Komnata WejściaFellarianka, żabołak i podziemia

Za gęsta kotarą z trującego bluszczu pokrywająca zbocze góry znajduje się wejście do tajemnej komnaty, jedyne wejście prowadzące wgłąb Gór Druidów, komnata ta zaprowadzi Cie do dziesiątek zawiłych, ciemnych i niebezpiecznych tuteli wyrytych w w górskich skałach.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Ezechiel rozglądał się, łowiąc wzrokiem co jakiś czas koncentrującą się fellariankę. Jak zawsze zdumiewające dla starca było, że ta wiecznie żywa dziewczyna umie nagle usiąść spokojnie i poświęcić całą uwagę jednemu celowi. Ten moment najlepiej właściwie oddawał, że mimo dziecinnych zachowań i nawyków, była już osobą silnie doświadczoną przez życie. Chyba właśnie to od zawsze w niej lubił. Lubił to, że jak mało kto umiała zachować powagę i skupienie w obliczu konkretnej sytuacji, mimo że na co dzień bywała oderwana od rzeczywistości. Tak czy inaczej, widocznym był zapał Hirondelle do nauki tej sztuki magicznej.
        Siedząc tak i obserwując towarzyszkę, Ezechiel dostrzegł pękniętą skałę na jednej z półek skalnych. Odnajdując oczami wyobraźni potencjał pionowego rozwarstwienia głazu, zaczął skakać w stronę zbocza. I tu trzeba nadmienić, że lekarstwo okazało się wielce skuteczne. Może i czuł przy niektórych ruchach rwanie w mięśniach, lecz wciąż w porównaniu ze stanem poprzednim było lepiej.
        Żaba stała teraz naprzeciwko chropowatej ściany. Dla każdego grotołaza byłaby to bułka z masłem. W miarę równomierne wgłębienia dawały solidne podparcie dla dłoni i stóp. Starzec jednak był zwolennikiem wysługiwania się talentem magicznym wobec takich trudności. Używając zasady szybkiego przymarzania i odtajania, łapki płaza powoli zaczynały piąć się do góry. Chociaż takie podejście do wspinaczki mogłoby się wydawać nawet bardziej meczące, to przez mistrzowskie opanowanie natury wody i małą wagę w formie płaza, nie było to nawet niczym wymagającym wysiłku.
        Gdy dotarł już na szczyt, spojrzał się z góry na dziewczynę. Wciąż była pochłonięta szukaniem metody i sposobu na głębsze zogniskowanie zmysłu magicznego. Widząc spinacz do ubrań na nosie dziewczyny, Ezechiel tylko pokręcił łepkiem z rozbawieniem i przystąpił do oględzin skały. Głębokie i w miarę równe wrycie dochodziło do połowy skały. Do dalszej obróbki, starzec potrzebował jedynie płaski kawałek. Trzeba było uzyskać go niczym wycinek z jabłka. Starzec wymierzył na oko żądaną grubość i zaczął kondensować wodę z powietrza. Wodne ostrze zaczęło zagłębiać się kamień niczym piła w drewno. Na gładkiej powierzchni powstała najpierw rysa, dalej przerodziło się w płytką szparę i tak dalej. W końcu gdy zostało ułamać płat wycięty z głazu, woda służąca za narzędzie cięcia, zamarzło momentalnie, rozszerzając się i uwalniając bloczek skalny. On zaś upadł z łoskotem turlając się z półki na półkę, aż w końcu znalazł się lekko obtłuczony na dole. Ezechiel zaś zaczął powolne zeskakiwanie w ślad za pożądanym budulcem.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- Hej! Hej, hej, HEJ! - wrzasnęła Hirondelle, kiedy zaczęła się na nią staczać mini-lawina. Błyskawicznie wzbiła się w powietrze, umykając z drogi rozpędzonego kamienia większego od jej własnej głowy. Wraz z nim stoczyło się również parę większych lub mniejszych odłamków skalnych, jednak po chwili, trzeba jednak nadmienić że dłuższej, wszystko się uspokoiło. Fellarianka opadła z gracją w pobliżu swojego niby-obozowiska i nieufnie spojrzała na ścianę skalną. "Jak do licha, na obrośniętej bluszczem i innym zielskiem ścianie mogło dojść do osunięcia?!" - głowiła się. Trwało to do momentu, gdy wypatrzyła skaczącą sobie beztrosko z półki na półkę żabkę. "No i się wyjaśniło... Przynajmniej częściowo." Westchnęła głęboko, i zwiesiwszy bezwładnie ramiona gdy adrenalina zaczęła opadać, powlokła się do ogniska.

Tutaj dopiero zaczął się dramat. Głaz, przed którym uciekła Hirondelle, przetoczył się centralnie przez jej torbę.
- Nie, nie, nie... - powtarzała z rozpaczą w głosie, wyciągając po kolei potłuczone słoiczki z leczniczymi maściami będącymi efektem jej wielomiesięcznej pracy. "Trzeba było zainwestować w kryształowe fiolki, nawet tak grube szkło nie powinno było mnie zadowolić..." - myślała tępo, stawiając na ziemi słoik maścią z muchotrzewiu, od którego zostało odbite denko. Tę rzadką roślinę zebrała zeszłej wiosny w najbardziej odległym zakątku Szepczącego Lasu. Przez całe swoje życie trafiła na tylko trzy jej okazy.

Następnie z żalem spojrzała na leżące na dłoni resztki lekko fioletowej fiolki. Po chwili jej oczy rozszerzyły się z przerażeniem, żywiołowo zerwała się ze swojego miejsca i rzuciła się niemal szczupakiem by wylać na rękę zawartość kociołka w którym przygotowała zupkę dla Ezechiela.

Nie przejmując się, że plami słodką substancją torbę, wywróciła ją do góry nogami, wyrzucając z niej cały swój dobytek. Wpatrywała się uważnie w swoje rzeczy przez dobre parę chwil, po czym bez słowa osunęła się na kolana, a jej ciałem wstrząsnął szloch. Wszystkie jej ubrania miały na sobie fioletowe plamy trucizny powodującej ostrą wysypkę po krótkim nawet z nią kontakcie, a na dłuższą metę śmierć z powodu niewydolności wątroby i nerek. I nie pomogła jej świadomość, że była to jedyna fiolka trucizny jaka się zbiła. Fellarianka wybuchła płaczem.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Po drodze w dół fragment skalny zahaczył o niepozornie wyglądający krzak rosnący niemal na pionowej ścianie. Rozpędzona masa była widocznie kroplą, która przelała czarę. Silnie ukorzeniona roślina wyrwana z klifu pociągnęła za sobą parę fragmentów luźniejszych skał, a to zaś pozwoliło na ruch kolejnych kamieni budujących urwisko. Nim starzec zorientował się co właśnie ma miejsce, było już po wszystkim. Miniaturowa lawina przetoczyła się po dolinie, zatrzymana dopiero ścianą po drugiej stronie.
        Ezechiel gdy zeskoczył, ruszył do małego obozowiska. Już z daleka widać było tragedię, którą przeżywała Hirondelle. Zbliżył się kiedy akurat fellarianka wyciągnęła zbitą fiolkę. Z jej oczu dało się wyczytać, że jest to coś, co nigdy nie powinno zostać rozlane. Gdy dziewczyna rzuciła się do kociołka, starzec zdecydował coś z tym zrobić. Nie było dla niego najmniejszym problemem, by wyciągnąć truciznę z włókien materiału. Od razu po tym jak torba została opróżniona, przystąpił do działania. Skoncentrował się, a drobne krople jakby cofały się z tkaniny, zostawiając jedynie bladofioletowe plamki.Reszta trucizny zaś odleciała do małej niecki skalnej tworząc w niej drobną kałużę.
- Z tym też mogę pomóc - stwierdził, w międzyczasie zmieniając się w ludzką formę i wskazując dłonią na szklany słoiczek z odbitym denkiem. Słyszał kiedyś o szkle i widział, że podgrzane krawędzie na nowo się połączą, chociaż będą słabsze niż kiedyś. Odwróciwszy pojemniczek dnem do góry, zapewnił, że maść nie wyleje się. Dalej, w jedną dłoń ujął wybite dno, zaś palcem drugiej ręki zaczął zataczać koła po brzegu otworu w słoiku. Po paru chwilach szkło zaczęło żarzyć na czerwono. Wtedy też starzec delikatnie przyłożył brakujący element i miarowo zaczął schładzać zespolenie. W końcu, niczym chirurg po operacji, rozluźnił się. Trapiący był ogrom strat, lecz chociaż tyle mógł zrobić.
        Ezechiel chciał jakoś pocieszyć płaczącą dziewczynę, ale nie wiedział całkowicie jak. Poruszenie tematu mogło tylko spotęgować gorycz. Postanowił poczekać, dać jej czas by się uspokoiła. Siedział więc obok niej. Gdy zaś emocje opadły, jedyne na co się zebrał do położenie dłoni na ramieniu Hirondelle. Bezgłośny gest miał być symbolem wsparcia. Nie wiedział co innego mógł zrobić, szczególnie, że czuł się za to coraz bardziej winnym.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Hirondelle nie płakała zbyt długo. Ezechiel uratował częściowo sytuację, przywracając do stanu używalności ubrania dziewczyny. Po chwili już tylko pociągała nosem i rzadko łkała, bardziej by wzbudzić w maie poczucie winy, niż z poczucia straty. W myślach już robiła dokładną listę strat, a z każdym kolejnym punktem wyraz jej twarzy stawał się coraz bardziej ponury. W końcu powoli się podniosła, lekko strząsając rękę Ezechiela, i w milczeniu poczęła składać rozrzucone spodnie i koszule. Rękawem przetarła mokrą twarz i niechętnie mruknęła:

- No? Po co ci była ta lawina? - W jej głosie nie dało się nie wyczuć oskarżającego tonu. Zawartość torby wytrzymałaby nawet upadek z paru metrów, jednak w przypadku jednego skoncentrowanego uderzenia, na przykład kamieniem w samo centrum worka, siły nie rozkładały się równomiernie i wszystkie fiolki w środkowej kieszeni zostały zniszczone. Ubranie zostało uratowane, lecz pokryta piktogramami mapa również poniosła straty. Jej prawa strona rozmyła się, zamoczona wyciągiem z krwawnika. To były chyba najpoważniejsze straty w podstawowych rzeczach potrzebnych fellariance do życia. Metalowe naczynia i sztućce da się zdezynfekować.

Następne Hirondelle zaczęła rozdzielać zamoczone woreczki z suszonymi ziołami od tych nieuszkodzonych, co jakiś czas rzucając chmurne spojrzenia na siedzącego maie.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Co trzeba było wiedzieć o Ezechielu, to fakt, że drażniły go oskarżenia, zaś ton Hirondelle wybitnie nie przypadł mu do gustu. Szybko przeszło mu współczucie, a jego miejsce zajęło drętwe zobojętnienie. Przełknął ślinę i cofnął dłoń wiszącą w powietrzu. Również wstał i spojrzał na dziewczynę zbierającą rzeczy.
- Sądziłem, że chcesz uczyć się czytania aur. - Przeszedł kilka kroków w stronę pozostałości lawiny i odszukał pozostawiony cylindryczny wycinek skały. - Swoją drogą, uważałem, że fellarianie są szybsi i umieją żwawo reagować - powiedział z istnym chłodem w głosie. Nie przyznając się jednak do odłamka skały, powrócił do dziewczyny. - Wracając jednak do tematu. Chciałaś się uczyć, a ta sytuacja może nam dać materiał do ćwiczeń. - Podszedł do dziewczyny i spojrzał się na zamoczone sakiewki. - Osuszę je magicznie, a ty w tym czasie spróbuj wychwycić anomalię w aurze.
        Ezechiel usiadł i nawet nie spojrzał na Hirondelle. Wziął do ręki pierwszą sakiewkę i przeszedł cały proces lokalizacji, izolacji i konsolidacji wody. Gdy już kropla płynu zawisła przed jego twarzą, odłożył woreczek na bok i sięgnął po kolejny. Zrobił to samo.
        W sercu Ezechiel nie był tyle zły, co jego duma poczuła się urażona. Nie zawsze jesteśmy świadomi konsekwencji naszych czynów i to była kość stojąca w jego gardle. Magia jednak była tutaj zbawienna. To jakiej koncentracji potrzebowała wyciszało umysł i emocje. Szybko wrócił do siebie i zorientował się, że jego praca dobiegła końca. Jednak jeszcze by wydłużyć trochę czas dla fellarianki, pozostałą wodą zaczął się bawić. Najpierw niczym drobna rybka, kulka zaczęła błądzić po okolicy, następnie wzbiła się pod niebiosy przypominając orła, aż w końcu nad głowami podróżnych eksplodowała niczym sztuczne ognie i zamieniła się w płatki śniegu, które odleciały niesione wiatrem.
- I jak? wyczułaś coś? - spytał, już całkowicie opanowanym głosem.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Hirondelle zachłysnęła się powietrzem z oburzenia. Choć przez dłuższą chwilę siedziała po prostu patrząc z osłupieniem na Ezechiela, który uznawszy sprawę za zamkniętą bawił się magią, jego słowa znowu przywróciły ją do rzeczywistości. Zerwała się na równe nogi i niemal dysząc z wściekłością, patrzyła na maie oczami płonącymi gniewem. Cała drżała, widać było że nadal stara się opanować, co się jej jednak nie udało.

- Hę?! Wracamy do treningu?! Uważasz, że problem został już rozwiązany, a sytuacja opanowana? Myślisz, że wystarczy mnie obrazić, żebym się zamknęła?! No więc mówię ci, że jeszcze nic nie skończone! - wrzasnęła. - Jeśli popełniłeś błąd to przyznaj się do niego i przeproś, a nie próbuj zrzucać winy na brak umiejętności poszkodowanego!

Być może gdyby Ezechiel zachował spokój i okazał chociaż trochę skruchy, fellarianka zostawiłaby całą sprawę, uznając ją za niefortunny wypadek. Ale ten chłód, ta arogancja, to stwierdzenie, że najwyraźniej ją przeceniał... Hirondelle chciała wrzeszczeć z wściekłości. I to właśnie zrobiła. Nie miała w sumie żadnego powodu, żeby się powstrzymywać, zwłaszcza że nawet jej ponad trzechsetletni towarzysz nagle postanowił zachowywać się jak obrażony nastolatek.

Co do czytania aury, i tak była zbyt wzburzona by się skupić, więc zabawa magią wody Ezechiela niestety poszła na marne. Choć w obecnym stanie fellarianka niezbyt się tym przejęła.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Sytuacja z beznadziejnej stawała się fatalna. Ezechiel nie wiedział co teraz zrobić. Nie było sensu iść w zaparte, bo dziewczyna stawała się jak kot głaskany pod włos (albo nawet oblany wodą). Nie było innego wyboru jak przyznać się do błędu. Staruszek poczekał, aż Hirondelle wyrzucić z siebie wszystko co tylko w niej siedziało, a następnie podniósł się i stanął przed nią wyprostowany. Nienawidził tego robić.
- Dobrze więc, jeśli tego właśnie chcesz. - Ezechiel skłonił się. - Przepraszam cię. Jestem jeno głupcem, niezdolnym do przewidzenia toru spadającej skały. - Mimo spokoju ducha, wciąż bolał go fakt, że cała lawina w ogóle zaistniała. Mierzył wszystko wzrokiem, oceniał wytrzymałość ścian doliny. Ta błędna kalkulacja była niczym cierń w świadomości mędrca. - Jestem zobligowany pomóc ci w odnowieniu zbiorów twoich ziół - mówił jedynymi formułkami, które przychodziły mu na myśl. Nie chciał zostawiać poszkodowanej jedynie ze słowem, musiał obiecać jakieś działanie.
        Ezechiel w myślach pragnął jedynie być daleko stąd i siedzieć w spokojnym osamotnieniu. Sytuacje konfliktowe zawsze dotykały i dotykają ludzi, dlatego Ezechielowi najlepiej żyło się bez towarzystwa. W środku skręcało go z każdą chwilą tego swoistego upokorzenia. Ale musiał się ugiąć, inaczej zapoczątkowałoby to jedynie bezsensowną kłótnię. Fellarianka miała prawo mieć pretensje i to było najgorsze, ale trzeba było się z tym pogodzić.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Hirondelle milczała przez parę chwil marszcząc brwi. Prawdę mówiąc, spodziewała się awantury mogącej poruszyć niebo i ziemię, a nagła kapitulacja maie wybiła ją całkowicie z rytmu i odebrała jej chęć do kłótni. Nagle zrezygnowana zgarbiła się i zdecydowawszy, by zignorować podejrzanie sarkastyczny ton Ezechiela, poczęła zbierać i pakować swój porozrzucany majątek.

- Przebaczam i trzymam za słowo... - odpowiedziała już całkiem spokojnie. - Aczkolwiek ponowne zdobycie zniszczonych ziół może być niebezpieczne i wyczerpujące. Z pewnością zajmie też dużo czasu - uprzedziła lojalnie. Nie miała nic przeciwko towarzystwu staruszka, jednak nie chciała żeby pożałował pochopnie złożonej obietnicy.

Szybko otrzepała i poskładała ufioletowioną odzież, a schowawszy rzeczy osobiste do torby, kontynuowała segregowanie poniszczonych zbiorów. Z bólem w sercu musiała odrzucić ponad jedną trzecią ususzonych ziół i połowę potłuczonych słoiczków i fiolek. Pocieszała się jedynie świadomością, że w kryjówkach posiada jeszcze niewielkie zasoby częściej spotykanych roślin i odpowiednich do długiego przechowywania maści i wywarów. A sezon dopiero się zaczynał.

Odwróciwszy wreszcie myśli od poniesionych strat, zaczęła po cichu cieszyć się ze spotkania z tajemniczym pustelnikiem wspomnianym przez maie. Zagasiła i zamaskowała ognisko, po czym załadowała nieodwracalnie uszkodzone szklane pojemniki do pustego już kociołka. Idąc do odkrytego wcześniej strumyczka, wysypała je do starej nory borsuka i zawaliła kamieniami i leżącym opodal konarem. Resztki maści rozłożą się najpóźniej za parę miesięcy, a szkło niestety dopiero z cztery tysiące lat. "A skąd to wiadomo? Może w tej jamie czas płynie inaczej i tych okruchów jutro nie będzie?" - stwierdziła przekornie fellarianka. Aż przez chwilę zapragnęła je odkopać i zobaczyć czy zaczęły się już rozkładać. Jednak przypomniawszy sobie, że zawaliła wejście do nory, żeby dzikie zwierzęta się przypadkiem nie pokaleczyły lub otruły, zrezygnowała z tego pomysłu, i udała się do strumyczka by wyszorować kociołek.

Wróciwszy do Ezechiela nadal siedzącego w zamyśleniu pod wejściem do jaskini, przypięła kociołek do reszty bagażu. Wyjąwszy jeszcze z torby szczotkę do włosów, zarzuciła ciężar na ramię i rozczesując zapomniane dotąd kołtuny, ruszyła wolnym krokiem w stronę bluszczowej zasłony. O krok od niej zatrzymała się i obróciła w stronę żabołaka.

- Idziesz? Słońce już stoi na niebie, straciliśmy wystarczająco dużo czasu... - rzuciła, walcząc z wyjątkowo upartym splotem. Kiedyś po prostu obetnie te włosy i będzie po kłopocie...
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Głos Hirondelle wyrwał starca z zamyślenia. Ezechiel zamrugał, wstał i otrzepał szaty. Uniósł jeszcze raz wzrok ku niebu. Postój co prawda nieplanowanie się przedłużał, lecz co ważne, przywrócił siły maie. I choć miał wciąż taki swoisty niesmak moralny, to ciało uleczone specyfikiem od dziewczyny miało się stanowczo lepiej. Wziął głęboki wdech i ruszył ku fellariance i wejściu.
- Zaiste, ruszajmy - stwierdził, rozsuwając bluszcz tak jak ostatnio. - Pozwolisz, że będę prowadził. Rozmawiałem o tej drodze z paroma znajomymi. Martwi mnie, bo tak jak początkowa droga jest niemal pewna, tak w dalszych częściach jaskiń wskazówki są niemal sprzeczne - wyznał w końcu najsłabszą część całego planu poszukiwania legendarnego druida. W najgorszym wypadku mogli nawet błądzić po labiryntach korytarzy wieczność. Dla maie głód i pragnienie nie były śmiertelnym zagrożeniem, inaczej sprawa się miała z fellarianką. Jednak nie można było być takim pesymistą. Szybko starzec wybił sobie to z głowy, młoda panienka była zbyt uparta by od tak sczeznąć pod ziemią.
        Weszli na nowo do Komnaty Wejścia i zmierzywszy wzrokiem korytarze, Ezechiel złapał wzrokiem nacięcie w kształcie gadziego oka nad jedną z dróg. Był to umowny symbol mistyka mieszkającego w jaskiniach. Nim jednak ruszył dalej, obejrzał się jeszcze na towarzyszkę. Tak jak on, czując wody podziemne, czuł się wciąż bliski swej domeny, tak Hirondelle musiała czuć odcięcie od swej domeny.
        Naturalnym problemem stojącym na przeszkodzie podróżnym była ciemność. Ezechiel nie przywykł do stosowania pochodni, w końcu były one raczej dla legendarnych wojowników z opowieści niż dla magów, którzy korzystali z zaklęć by rozwiązać każdy kłopot. Można by posądzić tym samym całą kastę czarodziejów o pewnego rodzaju lenistwo, jednak gdy przyrówna się to do wysiłku jakiego wymaga zrozumienie natury magii, widać ile kosztuje ta odrobina komfortu. Wracając jednak do dzieła, starzec sięgnął po swoją znienawidzoną dziedzinę magii. Uderzył, kosturem o ziemię, a ten zapłonął blado-niebieskim płomieniem. Wyglądając niczym świeca, kostur czerpał energie magiczną starca i przemieniał w chłodne źródło światła. Niechęć maie była spowodowana niemiłym uczuciem przeszywającym jego całe ciało gdy używał tego żywiołu. Można by to opisać jako narastające poczucie żaru, wysuszającego nie tylko skórę, ale również wnętrzności.
        Tak czy inaczej, mogli ruszyć i wkroczyć do królestwa nietoperzy. Gdy bluszcz zasłonił na nowo wejście, chłodne światło kostura jako jedyne walczyło z lepkim, zalegającym wszędzie mrokiem.

Ciąg dalszy: Hirondelle i Ezechiel
Zablokowany

Wróć do „Komnata Wejścia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości