Rzeka Motyli[w drodze] Wyprawa na Szlak Ziół

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

[w drodze] Wyprawa na Szlak Ziół

Post autor: Gwenfyvar »

- Tak, mój ojciec był mrocznym elfem... Mieszkał w Karnstein... Zresztą, nie dziwię mu się, że uciekał z tego miejsca. Tylko wyobraź sobie: mieszkańcy są podzieleni na dwoje - jedni chcą móc czuć, kochać; inni posiadać moc. Wampiryzm, pakty krwi, nekromancja. Rodzina mojego ojca, Molinairowie, pochodzili z jednego z wyższych rodów w mieście. Chcieli posiadać jeszcze większą władzę, jak to bywa w tym mieście omamionym szaleństwem żądzy wszelakiej. A żeby móc to zrobić, należało wybić ród, który był kastę wyżej. Takie rzeczy działy się na porządku dziennym, ale nikt o tym nie mówił publicznie. Zrozumiałam to dopiero po latach. Sama uciekłam z tego miasta w młodości.
Elfka miała nadzwyczajnie dobry humor. W związku z tym nie przestawała mówić.
- Mój ojciec był młody, zawędrował do elfiej krainy, spotkał moją mamę, wynikiem byłam ja. Mama zmarła wkrótce po porodzie.
Pantera zamruczała przyjaźnie, biegnąc tuż przy koniu swojej właścicielki.
- Ach, a moją śliczną panterkę dostałam jeszcze mieszkając pod powierzchnią. Od ojca. Byłam jeszcze mała, stąd jej dziecinne imię "Layla".
Pantera zamruczała nieprzyjaźnie.
- Bycie wśród elfów leśnych to najlepsze, co mogło mnie spotkać. Tyle tu kolorów, zapachów, nieba... Co... co? Nie.... niewiele pamiętam z życia pod powierzchnią...
Ten temat zwinnie omijała, nie wspominając również o tym, co ostatnim razem wyznała podczas rozmowy z magiem.

Tętent kopyt ich koni tłumiła piękna, soczyście zielona trawa skropiona rosą. Podróżowali Równinami Andurii. Malowniczo rozciągały się przed nimi polany, i wydeptane ścieżki wiły się wśród bujnej roślinności. Tuż po śniadaniu wyruszyli w drogę, z zamiarem jechania bez przerwy do zenitu. Chcieli przeprawić się przez rzekę za kilka dni.

- A skąd ty pochodzisz?
Awatar użytkownika
Sael
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sael »

Sael jechał tuż obok Gwen i przysłuchiwał się jej opowieściom. Czas mijał szybko. Słońce stało już wysoko. Zaczęło się robić ciepło, zapowiadał się upalny dzień. Mag po raz pierwszy od dłuższego czasu postanowił zdjąć swoją szatę. Niewiele osób widziało go kiedykolwiek bez niej. Miał na sobie dobrej jakości, lnianą koszulę, skórzane spodnie i doskonałej jakości buty. Złożył starannie przetartą miejscami szatę do torby i przytroczył ją do siodła. Kiedy wyprostował się ponownie, można było zobaczyć rękojeść miecza, który wisiał u jego boku. Na co dzień nie dało się go zauważyć spod materiału, lecz teraz był dobrze widoczny. Był bogato zdobiony i idealnie wyważony. Sael miał go przy sobie zawsze, jednak nigdy nie był zmuszony, by go dobyć. Nie zmienia to faktu, że potrafi nim bardzo dobrze władać. Przy jego pasie znajdował się jeszcze niewielki sztylet i mieszek.

Gdy Gwen zapytała o to, skąd pochodzi, Sael lekko się zdziwił. Nie był pewien, co ma jej dokładnie odpowiedzieć. Zastanawiał się nad odpowiedzią długo, ale w końcu zaczął opowiadać wszystkie strzępki wspomnień, jakie posiadał, mniej lub bardziej upiększając swoją historię. Nie powiedział wiele. Wspomniał o posiadłości, o jego ulubionych zabawkach z dzieciństwa, oraz o tym, że chadzał do wioski nieopodal, by bawić się z rówieśnikami. Gdy jego opowieść zmierzała do momentu, gdy skończył osiemnaście lat, mag nie mówił już ani słowa prawdy. Cała jego podróż po Alarani i jej cel były kłamstwem.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Elfka nie była głupia. Wiedziała, że Sael nie powiedział jej całej prawdy. Nie była tym zaskoczona. Po jego ostatnim wyznaniu przypuszczała, że nie będzie chciał do tematu wracać. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Była zdziwiona postawą człowieka. "Być może dlatego, że nie znam wielu ludzi" - pomyślała. Wyglądał na około trzydzieści ludzkich lat, jednak zachowywał się jakby był dużo młodszy. Nie tylko miała na myśli jego plany wobec ojca i przyszłości, ale również to, że tak łatwo krępował go jej wzrok... nie przypuszczała, że ktoś taki jak on - potężny i przystojny czarownik - będzie tak nieśmiały. Był wrażliwy, czasem odnajdywała w jego spojrzeniu czułość; a stanowiło to tak duży kontrast do tego człowieka, którego widziała na początku... Przy straganie wydawał się pewnym siebie, szarmanckim mężczyzną, później tajemniczym, planującym od wielu lat ojcobójstwo magiem, teraz zachowuje się jak uroczy chłopiec... Nie była pewna, co chodzi mu po głowie. "Powinnam go lepiej poznać", pomyślała. Zastanawiała się również, czy zaniechał swoich planów i jak teraz planuje swoją przyszłość.
Po jakimś czasie Gwenfyvar porzuciła te myśli i z zachwytem oglądała piękne widoki rozpościerające się przed nimi. Po krótkim postoju w południe, gdzie usiedli w cieniu rozłożystego drzewa, by skryć się przed upalnym słońcem, wyruszyli dalej. Nagrzana ziemia unosiła w powietrze świeży zapach kwiatów i ziół.

Oboje byli bardzo zmęczeni kilkugodzinną jazdą. Kiedy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, zaczęli szukać dogodnego miejsca do rozbicia obozu. Wreszcie Layla znalazła cichy zagajnik, przy skarpie. W jego pobliżu wesoło szumiał strumień, gdzie mogli napoić zwierzęta.
Elfka z ulgą zeszła z konia, rozmasowując obolałe od długiej jazdy nogi. Wierzchowca zaprowadziła do wodopoju. Wzięła się za rozkładanie swojego szałasu, wyjmując z torby potrzebne rzeczy. Westchnęła z ulgą.
- Cieszę się, że idzie nam tak dobrze. Niebawem dotrzemy do rzeki. Wtedy już będzie połowa drogi za nami...
Awatar użytkownika
Sael
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sael »

W czasie, gdy Gwen rozkładała swój szałas, Sael zabrał się za rozpalanie ognia. Poszedł poszukać chrustu, a gdy wrócił, ułożył starannie krąg z kamieni, które znalazł przy strumyku, a następnie wewnątrz okręgu ułożył stos z patyków i gałęzi. Nie minęło wiele czasu, a ognisko płonęło już żywym ogniem, Sael użył magii, by je rozpalić. Podrzucił jeszcze kilka polan drewna, a następnie zajął się przygotowaniem posłania dla siebie.
Zrobiło się ciemniej. Ich niewielki obóz skąpany był teraz w świetle zachodzącego za horyzontem słońca i jedynie niewielki płomień pośrodku rzucał nieco inny cień na okolicę.
Gdy już całkiem się ściemniło i okolica była skąpana w mroku, Sael rozpalił jeszcze większy ogień, ze swojej torby wyjął niewielką mapę i w ciszy, przerywanej jedynie co jakiś czas trzaskiem łamanego drewna, zaczął szukać najlepszej drogi, by przeprawić się przez Rzekę Motyli. Mimo dobrego wzroku, mag miał problemy z przeczytaniem jej w słabym świetle. W tej chwili niewielki ognik przyleciał w jej pobliże. Zaczął świecić jasno, co pozwoliło mężczyźnie cokolwiek zobaczyć.
Sael ucieszył się, że zobaczył swojego nowego przyjaciela. Uśmiechnął się do niego szeroko i wrócił do czytania mapy.
Wodząc palcem po mapie, mag mówił sam do siebie, którędy będą podróżować.

W MIĘDZYCZASIE W POSIADŁOŚCI RODU MUSIRALL


Przy ogromnym stole, pośrodku ciemnego gabinetu, na krześle, które wyglądem i zdobieniami przypominało królewski tron, siedziała ponura, krzepka postać. Było widać jedynie jej kontur. Na dłoni tajemniczego osobnika tańczył niewielki, zielony płomyk, który nie dawał ani trochę światła ani ciepła. Jednak to nie były jedyne wyjątkowe cechy tego płomienia. Mianowicie widać w nim teraz było niewielkie obozowisko, dwie osoby. Jedna z nich wskazywała na mapie palcem ścieżkę, którą prawdopodobnie będą podróżować dalej.
W pomieszczeniu rozległ się donośny, niski głos tajemniczego mężczyzny.
- Ichaem! - Krzyk rozniósł się echem po większej części budynku. Po chwili w drzwiach gabinetu stał szczupły, wysoki mężczyzna w podeszłym wieku. Ukłonił się tylko bez słowa.
- Równiny Andurii, nieopodal wioski Meklis w niewielkim zagajniku przy potoku. Jest z nim elfka. - Postać mówiła spokojnie, lecz na tyle głośno, by mógł ją zrozumieć półgłuchy lokaj. - Ona nie jest mi potrzebna, ale jego masz mi sprowadzić w całości. Priorytetem jest księga. - W tym momencie mężczyzna wyłonił się z cienia. Jego twarz była pokryta bliznami i bruzdami, miał lekko siwe włosy i przepaskę na prawym oku. Po jego obliczu można było wywnioskować, że był bardzo dobrze zbudowany.
Bez zbędnych pytań Ichaem ukłonił się ponownie i zniknął za drzwiami.
- Już niedługo...
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Elfka lubiła przyglądać się Saelowi, kiedy się uśmiechał. Ładnie wyglądał. Szczególnie, kiedy ognik rozświetlał jego twarz. Wtedy on jeden był kolorowy pośród biało-czarnego krajobrazu. Z zamyśleniem przypatrywała mu się, kiedy analizował mapę. To, jak ich podróż łatwo przebiegała napełniło dziewczynę nadzieją, dobrą energią. Po dzisiejszym dniu poczuła się pozytywnie zmęczona. Z torby wyjęła laskę lukrecji, którą powoli jadła podczas omawiania z magiem dalszej drogi.
- Też chcesz?
Gwen podsunęła człowiekowi paczuszkę z lukrecją.
W końcu oboje wiedzieli już, którędy się jutro udadzą. Oboje z ulgą po raz ostatni rozprostowali nogi i szykowali się do snu przy dogasającym ognisku.
Elfka obróciła się jeszcze w stronę odchodzącego w swoją stronę maga.
- Um... Sael?
Spojrzał na nią przez ramię. Gwen uśmiechnęła się delikatnie.
- Dobranoc.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Z początku noc zapowiadała się spokojnie - od ognia biło przyjemne ciepło, wokół panowała cisza i spokój, okolica zdawała się być bezpieczna. Niepotrzebne było nawet wystawianie wart, można było spokojnie spać aż do rana. Tylko około północy zrobiło się… dziwnie. Z początku dało się słyszeć śmiechu i dziewczęce chichoty dochodzące znikąd. Później dołączyły do nich inne głosy niewiadomego pochodzenia. Pojawienie się widmowych postaci było tylko kwestią czasu. Z początku ignorowały one wędrowców, bawiły się w najlepsze we własnym gronie. W końcu jednak zainteresowały się elfką i magiem. Zaczęły namawiać ich do wspólnego świętowania, a ich podszeptom trudno było się oprzeć. ”Czemu nie?”, myśleli oboje, bo przecież był to tylko taniec, a ta muzyka była tak piękna, ci ludzie tak radośni. Gwenfyvar i Sael dali się ponieść zabawie.
        Rano elfka obudziła się w swoim śpiworze, nogi ją jednak bolały i była zmęczona, jakby całą noc nie spała. Co więcej nie była już na polanie, na której poprzedniego dnia razem z magiem rozbiła obóz. I jakby się zastanowić, jego również nie było nigdzie w pobliżu. Co się jednak stało, tego dziewczyna nie wiedziała - nie pamiętała nic od momentu, gdy życzyła Saelowi dobrej nocy.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości