Wybrzeże Cienia[Gdzieś w okolicy wody]Nie żartuj sobie

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax odetchnął. Pan Nawałnic nie dał się sprowokować do walki, przyjął słowa kapitana i zaraz wydał kolejne polecenia. Jego skrzydła przemieniły się w długi do ziemi biały płaszcz - szermierza nawiedziła w tym momencie głupia myśl, że dowódca piratów jest naprawdę piękny. Była to jednak tylko przelotna refleksja, po której Jorge skupił się na tym, co rozgrywało się na pokładzie. Duval nadal drażnił Pana Nawałnic, ich rozmowa balansowała na cienkiej granicy, po przekroczeniu której z reguły nie można już uniknąć walki, ale całe szczęście wszystko rozeszło się po kościach. Chyba tylko przez to, że aniołowi się spieszyło - godzina to niezbyt wiele czasu, by zająć się wszystkim należycie.

        Kapitan statku odetchnął i skłonił się Panu Nawałnic, mnąc w rękach własną czapkę. Na jego bladym obliczu rysowała się podszyta rozpaczą ulga. Całe szczęście szybko doszedł do siebie - założył pomięte nakrycie głowy i zaczął wydawać rozkazy swoim marynarzom, imiennie wezwał część z nich, by zajęli się poległymi, resztę skierował do ładowni. Przywołał do siebie dwie osoby, by rozdzielić między nie klucze do ładowni. Ręce mu drżały, gdy przeszukiwał kieszenie, radość z ocalonego życia mieszała się z niepewnością co przyniesie niedaleka przyszłość i z goryczą po utracie dorobku życia. Przynajmniej nie zaprzątał sobie już głowy Panem Nawałnic - miał mało czasu, by wykonać jego polecenia.

        Carax z kolan patrzył na anioła, który szedł w jego kierunku. Nie opuścił pokornie głowy, bo może zauważył, że Pan Nawałnic nie patrzy bezpośrednio na niego - jego wzrok skupiony był na piracie, który zmusił szermierza do uklęknięcia. Arystokrata również na niego zerknął. Obdartus sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał umrzeć ze strachu, Jorge nawet mu przez moment współczuł - głupiec próbował się popisać i podbudować swoje ego, ale nie wyszło mu to na zdrowie. Carax był jednak w szoku, gdy zobaczył, jaki koniec czekał pirata. Siła anioła była… niesamowita. Zgruchotał szczękę śmiertelnika, jakby była ona wykonana z porcelany i tylko ten jeden cios wystarczył, by ciało dorosłego mężczyzny wyrzucić w powietrze, aby na koniec nadziało się na ostre spiętrzone kry. Jorge patrzył na to szeroko otwartymi oczami. Bez strachu, ale jakby nagle zdał sobie sprawę z tego, z jak potężną osobą ma do czynienia. Gdy jednak obrócił wzrok na Pana Nawałnic, nie sprawiał wrażenia uległego. Spojrzał na podaną mu rękę i przyjął pomoc przy wstawaniu, chociaż poczuł się w tym momencie jak ratowana z opresji królewna, gdyby sytuacja nie była napięta, może nawet powiedziałby to na głos. W tym przypadku po prostu ograniczył czas trwania kontaktu fizycznego z Panem Nawałnic do minimum. Cofnął rękę i otrzepał odzienie, poprawił włosy. Zaproszenia wysłuchał uważnie przypatrując się aniołowi i jakoś dziwnie odniósł wrażenie, że nie spotka go nic dobrego. Nic to jednak, skoro od początku przyjął podporządkowaną postawę w imię dobra ogółu, głupstwem byłoby stawiać się w tym momencie. Skinieniem głowy zgodził się z propozycją i ruszył za Panem Nawałnic. Dostrzegł, jak kapitan statku kupieckiego wpycha do rąk swoich podwładnych klucze do ładowni i również szybkim krokiem zmierza w kierunku połączonych burt statków. Duval własnie zrównał się z szermierzem.
        - Cały - odpowiedział na jego pytanie Carax, parskając przy tym cicho, jakby było ono wyjątkowo głupie. - Jestem fechtmistrzem, nie tak łatwo mnie sięgnąć... Ale bez twojej pomocy mogłoby być krucho. Dzięki. Nieźle się spisałeś.
        Jorge nie podtrzymywał dłużej rozmowy. Łapiąc za resztki olinowania statku kupieckiego wspiął się na nadburcie i wszedł na lodową kładkę, która trzeszczała charakterystycznie w miejscach, gdzie łączyła się z kołysanymi przez fale statkami. Dźwięk był niepokojący, lecz warstwa lodu była na tyle gruba, że nikt nie powinien spaść do wody, można było po niej chodzić bez obaw. O ile oczywiście przyczyną strachu nie było miejsce, do którego kładka prowadziła.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan stanął pewnie na pokładzie statku pirackiego, bacznie obserwując zaproszone przez niego osoby. Zarówno szermierz, jak i przemieniony zdawali się nie być jakoś szczególnie przejętymi. Jedyną zdenerwowaną osobą był kapitan, który niepewnie wstąpił na lodową kładkę łączącą oba pokłady i powoli poruszał się do przodu, nerwowo rozglądając się dookoła.
Baldrughan prychnął, jednak cierpliwie czekał aż wszyscy wkroczą na pokład. Gdy tak się stało, Lodowy gestem ręki zaprosił ich do kajuty kapitana. Właściciel pomieszczenia stał nieruchomo w rogu, wpatrując się tępo w ścianę. Na środku pomieszczenia stał dębowy stół, zastawiony srebrnymi kielichami i butelkami z rumem i czerwonym winem. Baldrughan zasiadł u szczyty stołu, opierając łokcie o dębowy blat, a brodę o zaciśnięte, lodowe pięści.
- Proszę, siadajcie, panowie. Musicie mi wybaczyć taką formę zaproszenia, jednakże nie możecie wymagać od Upadłego Anioła zbyt dżentelmeńskich gestów. Moja propozycja jest prosta. Wy pomożecie mi, a ja wam się odwdzięczę. Dokładniej mówiąc, pomożecie mi pokonać mojego nemesis, a ja dam wam coś w zamian, jeżeli zwyciężę. Cokolwiek zechcecie. Złoto, kobiety, statek...- Upadły znacząco spojrzał na kapitana i nalał sobie wina do połowy kieliszka. Szkło szybko pokryło się szronem, lecz mimo tego, Upadły pociągnął delikatny łyk trunku i odstawił naczynie.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Gdy znaleźli się w kajucie kapitana, Duval skorzystał z zaproszenia gospodarza i usiadł na jednym z krzeseł wygodnie się rozpierając. Szablę, którą wytworzył, położył niedaleko, by w razie czego zrobić z niej pożytek. Anioł bez ceregieli od razu przystąpił do rzeczy. Chciał, aby on, Carax i kapitan pomogli mu w walce z kimś, oferując wszystko czego dusza zapragnie. Lodowa Pięść nie opanował nagłego prychnięcia.
- Mam jedno zasadnicze pytanie - mruknął uchylając ronda kapelusza, by spojrzeć Panu Nawałnic prosto w oczy. - Po co ci taka zgraja jak my skoro jesteś taki potężny? - pytanie nie było bezpodstawne. Raz, nie podobała mu się propozycja anioła. Nie miał zamiaru robić za mięso armatnie. Dwa, to by oznaczało, że przeciwnik nie jest tak potężny za jakiego się uważał.
- I jeszcze jedno pytanie: dlaczego JA mam ci pomóc? Nie należę nawet do załogi, a znalazłem się tu całkiem przypadkiem - dodał nie spuszczając wzroku z lodowego. W międzyczasie poczuł źródło magii w pobliżu, a w kieszeni, w której znajdował się znaleziony wcześniej kryształ, zrobiło mu się cieplej.
- Oho - pomyślał van Blood przypominając sobie ekspresową wycieczkę nad morze. Obawiał się najgorszego.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax po lodowej kładce szedł bez zbędnego pośpiechu, by mieć pewność, że się nie wywróci, a zeskakując na pokład poczuł niejaką ulgę - wolał jednak mieć pod stopami coś bardziej trwałego niż zamarznięta woda. Jedynie pobieżnie rozejrzał się wkoło, lecz nie dostrzegł niczego ciekawego - statek jak statek, on nie miał żadnej wiedzy by dostrzec jakieś znaczące niuanse w jego budowie, a chaos towarzyszący przeładunkowi uniemożliwiał mu lepsze rozeznanie. "W sumie czegóż się spodziewałem...", westchnął w myślach. Już bez gapienia się wkoło podążył za resztą pod pokład, do kapitańskiej kajuty. Po przekroczeniu jej progu dostrzegł stojącego w kącie mężczyznę o pustym spojrzeniu, chwilę patrzył na niego z niepokojem. ”Pewnie się nie podporządkował…”, przemknęło mu przez myśl. By nie roztrząsać tej kwestii, skupił się na moment na czym innym - rozpiął pasy podtrzymujące jego płaszcz i ułożył wszystko jak należy, w końcu teoretycznie było już po walce, a on wolał przypominać dżentelmena a nie najemnika.
        Jorge za sugestią Pana Nawałnic przyjął jego zaproszenie i usiadł przy stole. Widać było cień zaskoczenia, który przewinął się przez jego twarz, gdy poznał przynależność rasową rozmówcy. ”Upadły… To tłumaczy pewne kwestie”, uznał, przypominając sobie niedawny popis brutalności i bezwzględności. Propozycji wysłuchał bez wtrącania się i pozwolił, by to Duval pierwszy odpowiedział. Nie spodobało mu się, że został nazwany członkiem “zgrai” - był fechmistrzem, arystokratą, a nie jakimś przypadkowym zabijaką, do którego pasowałoby to słowo. Jednak nie miał powodów, by wyrażać swoje żale na głos, bo pytanie samo w sobie było trafne - co też Pan Nawałnic w nich dostrzegł, że zamierzał ich nająć? Odpowiedzi można było się w zasadzie domyślić: jeden z nich dysponował zdolnościami magicznymi, a drugi urodził się z szablą w dłoni, każdy był dobry w tym, co robił… tylko Carax akurat nie był najemnikiem i raczej na takowego nie wyglądał. Sam miał mieszane uczucia co do tego wszystkiego, musiał jednak przyznać, że czuł osobliwy dreszcz na samą myśl, że mógłby stanąć u boku kogoś takiego jak Pan Nawałnic. Gdy Duval wyraził już wszystkie swoje wątpliwości, Jorge zdecydował się zabrać głos. Spojrzał wcześniej na oblicze kapitana kupieckiego statku, dostrzegł na nim bladość strachu i pewien osobliwy błysk w oku, coś na granicy załamania nerwowego i euforii. Biedak, to wszystko to było chyba dla niego za dużo.
        - Przychylam się do słów van Blooda - zaczął z pewną powściągliwością w głosie Carax, obracając wzrok na anioła. - Przyznam, że jestem też ciekaw, kim jest wasze nemesis?
        Jorge nie zamierzał póki co ujawniać, do jakiej decyzji się przychyla. Już raz tak zrobił, dobrych kilka miesięcy temu w Turmalii, i teraz, gdy patrzył na to z perspektywy czasu, musiał przyznać, że zachował się wtedy jak głupiec. Nie by znając prawdę miał odpowiedzieć inaczej, ale przynajmniej miałby pewniejszy grunt pod nogami. Teraz wolał nie popełnić tego samego błędu.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Przez chwilę przetrawiał odpowiedzi obu jego rozmówców. Mimo wyczuwalnych wątpliwości, chodź u szermierza trudno było zauważyć jakąkolwiek emocję, Baldrughan widział dla siebie szansę, a należał do tego typu istot, które każdą zdobytą szansę wykorzystują.
Baldrughan na chwilę spojrzał w przestrzeń, a jego wargi drgnęły nieznacznie. Powietrze stało się jakby cieplejsze, a umysły i ciała rozmówców Upadłego nieco się rozluźniły. Magia Emocji Baldrughana jak zwykle go nie zawodziła.
- Pewnie obaj myślicie nad tym, po co mi wasza pomóc. Cóż, moim przeciwnikiem jest istota równie silna, jeżeli nie silniejsza ode mnie. Jest nią Przemieniony demon, powstały z Upadłego, a imię jego brzmi Vaxen. Nie ukrywam, że każda pomoc czy przewaga nad nim będzie moim atutem. Dlatego tu jesteście, żywi. - Anioł dobierał słowa powoli, jednak pozwolił sobie na lekką aluzję, z naciskiem wymawiając ostatnie z nich. - Jak już powiedziałem, każda pomoc mi się przyda, a im prędzej Vaxen zniknie z tego padołu, tym lepiej dla świata, dla was, oraz mnie. Jeżeli chcecie odrzucić mą propozycję, nie mogę was zmusić. Liczę jednak, że szybko przemieszczacie się między miastami, w przypadku gdybym wygrał z Demonem i przejął jego moc. - Ponownie użył swych mocy, aby zasiać w sercach jego rozmówców delikatną pewność siebie i wiarę w swe umiejętności.
- Po to też zmierzamy do Trytonii, aby przygotować się do walki, po czym powrócić na tą lodową wyspę z wrakiem i uczynić z niej naszą fortecę. Wierzcie mi, może i jestem Upadłym, ale słowa potrafię dotrzymać. I obiecuję wam to, czego najbardziej pragniecie w sferze fizycznej, w zamian za pokonanie Demona.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Pan Nawałnic zastanawiał się przez dłuższą chwilę nad odpowiedzią na pytania przemienionego. W pewnym momencie dało się poczuć, że anioł używa dyskretnie z magii, by rozluźnić nieco umysły swoich rozmówców. "Więc korzystasz także z Magii Emocji huh? Warto wiedzieć..." - pomyślał, stawiając opór wrogiej sobie magii, niedbałym ruchem zasłaniając wzrok swoim kapeluszem. Pan Nawałnic przedstawił zaś na czym polega konkretnie ich misja i kim jest ich cel, jasno dając do zrozumienia co się z nimi stanie gdyby odmówili. Lodowa Pięść nie zamierzał jednak zawierać wymuszone sojusze i miał zamiar dobitnie o tym poinformować... no właśnie miał zamiar. Zanim zdążył wprowadzić swój zamysł w czyn w jego głowie rozległ się mentalny głos dobrze znany Duvalowi znad Kryształowego Jeziora
- Nie! - wykrzyczał ów głos, przez co van Blood drgnął niezauważalnie mając nadzieję, że tylko on słyszy tą mentalną wiadomość. Na wszelki wypadek kątem oka zerknął na siedzącego obok szermierza, jednak wyglądało na to, że on sam był jedynym, który ten głos słyszał. Tym razem postanowił odpowiedzieć tajemniczemu głosowi.
- Nie? Co masz na myśli mówiąc nie? - spytał oczekując jakiejś odpowiedzi. Nie trwało to zbyt długo choć dla przemienionego wydawało się być wiecznością.
- Nie... - Tylko tyle usłyszał, po czym kontakt urwał się, a kryształ w jego kieszeni przestał emanować magią. Dla Lodowej Pięści wszystko było jasne. Nie mógł walczyć z Upadłym ani mu odmówić. Nie wiedział tylko z jakiego powodu ów głos mu nie pozwalał. Cóż na wszystko przyjdzie pora. Aby nie przeciągać przedłużającego się milczenia Duval znów zabrał głos.
- Nie pozostaje mi więc nic innego jak się zgodzić - powiedział zapewne ku zaskoczeniu całego towarzystwa, bo w końcu on sam stawiał największy opór przeciwnikowi.
- Mam tylko jeden warunek... - dodał uchylając kapelusza, by ponownie spojrzeć na anioła, wzrokiem zimnym i nieprzeniknionym, przebijającym niczym stalowy miecz.
- Chcę mieć absolutnie wolną rękę w moich poczynaniach. Jeśli ktoś z twoich ludzi będzie mi się panoszył pod nogami, skończy jako lodowa ozdoba. Mam nadzieję, że nie będzie z tym problemu? - powiedział zaplatając ręce na klatce piersiowej.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge nie znał się na magii, a zaklęcia Pana Nawałnic były na tyle subtelne i zgrane w czasie ze wszystkim co działo się wkoło, że szermierzowi nawet przez myśl nie przeszło, by przyczyny swego rozluźnienia dopatrywać się w czynnikach zewnętrznych. Usiadł odrobinę swobodniej, odchylił lekko głowę, aby oprzeć ją o zagłówek i zmrużył odrobinę oczy, aby lepiej mu się patrzyło na Upadłego Anioła. Kąciki jego ust drgnęły w nerwowym tiku, gdy jasno zostało powiedziane, że ich los zależy tylko od kaprysu Pana Nawałnic. Na moment obrócił wzrok, by wyciszyć w sobie emocje i nie dać się sprowokować. "Bardzo pewny siebie", uznał, "Nie, by nie miał ku temu podstaw... Ale jednak szuka pomocy u przypadkowo napotkanych osób. Albo to wcale nie był przypadek. Niemniej, wyboru nie mamy praktycznie żadnego, on trzyma w rękach wszystkie karty". Jakby na potwierdzenie tego, co myślał sobie Carax, Duval szybko wyraził swoją zgodę na współpracę. Szermierz przechylił lekko głowę, spoglądając na srebrnowłosowego podróżnika. Był ciekaw, czy to zastrzeżenie dotyczyło również jego.
        Jorge nagle roześmiał się. Ze zgromadzonych w kajucie statku osób tylko kapitan kupieckiego statku znał chociaż odrobinę nawyki szermierza, jednak i on spojrzał na arystokratę, jakby ten postradał rozum. To nie była pora na taką wesołość, a tymczasem Carax sprawiał wrażenie, jakby opowiedziano mu doskonały żart. Wszelkie zaklęcia, jakich używał Pan Nawałnic, były już niepotrzebne. Jorge miał bardzo wysokie poczucie własnej wartości, którego nie trzeba było podbudowywać, a Upadły wzbudził w nim szacunek, z którym nie zamierzał walczyć ani którego nie zamierzał podważać. Teoretycznie mógł kwestionować pobudki, jakimi kierował się jego rozmówca, ale na bogów, to była walka między demonem a istotą piekielną, czy więc z moralnego punktu widzenia miało znaczenie, po której stronie opowie się szermierz, który nie miał komfortu pozostać w tym momencie neutralnym?
        - Panie... - zaczął, opanowując śmiech. - Doprawdy pięknie to rozegraliście. Odwołanie się do sumienia każdego z nas z osobna, ambicji, nęcąca obietnica nagrody i ta zawoalowana groźba... Jak można wam nie ulec?
        Arystokrata zamilkł na moment i wstał. Spojrzał przelotnie na Duvala, kapitana, a potem na Pana Nawałnic.
        - Fechtmistrz Jorge Carax, jestem na wasze rozkazy - powiedział miękkim głosem, w którym nadal pobrzmiewało zadowolenie sprzed chwili. Ukłonił się w pas z typową dla siebie gracją i swobodą osoby, która zna te wszystkie ruchy na pamięć. Przez ten krótki moment gdy patrzył w podłogę, jego oczy miały wyraz charakterystyczny dla osoby, która znalazła godny siebie cel, poczuła wyzwanie, którego nie mogła zlekceważyć. Jednak gdy się wyprostował, ogniki zgasły i tylko lekko uniesiony kąciki ust pozwalały sądzić, że podjął swoją decyzję nie ze strachu, a z przekonania.
        Rozbiegany wzrok kapitana kupieckiego statku biegał od Duvala, do Caraxa i do Pana Nawałnic. Nie umiał wydobyć z siebie głosu, ta trójka i to, o czym debatowali, wprawiało go w niepokój. Gdy ich słuchał, odnosił wrażenie, że omawiają plany wykraczające poza rozumowanie większości osób, a tymczasem oni mówili tak swobodnie, niedawno poznany podróżnik stawiał warunki, jakby był równy Upadłemu, a arystokrata śmiał się i zachowywał z taką swobodą, jakby uwodził niewiasty. A on, zwykły marynarz, umiał tylko zdobyć się na pojedyncze, niepewne skinienie głową.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Uśmiechnął się niezauważalnie i powoli wstał z zajmowanego siedzenia, po czym zaczął przechadzać się po kajucie. Obserwował uważnie swoich rozmówców, lekko wykrzywiając swe zlodowaciałe wargi w zastanowieniu:
- Wiedzcie, że cieszą mnie wasze odpowiedzi, zarówno werbalne, jak i te mniej słowne. Jak już mówiłem, naszym pierwszym celem jest Trytonia. Potrzebujemy broni, uzbrojenia, pożywienia, pomocy magów i zabójców demonów oraz statków, którymi powrócimy na tą piękną wyspę Lodowego Wraku. Następnie, zorientuję się, gdzie znajduje się Vaxen i zaproszę go tu. Na niezwykle chłodne przyjęcie... - Lodowy zaśmiał się donośnie upiornym rechotem, przypominającym skrzypienie lodu i uderzanie gradowych kul o skałę.
- Kapitanie - zwrócił się do dowódcy piratów. - Bądź tak miły i sprawdź jak przebiega transport towarów i pogoń swych ludzi w razie potrzeby. - Pirat skłonił się sztywno i opuścił kajutę.
- Co do twego warunku, przyjacielu, jestem w stanie się nań zgodzić. W końcu każdemu z nas należy się swoboda, jako Upadły wiem o tym najlepiej - wyszeptał, ponownie zanosząc się cichym śmiechem.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Przemieniony uśmiechnął się gdy Upadły dał mu wolną rękę, dzięki czemu mógł ukręcić bata na tyłek anioła. W tej chwili jednak wolał poczekać na dogodniejszy moment, więc podniósł się ze swojego siedziska.
- W takim razie nie mam nic więcej do dodania. Ja, Duval van Blood również jestem do waszych usług - powiedział wykonując nie mniej zgrabny ukłon od Caraxa i zamaszystym ruchem kapelusza zamiatając podłogę. Gdy wyprostował się i założył z powrotem swoje nakrycie głowy, spojrzał po zebranych i idąc śladem kapitana postanowił opuścić kajutę.
- Jeśli panowie nie mają nic przeciwko, opuszczę was, by odetchnąć świeżym powietrzem - powiedział wykonując tym razem nieco skromniejszy ukłon, po czym zabierając swój oręż opuścił kajutę. Gdy znalazł się na pokładzie przyjrzał się jak piraci i załoga, która go przyjęła, znosiła jeszcze ładunek na statek piracki. W pewnym momencie jego uwagę zwróciło coś ciekawego. Mianowicie chłopiec pokładowy ze statku kupieckiego czy to w akcie zemsty, czy to z braku zajęcia, wyciągnął procę i strzelił z niej do jednego z piratów trafiając go idealnie w plecy. Wściekły szczur morski rzucił noszony towar i natychmiastowo rozpoczął pościg za dzieciakiem, wykrzykując po drodze co z nim zrobi jak go dorwie. Trudno mu było gonić chłopca, który z łatwością wymykał mu się z rąk. W momencie gdy pirat dobył sztyletu, by dźgnąć dzieciaka, wywinął orła i grzmotnął plecami o ziemię.
- Takich błahostek nie powinno się załatwiać w tak niecywilizowany sposób - skwitował Duval odpowiedzialny za "wypadek" korsarza, a raczej za pokrycie jego obuwia cieniutką warstwą lodu, która do tego wypadku doprowadziła. Kapitan piratów, który był w pobliżu, podszedł do delikwenta i zasadził mu kilka kopniaków, przy okazji używając kilku niezbyt przyjemnych dla ucha określeń. Obolały pirat wstał mamrocząc groźby pod nosem zaś kapitan jak gdyby nigdy nic odszedł.
- Ej, mały, nic ci nie jest? - spytał podchodząc do chłopca. Był dość niski, ubrany tylko w spodnie i koszulkę, a jego włosy przysłaniały jedno oko. Dzieciak kiwnął głową, patrząc na przemienionego spode łba. Wyglądało na to, że został przez niego uznany za wroga, ale może to była wyobraźnia.
- Jestem Duval. A jak ty się nazywasz? - spytał, posyłając chłopcu dziarski uśmieszek. To sprawiło, że chłopak troszeczkę się rozluźnił i nie sprawiał wrażenia wrogo nastawionego.
- Nazywam się Grey. Grey D. Nexus - odpowiedział po chwili zastanowienia. To zaskoczyło Lodową Pięść, głownie ze względu na nazwisko chłopaka. "D.? Czy to możliwe że ten dzieciak należy do rodziny, która jest wrogiem królów?" - pomyślał zszokowany. Z ksiąg znał wiele opowieści o ludziach z D. w nazwisku. Każdy z nich zapisał się jakoś na kartach historii. Jeśli i ten chłopiec należał do tych ludzi, oznaczało to, że w przyszłości może on dokonać czegoś wielkiego.
- Miło mi cię poznać, ale lepiej pomóżmy przenieść ładunek - powiedział czochrając chłopcu włosy, po czym ruszył pomóc przy rozładunku.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wodził wzrokiem za aniołem, gdy ten wstał ze swojego miejsca i zaczął przechadzać się po kajucie. Gdy Pan Nawałnic spoglądał na niego, nie uciekał wzrokiem, wręcz przeciwnie, wykorzystywał ten moment, by samemu się mu dobrze przyjrzeć. W jego głowie kołatała się myśl, czy też Upadły zawsze przypominał męską wersję Królowej Śniegu, czy to pod wpływem własnej magii się taki stał - dostojny, zimny, na swój sposób przerażający. ”Przynajmniej nie tylko ja śmieję się wtedy gdy nie trzeba…”, przemknęło Caraxowi przez myśl, gdy usłyszał złowieszczy rechot anioła. Jego twarz wykrzywił krótki spazm, którym był w ostatniej chwili powstrzymany uśmiech. Szermierz obrócił wzrok na Duvala, który czmychnął z kajuty, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, prawie zderzając się w drzwiach z nadal nieobecnym duchem kapitanem piratów. Dowódca kupieckiego statku najwyraźniej również nie zamierzał długo zabawić w kajucie - zaraz wstał ze swego miejsca i spojrzał na Pana Nawałnic, dopadło go jednak onieśmielenie i spuścił wzrok.
        - Ja też pójdę… dopilnować załadunku - bąknął. Był to tylko pretekst, by uciec od osoby, która napawała go lękiem, to było widać jak na dłoni. Kapitan był skłonny złapać się każdej deski ratunku, by nie myśleć o tym, co działo się wokół niego, by zająć się tym na czym się znał i nad czym miał chociaż odrobinę kontroli. Cofnął się pod drzwi, przy których przystanął i bąknął coś, co było pewnie pożegnanie albo odmeldowaniem się, po czym zaraz wyszedł na zewnątrz. Carax uniósł brwi w przelotnym grymasie niedowierzania - zupełnie jakoby specjalnie chcieli zostawić ich samych. Cóż za absurdalna myśl.
        - Nadal wiemy niewiele - odezwał się w końcu szermierz, spoglądając na Pana Nawałnic. Mówił powoli, jakby dokładnie dobierał słowa, jego głos jednak nie drżał, nie zdradzał strachu. - Wasz przeciwnik z pewnością nie jest głupi i sam zbiera ludzi przeciw wam. Może warto byłoby w Trytonii poszukać pary uprzejmych oczu i uszu, które z wyprzedzeniem będą donosić o jego ruchach. To oczywiście luźna myśl, z pewnością sami na to wpadliście.
        Carax lekko uniósł brwi, jego oczy mówiły "popraw mnie, jeśli się mylę" albo też "jedno twe słowo, a zamilknę". Wszak ambitni przywódcy niechętnie słuchają rad. Po odpowiedniej pauzie arystokrata westchnął, bezwiednie powiódł palcami po koszu swej szabli.
        - Nie znam się na magii, nie mam do niej zmysłu ani tym bardziej talentu - zastrzegł, uważnie przyglądając się Upadłemu. - Natura poskąpiła mi tego daru. Zdaje się, że powinienem powiedzieć o tym na początku naszej rozmowy... Lepiej jednak późno niż wcale. To tak by żaden z nas nie był w którymś momencie niemile zaskoczony i byś mógł zrobić ze mnie dobry użytek, bo może na magii się nie znam, ale fizycznie jestem bardzo sprawny.
        W tym momencie większość osób uśmiechała się, by pokazać pewność siebie, Jorge jednak zamiast tego się zaśmiał. Ruchem głowy wskazał wyjście z kajuty.
        - Wyjście na pokład to nie taki głupi pomysł - zauważył. - Kto wie, co się tam dzieje...
        Skierował swe kroki ku drzwiom. Nie uciekał, ale też nie widział powodu, by dalej siedzieć w tym pomieszczeniu, musiał też zabrać swoje rzeczy z tamtego statku. Wątpił, by ktokolwiek się tym zainteresował w chwili, gdy było tak mało czasu na morski pogrzeb i przeładunek, bądź co bądź, całej ładowni towarów. Nie zamierzał jednak pomagać, duma arystokraty nie pozwalał mu na noszenie skrzyń razem z marynarzami.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Lodowy uwielbiał, gdy wszystko szło po jego myśli. A tak właśnie przebiegła rozmowa z jego nowymi sojusznikami. Przemieniony mag lodu oraz niezwykle zdolny szermierz, dodać bogatego kupca i hordę krwiożerczych piratów. Jego plan zaczynał nabierać kształtów.
Nie odpowiadał na pytania i rozważania Jorge, nie znaczyło to jednak, że nie brał ich pod uwagę. Notował w pamięci, aby odnaleźć w Trytonii gildię szpiegów, która pomogłaby mu zaczepić dzwoneczek na śmierdzącej siarką szyi Vaxena.
Gdy wszyscy już opuścili kajutę, Baldrughan pozostał tam jeszcze tylko przez chwilkę, aby dopić rozpoczęte wino i przez chwilę pomyśleć nad następnymi posunięciami. Po chwili jednak poszedł w ślady swych towarzyszy i opuścił pomieszczenie. Skierował swe powolne kroki na mostek, aby stamtąd obserwować przeładunek i zachowania jego nowych sprzymierzeńców.
Duval, wraz z jakimś wyrostkiem, pomagali rozładować zlodowaciały wrak statku kupieckiego, a Jorge, oraz kapitan kupców gdzieś zniknęli.
Arystokrata pojawił się po dłużeszej chwili, niosąc w ramionach tobołek, najprawdopodobniej ze swymi rzeczami. Gdy szermierz powrócił na piracki pokład, Baldrughan wbił w niego uważne spojrzenie i gdy tylko człowiek nań spojrzał, gestem ręki poprosił go by podszedł.
Czekając na arystokratę, odwrócił się plecami do statku i załogi, obserwując spokojne już morze, z którym tak wiele miał wspólnego, a jedyne z czym mu się kojarzyło, to ból i upokorzenie.
Gdy wyczuł zbliżającą się aurę Szermierza, powoli się odwrócił i spojrzał człowiekowi w jego oczy. Sam przed sobą, choć jako Anioł nie miał wytyczonej orientacji, musiał przyznać, że szermierz jest niezwykle przystojnym mężczyzną. Jednak Baldrughan mógł ograniczyć się jedynie do tego stwierdzenia, gdyż nie mógł odczuć nawet pożądania czy zauroczenia. Ot, był chłodnym obserwatorem męskich i żeńskich zalet cielesnych.
- Pewnie się zastanawiasz... Skąd się wziąłem? Dlaczego moje ciało spowija płaszcz ze śniegu i zimna zbroja lodu? - pytał cicho, zbliżając się lekko do swego rozmówcy. - Zaraz odpływamy, ale kapitanowie zajmą się prowadzeniem statku. My możemy porozmawiać, jeśli sobie tego życzysz. Możemy też zaprosić do towarzystwa Przemienionego, jeśli poczujesz się pewniej...
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Praca szła im całkiem nieźle. Dosyć szybko przeładowywali ładunek na piracki statek. Krążąc wśród żeglarzy i piratów słyszał strzępy rozmów. Dało się czuć wszechobecny strach. O dziwo nawet piraci wyglądali na wystraszonych. "Czyżby ich pan tak ich przerażał?" - pomyślał, notując sobie ten fakt w pamięci. Załadunek miał się prawie ku końcowi postanowił więc zostawić resztę prac w rękach obu załóg.
- Grey... czy coś się stało? - zapytał gdy spostrzegł, że chłopak dziwnie mu się przygląda. Pytanie wyraźnie speszyło młodziaka, bo spuścił głowę i coś zaczął mamrotać. Z tego co Duval zdołał uchwycić, zrozumiał, że chodzi mu o jego "magię".
- Heh... to co potrafię, to nie jest do końca magia, ale jest z nią mocno związane. Słyszałeś może o szatańskich owocach? - Odpowiedziało mu krótkie skinienie.
- Jestem jedną z osób, która zjadła taki owoc. Dzięki niemu mogę tworzyć i kontrolować lód, a nawet sam się w niego zmieniać. Jednak utraciłem przez to zdolność pływania i używania magii.
- Byłeś silnym magiem? - usłyszał pytanie Greya. Chłopak naprawdę był zainteresowany magią oraz magami. To mu przypomniało jak sam był podekscytowany gdy uczył się w szkole magii.
- Cóż... byłem bardzo zdolnym magiem, ale wciąż musiałem wiele poznać - odpowiedział z uśmiechem. - Niestety nie jestem w stanie cię jej nauczyć. Raz, że nie jest to odpowiedni moment. A dwa, nie posiadasz niestety potencjału magicznego. - Te słowa wyraźnie zasmuciły Greya.
- Nie przejmuj się. Zawsze możesz być dobry w innej dziedzinie - powiedział czochrając chłopakowi włosy. Zadziwiające jak bardzo Nexus był podobny do niego.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przeszedł na pokład skutego lodem statku kupieckiego lawirując między marynarzami noszącymi pakunki. Nikt na niego nie patrzył, wszyscy byli zajęci wykonywaniem swoich zadań - po pokazie siły Pana Nawałnic nikt nie chciał mu się narażać. Dzięki temu Jorge mógł szybko załatwić to, po co przyszedł. Poszedł do jednej z niewielkich kajut na dziobie statku, którą do tej pory zajmował. Tego dnia mieli dotrzeć do Alaranii, więc jego torba leżała już spakowana - Carax sięgnął po nią i wyszedł, nie kłopocząc się zamykaniem drzwi. Wrócił na pokład pirackiego statku, nadal rozglądając się po nim jak po obcym miejscu. Poczuł na sobie czyjeś nachalne spojrzenie, obrócił się więc. Pan Nawałnic stał na mostku i kiwał na niego ręką, by podszedł. ”Jak na psa!”, przemknęło szermierzowi przez myśl. Mimo to poszedł bez zastanowienia, bo przecież nie miał powodów do zgrywania ważniaka - nic by w ten sposób nie ugrał.
        - Wzywaliście? - zagaił, gdy był już blisko. Anioł odwrócił się w tym samym momencie i od razu spojrzał szermierzowi w oczy. Carax wytrzymał ten wzrok, sam patrzył wręcz może z wyzwaniem. To była jedna z jego gorszych cech, ten wzrok, który nawet w obliczu zagrożenia nie nabierał wyrazu pokory, co najwyżej łagodniał i stawał się po prostu normalny. Tak jak teraz, gdy Pan Nawałnic zaczął mówić i jednocześnie zmniejszać dystans między nimi. Jorge stanął w miejscu i czekał, na ile zbliży się do niego anioł, nurtowało go, czy nie jest to jakiś test. Pan Nawałnic sprawiał wrażenie osoby, która lubi nieustannie sprawdzać osoby, którymi się otacza, trzymać je w napięciu by przekonać się, kto jest najsłabszy, kto pierwszy pęknie.
        - W istocie... - zgodził się Jorge, gdy Upadły wyraził na głos swoje przypuszczenia. Momentalnie zamilkł, by anioł mógł dokończyć swoją kwestię. W tym czasie wiatr, który napotkał na swej drodze przeszkodę w postaci zamrożonego kadłuba statku, zawrócił gwałtownie i przelał się zimną falą po pokładzie pirackiej jednostki. Niósł za sobą wilgotną, ozonową woń zimnego powietrza oraz morskiej soli. Pan Nawałnic stał tak blisko szermierza, że mógł poczuć jeszcze korzenną woń męskich pachnideł, gdy wiatr targnął włosami i płaszczem Caraxa. Arystokrata lekko zmrużył oczy i odgarnął powolnym gestem kosmyki grzywki z twarzy. Cały czas starał się patrzeć na swego rozmówcę, by tylko ten wzrok wystarczył jako świadectwo jego prawdomówności.
        - W istocie, jestem ciekaw jak do tego doszło - przyznał. - Intryguje mnie, jak to się stało, że upadliście… Ale powiecie mi tyle, ile uznacie za stosowne. Czy przy tej rozmowie będzie Duval czy też odbędzie się ona w cztery oczy, decyzję pozostawiam wam, jeśli zechcecie wtajemniczyć nas obu jednocześnie, nie mam nic przeciwko. Mój komfort psychiczny na tym nie ucierpi. Czuję w stosunku do was respekt, ale nie przerażenie. Nie obawiam się zostać z wami sam na sam.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

- Zaiste - odpowiedział cicho Upadły i odwrócił na chwilę głowę, poszukując spojrzeniem swego demonicznego sojusznika. Gdy udało mu się go namierzyć, skinieniem głowy poprosił go by podszedł, zaś sam zaczął mówić, wolno spacerując po mostku:
- Byłem Archaniołem Bitewnym Pana, potężną istotą o białych skrzydłach i złotych włosach, którego imię wzbudzało lęk i przestrach, zarówno wśród wierzących jak i niewiernych. Choć nie wszystkich. Miałem swój własny kult... - Na chwilę przestał, rozpamiętując tamte chwile, gdy wdychał dym z całopalnych ofiar z poległych na Świętej Wojnie. - Wśród mych wyznawców była kapłanka, która odznaczała się żarliwą wiarą i fanatyzmem, lecz jednocześnie też dobrocią i chęcią czynienia dobrych rzeczy. Dlatego, wbrew anielej naturze, ją pokochałem i objawiłem jej się. Żyliśmy w miłości przez rok, poza oczami ludzkiego świata i przymrużeniem tego boskiego oka. Aż do jednej z bitew... - Znów spojrzał na morze, zaciskając zlodowaciałe pięści.- Walczyliśmy na niej oboje. Ona... Leczyła rannych. Jednak niewierni wtargnęli do obozu i... Wyrżnęli wszystkich w pień, co do jednego. Ją też. Gdy to zobaczyłem, moją duszą zapanowała żądza zemsty, której zresztą dokonałem. Mało istot po wrogiej stronie przeżyło tamtego dnia. A ja... - Znów spojrzał zimnym spojrzeniem na szermierza. - Mą duszą zapanował wszechobecny chłód, który, na skutek klątwy jednego z poległych, uwidocznił się w widoczny dla ciebie sposób. Nie mam uczuć.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Grey okazał się wyjątkowo ciekawskim chłopcem. Wypytywał Duvala o wszystko co mu przyszło do głowy, zaś Lodowa Pięść cierpliwie na te pytania odpowiadał. W pewnym momencie Nexus zapytał się o smak szatańskiego owocu. Van Blood skrzywił się na samo wspomnienie obrzydliwego smaku owocu, już najgorsza trucizna wydawała mu się smaczniejsza od tego.
- Chyba nic nie smakuje tak paskudnie jak szatański owoc - odpowiedział, po czym skierował wzrok w stronę Upadłego i Caraxa. Spojrzenia tego pierwszego i Duvala spotkały się, a obaj panowie przez krótki moment mierzyli się wzrokiem. W końcu anioł gestem przywołał przemienionego do siebie.
- Grey, zostaniesz i pomożesz swojej załodze - rzucił krótko do młodzika, a sam stanął przed swoim "pracodawcą" - jak to sobie nazwał Upadłego.
- Pan wzywał? - zagadnął. Okazało się, że anioł postanowił opowiedzieć coś o swojej przeszłości. "To może mi się przydać", pomyślał, uważnie wsłuchując się w historię Lodowego, która swoją drogą wzbudziła w Duvalu coś na wzór współczucia. "Klątwa, która pozbawia ofiarę uczuć? Coś takiego jest praktycznie nie do unieważnienia, chyba że spełni się odpowiednie warunki do jej cofnięcia", zamyślił się, gładząc się ręką po podbródku. Zdjęcie klątwy było niemożliwe ze względu na śmierć tego, który ją rzucił gdyż tylko on znał sposób na jej zdjęcie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax prawie cały czas obserwował oblicze Upadłego Anioła, na moment tylko obracając wzrok, gdy usłyszał głos Duvala, później jednak Pan Nawałnic rozpoczął swoją historię, więc szermierz skupił na nim całą swoją uwagę. Oparł się biodrami o reling i skrzyżował nogi, jedną dłoń złożył na koszu szabli, a drugą swobodnie zwiesił. Zupełnie jakby spodziewał się dłuższej przemowy i wolał zawczasu zapewnić sobie wygodę. Wstęp o dawnej potędze Upadłego sprawił, że ramiona Caraxa zadrżały w bezgłośnym gorzkim śmiechu - słyszał w głosie anioła w pełni uzasadnioną dumę z czegoś, co było już niestety nie do odzyskania. Coś mu mówiło, że wie, jak historia się rozwinie i wiele się nie pomylił. Nie tak dawno słyszał podobne wyznanie. ”Najpierw Setian, teraz on - kolejny mężczyzna, który doznał ogromnej straty przez miłość do kobiety… A później wszyscy zdziwieni, że nie chcę się z nikim wiązać, że nie zamierzam się żenić. Nie ma mowy, bym skończył jak któryś z nich - jeśli kiedyś przyjdzie mi paść na kolana, będzie to tylko i wyłącznie moja wina, nie pozwolę, by nawet najwspanialsza kobieta mnie do tego popchnęła.” Upadły spojrzał na szermierza takim wzrokiem, jakby czytał w jego myślach, Carax odruchowo dumnie uniósł głowę. Ostatnie zdanie opowiadanej przez Pana Nawałnic historii sprawiło, że szermierz uniósł brew w wyrazie zaskoczenia. Później lekko zmrużył oczy.
        - Nie macie uczuć… - powtórzył te słowa, jakby jeszcze nie dotarł do niego ich sens. Bardzo go one zastanowiły i zdecydował się drążyć temat. Odbił się od relingu i również zaczął przechadzać się po mostku, krążąc w kierunku przeciwnym do trasy Upadłego.
        - Co to znaczy? - zapytał prosto z mostu, cały czas patrząc na Pana Nawałnic. - Nie odczuwacie miłości, nienawiści, litości? Co więc pcha was do walki? Nie służycie już Panu więc nie jest to chyba poczucie obowiązku? Więc co? Zemsta, ambicja? Co z satysfakcją i gniewem?
        Upadły i szermierz minęli się w swoim spacerze po mostku. Jorge wychylił się lekko w jego stronę i następne pytanie wypowiedział prawie szeptem, tak by tylko Pan Nawałnic go słyszał.
        - Co z pożądaniem?
        Carax nie spuścił wzroku, chociaż był w pełni świadomy, że igra z ogniem i może się bardzo boleśnie poparzyć. Nie mógł powstrzymać się od tego pytania, bo jeśli dobrze zinterpretował słowa Pana Nawałnic, miał on okazję poznać smak kobiety, a to uczucie jak żadne inne nie brało się ani z serca, ani z głowy.
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości