TrytoniaMordercza farsa

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Mordercza farsa

Post autor: Mantus »

Licząc od dzisiejszego, chylącemu się ku swemu końcu dniu kuglarz rezydował w mieście już osiem dni przybywszy w szczytnym celu pozbawienia życia zarządcy jednej z kompanii handlowych. Oficjalnie zatrzymał się w jednej z oberży lecz jako bazę wypadową potraktował stare, opuszczone domostwo. Rozpadająca się ruina mająca być nawiedzoną prezentowała się jako miejsce nie tylko ustronne ale odpychające gawiedź. Jakież było zbawiennie maga cienia gdy dom okazał rzeczywiście nawiedzony! I to w niesamowitej sile duchów co przeczyło praktycznemu doświadczeniu, iż większość nawiedzonych domostw wcale nie posiada niespokojnych umarłych. Czego on tam nie spotkał, pogorzelce wszystkich rodzajów opisanych w „Kluczu Nieśmierci” niesławnej czarownicy Termeny, płaczki i quasi-wodniki, dziwożony – ponownie opisane w dziele Termeny czy tak niebezpieczne dziwadła jak zgraja szalonych duchów, zgniecionych pod naporem statycznej, miejskiej rzeczywistości w jeden byt dla których brak było nazwy – może i lepiej, takie rzeczy nienazwanymi pozostać powinny. Pierwszej nocy Mantus ledwo uszedł z życiem. Następne miast przygotowywać się do zabójstwa czynił swą powinność skracając cierpienia, entropią odblokowując koła zębate wszechrzeczy czyli po prostu – egzorcyzmując dusze ku miejscu ostatecznemu.
Cóż, brawura zgubiła sztukmistrza. Potraktował to jako rzecz zupełnie typową za dużo pychy, za dużo rutyny. Tego Reguła nie lubiła, w swym szalonym kaprysie zadała naprawdę sporej spłaty ku nieszczęściu mężczyzny i wydłużeniu realizacji planów.
***

Nic więc dziwnego, że Mantus nie mógł nazwać tego dnia szczęśliwym tak samo jak poprzedniego i zapewne następnego. Przegrawszy ponad połowę swych całkowitych funduszy przeznaczonych na zabójstwo, kroczył poprzez nieciekawą cześć miasta, zziębnięty i cuchnący alkoholem prezentując się nie tylko kompletnie nieatrakcyjnie lecz również, być może pozornie – jako łatwa ofiara. Krople rzęsistego deszczu spływały mu po płaszczu tak samo jak galopowały po rdzawych rynnach aby podnieść poziom cuchnących rynsztoków których smród już teraz był ledwo do zniesienia.
- Tutaj!
- Widzę...
Wysyczał przez zęby w stronę pulchnego, starszego jegomościa będącego jak zwykle we wspaniałym nastroju nawet teraz gdy pod spojrzeniem Mantusa uświadomił sobie, że nie w błocie stoi po kostki lecz w ludzkich ekskrementach. Wzruszył tylko ramionami, a z jego dobrej twarzy biło ciepło i spokój. Jasne było, że ta jedna z najgorszych męt w tej części świata w odpowiednim stroju mogła uchodzić za świętego. Kuglarz westchnął:
- Za dwa chcę wszystkich informacji, wypłata przy odbiorze.
- Teraz. Nie mogę czekać.
Kuglarz zmierzył go wzrokiem nieprzychylnym celowo. Czyżby miał aż takiego pecha? Informatorzy zajmujący się ów podłym fachem profesjonalnie chcieli zapłaty z góry całej tylko w jednym wypadku,byli psubratami lecz to rzecz pospolita w tych czasach oraz uważali, że klienta jest spalony. Posłał poczciwcowi jeden z najlepszych, zarezerwowanych zwykle dla cnotach młódek, uśmiechów. Następnie posłał mu nóż pod gardło.
- Kto, od kiedy, za ile...
Ostatnio edytowane przez Cornoctis 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Tak przy okazji. Babole ^^
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Trytonia jako nadmorska miejscowość jawiło się jej jako piękne, portowe miasto podobne do Arturonu. Bogate, z piękną architekturą i licznymi świątyniami. Tymczasem kiedy dotarła na miejsce, spotkało ją niemiłe zderzenie z rzeczywistością. Budynki wręcz przesiąkły wszechogarniającym zapachem ryb, a samo miasto okazało się podupadającym burdelem.
        Wbrew pozorom te wszystkie niedogodności nie zniechęciły zabójczyni. Po namyśle uznała je za swojego sprzymierzeńca. Miasto było wręcz doskonałym miejscem do dokonania kilku zabójstw i wcale się nie pomyliła. Była w mieście dopiero od kilku dni, a już zdążyła pomóc kilku osobom w przeprowadzce na tamten świat. Tego wieczoru zamierzała wysłać tam jeszcze jedną duszyczkę.
        Pogoda była parszywa. Gęsty deszcz znacznie ograniczał widoczność, podczas gdy Ailis stąpając uważnie po pokrytych gontem dachach przemierzała podejrzanie wyglądające uliczki w ślad za poruszającym się w dole celem. Kiedy mężczyzna się zatrzymał, przykucnęła na krawędzi dachu i bacznie mu się przyglądała. Nie bała się, że zostanie zauważona. Doświadczenie nauczyło ją, że ludzie prawie nigdy nie patrzą w górę. I że absolutnie nigdy tego nie robią kiedy z nieba leje się rzęsisty deszcz.
        Kiedy ujrzała drugiego mężczyznę, dostrzegła swoją szansę. Przeszła jeszcze kawałek po dachu, po czym zsunęła się na maleńki, kryty nierównym i przeciekającym dachem balkon. Odczekała chwilę by upewnić się, że nie została zauważona i nałożyła cięciwę na łuk. Wyciągnęła z kołczanu strzałę, którą łagodnym, wprawnym ruchem umieściła na cięciwie. Uniosła łuk i wystrzeliła. W chwili gdy zwolniła cięciwę, błyskawicznie sięgnęła do kołczanu po drugą strzałę, którą wypuściła sekundę po pierwszej. Nie zrobiła tego dlatego, że obawiała się, że mogłaby nie trafić. Był to rodzaj podpisu. Dwa precyzyjnie wystrzelone pociski które trafiały ofiarę niemal w tym samym momencie.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Reguła to nie tylko kapryśna kochanka której zachciankom musiał ostatecznie ulec każdy noszący imię Apsh. Była też w swym absolutnym szaleństwie mądra i w swej mądrości lecz i perfidii karała lekko podchodzących do sztuki.
W krzywej kropli deszczu spływającej po dłoni, w dzikim warknięciu jakiegoś kundla, w dziwnie prostym odbiciu księżyca, w swym sercu które zabiło dziko i złowieszczo – wszędzie tam czuł wróżbę zguby, chaos wzorców napiętych jak cięciwa. Skrzywił się.
- Wiesz co... W sumie nieważne – rzekł do jegomościa „nic mi humoru nie zepsuje” lecz i samemu nic uczynić nie mógł. Przeklęte prawidła reguły, chociaż widział to paraliżowały go, chociaż świadom prądów losu był rzucony jak kłoda w nurt rzeki. Długo trwało nim odzyskał pełnię władz.
W samą porę! Odchylił się błyskawicznie, strzała przeszła bokiem, zahaczyła kuglarza pod żebrami, tracąc impet na rozerwanie lunargentowych wiązań kolczugi uczyniła mu na ciecie głębokie cięcie. Jej siostra w niesieniu śmierci większe szczęście miała, grubas patrzył tylko jak wryty gdy Mantus błyskawicznie ustępował pola, a grot wbił się w obfity brzuch informatora.
W tych samych chwilach gdy opasłe cielsko z pluskiem upadało do rynsztoku, Mantus pamiętny wrażliwości zasłony dymnej na wilgoć miast tradycyjnie cisnąc szklany pojemnik o ziemię, rozbił go w powietrzu celnym kopniakiem. Miał miało czasu, przez deszcz szybko będzie ponownie widoczny.
Ulicę zasnuł tumany czarnego, lekko drażniącego dymu, gęste kłęby trochę jak woda w zatknięciu z wrzątkiem. Lecz Mantus nie miał czasu na podziwianie widowiska, skryty w alchemicznych oparach przycisnął dłonią krwawiącą ranę i skoczył ku miejscu ukrycia. Zgodnie z prawidłami sztuki nie ratował się ucieczką w zaułki które stanowiły pierwszy cel. Wiedząc z jakiej strony dobiegły strzały, skoczył pod ścianę budynku przyciśnięty płasko pragnąc przeczekać.
Ciało informatora w ostatnich konwulsjach rozbryzgiwało fekalia. Sztukmistrz przyglądał się temu spod pewnego balkonu.
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Wszystko stało się tak szybko… W jednej chwili obserwowała lot wystrzelonych przez siebie strzał, a w następnej wszystko spowiły tumany czarnego dymu. Gdyby ktoś jej opowiedział o tym co się właśnie wydarzyło, z pewnością by nie uwierzyła. Jak to ktoś dał radę uchylić się przed strzałą którą ona wystrzeliła? Przecież nigdy nie pudłowała, a zabicie kogoś za pomocą strzały uważała za bezpieczny i niezwykle skuteczny sposób na pozbycie się niewygodnych celów. A Mantus z pewnością był takim niewygodnym celem.
        Kiedy dym opadł, zabójczyni z poirytowaniem stwierdziła, że jej cel nie tylko uniknął naszprycowania strzałami, ale także zniknął jej z oczu. Posłała w myślach bogatą wiązankę przekleństw w kierunku Mantusa, jak i swojego zleceniodawcy. Będzie musiała się wykłócić o wyższą stawkę jak już uda jej się wykończyć tego gnojka. To zlecenie będzie wymagało dużo więcej zachodu niż ktokolwiek był w stanie przewidzieć.
        Drewniana barierka balkonu zatrzeszczała złowieszczo kiedy wspinała się na dach. Przykucnęła, lustrując uważnie okolicę. Z dachu miała o wiele lepszy widok, niż z balkonu. Tkwiła tam przez jakiś czas w bezruchu, mając nadzieję, że jej cel wróci na miejsce zbrodni.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantus broczył karwią jak świnia. Trudno było uwierzyć, że tak płyta rana powodowała takie efekty. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że krwotok ustabilizuje się przy mniejszej intensywności oraz wierzyć w brak trucizny na strzale. Kuglarz zadziałał szybko, korzystając z ukrycia wzmożonego ciemnością i dudnieniem deszczu, podwinął koszulę doglądając rany. Nie było czasu ani sposobności aby ściągać kolczugę. Operując tylko na tym co było dostępne poprzez rozerwane oczka najpierw wytarł obrzeża z krwi. Zacisnął zęby, w całą ranę wtarł rozgnieciony pęk zasuszonego ziela felczerów – tak przynajmniej zwano je po wsiach. Momentalnie poczuł poza piekącym bólem uderzenie gorąca. Delikatnie umieścił między ciałem a zbroją opatrunek tymczasowych.
Ciemność dodawała mu pewności.
***

Szara, zmoknięta sowa siedziała na krzywym kominie wyrastającym z jeszcze bardziej krzywego i dziurawego dachu domostwa biedoty. Naprzeciwko przyczajonej powyżej ulicami Ailis stała tak, oddziała ich tylko przepaść brudnej ulicy oraz ściana deszczu. Mogłaby przysiąść, że ptaka jeszcze chwile temu nie było. Lecz teraz zupełnie naturalny, szary, zmoknięty, w jakiś dziwny sposób upiorny jak i dziwnie mądry. Zatrzepotała skrzydłami, jedno wydawało się chore. Zatrzepotała skrzydłami po raz wtóry i wzbiła się do lotu. Zakołowała, a następnie zapikowała wprost na zabójczynię aby ją dziobać, pazurami szarpać i w swym ptasim móżdżku zabić owładnięta szałem, nie ważąc na własne uszkodzenia,
Nomadyczni mieszkańcy pustyń mawiali, że są to ptaki przeklęte, zwiastujące zdradę.
***

Kuglarz musiał przyznać, że jego osobisty cień sprawił się na medal i nawet z ochotą przeczesał otoczenia znajdując skrytobójcę. Co prawda mag cienia nie mógł do końca zrozumieć czemu akurat przybrał postać sowy, również żałował, że twarzy niestety obserwacja mu nie dostarczyła. Cicho, przy ścianach przemknął na tył domu. Na wolnym powietrzu wolał się nie pokazywać nie chcąc zarobić kilku strzał w ciało, miał niestety odczynienie z zawodowcem. Po nieforemnym, śliskim słupie podpierającym dach – nowszym od domu, widać sługus jako naprawa konstrukcji – wszedłna dach od drugiej strony stromizny, chcąc zajść zabójczynie od tyłu.
Pierwsze uderzenie serca – sowa padła z przestworzy na Ailis, Mantus skoczył w jej kierunku jak zwierz, na jednym wdechu, krok na przegniłą dachówkę, wydobycie sztyletu.
Drugie uderzenie serca, sowa drapie, on-cień-sowa czuje to, czuje ten gniew który nie może zaślepić, ciemność była czysta. Umysł jak ostrze żelazne, ma być chłodny jak i chłodne ostrze wbiło się w nerkę skrytobójczyni, w momencie następnym opuściło jamy ciała.
Trzecie uderzenie, sowa pada na dach bez ducha. Mięśnie napięte, kopniak w plecy. Mantus kuca i chwyta się krawędzi dachu patrząc jak kobieta pchnięta stacza się w dół. Świta zwolnił ponownie, cień charczał gniewnie w jego jaźni. Nie tłumił go, nie miał na to sił. Pod bokiem sztukmistrza rosła czerwona plama.
- Lekcja pierwsza, obserwacja! - tylko krzyknął zsuwając się kontrolowanie po dachu, aby wylądować na ulicy, po drugiej stronie budynku.
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Skryta w połach czarnego płaszcza, który chronił ją przed deszczem, obserwowała dziwnego ptaka, który znikąd pojawił się nad jej głową. Stało się bardziej niż oczywiste, że upiorne ptaszysko należało do Mantusa, kiedy opierzone stworzenie zaczęło pikować w jej stronę. Błyskawicznie sięgnęła po łuk i wypuściła strzałę, która przebiła ptaka. Ku jej bezbożnemu zdumieniu to nic nie dało, a zwierze ją zaatakowało. Nim jednak do tego doszło, zdążyła dobyć zza pasa sztylet, którym zamierzała ugodzić sowę. W chwili gdy jej dłoń spoczęła na rękojeści ostrza, poczuła, że ktoś wbija jej nóż w plecy – dosłownie. Zadziałała instynktownie, przestała się bronić przed ptakiem i wbiła sztylet aż po rękojeść w nogę napastnika.
        Dopiero kiedy sprawca wyciągnął ostrze z rany, przez jej ciało przetoczyła się fala bólu, który obezwładnił ją na chwilę. W następnym momencie leciała w dół. Z łoskotem uderzyła o drewniany dach balkonu z którego strzelała do Mantusa.
***

        Dużo czasu zajęło jej dotarcie do miejscowego uzdrowiciela. Walcząc o to by nie stracić po drodze przytomności, wspierała się o ściany mijanych budynków, by mozolnie pokonywać kolejne przecznice. Niemalże nadludzkim wysiłkiem dowlekła się pod drzwi i zapukała. Powoli odpływała, kiedy w końcu rozległ się zgrzyt odsuwanej zasuwy i padło na nią migotliwe światło świecy. Nie zdołała zarejestrować nic ponad przerażoną twarz starzejącego się mężczyzny, owładnęła nią bowiem ciemność.
        Skrytobójczymi osunęła się po ścianie z kruszącego się kamienia, zostawiając na niej smugę krwi.
***

        Do jej świadomości powoli docierały kolejne bodźce, jednak dłuższą chwilę trwało nim całkowicie się rozbudziła. Leżała na miękkim, wąskim łóżku, a obok siebie dostrzegła mężczyznę w którym rozpoznała postać zielarza.
        - Nieźle cię ktoś załatwił moja panno – rzekł mężczyzna, podając jej kubek pełen gorącego płynu. Ailis usiadła bardzo powoli, jednak nie uniknęła przeszywającego bólu. Skrzywiła się lekko. Była przyzwyczajona do bólu, nie poddawała mu się tak łatwo, jak większość ludzi. Mimo to jednak, doznana kontuzja dawała jej się we znaki. Bez słowa wzięła kubek z rąk zielarza i powąchała zawartość, marszcząc przy tym nos. Wywar pachniał tak jakby był sporządzony ze starych skarpetek. Nie było to jej pierwsze spotkanie z uzdrowicielem, wiedziała więc, że chcąc, nie chcąc, musi to wypić. Wstrzymała oddech i upiła łyk cuchnącego napoju.
        Zielarz pokiwał głową z zadowoleniem, kiedy oddała mu pusty kubek, klnąc przy tym cicho pod nosem.
        - Masz prawdziwe szczęście, że żyjesz – stwierdził staruszek, poklepując ją dobrodusznie po ramieniu. Dziewczyna mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi. Uzdrowiciel obejrzał ranę, która zdążyła się już prawie całkowicie zasklepić i podał jej maleńki flakonik z niebieskim płynem.
        - To na ból. Rana niedługo się zagoi, ale przez jakiś czas może jeszcze pobolewać – wyjaśnił podczas zakładania świeżego opatrunku.
***

        Po uregulowaniu wszystkich odpłatności, opuszczeniu przybytku zielarza i wymianie ubrań na takie, które nie były pokryte zakrzepłą krwią, postanowiła wrócić do przerwanego zadania. A mianowicie do wykończenia pewnego aroganckiego mężczyzny. Teraz zlecenie na Mantusa stało się też sprawą prywatną. Wściekłość i urażona godność napędzały ją do działania, dlatego mimo bólu w okolicy nerki, opuściła pokój który wynajmowała i wyruszyła na ponowne poszukiwanie swojej niedoszłej ofiary.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Dopiero na ulicy Mantusowi dane było zacisnąć zęby i zwalczyć w sobie ból gdy poczuł z pełną mocą nóż w swym udzie. Głęboki wdech, przesunięcie ciężaru na zdrową nogę, niestety po stronie coraz to mocniej krawieckiej rany. Mógł mieć tylko nadzieję, że na dziś już chyba dość pecha, a reguła nasyciła się. Natomiast pewny był, że śledząca go skrytobójczyni zachowywała się jak wściekły pies co odgryzienie się przedkłada nad obronę. Utwierdził się w tym słysząc łoskot ciała upadającego na dach.
Trzeba było to zapamiętać.
***

Zakrwawioną dłonią oparł się o framugę rzeźbiony drzwi domostwa krasnoludzich emigrantów. Chociaż przedstawiciele tego akurat klanu nigdzie nie byli u siebie, zawsze w gościnie innych. Tacy jak barczysty nord otwierający właśnie drzwi. Brodę posiadał ciemną i krótką, nos szpiczasty. W charakterystyczny dla swego klanu ścięte włosy, pozostawiając tylko rzadką kępę przy czole.
- Rebe, potrzebuje twoich wywarów...
- Jakich wywarów? Co ty w nocy, ja dobry kraś, dobry, nu, nie ma magii, nu...
- Rebe, ja kurwa karwie...
- Krwawi, krwawi... I co ja do tego, nu? Nu, nu... Ja dobry krasnolud, ty zbir jesteś.
- Nie poznajesz mnie, Rebe?
- Nu...
- Mam pieniądze.
Oczy krasnoluda błysnęły.
***

Jak chytry i sprytny Rebe by nie był to jednak darzył kuglarza pewna sympatią którą ten zaskarbił blisko daw lata temu. Po pierwsze mieszkając w takiej dzielnicy, zrazu nie wypalił Mantusowi bełtu w żebra. Ponadto widać po Rebe było, że nie ma zamiaru mocno go łupić i policzy co najwyżej dwakroć wartości towarów.
- Wybacz, że cie nie poznałem. Ciemno, nie gniewasz się, nu?
Mantus skrzywił się pijąc niesamowicie gorzki napar tymczasowo zmniejszający krwawienie. Grzecznie i aktorsko rzekł, że nie. Efekt trochę popsuło wydzieranie się do krasnoluda buszującego pod podłogą.
- Dam ci dwie maści i jeden eliksir, miesiąc w łóżku i będziesz jak nowy, ja dobry kraś. Nu?
- Nie, Rebe. Daj mi wyciąg ze szkaradnicy białej, amalgatn tak pachnie, wczoraj go zaklinałeś? To i jeszcze czarcifiołka płatki północe i wschodnie oraz wodę mędrców tylko jak dobrze zaczarowałeś, nie chcę mieć dziur w gardle.
Kasnolud wynurzył głowę z wejścia do piwnicy mając minę nietęgą, zmierzył pokrwawionego kuglarza, podrapał się po głowie, potem chyba po genitaliach i znowu po łysinie. Nabrał powietrza w usta, westchnął.
- Nu, nu! Chcesz wykitować po wzięciu tego? Można taniej. Musiałbyś brać osłonowo...
- Rebe... Wiem co, mam u siebie. Po prostu mi to sprzedaj.
***

Sztukmistrz wiele dałby aby poznać kunszty zaklinania medykamentów. Oczywiście wymagało to poznania pewnych dziedzin magii. Bez nich każdy zielarz był ograniczony tylko do tego co zbierze. I co prawda można było zbierać magiczne już w samej swej naturze rośliny, polepszać i zmieniać właściwości poprzez dodatkowe warunki to jednak nigdy nie uzyska się takiej skuteczności. Było to szczególnie ważne przy szybkim leczeniu.
- Mantus, od kiedy ty się właściwe na ziołach znasz?
- Nie pytałeś.
- Dobrze, nie moja rzecz – krasnolud machnął ręką płynnie przechodząc w ziewnięcie. - Zbiry?
- Nie, płatny, profesjonalista.
- Toś ładnie podpadł staremu Ergowi. Córkę mus przechędożył , nu?
- Czekaj, komu, staremu? Skąd wiesz Rebe?
- My wszystko wiemy, my stary klan, wiemy, nu. Tylko nas nie pytają.
- Dzięki Rebe.
***

Oczywistym stało się, że cel jaki obrał sobie Mantus jednocześnie sam postanowił go sprzątnąć. Co za farsa! Mag cienia nie tylko nie do końca wiedział czym sobie na uwagę możnego seniora rodu kupieckiego zasłużył. Nie wiedział nawet czemu jest to tak dokładna uwaga i zamiast zbirów nasłano zawodowce.
Lecz nie czas był na to. Reszta nocy upłynęła mu na opatrunkach oraz kombinacji leków. Nie tyle tych mających leczyć, raczej tych mających sprawić aby lekarstwa go nie zabiły. Chcąc szybko wrócić do zdrowia trzeba ponieść ryzyko. I takie ryzyko ponosił gorączkująca całą noc, noc pełną koszmarów i majaczeń. Wreszcie noc podczas której serce biło jak oszalałe aby potem zwolnić, niemal stanąć i jeszcze raz kołysanka, śmiertelna kołyska zmysłów. Suchość w ustach, ból jakby ktoś wlewał ołów do kości, a potem... Nic, cisza. I od nowa!
W opuszczonym domu Mantus zmawiał słowa starej mantry...
***

Z samego rana, niesamowicie niewyspany Mantus, lecz bez śladu ran, ruszył w poszukiwaniu swej niedoszłej morderczyni. Wszak zawsze mogła przeżyć. Zahaczywszy o dom Rebe dopłacił resztę należności, postanowił sprawdzić pobliskich ostatniego zajścia medyków. Pech dał o sobie znać gdy dopiero piąty był tym docelowym. Lecz na szczęście przycisnąć go trudno nie było, ba! Nawet nie trzeba było.
Natomiast teraz, późnego ranka trudno było przeciskać się z kuflem piwa przez tłumy oblegające jedną z miejscowych szulerni. Wiedziony tropem, intuicją i analizą, lecz głównie fartem, tutaj upatrywał zabójczyni. I można powiedzieć, że upatrzył. Dla porządku dyskretnie dosypał do mętnego, taniego piwa jakie miał, troszkę substancji drażniących. Na wszelki wypadek. Kobieta akurat wypytywała jednego z pijaczków. Jak gdyby nigdy nic dosiadł się.
- Cześć Mantus – zawołał wesoło pijaczek.
- Cześć, cześć Wojciechu. Mam tu do pogadania z waćpanną...
- Ale, piwo... Obiecano...
- Ehhh... To leć do Małasza, wisi mi duże piwo, dobra?
Zostali sami. Mantus tylko wygodniej się rozsiadł i przyjrzał kobiecie dokładnie. Sam prezentował się dość dobrze, z oczu biło mu zmęczenie lecz trudno stwierdzić czy to dzisiejsza noc czy tylko strudzenie światem. Lecz nowe ubrania i ziołowe pachnidła cy, że prezentował się dobrze ale i tak czuł. A wizerunek to podstawa. Bawił się monetą w jednej dłoni, wirowała między palcami.
- Gratuluje przeżycia, to w obecnych czasach trudna sztuka. Ale zdradź, dużo jestem warty? W zasadzie to przychodzę z pewną propozycją.
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Słońce powoli sunęło po nieboskłonie, niezmiennie wytyczając cykl dnia i nocy. Na podstawie jego ułożenia można było określić, że mamy późny ranek. O tej porze mieszkańcy miasta byli zajęci ciężką, uczciwą pracą by zarobić na utrzymanie. Z wyjątkiem tych, którzy uczciwie nie pracowali. Ci oblegali miejscowe spelunki, pijąc, paląc, bawiąc się i prowadząc szemrane interesy.
        W nadbrzeżnej karczmie, w której roiło się od ludzi reprezentujących sobą najmniej szlachetne profesje, można było dostrzec nietypową personę. Była to postać dość osobliwa jak na taką spelunkę. Nie był to upojony trunkiem marynarz, miejscowy pijaczek, ani pani do towarzystwa, których widok w takim miejscu nikogo nie dziwił. Kobieta, zajmująca jeden ze stolików znajdujących się w głębi izby, nie wpasowywała się w żadne standardowe kryteria. Była to właściwie młoda dziewczyna, której buzia o delikatnej cerze i subtelnie zarumienionych policzkach wskazywała na dobre zdrowie i emanowała młodzieńczą witalnością. Ubrana w luźną koszulę, ciemne spodnie i wysokie buty sprawiała niewinne wrażenie. Dopiero kiedy podeszło się bliżej, można było dostrzec dwa długie noże, które nakazywały zachować ostrożność.
        Dziewczyna rozmawiała z jednym z miejscowych pijaczków, pragnąc uzyskać jakieś informacje. Znudzonym gestem odgarnęła włosy i rozejrzała się po karczmie. Jakież było jej zdziwienie kiedy zauważyła Mantusa dosiadającego się do jej stolika. Z kamiennym wyrazem twarzy przysłuchiwała się rozmowie dwóch mężczyzn podczas której miała okazję dokładnie przyjrzeć się swojej niedoszłej ofierze. Wyglądało na to, że mężczyzna równie skutecznie zadbał o swoje zdrowie, co ona. Wydawał się zmęczony, zupełnie jakby miał za sobą ciężką noc, albo nawet kilka. Uśmiechnęła się w duchu. Świadomość, że nie tylko ona miała za sobą wyczerpującą walkę o zdrowie, poprawiała jej nastrój. Nie dała jednak po sobie niczego poznać i zachowała nieprzenikniony wyraz twarzy. W końcu mężczyzna przemówił.
        - Gratuluje przeżycia, to w obecnych czasach trudna sztuka. Ale zdradź, dużo jestem warty? W zasadzie to przychodzę z pewną propozycją.
        Ailis uniosła lekko jedną brew, nie odpowiadając od razu. Czy naprawdę ten ekscentryczny mężczyzna zamierzał uciąć sobie z nią miłą pogawędkę? Krótko po tym jak próbowała go zabić? Rozsiadła się wygodniej na krześle, zakładając przy tym nogę na nogę i dopiero wówczas odpowiedziała na zadane pytanie.
        - Zapewne mniej niż byś sobie życzył. Ludzie zwykle na wyrost wyceniają własne życie – zamilkła na chwilę, taksując rozmówcę uważnym spojrzeniem. – Jestem zainteresowana tylko jeśli chcesz wybrać sposób w jaki cię zabiję. W przeciwnym wypadku tracisz czas – oznajmiła z lodowatym spokojem, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantus uśmiechnął się nieznacznie sprawiając pozorne wrażenie kogoś, kto zupełnie nie zdaje sobie sprawy z powagi zaistniałej sytuacji. Zupełnie przeciwnie od wysnutej przez zabójczynię opinii, kuglarz rad był z niskiej stawki za jego głowę. Pociągało to za sobą zdecydowane niedocenianie jego osoby oraz niższą pozycje na liście celów.
- Zdecydowanie bardziej wolałbym przez przepicie. Co? Prawda, fałsz?
Moneta czyniła akrobacje w dłoni sztukmistrza niemal wijąc się dziko, znikając i j pojawiając przeciwnym ruchem jakoby wąż. Całą sztuczkę czynił jakby od niechcenia, po prostu zajmując czymś dłoń. Z jego oblicza nie znikała radość. Szaleniec? Być może, jak wszyscy kuglarze świata. Ziewnął lekko.
- Pierwsze, sztylet był zatruty. Sina wysypka koło rany, szczypanie pod językiem i gorzki posmak, prawda? Co prawda wolna trucizna. Tylko nie opłaca mi się dać ci pomrzeć. Chcę się stąd ewakuować – uczynił pauzę dla wyklarowania przekazu – co oczywiście nie musi być sprzeczne z odebraniem nagrody.
Ailis z lekceważeniem wzruszyła ramionami.
- Nie zwykłam układać się z osobami na które dostałam zlecenie. Powiadasz, że sztylet był zatruty? Spodziewałeś się więc, że przeżyję atak i wolałeś się ubezpieczyć, czy też nie wierzysz we własne zdolności? – spytała rzucając rozmówcy przelotne spojrzenie.
- Jestem tylko kuglarzem, cóż to za wielkie siły – stwierdził wprost, zupełnie nie urażony. Biegłość w zabijaniu w jego ochach nie była rzeczą chwalebną, a ponadto z pychą walczył.
- Trzeba było wybrać truciznę o natychmiastowym działaniu. A tak zdążę cię zabić zanim trucizna zabije mnie – oznajmiła z lekkim uśmiechem zadowolenia.
- Reasumując, wolisz umrzeć zamiast bez zbędnego wysiłku odebrać nagrodę – teatralnie podniósł brwi – dobrze myślę? Co najmniej osobliwe.
- Nie uznaję łatwych rozwiązań. Zawsze jest jakiś haczyk.
- Zawsze mogą się zorientować i cię oćwiczyć. Szansa kontra pewność.
Ailis nie odpowiedziała. W milczeniu wpatrywała się w Mantusa, bębniąc palcami w stół. Niestety, kuglarz więcej nic mówić zamiaru nie miał i tylko monetą bawił się trwając w przekonaniu, iż słowa były wystarczające. Spoglądał w oczy zabójczyni, nie mrugając.
- Doświadczenie każe mi nie ufać podobnym tobie. Nie mówisz mi wszystkiego, prawda? Co takiego knujesz? – spytała, mrużąc nieufnie oczy.
- Możliwe. Prawda, fałsz?
Zamilkł. Spokojny w swym kłamstwie, wszak sztylet zatrutym nie był bazował tylko na możliwych reakcjach na medykamenty. Moneta wykonywała kolejne akrobacje podczas tej dziwacznej rozmowy. Nie chciał nalegać zbyt mocno – wszak to mogło go zdradzić.
Cień kpił w jego myślach jakoby kobieta mogła go zabić. Niestety, ten rodzaj pychy był obcy kuglarzowi. Powtórzył ciszej, jakoby do siebie.
- Prawda, fałsz?
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Zamyślona, wpatrywała się w zabrudzone okno. Chwila wydłużała się, ciągnęła w czasie, a wraz z nią milczenie stawało się coraz bardziej przytłaczające, jednak zabójczyni to nie przeszkadzało. Potrzebowała czasu do namysłu, a mężczyzna najwyraźniej nie zamierzał jej w tym przeszkadzać. W końcu obrzuciła Mantusa czujnym spojrzeniem.
        - Nie chcę cię więcej oglądać. Do zmierzchu masz być daleko poza granicami miasta.
        Moneta zatrzymała się na czubku palca kuglarza balansując krawędziom. Gdy kobieta wypowiedziała ostatnie słowo, poczęła się obracać w drugą stronę. Mantus milczał jeszcze kilka sekund mierząc zabójczynię spokojnym wzrokiem.
        - Zaraz przed zachodem, przy bramie portowej, dam ci odtrutkę. Z miejsca wtedy wyruszę – skłamał gładko. Lecz czy i prawda i fałsz nie były dlań jednym?
        W odpowiedzi zabójczyni machnęła tylko ręką, tym samym odprawiając niechcianego towarzysza.
***

        Nie od razu zorientowała się, że ktoś ją śledzi. Postanowiła nie zmieniać celu wędrówki, jednak zachowała wzmożoną czujność. Po dotarciu na miejsce, załomotała w drzwi, nie siląc się na uprzejmość, a kiedy zielarz stanął w progu, bezceremonialnie go odepchnęła, wchodząc do środka.
        - Musimy porozmawiać – oznajmiła, kiedy mężczyzna zamykał drzwi. Zielarz spojrzał na nią zaniepokojony.
        - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że sztylet którym zostałam dźgnięta był zatruty? - głos zabójczyni był spokojny, a ona sama rozejrzała się ukradkiem po sklepie. Prawdę mówiąc odtrutka średnio ją interesowała. Parając się taką, a nie inną, profesją nie można oczekiwać, że dożyje się sędziwego wieku. Była jednak zła na zielarza, że nie powiedział jej iż ostrze było zatrute. A jeśli sam nie wiedział, to była zła na to, że nie znał się wystarczająco dobrze na swojej profesji. Na jego nieszczęście, ona swoją opanowała całkiem nieźle.
        - Słowo daję, że nic o tym nie wiedziałem! Nie było żadnych objawów.
        - No cóż, teraz są… sina wysypka wokół rany, gorzki posmak… - ku jej zdumieniu, zielarz roześmiał się z ulgą.
        - To są skutki uboczne podanych medykamentów. Za kilka dni te dolegliwości powinny ustąpić.
        Ailis zamrugała zdumiona, po czym zaklęła pod nosem, złorzecząc na ten kłamliwy czarci pomiot jakim był Mantus.
***

        Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami poszła odebrać nagrodę za głowę kuglarza z tą różnicą, że teraz naprawdę planowała go jej pozbawić. Kiedy zbliżała się do umówionego miejsca, jedyną wątpliwością jaka nią targała, był wybór sposobu dokonania zabójstwa.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantusowi trudno było w pełni wyczuć – bo rozumienia na czystym intelekcie w pełni już się odczuł – zachowanie morderczyni. Ponadto była kobietą, co w zasadzie sprawę komplikowało. Takich oporów poznawczych nie miał jego osobisty cień zajadle szepcząc w jaźni jak to by rozszarpywał jej ciało, gruchotał kości, kark miażdżył i dusił wyprutymi jelitami. Mag cienia mógł pamiętać, że w przeciwieństwie do niego samego, ta odosobniona cząstka jestestwa długo chowa urazy. Teraz będzie trudniejszy do poskromienia.
W takim tonie myśli opuścił przybitek zostawiając piwo ku wymiotom jakiegoś łasego na nie swój trunek nieszczęśnika. Wszak życie to nie łatwa gra. Nie każdy do niej szczęście ma.
***

Natomiast śledzenie Ailis ku uciesze kuglarza odbywało się stosunkowo bezproblemowo dlań. Co prawda mógł pozostać niemal pewny, że zorientowała się co do samego faktu to jednak osoba pozostała nieznana. Na pewno musiał ją pochwalić za udanie się do zielarza, rzecz to oczywista.
Lecz kobieta odebrała nagrodę. Mantus uśmiechnął się pod nosem i skręcił w boczną aleję nie obserwując dalszej części transakcji.
Pułapka zatrzasnęła się.
***

Słowa Rebe rzuciły nowe światło na działania jakich Mantus miał podjąć się w mieście. Chciał zabić starego Erga, seniora kupieckiego rodu. Taka była wola przeznaczenia która czuł dokładnie. Dlaczego, do czego to poprowadzi? Mógłby sprawdzić. Ale tutaj skutki zdawały się sięgać daleko, daleko poza per pecje śmiertelnego. Jeden detal, jedna śmierć może za setki las obradzą w perzynę zło. Może nie? Prawda, fałsz?
Po przybyciu do Trytonii zadziwiła go szczelna ochrona Erga. Ledwo godzinę po tym jak uznano Mantusa martwym, oddelegowano straże zgodnie ze zwyczajem staruszka nie lubiącego zbyt dużego zamieszania wokół siebie. Erg obawiał się Mantusa. Podejrzewał zlecenie. Kuglarz nie zadawał dodatkowych pytań – jak do tego doszedł.
Teraz, bez ochrony – sprawa była dziecinie prosta. Sztukmistrz w milczeniu spojrzał na pogrążonego w popołudniowej drzemce magnata. Dłonią zatka mu usta i wbił w jego serce sztylet Ailis...
***

- Kuuuuuźwa! Kuźwa, kuźwa, kuźwa!
Zawył piegowaty szef straży po raz kolejny tłukąc dłonią w stół na którym podskakiwał zakrwawiony sztylet. Naprzeciw niego siedział mag o ospowatej twarzy i krzywych zębach obracający w dłoniach jakiś talizman.
- Kuźwa, mówiłem staremu. Ale nie, on chce mieć spokój No i ma! Stara każe ze mnie skórę pasami drzeć...
- Rozkaz to rozkaz – mag chrząknął – nie widzę winy. Skoro ten kuglarz, czort wie czemu i jakim przypadkiem, miał się do śmierci starego przybić to i się przyczynił, co prawda nie samemu, wszak to chyba trup. Ten sztylet należy do tej całej morderczyni co wynajęliście. Losy...
- Naprawdę?
- Naprawdę sztylet rezonuje jej aurą w kontekście gwiazdy wilka z domieszką ducha powietrza. Badanie zaklęciem alagmatu wykazało...
- Dobra, dobra. Wyślę po nią Małego i Dużego. Niechaj do czegoś dojdą. Może to nie ona? Nie ufam tym twoim czary-mary. Kuźwa!
***

W mieście panowało spore zamieszanie. Niedopowiedzenia, zamieszanie. Przy bramach miejscach dodatkowe straże, częsć zamknięto Mantus wyczuwał napięcie miasta i czuł wiatr przeznaczenia na plecach pchający go do dalszych działań. Przybył na omówione spotkanie. Jeszcze bez dokładnego planu. Lecz jak się okazało – ze sporym szczęściem.
Ledwo począł zmierzać do ciemnej alejki w której czekała zabójczyni gdy cofnął się odruchowo za beczkami. W jej stronę kroczyły inne persony. Duży – sprytny karzeł, pracujący dla rodu Erga z jedną zakutą pałą u boku oraz drugą na dwóch nogach w postaci Małego, grubego najemnika i zbira gnącemu podkowy w dłoniach. Raczej nie mieli zamiaru zabijać Ailis, tego kuglarz był pewny. Docelowo – oczywiście tak. Lecz musieliby być głupi sądząc, że przeżyją ją dopadną od tak. Głupi byli tylko po części Małego.
Długo kuglarz nie ukrywał się za beczką. Po prostu gdy zbiry zbliżyły się do zabójczyni dał susa do przodu i sprawnym, wykonanym z rozbiegu pchnięciem przedziurawił potylicę Dużego. Odskoczył. Mały rozejrzał się niedowierzająco i zamierzył się na cel przed sobą- zabójczynię – nie czyniąc sobie trudu odwrócenia wielkiego cielska do przodu. Mag cienia poczynił kolejną ofiarę na drodze do celu. I przyjął ją do świadomości.
Z odrobinę głupim uśmiechem rzucił się do ucieczki wbiegając do jednego z magazynów. W jego ciemnościach czuł się pewniej. W mroku można było się skryć i zacząć grę.
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        W chwili gdy osiłek brał zamach, ostrze zabójczyni gładko weszło w ciało, zagłębiając się w nim niemal po rękojeść. Kątem oka zarejestrowała postać kuglarza, znikającą w ciemnościach jakiegoś magazynu. Oczyściła ostrze z krwi i spokojnym, wręcz leniwym krokiem zbliżyła się do wejścia. Była zdeterminowana by zabić Mantusa, ale nie musiała się spieszyć. Pościg za ofiarą sprawiał jej niemałą satysfakcję, lecz tym razem zachowała wzmożoną czujność. Dzisiaj miało być inaczej niż zwykle, jej cel nie był całkiem bezbronny, o czym zdążyła się przekonać na własnej skórze. Wiedziała zatem, że satysfakcja będzie tym większa. Po przekroczeniu progu magazynu wtopiła się w ciemności. Przesuwała się bardzo powoli wzdłuż jednej ze ścian, czujnie nasłuchując. Stawiała małe kroki, zastygając w bezruchu po wykonaniu każdego z nich. Ograniczyła swoje ruchy do minimum, pamiętając, że oko w ciemności lepiej rejestruje ruch niż kształty.
        W ciemności... Wszystko było możliwe. Mantus zaszyty gdzieś daleko, poza wzrokiem. Nieruchomy? Tak. Tylko palce. Zabójczyni mogła ujrzeć na jednej ze ścian cień. Może człowieka lecz po chwili wyjawił swą naturę zwierza, smoka co w górę leci, motyla, pikuje i... pająk skradający się. Kuglarz miał radość czyniąc swymi dłońmi ten dziwny teatr cieni. Jeszcze milczał.
        Kątem oka obserwowała ten dziwny teatr cieni, który nie robił na niej najmniejszego wrażenia. Zastanawiała się tylko co Mantus chciał w ten sposób osiągnąć i jak to ma powstrzymać ją przed wbiciem kilku ostrzy w ten jego kudłaty łeb.
        - Biedronka wpadła w sieć pająka... – głos zza pleców Ali, lecz oddalony, zanucił radośnie. Jednak w jego brzmieniu było coś dziwnego. Jakby pogłos. Po prawej przesunęły się skrzynie.
        Skrytobójczymi zamarła w bezruchu, zaciskając palce na rękojeści noża. Poruszały się tylko jej oczy. Słysząc dźwięki dobiegające z różnych kierunków, zorientowała się, że Mantus najpewniej chce ją zwabić w pułapkę, postarała się więc by nie zdradzić mu swojego położenia. Wiedziała doskonale, że taka taktyka ma zdezorientować ofiarę i zdenerwować na tyle by zaczęła robić różne nieprzemyślane rzeczy. Efekt zwykle był taki, że człowiek miotał się zdezorientowany, biegając w panice, lub nerwowo rozglądał się dookoła, zrywając z miejsca przy każdym szeleście. To wszystko przypominało jej właśnie owada złapanego w pajęczą sieć, panicznie próbującego się wydostać, ale każdym nerwowym ruchem, pogarszającego swoje położenie. Znalezienie się w sytuacji schwytanego owada było dość interesujące i Ailis z ciekawością, ale i spokojem czekała na kolejne wydarzenia.
        - Biedronko ma, po co po zabójstwo Erga szłaś?
        Tym razem zdawało się, że kuglarz popełnił błąd, że słychać go nazbyt wyraźnie, chociaż bezszelestny to głos go zdradza. Lecz głos głosem lecz treść czy prawdziwa? Mantus przycupnął za wielką skrzynią pełną rumu.
        Ailis uśmiechnęła się kpiąco. Będzie pierwszą biedronką która zabija pająka. Czy w ten sposób nie zachwieje naturalnej równowagi we wszechświecie? Podjęła swoją powolną wędrówkę, teraz jednak była jeszcze bardziej ostrożna niż przedtem.
        W mroku majaczył się garbaty kształt. Jakby się ruszał lecz czy w ciemności wszystko się nie rusza? Kucający, wyczekujący pająk. Kiedy Ailis zbliżyła się do dziwacznego cienia, wyraźnie mogła zobaczyć, że jest to postać ludzka. Nie wahała się, tylko posłała sztylet w stronę postaci. Nie chybiła, nóż trafił do celu, ugrzązł w ciele. Trochę za gładko wszedł w delikatne jamy ciała, lecz zabójczyni niemal usłyszała chrzęst kości pękających pod zimnym ostrzem, poczuła muśnięcie ciała padającego na podłogę. Wszystko niewyraźne, lecz czego spodziewać się w takich ciemnościach? Mrugnięcie, drugie uderzenie serca. Plama mroku przed nią, ciało tak szybko się stoczyło? Poczuła delikatną, znaną woń ziół. Odwróciła się gwałtownie, gotowa na atak, z dwoma długimi nożami w rękach i stanęła twarzą w twarz z Mantusem.
        Twarz Mantusa. Widziała ją! I czuła dalej zioła oraz zimną stal dotykającą jej pleców, tym razem w drugą nerkę. Czyjaś dłoń rozczesywała jej włosy.
        - Obserwacja biedroneczko. Nie ta strona.
        Ailis zaklęła pod nosem i obróciła kilkakrotnie sztylet w dłoni. Nie znalazła jednak dobrego wyjścia z sytuacji.
        - Czego chcesz? – spytała niezbyt miłym tonem.
        - W zasadzie to oferuję pomoc Nie sądzę abyś w obecnej sytuacji mogła wyjechać z miasta – nachylił się jej do ucha – wszak to ty zabiłaś Erga Fibonacciego.
        Ailis starała się ukryć zaskoczenie na wieść, że Erg nie żyje, ale nie była pewna czy jej się to udało.
        - Co ty bredzisz? Pamiętałabym gdybym go zabiła. A zresztą – jeśli nie żyje to w czym problem?
        - Wyobraź sobie, że to mnie obawiano się. Tylko zaraz po wieści o mym zgodnie gdy ochrona zelżała - teatralnie zawiesił głoś – booom! Zadźgano go nożem pewnej zabójczyni.
        Odgarnął jej włosy z ramienia.
        - Bramy miejskie są kontrolowane. Lekcji pierwszej ciąg dalszy. Dla kogo pracowali, w jakim celu przybyli zabici przed chwilą ludzie? Biedroneczka w sieci siedzi...
        Drgnęła, kiedy Mantus odgarniał jej włosy z ramienia. I przewróciła oczami, kiedy kontynuował swoją wypowiedź.
        - Niech zgadnę. To pewnie byli ludzie Erga, którzy zamierzali uprzejmie mnie spytać czy mam coś wspólnego z zabójstwem ich szefa – powiedziała z przekąsem. Odwróciła lekko głowę w jego stronę. - A z miasta można wydostać się na wiele sposobów. Bramy to najłatwiejsza droga. I przestań mnie nazywać biedroneczką do czorta!
        - Uprzejmie, nieuprzejmie... Sądzę, że gdybyś się tam osobiście pojawiła, to by cię zatłukli. Mądrzy są, na mieście nawet na to nie liczyli. Tylko widzisz... Będziesz teraz osobą bardzo poszukiwaną. Przy ingerencji samych tylko władz miejskich owszem, łatwo zbiec. Tylko przy rodzinie, nu – podłapał zakończenie od znajomego krasnoluda – nu, kiła, mogiła. Widzisz, tu pojawiam się ja... Biedroneczko.
        Westchnęła poirytowana ciągłym nazywaniem ją biedronką.
        - Ty? A co ty możesz?
        - Plan ewakuacji miałem opracowany dla siebie samego – stwierdził krótko, nie podając szczegółów – oczywiście nic za darmo.
        Prychnęła kpiąco.
        - Pewnie nie chcesz pobrudzić sobie rączek i mam za ciebie kogoś sprzątnąć?
        - Myślówa raczej o oddaniu się...
        - Naprawdę? Całe szczęście. Tylko o tym myślę odkąd cię poznałam – wypowiedź zabójczyni ociekała wręcz sarkazmem.
        - Kiedy indziej biedroneczko, umaluj kropki – pauza - Miałaś racje, zabójstwa. Trzy.
        - Nie mogę się już doczekać. Jednak skoro jedno zabójstwo poszło ci tak dobrze, to z kolejnymi nie powinieneś mieć problemu. Mogę ci nawet pożyczyć więcej sztyletów jeśli chcesz.
        - Ja nie żyję, nie pamiętasz? Poza tym, teraz jest trudniej. Koniec końców jestem tylko kuglarzem... - przejechał delikatnie sztyletem po jej plecach – ufam, że nie zrobisz nic głupiego bez tego.
        - Och, rozumiem, więc trudniejszą i bardziej niebezpieczną robotę zostawiasz kobietom? – zakpiła.
        - Zabiłaś mi ptaka, znasz się na rzeczy – zaśmiał się lekko niemal nic nie robiąc sobie z tej sytuacji. Tajemnica prysła.
        - Został jeszcze jeden…
        - Na przyjemności przyjdzie czas – stwierdził krótko i niespodzianie popchnął Ailis do przodu aby samemu przyjąć wygodną, acz nie bojową pozycje. - W ramach dobrej woli.
        - Jeśli myślisz, że okazaniem dobrej woli i marną obietnicą pomocy w ucieczce z miasta wykupisz sobie trzy życia to się grubo mylisz.
        - No tak, pieniądze. Moja strata, trzy do jednego.
        - Wątpię by było cię na mnie stać.
        - Sądzę, że ewakuacja z miasta przeważa.
        - Nie ufam ci – oznajmiła – ja pójdę zabić tych kilka osób a ty w tym czasie opuścisz miasto.
        - Ja? To byłoby... To byłoby straszne, co biedroneczko? Nie martw się, będę na bieżąco uczestniczyć w akcjach.
        Ailis zmarszczyła brwi i milczała rozważając opcje.
        - Jeden do dwóch i ewakuacja – podał ostateczną ofertę.
        - W porządku. Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy aby mnie oszukać.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kuglarz miał wrażenie, że wszystko za łatwo poszło. Owszem, zabójczyni była jak wściekły pies gotów rzucić się każdemu do gardła, pies którym można poszczuć i ostatecznie – pies ślepy w swym ślepym gniewie. Lecz czy aż tak zaślepiona? Za łatwo, za łatwo – powtarzał w myślach umówiwszy spotkanie z zabójczynią na jutrzejsze południe.
***

Miasto wrzało. Wrzało od wieści po śmierci Erga. Wrzało od straży miejskiej trzeszczącej się pod wolą rodu kupieckiego. Wreszcie – wrzało z gniewu marynarzy ochoczo deklarujących co zrobiliby zabójcy swego chlebodawcy. Dobrze poinformowali wiedzieli już rano kim zabójca – czy raczej zabójczyni – być miała. Wiedziano o tym przy bramach miejskich.
I wiedział Kostek Liliput śledzący Ailis już od samego początku. Pomimo nie budzącego szacunku pseudonimu branego nie raz za imię i nazwisko, Kostek był prawdziwym fachowcem. Z fachową biegłością wyczekiwał na dalszy bieg wypadków, przygotował zatrute noże oraz bełty do swej kuszy. Kostek miał czas i błędów nie popełniał. Poza jednym – pracował sam.
Mantus też miał czas, ten specyficzny rodzaj czasu jakim cieszyć się mogą ludzie uznani za martwych. Oczywiście, nie łudził się iż stan takiej dezinformacji będzie trwał wiecznie. Więc unikając ludzi zaszył się w przygotowanej kryjówce. Dzień do spotkania spędził na pracy zielarskiej i alchemicznej, uzupełniając doraźnie preparaty.
W nocy śnił o wielkim morzu, o statku który tonął lecz zatonąć nie mógł. Śnił o trupach na których mieliźnie statek utrzymywał się. Śmierci jak kamienie, jak grudy ziemi. I on składający kolejną aby ten węzeł losów nie zatonął.
Miał gorączkę.
***

Zgodnie z ustaleniami, wyczekiwał zabójczyni w umówionym miejscu, jakże szczególnym – cmentarzu. Kropił deszcz, wokół śmierdziało mieszanką fekaliów i nieświeżej ryby lecz nie tu. Pośród nagrobków biedniejszych mieszczan, wyglądających już teraz jak zabytkowe siedział Mantus na jednym z grobów. Na flecie wygrywał prostą, poważną melodię. Nie można powiedzieć, że była smutna – to określenie zdawało się stać z samą jej formą w sprzeczności. Była po prostu poważna jak kondukt żałobny bohatera. Bo i stanowiła pokład muzyczny do jednej z pieśni o umarłych herosach. Sztukmistrz miał plan zajść opracowany.
Nie układał go jednak. Jak zawsze w chwilach wielkich rzeczy dla losów, przeznaczenia czuł jak świat mu przyśpiesza, wszystko jest mniej ważne poza celem. Nie tyle myśl co czucie i intuicja. Pozostałe morderstwa były korekcjami nie mniej ważnymi od zabicia Erga.
Kostek również był na cmentarzu śladem zabójczyni.
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Mimo, że była teraz dość intensywnie poszukiwaną osobą w mieście, to prawie nikt nie wiedział jak wygląda, co bardzo ułatwiło jej życie. W pensjonacie, gdzie zameldowała się pod innym nazwiskiem, niż podała swoim pracodawcom, nikt nie podejrzewał, że może być poszukiwana za morderstwo. A przynajmniej taką miała nadzieję. Gdyby jednak sytuacja tego wymagała, przygotowana była do natychmiastowej ucieczki.
        Kiedy zbliżała się godzina spotkania, przemknęła niczym cień przez miasto, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
***

        Może ciężko w to uwierzyć, ale Ailis nie lubiła chadzać na cmentarze. Nie bała się ich, po prostu za nimi nie przepadała. Jaki był powód? Cóż, bardzo prosty, lecz w swej prostocie niezrozumiały. Wbrew opinii jaką głosili ludzie, którzy ją spotkali, Ailis posiadała namiastkę uczuć. I właśnie te uczucia dawały o sobie znać kiedy odwiedzała cmentarze. Nie pozwalały jej zapomnieć o rodzicach i o życiu które utraciła wraz z nimi.
        Mimo to bez mrugnięcia zgodziła się na miejsce spotkania zaproponowane przez Mantusa. Duma nie pozwoliła jej odmówić. Nie chciała by ktokolwiek dostrzegł jej człowieczeństwo, tak skrzętnie maskowane przestępstwami, morderstwami i kpinami. A obawiała się, że okazując słabość powstałaby rysa w pancerzu który wokół siebie stworzyła.
        Kroczyła zatem krętą, błotnistą ścieżką, która biegła wśród nagrobków. Jednak to nie nagrobki czy cmentarz zajmowały myśli zabójczyni, lecz szpicel który łaził za nią od dłuższego czasu.
        Usłyszała Mantusa, nim go jeszcze zobaczyła. Siedział na jednym z nagrobków, zwrócony plecami do niej. Podeszła bliżej, nie zważając na to by stąpać jakoś przesadnie ostrożnie. Nachyliła się nad nim, a jej długie włosy musnęły ramię kuglarza i szepnęła mu do ucha:
         - Bądź ostrożny. Zdaje się, że mam ogon.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kuglarz nawet nie drgnął gdy podeszła doń zabójczyni. Nie urwał nagle melodii. Spokojnie dokończył dany fragment, owinął instrument w materiał i schował do torby. Nie raczył jeszcze odwracać się, chyba pod nosem się uśmiechnął. Lubił deszcz. Deszcz to życie i nadzieja. Bywały niezbędne.
- Jak rozumiem, nadrabiasz zaległości w dziedzinie obserwacji. Doskonale.
Powoli, odrobinę flegmatycznie zszedł z grobu, spojrzał na niedawno wykopany dół. Smutne jak to robota grabarzy będzie na nic wobec deszczu napełniającego dziurę jeszcze bez lokatora. Przyglądał się tak kapiącemu do środka deszczu kilka dobrych chwil jakby szaleniec który co róż fascynuje się nieistotnym detalem rozmyślając o nim długo. Leniwie zwrócił oblicze w stronę morderczyni. Ich spojrzenia spotkały się.
- Możesz mi wytłumaczyć czemu go nie zgubiłaś?
Zabójczyni wzruszyła ramionami.
- Tak jakoś. Pomyślałam, że dreszczyk emocji dobrze nam zrobi – zakpiła, ale zaraz potem dodała – dobry jest, łazi za mną od dłuższego czasu i nie daje się zgubić. A trochę wprawy w gubieniu ogona mam.
- Na twoim miejscu schowałbym się za nagrobkiem – odparł poważnie wyciągając... kanapkę. Ailis zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Bo inaczej będę musiała to zjeść?
Kuglarz oparł się o nagrobek i wgryzł w jedzenie. Czułe zmysły morderczyni w jednym momencie zarejestrowały – stukot deszczu, zapach jedzonej przez kuglarza ryby oraz świt wystrzeliwanego bełtu, a przed nim – Kostka wychylającego się zza szopy grabarzy. Po pierwszym pocisku wystrzeliły dwa kolejne wypróżniając mechanizm broni z bełtów. I szybowały tuż w zabójczynię. Kostek Liliput nie próżnował i dobył szablicy.
Dziewczyna na swoje szczęście była pioruńsko szybka. Umknęła przed strzałami, a gdy rzuciła okiem na przeciwnika, zobaczyła, że dobył on szabli. Westchnęła i z poirytowaniem sięgnęła po długi nóż, którym w razie potrzeby umiałaby się obronić. Jednak kiedy mężczyzna znalazł się dość blisko, sięgnęła za pas i dobyła krótkiego nożyka do rzucania. Tym samym płynnym ruchem, którym sięgnęła po ostrze, wyrzuciła je w stronę Kostka, pozornie nie celując. Mantus wgryzł się w kanapkę po raz wtóry z miną wioskowego idioty zdającą się mówić – co złego to nie ja! Kostek i może miałby ku temu obiekcje gdyby nie był zajęty unikaniem rzuconego noża. Zabójca odzyskał równowagę i rzucił w stronę dziewczyny jakimś szklanym pojemnikiem. Wciąż mu coś się nie zgadzało. Kostek przeżywał dysonans poznawczy wybiegawszy za kolejny nagrobek i przeładowując kuszę.
Ailis pochwyciła dziwny, szklany pojemnik, jednak jej przeciwnik skrył się za nagrobkiem, więc nie mogła nim w niego rzucić. Cicho przemknęła w jego stronę, chowając się za kolejnymi nagrobkami. Kiedy Kostek wychylił się zza nagrobka nie mógł nigdzie dostrzec zabójczyni. Mantus pomachał mu serdecznie kończąc wcinać. Zabójca wciąż nie wiedział o co konkretnie chodzi. Wychylił głowę rozglądając się. Sztylet zabójczyni utkwił głęboko w czaszce Kostka. Dziewczyna tylko rzuciła przelotne spojrzenie na zwłoki, po czym poirytowana odwróciła się do Mantusa.
- Jeśli tak ma wyglądać współpraca przy tych trzech zabójstwach, to pasuję.
- Ja tu tylko sprzątam – stwierdził kuglarz zaciągając ciało do wykopanego grobu. Bez słowa wziął łopatę i począł zakopywać kostka na wieczny spoczynek. Nie żal mu było mordercy.
- Chociaż tyle z ciebie pożytku – stwierdziła, siadając na jednym z nagrobków i oglądając szklane naczynie którym rzucił w nią Kostek. - Ciekawe co to właściwie jest – mruknęła bardziej do siebie, niż do Mantusa. Kuglarz tymczasem kończył już zasypywać mogiłę Kostka. To, że nie było mu go żal nie świadczyło wcale o tym, że wokół zabójczyni pojawia się stanowczo za dużo niepotrzebnych śmierci. Wbił łopatę w ziemię.
- Miał więcej takich zabawek – stwierdził prosto. Nie przepadał za okradaniem zmarłych ponadto co konieczne.
- Nie chcę tego – stwierdziła, wyciągając rękę z pojemnikiem w stronę Mantusa – zrób z tym co chcesz.
Bez słowa odebrał szklaną kulę od zabójczyni. Jak na jego gust pojemnik był nazbyt twardy oraz ciężki. W środku przelewała się oleista ciesz. Jakiś rodzaj kwasu, tylko czy aby na pewno do tego służący? Sztukmistrz schował pojemnik do torby. Być może przy pomyślnych wiatrach będzie dane mu zbadać jego zawartość.
- Jak tak dalej pójdzie to będzie więcej przygodnych śmierci niżeli celowych. Jak myślisz biedronko, kto będzie celem?
Ailis zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Kolejny powód żeby szybko zniknąć z miasta. To jaki jest plan? – spytała wstając z nagrobka i otrzepując spodnie.
- Erg ma dwóch synów. Maurycy i młodszy Fiodor. Praktycznie nie wychodzą poza posiadłość. Zazwyczaj nie ma tam zbyt wielu straży, lecz teraz sama domyślasz się. Starszy siedzi całymi dniami w rachunkowości, do piwnicy raczy też wchodzić aby zażyć skatowanej młódki – spauzował – Fiodor to raptus, gotów ruszyć za lisem w dowolnej chwili.
- Więc od którego zaczniemy? Jeśli zaczniemy od Fiodora, Maurycy zwiększy straże i będzie jeszcze trudniej się do niego dostać. Jeżeli jednak zaczniemy od starszego, jest szansa, że młody da się wciągnąć w pogoń… - zastanawiała się głośno zabójczyni.
- Lepiej wymyśl coś dobrego, bo moja wersja ci się nie spodoba.
Zabójczyni spojrzała na niego zaintrygowana.
- Tego nie wiesz. Jaka jest twoja wersja?
- Trafisz do piwnicy Maurycego. Idealny sposób aby ominąć straże, moja znajoma tak cię przypudruje, że nikt nie będzie miał prawa poznać. Potem fałszywy trop skąd porwano i mamy i młodszego.
- Skoro twoja znajoma tak dobrze umie człowieka ucharakteryzować, to sam idź to tej piwnicy – stwierdziła z przekąsem.
- Dobrze, następna krwawa baronowa jest moja – uśmiechnął się z przekąsem. Dziewczyna prychnęła.
- Ja wejdę do jaskini wilka a ty będziesz grzał tyłek w bezpiecznym miejscu? Tak to ma wyglądać?
- Ktoś musi zająć się ogólni rozumianą sztuczką czyli ewakuacją, wsparciem i śmiercią Fiodora.
Ailis spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Wsparciem?
- Oczywiście. Myślisz, że ryzykowałbym zostawienie cie samopas?
- Myślę, że nie obchodzi cię co się ze mną stanie i czy w ogóle wyjdę z tej piwnicy żywa.
- Wtedy i moje zamysły ległyby w gruzach. Masz lepszy plan?
Z niezadowoleniem musiała przyznać, że nie ma.
- Niech ci będzie – westchnęła w końcu.
***

Nim dotarli do celu pogoda zdążyła się polepszyć. Wędrowali bocznymi uliczkami wszak niecodzienna musiała to być para – poszukiwana morderczyni oraz oficjalnie martwy Mantus jako jej niedoszła ofiara. Do dwupiętrowego budynku weszli od strony zaplecza mijając wielkiego, spoconego ochroniarza z którym sztukmistrz uściskał i wymienił kilka zdań szeptem.
Ostatecznie dotarli do gabinetu na piętrze czy raczej pomieszczenia mającego go przypominać. Ciągły ruch przez otwarte drzwi kobiet, mężczyzn, ochrony i wielu innych person obdzierał go z tego miana. Dopiero zamknięcie drzwi sprowadziło trochę ciszy. Przyjęła ich starsza kobieta o mocnym makijażu podkreślającym rumiane lica. Posiadała bujne, kręcone włosy i kilka zbędnych kilogramów jednak dalej mogła stanowić łakomy kęs dla wielu mężczyzn. Popalała zamorskie ziele w długiej, drewnianej lufce przypominającej trochę wychudłą fajkę.
- Wieści krążyły, że nie żyjesz Mantusie – buchnęła im dymem w twarz – w co oczywiście nie wierzyłam. Z jakim interesem do mnie przychodzisz z tą poszukiwaną ślicznotką?
- Tak samo piękna jak i poinformowana – zaczął gładko kładąc ciężki od monet mieszek na stole – oddaję dług. Dodatkowo charakteryzacja mojej towarzyszki, tak jak najlepiej potrafisz. Coby miejsce na nóż było..
- Nie może trzymać tam gdzie gruba Gośka? Ahhh, dobrze. Nie musiałeś się śpieszyć z długiem. Będzie wyglądać jak moje dziewczyny – zaciągnęła się fajką – kiedyś mi wyjaśnisz po co.
Obrazu uderzyły morderczynie. Moje dziewczyny. Poza kobiety, ochroniarz przywykły do wdzięków. Interesanci którzy przemykali przez biuro. Kobiety. Nawet rozmarzone, acz maskowane spojrzenie kobiety która chyba żywiła jakiś pozytywny afekt do kuglarza odsunęło się na bok gdy do lekko zamroczonej świadomości dotarło miejsce gdzie są.
Siedzieli w biurze jednej z zamtuz, a przed nimi kopciła najprawdziwsza w świecie burdel-mama. Mająca ucharakteryzować ją na...
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Ailis »

        Cios w szczękę z pewnością zaskoczył Mantusa. Ailis włożyła w to całą złość, jaka w niej eksplodowała, gdy tylko zorientowała się, gdzie się znajdują.
        - Burdel?! – zagrzmiała, po czym odwróciła się na pięcie z zamiarem opuszczenia przybytku.
        Kuglarz, ledwo przytomny, spojrzał na wychodzącą kobietę z poziomu gruntu. Potrzebował kilku chwil na dojście do siebie. Westchnął, trochę chwiejnie stając na nogi. Rozmasowywał szczękę. Jeszcze chwilę czekał spokojnie.
        Krótko po tym jak zabójczyni opuściła pomieszczenie, dało się słyszeć kobiecy krzyk i płacz. Ailis wróciła do środka, brutalnie ciągnąc za włosy jedną z dziewczyn.
        - Naprawdę sądzisz, że dam się tak ubrać?! – spytała gniewnie, szarpiąc za włosy niewiastę, ubraną w skąpy strój.
        Opiekunka dziewczyn pokręciła głową niezadowolona, puszczając Mantusowi mrożące krew w żyłach spojrzenie. Stanowczo nie tylko nie podobało się jej, że ktoś traktuje jej dziewczyny w ten sposób, ale co straszniejsze – nie raczono za takie traktowanie zapłacić ekstra! Prychnęła.
        - Racz zostawić Oleńkę – zaczął kuglarz spokojnie – i jeśli nie masz zamiaru świecić tyłkiem, to robienie rabanu i świecenie twarzą jest głupie w twej sytuacji – zaakcentował spokojnie – odbierając z jej ręki prostytutkę, której wcisnął monetę do stanika. Co prawda fałszywkę...
        Zabójczyni obserwowała jak wystraszona prostytutka opuszcza pomieszczenie.
        - Ze względu na twoje dobro, mam nadzieję, że masz plan B. Bo to nie ma szans powodzenia – oświadczyła, mierząc Mantusa groźnym spojrzeniem.
        Kuglarz zdobył się na najszczerszy, najsympatyczniejszy uśmiech dobrego przyjaciela jaki tylko posiadał, a miał ich kilka na różne okazje.
        - Pójdzie lepiej niż myślisz. Już wiesz czemu potrzebujesz wsparcia?
        - Nie czaruj mnie tu uśmiechem – burknęła rozgniewana – lepiej załatw mi mocnego drinka, bo na trzeźwo tego nie przełknę.
        - O nie moja droga – usłyszała głos burdel-mamy chwytającej ją za rękę – nie możesz zionąć alkoholem. Mamy tu lepsze perfumy.
        - Wątpię – mruknęła.
***

        Zabójczyni znalazła się w małym pokoiku, oświetlonym jedynie za pomocą licznych świec, rozmieszczonych chaotycznie na każdej wolnej przestrzeni. Ze ścian spływały różnobarwne tkaniny, które były także podwieszone pod sufitem. Okna również były zakryte, a całość sprawiała wrażenie jakby się weszło do namiotu. Powietrze tutaj było ciężkie, przesączone zapachem kadzideł i wonnych olejków. Pokój był niezwykle zagracony, wypełniały go liczne skrzynie o różnych rozmiarach z których większość była tak wypchana, że nie można było ich zamknąć. Z wewnątrz wydzierały jedwabne halki, koronkowe rękawiczki, sznury pereł, pióra, wachlarze i cała masa innych rzeczy które można znaleźć w burdelach.
        Mama posadziła Ailis na krześle i zakazała się ruszać, po czym zaczęła nakręcać jej długie włosy na wałki. Cierpliwość dziewczyny zaczęła się wyczerpywać podczas robienia makijażu.
        - Długo jeszcze? Ile można się malować?! – jęknęła poirytowana.
        - Nie gadaj i się nie wierć, to pójdzie szybciej – stwierdziła kobieta, zawzięcie pudrując twarz dziewczyny. Ailis westchnęła, ale powstrzymała się od dalszych komentarzy. Jednak robienie makijażu nie było ostateczną próbą jej cierpliwości. Po nim bowiem przyszła pora na układanie wcześniej zakręconych włosów, a to okazało się dużo bardziej żmudnym zajęciem niż robienie makijażu. Zabójczyni nie była przyzwyczajona do takich drobiazgowych zabiegów. Zwykle rozczesywała włosy, zarzucała koszulę na grzbiet i biegła siekać ludzi na filety. Teraz to wszystko wydawało się odległą przeszłością. Miała bowiem wrażenie, że na krześle spędziła całą wieczność. Nagle jej rozmyślania przerwał głos mamy:
        - No, gotowe – stwierdziła z zadowoleniem, wplatając niebieskie wstążki we włosy dziewczyny, które były charakterystycznym znakiem prostytutek z tego właśnie burdelu.
        - Mogę zobaczyć? – spytała Ailis, pełna najgorszych obaw. Ale nawet jej najgorsze przypuszczenia były dalekie od rzeczywistości. Aż się zachłysnęła na widok tej obcej, wyzywającej kobiety, która spoglądała na nią z tafli lustra.
        - Na gacie Merlina…
        - Jeszcze tylko sukienka i jesteś gotowa – oznajmiła mama z zadowoleniem. Ailis spojrzała w jej stronę i zmarszczyła brwi.
        - A gdzie reszta?
        - Reszta? – spytała zaskoczona mama.
        - No reszta sukienki – wyjaśniła. Cisza która zapadła po tych słowach była aż nazbyt wymowna. Zabójczyni poczuła, że krew napływa jej do twarzy.
        - Bo jest jakaś reszta, prawda? – spytała naglącym tonem. Burdel-mama jednak tylko uśmiechnęła się rozbawiona. To przelało czarę goryczy. Dziewczyna zerwała się wściekła z krzesła.
        - To nie może być cała sukienka! – zawołała oburzona.
        Po burzliwej i dość głośnej wymianie zdań, zabójczyni, gotując się z wściekłości, ubierała z pomocą mamy upokarzająco nieprzyzwoitą sukienkę. Kiedy w końcu skończyły, zobaczyła w lustrze kompletnie obcą osobę. Ze zwierciadła spoglądała na nią dziewczyna o upudrowanej twarzy w falbaniastej sukience z przodu sięgającej kolan, a z tyłu połowy łydki. Ciasny gorset znacznie ograniczał jej ruchy, nieco utrudniał oddychanie i ukazywał dość kruchą posturę zabójczyni. Włosy zostały wysoko upięte i tylko kilka pojedynczych pukli opadało na plecy i ramię. Ailis widziała w życiu dość prostytutek by wiedzieć, że efekt został osiągnięty. Patrząc w lustro widziała życie któremu ledwo umknęła, bowiem większość dziewczynek wychowywanych na ulicy kończyła zwykle jako panie do towarzystwa.
        - Co ty wyprawiasz?! Takich skarbów się nie chowa! – wykrzyknęła oburzona burdel-mama, kiedy Ailis poczęła majstrować przy dekolcie, próbując go nieco zakryć.
        - Gdzie ja niby schowam sztylet? – spytała. Odpowiedź okazała się bardzo prosta. Dziewczyna została zaopatrzona w specjalnie wykonany wachlarz w którym kryło się cienkie ostrze. Drugie, zapasowe, okazało się piękną szpilką do włosów. Nieco dłuższą, grubszą i ostrzejszą od normalnej. Była gotowa.
***

        Mantus do tej pory siedział w pokoju obok z lekkim uśmiechem wsłuchując się w echa awantury podczas kamuflowania zabójczyni. Bawił się też monetą, ta krążyła przy stoliku odbijając się od pustek kubka noszącego ślady po słabym winie. Jej pojawienie się w drzwiach musiał skomentować.
        - No zacnie! Tylko... – sięgnął po błękitną wstążkę i błyskawicznie zawiązał ją kobiecie w talii – prezent musi mieć kokardkę. Poczekaj, mam jeszcze do pogadania.
        Gdyby spojrzenie dziewczyny mogło zabijać, Mantus nie tylko by nie żył, ale byłby wręcz spopielony.
***

        Podczas długiej drogi bocznymi ulicami miasta Mantus postanowił wyjaśnić szczegóły planu. Ciągle jednak coś go bawiło.
        - Masz być podarkiem od niezależnego kupca Paula Regalo, to koniecznie zaznacz. Mieszka on „Pod Rybą”, w tej drugiej, starszej gospodzie, oni wiedzą gdzie. Teraz wyjechał, ale jest o tym cicho. Tylko pamiętaj, zgrywaj nawiną. Masz nie wiedzieć, że większość dziewczyn nie wychodzi z piwnicy – pauza – albo wynoszą je w kawałkach.
        Ailis zatrzymała się gwałtownie.
        - Że co proszę?! Wcześniej o tym nie wspominałeś! To jakieś bydle nie człowiek, co ja tym scyzorykiem mam niby zwojować?! – zdenerwowała się, machając mu wachlarzem przed oczami.
        - Jesteś słabą kobietą, a on krzepą nie grzeszy. Poza tym – uśmiechnął się – słaba nie jesteś.
        - Wciąż nie wiem czy to dobry pomysł. Nie można zrobić tego inaczej? – spytała nerwowo wykręcając palce.
        Kuglarz tylko pokręcił stanowczo, przecząco głową jakoby istniała inna możliwość. Być może kłamał, kto wie? Prawda, fałsz zlewały się w jedno.
***

        Dzień był dość chłodny, więc Ailis zdążyła zmarznąć nim dotarła do celu. Winiła za to nie pogodę, lecz kusą sukienkę, jaką miała na sobie.
        Po wejściu na teren posesji zaraz zainteresowało się nią kilku strażników. Chociaż zdaniem dziewczyny, określenie strażnik było tutaj zdecydowanie na wyrost. Kiedy się do niej zbliżyli, pomachała do nich i przesłała im całusa w powietrzu. Wiedziała doskonale jak zachowują się prostytutki. W końcu jej samej zdarzało się korzystać z ich usług.
        - Przysyła mnie Paul Regalo. Mam być podarunkiem dla pana Maurycego – oznajmiła, gdy tylko mężczyźni znaleźli się wystarczająco blisko.
        - Musimy cię przeszukać zanim pozwolimy ci iść dalej – zarechotał jeden z osiłków, a Ailis z trudem stłumiła grymas i odruch wymiotny. W następnej chwili poczuła czyjąś rękę na swoim tyłku i musiała także stłumić mordercze odruchy. Trzepnęła natrętne łapsko wachlarzem.
        - Za takie rzeczy trzeba zapłacić mój drogi – oznajmiła ze słodkim uśmiechem. – Ponadto dostałam polecenie, że mam dotrzeć na miejsce w nienaruszonym stanie, a bardzo nie chciałabym rozgniewać pana Maurycego. Wy chyba też nie? – przesłodzony uśmiech wciąż nie schodził z ust zabójczyni. Miała szczerą nadzieję, że blef się uda i wpuszczą ją do środka, bo robiło jej się naprawdę zimno.
        - Co tutaj się dzieje? – usłyszała za plecami tubalny, męski głos.
        - Dziwka twierdzi, że jest podarunkiem dla pana Maurycego… - zaczął jeden z opryszków.
        - Więc trzymać łapy z daleka. Wiecie, że on nie lubi jak ktoś zabawia się z jego dziewczynami.
        Jak się okazało musiała jeszcze trochę poczekać zanim wprowadzono ją do piwnicy. Zaczynało zmierzchać kiedy znikała wewnątrz ponurego budynku.
***

        Rzeczona piwnica okazała się dziwnym pomieszczeniem o niecodziennym wystroju. Ściany zdobiły gobeliny przedstawiające krwawe wojny, w kątach pomieszczenia stały wypchane zwierzęta, a na ścianie koło kominka wisiała pokaźna kolekcja broni począwszy od toporów wojennych, przez włócznie. Sam kominek nie zdobiły świece, kwiaty, czy malowane wazy, lecz ludzkie czaszki.
Zdawało się, że minęło wiele godzin, nim zjawił się Maurycy. Kiedy drzwi się otworzyły, Ailis siedziała na łóżku, założywszy nogę na nogę. Maurycy okazał się wysokim, szczupłym mężczyzną o ciemnych włosach i głęboko osadzonych oczach. Nie wstała aby go powitać. Siedziała sobie dalej, posyłając mu jedynie zalotne spojrzenie.
        - A więc przysyła cię Paul Regalo? – zaczął mężczyzna, zamykając za sobą drzwi i zasuwając rygiel, a Ailis poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Nie odpowiedziała, ledwo zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
        - To ciekawe – kontynuował mężczyzna, robiąc kilka leniwych kroków w jej stronę – bowiem Paula nie ma w mieście.
        Całe szczęście dziewczyna była całkiem niezłym kłamcą i do tego aktorką, bo w przeciwnym razie nie udałoby jej się osiągnąć tak niewinnego wyrazu twarzy wyrażającego jedynie lekkie zaskoczenie, a nie ciężki szok.
        - Nie rozmawiałam z panem Regalo bezpośrednio, lecz przez pośrednika – oznajmiła z nutką lekceważenia w głosie. – Wątpię by taki kupiec jak on pofatygował się osobiście do burdelu. Tacy ludzie zwykle zamawiają dziewczyny za pomocą pośredników.
        Po tych słowach Maurycy wyraźnie się rozluźnił i podszedł do niewielkiego stolika na którym znajdowało się kilka butelek i szklanki. Kiedy mężczyzna nalewał sobie drinka, Ailis podeszła do niego bezszelestnie. Mężczyzna podskoczył jak oparzony kiedy zorientował się, że jest tuż za nim, ale zabójczyni nie wyszła z roli i pocałowała go w kark. Miała tylko jedną szansę żeby dokonać zabójstwa jak należy i nie zamierzała jej zmarnować.
        Kiedy mężczyzna był już odprężony i poczuł się bezpiecznie w jej towarzystwie, Ailis cicho wysunęła sztylet ukryty w rącze wachlarza. Jednak gdy zamierzała zadać śmiertelny cios, mężczyzna niespodziewanie się odwrócił i pochwycił jej rękę, ściskając nadgarstek tak mocno, że ostrze upadło z brzękiem na kamienną posadzkę.
        - Muszę przyznać, że dobra jesteś, jednak ze mną nie pójdzie ci tak łatwo… - po tych słowach Ailis poczuła silne uderzenie, które sprawiło, że ledwo przytomna upadła na podłogę. Mężczyzna spodziewając się, że zabójczyni będzie chciała dosięgnąć sztyletu, schylił się po ostrze, lecz w tym momencie dziewczyna podcięła mu nogi, tak, że upadł jak długi. Szamotanina trwała jeszcze kilka chwil, ale w końcu Ailis dopięła swego. Zapasowe ostrze przypominające szpilkę do włosów, miękko weszło w ciało, pozbawiając Maurycego życia.
        Zabójczyni chwiejnym krokiem podeszła do łóżka, przyciskając dłonią krwawiącą ranę na boku. Za pomocą sztyletu rozdarła błękitną szarfę, która wcześniej była zawiązana wokół jej talii i starannie umieściła opatrunek pod gorsetem, który bardzo mocno zasznurowała. Na jakiś czas powstrzymała krwawienie. Miała nadzieję, że na dość długo by zdążyć się wydostać z budynku.
Ostatnio edytowane przez Arayo 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości