Wyspa SyrenTargowisko w porcie

Mityczna kraina Syren, położona gdzieś w głębi oceanu. Pełna wodospadów, rzek i soczysto-zielonych dolin otoczona błękitną woda. Zamieszkała również przez nieliczna grupę Nereid, na których czele stoi królowa Aria.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Targowisko w porcie

Post autor: Cat »

- Była już tu kiedyś panienka?

Cat odwróciła głowę w stronę znajomego marynarza. Przez tę krótką podróż zdążyła już rozdzielić niemal połowę swoich zapasów ziół pomiędzy marynarzy i innych podróżnych. Każdy miał jakąś przypadłość, z którą sam nie mógł sobie poradzić, a która okazywała się wcale nie tak poważna, by jej napary sobie nie poradziły. Temu starszemu mężczyźnie dała jednak coś na później. Jego żona była w ciąży i ponoć miejscowy lekarz uznał ją za zagrożoną. Jednak z tego, co opisywał brodaty marynarz okazało się, że kobieta ma po prostu wyjątkowo silne niestrawności. Wilczyca pokręciła jedynie głową nad niekompetencją wiejskich konowałów i przekazała mężczyźnie paczuszkę z ziołami do zaparzania. Chociaż początkowo wszyscy przyglądali się tej dziwnej, półnagiej kobiecie w niedźwiedziej skórze, teraz docierały do niej jedynie przyjazne spojrzenia. Przyzwyczajono się do tej cichej, samotnej podróżniczki.

Skinęła jedynie głową na pytanie marynarza, który nie wnikał już, tylko postał z nią przy burcie, do czasu aż statek nie dobił do portu w zatoce. Wówczas pożegnał się uprzejmie i włączył do ogólnej krzątaniny załogi, przygotowującej statek do cumowania. Cat z przyjemnością obserwowała to małe zamieszanie, które jednak tak uporządkowane w swoim chaosie, pokazywało jak każdy ma tutaj swoje zadanie i jeśli wszyscy wykonają je poprawnie, statek bezpiecznie dobije do pomostu. Już po chwili tak się stało, marynarze zaczęli zwalniać, trap opuszczono na pomost, a pasażerowie zaczęli w mniej lub bardziej zorganizowany sposób wychodzić na ląd. Cat czekała spokojnie, aż większość opuści statek i ostatnia wyszła do portu. Stała jeszcze przez chwilę na deskach pomostu, z przyjemnością wsłuchując się w panujący tu gwar. Mewy skrzeczały, marynarze, pasażerowie i ludzie na targowisku przy porcie krzyczeli ciągle coś do siebie, a ich głosy mieszały się w niezrozumiały szum.

Wilczyca ruszyła powoli do portu, ignorując zdziwione spojrzenia rzucane w jej kierunku i poszturchiwania się oraz wskazywania jej palcami. Nic nowego. Jej obecność jakimś cudem zawsze drażniła ludzką podświadomość. Dlatego zazwyczaj trzymała się z dala od większych skupisk ludzkich, jednak nawet ona czasem musi uzupełnić zapasy. A nie ma do tego lepszego miejsca niż targowisko w porcie. Później miała zamiar wybrać się wgłąb wyspy i uzupełnić zapasy ziół, tak uszczuplone ostatnimi czasy. Może nawet zajdzie do wodospadów..

- Dziwoląg!

Rzucone z tłumu hasło sprawiło, że ludzie w okolicy nieco ucichli, a dziewczyna zatrzymała się i odnalazła wzrokiem autora niezbyt wykwintnego wyzwiska. Chłopak skurczył się nieco pod spojrzeniem jej żółtych ślepi, ale jeszcze bardziej, gdy otrzymał solidne walnięcie przez łeb od brodatego marynarza. Cat uniosła brwi zdziwiona, a ten machnął tylko ręką.

- Znam smarkacza. Niech się panienka nie martwi - puścił do niej oko, a ona skinęła jedynie głową w podzięce. Już po chwili znów zrobiło się zamieszanie, a incydent poszedł w zapomnienie, podobnie jak marynarz z chłopakiem.

Zbliżyła się do jednego ze straganów i wymieniła kilka ruenów na parę owoców i jeszcze więcej ruenów na butelkę wina. Magia magią, zioła ziołami, ale nic tak nie pomaga na ukojenie nerwów jak wino. Schowała je do torby, myśląc, iż będzie idealne na postój przy wodospadach. Później ruszyła dalej w poszukiwaniu rzadszych produktów. Widać nie wszyscy byli takimi ignorantami i na jednym ze stoisk znalazła takie bogactwo wszelkiego rodzaju ziół, że od razu spojrzała na starszą panią za ladą z uznaniem.

- Zna się pani na ziołach - powiedziała i gestem wskazała niemal wszystko, co babiczka miała na stole. Ta pokiwała jedynie głową z uśmiechem i zaczęła pakować zielsko. W międzyczasie Cat rozejrzała się po targowisku, zapamiętując jego rozkład i szukając wzrokiem czegoś interesującego.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Ah teleportacje. Nieraz bywają doprawdy nieprzewidywalne, bo któż by pomyślał, iż niebieskowłosą czarodziejkę przerzuci z ruin miasta odległych od czegokolwiek aż na jakąś nieznaną plażę, być może wciąż na tej wyspie…być może. Zwłaszcza że Luna nawet nie chciała się przenosić, chyba że jej magiczne umiejętności zaczęły szwankować, a może to ktoś ją przeniósł? Ale kto i po co… Nie było czasu nad tym myśleć. Dlaczego? Cóż… W tej chwili była dosłownie nad plażą. To doprawdy niesamowite uczucie, gdy zorientujesz się, że przed chwilą stało się na gruncie, duszonym przez ogromnego węża…ale na gruncie, gdy ni stąd, ni z owąd wisi się w powietrzu.
Pradawna spojrzała w dół, sytuacja wydawała się o tyle dobra, iż wpadnie do wody, o ile się trochę po szamota, bo w tak krótkim czasie nabierając prędkości doprawdy ciężko, nawet mając skrzydła ustabilizować swoją pozycję.
Na szczęście udało się osiągnąć zamierzony cel, nastąpił głośny plusk. Dziewczyna wynurzyła się, ale skrzydła plus nieumiejętność pływania ciągnęły ją w dół.

- AAA! POMOCY! NIE UMIEM… NIE UMIEM PŁYW… PŁYWAĆ! – krzyczała ile sił, starając się utrzymać w jakikolwiek sposób na powierzchni.

Całkiem niedaleko w łódce siedział sobie jakiś rybak. Magia! Tak, magia była jej ostatnią nadzieją. Choć przerażenie i osłabienie powoli dobijały czarodziejkę, zdążyła sprawić by ten człowiek podpłynął tu jak najszybciej. Niczym zahipnotyzowany pomógł niebieskowłosej dostać się na łódkę. Zmusiła go, by płynął do brzegu.
Cała ociekała wodą, drżała i widać było na jej skórze gęsią skórkę. Przemoczone skrzydła zdawały się niesamowicie ciężkie. I nie było czym się okryć jak na złość!

- A psik! No nie… obym się nie przezi… A psik! Ugh… - westchnęła pradawna.

Gdy dotarli na brzeg, jej oczom ukazał się port i całkiem blisko dostrzegła targowisko, może znajdzie coś na wzmocnienie. Słoneczko przyjemnie grzało i Luna już tak nie dygotała, aczkolwiek nadal kichała. Ukryła pod maską iluzji swój róg oraz skrzydła. Dlatego też niektórzy patrzyli na nią mocno zdziwieni, niby przeszli obok a uderzyli w coś pierzastego.
Szybko odnalazła wzrokiem stoisko z ziołami i podeszła doń mając nadzieję, że znajdzie coś dobrego. Musiała jednak poczekać, bo przed nią stała jakaś dziwna dziewczyna w niedźwiedziej skórze.

- A PSIK! – ponownie kichnęła.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Mimo wczesnej pory na targowisku było dużo ludzi, każdy chciał upolować najświeższe ryby i owoce oraz najlepsze importowane produkty. Nikt nie chciał dać się wyprzedzić. Również Cat nie łudziła się, co do popularności ziółek ze straganu. Może i większość ludzi nie znała się na tym, ale w miasteczku z pewnością znalazłoby się kilka kobiet, lub może nawet mężczyzn, którzy doceniliby niesamowite zaopatrzenie babiczki. A mimo, iż wilczyca groszem nie śmierdziała, udało jej się wysupłać wystarczająco monet, by wykupić cały zapas ziela od sprzedawczyni. Ta oczywiście nie posiadała się z uciechy, uśmiechając się i kiwając głową, a zapakowane w pęczki ziela leżały na ladzie gotowe do zapakowania w torbę. No tak, pewnie zrobiła dzisiaj niezły interes, a był dopiero wczesny ranek.

Głośne kichnięcie sprawiło, że dziewczyna drgnęła zaskoczona, co nie zdarzało jej się często. Odwróciła się przez ramię i zobaczyła niebieskowłosą kobietę w sukni. Brwi Cat drgnęły lekko w zdziwieniu, na taki strój na targu rybnym, jednak ona sama również nie stanowiła w tej kwestii wzoru do naśladowania. Ale te niebieskie włosy.. Obrzuciła obcą bystrym spojrzeniem, a jej uwadze nie umknęły wilgotne kosmyki. Kąpiel w taką pogodę? Słońce może i przygrzewało mocno, lecz było zwodnicze, a zimny wiatr mógł zaowocować może i niegroźnym, lecz z pewnością dość upierdliwym przeziębieniem. Oczywiście mogła to być alergia, lecz takie kichanie, lekko czerwony nos i policzki i raczej jasny kontekst sytuacji sprawił, że postawiła na przeziębienie. Wilczyca zerknęła jeszcze krótko na dziewczynę, po czym obrzuciła spojrzeniem swoje zapasy. Wolnym ruchem wydobyła kilka pędów z różnych kopczyków ziół, parę kwiatów i jakąś korę. Resztę schowała do swojej torby, odwracając się od babiczki, która zadowolona z utargu zaczęła już zwijać swój kram.

Cat stanęła przodem do Niebieskowłosej z wybranymi ziołami w ręku.
- Kwiat lipy, rumianek, tysiącznik i kora wierzby, to przeciwgorączkowo – mówiła dość cicho, jak na kogoś na targowisku, ale jakoś i tak było ją słychać. Pokazywała kolejne zioła dziewczynie, nawet się nie przedstawiwszy.
- Na wzmocnienie masz liście czarnej porzeczki i maliny, owoce też są dobre, ale akurat nie mam. Pokrzywa, werbena i kwiat stokrotki – podała Niebieskowłosej wszystko do rąk. Był to w sumie niewielki bukiecik plus kawałek kory. Nie fatygowała się, by stosować wobec nieznajomej jakieś tytuły, lub nawet zwykłe „pani”. Dla niej wszyscy byli równi, nawet ktoś w takiej kiecce i dziewczyna w skórze niedźwiedzia.
- Najlepiej przyrządzić napar – poprawiła torbę na ramieniu, wbijając w nieznajomą świdrujące spojrzenie żółtych ślepi.

Przedstawienie się jakoś nie przeszło jej przez myśl, było raczej zbędne w tej sytuacji. Podobnie, jak pytanie o samopoczucie i inne tego typu pierdoły. Będzie chciała, to skorzysta z pomocy. Jeśli nie, trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś wzgardził jej pomocą. Nie było jej specjalnie przykro z tego powodu, że wykupiła całe stoisko z ziołami. Jej zapasy były żałośnie małe, zapasy babiczki również nie były specjalnie bogate, a jeśli chodzi o dziewczynę za nią, to cóż.. Kto pierwszy ten lepszy. Poza tym na przeziębienie dostała, jeśli chce czegoś więcej, będzie musiała sobie sama to zdobyć.

- Załóż coś na siebie dziecko – mruknęła do Cat babiczka na odchodnym i całkiem szybko, jak na taką starowinkę, myknęła z pieniędzmi. Dziewczyna spojrzała za nią, po czym ugięła się lekko pod ciężarem lądującej na jej ramieniu płomykówki. Sowa leciała bezszelestnie i dopiero uderzenie jej skrzydeł o głowę niedźwiedzia na głowie Cat mogło zwrócić czyjąś uwagę.

- Dzięki Ra, teraz na pewno wtopię się w tłum – mruknęła cicho, a samczyk zahuczał cicho.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka widząc jak dziewczyna przed nią, wykupuje praktycznie wszystko, skrzywiła się i westchnęła bezradnie na zaistniałą sytuację. Luna jednak nie miała ochoty wszczynać niepotrzebnych awantur, więc już miała odejść, ale oczywiście przez to przeziębienie musiała zwrócić na siebie uwagę, musiała! No i nastąpił kontakt wzrokowy, czego pradawna wolałaby uniknąć, co jeśli ta nieznajoma rozpoznałaby w niej tego potwora, którym była podczas działania klątwy?! W każdym razie dziewczyna próbowała się uspokoić. Nieznajoma omiatała ją wzrokiem, być może to znak, iż widzi ją po raz pierwszy w życiu, na szczęście.
Niebieskowłosa już chciała coś powiedzieć, ale niespodziewanie została obdarowana ziołami i uprzedzona z wypowiedzeniem pierwszego zdania przez tamtą dziewczynę. Nie spodziewała się takiego obrotu akcji. Przyjęła podarunek i wysłuchała kobiety w niedźwiedziej skórze, aż w końcu wysiliła się, by przemówić.

- Em… dziękuję… ale… no… nie musiałaś… A PSIK! – kichnęła, jakby los zmusił ją do zaprzeczenia własnych słów – Hmm… gdzie ja to wszystko schowam… - zastanowiła się pradawna, po chwili jednak uznała, iż miejsce za grubym białym paskiem od sukienki może się nadać, więc tam też włożyła zioła. Być może głupie, ale działało, rośliny nie spadały – Muszę sobie zorganizować jakąś torbę albo plecak… - uśmiechnęła się i w przeciwieństwie do przemienionej uznała, że warto wyjawić swoje imię- Swoją drogą… jestem Lu… Lu… A PSIK! Luna… Czy zechcesz mi wyjawić twoje imię?

Po chwili sprzedawczyni się zwinęła, a na ramieniu demonicznej wilkołaczki wylądowała sowa. Zaciekawiła ona ciekawskiego nietoperza, który odkąd jego właścicielka wyszła na ląd, krył się w jej włosach. Teraz wyściubił łebek i zmierzył ptaka wzrokiem. Odważył się nawet podlecieć do płomykówki i dość odważnie usiadł jej na głowie, a po chwili położył się na niej.

- Tenebr… A PSIK! Tenebris! – Luna zawołała nietoperza, nie chciał on jednak wrócić, tylko postanowił wykorzystać jak najdłużej mięciutkie piórka.

Tymczasem niedaleko dziewczyn były dwa stoiska z rybami. Sprzedawcy już wcześniej patrzyli na siebie spod byka, teraz nawet coś do siebie wykrzykiwali i sądząc po dość niecenzuralnych słowach, musieli mieć niezłą sprzeczkę. Szybko przerodziło się to w istną wojnę. Poleciała ryba, potem druga, trzecia, czwarta… Ogólnie nad targowiskiem latały martwe ryby, mężczyźnie zawzięcie chcieli sobie przyłożyć bez opuszczania swych stoisk. Nie obchodziło ich, że stali się centrum zainteresowania wszystkich tutejszych, których zdecydowana większość chichotała pod nosem.

- O rety… Chyba lepiej się stąd usunąć… Tylko… em Ekhem… Wiesz…w sumie to do końca nie wiem, gdzie ja trafiłam… nie mam gdzie się zatrzymać… -po jej słowach można było się spodziewać, iż spyta za chwile o jakiś dom, zamek czy też dworek, aczkolwiek pozory często mylą – Wiesz może, gdzie tu jest jakiś las? Najlepiej mało odwiedzany czy coś… hmm?
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

O ile na początku wilczyca traktowała dziewczynę stojącą za nią i kichającą niepowstrzymanie za nikogo szczególnego, o tyle powoli zaczynała się interesować jej osobą. Nie na tyle by gnać za nią, gdziekolwiek je nogi poniosą i wypytywać o historię jej życia, ale na tyle, by nie odwrócić się i nie odejść, nie siląc się nawet na wzruszenie ramionami.

Luna, jak się przedstawiła, była na pierwszy rzut oka dość roztrzepaną osóbką. Cat obserwowała, jak próbuje upchnąć gdzieś po sobie ziele, nie mając przy sobie nawet torby, a jedynie pasek przy sukni. Mimo, że wcale nie próbowała zaglądać nowopoznanej dziewczynie do głowy, kilka jej myśli jakby same uleciały z jej roztargnionej głowy i musnęły umysł wilczycy. Ta pierwszy raz uśmiechnęła się lekko pod nosem i powiedziała, nim zdążyła ugryźć się w język:

- Jeśli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest takie głupie.. – zamilkła zaraz, jednak z jej twarzy nie dało się wyczytać, czy zdała sobie sprawę, że nieco się wydała. Jeśli jednak Luna powiąże jakimś cudem jej słowa z tym o czym sama przed chwilą myślała, to Cat po prostu uda, że nie wie o co chodzi. Zresztą, przez to jak się obnosiła – półnaga i z niedźwiedzią skórą na głowie, ludzie często brali ją za wariatkę. A i ona sama często grała tą kartą, gdy sprawy nie szły po jej myśli, ale nie chciało jej się przed kimś tłumaczyć z własnych słów. Poza tym – jeden raz to może być zbieg okoliczności.

Przypadkiem już jednak nie były dwa nocne zwierzęta obecne na targowisku z samego ranka. Ra nie zareagował specjalnie na pojawienie się nietoperza, jednak kiedy ten postanowił usiąść mu na głowie, a później obczepił się na nim skrzydłami, przylegając do sowy, samczyk płomykówki podniósł taki raban, że obejrzało się na nich całe targowisko. Ptak zrzucił z siebie nietoperza i nastroszył pióra, kłapiąc dziobem wyraźnie oburzony.

Cat skrzywiła się nieco, widząc jak zwracają na siebie coraz to większą uwagę tłumu, jednak po chwili uwaga ta przeszła na dwóch sprzedawców, którzy od niewinnego obrzucania się obelgami przeszli dość szybko to przerzucania się wątpliwej jakości towarem. Kiedy jedna z martwych ryb świsnęła nad głową wilczycy, nie potrzeba było czytania w myślach, by obie dziewczyny zgodziły się, co do jak najszybszego usunięcia się w cień.

Myślała jednak, że w tym momencie ich drogi się rozejdą i gotowa już była posłać Niebieskiej zdawkowe skinienie głową, nim umknie razem z Ra skryć się w lesie. Luna jednak najwyraźniej nie chciała szukać ratunku na żadnym zamku czy chociażby lepiej strzeżonej włości, lecz w lesie. Cat nie kryjąc się z tym specjalnie, rzuciła powątpiewającym spojrzeniem na delikatną, błękitną suknię dziewczyny i niewielką torebeczkę, ale nic nie powiedziała. Nie jej sprawa w sumie. Ale skoro szuka lasu, to jeszcze przez chwilę będą szły razem.

- Tak, znam – powiedziała i upchnąwszy zioła do swojej torby, ruszyła przed siebie, torując sobie drogę przez targowisko, chcąc je jak najszybciej opuścić. Nie oglądała się na Lunę, zakładając, że ta idzie za nią. W międzyczasie układała jeszcze zioła w torbie, by się za bardzo nie zniszczyły, zanim się za nie nie zabierze.

Dopiero, gdy minęła ostatni stragan, obejrzała się na Lunę i nie zwalniając kroku, wskazała dłonią kierunek, w którym zmierzają.

- Idę do Wodospadów. Możesz mi towarzyszyć, jeśli chcesz. Trasa prowadzi przez gęste lasy i jest raczej rzadko uczęszczana – wilczyca nie zdradziła dlaczego. Nie ze złośliwości, czy dziwnie pojętego poczucia tajemnicy, lecz po prostu nie widziała powodu. Dla niej było to nieistotne.

- Ja mam na imię Cat, to jest Ra. Nie lubi obcych. – Przedstawiła siebie i sowę, która siedziała dalej na jej ramieniu i łypała podejrzliwie na nietoperza.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka czuła się nieco zagubiona, ucieszyłaby się na widok Samiela albo chociaż Hiacynta, odpowiedziałaby na wszystkie pytania, byle ktoś był. Tyle lat żyła sama i naraz trafili jej się towarzysze, którzy w tym momencie są nie wiadomo gdzie. Przynajmniej mogła porozmawiać z tą kobietą w niedźwiedziej skórze.
Czuła się nieco głupio nie posiadając żadnej torby i jeszcze wiedziała, że blondynka jej się uważnie przygląda, przez co pojawił się lekki stres. Na szczęście słowa przemienionej nieco uspokoiły pradawną.

- No w sumie – uśmiechnęła się nieco, a nawet zachichotała — Ale faktem pozostanie to, iż naprawdę przydałaby mi się jakaś torba… Wszystkiego tak nie upchnę.

Tymczasem Tenebris chciał się zapoznać z sową, był niezwykle ciekawskim nietoperzem. Widząc brak reakcji na niego ze strony ptaszyska, usiadł mu na głowie. Nie zaszkodziło również objęcie go skrzydłami. Oczywiście drobny towarzysz Luny nie miał złych zamiarów, miał przyjazne nastawienie. Nie spodziewał się jednak trafienia na takiego panikarza. Został brutalnie zrzucony i w ostatniej chwili przed zderzeniem z ziemią zdołał zapanować nad skrzydłami i polecieć ponownie schować się we włosy swojej pani. Ukryty w niebieskich kosmykach obserwował zdenerwowaną płomykówkę z niepokojem. Rozluźnił się nieco, dopiero gdy Luna delikatnie pogłaskała go po główce.

- Widzisz coś nar- A PSIK! Coś narobił Tenebris? – niebieskowłosa skarciła zwierzaka.

Odetchnęła z ulgą, gdy ludzie przestali się gapić w ich stronę i uznali za ciekawsze oglądanie bitwy rybnej. Jeszcze ktoś by rozpoznał w czarodziejce tego potwora, którym się nieraz stawała, a wtedy to ilość kłopotów chyba osiągnęłaby apogeum. Dodatkowo był to idealny moment na ciche zniknięcie z tego miejsca. Las przez to, że wiele czasu w nim mieszkała, no w sumie do Mrocznej Puszczy i tej niezwykłej atmosfery żaden las nie dorównywał, to jednak w takim miejscu zawsze jest spokojniej. Lunie nie umknęło zdziwione spojrzenie wilkołaczki, no ale cóż, jej wygląd odbiegał od kogoś, kto lubi przebywać w takim miejscu, a nie na zamku. Czarodziejkę trochę to zmartwiło, a jeśli jasnowłosa zacznie zadawać pytania? Co wtedy? Przecież nie odpowie jej – „Muszę się ukrywać w lesie, by mnie nie rozpoznano, bo przez klątwę jestem potworem nieznającym litości”. Pradawna westchnęła w myślach.
W każdym razie ruszyła za przemienioną, szła w ciszy, gubiąc się i szamocząc we własnych myślach, które przenikały się, biły ze sobą i plątały. Gdy wyszły z targowiska, Cat pokazała Lunie drogę.

- Mhm, jasne. Chętnie ci potowarzyszę – uśmiechnęła się zadowolona z towarzystwa i z drogi bez gapiów – Miło mi cię poznać. Nie lubi obcych? No cóż, mój Tenebris za to jest dość ciekawski, ale nie chciał nic złego, więc mam nadzieję, że Ra nie będzie długo się na niego gniewać – Nietoperz również przyglądał płomykówce, aczkolwiek nie śmiał ponownie podlecieć i ryzykować zadziobanie.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Ra w ogóle nie przejął się przyjaznymi-lub-nie zamiarami nietoperza i z dumą, ale też z ulgą przyjął jego wycofanie się pomiędzy włosy Niebieskiej. Kłapnął jeszcze raz ostrzegawczo dziobem, żeby mały potworek sobie nie myślał i przeniósł swoją uwagę na coś innego. Cat tymczasem w ogóle zdawała się ignorować swojego towarzysza, jakby nie czując jego ciężaru na ramieniu. Prawda była taka, że już się do niego przyzwyczaiła, a sowa też nie przesiadywała na niej też na tyle długo, by dziewczynie zaczęło to ciążyć.

- Nie gniewa się, po prostu nie jest przyzwyczajony do towarzystwa innych zwierząt – usprawiedliwiła jeszcze swojego przyjaciela, po czym zamilkła na dłuższą chwilę.

Obie kobiety szły bocznymi uliczkami, zupełnie omijając małe miasteczko, które zaczynało się rozrastać dopiero za targowiskiem. Wkrótce znalazły się w cieniu drzew, idąc gościńcem prowadzącym w las. Początkowo drzewa rosły rzadko, a trakt wyglądał na często używany, zwłaszcza przez wozy. Minęły nawet kilku kupców, nie zwracając jednak na siebie ich uwagi. Później las gęstniał, tworząc nad gościńcem naturalne zadaszenie i ograniczając dostęp słońca, przez co podróżowanie nie było uciążliwe, zwłaszcza w tak słoneczny dzień. Catherine szła przez długi czas bokiem drogi, nie odzywając się do swojej nowej towarzyszki, ani też nie rozglądając specjalnie. Nagle jednak zwolniła i zeszła z drogi, niemal prosto w krzaki. Mogłoby się zdawać, że dziewczyna w wilczej skórze zamierza iść na przełaj przez gęsty las. Najwyraźniej zdała sobie sprawę z tego, jak to wygląda, bo odwróciła się przez ramię do Luny.

- Tam, dokąd idę prowadzi inna ścieżka. Aby do niej dotrzeć trzeba przejść kawałek przez las. Jeśli chcesz ruszyć ze mną w stronę Wodospadów to jest właściwa droga. W przeciwnym razie idź gościńcem. W końcu wyprowadzi Cię do jakiejś wsi lub miasta.

Cat naprawdę nie pamiętała gdzie kończy się ubita droga, szła nią chyba tylko raz, zazwyczaj podróżując mniej uczęszczanymi szlakami, takimi jak ten, do którego właśnie zmierzała. Zatrzymała się jednak na chwilę, dając dziewczynie czas do namysłu. Może i była małomówna i raczej w typie samotnika, jednak nie przeszkadzało jej towarzystwo. Nie miała zamiaru traktować Niebieskiej niczym natrętnej muchy. Skoro już mają razem podróżować, to oznacza to również okazjonalne czekanie na drugą osobę. Czekając aż Luna podejmie decyzję, co do swojej dalszej podróży, blondynka wyjęła z torby manierkę i napiła się trochę, po czym wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny, tym gestem proponując jej wodę. W międzyczasie obserwowała czujnie mijających ich ludzi. Zmierzyła beznamiętnym spojrzeniem dwóch zbrojnych, kierujących się w stronę miasta, którzy zwrócili na nie uwagę i zwolnili nieco. W końcu jednak odwrócili wzrok pod naporem żółtych ślepi i chociaż mimo ich ciężkiego uzbrojenia Cat raczej dałaby sobie z nimi radę i tak tknęło ją złe przeczucie.

- Czas ruszać – mruknęła w końcu i nie oglądając się ponownie na Lunę ruszyła między listowie. Jeśli dziewczyna chciała jej potowarzyszyć, a tak wynikało z jej wcześniejszych słów, niech tak będzie. W przeciwnym razie wilczyca sama miała zamiar dotrzeć do Wodospadów.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejce było dziwnie mieć taką małomówną towarzyszkę, po ostatnim spotkaniu z Hyiaxinthe.

- Rozumiem, Tenebris raczej już mu nie będzie dokuczał. Nie, żeby coś… ale nieźle go wystraszył – w tym momencie pogłaskała po główce skrzydlatego ssaka, który tylko wtulał się w rękę właścicielki coraz mocniej by wyłudzić dłuższe pieszczoty.

Później szły w o dziwo ciszy i spokoju, wyglądałoby to jak zwykły spacer, aczkolwiek obie osóbki na zwykłe nie wyglądały. Dodatkowo pradawną powoli męczyło ciągłe utrzymywanie maskującej iluzji, w sumie mogłaby dłużej ją utrzymać, ale co chwile coś ją rozpraszało niemalże sprawiając, iż czar puszczał, ale niebieskowłosa dzielnie z tym walczyła. Wśród drzew Luna nieco odetchnęła, było jej lepiej z dala od miast, być zaszytą w ciemnościach lasu. Zawsze tak było, zawsze uciekała, może i wyglądała jak szlachcianka, ale to jedyna sukienka, jaką miała, tylko to miała na sobie podczas ucieczki ze Starego Dworu. Jacyś ludzie je mijali, ale byli zbyt zajęci swoimi sprawami, by przyglądać się nietypowym kobietom.

- Myślę, że ruszę wraz z tobą, w sumie chyba i tak nie mam żadnego celu… - westchnęła, jedyne co mogła chcieć to odnaleźć ojca, siostrę o ile żyje lub pozbyć się klątwy, aczkolwiek to ostatnie raczej nie było możliwe.Ucieszyła się z ofiarowanej wody, mimo iż jeszcze nie dawno miała jej pełno w ustach, gdy się topiła, to z jakiegoś powodu odczuwała pragnienie – Dziękuję – wzięła łyka i oddała manierkę.

Czarodziejka nie zwróciła uwagę na ludzi, którym Cat rzucała trudne do wytrzymania spojrzenie, jej wzrok przykuł jakiś błękitny kwiatek. Była nieco rozkojarzona dlatego też, gdy zahaczyła o jedną z gałęzi na tyle mocno, iż na jej ramieniu pojawiły się czerwone kreski, ostatecznie zapomniała o utrzymywaniu iluzji.
Błękitne skrzydła oraz róg jak u jednorożca, a najgorsze, że nawet sobie z tego nie zdała sprawy. Bardziej irytowały ją krwawiące zadrapania.

- Ehh… Ja to zawsze mam jakiegoś pecha… - powiedziała do siebie – Cat, czy mogłabyś mi zdradzić, dlaczego na cel podróży obrałaś akurat wodospady? Nie, żebym nie lubiła wody… ale nie umiem pływać jakby co… W sumie przydałoby się nauczyć… po tym, jak jakiś czas temu omal nie utonęłam. Cóż… teleportacje nie zawsze są najlepszym sposobem na podróże, szczególnie takie nieoczekiwane nie wiadomo skąd… - w tym momencie czarodziejka sama zaczęła się zastanawiać właściwie, dlaczego znalazła się tu i to nad wodą.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Oburzone, lecz ciche huknięcie sowy zrozumiałe było jedynie dla Cat, która po raz pierwszy uśmiechnęła się lekko, ale miło. Bowiem to właśnie insynuacja, iż płomykówka miałaby obawiać się w jakikolwiek stopniu tego niewielkiego nietoperza tak obruszyła Ra. Nastroszył się lekko, po czym schował łeb pod skrzydło, prawdopodobnie planując przespać tę krótką podróż. Cat debrała od dziewczyny bukłak i schowawszy go, ruszyła ścieżką. Nie przeszkadzało jej towarzystwo specyficznej osóbki, gdyż Luna okazała się sympatyczną i grzeczną dziewczyną, a takie ciężko spotkać same na szlaku. Swoją drogą ciekawe, dlaczego podróżuje samotnie. Nie wyglądała na kogoś kto dałby sobie radę z rozbójnikami, czy nawet z pojedynczym kupcem. Cat nie miała jednak zamiaru naruszać prywatności towarzyszki pytaniami, dlatego wędrowała w milczeniu, klucząc pomiędzy gałęziami i krzakami, jakby szła drogą, którą widziała tylko ona. Zatrzymała się dopiero, słysząc ciche syknięcie bólu i wówczas obejrzała się na Lunę.

- Och.. – powiedziała tylko, nagle zaskoczona, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w błękitne skrzydła dziewczyny i róg na jej czole. RÓG NA JEJ CZOLE!

Zamrugała szybko i uśmiechnęła się lekko i szczęśliwie, przechylając głowę, po czym podeszła do dziewczyny. Co jak co, ale Cat niełatwo było zaskoczyć. Wiele widziała, o wielu rzeczach słyszała, a też niewiele rzeczy wzbudzało jej szczere zainteresowanie. No ale bądźmy szczerzy, róg na czole człowieka to było coś, z czym do tej pory NIGDY się nie spotkała. A nigdy to bardzo długo, gdy żyje się ponad dwieście lat. Cały plan, by uszanować prywatność towarzyszki podróży, nagle wyparował.

Wilczyca bez słowa wpatrywała się w Lunę, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy. Wcześniej niebieskowłosa z pewnością nie posiadała tych atrybutów, które teraz zwróciły uwagę przemienionej. Musiały być w jakiś sposób ukryte, iluzją może? Magia, to z pewnością. Niepozorna, chodź nietypowa do tej pory Luna zyskała w oczach Cat i zdobyła sobie jej uwagę, nawet jeśli nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo deficytowy jest to towar. RÓG NA CZOLE. No nie wierzę… pomyślała, i dopiero po czasie zdała sobie sprawę, że Luna coś mówi.

- Tak.. em.. wodospady. No cóż, idę tam po zioła, które występuję tylko w tym miejscu. Ciężko je zdobyć.. – odpowiedziała niezbyt składnie, wciąż taksując dziewczynę spojrzeniem żółtych ślepi. Nawet Ra wyciągnął głowę spod skrzydła, żeby zobaczyć, co tak zbiło z tropu jego towarzyszkę. Przekręcił śmiesznie głowę o 180 stopni i mrugając przyglądał się niebieskowłosej.

Chociaż chwilę jej to zajęło, Cat pozbierała się do kupy, a chociaż uśmiech zniknął z jej twarzy, lekki odbłysk fascynacji w oczach pozostał. Sama nie lubiła, jak ktoś się na nią gapi w ten sposób, a teraz czyni dokładnie to samo. Nieładnie wilczyco.

- Luno, przepraszam, że Ci przerywam, lecz chyba utraciłaś swoją zasłonę magiczną – powiedziała i wskazała brodą na jej skrzydła. – Tutaj nikogo nie spotkamy, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, więc możesz pozostać w swojej naturalnej formie – powiedziała, zdając sobie sprawę, że iluzja opadła prawdopodobnie w momencie, gdy dziewczyna się zraniła i straciła koncentrację. Postanowiła na razie nie zadawać pytań. Niebieskowłosa zdawała się rozmowną osóbką, gdy już poczuła się pewniej, więc zapewne niedługo sama zacznie się tłumaczyć. Dla Cat ważne było, iż dała do zrozumienie, że dla niej nie jest istotne, jak kto wygląda, aczkolwiek róg był interesujący. Z pewnością miał jakieś magiczne właściwości..

- Co do wody, ja będę musiała popłynąć w pewne miejsce, chociaż też za tym nie przepadam – lecz tylko tak zdobędę to, czego potrzebuję, dodała już w myślach.

Mówiąc, wyjęła z torby liść orzecha i przyłożyła Lunie do zranionego ramienia, po czym przewiązała go kawałkiem materiału. Można była odnieść wrażenie, że nie ma takiej rzeczy, której Cat nie miałaby w swoim bezcennym ekwipunku.

- Umiesz się teleportować? – uniosła brwi, zawiązując prowizoryczny opatrunek na ręce Luny. – Przydatna umiejętność. Jakie są Twoje możliwości?
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Pradawna dopiero po chwili zorientowała się, iż przemieniona się w nią wpatruje, trochę jakby zobaczyła coś, czego nie powinna, aczkolwiek czarodziejka nie przywiązała do tego zbyt wielkiej wagi, nawet nie przypuszczała, że iluzja, którą utrzymywała, mogła znikną, w końcu wiedziała, że całkiem dobrze sobie radzi z tą dziedziną magii.

- To tylko drobne zadrapanie, ostre gałęzie – wyjaśniła niebieskowłosa.

Cat mimo to patrzyła się w jakiś dziwny sposób, początkowo pradawnej to nie przeszkadzało, ale po dłuższej chwili zaczęła czuć się odrobinkę nieswojo, sama więc zrobiła dokładnie to samo. Omiotła wilkołaczke wzrokiem od stóp do głów. Szczególną uwagę przykuł tatuaż jasnowłosej oraz zrodziło się pytanie co do niedźwiedziej skóry.

- Ciekawy tatuaż, nigdy nie widziałam takiego znaku… A tak właściwie to sama tego niedźwiedzia załatwiłaś? – spytała ciekawsko i uśmiechnęła się przyjaźnie.

Jej towarzyszka zdawała się jednak jakaś nieobecna, Luna myśląc, iż może to na coś za nią spogląda, ale nic tam nie było, nic wartego uwagi, aż tak wielkiej uwagi. W końcu jednak kobieta się odezwała.

- Rozumiem, chętnie ci pomogę je zdobyć, jesteś uzdrowicielką, prawda?
- Przydałaby się taka podczas ostatniej krwawej masakry, którą urządziłam. Przeklęta klątwa – pomyślała, a jej uczucia stały się istną mieszanką złości, smutku i poczucia winy.

I jeszcze ta sowa, nawet to ptaszysko się jakoś dziwnie patrzyło, Luna stwierdziła, iż powinna wreszcie spytać, o co chodzi, jednak nim wypowiedziała pierwsze słowo, mówić zaczęła zmiennokształtna. Niemalże ją zmroziło, gdy usłyszała o braku osłony magicznej, przestała utrzymywać iluzję, teraz wszystko się wyjaśniło, nie często przecież widzi się takie dziwadło, jakim była. No ale nie było jeszcze tak najgorzej, przynajmniej klątwa trwała w stanie uśpienia.

- Ojć… To dlatego tak się przyglądałaś, nie wiem, jak mogłam nie zauważyć… - Chciała natychmiast wznowić iluzję, aczkolwiek powstrzymały ją kolejne słowa wilczycy – Dobrze, ale… jesteś pewna?

Może i była daleko od Mrocznych Dolin, ale ludzie stale podróżują, zawsze jest jakieś prawdopodobieństwo spotkania osoby, która będzie wiedziała o tym, czym potrafi się stać i do jak okrutnych czynów być zdolną.

- Jeśli tak to może polecę, o ile nie zamierzasz nurkować, mokre skrzydła strasznie mocno ciągną w dół… - wtem Cat przyłożyła jej do zranionego miejsca jakiś liść – Dziękuję – uśmiechnęła się miło – Tak, potrafię… w końcu jestem czarodziejką. Ostatnio jednak coś nie wyszło z tą teleportacją, ale to chyba po raz pierwszy takie coś mi się przydarzyło. Możliwości? No oprócz tego, co już wiesz, to znam się na magii, w sumie najlepiej mi wychodzi tworzenie iluzji.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Pytanie o tatuaż zignorowała zarówno z powodu szoku wywołanego dostrzeżeniem prawdziwego wyglądu Luny, dotychczas ukrywanego magicznie, jak również dlatego, że nie nawykła opowiadać obcym zbyt wiele o sobie. Zwłaszcza nie o czasie Przed, jak nazywała całe swoje życie, zanim zostało one w sposób nieodwracalny zmienione. Nie wytłumaczyła się jednak również ze swojego milczenia, tylko przeszła do następnego pytania. To nie było już tak problematyczne i chociaż zazwyczaj nie rozpowiadała o tym wszem i wobec, to z jakiejś przyczyny postanowiła zrobić dla Luny wyjątek. Była całkiem urocza w swojej bezpośredniości i dotychczas ostrożna Catherine dała dziewczynie duży kredyt zaufania.

- Tak. – Stwierdziła krótko, po czym dodała po chwili wahania – zdobycie skóry było rytualne, pomaga mi na pewną przypadłość.

Zdawała sobie sprawę, że to zdanie było nieco kanciaste i właściwie stwarzało więcej pytań, niż udzielało odpowiedzi, jednak nie była przyzwyczajona do mówienia o tym, a co za tym idzie – nie miała gotowej formułki. Zazwyczaj po prostu zbywała pytanie i zadających je ludzi milczeniem.

- Można tak powiedzieć – odparła na pytanie, czy jest uzdrowicielką. Oczywiście jej umiejętności były więcej niż wystarczające na to, by takie miano uzyskać, jednak wilczyca miała świadomość, że pozbawiła życia zbyt wiele istot i na tytuł uzdrowicielki po prostu nie zasługuje. Nie była to skromność, gdyż zdawała sobie sprawę z ogromu swoich możliwości, lecz raczej wyrzuty sumienia nie pozwalały jej na szczycenie się nimi.

Dopiero gdy Luna zdała sobie sprawę z tego, że jej ochrona magiczna zniknęła, Cat uświadomiła sobie, że jej gapienie się mogło być dla Niebieskowłosej niezrozumiałe. Nie miała jednak w zwyczaju przepraszać za brak taktu, gdyż maniery były jej raczej obojętne, żeby nie powiedzieć, że stanowiły stratę czasu i energii. Na pytanie, czy jest pewna swoich słów wzruszyła jedynie ramionami sygnalizując jak bardzo jest jej wszystko jedno. To akurat nie do końca było prawdą, gdyż chociaż dziewczyna otrząsnęła się z pierwszego szoku wywołanego nietypowym wyglądem Luny, to w myślach już analizowała możliwe właściwości rogu. Zacisnęła usta, niezadowolona, gdy przez jej głowę przeleciał obraz sproszkowanego rogu w fiolce. Nic nie mogła na to poradzić, nie miała żadnego zamiaru nastawać na nowopoznaną dziewczynę, ta myśl po prostu pojawiła się w jej głowie, a Cat po raz kolejny przekonała się, że ludzie się nie zmieniają. Mogą zmienić swoje postępowanie, oczywiście, ale ciężko jest pozbyć się raz zakorzenionego sposobu rozumowania. Nawet teraz, gdy miała na myśli pomoc potrzebującym, jej umysł gładko przełknął fakt, że najpierw należałoby siłą pozbawić Lunę rogu. Co za chore twory siedzą w jej głowie. Wilczyca przymknęła oczy i zacisnęła kciuk i palec wskazujący u nasady nosa, rozmasowując go lekko i próbując oczyścić umysł. Przecież nawet nie wiedziała do czego on służy! Ech.. w każdym razie nie przeszkadzało jej by Luna pozostała w swojej naturalnej postaci, co chociaż ze względu na skrzydła pewnie nie było zbyt wygodne, to na pewno mniej męczące. Tyle jeśli chodzi o nią.

- Od teraz raczej już nie powinnyśmy nikogo spotkać, bo nasza trasa nie prowadzi nawet żadną ścieżką. Ale jak tam chcesz. Nurkować nie będę, nie lubię mieć wody w uszach – mruknęła mając na myśli oczywiście swoją wilczą postać, o czym jednak jej towarzyszka nie musiała wiedzieć. Gdy opatrunek był gotowy, Cat odsunęła się i zignorowała podziękowania, po czym ruszyła dalej, przecierając szlak przez zarośla.

Na informację, że podróżuje z czarodziejką, cała zesztywniała i skrzywiła nieładnie wargi w odruchowym grymasie, czego nie było widać, gdyż Luna szła za nią. Wilczyca, chociaż nie darzyła nienawiścią wszystkich magów i czarodziejów za to, co ją spotkało, to podchodziła do nich, co najmniej z rezerwą. Nie była gotowa na taką deklarację z ust Niebieskowłosej, gdyż dziewczyna zupełnie nie wyglądała na przedstawiciela swoje.. hm.. swojej profesji? Gatunku? Cholera ich tam wie. Początkowa sympatia do nowej towarzyszki nieco przybladła, a Cat z dziwną ulgą powitała znajome uczucie nieufności. Nie chciała jednak, by przeszkodziło jej to w uzyskaniu informacji.

- Chodziło mi bardziej o twoje możliwości teleportacji – wyjaśniła beznamiętnym tonem. – Jak daleko możesz się teleportować, czy jesteś w stanie kogoś ze sobą zabrać, czy też nie – podała przykłady i dała dziewczynie chwilę na odpowiedź. Rozgadane towarzystwo było o tyle przyjemne, że zazwyczaj nie zauważało małomówności Cat, co jej z kolei było na rękę, gdyż nie rozumiała nigdy jak można się z tego tłumaczyć. Nie ma nic do powiedzenia, to się nie odzywa i tyle.

Jeśli chodzi o magię to była wyjątkowo zainteresowana. To jedno z niewielu dziedzin, które są tak niedostępne dla większości istot. Ona sama włada tylko dwoma jej arkanami, a to i tak przypadek. O magii iluzji słyszała, jak również miała okazję zobaczyć jej przejawy. Dziwiło ją tylko, jak często ludzie marnują ją dla własnej rozrywki, jakby zapominając, lub nie będąc świadomym, mnogości jej zastosowań.

- Można nauczyć się takiej magii? – zapytała niby to mimochodem, odgarniając ręką jedną z większych gałęzi i przepuszczając pod nią również skrzydlatą, po czym ruszyła dalej. Taka magia całkiem by jej się przydała. Chociażby tak jak Luna, mogłaby używać jej na sobie i nie zwracać na siebie aż tak wielkiej uwagi. Może jeszcze ta podróż zaowocuje w coś więcej niż rzadkie zioła?
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Luna chwilowo całkiem zapomniała tym tatuażu i zaciekawieniu nim. Może za dużo mówiła i dlatego, a może po prostu jej myśli zaprzątała zbytnio obawa na temat niespodziwanej aktywacji klątwy, przez którą mogłaby zrobić coś złego Cat.

- O – zdziwiła się – A jaką, jeśli mogę spytać?

Uśmiechnęła się słysząc, iż zgadła profesję dziewczyny. Wewnątrz jednak biła się z myślami.

- Uzdrowiciele cenią sobie cudze życie to logiczne… Aż się boje co by było, gdyby ona wiedziała… Z jakiej racji obarczono mnie tą klątwą, byłam tylko niewinnym dzieckiem… I jakże wiele dzieci by żyło, gdyby nie ja, a przynajmniej odeszliby w spokoju, a nie w męczarniach… Może ja powinnam się… - przerwała jednak rozmyślania.

Iluzja zniknęła i wyszło szydło z worka, przynajmniej tyle dobrego, że mimo zszokowania jej prawdziwym wyglądem jej towarzyszce raczej w niczym nie przeszkadzał, ani się nie kojarzył. Dobrze, bardzo dobrze. Wzruszenie ramionami na jej pytanie nie uspokoiło Luny a wręcz przeciwnie, ale stwierdziła, iż na razie zostanie tak, jak jest, w razie czego szybko zareaguje i już.

- Całe szczęście. –uśmiechnęła się, mając już wody po dziurki w nosie.

Nie podejrzewała, iż przyznanie się do bycia czarodziejką mogło tak wpłynąć na wilkołaczkę, bo przecież czarodzieje to nie piekielni, nie są z natury źli.

- Ah, teleportacja, no to w sumie najlepiej, jeśli teleportacja jest do miejsca mi znanego lub takiego, które widzę, bo można wylądować w krzakach albo gorzej… No w sumie mogłabym kogoś zabrać, a jak daleko… no w sumie zależy, a co, chciałabyś się gdzieś przenieść?

Czarodziejka rozpromieniła się słysząc pytania odnośnie do magii, oj dużo się rzeczy o niej uczyła.

- Oczywiście, jeśli tylko posiada się zmysł magiczny, to praktycznie każdej magii da się wyuczyć, aczkolwiek jest to dość pracochłonne, bo taka magia wyuczona zawiera mnóstwo gestów i formuł ale tak czy siak, to możliwe.

Pradawna wraz z wilkołaczką szły dalej, trochę milcząc, a czasem niebieskowlosa przerywała milczenie, mówiąc coś o jakiś błahostkach, zwykle dotyczących piękna terenu i tak dalej.

- W sumie to… daleko jeszcze? – spytała, choć wcale się nie niecierpliwiła, nie przepadała za ciszą, źle jej się kojarzyła. Gdy cienie się pojawiały, to robiło się tak nieprzyjemnie cicho…
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Wilczyca pozwoliła by jeszcze chwilę panowało między nimi milczenie, zanim zdecyduje się odpowiedzieć na pytania Niebieskowłosej. Zauważyła ze zdziwieniem, że formułowanie zdań przychodzi jej z ogromnym trudem, tak odzwyczaiła się od kontaktów z ludźmi i zwykłych rozmów. Chyba jednak trochę zbyt długo przebywała w osamotnieniu i najzwyczajniej w świecie zdziczała. Może nawet lepiej, że spotkała tę nietypową dziewczynę i spędzi z nią trochę czasu? Będzie ona stanowiła pewnego rodzaju bufor przed powrotem Cat do cywilizacji. Dziewczyna bowiem najwyraźniej nie odwzajemniała zamiłowania demonicy do milczenia i buzia jej się nie zamykała. Potrafiła reagować nawet na co bardziej urokliwe elementy krajobrazu, zwracając na nie uwagę wilczycy. Ta w końcu poddała się i wróciła do odpowiadania na zadane jej wcześniej pytania. Okazało się jednak, że wyjaśnienie na jakiej zasadzie działa jej klątwa nie jest takie proste. Długo więc mieliła w ustach słowa, zanim udało jej się skonstruować zdanie. Było ono dość koślawe, ale zawsze coś, Niebieska będzie musiała zacząć się przyzwyczajać.

- Powiedzmy, że wskutek pewnych zdarzeń bardzo cierpię – mówiła powoli, ważąc każde słowo. – Boli mnie ciało i umysł, ciężko to opisać.

Nie było to do końca prawdą, Cat przez te wszystkie lata poznała tyle różnych określeń na wszelkie rodzaje bólu, że zawstydziłaby niejednego lingwistę. Nie wyobrażała sobie jednak aż tak otworzyć się przed nieznajomą, by wylać wszystkie swoje lęki i cierpienia.

- Skóra mi pomaga. Nie wiem do końca na jakiej zasadzie to działa, ale ważne, że w ogóle działa. Więc jej nie ściągam. Od razu też zastrzegam, że dla innych jest ona jedynie skórą zdartą z niedźwiedzia, bez żadnych dodatkowych właściwości – dodała, a zarówno w jej słowach, jak i tonie czaiło się niezbyt subtelne ostrzeżenie, lecz Cat o to nie dbała. Karty na stół, nie ma co się bawić w gierki.

- Co do teleportacji, pytałam jedynie z ciekawości, nie było mi wcześniej dane poznać ten rodzaj przemieszczania się. Nie wiem nawet czy chciałabym spróbować, po prostu mnie to interesuje – odparła, oglądając się przez ramię na dziewczynę. Wydawała się znużona podróżą, co potwierdziło jej następne pytanie.

- Jeszcze trochę – odparła wilczyca bez mrugnięcia okiem, mimo że nie znajdowały się nawet blisko połowy drogi. Nie było sensu informowania o tym dziewczyny, która chyba marudziła tylko dla samego marudzenia. W lesie jej nie zostawi, odprowadzać nie będzie, a jak tej się droga znudzi to zawsze może się teleportować, nikt jej tu siłą nie trzyma.

Cat nie zwalniała kroku, zdecydowanie brnąc przez gęste zarośla. Ciężko było stwierdzić po czym rozpoznaje trasę, gdyż kobiety szły przez gęsty las, a w zasięgu wzroku nie było nawet najwęższej ścieżki wydeptanej przez zwierzęta. Robiło się jednak coraz ciszej i coraz ciemniej, mimo że teoretycznie powinno być samo południe. Ucichły nawet ptaki i jedynymi odgłosami były te wydawane przez podróżniczki, przedzierające się przez krzaki. Nagle Cat zatrzymała się, jak wryta, jednocześnie wyciągając rękę w bok, by Luna nie zagapiła się i nie minęła jej. Gestem nakazała jej milczenie i wówczas mogły usłyszeć delikatny szelest z lewej strony, wzmagający się coraz bardziej, jakby ktoś lub coś przedzierało się w ich stronę. Wilczyca odwróciła się w tym kierunku, niepostrzeżenie wyciągnęła nóż, trzymając go w zaciśniętej dłoni, opuszczonej wzdłuż ciała i wbiła spojrzenie żółtych ślepi w krzaki przed sobą. W tej samej chwili spomiędzy zarośli wyszedł wolnym krokiem mężczyzna. Zdawał się poruszać w zwolnionym tempie, ostrożnie stawiając stopy i delikatnie odgarniając stające mu na drodze gałęzie. Był wysoki i smukły, o krótkich blond włosach i charakterystycznych, mieniących się wszystkimi kolorami tęczy oczach. Z odległości pięciu kroków, które dzieliły go od kobiet było dobrze widać skrzela wystające zza jego uszu. Miał na sobie jedynie płócienne spodnie i sznurowane buty, dzięki czemu doskonale było widać idealnie wyrzeźbioną sylwetkę i gładką jasną skórę. Nie miał przy sobie broni, lecz wilczyca wciąż ściskała kurczowo w dłoni nóż, a teraz dodatkowo jej dłoń powędrowała odruchowo w stronę bicza. Widząc ten gest mężczyzna uśmiechnął się łagodnie, jak do dziecka.

- Witaj Catherine – powiedział, nie spuszczając z niej wzroku i pozornie nie interesując się towarzyszącą jej Niebieskowłosą. Wilczyca jednak odruchowo stanęła tak, by odgrodzić go od dziewczyny.

- Lithan – powitała go chłodnym tonem, który najwyraźniej jednak wcale nie poruszył trytona.

- Prosiliśmy Cię, byś tu więcej nie przychodziła. A ty nie dosyć, że nas nie posłuchałaś, to jeszcze przyprowadzasz ze sobą to?

Tym razem tryton spojrzał na Lunę, która dopiero teraz mogła się przekonać, że chociaż jego twarz była piękna, a jego usta zdobił uśmiech, nie obejmował on oczu, które wręcz płonęły nienawiścią. Szybko jednak odwrócił spojrzenie, przenosząc je na Cat, która już miała w ręku rozwinięty bat, który zwisał aż do ziemi, dość nie pozornie zwijając się koło jej nogi. Tryton miał chyba jednak odmienne zdanie, gdyż pierwszy raz skrzywił się widocznie i spojrzał znacząco na coś za nimi.

Głośny trzask rozległ się koło ucha Luny, gdy wilczyca ostrzegawczo strzeliła z bata. Za Niebieskowłosą stał kolejny tryton, niemal bliźniaczo podobny do tego pierwszego, z tym, że ten miał ciemne włosy i trzymał otwartą dłoń przed dziewczyną. Cat próbowała sięgnąć do jego umysłu, lecz wypchnął ją z dziecinną łatwością. Widziała jednak, że blokuje również magię Luny i skrzywiła się. Wpadły jak śliwki w kompot.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

- Oh… To nie brzmi najlepiej – odrzekła ze współczuciem – Nie da się tego całkowicie zniwelować? No ale ważne, że masz coś, co choć trochę ci pomaga.

Odrobinkę zbiła z tropu, a nawet nieco przygnębiła Lune poinformowanie jej, że niedźwiedzia skóra na innych nie działa, przecież nie zamierzała jej ukraść. Nie zamierzała jednak wszczynać z tego powodu jakichś kłótni, więc puściła to mimo uszu.

- Rozumiem, jest to całkiem w sumie przyjemny środek transportu, poza niespodziewanymi przypadkami – jakby na potwierdzenie kichnęła, przypominając sobie o wpadnięciu do wody – To dobrze – bąknęła pod nosem słysząc, że już niedługo dotrą na miejsce.
Czarodziejka dzielnie starała się dotrzymać kroku Cat, jej suknie nieco się zabrudziła z powodu długości aż do ziemi. Nie przejmowała się jednak tym zbytnio. Nie wiedziała też, czy w ogóle idą dobrą drogą, aczkolwiek postanowiła zaufać jasnowłosej. W każdym razie narastająca ciemność wpływała na pradawną ożywiająco, zawsze w ciemności czuła się lepiej, natomiast słoneczne dni były najbardziej usypiające, choć ostatnio mało co spała, co skłoniło ją do pewnych przemyśleń.

- Czyżby bezsenność? Dziwne, nigdy wcześniej nie miałam… chociaż… działanie klątwy… hmm może mi się jedynie wydaje, że śpię, a w rzeczywistości jestem pod wpływem klątwy… To możliwe… - mówiła do siebie rzecz jasna w myślach.

Niebieskowłosa miała idealne warunki do rozmyślań z powodu niezwykłej i wręcz podejrzanej ciszy. Po dłuższej chwili aż sama zwróciła na to uwagę. Przemieniona dodatkowo się zatrzymała, to raczej nie wróżyło nic dobrego. Jeszcze na dodatek nóż w dłoni wilkołaczki, szykuje się akcja. Czarodziejka wzięła głęboki oddech, by zapanować nad emocjami i tym samym nad swą magią i być w gotowości do ataku. Spojrzała tam, gdzie jej towarzyszka.
Gdy tylko ujawnił się ów mężczyzna, czarodziejka już dobrze wiedziała, kim jest, te skrzela… tryton. Najwyraźniej znał Cat, a dokładniej Catherine, a ona jego. Luna poczuła się trochę niezręcznie, gdy zmiennokształtna ustawiła się, by ją bronić, może i nie umiała walczyć bronią, ale miała magie. Z rozmowy wynikło, że to chyba jakieś dawne porachunki, no cóż, bywa, ale nazwanie Luny „tym” ją zdenerwowało.

- Uważaj na słowa! – prychnęła oburzona.

Po chwili natomiast drgnęła wystraszona pojawieniem się znienacka kolejnego trytona. Chciała użyć magii, ale coś ją blokowało, przeklęła w myślach. Jednakże była jeszcze jedna opcja, w sumie nawet dwie. Naturianie blokowali jej magie, ale wrodzoną zdolność teleportacji raczej nie, a nawet jeśli… można jeszcze wykorzystać klątwę, choć wtedy ryzykowałaby również życie Cat.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

Cat przez chwilę mierzyła się spojrzeniami z drugim trytonem, po czym odwróciła się ponownie do blondyna. Z tej dwójki to on dowodził, nie było więc sensu strzępić języka do byle płotki. Z kolei pyskówka Luny została skomentowana jedynie jego cichym parsknięciem. Oceniła szybko szanse swoje i Luny w tym starciu, zaraz dochodząc do wniosku, że niestety nie działają one na ich korzyść. Schowała więc nóż do pochwy, na co tryton uśmiechnął się tryumfalnie.

- Dobry wybór. Bicz też schowaj. Nie żebym się bał tej twojej zabaweczki, ale wiesz, chodzi o zasadę.

- Ta moja zabaweczka urwałaby ci język zanim zdążyłbyś się przedstawić –mruknęła Cat, a obecny na ustach mężczyzny pełen wyższości uśmieszek, spłynął z jego warg, pozostawiając po sobie jedynie paskudny grymas.

- Za mną – warknął i odwrócił się tyłem, ruszając w stronę, z której przybył i znikając po chwili w zaroślach. Wilczyca warknęła przekleństwo pod nosem i poszła za nim, wiedząc że blondyn za nimi będzie więcej niż chętny, by pogonić je magią, jeśli uzna, że się wloką.

- Wszystko w porządku? – zapytała Niebieską, odwracając się lekko przez ramię, by na nią spojrzeć. Zdawała sobie sprawę, że ich aktualna sytuacja generalnie nie była w porządku, ale wydało jej się właściwe, by okazać zainteresowanie jej samopoczuciem. Zdawała sobie sprawę, że to ona wciągnęła dziewczynę w możliwe zagrożenie i prawdopodobnie wypadałoby, żeby postarała się również ją z tego wyciągnąć, najlepiej bez szwanku.

Jeśli wcześniej kobiety szły na przełaj przez las, teraz zdecydowanie zaczęły zagłębiać się w gęstą puszczę. Słońce niemal nie docierało już przez korony drzew, a otaczająca ich roślinność była tak gęsta, że nie było sensu już jej odgarniać, a jedynie ciężarem własnego ciała brnąć naprzód. Prowadzący ich mężczyzna zdawał się jednak doskonale wiedzieć gdzie idzie, a i Cat nie wyglądała na posiadającą jakiekolwiek powody do niepokoju, a jedynie spięte mięśnie jej pleców zdradzały gotowość na wszelkie niespodzianki.

Powoli jednak do uszu wędrowców zaczęły docierać ponownie dźwięki, szum wiatru, śpiew ptaków i … szum wody? Las urwał się nagle jak cięty nożem, a zaraz za nim rozpościerał się cudowny widok. Słońce odbijało się w błękitnej tafli ogromnego jeziora, które spokojnymi falami łączyło się z piaszczystym brzegiem. Horyzont stanowił klif skały, która była pęknięta w tylu różnych miejscach, że ciężko było stwierdzić, które szczeliny stanowią jeszcze wyrwę w jednej skale, a które są jedynie przerwą między nią a następnym klifem. Wiła się ona półkolem wokół jeziora, a z całej jej długości lała się woda tworząc dziesiątki mniejszych i większych wodospadów, które wszystkie kończyły się w jednym jeziorze. Przez wodę widać było liczne jaskinie, pnące się w górę bluszcze, samotne lecz dzielnie trwające w skałach drzewka i szybujące po niebie ptaki.

Nietrudno było również dostrzec wynurzające się z jeziora sylwetki syren i trytonów, które chociaż zainteresowane przybyszami, nie zbliżały się, jedynie obserwując ich z brzegu lub wysepki pośrodku jeziora. Po chwili między Catheriną i Luną przebiegły goniące się ze śmiechem dzieci, skacząc zaraz z kamieni do jeziora, przybrawszy wcześniej małe ogonki. Wilczyca zrobiła się widocznie bardziej niespokojna, rozglądając się wokół, a później wbijając spojrzenie w idącego przed nią trytona.

- Dlaczego nas tu przyprowadziłeś?

Nie wróżyło to dla nich dobrze. Po drugiej stronie wodospadów, w jednej ze skalnych szczelin, znajdowało się przejście do kolejnego zbiornika wodnego, stanowiącego dom dużej grupy syren. A właśnie stąd zawsze dziewczyna zbierała potrzebne jej zioła, z tym że nigdy nie było tu tak licznej grupy naturian. Co prawda zazwyczaj przemykała się nocą, ale w większości nie musiała na nikogo uważać, gdyż syreny przepływały z tamtego jeziora prosto do morza, zostawiając ten zbiornik bez obserwacji. Teraz jednak było ich tutaj co najmniej kilkanaście, w tym dzieci. Jeśli przeniosły swoją siedzibę… Blondynka i Niebieskowłosa mogą mieć duży problem z opuszczeniem tego miejsca, gdyż narażałyby tym samym jego mieszkańców na ujawnienie.

Zaraz jednak ich mały pochód zatrzymał się na sygnał trytona, a już po chwili podszedł do nich kolejny mężczyzna. Po jego postawie i spojrzeniu można było się domyślać, że to on tutaj rządzi.

- Czyżby audiencja u samego Posejdona? – zapytała cicho, lecz w jej głosie nie było słychać jadowitej złośliwości. Mężczyzna bowiem naprawdę wyglądem przypominał morskiego boga. Jego ciało nie było smukłe, lecz wyjątkowo umięśnione, twarz nie gładka, lecz poznaczona bruzdami i pokryta bujnym zarostem, a w wieku był raczej słusznym, jednak mimo to sprawiał wrażenie najsilniejszego i najpiękniejszego pośród obecnych tu naturian. Cat, mimo ich aktualnej sytuacji i prywatnego konfliktu z niektórymi z syren, od razu polubiła trytona, obdarzając go szacunkiem, na jaki wydawało jej się, że zasługuje. Jednak w jej przypadku było to po prostu lekki skinięcie głową i opuszczenie wzroku. Mężczyzna zdawał się jednak tym usatysfakcjonowany, gdyż odwzajemnił gest i zawiesił na nich obu spojrzenie, a blondynka dopiero teraz spostrzegła ogromny smutek w jego oczach.

- Witajcie, nazywam się Rathin Nu – powiedział przykładając otwartą dłoń do mostka, najwyraźniej na znak powitania. Później przeniósł spojrzenie na wilczycę. – Ty musisz być Catherine. Wiele o Tobie słyszałem, ponoć pomagasz moim synom utrzymać formę. Częściej biegają, a i w walce się podszkolą.

Dziewczyna spoglądała na brodacza bez śladu rozbawienia, więc ten przeniósł spojrzenie na Lunę, ignorując grymasy niezadowolenia u mężczyzn, którzy je tu przyprowadzili, a którzy, jak się właśnie okazało, byli synami Rathina.

- Pani wybaczy, jednak nie wiem kim pani jest – powiedział z lekką konsternacją, szukając odpowiedzi u młodych trytonów, Ci jednak tylko wzruszyli ramionami.

- Cóż, w każdym razie witam w moich skromnych progach.

- Czemu tu jesteśmy?

- A czy same tutaj nie zmierzałyście?

Dopiero teraz na twarzy blondynki pojawił się cień uśmiechu, który jednak zniknął zaraz, gdy potarła czoło w zniecierpliwieniu. Ból głowy nasilał się, a stanie w pełnym słońcu w niedźwiedziej skórze na głowie niespecjalnie pomagało. Podniosła wzrok dopiero, gdy znów zobaczyła przed sobą Lithana, natomiast do Luny podszedł jego ciemnowłosy brat. Obaj wyciągnęli dłonie w geście o jasnym przekazie, który jednak Cat skomentowała tylko prychnięciem.

- Nie oddam broni.

- Musisz – powiedział Rathin, a ona przeniosła na niego martwe spojrzenie. Po chwili skinął głową. Wydawał się strasznie zmęczony – Proszę..

Skrzywiła się wyraźnie i odczepiła pochwę z nożem od pasa, kładąc ją ciężko na wyciągniętej dłoni blondyna, który nadal stał wyczekująco.

- Bicz.

- Zapomnij.

Mierzyli się wzrokiem, dopóki zniecierpliwiony brodacz nie machnął na to ręką.

- A ty masz ze sobą jakąś broń? – drugi z trytonów wyciągnął dłoń w stronę Luny, po czym uśmiechnął się lekko. – Magii radzę nadal nie używać. Już cię nie blokuję, ale jest nas tu wystarczająco dużo, by cię pokonać, więc nawet nie myśl o robieniu zamieszania, nie warto.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Trytony postanowiły gdzieś zaprowadzić kobiety, a Luna zastanawiała się jak uciec i walczyła z myślami czy przypadkiem nie byłoby dobrym pomysłem wykorzystanie klątwy, jednak ciekawiło ją również co wspólnego ma owa uzdrowicielka z tymi trytonami.

- Tak… tylko chciałabym wiedzieć, o co do licha tym trytonom chodzi, bo wątpię by tak się zdenerwowali, z byle naruszenia ich terenów... – wyszeptała do Cat.

Osłaniała się przed gałęziami za pomocą skrzydeł. Gdy tak szły, pradawnej wpadł do głowy znacznie lepszy plan ucieczki i teoretycznie bezpieczniejszy, aczkolwiek przydałoby się jakieś drobne zamieszanie, z którego wywołaniem był już mały problem przez tą blokadę magiczną.

Rozmyślanie przerwały promienie słońca, które odbite od tafli jeziora na chwilę oślepiły Lunę. Osłoniła oczy ręką i przyjrzała się otoczeniu, mrużąc oczy. Cudowny krajobraz tylko sytuacja okropna. Pokazały się kolejne trytony, syreny i ich dzieciaki biegające tu i ówdzie. Przez moment pomyślała, że może nic im nie grozi, co było nieco absurdalne. Na widok domniemanego szefa gangu rybek przyjemna wizja znikła jak za dotknięciem magicznej różdżki, naturianin wyglądał dosyć groźnie. Mimo to nie przywitała się jak Cat, patrzyła nieco zaciekawiona, ale nie odezwała się słowem. Całkowicie zignorowała jego żarcik, jednak gdy się do niej odezwał, to postanowiła również coś odpowiedzieć.

- Jestem Luna – rzuciła na odczepnego.

Czarodziejka skrzywiła się znów słysząc odpowiedź na pytanie wilkołaczki. Dodatkowo jeszcze chciał broń, ale przynajmniej przestał blokować magie, niebieskowłosa uśmiechnęła się w duchu.

- Nie mam broni.

Wtem dało się słyszeć niezwykle nieznośny fałsz z ust starszego mężczyzny, który o zgrozo postanowił zgotować piekło na ziemi uszom wszystkich jego mimowolnych słuchaczy. Jak się po chwili okazało, był to dziadek z długą, siwą brodą i sądząc po lasce, którą wszystko dotykał, musiał nie widzieć zbyt dobrze albo wcale.
W stosunkowo krótkim czasie był tuż przy Rathinie Nu. Stuknął go drewnianą laską po tyłku i popadł w zamyślenie, mrużył oczy, co oznaczało, że coś jednak widział, ale nie dużo.

- Dziwne… Drzewa raczej nie są miękkie – pogładził brodę, próbując rozwiązać zagadkę, czym jest to coś, na co się natknął, dlatego też dźgał to stale swoim drewnianym kijkiem.

Czarodziejka zaśmiała się cicho, widząc tę sytuację, co nie umknęło uszom brodacza.

- AA! – krzyknął niczym odkrywca – Najmocniej panienkę przepraszam, bo widzi panienka, zgubiłem się, a że ledwo co widzę, to kijaszka sobie wziąłem i nim badam sobie drogę.

Pradawna korzystając ze zdarzenia, postanowiła złożyć Cat propozycję.

- Mogę nas stąd teleportować, a jak znów nałoży blokadę magiczną to wciąż mam skrzydła, co ty na to? – wyszeptała.
Zablokowany

Wróć do „Wyspa Syren”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości