońce od dawna górowało na niebie. Ognisko nadal się paliło w wyznaczonym miejscu. Zmiennokształtna rozejrzała się dookoła i przy okazji strzepała piasek, na którym spała, a który miała chyba wszędzie.

- Ami? – zaczęła panikować, bo przecież nawet nie wiedziała co się z nim działo przez ten czas, gdy ona zajmowała się ogniskiem. Na szczęście musiał ja znaleźć, bo spał tuż obok. Odetchnęła.

Spojrzała na horyzont, na początku nie zauważyła nic i się skrzywiła. Jednakże po ponownym jego przeanalizowaniu zobaczyła zarys statku gdzieś tam bardzo daleko. Zerwała się na równe nogi i pobiegła do Lullasy i smokołaka.

- STATEK! WIDAĆ STATEK! – zaczęła krzyczeć na cały głos.
Awatar użytkownika
Onuris
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Onuris »

- Mmmm? - zainteresował się chłopak, odrywając na moment wzrok od natrętnej muchy, krążącej mu nad głową, by zaszczycić spojrzeniem smokołaczkę. W czasie gdy ona układała plan działania, mający na celu wydostanie ich z tajemniczej wyspy, on wyłączył się całkowicie i dolatujące do niego słowa traktował jako zbędny szum.
- Tak tak, oczywiście - przytaknął, starając przypomnieć sobie na co się właśnie zgodził. - Chętnie pomogę - dodał niemal natychmiast, lecz bez większego przekonania, podnosząc się i kierując pierwsze, ociężałe kroki za Sechmet.
Kiedy dotarli na plażę, pierwszą rzeczą, o której pomyślał smokołak była chęć popływania w oceanie, jednak drobna część jego umysłu podpowiadała mu, że nie po to tutaj przyszedł. Jak już było wspomniane, Onuri nie był typem pracusia, lecz optymistycznie myślącym leniem, który uwielbia chodzić na łatwiznę. Odkąd tylko pamiętał, unikał ciężkiej i fizycznej pracy (nie licząc kamieni futer, które jako dzieciak pomagał ojcu oporządzać na targ), a także lubił wysługiwać się innymi. W złodziejskim fachu przysporzyło mu to po równi przyjaciół jak i wrogów, ale nawet ci drudzy musieli przed nim przyznać, iż rozpuszczenie kłódki kwasem jest szybsze niż dłubanie w niej wytrychem. Co z tego, że trochę poskwierczy i przypadkiem obudzi właściciela, odrobina ryzyka i adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Widząc pracującą Sechmet, niosącą drewno na ognisko, chłopak nieco oprzytomniał i zdecydował się pomóc na tyle, na ile zapewni mu to spokój od natarczywego gadania dziewczyny. Nie przemieniając się, smokołak podlatywał do drzew i zbierał tylko te gałęzie, które miały najwięcej liści. Raz, były lżejsze niż całe kłody, a dwa, palące się liście dawały bardzo dużo dymu, większa była zatem szansa, że zobaczy ich jakiś statek. Po niecałej godzinie ciężkiej pracy, Onuris przysiadł sobie na piasku, podziwiając stos - wielką górę drewna przykrytą warstwą liści, igieł i mchu, po który od czasu do czasu zmiennokształtny także się schylał. Uznając to za koniec pracy na dzisiaj, złodziejaszek z Bastionu wcisnął ręcę pod głowę, nakrył się skrzydłami i tak po prostu zasnął.

Noc minęła szybko, może trochę za szybko. Smokołaka obudziło burczenie w brzuchu, szum oceanu i skrzek mew. Przecierając zaspane oczy, chłopak wstał i rozejrzał się po okolicy. Wielki stosik, który panna Sechmet zdecydowała się podpalić, był już tylko stertą dymiącego popiołu, ona sama spała jeszcze nieopodal, podobnie jak eugona i ten dziwny kocur noszący buty. Nie dobrze. Wszyscy spali, śniadania nie było, w takich chwilach aż tęskno do cywilizacji, karczm na każdym kroku i rynku, na którym można co nie co zwędzić.
Przytłoczony burczeniem, Onuri postanowił doczłapać się do wody i coś złowić. Oczywiście nie miał wędki, sam nóż w tej sytuacji nie był zbyt pomocny, pozostały więc szpony. Plusk, z jakim fioletowy smok wylądował w wodzie, zbudziłby nie jednego olbrzyma, a towarzyszyły mu dodatkowo wierzgania i drobne przekleństwa wypowiadane do uciekających ryb. Smokołak rzadko miewał okazję do jadania surowego mięsa, w mieście zawsze trafiał na pieczyste i wysmażone kęski, ale z racji miejsca w jakim się znalazł, połykane w całości płotki nie były wcale takie złe. Może powinien nałapać kilka dla dziewczyn, co by one sobie podjadły?
Gdy wychodził na brzeg, smokołaczka już nie spała, Onuri przywitał ją uśmiechem i świeżą rybą, którą z dumą podał jej na dużym liściu, co by nie obtoczyła się w piachu. Podobnie uczynił z porcją dla naturianki, kota i Amiego, a następnie ponownie rozłożył się na słońcu, by przeschnąć.
- Kiedy przybędzie jakiś statek? - zapytał z dziecięcą ciekawością, postukując w medalion na szyi.
Jak się jednak okazało, na odpowiedź nie musiał długo czekać. Ledwie przymknął powieki, Sechmet zaczęła wykrzykiwać coś o statku, wskazując palcem na horyzont. Podążając za nim, Onuri także go dostrzegł i niemal krzyknął z zachwytu, gdy ten zaczął się do nich zbliżać.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

- Jak zechcesz, panienko Sechmet. Będę jednak ciągle w pobliżu, na wypadek, gdybyś jednak potrzebowała mojej asysty. - Te słowa eugony były spokojne, pozbawione emocjonalnego przywiązania. W ten sposób przemawiała niemal zawsze, gdy była pod cudzymi rozkazami. Teraz jednak, kiedy jej życie w roli cudzej niewolnicy stało pod znakiem zapytania, był to całkiem porządny mechanizm obronny przed rzeczywistością. Stwarzanie pozorów tego, że komuś służy, uciszyło jej zmartwienia i nie pozwalało jej myśleć o swoim losie. Choć przyznać musiała, że uczucie graniczące z chorobą wciąż toczyło ją od środka przy każdej nieadekwatnej dla niewolnicy interakcji, do których była zmuszona ze względu na ostatnie wydarzenia.

        Patrzenie na to, jak Sechmet i Onuris sami zajmują się zbieraniem wszelkiego rodzaju opału na ich ogromne ognisko, było czymś, co Lullasy z niechęcią biernie obserwowała. Przez pewien czas kusiło ją, by chociaż pomóc przy układaniu wkrótce mającego spłonąć stosu, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Sechmet, by nie podjęła się tego zadania. Zmiennokształtna, czy tego wężowa dama chciała, czy nie, traktowała każdego z bezwzględną dobrocią, której obce było rozróżnianie klas społecznych.

“Czemu taka jest? Czyżby wychowana została w miejscu, gdzie nie ma takich jak ja? Jeśli tak… co się dzieje w takim miejscu z najsłabszymi, niemogącymi ofiarować resztek siebie w zamian za łaskę i litość istot ponad nimi?”

        Lullasy zadrżała, zarówno od przerażających implikacji jej toku myślenia, jak i również przez powoli spadającą temperaturę, którą odczuć można było szczególnie mocno przez morską bryzę utrzymującą wysoką wilgotność powietrza. Naturianka już miała zacząć się martwić o to, jak przeżyją noc, ale na całe szczęście nie minęło długo, nim zebrany stos nie został opatulony przez filar płomieni, który niemal natychmiast zacząć sięgać w górę wyżej, niż najwyższe drzewa widoczne z plaży, na której byli obecni.

        Lullasy niepewnie zbliżyła się do źródła dymu, który obecnie wzbijał się wysoko w górę. Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy poczuła na skórze ciepło na tyle intensywne, aby mogło ono zanegować chłód nadchodzącej nocy. Odgłosy płonącego drewna przypomniały jej dawne czasy, kiedy w zamian za swoje usługi mogła przebywać w domostwie swoich właścicieli. Tam ciepło było wszechobecne, bez względu na pogodę czy porę roku.

- Panienko Sechmet…? - Powiedziała Lullasy, po czym rozglądnęła się dookoła. Chciała spytać smokołaczkę co dalej, jeśli znajdą statek. Chciała choćby krztyny nadziei na to, że jeszcze będzie miała szansę powrócić na drogę życia, do której została stworzona. Jej pytanie jednak wisiało samotnie w powietrzu, bez odpowiedzi ze strony smokołaczki. Sechmet już od kilku chwil trwała w ciszy, złapana w objęcia głębokiego snu pod pobliskim drzewem.

        Eugona westchnęła cicho, przyglądając się pozostałym. Onuris także trwał już w krainie nocny, więc on tym bardziej nie nadawał się na towarzysza rozmowy. Chwila szukania wzrokiem pozwoliła także na zlokalizowanie kota w butach - ten już od dłuższej chwili musiał grzać się przy ogniu, bo mruczał, ułożony nie za blisko, ale też nie za daleko od nowego źródła ciepła. Jego buty stały kawałek dalej, porzucone prawdopodobnie ze względu na to, że ciężko byłoby zwierzęciu zwinąć się obecną postać futrzastego kłębka, gdyby tych nie ściągnął.

- Przynajmniej wy zawsze jesteście ze mną. - Odezwała się, po czym delikatnie poruszyła ręką zwisające z jej głowy węże, które od dłuższego czasu syczały dosyć regularnie. Szybko okazało się jednak, że odgłosy te były swoistym chrapaniem ze strony jej żywej czupryny, która odpoczywała po dniu ciężko spędzonym na syczeniu na siebie nawzajem i wszystko w okolicy. - Macie racje, trzeba nabrać sił. Nie będę użyteczna dla nikogo, nawet dla siebie samej, jeżeli nie zmrużę wkrótce oczu.

        Delikatnie i z gracją godną wytrenowanej niewolnicy położyła swoje ciało na piasku. Nie chciała przypadkiem obudzić innych, ani też węży na jej głowie, więc musiała poruszać się tak cicho, jak tylko piasek na to pozwalał. Na całe szczęście zdołała ułożyć swoje ciało w wygodną pozycję, korzystając z własnego ogona jako godne zastępstwo za poduszki. Ułożyła się niedaleko kota - wiedziała, że w przeciwnym wypadku zimno zdewastuje jej organizm, a tego nikt nie chciał, nawet ona.

“Muszę być w pełni sił, gdy nastanie kolejny dzień. Kto wie, może w końcu nastąpi kres tej bezcelowej tulaczki.”

        Noc była bezowocna - sny i koszmary nie odważyły się odwiedzić świadomości Lullasy, gdy ta odzyskiwała swoje siły. Jej zmaltretowane przez ostatni czas ciało było jej za to wdzięczne, gdyż to właśnie tego brakowało. Niestety wiązało to się z tym że sen naturianki był długi i głęboki, i dopiero narastające odgłosy natury, jak i również jej towarzyszy, zaczęły wybudzać łuskowatą pannę.

        Eugona podniosła głowę i zaczęła się rozglądać dookoła. Z prawą dłonią opartą o piasek, lewa powędrowała do oczu, by te otrzeć z reszty snu. Te ruchy były wystarczające, by wybudzić jednego z węży zwisających bezwładnie po boku jej głowy. Ten zaczął się podnosić, ziewając przy tym swoją malutką uroczą mordką. To zarazem wybudziło najbliższe wężyki oraz rozpoczęło reakcję łańcuchową, dzięki której cała jej fryzura powróciła z krainy sennych marzeń, sycząc przy tym głośno co by powitać kolejny dzień.

- Hmm?... - Wciąż zmagając się z ospałym organizmem, Lullasy postanowiła póki co pozostać przy ziemi, jedynie utrzymując swój ludzki tułów w powietrzu dzięki podpieraniu się rękoma o piaszczystą plażę pod jej osobą. Wzrokiem zaczęła powoli przyjmować swoje otoczenie, dzięki czemu mogła ujrzeć zarówno wybudzoną Sechmet, jak i ociekającego wodą Onurisa. Smokołak przyniósł wszystkim bez wyjątku posiłek pod postacią surowej ryby, co było sporym szokiem dla niewolnicy.

- Ja... - Odezwała się, gdy tylko liść, oraz ryba na tym liściu obecna, wylądował tuż przed nią. Chciała protestować, twierdzić, że nie jest godna, aby ktokolwiek ofiarował jej jedzenie w zamian za nic... Ale wiedziała zarazem, że to byłby zmarnowany trud. Bez wątpienia Sechmet zmusiłaby ją do posilenia się rybą, ignorując profesje eugony oraz związane z tym nawyki. - ... Dziękuje ci z całego serca, Onurisie, za ten dar. Gdy tylko sytuacja na to pozwoli, odpłacę się stokrotnie za posiłek, który mogę dzięki tobie zjeść.

        Po tym przesadnie dramatycznym podziękowaniu Eugona zabrała się za zjedzenie rybki. Nigdy nie była ani wybredna, ani też szczególnie wymagająca, była niewolnicą jakby nie patrzeć, więc od razu zajęła się za konsumpcję. Podobnie zresztą uczynił kot, który obudził się natychmiast i w mgnieniu oka zaczął pałaszować rybny dar od smokołaka. Lullasy tymczasem pamiętała o tym, że jej fryzura lubi skupiać takie kąski - z tego też powodu podnosiła rybę troszkę wyżej, a czasami nawet wprost pod paszcze łuskowatych łakomczuchów.

        Posiłek był skromny, ale wystarczająco sycący dla niezbyt wymagającego żołądka niewolnicy. Jedzenie rękoma nie było może czymś, do czego była przyzwyczajona - w bardziej spokojnych czasach miała nieraz pozwolenie na korzystanie z zastawy domu, w którym służyła - ale nie był to problem, szczególnie ze względu na to, że w jej głowie była świadomość, że pod rozkazami niektórych jakiekolwiek jedzenie byłoby wielką łaską.

- Nie wiem Onurisie... Ale zgaduje, że może przybyć w każdej chwili. Może za godzinę, może wieczorem albo i jutro... może za miesiąc. - stwierdziła niewolnica, która rozumiała bardzo dobrze, że ich los jest teraz w rękach losu. - Możemy tylko czekać, lecz wiedz, że gdybym tylko wiedziała jak, to zrobiłabym wszystko, abyś ty i panienka Sechmet powrócili na stały ląd. - Dodała pod naporem głęboko w niej zakorzenionych instynktów adekwatnych dla niewolnicy. Jeżeli mogłaby oddać życie za to, że smokołaki uciekłyby z tego miejsca, zrobiłaby to, a przynajmniej próbowałaby, bo bez wątpienia nie spodobałoby się to Sechmet.

        Wbrew zmartwieniom eugony, zaraz po tej krótkiej rozmowie podbiegła Sechmet, cała w skowronkach i z radosnym okrzykiem na ustach. Oczy Lullasy podążały za kierunkiem wskazywanym przez smokołaczkę, aż w końcu spoczęły na powiększającej się sylwetce statku. Z początku była to ledwie plama na horyzoncie, z czasem jednak kształt był coraz bliżej, a detale stawały się coraz łatwiejsze do zauważenia.

        Jednostka, którą widzieli, płynęła wprost w ich stronę, bez wątpienia kierował ich sięgający niebios słup dymu wytworzony przez ich starania. Był to statek o standardowej konstrukcji - wężowa dama może nigdy żadnego na żywo nie widziała, ale widziała nieliczne rysunki i malunki przedstawiające te drewniane konstrukcje, i jak dotąd wszystko się zgadzało. Powiewające na wietrze żagle, wąski, a zarazem długi i wysoki kadłub, oraz ciemnobrązowy kolor drewna tylko potwierdzał, że to statek, a nie potwór morski w kształcie łudząco podobny do okrętu.

        Po kilkunastu minutach spoglądania na nadpływający ratunek coś zaczęło być... nie tak. Żagle, które z daleka dumnie powiewały na wietrze, były pełne dziur i zdawały się niezdolne do samodzielnego napędzania tej jednostki. Kadłub, który z daleka wydawał się w miarę jednolity, był pełen zniszczeń, które sugerowały, że statek ten już dawno powinien być pełen wody i spoczywać na dnie oceanu. Można było też dostrzec energię magiczną, która objawiała się w świecie fizycznym jako zielona mgła otaczająca tę ruinę w miejscu, gdzie kadłub zanurzał się w wodzie. Najbardziej niepokojące było jednak to, że nawet gdy statek był praktycznie tuż obok, nie było widać ani jednej istoty na pokładzie.

        Mimo tych faktów, gdy statek zatrzymał się kilkanaście minut pływania wpław od brzegu, ujrzeć można było, jak u boku pokładu rozwija się drabina, sięgająca aż do powierzchni wody, zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła zapraszała ich do siebie, na pokład tajemniczego statku.

- To nie jest typowy statek...prawda? - Spytała naturianka, choć nawet dla niej odpowiedź była oczywista. Czuła się nieswojo, spoglądając na nadnaturalny statek. Nawet jej węże na głowie oraz kot w butach zdawały się zestresowane na widok dziurawej, a mimo to pływającej łajby. - Ale zarazem… to może być nasza jedyna okazja. Nie wiemy, kiedy pojawi się następny statek. - Stwierdziła eugona, spoglądając na Sechmet i Onurisa. W oczach niewolnicy był strach przed nieznanym, co do tego nie było wątpliwości. Za strachem kryła się desperacja, która szeptała, że jeśli nie skorzystają z tajemniczej oferty, to nigdy nie opuszczą tej wyspy. - Wiem, że ta sugestia może nie być godna rozważenia, ale spróbujmy udać się na pokład. W najgorszym wypadku, jeżeli coś tam będzie czyhać na nasze życia, ja mogę dać wam wystarczająco dużo czasu, abyście mogli odlecieć na swoich skrzydłach w stronę bezpiecznego lądu.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet dała z siebie wszystko przy budowie paleniska, więc nawet już nieszczególnie zwracała uwagę na średniej jakości zaangażowanie Onurisa. Zmęczona przespała całą noc i nawet wybuch wulkanu nie byłby w stanie jej obudzić. Nic więc dziwnego, że głośne szykowanie śniadania przez smokołaka nawet odrobinę nie zakłóciło jej snu. Gdy już się obudziła, czekała ją miła niespodzianka. Zmiennokształtny złowił rybę również dla niej i dla Lullasy, a nawet dla Amiego! Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest głodna. Ucieszyło ją także, że eugona nie odmówiła jedzenia, choć czuła, że przyjmuje je niczym niegodna.

- Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego i przystąpiła do konsumpcji. Widziała kątem oka, że Onuri trzyma w rękach medalion i już chciała o niego spytać, ale niespodziewanie, dosłownie kilka chwil po pytaniu mężczyzny, pojawił się tak bardzo wyczekiwany statek.

Od razu podleciała do ogniska i zionęła w nie ogniem, chcąc wydobyć więcej dymu. Nawet poleciała po jeszcze kilka grubszych gałęzi. Cała zdyszana spoglądała z niecierpliwością na okręt. Zmrużyła lekko oczy, chcąc mu się lepiej przyjrzeć. Jej uśmiech stopniowo opadał. To nie było to, czego oczekiwała, tylko jakiś dziwny wrak otoczony tajemniczą, zielonkawą mgłą.

- Zdecydowanie nie – odpowiedziała naturiance. — Coś tu nie gra — stwierdziła, stając bliżej Onurisa i Lullasy. W końcu w grupie raźniej. – Nie podoba mi się to. Jednak z drugiej strony masz rację, nie wiadomo, kiedy znów będzie okazja na opuszczenie tej dzikiej wyspy… Czy w ogóle będzie? I chyba, ktokolwiek jest na tym okręcie, właśnie nas zaprasza. – Wskazała na drabinę.

Smokołaczka spojrzała po wszystkich i znalazła nowy problem. Będą musieli przenieść jakoś eugonę na pokład, ona przecież nie umie pływać. W sumie mogłaby to zrobić sama w swojej w pełni smoczej postaci, ale mogłaby kogoś wystraszyć albo zniszczyć któryś z masztów. Wszystko tam wyglądało, jakby trzymało się na słowo honoru, więc wolała nie ryzykować.

- Onuris, pomożesz mi przenieść tam Lullasy? – spytała. – Ami zajmie się kotem.

Pseudosmok słysząc to, spojrzał na swą panią, po czym na kota i wyraźnie się skrzywił. Nie lubił tego sierściucha i miał jeszcze gdzieś przenosić. Jaszczur prychnął niepocieszony i ostrożnie podszedł do futrzaka. Rozłożył skrzydła i prawie leżał na ziemi, czekając, aż ten raczy wejść mu na grzbiet.
Kilka dłuższych chwil później, po szeregu kombinacji, wszyscy stali na pokładzie. Łącznie z kotem i Amim, który już przy lądowaniu zrzucił go z grzbietu. Panowała tu ponura cisza i przeszywający chłód. Sechmet miała dreszcze. Nerwowo odgarnęła kosmyki włosów opadające jej na twarz. Prawie podskoczyła, gdy jakaś tajemnicza siła wciągnęła drabinę, która nieszczególnie się przydała. W tym samym momencie okręt ruszył.

- Może powinniśmy się rozejrzeć? – rzuciła smokołaczka, ostrożnie stawiając krok do przodu, czemu towarzyszyło głośne skrzypnięcie desek. – Wam też tak chłodno? – spytała, okrywając się skrzydłami tak szczelnie, jak to było fizycznie możliwe.
Spojrzała na swych towarzyszy i wtedy też znowu jej uwagę przykuł medalion podobny do tego, który sama nosiła na szyi. Chciała o to zapytać, ale brakło jej śmiałości. Szybko więc odwróciła wzrok w inną stronę.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Atmosfera na opuszczonej łajbie była… specyficzna, ale jednocześnie każdy mógł odnieść wrażenie, że była też odpowiednia dla statków widmo. Niektórzy mogli odczuwać lekki chłód lub nawet zimno, inni mogli czuć po prostu pustkę, dziwną i nieopisaną, która jest częsta dla opuszczonych miejsc, a jeszcze inni mogą nawet mieć wrażenie, że ktoś lub coś obserwuje ich z ukrycia. Byli też jeszcze inni, tacy akurat wyczuwali pełną atmosferę takich miejsc, więc mieli do czynienia ze wszystkim – zmianą temperatury, pustką, wrażeniem obserwacji i może nawet innymi rzeczami. Sechmet, Lullasy i Onuris już mieli zabierać się za eksplorację statku, jednak jedno z nich zauważyło nadpływający kształt i właśnie to zatrzymało całą drużynę.
         – Hej! Nie idźcie dalej! - donośny, męski głos odezwał się bezpośrednio do nich. Gdy statek podpłynął bliżej, mogli zobaczyć, że na jego dziobie stoi wysoki mężczyzna w płaszczu i z czarną brodą sięgającą mu do klatki piersiowej. Przy pasie miał szablę, a na głowie trójkątny kapelusz. Patrzył się w ich stronę oczami koloru jasnego brązu, co zdołali ujrzeć, gdy jego statek podpłynął jeszcze bliżej i zrównał się z tym, na którym stali.
         – Ten statek jest przeklęty, sprowadza nieszczęście na każdego, kto zdecyduje się rozwiązać jego tajemnicę – powiedział do nich już normalnie, w końcu nie musiał krzyczeć, gdy znajdował się bliżej i gdy udało mu się też powstrzymać ich od pójścia dalej.
         – Proponuję wam, żebyście weszli na mój statek i tymczasowo dołączyli do mojej załogi jako nasi goście. Będziecie mogli wyjść na ląd w porcie, do którego przybijemy, a w czasie podróży możecie albo pracować, albo nie. To zależy wyłącznie od was – kontynuował, a pod sam koniec uśmiechnął się nawet pełnym uzębieniem. Nawet w jego głosie dało się usłyszeć szczerość zarówno co do intencji i próby faktycznego zapewnienia im bezpieczeństwa, jak także co do prawdziwości jego słów.
Drużyna rozmawiała przez chwilę, ale ostatecznie zgodzili się na propozycję kapitana. Co wpłynęło na to najbardziej? Atmosfera na statku widmo, słowa kapitana, a może jego szczerość i charyzma? Może było to też połączenie wszystkich tych rzeczy? To wiedzieli tylko oni.

Ciąg dalszy: Sechmet, Lullasy.
viewtopic.php?f=125&t=3906&p=92419#p92419
Zablokowany

Wróć do „Wyspa Syren”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość