Góry Druidów[Górskie szlaki] Bajki zdecydowanie nie dla małych dzieci

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Jakże Skerra mogłaby chcieć chodzić sobie po jaskińce patrząc na brzydkie rysunki pijanych ludzi i wyśmiewając ich brzydotę. Bo jak mogłaby prymitywizm? Chciałaby móc zastanawiać się nad błahymi i nieważnymi rzeczami wiedząc, że ma się za plecami naście razy większą i masywniejszą istotę, która obroni. Ale życie nie było tak piękne. Dla niej najpiękniejsze chwile były tuż po wykluciu i tuż po poznaniu wampira. O. To były najszczęśliwsze chwile jej życia. Wędrowała sama, polowała sama, nosiła swoją dumę i hańbę. Nosiła wyrytą na swoim ciele historię. I płomień życia w oczach. I chęć przetrwania w szponach.
Wizje się skończyły. Już tylko na jawie widziała spadające smoczątka. Czy były młode? Czy to możliwe, że to jeszcze pisklęta? Spadały z sykiem jarzącego się ognia. Płonące, przypalone, w większości całkowicie niezdolne do lotu. Powietrze wypełnił odór palonego mięsa, ciche wrzaski i jęki. Nawet ona nie byłaby tak zajadła. Czy coś pozjadało im rozumy? Próbowały wstawać i podnosiły się! Podnosiły mimo śmiertelnych okaleczeń swoich skrzydeł i brzuchów. Otwierały swoje niewielkie pyski. Niewielkie i groźne, gdy liczne. Niestety, trafiła je bardzo dobrze. Ich łuski powinny być wręcz spalone, skóra zwęglona, a mięśnie ścięte pod wpływem temperatury. Te smoki tak naprawdę... musiały być martwe. Czy coś uchroniło je przed spaleniem żywcem? Czy jakaś magia?
Prawie nie zwróciła uwagi na giganta wcześniej. Teraz jednak widziała... Widziała jego muskularną sylwetkę i te... niebotyczne rozmiary. Czym było to stworzenie? Czy było w ogóle smokiem? Czy raczej czymś ponad to? Płonąca sylwetka nie płonęła mimo, że stała w ogniu! Czym musiało to być dla młodziutkiej smoczycy? Smoczycy, która ledwie poznała magię? Która nie znała ludzi, nie znała elfów i nie umiała nazwać wampira z nazwy? Czym był koszmar, w którym się znalazła? Czarny smok... Czarny, wielki... Wizja... Ta wizja zupełnie inna od wszystkich innych. Ta wizja niosła ze sobą wspomnienie. Ciemny korytarz, ciemny, czarny zaułek. Ona się w nim kuliła przytulając do ściany. Pamiętała jakby to było dziś... Ogromny, czarny smok przeszedł obok jej niewielkiego i drobnego ciałka. Tak słabego i zmęczonego po długiej wspinaczce na powierzchnię. I kiedy zagrożenie już przeminęło zobaczyła gigantyczny łeb czarnego smoka śmiejącego się i szczerzącego wielkie kły... "żartowałem!" Krzyknął nagle, złapał ją i zrzucił... W dół, w dół, w dół i w dół... Ocknęła się pod wpływem głosu Czarnego. "A nuż to mój prześladowca...? Nie... Jego zachowanie jest zupełnie inne, Czarny nie negocjowałby ze mną. Nadal chce się mną bawić? Grać na mych uczuciach?!" Jednak znów czuła się pisklęciem. Ona mogła zmaleć dobre dwa metry, a Czarny dodatkowo dwa urosnąć. Tak się teraz czuła. Jak pisklę. I czuła, że Czarny mógł wziąć ją w kły i teraz i trzymać tak, by patrzała na ich śmierć... Czyją? Kolejna była to wizja.
- Zaatakowałeś mnie, podniebny smoku! A nuż brak w tobie smoka? - Zapytała. Zdawało się, że głos jej był hardy. Że jej wzrok pełen buntu. Ale każdy obaczyłby też bojaźń. - Powstrzymaj te stworzenia, inaczej spalę je żywcem! - Zakrzyknęła, gdy ten pikował. Szum powietrza przy takich uszach skutecznie powstrzymywał dźwięki. I nie podniosła głosu z większą falą butności. Ot, by dosłyszał. Nie chciała pokazać, jak bardzo się go boi. Wylądował miękko, a i tak usłyszała jak ziemia się gniecie pod jego wielkimi łapskami. "Kaleka..." Och tak, była kaleką i nie wypierała się tego. Nie mogłaby. Nie ważne, czy mówi to ośmiometrowy gigant, czy zaledwie dwumetrowy wampirek. "Jego oczy... Wyglądają, jakby był martwy, jak te puste stworzonka." - Zagrożenie najlepiej jest wyeliminować u źródła... - Mruknęła do wielkiego smoka. Nie patrzała mu bezpośrednio w oczy, patrzała na jego chrapy nieco zadzierając przy tym nos. Cóż, inaczej by się nie dało. Ta odpowiedź była wytłumaczeniem jej ataku na niego. Cóż... Zrazu zrozumiała, że woli być posłusznym niewolnikiem niźli martwą zdobyczą... Fioletowy płomień. Nigdy takiego nie widziała. Jego mrok wywoływał dreszcze. Oświetlał jej blizny sprawiając, że wyglądały na bardzo sine... Czy zapomniała o wampierze? Raczej nie. Sądziła, że jeżeli choćby o nim wspomni narazi go. Tak czy inaczej miała ważniejsze sprawy na łbie.
- Nie chcę skrzydeł i ogona. To moja przeszłość. I przyszłość. - Mruknęła zrównoważonym, w przeciwieństwie do wcześniejszego, głosem. Czy był jakikolwiek sens odmówienia propozycji? Jeżeli odmówi niechybnie umrze. Będzie się słuchać. Wiernie poddana... Wiernie pracująca... A nuż owocem jej pracy będzie śmierć oprawcy... Skłoniła delikatnie łeb wielkiemu smokowi, na gest szacunki i ukazania świadomości, że wie, że jest bezbronna. - Zabierzcie mnie do swego pana. Wasze umiejętności i potęga są imponujące. - Stwierdziła mu prosto w pysk. Nie bezczelnie, o nie. Ze szczerą powagą. Czy kłamała? Rzecz jasna... nie. I mówiła tylko do olbrzyma. Tylko do jednego smoka podkreślając to, że uważa, że pokaz jego umiejętności był zaprawdę zatrważający. Czy to wystarczyło? Czy poranione, powolne smoczajki zatrzymały się? Czy zaraz weźmie wdech by spopielić ich łby? Czy będzie musiała skoczyć i przeturlać się, gdy Czarny ją zaatakuje? Wola życia była... potężna. Teraz się podda. Jak dalej się to potoczy? Dlaczego była zaatakowana? test umiejętności? Czemuż każda sekunda jej życia od ucieczki wyglądała dokładnie tak, jak jej przeszłość?
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

        Avrir spojrzał na dno zapaści, po czym przeniósł wzrok na wyjście z jaskini. Westchnął. Pozostawienie tutaj Osgalitha zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem. W ożywieńca poświęcił nie tylko wiele pracy, ale także środków pieniężnych. Nie lubił ot tak wyrzucać większych pieniędzy, choć oczywiście dużej różnicy ta sumka by mu nie zrobiła. Ale z drugiej strony, nie miał jak wydostać nieumarłego. ”Chyba, że... można by stworzyć coś w rodzaju zaczepienia tutaj i poprowadzić linę aż do Osgalitha. Jeszcze tylko potrzebny rodzaj dźwigni i... nie, coś takiego nie zadziałałoby, zbyt mocno się wbił w te kolce. Zresztą, nie jestem nawet pewien, czy potrafiłbym stworzyć coś w tym rodzaju. Nieco skomplikowane.”
        Westchnął, chwycił mocniej laskę w dłoń i energicznym krokiem ruszył w stronę wyjścia. W obecnej sytuacji pozostawało poproszenie Skerry o pomoc. Nie wiedział, czy smoczyca da radę coś zrobić, ale sądził, że mogłaby wyburzyć nawet część jaskini, torując sobie tym samym drogę ”O ile zdecyduje mi się pomóc. Przecież nie ma żadnych powodów, aby coś takiego zrobić. Jednak jak dotąd zdawała się chcieć utrzymać mnie przy życiu, więc nie zaszkodzi spróbować.”
        Skierował się w stronę wyjścia. To, co ujrzał po wyjściu z jaskini sprawiło, że oniemiał. Widok był doprawdy niezwykły; wielki czarny smok górujący nad Skerrą, a przy nim mniejsze, kierujące się w stronę smoczycy pomimo odniesionych obrażeń. ”Niezwykły widok, godny zapamiętania.”
        Smok był zaskoczony odpowiedzią mniejszej smoczycy. Jak dotąd wszystkie spotkane smoki stanowczo odmawiały przejścia na ich stronę, nie chciały mieć nad sobą władcy. Czy też raczej, bały się tego. W takich przypadkach musiał zazwyczaj działać stanowczo i eliminować danego osobnika. Na całe szczęście, jak dotąd spotykał tylko te młodsze, starszych smoków starał się unikać. Zarówno dlatego, że szansa na przekonanie ich równała się zeru, jak i temu, że pomimo wszystkich swoim mocy mógłby nie wyjść z takiego spotkania żywy. Dlatego więc, kiedy Skerra zgodziła się na jego warunki, zaniemówił na chwilę. Zwinął skrzydła i jedną myślą ugasił mroczne płomienie.
        Z początku się rozradował, myślał, że jego pan będzie bardzo z niego zadowolony. Po chwili jednak zrozumiał pewną kłopotliwą rzecz. Smoczyca nie miała skrzydeł, a nie miał najmniejszego zamiaru wziąć ją i z nią polecieć. Byłoby to uciążliwe, a także bardzo hańbiące. Miał niemały problem do rozwiązania, jakim sposobem mógłby ją zabrać.
        Kiedy ujrzał wampira, wychodzącego z jaskini, pewna myśl wpadła mu do głowy. Najpewniej był on towarzyszem smoczycy, widział przecież, jak niosła coś podobnego na łbie. A skoro był to nieumarły... to wszystko składało się wprost idealnie.
- Mój pan przebywa w Mrocznych Dolinach – powiedział czarny smok do Skerry. - Jeśli chcesz go spotkać, udaj się tam. Ja nie zamierzam cię niańczyć.
        Jaką miał pewność, że smoczyca rzeczywiście się tam uda? Żadną. Ale stwierdził, że to będzie najlepsze wyjście. Rozpostarł z powrotem skrzydła i spojrzał na pomniejsze smoki. Jego puste oczy wydały się przez chwilę jeszcze bardziej pogrążone w nicości. Niewielkie smoki skurczyły się, po czym zamieniły w proch, który rozwiał wiatr.
- Nigdy nie lubiłem ożywieńców – stwierdził smok, doskonale wiedząc, że wampir go słyszy. Po tym wbił się w powietrze, odlatując na wschód.
        Avrir podszedł w zamyśle do Skerry.
~Ciekawe, czyż nie? Mogę wiedzieć, o co tu chodziło?
        Miał zamiar za chwilę poprosić ją o pomoc, ale najpierw chciał się zorientować w sytuacji. Oba smoki mówiły do siebie w Smoczej Mowie, więc on sam z ich wymiany zdań nie zrozumiał ani słowa.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Usłyszała za sobą szmer i wiedziała, że to był wampir. Nie najlepsza pora, by się pokazywać, jak stwierdziła Skerra w duchu. Też chciałaby patrzeć na to od boku będąc święcie przekonana tego, że zaraz nie oberwie od ogromnej sobie istoty. Albo grona mniejszych. Przynajmniej mogła się cieszyć, że chwilowo przeżyje. Nie bała się bólu, nie bała się cierpień ani żadnych tortur. Mentalnych czy fizycznych. Doświadczyła ich pewnie więcej niż jakiekolwiek smocze pisklę mogło normalnie doświadczyć. Jednak dostrzegła coś, co dało jej delikatną nadzieję, o, taką nutę tam głęboko w duchu. Smok zwinął skrzydła i ugasił swoje płomienie. To oznaczało, że nie chce wydawać się już tak straszny jak mógł się wydawać. Mimo wszystko... on nadal był Czarnym... Wielkim, przerażającym Czarnym. Wolała mu słodzić niż dać się zamordować. Nie wiedziała, że smoki mogą mieć tysiące lat, że mogą być jeszcze większe i potężne niczym góry... Nic nie widziała. Nadal była naiwnym pisklakiem. Chociaż starała się udawać dojrzałego, mądrego gada.
- I nie zamierzam być niańczona. Dotrę tam. - Stwierdziła twardym, hardym głosem wskazującym, że ma jeszcze jakąś dumę. Ciekawe, czy ta duma i wola życia utrzymają jej istnienie w jednym kawałku. Młode smoczki rozwiały się w popiół... Więc jednak martwe były już od dawna. Lub nie istniały nigdy. Poczuła wielką ulgę, gdy Czarny wzniósł się w powietrze i ogniki w jej ślepiach wybuchły nagle, a potem zgasły. Avrir pierwszy raz mógł mieć styczność z tym, że nagle wypuszcza nadmiar powietrza z płuc pochylając łeb i nieco się rozluźniając. Ulga, och tak. Ulga to wspaniałe uczucie. Usłyszała w głowie jego głos. W jej ślepiach mógł dojrzeć zrezygnowanie, a w sylwetce, po raz pierwszy, zabiedzenie. Po chwili to wszystko zniknęło. Jednak nie spinała swojego ciała tak mocno.
~ Gdzie twój towarzysz? ~ Zapytała twardo, aby uzyskać odpowiedź. Było to naglące pytanie, ponaglające. Patrzała na wampira tym wzrokiem, w którym czai się groźba. Po uzyskaniu odpowiedzi skierowała się w stronę groty i położyła na brzuchu. Gdyby nie łapy byłaby dużo mniejsza. Z trudem wczołgała się do środka groty. Było w niej diabelnie ciemno, ale K'Skerrze to nie przeszkadzało. Szybko odnalazła zapach trupiejca. "Tak śmierdzi, że upolowałabym go naście mil stąd" Cokolwiek to znaczyło jak kotek sięgnęła w dół łapą. Kolce chyba nie sprawiły na niej wrażenia. Jej własne szpony sygnalizowały jej co dotknęła, a czego nie. Natrafiła na coś miękkiego, więc przesunęła łapę, włożyła paluchy między kolce i zaczęła się cofać całym ciałem. Zacisnęła palce i szpony nie wypuszczając umarlaka. Dzięki temu z powrotem nie spadł, a ona mogła przekręcić łapę tak by jej sobie nie połamać. Wkrótce była na zewnątrz. Puściła padlinę w zbroi zanim wyciągnęła z jamy łeb. Wstała więc od razu na wszystkie łapy górując nad mniejszymi istotkami. Chyba nie chciała na razie nic powiedzieć Avrirowi. No, a przynajmniej zignorowała jego wcześniejsze pytanie. Nie sądziła, że mógł w tych ciemnościach znaleźć coś interesującego.
~ Chodzi za mną widmo przeszłości. Gdzie są Mroczne Doliny? ~ Zapytała twardym głosem. Coś w nim jednak było. Melancholia? Coś na wzór tego, ale inne. Nie tęskniła za swoją przeszłością. Ona cały czas jej doświadczała. Była spokojna, dużo bardziej niż kilka chwil wcześniej, gdy była faktycznie spokojnie. Zamykała się w skorupce swojego umysłu próbując odciąć od tych przerażających wspomnień. Nie udawało się jej to, warknęła. Gdyby mogła walnęłaby w ziemię ogonem, aż ta rozłupałaby się na pół! Wściekłość. Jej nos zmarszczył się i zaczęła warczeć w stronę wampira. Zaczęła zataczać koła kilka metrów od niego, ale obserwując choć jednym ślepiem. Chciała być teraz wściekła i zniecierpliwiona. Nie mogła pozwolić sobie na słabość! Na ból, na cokolwiek! Musi być silna! Wiedziała, że jeżeli okaże się nieposłuszna zostanie zabita. Dlatego musi to zrobić i w milczeniu znów knuć i znów... Nie, uciec nie będzie mogła, będzie musiała... zabić. Po prostu... Ale jak? Czym jest ten... Władca? Czy dostała się pod jarzmo czegoś, co było nieśmiertelne? Co było zbyt silne? Nawet tamtemu mogłaby poderżnąć gardło nocą... Ale czego ma się spodziewać? Powinna ruszać. Nie wiedziała jeszcze tylko dokąd.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

        Czy Avrir w obecnej chwili był zadowolony? Cóż, można by to tak ująć.
        Gdy czarny smok odleciał, pierwszym, co zrobiła smoczyca było wypytanie go o ożywieńca. Nie zwlekał zbyt długo z odpowiedzią na to pytanie, zwłaszcza, że w jej myślach dostrzegł ponaglenie, a we wzroku – groźbę.
~W jaskini znajdowała się zapaść, do której wpadł – powiedział szybko. - Mi udało się wydostać, niestety on wbił się w kolce jak gąbka. Zdecydowanie nie udałoby mi się go wyciągnąć. Czy... czy mogłabyś to zrobić?
        Skerra nie odpowiedziała chociażby słowem, ale po chwili weszła do jaskini, a może raczej – wczołgała się tam. ”Hm, a wydawało mi się, że się nie zmieści. Ale cóż, smoki są smokami, ten pewnie nie raz mnie zadziwi. Chociaż... nasze drogi niedługo pewnie się rozejdą. Ech, w sumie będę za nią tęsknił.” Po niewielkim upływie czasu wyszła z jaskini, a za nią ożywieniec. Wampir pokręcił głową, widząc stan jego zbroi. ”Płatnerz w Maurii się ucieszy, natomiast mój zarządca bankowy – wprost przeciwnie.” Ożywieniec podszedł do niego i się skłonił, co wywołało uśmiech na ustach wampira. Koniec końców, był zadowolony z samego siebie dlatego, że jego twór wyszedł z tych tarapatów cało. Nie doznał żadnych szkód, oprócz podziurawionej zbroi, ale to można było łatwo naprawić. ”Hm, muszę go udoskonalić. Może opanowanie w jakimś stopniu Dziedziny Siły coś by na to poradziło? Tak, po powrocie będę sobie musiał znaleźć nauczyciela do tego.”
- Stań przy mnie! - nakazał ożywieńcowi, co ten czym prędzej uczynił.
        Kolejne myśli Skerry sprawiły, że wielce się uradował. Długo nie zwlekał z odpowiedzeniem jej myślą na myśl.
~Widmo przeszłości towarzyszy nam każdego dnia, choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi. A jeżeli chodzi o Mroczne Doliny, to idealnie się składa. Jest to mój dom, położony daleko na północy. Nieżyjący żyją tam w zgodzie z żyjącymi. Piękne miejsce, choć często też niebezpieczne. Dlaczego pytasz?
        Kiedy przesyłał tę myśl, smoczyca wyraźnie się zdenerwowała i zniecierpliwiła. Zaczęła krążyć wokół niego, co chwila powarkując. Avrir stał niewzruszony, z zaciekawieniem obserwujący jej poczynania.
”Widać, że jest czymś rozdarta. Tylko ciekawe, czym takim? Jeżeli naprawdę będzie chciała ze mną podróżować, to chętnie zbadałbym ją pod tym kontem. Psycholog i mag umysłu w jednej osobie raczej dadzą sobie z tym radę.” Jednocześnie wysyłał smoczycy kolejny zapach, łagodny, przynoszący na myśl kwieciem pokryte łąki. Czy chciał ją wziąć podstępem i włamać się do jej głowy? Zdecydowanie nie. Po prostu pragnął, aby ta się trochę uspokoiła. I zupełnie nie chodziło mu o to, że rozdrażniony smok ma swoje kaprysy.
~Przybyłem tutaj z Mrocznych Dolin razem z kilkoma służącymi. Jeśli chcesz, mogłabyś podróżować tam ze mną, znam trakty, których inne osoby nie znają. Powinny pozwolić w większym stopniu ukryć cię przed niechcianym wzrokiem. Co powiesz na taką propozycje? Dalsza droga w twoim towarzystwie najpewniej byłaby równie ciekawa.
        Nagle usłyszał głośne, powolne kroki i równie głośny, zaburzony oddech. Odwrócił się w tamtą stronę i spojrzał, zaciekawiony. W ich stronę szedł jeden z wyznawców Bogini, dzierżąc srebrny miecz w lewej ręce. Prawej nie miał. I nie tylko jego prawe ramię prezentowało się tak kiepsko, ogółem cała ta strona była czarna, spopielała, pełna oparzeń. Wampir zdziwił się, że dotarł tak daleko. Kultysta, gdy ich zobaczył, wniósł wysoko miecz i zakrzyknął mrożącym krew w żyłach głosem:
- Dopadnę cię, istoto z piekieł! Za Boginię!
- Ach, zamknij się! - warknął wampir i machnął ręką.
        Przed nadbiegającym kultystą nagle pojawił się oszczep, wbity tępym końcem w ziemię. Ostry natomiast po chwili wbił się w ciało człowieka, przechodząc przez jego płuco na wylot. Człowiek opadł na kolana, dyszał ciężko w agonii. Wampir doskonale wiedział, że trochę może to jeszcze potrwać. ”Hm, jego lewa strona wygląda na całkiem zdrową.” Zbliżył się do konającego człowieka i wgryzł się w jego kark. Umierający krzyknął cicho, ale w takim stanie nie mógł zbyt dużo zrobić. Avrir natomiast raczył się trunkiem, jakim była jego krew. Ku jego zaskoczeniu, nie zawierała w sobie ani adrobiny alkoholu. Odczepił się od czyi człowieka i wrócił z powrotem do Skerry.
~Kontynuujmy.
        Cieszył się, że w końcu mógł się napić. Niewątpliwie dobrze mu to zrobiło, czuł w sobie więcej energii. Może i krew człowieka nie była tej samej jakości, co krew smoczycy, ale jak na razie wystarczała, aby całkowicie zwalczyć jego głód.
~Tylko ostrzegam, słońce mnie nienawidzi. Więc lepiej pośpieszmy się.
        Obawiał się, że w najgorszym razie może utkwić w jaskini, a smoczyca odejdzie. Byłoby to dla niego wielce niefortunne.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Przynajmniej wiedziała, że całkiem nieźle się czołga. Zwinność kota! Tak! Najlepsze co może być. Skerra może czuć się mistrzem. Jak myślała ożywieniec chodzący w krok za swym panem utknął. Z każdą chwilą wampir coraz mniej przestawał się jej podobać. Nadal był tym pisklęciem, teraz jednak nijak nie była bezpieczna. Ożywieniec wkrótce stanął przy swym stworzycielu, a Skerra denerwowała się coraz bardziej. Uśmiechnęła się tylko złowieszczo, kiedy wampir odpowiedział na jej słowa. Roześmiała się posępnie. Złowrogo. Jej głos był obłąkany. ~ Mój przyjaciel mieszka w tych okolicach. Odeskortuję cię tam choćby najniebezpieczniejszym szlakiem. Spieszę się. ~ Stwierdziła i zaczęła prychać co było po prostu... chichotem. Czuła, że jest obłąkana. Że prześladuje ją klątwa. I miała zamiar wpleść się w tą klątwę, tak głęboko się wdrążyć aż ją całkowicie zabije. Zniszczy los!
Przestała się śmiać i chodzić wokoło, kiedy poczuła kolejny zapach od wampirka. Może całkiem dobrze się składa? Może nie oszaleje aż tak bardzo, gdy bodźce zewnętrzne będą starały się ją koić? Lecz jakiż umysł zdołałby ogarnąć jej obłąkańczy umysł? Łąka, polne kwiaty i zapach, którego nie znała nigdy wcześniej... Smok. Zielony? Chyba zielony, matowy staruszek, grupa smoków. "Nie przyjmiemy kaleki". Rzekł wtedy. Apatycznie otworzyła powieki, które zamknęły się trzy sekundy temu. Stała w miejscu. Nadal wzburzona, nadal szalona, uderzyła łapą w ziemię chcąc, by wampir zaprzestał wysyłania sztucznych sygnałów. Było to dosyć gniewne uderzenie, ale poza tym była milcząca i spokojna. Przynajmniej zrozumiała kolejne jego słowa. Z rozbawieniem stwierdziła, że niepotrzebne są jej ścieżki. ~ Cóż może zrobić mi niechciany wzrok? - Zapytała próbując nie afiszować się jego zapachem. Jej głos był dużo spokojniejszy, bardziej milknący jak jej sylwetka. Poza tym... to normalne, że zauważa cię jedna istotka i zgraja wszystkiego cię atakuje...? Właśnie zaczęła się nad tym zastanawiać. Zmrużyła oczy bacznie przyglądając się wampirowi.
Zapach spalenizny jednak oderwał ją od dalszych swoich poczynań. Zwróciła swój łeb w stronę nadchodzącego wcześniej nim dźwięk i zapach poczuł wampir. Widziała też szybciej z wyższej perspektywy. Był to jeden z tych, którzy ją ścigali. Piekło. Spojrzała na tą istotę z żalem i smutkiem. Zaraz potem zabił ją wampir. ~ Ileż miał on racji w swych słowach. ~ Mruknęła do wampierza. Myślała, że zostawi ciało w spokoju, jednak podszedł do niego i zrobił to, o czym mówił wcześniej. Czemu dawała mu się posilić? To była jego zdobycz... Cóż to był za zbieg okoliczności?
Jej łeb zrobił się pusty. Wzrok nieprzytomnie wbiła w wampira i jego truchło. Podeszła do niego zanim ten wziął ostatni łyk i pochyliła się nad wampirem. Zdołał powiedzieć kilka słów gdy oderwał się od padliny. Wydawała się zahipnotyzowana. Uniosła łapę i tępą częścią szpona uderzyła w wampira sprawiając, że ten po prostu zatoczył się i siłą rzeczy usiadł na zadku. Potem szarpnęła łeb w dół. Szarpnęła denatem. Zmaterializowana włócznia odleciała daleko w bok pod siłą szarpnięcia a z człowieczka zrobiła się miazga. Zrobiłaby się krwawa miazga, krwi jednak było mało. Pozostał tylko jej zapach. I choć ta zdobycz nie da jej wszystkiego czego potrzebowała, to nadal było bardzo dobrze. Zwłoki niczym laleczka uniosły się w górę, Skerra złapała je w powietrzu i szarpnęła, aż wampir usłyszał masę chrzęstów, gdy wiele kości połamało się, mięso zostało rozcięte. Potem kłapnęła zębiskami jeszcze raz i to, co zostało z kiedyś żywej istoty zniknęło w gardzieli smoka.
Nie było to wszystko. Z agresywnym wyrazem spojrzenia podeszła też do wampira i nim zdążył zrobić cokolwiek przygniotła go łapą do ziemi jak wtedy, gdy spopieliła towarzyszy tego człowieka. Zbliżyła do niego oko. Nie tylko łeb. Ten przekręciła tak, że jej gigantyczne oko o złotej tęczówce i szerokiej, czworokątnej źrenicy znalazło się w niedalekiej odległości od wampirka. ~ Co masz wspólnego z tym wszystkim? Kpisz? ~ Zapytała mocniej dociskając go do ziemi. Och, uważała, by się nie połamał jak tamto truchło, ale... Warkot. Warczała cicho. Jak to możliwe, że od spotkania tej przypadkowej istoty jej życie nagle powróciło do życia za czasów pisklęcia? Jej ton z pewnością nie był przyjazny. Nie wskazywał też raczej na to, by wampir miał dużo czasu na odpowiedź. Niech tylko ożywieniec spróbuje ją zaatakować...
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

        Avrirowi zaczynało się zdawać, że ma przed sobą wyjątkowo naiwne stworzenie.
        To, że smoczyca zaoferowała mu eskortę sprawiło, że wampir o mało co nie wybuchł śmiechem.
”Ja? Odeskortowany do domu? Ciekawe, co byłoby bezpieczniejsze – podróż z nią, czy całkiem samotna. Podejrzewam, że to drugie. W końcu na tym świecie są niezwykle potężne istoty, a widok takiej bestii nie wszystkich zainteresuje w ten sposób, co mnie. Podejrzewam, że niedługo ściągną herosi ze wszystkich stron, aby zabić to monstrum. A ja będę tuż obok.” Mistrzowie Ognia bez problemu poradziliby sobie z ogniem smoka, a z nim samym zdecydowanie wiele osób.”[/i] Nie rozumiał też w ogóle jej pośpiechu, ani tego, że była w stanie narażać swoje życie. ”Ciekawe, czy w ogóle zna drogę? Jeśli nie, to jestem najpewniej jedyną osobą, która zaprowadzi ją tam. A to ona chce tu dyktować warunki?”
        Smoczyca przystanęła i wydała się być czymś zamyślona. Avrir domyślił się, że to na wskutek zmiany jego zapachu. Pomyślał, że być może zadziała tak, jak zamierzał, lecz po chwili smoczyca uderzyła łapą w ziemię. Następnie zwróciła się do niego z pytaniem. Wampir wtedy stwierdził, że to musi być jeszcze dziecko. Dojrzałe osoby zdawały sobie sprawę z tego, że nie są niepokonane. I nie chodziło tutaj o wiek fizyczny, lecz psychiczny. Może i Skerra była silniejsza od większości stworzeń, ale już potężniejsze istoty od niej ginęły jak zwykli ludzie. Avrir miał ochotę dokładnie opowiedzieć Skerrze, co by się wydarzyło, gdyby ot tak szła zwykłymi drogami, bądź przełajami, gdzie każdy mógł ją dostrzec. Najpierw byłaby panika. Ale potem do akcji wkroczyłyby lokalne siły. A gdyby smoczyca ciągle parłaby północ, to niedługo cała wschodnia część Środkowej Alaranii zaczęłaby ją ścigać. Smoczyca nie była wszechmocna, zginęłaby pod naporem sił. Pewnym było to, że w tych terenach znajdowali się mistrzowie we wszystkich dziedzinach magii. Gdyby oni w dodatku połączyli siły... to smoczyca nie miałaby najmniejszych szans.
        Gdy skończył spożywać krew, Skerra najwyraźniej się zdenerwowała. Nie dość, że odrzuciła go od człowieka, sprawiając, że wampir upadł na ziemię, to jeszcze bezceremonialnie posiliła się człowiekiem w sposób, jakby była panią świata. Po tym dodatkowo przygniotła go ponownie do ziemi. Avrir spojrzał na nią nieco zażenowanym wzrokiem.
~I po co ten cały cyrk? Co on ci da?
        Jej pytanie sprawiło, że musiał się chwile zastanowić nad tym, o co konkretnie jej chodziło. Pytanie, a konkretnie jej ostatnia część były dość dziwnie sformułowane. Dopiero, kiedy odczytał jej głębsze myśli zrozumiał, co oznacza. Czym prędzej udzielił odpowiedzi, dosyć zgorzkniałym tonem.
~Wiesz, mógłbym cię spytać o to samo. Spokojnie sobie chodzę, po czym napada mnie jakaś smoczyca, a następnie robi piekło na ziemi, tarmosi mną jak chce i bierze dokąd zechce, nie wyjaśniając wszystkiego ani słowem. W obecnej sytuacji to także ja mógłbym cię spytać o to samo. Dlaczego od spotkania z tobą dzieją się te wszystkie rzeczy? Bo ty przyciągasz to wszystko, nie rozumiesz? I tak dalej będzie się dziać, jeżeli będziesz działać tak otwarcie. To właśnie wina tego niechcianego wzroku, to wszystko, co się dotąd stało. Jak myślisz, jak daleko było słychać krzyki ludzi spalających żywcem, niosących się echem po górach? A twoje ryki także nie są takie ciche. To wszystko, co tutaj się stało to najpewniej tylko początek. Dlatego właśnie należy zachować dyskrecję, zwłaszcza, gdy jest się takim dużym stworzeniem.
        Odetchnął i zebrał myśli. Wyżył już się na smoczycy, teraz powinien to załatwić spokojniej. Spojrzał w oko Skerry i przesłał kolejne myśli.
~Zależy ci na tym, abyś żywa dotarła do Mrocznych Dolin? To kraj żyjących martwych. Każdy wampir, który cię zobaczy najpewniej ściągnie przyjaciół, aby upolować się i wyssać twoją krew. A uwierz mi, niektóre wampiry są silniejsze nawet od ciebie. Nie dasz sobie rady, zginiesz. Ale nie spotka cię spokój. Nekromanci natychmiast się do ciebie dobiorą. Ożywią cię i uczynią bezwolną marionetką. Stracisz wszystko: życie, wolność, świadomość, możliwość jedzenia, wszystko, rozumiesz? Nawet spokój. Jestem najpewniej jedynym wampirem, który może cię przeprowadzić tam, omijając wszystkie czujki. Więc teraz proszę, zabierz ze mnie tę łapę.
        Wystawił wszystko jasno. To nie on potrzebował smoczycy, lecz ona potrzebowała jego. Bo kto inny zgodziłby się na przemyt smoka do swojego własnego domu? To on mógł dyktować warunki. A gdyby zginął? To smoczyca nigdy nie dotarłaby do swojego celu. I to wszystko przesłał jej z myślami.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Mogła być naiwna. Bardzo naiwna. Ale była też bardzo nieprzyzwyczajona do czegokolwiek takiego. Jej dotychczasowe życie to smoki i zażarta bitwa. I nadal sądziła, że jej życie to właśnie to. Dla niej aspektami siły były aspekty fizyczne, więc jej wielkość dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Do czaru spotkania czarnego olbrzyma. Nie znała ludzi, elfów, czarodziei ani wampirów i zdawało się, że nie do końca chce je poznać. Nie pojmowała do końca słowa "magia". Pojmowała tylko słowo "walka".
Pytanie wampira bardzo ją rozdrażniło. Uważała go jedynie za niewielkie pisklę. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy nie zabić tego stworzenia. Do zabijania została wszak stworzona... Tylko do tego. Warknęła na niego groźnie, bardzo nisko. Jednak dlatego, że musiała przyznać mu rację. Mimo jego twardych słów... po raz pierwszy została tyloma obdarzona. Może po raz drugi, czy trzeci nawet, ale wcześniej nie chciała słuchać. Teraz czuła się zbyt przytłoczona, by tego nie chcieć. Zabrała z niego łapę i z fochem odsunęła trzy gadzie kroki. Prychnęła. Potem usłyszała to, co uznała za realną groźbę. Czy chciała dotrzeć tam żywa? Niekoniecznie chyba. Ach, wszędzie widziała groźby, śmierć i porządna bitkę.
~ Zaprowadź mnie do swego domu. Przynajmniej przed czymś będę mogła cię po drodze ochraniać. ~ Mruknęła w swojej głowie. Znalazła się w zupełnie nowej sytuacji, która kazała jej obrócić umysłem o 180 stopni. Nie było to łatwe. Jednak póki co miała tę delikatną przewagę. W tej sytuacji, w tej chwili. Wampir może nie wrócić do domu. A ona... Ach! Gdyby wiedział. Nie mogła zaszyć się w górskich jaskiniach. Ciekawe jak szybko zostałaby wytropiona. ~ Czeka na mnie przyjaciel. Być może cię zaintryguje. ~ Powiedziała mu jeszcze. Całkiem zbiła z tonu. Była nie dość, że bardzo młoda, narwana, to jeszcze... Po prostu taka. I zdążyła wpakować się w coś, co najprawdopodobniej ją zabije w najbliższej przyszłości. Tyle śmierci piskląt doświadczyła w swoim życiu. Tyle ich namordowała. I teraz musiała liczyć się z tym, że ona jest zwykłym pisklakiem, na którym namalowane jest tarcza strzelnicza.
Zniewolenie o którym mówił wampir... Nawet, gdyby dane jej było egzystować nie chciałaby tego nie mogąc polować... Nie czując potrzeb. Zostało tylko opamiętanie się i pójście za radą Avrira, od którego chwilowo była uzależniona. Ciekawe na jak długo. Ciekawe, czy chciał nią manipulować, czy ma związek z tym czarnym olbrzymem. "Na razie założę, że nie. Nie ma co gdybać. Na razie i tak jestem martwa." Stwierdziła. Czy gdyby została pojmana przez te małe istotki to czy odczułyby na sobie gniew czarnego smoka? Być może. Może tak naprawdę o niej nie pamięta. Wątpiła w to. Gdyby się ukryła znów musiałaby się bać. Spróbuje wyjść temu czemuś na przeciw. A potem dopiero stwierdzi, że naprawdę żyje. Gdy z tego wyjdzie.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

        Choć Avrir wypowiedział wszystkie swoje słowa z wielkim przekonaniem, to nie sądził, że smoczyca tak łatwo sobie odpuści. Najpierw warknęła nisko, ale w jej głosie nie dosłyszał czystej złości, tylko gniew i frustrację spowodowane tym, że miał rację. Następnie Skerra postanowiła zastosować się do jego słów i uwolniła go spod jej łapy oraz cofnęła się, niewątpliwie mocno niezadowolona. Prychnęła jeszcze, na co wampir westchnął. ”Choć jest to niezwykle interesujące stworzenie, to podróż z nim może się okazać niezwykle irytująca. Jednak co poradzić? Teraz już chyba zbyt dużo na to nie mogę poradzić. Trzeba grać kartami, które się ma.”
        Jej następne słowa sprawiły, że musiał się mocno zastanowić nad tym, co w następnej kolejności uczynić. Smoczyca uparła się najwyraźniej, że to ona będzie go chronić. Może i mu to nazbyt nie przeszkadzało, ale oznaczało, że będzie musiał nieco zmienić plany. Sięgnął umysłem daleko, do najbliższej wioski, która wcale nie znajdowała się tak blisko. Odnalazł odpowiedni umysł, po czym zawołał.
~Herger?
~Panie?
~Nastąpiła mała zmiana planów. Macie się z moim powozem udać z powrotem do Maurii, kiedy tam wrócę, chcę go widzieć przed swoim budynkiem. Macie mało czasu, więc lepiej się spieszcie. Czy to jasne?
~Ale panie...
~Żadnego ale. Wiem, co robię, dołączę do was później.
~Za kilka godzin świt.
~Jestem doskonale tego świadomy. Coś na to poradzę, ale waszym zadaniem jest dostarczenie mojego wozu z powrotem do mojej posesji. I to moje ostatnie słowo.

        Był dla służby stanowczy, to musiał przyznać. Usłyszał słowa Skerry mówiące o jej znajomym, który może go zainteresować. ”Już teraz to robi. Przyjaciel takiego smoka, który mieszka w Mrocznych Dolinach? Już się nie mogę doczekać.” Spojrzał na Skerrę, po czym namyślił się. Sprawa niedługiego świtania była teraz najbardziej kłopotliwa. Musiał znaleźć jakiś sposób, aby mógł sobie z tym poradzić. Dlatego też wysłał kolejną myśl do Skerry:
~Jak szybko potrafisz maksymalnie biec? Mroczne Doliny znajdują się niedaleko stąd, ale ten dystans musiałabyś pokonać w czasie blisko godziny. Dasz sobie radę?
        Miał szczerą nadzieję, że tak będzie. Nazwa „Mroczne Doliny” nie wzięła się z kaprysu ludzi i nieludzi. Nad tymi krainami wisiała ciemność, jej mieszkańcy nie znali dnia, dla nich była tylko bezkresna noc. Dlatego były wprost idealnymi miejscem dla wampira.
~Jeśli nie, to będziemy musieli znaleźć jakąś jaskinię, w której moglibyśmy przeczekać dzień, możliwie jak najbardziej wysuniętą na północ.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Może jednak miała potencjał na dość inteligentnego zwierzaka? Chociaż butnego i głupiego jak dziecko. W jej rozumowaniu miała wyraźną przewagę nad mniejszymi istotkami i trudno się jej było przestawić. Poza tym dumniej było powiedzieć "obronię cię!" niż, "chodź, będziesz mnie ukrywał". Taki zwierzak. Ale zawsze może być niezłym wierzchowcem, jakby ktoś chciał się przekonać. Tylko coś zrobić ze skalpelami na grzbiecie i stanie się prawdziwym gimbusem!
Obserwowała jak wampir zamyśla się na chwilę. Długą chwilę. Albo kilka chwil? Zaczęła się zastanawiać, czy aby nie wkręca biednego wampira. Nie ma pojęcia co znajdzie w tym miejscu. Nawet gdy się tam znajdzie... nie miała pojęcia gdzie szukać. A nuż najciemniej pod latarnią? Może tam się zaszyje? Niedaleko i "godzina"?
~ "Zabiję cię, jeżeli się przewrócę." ~ Ani nie miała ochoty nosić padliny w zębach, jak powiedziała sobie jeszcze głębiej w myślach. ~ "Długo wędrowałam. Jeśli chcesz możemy biec. Według mnie lepiej będzie przeczekać dzień i odpocząć." ~ Stwierdziła po prostu. Stanęła na dwóch łapach i wyciągnęła szyję, by rozejrzeć się za jakąś dziurą w skałach. Głęboka jaskinia też nie znajdzie słońca. Nawet jeśli, to mogłaby pozwolić Avrirowi oprzeć się o jej bark od wnętrza jaskini, czy coś w tym stylu. Upadła na przednie łapy, ale nie ciężko. Delikatnie stąpnęła na ziemię nie wzbudzając pyłków. Ostateczna decyzja należała do wampira. Zależało, czy chciał ryzykować.
~ "Czemu twoja padlina tam tkwiła?" ~ Zapytała ni stąd ni zowąd po chwili czekając na odpowiedź. Jej było obojętne czy pobiegnie, czy nie, czy się przewali, czy nie, czy zdąży, cze wzejdzie słońce, ale Avrirowi chyba nie powinno to być obojętne. W zależności od jego odpowiedzi pochyliłaby łeb i wzięła padlinę w pysk albo zaczęła iść przed się krokiem dostosowanym do wampira, by wypatrywać nory głębszej niż ta, w której zakopał się ożywieniec. Mają godzinę na znalezienie kryjówki, a w górach powinno być ich wiele.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

        Avrir długo nie musiał zastanawiał się, gdy usłyszał słowa Skerry. Zdecydowanie nie podobałoby mu się biegnięcie na zabój do Mrocznych Dolin, uciekając przed wschodzącym słońcem. O wiele lepsza była perspektywa przeczekania tego dnia w jaskini, gdzie nie miałby się czego obawiać. No, może oprócz najdziwniejszych kryjówek Pijanej Sekty, ale te już raz udało mu się ominąć. Nie sądził, aby mogły stanowić bardziej bezpośrednie zagrożenie dla niego samego. Może i używali srebra, co oznaczało, ze w starciu z nimi był tak samo narażony na obrażenia, jak inni ludzie, ale zbytnim sprytem się nie wykazywali. W poprzednim przypadku po prostu nie spodziewał się tego, że zastanie w tej jaskini jakąkolwiek pułapkę.
~Według mnie także przeczekanie dnia wydaje się być zdecydowanie lepszą alternatywą od walki z czasem. I będziemy mogli zregenerować swoje siły.
        Co prawda on sam nigdy się nie męczył, lecz na razie nie zamierzał tego zdradzać Skerrze. Jedyną wadą tego sposobu było to, że przez cały dzień byliby zmuszeni do przesiadywania tam. On sam pewnie zapadłby w letarg i minęłoby mu to szybko, ale jak sprawa się miała ze smoczyczą? To się miało dopiero okazać.
        Smok stanął na dwóch łapach, najpewniej rozglądając się za jakimś miejscem, w którym mogliby się schronić. Obserwował ją z zainteresowaniem, mając nadzieję, że znajdzie coś odpowiedniego. Jednak po chwili Skerra opadła lekko na ziemię, najwyraźniej nie znalazła niczego dobrego. Wampir westchnął.
~Chodźmy, powinniśmy przeszukać te góry. Tutejsza jaskinia raczej niezbyt nadaje się na schronienie, jest dla ciebie zdecydowanie zbyt mała.
        Następnie udał się żwawym krokiem przed siebie, przy okazji wypatrując czegokolwiek, co mogłoby posłużyć im jako kryjówka przed słońcem. Ucieszyło go to, że smoczyca dostosowała swój krok do niego. Wiedział, że równie dobrze mogłaby pognać przed siebie i wrócić wtedy, gdy znalazłaby dobre miejsce. Jej pytanie nie zdziwiło go, w sumie mógł się spodziewać tego, że nawet wcześniej padnie. Nie czekał długo z odpowiedzią.
~Ktoś zastawił w jaskini pułapkę, gdy na nią wsiedliśmy, ziemia się zapadła. Mi udało się uniknąć upadku na srebrne kolce, ale mój ożywieniec nie miał tyle szczęścia.]
        Uniknął nazwania rzeczy po imieniu i powiedzenia, że to ci ludzie, których spopieliła smoczyca stoją za tym wszystkim. O ile się orientował, wzmianka o nich sprawiała, że Skerra stawała się nad wyraz agresywna, co teraz nijak mu nie było po myśli.
~Tak właściwie, to skąd jesteś Skerro? Gdzie można spotkać tobie podobnych?
        Spytał przez wrodzoną ciekawość, która już nie raz wpakowała go w porządne kłopoty. Czy i tym razem miało być podobnie? Przecież nie miał pojęcia, jak smok może zareagować na jego pytanie. Ale słowo się rzekło, teraz mógł tylko czekać na odpowiedź.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Dobrze, Avrir podzielał jej entuzjazm co do biegania. Nie rozumiała wprawdzie skąd awersja do słońca, ale nie musiała o to pytać. Ona nie lubiła na przykład... Na przykład... Czarnych smoków. Cieszyła się, że może też odpocząć po jednym ze szczególnie ciężkich etapów podróży. I chyba nadal była trochę głodna. To nic. Głodówki nie były jej straszne. Być może uczta nawet by jej zaszkodziła. Nie ważne. Kiedy nie znalazła żadnej kryjówki w zasięgu wzroku wampir zaproponował pójście na rozeznanie się w terenie.
"Mogłabym się bronić przed drapieżnikami. Wolałabym jednak zaczaić się w jaskini. Wydaje się, że to najwygodniejszy pomysł. Tylko, ta szczelina musi pomieścić mnie. Najlepiej, bym miała swobodę ruchów. Cóż, niczym nie pogardzę." Spojrzała w dół, w bok, na wampierza i jego towarzysza. Doprawdy, widziała w nim pisklę. I była niesamowicie ciekawska tego stworzenia. "Jest martwy, ale żywy. Jakoś tak, co?" Zastanowiła się krótko, czy może też powiedzieć że taka jest. Uzależniona od losu i własnej głupoty, którą musiał wyjaśniać jej jej towarzysz. Mógł dostrzec dużo większy spokój w jej ślepiach.
Nim zdążyła się namyślić i coś odpowiedzieć wampir zmienił temat, chciała go podgryźć. Choć jeszcze trochę. Ale wypadało odpowiedzieć. Zaczynała oswajać się z myślą, że nie jest sama. Męczyła ją jeszcze jedna myśl. Ten mężczyzna niedługo umrze bądź ją zdradzi. Była tego zupełnie pewna. Zastanawiała się co mu odpowiedzieć. Uśmiechnęła się nagle zatapiając w jeziorze szaleństwa. Potem spojrzała przed siebie, na góry. To może zaczekać. - Avrir. - Mruknęła syczącym, mruczącym głosem. Ale doskonale mógł usłyszeć swoje imię. ~ To daleko. Tak daleko, że żaden z was, niewielki dwunogu, tam się nie zapuszcza. ~ Mruknęła doń w myślach. Tylko tak mógł to zrozumieć. Czyżby pojawiła się tam ostrzegawcza nuta? A może niedosyt czegoś? Pochyliła szyję i zaczęła dalej wyciągać przednie łapy dla równowagi. Spojrzała swoim okiem w oko wampira z w= perspektywy podobnej, z której on sam widział. Potem spojrzała do przodu, dopiero po chwili uniosła szyję i jej chwiejny krok bardziej się ustabilizował.
~ Nie czujesz się mały i bezbronny? ~ Zapytała po krótkiej chwili. Nadal była bardzo spokojna, jakby wpadała w pewnego rodzaju stagnację. Stanęła na dwóch łapach by spojrzeć z perspektywy, która wampirowi nie jest dana. ~ Chyba widzę coś w oddali. ~ Mruknęła, by miękko, choć z pewnym niezbyt głośnym uderzeniem opaść na ziemię. Nadal szła tym samym tempem. Widać, stała się dużo bardziej rozmowna. Jakby burza w jej łbie ustała. Ciekawe, na jak długo ona może milczeć w tym umyśle.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Wampir szedł po górskim zboczu, starając się unikać pomniejszych szczelin w podłożu i dziur, o większych już nie wspominając. Za nim człapał się ożywienieć, który najwyraźniej w obecności smoczycy był wyjątkowo mało rozmowy, nawet, jak na niego. Zazwyczaj wymawiał co jakiś czas kilka słów, ale od dłuższej chwili nie odezwał się wcale.
        Nagle Skerra wymówiła jego imię na głos, czym zwróciła na siebie jego uwagę. Stanął i odwrócił się, obserwując niezwykłe stworzenie. Nawet podczas rozmowy mentalnej dobrze było nawiązać kontakt wzrokowy. Jej odpowiedź nijak go nie satysfakcjonowała. W zwykłym wypadku najpewniej naciskałby dalej, bądź podstępem wydobył z niej prawdę, ale ten w żadnym razie nie był zwykły. Znajdował się na odludziu, z pokiereszowanym ochroniarzem i rozmawiał ze smoczycą, która najpewniej mogła w każdej chwili wpaść w szał. W takiej sytuacji należało niezbyt zmienić priorytety.
        Obserwował ze zdziwieniem, ale także i zainteresowaniem, jak Skerra kuca, zrównując swoje spojrzenie z jego. Wpatrywał się w jej złociste oczy zastanawiając się, co też smoczyca może myśleć. Nawet rozważał możliwość wtargnięcia do jej umysłu, ale szybką ją odrzucił. Już wcześniej bawienie się jej myślami i odczuciami wzbudzało w niej gniew, nie chciał ja rozsierdzić teraz, gdy był w zasięgu jednego, szybkiego kłapnięcia jej wielkich szczęk. Po chwili jednak cofnęła się, teraz z kolei wstając na dwie nogi, jak uczyniła już wcześniej.
~Wiesz, nie jestem tak słaby, jak większość ludzi, a zazwyczaj nie spotykam stworzeń twojego pokroju. Poczucie bezbronności jest względne.
        Ucieszył się, kiedy Skerra poinformowała go o tym, że zobaczyła coś w oddali. Zdecydowanie denerwował się, gdy widział coraz bardziej nisko położoną tarczę księżyca i pojawiającą się już na wschodzie, ledwo widoczną łuną wschodzącego słońca.
~Przyspieszmy może trochę.
Skerra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skerra »

Nie musiała aż tak uważać na te szczeliny, których unikał Avrir. Jej łapa była większa niż on sam. Problemem dla niej były tylko większe dziury. Jej głos miał być nieco ostrzegawczy. Zdawało się, że zadziałał, gdy wąpierz nie zadawał dalszych pytań. Cóż, nie dziwiła mu się, miał wiele powodów by pohamować ciekawość, jakakolwiek ona by była. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy chciał narzucić szybsze tempo. Ona może iść dużo, dużo szybciej niż Pisklak. Ona tylko starała się do niego dostosować. Skinęła łbem, chociaż czy wampir zrozumiał gest? To chyba mało istotne.
~ Co chcesz wiedzieć o tym miejscu? - Powiedziała po prostu w myśli, do niego, gdy przyspieszyli. Zbyt powolny chód też był dość męczący. Wampir może się spieszył, ale ona! Tak czy inaczej w tej chwili była spokojna, wręcz wyciszona. Jej młody wiek i nieznajomość zbyt wielu sztuk mogłyby dać niektórym uprawnienia do nazywania jej nieprzewidywalnym pisklęciem. Samotne pisklęta często nie przeżywały. To nie był jej świat. ~ Ludzie, krwiopijcy, żywe padliny. Magia? ~ Wymieniła po kolei. Ostatnie słowo było niewyraźne, jakby pytające. ~ U nas rozmiar miał znaczenie. ~ Mruknęła. Nie było magii w jej świecie. ~ Co jeszcze za dziwy tu są? ~ Zapytała, ale nie nazbyt nachalnie. Po prostu... spokojnie. Czy coś zostało w niej uśpionego? Czy za chwilę znów się obudzi? Możliwe. Wiedziała, że jest tu coś, czemu ona nie może dać rady, jak wielka rzeka o gwałtownym nurcie porywa liście bezpowrotnie.
Dostrzegła dużą szczelinę w ścianie, tam, gdzie się kierowała. Pęknięcie było duże, wyglądało na sporą, naturalną jamę. Jak głęboka mogła być? Jej by starczyło, gdyby mogła z cielskiem położyć się pod wejściem. Resztę zostawiła Avrirowi. To on potrzebował schronienia. Ona nie. Chyba. A przynajmniej tak myślała. Tylko świeża, paranoiczna myśl mówiła jej, by móc się gdzieś pochować. Bo przestawała radzić sobie znów ze wszystkim, nie wszystko mogła zabić.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Dostrzegł, jak smoczyca kiwnęła głową, ale nie był pewien, czy jest to odpowiedź na jego mentalne pytanie, czy po prostu natrafiła na jakąś nierówność, która zmusiła ją do takiego ruchu. Jednak po chwili przyspieszyła, więc wampir uznał, że chodziło tutaj o pierwszą opcję. On sam mógłby oczywiście biec, ale nie chciało mu się, zwłaszcza nie w tych ubraniach, które nie ułatwiałyby mu tego. ”Przy okazji będę musiał pamiętać, aby po powrocie do Maurii zlecić wykonanie nowych. Te długo już nie wytrzymają.”
        Wysłuchiwał się uważnie kilku mentalnym przekazom, które wysyłała w jego stronę Skerra. Nie do końca rozumiał znaczenie wszystkich, toteż postanowił odpowiedzieć tylko na ostatnie, które wyraźnie było pytaniem.
~Świat mały nie jest, znajdują się na nim rzeczy, które nie śniły się bogom. Jeśli oczywiście uznać, że Prasmok nie jest bogiem, tylko czymś stojącym ponad nimi. A jeżeli jednak ktoś udowodni, że jest inaczej, to to zdanie nie będzie miało niestety najmniejszego sensu. Tak czy owak, ja sam ciągle nie poznałem wszystkich rzeczy, znajdujących się w Alaranii, po tylu latach mojego życia. Strach pomyśleć, ile nieznanych stworzeń i roślin jest na innych łuskach Prasmoka.
        Nagle smoczyca skręciła, więc wampir podążył za nią, mając nadzieję, że znalazła jakąś jaskinię. Szybko dostrzegł, że rzeczywiście tak było, co go bardzo ucieszyło. Gdy już tam dotarli, wszedł razem z ożywieńcem do środka, rozglądając się.
- Tak, zdecydowanie się nada – mruknął do siebie.
~Ja zapadnę w sen, lecz co ty będziesz robić? To samo? Jeżeli tak, to pozwól, że mój sługa będzie czuwał. Potrafi wykrywać niebezpieczeństwo, nie będziesz musiała się martwić.
        Zwłaszcza, że podczas snu nie będę mógł mu wydawać poleceń.”
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Na ścianach tej jaskini także znajdywały się dziwne, pokraczne rysunki. I te wampir z zaciekawieniem począł oglądać. Gdy musnął dłonią jeden z nich, ten zalśnił oślepiającym światłem. Avrir zmrużył oczy, próbując dostrzec coś przez biały błysk. Po chwili ten zniknął, a on sam znajdował się wewnątrz swojego wozu, jadącego do Mrocznych Dolin. Wampir z niedowierzaniem się rozejrzał. Dostrzegł swojego ochroniarza, siedzącego naprzeciwko niego.
- Coś takiego - mruknął pod nosem. - Może jednak ci cali kultyści nie byli aż tacy głupi?
Wóz jechał na północ, co aktualnie wcale mu nie przeszkadzało.

        Tymczasem Skerra została sama ze sobą. Przez chwilę ze zdziwieniem oraz rozdrażnieniem wpatrywała się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał wampir. Coś było zdecydowanie nie tak, widocznie ta istota jak inne ją zdradziła. Co teraz pocznie, jak dotrze niezauważona do Mrocznych Dolin? Tak czy owak, pozostała sama i nic nie mogła na to poradzić.
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości