Trytonia" Skąd mają działo?"

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Aldred
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aldred »

Uspokoiwszy się widząc Adriena obok siebie, ruszył dalej. Minął szeroką łódź, zapewne do przewożenia bydła, po czym przystanął.
- Oto mój bryg - oznajmił z dumą, wskazując przed siebie. Statek pomalowany był na niebiesko kilka lat temu, a farba ciągle nieźle trzymała się desek. Zanim piraci Aldreda złupili go i zagarnęli służył w królewskiej gwardii, stąd te jakże oryginalne barwy. Statek miał wysoką burtę, która jednak górowała nad nimi, ludźmi stojącymi na drewnianej platformie. Dwa maszty zdobiły karmazynowe, grube żagle, które Aldred osobiście zamówił a także pomagał je założyć. Był to jeden z wielu wytworów jego fantazji, które postanowił urzeczywistniać. Ucieszył się widząc, iż jego załoga wzieła sobie do serca rozkaz swojego kapitana, i w chwili gdy im się ukazał, pracowali w pocie czoła, stawiając nowe barierki i rekonstruując podłogę na rufie.
- Ahoj, załogo! - krzyknął.
- Aye aye, kapitanie! - odkrzyknęli chórem. Aldred wyszczerzył się, spoglądając na sprawną pracę piratów. Lekkim dla niego zaskoczeniem było, iż nikt jeszcze nie doniósł na korsarzy panoszących się w Tristanii - albo ich polubili, albo ten liniowiec nie stoi tam bez powodu....
- Oto moja duma - zatoczył ręką, obejmującym tym ruchem cały bryg. - "Rudowłosa".
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Sunął tuż u jego boku przypominając nieco jego cień. Zapewne dziwną tworzyli parę; Aldred jako pirat dostatecznie wyróżniał się z tłumu rybaków, przekupek targowych, marynarzy i wszelkiego innego plugastwa tego świata, aczkolwiek monochromatyczny grabarz z dziwnym, nieco przerażającym uśmiechem także wzbudzał spore zainteresowanie swoją skromną osobą- próżno było szukać drugiej takiej pary jak oni.
Portowe powietrze pełne odoru ryb i alkoholu zdecydowanie niezbyt dobrze służyło białowłosemu mężczyźnie- on przyzwyczajony był do pięknego zapachu estrów i aromatów jakich zazwyczaj używał w swoim niecodziennym zawtodzie, do zapachu świeżej, grobowej ziemi, do mocnego zapachu krwi własnoręcznie zabijanych aniołów i do wszechobecnego zapachu otaczającej go śmierci. Tak...ten zapach znał najlepiej...
"Ludzie sssą tacy...zabawni...Przywiązują sssię do rzeczy materialnych, zwykłych nic nie wartych ssspraw ziemskiej egzyssstencji zapominając, że pewnego dnia trafią dwa metry pod ziemię zossstawiając wszystkie zgromadzone dobra i pojemnik na duszę zwany ciałem na passstwę losu...Gyahahahaha...Doprawdy śmieszneee...-Przeszło mu przez myśl, gdy dostrzegł dwie kłócące się ze sobą handlarki ryb sprzeczające się tak głośno, że ludzie bali się nawet koło nich przechodzić nie mówiąc o zrobieniu zakupów.
Gdy doszli pod łódź Adrien cicho gwizdnął z uznaniem dla kunsztu z jakim owa została zrobiona. Wprawdzie Adrien niewiele miał do czynienia ze stoczniarstwem, a nawet wcale nie miał z nim do czynienia, to jednak dobrą robotę stolarską docenić potrafił. Uniósł lekko głowę do góry, żeby móc przyjrzeć się statkowi dokładniej i lepiej go ocenić.
Szczerze mówiąc zdziwiło go to, że Aldred w tak młodym wieku był już kapitanem tej łodzi, co chyba często się nie zdarza.
-Ssstateczke piękny, nie przeczę...Uśmiechnął się odwracając się tak, żeby stać przodem do pirata. Były tylko dwa sposoby, na które młody mógł tak prędko zostać kapitanem- Albo miał nieźle gadane i umiał porwać tłum za sobą, albo po prostu zabił poprzedniego pana tego statku i biorąc sobie jego załogę w niewolę. Cóż, o to pytać nie zamierzał, póki co to nie była jego sprawa.
-Ah..życie korsssarza musssi być całkiem ciekaw, nieprawdaż? Zapytał dość nagle zmieniając nieco tematykę.
Aldred
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aldred »

Aldred zamyślił się, wpatrzony w morską pianę rozbijającą się o brzeg wraz z coraz to kolejnymi falami.
- Tak, według mnie tak. Chodź nie różni się ono od każdego innego - roześmiał się. - I tutaj są ci dobrzy, i ci źli. Na lądzie ludzi grzebie się w ziemi, na morzu w wodzie. Na lądzie dąży się do bogactwa, na morzu także. Popatrz na nas - obrócił się w stronę Upadłego. - Różnimy się bardzo wieloma rzeczami, nawet rasą, a jednak i tam mamy wspólne cechy. Tak naprawdę to wgłębi wszyscy są tacy sami, po prostu każdy z nas wybrał inną ścieżkę przy urodzeniu. Oboje będziemy żyć, bogacić się, spędzać czas z przyjaciółmi, walczyć, pić, szukać mił... - urwał, mrugając. - Tak. Przede wszystkim będziemy żyć. Aż do końca naszych dni...
Westchnął, rzuciwszy ponowne spojrzenie ku otwartym wodom.
- Chciałbym kiedyś zobaczyć siebie w przyszłości. Ciekawe jak skończe - uśmiechnął się, patrząc zamyślonym wzrokiem przed siebie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Uniósł lekko białą brew ze zdziwieniem- w którym miejscu oni byli do siebie podobni? Różniło ich dosłownie wszystko- od rasy poprzez wygląd idąc do charakteru aż po zachowanie, tak więc ich porównywanie ich miało taki sam sens jak porównywanie ziemi do nieba- absolutnie żaden. Słuchał jednaj jego pseudo inteligentnej gadaniny z, delikatnie mówiąc, zdziwieniem i może lekkim... pokpiewaniem?
Złote monety przynoszące zazwyczaj tylko ból i cierpienie nie miały dla Adriena najmniejszego znaczenia, życia również nie cenił ani trochę- dla niego było ono tylko kolejnym etapem egzystencji przez którą każdy musi przejść, żeby stać się częścią czegoś większego, potężniejszego. Przyjaciele... owszem, miał kiedyś przyjaciół, za których dałby się zabić. I co? W Niebie własny ojciec stał głuchy na błagania jedynego syna, który prosił by ten darował mu życie, a najlepszy przyjaciel pomógł odrąbywać jego aniele skrzydła robiąc to wyjątkowo brutalnie. Od tej pory nie zaufał już nikomu i prawdę powiedziawszy nieźle na tym wyszedł. Alkohol? Adrien pił zazwyczaj dla towarzystwa, jeśli już z kimś rozmawiał lub po wyjątkowo męczącym dniu a ludzie pili, żeby zapomnieć o prawdziwym życiu uciekając przed nim na dno szklanego kufla, z którego nie było już odwrotu...Miłość? Adrien nie zaznał jej odkąd anioły, które uważał sobie za najbliższe zabiły jego ukochanego na oczach Upadłego. Tyle, jeśli idzie o jego poglądy.
Patrzył na wodę z lekkim...sam nie umiał nazwać tego, co czuje do morza. Przerażała go świadomość, że mógłby wypłynąć w morze przez kilkanaście dni czy nawet i tygodni nie widząc nic prócz bezkresnego błękitu fal i nieba, które było mu tak obce...Zwariowałby już do reszty.
A jak on mógł skończyć? Co stanie się z nim po śmierci? Z nieba go wykopali a z piekła nawiał już dawno temu. Więc... co było mu przeznaczone? Wieczna tułaczka między światami dobra, zła i żywych?
-Ssskończysz jak każdy... Odezwał się do Aldreda po chwili milczenia i trawienia jego jakże gorzkich dla uszu Adriena słów o beztroskości życia, z którego grabarz i tak jawnie kpił. -Ssskończysz dwa metry pod ziemią, hihihihi...Nie było tu śmiechu, jakiejkolwiek wesołej nuty, mimo, że białowłosy się uśmiechał a z jego ust wydobył się dźwięk go przypominający...Bardziej to powiedział swoim psychodelicznym głosikiem niż zrobił to naprawdę. -Oho, ciekawie się robi jak już zaczynasz gadkę o leżeniu dwa metry pod ziemią- powiedział zaspany szczur wysuwając lekko łebek z kieszeni i patrząc to na Adriena to na Aldreda oczekując jakiejś ciekawej wymiany zdań między tą dwójką.
Aldred
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aldred »

Zaśmiał się cicho.
- I tu się mylisz, przyjacielu - odparł cicho, zerkając na niego kątem oka. - Ja, jeśli będzie trzeba, nie ulotnię się z tego świata dopóki nie załatwię wszystkich spraw... - rzucił tajemnicze spojrzenie na wybrzuszenie swojej koszuli.
- Ahoj, kapitanie! - usłyszał krzyk Rosse'a. Odwrócił się w jego kierunku, kierując spojrzenie ku swojemu kwatermistrzowi.
- Co jest? - zapytał.
- Naprawiliśmy już uszkodzone deski kadłuba. Jest tam trochę mniej miejsca, jednak mamy pewność, że nic nie będzie przeciekać.
Aldred pokiwał głową, jednak zaraz zmarszczył brwi, widząc minę marynarza.
- Coś jeszcze.
- Aye. Jesteśmy gotowi do odpłynięcia.
- Tak szybko? - zdumiał się kapitan.
- Zwykle nie spieszylibyśmy się, a wręcz przeciwnie, za przeproszeniem, opierdzielalibyśmy się ile można, jednak chłopaki przyniosły nam to miasta - odparł, rzucając aldredowi kawałek zwiniętej skóry. Pochwycił go jednocześnie rozwijając tylko po to, by przyjrzeć się swojemu portretowi, a także wypisanej nagrodzie zaraz pod nim.
- Ścigają cie, kapitanie.
Aldred stał niczym posąg, studiując list gończy. Jakim cudem ktoś go zobaczył z tak bliska? Ktoś musiał mu podrzucić świnię, innej możliwości nie było. Trzeba będzie dowiedzieć się kto...
Podarł świstek i wrzucił go do wody. Podparł się pod boki, myśląc ze zmrużonymi oczami.
- Chyba się tu pożegnamy, białowłosy - powiedział w końcu, odwracając się ku towarzyszowi i jego maskotce.


Ciąg dalszy: Aldred
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien stał przysłuchując się tej dość niecodziennej dla niego wymianie zdań. Słuchając uważnie, starał się wyłapać coś interesującego. Nie bardzo miał ochotę wplątywać się w zatargi między władzą a piratami i kończyć na stryczku czy też z lochu, z którego i tak by nawiał... Ale to było teraz nie ważne, ważne było zabranie reszty swojego zwierzyńca i odjazd do domu.
-Psst, zamierzasz go wydać? - zapytał szczur wchodząc mu na ramię z chytrą minką.
-Nie... ihihi, niech sssobie jeszcze troszeczkę pożyje... Nic nam do tego, Aurum - odpowiedział grabarz po chwili namysłu, jakby samemu się zastanawiając nad tym, czy wydać młodego pirata w ręce straży, czy też pozwolić mu odejść w spokoju.
-Szkoda, mogłoby być ciekawie... Wiesz, nudno u nas ostatnio, panie Crevan... - męczył zwierzak, chcąc przekonać pana do zmiany zdania. Niestety, jedyne co wskórał to to, że Adrien po prostu... porządnie mu przywalił w ten jego głupi, biały łebek i schował lekko otumanione zwierzątko do kieszeni, mrucząc pod nosem jakieś słowa brzmiące trochę jak "głupi szkodnik" czy "nic nie warty darmozjad".
-Ihihi...Cóż, życzę więc, aby wiatry pomyślnie wiały w żagle. - Uśmiechnął się nieco złośliwie biorąc pod uwagę liniowiec stojący niedaleko statku Aldreda. Coś Adrienowi mówiło, że pirat daleko nie popłynie a wróżba grabarza spełni się szybciej niż oboje przewidywali... Dlatego właśnie lubił swoje życie. Może i czasem ścigał go jakiś świętoszkowaty anioł, ale po za tym... Było lepiej niż na morzu, to na pewno można było powiedzieć biorąc pod uwagę okoliczności. Na morzu nie ma gdzie się ukryć, gdzie uciekać, gdzie... przetrwać.
Adrien gwizdnął głośno i zza budynku obok dało się słyszeć głośne przekleństwo stajennego i świst bata a następnie tętent końskich kopyt na bruku, przerywany krzykiem cofających się ludzi. Wielki, czarny koń o długiej i białej jak mleko grzywie z zaplecionym w niej cienkim warkoczykiem i ślepy na jedno oko w pełnym pędzie biegł wprost na Adriena, jednak ten nie zamierzał się ruszać z miejsca, bowiem doskonale wiedział, że zwierzak go nie staranuje i nie przewróci. Istotnie, zwolnił nieco przed grabarzem dając mu szansę wskoczenia na niego co ten oczywiście uczynił bez zbędnego marudzenia. Zapewne Aldred nie spodziewał się, że białowłosy będzie w stanie wskoczyć na konia bez większego wysiłku, ale prawda była taka, że pan i koń wyczuwali instynktownie co zrobi ten drugi i umieli się zgrać. Ot, cała tajemnica. Wierzchowiec złośliwie stanął dęba prawie zwalając z siebie wciąż uśmiechniętego pana i niemalże sprawiając, że ten zgubił po drodze kapelusz. Po kilku sekundach sam się uspokoił i tylko mruczał coś o traktowaniu go tylko jako zwykłą szkapę i niechęci do Adriena i szczura siedzącego mu w jednej z kieszonek przy siodle. Gryzoń natychmiast wychylił łebek patrząc na Upadłego jak na swoje wybawienie i od razu wchodząc do jego szaty.
- Już myślałem, że nigdy po nas nie przyjdziesz i zostanę z tym koniem na zawsze... Jak dobrze, że szczury nie mogą rzygać... - Odetchnął z ulgą dołączając do brata i zamykając paszczkę na widok miny Upadłego. Nie miał nastroju do wygłupów. Koń niespokojnie dreptał w miejscu nie pozwalając się zebrać, co chwilę parskając i próbując stanąć dęba.
- Szerokiego morza, Aldredzie! - Zasalutował mu i ścisnął piętami boki konia, zmuszając go do ruszenia tego leniwego zadka jak najdalej stąd. Jedynym wspomnienie, jakie po sobie pozostawił, był głośny śmiech podstarzałego szaleńca trzęsący szybami w oknach kiedy wyjeżdżał z portu po drodze zahaczając jeszcze o stajnię, w której uprzednio zostawił konia i wciskając w rękę stajennego jedną złotą monetę. Grabarz natychmiast zniknął w tłumie.


Ciąg dalszy: Adrien
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość