Wybrzeże Cienia[Gdzieś w okolicy wody]Nie żartuj sobie

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge słysząc zbliżające się kroki wyprostował się i obrócił, chociaż przeczuwał kogo zobaczy - wszak tylko jedna osoba na statku nosiła na sobie zbroję, która chrzęściła przy każdym kroku. Widok Upadłego sprawił, że Carax lekko zmrużył oczy, a w myślach nawet się uśmiechnął, na zewnątrz jednak zachował normalny wyraz twarzy. Skłonił się Panu Nawałnic z szacunkiem w powitaniu bez słów, później zaś swobodnie oparł się o burtę i słuchał, co Upadły ma do powiedzenia. Plan był bardzo rozbudowany i wymagał wielkiego zaangażowania, pochłaniał też wiele zasobów - złota, ludzi, czasu.
        - Faktycznie, sporo tego. Pasowałoby przygotować odprawę - zasugerował. - Wskazać ludzi zaufanych i odpowiedzialnych za konkretne prace, by poszło szybciej i sprawniej. Zdążyłem poznać kilka osób z załogi tamtego statku, którym można by powierzyć jakieś zadania, sam kapitan sądzę byłby dobrą osobą od zaopatrzenia. Nie od broni, gdyż na tym zna się jak świnia na gwiazdach, ale od całej reszty owszem.
        Jorge zamilkł, sprawdzając, jak została przyjęta jego sugestia. Za każdym razem, gdy Upadły patrzył mu w oczy, on nie uciekał spojrzeniem, a wręcz je odwzajemniał, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Na wspomnienie, że czegoś zapomniał, arystokrata zareagował zaskoczeniem. Był pewny, że zabrał wszystkie swoje rzeczy, o co więc chodziło? Odpowiedź nadeszła szybko, wraz z lodową różą, która pojawiła się w ręce Upadłego. Jorge poczuł osobliwe ukłucie w sercu. Był pewny, że każdą inną osobę, która po niezobowiązującej nocy uczyniłaby w stosunku do niego taki gest, zabiły śmiechem, lecz w przypadku Pana Nawałnic było inaczej. ”Chyba… Chyba nawet mnie to cieszy”. Wpatrując się w ofiarowany kwiat Carax zdjął rękawiczki i sięgnął po niego. Objął go ostrożnie palcami, jakby obawiał się, że samo ciepło jego dłoni roztopi to dzieło sztuki, a najmniejszy nacisk rozbije je w pył.
        - Dziękuję - powiedział cicho, nie znajdując lepszej odpowiedzi. Powiódł palcami po kruchych lodowych płatkach, po czym schował różę do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Szybko poczuł jej chłód, który przebijał przez materiał koszuli.
        - Pocałowałbym cię, gdyby wkoło nie było tyle ludzi - dodał już znacznie bardziej zadziornym tonem, by Pan Nawałnic nie pomyślał sobie, że ma do czynienia z jakąś cnotką. Carax dbał jednak o pewne pozory, a publiczne okazywanie uczuć między dwojgiem mężczyzn nie wpływało korzystnie na wizerunek. "I pies wąchał to, co sobie o mnie pomyślą, nie chcę jednak zaszkodzić jemu..."
        Duval podszedł do nich już po tej krótkiej wymianie zdań. Jorge przywitał się z nim skinieniem głowy, które było jednak skierowane w górę, jak w przypadku znajomych, a nie w dół, w wyrazie szacunku. Na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie, gdy mowa była o wydarzeniach poprzedniego dnia, od razu też skojarzył moment, w którym prawdopodobnie nastąpił atak tego potwora morskiego, ale słowem się nie odezwał. Widać cokolwiek to było i tak nie mogło się mierzyć z Duvalem.
        - Warte rozważenia - zgodził się z propozycją dotyczącą pozyskania funduszy, spojrzał jednak przy tym pytająco na Pana Nawałnic. "Faktycznie warto nadkładać drogi?", mówiły jego oczy, bo w końcu Upadły z pewnością brał pod uwagę tak prozaiczną zmienną jak pieniądze i musiał mieć jakieś zabezpieczenie, skoro chwilę wcześniej nakreślił tak rozbudowany plan. Może nowe źródło finansowania nie było wcale potrzebne.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Anioł uważnie wysłuchał raportu przemienionego, nie pozwalając mięśniom swej twarzy choćby drgnąć w jakiejkolwiek zdradliwej emocji. Zacisnął swą zlodowaciałą rękawicę na drzewcu runicznej włóczni i delikatnie zmrużył oczy, jakby nad czymś się zastanawiając. W rzeczywistości Upadł nie chciał zbytnio odchodzić od planu, ale możliwość zdobycia dodatkowego złota wydawały się dla niego nazbyt kusząca. Zwrócił się do Duvala:
- Przynieś mi mapę i wskaż dokładne umiejscowienie leża tej bestii. Wydobędę wraki na powierzchnię i przejmiemy ich bogactwa, po czym ponownie poślemy je w otchłań morza. Być może odnajdziemy tam coś cenniejszego, niźli złoto i skarby - wyszeptał Upadły i przywołał do siebie kapitana, któremu polecił przygotować załogę do czekającego ich zadania.
Upadły uniósł dłoń i wyszeptał parę niezrozumiałych dla innych słów. Statek powoli zaczął zwalniać, a Upadły skierował się w kierunku mostka, zastanawiając się nad przyszłymi skutkami swojej decyzji.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Lodowa Pięść skinął głową, po czym skierował się po resztę map. Szybko odnalazł to co potrzeba i wrócił do towarzyszy.
- Jeśli moje obliczenia są poprawne, a na pewno są, leże potwora znajduje się tutaj - powiedział po rozwinięciu mapy i wskazaniu zaznaczonego miejsca.
- Dotarcie tam nie zajmie nam dużo czasu. Zastanawia mnie tylko czy potwór, z którym walczyłem, to był jedyny okaz tu występujący. Warto będzie zachować ostrożność, gdy się znajdziemy w tym rejonie - dodał marszcząc nieco nos. To, że była tam jedna ośmiornica mogło oznaczać, że było ich tam więcej, ale może to był samotny osobnik.
- Wydam zatem odpowiednie rozkazy. Powinniśmy bez problemu dotrzeć z drobną pomocą tego - mruknął unosząc rękę ze swoim magicznym kompasem. Igła kompasu obróciła się lekko wskazując nowy cel podróży.
- Trzymając się wskazania tego przedmiotu bezpiecznie dotrzemy na miejsce. Także panowie wybaczą - wyjaśnił, po czym udał się wyjaśnić załodze sytuację i wydać odpowiednie polecenia.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Przy przedłużającym się milczeniu szermierz zaczął się spodziewać, co zaraz usłyszy. Obrócił wzrok w kierunku, w którym płynęli i zmrużył lekko oczy pod wpływem smagającego twarz słonego wiatru. Nie było widać, jak śmieją mu się źrenice - spodziewał się już odpowiedzi, jaka padnie z ust Upadłego i jego osobiście całkiem ona cieszyła, a już na pewno mu nie przeszkadzała. Zdawało mu się jednak, że będzie należał do mniejszości.
        - Jesteś okrutny - powiedział z rozbawieniem Panu Nawałnic ledwo udzielił on odpowiedzi. - Z bocianiego gniazda pewnie już widać port, a ty każesz zawrócić statek... Oby w tych wrakach faktycznie były bogactwa, bo jak nic będziesz musiał chłopakom postawić kolejkę albo dwie.
        Carax zaśmiał się odchodząc w swoją stronę. Nie zamierzał wtrącać się w zamieszanie powstałe wokół Duvala i Pana Nawałnic w chwili, gdy nastąpiła nagła zmiana planów, wolał też zejść z drogi biegającym w tę i z powrotem marynarzom.

        Okazało się, że pod komendą Duvala obie załogi, a co ważniejsze ich kapitanowie, byli w stanie się dogadać i sprawnie wykonywać manewry nie przeklinając przy tym gorzej niż zwykle. Sprawdziły się jednak słowa szermierza - gdy tylko zarządzono zmianę kursu, tu i ówdzie odezwały się słabe głosy niezadowolenia, które pewnie rozbrzmiewałyby znacznie głośniej, gdyby nie respekt jaki wszyscy czuli względem Upadłego Anioła i nowo mianowanego bosmana.
        - Panowie... - odezwał się kapitan piratów podchodząc do swoich przełożonych. - Nie bym się kłócił, ale trzeba zważać, że ładownia jest dość pełna, nie po brzegi co prawda, bo jeszcze sporo można by dołożyć... Ale ludu na pokładzie też jest sporawo, a każdy chłop swoje waży. Więc trza będzie pilnować co się będzie ładować, by nie dołączyć do wraków na dnie.

        Jorge, by nie musieć siedzieć pod pokładem i jednocześnie by go co chwilę nie szturchano i nie kopano, usiadł na skrzyniach ustawionych przy wejściu na mostek i po prostu czekał aż całe to zamieszanie minie. Z kieszeni wyjął lodową różę i dyskretnie ją podziwiał, co jakiś czas podnosząc wzrok, by spojrzeć na oblicze anioła, od którego ją otrzymał. Wyraz jego twarzy był przy tym trudny do rozszyfrowania.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Upadły pobieżnie przebiegł spojrzeniem po mapach i skinął tylko głową, powoli kierując się na dziób statku. Jego pióra drgały lekko - smagane lekkim pejczykami powietrza - niczym śnieżny płaszcz, w który Upadły z łatwością mógł je przemienić. Oparłszy się o włócznię, Lodowy Anioł zmierzył bezkres wody spojrzeniem i westchnął cicho, gdy do jego uszu dobiegł protest kapitana. Obrócił się tyłem do dziobu i zmierzył śmiertelnika spojrzeniem.
- Sugerujesz, kapitanie, że moja moc nie wystarczy, by podtrzymać przeładowany statek na tafli wody? Wątpi pan w moje umiejętności, tak, kapitanie? - Upadły nie miał zamiaru zrobić krzywdy pobladłemu mężczyźnie, chciał tylko umocnić go w odczuwanym do Lodowego respekcie.
Nie czekając na odpowiedź, Baldrughan ponownie stanął na krańcu statku i oparł włócznię o burtę. Powoli uniósł ramiona ku niebu, zamykając oczy. Dłonie zacisnął w pięści, a z jego ust zaczęły płynąć przepełnione mocą zaklęcia.
Zaklęta przez niego woda zaczęła otaczać zrujnowane wraki, wypychając je powoli ku górze.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Spodziewał się, że obu załogom nie spodoba się zawrócenie do leża potwora. Ludzie byli zmęczeni, morale części z nich było nadszarpane. Wystarczyło jednak, by Duval wspomniał o skarbach, żeby ludzie się ożywili. Kapitan kupieckiego statku miał jednak pewne wątpliwości co nie spodobało się Panu Nawałnic.
- Panowie. spokojnie. Zawsze znajdzie się jakiś sposób, by pomieścić tę odrobinę skarbów - próbował załagodzić sprawę van Blood. Tymczasem dotarli do miejsca, gdzie spoczywały wraki i anioł od razu zabrał się do roboty. Przemieniony początkowo rozważał pomoc swojemu "mocodawcy", jednak zrezygnował widząc, że ten dobrze radzi sobie z tym sam. Jego uwagę przyciągnęło natomiast truchło, które obijało się o skały nieopodal. Potwór, z którym walczył był już po części zjedzony, jednak Duval był w stanie określić rodzaj i gatunek do jakiego należał, przypominając sobie informacje, które pamiętał z czytanych ksiąg. "Musiał to być dość młody osobnik sądząc po jego rozmiarach. Ciekawe tylko jak się tu dostał? Normalnie te stworzenia tutaj nie żyją", zachodził w głowę patrząc jak martwe ciało jest pożerane przez mewy i morskie stworzenia. Po raz kolejny poczuł ciepło w kieszeni. "Co znowu?", pomyślał Duval, wyciągając z kieszeni kryształ, który go tu ściągnął. Kamień podobnie jak wcześniej świecił, Lodowa Pięść nie usłyszał jednak głosów tak jak poprzednio co było dość nietypowe.
- Hmmm... - mruknął przemieniony spoglądając na unoszone przez Pana Nawałnic wraki. "Czyżby faktycznie w tych statkach było coś niezwykłego?", zapytał w myślach samego siebie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Kapitan piratów nie mógł mierzyć się z argumentacją nowego bosmana i Upadłego - zaraz widać było, jak pożałował, że się w ogóle odezwał, chociaż przecież nie kierowały nim złe pobudki. Spuścił wzrok i poburczał coś pod nosem, a na koniec zdecydował się jednak odezwać i była w tym głównie zasługa Duvala, bo gdyby nie jego obecność i pojednawczy ton, pewnie by tylko przeprosił i czmychnął.
        - Nie no, jasne, ja tak tylko… - dukał. - To tak tylko, by wziąć to pod uwagę. No. No ale, jak wszystko pod kontrolą…
        Kapitan coś tam jeszcze poburczał pod nosem, może były to przeprosiny a może tylko się odmeldowywał do swoich obowiązków, niemniej chwilę później już go nie było, a jego głos dało się słyszeć, gdy dawał upust emocjom wykrzykując komendy swoim podwładnym, okraszając je oczywiście dużą ilością przekleństw.
        Wśród załogi okrzyki niezadowolenia - w których na równi wspominano o zawróceniu od lądu i kierowaniu się wprost na leże morskiego potwora - powoli zastępowały marzenia o bogactwach i spekulacje, co też konkretnie znajdą we wrakach. Wielu marynarzy wyszło z założenia, że skoro srebrnowłosy bosman zabił w nocy potwora, nic więcej już im nie grozi, to dobrze wpływało na morale.

        Carax nie brał udziału w dyskusji na mostku, nie był nawet świadomy, że taka miała miejsce. Swoją lodową różę dawno schował do kieszeni i po prostu siedział w tym samym miejscu, podziwiając bezkres morza i wystawiając twarz ku słońcu. Zdecydował się ruszyć dopiero wtedy, gdy wokół zaczęły pojawiać się pierwsze fragmenty zniszczonych statków - niechybny znak, że dotarli do leża potwora. Wstał, poprawił płaszcz i wszedł na mostek, gdzie przebywali Duval i Pan Nawałnic. Upadły Anioł był zajęty odprawianiem swojej magii, szermierz obdarzył go więc jedynie trochę dłuższym spojrzeniem i podszedł do przemienionego maga. Uchwycił jego wzrok utkwiony w truchle wielkiej ośmiornicy.
        - Ależ paskudztwo - odezwał się. - Już za sam wygląd należało to ubić. Gratuluję, jestem pod wrażeniem, że poradziłeś sobie z nim sam i to bez dodatkowych komplikacji.
        Nic więcej Carax nie powiedział - pierwsze wraki przebiły się przez taflę morza, huk spływającej z nich wody i okrzyki przygotowujących się do roboty marynarzy zagłuszał nawet myśli. Przy burtach zaczęli tłoczyć się załoganci z bosakami, linami i małymi kotwicami do zarzucenia na wraki, część osób spuszczała szalupy, by na nich przewozić fanty na własny statek. Jeden z kapitanów wydał jeszcze polecenie, by poprzestawiać część rzeczy w ładowni i powyrzucać rupiecie, by zrobić jak najwięcej miejsca. Rozpoczęła się krzątanina i szukanie skarbów, w czym Jorge nie zamierzał póki co brać udziału - jego dumę bolała sama świadomość, że miałby grzebać w przegniłych deskach w poszukiwaniu... Tak naprawdę nie wiadomo czego. Został więc na pokładzie i obserwował.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Gdy wraki w pełni znalazły się na powierzchni wody, wokół nich, na rozkaz Pana Nawałnic, zebrały się grudy lodu, które zaczęły podtrzymywać resztki zapomnianych statków na widoku. Zbadanie i złupienie wraków Upadły zostawił Duvalowi i załodze, samemu powoli podchodząc do Jorge. Nic nie mówił tylko na chwilę uniósł dłoń, by od burty ich statku potworzyć lodowe kładki prowadzące do statków. Musiało to doprawdy zabawnie wyglądać z góry. Sieć statków, w tym w większości wraków, połączonych lodowymi mostami. Przekomiczne.
Upadły z nonszalancją oparł się i niczym neutralny obserwator spoglądał na początkowe etapy abordażu przeprowadzanego przez obie załogi pod dowództwem Duvala. Upadły nie ukrywał, że również jest ciekawy tego, co skrywają drewniane bebechy statków.
Istniała opcja, że to wcale nie potwór był przyczyną ich zatonięcia. A co jeżeli któryś z nich przewoził bardzo potężny artefakt magiczny, który spowodował katastrofę? Może były to mocno przesadzone domysły, jednak taka opcja była jednym z niewielu powodów, których Baldrughan przystał na propozycję Duvala dotyczącą złupienia statków.
Upadły ponownie skierował spojrzenie na stojącego obok niego szermierza, jakby z pytaniem.
Chociaż go nie zadał...
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Lodowa Pięść był tak zatopiony w myślach, że zauważył szermierza dopiero wtedy gdy ten się odezwał.
- Wszystko ma swoje miejsce, nawet taka paskuda jak ta. Choć to stworzenie faktycznie nie powinno tu być - odpowiedział nieco filozoficznie Duval. Widząc, że Pan Nawałnic kończy swoje dzieło postanowił przygotować się do wejścia do wraków. Kiedy jednak przeszedł parę metrów skrywany w kieszeni kamień wyleciał z niej, podfrunął do jednego z wraków, zakręcił nad nim parę kółek i wrócił do van Blooda.
- Co to do cholery było? - powiedział zaskoczony tym wszystkim przemieniony. Coś mu mówiło, że musi sprawdzić ten wrak jako pierwszy i postanowił tak zrobić. Zebrał więc ludzi z obydwu załóg i podzielił na trzy grupy. Grupa pierwsza, w której znajdował się mały towarzysz Lodowej Pięści ruszyła do wraku, który wskazał kryształ. Druga pod dowództwem kapitana piratów skierowała się do wraku obok, a trzecia pod przewodnictwem kapitana kupców dość niepewnie skierowała się do starego galeonu. Gdy Duval wraz ze swoją grupą weszli na pokład, kryształ ponownie wyleciał zatrzymując się naprzeciw przemienionego, po czym poleciał w głąb pokładu.
- Idziemy za nim - powiedział do członków grupy, którzy nie wiedzieli co to miało znaczyć. Poruszając się ostrożnie po pokładzie grupa, kierowała się za kryształem Duvala. W ten sposób szybko dotarli do miejsca gdzie znajdował się skarb. W ładowni było sporo skrzyń i drogocenności, jednak Duval bardziej zwracał uwagę na kryształ, który krążył nad jednym z kufrów. Van Blood rozkazał swoim ludziom zebranie skarbów, a on sam podszedł do skrzyni. Po sprawdzeniu zamka, który okazał się bardzo solidną krasnoludzką robotą, przemieniony przyłożył do niego palec i za pomocą swoich zdolności utworzył wytrych, którym otworzył zamek. Gdy tylko otworzył skrzynię, z wnętrza wyleciał bardzo podobny kamień koloru zielonego. Oba kryształy lewitowały przez moment po czym opadły na znajdujące się w skrzyni skarby.
- Hmmm... - mruknął Duval, biorąc oba kamienie i chowając je do kieszeni, następnie pomógł znieść swojej grupie resztę skarbów.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge stał bez ruchu i patrzył, jak wokół wyniesionych nad powierzchnię morza wraków formują się lodowe obejmy, które pełniły rolę pływaków, jak pojedyncze grudy lodu łączą się w większe, aż obrosną cały statek. Obrócił wzrok na Upadłego w chwili, gdy ten od niechcenia wykonał jakiś gest ręką, po którym szermierz usłyszał za sobą charakterystyczny jęk lodu. Zerknął przez ramię i na moment zamarł, podziwiając tworzące się w powietrzu chodniki. ”Cóż za potęga”, zachwycił się, ”Kilka jego słów i kilka gestów - które zdawały się nie kosztować go żadnego wysiłku - stworzyły ten upiorny krajobraz w zaledwie kilka chwil. Cóż za potęga…”. Carax wrócił wzrokiem do Pana Nawałnic - ten zdążył go już minąć i stojąc przy burcie obserwował marynarzy tłoczących się przed abordażem. Jorge ustawił się przy jego boku, widząc jednak jak anioł jest zamyślony, nie przeszkadzał mu, tylko się przyglądał.
        Chwilę później na statku zrobiło się ciszej - grupy poszukiwawcze utworzone przez Duvala udały się w swoich kierunkach, na pokładzie zostali tylko maruderzy. Wtedy Pan Nawałnic spojrzał na szermierza pytającym wzrokiem. W oczach Caraxa przez moment widać było mieszaninę respektu i zachwytu. Zbliżył się do upadłego anioła, by móc rozmawiać tak, by reszta nie słyszała.
        - Od wczoraj nie umiem myśleć o niczym innym tylko o tobie - zapewnił cicho. Rozejrzał się dyskretnie po pokładzie i dopiero po tym podjął. - Wszyscy są zajęci wykonywaniem twoich rozkazów, nie ma chyba sensu, byśmy również się tam pchali... Mogę liczyć na chwilę rozmowy na osobności? Nie mam na myśli niczego zdrożnego. No chyba że sam byś miał ochotę - dodał jeszcze na zachętę. Propozycję sformułował tak, iż nie było wątpliwości, że nie ma najmniejszej ochoty opuszczać pokładu. Tłumaczył sobie, że nie jest tam potrzebny - od wydawania poleceń mieli Duvala, przez swoje arystokratyczne zacięcie nie zamierzał też zniżyć się do roli tragarza, a walki się nie spodziewał, bądź co bądź potwory morskie raczej nie zbierały się w stada, a nowy lokator tego cmentarzyska pewnie jeszcze się nie znalazł, okolica była więc bezpieczna.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan jeszcze przez chwilę obserwował błękitną taflę morza usianą rozbitymi resztkami ludzkich konstrukcji morskich. Zlodowaciałe dłonie oparł na burcie i obserwował, przez chwilę nie zwracając nawet uwagi na szermierza. Gdy jednak ujrzał, że Duval już powracał z wyprawy łupieżczej, zaledwie parę dłuższych chwil później, Lodowy Anioł odwrócił spojrzenie na człowieka i wyprostował się.
- Oczywiście, że możesz liczyć na chwilę prywatności, jeżeli taka twa wola - rzekł Upadły, powolnym krokiem kierując się w stronę najbliższego lodowego mostu, skąd spodziewał ujrzeć nadchodzącego Przemienionego.
- Świat, póki co jest zanurzony w potulnym i delikatnym uścisku harmonii. Jednakże, gdy zgładzę w końcu Vaxena i wchłonę jego moc, wszystkie ziemie ogarnie chłód, który ja duszę, spętany mrocznymi więzami swej klątwy. Albowiem nie ma na tym łez padole istoty, która potrafiłaby ocieplić me chłodne serce. Mimo umiejętności fizycznych, brak mi psychicznych talentów do osiągnięcia stanu, który śmiertelni określają jako miłość - wyszeptał lodowy i obserwował nadchodzącego Duvala.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Po opróżnieniu ładowni grupa Duvala szykowała się do opuszczenia wraku. Przemieniony zaś wraz z Nexusem i dwójką ochotników postanowił sprawdzić resztę pokładu w poszukiwaniu cenności. Ostrożnie chodząc po nadgniłych deskach, sprawdzili pozostałe kajuty nie znajdując nic ciekawego za wyjątkiem małej skrzynki, która wyglądała zadziwiająco dobrze jak na przedmiot, który był narażony na długie działanie morskiego powietrza. Lodowa Pięść przyjrzał się dokładnie znalezisku, ale nigdzie nie było widać zamka czy kłódki, które by zamykały ową skrzynkę.
- Ciekawe... - mruknął Duval zauważając, że zdobienia na skrzynce to naprawdę przyciski, których kombinacja aktywuje mechanizm otwierający zamek. Przemieniony od niechcenia wstukał przypadkową sekwencję nie licząc na efekty, jednak ku jego zdziwieniu usłyszał szczęk zamka, a wieko uniosło się. Po otwarciu skrzynki van Blood znalazł w niej coś na wzór bryłki lodu z niebieskawą istotą zamrożoną w środku. Gdy przemieniony wyciągnął bryłkę ze skrzyni, obejrzał ją uważnie i schował ją do kieszeni, po czym wrócił wraz z Greyem i ochotnikami do reszty grupy opuszczając tym samym wrak. Obładowani kosztownościami poruszali się wolniej z uwagi na śliskie podłoże, dotarli jednak na statek bez większych problemów.
- Całkiem dobrze nam poszło - powiedział widząc wyczekującego Pana Nawałnic. - Znaleźliśmy sporo kosztowności i kilka ciekawych przedmiotów - dodał odkładając worek z ładunkiem. Niedługo po grupie Duvala wróciły inne grupy, którym też się poszczęściło, gdyż przynieśli trochę kosztowności i jakieś artefakty, z których kilka na pewno było magicznych według zmysłu Lodowej Pięści.
- Myślę, że możemy teraz na spokojnie sprawdzić, które przedmioty są magiczne. Możliwe, że kilka z nich przydadzą się w naszej misji - powiedział, gdy cała załoga znalazła się na pokładzie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge poczuł się zignorowany, lecz zniewagę przyjął z godnością. Nie był dzieckiem, wiedział, że Pan Nawałnic ma ważniejsze sprawy na głowie i nawet poproszony może nie mieć dla niego czasu. Czekał cierpliwie, opierając się o reling i wystawiając twarz na chłodny powiew słonego powietrza, z ukontentowaniem zdarzyło mu się przymknąć oczy. Gdy tylko jednak Upadły Anioł udzielił mu odpowiedzi i ruszył w stronę jednego z lodowych mostów, szermierz poszedł za nim jak, nie przymierzając, wierny pies. Z dłonią w rękawiczce wspartą na koszu szabli, dumnie wyprostowany i dosłownie pół kroku w bok i w tył w stosunku do Pana Nawałnic, wyglądał jak jego ochroniarz albo sekundant - w tej drugiej roli występował zresztą tyle razy, że pewnie bezwiednie się tak ustawił.
        Jorge przystanął. W napięciu słuchał Upadłego, a jego słowa wywoływały u szermierza jednocześnie niepokój i fascynację - tak pewnie operował absolutami, jakby faktycznie mógł skuć całą Alaranię lodem. To prawda czy blef, nadmierna pewność siebie? Carax skłaniał się ku pierwszej z tych możliwości - w jego oczach była najbardziej prawdopodobna, choć niespecjalnie optymistyczna. Z tym, że Pan Nawałnic jasno zaznaczył też, co mogłoby powstrzymać nastanie wielkiej zimy - przełamanie ciążącej nad nim klątwy. Gdy o tym mówił, Carax opuścił wzrok i lekko przygryzł wargi od środka. Gdy znowu spojrzał na anioła, ten stał do niego plecami, zapatrzony we wraki i uwijających się na nich marynarzy.
        - Twoją klątwę da się przełamać - powiedział cicho arystokrata. - Masz wiele zalet, które mogą skusić jakieś szczere serce. Uroda. Siła. Potęga. Władza. Magia. Hipnotyzujący szept - wymieniał, robiąc wyraźne przerwy między słowami, jakby chciał, by każde było dobrze słyszane. - To cechy, które mogą się podobać. Mnie na przykład - dodał, jego głos był jednak w tym momencie już tak cichy, że anioł mógł go nie dosłyszeć wśród szumu fal i jęku drewnianych kadłubów połączonych lodowymi okowami. Jorge obrócił wzrok, zażenowany tym co powiedział. Opanował się dwa uderzenia serca później, wtedy to podszedł do burty i spojrzał na wracających marynarzy.
        - Opłaciło się zawrócić - stwierdził oczywistość widząc skrzynie i worki niesione przez członków obu załóg. Cofnął się, by mogli oni swobodnie wejść na pokład i zrzucić ładunek, a do rozmowy między zdającym raport Duvalem a Panem Nawałnic nie wtrącał się aż do samego końca. Wtedy roześmiał się jak to miał w zwyczaju, lekceważąco machnął ręką.
        - Nie znam się na magii, nie będę wam więc przeszkadzał - wyjaśnił, dla podkreślenia swych słów cofając się o krok. Skłonił się lekko, po czym poszedł, znaleźć sobie jakieś zajęcie na ten czas.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan przysłuchiwał się uważnie słowom szermierza, choć ich treść była dla niego równie oczywista, jak to, że stojąc pośrodku gorejącego stosu można się udusić, nim spalenie dotkną twego ciała. Musiał sam przed sobą przyznać, że słowa szermierza mile go połechtały, choć, mimo swych magicznych umiejętności w dziedzinie magii emocji, nie mógł wyczuć, czy człowiek mówi szczerze, czy też stara mu się podlizać.
Reszta słów Jorge uleciała mu jednak, gdyż Lodowy skupił swą uwagę na przedmiotach przyniesionych przez grupę Duvala i resztę marynarzy. Z delikatnym podnieceniem obserwował kolejne skrzynie składowane przez śmiertelników na pokładzie statku pirackiego. Gdy wszystkie grupy powróciły z poszukiwań, Anioł od niechcenie wzniósł się w powietrze, chwytając swą runiczną włócznię i unosząc ramię ją dzierżące nad głowę. Wiatr poniósł słowa przepełnione mistyczną siłą w kierunku wraków.
Lód pod zniszczonymi statkami momentalnie zniknął, a z nieba, choć błękitnie czystego, uderzyły w ich podstarzałe maszty ogniste błyskawice, które rozniosły te drewniane relikty przeszłości w drobny mak. Co mniejsze kawałki drewna unosiły się na wodzie, a co większe fragmenty powróciły na dno cmentarzyska. `
Baldrughan wylądował na mostku i zmarszczył brwi, po czym uniósł obie ręce do góry, jakby w geście tryumfu.
- Zaiste, musimy teraz oddzielić zwykłe kosztowności od artefaktów magicznych, które posłużą nam w batalii przeciwko Vaxenowi. Szczególną aprobatą obdarzę amulety antymagiczne oraz broń magiczną. Wolałbym także, aby nic nie zostało ukryte przed mymi oczami. Dla ogólnego dobra - wyszeptał anioł, akcentując ostatnie słowa.
Po tych słowach zszedł powoli z mostka i stanął w pobliżu dziobu statku, wpatrując się w morze. Po chwili z południa zadął mocny, chłodny wiatr, który pchnął statek w kierunku Trytonii.
Oczy Upadłego przepełnione były zadumą.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Lodowa Pięć wzruszył ramionami, gdy anioł przestrzegł go by nic przed nim nie ukrywał dla dobra ogółu.
- Nie mam przed wami nic do ukrycia - powiedział, odkładając swój worek i wyciągając z niego znalezione wcześniej kryształ i bryłkę. - Chciałbym jednak zatrzymać to co znalazłem, jeśli można. Chcę zbadać bliżej moje znaleziska - dodał, chcąc sprawdzić jaką granicę wyznaczył mu Upadły. W międzyczasie przeczesywał zmysłem magicznym skarby w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Udało mu się znaleźć talizman zwiększający siłę, amulet odporności na trucizny, parę pierścieni ochronnych, dwa sztylety nasycone magią ognia, kołczan z nieskończoną liczbą strzał i magiczną torbę. Jednak najciekawszym znaleziskiem przemienionego był trójząb wysadzany szafirem na końcu rękojeści.
- No, no... i co my tu mamy... - mruknął biorąc znalezisko do ręki by przyjrzeć mu się dokładnie. Gdy tylko to zrobił, kamień w trzonku i bryłka lodu zareagowały na siebie emitując niebieskie światło. Nagle bryła roztrzaskała się ukazując to co się w niej znajdowało - małe niebieskie stworzenie, bez rąk, przypominające skrzyżowanie żaby z rybą. Stworzonko wstało, otrząsnęło się, podskoczyło i z radością wykrzyknęło.
- Nareszcie! Wolność! - Po tej oznace radości rozejrzał się po zebranych aż jego wzrok zatrzymał się na Duvalu i trzymanym przez niego trójzębie.
- Ach! Więc to ty mnie uwolniłeś, dziękuję! - powiedział stworek podchodząc do przemienionego. - Na imię mi Haze, jestem Dżinem Wody i jestem do twoich usług.
- Nie ma za co - odparł van Blood wpatrując się na stworka niczym smok na kapustę podobnie zresztą jak reszta załogi. Czytał o elementarnych dżinach w przeszłości, ale uważał je za zwykłą legendę... aż do tej pory.
- Cóż, dobrze się złożyło. Przyda nam się dodatkowa pomoc - powiedział odwracając się do Pana Nawałnic by zobaczyć jego znaleziska.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax schodząc z mostku prawie zgrzytał zębami z irytacji. Rozumiał, naprawdę, nie był głupcem i rozumiał - różnice priorytetów, poglądów, brak biegłości czy nagły deficyt śmiałości. Ludzie różnie reagowali. Ale, na Łuski Prasmoka, nikt go jeszcze nigdy nie ignorował w taki sposób! Pan Nawałnic mógł być aktualnie skupiony na zdobytych łupach i na planowaniu ich wykorzystania, ale mógł też chociaż spojrzeć na szermierza, gdy ten mu słodził, gdyż z pewnością słyszał większość z jego słów. Jorge był zły - przez wzgląd na swoje pochodzenie i majątek przyzwyczaił się, że ma to czego chce i nawet jeśli ktoś nie był mu przychylny, okazywał to w powściągliwy, wręcz ugrzeczniony sposób. Zachowanie upadłego anioła go irytowało, traktował go tak z góry… Carax jednak bardzo nie chciał w tej sytuacji odpuścić, co było dla niego dość niespotykane, gdyż z reguły w podobnych momentach przybierał postawę "nie to nie, łaski bez".
        Gorycz wzbierająca w szermierzu znalazła ujście w jednym mocnym ciosie pięścią, jaki arystokrata wymierzył w bogu ducha winny maszt. Zabolało, Jorge aż w zębach poczuł ile siły włożył w to uderzenie - momentalnie otrzeźwiał, skrzywił się tylko lekko i rozmasowywał obolałe kostki. Rozejrzał się po pokładzie, orientując się w sytuacji. Zatopionego w rozmyślaniach Pana Nawałnic dostrzegł przy dziobie statku i już prawie poszedł do niego, lecz powstrzymał się - nie, może lepiej odpuścić na moment. Zamiast tego szermierz wrócił na mostek, gdzie Duval przeglądał zniesione z wraków skarby. Widok dziwnego stworzenia uwolnionego przez srebrnowłosego przemienionego wbił go w ziemię i mało brakowało, by z jego ust wyrwało się pełne niechęci “co to do jasnej cholery jest?!”. Carax jednak przeżuł wszelkie cisnące mu się na usta słowa i tylko spoglądał z byka na miniaturowe skrzyżowanie ryby i płaza. Jego brwi powędrowały wysoko do góry, gdy potworek przemówił, na dodatek całkiem składnie i radośnie. Nieważne jednak jak bardzo Jorge by się nie starał, nie umiał poczuć sympatii do tego… Czegoś. Dżinna, jak się przedstawiło stworzenie. By nie siać fermentu, arystokrata udawał po prostu, że jego to nie dotyczy, minął Duvala i jego nowego kolegę i podszedł do stosu skarbów. Nie przyglądał im się długo, nim sięgnął po coś, co przykuło jego wzrok. Był to jeden z magicznych pierścieni, które wyczuł przemieniony, Carax zwrócił jednak na niego uwagę nie przez to, że był świadom jego właściwości, tylko przez to, iż był pięknym okazem kunsztu jubilerskiego. Męski pierścień wykonano z kilku różnych stopów złota i oksydowanego srebra, jego szeroką podstawę zdobiły surowe wzory kojarzące się ze smoczą łuską, a szczyt wieńczył wyszlifowany w idealny okrąg biały opal, który łagodził odbiór całości i nadawał mu elegancji. Jorge zgodnie z zasadami obowiązującego dobrze urodzonego mężczyznę, przymierzył pierścień na mały palec, był on jednak stanowczo za duży. Dopiero na palcu wskazującym trzymał się jak należy, więc na nim Carax go zostawił i wyciągnął przed siebie dłoń, by ocenić, czy opale mu pasują. Uznał, że owszem, lecz szermierzowi nie wypada przecież nosić pierścieni. Zdjął go więc z ręki i rzucił z powrotem w stos skarbów.
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości