Rzeka Motyli[Brzeg rzeki] Piękny, słoneczny dzień

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

- Mam przeczucie, że w kwestii czarowania to ty jesteś bardziej uzdolniona. Zresztą... szczerze mówiąc to ja wolę posługiwać się ostrzem i walką wręcz, a nie magią, także magii nie mam jakoś mocno rozwiniętej, jeżeli idzie o jej naukę - powiedział zgodnie z prawdą, i z tym co uważa. Nie miał pewności co do tego jak dobrze Teriel zna magię, jednak przeczucie mówiło mu, że wampirzyca jest bardziej uzdolniona w tej kwestii niż on.
- Może... Zobaczymy jak już dokończymy to co zaproponowałem - dodał i już się nie odezwał. Resztę drogi pokonali dość szybko, może to i dlatego, że ani Agares, ani Teriel nie odzywali się, więc droga minęła w ciszy. Pradawny co jakiś czas wyszukiwał aur bandytów znajdujących się w obozowisku, żeby w razie czego wiedzieć, czy któryś bandyta go nie opuścił, czy coś.

W końcu ręką dał znak Teriel, aby zatrzymała się, a sam wyjrzał przez zarośla. Wampirzyca mogła domyślić się, że są już bardzo blisko obozu, po tym, że po prostu było widać lekkie łuny od ognisk. Smok rozejrzał się po obozowisku, policzył ilu jest bandytów i ile namiotów, a następnie schował głowę i odwrócił się do wampirzycy.
- Na zewnątrz jest dziesięciu, jednak są też trzy, kilkuosobowe namioty, w których mogą również siedzieć lub spać bandyci. Przy każdym namiocie pali się ognisko, a bandyci będący na zewnątrz są w miarę dobrze uzbrojeni: Większość ma po prostu skórzane zbroje i miecze lub toporki, jednak trzech z nich ma skórzane zbroje okute dodatkowo stalowymi płytkami i mają przy sobie miecze, toporki i dodatkowo tarcze. Nie wiem ilu jest w środku namiotów, o ile w ogóle tam są, bo światło do ognia pada tak, że nie widać cieni, jeżeli ktoś rzeczywiście byłby w namiocie. Z tych stojących na zewnątrz to żaden nie jest magiem, a nie patrzyłem pod względem aur, czy ktoś siedzi w namiotach, bo mogliby mnie zauważyć - poinformował ją o tym co zauważył.
- Aaa... Jeden jest chyba też jakimś bardem czy coś, bo siedzi przy ognisku i stroi lutnię - dodał, a po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu.
- To co? Najpierw straszymy ich zaklęciami, czy od razu wybiegamy i walczymy? - zapytał.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

- Zawsze możemy się sprawdzić w innych rzeczach. - było wiele możliwości, ograniczenie stanowiła jedynie kreatywność, bo czas i środki problemem raczej nie były. Na gdybanie przyjdzie odpowiednia chwila, bo niebawem mieli przejść do, tak długo wyczekiwanej z resztą, drobnej rozróby. Resztę drogi pokonali w ciszy, nieco krępującej, przynajmniej w opinii wampirzycy.
"Nareszcie." - pomyślała, gdy tylko Agares dał znak. "Czy te obozowiska nie mogły być rozbijane bliżej rzeki?"
- Tylko tyle? Biedacy są bez szans. - odparła. Z drugiej strony to i tak nieźle jak na tego typu grupkę. Ostatecznie ma to marginalne znaczenie bo wszyscy skończą tak samo, no prawie. - Jeśli będzie w miarę grzeczny to oszczędź go, może nam coś zagra. - Pomysł absurdalny, ale jak najbardziej wykonalny i tylko w jego interesie będzie, czy podejmie się próby wykupienia swego marnego żywota poprzez muzykę. Zawsze to jakaś alternatywa.
- To co, po jednym zaklęciu i to na nie więcej niż dwóch przeciwników? - Szkoda by było zabić ich za szybko, to zabija całą radość mordowania.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

- Może też być ich więcej, a reszta, której nie widać może siedzieć w namiotach. Na zewnątrz jest ich dziesięciu, w namiotach może być przecież jeszcze kilku - odparł smok. Przecież wcześniej też zaznaczył, że możliwe jest, że w namiotach również może siedzieć kilku bandytów, tylko nie widać ich, bo ogień nie uwidacznia ich cieni, a on nie mógł wyczytać ich aur, bo stojący na zewnątrz mogliby go zauważyć.
- Dobra... Ale o ile będzie grzeczny. Ty też pamiętaj o tym, żeby go oszczędzić, jeśli będzie w miarę grzeczny - dodał i wyjrzał ponownie, żeby spojrzeć czy nie wyszło więcej bandytów lub nie pochowali się w namiotach, a także po to żeby zobaczyć czy pozmieniali swoje pozycje.
- Możemy zaczynać... - powiedział nie odwracając się do Teriel. Jego dłonie nagle jakby zapaliły się, a po chwili na nich pojawiły się dość niewielkie kule ognia, po jednej na każdej dłoni. Pradawny odwrócił się do Teriel, uśmiechnął się do niej i rzucił kulą ognia w pierwszego lepszego bandytę. Kula eksplodowała na wysokości jego głowy i po prostu rozerwała głowę zbójowi. Po niej poleciała druga, nieco mniejsza kula, która trafiła w serce bandyty i wypaliła w tym miejscu dziurę. On zabił już dwóch na początek- miał nadzieję, że Teriel również użyła zaklęć do zabicia dwóch bandytów, bo ci wznieśli już alarm, w końcu ktoś zabija ich kamratów.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

"Ujdzie." - pomyślała, gdy tylko smok użył swojego zaklęcia do rozprawienia się z istotami niebawem bardziej martwymi od niej samej. Na nieupilnowaniu obozu można było stracić głowę, o ile w pracę nie wkładało się całego serca. Dwójka z nich powinna już to wiedzieć, choć ta wiedza raczej im się nie przyda.
- No wiesz ty co? Jeszcze ich przestraszysz. - powiedziała, po czym zabrała się za rzucanie swojego zaklęcia. - Hokus pokus czary mary... - mówiąc tą "magiczną" formułkę poczęła wymachiwać rękami w geście równie mocarnych symboli, niemniej skutecznych od samych słów.
- A z resztą, to poważna sprawa. - mówiąc to zaśmiała się lekko. Machnęła tylko dłonią, a momentalnie dwóch z bandziorów dosłownie przestało trzymać się kupy. Wszystko poczęło odchodzić od kości, co mogło wydawać się obrzydliwe dla osób nieprzyzwyczajonych do tego typu widowiska. Najlepsze w tym wszystkim było to, iż całość była niezwykle bolesna dla ofiary, gdyż sam zgon odrobinkę się przeciągał. Ich krzyk tylko potwierdzał skuteczność zaklęcia.
- W imieniu króla, królowej, patriarchy, cesarza czy kogo tam sobie chcecie, skazujemy was na karę śmierci. - rzuciła w ich stronę, po czym dobyła noży. - Czas się zabawić. - rzekła w stronę Agaresa.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

- Przestraszę albo rozwścieczę... chociaż lepsze byłoby to drugie, bo walczyliby z większym zapałem - odparł smok.
Miał ochotę zaśmiać się gdy Teriel zaczęła mówić "hokus pokus...", jednak powstrzymał się i zaczekał na efekt zaklęć wampirzycy. Było na co popatrzeć, co prawda jej zaklęcie nie zapewniało szybkiej śmierci dla przeciwników, jednak widok odpadającej skóry i mięśni robił wrażenie, w dodatku ofiary w trakcie trwania zaklęcia były żywe.
- Mhm. - mruknął tylko i uśmiechną się, a później dosłownie wyskoczył z krzaków. Szybko rozejrzał się i wyczytał aury, a także dobył sztyletu.
- W namiotach siedzi łącznie sześciu ludzi, w tym prawdopodobnie ich przywódca, który ma przy sobie jakiś magiczny miecz, a także mag władający magią żywiołów. Mag siedzi w tym samym namiocie co przywódca - poinformował stojącą obok niego nekromantkę.

"Budź się, Zapomniany, koniec leniuchowania" - powiedział smok w myślach.
"Hmm...? - zapytał Zapomniany i spojrzał tylko poprzez oczy Agaresa. "Aaaa... Walka się szykuje. Świetnie!" - odparł głosem osoby, u której gości uśmiech na twarzy.
"Nie chciałem wam wcześniej przeszkadzać, więc się nie odzywałem" -dodał po chwili.
"Wiem... I dobrze zrobiłeś, bo inaczej uciszałbym cię." - odparł Agares. "Zapal ostrze i walczymy. Niedługo poczujesz krew" - dodał pradawny, a ostrze sztyletu zapaliło się.

Czterech spośród dziesięciu będących na zewnątrz już nie żyło, a pierwsza dwójka, która się o tym zorientowała ruszyła w stronę jego i Teriel. Jeden miał miecz i skórzaną zbroję, a drugi miecz i tarczę, a także skórzaną zbroję wzmocnioną żelaznym okuciem. Agares ruszył w ich stronę idąc szybkim chodem, nie biegł. Większe zagrożenie sprawiał przeciwnik z tarczą i mocniejszą zbroją, więc smok rzucił w niego kulą ognia, którą ten oczywiście zablokował tarczą. Kula wybuchła mu na tarczy, jednak to tylko odepchnęło bandytę lekko w tył. Drugi, lekko opancerzony biegł już w stronę Agaresa. Pradawny pochylił się, podciął bandycie gardło płonącym sztyletem i uderzył go barkiem, nim ten zdążył zadać cios. Uderzenie przeprowadzone było w taki sposób, że ciało bandyty przeleciało nad pradawnym i wylądowało na ziemi.
Teraz drugi, który również już nacierał. Smok robiąc krok w bok uniknął jego szarży i szybko zaatakował. Przeciwnik był nieco niższy od niego, a także wolniejszy i słabiej wyszkolony. Pradawny po prostu złapał go jedną ręką za głowę, a drugą, wyposażoną w sztylet podciął gardło. Popatrzył na Teriel i uśmiechnął się uśmiechem, który był jednocześnie zaproszeniem do swego rodzaju rywalizacji.

- Uważaj na łuczników... Możesz ich zabić, jeżeli chcesz- odparł do Teriel wskazując swoją bronią na postaci, które wyłoniły się z namiotu, a oczywiście byli to łucznicy, którzy właśnie napinali strzały. Było ich czterech.
W stronę smoka ruszyła kolejna dwójka przeciwników, jednak ci mieli na sobie lekkie, skórzane zbroje i po dwie bronie- jeden miał dwa toporki, a drugi dwa miecze.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

- A więc było ich szesnastu... szkoda, że tak mało. - rzuciła w jego stronę. Czterech już gryzło ziemię, a grajka szkoda było zabijać, zawsze stanowiłby umilacz czasu, o ile zachowywałby się odpowiednio i rzecz jasna umiał ładnie grać, a nawet śpiewać. Prawdziwych artystów ze świecą szukać, a skoro był tu mag i magiczny miecz, to jest i szansa na uzdolnionego muzykanta. - Chcesz maga czy herszta? - jej było wszystko jedno który będzie kolacją, o ile nie zostaną zbytnio zmasakrowani, bo to również mogło się wydarzyć.
Popatrzyła przez chwilę, jak Agares załatwia sprawę dwóch narwańców. Musiała przyznać, głupoty im nie poskąpiono, choć z drugiej strony i tak nie dane by im było uciec, chyba że jako żywe pochodnie tudzież osoby dosłownie gubiące siebie po drodze. Wyszczerzyła tylko kły w geście akceptacji swego rodzaju rywalizacji. Niezupełnie chciała ścigać się w ilości zabitych, ale raczej w widowiskowości i kreatywności w zabijaniu.
- Już są martwi. - skomentowała krótko, gdy smok wskazał jej biednych łuczników. Miała już opracowany plan, jak ich załatwi. Wpierw spojrzała jednemu prosto w oczy, co przy jej wampirzym uroku oraz magii umysłu sprawiło, iż stał się jej marionetką, którą za chwilę wykorzysta. Momentalnie teleportowała się pomiędzy dwóch z nich, lokując ostrza sztyletu w ich szyjach. Jej chwilowa maskotka dopełniła formalności, posyłając strzałę prosto w głowę czwartego z nich. Był również o tyle miły, że z chęcią odstąpił swój miecz i toporek dla Teriel. Na zakończenie sięgną po strzałę i popełnił dość ambitne samobójstwo, dźgając się w gardło do momentu, aż padł martwy. Skierowała się w stronę reszty, którzy wypełzli z namiotów, wliczając w to przywódcę i jego magicznego towarzysza.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Ostatnimi czasy coraz więcej podróżnych narzekało na powtarzające się ataki coraz to zuchwalszych rabusiów, bez zahamowań mordujących zarówno mężczyzn, jak i kobiety i dzieci. Towary ginęły bez śladu, zyski gildii kupieckich malały, wzrastała za to liczba zbrojnych chroniących karawany.
Jednak nawet tak dobrze chroniona karawana jak ta nie mogła spodziewać się takiego losu.
Spadli na nich szybciej niż myśl, doskonale zgrani i nadludzko skuteczni. Wampir i tajemniczy wojownik.
Grajek darł się wniebogłosy, porzucając instrument i zieleniejąc na twarzy z każdym kolejnym poderżniętym gardłem i sztyletem w sercu. Czołgał się jak paralityk, byle dalej od śmierci. Wreszcie, gdy kończyny znów zaczęły go słuchać, rzucił się do ucieczki. Jego krzyk zmieszał się z przerażonym kwikiem koni, które widok krwi wprowadził w amok. Uwiązane u kępki olchowych zarośli szarpały się w pętach.
Dopiero kwik koni zaalarmował lekko podchmielonego dowódcę ochrony, który wytoczył się z namiotu wraz z swoim kolegą, magiem. Przez chwilę patrzył się w osłupieniu na pobojowisko i okrwawionych napastników i wydawało się wręcz, że i on dostał się pod czar wampirzycy. Wtedy jednak mag rąbnął go silnie w żebra.
- Ostrzeż tamtych! Uciekaj! Ja ich zatrzymam!
Dowództwo w grupach najemników było więc kwestią względną. Człowiek natychmiast odzyskał rezon i skoczył ku koniom, wyciągając sztylet. Więzy rumaka zostały przecięte w mgnieniu oka i zanim zwierzak zdążył się zorientować, że jest wolny, miał już jeźdźca na grzbiecie.
Doprawdy, alkohol robił z ludźmi cuda.
Mag jednak nie próżnował. Naprędce uformowana kula energii okazała się jednak nie pociskiem, a... racą. Purpurowy fajerwerk rozkwitł wysoko na niebie w ogłuszającym huku. Niewątpliwie znak dla reszty podróżnych, którzy właśnie stracili większosc zbrojnych...
- Witajcie w piekle, kreatury! - warknął mag i zerwał z szyi ozdobny medalion. Na jego twarzy widniał wyraz ponurego tryumfu.
Bladoczerwony, poznaczony ognistymi żyłkami kamień pękł przez środek, a wraz z nim zatrzęsła się ziemia...
Nagle zrobiło się gorąco. Piekielnie gorąco. W promieniu dwudziestu metrów od maga cząsteczki gleby poruszyły się i w niebo wystrzelila ściana białego, oślepiającego ognia, otaczającego kręgiem dwójkę napastników, maga i... stadko koni.
Zwierzęta zakwiczały z bólu, gdy ich sierść i grzywy stanęły w płomieniach. Szaleniec o dość wykrzywionym poczuciu estetyki mógłby uznać widok ognistych jak słońce rumaków za piękny. Pęta bardzo szybko strawił magiczny ogień, lecz wierzchowce nie miały szans w starciu z żywiołem. Ich przedśmiertne wizgi ucichły w ciągu kilku sekund. Nadspodziewanie szybko.
- Ugaś ogień, którego nie powstrzyma ni woda, ni ziemia. Twój nożyk to przy nim zapałka! - rzekł mściwie mag. Płomienny okrąg zafurkotał, gwizdnął i... rozdzielił się. W kierunku środka pomknął po spirali zabójczy wąż ognia. Przestrzeń wolna od gniewu żywiołów zmniejszała się z każdą sekundą. Piromanta widząc reakcję swoich oponentów roześmiał się głośno, klasnął w dłonie i sam stanął w płomieniach. I zniknął, jak przystało na najemnika. Życie było dlań zdecydowanie droższe, niż zapłata.
A życiem mogli zapłacić właśnie ci nieszczęśnicy, którzy, pragnąc rozrywki, poszukiwali kilku głów do ścięcia. Przewrotny los obrócił ich szlachetne chęci w zbrodnię, przewagę - w rychłą zgubę. Temperatura wzrastała nienaturalnie szybko. Trawa zwiędła i wyschła, powietrze stało się nieznośnie ciężkie i suche, choć magiczny ogień nie wytwarzał dymu. Ludzkie wargi Agaresa popękały, ze skóry płynęły strugi potu. Jednakże Agares był smokiem, sam nosił w sercu magiczny ogień. Upał nie był dlań zabójczy, jedynie nieznośny. Czuł, jak fala gorąca biegnąca od wciąż zbliżającej się ściany ognia liże jego odzienie. Zgasił naprędce mały, zwyczajny pomarańczowy płomyczek, który zatańczył na tkaninie.
Ciepło. Norma, dla takiego smoka jak on. Choć nie znał charakteru tej białej burzy, wiedział, że nawet piekielny ogień go nie zabije. Zrani, owszem, ale nie zabije. Znał swoje ciało, ufał swym instynktom, ale... nie był sam.
Z perspektywy Teriel sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Blask ognia oślepiał, bliski wypalenia jej oczu. Szum i gwizd piekielnej pożogi przerwał kolejny krzyk bólu, gdy piękne, srebrzyste włosy wampirzycy stanęły w płomieniach. Resztki wilgoci dawno już odparowały, więc rzadki, szarawy dymek unoszący się z jej ubrania mógł być tylko...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Wszystko działo się szybko. Agares chciał pobiec za przywódcą bandytów, który właśnie uciekał na koniu i pewnie udałoby mu się go nawet dogonić na tyle, że mógłby trafić go kulą ognia. Został jednak, by walczyć z magiem, który... okazał się zbyt potężny jak na zwykłego maga- bandytę. Piromanta wyczarował ognisty okrąg wokół całego obozowiska i później znikł z pola walki jak tchórz.
Ogień nic wielkiego mu nie zrobi, wszak Agares był stworzeniem, które nosi go w sercu. Gorzej było z Teriel. Pradawny pomógł jej wstać i przy okazji spróbował ugasić ogień, który zajął kosmyki włosów wampirzycy, jednak nie do końca udało mu się to, bo gdy tylko spróbował go zgasić to ten po chwili pojawiał się ponownie.
Miał już jej powiedzieć, żeby ich stąd teleportowała, jednak najwidoczniej Teriel domyśliła się tego sama i krótką chwilę, po tym jak on zdusił ogień na jej włosach i końcach ubrań, ona teleportowała ich stamtąd. Pradawny nie był pewien jednego: czy wampirzyca teleportuje ich w konkretne miejsce, czy w jakieś losowe... Niedługo się przekona.

Ciąg dalszy: Teriel i Agares.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości