Rzeka Motyli[Brzeg] Co dalej?

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

[Brzeg] Co dalej?

Post autor: Sylwana »

Sylwana uwolniła się wreszcie od murów Menaosu z jeszcze większym przekonaniem o ludzkiej bezczelności. Wojownik, którego spotkała, mówił jej, że nie można oceniać rasy po zachowaniu jednostki, a jednak zachowywał się wyjątkowo stereotypowo. Jak do tej pory każdy kogo napotkała na swej drodze zawodził ją, dziewczyna poważnie zaczęła zastanawiać się nad powrotem do domu. Samotność nie jest, aż tak straszna, półelfka od zawsze była do niej przyzwyczajona i być może jej przeznaczeniem jest prowadzenie samotnego życia. Nogi powoli zaczynały ją boleć, a chęć odpoczynku robiła się wręcz przytłaczająca. Z ulgą przywitała znajomy szmer wody, płynącej określonym nurtem. Przedarła się przez oddzielające ją od źródła dźwięku chaszcze i uśmiechnęła się delikatnie widząc Rzekę Motyli. Zacieniony kąt samotnego drzewa, kusił , aby usiadła pod jego parasolem, chociaż na kilka chwil. Nikt, kto mógłby przeszkodzić tej chwili spokoju nie był w zasięgu wzroku, kobieta w dwóch susach doskoczyła do drzewa otulając je ramionami. Przyjemny chłód. Osunęła się delikatnie na kolana, zerkając w stronę wody. Ahh...aż się prosiła o zanurzenie w jej srebrzystej tafli. Zrzuciła plecak z ramion, rozejrzała się jeszcze raz po czym podeszła niepewnie próbując ocenić głębokość. Nie, równie dobrze rzeka może okazać się zbyt głęboka. Przyklękła mocząc dłonie i przecierając czoło. I co teraz? Dopiero co opuściła Szepczący Las, a już zastanawia się nad powrotem do niego, powrotem do domu. Matka z pewnością byłaby szczęśliwa widząc ją w progu, może nawet wuj... Przez głowę przeszedł jej szalony pomysł, pokręciła głową, tak jak robiła to za każdym razem, gdy myślała nad odnalezieniem ojca. Po pierwsze - najwyraźniej nie był tego wart, po drugie - prawdopodobnie jest stary i pomarszczony jak śliwka, otoczony gromadką chcianych dzieci, wnuków. No i przede wszystkim - nie wiadomo, gdzie go szukać. Westchnęła zrezygnowana.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Nagle drzewo, pod którego gałęziami siedziała rudowłosa, zatrzęsło się, jakby zrzucając z siebie zły urok, a przy jego konarze, kilka stóp ponad ziemią dało się zauważyć chmurkę pyłu, jakby kropelki wody unoszące się i skrzące niczym miliardy szmaragdów. Chmurka ta z każdą sekundą gęstniała, a wokoło można było wyczuć nieporównywalnie silną magię. Kłęby pary powiększały swą objętość i powoli, acz sukcesywnie nabierały ludzkiego kształtu. Po chwili, która w tym momencie wydawała się ciągnąć w wieczność, ta czysta magia iskrząca się pod wpływem promieni słońca, zyskała normalne kolory, aby wreszcie zmienić się w humanoidalną postać. Był to elf. Z łoskotem uderzył z tej wysokości, na jakiej się pojawił, w ziemię, aż okoliczne kamyki podskoczyły.

        Powietrze pachniało lasem i było bardzo wilgotne. Nim Kai zorientował się w sytuacji, znajdował się już w innym miejscu, niźli przed paroma minutami. Spokojnie cieszył się chwilami spędzonymi ze swą lubą, gdy, ni stąd, ni zowąd, zniknęła mu ona sprzed oczu i pojawił się w zupełnie odmiennej scenerii. Elf szybko się wygramolił z objęć trawy i korzeni drzewa.
-Do diabła! Co do cholery się tu dzieje?! - krzyknął elf płosząc siedzące na pobliskich gałęziach ptactwo i klnąc soczyście na koniec. Zielonooki nawet nie wychwycił, iż nie znajduje się w tym lesie sam i, wyrwany z letargu, nieznacznie się wystraszył Sylwany.
-Prze... Przepraszam. Gdzie... Gdzie ja jestem?! - nie do końca ocucony blondyn czuł, że boli go głowa i odruchowo przesunął lewą dłoń do potylicy i podnosząc ją sobie przed oczy. Z czaszki chłopaka ściekała krwisto-czerwona posoka. Krew... Chwilowo postanowił jednak zignorować ciecz, aby uratować swój tyłek. Chwycił na Kastrala, który w postaci łuku przewieszony był przez ramię długousznego. Przypomniał sobie, iż nie ma już strzał i zmienił swoją broń w szablę, która zapewniała jakąś obronę. Choć niezwykle mizerną...

        Wtedy to właśnie łucznik spostrzegł kogo ma przed sobą. Czerwone jak słońce o zachodzie włosy, bystre oczy koloru złotego, niczym miód, oraz ta twarz obsypana milionami słodkich piegów. Tak! "Ja ją przecież znam... Chyba."
-Sylwana? Co ty tu robisz?!
Półelf zrobił oczy wielkości otwartej dłoni, mocno się zdziwił, przez co zupełnie "wyleciała mu z głowy" dziura w potylicy i jej piekący ból. Przywrócił szabli jej standardowy wygląd - łuk i zarzucił spowrotem na ramię, przy czym niechcący smagnął kołczan.

"Nie mam strzał... Muszę trochę zrobić zanim wyruszę szukać drogi powrotnej do Katherine!"

        Pogoda była przecudna. Idealna na przejażdżkę konno. Kai zagwizdał, jednak nie odpowiedział mu żaden tętent kopyt. Kier został z dziewczyną w Opuszczonym Królestwie! Zupełnie nie uśmiechała mu się wizja podróży piechotą, ale czy ma inne wyjście? Przecież musi odszukać kierunek, w który powinien podążyć! To jego jedyna szans na spotkanie z ukochaną! A czasu zdawało się być tak mało...
-Gdzie ja jestem?! - blondyn ponowił swoje wcześniejsze pytanie, jednak ze złością w oczach i załamaniem w głosie. Był rozdrażniony, a czas tak szybko upływał. Zdecydowanie nie miał go na dłuższe pogawędki z dawną znajomą.
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Kobieta wróciła pod drzewo, czując świeżość, krople wody ściekały jej jeszcze po policzkach, jednak ignorowała je, dając delikatnym powiewom wiatru ochładzać twarz. Czuła się rozkosznie, spokojnie - o wiele lepiej niż w mieście, w którym zabawiła nazbyt długo. Niespodziewanie drzewo zatrzęsło się niebezpiecznie, a ponad ziemią poczęła formować się chmura gęstniejącego pyłu. W powietrzu czuć było magię, w dodatku uczucie to było niesamowicie silne i sprawiało, iż dziewczyna momentalnie poczuła niebezpieczeństwo. Zacisnęła dłonie w pięści, nie wiedząc dokąd mogłaby uciec. Nie znała się na dziedzinach magicznych, jednak od małego ostrzegano ją przed potężnymi czarodziejami, opowiadając jakie zniszczenia, zamęt mogą siać. Cofnęła się jeszcze mocnej wbijając w korę.
Kurz ułożył się w konkretny kształt i już po chwili można było zobaczyć w nim elfa. Zielonooki osobnik, o blond czuprynie wyrwał się z korzeni, klnąc, strasząc poćwierkujące dotąd ptaki. Z pewnością, gdzieś go już widziała, ale gdzie? Zapytał o coś pod nosem, po czym w roztargnieniu ujął łuk, który...czy on przemienił się w miecz? To wyrwało dziewczynę z zamyślenia, jeszcze mocniej zacisnęła piąstki, zagryzając wargę. Miała ochotę zniknąć, stać się niewidzialną, bądź zapaść pod ziemię. O ile pojawienie się elfki w karczmie niezbyt ją przejęło, co z resztą było pobocznym skutkiem przedawkowania ziółek, teraz - posiadając trzeźwy umysł czuła narastające przerażenie. Uczucie to nasiliło się, gdy nieznajomy zwrócił się bezpośrednio w jej kierunku.
Czego on chce, czego on chce, czego on chce...
-Sylwana? Co ty tu robisz?!
Czyli jednak musieliśmy się spotkać...
Dopiero po chwili jego spojrzenie rozjaśniało, pojawił się delikatny błysk w oku, a twarz złagodniała.
Miecz ponownie schował się za ramieniem w postaci łuku.
-Gdzie ja jestem?! - zapytał ponownie ze złością w oczach. To wyrwało Sylwanę ze strachu - przynajmniej częściowo. Zmarszczyła brwi, automatycznie złapała za swój plecak przytulając go do piersi.
-Nie takim tonem! - rzuciła mu w twarz, oczy jednak demaskowały wypchnięty na drugi plan przestrach. - Jesteś "do cholery" na Równinach Andurii. Ciekawe ,że nie wiesz gdzie się znajdujesz,a moje imię znasz.
Świdrowała go nieufnym spojrzeniem, oddychając ciężko. Ekwipunek przyciskała do siebie niczym największy skarb.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

"Eh, spokojnie, wszystko się jakoś ułoży..." - myśli okalały go chłodnym kocem trzeźwego umysłu, a powietrze wypełnione wilgocią rzeki wyłącznie potęgowało to uczucie. Było niemiłosiernie duszno.

- Przepraszam, nie wiem co się tu dzieje! Jeszcze przed chwilą byłem przy ognisku w Opuszczonym Królestwie... Skąd się tu wziąłem?! - mózg Kaia nieprzerwanie i usilnie starał się wyjaśnić zaistniałą sytuację. - Przepraszam za broń. My się już znamy, nieprawdaż? Spotkaliśmy się przy jakimś jeziorze... Był tam jeszcze taki świecący gość, wojownik-barbarzyńca i elf o fiołkowych oczach, chyba zwał się Sevril. I jego wraz z tobą podwiozłem konno kawałek... Nie pamiętasz? Poszukiwałem i nadal poszukuję przyjaciółki znajomego - Mealii!
Blondyn zupełnie nie wiedział, co ma począć, jak rozwiązać problem, który znikąd zabrał go od jakże drogiej mu osoby. Poczuł tęsknotę, która przeplatając się ze strachem o zdrowie lubej, wyniszczała bolesnymi armatnimi strzałami psychikę i duszę zielonookiego. Ta wewnętrzna wojna była zupełnie nierówna: siły strachu i troski miały w tej chwili miażdżącą przewagę nad pozytywnymi uczuciami, których tak naprawdę była bardzo niewiele - wyłącznie lekka i nieokazywana radość, że spotkał tu kogoś, kogo zna, a nie niszczyciela czy łowcę elfich głów.

        Łucznik rozejrzał się w poszukiwaniu najlepszego drzewa, aby wykonać swe strzały. Niestety w pobliżu nie potrafił odszukać nawet jednego, które byłoby w stanie sprostać temu trudnemu zadaniu. Wszakże nie łatwo jest być bronią łucznika-elfa... Postanowił, że po drodze do Smoczej Przełęczy rozejrzy się, może minie jakieś miasto, gdzie kupi jakiekolwiek pociski. Jego błędny wzrok powrócił do rzeczywistości, a umysł ponownie się rozjaśnił.
- Czy masz coś do roboty? Jeżeli nie - zapraszam w podróż wraz ze mną, wszak o wiele raźniej wędruje się we dwójkę - Kai wykrzywił lewy kącik ust w spokojnym i kojącym uśmiechu. Pamiętał, jak bardzo spodobała mu się Sylwana, gdy spotkał ją za pierwszym razem. Mimo jej wyjątkowej urody, chłopak nie potrafił o niej myśleć, po głowie wciąż kołatała mu się myśl "Muszę odszukać Katherine!". Pomimo to spojrzał przyjacielsko w stronę rudowłosej oczekując odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Sylwana uniosła brew słysząc imię Sevrila, westchnęła zrezygnowana rozluźniając spięte przerażeniem mięśnie. Teraz, skojarzyła twarz elfa i bez wahania kiwnęła głową.
-Kai, jesteś Kai, prawda? - rozejrzała się dokoła w poszukiwaniu znajomego zwierzęcia. - A gdzie twój wierzchowiec? Bez niego jesteś mniej... - ugryzła się w język nie chcąc obrazić towarzysza, krew napłynęła jej do ust. Uśmiechnęła się krzywo. - ..., nieważne
...charakterystyczny. - przeszło jej mimo wszystko przez myśl, jej wzrok nadal błądził w poszukiwaniu znajomego konia. Uwielbiała zwierzęta, czuła z nimi bliższą więź niż z ludźmi. One nigdy nie zasypywały jej niezliczoną ilością pytań, nie przeszkadzały w chwilach odpoczynku ani nie doprowadzały do szału bezsensownym ględzeniem. One - widziały rzeczy o których człowiek nawet nie marzył, ptaki śpiewały lepiej niż najlepszy ludzki bard, pumy były zwinniejsze od najsprytniejszych łotrzyków, a niebezpieczne drapieżniki nie zabijały dla czystego sportu.
-Ja tym bardziej nie mam pojęcia skąd się tu wziąłeś. - wzruszyła ramionami, mówiła pewniej, odważniej, mimo, iż nadal delikatnie drżała.
Wysiliła się jednak na jeszcze szerszy uśmieszek, nie chciała zrazić do siebie pobratymca. Z pewnością wolała jego towarzystwo, od kontaktu z ludźmi. Pomimo tego faktu nagła propozycja o dołączeniu do niego, na czas podróży mocno nią wstrząsnęła. Półelfka, aż nadto pamiętała kiepskie zakończenie znajomości z lodowym, mimowolnie skrzywiła się na samą myśl o tym co między nimi zaszło. Uczucie tęsknoty i ciepła na powrót zmieniło się w nieufność wobec kompanów.
-Kogoś szukałeś, wtedy nad jeziorem. Znalazłeś swoją zgubę? - podpytała wstając z ziemi i otrzepując spodnie. Badała grunt. Chciała wiedzieć więcej na temat celu jego drogi, nim zdecyduje się do niego dołączyć.
Zmarszczyła czoło niezadowolona z samego faktu, iż jest gotowa rozważyć jego propozycję. A jednak - teraz odzywał się zdrowy rozsądek, czyż podróżowanie w pojedynkę, pomimo zwinności dziewczyny nie jest niebezpieczne? Rudowłosa przypomniała sobie dwie z czterech ostatnich nocy - nieprzespane. Kolejne dwie pełne były niespokojnych snów i pobudek w środku nocy. Była na obcym terenie, gdzie każdy szelest liści był nieznany i doprowadzał ją niemal do szaleństwa. Nawet przed samą sobą trudno było przyznać się do lęku przed "nowym" czającym się w cieniu nocy.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Po wspomnieniu przez chłopaka imienia lodowego elfa, Sylwana znacząco się rozluźniła i prawdopodobnie skojarzyła fakty. Jednak nadal była podejrzliwa. Cóż, to przecież nic dziwnego, przecież nie często ktoś pojawia się znikąd i "spada z nieba"...
- Tak, jestem Kai. Tak na prawdę nie mam zielonego pojęcia, gdzie mogę znaleźć Kiera. Tak właściwie to nie ja go zgubiłem, a on mnie. Naprawdę: nie wiem skąd i jak się tu znalazłem! - W tym momencie rudowłosa jakby chciała coś skomentować, ale nie skończyła - No dokończ. Jestem jaki? Odmienny? Dziwny? Jestem półelfem, o to ci chodzi? Uwierz mi, w rodzinnej wiosce przez większość czasu byłem pomiotem, wszyscy mnie nienawidzili, bynajmniej przez dłuższą część życia. Potem coś się zmieniło. Ale nieważne... Będę szukać drogi do Smoczej Przełęczy - to jest w tym momencie mój cel. To idziesz ze mną, czy zostajesz sama?

        Mimo, że Kai stracił trochę na radości i zyskał niechęci do elfki, nie potrafił jej tak po prostu zostawić samej sobie w tym miejscu. Zwłaszcza, że to nie jest bezpieczny las... W tym momencie jego czujny wzrok wyłapał wśród drzew przeróżnego gatunku jesion! Tak! Zupełnie ignorując rozmówczynię pognał co sił w nogach do rośliny, zwinnie się na nią wspiął i zaczął ucinać nożem proste gałązki. Gdy doliczył się około pięćdziesięciu zeskoczył z konaru i zebrał wszystkie ucięte kawałki w jednym miejscu. Przejrzał je sprawdzając, czy nadają się na strzały. Bezprecedensowo jesion to doskonałe drewno na pociski do jego łuku. Używając sztyletu zaostrzył końcówki i nacinał miejsca po drugiej stronie grotów.

"Nie są idealne, lecz na razie wystarczą. Szkoda, że nie mam trutki... Trzeba będzie w mieście kupić."

Takim oto sposobem wykonał dokładnie pięćdziesiąt sześć strzał. Cztery odrąbane gałązki odrzucił, gdyż były zbyt sękate, albo zniszczone. Cała ta robota zajęła mu około półtorej godziny. Słońce w tym momencie już górowało. Schował amunicję i podniósł się z ziemi.
- To ruszamy razem, czy idę sam?
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Dziewczyna przez dłuższy czas milczała słuchając co towarzysz ma do powiedzenia. A miał do powiedzenia wiele, niemal obrzucając ją bezpodstawnymi oskarżeniami. Nie czuła jednak złości - było jej głupio, że elf odebrał jej słowa w taki sposób, nawet przez myśl jej nie przeszło, że chłopak może być półelfem, tak jak ona. Wygląda na to, że zraziła do siebie kolejną osobę. Oczy zaszkliły jej się, gdy blondyn ignorując ją pognał w stronę jednego z drzew oddalonych nieco od ich aktualnej lokalizacji. Zacisnęła wargi, chcąc powstrzymać płacz. Nie miała najmniejszego zamiaru okazywać słabości komukolwiek - nawet "bratu", który mógłby zrozumieć jej sytuację... gdyby tylko cokolwiek powiedziała. Szybko przywołała się do porządku. Swój pakunek zacisnęła jeszcze mocniej, jedna z łez kapnęła na brązowe płótno.
Teraz, wrócił do niej pytając o dalszą podróż. Jak gdyby nigdy nic. Po głowie półelfki wciąż jednak błąkały się słowa wypowiedziane przez Kaia. "Odmienny. Dziwny. Półelf."
-Rozumiem. - odezwała się cicho, ledwie słyszalnym szeptem. Powiodła spojrzeniem ku górze. Liście rozmywały promienie słoneczne rzucając moc chaotycznych blasków na jej twarz. - Jestem taka jak Ty. Mój ojciec był człowiekiem, ale... - zawahała się czując rosnącą gulę w gardle. - Możemy ruszać.
Rudowłosa założyła plecak na ramiona wbijając uważny wzrok w twarz kompana. Wcześniej, słysząc wściekłość i ból w głosie mężczyzny poczuła napływający do niej spokój. Żyła w przekonaniu, iż została w jakiś sposób wyklęta, a jednak - nie jest jedyną, która zaznała gorzkiej strony życia.
-Smocza przełęcz, powiadasz? - przypomniała sobie swoje ostatnie spotkanie ze smokiem. Zawsze uznawała je za bezmózgie, zionące na wszystkich ogniem istoty, jednak Wacharena okazała się niezwykle inteligentnym, a nawet emocjonalnym stworzeniem. Sylwana kiwnęła głową. Nie miała pojęcia dokąd będą zmierzali, jednak postanowiła - pomoże Kaiowi odnaleźć to czego szuka.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Smocza Przełęcz... Ten cel wydawał się taki prosty, a jakże odległy...

        Kaiowi wydawało się przez chwilę, iż zauważył świeczki w oczach Sylwany. Teraz to on poczuł się jak ostatnia świnia. Nie dość, że pojawił się znikąd, to jeszcze był jakże niemiły. Blondyn przymknął oczy, próbując znaleźć rozwiązanie tej nieprzyjemnej sytuacji. I gdy już myślał, że wszystko będzie dobrze, że dotrze do Katherine i przeprosi Sylwanę, wszystko odwróciło się do góry nogami. Dosłownie. Łucznik otwierając oczy przewrócił się i drugi raz tego dnia grzmotnął o ziemię z takim impetem, że okoliczne ptaki zerwały się z gałęzi, a drapieżniki w zaroślach wybrały ucieczkę. Jednak nie stracił on przytomności - wręcz przeciwnie. Uderzenie sprawiło mu ogromny ból, porównywalny do rozcinania skroni. Zapewne na wskutek utraty krwi z potylicy... Dlaczego o tym zapomniał?! Próbował wstać, niestety wszelkie próby spełzały na niczym, ciężko utrzymać równowagę z wstrząśnieniem mózgu... I pomimo swej kiepskiej sytuacji wciąż martwiło go to, jak potraktował rudowłosą.
- Przepraszam... - spróbował wydukać Kai starając się nie stracić przytomności. Dlaczego zawsze w takich sytuacjach to on najbardziej cierpi fizycznie? Dlaczego to on zawsze musi tracić przytomność w tak ważnych chwilach?! Trzeba było od razu zająć się rozciętą czaszką...

        I nagle wszystko wkoło ucichło, do uszu elfa nie docierały żadne dźwięki, a oczy zaszły mgłą. Świat niespodziewanie zrobił się czarny jak noc. Nawet wtedy chłopak myślał tylko o tym, jak zranił Sylwanę swoją głupkowatą wymową. Wydawało mu się, że przez szum ciszy słyszy nawoływania elfki. "Pewnie mózg płata mi figle" - nie wiedzieć czemu nieustannie trzeźwo myślał. "A może ja już nie żyję? Nie... Ciągle boli, a ból oznacza, że egzystencja trwa nadal." Przecież nie może tak leżeć, Katherine gdzieś tam daleko jest zupełnie sama! Kai nie widząc nic i słysząc szum wody (a może to cisza tak go kuła w uszy?) starał się zebrać wszystkie swoje siły i podnieść się. Nie wiedział, czy udało mu się to, gdyż jego umysł odpłynął w świat fantazji, a ciało prawdopodobnie zwiotczało. Nie miał pojęcia co się z nim stało, jednak ufał "siostrze" - na pewno nie zrobi mu krzywdy, najpewniej zostawi. Co czuła Sylwana po jego słowach? Czy zwyczajne "przepraszam" wystarczy, aby zmazać tę winę? I czy tylko mu się zdawało, czy ona mówiła, że jej ojciec był człowiekiem?! To jest więcej półelfów?!
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Chłopak niespodziewanie upadł na ziemię i dopiero teraz półelfka zwróciła uwagę na obrażenia, które posiadał. Starał się wstać, jednak jego próby spełzły na niczym. Padł jak kamień, na nic starania - jak leżał tak leżał. Poruszył ustami, jednak dziewczyna usłyszała jedynie nic nieznaczący bełkot.
-Kai...? - Sylwana padła na kolana tuż przy nim oglądając ranę na głowie. - Nie ruszaj się, głupku. - pchnęła go delikatnie, unieruchamiając na ziemi, sama rozejrzała się wkoło szukając charakterystycznych roślin działających chociażby kojąco na ból. Nie była zielarką, jednak całkiem nieźle wyszkoliła się w botanice i już po chwili dostrzegła charakterystyczny, sporej wielkości liść o ząbkowatej krawędzi zwisający leniwie z okazałego drzewka. - Nie waż się ruszyć. - zagroziła blondynowi palcem, po czym rzuciła się do zieleniny. Stanęła na palce, ledwie dosięgając celu. Wyciągnęła rękę jeszcze dalej, napinając mięśnie, aby wreszcie poczuła chropowatą fakturę zdobyczy. Skóra automatycznie zaczęła ją swędzieć. Syknęła zaskoczona, jeszcze nigdy nie trzymała tego składnika w dłoni, oglądając go jedynie na rycinach, wczytując się w wywody dotyczące jego właściwości. Czy to napewno to? To musi być to.
Szybkim krokiem powróciła do towarzysza patrząc na niego zaniepokojonym wzrokiem. Zerknęła bezradnie na liście, po czym mocno przywarła nimi do rany mężczyzny, jednocześnie przyciskając mu głowę, tak, aby nie był w stanie zaprotestować. Wiedziała, że uczucie może nie należeć do najfantastyczniejszych, jednak coś podpowiadało jej, że postępuje właściwie. Do tej pory nie zawiodła się na swej wiedzy.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Najpierw próbował się podnieść, i pomimo niemożliwości dokonania tego, nie poprzestawał. To na pewno nie był stan omdlenia, Kai nieustannie myślał, miał pełną świadomość i poczucie sytuacji, jedynie stracił zmysł słuchu i wzroku, a jego równowaga była niczym więcej, jak gąsienicą. Dopiero stanowczy, acz delikatny ruch Sylwany zmusił go, aby położył się spokojnie. Nie wiedzieć czemu - ufał jej. Nie znał jej, a czuł się, jakby wiedział o niej więcej niż o samym sobie. Może to prawda...? Może on o sobie nie wie więcej niż dziewczyna?

        Poczuł dotyk ciepłych dłoni złotookiej, a zaraz po nim przeszywający ból. Tym razem nie miał siły, aby stawić czoła temu fizycznemu uczuciu, które niesłychanie się nasiliło, aż wygiął się w tak zwany mostek unosząc klatkę piersiową najwyżej jak potrafił - odruch bezwarunkowy. Nie zdążył nic pomyśleć, tym razem faktycznie zemdlał.

        Gdy obudził się pierwszą rzeczą, jaką potrafił wychwycić był szum. Czy to była woda, czy cisza, nie potrafił stwierdzić do momentu, gdy jaskrawe światło zachodzącego słońca ukuło go w źrenice. Więc i widzi, i słyszy. Jest wciąż nad Rzeką Motyli. Już dawno powinien być w trasie na północ! Szybko wstał i zachwiał się na wyprostowanych nogach.

"Nie odzyskałem jeszcze pełnej równowagi"

        Zmysły powoli przyzwyczaiły się do otoczenia. Ciągle chwiejnym krokiem podszedł do brzegu. Nachylił się i napił czystej i chłodnej wody, która zbawiennym dreszczem rozeszła się po wszystkich częściach ciała kojąc organizm. Niegdzie nie było widać Sylwany. "Nic dziwnego. Podążyła swoją drogą. I mnie czas ruszać". Tym razem jednak powrót do pozycji wyprostowanej nie był tak łatwy i chłopak z pluskiem wpadł do płytkiej i zimnej wody o silnym nurcie. Na szczęście wypłynął na powierzchnię, a ta kąpiel go zdecydowanie ocuciła do reszty. Wygramolił się z nieprzyjemnej cieczy i podniósł nieopodal leżący bagaż. Wytyczył kierunek północny i postawił pierwszy, niepewny i niestabilny krok na północ, za nim następny i następny, powoli nabierając tempa. Szkoda było tylko, że Sylwana sobie poszła, samemu wcale nie jest przyjemnie wędrować taki kawał... I jeszcze te przemoczone ubrania. Przez myśl elfa przeszło, aby zdjąć z siebie ciuchy i je wysuszyć, ale nadchodził zmrok, a w nocy na pewno nie będzie ciepło... Trzeba iść, w słońcu szybciej wyschnie.
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Blondyn definitywnie odpłynął, co zmusiło Sylwanę do refleksji nad skutecznością jej terapii. Czy mogła pomylić rośliny? Zmarszczyła brwi przypatrując się spokojnej twarzy półelfa. W głowie wertowała dziesiątki stron pełnych rysunków i opisów.
Lubito, Lubus, Luc...
Cóż, teraz sobie nie przypomni. Prawdopodobnie nie uda im się także ruszyć przez kolejne kilka godzin. Westchnęła niezadowolona dmuchając na rudy kosmyk włosów opadający jej właśnie na twarz. Niestety włos miał inne plany już, po chwili zwisał leniwie przy jej oku.
Wnet, zupełnie niespodziewanie - olśniło ją. Uderzyła się w czoło otwartą dłoń raz, drugi i trzeci.
Powoli uniosła liść z rany przyglądając się jego spodowi.
Tylko nie fioletowy, tylko nie...
...fioletowy. Jak można pomylić liść leczniczy z halucynogennym?! Musi przykładać większą uwagę do szczegółów. Cóż, chłopaka czekają interesujące dwie godziny po przebudzeniu. Chyba, że uda jej się znaleźć coś co przełamie skutek uboczny "leczenia". Szybko pokręciła głową. Nie, nie, nie. Lepiej już się do niego nie dotykać.
Drgnęła czując jak coś przechodzi jej po stopie, żółte jaszczurze ślepia przyglądały się jej uważnie. Łotrzyca uśmiechnęła się nieznacznie. Stworzenie zamrugało, po czym odwróciło się gotowe do dalszej drogi.
-Poczekaj. - wykrzyknęła gwałtownie niemal rzucając się na ziemię w celu zatrzymania zwierzęcia. Jaszczurka zatygła, jak na rozkaz przekręcając zielonkawą główkę.
-Musisz mi pomóc. Przypilnuj mojego przyjaciela, tylko chwilkę. Ja pójdę znaleźć coś do jedzenia. - mrugnęła oczyma, gad odwzajemnił mrugnięcie ustawiając się w kępce trawy tuż pod drzewem.
Rudowłosa wstała, wyprostowała się i ruszyła w stronę ubogiej leśnej gęstwiny. Rozglądała się w poszukiwaniu owoców, przetrząsała każdy możliwy krzak. Półeflka nie wiedziała ile to już trwało, lecz udało jej się znaleźć ledwie garstkę maleńkich jadalnych jażyn, gdy do jej uszu dobiegł stłumiony syk.
-Oh, jesteś tu. - dziewczyna ukucnęła obok strażniczki, wyciągając rękę tak, aby ta wspięła się na jej palec. Zwierzę syczało i popiskiwało przekazując zaskakująco złą wiadomość. Chłopak najwyraźniej cechuje się wytrwałością skoro wstał tak szybko, w dodatku o własnych siłach. Sylwana kiwnęła głową w podzięce, położyła zwierzę na ziemi, które zaraz zniknęło w zieleni. Poczęła biec ile sił w nogach, zwalniając dopiero na skraju, gdy kompan był już w zasięgu wzroku. Wygląda na to, że szykuje się do odejścia.
Dziewczyna bez większego zastanowienia wyszła mu naprzeciw, krzycząc już z oddali.
-Idzie noc! Naprawdę chcesz ruszać teraz...w takim stanie?
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Wszystko go bolało, jednak świadomość, iż nie ma czasu do stracenia przełamywała wszelkie bariery. Zapadał zmrok. Kai, mimo iż nie myślał w tej chwili trzeźwo, a przemawiały przez niego emocje, nie planował tu zostawać ani sekundy dłużej. Był zdecydowanie zawiedziony, Sylwana go opuściła. Znacznie lepiej jest podróżować z kimś, można spać bardziej twardym snem, porozmawiać i rozluźnić się. A samemu jego spoczynek nie będzie kojący, a jedynie wprawi go w jeszcze większy strach, zaś podróż bez towarzysza będzie się dłużyć.

        Nagle usłyszał za sobą znajomy, kobiecy głos.
- Sylwana... Ja... Przepraszam. Przepraszam za to, jak się zachowałem. Bałem się, że ruszyłaś dalej. - twarz łucznika rozświetlił szczery uśmiech. Z jego oczu otwarcie płynęła radość. W tym momencie okazał jakże ludzką słabość - przywiązanie. Właśnie byli na skraju lasu, w miejscu, gdzie zaczynała się spora polana. Wciąż szli wzdłuż Rzeki Motyli, na północny-wschód, w stronę Smoczej Przełęczy. Za parędziesiąt kilometrów elf planował zmienić brzeg obok którego będzie wędrował: przy dopływie Rzeki Motyli - innym strumieniu zwanym Dihar, który jest dopływem. Miał zamiar zmienić kierunek - nie iść już dalej mając po swojej prawej stronie Rzekę Motyli, tylko rzekę Dihar. Ale to w swoim czasie...
- Myślałem, że mnie zostawiłaś. - spojrzał bezradnym wzrokiem w miodowe oczy dziewczyny. Nieustannie się uśmiechał. Co ona mu dała, że ma taki euforyczny stan i widzi dziwaczne rzeczy. Przed chwilą przekicał obok niego różowy królik w cylindrze i z binoklem na jednym oku, a teraz galopowały wokoło niego błękitne jednorożce... Dziwne, jednak elf był prawie pewien, że to jego wymysły, albo jakieś halucynacje. Może Sylwana również jest tylko przewidzeniem?! Nie ważne, jej obecność, czy prawdziwej, czy tylko wymyślonej, koiła jego duszę i dawała sił na dalszą podróż. Ale miała rację - zbliża się noc i choćby nie wiem jak bardzo zdeterminowany byłby blondyn, nie powinien ruszać w dalszą drogę.
- Tak więc zostanę.

        Wyciągnął ze swojego ekwipunku koc i rozłożył na polanie. Czy ognisko jest potrzebne? Nie miał już siły przetrząsać lasu w poszukiwaniu chrustu. Po prostu usiadł na rozłożonym uprzednio kocu i gestem zaprosił rudowłosą, aby się przysiadła. Następnie wypakował schowany wcześniej i owinięty papierem kawałek suszonego mięsa i dwa jabłka, kolację podzielił starannie na dwie osoby i podał jej część towarzyszce. Jeśli nic nie zje, to tylko jego wyobraźnia.
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Sylwana uśmiechała się niepewnie widząc dobry humor towarzysza. Martwiła ją jedynie przyczyna tak świetnego samopoczucia. Półelf przeprosił ją za swoje zachowanie, a więc być może powinna odwzajemnić przeprosiny? Nie mogła jednak wydusić z siebie nic, poza delikatnym kiwnięciem głowy. Zaplotła ręce na piersi i szła tak w ciszy przed dłuższą chwilę, dopóki Kai nie przyznał jej racji. Powinni zostać tu gdzie są - przynajmniej na noc, a rankiem ruszyć na poszukiwanie Smoczej Przełęczy. Blondyn wyjął koc, rozłożył go na polanie i usiadł rozdzielając jedzenie. Rudowłosa przyklękła tuż u jego boku, zdejmując lekki plecak, po czym wyrzuciła całą zawartość na trawę. Po ziemi potoczyły się zebrane uprzednio owoce, sakiewka, woreczek ze sławetnymi ziołami oraz niewielkie lusterko w drewnianej oprawce. Biała, koronkowa, rozszarpana rękawiczka zawisła zaczepiona o sprzączkę. Szybkim ruchem ręki zebrała ekwipunek z powrotem do plecaczka, pozostawiając jedynie różowiutkie poziomki rozrzucone gdzieniegdzie wokół nich. Dziewczyna powoli zabrała się do zbierania swoich zdobyczy podjadając je przy tym ze smakiem. Już po pierwszej jej brzuch zaburczał z ulgą.
Westchnęła głęboko, błądząc prawą ręką po skroni.
-Przepr....am.- wyburczała niezadowolona, po chwili wybuchając już całą swoją gwałtownością i emocjonalnością. - Po prostu twój koń jest taki charakterystyczny. To jak jakbym ja wszędzie jeździła na wierzchowcu i nagle pojawiła się sama. Nie żebym wiedziała czy wszędzie na nim jeździsz, jednak ja bym... - zmarszczyła nosek kręcąc głową. - Bredzę.
Machnęła ręką zniechęcona.
-Rzecz w tym, że...przepraszam. - wzruszyła ramionami, zupełnie jakby jej to nie obchodziło. Jednak w oczach czaił się wstyd, za to jak pobratymiec odebrał jej słowa. - Więc... jesteś półelfem, tak? - oczy zabłysły jej milionem iskier. Zwróciła spojrzenie wprost w jego stronę.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Uwagę Kaia przykuła ta biała rękawiczka. Już nad jeziorem dziewczyna nadmiernie się o nią troszczyła. I dlaczego jest tylko jedna, gdzie jest para tego koronkowego materiału? Natłok myśli uniemożliwił mu zadanie tego pytania. "Prawdopodobnie jakaś pamiątka...". Gdy Sylwana zbierała owoce leśne w jedno miejsce, dałby głowę, że zjadła conajmniej połowę. Gdy zjadł też swoje mięso pomógł jej w zbieraniu, a raczej pałaszowaniu, jagódek. Kolacja, mimo skromności, była dość syta, albo żołądek elfa był nadmiernie skurczony.

        Słońce właśnie zaszło. Rudowłosa przeprosiła go za swoje słowa.
- Moja wina, zareagowałem nadmierną impulsywnością. Nie masz za co przepraszać. Kier jest... daleko. Za Smoczą Przełęczą, gdzie go po raz ostatni widziałem. Właśnie stamtąd jakaś dziwna siła, magia, zabrała mnie. Muszę tam wrócić. - Blondyn poczuł chłód, a jego czujny wzrok wyłapał, że Sylwana nie ma żadnego okrycia ani koca. Wstał. Kolacja była skonsumowana w całości. Podniósł i wytrzepał ich niedawny stół, po czym podał go elfce. - Masz, jest zimno, tobie się bardziej przyda. Wyśpij się, jutro o świcie wyruszamy.

        Byli na skraju polany. Kai położył się na gołej ziemi odrzucając wszelkie próby odmówienia ze strony rudowłosej, aby zatrzymała koc na ten sen. Niebo przystrojone było miliardami kryształów - gwiazdy świeciły tej nocy wyjątkowo mocno, a wszelkie konstelacje wołały tylko, aby nieprzerwanie je podziwiać. I zaiste to właśnie czynił chłopak - wpatrywał się w szkarłat nocnego nieba błyszczącego jak kamienie szlachetne. Magiczny wieczór. Halucynogen działał tak mocno, że łucznikowi w ogóle nie chciało się spać. Jednak po kilkudziesięciu minutach nieustannego obserwowania nocnego sklepienia zmorzył go sen wypełniony nieprzebranymi fantazjami o Katherine. Tak - halucyny to dobra rzecz...
Awatar użytkownika
Sylwana
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sylwana »

Sylwana uśmiechnęła się niepewnie widząc koc w dłoni Kaia. Półelf jakby czytał jej w myślach - owszem, odczucie wieczornego chłodu otulało ją powodując delikatne drgania. Bez słowa przykryła się materiałem odwracając się plecami do towarzysza. W jej głowie kłębiło się tyle myśli... Nie miała pojęcia co będzie dalej. Może podróżować z blondynem przez pewien czas, jednak nadejdzie chwila kolejnego rozstania. Zacisnęła powieki czując nagły przypływ paniki. Po policzku spłynęła łza. Coś przebiegło jej po zewnętrznej stronie prawej dłoni leżącej swobodnie na ziemi. Otworzyła oczy czekając aż rozmyty obraz wróci do normy. Jaszczurka patrzyła na nią z zaciekawieniem, jej język wyszedł na chwilę na wierzch po czym wrócił z zaskakującą prędkością do paszczy.
-To Ty. - rudowłosą mocno zdziwił powrót gada. - Dziękuję za pomoc. - wyszeptała odwracając dłoń, tak, aby zwierzę mogło na nią wejść. Dziewczyna przełożyła rękę w stronę koca, robiąc miejsce swojej nowej przyjaciółce. Zakręciła się ona wokół niczym kot, po czym rozpłaszczyła na cieple zamykając jasne niczym gwiazdy na niebie oczy.
Półelfka przymknęła swoje.
-Dobranoc. - pogładziła stworzenie po śliskiej, chropowatej główce i pozwoliła sobie na odejście w krainę snów.

Biegła przez miasto, którego nie poznawała. Ludzie ubrani w barwne stroje,krzątali się, śpiewali, wesoło przytupywali, wywieszali flagi za oknami. Słońce prażyło wysoko z niebios. Dopiero po dłuższej obserwacji zwróciła uwagę na strój jaki na sobie miała. Soczyście zielona sukienka z prostego materiału kończyła się trochę poza kolanami. Odwróciła się do tyłu chcąc ustalić dlaczego biegła, jaki był w tym cel? Nie zauważyła jednak nic poza brukiem, ustawionymi w idealnym porządku domkami z kamienia i mieszkańcami zajmującymi się swoimi sprawami. Niespodziewanie niebo przybrało pomarańczowy kolor zwiastujący zachód słońca, poczuła czyiś uścisk na ramieniu. Gwałtowny zwrot - stara twarz mignęła jej przed oczami. Siwa broda obkręcona wokół palca, zmarszczki roszące całą twarz, miodowe spojrzenie, smutek i troska w oczach, okrągłe uszy. Zarost niczym szron. Z jednej strony pragnęła odepchnąć nieznajomego, który jednak wydawał się tak bliski, uciec - zdała sobie sprawę, że to on był powodem tego szaleńczego biegu. Nie byłam jednak w stanie ruszyć się z miejsca niczym wrośnięta w ziemię.
-Sylwano...- wyszeptały cienkie wargi, po czym dziewczyna obudziła się ze snu.


Słońce wisiało leniwie nad jej głową. Jaszczurka leżała na trawie grzejąc się w jego promieniach. Blondyn nadal spał w pewnej odległości od nich. Chyba powinna go obudzić? Chyba się śpieszył? Pozwoliła Zielonej wdrapać się przez wewnętrzną stronę ręki, aż na głowę, gdzie skryła się w rudych włosach. Ruszyła na czworaka w kierunku towarzysza.
-Kai...- zaczęła niepewnie. Po chwili jednak zdecydowała się i pozwoliła sobie poruszyć delikatnie jego przedramieniem. - Kai...?
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Ze snu wyrwał Kaia dotyk kobiecej dłoni. Sylwana starając się tak delikatnie obudzić elfa zapewne nic by nie wskórała, gdyby nie fakt, że Kai już kilkadziesiąt godzin temu obudził się, a teraz wyłącznie drzemał.
- Już wstaję.
Powoli zaczął się podnosić z zimnej i nieprzyjemnej gleby. Cały umorusany ziemią i wilgotny od rosy stanął na równych nogach. Mdłości i ból zniknęły bezpowrotnie, nawet tył głowy pięknie się zagoił. Tak właśnie działa regeneracja ciała. Zebrał swój mizerny ekwipunek i pomógł wstać dziewczynie.
- Tak więc ruszamy. Podążymy wzdłuż Rzeki Motyli, przy rozgałęzieniu będziemy podróżować przy Dihar, aż do Smoczej Przełęczy. A jaki jest cel twojej podróży? Może zmienię plan i najpierw odprowadzę ciebie do celu?

        Oczekując na odpowiedź ruszył na północ nieustannie idąc pasem Rzeki Motyli. Wciąż martwił się o zdrowie Katherine, ale na razie niepokój go opuścił, co mogło znaczyć, że nic jej nie jest. Pełen niecierpliwości przyspieszył kroku. gdy przeszedł niemały kawałek zatrzymał się spostrzegając, iż Sylwana nie ruszyła się z miejsca.
- Idziesz?
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości