Strona 1 z 2

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Pon Lip 23, 2012 6:03 pm
autor: Kai
        Ze snu wyrwał Kaia dotyk kobiecej dłoni. Sylwana starając się tak delikatnie obudzić elfa zapewne nic by nie wskórała, gdyby nie fakt, że Kai już kilkadziesiąt godzin temu obudził się, a teraz wyłącznie drzemał.
- Już wstaję.
Powoli zaczął się podnosić z zimnej i nieprzyjemnej gleby. Cały umorusany ziemią i wilgotny od rosy stanął na równych nogach. Mdłości i ból zniknęły bezpowrotnie, nawet tył głowy pięknie się zagoił. Tak właśnie działa regeneracja ciała. Zebrał swój mizerny ekwipunek i pomógł wstać dziewczynie.
- Tak więc ruszamy. Podążymy wzdłuż Rzeki Motyli, przy rozgałęzieniu będziemy podróżować przy Dihar, aż do Smoczej Przełęczy. A jaki jest cel twojej podróży? Może zmienię plan i najpierw odprowadzę ciebie do celu?

        Oczekując na odpowiedź ruszył na północ nieustannie idąc pasem Rzeki Motyli. Wciąż martwił się o zdrowie Katherine, ale na razie niepokój go opuścił, co mogło znaczyć, że nic jej nie jest. Pełen niecierpliwości przyspieszył kroku. gdy przeszedł niemały kawałek zatrzymał się spostrzegając, iż Sylwana nie ruszyła się z miejsca.
- Idziesz?

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Pon Lip 23, 2012 10:53 pm
autor: Sylwana
Zapytana o cel swojej podróży Sylwana poruszyła się niepewnie, niespokojnie, zupełnie jakby ktoś dźgnął ją patykiem w żebro doprowadzając do automatycznej, naturalnej reakcji obronnej. Zmarszczyła brwi, niechętnie patrząc w stronę swojego kompana. Zdążył już przejść kilka kroków, teraz czekając na jej decyzję. Cieszyła ją na to możliwość decydowania o własnym losie. Dawało jej to pewien wybór, który nie zawsze otrzymywała.
Wstała z ziemi, ociągając się. Zwinęła koc, zabrała swój plecaczek, sprawdzając uprzednio jego zawartość, po czym rzuciła ich wczorajszy "stół" w stronę blondyna. Bez słowa podeszła do niego marszcząc brwi. Spomiędzy jej rudych, gęstych włosów wyjrzała Zielona, zerkając czujnymi ślepiami wprost na Kaia.
-Moim celem podróży jest... - zawahała się, zastanawiając nad odpowiedzią. - ...wędrówka. Wieczna wędrówka. Dlatego będę Ci towarzyszyła, jednak wyłącznie do pewnego czasu. Być może Ty szukasz czegoś,... lub kogoś. Nie obchodzi mnie to. Niektórzy jednak stworzeni zostali by pozostać samotnymi. - zezowała teraz na górę uśmiechając się, ze świadomością obecności swojej nowej przyjaciółki. - Może prawie samotnymi. - dodała po chwili zastanowienia.
Mimo pewności siebie, zdecydowania, które próbowała przekazać, jej oczy pozostawały smutne i pełne niewyjaśnionej skargi. Skargi, która rzucała oskarżenia na cały świat, obwiniając go o rzecz, o której pół-elfi kompan rudej nie miał pojęcia. Bez słowa minęła go i ruszyła w las.
Nie wiedziała w którą stronę ma iść, nie była pewna gdzie jest Smocza Przystań, jednak parła przed siebie, odwracając się dopiero na skraju, pośród niewysokich, acz natrętnie bijących po nogach krzaków.
-Odnajdziesz swoją zgubę. - wycedziła mrużąc oczy, odwróciła wzrok w bliżej nieokreślonym kierunku. - Możesz być tego pewien. - z tymi słowy powoli podążyła dalej, licząc,...wiedząc, że Kai będzie za nią.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Śro Lip 25, 2012 5:24 pm
autor: Kai
-Dziwny cel podróży... - zawyrokował pod nosem długouszny i dogonił dziewczynę idąc jej tempem obok niej. Jej charakter wydał mu się nadzwyczaj tajemniczy i nieodgadniony. Nie dawała poznać siebie, kryła się przed światem. Prawdopodobnie nikomu również nie ufała, tylko dlaczego do Kaia nie czuje tej "nienawiści", czy, Prasmok wie, czego tam. Bynajmniej jej tajemniczy i skryty sposób na życie bez celu intrygował blondyna. Elf nie był pewny, czy może tak powiedzieć, ale przy Sylwanie czuł się nowy, żywy, jakby ktoś wlał w niego esencję radości - nagle świat nie był bezduszny i pełen bólu, a szczęśliwy i radosny. Nie potrafił tego wytłumaczyć - czuł coś do Sylwany. Na pewno nie była to miłość, bardziej braterstwo, przywiązanie, a może i przyjaźń...

        Szli tak w ciszy przed parę godzin. Spomiędzy czerwonych kosmyków dziewczyny co kilka minut wyglądała jaszczurka. Zielonooki zastanawiał się skąd się tam wzięła i czy rudowłosa w ogóle wie o jej obecności. Postanowił zapytac.
- Masz jaszczurkę we włosach. - zakomunikował Kai ledwo powstrzymując śmiech. Radość w jego oczach nie dawała po nim poznać zmartwienia i dezorientacji. Wciąż nie miał pojęcia skąd się znalazł w okolicach, gdzie jego towarzyszka spędzała wolny czas, i dlaczego akurat tutaj przy niej się pojawił. Znak...?

        Pomiędzy drzewami przebiegł jakiś cień. Oczy pół-elfa nagle zmieniły się - koncentracja i czujność zastąpiły radość i beztroskę. Wzrok wyostrzył się, a tęczówki zrobiły się wściekle zielone, poprzez maksymalne zwężenie źrenic. Chłopak ugiął kolana jednocześnie przygotowując łuk, napinając na cięciwę mizerną strzałę i wyszukując celu.

"Zwierzę...?"

        Jednak coś mu mówiło, że to nie było zwierzę, czuł wokół niebezpieczeństwo.
-Uważaj !
Było południe, słońce niemiłosiernie prażyło wędrowców w skórę, gdyby nie chłód lasu i cień drzew zapewne nie byliby w stanie wędrować dalej. Krzaki i zarośla wokół nich nieustanie szeleściły i trzaskały, gałązki łamały się pod naporem istot. Czymkolwiek były, było ich o wiele więcej, niż na początku przypuszczał łucznik. Hałasy dochodziły zewsząd, byli otoczeni. Jednak oboje nie byli w stanie zidentyfikować osobników. Sytuacja wydawała się beznadziejna, jak w Dolinie Umarłych. Z tą różnicą, że tam był Rotohus...

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Śro Lip 25, 2012 6:25 pm
autor: Sylwana
-Tak, wiem. - zerknęła w górę, próbując zlokalizować jaszczurkę. - Nie gapi się, jest po prostu zdziwiony twoją obecnością. - dodała po chwili zasłuchania w niemal bezdźwięczne popiskiwania gada. Powiodła wzrokiem po twarzy pół-elfa, gdy ten stanął w miejscu. W jego oczach było coś niepokojącego, źrenice znacznie się zwężyły. Niespodziewanie ugiął kolana przygotowując się do ataku, świsnęło w powietrzu i łuk już uzbrojony był w ostro zakończoną strzałę. Kompan pewnym głosem, nakazał Sylwanie zachować czujność.
Dziewczyna zwróciła wzrok w stronę, w którą patrzył Kai. W krzakach coś się czaiło. Teraz mogła wyczuć tę obecność wszystkimi zmysłami - wśród zarośli błąkały się szare kształty, w powietrzu można było wyczuć zapach gnijącego mięsa. Zdezorientowana zerknęła na towarzysza. Ostatni raz była zmuszona walczyć podczas pobytu nad Kryształowym Jeziorem. Najwyraźniej kompan przyciągał kłopoty, albo nie powiedział jej czegoś, co powinna była wiedzieć.
Pół-elfka szybkim ruchem wyjęła bliźniacze sztylety, gotując się do ataku. Stworzenia były coraz bliżej, szeleszcząc, zbliżając się, wbijając pazury, bądź całe łapy w ziemię.
-Strzelaj. - syknęła do zielonookiego. Sama lustrowała spojrzeniem każdy możliwy zakamarek. W końcu spomiędzy krzewów wyszła niska dziewczynka o długich blond włosach zebranych w warkocz. Patrzyła na nich błękitnymi niczym poranne niebo oczami , uśmiechając się przy tym ciepło, wyciągała rączki w stronę Kaia. Zbyt długa, biała koszula nocna, pełna szkarłatnych plam ciągnęła się za nią, sprawiając wrażenie ciężkiej i niewygodnej.
-Dzień dobry. -nieznajoma dygnęła z gracją, pozwalając ramionom polecieć bezwładnie wzdłuż ciała.
-Strzelaj... - powtórzyła ruda, jednak nie miała pewności, czy byłaby to właściwa reakcja na wyskakujące z krzaków dziecko. Szelesty przycichły. Pozostała cisza.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Czw Lip 26, 2012 5:29 pm
autor: Kai
        Cały chaos zamilkł, dało się usłyszeć szelest pojedynczych liści. Przed zielonookim stała blond włosa, mała dziewczynka. Wyglądała jakby miała dopiero z siedem lat. Kai wycelował w jej czoło, a ona bezceremonialnie wpatrywała się w niego tymi swoimi przesłodzonymi, wielkimi, niebieskimi oczami.
- Nie podchodź !!! - wycedził przez zęby łucznik gdy blondyneczka postawiła pierwszy krok ruszając w jego kierunku. - Powiedziałem ani waż się ruszyć!.
Mimo tej sytuacji, nie potrafił skrzywdzić bezbronnego dziecka. Wyraźnie widać było, że niebieskooka jest jedną z tych istot, które siedziały gdzieś dookoła nich i na pewno nie miały zamiaru zaprosić wędrujących na herbatkę z laleczkami w różowym pokoiku. Dziewczynka bezustannie, powolnym krokiem zmierzała w stronę pół-elfa, a ten nieprzerwanie celując w jej twarzyczkę nie potrafił wypuścić cięciwy. W jego oczach zapanowała bezradność i dezorientacja, mimo iż nie straciły one nic na swej czujności. Po prostu blondyn nie wiedział, co ma czynić.

        - Ja... Nie mogę... powiedział chłopak opuszczając broń.
-Tego się właśnie spodziewałam!- wycedziła dziewczynka wypowiadając ciąg słów w nieznanym języku, a w jej dłoni znikąd pojawiła się płonąca kula. Pociskiem tym rzuciła w stronę Kaia, który rażony magią odleciał do tyłu uderzając w konar drzewa. Jak na zawołanie zewsząd napłynęły ponownie głosy, szelesty, a po chwili najspokojniejszym ruchem wyłoniły się stwory. Było ich z dwadzieścia. Całe czarne, z trzema odnóżami zakończonymi ostrymi pazurami, które wbijały się głęboko w ściółkę leśną. Nadzwyczaj umięśnione kończyny górne pokrywały łuski, jak całe ciało. Trójpalczaste, długie dłonie uzbrojone były w równie długie, czarne pazury. Mordy wykrzywione w grymasie, prawdopodobnie w śmiechu, szczerzyły dwa rzędy ostrych jak brzytwa zębisk na tyle długich, iż nie było mowy o zamknięciu paszczy bez sprawiania sobie ogromnego bólu przez wbijanie tego uzębienia. Wśród nich, przed Sylwaną, stała ta sama dziewczynka, jednak już z kolejną kulą ognia w dłoni.
- Więc, me demony, dzisiaj będzie uczta z dusz dwóch elfów! - zawyrokowała niechybną śmierć Kaia i rudowłosej.

        Łucznik, leżąc wciąż pod drzewem, z wypaloną koszulką na klatce piersiowej i mocno poparzoną skórą, wydawał się nieprzytomny. Jednak nagle jego ciało drgnęło.
- Hy... Hehe... Hahaha! - coraz bardziej śmiał się. Jego śmiech aż uciszył napastników i niósł się echem nie tylko w całym lesie, ale i w głowach obecnych. Chłopak, mimo ogromnych obrażeń i długiego lotu zakończonego bliskim spotkaniem z korą, jakże przemiłej rośliny, nie wypuścił z dłoni swojej broni. Nawet strzała była na miejscu.
- Więc, Sylwano, miałaś rację. Teraz się nie zawaham. Skacz i wdrap się na gałąź nad tobą! - krzyknął i w tym samym momencie powietrze przecięła ze świstem strzała, która utkwiła dokładnie w centralnej części czaszki dziewczynki. W jej oczach już na wieczność pozostanie ten strach, który zastygł jej w momencie uderzenia pocisku. Bezwładne ciało, niczym spowolnione, opadło do tyłu z impetem uderzając w wilgotną ziemię. Zaczęło padać.

        Stwory rzuciły się bez ostrzeżenia w stronę Kaia. Kastral, w tym momencie nie będąc już łukiem, a tarczą, obronił elfa przed pierwszym uderzeniem fali przeciwników. Napór i siła z jaką go zaatakowali wcisnęła go w konar drzewa.

"Mam nadzieję, że Sylwana wskoczyła na tą gałąź..."

Kai, zbierając w sobie całą swoją nikłą siłę fizyczną, odepchnął wrogów i wskoczył na drzewo, szybko wspinając się do najbliższej gałęzi. Jednak coś złapało go za nogę i ściągnęło w dół. Spotkanie z ziemią aż zadudniło mu w uszach. "To koniec" - zawyrokował.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Czw Lip 26, 2012 5:46 pm
autor: Sylwana
Na komendę towarzysza rzuciła się w stronę jednego z najwyższych, rozłożystych drzew celem schowania się pośród jego liści, lub przeskoczenia po jego gałęziach na kolejne tak uciekając, najdalej jak tylko mogła. Oplotła korę rękoma i nogami powoli wchodząc na górę. Prawą dłoń uniosła starając się wymacać odpowiednie rozgałęzienie. Z ulgą powitała twarde, szerokie podłoże idealne do podciągnięcia i przystania na nim na dłużej. Oparta o potężne drzewo, siedząc mniej więcej pięć metrów nad toczącym się na dole bojem westchnęła głęboko.
Rudowłosa rozejrzała się dokoła poszukując właściwej ścieżki - i znalazła. Kolejna masywna roślina, roztaczała swoje gałęzie niczym most, łącząc je z "łapami" tej, na której już siedziała.
Szybkim zwinnym ruchem przeskoczyła na drugą stronę, przedostając się coraz dalej, dalej. Zwinnymi, szybkimi ruchami oddalała się od walki, jednak im bezpieczniejsza była, tym większy niepokój zżerał ją od środka, a sumienie rozdzierało ją na dwie połówki.
Jedna - pragnęła jedynie uciec, pozostać w cieniu czekając na odejście tych... co to właściwie było? Sylwana nigdy wcześniej nie widziała takich stworzeń. Druga część pragnęła powrócić, pomóc Kaiowi, nawet jeżeli narażałoby to życie rudej.
Jaszczurka zapiszczała we włosach.
-Wiem... - pół-elfka westchnęła głęboko, odwracając się niechętnie, ale biegiem rzucając w stronę pola bitwy. Gdy dotarła na miejsce powrócił smród drażniący nos. Pokręciła nim szybko, niczym wiewiórka, które widywała wśród ściółki. Zejście na dół oznaczało przegraną - bestii było około dwudziestu, a blondyn znajdował się w pułapce. W miodowe oko dziewczyny ugodził , przebijający się przez zieleń pojedynczy promień światła.
Kobieta zrzuciła plecak z ramion, zanurzając ręce w poszukiwaniu lusterka. W końcu wyjęła je, otrzepując z rozsypanych w torbie ziół. Gładką powierzchnię nakierowała, tak aby świetlny promień odbił się od niego i ugodził jednego z trójnogich potworów. Ten który trzymał elfa syknął rozpływając się w powietrzu.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Pią Lip 27, 2012 10:48 pm
autor: Kai
        Wyswobodzony z uścisku pazurów odskoczył jak poparzony od zdezorientowanej grupki czarnych demonów. Śmierdziało spalenizną. Przeciwnik, który niedawno uniemożliwił elfowi ucieczkę teraz był jedynie kupką popiołu. Bestie umierają od słońca, oczywiste. Kastral ponownie podniósł się do boju. Kai, trzymając mocno obiema dłońmi półtora ręczny miecz spojrzał ze wściekłością na wrogów, którzy teraz dosłownie rozproszeni i wystraszeni spoglądali po sobie szukając winnego śmierci jednego ze znajomych.
- Czyja teraz kolej? - rzekł zielonooki do czarnych stworów. Wiedział, że teraz ma nikłą przewagę, jednak miał nadzieję, że Sylwana nie zaprzestanie miotać w zdezorientowanych napastników świetlnymi promieniami. Tylko czego te stworzenia od nich chcą? Może szukały po prostu pożywienia? A może to ten "ostatni sprawdzian" z Doliny Umarłych? Nawet gdyby, to czego mieszali w to dziewczynę o miodowych oczach...? Kastral przeciął powietrze i głowa jednej z bestii nagle odpadła, uderzając w ściółkę i rozsypując się w popiół, natomiast reszta ciała upadła na kolana i zniknęła w chmurze pyłu. Demony odzyskały koncentrację.

        Kai odwrócił się do napastników plecami i z rozbiegu wskoczył ponownie na konar tego samego drzewa, na które poprzednio nie udało mu się uciec. Tym razem jednak nikt nie zdążył mu przeszkodzić, szybkim ruchem łucznik znajdował się już poza zasięgiem potworów. Ciężki miecz został zastąpiony lekkim i zwinnym łukiem z białego drewna i złotą cięciwą. I już kolejne strzały świstały pomiędzy wrogami, co rusz trafiając w ich wykrzywione ze strachu i bólu mordy. Raz po razie kolejne monstra znikały zamieniając się w kupki piachu. Beztroska jednak niedługo trwała. Gałąź, która okazała się być spróchniała, pękła pod ciężarem pół-elfa, który po raz kolejny tego dnia zaliczył bliskie spotkanie z podłożem. Demony, zbyt wystraszone, cofnęły się o krok. Jeszcze zostało ich zbyt wiele na walkę bezpośrednią. Kai próbując wstać bezustannie śledził ich wzrokiem, czekając na atak. W tym właśnie momencie spróchniała gałąź, która niedawno była schronieniem dla chłopaka, uderzyła w ziemię, jednocześnie przygniatając blondyna do ziemi. Ból przeszył jego plecy i klatkę piersiową, gdzie konar uderzył w jego ciało. Długo nie trzeba było czekać na reakcję przeciwników.

        Czarne jak noc demony poczuły pewne zwycięstwo i łatwy posiłek. W ich ślepia znów zawitała nienawiść. Broń zielonookiego leżała kilka stóp od jego dłoni, nie mógł jej sięgnąć, ani wydostać się spod naporu gałęzi. Był bezradny, gdy bestie rzuciły się w jego kierunku. Co do cholery robi Sylwana ?! Wtedy długouszny przypomniał sobie o mizerykordii. Wyciągając swe ciało do granic możliwości udało mu się wydostać ostatnią broń będącą w jego zasięgu. Ostrze zabłysło żółtawym światłem, runy zaświeciły się złotym blaskiem rażąc potwory, które przerażone zatrzymały się zasłaniając twarze i oczy łapami.

"Więc tak to działa! Ona reaguje na czarną magię!"

Blask broni wyraźnie zapobiegł śmierci jednego z obecnych żywych. Kai, trzymając mizerykordię w dłoni skierowaną w stronę watahy wrogów, starał się wygramolić spod nacisku drewna. Niemiłosierny ból w okolicach łopatek niestety nie pozwolił na bardziej gwałtowny ruch. Chłopak miał połamane żebra. Niedawny upadek z wysokości kilkunastu stóp, w dodatku zakończony przygnieceniem, mocno nadwyrężył zdrowie łucznika. Na szczęście moc i blask run na ostrzu uratowała go. Teraz trzeba czekać na Sylwanę...

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Sob Lip 28, 2012 4:06 pm
autor: Sylwana
Sylwana nakierowywała kolejno promień światła na stwory, które rozpływały się w powietrzu niczym zły sen.
W głowie miała pustkę, ważne było życie Kaia. Jego bezpieczeństwo oraz jak najszybsza ucieczka od tych stworzeń. Dziewczyna co i raz zezowała w stronę swojego towarzysza obserwując jego poczynania. Pół-elf zabijał kolejne potwory swoją bronią, która co i raz zmieniała kształty. Cóż to był za wynalazek? Rudowłosa nie miała czasu, aby się nad tym zastanowić. Chmura zasłoniła słońce, lusterko stało się na powrót pamiątką, ot drobiazgiem, które posiada prawdopodobnie każda szanująca się kobieta.
Pół-elfka rozejrzała się gwałtownie, poszukując możliwego zastępstwa dla swojej dotychczasowej broni, niestety żaden konar nie wyglądał na odpowiedni do rzucenia w przeciwników. Zmęczona zamieszaniem usiadła na swym bezpiecznym rozgałęzieniu. W tym samym czasie blondyn zaczął mieć kłopoty. Obalony przez spróchniały konar, zdawał się być w kropce , mimo wszystko wciąż bronił się przed napierającymi na niego, widzącymi okazję w "łatwej ofierze" cieniami.
Dziewczę zmrużyło oczy przypatrując się potworom, poszukując słabego punktu.
Łotrzyca wyjęła jeden ze swych bliźniaczych sztyletów, wycelowała, aby już po chwili rzucić go przebijając dwa z nacierających stworzeń. Nóż wbił się w stojący nieopodal pień. Wrogowie wyszeptały coś między sobą starając się odnaleźć źródło zamieszania, lecz elfka zwinnie przeskoczyła na kolejne gałązki wchodząc coraz wyżej i wyżej. Zielona poruszyła się niepewnie we włosach, wyglądając zza nich nieśmiało.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Czw Sie 02, 2012 1:12 am
autor: Kai
        Sytuacja wydawała się beznadziejna. Kai, obalony pod ciężarem gałęzi, przyszpilony do podłoża był prawie bezbronny. Ból w klatce piersiowej uniemożliwiał mu jakikolwiek ruch, nie mówiąc o zrzuceniu z siebie przeszkody. Cienie wciąż zasłaniały ślepia przed złotym blaskiem mizerykordii. Zostało ich pięciu, w dodatku przeciwnicy byli zupełnie oślepieni i podatni na ataki. Bestie, zupełnie bezbronne, zaczęły salwować się ucieczką uciekając w stronę gęstwiny lasu. Pół-elf głęboko odetchnął, czując ulgę. Niestety beztroska potrwała tylko chwilkę, gdyż klujące uczucie złamanego żebra powróciło blondyna na ziemię. Leżąc twarzą do dołu i mając spróchniały konar na plecach miał mocno ograniczone pole manewru i wzroku. Nie miał pojęcia gdzie podziała się rudowłosa dziewczyna.

        Kryzysowa sytuacja zakończyła się, demony uciekły i wędrowcy znów byli bezpieczni. Niestety łucznik nie miał fizycznej siły, aby pokonać drewno. Coraz ciężej się mu oddychało, każdy wdech ponawiał niezmierzoną falę bólu. Nagle dziewczynka, która na początku starcia cisnęła w zielonookiego kulą ognia poruszyła się. Jej niedawno zwiotczałe ciało zaczęło powoli podnosić się do pozycji stojącej, aż wreszcie wróciła na proste nogi. Wyglądała zupełnie jak żywa, gdyby nie wystająca strzała z jej czoła. Otworzyła zamglone i puste oczy, wyglądała niczym jeden z tych żywych trupów z Doliny Nieumarłych. Z jej ust wydobył się ciężki, zachrypnięty i donośny, męski śmiech, który jak wcześniej śmiech Kaia, odbił się przerażającym echem w umysłach pół-elfów. Mała blondyneczka "spojrzała" w stronę przygniecionego.
- Myślisz że tak łatwo zabijesz demona?! Mylisz się śmiertelniku! - rzekła i zaczęła stawiać pewne kroki w kierunku chłopaka. W pewnym momencie chwyciła strzałę wystającą z jej czaszki i wyrwała ją, z dziury pociekła strużka czerwonej posoki, lecz rana natychmiast się zasklepiła.

        Do Kaia powróciło uczucie strachu i bezradności. Jego jedyna broń - mizerykordia - najwyraźniej nie działała na tego demona, mimo iż runy i ostrze nieustannie świeciły się złotym blaskiem. Czymkolwiek była ta dziewczynka, nie była zwykłym cieniem jak jej poplecznicy. Blondyn zamknął oczy. Już kolejny raz widział przed sobą oblicze śmierci. Jednak i tym razem nie zamierzał się jej poddać. Jeśli chce zabrać tego elfa ze sobą, musi się postarać! Jednak w tej sytuacji zielonooki nie miał zbytniego pola do popisu. Przygwożdżony do ściółki i nie mogący wykonywać jakichkolwiek uników był po prostu beznadziejne łatwym celem. W tym momencie chłopak mógł polegać wyłącznie na rudowłosej elfce o miodowych oczach...

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Czw Sie 02, 2012 9:22 pm
autor: Sylwana
Sylwana przedzierała się przez kolejne gałęzie, prąc w górę. Miała nadzieję, że jej obserwacje nie były błędne. Swoją wiedzę konsultowała w wolnej chwili z Zieloną, jednak nigdy nie mogła mieć pewności - szczególnie w takim momencie. Odetchnęła z ulgą widząc majaczący się szczyt drzewa, na jednej z ostatnich gałęzi siedział dumny, potężny ptak. Momentalnie przeniósł spojrzenie na nowoprzybyłą. Żółte ślepia świdrowały pół-elfkę starając się odczytać zamiary intruza.
-Przepraszam. Mamy mały problem. - usiadła okrakiem na tej samej gałęzi co ptak pokazując puste ręce. - Nie mam złych zamiarów, ale ktoś inny ma. Na dole toczy się walka, nie wiem ile jeszcze wytrzymamy.
Niekoronowany król tego lasu siedział słuchając w skupieniu.
-Pomożesz nam i odejdziemy. Masz moje słowo.
Przez uderzenie serca dziewczyna pewna była, że zwierze się nie zgodzi, przy okazji zabijając ją za wtargnięcie na jego terytorium. On jednak niezauważalnie kiwnął głową zlatując z gałęzi. Rudowłosa najszybciej jak mogła ruszyła jego śladem. Po chwili ciszę przeszył przeraźliwy, nieludzki pisk. Elfka przyśpieszyła omal nie spadając w dół. Gdy była już w zasięgu bitwy dostrzegła krążącego nad Kaiem niczym stróż ptaka o żółtych ślepiach. W pazury wbite miał dwie gałki oczne należące do rzucającego się potwora. Dziewczynka upadła na kolana nasłuchując w tym samym momencie, w którym miodowooka spadła na ziemię. Głuche uderzenie, kilka gałązek trzasnęło pod jej stopami, a żywy trup momentalnie odwrócił się w stronę rudej. Łotrzyca zrobiła przewrót w przód. Teraz dziecko znajdowało się bezpośrednio za nią. Wyciągnęła drugi sztylet ściskając go w ręce, szybko unosząc się z kucek kierując nóż w odpowiedni kierunek. Jasnowłosa napięła mięśnie gdy sama nabiła swą pierś na ostrze. Sylwana wyrwała sztylet z jej ciała, pozwalając na upadek. Jej sojusznik, do tej pory czuwający nad blondynem teraz rzucił się na ofiarę rwąc ją niemal na kawałki ostro zakończonymi pazurami. Pół-elfka podbiegła do pnia wyciągając drugą broń. Włożyła zakrwawione sztylety na ich miejsce rzucając się w stronę Kaia. Miała nadzieję, że jej kompan żyje. W zamieszaniu nie zwracała na niego większej uwagi. Widząc jego otwarte oczy odetchnęła z ulgą.
-Przestraszyłeś mnie. - westchnęła przyglądając się konarowi, który przybijał elfa do podłoża. Złapała przeszkodę od dołu napinając mięśnie. Udało jej się zsunąć ją z żeber, jednak osunęła delikatnie na uda chłopaka nie dając sobie rady.
-Przepraszam, nie dam rady zrobić tego na raz.
Odetchnęła, zezując na "ucztujące" zwierzę. Nadal pastwiło się nad bezwładnym cielskiem. Otarła pot z czoła, głęboki oddech i kolejne podniesienie drwa. Tym razem udało się. Ruda upadła razem z konarem wzdychając ciężko.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Pią Sie 03, 2012 12:18 am
autor: Kai
        Dziewczynka zbliżała się na przeraźliwie niebezpieczną odległość, a szeroki uśmiech czarnych niczym smoła zębisk napawał elfa przerażeniem i powodował fale dreszczy. Blond włosa istotka maszerowała coraz pewniejszym krokiem, po chwili znalazła się tuż przy Kastralu, którego kopnęła tak, aby był już zupełnie poza zasięgiem chłopaka.
- Przed śmiercią poznasz me imię, śmiertelniku. - bestia przemówiła równie grubym głosem, jak wcześniejszy śmiech - Jestem Garthartus, zapamiętaj to.
Słowa demona napełniły serce Kaia nienawiścią do Czeluści. Chociaż pycha to jedna z cech istot stamtąd pochodzących... W akcie desperacji łucznik spróbował rzucić mizerykordią jak sztyletem. Niestety blondyn nie był dobry w posługiwaniu się inną bronią, niż łuk, więc oczywiście ostrze chybiło, a przeciwniczka roześmiała się tylko.

        W tym momencie niebo przeszył krzyk pełniejszy od boleści, niż jęki wszystkich umarłych dusz. Niebo zaszło chmurami, liście w okolicy pożółkły i zwinęły się. Pisk dziewczynki pozbawionej gałek ocznych przesiąknięty był demoniczną magią, co spowodowało nieodwracalne zmiany w przyrodzie. Chociaż z zupełnie innej strony - natura potrafi naprawiać takie przykrości, przez wiele lat ciągłej pracy. Dziewczynka, zupełnie niewidoma, stała się wyłącznie kąskiem wygłodniałego ptaka.
- Dziękuję ci. - Kai skierował te słowa do orła, który potwierdzając, iż zrozumiał wdzięczność zielonookiego, kiwną łebkiem. Z demona pozostało tylko kilka, czarnych kości pokrytych gdzieniegdzie kawałkami mięsa i kroplami krwi. Sojusznik ponownie spojrzał na Sylwanę, zawiesił na niej chwilę swój wzrok i odleciał. Może coś do niej powiedział?

        Rudowłosa pomogła pół-elfowi wydostać się z pułapki. Blondyn oswobodzony doczołgał się do najbliższego konaru i usiadł przy nim opierając się o korę. Rozdarł koszulę, i oboje ujrzeli posiniałą i spuchniętą skórę. Któreś żebro faktycznie okazało się złamane.
- Tobie również dziękuję. Jestem twoim dłużnikiem. - spojrzał głęboko w miodowe oczy. Nie był pewien tego co zobaczył, ale chyba była to troska i zmartwienie. - Znasz się choć trochę na magii? Potrzebuję pomocy w wyleczeniu tego...
Przerwał spojrzenie w oczy elfki i zamknął powieki, skupiając energię w złamanej kości. Podniósł głowę do góry kierując twarz ku rozpogodzonemu już niebu i przenosząc prawą dłoń trzymając ją nad złamaniem. Skóra zaczęła wracać do swoich normalnych rozmiarów i kolorów.

        Po kilkunastu minutach nie było śladu po uszkodzonej kości, żebro zrosło się co prawda niedokładnie, lecz matka natura przez upływ czasu poprawi tę niedogodność. Ból w klatce wcale nie zniknął, lecz zmalał, stracił na sile i nie przeszkadzał w normalnej egzystencji. Kai podniósł Kastrala i Mizerykordię, którą wcisnął spowrotem przy łydce. Wrócił też po swój plecak.
- Możemy ruszać?
Niebo dopiero zaczęło nabierać koloru pomarańczowego, co zwiastowało niedaleką noc. Godzina popołudniowa i zmęczenie po walce skutecznie wstrzymało wszelkie rozmowy pomiędzy elfami. Ruszyli w drogę ku Smoczej Przełęczy...

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Pią Sie 03, 2012 11:45 am
autor: Sylwana
Rudowłosa patrzyła oniemiała jak rany w ciele Kaia zaklepiają się. Serce dziewczyny przepełnione było strachem i nieufnością. Blondyn znał magię, w dodatku nadal nie może być pewna czy stworzenia, które ich zaatakowały nie polują na jej kompana. Podróż trwała, napełniając pół-elfkę coraz mniejszym zaufaniem wobec towarzysza drogi. Co i raz otwierała usta, żeby coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie wydobywał się z jej gardła. Zrezygnowana poprzestała na czyszczeniu sztyletów, zrywając leżący tu i ówdzie mech, starając ułożyć sobie w głowie odpowiednie przemówienie, które zmusiłoby chłopaka do wyjaśnień. Nadal nie dowiedziała się czego elf poszukuje, a duża ilość znaków zapytania, przyprawiała łotrzycę o dreszcze.
Ostatni raz kiedy go widziała - nad Błyszczącym Jeziorem zaatakowały ich wilki, dużo wilków, którym musieli urządzić rzeź. Dodatkowy niepokój pojawiał się, gdy dziewczę starało się przeanalizować zachowanie zwierząt. Nawet dzikie wilkołaki nie zachowują się w ten sposób wobec grupy podróżników. Teraz spotkała go zupełnie przypadkowo, również nad wodą, a już po kilku wspólnych krokach zostali zaatakowani przez cienie i żywego trupa. Wzdrygnęła się na wspomnienie bezokiego ciała dziewczynki.
-Znasz się na magii. - odezwała się w końcu, bardziej stwierdzając fakt niż pytając. - Nie wiem czego poszukujesz i... ten atak.
Stanęła w miejscu wpatrując się intensywnym spojrzeniem we wciąż idącego Kaia.
-Musisz mi powiedzieć o co chodziło. - splotła ręce na piersi, kręcąc głową w niezadowoleniu. -Chcę Ci pomóc, ale...chyba rozumiesz.
Jej głos był łagodny, jednak pełen determinacji i zdecydowany. Nie pójdzie dalej, jeżeli nie dowie się przynajmniej części prawdy.

Re: [Brzeg] Co dalej?

: Nie Sie 05, 2012 12:08 am
autor: Kai
        Zatrzymał się. Stał plecami do Sylwany na tle zachodzącego słońca, czarny cień w blasku krwistej czerwieni. Nie odwracał się. Kai nie wiedział co odpowiedzieć. Tak prawdę mówiąc mógł spytać swoją towarzyszkę o to samo. Ale miał pewne przeczucie, że to wszystko to jego wina. Od czasu pobytu w Dolinie Umarłych działy się przedziwne rzeczy. Wtedy z Rotohusem, Katherine i Aaliyą ledwo uszli z życiem. I być może ta istota, która im groziła, teraz go ściga. Natłok myśli nie pozwolił mu na sklejenie konkretniejszej odpowiedzi:
- Tak, znam magię, ale mój poziom jej opanowania mógłby bardziej szkodzić, niż pomagać. Mimo iż to tylko magia życia...

        Oboje stali tak, w bezruchu. Czas dłużył się, chwila ciągnęła w nieskończoność. Zdawało się, że rudowłosa nie zamierza ruszać dalej bez odpowiedzi. Wciąż odwrócony plecami do rozmówczyni próbował przeanalizować wydarzenia od bitwy z umarłymi. Niestety nic konkretnego nie przyszło mu do głowy. Zastanawiał się nad wyjaśnieniem, które zadowoliłoby nie tylko towarzyszkę, ale również jego. Blondyn nieustannie milczał, a jego dusza była w tej chwili nieobecna. Wędrowała przez miliardy wspomnień. Nagle drgnął.
- Na prawdę chcesz wiedzieć coś więcej?! Myślisz, że ja... Ja też chcę odnaleźć odpowiedzi !
Jego myśli kotłowały się w głowie niczym kołowrotek. Ten nagły nawrót sytuacji przyprawił go o wyrzuty sumienia. Prawdopodobnie z jego winy Sylwana znalazła się w niebezpieczeństwie. Gdyby zginęła, łucznik nie potrafiłby wybaczyć sobie tego. Dręczyło go sumienie.

        Po kilkunastu minutach od zaprzestania wędrówki Kai odwrócił się i spojrzał głęboko w miodowe oczy pół-elfki. W jego źrenicach czaiło się poczucie winy.
- Przepraszam. Za wszystko. I dziękuję za ratunek. Gdyby nie ty... - przerwał na chwilę i spuścił wzrok. Słońce zaszło, na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Zamknął powieki nie dopuszczając do siebie tej myśli. - Wybacz. - zakończył po dłuższej chwili. Ponownie spojrzał na dziewczynę. Targała nim masa uczuć. Tyle pytań - żadnej odpowiedzi. I w dodatku wszystkie mu bliskie osoby były zagrożone w jego towarzystwie. Zielonooki miał wrażenie, jakby stał się ośrodkiem wszystkich negatywnych wydarzeń.
- Trzeba tu przespać noc. - słowa te były wyraźnym znakiem na koniec rozmowy. Pradawny wydobył w plecaka koc i rzucił go Sylwanie. - Dobranoc.

        Kai nie zamierzał spać. Wyrzucił wszystkie nadzwyczaj liche strzały z kołczanu i rozpoczął robienie nowych. Miał przed sobą całą noc, nie musiał się już spieszyć jak uprzednio. Mógł skupić się na stworzeniu bardziej precyzyjnej amunicji. Oddalił się kawałek od "obozowiska" aby nie przeszkadzać przyjaciółce w spoczynku, ale aby mieć na nią oko. Czuł się odpowiedzialny za jej zdrowie, w końcu to on sprowadzał te wszystkie kłopoty. Rankiem zamierzał wyruszyć dalej zanim dziewczyna obudzi się. Wydobył sztylet i zabrał się za wytwarzanie pocisków.

_______________

        Minęło trochę czasu. Nad wschodem widać było już zarys wschodzącego słońca, a niebo nabierało koloru miodowego. "Jak oczy Sylwany..." - pomyślał Kai. Pięćdziesiąt sztuk bardzo starannie wykonanych strzał leżało w kołczanie. Naostrzone groty świeciły w blasku wschodzącej gwiazdy. Elf podniósł się. Jego towarzyszka nieustannie znajdowała się w tym samym miejscu. Prawdopodobnie spała. Blondyn miał świadomość, że każdy w jego towarzystwie jest w niebezpieczeństwie, gdyż te bestie polowały na niego. To wszystko przez tą wyprawę do Doliny Umarłych. Ale nie ma co płakać nad rozlanym bimbrem. Czas ruszać.

        Zielonooki nie był zmęczony. Poranna rosa i chłodny wiatr dość mocno go odświeżył i dał energii na wędrówkę. Łucznik ruszył w drogę zostawiając swojej przyjaciółce koc. Niech go zatrzyma, jej się bardziej przyda. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień i wspaniała przygoda. Postanowił zmienić kierunek i obrać drogę do najbliższego miasta. Po co wracać do Katheriny, która zapewne już odeszła z tamtego miejsca? Chłopak zadecydował - wypocznie w jakiejś karczmie, wykona zakupy i wróci do Smoczej Przełęczy po Kiera. Koń na pewno sobie poradzi sam. Być może nawet przybędzie do tego samego miasta co Kai. Postawił pierwszy krok w kierunku zachodnim - do Valladonu.

Ciąg dalszy - Kai Ca'non