Ortin skinął głową na słowa nimfy, a następnie zaczął rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu przedmiotów, które mógłby zapomnieć. Nie zauważywszy niczego interesującego, założył na głowę kaptur, a następnie owinął czarnym materiałem część twarzy pod nosem. Chciał jak najszybciej znaleźć się w Valladonie, a trochę czasu zmarnował w tym dziwnym miejscu. Pozamykał wszystkie juki i po upewnienu się, że wszystko jest pozamykane, poklepał Clonnisa po pysku aby dać mu tym samym do zrozumienia mową zwierząt, iż niebawem ruszają. Odwrócił się jednak do dziewczyny, a nawet spojrzał na impa i odparł:
- Czas mi ruszać, a ciebie impie żegnam. Nie jesteś jednak w pełni przesiąknięty złem i zawdzięczasz to zapewne twemu panu. Lidan, zapewne nigdy się już więcej nie spotkamy, więc żegnaj.
Po tych słowach, anioł zwinnie wspiął się na siodło konia, dał mu znać poprzez mowę zwierząt, iż powinien ruszać i to właśnie zrobił.
Czekała na nich długa droga do Valladonu.
Ciąg dalszy: Ortin Mor
Rzeka Motyli ⇒ [ Brzeg rzeki ] Zakłócony odpoczynek
- Ortin
- Szukający drogi
- Posty: 30
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Ostatnio edytowane przez Ortin 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Anioł odjeżdżał. To dobrze. Więcej ryb dla impa.
- Ja wolę surowe - zaczął Kelerin. - Aniołek chyba nie chce ryb to wezmę na później.
Nie czekając podszedł i chwycił w ręce jedną rybę. Nie zwrócił nawet uwagi, czy jest żywa, czy nie. To było nie istotne. Wgryzł się w nią swoimi kłami. Niewielkie kawałki rybich wnętrzności spadły na ziemię. Nie trwało długo nim pochłonął całą.
Zabierał się za drugą rybę. W połowie przerwał konsumpcję, by się odezwać.
- Jak zjem to też ruszę dalej - wyskrzeczał. - Znajcie moją litość.
Gdy skończył drugą rybę, zagarnął porcję Ortina do swojej torby. Nawet nie żegnając się wzbił się w powietrze. Tym razem wzleciał wyżej. Ruszył w kierunku znanym jedynie sobie.
- Ja wolę surowe - zaczął Kelerin. - Aniołek chyba nie chce ryb to wezmę na później.
Nie czekając podszedł i chwycił w ręce jedną rybę. Nie zwrócił nawet uwagi, czy jest żywa, czy nie. To było nie istotne. Wgryzł się w nią swoimi kłami. Niewielkie kawałki rybich wnętrzności spadły na ziemię. Nie trwało długo nim pochłonął całą.
Zabierał się za drugą rybę. W połowie przerwał konsumpcję, by się odezwać.
- Jak zjem to też ruszę dalej - wyskrzeczał. - Znajcie moją litość.
Gdy skończył drugą rybę, zagarnął porcję Ortina do swojej torby. Nawet nie żegnając się wzbił się w powietrze. Tym razem wzleciał wyżej. Ruszył w kierunku znanym jedynie sobie.
Kiedy jej ryba upiekła się, delikatnie zdjęła ją z kija i zaczęła jeść. Z obrzydzeniem patrzyła, jak imp pochłania swoją porcję. Kiedy ten skończył i " pożegnał się " nimfa zgasiła ognisko. Resztę ryby oddała swojej wydrze. Księżyc oświetlał rzekę, która mieniła się w jego świetle. Lidan automatycznie zaczęła się uśmiechać patrząc na wodę. Ten dzień był co najmniej ciekawy.
trzeba odpocząć. Kto wie, może się jeszcze spotkamy - pomyślała biorąc wydrę na ręce. Zgasiła ognisko, zebrała swoje rzeczy i wolnym krokiem skierowała się do wody. Stopami bawiła się chwilę w piasku, po czym zanurzyła się i dała ponieść się z prądem. Jak zawsze myślała o Arianie. Nie wiedziała, gdzie płynie, lecz nie przejmowała się tym i zatonęła w rozmyślaniach...
trzeba odpocząć. Kto wie, może się jeszcze spotkamy - pomyślała biorąc wydrę na ręce. Zgasiła ognisko, zebrała swoje rzeczy i wolnym krokiem skierowała się do wody. Stopami bawiła się chwilę w piasku, po czym zanurzyła się i dała ponieść się z prądem. Jak zawsze myślała o Arianie. Nie wiedziała, gdzie płynie, lecz nie przejmowała się tym i zatonęła w rozmyślaniach...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości