Rzeka Motyli[Nad brzegiem rzeki] Spacer po śnieżnym kwiatów dywanie.

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Cel Saitavera został osiągnięty. Z przyjemnością obserwował jak Hestia odchodzi w kierunku obozowiska, dodatkowo zadowolenie rosło, gdy widział oburzenie, które afiszowała gestykulacją.
Słowo skierowane do niego, które pewnie miało za zadanie jedynie go strapić, lub przynajmniej zmniejszyć jego zadowolenie spowodowało, że czara goryczy się przelała. Smokołak wybuchł bezgłośnym śmiechem, powodującym, że położył się na plecach i odpłynął trochę do tyłu. Gdy kobieta znikła z jego widoku wrócił do mycia. Nie pozostało go jednak wiele, a dziwne uczucie pustki jedynie przyspieszyło wyjście z wody. Zdziwiony dostrzegł, że zdecydowanie weselej i przyjemniej było w towarzystwie tej istotki, która samą swoją obecnością odtrącała nudę.
Saitaver ubrał więc spodnie i zarzucając jedynie na siebie koszulę skierował się ku obozowi.
Gdy do niego dotarł, ogień ledwo się tlił. Dorzucił więc drwa na których szybko zaczęły tańczyć gorące języki ognia. Ostatnie promienie słońca oświetlały wśród wydłużonych cieni sylwetkę zasypiającej kobiety.
Leżała skulona w kłębek, wyglądając niewinnie i bezbronnie niczym najdelikatniejsza istota na ziemi. Tak łatwo teraz byłoby zranić, lub zabić. Jednak nie o tym myślał w tym momencie smokołak. Chciał jak najszybciej przestać zwracać uwagę na nią. Jednak nie mógłby zasnąć mając Hestię przed sobą, a przynajmniej nie tak, aby widzieć całą jej sylwetkę.
Kąciki warg mężczyzny lekko się uniosły. Podszedł do swej towarzyszki i jakby nie było to nic specjalnego położył się obok niej i przykrywając się kawałkiem swojego płaszcza, przytulił się do jej pleców mówiąc –słodkich snów.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Sparaliżowana wzdrygnęła się, wyrywając ze snu na dźwięk głosu Saitaver'a. Białogłowa niczym oparzona odskoczyła na bok, ze wzrokiem pełnym strachu i złości. Zareagowała niczym kobra, której zatarasowało się nieumyślnie drogę. Hestia zrzuciła z siebie płaszcz, poczynając delikatnie drżeć czego istotą było zimne powietrze spowijające jej nagie ramiona. Grymas z jej twarzy nie znikał. Jasnowłosa oddaliła się od towarzysza o kolejnych kilka kroków. Zniknęła z pola widzenia mężczyzny i skuliła nogi, opierając brodę o kolana. Z przechyloną lekko w bok głową dokładnie przyglądała się Saitaver'owi. Czuła niepewność w jego towarzystwie, wewnętrzny strach, z którym próbowała walczyć. Była niczym dzikie zwierzę, które reagowało jadem i kłami, kiedy przekroczyło się daną granicę. Hestia po tylu latach spędzonych w samotności odzwyczaiła się od towarzystwa, reagowała nieufnie na każdą żywą istotę, która znajdowała się w jej pobliżu, jadem zaś kiedy przekraczała cienką granicę wyznaczonej przez niej "strefy własnej", którą niezmiernie sobie ceniła. W bezruchu ciała, jej wzrok błądził po ciele mężczyzny aż w końcu bezwiednie firana jej rzęs zasunęła się na jej zamglone oczy. Opadła z szelestem na trawę, wzdychając delikatnie. Próbowała spojrzeć raz jeszcze na towarzysza, jednakże odwróciła głowę w przeciwną stronę, unosząc wzrok ku gwiazdom.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Zaskoczyła go gwałtowna reakcja, choć nie na codzień prawie nieznany mężczyzna przytula się do pleców kobiety. Jednak zaskoczyła go jej forma. Hestia odskoczyła niczym oparzona, a jej wzrok był godny bazyliszka. Smokołak poczuł się z tego powodu trochę zażenowany, mógł wcześniej dać znać że się zbliża. Powodów takiego zachowania może być wiele, jednak nad wyraz dobrze wskazywały nienawiść do mężczyzn. Na to się wiele nie poradzi, jedynie czas może to zmienić. Saitaver więc owinął się lepiej w płaszcz i rzucił chłodno w kierunku towarzyszki –w pojedynkę na pewno zmarzniemy- bliskość wody i brak osłon przed wiatrem powodował, że to miejsce nie było najlepsze na biwak. –ognisko nie da nam wystarczającego ciepła- dodał, a następnie dla zachowania ciepła skulił się w kłębek pod płaszczem i odwrócił twarzą w stronę rzeki. Nie chciał patrzyć na przerażoną i złą Hestię, wyostrzył jednak słuch, aby usłyszeć każdy jej ruch. Wolał nie skończyć z nożem w plecach, a z kimś takim nigdy nic nie wiadomo.
Ostatnio edytowane przez Tilia 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga na stylistykę i sens pisanych zdań
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Białogłowa drżała, bezlitośnie muskana lodowatymi językami wiatru, który nie dawał jej wytchnienia, ni spokoju. Słowa które padły, zamknęły jej usta. Jej myśli wędrowały ku nieznajomemu mężczyźnie, którego dziś poznała. Był dla niej ogromną zagadką. Poczynała snuć myśli na temat rasy, jakiej mógłby być przedstawicielem. Człowiek. Pomyślała i skierowała wzrok ku mężczyźnie - Człowiek - powiedziała mimowolnie na głos skupiając się na jego twarzy. Podparła się na łokciach, nadal trzęsąc z zimna, i wodziła wzrokiem po jego ciele. Saitaver skąpany w blasku luny, zdawał się jej być taki piękny... Jego twarz, oświetlona blaskiem gwiazd, wyglądała wyraziście i nieco małodusznie. Bił od niej jakiś chłód, który łącząc się z chłodem wiatru, mroził Jasnowłosą w którą uderzył kolejny lodowaty dreszcz rozpływający się chaotycznie po jej kruchym ciele. - Zimno - odparła tonacją rozkapryszonego dziecka w stronę niby gwiazd. Wiedziała, iż "tam jest ciepło". Tam, to znaczy obok mężczyzny, promieniującego ciepłem niczym gwiazda zasypiająca na łożu z traw i różnorodnego kwiecia. Dziś noc była wyjątkowo zimna, Hestia dokładnie wyczuwała każde najmniejsze smagnięcie chłodnego powietrza, czepiającego się jej ciała pod którego wpływem trzęsła się niczym schwytany w sieć pajęczą motyl. Chciała uraczyć skórę Saitaver'a dotykiem, poczuć znów ten bijący z niego żar, który ukoiłoby jej zmarznięte ciało. Chciała zbliżyć się i zasnąć przy źródle ciepła jakim był jej towarzysz. Nie podjęła jednakże żadnego kroku. Zadumana i bijąca się sama z sobą wyrzuciła w końcu - Proszę. Podaj mi płaszcz. - I unosząc dumnie głowę rzuciła mężczyźnie lodowaty wzrok. - Podaj mi płaszcz - powtórzyła, wyciągając przed siebie dłoń, w kierunku towarzysza i mnożąc chłód w swych dużych, nieco zamglonych oczach.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Saitaver leżał nieruchomo. Patrzył na gwiazdy odbijające się od spokojnej tafli rzeki. Przypominały mu dom, oraz jezioro w pobliżu którego biwakował. Nie było ono duże, lecz głębokie, a woda wiecznie była w nim zimna. Smokołak już zapomniał dlaczego porzucił swoje rodzinne strony. Pamiętał jedynie by wysyłać część swoich zarobków dla siostry. Jednak jak się im wiedzie? Czy jego rodzina jest szczęśliwa? Zadawał sobie pytanie, wspominając jednocześnie ludzi z rodzinnej wioski. Jednak nie był sam, czuł na sobie wzrok Hestii, prawie widział jak jej oczy krążą po jego ciele. Mężczyznę ciekawiła jej osoba, to jaka jest, skąd pochodzi. Zadawał sobie również pytanie czy ma rodzinę, o którą się martwi, albo która tęskni za nią. Co spowodowało opuszczenie domu? Świat nie jest wcale przyjaznym miejscem. Pewnie ona się o tym szczególnie dowiedziała. Rozmyślania przerwał głos kobiety. Żądanie, gdyż prośbę nie wypowiada się takim tonem, zostało szybko rozpatrzone.
-Nie oddam ci mojego płaszcza, gdy oboje się pod nim zmieścimy.- Odpowiedział nie wstając się wcale z miejsca, a nawet nie odwracając się do dziewczyny. Jedynie poprawił pod szyją płaszcz, aby żaden wiatr nie dostał się pod materiał. –Zresztą i tak byłoby ci zimno samej pod płaszczem- dodał odwracając lekko głowę, by z profilu zobaczyć reakcję Hestii
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Hestia zrezygnowana zwinęła się ponownie w kłębek, jak najdalej mężczyzny i rzuciła w jego stronę groźne spojrzenie. Marszcząc czoło oraz leżąc plecami do towarzysza, poczynała dotykać snu. Coś jednak, do końca nie pozwalało spokojnie odejść jej w senne marzenie. Były to bowiem myśli chaotycznie, krążące po jej skołatanym umyśle i drażniące ją od wewnątrz. - Kim jesteś nieznana istoto? - Zapytała Białogłowa unosząc się i siadając naprzeciwko Saitaver'a oraz dodając zimnym niczym jej wzrok, tonem - Dlaczego tutaj zostałeś? - Okalająca ich zewsząd cisza przyrody z błogiej przeistaczała się w pełną mroku i nieporozumień. - Czego oczekujesz? Nie jestem istotą którą można do siebie przywiązać - Odpowiedziała machinalnie. - Wraz ze świtem zniknę, nasze drogi się rozejdą... Prawdopodobnie już nigdy o Tobie nie pomyślę. I Ty także, nie myśl o mnie. Jak płatki śniegu. - Oznajmiła spoglądając głęboko w oczy towarzyszowi, jak gdyby chciała przeszyć go wzrokiem na wskroś. Niesiona falami drżeń położyła zimne dłonie na ramiona i skuliła się. - Bowiem wszystko ma swój koniec i początek - rzekła sama do siebie nadal intensywnie wpatrując się w źrenice mężczyzny.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Saitaverowi, pomimo płaszcza zaczął doskwierać chłód. Był to dopiero przełom lata i wiosny, pora niezwykła z powodu rozwijającej się natury, kwiatów ozdabiających swymi kolorowymi płatkami łąki, młodych liści na drzewa, a także cudownych treli ptaków wielbiących życie swymi dźwięcznymi głosami. Właśnie jeden z takich ptasich wirtuozów, przycupnął na jednej z gałązek. Otrzepał swoje atramentowo czarne piórka, upodobniające go do śpiewaka operowego ubranego w elegancki smoking. Zaczął się koncert. W tle było słychać muzykę szumu rzeki. To wszystko tworzyło specyficzną atmosferę spokoju i błogości.
Nawet szary żbik skradający się na granicy cienia poddawał się tej leniwej atmosferze. Krocząc tylko sobie znanymi ścieżkami omal nie wpadł na dwie istoty znajdujące się po za lasem. Tylko dzięki temu, że wiatr się odwrócił i przyniósł obce zapachy dostrzegł niebezpieczeństwo. Skradając się obrzeżem krzaków obserwował jak białowłosa wstała i podeszła do drugiej istoty.
Saitaver równie dobrze wiedział co robi Hestia. Nie były mu do tego potrzebne płonące blaskiem oczy żbika. Smoki mają wszystkie zmysły bardzo wyostrzone. Są zabójcami. Matka natura stworzyła je tak, że przetrwały wiele tysięcy lat prawie się nie zmieniając. Nie musiały, bardzo trudno było im zagrozić.
-Jestem wędrowcem, już ci to mówiłem- odparł podnosząc się na ręce. Leżenie podczas rozmowy nie było komfortowe, siadanie zaś utrudniłoby zachowanie ciepła pod płaszczem. –Kim zaś ty jesteś?- Zapytał. Po czym odpowiedział na jej kolejne pytanie. –To ty zostałaś w miejscu gdzie założyłem obóz. Jutro skoro świt zwijam go i ruszam dalej.- Ciągnął dalej patrząc z obojętnością w niespotykane oczy kobiety. Zresztą kim ona była? Z pewnością nie człowiekiem. Jednak nie miał czasu się zastanowić, gdyż lekko poirytowany odparł –Z pewnością szybko o tobie zapomnę-Nie było to co prawda całkowitą prawdą. Saitaver spodziewał się raczej że będzie wspominał zapadającą w pamięć kobietę jeszcze dłuższy czas, lecz nie zamierzał rozpamiętywać tego spotkania. –Pozwól, że pójdę już spać, trzeba wypocząć przed kolejnym dniem podróży.- To mówiąc położył się z powrotem, choć nie zamknął oczu, które utkwił we wzroku Hestii.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Białogłowa uważnie przysłuchiwała się słowom Saitaver'a. Jej wyraz twarzy z chłodnego, przeistoczył się w zmartwiony, niemalże załzawiony. Przypominała skrzywdzone zwierzątko, zagubione w wielkim świecie. Szybko jednak dawne uczucie wypełniło jej wzrok. - Jestem niewiadomą - powiedziała chłodnym tonem racząc towarzysza kolejnym głębokim spojrzeniem. - Wybornie. Wszak jesteśmy oboje zaledwie przystaną chwilową w swoim życiu. Nasze drogi wszak zeszły się aż do czasu świtu, wraz z nim drogi nasze się rozejdą. I już nigdy się nie spotkamy, ni na jawie, ani we śnie. - Wypowiadając te słowa zmartwiła się i uciekła prędko wzrokiem od twarzy towarzysza. Hestia zwinęła się w kłębek wtulając w pościel śnieżnego kwiecia, zanim zamknęła oczy spojrzała raz jeszcze w stronę zasypiającego mężczyzny. Nie odpowiedziała już nic, skąpana w mroku i woni roztaczającej się w powietrzu przymknęła powieki. Odeszła w sen. Śniło się jej iż nocne niebo rozstąpiło się a z ciemnogranatowej przestrzeni wyłonił się kruczoczarny jaszczur, skrzydłami przysłaniający podniebną mozaikę gwiezdną. We śnie białogłowa dostrzegła także obozowisko ludzi, rozłożone na spowitej mrokiem polanie, które obślizgła bestia obróciła w niwecz. Jaszczur napawał się czerwienią wody spienionej krwią niewinnych śmiertelników. Rwące miała brzegi. Wszystko osaczały głosy cierpiących dusz, przeraźliwe krzyki kruszyły wszystko co znajdowało się dookoła. Obóz począł płonąć, bezlitosne języki ognia pochłaniały wszystko co stanęło na ich drodze. Ogień dostał się także do ust Hestii, ostre pazury poczynały rozrywać jej skórę, a kły jaszczura miażdżyły jej kruche kości. Bestia zabijała na oślep. Białogłowa obudziła się z potem na czole i twarzą na której malowało się przerażenie. Zerwała się mimowolnie z miejsca i skierowała wzrok ku górze. Przed jej oczyma blaskiem złocistym przywitała ją łaskawa jutrzenka. Jasnowłosa nabrała do ust łapczywie powietrze, następnie wypuszczając je subtelnie poprawiła kosmyk niesfornych włosów opadających na jej alabastrowe lico. Serce Hestii wciąż biło jak oszalałe, nie pozwalając jej odetchnąć. Świt jednakże sprawiał iż z czasem poczęła się uspakajać, wpływ łagodzący miała także obecność Saitaver'a, co dawało jej jakieś nieopisane poczucie bezpieczeństwa.
Słońce przedzierało się przez wierzchołki drzew, ptaki poczynały śpiewać swe pieśni, leśne śpiewaki, bardy najwspanialsze... Wszystko zaczynało budzić się ze snu. Wzrok Białogłowej powędrował w stronę mężczyzny...
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Jeszcze dłuższy czas, nie mogąc zasnąć patrzył na Hestię. Jej alabastrowa skóra, odbijając światło gwiazd mogła wręcz swą srebrną poświatą współzawodniczyć z księżycem, który teraz z zazdrości skrył się w cieniu nowiu. Myśli o tym kim może być ta kobieta płynęły coraz wolniej, hamowane przez zmęczenie i senność. W końcu, nawet nie wiedząc kiedy, zamknął oczy. Bogini snów, co zsyła na ludzi swe iluzje niczym opadające skrawki zdobionego materiału, największa tkaczka. Jedna z najbardziej zapomnianych bogów, nie obdarowała jednego ze swoich wyznawców żadną specjalną wizją. Tym razem była tak nie znacząca, że skoro tylko się obudził to otworzył oczy. Pierwsze promienie słońca zaczęły już budzić jasną stronę przyrody. Nocne zwierzęta już osunęły się w cień swoich nor, jam i gniazd, dając miejsce trelom ptaków i buczeniu wiecznie ospałych trzmieli, które zataczając swymi grubymi ciałami z pomocą malutkich skrzydeł już latały od jednego białego kielicha, do drugiego, szukając kwiatów napełnionych słodkich nektarem i nęcących ich zapachem. Saitaver usiadł, płaszcz opadł z jego ramion na kolana. Szerokim ruchem uniósł ręce wysoko do góry i przeciągnął się ziewając głęboko. Zamrugał, kilka razy ściskając swoje powieki. Dopiero gdy jego wzrok się wyostrzył dostrzegł kobietę patrzącą na niego. Czując się dziwnie zerknął na siebie. Nie wiedział co przykuło jej wzrok. Może to była rozpięta koszula? Jednak smokołak wątpił w to, w końcu wczoraj mogła się napatrzyć i to na znacznie więcej. Zresztą nie zaprzątał sobie teraz takimi sprawami głowy. Wstał, zarzucił na siebie płaszcz i w milczeniu podszedł do swoich bagaży. Jednak cisza była nie do zniesienia. –W którą stronę dziś się wybierasz?- zapytał wyciągając z torby suchar i bukłak wody. Zazwyczaj gdy był sam to nie odzywał się do siebie aby przerwać ciszę, lecz gdy już przebywał z kimś, to brak rozmowy mógł zawisnąć nad towarzyszami tworząc przytłaczającą atmosferę. Nawet jeśli zaraz mieliby się rozstać to szkoda pozostałby pewien niedosyt. Mając już przy sobie śniadanie, usiadł opierając się plecami o drzewo i zapytał z czystej ciekawości –Naprawdę nie potrzebujesz jedzenia?- po raz pierwszy spotkał takie indywiduum, on sam pomimo słabo rozwiniętego zmysłu smaku, nie wyobrażał siebie nie spożywania posiłków, które nawet tak proste, jak zwykły suchar i woda potrafiły cieszyć, choć o tym nie dowie się nikt kto nie musiał jeść przez kilka dni kory i pić wodę z błotnistej kałuży. Jednak to inna historia, przeszłość, która kazała Saitaverowi cieszenie się z jedzenia i delektowania się nawet najlichszym, lecz typowym jedzeniem.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Białogłowa przemilczała kwestię jedzenia przyglądając się dokładnie towarzyszowi. Ten dzień miał być dniem ich rozstania. Hestia rozejrzała się po okolicy, nie miała bowiem celu, jej domem było to miejsce, Rzeka Motyli. To tutaj spędzała dnie przeplatane dialogami z Luną, to tutaj trwała w samotności pocieszana blaskiem gwiazd. To tutaj czuła się w miarę bezpiecznie. Hestia skierowała wzrok na wodę i odezwała się tymi słowy; - Będę podążać wraz z nią... - Niepokój w oku jasnowłosej i niezdecydowanie widać było wyraźnie, dopóki nie spojrzała w twarz mężczyźnie. - A Pan, którą stroną podąży? - Nie chciała, aby tak jak się obawia, Saitaver powędrował w stronę przeciwną od jej, a zarazem chciała... Paradoks zalewający jej umysł dusił ją niczym wąż, pragnęła się z tego wyrwać. Odwróciła prędko wzrok i odsunęła się od towarzysza, powoli, jakby niepewna kroków swych chwiejnych...
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Nie doczekał się odpowiedzi. Towarzyszka nie była zbyt rozmowna, a właściwie jak już wcześniej zauważył, mówiła na tematy którą jedynie ją interesowały nie dzieląc się informacjami o sobie. Była zamknięta bardziej niż miasto podczas oblężenia. Trudno się dziwić, przecież smokołak był dla niej całkowicie nieznajomy, mimo to poczuł się on lekko zawiedziony, miał nadzieję na podtrzymanie nawet słabej i oschłej konwersacji.
Jeszcze tylko kilka chwil, słońce jeszcze nie uniesie się wysoko na nieboskłon, a Saitaver będzie musiał zwinąć prowizoryczny obóz i ruszyć w dal. Żując przyprawiony gorzkimi ziołami suchar, chłonął wzrokiem okolicę. Chciał zatrzymać jak najdłużej jej widok w głowie, gdyż nawet najlepszy malarz nie miałby dość fantazji by stworzyć piękniejsze dzieło. Śpiewy ptaków witających dzień w chwilach przerwy między karmieniem młodych, rozchodził się ze wszystkich stron. Szum wody, latających owadów, powodował, że ani przez chwilę nie następowała cisza. Lekki wiatr kołysał wysokie łodygi polnych kwiatów rozsiewających wszędzie dookoła piękny zapach swego wnętrza jakby zapraszając na sytą ucztę, wszelką mnogość małych skrzydlatych stworzeń. Dzięki nim zawiążą się owoce i zostaną wydane nasiona, które na jesień wylądują na ziemi, aby przespać zimę, po której obudzą się i urosną w piękne kwiaty, zataczając w ten sposób cykl przyrody.
-Miałem zamiar podążyć z biegiem rzeki- odparł nie patrząc nawet na kobietę, obserwując jak wróbelek wręcz dziko próbował pogonić jakąś zagubioną ćmę, która wyrwana ze snu przez wiatr, poderwała się do lotu. Mała ptaszyna dzikimi zawijasami leciała tuż, tuż za próbującym się uratować owadem.
-Miałem zamiar znaleźć jakieś ślady dawnych smoków, które podobno były liczne w tych okolicach- dodał, gdy wreszcie ptakowi udało się chwycić obiad i leciał zanieść je do wiecznie głodnych żółtodziobów. Po pokazie niezwykłych akrobacji powietrznych Saitaver wstał przeciągając się przy okazji, gubiąc w ten sposób ostatnie oznaki porannego zaspania. –Ja będę się zbierał- powiedział idąc sprawdzając bagaże, oraz zaciskając poluzowane klamry. Gdy już zarzucił na ramię lekko wytartą torbę spojrzał w oczy Hestii i pożegnał się słowami. –Miłej i bezpiecznej podróży Hestio- po czym jakby niby nic ruszył ku rzece mijając dawną towarzyszkę. Wzrok miał twardy i zimny niczym stal miecza, bądź sztyletu czekającego jedynie by napić się krwi, lecz jednocześnie patrzący w dal. Trzeba było jednak przyznać, nie chciał odchodzić stąd sam. Nie lubił co prawda tłumów, ale także uważał samotność za co najmniej niekomfortową.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Jasnowłosa wiodła wzrokiem za oddalającą się postacią mężczyzny. Milczała, nie odpowiedziała nic. Kiedy Saitaver zniknął z jej pola widzenia, odwróciła się na pięcie w przeciwną stronę. Postawiła pierwsze dwa kroki, a następnie kilka kolejnych, po czym zatrzymała się wahając. Coś bliżej nieokreślonego sprawiło iż poczuła smutek związany z tymże świtem. - Jak mogłaś, Nocy, ustąpić miejsca Słońcu?! - wykrzyczała w stronę nieba i po chwili milczenia ozwała się tymi słowy;

Wróć mi ten miniony czas!
Tą spokojną noc gwieździstą,
Nie rozdzielaj, Nocy -Nas,
Wróć mi Lunę swą srebrzystą!

Słońce jednakże jeszcze bardziej złociste niż dotychczas opromieniło zewsząd wszystko dookoła. Hestia wyrażając dezaprobatę groteskową swą gestykulacją, wykrzyczała z rozczarowaniem na twarzy - Bezlitosne słońce. - I uraczyła spojrzeniem opromienione blaskiem kwiaty. Kiedy odwróciła wzrok w stronę którą podążył Saitaver, w jej oczach pojawiło się przerażenie. Jasnowłosa szybkim krokiem zaczęła iść wonnymi śladami mężczyzny, który szedł powolnym krokiem, zatem nie trudno było jej go dogonić, bowiem nie chciała wspomóc sobie skrzydłami co zdradziłby jej pochodzenie którego nie chciała ujawniać. Dziewczyna była już niezmiernie blisko, ukryta za krzewami i drzewami. Wszystko spowijała spokojna, mityczna aura. Szlak zachwycał zapachami, smakami oraz widokami. Hestia podążając tak bezszelestnie za mężczyzną, zupełnie zapomniała iż wszak śledzi go, a idąc tak przed siebie, zadumana, powłóczyste mając ruchy poczęła nucić swe pieśni, zupełnie nie będąc świadom iż się właśnie demaskuje;

(...) I w kniei tej złocistej,
słońcem opromienionej
stapam...

I kwiatów woń mnie raczy,
i barwy oczy moje
zachwyca...

Tam trel w kiściach
srebrzystych i kwiat purpury kielich
ugięty...

I serce me raduje,
a na mym licu
światło - z uśmiechem przeplatane
gości...
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Saitaver szedł wzdłuż rzeki. Nie było tu co prawda wytartego stałego szlaku, lecz drzewa, z powodu bliskości rzeki, rosły dosyć rzadko, a krzewy nie tworzyły zbitej ściany liści i poplątanych gałęzi, wiec wędrowanie zawiłym szlakiem utartym przez zwierzęta było wygodne. Zresztą nie spieszyło się smokołakowi, szedł przed siebie podziwiając krajobrazy jakie rozpościerała wokół niego natura. Wszystko tu było piękne, spokojne i czyste. Struktura większych kamieni, które samotnie piętrzyły się na wysokość kolana. Kto i dlaczego je tak poustawiał? Nikt nie wiedział. Jedynie po korzeniach wielkich drzew, mchach i porostach je obrastających wiadomo było, że nawet jeśli było to dawne pole bitwy, to odbyła się ona setki lat wcześniej. Cisza w lesie pomimo iż ciągle przerywana śpiewem ptaków znajdujących się na obrzeżach lasu, oraz szumem rzeki zagłuszanej przez drzewa zdawała się być bardziej głucha niż zazwyczaj, oraz jeszcze bardziej wywierać wpływ na Saitavera. Szedł powoli, zatrzymując się co chwilę dla wzięcia głębszego oddechu i podziwiania widoków. Chciał zapomnieć o Hestii – kobiecie która jeszcze przed chwilą była jego towarzyszką. Mimo raczej braku jakiś dłuższych rozmów między nimi, brakowało mu obecności drugiej osoby na którą mógłby skierować swoje myśli.
Zaczął nucić pod nosem jakąś muzykę. Była to melodia z jego okolic, mówiąca o chłopaku który podczas zbierania jesiennych darów lasu spotyka panią puszczy. Jednak przerywa sobie już po kilku taktach. Nie jest w stanie teraz nic stworzyć, a muzyka którą sobie przypomniał brzmi tak fałszywie, tak bardzo się różni od oryginału, że zaczęła kaleczyć jego uszy. Rozglądnął się dookoła, czy przypadkiem nikt go nie usłyszał, lecz nikogo nie zobaczył. W rodzinnych stronach wyśmialiby go za taki głos. Jednak był daleko od domu i jedynie kos, któremu przerwał koncert patrzył na niego oburzonym wzrokiem. W przypływie humoru, Saitaver ukłonił się prawdziwemu śpiewakowi i przeprosił. Po czym ruszył dalej badając od czasu do czasu strukturę kory drzew. W pewnym momencie usłyszał głos, piękny i znajomy. Śpiewał coraz głośniej, lecz zbyt szybko, aby artysta się zbliżał. Smokołak odwrócił się, a piosenka zamilkła. Spodziewał się ujrzeć kobietę za sobą w większej, lub mniejszej odległości, lecz jej tam nie było. Dopiero po chwili dostrzegł fragment delikatnej sukienki, lekko wychylającej się za drzewa z powodu wiatru. Kąciki warg Saitavera uniosły się do góry, na myśl, że ta nieporadna istota, albo specjalnie chce igrać z nim, albo tak nieudolnie skrada się. Jedno i drugie miałoby swoje plusy.
-Wyjdź zza tego drzewa Hestio.- Powiedział głośno, a głos pomimo zadowolenia nie utracił lekko szyderczego tonu. –Twoja sukienka ciebie zdradziła- powiedział gdy jego niedawna towarzyszka wyszła zza drzewa. Po czym zapytał –Idziesz jedynie w tym samym kierunku co ja, czy chcesz towarzyszyć w mojej podróży?- W środku siebie miał nadzieję, że odpowiedź będzie zbliżona do tej drugiej, dlatego prawie od razu oschle dodał –Byłoby miło mieć towarzysza, przynajmniej do najbliższego miasta.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Na twarzy Hestii widniał teatralny grymas niepewności. Saitaver 'owi odpowiedziało zaledwie milczenie. Białogłowa zbliżając się, zlustrowała jego postać drapieżnym spojrzeniem i uciszyła swe wewnętrzne niezdecydowanie. Wyprzedziła mężczyznę. Ignorując jego obecność zaczęła napawać się pięknem otaczającego ją miejsca, nastrojowego, oszałamiającego paletą barw. Wszystko zdawało się być spowite płaszczem utkanym dziwnością i urokiem. Uroczym, czarującym, pełnym wdzięku. Aż w pewnym momencie ciszę przerwał półszept śpiewu;


(...) Gdzieś na jakimś szczycie góry,
kwitnie sobie osobliwy...
Maleńki pączek białego kwiecia,
który powoli zaczyna...
Pnąć się ku słońcu...
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Jedno trzeba przyznać Hestii, potrafiła zaskakiwać. Podobno kobieta zmienną jest, lecz gdyby powstałą konkurencja zmienności, to dyskwalifikowałaby by wszystkie rywalki i to na przedbiegach. Saitaverowi zdawało się, że przez krótką chwilę dostrzegł u niej wyraz niepewności, który można dostrzec u złapanego na figlu łobuza, jednak szybko znikł pozostając jedynie w domysłach smokołaka. Drapieżny wzrok mijającej go kobiety, przypominał wzrok wilka otaczającego swoją ofiarę. Jednak Saitaver nie był zwierzyną łowną, nie był ofiarą, nie miał wzroku rozbieganego, przepłoszonego jak u sarny. To on był łowcą, przez niektórych zwany również potworem. To on polował i nigdy się nie poddawał. Dlatego sam odpowiedział hardym wzrokiem. Gdy nie doczekał się odpowiedzi prychnął sam do siebie. Jednak gdy usłyszał koniec zwrotki, mijając Hestię, sam zaczął swoim niskim głosem najpierw cicho, potem coraz głośniej intonować własne słowa.
(…) Gdzieś w dolinie dalekiej,
w zawierusze ognistej …
Rozłożył swe skrzydła ciemne,
smok o oczach pełnych gwiazd,
by wzlecieć i połączyć się z niebem…
Słowa Saitavera po prostu wypływały z jego ust, płynniej nawet niż gdyby zostały wcześniej zapisane i wyuczone. Smokołak rzadko śpiewał, lecz gdy to robił, starał się układać własne słowa. Nie czuł potrzeby naśladownictwa, a jedynie wyrażenia siebie.
-Lubisz śpiewać?- zapytał się zdecydowanie za chłodno jeśli chciał jakoś ponownie rozpocząć rozmowę.
Hestia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hestia »

Słysząc pieśń wypływającą z ust mężczyzny zatrzymała się odwracając w jego stronę, i lustrując go świdrującym wzrokiem pełnym niewiadomych uczuć. Kiedy następnie Saitaver rzucił w jej stronę pytanie, nie odpowiedziała nic, kierując się z wolna przed siebie, znów poczynając ignorować towarzysza. Wszystko spowijały blaski złotego słońca a pomiędzy nimi przebiegał przyjemny, ciepły wietrzyk niosący zapachy ujmującej roślinności. Poruszała się zmysłowo kołysząc biodrami w takt... Widoczne na każdym kroku wyrafinowanie oraz kruchość spowijające Jasnowłosą - lśniła urokiem niby gwiazda. Odwróciłem wzrok przestając karmić swoją wyobraźnię pięknem natury i omotała spojrzeniem Saitaver'a. Głos Hestii przerwał ciszę, niczym ostry nóż miękkie ciało - Jesteś śmiertelnikiem?
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość