- Burdel?! – zagrzmiała, po czym odwróciła się na pięcie z zamiarem opuszczenia przybytku.
Kuglarz, ledwo przytomny, spojrzał na wychodzącą kobietę z poziomu gruntu. Potrzebował kilku chwil na dojście do siebie. Westchnął, trochę chwiejnie stając na nogi. Rozmasowywał szczękę. Jeszcze chwilę czekał spokojnie.
Krótko po tym jak zabójczyni opuściła pomieszczenie, dało się słyszeć kobiecy krzyk i płacz. Ailis wróciła do środka, brutalnie ciągnąc za włosy jedną z dziewczyn.
- Naprawdę sądzisz, że dam się tak ubrać?! – spytała gniewnie, szarpiąc za włosy niewiastę, ubraną w skąpy strój.
Opiekunka dziewczyn pokręciła głową niezadowolona, puszczając Mantusowi mrożące krew w żyłach spojrzenie. Stanowczo nie tylko nie podobało się jej, że ktoś traktuje jej dziewczyny w ten sposób, ale co straszniejsze – nie raczono za takie traktowanie zapłacić ekstra! Prychnęła.
- Racz zostawić Oleńkę – zaczął kuglarz spokojnie – i jeśli nie masz zamiaru świecić tyłkiem, to robienie rabanu i świecenie twarzą jest głupie w twej sytuacji – zaakcentował spokojnie – odbierając z jej ręki prostytutkę, której wcisnął monetę do stanika. Co prawda fałszywkę...
Zabójczyni obserwowała jak wystraszona prostytutka opuszcza pomieszczenie.
- Ze względu na twoje dobro, mam nadzieję, że masz plan B. Bo to nie ma szans powodzenia – oświadczyła, mierząc Mantusa groźnym spojrzeniem.
Kuglarz zdobył się na najszczerszy, najsympatyczniejszy uśmiech dobrego przyjaciela jaki tylko posiadał, a miał ich kilka na różne okazje.
- Pójdzie lepiej niż myślisz. Już wiesz czemu potrzebujesz wsparcia?
- Nie czaruj mnie tu uśmiechem – burknęła rozgniewana – lepiej załatw mi mocnego drinka, bo na trzeźwo tego nie przełknę.
- O nie moja droga – usłyszała głos burdel-mamy chwytającej ją za rękę – nie możesz zionąć alkoholem. Mamy tu lepsze perfumy.
- Wątpię – mruknęła.
Zabójczyni znalazła się w małym pokoiku, oświetlonym jedynie za pomocą licznych świec, rozmieszczonych chaotycznie na każdej wolnej przestrzeni. Ze ścian spływały różnobarwne tkaniny, które były także podwieszone pod sufitem. Okna również były zakryte, a całość sprawiała wrażenie jakby się weszło do namiotu. Powietrze tutaj było ciężkie, przesączone zapachem kadzideł i wonnych olejków. Pokój był niezwykle zagracony, wypełniały go liczne skrzynie o różnych rozmiarach z których większość była tak wypchana, że nie można było ich zamknąć. Z wewnątrz wydzierały jedwabne halki, koronkowe rękawiczki, sznury pereł, pióra, wachlarze i cała masa innych rzeczy które można znaleźć w burdelach.
Mama posadziła Ailis na krześle i zakazała się ruszać, po czym zaczęła nakręcać jej długie włosy na wałki. Cierpliwość dziewczyny zaczęła się wyczerpywać podczas robienia makijażu.
- Długo jeszcze? Ile można się malować?! – jęknęła poirytowana.
- Nie gadaj i się nie wierć, to pójdzie szybciej – stwierdziła kobieta, zawzięcie pudrując twarz dziewczyny. Ailis westchnęła, ale powstrzymała się od dalszych komentarzy. Jednak robienie makijażu nie było ostateczną próbą jej cierpliwości. Po nim bowiem przyszła pora na układanie wcześniej zakręconych włosów, a to okazało się dużo bardziej żmudnym zajęciem niż robienie makijażu. Zabójczyni nie była przyzwyczajona do takich drobiazgowych zabiegów. Zwykle rozczesywała włosy, zarzucała koszulę na grzbiet i biegła siekać ludzi na filety. Teraz to wszystko wydawało się odległą przeszłością. Miała bowiem wrażenie, że na krześle spędziła całą wieczność. Nagle jej rozmyślania przerwał głos mamy:
- No, gotowe – stwierdziła z zadowoleniem, wplatając niebieskie wstążki we włosy dziewczyny, które były charakterystycznym znakiem prostytutek z tego właśnie burdelu.
- Mogę zobaczyć? – spytała Ailis, pełna najgorszych obaw. Ale nawet jej najgorsze przypuszczenia były dalekie od rzeczywistości. Aż się zachłysnęła na widok tej obcej, wyzywającej kobiety, która spoglądała na nią z tafli lustra.
- Na gacie Merlina…
- Jeszcze tylko sukienka i jesteś gotowa – oznajmiła mama z zadowoleniem. Ailis spojrzała w jej stronę i zmarszczyła brwi.
- A gdzie reszta?
- Reszta? – spytała zaskoczona mama.
- No reszta sukienki – wyjaśniła. Cisza która zapadła po tych słowach była aż nazbyt wymowna. Zabójczyni poczuła, że krew napływa jej do twarzy.
- Bo jest jakaś reszta, prawda? – spytała naglącym tonem. Burdel-mama jednak tylko uśmiechnęła się rozbawiona. To przelało czarę goryczy. Dziewczyna zerwała się wściekła z krzesła.
- To nie może być cała sukienka! – zawołała oburzona.
Po burzliwej i dość głośnej wymianie zdań, zabójczyni, gotując się z wściekłości, ubierała z pomocą mamy upokarzająco nieprzyzwoitą sukienkę. Kiedy w końcu skończyły, zobaczyła w lustrze kompletnie obcą osobę. Ze zwierciadła spoglądała na nią dziewczyna o upudrowanej twarzy w falbaniastej sukience z przodu sięgającej kolan, a z tyłu połowy łydki. Ciasny gorset znacznie ograniczał jej ruchy, nieco utrudniał oddychanie i ukazywał dość kruchą posturę zabójczyni. Włosy zostały wysoko upięte i tylko kilka pojedynczych pukli opadało na plecy i ramię. Ailis widziała w życiu dość prostytutek by wiedzieć, że efekt został osiągnięty. Patrząc w lustro widziała życie któremu ledwo umknęła, bowiem większość dziewczynek wychowywanych na ulicy kończyła zwykle jako panie do towarzystwa.
- Co ty wyprawiasz?! Takich skarbów się nie chowa! – wykrzyknęła oburzona burdel-mama, kiedy Ailis poczęła majstrować przy dekolcie, próbując go nieco zakryć.
- Gdzie ja niby schowam sztylet? – spytała. Odpowiedź okazała się bardzo prosta. Dziewczyna została zaopatrzona w specjalnie wykonany wachlarz w którym kryło się cienkie ostrze. Drugie, zapasowe, okazało się piękną szpilką do włosów. Nieco dłuższą, grubszą i ostrzejszą od normalnej. Była gotowa.
Mantus do tej pory siedział w pokoju obok z lekkim uśmiechem wsłuchując się w echa awantury podczas kamuflowania zabójczyni. Bawił się też monetą, ta krążyła przy stoliku odbijając się od pustek kubka noszącego ślady po słabym winie. Jej pojawienie się w drzwiach musiał skomentować.
- No zacnie! Tylko... – sięgnął po błękitną wstążkę i błyskawicznie zawiązał ją kobiecie w talii – prezent musi mieć kokardkę. Poczekaj, mam jeszcze do pogadania.
Gdyby spojrzenie dziewczyny mogło zabijać, Mantus nie tylko by nie żył, ale byłby wręcz spopielony.
Podczas długiej drogi bocznymi ulicami miasta Mantus postanowił wyjaśnić szczegóły planu. Ciągle jednak coś go bawiło.
- Masz być podarkiem od niezależnego kupca Paula Regalo, to koniecznie zaznacz. Mieszka on „Pod Rybą”, w tej drugiej, starszej gospodzie, oni wiedzą gdzie. Teraz wyjechał, ale jest o tym cicho. Tylko pamiętaj, zgrywaj nawiną. Masz nie wiedzieć, że większość dziewczyn nie wychodzi z piwnicy – pauza – albo wynoszą je w kawałkach.
Ailis zatrzymała się gwałtownie.
- Że co proszę?! Wcześniej o tym nie wspominałeś! To jakieś bydle nie człowiek, co ja tym scyzorykiem mam niby zwojować?! – zdenerwowała się, machając mu wachlarzem przed oczami.
- Jesteś słabą kobietą, a on krzepą nie grzeszy. Poza tym – uśmiechnął się – słaba nie jesteś.
- Wciąż nie wiem czy to dobry pomysł. Nie można zrobić tego inaczej? – spytała nerwowo wykręcając palce.
Kuglarz tylko pokręcił stanowczo, przecząco głową jakoby istniała inna możliwość. Być może kłamał, kto wie? Prawda, fałsz zlewały się w jedno.
Dzień był dość chłodny, więc Ailis zdążyła zmarznąć nim dotarła do celu. Winiła za to nie pogodę, lecz kusą sukienkę, jaką miała na sobie.
Po wejściu na teren posesji zaraz zainteresowało się nią kilku strażników. Chociaż zdaniem dziewczyny, określenie strażnik było tutaj zdecydowanie na wyrost. Kiedy się do niej zbliżyli, pomachała do nich i przesłała im całusa w powietrzu. Wiedziała doskonale jak zachowują się prostytutki. W końcu jej samej zdarzało się korzystać z ich usług.
- Przysyła mnie Paul Regalo. Mam być podarunkiem dla pana Maurycego – oznajmiła, gdy tylko mężczyźni znaleźli się wystarczająco blisko.
- Musimy cię przeszukać zanim pozwolimy ci iść dalej – zarechotał jeden z osiłków, a Ailis z trudem stłumiła grymas i odruch wymiotny. W następnej chwili poczuła czyjąś rękę na swoim tyłku i musiała także stłumić mordercze odruchy. Trzepnęła natrętne łapsko wachlarzem.
- Za takie rzeczy trzeba zapłacić mój drogi – oznajmiła ze słodkim uśmiechem. – Ponadto dostałam polecenie, że mam dotrzeć na miejsce w nienaruszonym stanie, a bardzo nie chciałabym rozgniewać pana Maurycego. Wy chyba też nie? – przesłodzony uśmiech wciąż nie schodził z ust zabójczyni. Miała szczerą nadzieję, że blef się uda i wpuszczą ją do środka, bo robiło jej się naprawdę zimno.
- Co tutaj się dzieje? – usłyszała za plecami tubalny, męski głos.
- Dziwka twierdzi, że jest podarunkiem dla pana Maurycego… - zaczął jeden z opryszków.
- Więc trzymać łapy z daleka. Wiecie, że on nie lubi jak ktoś zabawia się z jego dziewczynami.
Jak się okazało musiała jeszcze trochę poczekać zanim wprowadzono ją do piwnicy. Zaczynało zmierzchać kiedy znikała wewnątrz ponurego budynku.
Rzeczona piwnica okazała się dziwnym pomieszczeniem o niecodziennym wystroju. Ściany zdobiły gobeliny przedstawiające krwawe wojny, w kątach pomieszczenia stały wypchane zwierzęta, a na ścianie koło kominka wisiała pokaźna kolekcja broni począwszy od toporów wojennych, przez włócznie. Sam kominek nie zdobiły świece, kwiaty, czy malowane wazy, lecz ludzkie czaszki.
Zdawało się, że minęło wiele godzin, nim zjawił się Maurycy. Kiedy drzwi się otworzyły, Ailis siedziała na łóżku, założywszy nogę na nogę. Maurycy okazał się wysokim, szczupłym mężczyzną o ciemnych włosach i głęboko osadzonych oczach. Nie wstała aby go powitać. Siedziała sobie dalej, posyłając mu jedynie zalotne spojrzenie.
- A więc przysyła cię Paul Regalo? – zaczął mężczyzna, zamykając za sobą drzwi i zasuwając rygiel, a Ailis poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Nie odpowiedziała, ledwo zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
- To ciekawe – kontynuował mężczyzna, robiąc kilka leniwych kroków w jej stronę – bowiem Paula nie ma w mieście.
Całe szczęście dziewczyna była całkiem niezłym kłamcą i do tego aktorką, bo w przeciwnym razie nie udałoby jej się osiągnąć tak niewinnego wyrazu twarzy wyrażającego jedynie lekkie zaskoczenie, a nie ciężki szok.
- Nie rozmawiałam z panem Regalo bezpośrednio, lecz przez pośrednika – oznajmiła z nutką lekceważenia w głosie. – Wątpię by taki kupiec jak on pofatygował się osobiście do burdelu. Tacy ludzie zwykle zamawiają dziewczyny za pomocą pośredników.
Po tych słowach Maurycy wyraźnie się rozluźnił i podszedł do niewielkiego stolika na którym znajdowało się kilka butelek i szklanki. Kiedy mężczyzna nalewał sobie drinka, Ailis podeszła do niego bezszelestnie. Mężczyzna podskoczył jak oparzony kiedy zorientował się, że jest tuż za nim, ale zabójczyni nie wyszła z roli i pocałowała go w kark. Miała tylko jedną szansę żeby dokonać zabójstwa jak należy i nie zamierzała jej zmarnować.
Kiedy mężczyzna był już odprężony i poczuł się bezpiecznie w jej towarzystwie, Ailis cicho wysunęła sztylet ukryty w rącze wachlarza. Jednak gdy zamierzała zadać śmiertelny cios, mężczyzna niespodziewanie się odwrócił i pochwycił jej rękę, ściskając nadgarstek tak mocno, że ostrze upadło z brzękiem na kamienną posadzkę.
- Muszę przyznać, że dobra jesteś, jednak ze mną nie pójdzie ci tak łatwo… - po tych słowach Ailis poczuła silne uderzenie, które sprawiło, że ledwo przytomna upadła na podłogę. Mężczyzna spodziewając się, że zabójczyni będzie chciała dosięgnąć sztyletu, schylił się po ostrze, lecz w tym momencie dziewczyna podcięła mu nogi, tak, że upadł jak długi. Szamotanina trwała jeszcze kilka chwil, ale w końcu Ailis dopięła swego. Zapasowe ostrze przypominające szpilkę do włosów, miękko weszło w ciało, pozbawiając Maurycego życia.
Zabójczyni chwiejnym krokiem podeszła do łóżka, przyciskając dłonią krwawiącą ranę na boku. Za pomocą sztyletu rozdarła błękitną szarfę, która wcześniej była zawiązana wokół jej talii i starannie umieściła opatrunek pod gorsetem, który bardzo mocno zasznurowała. Na jakiś czas powstrzymała krwawienie. Miała nadzieję, że na dość długo by zdążyć się wydostać z budynku.