Podziemne KorytarzeSkarb w labiryncie

Ciąg podziemnych tuneli prowadzący na druga stronę gór. Pełen nietoperzy i ślepych zaułków. ten kto odważy się tutaj wejść będzie nie lada śmiałkiem. Tylko nieliczni przeszli przez śmiertelny górski labirynt...
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Oczywiście, dużo się działo, to i wątpliwości musiało być dużo. Jakby był czas na odpowiadanie na setki pytań młodej czarodziejki. Luna westchnęła. Powoli traciła siły na tłumaczenie wszystkiego Hyiaxinthe. Skrycie podziwiała Samiela za jego cierpliwość. Nie reagowała na wszystkie te pytania, póki nie usłyszała swojego imienia.

- Yy, puknąć? Eee, nie, Hyiaxinthe. Po prostu nie – powiedziała i ziewnęła przeciągle. Te wszystkie przygody są takie męczące… Czarodziejka naprawdę chciała odpocząć, ale że już byli blisko celu i mieli minotaura na ogonie to… postanowiła wytrwać do końca.
Dodatkowo przybyła tu jeszcze jakaś nowa, Illuminata na początku dość zadowolona z jej przybycia teraz wyglądała na zmartwioną.

- Aj, aj będzie źle, przepowiednia zmienia się! – zawołała babunia.
- Em, tak widzę, że masz… płonący… język. To w sumie całkiem ciekawe… - zdziwiła się pradawna. – Tu płonące języki są w sensie… że płomienie. Nie pojawi się więcej ciebie i nie ponieważ uszy to nie języki… Mogłabyś się nadać do uaktywnienia tych run…o ile reszta się zgodzi… I ktoś będzie musiał zostać…

Po chwili feniks postanowił ruszyć na minotaura, cóż za wariat, ale w razie czego może się odrodzić więc aż tak źle nie jest. Kolejne pytania dziewczynki, Luna nie miała sił, postanowiła to przemilczeć. Nowo przybyła zaś już od początku zastosowała bardzo ciekawy trik, jakim było ignorowanie Hiacynta.

- Chodzi o jakikolwiek ogień Samielu – odpowiedziała Luna.

Nadal jednak potrzebny był ktoś, kto zostanie, o dziwo zgłosiła się Rayla i również miała zamiar pójść na pojedynek z naturianinem strzegącym tego miejsca.

- Dobrze, Hyia, proszę, dotknij tych run.

Tymczasem trójka tych, którzy postanowili walczyć, spostrzegła idącą na nich bestię. Ryczał głośno, a łeb miał paskudny. Oddech jego mógł zaś powalić największego twardziela.

- ARGHHH! JEŚĆ! – krzyknął minotaur i ruszył do ataku. Nosił ze sobą spory topór z ostrzem splamionym krwią już dobry kawał czasu wstecz. Jego rogi były złamane, zapewne ślad po jednej z bitew. Raz muczał, raz ryczał jak lew, a jeszcze innym razem wrzeszczał jak wściekły człowiek. Niespodziewanie tuż obok piekielnej utworzył się portal i wciągnął kobietę wraz z toporem bestii. Jednak naturianin się nie poddał, posiadał w końcu niemałą krzepę.

Wracając do Luny, Illuminata okrutnie się martwiła.

- Co się dzieje?
- Czerwony klucz… będę musiała go użyć ja… a wtedy…
- Wtedy co?
- Może nastąpić kilka efektów ubocznych, ale powinno się udać…
- Mhm… Teraz tylko czekać na resztę...
"W sumie ciekawe co będzie, gdy wreszcie użyjemy tych kluczy, jakie efekty uboczne, co będzie z Illuminatą, ze mną, z Samielem, z pewnością grupa się rozpadnie ale czy to dobrze...? Może skoro połączyło nas coś takiego powinniśmy się trzymać razem, ale z drugiej strony wszyscy jesteśmy okropnie rożni, jakbyśmy pochodzili z całkiem innych światów..." - Luna pogrążyła się w swoich przemyśleniach. Był czas, przecież i tak czekały!
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Potok słów przemienionej zamilkł, o dziwo na dłuższy czas. Ciężko było stwierdzić, czy to natłok słów, który ciężki był do przeanalizowania przez jej ledwie działający móżdżek, czy też raczej prośba Samiela, by przestała pytać, wywarła na nią taki wpływ. W każdym razie, w tym momencie powinno zostać ustanowione święto na skalę całego kontynentu albo też przynajmniej coś, co upamiętniałoby chwilę, kiedy uszy tych, co wokół Hyiaxinthe byli, w końcu przestały krwawić.

        Tymczasem tuż po tym, jak zniknął topór minotaura, a wraz z nim pewna piekielna kobitka, feniks rozpoczął krwawy bój na śmierć i życie z bestią. Pomimo uszkodzonych skrzydeł, dreptał na niego z planem jak go pokonać.

“Wydrapać mu oczy, drobnymi ranami rozdrażnić go, a co za tym idzie, zdezorientować, następnie zadać śmiertelne rany w ważnych punktach witalnych za pomocą szponów, coby wykrwawił się jak najszybciej w swoim dzikim szale. Tak, to jest to! Pokażę, na co stać tak wspaniałą istotę, jak j…!”

        Nie zdołał dokończyć nawet swoich myśli, gdy minotaur bez problemu złapał go za głowę jedną ręką, niemal, ale tylko niemal, miażdżąc ją. Podniósł częściowo płonące ptaszysko, wolną, drugą ręką chwycił za nogi, a następnie rozciągnął boleśnie opiekuna Hyiaxinthe. Jedno nagłe szarpnięcie i z jednej istoty zrobiły się trzy części. Głowa, górna część tułowia oraz skrzydła były pierwszą. Kuper wraz z nóżkami drugą. Zaś flaki, krew, wnętrzności i wszystko, co było jeszcze niedawno w środku, a co teraz leżało wszędzie dookoła, to była trzecia część Amminextiuibilisa. Nim minotaur jednak nacieszył swój żołądek czymkolwiek, ciało, czy też raczej resztki ciała Dzioba spopieliły się, co tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło żarłocznego stwora, który teraz patrzył na Samiela, który miał okazję być świadkiem tego, co działo się z niby-wujkiem czarodziejki, jakby oczekując, że i ten podejdzie do niego jak na tacy.

        Hyiaxinthe tymczasem beztrosko… milczała. Rozglądała się, czekała, słuchała co jeszcze ktoś ma do powiedzenia, o ile cokolwiek ktoś powiedział. Było to jednak nieco nudne. Więc żeby zabić nudę, postanowiła tyknąć runy, o których wcześniej trwała dyskusja. A co za tym idzie, jej ogień także je dotknął, co raczej powinno aktywować przeczytane przez Lunę wydarzenia, ale ostatecznie kto wie, co się stanie.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Zanim rozpoczęła się walka z minotaurem, otworzył się portal i wciągnął pokusę, a także topór tej bestii. Samiel miał nadzieję, że sprawę załatwi sam, jednak feniks ruszył pierwszy, nie patrząc na to, że jest osłabiony i może przegrać walkę. Cóż... starcie płonącego ptaka i rogatej bestii trwało chwilę i skończyło się tym, że ten pierwszy został rozerwany na trzy części, a później zamienił się w popiół, czym zdenerwował minotaura, który teraz miał zamiar wyładować się na przemienionym, który był jedyną żywą osobą w polu widzenia tego potwora.

Demon uśmiechnął się, co nie było widoczne przez chustę zasłaniającą mu dolną połowę twarzy. Po chwili w jego dłoniach znalazły się sztylety, które miał zamiar podpalić, tylko jeszcze nie teraz.
- Może i jesteś silniejszy ode mnie, ale ja jestem szybszy i zwinniejszy — rzucił w stronę minotaura, który pewnie i tak był za głupi na to, żeby pojąć, o co chodzi. Miał nad nim także przewagę broni, bo naturianin stracił swój topór.
Wydawało się, że bestia czekała tylko na to, aż Samiel zaatakuje, skoro nie atakuje sama. Mężczyzna postanowił spełnić "życzenie" przeciwnika i ruszył pierwszy. Nie przejmował się nieczystymi zagrywkami ze strony minotaura, bo Smocze Oko było bardzo pomocne w każdej walce i często pokazywało kolejny ruch przeciwnika na moment przed tym, jak go wykona.

Samiel bez problemu uchylił się przed ciosem potężnej łapy minotaura i, w międzyczasie, zapalił ostrza sztyletów, co spowodowało, że rubiny w ich rękojeściach zaczęły świecić. Następnie padło cięcie, które tylko musnęło klatkę piersiową przeciwnika, jednak zostawiło dość bolesny i palący ślad. Przemieniony odskoczył w bok, gdy przeciwnik spróbował wbić w niego jeden ze swoich rogów i przeturlał się, gdy zaszarżował w jego stronę. Samiel liczył na to, że szarża minotaura sprawi, iż wbije się on rogami w ścianę, jednak ten odwrócił się w trakcie biegu i odbił plecami od muru, a później zaszarżował ponownie. Przemieniony uśmiechnął się i uniknął rozjuszonego przeciwnika, robiąc jedynie krok w tył, przy okazji tnąc po plecach przebiegającego obok potwora i zostawiając tam dość poważną ranę. Wydawało mu się, że to tylko jeszcze bardziej zdenerwowało naturianina.
Przemieniony musiał także uważać na to, aby nie wdepnąć w feniksa, a raczej w jego prochy. Nie chciał mieć na podeszwie magicznego ptaka, który odradza się ze swoich popiołów, a także nie chciał rozsypać jego prochów po całej sali, w której teraz walczy.
- Koniec zabawy — powiedział do siebie i ruszył w stronę przeciwnika.
Ponownie uniknął ciosów wymierzonych we własną osobę, następnie ciął podwójnie po klatce piersiowej minotaura i zostawił tam dwie głębokie rany, które w dodatku zajęły się magicznym ogniem. Odskoczył do tyłu, przy okazji unikając kolejnych ciosów. Uchylił się przed atakiem minotaura i kopnął go w nogi tak, że ten stracił równowagę. Samiel nie czekał na to, aż bestia podniesie się z ziemi i wznowi walkę, doskoczył do niego i wbił mu płonący sztylet w serce. Dopiero teraz poczuł, że pomieszczenie wypełnia zapach krwi i spalonego mięsa.

Sztylety przestały płonąć i wylądowały w pochwach. Czas poszukać jakiegoś pojemnika na prochy feniksa i wsypać je do niego. Znalazł urnę, wydawało mu się, iż w środku znajdzie jakieś inne prochy, jednak okazała się ona pusta. Podszedł do miejsca, w którym zgromadziły się szczątki Amminextiuibilis i zaczął wsypywać je do znalezionej urny. Zajęło mu to trochę czasu i w urnie pewnie znajduje się także trochę ziemi, jednak w końcu przesypał tam szczątki płonącego ptaka.
Ruszył w drogę powrotną, zabierając urnę ze sobą.

Pierwszą rzeczą, którą zrobił było podejście do Hyiaxinthe i stuknięcie ją w ramię, aby zwróciła na niego uwagę i odwróciła się w jego stronę.
- Mała, to twój wujek — powiedział i wręczył jej urnę.
- W tym pojemniku znajdują się prochy twojego wujka. Poległ w walce z minotaurem, jednak powróci, bo jest feniksem, a one zawsze się odradzają — wytłumaczył po chwili. Wydawało mu się, że nie musi wspominać o tym, iż powinna uważać na to, aby nie zgubić tego naczynia. Podejrzewał też, że przemieniona będzie miała pytania w związku z całą sytuacją, możliwe, że nie tylko ona.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Gdy Hyiaxinthe dotknęła run, ściany labiryntu zaczęły się ruszać, z ziemi unosił się pył, który wywoływał nieznośny, ale na szczęście chwilowy kaszel. Niezwykłe migotania światła, różnych barw, czerwone, zielone, białe i nagle ciemność, a po niej nastała oślepiająca jasność bijąca z nowo powstałego korytarza. Prawdopodobnie była to właściwa droga. Światło powoli słabło, więc nie trzeba było zakrywać oczu.

- Ojejku… co się stało? – spytała Luna, przykładając dłoń do czoła. Po tej nagłej akcji rozbolała ją głowa.
- Droga została ukazana! Przez zniknięcie tej od czerwonego klucza została poświęcona tak jakby jedna osoba. Bo ona nie idzie z nami! Wszystko świetnie! – krzyknęła Illuminata.
- Czyżby zbliżaliśmy się do celu naszej wędrówki?
- Luna, to tylko zadanie, cel to coś więcej. Mieć cel znaczy mieć sens życia. Mieć coś, za czym można trwale iść. A to zadanie niebawem się skończy, gdyby to był cel, to straciłabyś sens życia. Rozumiesz?
- Yyy… Tak – powiedziała, nie bardzo pojmując, dlaczego babunia udaje filozofa.

Teraz powrócił Samiel, całe szczęście, bo czarodziejka wolała nie zostawać na długa sama z dziwną babunią i dzieciakiem. Właściwie to Hyie by zniosła, tylko Illuminata była troszkę zbyt dziwna.

- Jesteś! Spójrz, co się stało Samielu, to nasza droga do celu… to znaczy do ukończenia zadania – poprawiła się, by starsza kobieta nie zaczęła ponownie swojego wywodu. – To feniks? Umarł? Dobrze, że się odrodzi, mam tylko nadzieję, że nastąpi to w najbliższym czasie, Hiacynt nie powinna zostawać bez opiekuna.

Illuminata cmoknęła z dezaprobatą i ruszyła do przodu.

- Ruszcie swoje nieludzkie tyłki i za mną! – krzyknęła oburzona.

Szli niezwykle oświetloną drogą i do tego podejrzanie czystą i bezpieczną. Mogli się spodziewać jakichś pułapek, ale nic z tych rzeczy się tu nie znajdowało. Na końcu zobaczyli potężne drzwi z dokładnie wymalowanym obrazem wskazującym na połączenie się wszystkich kluczy w jeden wielki. Tym wielkim otworzyliby przejście.

- Illuminata… - pradawna chciała o coś zapytać.
- CIIIIIII!

Nagle klucze zaczęły lewitować wokół wszystkich tu obecnych, robiąc krąg, leciały szybciej i szybciej jednocześnie wznosząc się wyżej. Na tle obrazu ułożyły się w takich samych pozycjach i w tych samych miejscach. Kolejny rozbłysk światła, znów konieczne było zamknięcie oczu, bo inaczej ryzykowałoby się ślepotę.
Znów ciemność i głucha cisza, którą przerwał delikatny brzdęk metalu. Jeden spory klucz spadł na podłogę. Czarodziejka go podniosła i spojrzała na resztę.

- Nie wiem co jest i co będzie się działo po drugiej stronie. Chce tylko powiedzieć, że miło się wspólnie podróżowało. Tak na wszelki wypadek…
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Dosyć szybko nastała wielka transformacja labiryntu. Światła, dźwięki, ruch ścian, ogólnie wszystko, co mogłoby powstrzymać malutkie dziecko od mówienia, a co skupi owo dzieciątko, czy Hyiaxinthe w tym przypadku, na podziwianiu widowiska. W końcu jednak przyszedł Samiel, a wraz z nim, głos przemienionej.

- Wujek! Wujku wujku wujku, wróciłeś! - powiedziała, z radością łapiąc w swe dłonie urnę z prochami. Poobracała ją kilka razy, po czym przytuliła ów pojemnik, jakby to był feniks. - Dziękuję, Samaelu! I wiem, że wróci! On zawsze wraca i jest wtedy taki tyci, tyci i uroczy jak… eee… Coś uroczego! Nie mogę się doczekać, aż mały wujek się wykluje z prochów!

        O dziwo, Hyiaxinthe wiedziała o tym, prawdopodobnie miało to miejsce tyle razy, iż nawet jej umysł musiał w końcu to zapamiętać. Na tym jednak cuda się kończyły, bo w końcu uleciało z niej nieco wesołych pytań.

- A gdzie pan minotaur? Będę mogła go przytulić? A tak w ogóle to, kim są minotaury?

        Nie traciła jednak więcej czasu na mówienie. Zamiast tego trzymała urnę w ramionach niczym dziecko i kołysała w podobny sposób. Szybko dołączyła do tego próba śpiewania czegoś, co próbowało brzmieć jak niby-kołysanka.

- Odprochuj się już, wyglądasz jak kurz, pojaw się i urośniiiij… eee... duż niczym mnóstwo burz!... Cośtam cośtam ładnie brzmiące słówka sialalaaa… - Zaprzestała śpiewania, gdy - o dziwo - uświadomiła sobie, że nie miała już słów, które mogłaby śpiewać.

        W końcu jednak zapomniała o tym, bowiem klucze zaczęły czynić cuda-niewidy w obecności drzwi. To widowisko jakże trafnie i w niezwykle inteligentny sposób skomentowała młoda czarodziejka opiekunka.

- Uuu… Ładne to to!

        Gdy w końcu pojawił się jeden ogromny klucz, a oślepiające światło znikło, Hyiaxinthe podniosła rękę, niczym uczeń, chcący spytać swojego nauczyciela o coś. Nie czekając jednak na reakcje i tak zadała pytanie.

- A Lumunooo… Po co podróżowaliśmy na wszelki wypadek? Czemu to miejsce nazywa się Wszelki Wypadek? Czemu wypadek musiał trafić w szelki, czymkolwiek te szelki są? A jak mówisz miło, to znaczy miło, że miło, czy miło miło miło? A i czemu nie wiesz, co będzie po drugiej stronie? Przecież to oczywiste. Tam też będą drzwi, druga ich strona! - Ostatnie słowa powiedziała, jakby właśnie przemawiała o teorii naukowej, mającej zmienić poglądy całego kontynentu.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wyglądało na to, że Hyiaxinthe nie pierwszy raz jest w sytuacji, w której jej wujek zmienił się w popiół, a ona musi czekać na to, aż z powrotem stanie się feniksem.
        - Pamiętasz może, ile czasu zajmuje mu takie odrodzenie się? - zapytał przemienioną, sugerując się tym, co przed chwilą powiedziała Luna. Przy okazji spojrzał na drogę, o której wspomniała czarodziejka, czekając na odpowiedź Hyii, jakakolwiek ona nie będzie.
        - Minotaur? Nie żyje. Zabiłem go — odpowiedział, nie patrząc na płomiennowłosą.
        - Minotaury to stworzenia, naturianie, które w swoich wyglądzie łączą cechy człowieka i byka. Posiadają ludzkie ciało, pokryte gęstą sierścią, jednak zwieńcza je bycza głowa z, przeważnie, pokaźnymi rogami, na które mogą kogoś nabić. Wyglądają groźnie, jednak większość z nich jest dość przyjaźnie nastawiona do innych ras, z tego, co opowiadał mi minotaur, którego kiedyś spotkałem i miałem okazję z nim porozmawiać... Temu, którego spotkaliśmy tutaj, musiało stać się coś, przez co utknął w tym labiryncie korytarzy i zdziczał — odpowiedział na jedno z wielu pytań, które zadała mu Hyiaxinthe przez całą ich znajomość, jaka by ona nie była.

Ruszyli dalej. Samiel cały czas pozostawał czujny, aby, w razie czego, zauważyć lub usłyszeć jakąś pułapkę, zanim w nią wpadną, o ile będzie w stanie to zrobić. W końcu dotarli do końca korytarza, a tam natknęli się na drzwi. W korytarzu nie było żadnych pułapek, a jeśli były to wygląda na to, że w żadną nie wpadli.
Nagle klucze wyrwały się w górę i zaczęły lewitować formując krąg. Cała grupa przyglądała się temu widowisku, a rozbłyski światła, które temu towarzyszyły, wymuszały zasłonięcie albo zamknięcie oczu, bo inaczej ryzykowało się tymczasową utratę wzroku. Ostatni rozbłysk był tak silny i jasny, że gdyby ktoś nie zasłonił oczu, to, prawdopodobnie, straciłby wzrok już na zawsze.

Później nastała ciemność, jednak przemienionemu to nie przeszkadzało, gdyż jego smocze oko pozwalało mu na widzenie w ciemności. Bez problemu zauważył spory klucz, który leżał na podłodze i wyglądało na to, że składał się z mniejszych kluczy, które tu przynieśli.
Hyiaxinthe zadała kolejne pytania, jednak były one skierowane do Luny, a nie do niego, więc nie musiał odpowiadać.
        - Możliwe, że w jakiś sposób wylądujemy w różnych miejscach Alaranii po tym, jak nasza "misja" tutaj dobiegnie końca... Dowiemy się niedługo — odparł.
Nie pozostało im nic innego, jak przejść przez drzwi.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Luna zacisnęła zęby i już miała wsadzić klucz do dziurki od klucza, ale nagle Hyiaxinthe ją o coś zapytała. Spojrzała na nią i westchnęła w myślach.

- Nie podróżowaliśmy na wszelki wypadek. Chodziło mi o to, że mówię już teraz, że miło się podróżowało, bo nie wiem, co będzie za drzwiami, może być coś, co nas rozdzieli, a wtedy nie będziemy mieli jak się pożegnać. Heh, owszem, po drugiej stronie drzwi jest ich druga strona, ale co jest nieco dalej za nimi? Tego nie wiem.

Czarodziejka wiedziała, że teraz już nic jej nie powstrzyma, teraz musi otworzyć te drzwi. Złapała klucz w swoje delikatne dłonie i przekręciła. Illuminata z jakiegoś powodu posmutniała. Podeszła do pradawnej, kładąc swoją rękę na jej ramieniu.

- Ja wejdę pierwsza… Muszę.
- Hm? – zdziwiła się Luna.
- Ktoś musi zginąć, ofiara – poklepała niebieskowłosą po plecach i obdarowała resztę uśmiechem, po czym przeszła przez drzwi.

Gdy tylko przekroczyła próg, jakiś dziwny promień strasznie jasnego światła spalił ją doszczętnie. Została tylko garstka prochu, który został rozwiany przez wiatr. Co oznaczało, że to miejsce łączy się gdzieś z jakimś wyjściem na zewnątrz. Pradawna aż otworzyła usta ze zdziwienia. Przez chwilę miała obawy czy przejść przez drzwi. Było tam tak ciemno, nic nie widać, nawet jak ktoś widział w ciemności, to w tym wypadku na nic się to zdało. Luna więc ostrożnie weszła.
W tym momencie mogła zobaczyć, co znajduje się w tym miejscu, sklepienie groty podtrzymywane było czarnymi kolumnami, nieco poniszczonymi ze względu na bezlitosny czas. Na wprost widniały dwie skrzynie na wzniesieniu, jedna nieco niżej. Zaś na ścianie nad nimi wisiała tabliczka zapisana runami.

- „Tak jak po nocy następuje dzień, tak przed górą zawsze jest cień” – przeczytała dziewczyna. – Hmm, chyba wiem, o co chodzi.

Zabrała się do otworzenia skrzyni niżej, o dziwo klucz od drzwi pasował też tu. Przekręciła go i rozległ się delikatny trzask. Chwyciła za pokrywę kufra i otworzyła. Było tam pusto i czarno. Dosłownie, w środku to pudło całe było pomalowane na czarno. Przez moment nie działo się nic.
Nagle jednak w tej grocie zaczęły pojawiać się cienie, było ich strasznie dużo, coś wciągało je do skrzyni, owe mroczne byty w panice usiłowały się czegoś uchwycić lub przezwyciężyć ta dziwną siłę. Jeden z nich zatrzymał się przed czarodziejką i dał jej coś do ręki, po czym poddał się sile, która działała na wszystkie inny cienie.
Dopiero po dłuższej chwili ostatni byt mroku został wciągnięty, a kufer zamknął się z wielkim trzaskiem. Wywołało to otwarcie drugiego. Jeśli wcześniej Hyia miała przy sobie ognioodporne lalki, to teraz z pewnością zniknęły, bowiem w kufrze znajdowały się 3 przedmioty, a przy każdym lalka przedstawiająca tego do kogo ma dany przedmiot należeć. Lalka przedstawiająca Samiela leżała tuż obok maleńkiego sztyletu, który niespodziewanie przybrał typowe dla miecza rozmiary. Był oczywiście jakiś runiczny opis przy każdym przedmiocie.

- Samiel, posiadając ten sztylet, będziesz mógł stawać się na jakiś czas niewidzialny. – Teraz Luna wzięła księga oprawioną w dziwnie gładką skórę z pentagramem na okładce. – Księga zaklęć, o której słyszałam tylko legendy! – zachwyciła się dziewczyna, ale podeszła zobaczyć co pisze przy tajemniczym woreczku, obok którego leżała lalka przedstawiająca młodą przemienioną. – W woreczku znajduje się pył, który sprawi, że na jakiś czas twój ogień nie będzie nikogo parzył, pył się będzie też po upływie pewnego czasu od użycia odnawiał.

Wtem ściana z jednej strony się rozstąpiła, ukazując wyjście na zieloną polanę.

- Wygląda na to, że wykonaliśmy misję… - powiedziała czarodziejka nieco smutnawym tonem. Trzymając w rekach to, co dał jej byt mroku, wciąż tego nie zobaczyła. Chyba się czegoś obawiała.

[Ciąg dalszy(Luna): http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=45&t=3074]
Ostatnio edytowane przez Luna 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Kto by pomyślał, iż wszystkie te zwariowane zdarzenia skończą się na czymś tak banalnie… prostym. No może nie tyle prostym, ile zaskakująco niegroźnym. Przynajmniej tak by powiedział ktoś, komu nieobce są wszelkiej maści opowiadania, bądź też inne przygody, gdzie los świata spoczywa w rękach mało liczebnej grupy. W każdym razie nadszedł czas rozstania. Misja została wykonana, więc trzeba było szykować się na to, iż każdy z osobna wygłosi motywacyjną mowę, podsumowującą to wszystko, co miało miejsce. Mowę, w której ci, co straceni zostali, zostaną uczczeni, a ci, co walczyli dzielnie, będą wychwaleni. Mowę, która wstrząśnie sercami tych, co słuchają. Mowę, która…

- Uuu, zielone!

        Ach, racja, łatwo w takiej chwili można zapomnieć, że przy Hyiaxinthe wszystko jest nie takie, jakie być powinno. Tak więc, streszczając to, co się nagle stało, można powiedzieć, że mózg dziewczynki po tak wielkich dawkach wydarzeń i informacji był tak niezdolny do zrobienia czegokolwiek, iż zdecydował skupić się na czymś tak banalnie prostym, aczkolwiek interesującym dla młodego umysłu, iż wszystko inne szybko pójdzie w niepamięć. A ową rzeczą okazało się przejście, prowadzące na zewnątrz.

        Przemieniona nie traciła czasu, szybciutko bowiem chwyciła woreczek z pyłem w swoją wolną dłoń. Jako że miała tylko dwie ręce, jedną przytulając urnę, a drugą nagrodę za ocalenie świata trzymając, toteż lalkę będącą jej podobizną, a którą polubiła, chwyciła w swe nienaturalnie wyglądające zęby. I w ten oto sposób, obładowana po zęby, ruszyła w stronę wyjścia, po czym… BUM! Eksplozja błękitnego ognia pochłonęła ją. A gdy ogień zanikł, jej już nie było, co oznaczało, iż przeteleportowała się, gdzieś tam, poza zasięg wzroku Samiela i Luny. Nagle świat stał się o wiele bardziej znośny, aż chciało się żyć z nadzieją, iż ktoś, kto faktycznie zasłużył na wieczne męki, spotka płomienną czarodziejkę opiekunkę.



[Ciąg dalszy - Hyiaxinthe]
Ostatnio edytowane przez Hyiaxinthe 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

"I to by było na tyle" - właśnie taka myśl pojawiła się w głowie przemienionego, gdy weszli do pomieszczenia. Oczywiście, najpierw musieli ostatecznie zakończyć swoje zadanie i zamknąć mroczne byty w tym pomieszczeniu, a dokładniej to w skrzyni, którą właśnie teraz otworzyła Luna. Samiel obserwował, jak cienie próbują złapać się czegoś, co posłużyłoby im jako kotwica w tym świecie i sprawiło, że nie porwie ich magiczny, niewidzialny prąd, który wydobywał się ze skrzyni i również wracał do niej, zabierając ze sobą cieniste istoty. Kufer... był żarłoczny na tyle, na ile może być rzecz jego pokroju i zamknął się dopiero wtedy, gdy "zjadł" wszystkie mroczne byty.

Po tym, jak wieko pierwszego kufra zamknęło się, otworzyła się kolejna skrzynia, jednak ona nie zaczęła pochłaniać nikogo ani niczego, natomiast znajdowały się w niej lalki, które przedstawiały każdego z grupy, która stała nad otwartym kufrem, i trzymały coś w dłoniach - po jednej rzeczy dla każdej osoby. Luna dostała magiczną księgę, o której krążyły legendy, Hyiaxinthe weszła w posiadanie woreczka z pyłem, który miał sprawić, iż płomienie pokrywające dziewczynę przez jakiś czas, nie będą wyrządzać nikomu krzywdy... A Samiel? On stał się posiadaczem sztyletu, który sprawiał, że osoba go dzierżąca na jakiś czas stawała się całkowicie niewidzialna. Był skrytobójcą, osobnikiem, który czai się w cieniu i przekrada się niezauważony między cieniami, więc sztylet ten przyda mu się, i to nawet bardzo.
Demon wyciągnął sztylet z pochwy, zważył go w dłoni i przyjrzał się ostrzu — wyglądał na w pełni sprawny, jeśli chodzi o walkę, czyli był ostry i wyważony, więc mógł się nim obronić w razie gdyby stracił swoje główne bronie, które również były sztyletami. Ponownie schował ostrze do pochwy i przypiął je do pasa, obok Piekielnego Kła, który znajdował się po lewej stronie jego ciała.

        - Cóż... wygląda na to, że tutaj się rozstajemy — powiedział chwilę po tym, jak na jednej ze ścian aktywował się portal.
        - Nigdy nie byłem dobry w mowach końcowych czy pożegnaniach, więc powiem tylko tyle, że miło było i, może, kiedyś nasze drogi skrzyżują się ponownie — dodał po chwili.
Pierwsze w portal weszła Hyiaxinthe, która zniknęła w eksplozji błękitnego płomienia.
        - Do zobaczenia, Luno — powiedział na sam koniec i jeszcze raz spojrzał na czarodziejkę. Następnie wszedł w portal i rozpłynął się w powietrzu chwilę po tym, jak jego noga stanęła na zielonej polanie. Cóż... wyglądało na to, że miejsce to było czymś w rodzaju krótkiego postoju, z którego, ktoś nieposiadający umiejętności teleportacji, zostaje przeniesiony w losowe miejsce poprzez magiczną aurę tamtej polany.

[Ciąg dalszy — Samiel]
Zablokowany

Wróć do „Podziemne Korytarze”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość