Podziemne KorytarzeFellarianka, żabołak i podziemia

Ciąg podziemnych tuneli prowadzący na druga stronę gór. Pełen nietoperzy i ślepych zaułków. ten kto odważy się tutaj wejść będzie nie lada śmiałkiem. Tylko nieliczni przeszli przez śmiertelny górski labirynt...
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Fellarianka, żabołak i podziemia

Post autor: Hirondelle »

Gdy znalazła się w ciemnościach rozświetlonych jedynie marnym, bladoniebieskim światełkiem, Hirondelle od razu straciła chęć do wszelkich złośliwości i zaczepek. Odruchowo chwyciła skraj płaszcza Ezechiela, czując że jeśli go gdzieś zgubi, to przyjdzie jej umrzeć w tym podziemnym labiryncie. Miała oczywiście racje żywnościowe na dłuższy czas, lecz to nie śmierci głodowej się bała. Przed oczyma już jej stawały ponure wizje reszty życia przepędzonej w wilgotnych korytarzach wypełnionych jedynie mrokiem, jedzenia suchego chleba i picia wody śmierdzącej zgniłymi jajami. Jak to by było już nigdy nie zobaczyć światła, już nigdy nie wzbić się w błękitne niebo, nie pędzić nad światem razem z wiatrem? Dziewczynka wzdrygnęła się z przerażeniem i przysunęła jeszcze bardziej do maie.
Nie widziała jednak sensu w zatruwaniu życia innych własnymi obawami, zwłaszcza że ujęte w słowa strachy prześladowałyby ją jeszcze dłużej i skuteczniej. Postanowiła więc wrócić do tematu z pradawnych czasów, jeszcze sprzed lawiny i kłótni.

- No więc, aury i ich czytanie... Twoja pachnie jak miód i kwiaty, ma w sobie szelest liści, pluskanie jakiejś wody... Kolor... Srebrny, niebieski i jeszcze jakiś... - roześmiała się. - To takie łatwe. Nie wiedziałam, czego mam szukać, ale zmysł magiczny to po prostu wszystkie inne zmieszane razem. Łeee... Gorzka! - skrzywiła się nagle. - Mam nadzieję, że ja takiej nie mam...

Nie puszczając płaszcza Ezechiela, wyciągnęła wolną rękę jak gdyby chciała pogłaskać maie po ramieniu.
- O, i dotyk też! Chłodna i gładka, auć, nie, jednak ostra... A w ogóle, co to wszystko oznacza? Mogę wykorzystać aury do czegoś innego niż do rozpoznawania cię po gorzkim smaku? A jak wygląda moja aura? Powiedz! Powiedz! - fellarianka, zapominając zupełnie o strachu, zaczęła podskakiwać z ciekawości, ciągnąc przy tym za skraj płaszcza maie, którego jednak nie wypuściłaby za wszystkie skarby świata.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Szli długimi, leniwie opadającymi korytarzami. Słabe oświetlenie i śliskie kamienie pod stopami utrudniały drogę. Cisza przerywana była jedynie echem spadających kropel i trzepotem skrzydeł nietoperzy. Co gorsza, odnajdywanie umownych oznaczeń stawało się coraz trudniejsze. Cienie zniekształcały fakturę skał, ukrywając intencjonalnie wyryte symbole. Kępki mchu też dokładały się do tej spółki i pokrywały skrawki ścian.
        Ezechiel szedł spięty. Źródłem jego braku komfortu była, w jego mniemaniu, stanowczo za mała odległość między nim a fellarianką. Byli co prawda przyjaciółmi, lecz maie nad wyraz cenił sobie przestrzeń osobistą. Długotrwała i narastająca bliskość Hirondelle sprawiała, że starzec zaczynał czuć się nieswojo. Jednak kiedy dziewczyna rozpoczęła temat aur, Ezechiel miał pretekst, by się przynajmniej na chwile zatrzymać i zbudować pożądany dystans. Odwracając się, w naturalny sposób szarpnął nieco płaszczem i z lekką pobłażliwością popatrzył na przestraszoną towarzyszkę. Ustawiwszy kostur między nimi, czuł już namiastkę bariery, która izolowała go od innych.
- I właśnie to jest sedno tej dziedziny, rozpoznawanie poszczególnych bodźców. - Zaczął nauczycielski wywód. - Kiedy parę razy uchwyci się już samą metodę wyczuwania aury magicznej, to po czasie staje się ona intuicyjna, a sama sztuka polega na odszyfrowaniu jej sensu. - Przerwał, podszedł kawałek i usiadł na powalonym stalagmicie. - Skoro już tak dokładnie opisałaś moją aurę, to posłuży nam za przykład.
Pierwsze co odczułaś to zapach. Jest on zwykle związany z rasą podmiotu, u ludzi, którzy jako gatunek są podatni na pasywny wpływ magii, zapach może być też kształtowany, przez wieloletnie zajęcia, sposób życia. Zwykle skojarzenia zapachowe oddają główny charakter gatunku. Ja jestem maie, jak już wiesz. Dlatego zapach mojej emanacji związany jest z naturą, która w końcu mnie zrodziła. Dla przybyszy z piekieł zaś typowym będzie zapach siarki, czy też smoły. Pozwala to wielokrotnie rozpoznać z kim ma się do czynienia... ale zawsze trzeba brać poprawkę na niejednoznaczność niektórych z przesłanek.
Kolejne, dźwięk. Tutaj widać bliską konotację z wiatrami magii. Używając czarów i zaklęć wszelkiej maści, wiążesz dany strumień magii, a on w konsekwencji przesyca byt swoim echem. A to echo możemy już odbierać jako dźwięk aury. Dlatego też, im bardziej zaawansowane techniki dana osoba zna i ma większe doświadczenie w danej domenie, tym odgłos narasta. - Przerwał, by przełknąć ślinę. - Co do odczytywania tego aspektu, potrzebna jest wprawa i obeznanie, bo tak jak krąg żywiołów jest wielce intuicyjny, tak z resztą bywa różnie.
Kolory i poświaty. Samo wrażenie jest zespojone ze sobą, lecz informuje o dwóch różnych rzeczach. Barwa aury, w skrócie oddaję sposób życia istoty. U mnie przeplatają się dwie barwy. Srebro, odpowiadające kaście magicznej i niebieski, konotacja z druidami, ogólnie słudzy natury. Dopełnieniem tego jest poświata, która sygnalizuje skłonności podmiotu, z czasem poznasz wiele odcieni, lecz z grubsza, błękitne odpowiadają ludziom dobrym, a czerwone złym. Warto to mieć w pamięci i na tym się skupić poznając ludzi.
Wrażenia dotykowe odpowiadają kondycji fizycznej i intelektualnej bytów. Można by się nad tym rozwodzić całe dni, więc pozostawię ci to do doczytania, kiedyś przy okazji. Podobnie smak, ogólnie odpowiada charakterowi i tak samo, to temat rzeka.
Na zakończenie, zwrócę jeszcze uwagę na jeden szczegół. Może na razie nie masz porównania, lecz z czasem to będziesz czuć. Aury różnią się swoją intensywnością. Wykorzystuj nadające się okazje i poznając nowe emanacje, wracaj myślami do tych już ci znanych, staraj się je uszeregować, porównywać.
No i ostania kwestia... - Ezechiel wstał i otrzepał płaszcz. - Twoja aura. Powiem ci jak ją odczuwam, a twoim zadaniem będzie ustalić co poszczególne przymioty oznaczają. Pomijając oczywiście dotyk i smak, to może później - stwierdził i przystąpił do działania. Skoncentrował się, przez co płomień na kosturze osłabł i zachwiał się niczym pod naporem wiatru.
- Smakujesz miodem... Pozostawia on lepkie, słone, lecz łagodne wrażenie. Ciekawe połączenie. Kolorem dominującym jest cyna z topazową poświatą. Słysze zaś wodospad, w którym ukrywa się delikatny szept. - Starzec zaczął pocierać palcami wolnej ręki o siebie, a następnie dodał. - W dotyku jest dość giętka, lecz wciąż gładka i ostro zakończona. Niczym miecz. - Ezechiel odwrócił się i ruszył dalej. - Idziemy. Masz czas by do dokładnie przemyśleć.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Hirondelle nie próbowała już więcej chwytać płaszcza Ezechiela. "Nie, nie zmienił się przez te parędziesiąt lat... Zimny, odległy, nauczycielski... Nic dziwnego, że nie ma zwykle towarzyszy..." - myślała w chwilowym przygnębieniu. - "Ale z pustelnikiem którego szukamy powinien się dogadać. Może nawet zdoła nam załatwić jakieś lekcje zielarstwa?" - błyskawicznie znalazła jaśniejszą stronę sytuacji.
Gładzenie rękojeści noży do rzucania nie było takie uspokajające jak wiszenie komuś na ramieniu, jednak żeby uzyskać najlepszy efekt ze skoczenia żabołakowi na plecy w najmniej oczekiwanym momencie, trzeba najpierw utrzymać pewien dystans. W przeszłości Hirondelle wylądowała z zaskoczenia na grzbiecie maie tylko raz, lecz to wydarzenie nauczyło ją, że każdy może w końcu stracić cierpliwość, a zwłaszcza Ezechiel, kiedy nie szanuje się jego przestrzeni osobistej. Od tamtej pory był to jedyny znany jej, stuprocentowo skuteczny sposób na błyskawiczne wytrącenie z równowagi poważnego zwykle przyjaciela. Wygląda na to, że ten aspekt nadal się nie zmienił.
Fellarianka zachichotała pod nosem, wyobrażając już sobie scenę którą zrobi sprowokowany przez nią Ezechiel na oczach pustelnika-zielarza. Miało się to jednak wydarzyć dopiero w odległej przyszłości, więc porzuciła tę myśl, i skupiła się na nauce o aurach.

- Ha! Smakuję miodem, bo jestem słodka! - wykrzyknęła, ignorując swój brak wiedzy na temat smaku aur. - A trochę słono, bo trudności są solą życia! - cokolwiek by to miało oznaczać. Nie mając pomysłu na interpretację wrażeń dotykowych, przeszła już do teoretycznie bardziej znanego obszaru. - Hmm... zapachu nie podałeś, ale skoro smakuję miodem, to na pewno pachnę również słodko! Dźwięk: To proste! Magia wody, aczkolwiek nie mam pojęcia co ma oznaczać ten szept. Ostatnie! Kolor. Nie wiem co oznacza cyna, ale jest trochę podobna do srebra, czyż nie? W sumie nie wiem. A topazy mogą mieć różne kolory... Ale pierwsze skojarzenie to niebieski, więc jestem tą dobrą! Jak mi poszło?
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Fellarianie też są naturianami, więc całkiem słusznie trafiłaś z tym miodowym zapachem. Widocznie w całym tym pośpiechu zapomniałem wspomnieć. - Potarł dłonią po brodzie w namyśle. - W niektórych momentach już nawet to łapiesz, ale jeszcze dużo pracy. Warto zapamiętać, że te szepty, które słychać w twojej aurze, są przejawem magii emocji. Akurat dźwięki aur warto dobrze poznać, wiele mówią o spotkanych magach.
        Weszli do ciaśniejszego korytarza i starzec z perspektywy dziewczyny musiał zakryć chwilowo większość światła. Zamilkł, pokonując niżej sklepiony odcinek trasy, albowiem mówienie w tej pozycji byłoby niesłyszalne. U końca drobnego przejścia Ezechiel niefortunnie poślizgnął się na oblodzonym kamieniu. Mędrzec jak długi upadł na plecy, a jego kostur potoczył się w mrok gasnąc.
        Zapanowała niepodzielna czerń. Nim jednak maie zdołał nawet się podnieść, coś zaczęło przedzierać się przez ciemność. W bezkresnym mroku, niektóre kępki mchu zaczęły lśnić zielonkawo. Dawały wystarczająco światła by móc rozpoznać zarysy jaskini. Co jednak bardziej istotne, jarzyły się na całej długości korytarza wyraźnie zaznaczając drogę. Mędrzec podniósł się i zaczął obserwować lokalny porost. Wyglądał równie niepozornie jak wcześniej, z tą różnicą, że teraz spod liści wystawały cząstki przypominające lśniące kwiatostany. Widocznie kwiaty reagowały na obce światło, tak jak mimoza na dotyk - kurczyły się i zwijały, a w konsekwencji zostawały niedostrzeżone, a zostawione same sobie świeciły. Gdy już nacieszył swoje oczy tym zjawiskiem, podszedł do miejsca gdzie leżał jego kostur i zabrał go z ziemi.
- Ciekawe rzeczy tu rosną, musisz przyznać - stwierdził, zbliżając się do swojej towarzyszki. - Tłumaczy to choć trochę dlaczego akurat tu zaszył się nasz druid. Studiowanie tutejszej fauny, i zapewne nie tylko jej, musi być owocne w nowe odkrycia.
        Wyjął mały kozik. Podszedł do ściany i uciął odrobinkę mszaka. Oddzielone gałązki leżąc na dłoni Ezechiela powoli gasły. Starzec odczekał chwilę i schował kozik za pas, a pozyskany skrawek mchu do wolnej fiolki. Mając już zabezpieczona próbkę, zaczął powoli iść przed siebie. Nie narzucał żadnego wręcz tępa, bo czuł, że fellarianka jeszcze bardziej niż on będzie zaabsorbowana przypadkowym znaleziskiem. Nie mógł zaprzeczyć, że sam zastanawiał się czy by nie zerwać trochę więcej tego mchu. Nie widział jednak aktualnie dla niego żadnego zastosowania, a wracając wciąż mogli zrobić zapasy.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- Taa... ciekawe - odpowiedziała Hirondelle jeszcze trochę trzęsącym się głosem, gdy już skończyła jęczeć i zwijać się z bólu. Gwałtownie trzepotanie skrzydłami w przestrzeni tak ograniczonej jak podziemny tunel nie miało prawa skończyć się dobrze. W głębi ducha bojąc się nawet patrzeć na własne skrzydła, uświadomiła sobie, że przy tym oświetleniu i tak nic by nie dojrzała. Westchnęła z rezygnacją i przeciągnęła dłońmi po poobijanych skrzydłach, starannie kryjąc przed samą sobą obawę że połamała pióra.
Na szczęście lotki wydawały się nietknięte, poza tym że potargane. Nadal delikatnie przeczesując i wygładzając pióra, zwróciła się w kierunku najbliższej kępki fosforyzującego mchu.
"Hmm..." - zafascynowana zamarła, wpatrzona w delikatnie wyglądające kwiatuszki. - "Pierwsze, co przychodzi do głowy, to złoto goblinów, ale..." - zmarszczyła w zamyśleniu brwi. - "Bioluminescencja nie działa w ten sposób. Chyba. Najpierw roślina musi być wyeksponowana na działanie światła, żeby móc je zmagazynować i ponownie wyemitować. Nie znam przykładu świecącego z samego siebie organizmu... Nie, a ryby głębinowe? Ale one są zwierzętami i używają światła do polowania... A roślinie po co potrzebne jest światło? Do fotosyntezy. Ale nie zajdzie ona pod wpływem samodzielnie wytwarzanego światła, potrzebna jest energia świetlna z zewnątrz, wykorzystywana przez rośliny do produkcji substancji odżywczych ze związków nieorganicznych... Jak ten mech funkcjonuje w wiecznych ciemnościach? Czemu traci cenną energię na tak bezsensowną rzecz jak efekty świetlne? No cóż, pod uwagę należy brać również możliwość ingerencji magii, ale wtedy jest to kolejny, całkowicie nowy, magiczny gatunek rośliny!" - podekscytowana skończyła upychać próbki mchu w bańce z pożywką i z satysfakcją spojrzała na nadal świecące kwiatuszki rosnącego już w szklanym naczyniu mszaka.
- Świeci trochę słabo, ale można byłoby wykorzystać go jako latarnię - zwróciła się do maie, radośnie zamachawszy żywą próbką nowego organizmu. - Czy mógłbyś spojrzeć na jego aurę? Nie mam pojęcia jak szukać aury magicznej organizmów, które nie są humanoidalne, a istnieje szansa, że właśnie znaleźliśmy pięćset osiemdziesiąty dziewiąty gatunek magicznej rośliny!
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Jestem pewny, że ta roślina jest wręcz przesycona magią. Tak samo jak cały ten masyw górski. Musiałaś słyszeć legendy, że to właśnie tu narodziła się wszelka przyroda. - Zatrzymał się, odwrócił do Hirondelle i kontynuował. - Nie bez powodu właśnie tu ściągają druidzi i inni słudzy natury. Podobno na całym kontynencie powszechna jest pogłoska, że już sama aura tej krainy pomaga zwalczać wszelkie choroby. Dodając do tego sławę tutejszych uzdrowicieli... no, ale trochę zboczyłem z tematu. - Skoncentrował wzrok na próbce powoli bujającej się wraz z bańką. - Czuć od niej trochę jakby magią ognia. Tłumaczy to doskonale zdolność świecenia. - Znowu obrał pierwotny kierunek i zaczął iść. - Swoją drogą, nie wiem czy wiesz, ale każda magiczna istota gromadzi w sobie magię i musi ją jakoś z siebie wydalać. Ludzie i inne humanoidalne, inteligentne formy życia emanują aurą samorzutnie do tego stopnia, że nie są zdolne nieświadomie kumulować tej energii. Gdy istota jest mocniej powiązana magicznie, to intuicyjnie zyskuje zdolność do czarowania, ale jest też druga droga do tego, a mianowicie zaklęcia, inkantacje i cała reszta. Bazuje to właśnie na poznaniu metod odpowiedniej kontroli przepływu. Wracając jednak do tego mszaka. On "spala" magię, a manifestacją tego procesu jest światło. Dla niego proste, a ludzkości opanowanie tej sztuki zajęło długie wieki - zakończył, gdyż w ustach mu zaschło.
        Poszukując wody, mędrzec zmienił wcześniejszą trasę i w konsekwencji zaszli do komory z niewielką sadzawką. Tutaj nie rósł już magiczny mech, a probówka Fellarianki dawała delikatny blask, niknący pół sążnia dalej. Mędrzec znów zrobił swą sztuczkę z kosturem i rozświetlił pomieszczenie. Przysiadł się do tafli jeziorka i zaczerpnął dłonią z chłodnego źródła. Napił się. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tu gdzie teraz przebywali temperatura już wyczuwalnie się obniżała. Mu to nie przeszkadzało, jednak od razu pomyślał o towarzyszce.
- Nie jest ci zimno? Możemy w sumie tu odpocząć, rozpalić niewielkie ognisko, przeszliśmy ładny kawał drogi - zaproponował dziewczynie.
        Z czasem Ezechiel zauważył na ziemi świeże ślady ciągnięcia albo raczej sunięcia. Było to dość osobliwe, jako że reszta korytarzy wydawała się całkiem opuszczona. A tutaj nie tylko pozostały widoczne ślady obecności, to na dodatek wydawały się zbliżać do sadzawki, a następnie powracać skąd przybyły. Nie można było zaprzeczyć, że od razu do głowy przychodziło, iż mógł to być trop poszukiwanego zielarza.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- Zimno? - parsknęła ze śmiechem Hirondelle. - Pamiętaj z kim rozmawiasz. Fellarianie nie odczuwają temperatur tak jak reszta ras. Ale ognisko jest oczywiście dobrym pomysłem - zgodziła się, uważając że im cieplej tym lepiej. - Co spalimy? - rozejrzała się po idealnie pustej, niczym nie porośniętej jaskini, by zatrzymać w końcu wzrok na maie. Z oczywistych powodów nie miała zielonego pojęcia o sposobach przetrwania pod ziemią, spodziewała się więc wiele dowiedzieć od Ezechiela.

W tym momencie zaburczało jej w brzuchu, a fellarianka przypomniała sobie, że przez poranną awanturę nie zjadła w końcu śniadania.
- To... może ty zajmiesz się ogniem, a ja zorganizuję jedzenie? - zaproponowała, znajdując płaski kamień na brzegu sadzawki i rozpakowując na nim torbę. Na szczęście zapasy owinięte były w zaimpregnowane płótno, więc przetrwały bezpiecznie i teraz na rozłożonej ściereczce Hirondelle położyła po kolei lekko zgnieciony i zeschnięty chleb, cudem zachowane resztki masła, które należałoby szybko zjeść, i pół słoika konfitur. Podpłomyki i suszone owoce miały szanse przetrwać dłużej, pozostały więc w torbie jako żelazne racje żywnościowe.

- Jeśli podpieczemy chleb z masłem, może być nawet jadalny - stwierdziła lekkim tonem, próbując dojrzeć w słabym świetle, czy przypadkiem wspomniane pieczywo nie uległo już pleśni. - A z dżemem malinowym powinien być nawet smaczny! Poza tym mam jeszcze herbatę... Wolisz czarną, zieloną, malinową, jakiś inny napar? Chociaż... - rzuciła zaniepokojone spojrzenie na sadzawkę. - Jak smakuje tutejsza woda? Słyszałam, że wody podziemne są wysoko zmineralizowane... Nie jest słona, prawda? Dobrze, że przynajmniej nie śmierdzi zgniłymi jajami...
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Fakt. Już nie ta pamięć. - Lekko się roześmiał wraz z Hirondelle. Prawda była jednak taka, że w świadomości Ezechiela towarzyszka przypominała pewną dawno znaną mu osóbkę. Przypominała niewinne dziecko, przez które dane było mu poznać ludzi. Przez niezmienny wiek biologiczny Fellarianki, starzec nigdy nie mógł pozbyć się poczucia podobieństwa. Szybko jednak przybywało rozgraniczenie widm przeszłości, a tego co tu i teraz.
- Nie martw się. Zawsze noszę trochę chrustu, a magia załatwi resztę.
        Ezechiel przytaknął na zaproponowany podział pracy i zaczął układać mały stosik z wyschniętych gałązek. Każdy mag wie, ze innym zadaniem jest stworzenie i podtrzymanie ognia, a innym i łatwiejszym jest tylko wzmocnienie realnie istniejącego płomienia. Tak też magicznie wykrzesana iskra przeskoczyła na małe ognisko. Chwila minęła, a żywioł pokrył całość. Powoli zaczynało to wyglądać niczym kawałki gorejącego krzewu i co ciekawe było to nawet prawdą. Na pustyniach Alaranii spotykane były rośliny, które wydzielały soki, które podlegają samozapłonowi. Ten mechanizm powodowania różnicy temperatur pomagał płomiennym krzewom przenosić nasiona na większe dystansy, zaś nomadzi szybko zaczęli pozyskiwać z nich opał równy solidnym pniakom, przy wielokrotnie mniejszej masie. Gdy płomienie się uspokoiły, starzec wskazał palenisko Hirondelle.
- Ta woda jest... orzeźwiająca. Nie wiem jak to inaczej opisać. Najlepiej sama spróbuj. Myślę, że idealnie podpasuje na zieloną herbatkę. - Usiadł spokojnie i pozwolił towarzyszce zając się sprawami kulinarnymi. W międzyczasie jednak mógł zawsze ją zająć rozmową. - Powiedz, jak tam idzie twoja nauka? Trochę już czasu minęło odkąd byłaś mi uczennicą, a zgaduję, że nie próżnowałaś. Masz talenta mnogie i nie sądzę byś je marnowała.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

"Hmm... Talenta mnogie... To mi się podoba!" - pomyślała mile połechtana Hirondelle, a jej usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, podczas gdy zręcznie kroiła chleb i smarowała go masłem. Skończywszy, chwyciła kociołek, by nabrać w niego wody na herbatę i podała go Ezechielowi by umieścił go na palenisku. Oczywiście robiąc to, nie milczała, lecz z ochotą dzieliła się z żabołakiem swoimi przeżyciami ostatnich lat.

- Od kiedy się rozstaliśmy, próbowałam znaleźć mistrza, który nauczyłby mnie magii wody, ale... - Tu zmarszczyła na chwilę brwi, przypomniawszy sobie pogrzebane na cmentarzysku nieprzyjemnych wspomnień sytuacje. - Większość z nich wymagała, bym jako uczennica zamieszkała w jednym miejscu na niemal kilkanaście lat, a ja za każdym razem stwierdzałam, że zwariowałabym nie mogąc oddalić się od jednego miasta czy miasteczka przed ponad dziesięć lat. Oczywiście zdarzali się też wędrowni magowie, nawet u paru terminowałam, ale... - Znowu się skrzywiła. - Wygląda na to że niespokojne duchy są jeszcze bardziej wrażliwe na krytykę czy niesubordynację niż ci stateczni staruszkowie przechadzający się w kosztownych szatach po starannie pielęgnowanych ogrodach. Mój młody wygląd raczej też nie poprawił sytuacji - stwierdziła ponuro, wpatrując się w przypiekające się grzanki takim wzrokiem, że aż poczuły się niezręcznie i zarumieniły. - No cóż, nieważnie! - wykrzyknęła odrzucając głowę i wyrywając się z przygnębienia. - Miałam trzynastu mistrzów i od każdego nauczyłam się po dwie-trzy zdolności zanim mnie wyrzucili! Nie jest źle! Nie jest źle... - powtórzyła już mniej pewnie, zastygłszy w bezruchu, ze wzrokiem utkwionym w dwóch jasnych punkcikach w mrocznym korytarzu, będących parą oczu, w których odbijał się blask ognia.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Starzec przechwycił naczynie, które spoczęło na kamieniach, w taki sposób, że znajdowało się kilka palców nad ogniem. Słuchał, przymknąwszy powieki i chłonąc atmosferę miejsca. Nie dziwiła go historia opowiedziana przez przyjaciółkę. Sam miał wielokrotnie ochotę pognać ją do jej rodzinnej wioski, aby zajęła się czymś innymi niż irytowaniem starszych istot. Gra na nerwach byłą chyba jej największym talentem.

- Dobre i to. Czasem nawet lepszym jest czerpanie z wielu źródeł niźli ślepa lojalność jednemu - stwierdził, otwierając oczy. Szybko wychwycił, że Hirondelle wpatruje się w coś w ciemnościach. Sam zaś wolał inne metody. Szybko zaczął wczuwać się w nową aurę. Podniósł głos, by obcy na pewno go usłyszał i powiedział, nawet nie odwracając głowy. - A ty zapewne jesteś mistrzem zielarstwa, o którym dane było nam słyszeć. Witaj. - Skierował wzrok w stronę korytarza, by ujrzeć reakcję i nawiązać dialog.
- Misstrzynią - poprawiła sykliwie istota, wyłaniając się z mroku. Twarz nacechowana gadzimi rysami wychynęła ku światłu. Sunęła, pozostawiając resztę sylwetki pod szatami. Zaciekawione, spod kaptura zaczęły również wyłaniać się węże będące jej włosami. Szaroskóra Eugona zbliżyła się do nieznajomych, mierząc ich swoimi krwistoczerwonymi oczami. - Czego tu chcecie? - spytała bez ogródek, a niechęci, która przesycała jej ton, wystarczyłoby na całe wioski.
- Pragnęliśmy zasięgnąć od was nauki. - Starzec wstał z lekkim ukłonem.
- Ja nikogo nie uczę - stwierdziła, niemal wyrzucając słowa z siebie. Wzrok swój zawiesiła zaś na Fellariance, niczym na apetycznym kąsku.
- Wierzę, że znajdzie się wiedza, która byłaby odpowiednią ceną drobnego wyjątku.
- Nie sssądzę - zbyła wszystkie próby krasomówstwa Ezechiela, który zamilkł zbierając myśli.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Błyskawiczną odmowę mistrzyni zielarstwa fellarianka skomentowała jedynie lekkim uniesieniem brwi. Z powodu swoich dotychczasowych perypetii była aż nazbyt dobrze zaznajomiona z podobnymi sytuacjami. Sama przed sobą musiała jednak przyznać, iż istnieje możliwość, że Ezechiel właśnie pobił jej rekord czasu w otrzymaniu wymówienia. Nie spotkała dotąd mistrza, który nie miał żadnych zamiarów, by przekazać swą wiedzę kolejnemu pokoleniu. Zwykle poczciwi staruszkowie, spędziwszy całe swe życia na zdobywaniu wiedzy, nie chcieli by ich wieloletni wysiłek poszedł na marne. Toteż brali swoich potencjalnych uczniów na tak zwany "okres próbny", by dostrzegłwszy w nich talent lub jego brak zdecydować czy wyszkolić ich do końca, czy z grobową miną oznajmić niefortunnym młodzikom, że przeznaczona jest im inna droga życia.

Tak, nietypowe zachownie eugony zdołało całkiem szybko zaciekawić Hirondelle. Co prawda, czując że jej zainteresowanie nie jest jednostronne, poczuła się nieco zbita z tropu, gdyż jak dotąd nie uczyniła nic wymagającego poświęcenia jej tyle uwagi. Nie oczekując ratunku od Ezechiela, któremu odebrało chyba mowę po tak nagłej odmowie, bohatersko zniosła głodny wzrok eugony, przekonując samą siebie, że gdyby eremitka była ludożercą, nie przetrwałaby długo w niezamieszkałych, podziemnych korytarzach. "A może czasem wychodzi? Co miesiąc, w blasku księżyca poluje na błąkających się po górach samotnych wędrowców... Łapie jednego na raz, a potem trzyma uwięzionego pod ziemią, żywiąc się nim po trochu przez parę tygodni... Najpierw łydki, potem uda... Ze swoją wiedzą na pewno nie jest dla niej problemem zapobieganie nadmiernemu krwawieniu i zakażeniom powodującym przedwczesną śmierć ofiary... Tak! I dlatego pewnie nie chce mieć żadnych uczniów! Żeby jej tajemnica nigdy nie została odkryta..." Fellarianka mimowolnie dostała dreszczy. Postanowiła jednak robić dobrą minę do złej gry i zmuszając się do uprzejmego uśmiechu zwróciła się do mistrzyni:

- Och, przepraszam za nasz brak wychowania - zwykle wolała nie brać na siebie winy innych, w tej jednak sytuacji miała nadzieję, że jeśli zsolidaryzuje się z maie, ten będzie czuł się nieco bardziej zobowiązany do bronienia jej, gdyby coś poszło nie tak. - Nie przedstawiliśmy się, a już przechodzimy do interesów. Zwę się Hirondelle, a mój złakniony wiedzy towarzysz to Ezechiel. O szlachetna mistrzyni, zaszczytem byłoby dla nas, gdybyś zechciała uhonorować nas swoją obecnością przy tym jakże skromnym posiłku, który właśnie przygotowaliśmy. - Krasomówstwo nie było umiejętnością, którą mogła się pochwalić, czasem jednak ogarniała ją nagła wena twórcza.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Eugona przebiegła wzrokiem całe obozowisko.
- Nie interesssują mnie wasze imiona ani ten czerstwy chleb. Po prostu się stąd wynieście. - Odwróciła się i odeszła równie tajemniczo co przybyła. Chwile dłużej towarzyszył im dźwięk sunięcia jej ciała po podłożu, a potem zapadła jedynie cisza, której nawet ognisko niby bało się zakłócić.

        Staruszek stał jeszcze chwile wpatrzony w odnogę z której przybyła i w której zniknęła mistrzyni. Dopiero gdy czuł, że jej obecność całkiem mu umknęła, usiadł przy ogniu. Zachowywał zwykły mu spokojny wyraz twarzy, choć w głębi ducha był trochę rozczarowany.
- No i chyba tyle z nauki. - Spojrzał do kociołka. Woda bulgotała leniwie. - Wypijemy herbatę, zjemy i będzie trzeba wracać.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Hirondelle, która zdążyła już usiąść i, zupełnie nieporuszona ostrymi słowami eugony, wgryźć się w grzankę, zdziwiona uniosła głowę.

- Hę? - Spojrzała na Ezechiela, szybko przełykając, by nie mówić z pełnymi ustami. - I co? To wszystko? Cała ta wyprawa tylko po to, żeby jakaś staruszka mogła nas obrazić i odesłać jednym zdaniem? - Pokręciła z rozczarowaniem głową. Zaraz jednak na jej usta leniwie wypłynął mogący wzbudzić niepokój obserwatora uśmiech. - Droga żabciu, chyba nie masz zbyt wielkiego doświadczenia w zdobywaniu mistrza. - Wyszczerzyła się, szczęśliwa, że oto zdarzyła jej się kolejna szansa w życiu by pouczać starszego od niej. - Pozwól, że dam ci parę wskazówek.

Jednym kęsem pochłonąwszy resztę grzanki, kolejną podsunęła żabołakowi, by zaraz poderwać się i zręcznie rozlać herbatę. Dopiero gdy, z kubkiem parującego naparu w ręce, znalazła się na powrót w pozycji siedzącej naprzeciw maie, kontynuowała rozpoczętą przemowę.

- W ciągu tych paru minut spotkania z wężogłową poczyniłam parę spostrzeżeń, które z pewnością tobie również nie umknęły... - wtrąciła pośpiesznie, by nie zrazić do tematu bądź co bądź ponad sześć razy starszego od niej maie nadmiernym wymądrzaniem się. - Ale pozwolę sobie je streścić. Po pierwsze: jak na pustelniczkę jest coś podejrzanie aktywna jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktu z przybyszami. Owszem, dobrze to maskuje perfekcyjnie przedstawioną niechęcią do nas, jednak nie da się ukryć, że to ona przyszła do nas. To ty nawiązałeś kontakt jako pierwszy, mimo to nie oszukujmy się, gadzina jest o wiele bardziej zorientowana w terenie i przystosowana do środowiska, nie sądzę również, żeby nie była w stanie ukrywać własnej aury. Gdyby nie chciała zostać dostrzeżona nigdy byśmy jej tu nie znaleźli, a jeśli nawet, to zwyczajem większości eremitów jest siedzenie na czterech literach w swojej grocie/lepiance/samotni, niepotrzebne wykreśl, i czekanie na strudzonych pielgrzymów, których obecność wyczuli już z paru staj, co nawiasem mówiąc daje im akurat tyle czasu sprzątnąć z widoku wszelkie niewygodne elementy w stylu najnowszego materaca na reumatyzm, stosu poduszek, książek przygodowych, przekąsek, ewentualnie wszelkich robótek ręcznych którymi na co dzień dorabiają sobie na boku, żeby utrzymać odpowiedni poziom życia. Tak więc, gdy wszystko to zostaje już zepchnięte do zamaskowanej dziury strategicznie wykopanej na uboczu i otoczonej żywopłotem z cierni, siada sobie taki staruszek przepasany jedynie skrawkiem starej skóry na głazie przed wejściem do całkowicie pustej jaskini i w momencie gdy z gąszczu wyłania się śmiertelnie wyczerpana wyprawa, która przybyła z drugiego końca świata by poprosić świętego męża o pobłogosławienie magicznego miecza, wspomniany już eremita marszczy swe krzaczaste brwi i... no dobra, nieważne. Chyba straciłam wątek. A, aha! No więc, żaden szanujący się pustelnik nie wychodzi naprzeciw przybyszom tylko siedzi i czeka, aż to oni się do niego przywleką. To pierwsza dziwność. Druga: czy ona zamierza zabrać tę wiedzę ze sobą do grobu? Nie spotkałam chyba jeszcze mistrza, który nie zechciałby przekazać swojej wiedzy następnym pokoleniom, nieważne w jakiej formie. Wnioski: albo gadzina jest oszustką i nie chce żeby wyszło na jaw, że nie jest mistrzynią zielarstwa, albo nie chce żebyśmy się zbliżali do jej legowiska bo ma tam niezwykle niesamowite zioła, wywary, skarby po jakimś wielowiekowym smoku lub świeżego trupa tegoż smoka (mniam, mniam...) lub jakiegoś ważnego polityka z okolicy. W tych dwóch przypadkach możemy sobie ją bez problemu odpuścić. Pozostaje jednak trzecia, najbardziej fascynująca możliwość: mistrzyni wypróbowuje nas, by sprawdzić, czy nie jesteśmy jakimiś niedzielnymi turystami, którzy zrezygnują przy pierwszej przeszkodzie. Albo drugiej. I trzeciej - dodała po krótkim namyśle. - Starożytna eugona może po prostu sprawdzać naszą determinację, by otrzymać jej nauki. Jeśli poddamy się teraz, przyznamy że tak naprawdę wcale nam nie zależy. Jeśli poddamy się dopiero w obliczu rychłej śmierci z rąk rozwścieczonej eugony, będzie to oznaczało, że moja teoria jest błędna i będziesz mógł pełnoprawnie nawiedzać mnie i dręczyć w życiu pośmiertnym, cootymsądzisz? - zakończyła fellarianka tracąc już nieco dech i wychyliwszy letnią już zaledwie herbatkę, uśmiechnęła się olśniewająco do Ezechiela.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Staruszek pogryzał od niechcenia otrzymaną grzankę i słuchał w skupieniu. Temat był na tyle istotny, że całkiem zignorował mdlącą słodycz dżemu. Jak dla maie, Hirondelle przygotowała tę konfiturę wyłącznie z malin, miodu i cukru trzcinowego, aby miał więcej smaku. Słodkiego smaku oczywiście. Nieraz jej to wytykał.

- Co o tym sądzę? - Powtórzył już właściwie stawiając przerwy miedzy słowami Ezechiel. - Sądzę, że w swej przenikliwości zapominasz o jednej rzeczy. Nauczanie męczy. - Podniósł kubeczek z herbatą i dmuchnął na unoszącą się parę. - Wiem co mówię. Może i nie jestem rozchwytywanym nauczycielem, acz też bywało że potrzebowałem przerwy, czasu tylko dla siebie. Wyobraź sobie, że za tobą podąża codziennie obca osoba i wypytuje o wszystko. - Upił herbaty. - A teraz, gdy masz to wyobrażenie, dodaj do niego tytuł legendarnej mistrzyni, tłumy ludzi i nieludzi przepychających się do twoich drzwi dniami i nocami. - Zamilkł na chwilę. - Może dlatego strzeże swej okolicy? Może chce spokojnego życia? - zapytał i zamilkł, spuszczając wzrok w herbatę. Chwile zmarszczył czoło jakby bił się z własnymi myślami, po czym pewnym ruchem dopił herbatę. - Niemniej, jest w tym wszystkim coś co nie daje mi spokoju. Rzeczywiście powinniśmy to zbadać. No to zbierajmy się - stwierdził, wstał i prostym gestem ręki zdusił płomień na ognisku. Chwycił oba kubki i ruszył w stronę sadzawki, by je odmyć.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Nawet pozbawiona słuchacza w osobie Ezechiela, który poszedł myć kubki, Hirondelle nie zdołała powstrzymać się przed ostentacyjnym kręceniem głową, by spenetrować wzrokiem otaczające ją skalne ściany i wymruczeniem pod nosem:

- Legendarna mistrzyni? Tłumy? DRZWI? Gdzie ty to wszystko wyśniłeś?

Nie powtórzyła tego jednak głośniej, bo gdyby gdzieś głębiej w korytarzach spotkali stosy trupów niedoszłych uczniów mistrzyni lub, bogowie strzeżcie, DRZWI, musiałaby przyznać się do błędu i bezpodstawnego zniesławienia legendarnej eugony, a to byłoby cierpienie nie do zniesienia.

Wobec tego w milczeniu już zgarnęła pozostałości po posiłku i wyćwiczoną sekwencją ruchów spakowała torbę. Zarzuciwszy ją na ramię, nieśpiesznym krokiem podeszła do trzymającego kubki Ezechiela.

- Czyli idziemy tym samym korytarzem w którym zniknęła mistrzyni, tak? - upewniła się. Na samą myśl o dalszym zagłębianiu się w tę plątaninę korytarzy, całkiem możliwe że prowadzących aż do wnętrza świata, przechodziły ją dreszcze. Nie minęło jeszcze nawet pół dnia, a już tęskniła do ciepłych promieni słońca i błękitnych przestworzy nieba.

Jednakże, mimo swej pozornie obojętnej postawy wobec eugony i pozycji raczej radczyni żabołaka niż kandydatki na uczennicę wężogłowej, całkiem mocno zdążyła się już zainteresować tajemniczą mistrzynią, którą otaczały jeśli nie legendy opowiedziane przez innych, to liczne i dość często szalone imaginacje samej fellarianki. Dla odkrycia chociaż paru sekretów wiekowej eugony Hirondelle była skłonna jeszcze trochę pocierpieć. Chociażby najbardziej podstawowe pytanie: jak, u licha, ta mistrzyni w ogóle się nazywa?!
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Raczej tak. Chyba nic mądrzejszego nie wymyślimy - przytaknął maie. Możliwe było, że eugona skieruje się okrężną drogą do swojej siedziby, acz pewnym było, że w końcu tam się skieruje. Oddał kubki, podniósł swój kostur i na nowo stworzył zimny, magiczny płomień by rozświetlić drogę.

        Ruszyli korytarzem. Droga wiodła ich powoli wgłąb. Dodatkowo im dalej, tym bardziej tunel zaczynał wić się niczym rzeka. Cisza była przerywana uderzeniami kropel o ziemię, czy też pojedynczymi trzaskami zaczarowanego ognia. Gdy atmosfera robiła się już wyjątkowo klaustrofobiczna, nagle korytarz przerodził się w sale. Nie była to jednak taka surowa jaskinia. Stąpali bowiem po posadce ułożonej z kamiennych płyt. Nie wydawała ona jednak tworem rąk jakiejkolwiek z ras. Płyty niby wrastały w ściany i tworzyły z nią jedność. Wydawały się tworem magicznym, jedynie inspirowanym budownictwem. Kolejną dziwnością były kamienne wrota umieszczone naprzeciwko miejsca w którym stali.

- Chyba nie takiego pustelnika się spodziewaliśmy - stwierdził. - Szczerze powiedziawszy, to bardziej mi to przypomina ukrytą siedzibę maga niż pustelnię. Tak czy inaczej, trzeba jakoś tam wejść - stwierdził i podszedł do kamiennych drzwi. Zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Spróbował je pchnąć. Były stanowczo za ciężkie by je ruszyć. Zmarszczył czoło. - Mimo wszystko, skoro ja nie dałem rady to i ta mistrzyni nie dałaby rady ich od tak ruszyć. Musi tu być coś innego. Może mechanizm? Zaklęć żadnych tu nie wyczuwam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podziemne Korytarze”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości