Valladon[Karczma "Wilczy Zew"] Tańce, hulanka, swawola.

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

[Karczma "Wilczy Zew"] Tańce, hulanka, swawola.

Post autor: Lothia »

Szary, niczym niewyróżniający się budynek na obrzeżach miasta. Przed karczmą wszelkie stworzenia uwielbiają obijać sobie gęby, w środku natomiast panuje wszechobecna, tymczasowa zgoda przy pieśniach, piwie i wszelakich historiach.
Rudowłosa przemknęła pośród małej grupki dyskutującej o stanie miasta oraz najnowszych nowinach z odległych krain. Podeszła do baru lustrując wzrokiem grubszą kobitkę po czym rzuciła niedbale:
– Piwo proszę. - Babsko niechętnie zgarnęło pieniądze ze stołu i nalało bursztynowego trunku do kufla. Następnie z nietęgą miną podała zamówienie wilczurkowi. Znalazła idealne miejsce, aby zaznać odrobiny spokoju. Stolik stojący w rogu, zastawiony czterema krzesłami. Usadowiła swoje cztery litery, pociągnęła łyk ambrozji, po czym jej uwagę przykuła grupa wąsaczy na dwunastej. Zdecydowanie za dużo procentów, ledwo byli w stanie utrzymać się w pionie. Najpewniej ich pobyt tutaj nie potrwa za długo, ponieważ albo zostaną wywaleni na zbity pysk, albo im ktoś te pyski obije.
Karczma posiadała również miejsca do spania w górnej części budynku. Już wcześniej postanowiła tu przekoczować ze względu na to, iż czeka ją zadanie kolejnego dnia. Zleceniodawca upatrzył sobie akurat to zadupie, więc jak mus to mus. Ostatnimi czasy ciężko było jej zarobić jakieś przyzwoite pieniądze, więc nieznajomy spadł jej z nieba. Niestety do spotkania dojdzie dopiero dnia kolejnego, a dzisiaj musiała się napić – za to co ma. Kolejny łyk piwka, zdecydowanie lepiej się myśli. Wyciągnęła z kieszeni drewnianą fajeczkę, w której wystrugane były przeróżne znaki. Sama do końca nie wiedziała kiedy i od kogo ją kupiła. Całe szczęście była już wcześniej nabita, bo to należało chyba do jednej z najbardziej upierdliwych czynności. Za długo trwało, gdy głód był silny. Odpaliła! Nareszcie się udało, porządnie się zaciągnęła i poczuła błogość. Mogłaby tak siedzieć, nie zastanawiać się nad dniem kolejnym i korzystać z życia, które jej pozostało. Odgarnęła miedziane kudły, żeby nie przesłaniały pola widzenia i wciąż obserwowała otoczenie. Póki co była zbyt trzeźwa, aby szukać towarzystwa, a towarzystwo zbyt pijane, żeby szukać jej. Zdawało się, że ledwo byliby w stanie wstać od stołu, a nawet jeśli to szybko osunęliby się na ziemię. Wilczyca nie zdawała sobie sprawy, że tak właściwie ostatnio chodzi tylko z karczmy do karczmy i nie robi nic konstruktywnego. Potrzebowała chyba trochę adrenaliny. Może małe polowanie. Niedługo pełnia i tak będzie musiała udać się z dala od miasta. Niby posiada kontrolę, ale nigdy do końca nie ufa swojemu instynktowi. Nie chciałaby skończyć z widłami w pośladkach. Wyobrażała sobie rozwścieczony tłum drażniący biednego wilkołaka. Niestety nie byli oni najchętniej widziani, wręcz przeciwnie. Często o barbarzyńskim usposobieniu, nieposiadający ani odrobiny ogłady. Ciężko jej się żyło wśród szarego, mało wyedukowanego pospólstwa.
Pewnego razu gdy znajdowała się w podobnej karczmie upiła się na tyle, że zapomniała kompletnie o dniu sądu ostatecznego. Kiedy ciało rozerwała bestia tuż przed stadem gapiów, ludzie wpadli w popłoch. Pech chciał, że byli wtedy większością w danym miejscu. Próbowali pochodni, mieczy, a nawet gołych pięści. Kilku straciło czy to rękę, czy to nogę. Zostawiła po sobie krwawą sieczkę, wolała już tam nie wracać. Zresztą, kiedy wychodzi z niej prawdziwe oblicze woli być w lesie. Pozżerać sobie kicające króliczki, jakieś łanie czy jelonki. Tam przynajmniej wydaje się być tylko przerośniętym wilkiem. Nikomu nie wadzi. Chociaż nieraz musiała wykonywać zlecenia podczas pełni. Nie zawsze dało się to zrobić w ludzkiej postaci.
Stało się, wąsacze zaczęli tłuc kufle. Nadęty babsztyl zaczął drzeć mordę, że to niewychowane bydło. Właściciel z dwoma osiłkami wywalili chłopów na zbity pysk. Niestety tamci nawet nie mieli siły, by się bronić. Szkoda, miałaby chociaż na co popatrzeć. Czasami gdy się pić nie umie, to lepiej nie zaczynać, ale jak można wytłumaczyć to plebsowi, któremu na wieczór tylko to zostaje? W ciągu dnia harują na swoje niewdzięczne rodzinki chcące coraz więcej. Żonka nie daje, córka z wiecznym foszkiem, a syn okazuje się kompletnym nierobem. Jak żyć?! Lepiej się napić. Picie zabije chociaż na chwile problemy życia codziennego. Na chwilę da zapomnieć o tym w jakie bagno się taki biedny chłop wpakował. Chociaż czasami wolałaby mieć takie problemy. Zdecydowanie. Ziewnęła przeciągle zasłaniając usta dłonią. Zmęczenie dawało o sobie znać. Czekała ją pewnie dawno niezmieniona pościel i zapach grzyba na ścianach. Nie liczyła na nic więcej w takim miejscu, ale sen to sen – kiedyś i gdzieś nadejść musi, a lepiej żeby w pomieszczeniu zamkniętym niż na łonie natury, więc dzisiaj nie chciałaby podzielić losu wąsaczy. Musi być grzeczna i uczynna względem gospodarza. Nie... to chyba mało prawdopodobne, ale zapłaciła z góry i to z dosyć sowitą nadwyżką, więc w razie problemów należność odbierze siłą. Oczywiście w ostateczności. Pożyjemy zobaczymy. Noc jeszcze młoda, ona jeszcze trzeźwa. Co będzie dalej? Nie wie nikt.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Drzwi do karczmy otworzyły się z hukiem. Zdenerwowany i zmęczony jegomość szybkim krokiem kierował się do baru, odpychając tych, którzy mu stali na drodze. Na jego lewym ramieniu znajdował się bandaż, przez który przesączała się jeszcze świeża krew. Będzie następna blizna do kolekcji. Tygrys miał ich już naprawdę wiele. Ludzie przeważnie myśleli, że im więcej blizn ma taki najemnik, tym jest lepszy. Że niby świadczy to o jego męstwie i doświadczeniu. Tygrys gardził tym poglądem. Każdą taką bliznę odbierał jako swoją słabość i dowód na to, że był na tyle powolny i głupi, iż dał się trafić. Ale mimo to eksponował te ślady walki. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. Kobitki na to lecą. Gdy już udało mu się przytaszczyć do barku, od niechcenia rzucił na stół trochę pieniędzy, po czym ponuro burknął:
- Piwo. - Baba stojąca za ladą wpierw zabrała rueny, następnie lustrując przybysza nalała mu piwa. Kiedy tygrys dostał w swoje ręce piwsko, od razu wziął łyka. Musiał się napić, nie pił od jakiegoś tygodnia, a ponadto był wściekły. Od długiego czasu podróżował do Valladonu, czekało tutaj na niego zlecenie, które wykonał. Tak się jednak niefortunnie złożyło, że zleceniodawca w swojej głupocie oszukał tygrysa. Teraz ów zleceniodawca jak można się domyśleć wącha już kwiatki od spodu, ale mimo uzyskanej zemsty, tygrys był zirytowany. W końcu nie przyszedł tu, żeby zabijać jakiegoś możnego kłamcę, tylko żeby zgarnąć spore pieniądze. Jedyne co mu właściwie zostało to garść monet, które miał zamiar przepić. Chciał rozważyć co dalej. Czy wracać tam skąd przybył, czy zostać tu i poszukać jakiegoś innego zlecenia. Musiał w jakiś sposób zarobić - gdy tylko pomyślał o kolejnym tygodniu bez alkoholu, jego ciało przechodziły dreszcze. Więc wycieczka z powrotem raczej odpadała. Podczas wędrówki trudno o zlecenia. Nagle na Kanocka wpadł przypadkiem jakiś zapijaczony chłop. Gdyby nie to, że mężczyzna rozlał jego piwo, to pewnie tygrys nic by sobie z tego nie zrobił. Ale tutaj chodziło o coś więcej. Ten knypek rozlał mu browar! Już miał chwycić za miecz i oddzielić głowę kmiota od reszty ciała, ale przypomniał sobie, że wokoło jest sporo ludzi. Zrobił więc groźny wzrok i rzekł:
- Masz dziesięć sekund, psie, na oddanie mi pieniędzy za to piwo, albo złamię ci kręgosłup. - Chłop zerknął na najemnika, zaśmiał się cicho, po czym spróbował go uderzyć. Tygrys chwycił rękę pijaczyny i wygiął ją. Chłop zawył z bólu i szybko drugą ręką wyjął swoje pieniądze z kieszeni. Tygrys zabrał je i puścił bezbronnego kmiecia, który wrócił do swojego stolika. Na szczęście nikt nie zaobserwował tego co się tu przed chwilą wydarzyło, nie miał chęci żeby się bić. Chciał po prostu odpocząć, napić się i może z kimś porozmawiać. Zamówił kolejny kufel, po czym przeczesał wzrokiem całą karczmę. Nigdzie nie było nic co mogłoby przykuć jego uwagę. Gdzieś ktoś się kłócił, gdzie indziej jakiś wieśniak osuwał się na ziemię, a w jeszcze innym miejscu jakaś brzydka chłopka spławiała wstawionego starucha. Dla tygrysa ci wszyscy ludzi byli życiowymi nieudacznikami, nie stanowili żadnej wartości. Chociaż... może jednak znalazłby się ktoś kto jest warty zainteresowania. Tam, w rogu, jakaś rudowłosa niewiasta popijała to co prawie każdy w tej gospodzie. Przyjrzał się jej lepiej i pomyślał: "No, no. Może będę miał dziś w nocy coś do roboty... a jeśli nie to chociaż sobie z kimś pogadam". Zabrał ze stołu swój alkohol, wziął łyk i ruszył w jej stronę. Kiedy był już bliżej zagaił:
- Witam piękna damo, mógłbym się dosiąść? - Po czym nie czekając na odpowiedź usiadł naprzeciw.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Nasz kochany tygrysek był w błędzie. Ktoś jednak zaobserwował tę jakże krótką wymianę zdań. Rudowłosa ilustrowała wzrokiem całą bądź co bądź kilkusekundową akcję. W końcu nie mogła przegapić wtargnięcia do lokalu nowego osobnika. Posiadał charakterystyczny zapach, dziwnie znajomy. Nieczęsto miała do czynienia ze zmiennokształtnymi, ale jak już przyszło jej się z nimi użerać zawsze cuchnęli mokrą sierścią, lasem, błotem. Charakterystyczna woń, ciężko ją przegapić. Jednakże nie podjęła żadnego działania. Siedziała sącząc piwko i zerkając na niego co jakiś czas. Nie wiązała z nim żadnych planów, aczkolwiek to była jednostka, która potrafiła chociaż skraść jej spojrzenie.
Nagle nadszedł moment, którego raczej by się nie spodziewała. Przynajmniej nie tak szybko. Przecież dopiero co zaczął pić, a już zbliżył się na taką odległość? Całkiem trzeźwy i o zdrowych zmysłach od tak do niej podszedł? Może też coś wyczuł. Nie była przekonana czy oby na pewno. Raczej dbała o higienę, ale nie oszukujmy się, woń wilczurka ciężko jest z siebie zmyć. Mogłaby wylać flakon perfum na swe ubrania, a i tak pobratymcy na ogół by ją rozpoznali. Chociaż nie wszyscy mają aż tak wyczulone zmysły.
        Słysząc słowa padające z ust tygryska lekko się roześmiała. Piękna damo? Rudowłosa nigdy nie uważała się za ślicznotkę i takich tekstów nie spodziewała się w obskurnej karczmie. Miała cycki i duży tyłek, ale raczej niezbyt widoczne w takiej pozycji. No dobra cycki to może tak trochę, ale z damą to się zapędził. Nie pasowała do tego określenia, ale każdy sposób na podryw jest dobry jak działa. Ten nie podziałał, ale chociaż nie wywołał też irytacji, a to na plus.
- Witaj mój drogi - odpowiedziała jakże melodyjnym i pełnym entuzjazmu tonem. - No pewnie, rozsiądź się, aczkolwiek moje pozwolenie i tak potrzebne ci nie było. - dodała po chwili, gdy kotek rozsiadł się tuż przed nią. Zaciągnęła się po raz kolejny ze swej fajeczki, a dym powędrował prosto w twarz jej rozmówcy. Następnie opróżniła ją i schowała do wewnętrznej kieszeni. Kolejny łyk piwa. Przydałoby się pociągnąć jakoś rozmowę. Chociaż rzadko kiedy musiała się wysilać nad znalezieniem tematu. Na ogół spotykała tu niezbyt inteligentnych kompanów do rozmowy. Zachwalali smak piwska albo proponowali jej seks bez zobowiązań. Chociaż czy byliby w ogóle do tego zdolni? Raczej wątpliwe. Ledwo się poruszali, a co mówić o rozbieraniu.
Kąciki ust wygięły się w nikłym uśmiechu. Rudowłosa uniosła kufel do góry i spojrzała na tygrysa przenikliwie.
        - No to na dobry początek może toast za udany wieczór - wydukała, a następnie stuknęła kufel łaka. Nie zamierzała czekać czy jej odpowie. Musiała w końcu dokończyć swój trunek. Im dłużej była trzeźwa, tym mniej jej się tu podobało. Opróżniła do dna i z lekkim hukiem odstawiła na stół. Przetarła usta dłonią i westchnęła ciężko. Pora zamówić kolejne, ale ten wredny babsztyl znajdował się zdecydowanie za daleko. Mogłaby tak ruszyć tu swój tłusty zadek. Swoją drogą, Lothia zastanawiała się kto ją tu zatrudnił, ale najpewniej to żonka właściciela i wolą oszczędzać. Zatrudnienie miłej, pięknej i młodej dziewki wychodzi czasami za drogo. Nieco odpłynęła w swych rozmyślaniach, więc ponownie skierowała wzrok na swego rozmówcę. Przyglądała się uważnie mężczyźnie. Aparycja była całkiem przyjazna dla oka. Blizny dodawały mu swego uroku, ale żeby panienki jakoś specjalnie na to leciały? No nie wiem. Te którym brak adrenaliny i życia na krawędzi na pewno wyobrażały sobie bezlitosne walki, w których to zdobył swe skazy. Ona natomiast zastanawiała się cóż ostatnio przeskrobał, że na ramieniu ma taką świeżą ranę. Zapach krwi działał na nią pobudzająco, dosyć mocno. Być może to jakiś mały psychopata? Może po kilku głębszych dostanie jeszcze po gębie, ale czego tu się bać. Najwyżej będzie jatka. Chociaż pewnie zamiast ją katować wolałby zgwałcić i wyszarpać za włosy, przecież to w końcu facet. Nieważna jaka rasa na ogół zmysły i żądze działają na tej samej zasadzie. Trudno. O konsekwencjach swoich czynów dowie się później. Na razie siedziała na tyłku i zastanawiała się co będzie dalej, zamiast iść po te cholerne piwo. Zaczęła stukać palcami o kufel. Przydałaby jej się moc tworzenia. Wyczarowałaby sobie bursztynowy płyn i miała najznakomitszą moc we wszechświecie. Czemu nikt nie docenia takich przydatnych umiejętności?! Bu, pozostało czekać aż baba się tu pofatyguje. Niedługo pewnie to zrobi. W takich miejscach nie ma siedzenia o suchym pysku. Pijesz albo wypierdzielać, grzecznie mówiąc.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Zorientował się jak wilczyca zareagowała na jego tani komplement. Widać nie miał do czynienia z typową dziewką, którą będzie łatwo uwieść. Dobrze, lubił wyzwania. Po tym jak usiadł, mógł lepiej przyjrzeć się rudowłosej. Wpierw wlepił swe ślepia w nieskazitelną twarz, po czym powoli schodził wzrokiem niżej, delikatnie się uśmiechając. Jego obserwacje przerwał drażniący dym, którym go potraktowała. Sam nigdy nie palił, ten smród strasznie go denerwował. Wykrzywił twarz w nieprzyjemnym grymasie, lecz nic nie powiedział, gdyż zoczył, że wilczyca i tak już chowa fajkę. Gdy wzniosła toast, jedynie kiwnął głową i również zaczął pić trunek. Prędko wypił większą część zawartości kufla i odstawił go na stolik. Spojrzał ponownie na swą rozmówczynię, wyczuwając znajomy zapach. Tak... to na pewno ta woń... Las, dzicz, ziemia... Aż mu się przypomniały lata młodości, kiedy dzień w dzień taplał się w błocie, polował wśród leśnej głuszy i zachowywał się jak prawdziwa bestia. Cieszył się, że te lata minęły, choć czasami tęskno mu było za codziennymi łowami i spaniu pod gołym niebem. Szybko jednak wrócił myślami na ziemię. Nie spodziewał się tego zapachu, wcześniej o dziwo nic nie wyczuł. Najwyraźniej był już na tyle zmęczony, że nie zwrócił na to uwagi. Zresztą wszystko mu jedno, człowiek czy zmiennokształtny, ważne żeby dało się normalnie pogadać i żeby miał na co popatrzeć popijając piwo. Tylko żeby się nie okazało, że wilczyca jest jakimś kanibalem, bycie zjedzonym przez człekokształtną bestię nie było śmiercią, którą tygrys chciał zginąć. Chociaż tak po namyśleniu to to jak zginie też mu było tak trochę obojętne, jak chyba wszystko na tym zaplutym padole łez. Myślał jak tu zacząć jakąś rozmowę. Nie odczuwał jeszcze żadnych efektów alkoholu, więc niezbyt mu się chciało rozmawiać, ale mimo to wypadało jakoś zagaić. Zauważył, że opróżniła już swoje szkło. Gdyby był dżentelmenem pewnie poszedłby zamówić nowe piwo dla rudowłosej. Ale on nie dość, że nie był dżentelmenem, to w dodatku nie miał nawet siły, żeby wstać. Po chwili takiego rozmyślania, także postanowił dokończyć swój napitek. Podniósł kufel i w okamgnieniu wypił to co zostało na dnie. Teraz wspólnie czekali na to, aż baba łaskawie do nich podejdzie. Chwycił się za bandaż i poprawił go. Nowa rana irytowała go. Nie sprawiała jakiegoś dużego bólu, do którego tygrys był zresztą przyzwyczajony, po prostu wywoływała nieprzyjemne uczucie, które denerwowało posiadacza. Może i będzie nowa blizna, ale przynajmniej mógł zrobić sobie nocnik z czaszki tego śmierdzącego oszusta. Wciąż jednak był zaskoczony, że zdołała go zranić straż tego żałosnego lorda, czy jak on to się kazał tytułować. Niby przeciwników było sześciu, ale przecież to była hołota. Zwykli, nic nieznaczący żołdacy. Skoro grupa głupich pionków była w stanie go poharatać to najwyraźniej opuścił się trochę w umiejętnościach. Będzie trzeba się podszkolić, innego wyjścia nie ma. Tylko kiedy on na to wszystko znajdzie czas? Musi przecież teraz poszukać nowego zleceniodawcy, nie ma czasu na trening. Rozejrzał się po karczmie i zauważył, że baba obsługuje jakiegoś innego gościa. To dobrze wróży, skoro już się ruszyła to może zaraz do nich podejdzie. Też już zaczynał się niecierpliwić, chciał jak najszybciej wyprowadzić się z tego obrzydliwego stanu zwanego "trzeźwością", chociaż on miał trochę inną nazwę na ten stan. Nazywał go nudą. Nagle usłyszał burczenie swego brzucha. W sumie racja, nie jadł od dawna. Może by tak zamówić też coś do jedzenia? Eee tam, w sumie po co? Przecież najlepszy sposób na głód to zapić go alkoholem. A poza tym nie miał na tyle pieniędzy, żeby porządne golnąć i jednocześnie jeszcze coś zjeść.
- Więc... - W jego głosie wyraźnie było słychać znużenie. - Co taka panienka jak ty robi w tak odpychającym miejscu? - postanowił w końcu rozpocząć dyskusję, żeby przypadkiem nie umrzeć z nudów.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Uważnie lustrowała go wzrokiem, coby nie przegapić żadnego szczegółu, który mógłby świadczyć o jego zamiarach. Wiedziała, że należy do zmiennokształtnych, ale nie potrafiła uściślić cóż za niebiańska bestia wychodzi z niego w przypływie furii. Najwyżej sprawdzi w swoim czasie, może nawet sprowokuje, żeby było ciekawiej. Słysząc pytanie swego rozmówcy uraczyła go nikłym uśmieszkiem.
- Piję jak widać. Dzisiaj cały wieczór spędzę w tym miejscu, a co gorsza jeszcze noc - skwitowała niezbyt zadowolonym tonem. W końcu kto cieszyłby się z noclegu w tej karczmie. - Dodatkowo z rana czeka mnie brudna robota, a raczej muszę dogadać jej szczegóły - dodała po chwili. Nie musiała kłamać. Nie wzbudzał w niej strachu, a najpewniej dnia kolejnego i tak zapomni o tej kwestii. Alkohol czasami posiada błogie działanie, które było wilczurkowi jak najbardziej na rękę. Nie znała jeszcze imienia oraz życiorysu ofiary. Nie wiedziała czy podejmie się wyzywania, ale trzeba przyznać, że miała kryzys. Nie, całe szczęście to jeszcze nie menopauza. Kryzys finansowy, dosyć poważny psia mać.
Stukanie w kufel zaczęło być coraz bardziej irytujące, a babsko ślimaczym tempem zaczęła zbliżać się do ich stolika. Niestety zahaczyła o grupkę siedzącą dwa stoliki obok. Jak pech to pech.
- A co ciebie tutaj sprowadza? Oczywiście oprócz zapicia problemów dnia codziennego. - Musiała jakoś pociągnąć rozmowę. Przecież nie będą na siebie patrzeć i uśmiechać się debilnie. Jak już się rozpoczęło to trzeba kontynuować albo całkowicie zakończyć, ale na to przyjdzie pora. Swoją drogą jaki miała wybór? Mogła chociaż obcować ze swoim pobratymcem. Ciekawsze to zajęcie niż końskie zaloty chłopków. Może znajdą wspólny temat, pasje czy zainteresowania. Może nawet zawiążą jakąś spółkę. Życie pisze wiele scenariuszy. Jeżeli to ma być ten jak najbardziej pozytywny to Lotka nie miała nic przeciwko.
Babka nareszcie uraczyła ich swoją obecnością. Zmierzyła parkę wzrokiem i wyburczała:
        - Coś jeszcze? - Jak zwykle niezbyt przyjemnym tonem. Lotka pchnęła delikatnie kufel w jej stronę, a tuż obok zostawiła monety. Niech ma i więcej nie biadoli. Następnie baba rzuciła przelotne spojrzenie kociakowi oraz wzięła co jej. Rudowłosa nie posiadała za dużo ogłady, ale przecież zapomniała zapytać o najważniejszą informacje.
        - Jestem Lothia. Dla znajomych Lotka, a dla tych co za mną nie przepadają Żyleta. A jak ciebie zwą? - spytała patrząc mu prosto w niebieskie ślepia. Zawsze lubiła pozostawać w kontakcie wzrokowym. Wszakże wówczas mogła odgadnąć co siedzi komu w głowie, a przynajmniej teoretycznie. Obserwowała każdy ruch swego rozmówcy, śledziła jego reakcje. Nawet w życiu codziennym zachowywała się jak drapieżnik, wyczekując odpowiedniego momentu na atak. W tym przypadku jedynie słowny. Czasami te największe batalie odbywały się właśnie na słowa. Nie zawsze przemoc przyniosła najlepsze skutki. Często używała podstępu przy swej pracy. Wszakże najemnicy dobrze zbudowani z toporem i zarostem na pół gęby mieli tylko jeden opcję – prawy sierpowy. Ona natomiast musiała kombinować, by wyszło dobrze. Licencja na ciche zabijanie była jej zdecydowanym atutem, ale może dosyć o brudnej robocie. Znajdowali się w karczmie – tańce, hulanka, swawola – a nie smętne myśli.
Pozostało czekać na powrót babeczki z zamówieniem. Najpewniej nie odbędzie się to zbyt szybko, ale w razie dalszych takich problemów wezmą zapas albo przysiądą się do baru. Przecież opcji jest wiele. Ona to w ogóle wzięłaby sobie kilka buteleczek i czym prędzej czmychnęła na świeże powietrze, ale to później jak już ją procenty poniosą, bo jeszcze rozniesie ten przybytek, a zapłaciła już za nocleg i tak nie wypada. Nie chciała stracić pieniędzy, ostatnich pieniędzy. Szlag by to trafił, że taki z niej pospolity biedak chociaż ucina innym łby.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Bacznie obserwował wilczycę i uważnie przysłuchiwał się każdemu słowu. Przyjemnie się jej słuchało, podobał mu się melodyjny głos rozmówczyni. Gdy zadała mu pytanie ciężko westchnął i odrzekł:
- Tak się składa, że zostałem ostatnio oszukany i zostało mi mało pieniędzy, muszę pomyśleć co dalej zrobić. A co bardziej sprzyja kontemplacji od alkoholu? A, że to była pierwsza karczma na którą się natknąłem, to przyszedłem tutaj.
Chwilę po tym jak skończył mówić nastał ten długo wyczekiwany moment - baba doczłapała się do ich stolika. Po tym jak Lothia złożyła zamówienie, tygrys rzucił monetami na stół i również przysunął kufel w stronę babska. Nagle wilczyca mu się przedstawiła. Nie miał dobrej pamięci, pewnie za godzinę już i tak nie będzie pamiętał jej imienia. Prawdę mówiąc to czy to jest takie ważne? Dla niego na pewno nie, to przecież tylko jakaś plakietka, na którą nawet nie mamy wpływu. No, ale skoro ona ukazała mu swe miano, to jemu też wypadało.
- Zwą mnie Kanock. Dla znajomych Kanock. No i dla wrogów też. - W jego głosie dało się wyczuć nutkę kpiny, a na twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. Nie dając jednak jej zbyt dużo czasu na reakcję, kontynuował rozmowę.
- Jeśli można spytać, cóż to za brudna robota cię czeka? Jesteś najemnikiem? - zaciekawiło go to o czym wcześniej napomknęła Lothia. Najwidoczniej nie był jedynym mordercą w tej oberży. Trochę go bawiło, kiedy płeć piękna brała się za brudną robotę. Raczej nie był feministą i ogólnie nie był zbyt tolerancyjny. Co drobna kobitka może zrobić uzbrojonemu wojownikowi? Obiad ugotować? Chyba tylko jakaś wariatka albo szczególnie utalentowana kobieta mogła się zabrać za wojaczkę. Ale w sumie czego mógł się spodziewać po zmiennokształtnej. Większość z nich zapewne wykorzystuje swoją dziką naturę dla zrealizowania nie do końca prawych celów. Chociaż skąd on mógł to wiedzieć. Niestety nie spotkał w swoim życiu wielu zmiennokształtnych, a większość z tych których spotkał musiał zabić. Szkoda, zawsze fascynowali go pobratymcy. Może tym razem uda mu się jakiegoś lepiej poznać. Ciekawe z jakim rodzajem miał do czynienia. Może ona również była tygrysem? A może by się tak prosto z mostu zapytać? Nie, lepiej nie, jeszcze się speszy albo zdenerwuje. Dla niektórych to pewnie drażliwy temat. Zresztą zdawał sobie sprawę, że ona również go przejrzała, w końcu capiło od niego tym smrodem na kilka metrów, a skoro ona się nie zapytała, to on też wolał raczej siedzieć cicho.
Co chwila zerkał na towarzyszkę kątem oka. Obserwował to jak się zachowuje. Sposób mówienia, gesty i tak dalej. To pozwala w jakiś sposób rozgryźć człowieka i być może przejrzeć jego zamiary. Przynajmniej tak sądził tygrys. Chociaż prawdę mówiąc to i tak przez większość czasu patrzył na jej biust.
Do parki nareszcie dotarło ich zamówienie. Baba postawiła kufle na stole i mozolnym krokiem odeszła obsługiwać innych gości. Tygrys czym prędzej powrócił do sączenia boskiego napoju. Nim zdążył się porządnie napić, już wychłeptał połowę zawartości szkła. Odstawił kufel, głośno beknął i przetarł usta. Rana znowu zaczęła go drażnić. Wiedział, że im szybciej się upije, tym szybciej o niej zapomni. Ciekaw był tylko czy w ogóle starczy mu pieniędzy, żeby się tak upić. Niby miał ich na tyle, żeby starczyło mu na dużo piwa, ale zarazem potrzebował wiele wypić. Mniejsza o większość, zamiast rozmyślać o tym czy uda mu się upić, czy też nie, lepiej po prostu to sprawdzić. Jak następnym razem będzie składał zamówienie to weźmie zapas, a na ten moment wychleje to co mu zostało.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Wilczyca często zastanawiała się nad zmianą profesji, ale czy to przyniosłoby jakąkolwiek korzyść? Przecież nie będzie zarabiała jako kurtyzana, a w innym fachu niż zabijanie nie zdoła się wyszkolić. Chyba jest na to za stara, może zwyczajnie przywykła do takiego życia. Czasami lepiej nic nie zmieniać. Uraczyła kocurka spojrzeniem i westchnęła ciężko.
        - Ja niestety nie trafiłam tu przypadkiem. Zwykły przymus oraz chęć zarobku. Jak mniemam osobnik, który cię oszukał, skończył raczej mizernie? - spytała z zaciekawieniem i wlepiła wzrok w ranę towarzysza, która najpewniej ugodziła jego dumę. Może i poratowałaby go ziółkami, zrobiła nawet opatrunek, ale na takie przywileje trzeba sobie zasłużyć. On póki co nie wykazał się niczym nadzwyczajnym. Słysząc jak się przedstawił wyczuła w tym nutkę ironii. Czyżby ostentacyjnie sobie kpił? Jeszcze w przyszłości tego pożałuje, ale póki co zignorowała ten incydent. Skupiła się na kolejnym pytaniu. Nie szczypał się, ani nie robił durnych podchodów. Przypadł jej tym do gustu.
        - Owszem, jestem najemnikiem. Szczegółów jeszcze nie znam. Jutro wszystkiego się dowiem. - Nie zamierzała się dłużej na ten temat rozwodzić, może jak obdarzy go chociaż odrobiną zaufania to zmieni zdanie. Wszakże jeżeli kotek chciałby jej podpierdzielić fuchę, to nie uszłoby mu to płazem i na małej ranie na ramieniu na pewno by się nie skończyło.
Płeć piękna nie zawsze jest taka słaba jak się innym wydaje. Zresztą jest bestią w kruchym, ludzkim ciele, więc czy na pewno należała do biednych i niezaradnych życiowo kobitek? Szczerze wątpię.
        Kiedy zamówienie dotarło, usta wilczurka zatopiły się w życiodajnym płynie. Lubiła pić. Nieważne jak płytkie i pospolite to było. Nie wymagała od swojej egzystencji zbyt wiele. Czasami łatwiej nie skupiać się nad sensem istnienia tylko po prostu zachlać mordę jak to powiadają.
        - Czym dokładnie jesteś? Capisz na odległość, ale za cholerę nie chce mi się bawić w zgadywankę cóż to za zwierz cię pogryzł. - Nareszcie padło te wyczekiwane pytanie, które chyba męczyło zarówno ją jak i jego. Wszakże ile można żyć w niepewności, więc lepiej otwarcie zapytać i być pewnym z kim się ma do czynienia. Nie liczyła na drugiego wilka, swoją rasę spotykała wbrew pozorom najrzadziej, mimo iż wydawała się najbardziej pospolita. One miały ewidentne problemy z życiem w społeczeństwie. Najczęściej mogła napotkać pobratymca na łonie natury, często też podczas pełni. Większość nie panowała nad przemianą, rozrywali wszystko co się rusza. Wbrew pozorom klątwa lykantropii była strasznie upierdliwa. Lepiej być sobie lisem, kotem, niedźwiedziem i mieć pełną kontrolę, aczkolwiek nie zawsze ma się to co jest najlepsze. Lotka nauczyła się kontrolować swój dziki zew, acz nie była w stanie kontrolować przemiany. Księżyc w pełni – to jest brzydka i owłosiona. W dni powszednie nawet jakby chciała to sobie co najwyżej może kudły na nogach zapuścić i mówić, że z niej ponętny wilczur.
Uraczyła koteczka spojrzeniem. Dosyć wymownym, intrygującym. W bursztynowych zwierciadłach duszy tliły się jakieś dziwne ogniki. Czyżby miała względem niego swój niecny plan? Być może. Z takowymi kobietami to nigdy się nie wie, oj nie wie się. Odgarnęła rude kudły do tyłu. Oczywiście ewidentnie czuła jego wzrok na swoich cyckach. Cycki to dobra rzecz.
        Stół nie był zbyt szeroki. Tygrys siedział na wyciągnięcie jej ręki i to właśnie miała zamiar wykorzystać. Dłoń powędrowała na podbródek mężczyzny, który uniosła delikatnie do góry. Zrobiła to na tyle płynnie i szybko, że opieranie się było raczej bezskuteczne. Chociaż jego reakcja później i złamana ręka było rzeczą możliwą.
        - Oczy mam na górze, mój drogi - wymruczała z uśmieszkiem na ustach i pozostało tylko czekać na reakcję. Może gest nie był nadzwyczaj kokieteryjny czy też agresywny, ale skąd mogła wiedzieć jak zareaguje obcy jej facet. Różnie bywało, była gotowa na szybką ucieczkę jakby co za przekroczenie strefy osobistej.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Był już i tak wystarczająco rozwścieczony tym, że dał się oszukać, a rozmowa o tym tylko podsycała jego wzburzenie. Westchnął ciężko i podirytowany odpowiedział na zadane mu pytanie:
- Jeśli skórowanie żywcem można nazwać mizerną śmiercią, to tak. Skończył mizernie. - W jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie. Sama myśl o tym, że dał się okpić napawała go furią, a nowo zdobyta rana była zwieńczeniem jego irytacji. Nie lubił i nie umiał przegrywać. Każda porażka doprowadzała go do szewskiej pasji. Ale dość tych posępnych myśli, przyszedł tu by zapomnieć o stresie, a nie go wspominać.
Ciekawe, zapytała go o rasę. Zaskoczyła go tym. Nie myślał, że ten temat się pojawi, a jeśli już, to raczej przeczuwał, że on go zainicjuje. Być może zdradzenie tego nieznajomej osobie nie jest najmądrzejszym posunięciem, ale skoro rudowłosa i tak wie o jego "klątwie" to czy będzie to tygrysołactwo czy niedźwiedziołactwo chyba nie robi zbytniej różnicy. Będzie musiał w końcu bardziej zadbać o higienę osobistą. To bardzie niewygodne, gdy co druga osoba wyczuwa kim jesteś. Nawet przypomniała mu się sytuacja, jak kiedyś jeden ze zleceniodawców nie chciał dać mu zlecenia tylko dlatego, że był odmieńcem.
- Jestem tygrysem. I nic mnie nie pogryzło, taki się już urodziłem. - Uraczył ją nikłym uśmieszkiem. - A jaka bestia siedzi w tobie, moja droga? - W myślach próbował zgadnąć kim jest rudowłosa. Raczej nie myślał, że spotka drugiego tygrysa. Po rysach twarzy i budowie ciała rozmówczyni obstawiał, że najpewniej jest ona jakimś psowatym stworzeniem typu lisołak albo... wilkołak.
No i się doigrał. Jak widać zbyt jawnie gapił się na jej biust. Dobrze, że przynajmniej nie dostał od niej w twarz. Nie odebrał czynu rudowłosej jako atak i sam też nie zamierzał zareagować agresywnie. Nie chciał jej jeszcze bardziej rozdrażnić, ale z drugiej strony przepraszanie nie było w jego stylu. Zaśmiał się krótko i odrzekł:
- Och, mam nadzieję, że cię zbytnio nie zdenerwowałem. Po prostu nie mogłem się oprzeć by przyjrzeć się tak pięknym okazom - próbował rozluźnić sytuację. Oczywiście rozmówczyni nie powstrzymała go przed zerkaniem na jej cycki. Z tym, że od teraz będzie to robił rzadziej i mniej ostentacyjnie, tak żeby już nie dostać po uszach.
Wrócił do rozmyślań nad tym co zrobi dalej. Może podebranie fuchy wilczycy nie było taki złym pomysłem? Chociaż nie... nie potrzebował kolejnego konfliktu. Zamiast tego pomyślał, że może jej pomóc z tym zadaniem i podzielić nagrodę po połowie. Zdawał sobie sprawę, że rudowłosej na pewno nie spodoba się jego pomysł. W końcu byli obcymi ludźmi, nie miał u niej żadnego kredytu zaufania, a poza tym po co miałaby się dzielić pieniędzmi ze zlecenia, które sama znalazła. Ale mimo to postanowił, że ją o to zapyta, tylko jeszcze nie teraz. Jak się trochę upiją i może lepiej poznają to będzie chyba bardziej skora do przystania na taką propozycję. Jeśli się zgodzi, to może w przyszłości uda im się nawiązać jakąś dłuższą współpracę, kto wie? Parę razy współpracował z innymi najemnikami jednorazowo, ale takiej większej kooperacji jeszcze nigdy nie doświadczył. Pomysł niewątpliwie był ciekawy, ale czy możliwy do zrealizowania? To się jeszcze okaże.
Szybko dokończył swoje piwo. Zdecydowanie zbyt szybko. Pomyślał, że jednak nie chce mu się czekać aż baba przyjdzie po kolejne zamówienie.
- Może przysiądźmy się do baru, hm? Takie czekanie wydaje się zbyt nużące. Im szybciej się napijemy, tym lepiej, nieprawdaż? - zauważył, że rudowłosa również żłopie swój trunek dosyć prędko, więc pomyślał, że opcja usadowienia się przy barze będzie korzystna dla obu stron.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Słysząc odpowiedź jaką uraczył ją tygrysek stwierdziła, że nie będzie dalej ciągnąć tematu. Biedny, rozwścieczony kotek jeszcze by ją podrapał. Chociaż w gruncie rzeczy Lotka też nie znosiła przegrywać. Po prostu najlepiej kiedy twoje jest na wierzchu, każdy chyba tak woli. Uległa to ona mogła być w łóżku, a nie w interesach. Nie pozwalała sobie na zniewagę ani branie na kredyt. Często zamiast zlecenia zdobywała tylko kolejny łeb bogatego buraka jako trofeum. W pewnym sensie rozumiała go w tym względzie, ale litości to mu okazywać nie zamierzała.
- Rozumiem. Taki już wrodzony, zwierzęcy magnetyzm - odrzekła lustrując go wzrokiem, zaczęła zastanawiać się jakie jest w dotyku tygrysie futerko. Koty są na swój sposób przecież słodkie. - Mnie rozszarpał w lesie wilkołak, kiedy już miałam zacząć nowe życie. Teoretycznie lepsze - skwitowała z cynicznym uśmieszkiem. Często rozmyślała czy gdyby nie ten feralny wypadek to egzystencja byłaby lepsza. Niestety nigdy nie przyjdzie jej sprawdzić jakby skończyła. Westchnęła cicho i uniosła kufel racząc się niebiańską ambrozją.
Czy się doigrał? No nie za bardzo. Mogłaby mu sprzedać liścia, a tak to tylko prędzej go zachęciła niż skarciła. Miała cycki, jak większość kobiet. Niektóre tylko nosiły je na plecach, a inne przyprasowały żelazkiem. Takie życie, ale ona miała ładniutkie i dekolt nosiła to niech się gapi. Dotykać na razie nie pozwala.
        - Potraktuję to jako komplement - powiedziała jakże melodyjnym głosem, a kąciki ust uniosły się w kokieteryjnym uśmieszku. Następnie zabrała dłoń z jego podbródka i ponownie usadowiła się wygodnie na swym krześle. Słysząc o pomyśle przeniesienia się do baru skwitowała to skinięciem głowy i uniosła swe cztery litery. Uchwyciła kufel i nie czekając na swego towarzysza ruszyła w stronę baru. Droga wydawała się posiadać zbyt wiele przeszkód. Nie chciała uronić ani kropli napoju, acz pijaczki zdecydowanie jej w tym przeszkadzały. Co chwili jakaś zachlana morda wyłaniała się z tłumu, by rzucić jej namiętne spojrzenie i spytać o chęć wspólnej zabawy w niedalekich krzaczkach. Inni woleli prosić szefową o poratowanie w potrzebie monetą. Oferowali nawet własne baby. A na cholerę jej stara chłopka z wąsem? Na pewno nie do układania trawy, na której na ogół sypiała. Chciałaby posiadać własną posiadłość ze służbą, ale tak dobrze bóg jej scenariusza nie rozpisał.
Po dotarciu na miejsce, rozsiadła się od razu za ladą. Ustawiła kufel, jeszcze coś w nim było, więc czym prędzej wyżłopała zawartość do końca. Skinęła ręką na babę i podsunęła jej zarówno szkło jak i monety. Dostała kolejną porcję. Niedługo będzie musiała jakoś wdrapać się do swojego pokoju i w końcu wyspać. Powoli procenty uderzały jej do głowy. Na pewno nie w stopniu znaczącym, aby zaczęła drzeć się kotkowi do ucha, ale do pijackich śpiewów dużo jej nie brakowało. Często w karczmach robiła niemałe zamieszanie wokół swojej osoby. Wszakże co jej pozostało innego, przynajmniej miała rozrywkę. Zastanawiała się coraz usilniej nad współpracą z kotkiem. Jeżeli dalej będzie na tyle sympatyczny to może przedstawi mu swoją ofertę. Mógłby wtedy nawet przespać się z nią w „apartamencie”, który tutaj wynajęła. Oczywiście na kanapie i oczywiście za połowiczną opłatę. Zwróciłyby się koszta. Dobry interes zawsze cieszył jej skąpy portfel. Lotka niestety rzadko trafiała na najemników, a jak już to w tym samym miejscu i z tym samym zleceniem, a wtedy miała jedną mordę więcej do ubicia. Nie podejmowała się nigdy współpracy, ale już wcześniej nachodziły ją takie myśli. Praca we dwójkę bądź w większym towarzystwie wydaje się łatwiejsza i przyjemniejsza, aczkolwiek wówczas trzeba darzyć swych towarzyszy szacunkiem i zaufaniem. Czy kotek na to zapracuje? Okaże się w swoim czasie.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

A więc rudowłosa była wilkołakiem. Jak widać przeczucie nie zawiodło tygrysa. Prawie zrobiło mu się szkoda wilczycy. Gdzie inni zmiennokształtni mogli dowolnie kontrolować przemianę, ona musiała czekać na pełnię by się przemienić. To musiałoby być bardzo upierdliwe.
- Teoria nie zawsze równa się praktyce. Być może to lepiej, że wilkołak cię rozszarpał. Nie wiesz jakbyś skończyła, gdybyś uniknęła spotkania z nim - powiedział ponurym głosem.
Uśmiechnął się lekko kiedy zorientował się, że jednak nie zdenerwował rozmówczyni tak bardzo jak pierwotnie myślał. Część kobiet to by pewnie od razy dała mu w twarz i oburzona odeszła od stolika. Jak widać wilczyca nie była jedną z tych kobiet. I bardzo dobrze. Gdy wstała od stołu by pójść do baru, on chwycił kufel i ruszył za nią. Idąc odpychał każdego pijaczynę, który mu stanął na drodze przy okazji obserwując tyłek rudowłosej. Lubił panie z kształtami - w tej kwestii nie różnił się niczym od innych facetów. Po przybyciu do baru od razu podsunął babie pusty kufel i monety. Usiadł przy ladzie i zaczął pić otrzymany trunek. Kochał pić, właściwie to niewiele czynności innych niż picie sprawiało mu przyjemność. Alkoholizm co prawda nie pomagał mu w pracy najemnika, ale czym innym miał sobie osłodzić życie? Musiał mieć coś do roboty w przerwach od wykonywania zleceń.
- Jeśli można spytać, pochodzisz stąd? Czy może jesteś w podróży? - prawdę mówiąc to zbytnio go to nie interesowało, ale nie będzie przecież w ciszy pić, a już lepszy taki temat niż rozmowa o pogodzie czy smaku piwa. Procenty już powoli zaczynały działać, więc chcąc nie chcąc za niedługo tematy do gadania same mu będą przychodziły do głowy i wpadały na usta. Często sam nie wiedział co gada po pijaku, a potrafił gadać bardzo ciekawe rzeczy. Ale to zależy od humoru, jednym razem jak się upije to zacznie gadać, śmiać i drzeć się jak narwany, a innym razem pobije jakiegoś losowego gościa.
Rana cały czas mu doskwierała. W końcu będzie musiał ją obejrzeć i zmienić bandaż. Przecież jedyne co zrobił, to przemył ją jakąś nie do końca czystą wodą i opatrzył resztkami bandaży, które mu zostały. Znał się co nieco na zielarstwie i mógł lepiej się zająć raną, ale nie miał przy sobie akurat żadnych ziół leczniczych, a nie za bardzo chciało mu się ich kupować. Niby może się wdać zakażenie czy jakieś inne paskudztwo, ale on miał to gdzieś. Ile to razy pozostawił ranę nieopatrzoną i nic mu się stało. Mimo to, tym razem lepiej, żeby się tym zajął, lepiej losu nie kusić.
Współpraca na pewno mogła mu się przydać. Mimo tego, że nie mógłby wtedy zgarniać całości nagrody ze zleceń wyłącznie dla siebie, to we dwójkę mogliby wykonywać zadania szybciej i lepiej. Przynajmniej w teorii. Ale jeśli takowa współpraca miałaby naprawdę zaistnieć, tygrys musiałby zobaczyć jak wilczyca radzi sobie w akcji. W końcu nie mógł sobie pozwolić na jakąś amatorszczyznę. Poza tym uważał, że kobiety raczej nie są najlepszymi mordercami. Z drugiej jednak strony bardzo uśmiechała mu się opcja kooperacji z kobitką. Zawsze wolał towarzystwo płci przeciwnej z chyba wiadomych względów.
Ponownie skończył swój napitek bardzo szybko. Nawet nie wiedział kiedy to się stało. Jakby trunek sam wyparował. Poirytowany zamówił następną porcję. Zajrzał do kieszeni i zorientował się, że jak dalej będzie pić w tym tempie to za chwilę przepije wszystko. Niby taki plan miał od początku, ale mimo wszystko lepiej, żeby zostawił sobie chociaż trochę pieniędzy, żeby mieć rano za co zjeść. Dzisiaj zjadł tylko marną ćwiartkę bochenku chleba i nie zostało mu już nic do jedzenia. Tak to już jest, że jednym razem miał takie dni, iż pławił się w luksusach, a innym razem musiał się utrzymać na bochenku chleba. Pewnie gdyby lepiej gospodarował pieniędzmi to inaczej by to wszystko wyglądało, no ale taki już jest rozrzutny.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Skąd jest? Dobre pytanie. Pamiętała swoją wioskę. Pamiętała wzrok matki, kiedy wróciła niczym syn marnotrawny. Wszystko pamiętała, ale czy aby na pewno? Starała się wymazać wspomnienia. Starała się wymazać wszystko związane z drugim życiem. Czy ten wilkołak dał jej lepszą egzystencję? Czy nie łatwiej byłoby siedzieć na krużganku swego domu i widzieć sielankę w jakiej przyszło jej się pławić? Aktualnie zarabiała przelewaniem krwi, mordowała i miała z tego grosze. Nocowała w obskurnych karczmach albo na łonie natury. Czy aby na pewno to wszystko było lepsze? Nie wiedziała, nie chciała wiedzieć. Poruszył bardzo drażliwy temat. Zadrę, która tkwiła głęboko w spaczonym sercu wilczka. Przenikliwe spojrzenie wlepione w jego błękitne ślepia, zdało się sprawiać wrażenie pustego.
        - Podróżuję. Nigdy nie przebywam zbyt długo w jednym miejscu. Praca mi na to nie pozwala. Jak to powiadają, wieczna pogoń za pieniądzem. - Zniknął entuzjazm w głosie, zapełniła go pewnego rodzaju tęsknota do tego co w minionym czasie utraciła. Alkohol sprawiał, że emocje stawały się wyraźniejsze. Niestety nie tylko te dobre. Była gówniarą, kiedy zetknęła się z klątwą, aczkolwiek wciąż pamiętała swój okres człowieczeństwa. Nieważne jak bardzo próbowałaby zapomnieć.
Westchnęła ciężko i upiła łyk piwa.
        - A jak jest z tobą? Masz miejsce, które nazywasz domem? - spytała starając się wrócić do normalności. Chwila słabości. Każdy je miewa. Procenty uderzały do głowy. Wilczyca powoli czuła błogą przyjemność płynącą ze stanu upojenia alkoholowego. Noc stawała się coraz dłuższa. Sporo czasu upłynęło od jego przyjścia. Upłynęło również sporo piwek. Wilczyca nie należała do słabych zawodników, ale podobnie jak on, mało dzisiaj jadła. Często odmawiała sobie strawy byle mieć za co wypić. Takie pochrzanione priorytety. Wykończyła napitek i uraczyła babsztyla kolejnym zastrzykiem gotówki. Nie należy jej się. Dobrze, że nie posiadała zasad moralnych i nigdy nie dawała napiwków. Bo i po co marnować pieniądze. Ujrzawszy kolejną porcję bursztynowej cieszy zaświeciły jej się oczy. Ułożyła palce na swoim skarbie i zaczęła pukać w szkło oddając się zadumie.
- Tak się zastanawiam... - zaczęła niepewnie przyglądając się naczyniu. Po jakimś czasie uniosła wzrok na tygryska. - Może zostałbyś ze mną na noc w karczmie? - Po zadaniu pytania od razu odkryła w nim drugie, dosyć dwuznaczne dno. - Chodzi mi głównie o to, że jutro mam spotkanie ze zleceniodawcą. Szlachcic. Płaci znaczną sumę za fuchę, ale problem polega na tym, że zależy mu na czasie. Głównym celem jest pewna rezydencja, a pełnia przypada dopiero za kilka dni. Mógłbyś mi się przydać. Dzielimy się po połowie, dopłacasz mi za pokój w karczmie. Luźno rzucona propozycja. Masz czas do namysłu. - Dosyć długa wypowiedź zakończona nikłym uśmieszkiem. Rudowłosa wyjęła z wewnętrznej kieszeni swój medalion. Zaczęła obracać go między palcami. - Myślę, że tyle wystarczyło. To jak będzie? - dodała i upiła łyk swej ambrozji. Plan nie wydawał się zły. Chociaż po pijaku nic nie wydaje się być złe. Nawet obicie komuś mordy jest wtedy bardziej ekscytujące i daje ogrom szczęścia. Nie wymieniła wszystkich za i przeciw. Dała się zwyczajnie ponieść chwili. A co tam. Najwyżej skończy się tym, że przyjdzie jej stoczyć być może ostatnią walkę w swoim życiu, ale nie bała się. Tygrysek nie wzbudzał w niej strachu. Wręcz przeciwnie czuła dziwną więź, która ich łączyła. Iskrę, która mogła poprowadzić do wspaniałej współpracy. Może... jednak zawsze jest jakaś szansa na porażkę.
Nie nastawiała się negatywnie. Przynajmniej nie na początku. Wszystko co do tej pory przyszło jej wykonywać musiała wiecznie robić w samotności. Nie miała zbytniego kontaktu z pobratymcami. Inni stawali się tylko strawą bądź kolejnym łbem do ścięcia. Trzeba próbować w życiu wszystkiego. Uśmiechnęła się pod nosem i założyła na swoją szyję medalion. W razie potrzeby ucieknie. Rozpłynie się w powietrzu i już nigdy nie przyjdzie mu raczyć się widokiem rudowłosej. Ciekawe czy zatęskniłby za jej cyckami? Ta, za tym to na pewno. Wyciągnęła się leniwie i zrzuciła z siebie okrycie wierzchnie. Pozostała w luźnej bluzce na ramiączkach. Miała gdzieniegdzie ślady po jej koczowniczym życiu. Skórzaną kurtkę ułożyła na blacie. Zignorowała nienawistne spojrzenie barmanki. Będzie robiła pierdolnik tam gdzie jej się podoba. Płaci i wymaga zrozumienia i empatii – nie no dobra, nie zapędzajmy się do jasnej cholery. Wymaga picia jak jej się podoba, o. Usłyszała za sobą wrzawę i pierwsze pijackie pieśni tego wieczoru. Odwróciła się patrząc na chłopów ze zrozumieniem w oczach. O Panie jak ona uwielbiała drzeć się wniebogłosy jak już porządnie się napruła, ale jeszcze nie teraz. Przecież właśnie ubija swój interes życia. Ba, robi dobry uczynek chcąc zapewnić kotkowi płacę, nocleg. Oczywiście nie za darmo, ale jak to pięknie z jej strony, że była w stanie posunąć się do takiego czynu. Niech ma to łaczek na uwadze.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Zauważył, że trafił w jej czuły punkt. Tak to już jest, każdy tacha swój bagaż doświadczeń, w tym wielu negatywnych. On jednak w przeciwieństwie do większości nie bał się o nich otwarcie mówić i nie sprawiały mu one bólu, dawno wyzbył się tęsknoty czy sentymentu.
- Nie, nie mam domu. Nigdy nie miałem, odkąd pamięcią sięgam to co noc zasypiam w innym miejscu. - Była to prawda. Tygrys rzadko kiedy bywał dwa razy w tym samym miejscu. Nie spał na tych samych posłaniach, nie pijał w tych samych karczmach i nie polował na tych samych obszarach. Nawet jak był dzieckiem, ojciec włóczył go po świecie, by szukać nowych terenów łowieckich. Całe życie podróżował. I dobrze, lubił takie życie. Zobaczył w tym czasie niezliczoną ilość pięknych krajobrazów, poznał mnóstwo różnych osób i posmakował wiele potraw. Nie miał jednak w zwyczaju wspominać czego on to nie przeżył, po prostu żył dalej.
Kiedy wysunęła swoją propozycję, zaśmiał się krótko. Sam nad tym wcześniej rozmyślał i nie spodziewał się inicjatywy w tej sprawie ze strony wilczycy. Nawet się ucieszył, że sam nie musiał o to pytać. Konieczność dopłacenia za nocleg co prawda nie za bardzo mu się spodobała, ale był w stanie to przeboleć.
- No powiedzmy, że zaszczycę cię moją obecnością - powiedział raczej żartobliwie, po czym wyjął wszystkie swoje monety. Kilka z nich włożył z powrotem do kieszeni, a resztę położył obok kufla wilczycy. - Tyle chyba wystarczy. Nie uwierzę, że dałaś więcej za pokój w takiej karczmie.
On również dał się ponieść chwili, nie przemyślał wszystkich za i przeciw. Być może rudowłosa jedynie chciała wykorzystać go do wykonania trudnego zadania i zniknąć z jego nagrodą. Ale on nie zwracał uwagi na takie rzeczy, nawet na trzeźwo. W najgorszym według niego wypadku nie będzie się miał za co napić w najbliższym czasie. Dopuszczał do swoich myśli ewentualną walkę z wilczycą, ale nie sądził, że mógłby z nią przegrać w takim starciu. Pycha zaślepiała jego pogląd na świat, przez co często nie doceniał przeciwników. Nierzadko kończyło się to dla niego fatalnie, ale raczej nie zwykł do uczenia się na błędach.
Przyjrzał się jej medalionowi. Ładna błyskotka, nie przyszło mu do głowy, że mógł mieć magiczne właściwości. Bardziej zastanawiał się ile może być wart i czemu go jeszcze nie sprzedała. Być może jakaś pamiątka.
- Niebrzydki wisiorek. Wygląda jakby był sporo warty. Jakaś pamiątka po kimś? - Nie pomyślał, że przez takie pytania może znów otrzeć się o jakiś drażliwy dla rozmówczyni temat. Tak już miał po pijaku, nie zważał na słowa. Chociaż na trzeźwo też się tym zbytnio nie przejmował. Po prostu uważał, że słowa nie mają zbyt dużej wagi i nie są w stanie zranić.
Im był bardziej pijany, tym częściej zerkał na cycki wilczurka. Mówi się, że kobiety kierują się uczuciami, a mężczyźni rozumem. Nic podobnego, faceci kierują się czymś zupełnie innym. Dokładniej tym, co trzymają w gaciach. To, że pozwoliła mu zostać na noc w wynajętej przez nią izbie zaczęło mu się coraz bardziej podobać. Wiedział, że raczej nie miał u niej szans tak szybko, ale jako że był wypity to pomyślał, że może coś popróbować.
Wziął dwa duże hausty piwa i odłożył pusty kufel z hukiem na ladę. Postanowił, że na dzisiaj już wystarczy. Za te pieniądze, które schował wcześniej do kieszeni, zakupi rankiem coś do jedzenia. Jak wykona zlecenie to się porządniej napije, a na razie wystarczy mu to co już wychlał. Nie ma też co przesadzać, jeśli miał jutro wykonywać zlecenie, to lepiej, żeby kac był trochę łaskawszy, a umysł trochę czystszy.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Widząc reakcję tygryska ewidentnie zaczęła pałać entuzjazmem. Nie spodziewała się przystania na propozycję bez żadnych „ale”. Nie zadawał zbędnych pytań, nie targował się co do ceny noclegu. Partner idealny. Najwyżej ona będzie robić za mózg operacji, dostanie kilka prostych poleceń i miejmy nadzieję, że się ustosunkuje. Zgarnęła monety ze stołu chowając wgłąb swej kurtki leżącej na barku.
        - Na luksusy w takich miejscach nie ma co liczyć - dodała, a kąciki ust wygięły się w szyderczym uśmieszku. Zastanawiała się ile dostaną za zlecenie. Należała do mistrzów handlowania, więc możliwym jest, że tego skąpca ogołoci z większości majątku. A przynajmniej podbije stawkę z racji tego, że zadanie wymagać będzie kooperacji. Zmanipuluje troszkę fakty, naciągnie szkodliwość czynu i wyjdzie z tego całkiem opłacalny biznes. Wbrew pozorom najemnicy nie rosną jak grzyby po deszczu, a większość ginie po pierwszych zleceniach. Trzeba cenić to co dobre i niezniszczalne, a przynajmniej solidne w swym fachu.
Słysząc o błyskotce spojrzała w dół między swoje piersi i wydobyła czarny niczym smoła kamień. Przydatna rzecz, nie wywołująca w niej żadnych skrajnych emocji.
        - Trofeum łowieckie. Wartość sentymentalna - odrzekła wlepiając w niego swoje przenikliwe spojrzenie po czym puściła naszyjnik by ten swobodnie zanurzył się między jej piersi i ukrył się za rudymi kosmykami włosów. Pierwszy raz zabiła wtedy swego pobratymca. W sposób dosyć tchórzowski, ale było bydle za wielkie. Alkohol, trucizna, cycki i dobra zabawa. Oprócz solidnej zapłaty dostała też niezłe cacko. Przydatne do walki, idealne do ucieczki. Widząc jak ten kończy pić uraczyła go nienawistnym spojrzeniem, ale zaraz... No tak przecież resztkę pieniędzy najpewniej dostała ona. Wpadła na lepszy pomysł. Taką cudowną niespodziankę na początek.
Jednym tchem pozbyła się piwa i chwyciła swoją kurtkę w dłoń. Ześlizgnęła się z wysokiego krzesła barowego po czym odwróciła się w stronę kociaka.
        - Chodź ze mną - wydukała kierując się w stronę drzwi. Lawirowała wśród pijaczyn, które skrupulatnie zagradzały jej drogę. Główne wejście okazało się nie lada wybawieniem. W nozdrza uderzyło świeże powietrze, a ciało owionął przyjemny, chłodny wiatr. Niestety nie zamierzała pozostać tu dłużej. Skręciła w prawo, by ponownie przekroczyć próg karczmy. Tym razem weszła do części budynku, gdzie znajdowały się pokoje. Pokonała zgrabnie schody i stanęła przed drzwiami. Przekręciła klucz i jej oczom ukazał się skromny pokoik z jednym oknem z drewnianymi okiennicami. Przy prawej krawędzi stało łóżko, zasłane niezbyt białą pościelą wypełnioną wyłażącym już gdzieniegdzie pierzem. Natomiast przy lewej krawędzi znajdował się mały stolik z zapaloną lampką i dwoma fotelami, obitymi brązową, zniszczoną tapicerką. Na jednym z nich ułożona była dosyć spora, skórzana torba podróżna naszej wilczurki. Warto napomknąć, że drewniana podłoga wyłożona była skórą dzika. Czy tam dzikopodobnegoczegoś. Taki klimatycznie paskudny dywanik. No inaczej po prostu nie dało się tego określić.
Lotka powędrowała do swojej torby. Rzuciła kurtkę na oparcie fotela, a sama zajęła się przeszukiwaniem swoich zapasów. Nie miała ich wiele, ale jak to powiadają, baby zawsze coś dobrego w torbach zachomikują i tak też było tym razem. Przy ostatnim zleceniu oprócz gotówki dostała również znakomity napitek – tak przynajmniej twierdził darczyńca – zobaczymy jak wyjdzie w praniu. Wyjęła litrową flaszeczkę miodu pitnego. Tak dla osłody po ciężkim dniu. Odkryła jeszcze pół bochenka chleba, nieco już naruszonego zębem czasu. Dodatkowo plastry suszonego mięsa w jakimś zawiniątku. Wszystko znalazło się na małym stoliku i wyglądał jak naprawdę solicie zastawiony. Spojrzała na tygryska.
        – Zamknij drzwi na klucz i siadaj. - Ton znowu melodyjny, pełen radości z tak błahej uczty. Ona natomiast otworzyła czym prędzej okiennice. Świeże powietrze przyda się temu miejscu. Uderzył ją chłodny powiew, a blask księżyca idealnie oświetlał wnętrze. Teraz mogła już odpoczywać. Stęchlizna powinna czym prędzej się ulotnić. Ułożyła torbę na ziemi oraz schowała zbędną już kurtkę. Wszystko co ważne stało na stoliku. Postanowiła zrobić jeszcze jeden zabieg artystyczny, a mianowicie przesunęła fotel tak, aby być skierowana twarzą do swego rozmówcy. Następnie usadowiła swe cztery litery na siedzisku i z ręką na sercu mogła stwierdzić, że całkiem wygodny i duży, więc jak to miała w zwyczaju zrobiła tak zwany siad skrzyżny i nachyliła się nad strawą. Wciągnęła przez nozdrza aromatyczną woń mięska.
        - Taka miła niespodzianka na koniec dnia, a raczej jego początek - powiedziała z uśmieszkiem na ustach. Zdawała sobie już sprawę, że jest późna noc. Rozmowa miała odbyć się popołudniu, więc jak to powiadają odeśpią kaca. Tygrysek najwyżej na dziczyźnie. Uchwyciła bochen i urwała kawałek następnie biorąc plaster suszonki. Dawno nie miała nic dobrego w ustach. Zestaw podróżnika, ale jak cieszy. No i dodatkowo zostaje im jeszcze miodek, może niezbyt dobry pomysł mieszać to z piwem, ale przecież kto im będzie wytyczał zasady. Łaczki mają lepsze łby od pospólstwa. Dadzą sobie radę, a to darmowe to już w ogóle nie należy gardzić takimi pysznościami. Kanapka została przez nią pożarta. Nie w żaden zbyt elegancki sposób. Raz dwa można powiedzieć, że ją pochłonęła. Posiłek póki co zakończyła tylko głębokim westchnięciem. Oparła się o fotel, a ręce splotła na karku. Idealna pozycja. Wzrok wlepiony w kotka, a ciało nareszcie mogło się odprężyć. Zresztą nie tylko ciało, ale i zmysły. W karczmie panowała wrzawa i jeden wielki chaos. Tutaj wydawała się panować błoga cisza, przymknęła powieki. Chociaż na krótką chwilę.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Zwykle tak miał, zwłaszcza po pijaku. Nie rozmyślał nad tym czy dana decyzja jest zła czy dobra. Jeśli od razu wydaje mu się dobra to po prostu jest dobra. A jeśli od razu wydaje mu się zła, to najwyraźniej jest zła. Nie zadawał miliona głupich pytań i nie stawiał durnowatych warunków jak to mają w zwyczaju niektórzy.
- Nie są mi potrzebne luksusy - odrzekł zwięźle. Gdy usłyszał odpowiedź wilczycy dotyczącą medalionu ponownie wlepił w niego swe ślepia. Zdziwiony był, że ów medalion nie został jeszcze sprzedany przez właścicielkę. Większość osób, które spotkał w ciągu swojego życia, była chciwa do szpiku kości. Przyzwyczajony był więc do tego, że takie coś każdy od razu by opylił. Widział, że medalik nie wywołuje u rudowłosej żadnych emocji więc pomyślał, że może po prostu błyskotka nie jest warta tyle ile tygrys początkowo sądził. Nie zaczął podejrzewać, że medalion ma jakieś magiczne właściwości, ale zaczęło mu się to wydawać dziwne.
Zrobił zdziwioną minę, gdy wilczyca nagle zeszła z siedzenia i wydukała polecenie. Nie zastanawiając się jednak zbyt długo, również zsunął się z krzesła i ruszył za rudowłosą. Jego krok był już z deka chwiejny, ale mimo tego śmiały. Idąc jak zwykle starał się odpychać tych co stanęli mu na drodze. Kiedy łaki przechodziły obok głównego wejścia, przystanął na dwie sekundy i wziął głęboki wdech. Poczuł orzeźwienie, a jego ciało przeszły lekkie dreszcze spowodowane przypływem chłodnego wiatru. Po tym jak dotlenił mózg, ponownie ruszył za wilczycą. On już nie pokonywał schodów tak zgrabnie jak ona, chwycił się balustrady i powoli wlazł na górę. Gdy udało mu się dotrzeć do pokoju, jego towarzyszka grzebała już w torbie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie oczekiwał niczego bardziej luksusowego. I tak zresztą było to lepsze niż posłanie na łonie natury. W momencie w którym zoczył, że wilczyca wyciąga alkohol i jedzenie, na jego twarzy pojawił się duży uśmiech. Trzasnął za sobą drzwiami i szybko podszedł do stolika, po czym spoczął na fotelu. Przez chwilę poczuł się skonsternowany, nie sądził, że zostanie tak przyjaźnie ugoszczony. Konsternację szybko jednak przyćmił głód. Nie czekając aż wilczyca się dosiądzie chwycił w swoje łapy bochen i urwał jego część, po czym wziął plaster suszonego mięsa i czym prędzej zaczął jeść posiłek. Kanapka zniknęła w zastraszającym tempie. Uradował się, że mógł w końcu coś zjeść. Co prawda wytrzymałby i bez jedzenia, ale lepiej pić o pełnym brzuchu. Jego głowa mogła odpocząć od zgiełku, który panował na dole. Nie dość, że był zmęczony to jeszcze jacyś wieśniacy darli mu się tam do ucha. W pokoju za to panowała cisza. Gdy rześkie powietrze zaczęło docierać do jego nozdrzy, na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. W karczmie śmierdziało, a z zewnątrz wydobywał się miły powiew świeżości. Zaobserwował, że wilczycy opadły powieki. Najwyraźniej była już zmęczona. On zresztą też. Chętnie poszedłby już spać, ale gdy tylko spojrzał na napitek, myśli o śnie odchodziły w niepamięć. W końcu butelka sama się nie opróżni.
- To co? Pijemy? - powiedział krótko, spoglądając na wilczycę. Strasznie chciało mu się chlać, więc nie zamierzał czekać aż rudowłosa sama zaproponuje by zabrać się za alkohol.
Zaczął dumać o zleceniu. Tak właściwie to zgodził się na nie bez żadnego przemyślenia. Czeka go klasyczne mordobicie, ciche skrytobójstwo, czy może jeszcze coś innego? Wilczyca wcześniej wspominała, że sama jeszcze nie zna szczegółów więc nie zamierzał się o nie dopytywać. O to ile dostanie za zadanie pewnie też nie ma się co pytać. Za to Mógł się jednak od niej dowiedzieć o jakiej porze mają się spotkać z tym szlachcicem. W końcu przydałoby się wiedzieć ile ma czasu na odespanie.
- Tak konkretnie, to o której godzinie idziemy na spotkanie z tym zleceniodawcą? - Liczył na jakąś późniejszą porę. Im później tym dla niego lepiej.
Awatar użytkownika
Lothia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lothia »

Błoga cisza, chwila wytchnienia. Trwała wyraźnie za krótko. Lothia uniosła leniwie powieki i obdarzyła swego towarzysza nieogarniającym spojrzeniem. No właśnie wyjęła miodek, a sama prawie poszła kimać. Co z niej za pożytek. Uniosła się żwawo i przysunęła nieco fotel, aby nie było problemów z dosięgnięciem flaszki.
        - No co ja będę odmawiać - wymruczała zadowolona i uchwyciła eliksir szczęścia. Otworzyła trunek, a do jej nozdrzy dostał się jakże piękny, słodki zapach. Pociągnęła łyk. Całkiem mocne i co ważniejsze smaczne. Żaden pierwszy lepszy sikacz. Mogła się poczuć prawie jak jakaś szlachta od siedmiu boleści. Brakowało tylko kieliszków w tym zestawie, ale co się będą po sobie brzydzić. Łaki nie przykładają do takich rzeczy zbytniej uwagi. Postawiła napitek przed tygryskiem i zlustrowała go dokładnie wzrokiem.
Znała tylko ogólny opis jegomościa, miejsce spotkania oraz godzinę. Dodatkowo wiedziała, że zadanie należało do ciężkich oraz nie dotyczyło tylko jednej persony, a najważniejszą informacją był czas – miała zlecenie wykonać jak najszybciej i bez żadnych świadków.
        - Musimy się stawić o zachodzie słońca, więc mamy czas na odreagowanie dzisiejszego wieczoru - odrzekła zwięźle i najpewniej zadowoliła swą odpowiedzią tygryska. Wszakże komu chciałoby się wyrywać z błogiego snu o poranku. Zresztą w ich organizmie jeszcze długi czas alkohol będzie zbierał żniwo, więc lepiej wypocząć. Ponownie oderwała kawałek chleba i wzięła sobie suszone mięsko. Zajadała się w najlepsze. Naprawdę dobrze było czymkolwiek zapchać żołądek przy ponownym piciu i tym razem nieco mocniejszego trunku. Wilczek miał mocną głowę, ale nie na tyle by cały ten wachlarz napojów go nie odurzył. Kiedy już skonsumowała swoją porcję wyciągnęła się leniwie.
        - Reszta dla ciebie. Mi już wystarczy – wydukała. Na stole leżała jeszcze spora część chleba, kilka plastrów mięska. Na pewno się naje. Przynajmniej trochę. Jak już kac minie to kupią lepszą, ciepłą strawę. Lotka miała chyba jeszcze trochę zaskórniaków. Nie lubiła kogokolwiek sponsorować, ale z racji zawarcia współpracy może mu nieco pomóc. Oprócz zgrania należałoby się darzyć odrobiną sympatii. Ona jest przekupna jeżeli chodzi o jedzenie. Za kiełbasę taką smażoną na ognichu to by go chyba pokochała. Najlepiej z dzika. No i wtedy znowu spojrzała na biedny dywanik. Może jednak zastanowiłaby się jeszcze raz nad tym z czego miałaby być kiełbacha.
Lotka przyglądała mu się uważnie. Zastanawiała się jaki temat wywlec, aby przestała panować ta niezręczna cisza. Szlag by to trafił, że mimo procentów dzisiaj ma pustkę we łbie. Zaraz może jeszcze zapyta go o rozmiar buta albo jakie ma hobby – granie w szachy, szermierkę. Boże jakie durne pytania przychodziły jej do głowy aż w końcu stwierdziła, że da sobie z tym spokój. Co się będzie nadmiernie wysilać nad poznawaniem jego wnętrza. Może spłyćmy trochę konwersację.
        - Piłeś kiedyś taki miód? Ten akurat dostałam od pewnego faceta. Ta fucha ma swoje wady i zalety - powiedziała melodyjnym, jakże beztroskim głosem. - Noszę go ze sobą już tyle czasu, nigdy nie mogłam znaleźć odpowiedniej okazji do spożycia. Wolałam kupić piwo - stwierdziła po czym oparła łokcie na blacie stołu, a na dłoniach ułożyła podbródek. W takiej pozycji była zdecydowanie bliżej łaka i lustrowała go dokładnie swym wzrokiem. Nie był wcale taki brzydki. Może trochę capił, ale już zdążyła się przyzwyczaić. Lubiła zarośniętych facetów i całkiem dobrze zbudowanych. Takich, którzy na pierwszy rzut oka wydają się dobrymi kochankami. Przechyliła głowę w bok, a rude kosmyki lekko przesłoniły jej twarz. Dmuchnęła w górę, ale mały to przyniosło efekt. Chyba powoli odczuwała błogi stan pod takim względem, że zrobiła się tak cholernie leniwa. Chociaż ona chyba zawsze była leniwa, ale pomińmy ten fakt. Przyglądała się każdej bruździe na jego ciele i zastanawiała się jakie niosą ze sobą historie. Ona również posiadała kilka szram, ale większości historii nie znała. Prędzej raniła się w trakcie przebywania jakiś chaszczy niżeli w walce. Rzadko kto był w stanie dosięgnąć ją mieczem. Czasami nie dawali rady nawet dosięgnąć jej wzrokiem. Żadne to przechwałki, tylko Lotka na ogół działała w ukryciu, a to co działo się w trakcie pełni rzadko kiedy przenosiło się na jej ludzką powłokę. Zdążyła się zregenerować. Jako wilczur działo się to bardzo szybko i na szczęście nawet po przemianie zachowywała zdrowy rozsądek, a przynajmniej jego resztki. Jednakże jeżeli ktoś jej zalazł za skórę to raczej wpadała w szał, z którego ciężko było jej się otrząsnąć. Mało jednostek znało jej słabości, ale były blizny, których lepiej nie rozdrapywać. Jedni nieumyślnie, inny umyślnie jednakże zazwyczaj kończyli martwi. Nie akceptowała zniewagi. Ona zawsze wymagała krwi. Otrząsnęła się z zadumy i westchnęła cicho czekając na swoją turę chlania miodku. Oby tylko tygrysek nie wypił wszystkiego, bo tak to przecież nie wolno! Trzeba się dzielić z damami! Zwłaszcza, że dostał od niej i alkohol i nocleg. Powinien jej przynajmniej zrobić masaż. Taki długi, przyjemny a potem poszłaby sobie w spokoju spać. Oczywiście po wcześniejszym skonsumowaniu całej butelki.
Awatar użytkownika
Kanock
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kanock »

Nie ociągając się chwycił flaszkę i pociągnął z niej dwa spore hausty. Może i było smaczniejsze niż to co pili wcześniej, ale jemu to nie robiło zbytniej różnicy. Alkohol ma działać, nie smakować. Postawił trunek z powrotem na stół przed rudowłosą. Pora spotkania ze zleceniodawcą zdecydowanie mu odpowiadała. W końcu wstawanie wcześnie rano nie raduje chyba żadnej osoby. Kiedy usłyszał, że może sobie zjeść wszystko co zostało, szybko uchwycił chleb i urwał większą jego część, po czym wziął plaster mięsa i zaczął się zajadać. To prawda, że głód jest najlepszym kucharzem. Mimo tego, że dla niektórych strawa ta mogła być niezbyt apetyczna, odczuwał błogą przyjemność ze spożywania jej. Dosyć szybko pochłonął żarcie, przy jedzeniu nie omieszkał mlaskać i ogólnie nie jadł zbyt kulturalnie, jak zwykle zresztą. No, ale czego można się spodziewać po dzikusie wychowanym w lesie?
Czy pił kiedyś taki miód? Być może. Pił wiele różnych alkoholi w swoim życiu, często nawet nie wiedział co pił. Nie delektował się i nie smakował, nie rozmyślał nad smakiem czy zapachem trunku. Po prostu pił, żeby się uchlać. Zastanowił się jednak chwilę nad swoją odpowiedzią. Przypomniała mu się sytuacja, gdy kiedyś dostał zlecenie na głowę jakiegoś herszta bandytów, czy czegoś w tym rodzaju. Cel miał w swojej kryjówce wiele cennych rzeczy, począwszy od broni, a kończąc na biżuterii. Posiadał również oczywiście wiele alkoholi. Tygrys zabrał sobie kilka flaszek miodu, który smakował bardzo podobnie do tego który teraz piją.
- Tak... Prawdopodobnie piłem coś takiego, chociaż pamięci do tego nie mam najlepszej. - Język zaczynał mu się już powoli plątać od alkoholu. Nie było jednak problemów ze zrozumieniem go. Po prostu, po jego głosie słychać było, że trochę wypił. - Ja akurat nigdy nie dostałem od zleceniodawcy alkoholu czy jakiegoś innego bonusa. Chyba ich odstraszam i nie lubią mi dawać niczego oprócz kasy.
Widział, że dokładnie go obserwowała. Posiadał na swym ciele wiele szram, ludzie zapewne myśleli, że zdobył je w heroicznych walkach na śmierć i życie. I z niektórymi bliznami rzeczywiście tak było, większość jednak sprawił mu jego własny ojciec. Był bity prawie codziennie, a to jak mocno został pokiereszowany zależało od humoru oprawcy. Były dni, gdy jedynie zyskiwał parę niewielkich siniaków, ale były też dni kiedy kończył z połamanymi wszystkimi kończynami. Być może kiedyś te wspomnienia wywoływały u tygrysa ból, lecz dzisiaj gdy o tym myślał to bardziej się cieszył niż smucił. W końcu uzyskał swoją upragnioną zemstę zabijając ojca, a to zawsze przynosiło mu największą ulgę. Ale wracając do blizn, to gdyby miał sobie przypomnieć, które są tymi zdobytymi w walkach i w jakich walkach zdobył jakie blizny, to mogło by mu pójść co najmniej ciężko. Za parę dni zapewne nie będzie już pamiętał o pochodzeniu tej rany, która teraz mu dokucza.
Również ją obserwował. Lubił przyglądać się rozmówcy, zwłaszcza jak była nim kobieta. Być może nie była pięknością mogącą równać się ze "szlachetnymi" damami z dworu, ale nie była też brzydka, a jemu i tak na tym nie zależało. Miała kształty i to lubił u płci przeciwnej. Nie był jednym z tych facetów, którzy podniecali się widząc chudą jak tyczka dziewczynę.
Także zaczął rozmyślać jakby tu przerwać ciszę. Wpadł na dosyć prosty pomysł - rozmowa o interesach. Niby wypoczywali, a gadanie o pracy temu nie sprzyja, ale on lubił swoją fuchę i uważał ją za co najmniej ciekawą. Lubił więc od czasu do czasu przy popijawie porozmawiać o robocie.
- Długo siedzisz w tej branży? W sensie od kiedy zabijasz na zlecenie? - powiedział zaspanym głosem. Sam robił to już kilka lat, ale nie potrafił określić kiedy dokładnie zaczął. Kiedy przestał zabijać dla przyjemności, a zaczął dla pieniędzy? Sam tego nie wiedział.
Ponownie wziął kawałek chleba i plaster mięsa, lecz tym razem jadł wolniej. Udało mu się już zaspokoić początkowy głód więc mógł teraz jeść spokojniej. Głośno ziewnął. Powieki powoli mu się przymknęły, ale po chwili je otworzył. Był już zdecydowanie śpiący. Odechciało mu się nawet próbować uwieść wilczycę. Najbardziej mu w tym momencie zależało na śnie, ale musiał się jeszcze trochę napić. Poczeka na swoją kolejkę i po napiciu się pójdzie spać.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości