Wybrzeże Cienia[Nad piękną modrą Larr] Czy jest z nami mapa?

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

[Nad piękną modrą Larr] Czy jest z nami mapa?

Post autor: Galanoth »

Właściwie to nie wiedzieli dokąd szli. Według wszelkich wskazówek, pytań i udzielanych odpowiedzi para szła dokładnie w obranym kierunku - w stronę Łez Rapsodii. Bohaterowie mijali poszczególne wsie, pomniejsze osadki... od czasu do czasu minęli się bądź towarzyszyli przepracowanemu kupcowi, który wraz z całym swoim kramem próbował prędkością nadrobić zaległości w zamówieniach i dostawach. Zdecydowanie nie działo się nic, co mogłoby poświadczać o naprawdę wielkich problemach.
Ale coś było nie tak i Elf powoli to wyczuwał. Z każdym kolejnym krokiem czuł, jakby ogarnia go chłód. Lodowaty ziąb przeszywał go czasami od stóp aż po czubek srebrnowłosej głowy. Dziwne, że tylko od strony zachodu. Spoglądając tam nie raz Thelas wyglądał na wysokie szczyty gór, które skąpane w mgle i niewyraźnych kształtach horyzontu przypominały łuny, sylwetki gigantycznych ptaków stojących w miejscu na sklepieniu przestworzy.
- Dziwne... nie powinno być tutaj żadnych gór.. aż tak wielkich... - powiedział cicho do siebie, raz po raz badając tajemnicze kształty wyłaniające się zza mgły podróży. Czyżbym zaszedł z Aphrael aż tak szybko?, pomyślał, wpatrując się teraz na wysoką, szczupłą sylwetkę kobiety na koniu. Za nic bym nie przypuszczał, że potoczy się to tak prędko... wręcz niezauważalnie.
Galanoth myślał poprawnie, lecz nie przypuszczał, że stęsknione za Lodową Północą serce potrafi być nierozważne i... niepamiętliwe. Uroczy początek Elfa, jego ukochane Arcto, dawno przysypane wiecznym śniegiem, znajdowało się daleko stąd, wiele gór i dróg dalej. Łzy Rapsodii również. Nie ma co się oszukiwać - zgubili się.
Rycerz nabrał tego podejrzenia, kiedy tylko chłodny klimat przerodził się w zieloną świeżą trawę, a ślady Yeti nagle zamienione zostały na wyraźny trop saren, jeleni... bobrów. Galanoth nie jest byle jakim myśliwym. Doskonale wie, co właśnie mogło śmignąć mu przed oczyma w gęstych krzewach... lasu. Trafili bowiem do lasu, tak. Drzewa, ściółka... jagody. Las. A tuż obok nich - rzeka. Całkiem ładna, krystalicznie czysta... Zapewne koryto czerpie z górskich odmętów i źródeł, czego Galanoth był zbyt pewien, aby to nie było prawdą.
- Mam złą i dobrą wiadomość... - oznajmił, zatrzymując Strzałę przy rzece Larr - Zła to taka, że zeszliśmy z drogi i znajdujemy się... bodajże na wschód od Łez Rapsodii. Dobra to taka, że nic nam nie grozi. Powinniśmy zatem odpocząć tutaj i przeczekać do świtu. W zakonie powinniśmy znaleźć się około południa, no może wieczora.
Uśmiechnął się do Aphrael, a następnie pomógł jej zejść z konika. Znalazłszy miły zakątek tuż przy rzece, cichy jar pełen roślin i cienia, rycerz natychmiast ruszył do zbierania kamieni i dzikich roślin. Z jego umiejętnościami trwało to niespełna pięć minut.
Wkrótce zabłysły pierwsze płomienie ogniska. Galanoth, krzątając się przy Strzale i bagażach, przypomniał sobie nocowanie nieopodal Jeziora Doren. Lustrując Aphrael w końcu odezwał się - siadając na ziemi i opierając się o mocny pień starej lipy.
- Długa noc przed nami... będę czujny. W razie co, ostrzegę cię.
Volatil potwierdził to cichym mruknięciem. Kruk błyskawicznie przeniósł się z prawego barku Elfa na gałąź drzewa. Można by rzec, że swym ciemnym upierzeniem zlał się z mrocznymi liśćmi i wieczorem zamieniającym się w noc.
Nie będzie jednak chłodna. Galanoth doskonale pamięta noce w tych rejonach Alarani. Dla niego były, są i będą ciepłe, wręcz upalne... choć może to wina jego genów i bycia Lodowym Elfem? Oh, lepiej nie pytać o to Aphrael.
Awatar użytkownika
Darayawus
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darayawus »

        Od kilku dni cała trójka była w drodze. Dokładniej rzecz biorąc od czasu gdy opuścili Trytonię - jego rodzinne miasto. I choć Darayawus nigdy nie należał do ludzi sentymentalnych, to mimo wszystko odczuwał tęsknotę. Czuł się jak tułacz... emigrant opuszczający swój dom, by już nigdy go nie zobaczyć. A najśmieszniejsze w tym wszystkim było to że najbardziej mu brakowało zapachu morza i doków. Nie pomagał też wcale fakt iż obie dziewczyny wciąż się na niego gniewały za to że zostawił je w środku nieznanego im miasta, a sam poszedł pić do karczmy i niestety nie pomogło mu żadne wytłumaczenie. Właściwie nawet gdy wreszcie wydusił prawdę, jego opowieść pozostała bez echa. Szedł więc za swoimi towarzyszkami, słuchając od czasu do czasu tego co mają do powiedzenia. Częściej jednak po prostu zajmował się urozmaiceniem sobie podróży. A to więc zaśpiewał, a to pogwizdywał. W kryzysowych sytuacjach ganiał nawet dzikie zwierzęta niczym kilkuletni chłopiec.

         Tym razem to nie on prowadził, lecz obie panie, które właściwie dały mu jasno do zrozumienia iż wcale nie musi za nimi podążać. Nie chciały też słuchać rad na temat okolicy, którą on przecież znał dość dobrze. Nie zdziwiło go więc wcale, gdy okazało się iż zgubili się gdzieś na równinie, w pobliżu lasu. Już dużo wcześniej czuł narastającą panikę w miarę jak zachodziło słońce a nigdzie nie widać było miejsca godnego do noclegu. Kolejne pół godziny szybkiego marszu które nastąpiło od tamtej chwili wcale nikomu z nich nie pomogło... Darayawus postanowił więc spróbować raz jeszcze.
- Heeej! Może pogodzimy się wreszcie? Za idąc tak dalej, dojdziemy do gór Fellarionu! Tam jest... zimno? - Człowiek wychowany w nadmorskim klimacie raczej kiepsko by to zniósł, a on w tej chwili już zaczynał martwić się o swoją skórę.
- Znam te okolice! Wychowałem się tu! - Właściwie wcale nie była to prawda. Chłopak nigdy w życiu nie zagościł w tych stronach a jedyne co o nich wiedział to wygląd topograficzny zapamiętany z jakiejś starej mapy. Prawdopodobnie niezbyt dokładnie...
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Finua szła uparcie przed siebie, uprzejmie ignorując marudzenie idącego za nią i Nikolą Darayawusa. Właściwie z jej strony rzeczywiście była to uprzejmość, bo choć z natury niezbyt konfliktowa, gdy już raz się zdenerwowała, przypominała rozwścieczonego byka uspokajanego za pomocą bicia ostem po pysku. Ani trochę nie obchodziło jej, że ani nie znała okolicy, ani nigdy nie umiała odnajdywać się w terenie, a wielkie otwarte przestrzenie przyprawiały ją o nieprzyjemne skurcze w żołądku. Koniec końców była dzieckiem miasta. Nikoletta zdawała się radzić sobie znacznie lepiej w dziczy, ale złodziejka miała pewne nieodparte wrażenie, że czytanie mapy było dla amazonki wieczną zagadką. W końcu i tak jakimś cudem częściej się gubiły, niż odnajdywały drogę, by na koniec zupełnym przypadkiem trafić na coś ciekawego.
Gdy darayawus po raz kolejny podjął próbę przeforsowania swojego zdania, kuglarka nie wytrzymałą i wyrzuciła ramiona do góry, jakby błagając niebiosa o zmiłowanie.
- Nikol, słyszałaś? Przemówił człek oceanów, postrach mórz! Jeden rzut oka w gwiazdy i rozpozna położenie oraz odnajdzie drogę! A, niech go diabli, w rodzinnym mieście trafić na umówione miejsce to ciężko! Puścimy go przodem, a zanim mrugniesz, odnajdzie niechybnie drogę. Do najbliższej flaszki! - Ostatnie słowa wycedziła przez zęby, obracając na moment głowę w stronę chłopaka. - I jeśli tam będzie zimno, to jako dobrze wychowany panicz sam z siebie zaproponujesz, że jednej oddasz kamizelkę, a drugiej koszulę.
Iskra dla podkreślenia swoich słów pstryknęła palcami, znów wbijając wzrok w drogę przed sobą. W pewnej chwili dźgnęła idącą obok Nikolettę łokciem i wskazała przed siebie.
- Zabij mnie, ale widzę ogień. Jesteśmy w domu!
Awatar użytkownika
Nikoletta
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nikoletta »

Nikoletta bynajmniej nie przejmowała się tym, że znowu się zgubili. Nie pierwszy w końcu i nie ostatni raz. Z jej kamiennego wyrazu twarzy trudno było wyczuć jakiekolwiek emocje, czy to dobre, czy złe. Szła obraną ścieżką, w jednym kierunku. Dzięki temu nie kręcili się w kółko jak banda kretynów. Słowa Darayawusa przestały wywierać na niej jakiekolwiek wrażenie. W przeciwnym wypadku, pewnie dawno pozbawiłaby go języka. Skupiona na drodze starała się puszczać jego monologi mimo uszu.
Ale czasami się nie dało. Wtedy zwykle - jak i teraz- sięgała po butelkę alkoholu - tym razem wina - by alkohol ujarzmił furię. Pociągnęła duży łyk i szła dalej. Niestety, Finua zbyt się nakręciła i Nikoli nie pomogły nawet procenty.
- Zamkniecie się wreszcie? Tak, Fin, płomienie, ognisko, lecz jeśli dalej będziecie skakać sobie do gardeł, z pewnością wypłoszycie wędrowców. - Wskazała ramieniem w stronę ognia.
Po czym chyliła się nieco i gestem poprosiła, by i Finua, i Daray, zrobili to samo. Należało się podkraść, bo nigdy nie wiadomo, kto obozował w tej obcej im okolicy.
- Znasz okolicę - zakpiła z Darayawusa - Ty własnego tyłka nie znasz, a co dopiero okolicę...
Trzymając dłoń na mizerykordii, posuwała się naprzód cicho, lecz pewnie. Pierwszym, co ją zaniepokoiło był kruk, który pomimo tego, że zlał się z mrokiem nocy, poruszył skrzydłem. A to nie umknęło już uwadze Nikol.
Wkrótce udało im się podejść na tyle blisko, by ujrzeć sylwetki obozujących Istot. Czujny wzrok amazonki obserwował wszystko wokół. A jakiś wewnętrzny głosik krzyczał, że zaraz wszystko weźmie w łeb przez zapalczywość Finuy lub zarozumialstwo Daray'a...Ona zaś będzie znów musiała zrobić pożytek ze swego miecza. Jak zwykle, zresztą.
Fortune Favours The Bold
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Wyciągnął notatnik. To dziwne, ale w nawale pracy, bohaterskich czynów i heroicznych walk do ostatniej kropli krwi Galanoth nigdy nie stracił ducha bajarza. Uwielbiał spisywać swoje przygody na kartach zasłużonej książeczki. Gruby kajecik pełen zmarszczonych kart nie tylko nadawał się jako księga każdego podróżnika, ale i sposób na nudne, zimne wieczory. Wraz z otwarciem pierwszej pustej strony... czyli chyba to już 125... Elf skupił się na pisaniu. Mały ołówek praktycznie już nie istniał. Rysik pozostawiony na pastwę wielu lat mierzył zaledwie "jeden paznokieć", o ile takiej miary można użyć. Rycerz kończył powoli notatkę z ostatnich dni podróży, zamierzał właśnie postawić ostatni wielokropek w swej jakże nieciekawej wypowiedzi do pamiętniczka, gdy... coś usłyszał. Oh, trzeba być naprawdę głuchym - w mniemaniu tropiciela o łowieckich korzeniach - aby nie wychwycić trzasku łamanych gałęzi i pokracznej rozmowy prowadzonej między... jeszcze dziwniejszymi istotami. Rycerz podświadomie uśmiechnął się. Rozmówki tajemniczych wędrowców rozśmieszyły go do takiego stopnia, że aż nie miał ochoty wyciągać Różyczki, by przegonić kłócących się ze sobą pechowców.
- Oh... przygoda. Ile to jeszcze ofiar złapie w swoje macki życia? - spytał cicho siedzącą obok Aphrael, po czym spokojnym krokiem udał się na spotkanie z przeznaczeniem; trójgłowym na dodatek. Jakie więc mogło być zdziwienie dziewczyny pokrytej śladami walk, kiedy nagle uderzyła o rosłego mężczyznę ubranego w mroczny pancerz? Ach, jeszcze się tak dżentelmeńsko uśmiechał, spoglądając spod srebrnych włosów na trójkę podróżników. Dłonie ulokował na biodrach Amazonki nie chcąc jej spłaszczyć na sobie. Dzięki temu uchroniła się przed poważnym guzem. Nikt nie powinien uderzać w twardą zbroję. Zwłaszcza, kiedy należy ona do Lodowego Elfa.
- Witajcie, umęczeni. - przywitał się z nimi wcale nie zdzierając ciepłego jak ogień uśmiechu - Coś mi się zdaję, ze zabłądziliście w tych rejonach tak samo jak my. Wasze hałasy można usłyszeć z odległości jednego smoka. - zaśmiał się krzepko - Jestem Galanoth z Północy, a wy? Mielibyście ochotę spocząć przy ognisku i odpocząć?
Thelas coś czuł, że może im ufać. Strapieni podróżnicy prosili się choć o naparstek łaski. On sam natomiast z chęcią napiłby się wina przy dobrym, większym towarzystwie.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Finua, która szła zaraz za Nikolettą, przystanęła gwałtownie, gdy tylko ta pierwsza sie zatrzymała.
- Co Ty... - Dziewczyna już miała zwyczajowo zwymyślać towarzyszkę do momentu, gdy jedno słowo więcej kosztowałoby ją utratę języka, gdy zauważyła powód nagłego zatrzymania się. Powoli otaksowała ów powód od góry do dołu, wydając przy tym z siebie bezczelny, przeciągły gwizd. Przy swoim dość marnym wzroście z pewnością nie sięgałaby mężczyźnie nawet do ramienia. Wątpiła wręcz, czy mogłaby chociażby utrzymywać wygodnie kontakt wzrokowy z jego piersią. - Nikol, podsadzić Cię?
Kuglarka wyrzuciła z siebie teatralnym szeptem z pewnym rozbawieniem w głosie. W końcu obie były dość podobnego wzrostu, choć amazonka zdecydowanie nie wydawała sie aż tak drobna. Usłyszawszy zaproszenie do ogniska wyszczerzyła radośnie zęby i zapomniała nawe na moment, że była śmiertelnie obrażona na swojego towarzysza.
- Ja jestem Finua, ale dla ułatwienia niektórzy nazywają mnie Iskrą. To Nikoletta Wilczyca, a ten tam... Darayawus o nazwisku, którego w życiu nie nauczę sie wymawiać. Z chęcią skorzystamy z zaproszenia. - Złodziejka bez większego zastanowienia przedstawiła towarzyszy i podjęła za nich decyzję. W końcu dla niej niemal każda noc była chłodna, a ognisko brzmialo wielce obiecująco. Równie szybko dojrzała na szyi Galanotha srebrny łańcuszek, w który zaczęła się bezczelnie wpatrywać, odruchowo wręcz oceniając wartość i szukając wzrokiem zapięcia.
Awatar użytkownika
Nikoletta
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nikoletta »

Zatrzymała się gwałtownie, czując jak czyjeś dłonie wędrują po jej ciele, by spocząć na biodrach. Jeszcze jeden fałszywy ruch, a ostrze mizerykordii wyciągniętej w błyskawicznym tempie, miałoby przebić wątrobę intruza. Nikoletta powoli uniosła głowę i musiała ją wysoko zadrzeć, by dojrzeć twarzy nieznajomego...elfa.
- A może ja ciebie podsadzę, Fin? Tak dobrze idzie ci rozmowa z obcymi - warknęła na przyjaciółkę, która skwapliwie ich wszystkich przedstawiła. Nie była z tego powodu zadowolona. Kuglarka była taka...nierozsądna.
Spostrzegła też, że Finka aż skakała z radości, na myśl o ogrzaniu i zwinięciu elfowi srebrnego łańcuszka.
- Za co? -szepnęła żałośnie do siebie i pokręciła z rezygnacją głową.
Gdy jasnowłosy elf przemówił, cofnęła jakby dłoń dzierżącą sztylet, ale ani myślała mu ufać, mimo łagodnego i przyjaznego głosu. Oraz postawy nie wykazując krztyny zdradliwych intencji.
- Mógłbyś zdjąć swoje dłonie z moich bioder, mości panie? - zapytała powoli i szorstko. W jej słowach zabrzmiała również nuta złości, a jej towarzysze mogli zapewnić, że lepiej nie drażnić Wilczycy. Zbyt impulsywna i nie oswojona. Tak można by ją określić.
- To jak już się wszyscy znamy - wyrzekła z dezaprobatą patrząc na Fin. - To skorzystamy z zaproszenia, co Daray? Daray, mówię do ciebie! - rzuciła zirytowana, chowając ukradkiem broń.
Lepiej, ażeby elf jej nie zauważył. Należy zachować ostrożność. Toteż Nikoletta wodziła za Galanothem czujnym wzrokiem, analizując każdy jego gest.
Fortune Favours The Bold
Awatar użytkownika
Darayawus
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darayawus »

- Ej, ej... Nie podawajcie naszych imion tak byle komu. Zaprawdę wasza beztroska nas kiedyś zgubi... - Rzucił swoim towarzyszkom wzrok pełen dezaprobaty pomieszanej z rozbawieniem. Zawsze gdy je upominał, nie mógł powstrzymać się przed śmiechem. Nigdy nie miał rodzeństwa, ale teraz chyba wiedział jak to jest mieć starszą i młodszą siostrę. A to miało swoje pozytywy... choć drażniło też niezmiernie. Jednak wzrok młodzieńca skupił się dość szybko na tajemniczej postaci, która jak się wydawało, wyłoniła się znikąd tuż przed nimi. Wydawało mu się iż ów jegomość ma wszystkie przymioty, które określały prawdziwego mężczyznę, a których jemu samemu wciąż brakowało. Był barczysty, dobrze umięśniony i stał pewny siebie. A nawet był wyższy od niego o jakieś ćwierć stopy! A tego nie udało się dokonać żadnemu z jego znajomych. Nie, tego nie mógł mu wybaczyć!
Darayawus podszedł więc, dołączając do swoich towarzyszek i, jak się z bliska okazało, elfa.
- Wybacz mi panie za zachowanie tych pięknych pań. Jak widzisz, mimo iż natura nie poskąpiła i urody, to jednak jeśli chodzi o rozum... Niestety muszę z bólem przyznać że obie bywają nieco nierozgarnięte, jak sam pan zresztą widzi - Tak, odwołanie się do natury było chyba dobrym pomysłem, gdy miało się do czynienia z elfem. Daray nie widział w swym życiu wielu elfów. Owszem, zdarzało się iż przedstawiciele tej rasy zjawiali się w Trytonii, jednak nie było to zbyt częste zjawisko. Jak by nie było, miasto to należało do ludzi.
- Waść już pewnie zauważył też iż obydwie lubią się bardzo spoufalać, jednak i ja nie zaprzeczę iż chętnie skorzystamy z twojego zaproszenia. O ile oczywiście nie przeszkadza ci nasze towarzystwo... - To, jak szybko przechodził z oficjalnej formy na zwykłe "ty", również i o nim nie najlepiej świadczyło, jednak wciąż jako jedyny starał zachować się jakiekolwiek pozory przyzwoitości. Wolał nie robić sobie niepotrzebnie wrogów. Oj, tak. Daray nie lubił mieć wrogów. Matka zawsze powiadała iż lepiej mieć stu przyjaciół niż jednego wroga...
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Towarzystwo. Hm, Galanoth nie spodziewałby się, że wśród leśnych odmętów okołogórskich terenów spotka się twarzą w twarz z dziwnym trio. Ich śmieszne wyrazy twarzy, spojrzenia, ubrania... pokracznie kolorowe, jakby wyrwane z jarmarku lub cyrku. Wywoływały uśmiech na twarzy rycerza; szczery i całkiem sensowny. Piękny.
- Proszę mi wybaczyć ten zły dotyk. Nie chciałem, byś przypadkiem we mnie uderzyła. - odezwał się spokojnym głosem, prawą pięścią bijąc się w piersi. Wytłumiony dźwięk zbroi zasugerował, że chyba lepiej stało się tak, jak się stało. Zderzenie z napierśnikiem Elfa mogło przynieść w skutkach ból i krew. Tym bardziej mizerykordia, stworzona do "miłosierdzia" i podcinania szyi konających, miałaby problem z przedostaniem się przez gruby pancerz. Thelas spojrzał ukradkiem na błysk stali chowającej się w cieniu niejakiej Wilczycy. Nie nazywała się słodko, ani też na niewinną dziewczynę nie wyglądała. Miała przy sobie broń, wykazywała się agresją i dystansem. Indywidualnością w działaniu. Przewodziła swoim kompanom ze stanowczością. W dodatku te dziwne pręgi na plecach...
Wzrok Fin złapał jak ptaszka do złotej klatki. Galanoth zbadał ją uważnie od stóp aż po głowę, zmrużył zjawiskowo oczy próbując wychwycić pobudki, jakimi się kieruje. Do niedawna nieznajoma panna miała chyba chętkę na niego... albo na jego skarby. To dziwne, że w ogóle dostrzegła jego amulet. Przecież cała jego piękna ozdoba schowana była pod zbroją. Czyżby zatem błyskotliwie widząca Finua mogła mieć wzrok przenikający materiał? Czyżby Elf natrafił na trójkę superbohaterów, którzy... zgubili się w lesie? Oh, jego życie jest usłane paradoksalnymi różami.
- W naszym obozie nie tolerujemy złodziejstwa, chamstwa ani podnoszenia broni. Każdy z zagubionych ma się czuć bezpiecznie i przyjaźnie. Zwłaszcza, jeśli mamy zamienić wszelakie pałki i ostrza na śmiech i wino. Chodźcie za mną, zagubieni.
Całą trójkę poprowadził wężykiem przez ciemne zarośla. Rozmowa z niejakim Darayem przyniosła mężczyźnie kolejne zakłopotania. Już nawet nie wiedział, co myśleć dokładnie o podróżnikach i jak ich oceniać. Superbohaterka z super oczyma, wojowniczka o niedotykalskim charakterze... gadzi język o mało przebojowej fizjonomii. Parokrotnie Galanoth słyszał historie o małych grupkach poszukiwaczy przygód, którzy szli razem przez życie i całkiem dobrze im się wiodło, lecz nie przypuszczałby, że natrafi na jedną z nich.
- Zgaduję, że nie trafiliście tutaj z własnej woli... a przynajmniej zgubiliście się szukając ciepłego kąta, hm? Macie dużo szczęścia, że spotkaliście mnie i Aphrael. Poznajcie się.
Gestem dłoni wskazał wysoką postać Czarodziejki siedzącą przy lipie.
- To Fin, Nikoletta i Daray, nowi towarzysze z przypadku. Będą nam dzisiaj towarzyszyć, dopóki znów nie wzejdzie słońce. Cóż... hm... od czego zaczniemy? Macie jakieś propozycje? We własnym zakresie i zapasie mamy trzy butelki wina - spojrzał na Aphrael przypominając sobie Kal Idrion - a wy? Macie coś prócz oryginalności?
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Gdy tylko złodziejka zauważyła, że elf na nią spojrzał, uśmiechnęła się możliwie niewinnie, odrywając wzrok od ulotnego błysku srebra na jego szyi. Ciekawska dziewczyna obiecała sobie później sprawdzić, cóż takiego znajdowało się na łańcuszku. Może przeszukiwanie śpiacych było nieuprzejme, ale jakoś Daray i Nikoletta to przeżyli, choć nieraz uważali, że towarzyszka chciała ich okraść, co dla niej samej było paskudnym, bezpodstawnym oskarżeniem. Nigdy nie okradała nawet tymczasowych towarzyszy. Chyba, że przestali być towarzyszami. Na wspomnienie o nietolerancji wobec złodziejstwa rzuciła ukradkiem elfowi nieprzychylne spojrzenie... i rozmyśliła się. Ciekawość, ciekawością, ale po krótkim zastanowieniu uznała, że woli po prostu zapytać w odpowiedniej chwili.
Gdy tylko dotarli do obozowiska i zostali przedstawieni wysokiej kobiecie, Finua założyła jedna rękę za plecy i ukłoniła sie głęboko w manierze zwykłej dla ulicznych artystów. Właściwie cały czas uśmiechała się wesoło, a nawet wygrzebała ze swojej torby butelkę spirytusu. Dla obcych mogła wydawać się po prostu miłą, radosną dziewuszką, które z resztą wyobrażenie nawet do niej pasowało. Ale towarzysze Iskry mogli skojarzyć takie zachowanie tylko z wypatrzeniem przez złodziejkę czegoś ciekawego. Gdyby nawet uznać, że miała wyjątkwo dobry humor, raczej nie miała w zwyczaju rozdawać swojego alkoholu, którego potrzebowała do występów.
- Ja mam tylko spirytus. Ale dla urozmaicenia czasu mogę pożonglować, czy coś. Albo możecie opowiedzieć, dokąd zmierzacie. - Dziewczyna bez dalszego ociągania się usiadła przy ognisku, wyciagając z przyjemnością dłonie bliżej płomieni. - I proszę się nie przejmować Darayem. Już taki z niego gbur i co tu poradzić?
Awatar użytkownika
Nikoletta
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nikoletta »

Lustrowała lodowego elfa spod lekko zmarszczonych brwi. Gdy ją puścił, cofnęła się o krok równając się z towarzyszami. Milczała jednak. Taką miała naturę. Może nie była też błyskotliwa, jak to przedstawił Darayawus, ale bez niej ten pyszałek niejednokrotnie straciłby głowę. Nie zawsze przecież popadali w konflikt z prawem, przed którym raczej uciekali, aniżeli walczyli. Często, przez zuchwałość żeglarza, wdawali się w bijatyki z lokalnymi zbirami. I kto musiał wtedy wyciągać ich z opałów? Kto? ech...
Gdy weszła w krąg blasku rzucanego przez ogień, nieznajomi w liczbie sztuk dwóch - elf oraz jego przyjaciółka, wysoka pani, mogli lepiej przyjrzeć się kamiennej i niezbyt przyjaznej twarzy dziewczyny. Była taką, jaką winna być każda wojowniczka. Tajemnicza i szorstka.
Zaraz jednak przeszła w mrok i wsiadła na zwalonym pniu. Nie zamierzała dzielić się swoim alkoholem, także nadal nie odezwała się ani słowem. Od wyciągania informacji i prowadzenia konwersacji byli jej przyjaciele. Ona mogła się jedynie przysłuchiwać i odpowiednio reagować.
- Oryginalność to nasza cecha rozpoznawcza - prychnęła i przerzuciła wzrok z elfa na płomienie ogniska, a potem na kobietę, która również zachowywała dostojne milczenie.
Fortune Favours The Bold
Awatar użytkownika
Darayawus
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darayawus »

- Witaj panienko! - Rzucił raźnym, choć niezbyt wesołym głosem, zbliżając się do ich prowizorycznego obozu. Wciąż jeszcze próbował rozgryźć mężczyznę, na którym najwidoczniej nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Właściwie nie dziwił się zbytnio, doskonale pamiętając jak jeszcze będąc brzdącem, biegał za elfimi przybyszami, przedrzeźniając ich i dokazując. Zwykle ludzie wydzierali się na niego a czasem nawet próbowali złapać czy uderzyć. Jednak nie elfy... Ci nadal spokojnie spacerowali po mieście zachowując niezmienną powagę, a czasem jedynie patrząc nań z pogardą. Dlatego też Daray posiadł przekonanie iż bardzo trudno jest wywołać gniew u przedstawicieli tej szlachetnej rasy, nie mniej jednak takowy musiał być straszny w skutkach. Młodzieniec jednak nie podjął dalszych dywagacji na temat tego czy istnieją wyjątki od zaobserwowanej przez siebie reguły, gdyż teraźniejsza sytuacja już go pochłonęła.
- Ja, oraz moje towarzyszki przepraszamy za najście o tak nieludzko późnej porze, jednak jak już Pan Galanoth, wynikło ono tylko i wyłączne z przypadku - Młodzian pomyślał że to właściwie to przez dwie idiotki, które były zbyt uparte by słuchać jego rad na temat podróżowania sprawdzonym, ubitym traktem. W porę jednak przeformował to na zdanie, które nie powinno zesłać nań żadnego kłopotu.
- Mam tylko nadzieję że nie nasza obecność nie będzie dla was wielkim ciężarem. - Na tym jednak poprzestał na prezentacji swojej towarzyszących mu kobiet. Zresztą i tak marnie mu szło, jak podsumował sam siebie w myślach. A że gryzło go to niemiłosiernie, chłopak zamilknął i po prostu zajął miejsce kilka stóp od ogniska, najzwyczajniej moszcząc się na ściółce A że takie stany zdarzały mu się bardzo rzadko, była to okazja godna zapamiętania zarówno przez Finuę, jak i Nikol.

Na swoje szczęście, Darayawus był z natury lekkoduchem, więc gdy Galanoth zadał im swoje pytanie, uśmiechnął się doń z iście niewinnym wyrazem, zupełnie już zapominając o swoich rozsterkach i rzekł wesoło
- Nie wiem jak moje towarzyszki, ale ja ze swojej strony mogę dorzucić manierkę pełną rumu. Niestety przez przez te dwie... z pewnych względów nie mogłem poczynić żadnych zapasów w mieście na dalszą podróż. Wygląda więc na to że będę musiał żerować na Pana uprzejmości - W pewien sposób zaczynał podziwiać tego mężczyznę, choć sam jeszcze nie wiedział dla czego. Jasnym jednak było że budził ciekawość Daraya.
- A i proszę się nie przejmować naszą nieokrzesaną towarzyszką. Zwykle jest bardzo urokliwa, zwłaszcza gdy się ją wciśnie w jakąś sukienkę, ale teraz najwyraźniej się wstydzić. Widać Panie wpadłeś jej w oko.
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

- Doprawdy... Nie mnie oceniać wasze przywary, gadaninę i postępowanie. Dopóki nie słyszę o was niczego złego, palcem was tknąć nie mogę. Ani też niczym innym również. Mogę mieć tylko nadzieję, że macie nieposzlakowaną opinię wśród narodów, a wasze słowa stanowczo nie są wyłącznie pustymi frazesami. Przy mnie Aphrael możecie czuć się bezpieczni. Specjalnie wybraliśmy takie oto miejsce na obóz, bo jest raczej.. cóż, po prostu bezpiecznie. W lesie grasują bliżej nieokreślone drapieżniki, wystarczy popatrzeć na zadrapania po pazurach na pniach drzew, lecz ze mną nic się wam nie stanie... Zaopiekuję się wami jak kokosza swymi pisklętami. Wybaczcie jednak, ale skrzydłami was niestety nie obejmę. Nie mam.
Słowa Galanotha, choć najeżone sprawozdaniami, słowami pociechy i żartu, na samym dnie sensu brzmiały jak pocieszenie; zapewnienie, że z nim warto się dogadywać i co najważniejsze - ufać mu. Rycerz nie należał bowiem do osób gołosłownych. Każde rzucone słowo po trzykroć okrywał czynem. Aphrael już się na tym poznała. Teraz przyszła kolej na fantastyczną trójkę.
- Wasza obecność stanowczo nie będzie ciężarem. - odparł, grzebiąc w torbach usłanych przy kopytach odpoczywającej Strzały - Ba, wręcz przeciwnie. Lepiej wiedzieć, że żyjecie i możecie odpocząć, niźli byście musieli teraz gnić w paszczy strasznego potwora czyhającego w cieniu na kolejne niewinne ofiary.
Dziwne, ale mówiąc te jakże niepokojące wizje, Galanoth zachował optymizm i czyżby wyłaniającą się słodycz? Mówił tak radośnie i pociesznie...
- Mamy zatem spiritus, rum i wino... cóż, zatem starczy dla każdego. Akurat po jednej butelce.
Jedną z butelek postawił przy brzegu, drugą wręczył Aphrael z widocznym całunem uśmiechu. Trzecią natomiast wręczył Nikolette, i choć ta nie przypominała kobiety uroczej i promiennej, Obrońca czuł podświadomie, że tkwi w niej sporo tajemnicy i siły. Porywczej, agresywnej siły.
- Pijcie ile wlezie. Dzisiaj jest noc, którą warto świętować pod sklepieniem świata. A oto posąg ludzki, dawna kraina, ze środka ciemności powstał hardo... i przyoblekł swój kamień w życie, a kamień życiem się stał... - wyrecytował cicho mężczyzna, sekundę siłując się z otwarciem od swej i Aphrael butelki. - Dzisiaj mija rocznica mojej pierwszej bitwy na której stawiłem się tuż po ukończeniu szkoły rycerskiej. Ale... takie historie trochę później.
Towarzyska dusza Elfa zatrzymała się wzrokiem na postaci Nikolette. Tłumaczenia Darayawusa przyjął z uśmiechem.
- Chyba wpadłem jej w to wilcze oko... myślę jednak, że o wiele piękniej wyglądałaby bez sukienki, niż w niej. Tak przynajmniej sprawa się ima, jeśli chodzi o Amazonkę. Trudno w niej nie rozpoznać tego rygoru i dyscypliny, anarchistowskiego podejścia i zrezygnowania z wszelakich kobiecości na rzecz bojowego szkolenia. Walczyłem kiedyś... ramię w ramię z jedną z twoich sióstr, Wilczyco... wasze przydomki nie są nadawane nadaremno.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Finua siedziała spokojnie przy ogniu, rozkoszując się ciepłem, które tak uwielbiała. Mogłoby wręcz zdawać się, że trzyma dłonie zbyt blisko płomieni, by mogło być to przyjemne doznanie. Ale ona, gdyby mogła, byłaby gotowa wręcz spać w palenisku, niestety jej ciało nie było dostatecznie odporne na temperaturę. Zapewnienia o bezpieczeństwie zbyła nieco ironicznym uśmieszkiem. Akurat z leśnymi bestiami zaznajomiona ze sobą trójka mogła radzić sobie doskonale. Iskra potrzebowała tylko chwili na rozniecenie ognia, którą swobodnie mogła zapewnić Nikoletta, a zwierzęcia, które nie uciekałoby od gorąca jeszcze nie widziała. Nie oznaczało to jednak, że miałaby ochotę wpaść na jakiegoś wygłodzonego drapieżnika.
- Daray? Mówiłeś, że ta okolica jest stosunkowo bezpieczna? - Dziewczyna syknęła do towarzysza z nieco niepewną miną. Z jednej strony elf raczej wiedział, co mówił, ale bardziej jednak ufała mniej doświadczonemu piratowi. Gdy Galanoth wspomniał o "butelce na głowę", Iskra otworzyła szerzej oczy i spojrzała na leżący przy nim spirytus. Owszem, zdarzyło jej się wypić więcej, ale tej flaszki nie miała jeszcze okazji nawet dobrze napocząć. Szybko podłapała temat dotyczący Amazonki i zerknęła na nią przez ramię z porozumiewawczym mrugnięciem. Gdy jednak pojawiła się wzmianka o braku sukienki Finua w pierwszej chwili parsknęła śmiechem, by zaraz potem odkorkować swoją flaszeczkę i pociagnąć niewielki łyk. Wypatrzyła nawet dobrze palącą sie szczapę drewna. Była gotowa zarówno odwrócić uwagę od towrzyszki, wypluwając wprost nad siebie ognistą fontannę, gdyby ta dała jakiś znak, jak i doskoczyć do Nikoletty, by spróbować przekonać ją, że później będzie miała okazję oraz możliwość zamienić pewne części ciała Daraya miejscami.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Podróż była przyjemna i nie dłużyła jej się. Nie przeszkadzało jej szczególnie to, że się zgubili. To był         tylko pretekst do tego, żeby więcej czasu razem spędzili.
        Jak co wieczór rozbili obóz, tym razem w wyjątkowo urokliwym zakątku pewnego lasu. Po krótkiej chwili ognisko wesoło trzaskało, a Aphrael i Galanoth rozsiadli się pod rozłożystym drzewem. Na gałęziach lipy usadowił się zawsze czujny przyjaciel Galanotha, wierny kruk Volatil. Głowa Czarodziejki czule opierała się na ramieniu Obrońcy, dopóki nie usłyszeli głosów zbliżających się ludzi, kiedy to Czarodziejka wyprostowała się i wpatrzyła w las. Rycerz też to usłyszał, podniósł się i zniknął w mroku. Aphrael została sama. Przysłuchiwała się rozmowie z rozbawieniem, często śmiejąc się bezgłośnie. Przybyli wydawali się być prawdziwymi lekkoduchami. Ona chyba nigdy nie była tak beztroska i optymistycznie nastawiona - ciążyło na niej brzemię wiedzy. Ale zawsze uwielbiała otaczać się takimi osobami. Ich dobry h7umor ją zarażał. Ponadto wędrowcy byli wielkimi indywidualistami, a przynajmniej takie wywarli na niej wrażenie. Szczególnie rozbawiały ją wypowiedzi mężczyzny, trochę bezczelne i aroganckie, ale nie do przesady. Cała trójka, jak się orientowała, miała ciekawe poczucia humoru i widocznie dobrze czuli się w swoimi towarzystwie - zastanawiała się, czy to aby nie rodzeństwo? Całkiem prawdopodobne, skoro pozwalali sobie na takie odzywki do siebie. Chociaż... może to normalne, tylko ona tego nie doświadczyła? Czasami czuła się głupiutka, bo nie miała takiego życia, takiej młodości jak inni. Cóż, coś za coś.
        Silk wrócił ze swojego wieczornego spaceru. Czarodziejka uśmiechnęła się, drapiąc pupila po pleckach. Sięgnęła po torbę i wyjęła z niej sakiewkę. Zaczęła rzucać pupilowi orzeszki, po które z radością biegał tam, i z powrotem. Dawno się z nim nie bawiła - przedtem z reguły podróżowała sama i był jej jedynym przyjacielem. A teraz świat stanął na głowie.
        Do obozowiska wkroczył Galanoth, prowadząc trójkę przybyłych. Roześmiana, drobna dziewczyna o brązowych włosach i niska blondynka nie mogły być siostrami - o ile z wyglądu, szczególnie z postury, były dość podobne, to miały zupełnie inny styl bycia. Ta druga wyglądała na hardą wojowniczkę, ta pierwsza zaś na... nastolatkę. Może to ta beztroska nasunęła Czarodziejce taką myśl. Chłopak, o trudnym do wymówienia i zapamiętania imieniu "Darayawus", wyglądał na marynarza, zarówno jeśli patrzeć na jego ubranie, jak i sposób chodzenia.
        Uśmiechnęła się kącikiem usta do przybyłych i lekko schyliła głowę na powitanie. Szybko się rozgościli, rozsiadając dookoła ogniska. Nie musiała się odzywać - Galanoth prowadził całą konwersację. Nie przerywała dokarmiania swojego zwierzaka, jakby nic się nie zmieniło. Posłała Ukochanemu wdzięczny, czuły uśmiech za otworzenie butelki. Jako że nie chciała pić "z gwinta", wyczarowała sobie kieliszek i nalała doń wina. Butelkę odstawiła na ziemię i upiła łyk. Mm, wyborne.
- Jak zwykle przesadza - powiedziała z uśmiechem. - Okolica wcale nie jest aż tak niebezpieczna. No, może dla niedoświadczonych, bezbronnych podróżnych. Ale wy takimi nie jesteście, czyż nie? - to retoryczne pytanie odnosiło się głównie do Amazonki, która bynajmniej nie wyglądała na bezbronną. Znów upiła łyk trunku. - Zapowiada się ciekawa noc. Skąd przybywacie?
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Nikoletta
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nikoletta »

Wilczyca powoli przesunęła wzrok od czarodziejki przez ogień po elfa, słuchając jego słów, kwiecistej mowy i przesadnej uprzejmości. Jak to wojownik różni się od wojownika. Prychnęła w myślach. W końcu ten rycerz musiał być związany Kodeksem lub innym prawem, podówczas gdy ona z takowego drwiła w żywe oczy. Nikt nie będzie wkładał jej zachowania w sztywne ramy nakazów i zakazów. Nigdy.
Jej oblicze jednak pozostawało nieodgadnione, nie wyrażające żadnych uczuć czy to przychylnych, czy wrogich. Postanowiła jednak przerwać swoje milczenie, kiedy Galanoth opowiadał o niebezpieczeństwach lasu.
- Umiemy o siebie zadbać i nie potrzeba nam opieki, jedynie wskazania kierunku - rzuciła, wpatrując się w ogień.
Jednak zaraz towarzysze ją przegadali, żartując sobie wesoło. Znowu więc umilkła. Była prawdziwym milczkiem. A może raczej uważała, że nie należy tracić energii na zbędną paplaninę? Z pewnością nie wychowywała się wśród osób, które uważały rozmowę za istotną część istnienia. Przysłuchiwała się dalej, od czasu do czasu, masując odruchowo i mimowolnie blizny na plecach. Jednak po słowach, jakie padły z usta Daray'a, nie mogła zachować dłużej swego stoickiego spokoju. Nie wybuchnęła jednak ani nie okazała wzburzenia, stała się raczej nieprzyjemna, a z swych złośliwościach wisiała woń groźby.
- Uważaj, Daray, aby tobie coś do oka nie wpadło. Trzymaj swój język na wodzy, jeśli chcesz mieć z niego jeszcze jakiś pożytek. A sukienki zachowaj dla swoich dziwek - nie przebierała w słowach.
Zwróciwszy się do elfa, pominęła ten temat, zaciekawiona innym. Gdy odebrała więc od niego butelkę wina i zabrała się do otwierania, odrzekła:
- Doprawdy? Walczyłeś? - wyciągnęła korek - Może ciekawi cię mój przydomek. Jest niezwykle chwalebny - zadrwiła i pociągnęła zdrowy łyk wina, nie roztrząsając się nad jego smakiem. - Dokonałam wielu wspaniałych czynów, prawda?
Amazonka spojrzała na Daray'a mrużąc kocio oczy. Tu i teraz uspokoi swój gniew, ale potem...kiedy znowu znajdą się we trójkę. Idiota niczego się jeszcze nie nauczył...
Fortune Favours The Bold
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości