Valladon[Apartament] Piekielny, Kot i złota maska

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Zablokowany
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

[Apartament] Piekielny, Kot i złota maska

Post autor: Ragnex »

        Wiedział, że kotołaczka za nim podąży. Przeczucie? Nie, chyba nie. Zanim zdążył się obejrzeć ta już była przy nim, stwierdził to po dużym biuście, który kołysał się tuż przy nim, na prawo i na lewo, na prawo, i na lewo… Minęło parę minut nim trans, który go opętał z tego powodu czmychnął... Na jego szczęście kobieta nie była zbytnio zdenerwowana tym, że łowca został zahipnotyzowany jej „atrybutami”.
- Mam dla ciebie ciekawą ofertę pracy. – Uśmiechnął się, tym razem patrząc we właściwe oczy. - Przydasz mi się, ty, twoja uroda i to, że jesteś niczym cień, tak jak ja.
        Kobieta była zainteresowana Ragnexem, z resztą sam obiekt zainteresowania nie dziwił się zbytnio. Sztywny gościu z kartami oraz typek walczący kataną w ustach - nie byli oni zbyt ciekawym towarzystwem, wręcz nudnym, wyrwanym z jakiegoś słabego skeczu. Jaquze podał jej list ze zleceniem. Sam list nie wyglądał na szczególny, bazgroły na białej kartce, wręcz odrzucały potencjalnego odbiorcę. Sama treść tegoż listu była interesująca. Zlecenie, wydawało się proste - ukraść pozłacaną maskę, która była naprawdę warta grubą sumkę. Haczyk był jeden, maska cały czas miała być na twarzy właściciela, co stawało się niemałym problemem dla samego Łowcy. Ale w tym momencie Piekielny nie był sam, miał na swój występ przygotowaną seksowną asystentkę.
        Jego klacz była gotowa do drogi, złapał kotołaczkę za rękę i rzekł:
- Czy miałaby pani ochotę pójść ze mną na bal maskowy tego wieczoru? – Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Nie przyjmuję do wiadomości odmowy!
Kéytha nie wiedziała jeszcze kim będzie posiadacz złotej maski. Jedno było pewne, na pewno zginie od jej ostrza.
Awatar użytkownika
Kéytha
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Kéytha »

        Wysłuchała jego słów, które jednak nie okazały się odpowiedzią na zadane wcześniej pytanie. Nim jednak zdążyła je powtórzyć, jegomość zaprosił ją na... Bal maskowy! "Phi!". Wyprostowała się ponownie, stając naprzeciw rozmówcy. Nie bardzo wiedziała, jak się teraz zachować. Powinna odmówić. Ale z drugiej strony zaproszenie na bal nie zdarzało się często. Kiedyś słyszała od kogoś na mieście o karnawałowych imprezach maskowych. Wspaniała zabawa, tańce, mnóstwo ludzi, muzyka, jedzenie, napoje, więcej tańców, a czasami nawet fajerwerki o północy!
        - Dobrze, wybiorę się. - Uśmiechnęła się szeroko do nieznajomego skrytobójcy. Gdy schodzili z dachu na dół, gdzie już czekał koń zakapturzonego, Kéytha przedstawiła się jednym ze swoich nieprawdziwych imion. - Jestem Ayaka. - I znowu się przyjaźnie uśmiechnęła przymykając oczy i składając jedno uszko po sobie. - Ale to nie była odpowiedź na moje pytanie. CO WIESZ O MNIE I O MOICH CELACH - podkreśliła jeszcze raz, dobitniej, gdy wsiadała za Ragnexem na wierzchowca i obejmowała go wokół brzucha. Piekielny mógł poczuć miękki biust na swoich plecach oraz jej ciepło, gdy wtuliła się kurczowo obejmując ciało Łowcy Dusz.

***


        Podróż z Fargoth do Valladonu była niesamowicie interesująca. Trwała niemal dwa tygodnie, w trakcie których Kéytha wypytała Ragnexa o wszystko, o co mogła. Poznali się bardzo dobrze, w końcu mieli współpracować przy zabójstwie. Mieli udawać parę na balu. A zaproszenie na bal dostali w trakcie drogi. Ich zleceniodawca najwyraźniej miał informatorów wszędzie, bo doskonale wiedział, gdzie znajdują się jego zabójcy.
        Najciekawsze wydarzenia jednak miały miejsce w Górach Dasso, gdzie ciężko było przedostać się konno. Tam również przez cztery noce spali razem owinięci dwoma kocami, wtuleni w siebie, bowiem nie byli przygotowani na nocleg w śniegu. Jak to powiedziała kotka: "jeden pingwin na lodzie zamarza, dwa pingwiny wtulone przeżyją". Dla niej nie było to nic zobowiązującego. Dla niego - prawdopodobnie chłopak do tej pory nie potrafi określić, czy krew odpłynęła mu do policzków, czy gdzieś indziej...
        Niestety klacz Popiołka nie przeżyła drogi przez śnieg i skały.
        Gdy minęli pasmo górskie i zaczęli podróż przez Szepczący Las, wszystko stało się o wiele łatwiejsze. Hikaru nadal nie ujawniła jednak swojemu towarzyszowi prawdziwego imienia ani kociej formy. "Lepiej pozostawić sobie asa w rękawie... Kto wie, co on ukrywa przede mną".
        Dlaczego nie podjęli drogi przez Smoczą Przełęcz, tylko trudzili się pokonywaniem szczytów górskich? Dla widoków oraz... Woleli pozostać jak najmniej zauważeni. Dzięki temu, jaką drogę obrali, właściciel Złotej Maski nie mógł dowiedzieć się od swoich informatorów w Smoczej Przełęczy, kto dokładnie nadejdzie. Pozostawał w garści Kéythy i Ragnexa element zaskoczenia.
        W Adrionie zaś niezbyt legalnie uzupełnili zapasy. Jak do miasta dostali się o świcie, tak do południa już uciekali z niego gonieni przez straż. W prosty jednak sposób pomiędzy drzewami para zgubiła pogoń.

***


        - Jesteśmy. Valladon. Czy na zaproszeniu napisali chociaż, gdzie dokładnie ma być ten bal? - zapytała się Natsuki zerkając przez ramię wyższego od niej Ragnexa na czerwoną kartkę. Nie potrafiła jednak czytać, więc ciąg znaków układający się w słowa i zdania był dla niej jedynie ładnym, starannie ozdobionym szlaczkiem.
        Stali w bramie. Valladon to wielkie rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znaleźć tu można towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz, znajdziesz to tutaj. A oni potrzebowali akurat Złotej Maski. Ale nie byle jakiej... Akurat dokładnie TEJ.
        - Musimy kupić przebranie. A ja chcę nową sukienkę. - Spojrzała w dół na swoje zniszczone przez podróż ubranie. Przed Górami Dasso zaopatrzyli się w grube kożuchy, które jednak w Szepczącym Lesie pozostawili. Teraz niemal naga kotka (bo to, co zostało na niej więcej odsłaniało niż zasłaniało. Chociaż w sumie... Jakby kiedykolwiek jej ubranie zasłaniało więcej, niż powinno...) myślała o pięknej, czerwonej sukni, obszytej u dołu czarnym aksamitem, z głębokim dekoltem i odsłoniętym brzuchem. - I do tego maski. - A Ayaka już wiedziała, jaka to ma być maska. Oczyma wyobraźni widziała siebie w pełnej, wieczorowej kreacji. - Ile mamy czasu do balu? To dzisiaj, czy nie?
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

        Ragnex starał się dostać do wyznaczonego mu miejsca, tam mieli dostać najpierw zaproszenia i pieniądze na stroje, a po dostarczeniu maski obiecaną im zapłatę. Powoli wjechali do miasta. Ragnex usłyszał zza pleców pytanie.
- Tak, to dzisiaj, o sukienkę się nie martw. Wybierzesz sobie taką, jaka ci się spodoba, gdy zawitamy do krawca. - Piekielny uśmiechnął się w jej stronę, po czym wrócił oczyma do listu. - Ale najpierw musimy dostać się do naszego zleceniodawcy, co łatwym zadaniem nie będzie, bo dawno tutaj nie byłem.
        Łowca skręcił w kolejną, ciaśniejszą uliczkę, pełną syfu, żebraków i biedy. Byli blisko wskazanego im miejsca. Między szmerami i smrodem czuć było dziwną “aurę”.
- To tutaj - powiedział “nawigator”, zsiadając z konia. - Ale po naszym zleceniodawcy ani widu ani słychu.
Kobieta oraz mężczyzna stali tak w ciszy niecałe dwie minuty. No, powiedzmy, że w ciszy, bo żebracy wciąż nie zamykali jadaczek. Nagle zaczepił ich jeden starzec.
- Wy, z tego co wiem, do pana Hansenburga. Chodźcie za mną. Bez konia, tylko ty i dziewka.
Oboje zeszli do kanałów. Tam przywitał ich mężczyzna ubrany na biało, schludny, z długą brodą. Mężczyzna wyciągnął rękę w stronę piekielnego.
- Christian! Kopę lat, stary byku! - Sai uścisnął jego rękę z całej siły. - Z tego co wyczytałem, szukasz dwójki utalentowanych zabójców. Proszę, przed tobą znajduję się kobieta zwinna jak kot. Moja towarzyszka Ayaka! Ayako, nasz zleceniodawca to mój stary znajomy Christian Helbound Christopher Hansenburg IV.
- Dla pani po prostu Christian. - Mężczyzna ukłonił się w stronę Kéythy.
Przez następną godzinę mężczyzna przybliżył im budowę apartamentu, miejsce wart oraz posterunki strażników. Cała trójka obmyślała taktyki, jednak dwójka zabójców wciąż nie wiedziała kim jest właściciel maski. Wiedzieli, że tego dnia będzie ubrany w szkarłatny płaszcz, że posiada brodę i włosy sięgąjące aż do kostek. Znakiem szczególnym tegoż pana jest znamię na dłoni, co będzie widoczne przy trzymaniu wina.
        Christian, opowiedział im dokładnie jak chciał by przebiegła ta akcja, najważniejsza była dla niego maska, ale jednocześnie ciche zabójstwo, więc pragnął by nie wbijać sztyletu w cel na środku sali balowej, a by zabrać go w jakieś ustronne miejsce. Po zakończonych obradach rzekł:
- Do wieczora jeszcze sporo czasu! Macie tutaj sakiewkę monet, dysponujcie nimi jak wam żywnie się podoba, a jeśli zabraknie to dołożę! Od teraz róbta co chceta, byleby późnym wieczorem znaleźć się pod tym adresem. - Hansenburg podał parze zaproszenia oraz liścik z dokładną drogą pod apartament. - Miłego czasu życzę.
Parka zabójców wyszła na zewnątrz.
- Chciałaś sobie kupić sukienkę, wybrać się do krawca z tobą? - Ragnex uśmiechnął się w stronę Kéythy zakładając jednocześnie kaptur. - To jak?
Awatar użytkownika
Kéytha
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Kéytha »

        Kéytha się ucieszyła. Nowa sukienka, specjalnie na tak dostojne wydarzenie, w dodatku za darmo i specjalnie dla niej. Tak, wykreował jej się jej własny, indywidualny plan. Chce czuć na sobie rozbierające, pożądliwe spojrzenia wszystkich mężczyzn na zabawie. Doskonale wiedziała, że jest to możliwe.
        Tak bardzo zaaferowały ją plany na dzisiejszy wieczór, że gdy otrząsnęła się i zobaczyła brudną, zatęchłą uliczkę zawszonych i zaniedbanych bezdomnych omal nie spadła z konia. Dopiero po chwili zrozumiała na co czekają.
        Po zaledwie kilku minutach podszedł do nich podobny do innych w okolicy facet i zaprosił ich. "Dziewka?!" oburzyła się Ayaka. "Zabiję go, zabiję, zabiję, zabi... ".
        — Dla pani po prostu Christian. — Znowu Hikaru obudziła się z transu nienawiści do kamerdynera, gdy ubrany na biało pracodawca się przywitał. Kotka zebrała się na słodki uśmiech i lekko dygnęła.
        — Ayaka — powtórzyła po Ragnexie.
        Wyraźnie Popiołek znał się z panem Hansenburgiem, więc Kéytha starała się nie wtrącać podczas rozmowy o planie działania, rozkładzie pomieszczeń, wart i tym podobnych. Rzeczy taktyczne, wyraźnie już opracowane, pozostawiała Ragowi. I choć słuchała każdego słowa bardzo uważnie, wiedziała, że jej rola będzie inna. To ona będzie musiała uwieść właściciela złotej maski, pozbawić go ubrań, zabawić się (o ile będzie tego wart), a potem zabić i zabrać łup. Kto wie, może w sypialni będzie więcej ciekawych przedmiotów ponad maskę...
        Nadal jednak nie znali tożsamości swojego głównego celu. Znali tylko parę cech szczególnych: długa broda, siwe włosy do kostek, szkarłatny płaszcz i znamię lub tatuaż na dłoni.
        — Trzeba będzie zmusić go do toastu. Biorę to na siebie — zapewniła wreszcie się wtrącając. Była niemal pewna, że mężczyzna jej nie odmówi. Nie spotkała się jeszcze z takim, który byłby w stanie jej czegokolwiek odmówić. Więc jak zaprosi go do sypialni...
        Od Christiana dostali jeszcze szczegółowe wytyczne co do samego celu. Pan Hansenburg nie chciał robić nadmiernego zamieszania, wolał dyskrecję, dlatego poprosił, aby odzianego w szkarłatny płaszcz faceta zabić na stronie tak, aby nikt tego nie zobaczył od razu.
        — To też zapewne będzie moja rola. Zaciągnę go do sypialni, a po niewinnej przygodzie poproszę, aby otworzył balkon pod pretekstem, że zrobiło się gorąco. Pod tym właśnie balkonem będzie już musiał czekać mój przyjaciel. — Wskazała na Ragnexa. — Szybko go załatwisz i wejdziesz do pokoju. Wtedy już się łatwo będzie zmyć. Tylko nie omiń tego momentu, bo nie zamierzam być cicho — rzuciła Piekielnemu perwersyjne spojrzenie.

~~***~~

        Po niecałej godzinie narady Christian podniósł się znad stołu, na którym leżał plan apartamentu możnowładcy wraz z całym budynkiem balu i obrzucił Ragnexa i Kéythę roześmianym spojrzeniem. Spojrzeniem przyjacielskim. Najwyraźniej znał się z Łowcą Dusz o wiele dłużej i lepiej, niż Hikaru przypuszczała początkowo.
        — Do wieczora jeszcze sporo czasu! Macie tutaj sakiewkę monet, dysponujcie nimi jak wam żywnie się podoba, a jeśli zabraknie to dołożę! Od teraz róbta co chceta, byleby późnym wieczorem znaleźć się pod tym adresem. — Hansenburg podał parze zaproszenia oraz liścik z dokładną drogą pod apartament. — Miłego czasu życzę — dodał i odprowadził gości pod drzwi.
        — Do zobaczenia jutro rano w umówionym miejscu. Nie zawiedzie się pan — pożegnała się Ayaka, dygnęła jak przystało na kobietę (przy okazji jej lewe uszko lekko położyło się po sobie) i oddaliła się wraz z Ragnexem.
        To było jej pierwsze tak duże zlecenie. Na tyle poważne, z tak ogromną nagrodą pieniężną, że Natsuki nie potrafiła opanować swoich rozhulanych emocji. Nie mogła się doczekać po prostu wieczora. Ale przed nią skrzyła się właśnie jeszcze jedna wspaniała wizja: zakup sukni i maski.
        — Chciałaś sobie kupić sukienkę, wybrać się do krawca z tobą? — Ragnex uśmiechnął się w stronę Kéythy zakładając jednocześnie kaptur. — To jak?
        — Jasne! Tak, tak tak! — krzyknęła rozradowana z uśmiechem podskakując jak mała dziewczynka. — A potem pójdziemy załatwić tobie smoking! — Tyknęła go w czubek nosa tak delikatnie, że niemal pieszczotliwie. — To będzie wspaniały wieczór! — krzyknęła zwracając na siebie uwagę wszystkich brudnych bezdomnych w całej uliczce i wykonała piękny piruet wokół własnej osi z rozłożonymi rękoma na boki, podniesioną twarzą ku niebu i zamkniętymi powiekami. Ragnexa ucieszył widok tak roześmianej Ayaki.

~~***~~

        — Tę! Albo nie, tę! O, o, o, ta jest najlepsza! A może jednak ta?! — wołała Kéytha biegając pomiędzy wystawami u krawca. Defibr, nazwał się właściciel sklepu, twierdził, że jest najlepszy w swoim fachu w całym Valladonie. Kéytha jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że każdy z krawców by to samo powiedział o sobie, więc nie zwracała uwagi na jego słowa, a raczej na jego dzieła, kreacje i suknie. A w sklepie miał ich całe mnóstwo. Kotołaczka lawirowała pomiędzy materiałami, każdą suknię zdejmując i przykładając do siebie, aby zadać pytanie Ragnexowi jak wygląda. Nim jednak Popiołek zdążał odpowiedzieć ta już odkładała tę w dłoniach na miejsce i skakała do następnej upatrzonej.
        Po kilkudziesięciu dobrych minutach zarówno Łowca Dusz, jak i Defibr byli zmęczeni, a Natsuki właśnie zwalniała tempa i co rusz wracała do oglądanych wcześniej kreacji.
        — Może jednak ta? — Tym razem Kéytha postanowiła na serio przymierzyć sukienkę z gorsetową górą i ciężkim, falowanym dołem wyciętym od przodu. — Chodź, pomożesz mi to zawiązać! — rzuciła i nim Ragnex zdążył zaprotestować, kotka już ciągnęła go za rękę do przymierzalni. Niemal siłą wrzuciła go do kabiny, weszła tuż za nim i zasunęła kotarę. Natychmiast też zaczęła zrzucać z siebie podniszczone podróżą ubranie, zupełnie nie zważając na nikłe protesty Popiołka, który chyba starał się być twardy, ale jakoś mu to nie wychodziło. Przynajmniej nigdzie indziej poza spodniami. Po chwili Ayaka stała przed nim w niepoprawnie ciasnej jak na dwie osoby kabinie, niemal wtulona, jedynie w czerwonych majtkach, zaś jej uwolniony biust lekko falował z każdym jej przyspieszonym oddechem.
        — Te, Ragnex, opanuj swoje zwierzęce instynkty — zaśmiała się szczerze z przyjaciela. — I pomóż mi to założyć.
        Po kilku minutach szamotaniny zza kotary przebieralni wyszła Natsuki w pięknej, czarno-czerwonej sukni z gorsetem i wyciętym przodem dolnych falban*. Zaraz za nią wygramolił się Piekielny z kolorem twarzy bardzo zbliżonym do tego, który reprezentowała wymarzona kreacja kotki.
        A suknia faktycznie leżała doskonale wyraźnie podkreślając krągłe atuty dziewczyny, jej długie nogi i zgrabną sylwetkę. Nawet sam Defibr na chwilę się zapatrzył w zmiennokształtną, choć już wiele modelek w swoim życiu widział. Nawet uszka na głowie i ogon wychylający się spod materiału z tyłu podkreślały jej pozę, drapieżność i urodę.
        — No, teraz brakuje jeszcze tylko maski — uśmiechnęła się Kéytha do krawca, który potrząsną głową na boki jakby chciał odgonić nieprzyzwoite wizje i myśli ("Na pewno wyobrażał sobie mnie w swoim łóżku..." rozradowała się w duchu zmiennokształtna do siebie) i podbiegł do regału zakrywającego całą jedną ścianę. Okazał się być ogromną szafą, wręcz garderobą. Etykietki z cenami po prostu powalały, ale dla Hikary cena nie grała roli. Skoro Christian za wszystko płaci...
        Defibr zaczął pokazywać kotołaczce różne maski na bale, ale większość natychmiast odrzucała nawet bez przymierzania. Po kolejnych żmudnych dwudziestu minutach zmęczony krawiec z pomocą Kéythy wybrał trzy różne nakrycia twarzy. Po długim kwadransie ich przymierzania przed lustrem, rzucania różnych min, puszczania oczek i uśmiechów wybór wreszcie padł na prostą, czarną maskę zakrywającą tylko nos i twarz wokół oczu*. I ponownie uszka tylko podkreślały to, jak bardzo tak drobny dodatek pasuje do ciała i kreacji Hikaru.
        — Jestem gotowa — uśmiechnęła się łapiąc za flakonik damskich perfum leżący na blacie krawca. — Niech pan doliczy do rachunku, mój kochany płaci — skłamała słodko chowając flakonik perfum do torebki będącej kompletem do sukni. Ragnexowi nie zostało już nic więcej ponad wydobycie mieszka z ruenami od Christiana i zapłacenia za zakupy, które nie należały do tanich.
        Wyszli ze sklepu i skierowali się na drugą stronę drogi, gdzie mieścił się męski krawiec i sklep ze smokingami.
        — Teraz twoja kolej — powiedziała spokojnie Kéytha i weszła do sklepu przed Ragiem, który przytrzymywał jej drzwi.
        Kotka czuła się wspaniale w nowej sukni. Była nie tylko idealnie skrojona, ale niemal doskonale dopasowana akurat do jej ciała. Nie rozumiała, czy to przez fakt magii, czy po prostu olbrzymich umiejętności krawieckich Dafibra, ale nie zaprzątała sobie tym zbytnio głowy. Całe to zlecenie było jak na razie samą przyjemnością: zakupy na koszt pracodawcy, bal, zabawa, tańce, jedzenie, potem szybkie i łatwe morderstwo połączone z kradzieżą złotej maski i powrót po wynagrodzenie. Same plusy, żadnych niebezpieczeństw. A tak przynajmniej wydawało się niedoświadczonej Kéythcie...
______________________
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

        Chcąc czy nie chcąc, Ragnex musiał zmienić swój ubiór, a to z powodu samej okoliczności, a też w związku z niezbyt odległą sytuacją. Powoli razem z Kéythą ruszył do pobliskiego krawca, lecz żaden strój zbytnio nie przypadł do gustu, natomiast jak już jakiś był w miarę przyzwoity, nie podobał się Kéythcie. Tak oto poszli do kolejnego krawca, następnie do kolejnego, a następnie do kolejnego. Wreszcie, po długim okresie wybierania, oboje wybrali strój dla Saia.
- Ty idź to przymierzyć, ja tutaj postoje i poczekam, tylko się pośpiesz! Straciliśmy trochę czasu na twoje ubranko! - Kotołaczka mimo iż zirytowana, była zadowolona. Założyła ręce na swojej olbrzymiej klatce piersiowej i wzrokiem poganiała Piekielnego, który zmierzał do przymierzalni. Gdy już się w niej znalazł, zasunął kotarę, ściągnął płaszcz i zaczął się ubierać jednocześnie gadając do samego siebie.
- Głupie ubrania, same problemy z nimi - mówił. - Czemu zgodziłem się na coś takiego?! - pomrukiwał pod nosem zapinając ostatni guzik. - Kocie podejdź tutaj, chce usłyszeć co o tym sądzisz!
Kobieta powolnym krokiem podeszła do mężczyzny. Pooglądała go chwilę, na koniec ponownie zaplotła ręce na klatce piersiowej, wypinając ją jednocześnie. "Dlatego się na to zgodziłem" - pomyślał.
- No, no! Wreszcie wyglądasz jak porządny człow.., znaczy, piekielny!
Ragnex spojrzał na nią z irytacją. Ta na jego spojrzenie odpowiedziała miauknięciem, na co Jaquze przewrócił oczami odpuszczając sobie jakiekolwiek komentarze. Rag dał znać dziewczynie by wyszła przed przymierzalnię, on natomiast powoli rozpiął smoking. Wtem do krawieckiego sklepu weszło dwóch mężczyzn, z impetem oczywiście. Sai niezbyt przejęty rozpoczął rozpinanie koszuli.
        - Dobry! - niski głos pierwszego osiłka odbijał się po całym sklepie. - Szukam tego typka. - Drugi mocarz wyciągnął papier z podobizną Łowcy. - Zowię się Ragnex Sai Jaquze, widział go pan?
Sprzedawca wskazał w stronę przymierzalni. Rag szybko odpuścił sobie dalsze rozbieranie. Miał nadzieję, że o tej sytuacji to miasto już dawno zapomniało. Najwidoczniej nie. Szybko wybiegł ze swojego poprzedniego miejsca pobytu. Poszukiwany z rozpiętą białą koszulą, złapał Kéythę za rękę, otworzył drzwi do składzika, który okazał się zbyt mały by znalazły się tam dwie osoby, i przycisnął ją do siebie. Pierwszą ręką łapiąc ją za pierś w próbie jeszcze ciaśniejszego przyciągnięcia (co było przyjemne, ale niecelowe), a drugą ręką zakrywając usta kocicy.
- Cicho sza. Potem mi się dostanie jak stąd wyjdziemy - wszeptał jej do ucha. Jednocześnie nasłuchując kroków. - O ile przeżyjemy…
Awatar użytkownika
Kéytha
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Kéytha »

        Wybieranie sukni nie należało do krótkich, bowiem kotka nie potrafiła się zdecydować. Nim była gotowa i szczęśliwa, Ragnex już omal nie zasnął ze zmęczenia, a mijały kolejne godziny. Gdy wreszcie znalazła odpowiednią kreację, przyszłą kolej na Saia. Kéytha sądziła, że wybór smokingu nie będzie trudny czy długotrwały. Jakże się pomyliła! Przewędrowali przez miasto kolejnych kilka godzin, lada moment mieli się stawić na rozpoczęciu balu, a do tej pory łazili po krawcach szukając czegoś sensownego!
        "No nic, najwyżej się spóźnimy, jak przystało na bal!" uśmiechnęła się do siebie zmiennokształtna.
        Zawsze było coś nie tak z tymi ubraniami: a to Ragnexowi nie odpowiadał, a to ogoniasta kiwała z dezaprobatą głową. Oboje wiedzieli, że w ten sposób nic nie zdziałają.
        — Może to? — zaproponował krawiec z kropelkami potu na czole. Biegał w tę i wewtę wyszukując co rusz inne koszule, kamizelki, marynarki, spodnie i inne elementy garderoby. Ale ten, co właśnie podał, wydawał się niezły, co nawet Kéytha zauważyła.
        — Ty idź to przymierzyć, ja tutaj postoję i poczekam, tylko się pośpiesz! Straciliśmy trochę czasu na twoje ubranko! — zaśmiała się kotołaczka wskazując podbródkiem zasłonę przymierzalni.
        — Głupie ubrania, same problemy z nimi — narzekał piekielny. — Czemu zgodziłem się na coś takiego?! — Chyba nie rozumiał, jak poważną sprawą jest wybór stroju! I nie, dziewczyna wcale nie miała na myśli tego, że to część ich pracy. Ubranie to zawsze bardzo ważna rzecz!
        Chwilę musiała odczekać, nim Rag upora się z guzikami, suwakami, rękawami i innymi "-ami" w nowym smokingu. Wreszcie zawołał ją, aby oceniła efekt końcowy:
        — Kocie, podejdź tutaj, chce usłyszeć co o tym sądzisz!
        Kéytha spojrzała bezradnie na przesadnie uśmiechniętego i zmęczonego krawca i weszła za kotarę przymierzalni. Chwilę obserwowała towarzysza, wydymała policzki, wodziła wzrokiem po... różnych partiach jego ciała, obracała go siłą, by potem z założonymi na piersi rękoma przyjrzeć się jakieś części.
        — No, no! Wreszcie wyglądasz jak porządny człow... znaczy, piekielny — rzuciła dziarsko przymykając powieki w uśmiechu. Sai spojrzał na nią spode łba za określenie, a ona jedynie cicho miauknęła starając się zbagatelizować problem i nie do końca wprost wyśmiać rozmówcę, czego najwyraźniej nie załapał. Następnie opuściła przymierzalnię zostawiając Ragnexa samego. "Niech się sam rozbiera, nie będę mu pomagać, ot co!".
        Niespodziewanie do sklepu wparowało dwóch dziwnych gości. Na ich wejście wystarczająco już zestresowany sklepikarz poważnie pobladł, jakby cała krew z niego już upłynęła. Kotka profilaktycznie schowała się za szerokim wieszakiem pełnym różnych strojów. Nowi klienci zapytali o faceta z listu gończego. Kéytha nie widziała, co znajduje się na papierze, ale krawiec bez słowa wskazał trzęsącym się palcem przymierzalnie znajdujące się za rogiem. Nagle łowca dusz złapał uszatą i wepchnął razem ze sobą do... Małej klitki będącej schowkiem! Co więcej! Przycisnął jedną dłoń jej do ust, a drugą do piersi! Kotołaczka spłonęła solidnym rumieńcem, ale nie ze wstydu, a ze złości, że odważył się na taki bezceremonialny ruch! Mógł poprosić, pozwoliłaby mu, a nie tak szturmem łapać!
        — Cicho sza. Potem mi się dostanie jak stąd wyjdziemy — wyszeptał jej do ucha, a wtedy zrozumiała, że to wszystko tylko po to, by się ukryć. "To nic, kara i tak się należy! Ale zemsta lepiej smakuje na chłodno..." pomyślała i uśmiechnęła się przeraźliwie do samej siebie.
        Dalej już oczywiście nie drgnęła, zaś dwóch typów sprawdziło wszystkie trzy przebieralnie, a gdy nie znaleźli celu wrócili do gospodarza. Zza rogu dało się słyszeć rozmowę.
        — Myślisz, że takie drwienie sobie z nas to dobry pomysł?! Że damy się łatwo zrobić za debili?! — wrzeszczał jeden nad głową krawca.
        — Ja nie... Nie... Nie wiedziałem...! Przed chwilą tu... Tu... Tu był! Przysięgam! — zarzekał się kryjąc głowę pod ramionami, jakby bał się, że zaraz pięść któregoś z gości na niego spadnie.
        Kéytha spojrzała z lekkim wyrzutem w oczy łowcy, jakby prosząc go o interwencję, choć doskonale wiedziała, że nie mogą robić tutaj burdy. Nie mogą zwracać na siebie uwagi. Nie próbowała namówić Raga na pomoc sklepikarzowi. Prosiła go mentalnie o to, by jak najszybciej się stąd wynieśli.
        Po chwili obaj poszukujący towarzysza kotki zabrali krawca i wyszli. Zmiennokształtna i piekielny mogli opuścić klitkę, zostawić mieszek z ruenami na ladzie i jak najszybciej zmyć się z tej uliczki.
        Gdy dotarli na główną ulicę nieco się uspokoili i ruszyli spokojnym marszem jedno przy drugim w stronę wskazanego adresu. Już nie jechali konno, bowiem ich konia nie było tam, gdzie go zostawili. Bez słowa mijali tuziny przechodniów, Kéytha szła pół kroku za Ragnexem, bo to on znał drogę. Gdzieś w oddali biły dzwony. Bal się właśnie rozpoczynał, a oni jeszcze nie dotarli.
        — Powiedz mi, czy to daleko? — zapytała kotka łowcę.
        — Co najmniej godzina marszu... — przeklął Jaqueze.
        — Więc zostaw to mnie — uśmiechnęła się tajemniczo i wybiegła na drogę, gdzie przejeżdżały co jakiś czas karawany, karety czy pojedynczy jeźdźcy.
        Nie trzeba było długo czekać, nim na kuszącą pozę i machanie dłonią jedna z karet się nie zatrzymała. Wewnątrz siedział mały chłopiec. Miejsca w powozie jeszcze sporo było.
        — Gdzieś panią zabrać? — uśmiechnął się chłopak, trochę zbyt bezczelnie jak na małolata, ale kotka puściła to mimo uszu.
        — Tak, razem z moim przyjacielem — wskazała na Saia. — Spieszymy się na bal. Czy byłby panicz tak miły i nas podrzucił?
        Wzrok chłopca (a raczej jedno oko, bo drugie było zaklejone jakimś opatrunkiem) powędrował przez całe ciało Kéythy, zatrzymując się na biuście i pośladkach. Jednak zgodził się kiwnięciem głowy i z nieblaknącym uśmieszkiem zaprosił.
        Droga okazała się tym sposobem o wiele szybsza. Chłopak miał na imię Lulouche i również był zaproszony na bal. W jakim celu? Ani Kéytha, ani Rag nie wiedzieli. Niemniej po kilku minutach zajechali pod wrota pałacyku.
        — Czas na przedstawienie... — wyszeptała zmiennokształtna tak, że tylko łowca dusz mógł to usłyszeć.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości