Wybrzeże Cienia[Obszar Przybrzeżny]Smak Morza

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard uważnie śledził każdy ruch pozbawionych rozumu szeregowych piratów, którzy chwycili za broń, aby smoka zabić bądź przestraszyć. Już przygotowywał się na widok spektakularnej śmierci tych idiotów w wyniku zagotowania się krwi, lecz srogi wrzask kapitana go tego pozbawił. Wszyscy żołdacy siedzieli od tego momentu jak trusie, a smokołak jął prawić banały o złych zamiarach i ludzkich zabobonach. Med pomyślał:
~Co to ma być, do stu drakoliczów! Zabobonami to sobie możesz śmiertelnych karmić - mór, zniszczenie, stan agonalny - hmmm - mrzonki dla małych dzieci. W końcu nie wytrzymał i rzucił:
- Nie słyszałem jeszcze, by jakakolwiek forma likantropii przenosiła się na ludzi za pomocą powietrza. Czyżbym miał do czynienia z czymś nowym? Kapitanie, jestem pod wrażeniem. Właśnie tak powinien postąpić prawdziwy dowódca. Nie tylko zapobiegłeś zniszczeniu okrętu, ale także uratowałeś dupska tych kretynów. Gdybyś ich nie powstrzymał - zginęliby: jeśli nie od razów zadanych przez smoka, to w wyniku klątwy krwi. Misterne inkantacje mamrotane pod nosem czasami się przydają - właśnie magia, a nie zwierzęce instynkta czy jak sam to określiłeś "pragnienia" były ich przyczyną. Widzę, żeś sprawnym wilkiem morskim, ale sfera śmierci stanowi dla ciebie mroczną otchłań Terra incognita.
Gdy tylko pirat udobruchał swych ludzi, gerylasi Alexandra również dali popis samobójczych zachowań. Już szykowali się do ataku, gdy nagle małomówna dziewoja stojąca u boku kupca wyrzekła kilka słów i tenże natychmiast wykonał jej prośbę. Zaiste dziewczyna posiadła jakiś dar albo miała na tyle instynktu samozachowawczego, by nie siedzieć cicho, gdy idzie także o własne życie.
Wypiór zwrócił się do obiektu ataku podwładnych obu mężczyzn:
- Co takiego ciekawego widzisz w załodze tego okrętu? Majtek jak majtek - nic nadzwyczajnego... - rzucił z sarkazmem, celowo prowokując rozmówczynię do udzielenia odpowiedzi. Specjalnie podkreślił wyraz "załoga", wiadomo - dziewka na pokładzie według ludzkich wierzeń miała przynosić pecha i niepomyślne wiatry.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

        Gersen w kilku słowach przywróciła względny porządek. Nie pozwoliła sobie tracić czasu na zbędne myśli pełne podziwu i schowała miecz, pozostawiając go jednak odrobinę wysuniętym. Palcami gładziła ciągle rękojeść, gotowa w każdej chwili zacisnąć pięść i rozprawić się z każdym, który sprzeciwiłby się rozkazom Kapitana i podniósł rękę na smokołaczkę. Może nawet uszedłby z życiem. Kapitan chyba przemówił do rozsądku majtkom, wrócili do swoich zajęć. Miriamele poczuła, jak adrenalina opada i zastępuje ją pulsujący ból głowy. Miała wrażenie, że kobieta chce burdy na statku, jakby ją to bawiło. Widziała chaos z niej emanujący. Gersen i Medard skutecznie zapobiegli jednak bójce. Zauważyła, że żona kupca szepce mu coś na ucho. Alexander zrezygnował z ataku, a elfka pomyślała, że musi poznać tę kobietę bliżej, wydawała być się bardzo ciekawą osobą.
Awatar użytkownika
Lasair
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lasair »

Lasair tymczasem obserwowała cały ten spektakl z całkiem szczerym, tudzież wyglądającym na szczere, zainteresowaniem. Zaiste obyczaje ludzi już jej nie dotyczyły - nie rozumiała bowiem tych wszystkich pokrzykiwań, machania bronią i latających nad głowami oszczerstw. Ale gdyby ktoś zapytał ją o zdanie, oczywiście wytłukłaby pół załogi...reszcie zaś podstawiła ławeczkę prowadzącą ku błękitnym otchłaniom morskim. Działała bowiem w myśl zasady, że każde nieposłuszeństwo jest zarzewiem buntu, a buntów lepiej się wystrzegać...szczególnie na statku.
Chociaż jeśli o nią chodzi, nigdy nie uważała że jakkolwiek nadgorliwość szkodzi. Kiedyś, dla przykładu, podjęła się pacyfikacji pewnego niepokornego szlachcica i jego zbrojnej hałastry... Jednakże zamiast puścić z dymem dworek łajdaka, przeleciała się po całym miasteczku i zahaczyła jeszcze o trzy okoliczne wioski, zanim ją zatrzymali. Strachu co prawda było więcej niż zniszczeń, a ocalały z życiem szlachetka najął dwa razy więcej zbirów i leciwego magika na dokładkę - żeby się przed złowrogim smokiem obronić, ale Lasair była zadowolona. Wszakże, liczyła się reputacja....a ona bardzo o nią dbała. Nawet teraz, kiedy tylko Kapitan tak nieostrożnie się do niej zbliżył, ona również uczyniła krok w jego stronę - bardziej dla zabawy, i krotochwili, niż z rzeczywistej chęci agresji. Wszak wiadomo, że smocza krew to krew wielce złośliwa. I nawet złociste migotanie w migdałowych oczach zamaskować tej złośliwości nie mogło.
- Niestety w najbliższej przyszłości nie przychylę się do Waszej supliki Kapitanie... - raczyła go poinformować tonem dość uprzejmym, jednak podbarwionym jakąś sadystyczną przyjemnością - ...zdrożyłam się i utrudziłam wielce, skrzydła mi zwilgotniały a senność naszła. Mam tedy ochotę wypocząć. Teraz i tutaj.
Stanęła na szczerzej rozstawionych nogach, bo statkiem wyczuwalnie zabujało...i uśmiechnęła się niemalże ludzko. Ale im bardziej starała się wyglądać na człowieka - tym bardziej przeciwny efekt osiągała. Zaś najbardziej koszmarne w tym wszystkim były jej nieruchome, gadzie oczy: opalicznie bursztynowe i rozpalone wewnętrznym ogniem, z pionową źrenicą kota. Oczy które nie wysychały...a którymi mrugała jedynie dla zachowania pozorów człowieczeństwa. Teraz zaś oczy te skupione były na wampirze.
- Owszem, nic nadzwyczajnego... - zgodziła się oceniając całą jego posturę, potem zaś uniosła triumfalnie brew - ...poza tym klątwa wilka, czy niedźwiedzia to nie to samo co błogosławieństwo smoka. Tamte istoty bowiem nie miały wyboru, my zaś wybraliśmy świadomie. Każdy z nas oddał połowę swej duszy aby ratować to co dziś nazywacie dziedzictwem ludzkości.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Jeden z marynarzy wyrywa się do przodu i ma zamiar coś zrobić. Jednak akcja jego szybko zostaje przerwana, jedna para rąk łapie go a potem następna wciągając powrotem w szereg. Widać szarpiącego się Daniela, który syczy tylko z wściekłości wykrzykując jakieś przekleństwa.
- Wole zginąć w walce, niż zarazić się tym paskudztwem...
Uciszony zostaje brutalnym kopnięciem. Poryw głupoty, odwagi, poszanowania zasad cokolwiek by to nie było już zostało przypieczętowane. Zdanie kapitana liczyło się jeszcze na statku, ale jeszcze jak długo to będzie mogło trwać? Kiedy to mogło dojść do buntu?

-Samiro dołącz do Magrid.
Powiedział Orpheus, nawet w szeptach nie zdradzając konspiracji. Spojrzał jeszcze raz na krojącą sytuacje, teraz pojmował jej znaczenie. Choć nie był tak szczerze z niej zadowolony. Spojrzał na Bransona.
- Idź do Nillian i przyszykuj na wszelki wypadek pogromcę.
Nie musiał mówić tego, że ma zachować wszelkie środki ostrożności. Mężczyzna doskonale to rozumiał. Schował tylko pistolet i spojrzał na Malaike jakby oczekiwał, żeby z nim poszła. Jednak to nie nastąpiło.
- Zostaje tutaj. Nic się nie wydarzy.
Oznajmiła śniada dziewczyna. Bransona już nie było, schodził już pod pokład.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

- Kaprysy zmiennocieplnego stworzenia niewiele mnie obchodzą, szanowna pani.
Skwitował dumnym, władczym tonem. Przed momentem naraził statek na ryzyko buntu, a morale jego żołnierzy sięgnęło dna. Wściekły na zawiłości losu i wynaturzenie w postaci smoka, chciał po prostu się go pozbyć. Jednak pomimo tego, miał też wiele innych kwestii do załatwienia, a statek nie poprowadzi się sam, tym bardziej z kilkoma przerażonymi marynarzami. Sjodren znalazł się znów na plecach, a jedynie wygasające światło wprawionego weń kamienia oznajmiało, że jeszcze przed chwilą miecz szukał duszy nieczystej do pochłonięcia. Zabawne, że to właśnie on dostał ten artefakt w prezencie.
- Zajmijcie się tym. Ktoś do cholery musi prowadzić ten statek.
I już jedynie w myślach dodał, że gdyby rozbił okręt na najbliższych skałach i zabił wszystkich, świat z pewnością uznałby mu to za przysługę. Kto wie? Może nawet medal pośmiertny mogliby mu przyznać. Wreszcie. Znudzone staniem w jednym miejscu nogi poniosły go po schodach w dół, do marynarzy, lin i żagli. Mimo tego, że zajmował się przygotowaniem statku do stabilnej podróży po zaczepkach smoka, ciągle uważnie sondował towarzyszy, którzy zostali ze smoczycą.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

        Zastanawiała się, po której stronie stanąć. Smokołaczka była zagrożeniem dla wszystkich na pokładzie statku, ale jak można odmówić chwili spoczynku zmęczonej osobie? Nie była jednak pewna zamiarów przybyłej, nie wydawała się pragnąć bijatyki, ale nie była też jej przeciwna, co jasno dawała do zrozumienia, próbując zastraszyć marynarzy i prowokując ich do walki, z której nie mieli szansy ujść z życiem. Czego chciała? Rozrywki? Miriamele popatrzyła na smokołaczkę taksującym spojrzeniem. Nie wydawała się szczególnie zmęczona, ten drapieżny uśmiech i niebezpieczny błysk w oku odbierały jej człowieczeństwo mimo, iż wyglądała jak niezwykle atrakcyjna kobieta.
        Marynarze ledwo trzymali nerwy na wodzy, jeden z nich przypuścił nawet nieudany atak na przybyłą. Został na szczęście powstrzymany przez innych. Rozwścieczenie dziwnego gościa prawdopodobnie doprowadziłoby do śmierci całej załogi i pasażerów, a także doszczętnego zniszczenia statku. Co więcej, Kapitan także tracił kontrolę nad emocjami. Zrzucił pozory uprzejmości i dał wyraźnie do zrozumienia, że smoczyca nie jest mile widziana na statku i powinna natychmiast go opuścić, po czym odszedł jak gdyby nigdy nic. Miriamele nie miała zamiaru skończyć swego krótkiego na miary elfów żywota na tym pokładzie, postanowiła więc interweniować.
- Proszę o wyrozumiałość, długa i męcząca podróż za nami - zwróciła się do smoczej kobiety. - Upraszam o zrozumienie naszych obaw i nieprzychylność dla obcych, szczególnie tak nieprzewidywalnych, pozwolę sobie powiedzieć, jak pani - uśmiechnęła się. - Niestety obecność tak wielu istot znanych z legend - elfy, wampiry i smokołaki? - ma zły wpływ na zachowanie naszych marynarzy i może prowadzić do niemiłych zwad i wielu nieprzyjemności. Proszę wiec, w miarę możliwości, by opuściła pani nasz statek, jak tylko poczuje się pani na siłach, by zacząć dalszą podróż - powiedziała i modliła się w duchu, by smoczyca niedługo opuściła statek w pokojowym nastawieniu i bez większych szkód.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Med nie mógł się nadziwić temu, co zobaczył - takiego burdelu na okręcie, nawet zdobycznym, przejętym przez bandę piratów na własne oczy dawno nie oglądał. Przerażeni korsarze, a raczej ich marne erzace - zwykli majtkowie, zapychacze bocianich gniazd próbowali zaatakować smokołaka. Zmiennokształtnych to chyba na obrazkach albo po pijaku miast białych szczurów zdarzyło im się zobaczyć. Jednego idiotę cudem powstrzymał kapitan - jedyny bodaj światły i mający jako takie poważanie wśród załogi człowiek na tej łajbie. I jeszcze ten kupiec od siedmiu boleści - widział kto handlarza niebędącego krasnoludem z takim arsenałem otoczonego oddanymi knechtami.
~Ten Alexander coś ukrywa, ale prędzej czy później dowiem się, co z niego za ananas. - kłębiło się w umyśle wąpierza.
Następnie do akcji wkroczyła długoucha, ta sama, która powaliła rosłego pirata, drugiemu natomiast napędziła niezłego stracha. Próbowała wcielić się w dyplomatę, rozjemcę czy mediatora i sprawnie nawet jej to szło do czasu wspomnienia o potworach rodem z legend. Jakich legend, do kroćset?! Smokołaki można jeszcze od biedy w poczet mitów zaliczyć, miał kto bowiem z życiem swem uszedł po spotkaniu takiego dziwoląga, ale elfów widział każdy. Przecież to taka sama rasa jak człowiek - te same problemy, jeno czasu więcej na ich rozwiązanie - jednym słowem nudy dla ignorującego wszystko wokół wampirzego ego. W końcu i on, sam pan na Karnsteinie i przyległościach, zabrał głos w tej sprawie:
- Czym różni się "klątwa" zwierzęcia od "błogosławieństwa" smoka? Poza tym naturalnie, że wasi antenacie dokonali świadomego, może nie do końca zamierzonego wyboru, a biedne pra-zwierzołaki wyjścia nie miały nijakiego. Jak wół pasuje tu wampiryzm i to, co ludzie określają mianem przekleństwa - dla nich wszystko, co inne - z natury musi być złem, siedliskiem szatanów, biesów czy demonicznych bytów. A tu, że się tak wyrażę, figa. Zatem sama rozumiesz obawy śmiertelników powodowane ich strachem, czasem niedorzecznym, a niekiedy wręcz pożądanym - warunkującym przeżycie. Zatem, jeśli o mnie chodzi, możesz zostać w ludzkiej postaci i czuć się na statku gościem, ale to już leży w gestii kapitana. Smok to za duża trauma dla tych ludzi, lepie nie wywoływać buntów.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Lasair
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lasair »

Smoczyca płynnym, leniwym ruchem uniosła w górę głowę i rozdęła nozdrza - smakując słony wiatr, który nieledwie muskał napięte połacie białego płótna nad głowami załogi. Nie spieszyła się z odpowiedzią...sprawiając wrażenie, jakoby na takową miała dużo czasu. I kto ją tam wiedział, może rzeczywiście miała? Nie sprawiała bowiem wrażenia wściekłej, niedawno przemienionej bestii. Zaś na dnie jej gadzich oczu krył się pewien niepokojący błysk żywej, okrutnej inteligencji. Błysk dobitnie świadczący o tym, że statku opuścić nie zamierza - przynajmniej w najbliższych czasie.
- Swoją obecnością wyświadczam Wam przysługę... - obróciła głowę w stronę jasnowłosej elfki, a światło przesunęło się po zdobiącym diadem rubinie, rozpalając go krwawym blaskiem - ...wszak widzę, że marynarze nie nawykli obcować z egzotyką. A płyniecie przecież na wody gdzie syreny mamią mężczyzn cudnym śpiewem, błędne ognie tańczą nad rafami...a w głębinach uśpiony czyha kraken!
Pozwoliła sobie na cień uśmiechu, robiąc przy tym wielce efektowną pauzę. I czekając aż sens jej słów dojdzie do ograniczonej świadomości majtków pokładowych.
- Dziwię się Wam tedy wielce... Cóż to bowiem za załoga, co na krakena chce iść, a smokołaka się przelęka?
Owszem, Lasair mogła wydawać się istotą złośliwą i przebiegłą ponad miarę wszelaką. Ale prawda była też taka, że jakaś część jej człowieczej duszy trwała niezmieniona - w niemożliwie magiczny sposób ciągnąc smokołaczkę do ludzi. Wydawało się jej, że przebywając wśród nich może się uchronić przed zupełnym zatraceniem w smoczym jestestwie. Chociaż, bądź co bądź, jestestwo to również bardzo jej odpowiadało.
- Którędy biegnie Wasz kurs? - zapytała nagle, przebiegając uważnym spojrzeniem po załodze. Byli zbieraniną tak dziwną i niemożliwą do pomieszczenia na jednym statku, że aż intrygującą. Kto to bowiem widział elfkę, wampira, młodzieńca z samopałem którym posługiwali się najgorsi rzeźnicy...i usiłującego nad tym wszystkim zapanować kapitana któremu lada chwila grozi bunt.
- Może i mi będzie po drodze... - dodała po krótkiej chwili, a bursztynowe tęczówki rozżarzyły się wściekle - ...być może nie pod względem kierunku, ale celu owej wyprawy... Wszakże bezpieczniej ze mną niż przeciwko mnie.
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

        Przysługę?! - pomyślała i z trudem powstrzymała się od głośnego prychnięcia. Zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że nie ma żadnego wpływu na zachowanie smoczycy, co więcej, nowoprzybyła zaczęła ją naprawdę irytować. Uważała się za lepszą od wszystkich na statku, razem wziętych, w dodatku zaczęła straszyć marynarzy, wystawiając ich nerwy na ciężką próbę, której, była tego pewna, nie przejdą. Ale na tym nie koniec, ot co! Wąpierz widocznie uważał za zabawną prowadzoną przez nich rozmowę i obrażanie jej rasy. To nie mogło się dobrze skończyć. Zacisnęła pięści, bezradna, i odwróciła się. Szybkimi krokami oddaliła się od dwójki rozmawiających. Nie miała co ze sobą zrobić, gdzie się podziać. Gersen nie był zbyt idealnym partnerem do rozmowy, aż wzdrygnęła się na myśl, że po raz kolejny poszłaby po coś do niego, jakby sama nie umiała o siebie zadbać. O rozmowie z kupcami też nie było mowy, nie w takiej atmosferze. Z cichym westchnieniem zeszła do swojej kabiny, planując poćwiczyć zaklęcia.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Orpheus wypuścił szybko powietrze. Świetnie, lepiej być nie mogło. Kapitan doprowadził do krytycznej sytuacji w której nawet załoga w pewnym sensie straciła do niego zaufania. Pozostało im tylko czekać, aż bestia odleci i modlić się by żadne paskudztwo nie przeszło na obecnych tutaj ludzi.
- Nie ma powodu by tu teraz siedzieć.
Powiedział trafnie Orpheus.
- Choć, zamykamy się w naszej kajucie. Pozostawiam tą sytuacje samą sobie.
I w tej chwili chwycił Malaike pod rękę i razem ruszyli pod pokład. Niech Kapitan sam rozwiąże problem. Jeśli nawet się okaże, że stwór zacznie niszczyć pokład i tak będą stosunkowo najdalej od zagrożenia. To miało głupi, aczkolwiek jakiś sens.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wąpierz nie zdzierżył ignoranckiego tonu i bredni głoszonych przez smokołaczkę na temat krakenów. Swego czasu studiował obyczaje morskich zwierząt na jednym z szanowanych uniwersytetów w Trytonii. Tamtejsze krakeny nie atakowały ludzi bez powodu, a jeśli już takie napady się zdarzały, to były przeprowadzane albo w obronie własnej, gdy wielorybnicy ogarnięci żądzą pieniądza porwali się z harpunami na wielkiego głowonoga, z którym nawet najsilniejszy kaszalot miałby spore kłopoty, potomstwa czy terytorium. Typowo drapieżnicze tło napaści na ludzi zdarza się u tych przerośniętych kalmarów wyjątkowo rzadko.
- Trytońskie krakeny zazwyczaj nie atakowały ludzi, aczkolwiek nie mogę przewidzieć zachowania ich egzotycznych krewniaków. Może to zupełnie inny gatunek? Miałaś może przyjemność spotkania morskiego ludu?
Widząc, że marynarze byli tak podszyci tchórzem, że gdyby doszło do abordażu, pierwsi skoczyliby za burtę rekinom na pożarcie, a człek mieniący się kupcem pierzchał przez gadokształtną do swojej kajuty, syknął pod nosem:
- Śmiertelnicy są jak karaluchy - może właśnie dlatego odnieśli taki sukces ewolucyjny. Taki karaczan, gdy tylko poczuje zagrożenie, choćby było ono tylko czysto teoretyczne, natychmiast ucieka pod najbliższą kłodę, korzeń czy kamień. Oni postępują podobnie. Nawet Elfka oddaliła się z pokładu. Co to ma znaczyć, do kroćset?
- Nie uważasz, że takie postępowanie ludzi tylko utwierdza nas w przekonaniu o niemożności paktowania z nimi? Przecież gdybyś chciała ich zabić, już dawno znaleźliby się w objęciach Posejdona, nieprawdaż? To najbardziej zabobonna rasa, z którą miałem okazję się zetknąć.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Zaklęcie przeniosło ich na pokład kolebiącego się na boki statku. Znajdowali się na otwartym morzu, a przynajmniej tak to wyglądało.
Gardenia stęknęła niezadowolona. Nie cierpiała takich zimnych i mokrych terenów. Woda była zdecydowanie sprzeczna z jej naturą. Po prostu nie jej żywioł.
Nie od razu rozpoznała, kto znajduje się na pokładzie łajby, ale jej wyczulone zmysły odkryły w bliskiej okolicy przynajmniej jedno dość silne natężenie magii.
Szybko ogarnęła wzrokiem całe miejsce, śledząc przepływ energii aż do jej źródła. Nienaturalnie blady mężczyzna stał od niej i smoka w pewnym oddaleniu. Na jego twarzy rysował się grymas rozgniewania, co nadawało jego ostrym rysom jeszcze bardziej diabolicznego wyrazu. Maie odebrała to jako sygnał ostrzegawczy. Co wywołało taką reakcję księcia? Czyżby na statku działo się coś niebezpiecznego?
Na prawo od wampira zauważyła inną postać. Brązowowłosa, atrakcyjna kobieta o nadnaturalnej aurze. Nie była maginią ale człowiekiem też nie. Marynarze, jak jeden mąż, znikli z pola widzenia, najprawdopodobniej schodząc pod pokład. Czy to nieznajoma o dziwnej aurze wprawiła załogę w taki popłoch? A może powodem był Medard? Jakkolwiek by nie było, przybyli tu w innym celu.
Gardenia kiwnęła głową Dumuziemu i powoli podeszła w stronę księcia Karnsteinu.
- Witaj Medardzie. - powiedziała z uśmiechem ale ostrożnie. Nie znała tutejszej sytuacji i nie chciała się wplątywać w środek ewentualnego konfliktu. – Dawno się nie widzieliśmy. - Kątem oka śledziła zachowanie pozostałych osób. Nie zauważyła, by któryś z załogantów szykował się do ataku wiec rozluźniła się nieco i wskazała ręką podążającego za nią ciemnowłosego maga. - To mój towarzysz, Dumuzi. Czy możemy zająć ci chwilę na rozmowę?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard był przygotowany do kolejnego starcia w słownym pojedynku ze zmiennokształtną, która przybierała czasem formę niedorośniętego smoka. Wtem ni stąd, ni zowąd coś podobnego do teleportacji przywiało na pokład znajomą księciu osobniczkę i jakiegoś maga, wyczuwały to wrażliwe nozdrza wąpierza. Zapachu poznanej jeszcze w Karnsteinie dziewczyny nie można było pomylić z niczym innym. Po przywitaniu się Gardenii, Medard spokojnie odpowiedział, przy czym po jego fizjonomii nie można było poznać większego zaniepokojenia. Wszak nie był człowiekiem i nie wyznawał zabobonów tak lubianych przez kumotrów kapitana Gersena oraz tchórzliwego niby-kupca i jego szemranych sługusów. Jedynie sam herszt piratów byłby odpowiednim kompanem do rozmowy czy nawet tymczasowym sprzymierzeńcem Karnsteinu, ale stare przyjaźnie wzywały. Med szybko odparł:
- Witaj, Gardenio! Miło mi cię poznać, magu - zapewne mogłeś o mnie słyszeć z tego czy innego źródła. Z mojej strony nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo, nie jestem potworem - wbrew temu, co piszą co poniektórzy kronikarze śmiertelników.
Czyżbyście się już wybierali na tego nieumarłego czarnoksiężnika? Jeśli tak - macie moje pełne poparcie. Ba, wezmę udział w waszej ekspedycji. Nieumarli stanowią swego rodzaju pasję rodu von Karnstein - badamy ich zachowania, zwyczaje i związane z nimi przedmioty - także te nasiąknięte magią.
Rozglądając się wokół, oczekiwał odpowiedzi nowych sojuszników. Nad okrętem krążyły wrzeszczące wniebogłosy wydrzyki, a mewy swym chichotem pijanego artysty zagłuszały szum fal morskich. Neptun zsyłał piratom pomyślne wiatry - oby tak dalej.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuziemu wampir zaimponował spokojem ducha, chociaż naturalnie smok tego nie okazał. Naprawdę niewiele istot z takim spokojem znosiło nagłe teleportacje. Zmierzył Medarda wzrokiem.
- Dumuzi.
Przedstawił się bez zbytnej rozrzutności w słowach. Szybko się domyślił, po cóż przybyli. Na gusta Pradawnego – za szybko. Rozejrzał się w milczeniu po okolicy, również przemilczał deklaracje o bezpieczeństwie. W innych okolicznościach skrzywiłby się kwaśno. Lecz na takie manifestacje nie było czasu.
Wampir... Miał do czynienia z wampirem. Głębiej nie oglądal aury, nawet nie chciał. Tyle to mu wystarczyło. Miał jeszcze w pamięci oburzonych ludzi, wzdrygających się przed szufladkowaniem innych istot. Lecz Dumuzi miał swe sześć wieków doświadczenia, które z całą pewnością potwierdzały skuteczność uogólnień.
- Nie trafiłeś zbytnio. Nic o tobie nie słyszałem.
Stwierdził oschle, strzepując resztki ziemi i kurzu z Doliny Umarłych. Nie chciał, aby pod wpływem bryzy na płaszczu osiadło błoto.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Słysząc odpowiedź ciemnowłosego, Gardenia skrzywiła się i z trudem pohamowała chęć sprzedania mu kuksańca pod żebro. Zamiast tego wysłała wampirowi krótkie, przepraszające spojrzenie. Podczas swojego długiego pobytu w niewoli u nemorian, smok musiał zapomnieć sporą część nauk odnośnie właściwego zachowania w towarzystwie. Tym bardziej, że nie zamierzali namawiać księcia na wyjście do karczmy na grzańca. Proponowali mu uczestnictwo w ryzykownym, żeby nie powiedzieć samobójczym przedsięwzięciu, bez żadnej gwarancji korzyści.
Na szczęście Medard wspaniałomyślnie wyraził chęć pomocy. Miała nadzieję, że smok swoim cokolwiek oschłym zachowaniem nie sprawi, że wampir zmieni zdanie.
- Mój towarzysz dużo podróżował - skwitowała krótko. - W interesach. Dlatego nie jest na bieżąco z obecną sytuacją w Alaranii. - Ponownie się uśmiechnęła. - Rzeczywiście zamierzamy odebrać liczowi coś, co nie jest jego i szukamy silnych sprzymierzeńców. Będziemy wdzięczni, książę, za wszelką okazaną pomoc. Muszę cię jednak uprzedzić, że nasz przeciwnik jest potężnym magiem i zadzieranie z nim może być niezwykle niebezpieczne. Nie mogę zagwarantować, że wszyscy z tego wrócimy.
Maie wiedziała, ze Medard dysponuje duża mocą. Mimo wszystko nie czuła się dobrze prosząc o tak duże poświęcenie. Lisz był magiem, z którym trudno było się równać i nie była pewna, czy nawet ich połączone siły wystarczą.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Nowo poznany gad był jak na smoka typem wyjątkowego mruka. Przecież jeszcze nie tak dawno Medard miał przyjemność przebywania w towarzystwie innego pradawnego, pokrytego łuską od czubka nosa do końca ogona - młodego osobnika imieniem Artemigor. Obaj różnili się tyloma cechami, że na pierwszy rzut oka można by było śmiało stwierdzić, że należą oni do dwu różnych nacji, a może i światów. Wąpierz odpowiedział nowemu towarzyszowi:
- Nic nie szkodzi, może nie zdarzyło ci się bywać w Therii, choćby i przelotem. Mówi ci coś nazwa potężnego grodu Nandan-Ther, a może miałeś okazję odwiedzić targ w Vaerren - ponoć największy w krainie?
Ledwie skończył zachwalać własne śmieci, a już Gardenia zdążyła wrzucić swoje klika miedziaków do wspólnego trzosu, jakim stała się ta dyskusja. Według niej smok, a może raczej sędziwe smoczysko chętnie odbywało wojaże w interesach, hmmm, to całkiem pasowało do wiedzy zdobytej empirycznie na lokalnych populacjach zamieszkujących okolice Karnsteinu i samo księstwo. Tyle, że gady są raczej rękodzielnikami, a wykonane przez nie przedmioty wprowadzają w obieg inne rasy, chociaż z drugiej strony taki obieżyświat musi czymś napełnić żołądek, a gdy jest kilkumetrowej wielkości jaszczurem, to nie jest łatwy orzech do zgryzienia. Może stąd u smoków tak rozwinięte rzemiosło? Gdy tylko Maie wspomniała coś o wyprawie na lisza, który okazał się także złodziejem, Medard spytał:
- A to ci nowina! Licz zwykłym złodziejem. Cóż to takiego zwędził wam sprzed nosa, że teraz hurmem organizujecie przeciw niemu zbrojną wyprawę? Zaiste musiało to być coś bardzo cennego bądź przesiąkniętego wielką dozą magii, nieprawdaż? Nieważne, póki co macie moje poparcie w tej waszej krucjacie. Zobaczymy, co za szpargałów nagromadził szkieletor w tej swojej warowni.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości