Góry Druidów[Las u podnóża gór] Natura bestii, a ludzka

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

        Pozycja półleżąca szybko jej się znudziła. Te kilka chwil zwijania się z bólu, zdawały jej się teraz być zupełnym marnotrawieniem czasu. Mogła przecież w tym czasie zrobić tak wiele… Wstała szybko, nie pozostawiając sobie wiele czasu do namysłu. Może gdyby się zastanowiła, zrozumiałaby, iż nie jest to najlepszym pomysłem. W końcu odniosła dość ciężkie obrażenia, straciła sporo energii, a teraz jej ciało nie zdążyło jeszcze zupełnie dojść do siebie. Enadelia nie dbała o to. Spojrzała przelotnie na swój wygląd. Nawet jej ubiór wyglądał znośnie. Od zawsze lekko poszarpane falbany sukni tylko częściowo pokryte były cienką warstwą błota. Przyjrzała się dokładniej swoim rękom i nogom, by zbadać, czy wszystkie zadrapania się zagoiły. Kątem oka dostrzegła jakiś ciemny liść przyklejony pod jedną z łopatek. Sięgnęła w tamtym kierunku, obracając się jednocześnie kilkakrotnie, jakby te obroty miały pomóc jej w chwyceniu tego podobnego do kawałka rośliny obiektu. Gdy tylko udało jej się odkleić go od wilgotnego materiału jej sukienki, zrozumiała, że ten dziwny liść wcale liściem nie był. Motyl, którego delikatnie trzymała między palcami zatrząsł się lekko, wyrwał i zatrzepotał intensywnie skrzydełkami, strzepując z nich resztki tego, co przykleiło się do nich na ziemi. Maie przejęta tym, co działo się wokół niej, nie odezwała się nawet do swojego przyjaciela. Nie tym razem. Ułożyła go delikatnie na ramieniu, potrząsnęła głową i niedbale odrzuciła kilka kosmyków ciemnych włosów na plecy.
        Długo zastanawiała się nad odpowiedzią na pytanie wilkołaka. Przez chwilę pocierała dłonią twarz, jakby ten gest miał sprawić, iż wszystkie wspomnienia nagle przestaną być zamazane.
        - Coś o… Klątwie. I… Hm… O jakimś wilku. Na "H" takim. Har… Havr… Harv… Har-jakiśtam. Później mówiłeś coś o śmierci, sercu, wolności… - Jej głos powoli cichł. Ciągle jąkała się i przerywała sama sobie, jakby nie chciała pogodzić się z tym, że tak niewiele pamięta. Szok sprawił, że jej wspomnienia, choć dotyczyły dość świeżego wydarzenia, były prawie nieuchwytne. Spojrzała na Istrathila przepraszającym wzrokiem. Kolor jej oczu zmienił się na niebieski, z delikatną poświatą zieleni.
        Przeniosła wzrok na demona, którego pytanie iście ją zaskoczyło. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Były tam rośliny, zwierzęta, były drzewa… Skrzywiła się niezauważalnie, gdy przypomniała sobie poranne zderzenie z drzewem. Rozejrzała się bezradnie, a później chwilę wsłuchiwała się w ciszę między nimi. Przelotnie spojrzała na zmiennokształtnego, zastanawiając się, czy może on wie, gdzie są. Nie zamierzała jednak długo czekać na odpowiedź. Znała odpowiednią.
        - W lesie - odparła beztrosko, z uśmiechem uradowanego dziecka.
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

Wilkołak skupił się na Enadelii i na tym co mu ona powie, liczył na konkretne wiadomości, ale niestety dostał tylko kilka haseł, które miały naprowadzić go na rozwiązanie, na zdjęcie klątwy. Spuścił głowę, mina mu ewidentnie zrzedła. Usiadł na miękkiej trawie i postarał się zebrać myśli, co mogło powiedzieć jego wilcze alter ego.
Is gdy usłyszał pytanie demona zamknął oczy i skupił się na zapachach dobiegających do jego nosa, poza mocnym, ciężkim zapachem, którego wilkołak nie potrafi nazwać, należącym do Akkarina i słodki, przyjemny zapach miodu Enadelii, objawił mu się zapach ziół, lecz nie zwykłych ziół, ziół typowych tylko dla jednego terenu. Otworzył oczy i spojrzał się na demona
- Jesteśmy w okolicach Gór Druidów, ale nie potrafię stwierdzić gdzie dokładnie - odpowiedział na zadane pytanie. Po czym zabrał się do przemyśleń.
*Klątwa? To jest dla mnie oczywiste, że ciąży na mnie klątwa, ale ja chce znaleźć rozwiązanie... Wilk na "H"? Zdecydowanie chodziło mu o Harvora, tylko o co może chodzić ze śmiercią, wolnością i sercem?* Masa myśli przechodziła przez jego głowę, ale nie mogły dojść do celu. Spojrzał się na swojego przyjaciela i coś mu zaświtało, przypomniał sobie moment poznania Harvora i przyszedł mu do głowy pomysł, że aby zdjąć klątwę musi zabić swojego najbliższego przyjaciela. Co do tego nie może się mylić, to właśnie wilk jest źródłem klątwy, przecież w momencie gdy go poznał zdobył swój węch... Po policzku spłynęła mu łza, zaczął się trząść z przerażenia.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon zamyślił się, zastanawiając się nad słowami wilkołaka. Skoro znajdowali się w pobliżu Gór Druidów portal nie mógł rzucić go daleko. Raczej... Miał do wyboru trzy kierunki, najgorszym pomysłem było udać się na południe. Choć znajdował się tam Valladon była spora szansa, że go ominie. Thenderion na zachodzie, choć prosty w trafieniu do niego nie dawał za dużych możliwości do dalszej podróży. Musiałby ruszyć tą samą trasą, którą obrał poprzednio - lecz w przeciwnym kierunku. To też nie był najciekawszy pomysł. Pozostawał więc Ekradon i dalsza podróż Smoczą Przełęczą na północ. W Nowej Aerii czy Ostatnim Bastionie nie powinno być trudno o mniej lub bardziej legalną robotę, w której można złapać jakąś magiczną błyskotkę. Tak, plan na podróż rysował się coraz lepiej. Niestety całą drogę, przynajmniej do Ekradonu musiał pokonać normalnie. Jakikolwiek portal rzucony na ślepo mógł się źle skończyć.
Zajęty swoimi rozmyślaniami przestał zwracać uwagę na pozostałą dwójkę. Jakoś sobie poradzą, skoro oboje są względnie cali i zdrowi. Teraz znacznie istotniejsze dla niego było przygotowanie Arkada do dalszej jazdy. Szczególnie, że może być ona dłuższa niż pierwotnie planował... Nie wiedział co go podkusiło do tego, co właśnie zrobił, ale gdy upewnił się że Arkad jest gotowy do drogi - odwrócił się do naturianki i zmiennokształtnego.
- Skoro jesteśmy w Górach Druidów zamierzam udać się do Ekradonu. Jeśli planujecie podróż w tą samą stronę, to możemy podróżować razem. Ale w takim wypadku proponuję wam zebrać się jak najszybciej, gdyż osobiście chciałbym wyruszyć już teraz.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

        Enadelia nie miała pojęcia, gdzie znajdował się Ekradon, ale miała nadzieję, że to jakieś miasto większych rozmiarów. I choć nie lubiła dużej ilości ludzi i odcięcia od lasu... Miała nadzieję, że odnajdzie tam kogoś, kto pomoże jej rozszyfrować dziwne zjawiska, które ostatnio zaczęły się pojawiać w jej życiu. Nie chciała więcej przechodzić przez drogę ku śmierci, by w ostatnim momencie odwrócić się i brnąć znów w kierunku życia. Zbyt męczące i niebezpieczne było takie błądzenie.
        - Ja - powiedziała tylko, odruchowo podnosząc do góry rękę, by zwrócić na siebie uwagę. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej wypowiedź nie ma za bardzo sensu. Ręka, która przed chwilą szybko przecięła powietrze, z prawie słyszalnym dla przeciętnego ucha świstem, teraz opadła jej bezwładnie na głowę. Wplotła palce we włosy i przeczesała pasmo, z którego wypadły kwiatowe pąki.
        - Ja się wybieram. To znaczy... - odwróciła wzrok od mężczyzn i rozejrzała się bezradnie po lesie. - Ja wybieram się gdziekolwiek. W tym Erka... Eghm... Ekradonie są jacyś czarodzieje, prawda? Na pewno są...
        Mamrotała coś pod nosem, nie zważając na jej rozmówców, którzy na pewno zdążyli już uznać, że albo jest nienormalna, albo przeżywa jeszcze wstrząs i majaczy. Ona jednak starała się wariującymi zmysłami i zdolnościami zbadać, gdzie dokładniej się znajduje, co ich otacza, jak duży jest las, w którym się znajdują... Ot, chciała wiedzieć, co się wokół niej dzieje, by odzyskać niedawno utracone poczucie bezpieczeństwa. Na myśl o tej stracie oczy napełniły jej się łzami. Spuściła głowę, gęste włosy opadły jej na twarz, skrywając ją prawie całą. Ena szybko otarła łzy i pociągnęła nosem. Jeszcze przed chwilą chciała prosić o towarzystwo, mając nadzieję, że się nad nią zlitują. Planowała udać biedną i bezradną. Okazało się jednak, że wcale nie musiała udawać. Miała wrażenie, że zaraz skuli się pod którymś drzewem i będzie płakać do następnej wiosny.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Widząc jak maie praktycznie rozkleja się siedząc na ziemi, demon miał wrażenie, że coś w sercu mu drgnęło. Gdzie się podział ten egoistyczny nemorianin, który jeszcze nie tak dawno temu bez skurpułów był skłonny zabezpieczać sobie drogę ucieczki wykorzystując niewinną elfkę, a rzeczywiście pomagając lichowi szykować wojnę z elfami i całą resztą krainy? Widocznie zgubił się gdzieś na tych zapomnianych przez bogów bagnach. Teraz stał tu Akkarin, szlachcic, którego znajomość z tą chwilę wcześniej wspomnianą elfką odmieniła, chyba na dobre. Nie potrafił patrzeć na cierpienie tej drobnej istoty, która teraz zdawać by się mogła najkruchszą na całej łusce Prasmoka. Jeszcze kilka tygodni, a może kilkaset lat, zależy jak na to spojrzeć, demon wykorzystałby tą sytuację. W końcu taka rozbita istotka, będąca w zasadzie stałym źródłem najczystszej magicznej energii mogłaby być idealnym kompanem. I niekończącym się źródłem pożywienia... Ale nie dziś. Dziś demon wyjątkowo chciał ją ochronić, choć sam nie wiedział czemu.
Uklęknął przy zielonookiej niewieście, i poczekał aż ich oczy się spotkają.
- Pani, wyrusz więc wraz ze mną do Ekradonu. Jeśli nie znajdziemy tam magów, zdolnych rozwikłać zagadki jakie im postawisz, wyruszymy dalej na poszukiwania. A ja pozostanę z Tobą do końca tej podróży. - Powolnym ruchem, niczym do dzikiego, przestraszonego zwierzęcia, ujął jej dłoń. Delikatnie acz zdecydowanie pomógł naturiance wstać na nogi i wolną ręką przytrzymując ją w talii przypilnował, coby ta się nie przewróciła.
- Pani, proszę dosiądź wraz ze mną mojego wierzchowca. Nie wiem czy już was sobie przedstawiałem, to jest Arkad. Mój oddany druh i przyjaciel. Na pewno odnajdziecie wspólny język. - W tym czasie koń, również zbliżył się do nich i pochylił łeb przed dziewczyną.
- Witaj. Mam nadzieję, że umiesz jeździć konno i zbytnio cię nie wytrzęsie na moim grzbiecie. Mamy przed sobą wiele dni drogi. - Arkad przekazał tą wiadomość zarówno w języku zrozumiałym dla zwierząt jak i tym wyjątkowy połączeniem dla Akkarina, coby demon nie czuł się wykluczony z rozmowy.
- Bardzo mi miło, ale... Nie potrzebuję konia. Polecę sama. Powiedzcie mi tylko, gdzie. - Odpowiedź maie, choć zdziwiła zarówno demona jak i demonicznego wierzchowca, to tylko skinęli głowami, a Akkarin dodatkowo pokrzepiająco się uśmiechnął.
- Jeśli tylko dasz radę, nie będziemy oponować. Jeśli jednak zmęczysz się pani proszę powiedz, a zrobimy postój. Udamy się na wschód. Nie wiem gdzie dokładnie jesteśmy, więc może się okazać, że przekroczymy jeszcze dopływy rzeki motyli. Jednak gdy już opuścimy las, będziemy musieli jeszcze znaleźć bród na Diharze, a stamtąd do Ekradonu to już rzut kamieniem. - Nemorianin wyjaśniał trasę podróży przy okazji dosiadając Arkada. Gdy znalazł się już w siodle zwrócił się jeszcze do zmiennokształtnego. - Wybacz panie, ale wolałbym żebyś Ty udał się w inną stronę. Nie chciałbym narażać tej niewiasty na dalsze ryzyko utraty życia, gdybyś stracił nad sobą kontrolę.
- Ruszajmy pani. - Po tych słowach zwrócił konia na wschód i ruszył stępa pomiędzy drzewami. Za sobą usłyszał tylko przerywany śmiechem komentarz dotyczący śmiesznej mowy, która dla niej była nietypowa i łopot skrzydeł, zwiastujący przemianę maie w ptaka. Nim jednak zdążył się odwrócić i sprawdzić jakiż to gatunek wybrała - jej już nie było. Zepwne teraz szybowała ponad drzewami, tylko obserwując czy jej nowi towarzysze wciąż kierują się wraz z nią. Ku nowej przygodzie.

[Ciąg dalszy: Enadelia, Akkarin]
Awatar użytkownika
Istrathil
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wilkołak (przemieniony z człowie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Istrathil »

Istrathil po prostu siedział, jego umysł całkowicie był ogarnięty przez myśli o klątwie i sposobie jej zdjęcia. *Musi być jakiś inny sposób! Nie dam rady zabić własnego przyjaciela! Czemu to coś wymaga ode mnie czegoś takiego?* Chyba pierwszy raz w swoim życiu czuł taki niepokój, pierwszy raz nie wiedział jaką decyzję podjąć, ale wiedział, że żadna z opcji wyboru nie jest tą, którą by wybrał. W międzyczasie jego towarzysze zapragnęli opuścić wojownika, co wyrwało go z obecnego stanu i skupiło jego uwagę właśnie na nich.
- Szerokiej drogi. - odpowiedział do oddalającego się już demona i naturianki, a na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech, który jednak nie gościł zbyt długo na jego twarzy, bo wraz ze zniknięciem ich z pola widzenia to do jego głowy znów zaczęły napływać myśli, na które zdecydowanie Is nie miał ochoty.

Spojrzał się na swego przyjaciela, widział, że był on zakłopotany swym panem, a przynajmniej na takiego mu wyglądał, ale tak naprawdę wilk był spokojny. Wiedział on co się musi stać i był w każdej chwili gotowy, by oddać swe życie dla tego, którego zwał najbliższym. Wojownik wstał, a następnie zbliżył się do Harvora. Przyklęknął, przyłożył twarz do jego pyska i objął go ramieniem.
- Nigdy nie chciałem, by to się tak kończyło. Nigdy właściwie nie sądziłem, że to wszystko tak będzie wyglądać - westchnął ciężko wojownik.
- Ale nie jestem w stanie zabić kolejnego przyjaciela, nie po tym wszystkim - wyciągnął rękę w stronę swego połamanego miecza, chwycił za ostrze, a po policzku spłynęła mu jedna, ta najbardziej gorzka łza wojownika.
- Niestety jestem zmuszony zakończyć tę klątwę, bo nie chce krzywdzić niewinnych - kontynuował, jednocześnie zaciskając dłoń na ostrzu miecza, której skóra rozerwała się i krew pociekła z ran na trawę. W tym momencie Is uśmiechnął się tym swoim zawadiackim uśmiechem jak to robił za młodu. Ostrze powędrowało prosto w stronę brzucha mężczyzny, a on sam mocnym szarpnięciem rozerwał całe podbrzusze pokazując swoje wnętrze. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w wilka, którego zszokowało zachowanie mężczyzny, a zaraz potem osunął się na ziemie, krew zalewała trawnik dookoła. Do Harvora dopiero dotarło co jego pan tak naprawdę zrobił, zaczął piszczeć i skomleć jednocześnie próbując pyskiem pomóc wstać wojownikowi. Is pogłaskał go, chciał go uspokoić w tej ostatniej chwili swego życia.
- Wiesz co Harvor, chyba nigdy nie było mi pisane umrzeć jak wojownik - Spojrzał się prosta na wilka, który jakby mógł to pewnie by się rozpłakał.
- Nie, zdecydowanie nie zasłużyłem na ten honor po wszystkim co zrobiłem... - kaszlnął krwią - Ale wiesz co? Gdy patrzę na całe swoje życie to uważam, że tyle mi wystarczy, nie miałbym celu w dalszym życiu - uśmiechnął się jednocześnie zamykając oczy.
- Udanych Łowów! - rzekł w swych ostatnich słowach to co wypowiadała jego kompania każdemu, który wyruszał w podróż - I niech twe ostrze nigdy nie rdzewieje... - wyszeptał w swym ostatnim tchnieniu. Teraz już było pewne, że nie żyję. Tak zakończyła się podróż wojownika, mordercy, bratobójcy, ale i wiernego przyjaciela...
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość