Trytonia[Tawerna "Tysiąc Dróg] Początek

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Zablokowany
Awatar użytkownika
Lycande
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Tawerna "Tysiąc Dróg] Początek

Post autor: Lycande »

Od jakiegoś czasu chodziły plotki, iż sporo wiosek znajdujących się w okolicach Szczytów Fellarionu zostało niespodziewanie opuszczonych. Jako, iż nie był to odosobniony przypadek, powstawało na ten temat naprawdę wiele spekulacji. Jedni sądzili, że była to sprawka nekromantów, bo któż by inny potrzebował tak ogromnej ilości materiałów na swe sługi? Z drugiej strony, wieśniacy mogli paść ofiarą łowców niewolników, co brzmiało dość racjonalnie. Można było również usłyszeć o gniewie niebios, które to nie mogły znieść pogańskich zwyczajów tamtejszej ludności. Możliwości było wiele, lecz odpowiedź pozostawała tajemnicą.
Chodziły też słuchy, że ktoś był tym wyraźnie zainteresowany i oferował naprawdę sporą sumkę za rozwikłanie tej zagadki. Nieznane są dokładne dane owego człowieka, lecz ogłaszający to w odpowiednich miejscach ludzie przysięgali wręcz, że gra jest warta świeczki. Tawerna "Tysiąc Dróg", idealne miejsce, gdzie zainteresowani mogli poznać nieco więcej szczegółów, zwłaszcza wynagrodzenia. Nic więc dziwnego, że do tak podupadającego już miasta i jeszcze gorszej, portowej nory, zawitała dość spora liczba najemników. Przy okazji właściciel owego przybytku mógł liczyć na naprawdę spore dochody z tym związane. Powoli zbliżała się noc, więc warto było pośpieszyć się z ewentualną decyzją odnośnie wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, rekrutacja nie będzie trwała wiecznie.

Jako, iż sakiewka niebem zaświeci pustką, Lycande postanowiła skorzystać z nadarzającej się okazji i zarobić nieco grosza. Była również ciekawa tego, co mogło się przytrafić tamtejszym chłopom. Kierowała się w stronę tawerny, gdzie też miała się dowiedzieć czegoś więcej. Szczerze mówiąc, już chciałaby mieć to z głowy, bo sympatią do tego miasta nie pałała. Obraz nędzy i rozpaczy, dosłownie. Trytonia była chyba najlepszy możliwym przykładem miejsca, gdzie kontrast między biedą a bogactwem był najbardziej widoczny. Dobijający był jeszcze zapach ryb, nigdy nie mogła do niego przywyknąć, choć gościła tu nie pierwszy raz.
Awatar użytkownika
Mael
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mael »

Trytonia, zapadła dziura na krańcu krainy zwanej Alaranią... nawet powietrze cuchnęło zgniłymi rybami. Pozostaje mu tylko liczyć, że trafił na pechowy rejon miasta, w innym wypadku naprawdę nie zazdrościł mieszkańcom, choć pewno szło to tego przywyknąć. Nie razy bywał w miastach portowych, lecz to akurat zaliczało się do tych gorszych. Na szczęście wiedział, gdzie miał się skierować. "Przypadkowo" dotarła również do niego drobna informacja o wyglądzie osobnika, który miał wprowadzić zainteresowanych w szczegóły oraz paru innych rzeczy z tym związanych. Odprawy zaczęły się dzisiejszego dnia z samego rana, zaś każda z nich miała miejsce o ściśle określonej porze. Widocznie gagatek nie lubił strzępić jęzora przez cały dzień, więc wolał zajmować się całymi grupami. Było w tym o tyle dobrego, że demon nie będzie musiał tracić czasu na rozglądanie się za nim po całej tawernie, zleceniodawca pokaże się sam.
Ku swej uciesze, dotarcie do "Tysiąca Dróg" nie trwało aż tak długo. Owy przybytek był taki, jak mógł się tego spodziewać: podniszczone, drewniane meble, sporo najemników i innych łowców nagród oraz barman, którego wygląd nie budził zaufania ani sympatii. Przy okazji chłopaczyna urabiała się po łokcie, dostarczając spragnionym duszom alkoholu, zapewne dość niszowego. Osobiście nie miał zamiaru tego sprawdzać, zajął jeden z nielicznych, jeśli nie ostatni wolny stolik, by we względnym spokoju oczekiwać na pojawienie się odpowiedniej osoby. Oparł miecz o stół oraz położył na niego swój hełm - zawsze to odrobina "komfortu."
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Noelia dawno nie była tak zrezygnowana, jak teraz. Wznosząc się na wysokość chmur, obserwowała z góry rozległe krainy, które mijała jedna po drugiej. Chwilę tak latała, po czym zatrzymała się w jednej z jaskiń w Górach Dasso. Tutaj przynajmniej nikt nie będzie zakłócać jej spokoju. Rozciągnęła na twardych skałach ciepły pled i nałożyła krótką sukienkę z wełny. Przenocowała w tym miejscu dwie doby, lecz wkrótce alienacja przestała ją satysfakcjonować. Wyruszyła w podróż, tym razem pod postacią człowieka. Nie było trudno się w niego zamienić, po prostu pozbyła się kłów i szaleńczego wejrzenia, uśmiech też jakby złagodniał. Długo nie mogła się pozbierać po śmierci Pioruna - jej wiernego wierzchowca, który poległ w walce. Do tej pory nie wiedziała, co się dzieje z Drakiem, ale uzmysłowiła sobie, że i tak prędzej czy później by się rozeszli. Przypomniała sobie jego delikatny dotyk, to, w jaki sposób uniósł jej bladą dłoń. W tamtym momencie świat na sekundę się zatrzymał, zamknęła oczy, gotowa na wszystko. Lecz życie nie było dla nich łaskawe, szybko wszystko się skończyło, nim na dobre zaczęło. Zostali napadnięci przed jakiegoś mężczyznę, który planował zabić wampirzycę. Później okazało się, że to wszystko sprawka Madlene... Noelia idąc za nakazem człowieka, przemieniła się w nietoperza i szybko stamtąd odfrunęła. Wątpiła, że kiedykolwiek zobaczy ponownie niedoszłego ukochanego albo że chociaż dowie się, czy przeżył. Długo leczyła się psychicznie po tej przygodzie i nadal nie mogą się pozbierać, wyruszyła powozem wprost do Trytonii. Prawdę mówiąc, i tak nie miała, gdzie się podziać, a coś czuła, że w tym miejscu zregeneruje siły i odpocznie po poprzednich wydarzeniach, które były dla niej mocno wyczerpujące. Najpierw spotkanie Madlene i Toma, później walka z wilkołakiem na śmierć i życie, ucieczka z miasta i finalnie, spotkanie kogoś nasłanego przez szlachciankę. Gdy Noelia przypomniała sobie o tych wszystkich rzeczach, aż nie dowierzała, że wyszła z tego żywa.

Trytonia okazała się jeszcze gorszym miejscem od tego, w którym tak długo przyszło jej egzystować, czyli Rapsodii. W porównaniu z nią, była prawdziwym królestwem. W Trytonii natomiast śmierdziało okropnie, istoty były dosyć nieprzyjemne i podejrzliwe... jeśli miała szczęście i na jakieś trafiła. Wioska, do której dotarła, okazała się opuszczonym grajdołkiem, gdzie diabeł mówi dobranoc. Pożałowała, że się tu znalazła, bo nie miała do kogo się odezwać. Podziękowała przewoźnikowi, dając mu kilka srebrnych monet i kazała odjechać. Konia nie zamierzała sobie sprawiać, była zadowolona z podróżowania powozem i nic nie wskazywało, że szybko zmieni zdanie. Weszła do pierwszej lepszej karczmy zwanej enigmatycznie "Tysiąc Dróg" i znudzona podeszła do karczmarza:
- Jedno piwo, daj mi pan.
Awatar użytkownika
Rhavaniel
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rhavaniel »

Trytonia... Miasto duże i piękne. Przynajmniej z zewnątrz takie się wydaje, gdy wędrowiec ku temu miastu zmierza, bo tak naprawdę poza wielkością w niczym nie jest podobne do tego, jakie się wydaje. Wystarczy zbliżyć się do dzielnic portowych, ba! Wystarczy przekroczyć progi tej metropolii, by od razu poczuć wszechobecny swąd ryb. Nie był on może uciążliwy dla mieszkańców, lecz dla co poniektórych gości mógł się wydawać on wręcz odstręczający, przez to też można było łatwo poznać spośród wszystkich istot tu przebywających kto jest tu stałym bywalcem, a kto tylko przejazdem zatrzymał się w mieście. Jednak dla Rhavaniel zapach tego miasta nie miał znaczenia, w końcu podczas swego może niezbyt długiego, acz bogatego w przeróżne przygody życia poznała smak i zapach krwi niejednego zwierza, przez co zapach morskich stworzeń był dla niej ukojeniem. Błogosławieństwem był też dla niej fakt przebywania z dala od Nandan-Ther, w którego cieniu spędziła swoje całe dotychczasowe życie, a chciała zapomnieć o pewnych nieprzyjemnych sytuacjach, do których sama siebie doprowadziła, kiedy nie potrafiła się pozbierać po śmierci męża. Rhav miała też nadzieję, iż nie znajdzie się tu nikt, kto by ją kojarzył z tamtych niezbyt chwalebnych dla niej dni. Wprawdzie hrabia, dla którego służyła, postarał się o to, by oczyścić łowczynię ze wszelkich powiązań z półświatkiem, aczkolwiek zawsze panuje jedna zasada: kto raz do półświatka wejdzie, choćby nie wiadomo co, przenigdy już nie zmaże z siebie i swojego sumienia tego, co się tam robiło, i jest to skaza człowieka na całe jego życie.

***

Na szczęście jak do tej pory, kobieta nie doznała żadnych przykrości ze względu na swoją przeszłość. Dlatego też, by jeszcze łatwiej się wtopić w tłum, postarała się, by zamieszkać u pewnego małżeństwa, a jak się okazało, mężczyzna był karczmarzem w tawernie "Tysiąc Dróg", sąsiadującej z ich domem. Od niego też Rhav usłyszała, iż do miasta zawędrował pewien tajemniczy przybysz z majętną sakwą przy boku, i szuka ludzi do pewnego zlecenia. Otóż niosły się pewne wieści, że gdzieś w okolicach Szczytów Fellarionu z wiosek zaczęli znikać ludzie, i tenże właśnie podróżnik chciałby, by znaleziono coś, co wyjaśniłoby tą sytuację. Wprawdzie Rhavaniel potrafiła zadbać o siebie i znaleźć sobie w każdych warunkach miejsce do spania, czy też pożywienie, jednak trochę złota w sakwie nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Jak wieść niosła, tajemniczy zleceniodawca zawsze sam znajdował ludzi do zespołów, które miały wyruszać wyjaśniać sprawę zaginionych wieśniaków. Dlatego też zawitała w progi karczmy, i uśmiechając się do karczmarza poprosiła o jakiś mocniejszy trunek. Szukając wolnego miejsca na sali nie znalazła takowego, więc poczekała przy ladzie, gdzie też zaczęła sączyć whisky, przyniesione dla niej w międzyczasie przez karczmarza.
Awatar użytkownika
Lycande
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycande »

W duchu ucieszyła się, gdy tylko jej oczom ukazała się owa tawerna. Zostało tylko wejść do środka, wysłuchać tego, co pracodawca miał do powiedzenia i wyruszyć na poszukiwania zaginionych biedaków. Oby tylko całość nie trwała nadto długo, bo nie chciała torturować już swego biednego nosa jakże wspaniałym, rybim zapachem, którego wyczuć można było absolutnie wszędzie.
W środku przywitała ją iście "rodzinna" atmosfera. Absolutnie wszędzie roiło się od wszelakiej maści najemników i łowców nagród. W zasadzie to nie mogła spodziewać się nikogo innego, dobrze płatna praca zawsze przyciągała sporo zainteresowanych nią osób, a zwłaszcza, gdy mowa była o nie do końca legalnym przedsięwzięciu. Rozejrzała się pokrótce, jak to zwykle miała w zwyczaju. Tylko jedna osóbka znacząco wyróżniała się spośród wszystkich tu zgromadzonych. Mianowicie była to kobieta, której ubiór nie wskazywał na paranie się profesją, którą parała się reszta towarzystwa. Przyuważyła również parę osób z jej byłej już grupy w której miała przyjemność pracować. Cztery osoby, w tym obecny lider. Nie lubiła go, co było dość łagodnie powiedziane, więc nie miała zamiaru choćby się przywitać.
Podeszła do lady, a raczej nieco się na chwilę przecisnęła, bo miejsca za wiele tam nie pozostało. Zamówiła piwo, w najmniejszym możliwym kuflu, za to najlepsze jakie było. Co prawda zaschło jej w gardle, lecz głowy do alkoholu nigdy nie miała mocnej, więc owe zamówienie powinno być optymalne. Gdy tylko towar wpadł w jej łapki, skierowała swe kroki w stronę najemnika, który zajmował stolik, przy którym był jeszcze wolne miejsca.
- Przepraszam, mogę się dosiąść? - spytała go. Odruchowo zerknęła w kierunku broni opartej o ów mebel. Zdecydowanie nie chciałaby przekonać się na własnej skórze, jak bolesne cięcie może zrobić. W każdym razie nie mogła odmówić mu niezwykłości. - I czy wiesz może, do kogo mam się skierować w sprawie tych zaginionych wieśniaków? - dodała po chwili w podobnym tonie.
Awatar użytkownika
Mael
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mael »

Początkowo uwagę demona zwróciła tylko i wyłącznie jedna osóbka. Kobieta, która oprócz ubioru wyróżniała jeszcze jedna, drobniutka cecha, a mianowicie fakt bycia wampirem. Osobiście nie przepadał za tą rasą. W większości byli to straszni zarozumialcy, do tego trudniej było takową istotę położyć martwą bardziej niż zwykła być. Trochę lat spędził, wojując z nimi, więc trudno się dziwić niechęci najemnika. Nie oznaczało to, że zaraz chwyci za miecz i dokona aktu dekapitacji, nie przesadzajmy, aż tak daleko to nie sięgało.
Z tego odrobinę rasistowskiego przemyślenia wyrwał go słodki głosik jednej z osób, prawdopodobnie nowo przybyłej, bo nie zauważył, by była tutaj wcześniej. Zlustrował jej aurę, by mieć obraz tego, z kim ma do czynienia. "Elfka... ciekawe." - podsumował krótko w myślach.
- Jasne, siadaj - odparł, wskazując głowę na krzesło. Niby mógł zachować się bardziej kulturalnie, ale całość potrwałaby znacznie dłużej, a i ciekawość dziewczyny wolał zaspokoić od razu.
- Co by tu nie truć za długo, zleceniodawca pokaże się sam, i to już niedługo. Nie ma więc powodów do obaw, panno? - Znajomość imienia rozmówczyni, lub też pseudonimu byłaby wskazana. Zawsze to lepiej niż sypanie zwrotami grzecznościowymi. Chodziło po prostu o swego rodzaju komfort rozmowy, nic poza tym.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Zamawiając piwo, zapomniała, że nie schowała swoich ostrych kłów. Widząc reakcję karczmarza, który zastygł w bezruchu, w mig pojęła, w czym rzecz. "Ano tak, przecież wampiry nie są tu mile widziane", przemknęło jej przez myśl. "Trudno, najwyżej poszukam sobie innej karczmy, gdyby były jakieś problemy." Zamierzała po prostu w spokoju napić się piwa, nic poza tym. Dostrzegła parę wrogich spojrzeń, ale zrobiła tak niewinną minę, że towarzystwo natychmiast ustąpiło. Wpatrywało się weń ze zdziwieniem, zastanawiając się nad poczynaniami Noelii.
- Dziwna ta wampirzyca - powiedział jeden z łowców nagród, patrząc na nią podejrzliwie.
- W rzeczy samej, jednak przyznaj, Flawiuszu, że jest całkiem ładna - odpowiedział mu towarzysz z lubieżnym uśmiechem.
Noelia sprawiała wrażenie całkowicie nieszkodliwej i wręcz zasmuconej. Usiadła w najdalszym kącie, z dala od łowców nagród, bo nie miała ochotę na walkę. Westchnęła przeciągle, zdając sobie sprawę, że usiadła niedaleko Lycande oraz Maela. Postanowiła, że nie będzie słuchać o czym rozmawiają i sączyła piwo, ciesząc się swoim towarzystwem.
"Chyba nie zagoszczę tu długo.", pomyślała, wydobywając z torby wyblakłą mapę. Znajdowała się w Trytonii, na jakimś odludziu. Jeśli nie znajdzie sobie jakiegoś zajęcia, zapewne niedługo wyruszy w podróż do miasta o nazwie Serenaa. Słyszała, że na dworze królewskim można zgarnąć jakąś przyzwoitą robotę. Było to jedyne miejsce, w którym wampiry były jako tako akceptowane przed ludzi i brane na poważnie. Pytała kiedyś o to miejsce swych pobratymców, niektórzy z nich nawet zdradzili jej tajemnicę, że w tym mieście aż roi się od zamaskowanych wampirów lub przedstawicieli tej rasy pozostających w przebraniu człowieka. Zaczęło się od tego, że córka króla któregoś dnia, wybierając się na spacer po pobliskim lesie została zaatakowana przez jednego z krwiopijców. Na szczęście, wgryzienie nie było mocne, do tego miała do czynienia z dosyć młodym i niedoświadczonym wampirem. Po tym zdarzeniu ciężko zachorowała, dostała gorączki oraz dziwnej wysypki. Władca ogłosił, że sowicie nagrodzi wampira, który wyleczy jego latorośl. Zgłosiło się mnóstwo kandydatów, lecz tylko jeden uzyskał uznanie króla. Wdzięczność zmartwionego ojca była tak ogromna, iż pozwolił kilkoro z wampirów zagościć na dłużej w pałacu, pracując na dworze. Nieumarli musieli jednak obiecać, że nie skrzywdzą nikogo z dworzan, zaś swoje łowy będą ograniczać do nikczemników oraz leśnej zwierzyny.
Noelia przyglądała się mapie. Jeśli chciałaby się dostać do Sereny, mogła to zrobić nawet pieszo, jako że podróż zajęłaby jej prawdopodobnie od godziny do dwóch. No i mogła również przemienić się w nietoperza, wówczas szybciej by tam dotarła. Rozmyślając nad swoim planem, kompletnie nie zwróciła uwagi, że ktoś do niej mówi.
- Przepraszam... można?
Awatar użytkownika
Lycande
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycande »

- Lycande - przedstawiła się krótko najemnikowi. - Dziękuję za informację - dodała. W zasadzie tyle było ich dialogu, bo niewiele do powiedzenia szczerze mówiąc zostało. Mogła ewentualnie spytać go o imię, i tyle. Zero pożytku jak by nie patrzeć. Bardziej liczyła się informacja odnośnie tego, że zleceniodawca miał pojawić się osobiście i dać znać o swojej obecności, więc jego poszukiwania po całej tawernie odpadały. Mogła więc w spokoju sączyć piwo, które zamówiła przed kilkoma chwilami. Cudów się po nim nie spodziewała, wręcz przeciwnie, przewidywała trunek naprawdę niskiej jakości. Po kilku łykach mogła jednak stwierdzić, że aż tak tragicznie nie było - nadawało się do spożycia. Z resztą, alternatywy nie miała, a w luksusowym przybytku wszakże nie była.

Niebawem do "Tysiąca Dróg" wkroczył tajemniczy jegomość. Wysoki i szczupły mężczyzna, ubrany niezwykle elegancko, jeśli porównać go z resztą osób znajdujących się w tym pomieszczeniu. Krótkie, czarne włosy, kilkudniowy zarost oraz wyraz twarzy, z którego dało się wyczytać swego rodzaju znużenie, wręcz zażenowanie. Może nie lubił odwiedzania tego typu podrzędnych tawern? Albo nie spodziewał się cudów po zebranych tutaj osobach? Nie wiadomo.
- Zamknąć się i słuchać - powiedział głośno, a na sali zapanowała absolutna cisza. - Na zachód stąd, wzdłuż rzeki Larr, ktoś lub coś wyczyściło do cna dziesięć wiosek z jej mieszkańców. Wasze zadanie, zbadać kto za tym stoi, gdzie się ukrywa, co ma zamiar zrobić z wieśniakami. Ci z was, którzy ustalą to jako pierwsi, a informacje zostaną potwierdzone, otrzymają skrzynię pełną kosztowności. - Skończył przemowę, po czym machną ręką w kierunku drzwi, które pozostały otwarte od czasu jego przybycia. Dwie postacie w zbrojach wtargały do środka rzeczoną skrzynię, po czym jeden z nich otworzył ją. Od razu było widać, że w środku znajdowała się pokaźna sumka, która pozwoliłaby grupce najemników włóczyć się po bardzo drogich karczmach, korzystając przy tym z wielu uciech przez spory okres czasu. Gdy wszyscy napatrzyli się już na nagrodę, została ona wyniesiona na zewnątrz.
- Jednak jeśli oprócz tego przyniesiecie mi głowę sprawcy oraz zapiski świadczące o tym, co zrobił lub też chciał zrobić z tymi chłopami, wypłata będzie dużo większa. Jeśli macie jakieś pytania, zadajcie je teraz. A i jeszcze coś, począwszy od dzisiaj, będę tu przychodził co drugi dzień, wieczorem, to tak dla tych, którzy uporają się z fuchą. - Na tym skończył monolog, nie pierwszy z resztą tego dnia. Oparł się o ścianę i czekał na ewentualne pytania, wyraźnie znudzony.

Jako, iż nic jej tu już nie trzymało, wyruszyła w dalszą drogę...
Ciąg dalszy: Lycande
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości