Trytonia[Trytonia] Koszula cała we krwi...

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Zablokowany
Awatar użytkownika
Barbara
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Trytonia] Koszula cała we krwi...

Post autor: Barbara »

-kolejne zlecenie, kolejny dzień... - Powiedział do siebie Barbara, po czym zapukał do drzwi jednej z Trytońskich kamienic. Został on umówiony na wizytę u pewnego jegomościa, który to tydzień temu był przez niego operowany. Drzwi otworzyła zaniepokojona żona pacjenta i zaprosiła doktora do środka. W mieszkaniu czekał już przygotowywany na fotelu mężczyzna gotowy do sprawdzenia jego ręki. Dokładnie osiem dni temu prawie uciął sobie połowę lewej kończyny, robiąc drewno.
Rana nie wyglądała za dobrze, śmierdziała i miała czarny kolor. Barbara wyjął z torby skalpel i rączką zaczął dotykać miejsca rany.
-Czuje pan coś? - Zapytał.
-Absolutnie nic. - Odpowiedział badany mężczyzna. Po tych słowach doktor zaczął znów dotykać miejsce rany, tym razem ostrą stroną.
-a teraz? - Zapytał ponownie.
-Nadal nic...
-Cholera... - Zamruczał pod nosem, wiedząc co może czekać pacjenta. -Nie będę przed panem kłamał, niestety aby ocalić panu życie, będę zmuszony dokonać usunięcia ręki...
-Ale jak to?! Ja bez niej nie będę mógł pracować! - krzyknął zaniepokojony mężczyzna.
-Będzie pan niestety musiał wybrać, praca czy życie. - Odpowiedział, po czym wyjął małą piłę z torby. - To jak będzie?
-Nie, nie, nie ja się nie zgadzam. - Powiedział zbulwersowany mężczyzna. - Proszę stąd natychmiast wyj... - Upadł. Zanim zdążył skończyć zdanie, jego żona walnęła go wałkiem w głowę i przyczyniła się do jego omdlenia. -Operuj pan, wolę mieć kalekę niż trupa.

Po przygotowaniu mężczyzny do dość krótkiej operacji, Barbara przystąpił do amputacji ręki. Przyłożył stalową piłę do końca ramienia i zaczął ciąć. Krew zaczęła tryskać wszędzie. Biała koszula, którą nosił doktor przybrała kolor czerwony. Po około piętnastu cięciach całe ramię odeszło od reszty ciała. Pod koniec doktor przyłożył rozpalony do czerwoności pręt, który czekał w piecu i przycisnął go do miejsca krwawienia. Mężczyzna wtedy się zbudził. Zaczął krzyczeć wniebogłosy i kląć na Davida.
Wszystko się udało, Barbara jeszcze przed wyjściem dał parę wskazówek dotyczących pielęgnacji rany i wyszedł, słysząc przy tym obelgi w jego stronę od faceta.

Po wyjściu na ulicę, Barbara stanął na skrzyżowaniu i powiedział sam do siebie.
-Chyba zasłużyłem na piwo. - I nie zwracając uwagi na strój cały we krwi, poszedł w stronę najbliższej karczmy.
Awatar użytkownika
Juliana
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek, bard
Profesje:

Post autor: Juliana »

        Gdy tylko przekroczyła próg karczmy, udała się w stronę gabinetu, w którym zazwyczaj przebywał karczmarz. Przynajmniej można go tam było zastać przed południem. Nie zwracała uwagi na przechodzących gości, ponieważ i tak była spóźniona. Gabinet mieścił się na zapleczu budynku. Energicznie zastukała kilka razy w ciężkie, drewniane drzwi. Ale nikt nie odpowiadał. Nacisnęła klamkę i spojrzała przed siebie. W pokoju panował półmrok, ale nikogo nie było. Przez chwilę zastanawiała się, gdzie może go spotkać. Postanowiła udać się w kierunku kuchni, która mieściła się w lewej części budynku, również na parterze. Wchodząc do kuchni, uchyliła trochę drzwi i rzeczywiście nie pomyliła się, karczmarz stał na wysokim stołku przy kredensie i czegoś wyraźnie szukał. Tymczasem kucharka mieszała wielką chochlą zupę, prawdopodobnie wrzywną.
- Przecież jeszcze wczoraj widziałem dokładnie w tym miejscu pół paczki pieprzu - oznajmnił. - To niby co się z nim stało, ot, tak sobie wyparował? Kucharka zerknęła w jego stronę trochę zakłopotana, ale nic nie mówiła tylko jeszcze mocniej mieszała głęboką łyżką.
- Ja tam nic nie wiem - w końcu odrzekła znudzona. - Tyle osób tu się kręci i każdy mógł sobie wziąć.
- Nie moja droga, zupa musi być z pieprzem - odparł stanowczo mężczyzna, nie chcąc dać za wygraną.
W czasie, gdy tak rozmawiali, weszła Juliana i poinformowała o swoim przybyciu. Karczmarz w końcu zszedł ze stołka i zlustrował ją od stóp do głów.
- Aaa... to ty jesteś ta... od Hanarowej. No tak... przyjmę cię na okres próbny. Będziesz obsługiwała gości w północnej sali.
- Ale to chyba jakieś nieporozumienie - obruszyła się dziewczyna, patrząc z niedowierzaniem na karczmarza.
- Jakie znowu nieporozumienie? Potrzebuję kogoś do pracy a nie grajka.
        Juliana zacisnęła ze złości usta. "Grajka... powtórzyła po nim jak echo. W ogóle jak on tak może mówić i co on sobie myśli?". Ostatecznie zgodziła się na warunki, jakie zaoferował gospodarz. Wynagrodzenie może nie było zbyt wysokie, ale zapewniało skromne utrzymanie. Pracę zgodnie z umową miała rozpocząć następnego dnia.
Wracając do domu była w jakiś sposób rozczarowana robotą, którą miała wykonywać. "Przecież to będzie harówka... ciężki kawałek chleba." Popatrzyła na swoje piękne, delikatne dłonie i cicho westchnęła. Ale ostatecznie postanowiła to jakoś przetrwać, aby jak najszybciej zapłacić gospodyni za wynajem pokoju.
Awatar użytkownika
Barbara
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barbara »

Piętnaście minut - tyle trwał spacer po Trytnońskich uliczkach, zanim Barbara zdążył udać się do konkretnej gospody. Pomijając fakt tłumu gałganów spoglądających na doktora, jak na prasmoka lub inne bóstwo, to sama droga była nawet przyjemna: żadnych kocich łbów przeszkadzających w poruszaniu kół wózka, ziemia była sucha, a ręce doktora nie zmęczyły się aż tak mocno.
Po dotarciu do drewnianych drzwi, Barbara mocno za nie szarpnął i bez oglądania tabliczki z nazwą karczmy, po prostu do niej wszedł. Od razu dało się wyczuć zmianę atmosfery. Z zimnego, morskiego podmuchu wiatru, na ciepły zgiełk i zapach potu tutejszych klientów, oraz specyficzną woń piwa i mocnego alkoholu.
-Pięknie... - Powiedział pod nosem doktor, po czym udał się w stronę jedynego, wolnego stołu. Był on wysunięty najdalej od wejścia, więc chcąc czy nie chcąc, Barbara ponownie musiał zwrócić na siebie uwagę. W końcu ile razy widzi się inwalidę na wózku?

***

Minęło piętnaście minut, od zawitania doktora do karczmy. Jednak i tak nikt, (nie licząc krzywych spojrzeń) nie przejął się jego obecnością. Wreszcie zniecierpliwiony Barbara krzyknął do obsługi.
-Długo jeszcze mam czekać?
I dopiero po tych słowach do stołu podeszła młoda kobieta. Miała czarne, długie włosy i bladą karnację.
-No wreszcie. - powiedział - Czy piękna dama raczy przyjąć moje zamówienie, czy mam jeszcze czekać?
-Jak mogę pana zadowolić? - odpowiedziała, bez żadnych emocji.
-Przynieś mi skarbie piwo, a będę w siódmym niebie...
-Już się robi. - Po czym odeszła, wykonując zamówienie.
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości