Góry Druidów[Okolice Thenderionu] Człowiek, elf i pies wchodzą do baru

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Awatar użytkownika
Petro
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Petro »

Siedział sobie spokojnie kłócąc się z własnymi myślami, aż nagle umięśniona kowalka złapał zamyślonego najemnika za szyję bez żadnego ostrzeżenia szybko przeciągłą go do siebie. W tej chwili Petro nie mógł oddychać, próbował się wywiercić z uścisku, ale bez większego skutku, a kowalka powiedziała.
- Patrz, na pewno się ze mną zgodzisz, że gdy taka ładna dziewczyna się tak uśmiecha, to nikt jej odmówić nie może. - Po czym buchnęła śmiechem puszczając po chwili najemnika, który ledwo trzymał się na krześle. Jego wyraz twarzy dalej pozostawał bez zmian.
- Pewnie... - odpowiedział łapiąc wdech po morderczym uścisku kowalki, od razu wykrzyczał w myślach: ,,Ile to bydle ma siły?!". Po dojściu do siebie rozejrzał się po całym pomieszczeniu mając nadzieję, że wszystko z nim w porządku. Już po chwili kowalka ponownie się odezwała.
- A, właśnie słuchaj no, nie lubię, gdy ktoś w mojej wiosce robi bajzel. Jedz, pij, przekimaj się, ale skoro my jutro z rana wyruszamy, to ciebie również ma tu nie być. Chcesz, chodź z nami, mnie za jedno, ale wybij sobie z głowy zostawanie tu chociaż chwilę dłużej - rzekła do niego kowalka. Teraz miał podjąć decyzję, która by decydowała o jego samopoczuciu na najbliższy tydzień...
- Dam odpowiedz jutro - zwrócił się do kowalki, po czym wstali udał się do karczmarza czyszczącego ladę po wieczornej bójce.
- Ile za jedna noc? - rzekł do niego opierając się rękami o drewnianą ladę, sam karczmarz się lekko uśmiechną i odpowiedział mężczyźnie.
- Hmm, tak z dziesięć ruenów. - Po tych słowach Petro wygrzebał z torby sakiewkę, odliczył kwotę i rzucił ją na ladę.
Karczmarz wskazał mu pokój, już bez zbędnych pytań dał klucze i nakazał, żeby od razu jak wstanie oddać. Po wejściu do pokoju rozejrzał się po pomieszczeniu. Nic nadzwyczajnego - łóżko z poduszką wypchaną sianem, stolik i małe okno. Odpiął pas, który potem rzucił na podłogę a po chwili całą torbę. Pancerza nie zdejmował i tak było parę godzin do ranka więc bez różnicy, położył się i szybko zasną zamykając wcześniej drzwi. Po obudzeniu zabrał cały swój ekwipunek i posprzątał jak należy, żeby oszczędzić sprzątania pokojówkom i szybko oddał klucz karczmarzowi, który mu go wczoraj dawał. Uzupełnił prowiant, a zamiast wody wlał wino dla kowalki, a sam pomyślał ,,Jeśli tak bardzo lubi wino to może oszczędzi mi cierpień w drodze..." .
Nastał ranek, Petro już przygotowany do podróży wyszedł z karczmy przyzwyczajając się do porannego światła. Stawił się przed kuźnią, od razu zauważył kowalkę z fajką w ustach, sam zaś stał niedaleko niej czekając na ostatnią osobę.
Ostatnio edytowane przez Petro 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Po zakończonej rozmowie ruszyła od razu w stronę wyjścia. Nie miała ochoty zostawać w tej karczmie. Nie wiedziała czemu, lecz miała złe przeczucie. Wolała go nie ignorować, dobrze wiedziała jak to może się skończyć, raz już to zrobiła i prawie zginęła podczas walki. Kiedy usiadła niedaleko karczmy, by móc ją obserwować, po około godzinie dostrzegła, że ktoś podejrzany kieruje się w stronę tego przybytku. Był to mężczyzna z opaską na oczach i wypalonym znakiem na prawym ramieniu, kobrą owiniętą wokół sztyletu. Zbyt dobrze znała ten znak. Był to jeden z "posłańców" naukowców, a tak naprawdę jeden z ich eksperymentów, który była wręcz stworzony do zabijania. Jego brak wzroku zastępował niesamowity słuch i węch, a do tego dochodziła jeszcze niesamowita szybkość i siła. Miała jedynie nadzieję, że ten nie wyczuje jej lub Kła. Nie miała z nim najmniejszych szans bez jakiejkolwiek broni, a pałka z gałęzi nie wchodziła tu w grę. Kiedy ten wszedł do karczmy, Paulina wycofała się powoli ze swoim towarzyszem, tak by nie wydać żadnego hałasu. Kiedy już dotarła w bezpieczne miejsce, rozłożyła się pod krzakami i zasnęła.

Obudziła się wcześnie rano, lecz nie skierowała od razu swych kroków wprost do kowalki. Najpierw ruszyła do karczmy, by coś zjeść i napić się czegoś, a dopiero po tym poszła do kuźni.

Kiedy już znalazła się niedaleko jej domu, a dotarła tam za pomocą wskazówek miejscowych, dostrzegła ją i stojącego nieopodal najemnika.

- Jestem już - powiedziała nie ukrywając zmęczenia.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa siedziała przed kuźnią z zamkniętymi oczami, nie spała jednak ani nie drzemała - przez lata życia w Tarigornie zahartowała się w takim stopniu, iż nie potrzebowała już zbyt wiele snu, jeśli raz na jakiś czas pracowała do późna i wstała skoro świt, nie odczuwała z tego tytułu zmęczenia. Tym bardziej, że nie machała młotem, a tylko trochę popracowała na kole. Teraz zamknęła oczy tylko przez to, że tak przyjemniej jej się paliło, co jakiś czas uchylała tylko jedną powiekę by skontrolować sytuację. Dostrzegła stojącego na uboczu ponurego najemnika i uśmiechnęła się do siebie - nie spodziewała się tak naprawdę, że go jeszcze zobaczy. Czyżby się jej wystraszył? A może liczył na zysk? Pewnie to drugie, przecież ktoś kto wywija mieczem za pieniądze (a on na pewno wywijał) nie może dać się zastraszyć byle wiejskiemu kowalowi, który nawet nie zachowywał się w stosunku do niego agresywnie. Cóż, Tarunn chyba nie była do końca świadoma tego, że jej podduszanie nie zostało zinterpretowane jako przyjazny gest.
        Kowalka w końcu podniosła się ze swojego miejsca. Ostrożnie odłożyła fajkę na parapet okna i zdjęła z ramion koc, którym się okrywała. Miała na sobie identyczną - jeśli nie tą samą - tunikę, co poprzedniego dnia, co jednak rzucało się w oczy, to metalowa pałka obijająca się o jej biodro, niechybny znak, iż Tioyoa spodziewa się konkretnej zadymy. Nie wyglądała jednak na przejętą, ot, jakby wybierała się na spacer. Zabrała z parapetu swoją fajkę i podeszła do ponurego najemnika.
        - Czołem - przywitała się. Mówiła niewyraźnie, gdyż trzymała fajkę w zębach, aby mieć wolne ręce: jedną podała mężczyźnie do uściśnięcia, a drugą poklepała go po ramieniu. - Idziesz z nami, co? Historie cię skusiły? Teraz, skoro już mamy razem podróżować, wypadałoby poznać swoje imiona. Ja jestem Tarunn, ale to z pewnością już wiesz. Co chcesz zyskać na tej naszej małej eskpadzie, bo wiesz, ja ci nie zapłacę - oświadczyła z rozbrajającą szczerością. - Jak znajdziemy dość materiału, to wykuję ci coś, tak jak umówiłam się z Pauliną. A jak nie, to co znajdziesz, to twoje, hm? O, o wilku mowa!
        Tioyoa wskazała na idącą w stronę kuźni najemniczkę ze swoim basiorem u boku. Wyszła jej naprzeciw, chociaż i tak nie uszła dalej niż dwa kroki. Zaraz wyciągnęła rękę, by przywitać się z dziewczyną tak samo jak z ponurym mężczyzną.
        - Oho, cóż to za mina? - zapytała z pogodną troską, po czym nagle uśmiechnęła się chytrze. - Ooo... który szczęściarz cię tak zmęczył?
        Tarunn trąciła Paulinę pięścią w ramię, ale dłużej nie ciągnęła tematu jej domniemanego życia miłosnego. Z fajką w zębach bez słowa wróciła do swojej kuźni i przyniosła ze środka kilka rzeczy, w tym tobołek ze swoimi gratami na drogę oraz naręcze mieczy, które dla laika wydawały się identyczne. Na wierzchu leżał pożyczony poprzedniego wieczoru oręż najemniczki. Tioyoa odłożyła wszystko na ławkę, po czym oddała dziewczynie jej własność.
        - Tyle da się zrobić przez jedną noc. Zwracam - oświadczyła. Ostrze wyglądało wyraźnie lepiej niż poprzedniego dnia, nie przypominało co prawda nówki, ale już raczej powinno wytrzymać jeszcze jedną wyprawę, miało znacznie mniej rys i wyszczerbień, brzegi również były wyraźniej zaostrzone tam, gdzie było to jeszcze możliwe.
        - Satysfakcjonuje cię coś takiego, czy chcesz pożyczyć sobie coś innego? - upewniła się Tarunn, zachęcającym gestem wskazując stos pozostałych mieczy. Mimo wszystko była przekonana, że Paulina wybierze jej robotę, a jeśli nie, byłaby to wielka obraza majestatu, w końcu spędziła nad naprawą miecza spory szmat czasu i zrobiła ile było możliwe. Gdyby dostała to ostrze do naprawy kilka lat wcześniej, może zaradziłaby coś więcej, ale w aktualnej sytuacji, jak to się mówiło w Tarigornie - "na cuda trzeba czekać trzy dni".
        - No, dzieciaki, komu w drogę, temu kopa w rzyć - uznała w końcu, chowając zbędne miecze do kuźni i zamykają ją na naprawdę solidny, krasnoludzki zamek, który nawet siłą trudno było sforsować. - Miałam szczęście, że ten podróżnik był prawdziwą gadułą, powiedział mi, gdzie mniej więcej szukać. Doprawdy, aż dziw, że sam się nie pofatygował, ale to było takie lelum polelum... No mniejsza. Na południowym wschodzie stąd jest stary fort z czasów, gdy szlaki jeszcze biegły inaczej, tam mniej-więcej mamy szukać. Wypatrujemy krateru wielkiego jak rzyć mojej teściowej, niech jej kamień lekki będzie.
Awatar użytkownika
Petro
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Petro »

Nie przychodziło mu nic ciekawego do głowy, żeby rozwiać nudę. Sam wygląd wioski przyprawiał o znużenie, Petro wolałby sam już wyruszyć, ale liczył na zysk, sam temat ,,Stali księżycowej" bardzo go zainteresował, do tego stopnia, że mógł nadłożyć drogi, choć nie było mu to na rękę. Spojrzał na swój pancerz próbując wyhaczyć wzrokiem wszystkie usterki czy elementy, które wypadałoby wymienić, rzuciła mu się w oczy pęknięta płytka, którą przed laty uszkodził podczas jednej z bitw. Po chwili mrukną sam do siebie.

- Wspomnienia wracają. - Po swojej wypowiedzi uśmiechną się lekko więcej niż na parę sekund, co stanowiło dobry rekord w jego życiu. Tę chwilę przerwała wstając z swojego miejsca kowalka, odkładając ostrożnie fajkę na parapet - najwidoczniej ten przedmiot był dla niej bardzo cennym przynajmniej sprawiało takie wrażenie - a koc, którym wcześniej okrywała ramiona, zdjęła. Od razu co rzuciło się mu w oczy to metalowa pałka. "Nie zbyt szlachetna broń" - pomyślał.
Kowalka zabrała ponownie swoją ulubioną fajkę z parapetu, podeszła, żeby najpewniej przywitać się albo go przytłoczyć słowami ,,Przecież miało cię tu nie być!", ale prędzej chodziło o tą pierwszą opcję, zresztą za parę sekund kobieta rozwieje jego wszelkie wątpliwości.
- Czołem - przywitała się. Powiedziała to dość nie wyraźnie przez fajkę w zębach, ale dało się zrozumieć ten mamrot. Po chwili wyciągnęła do niego rękę, a drugą poklepała, nie miał innego lepszego powodu, żeby nie uścisnąć dłoni kowalki co oczywiście zrobił, ale potem kowalka powiedziała.
- Idziesz z nami, co? Historie cię skusiły? Teraz, skoro już mamy razem podróżować, wypadałoby poznać swoje imiona. Ja jestem Tarunn, ale to z pewnością już wiesz. Co chcesz zyskać na tej naszej małej eskapadzie, bo wiesz, ja ci nie zapłacę - oświadczyła z rozbrajającą szczerością. - Jak znajdziemy dość materiału, to wykuję ci coś, tak jak umówiłam się z Pauliną. A jak nie, to co znajdziesz, to twoje, hm? O, o wilku mowa!
- Nazywam się Pet.... - Nie doszedł do końca zdania, a już kowalka zwróciła jego uwagę przerywając jego odpowiedź.
Kobieta wskazała na idącą w stronę kuźni Paulinę, ze swoim wilkiem u boku, a kowalka przywitała się wyciągając dłoń w stronę najemniczki.
- Oho, cóż to za mina? Ooo... który szczęściarz cię tak zmęczył? - rzekła kowalka do najemniczki.
Najemnik zaśmiał się chicho ukrywając uśmiech ręką. Nie minęła nawet minuta to już jego twarz zmienił się w ponurą jak to często bywało.
- Tyle da się zrobić przez jedną noc. Zwracam - oświadczyła. Ostrze wyglądało lepiej, przynajmniej z tej odległości mógł wysnuć taki wniosek .
Zamyślił się ponownie, co zdarzało się raz na jakiś czas, ale tym razem zbyt często, pewnie przez tą wioskę albo jakąś magie...
- No, dzieciaki, komu w drogę, temu kopa w rzyć. - Te słowa były jak rozkaz, od razu Petro zareagował stając na baczność, ale przez zaledwie parę sekund, przy tym zauważył jak kowalka schowała resztę zbędnych mieczy do kuźni i zamykając je na zamek, który sprawiał wrażenie dość solidnego.
- Miałam szczęście, że ten podróżnik był prawdziwą gadułą, powiedział mi, gdzie mniej więcej szukać. Doprawdy, aż dziw, że sam się nie pofatygował, ale to było takie lelum polelum... No mniejsza. Na południowym wschodzie stąd jest stary fort z czasów, gdy szlaki jeszcze biegły inaczej, tam mniej-więcej mamy szukać. Wypatrujemy krateru wielkiego jak rzyć mojej teściowej, niech jej kamień lekki będzie - powiedziała ponownie kobieta.
Czekał aż wreszcie w drogę...
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kiedy podchodziła do nich, z ust kowalki wyszły słowa, przez które miała ochotę się na nią rzucić i pobić, lecz była tak zmęczona, że nie potrafiła się nawet zezłościć. Wielokrotnie spała pod gołym niebem, lecz nigdy nie mogła się wyspać, gdy była ścigana, bądź był jakiś wróg w pobliżu. Mimo tego, że udało jej się zasnąć, to ciągłe budzenie się z powodu zwykłego szmeru sprawiło, że nie była w stanie się chociażby trochę wyspać. Jedyne co zrobiła, to posłała niezbyt ciepłe spojrzenie w stronę kowalki i krótkie zdanie.

- Chyba wolałabym... żeby to było to.

Sama nie mogła uwierzyć, że o tym pomyślała, lecz dobrze wiedziała, że to prawda. By uspokoić myśli, pogłaskała Kła. Dotyk jego sierści zawsze dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Dobrze wiedziała, że jeśli coś by jej groziło, to Kieł nie zawahałby się je pomóc.

Kiedy odczuła wewnętrzny spokój, spojrzała na miecz w rękach kowalki. Tak bardzo jej go brakowało. Nim ta zdążyła dokończyć swoje zdanie, Paulina wzięła miecz do rąk i przytuliła go, jakby miał to być pluszowy miś. Dzięki temu odczuła wewnętrzną ulgę. Mimo tego, że ostrze wciąż nie było najlepsze, to i tak czuła, że jest bezpieczna.

Nie zwracała większej uwagi na Petra. W momencie, gdy go zauważyła, posłała mu jedynie znak powitalny, najczęściej używany wśród najemników. To, że go ignorowała, nie było objawem nietolerancji go, a raczej skrajnego zmęczenia, które było spowodowane wydarzeniami ostatniej nocy.

Kiedy już wyruszyli w drogę, Paulina wyczuła czyjś wzrok na sobie i bynajmniej nie był to wzrok Petra czy Tioyoi. Był to wzrok, który ją doszczętnie przeszywał. Czuła się tak, jakby dla tego obserwatora nie istniało coś takiego jak pancerz czy skóra. Miała pewne podejrzenia co do tego, kto ich śledzi, lecz nie chciała też go spłoszyć. Miała jedynie nadzieję, że jej przypuszczenia się nie sprawdzą, bo to by oznaczało, że sprowadziła na dwójkę swoich towarzyszy kłopoty.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Kowalka uśmiechnęła się ciepło widząc jak Paulina utuliła swój sfatygowany miecz - taki widok był dla niej naprawdę rozczulający. No, może przy tym troszeczkę dziwny, ale tylko troszeczkę, w końcu sama czasami wolała metal od ludzi. Niemniej dzięki temu obie były zadowolone, najemniczka odzyskała swoją cenną pamiątkę, a Tioyoa nie musiała nikomu perswadować, że ma doceniać jej trud i pracę. Można było ruszyć w drogę.
        - Gdzie się wybierasz, Tarunn? - zawołał do niej Hans, którego minęli gdy akurat wynosił połamane krzesło na zewnątrz karczmy.
        - Do starego fortu na Pańskiej Skale - odpowiedziała mu bez ogródek kowalka. - Ponoć rozbiła się tam gwiazda, sprawdzimy to i wrócimy z łupem albo bez.
        Syn karczmarza słysząc liczbę mnogą spojrzał podejrzliwie na Paulinę i Petra, ale słowem się na ten temat nie odezwał - to nie była jego sprawa, nawet jeśli miał jakieś obiekcje głupio mu było upominać kobietę, która żyła z piętnaście razy dłużej niż on, ba, w samej tej wiosce mieszkała dłużej niż żył jego własny ojciec.
        - Uważajcie na siebie - odezwał się tylko. - Ostatnio ponoć sporo plugastwa się tam zalęgło. Od ludzi w karczmie słyszałem.
        - Ludzie w karczmie różne głupoty gadają - zbyła go lekkim tonem kowalka. - Ale dzięki. Mam doborowe towarzystwo, więc nic nam nie grozi.
        Tarunn ze śmiechem zarzuciła ramiona na szyje Petra i Pauliny i ściągnęła ich do swojego poziomu w jakiejś parodii przyjacielskiego uścisku. Chwilę później byli wolni, a kowalka jakby nigdy nic szła dalej, gwiżdżąc z zadowoleniem.

        Grupa z początku podróżowała traktem - Tioyoa zapewniła, że to najlepsze rozwiązanie i na razie ona będzie robiła za przewodnika, bo tę trasę przypadkiem zna. Gdy tylko spostrzegła, że ma za towarzystwo dwie średnio rozmowne osoby, zaraz sama zaczęła gadać jak najęta, opowiadając najróżniejsze pierdoły. Znała sporo miejscowych plotek i strasznych historii do ogniska i przytaczała w tym momencie wszystkie jak leci. Wskazała im drzewo, na którym powiesił się syn kupca z Thenderionu gdy nakrył swoją ukochaną na spółkowaniu z diabłem. Mijając wyrwę w ziemi zapewniła, że w tym miejscu rosło drzewo, które dostało nóg za sprawą jakiejś tajemniczej magii i przez tygodnie terroryzowało później podróżnych, aż nie padło z przesuszenia korzeni. Widać było, że Tarunn nie wszystkim swoim opowieściom dawała wiarę - zdawała się być jednak raczej rozsądną kobietą - ale uwielbiała się popisywać przed widownią, nawet taką dwuosobową. W pewnym momencie, by zająć czymś ręce, odpięła od paska swoją pałkę i beztrosko machała nią na boki, jak nastoletni chłopak idący na ryby.
        - O, tu w las, szanowna wycieczko! - zarządziła, bez ostrzeżenia schodząc z traktu przed charakterystyczną stertą kamieni i zagłębiając się między drzewa. Tu droga biegła ostro pod górę, przez co kowalka musiała trochę skupić się na wspinaczce i na szczęście w końcu się zamknęła.
        - Te, a może tak się rozdzielimy? - zaproponowała po pewnym czasie, z rozmachem siadając na ziemi, aż w górę wzbiła się chmura suchych liści. Chwilę przerwy wykorzystała, by golnąć sobie z manierki. Z charakterystycznym dla siebie westchnieniem “sia!” skończyła pić, otarła usta, a bukłak zaproponowała reszcie drużyny. W środku było dobre, lokalne wino zmieszane z wodą, by tak mocno nie uderzało do głowy.
        Wokół panowała cisza. Z jednej strony przyjemna dla ucha, a z drugiej trochę niepokojąca - nie było słychać nawet śpiewu ptaków. Wśród okolicznych drzew i krzaków niejedno mogło się czaić, czego Tarunn była radośnie nieświadoma - jak sama zapowiedziała w wiosce, nie była specjalistą w kwestiach przeżycia w dziczy.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kiedy szli tak przez las, złe przeczucia Pauliny jedynie narastały, a ona stawała się coraz to bardziej niespokojna. Ciągle czuła na sobie czyjś wzrok, bardzo niebezpieczny wzrok, wzrok zabójcy, który jedynie czai się na chwilę nieuwagi swojej ofiary, by w końcu ruszyć i zaatakować. Rozglądała się nerwowo, lecz nie zdradzała po sobie, że jest zaniepokojona, jednakże wciąż trzymała dłoń na rękojeści miecza, tak by móc w każdej chwili zareagować i odpowiedzieć na atak, chociaż mógł on nie nastąpić, ze względu na jej zachowanie.

Kiedy Tioyoa ściągnęła ich ze ścieżki, Paulina usłyszała cichy szelest krzaków. Był to błąd zabójcy, gdyż nie powinien tak łatwo się zdradzać, a zwłaszcza przy niej. Była stworzona do walki, jej siła mięśni pozwalała na bardzo szybką reakcję, taką, która jest niemożliwa do osiągnięcia dla zwykłego człowieka, nawet po wielu latach treningu.

Spojrzała się na jakże spokojną kowalkę, która niczym się nie przejmując, wzięła łyk z manierki, a miała wrażenie, ze to nie była zwykła woda, a na to mogła też wskazywać jej reakcja. Westchnęła bardzo cicho, tak by kowalka tego nie zauważyła, nie chciała jej urazić w żaden sposób, ani sprowokować kłótni, a zwłaszcza w tym momencie.

Nagle rozległ się trzask gałęzi, a zamaskowana postać stała przy kowalce, prawie że wbijając sztylet w jej serce. Świat dla Pauliny jakby zwolnił, a nawet i się zatrzymał. Podbiegła bardzo szybko do kowalki i wyciągnęła miecz z pochwy. Niezauważalnym ruchem odcięła dłoń napastnika. Nie miała pojęcia, że miecz będzie jeszcze do tego zdolny, lecz nie mogła na to narzekać. W tym samym czasie Kieł rzucił się z drugiej strony, gryząc przedramię drugiej ręki, a następnie odskakując przed kopnięciem. Napastnik wyglądał na zaskoczonego. Musiał to być wynajęty zabójca, a nie wyhodowany przez naukowców potwór.

Zabójca miał zamiar się wycofać, lecz Paulina nie chciała na to pozwolić. Kopnęła napastnika w kolano, łamiąc je jak wykałaczkę, następnie uderzyła w zgięcie drugiej nogi, tak, że zabójca upadł na ziemię. Kieł w tym czasie przegryzł ścięgno Achillesa, prowadząc do unieruchomienia napastnika. Ten miał się już rzucić na kark zabójcy, lecz Paulina zatrzymała go ruchem ręki. Obróciła zabójcę na plecy i spojrzała mu prosto w oczy.

- Kto cię nasłał?

- Zerdion... Zerdion Malcholos... - powiedział z przerażeniem w oczach.

Ta odpowiedź starczyła Paulinie. Nie musiała już nic więcej wiedzieć. Dzięki temu wiedziała, że naukowcy są w pobliżu, a może nawet i planują atak na wioskę, lecz ona nie miała zamiaru im na to pozwolić. Jednym ruchem przebiła głowę mężczyzny, by upewnić się, że jeśli znajdą go, to zajmą się najpierw nią.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa nie była mistrzynią przetrwania, nigdy też wcześniej nie zdarzyło się, by w krzakach czy za węgłem czaił się ktoś tylko po to, by ją zaszlachtować. Bo żeby zabrać jej sakiewkę, spuścić łomot za jakieś niewinne żarty albo za psucie interesów, to tak, to znała - w Tarigornie różne sytuacje się przerabiało, bo tam konkurencja była zawzięta, ale nikt nigdy nikogo nie chciał ubić, bo to jeszcze bardziej szkodziło interesom niż takie niewinne przepychanki. Przez to z zamiarem prozaicznego wbicia jej kozika pod żebra spotkała się po raz pierwszy i zareagowała bardzo instynktownie. Gdy nagle wyrosła przed nią bez ostrzeżenia twarz nieznajomego jegomościa, na dodatek uzbrojonego, zareagowała odruchowo. Odchyliła się tak daleko, że aż padła na plecy, byle tylko wyjść poza zasięg ostrza, zasłoniła się jednocześnie przedramionami - nóż miał spore szanse ześlizgnąć się po runach, przez co nie doznałaby wielkiej krzywdy. Upadając kowalka wierzgnęła jeszcze i pewnie gdyby nie ingerencja Pauliny, zadałaby napastnikowi solidnego kopa. Niemniej ingerencja najemniczki odciągnęła od Tioyoi zabójcę, a popisowa egzekucja w wykonaniu dziewczyny była tak niezwykła, że kowalka aż zamarła w połowie podnoszenia się ze sterty liści.
        - Jasna cholera! - zawołała, gdy już było po wszystkim. Stanęła na równe nogi i otrzepała się ze wszystkiego, co zdążył przyczepić się do jej ubrania. Miała szeroko otwarte oczy i niedomknięte usta z wrażenia.
        - Ale gościa załatwiłaś! - zauważyła z wielkim podziwem. - Ledwo dojrzałam, co się stało…
        Kowalka podeszła do zabitego przez Paulinę mężczyzny i butem obróciła go tak, by widzieć twarz, zrobiła to jednak tak ostrożnie, jakby bała się, że zwłoki nagle ożyją i ugryzą ją w kostkę. Co prawda wtedy najpewniej połamałyby sobie zęby na twardej skórze i sprzączkach, ale hej, szkoda by zostały rysy, to było naprawdę porządne obuwie, które Tioyoa bardzo lubiła! Trup jednak nie ożył i nie gryzł ani po butach ani po niczym innym, więc Tarunn zdecydowała się przykucnąć, by lepiej móc przyjrzeć się obliczu denata. Z zakłopotaniem podrapała się po głowie.
        - Nie znam gościa - oświadczyła z niekłamanym zaskoczeniem, gdy wstawała. - Słowo honoru, pierwszy raz go na oczy widzę, nie mam pojęcia, czemu się na mnie rzucił. I to na dodatek w środku lasu, dajcie spokój! A to imię co on powiedział, Zerden czy jakoś tak, też pierwszy raz słyszę, a imiona klientów pamiętam dość dobrze. No chyba, że to jakiś gość, któremu złamałam szczękę w karczmie… - Tarunn wyraźnie się stropiła, gdy przyszła jej do głowy ta opcja. - Nie, niemożliwe, absolutnie nie. Na obwisłe cycki starej Hildy, ale się porobiło! Miałam nosa, że z wami się tu wybrałam…
        Z tych emocji kowalka aż otarła spocone czoło. Nie usiadła, bo aż takim mięczakiem nie była. Zaraz jednak się opamiętała, jeszcze raz spojrzała na denata, tym razem bardziej podejrzliwie, po czym przeniosła wzrok na Paulinę.
        - Te, a może ty go znasz? - upewniła się. No bo w końcu skoro najemniczka przeprowadziła z napastnikiem taki krótki wywiad, musiała wiedzieć o co pytać i jakiej odpowiedzi oczekiwać. Tarunn nie wiedziała, czy riposta zabójcy była prawidłowa czy też nie, ale z pewnością można było powiedzieć, że była "definitywna".
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Wiedziała, że będzie musiała teraz wyjaśnić pewne rzeczy Tioyoi, lecz nie miała też zamiaru opowiadać jej o wszystkim, to samo tyczyło się Petra. Nie chciała opowiadać o swoim życiu, ale wyjaśnienie akcji z zabójcą było konieczne, a zwłaszcza po dezorientacji kowalki. Nie chciała zostawić jej w takim stanie, gdyż byłaby nieprzydatna w poszukiwaniach, a fakt, że Paulina i zapewne też Petro nie znali okolic, zmuszało ją do jak najszybszego wyrwania jej z szoku.

Rozejrzała się dokładnie, czy przypadkiem za jednym zabójcą nie czaił się drugi, który chciałby zaatakować ich pod osłoną nieostrożności, lecz nie spostrzegła niczyjej obecności.

- Tioyoa, Petro, muszę wam coś wyjaśnić, nim ruszymy dalej - powiedziała spokojnie Paulina, nie przestając zachowywać ostrożności. - Ten zabójca... On nie przyszedł po ciebie Tioyoa, on przyszedł po mnie. Po prostu chciał najpierw pozbyć się tych, którzy by mu przeszkadzali, czyli was, a następnie mnie, a jeśli chodzi o Zerdiona... - Głos Pauliny na chwilę zamarł, a temu towarzyszyła zupełna cisza, tak jakby nawet ptaki uważnie jej słuchały. - On jest osobą, która kiedyś zalazła mi za skórę i na którą poluję. Dlatego też poprosiłam o magiczną broń, która pomogłaby mi w starciu z nim. Nie wiem, czy kiedykolwiek słyszeliście o grupie naukowców mutujących ludzi, by stworzyć armię, którą zaczną podbijać kontynent. - Zakasłała lekko. - Sami w sobie nie są niebezpieczni, lecz ich "okazy", czyli zmutowani ludzie, jak najbardziej tak. Ja jestem takim "okazem", lecz mi udało się zachować wolną wolę. Jeśli kiedykolwiek zauważycie dziwnych ludzi, proszę... nie atakujcie ich... nie macie szans, nawet we dwójkę, są wyszkoleni do zabijania. - Spojrzała się na Petra. - Nawet dobrze wyszkolony najemnik będzie miał problem, dlatego powiadomcie mnie i bądźcie ciągle czujni, a jeśli nie czujecie się na siłach to wróćcie do wioski, nie mam zamiaru zmuszać was, do podejmowania jakiegokolwiek niebezpieczeństwa tylko i wyłącznie z mojego powodu.
Awatar użytkownika
Petro
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Petro »

Wyruszyli z wioski zagłębiając się w coraz to gęstszy las. Panowała idealna cisza, było słychać jedynie lekki szelest krzaków. Petro długo nie nacieszył się milczeniem otoczenia - gdy Tioyoa zaczęła paplać to nie mógł usłyszeć nawet własnych kroków, a o ile wiedział to słuch miał jeszcze dobry.
Nie musiał długo czekać aż kowalka zamilknie - gdy ściągnęła ich z ścieżki prowadząc pod górę, a samo wspinanie spowodowało, że kobieta przestała gadać i skupiła się na wspinaniu. Najemnik dosyć dobrze poradził sobie ze wspinaczką, rzucił kątem oka na resztę grupy - o dziwo równie dobrze sobie radziła. Gdy wszyscy towarzysze dotarli na samą górę, mężczyzna odwrócił się w stronę, z której przyszli i wypatrywał podejrzanych ruchów czy też miejsca na obozowisko, jeśliby musieli zostać tu dłużej niż parę godzin.
W międzyczasie kowalka proponowała wino - mężczyzna nie chciał zbyt wiele gadać, więc zwyczajnym gestem, odmówił, a propozycja na rozdzielenie się szczególnie mu nie pasowała. Co prawda z Tioy nie grzeszyła muskułami, ale nie miała doświadczenia przetrwania w dziczy.
- Pomysł z rozdzieleniem to zły pomysł... szczególnie dla ciebie - odpowiedział ponurym tonem głosu.
W całej okolicy zapadła grobowa cisza, strasznie przyjemna dla ucha najemnika. Przy okazji: dobre miejsce na starość.
Petro usłyszał trzask gałęzi, który na pewno nie był spowodowany okolicznymi zwierzętami jeśli jakieś tu były, niewiele trzeba było czekać na reakcję z jego strony: prędko dobył oręża odwracając się przy tym w stronę towarzyszy. Było już po wszystkim - Paulina właśnie dobijała napastnika.
Bez większego wahania schował miecz do pochwy, która wydała z siebie cichy metaliczny syk.
- Tioyoa, Petro, muszę wam coś wyjaśnić, nim ruszymy dalej - powiedziała spokojnie. - Ten zabójca... On nie przyszedł po ciebie Tioyoa, on przyszedł po mnie. Po prostu chciał najpierw pozbyć się tych, którzy by mu przeszkadzali, czyli was, a następnie mnie, a jeśli chodzi o Zerdiona... - Głos Pauliny na chwilę zamarł. - Jeśli kiedykolwiek zauważycie dziwnych ludzi, proszę... nie atakujcie ich... nie macie szans, nawet we dwójkę, są wyszkoleni do zabijania. - Spojrzała się na Petra. - Nawet dobrze wyszkolony najemnik będzie miał problem,
dlatego powiadomcie mnie i bądźcie ciągle czujni, a jeśli nie czujecie się na siłach to wróćcie do wioski, nie mam zamiaru zmuszać was, do podejmowania jakiegokolwiek niebezpieczeństwa tylko i wyłącznie z mojego powodu.
- Nigdzie nie wracam - oznajmił Petro.
- To teraz w którą stronę? - dodał po chwili.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Spodziewała się właśnie takiej reakcji tej dwójki. W końcu cała trójka miała swój cel, który chcieli wypełnić, a przynajmniej ona i Tioyoa. Nie była pewna co do celu Petra, lecz dobrze wiedziała, że zawsze może się przydać dodatkowa para rąk, chociażby do walki, której zapewne im nie zabraknie w najbliższym czasie. Widziała, że Petro lub Tioyoa mogą zginąć podczas jakiegoś starcia, w końcu ma ją na celowniku jedna z najgroźniejszych grup, która kiedykolwiek chodziła po ziemi.

Spojrzała się znacząco na najemnika i kowalkę.

- Mam nadzieję, że wiecie w co się pakujecie. Ci, z którymi może nam przyjść walczyć, to nie są zwykli rabusie czy zabójcy. To są zmutowane istoty, które wprost zostały stworzone do walki.

Rozejrzała się dokładnie, by być pewną tego, że nikogo innego nie ma w pobliżu.

- Jeśli jesteście pewni swego, to prowadź, Tioyoa.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoi wyraźnie nie spodobał się komentarz Petra - “zwłaszcza dla ciebie”, co też on sobie myślał? Że nie jest w stanie się obronić? Co za żołędny palant! Jakby mu w tym momencie sprzedała fangę, to by w powietrzu z głodu zdechł już nie mówiąc o tym, że z zębów to nic by mu nie zostało, do końca życia żarłby przez słomkę… I na pewno by się o tym wszystkim dowiedział, gdyby nie nagły atak nieznajomego napastnika. Kowalka była wybuchowa, ale nie pamiętliwa, więc już nie wróciła do tematu, skupiona na czymś o wiele ważniejszym.
        Sam głos Pauliny wystarczył, by Tarunn przestała się nakręcać. Stanęła w miejscu, uspokoiła się i wsparła pięściami pod boki, jakby samą postawą chciała pokazać, że nie zamierza się bać. Z początku na jej twarzy malowało się zaskoczenie, im więcej jednak mówiłam im najemniczka, tym bardziej twarz elfki przybierała wyraz zrozumienia, a na koniec nawet współczucia. Nie słyszała o tych magach, ale to co robili było nie do przyjęcia, dlatego Tioyoa w pełni solidaryzowała się z Pauliną. Szkoda jej było dziewczyny - jacyś starzy zwyrodnialcy robili sobie na niej eksperymenty jakby była byle jakim zwierzęciem. Summa summarum wyszło jej to chyba na dobre, bo była silną i piękną kobietą, ale i tak trauma pewnie jej pozostała. Tarunn naprawdę musiała się powstrzymać, by nie przygarnąć do siebie najemniczki i zapewnić ją, że wszystko będzie w porządku. By odgonić od siebie głupie myśli elfka chrząknęła w kułak i odgarnęła wpadające do oczu włosy.
        - Nie no, nie wracamy. Przynajmniej ja nie wracam - dodała. - Mam interes, by iść dalej i w sumie to ja was wyciągnęłam na te poszukiwania, beze mnie będziecie łazić po tym lesie w kółko i potkniecie się o księżycową rudę i nawet jej nie poznacie. No to postanowione, w drogę!
        Kowalka obróciła się w stronę, w którą musieli dalej iść, pociągnęła znacząco nosem jak jakiś podrostek przed bójką, po czym ruszyła.
        - Na coś umrzeć trzeba - mruknęła rozbawiona. Przeżyła już wiele dziesięcioleci i przestała być osobą, która boi się o swój los. Jeszcze gdy mieszkała w górach Nandar nauczyła się, że należy żyć tak, by w momencie nagłej śmierci nie żałować, że czegoś się nie zrobiło, więc tego się trzymała, stąd brała się jej odwaga. Zresztą, była przekonana, że wszystko dobrze się ułoży - z taką wojowniczką jak Paulina czuła się po prostu bezpiecznie. Nie była jeszcze w stanie ocenić umiejętności Petra, więc na razie wstrzymywała się z wydawaniem osądów i liczyła, że po prostu nie będzie musiała tego robić. Bądź co bądź zaniechanie walki jest zawsze najlepszym rozwiązaniem.
        Teren przestał się aż tak gwałtownie wznosić, jakby trójka poszukiwaczy dotarła na szczyt wzniesienia. Tarunn prowadziła swoich towarzyszy udawaną granią, krok miała dziarski, jakby zupełnie się nie zmęczyła i nie obchodziły jej już wydarzenia sprzed chwili. Kto jednak dobrze ją znał, wiedział, że wzięła sobie do serca ostrzeżenia Pauliny - znakiem tego było jej milczenie, bo gdyby niczym się nie przejmowała, znowu gadałby jak najęta.
        - Tam. - Wskazała przerwę wśród drzew i widoczne nieopodal ruiny starej warowni. - Patrzcie jakie szczęście, rąbnęło i wyszedł taki krater, że z daleka widać. Ach, oby ruda była równie okazała, wtedy przez najbliższy rok będę kuła taką stal!
        W głosie Tarunn słychać było pewne rozmarzenie - wielu kowali chciałoby być na jej miejscu, materiał był trudno dostępny i drogi, a ona miała sposobność, by zdobyć go za darmo, bo akurat niedaleko spadł meteoryt. Z tą nadzieją kowalka zeszła z grani i zagłębiła się w las, na azymut idąc w stronę prześwitu między drzewami, który wcześniej dojrzała. Prowadziła pozostałej dwójce i to ona pierwsza wyszła na brzeg krateru. Zamarła na moment - na dnie ktoś był. Trzech typków ubranych w niedopasowane elementy zbroi i płaszcze w maskujących kolorach. Cała trójka była uzbrojona i po samym tonie ich głosu dało się poznać, że nie jest to grupa elokwentnych alchemików dobrze przygotowanych na trudy podróży.
        - Jasny pieron - jęknęła kowalka, a jej głos najwyraźniej dotarł na samo dno zagłębienia, gdyż zakapiory przestały dyskutować. Nie wiadomo, czy dojrzeli kowalkę, gdyż ta zaraz padła na glebę i schowała się za ziemnym nasypem, zasłaniając dłońmi usta. ”Ale narobiłam, ale narobiłam!”, powtarzała w myślach mantrę. Tymczasem jeden z bandytów zdecydował sie sprawdzić co też usłyszał, jego dwaj kamraci jednak kazali mu zawracać i nie siać paranoi jak stara baba.
Awatar użytkownika
Petro
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Petro »

Kowalka zamarła, gdy wyszła na brzeg krateru, a po chwili padła na ziemie zasłaniając usta. Coś ją zaskoczyło, ale z pewnością nie była to ta ,,księżycowa stal". Petro powoli wyciągną miecz z pochwy i zbliżył się do ziemnego nasypu, był tuż koło Tioy, nie zwracał na nią większej uwagi. Wyjrzał lekko znad nasypu, zauważył trzech uzbrojonych mężczyzn, którzy byli ubrani w maskujące stroje. Przyglądał się im przez parę dobrych minut aż nieznajomi coś znaleźli po drugiej stronie krateru. A po chwili zaczęli wznosić dość głośne okrzyki radości.
- Znaleźli twoją stal - zwrócił się cicho do kowalki, która siedziała obok niego. Wstał i lekko zgarbiony przeszedł na prawą stronę nasypu.
Spojrzał na ludzi, którzy na dole brali się za odkopywanie rudy. Najemnik usłyszał głośny szelest, nie odwracał głowy - już wiedział, że ktoś jest za nim.
- Jeden fałszywy ruch i zginiesz! - Osoba o młodym głosie krzyknęła alarmując przy tym swoich towarzyszy, którzy nerwowo się odwrócili za siebie i zauważyli brodatego najemnika oraz swojego młodego przyjaciela, który przykładał sztylet do pleców intruza.
- Ależ nie krzycz tak, nie chce zrobić ci krzywdy - powiedział to wolno i spokojnie, aby nie zdenerwować młodzieńca.
Bandyta chwycił za miecz Petra, aby mu go zabrać, ale niestety Najemnik zbyt mocno trzymał miecz, żeby mu go wyrwać z ręki.
Brodaty mężczyzna wykorzystał ten błąd i chwycił za wystawioną rękę i pociągną go do przodu, ale bandyta nie zostawał obojętny i całym ciałem rzucił się na najemnika zrzucając siebie i jego do krateru. Petro dźwigną się po szybkim i dość ciężkim upadku. Szybko zauważył, że podczas upadku zgubił połowę swoich rzeczy które było rozrzucone na małej części krateru. Został sam na sam z pobijanym napastnikiem, trwał wyścig z czasem miał dosłownie nie całą minute na rozprawieniem się z przeciwnikiem za nim dotrą do niego jego ,,przyjaciele" Wykonał dbałe cięcie w ramię przeciwnika co nie za skutkowało wielkimi obrażeniami ale przynajmniej zmusiło do wypuszczenie swojego orężu od razu po skończeniu jednego ciosu wykonał płynne pchnięcie w klatkę piersiową przebijając wnętrzności, napastnik zaczą wypluwać krew, upadł na ziemie, już się nie poruszył., Umarł teraz Petro był tego pewien. Nie miał czasu na dalsze rozmyślenia na temat czy słusznie postąpił czy nie. Odwrócił się w stronę napastników aby przygotować się na przyjęcie uderzenia.
Miał nadzieje, że Tioy'a i Paulina nie będą się przyglądać bez czynnie.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Paulina spojrzała zaskoczona na kowalkę, która z ledwością powstrzymała swój krzyk, a w sumie nawet nie powstrzymała i padła szybko na ziemię, tak jakby ktoś miał ją za chwilę ujrzeć bądź ustrzelić z kuszy. Paulina zamiast padać na ziemię, skorzystała z drzew, które wciąż rosły gdzieniegdzie i ukryła się za jednym w taki sposób, aby ona mogła widzieć to co zobaczyła kowalka. Szybko przeanalizowała sytuację. Na dole zauważyła trzech ludzi, najprawdopodobniej ochlejmordy, które postanowiły zabrać się za poszukiwanie skarbów, byle tylko mieć za co pić, a przynajmniej takie wrażenie sprawili dla Pauliny, która zaśmiała się cicho na uzbrojenie, które mieli na sobie. Niedopasowane elementy zbroi, które wyglądały, jakby były robione przez dwulatka, a sama broń wyglądała marniej niż jej miecz przed tym, jak dostał się w sprawne dłonie Tioyoi. Wedle jej analizy, była w stanie ich pozabijać sama, nawet bez wyciągania broni. Spojrzała się w stronę kowalki.

- Nie martw się, nie stanowią żadnego zagrożenia, nawet gdyby była ich dziesiątka. W końcu, nikt nie spodziewa się tu mutanta - powiedziała cicho z uśmiechem na ustach. - I ogromnego wilka - dodała chichocząc cicho.

Jej dobry nastrój przerwał cichy szmer pochodzący z krzaków, które znajdowały się kilka metrów za nimi. Paulina bez słowa skryła się za drzewem, a Kieł w wysokich krzewinach. Oboje byli ustawienie tak, by w razie czego móc szybko zareagować. Z ziemi podniosła sporej wielkości kamień.

Ku jej rozbawieniu z krzaków za Petrem wyszedł podobny obdartus, tyle że w rynsztunku zagubionego wieprza. Paulina z ledwością powstrzymała śmiech patrząc na elementy blachy, które miały imitować zbroję oraz podszycie, które wyglądało jak worek po kartoflach. Po tym co zobaczyła postanowiła nie wtrącać się, gdyż dobrze wiedziała, że Petro da sobie spokojnie radę. W końcu był najemnikiem, a jego wygląd podpowiadał, że swoje już przeżył. Z ciekawością przyglądała się walce najemnika ze świnią, która postanowiła wyjść z obornika, lecz nie spodziewała się, że mężczyzna będzie na tyle silny by zrzucić Petra z osuwiska. Kieł nie pozostał obojętny. Szybko odbiegł w bok i zaczął biec w stronę Petra przez gęstwiny, tak by zachować element zaskoczenia. Paulina również postanowiła przyłączyć się do zabawy. Upewniwszy się wcześniej, że nikogo już w pobliżu nie ma, skoczyła w dół krateru, tak by stykając swoje dłonie z piaskową ścianą utrzymać równowagę. Nim zdążyła zjechać rzuciła kamieniem w jednego z ludzi, którzy biegli w stronę Petra. Trafiła celnie w środek głowy, dzięki czemu ten przewrócił się i zaczął zwijać z bólu. W tym samym czasie Kieł rzucił się na kolejnego, sprawnie przewracając go i wgryzając się w odsłonięty kark. Ostatni widząc całą sytuację miał zamiar uciekać, lecz Paulina będąc w miarę blisko niego skoczyła i spadła prosto na niego, w taki sposób, aby nie zrobić sobie krzywdy i powalić go, a następnie go ogłuszyć.

- No i po kłopocie. - Uśmiechnęła się do Petra. - Nie wiem jak ty, ale ja ubawiłam się jak nigdy, patrząc jak ci idioci próbują się bronić - powiedziała wybuchając śmiechem.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Kowalka jakoś nie zamierzała się wychylać. No bo wszak co innego obić komuś mordę na ulicy czy w karczmie, a co innego wystawić się jak kaczka na odstrzał na szczycie krateru. Zdecydowanie wolała wdawać się w bójkę na równych warunkach, tym bardziej, że była raczej wojownikiem krótkiego zasięgu - tyle, ile była w stanie sięgnąć łapą. Jej towarzysze chyba również woleli poczekać aż tamci podejdą, chociaż każde zachowało się inaczej - Petro odszedł kawałek, a Paulina się przyczaiła. Tioyoa wodziła za nimi oczami i co jakiś czas zerkała na dno krateru, by upewnić się, co robią tamci nieznajomi. Przez moment była w rozterce, czy aby nie narobiła histerii i nie są to zwykli poszukiwacze przygód, z którymi można by się dogadać, bo w końcu nie każdy typek w zbroi musi być “tym złym”... Ale wkrótce przekonała się, że to byłby nadmierny optymizm - jeden z nich zaatakował Petra, zaraz również Paulina była związana walką. Tarunn zerwała się ze swojego miejsca, lecz nim zdołała się włączyć do tego całego zamieszania, było już po wszystkim. Pośpiesznie zeszła na dół krateru, rozglądając się po polu walki. Przy jednych zwłokach dostrzegła niespecjalnie pełny, charakterystyczny worek z impregnowanego materiału. Podeszła i podniosła go - był ciężki jak jasny gwint.
        - Oho? - Kowalka rozsupłała rzemienie i zajrzała do środka w nadziei, że znajdzie fragmenty upadłej gwiazdy. W środku, owszem, były jakieś fragmenty skał o dziwnej teksturze, ale czegoś im brakowało. Tioyoa wyciągnęła jeden z odłamków na światło dzienne i obejrzała go dokładnie. Zaklęła jak na rasowego krasnoluda przystało.
        - Zwykły koks - burknęła. - Ani śladu rudy. Szlag, nic z tego nie zrobię! Nawet w psy nie ma sensu tym rzucać!
        Kowalka zamachnęła się i wyrzuciła worek gdzieś daleko w krzaki. Wsparła się pod boki i znowu zaklęła, po czym z westchnieniem zgarnęła wpadające do oczu włosy i obróciła się do swoich towarzyszy.
        - Wybaczcie, kochani, ale wracamy z niczym - oświadczyła, by nikt nie miał już wątpliwości, że poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów. - To była zwykła skała, nie byłaby w stanie nic z tego zrobić. No cóż, nie wyszło, ale przynajmniej nie szliśmy daleko… Paulina, jak co, to możemy coś jeszcze próbować zdziałać z twoim mieczem, jak go wezmę na palenisko to da radę go wyklepać do stanu używalności, ale nic magicznego nie wykuję, nie mam materiału od ręki.
        Tioyoa bezradnie rozłożyła ręce - cóż, czasami są takie dni, że po prostu ma się pecha. Trzeba się z tym pogodzić i po prostu iść dalej. Kowalka zamierzała dać sobie zdrowo w czajnik w imię godzenia się z losem, chociaż był to tylko pretekst do tego, aby po powrocie do domu móc sobie godnie pochlać.

Ciąg dalszy: Tioyoa
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości